HomeStandard Blog Whole Post (Page 466)

Udzielenie sakramentu bierzmowania, procesja ulicami miasta, czuwanie nocne oraz Msza Święta w języku polskim, celebrowana przez księdza Piotra Filasa, prowincjała zgromadzenia zakonnego Salwatorianów, pełniącego posługę w na Brasławszczyźnie od ponad 20 lat – to tylko część programu uroczystości ku czci Matki Bożej Królowej Jezior , zwanej też Matką Bożą Brasławską, które odbyły się w Brasławiu w dniach 21-23 sierpnia.

Obraz Matki Bożej Królowej Jezior

Obraz Matki Bożej Królowej Jezior

Centralną Mszę Święta podczas uroczystości w Brasławiu celebrował nuncjusz apostolski, arcybiskup Claudio Gugerotti. Przed rozpoczęciem nabożeństwa wszystkich przybyłych powitał miejscowy proboszcz, ksiądz Stanisław Mrzygłód. Wśród gości uroczystości ku czci Matki Bożej Królowej Jezior znaleźli się między innymi członkowie Stowarzyszenia Brasławian z Warszawy i Grudziądza oraz uczestnicy Drugiego Rajdu Samochodowego Warszawa – Brasław, którego organizatorem jest Władysław Krawczuk, prezes Krajowego Stowarzyszenia Brasławian z siedzibą w Warszawie.

Nunciusz apospolski, arcybiskup Claudio Gugerotti

Nunciusz apospolski, arcybiskup Claudio Gugerotti

– Zorganizowałem rajd, żeby pokazać rodakom w Polsce piękno Brasławszczyzny- mówi nam organizator rajdu. Cieszy się, iż w drugą samochodową wycieczkę na Brasławszczyznę wybrało się ze stolicy Polski w tym roku siedem samochodów osobowych. – Przyjechały tu głównie osoby, mające krewnych w tych stronach, lub poszukujące grobów swoich przodków – tak scharakteryzował organizator rajdu skład przybyłej na uroczystości do Brasławia delegacji. – Niektórzy boją się jechać na Białoruś turystycznie, myślą, że tu są «dzikie strony», ale okazuje się, że nie jest tak źle, czasami wręcz odwrotnie. Podczas drogi wymieniamy się informacjami, radzimy się nawzajem. Razem fajnie się podróżuje! – zapewnia Władysław Krawczuk.

Podczas kazania nuncjusz apostolski, arcybiskup Claudio Gugerotti rozważał nad istotą i znaczeniem macierzyństwa, w szczególności znaczenia dla każdego człowieka macierzyństwa Świętej Marii. W imieniu wszystkich obecnych hierarcha poprosił Matkę Bożą Królową Jezior o opiekę nad wszystkimi rodzinami i pomoc w zachowaniu czystej miłości. – Podaruj nam ciepły pocałunek Boga – prosił arcybiskup Królową Jezior.

Ludmiła Burlewicz z Brasławia, zdjęcia autorki i Ireny Gajdamowicz

Udzielenie sakramentu bierzmowania, procesja ulicami miasta, czuwanie nocne oraz Msza Święta w języku polskim, celebrowana przez księdza Piotra Filasa, prowincjała zgromadzenia zakonnego Salwatorianów, pełniącego posługę w na Brasławszczyźnie od ponad 20 lat – to tylko część programu uroczystości ku czci Matki Bożej Królowej Jezior ,

Piąte doroczne kursy żeglarskie dla młodzieży i dorosłych, odbyły się na bazie parafialnego Jacht Klubu Brasław-Głębokie w dniach 17-22 sierpnia. W zajęciach teoretycznych i ćwiczeniach praktycznych z zakresu żeglarstwa wzięło udział około 30 młodych ludzi z Brasławia i okolic.

Zajęcia prowadzi Władysław Krawczuk organizator i pomysłodawca kursu żeglarskiego.

Zajęcia prowadzi Władysław Krawczuk, organizator i pomysłodawca kursu żeglarskiego

Pomysłodawcą i organizatorem cyklicznej imprezy sportowo-rekreacyjnej jest Władysław Krawczuk, prezes Krajowego Stowarzyszenia Brasławian z siedzibą w Warszawie. Tegoroczny kurs żeglarski zorganizował on wspólnie z proboszczem parafii rzymsko-katolickiej w Brasławiu księdzem Stanisławem Mrzygłódem.

Instruktor Borys Juran

Instruktor Borys Juran, „diadia Boria”

Zajęcia, na które złożyły się między innymi ćwiczenia z wiązania węzłów morskich, lekcje z zakresu zasad zachowania się na statku, przepisów żeglarskich i bezpieczeństwa na wodzie poprowadził sam Władysław Krawczuk, a od strony praktycznej sztuki żeglarskiej uczył uczestników kursu doświadczony instruktor Borys Juran ,nazywany przez podopiecznych po swojsku „diadia Boria”. Stałą opiekę nad fascynującą się żeglarstwem młodzieżą sprawowali doświadczeni w pracy z młodzieżą harcerze Sylwia i Michał Kosowicz.

Ćwicenie umiejętności wiązania węzłów

Ćwiczenie umiejętności wiązania węzłów

Jak wspominał w rozmowie z nami Władysław Krawczuk, pomysł zorganizowania na jeziorach brasławskich kursów żeglarskich zrodził się u niego po tym, jak w 2007 roku zaprosił grupę młodzieży z Brasławia na Mazury, na kurs żeglarski na jeziorze Tałty. Dwa lata później podobne zajęcia udało się po raz pierwszy zorganizować już w Brasławiu.

Podczas zajęć praktycznych na wodzie

Podczas zajęć praktycznych na wodzie

– Niestety, w tym roku, z powodu awarii samochodu, nie dojechali z Polski instruktorzy, którzy mieli pomóc panu Borysowi Juranowi w prowadzeniu zajęć praktycznych – mówi Władysław Krawczuk. Organizator dziękuje jedynemu instruktorowi za to, iż, mimo braku wsparcia ze strony kolegów, potrafił się zaopiekować trzydziestoosobową grupą niedoświadczonych żeglarzy i przekazać im wiedzę praktyczną z zakresu sztuki żeglarskiej podczas ćwiczeń na wodzie.

Władysław Krawczuk wyraża wdzięczność także Brasławskiemu Kuratorium Oświaty za udostępnienie klas w miejscowym gimnazjum na potrzeby zajęć, które częściowo odbywały się także w miejscowym Domu Polskim. Wsparcie władz brasławskich nie ograniczyło się tylko do udostępnienia pomieszczeń do prowadzenia zajęć. Kuratorium Oświaty na prośbę prezesa Krajowego Stowarzyszenia Brasławian przydzieliło do opieki nad początkującymi młodymi żeglarzami miejscowych nauczycieli wychowania fizycznego. – Kiedyś na jeziorach brasławskich żeglarstwo było bardzo rozpowszechnione – mówi nam Władysław Krawczuk, przyznając, że chciałby to odrodzić. – Stąd pomysł organizowania tu kursów żeglarskich – przyznaje.

Zajęcia praktyczne

Zajęcia praktyczne

-Związaliśmy się z Brasławiem uczuciowo – dzieli się z nami wrażeniami opiekunka Sylwia Kosowicz. Mówi, że przyjeżdża tu chętnie zarówno do miłych i serdecznych ludzi, których poznała, jak i do Włodarzycy Jezior – Matki Bożej Brasławskiej. – Prowadząć zajęcia z miejscową młodzieżą, uczę podopiecznych polskich piosenek, a oni uczą mnie – ujawnia stosowaną przez nią metodę wychowawczą Sylwia Kosowicz.

Nie kryje zadowolenia z możliwości obcowania z młodymi brasławianami także Michał Kosowicz. Wychowawca wspomina, że po raz pierwszy okazał się w Brasławiu w roku 2009,na uroczystości koronacji obrazu Matki Bożej Brasławskiej- Królowej Jezior. – Przyjeżdżam tu od pięciu lat i pobyt na Brasławszczyźnie wykorzystuję między innymi do odnajdywania śladów moich przodków i krewnych, gdyż mam brasławskie korzenie – mówi pan Michał.

Uczestnicy kursu żeglarskiego

Uczestnicy kursu żeglarskiego

– Wydaje się, że żagle to romantyka i mile spędzanie czasu. Ale to tylko pozory – mówi nam uczestniczka obozów żeglarskich Swietłana Żylewicz. -Gdy po raz pierwszy wybrałam się na taki kurs, takie właśnie miałam złudzenia – przyznaje. – Okazało się jednak, że żeglarstwo wcale nie jest łatwym zajęciem – opowiada Swietłana. Mówi, że trudną sprawą jest „zrozumienie” wiatru. Z węzłów morskich, których wiązania się uczyła najlepiej zapamiętała węzeł ratowniczy – Ale umiem go zawiązać przy pomocy jednej ręki – chwali się . Wspomina, jak podczas burzy z pięciorgiem kolegów starali się utrzymać równowagę jachtu, żeby się nie wywrócił i okazali się wszyscy wymoknięci. – Ale prawo żeglarskie otrzymałam wcześniej niż prawo jazdy samochodem – nie kryje satysfakcji z pokonania opisywanych trudności nasza rozmówczyni. Mówi, że dzięki inicjatywie pana Władysława Krawczuka, „w Brasławiu coś naprawdę ciekawego zaczęło się dziać”. – Na razie są to oczywiście pierwsze kroki, ale wszystko, co jest dobre, powinno dojrzeć – podsumowuje Swietłana.

Ludmiła Burlewicz z Brasławia, zdjęcia autorki oraz z archiwum Swietłany Żylewicz, Michała Kosowicza i Ireny Gajdamowicz

 

Piąte doroczne kursy żeglarskie dla młodzieży i dorosłych, odbyły się na bazie parafialnego Jacht Klubu Brasław-Głębokie w dniach 17-22 sierpnia. W zajęciach teoretycznych i ćwiczeniach praktycznych z zakresu żeglarstwa wzięło udział około 30 młodych ludzi z Brasławia i okolic. [caption id="attachment_5610" align="alignnone" width="480"] Zajęcia prowadzi Władysław

Znieważanie symbolu Polskiego Państwa Podziemnego jest karane grzywną na mocy Ustawy z dnia 10 czerwca 2014 r. o ochronie Znaku Polski Walczącej, która dziś weszła w życie.

PW-znak

„Otaczanie Znaku Polski Walczącej czcią i szacunkiem jest prawem i obowiązkiem każdego obywatela Rzeczypospolitej Polskiej. Kto publicznie znieważa Znak Polski Walczącej, podlega karze grzywny” – czytamy w ustawie, której pełen tekst jest zamieszczony w Internetowym Systemie Aktów Prawnych.

Znak Polski Walczącej jest symbolem polskiego ruchu oporu podczas okupacji niemieckiej w okresie II wojny światowej i jest do dzisiaj otaczany czcią i szacunkiem przez Polaków zarówno w Ojczyźnie, jak i poza jej granicami.

O historii powstania jednego z najbardziej rozpoznawalnych polskich symboli patriotycznych czytamy na stronie portalu edukacyjnego Instytutu Pamięci Narodowej Pamięć.pl:

„Polska Walcząca – symbol polskiego ruchu oporu podczas okupacji niemieckiej

Swoistym fenomenem było istnienie w czasie II wojny światowej Polskiego Państwa Podziemnego – zorganizowanej struktury konspiracyjnej, posiadającej władze cywilne i siły zbrojne – Armię Krajową. Polskie Państwo Podziemne było głównym organizatorem szeroko rozumianego oporu przeciw okupantom. Symbolem tego oporu jest znak Polski Walczącej składający się z liter „P” i „W” splecionych razem w symbol kotwicy. Wybrano go spośród zgłoszonych do konkursu Biura Informacji i Propagandy Komendy Głównej AK w 1942 r. Autorką projektu była prawdopodobnie studentka histori sztuki, harcerka Anna Smoleńska, zamordowana w Auschwitz w 1943r.  Kotwicę Polski Walczącej w czasie niemieckiej okupacji rysowano na murach w ramach tzw. Małego sabotażu. Miała wzbudzać w Polakach wolę oporu i podtrzymywać nadzieję na odzyskanie wolności. Do najbardziej spektakularnych aktów małego sabotażu należało namalowanie znaku Polski Walczącej na pomniku Lotnika, stojącego wtedy na placu Unii Lubelskiej, w pobliżu głównej siedziby warszawskiego Gestapo. Akcję przeprowadził harcmistrz Jan Bytnar „Rudy”…”

PW-stadion

Baner kibiców ze Znakiem Polski Walczącej podczas meczu piłki nożnej

Przystanek autobusowy na trasie Raduń - Lida, fot.: facebook.com

Przystanek autobusowy na trasie Raduń – Lida ze Znakiem Polski Walczącej, fot.: facebook.com

Współcześnie Znak Polski Walczącej jest czasem wykorzystywany przez polską młodzież patriotyczną na Białorusi, jako symbol oporu wobec łamania praw polskiej mniejszości przez reżim Aleksandra Łukaszenki.

Znadniemna.pl

Znieważanie symbolu Polskiego Państwa Podziemnego jest karane grzywną na mocy Ustawy z dnia 10 czerwca 2014 r. o ochronie Znaku Polski Walczącej, która dziś weszła w życie. „Otaczanie Znaku Polski Walczącej czcią i szacunkiem jest prawem i obowiązkiem każdego obywatela Rzeczypospolitej Polskiej. Kto publicznie znieważa Znak

Kilkudziesięciu działaczy Związku Polaków na Białorusi na czele z prezesem Mieczysławem Jaśkiewiczem obchodziło wczoraj, 21 sierpnia, 70. rocznicę pierwszej od 1939 roku regularnej bitwy żołnierzy AK z żołnierzami okupującej tereny Polski Armii Czerwonej.

Bitwa_pod_Surkontami_01

Miejscem obchodów okrągłej rocznicy jednego z najbardziej dramatycznych i bohaterskich starć zbrojnych o Polskę na Kresach Wschodnich podczas II wojny światowej stał się cmentarz w Surkontach (obok wsi Pelesa, rej. werenowski). Spoczywają na nim żołnierze z oddziału ppłk. Macieja Kalenkiewicza ps. „Kotwicz” wraz z dowódcą, którzy 21 siernpia 1944 roku stoczyli nierówną pięciogodzinną bitwę z przeważającymi siłami 3 batalionu 32 zmotoryzowanego pułku Wojsk Wewnętrznych NKWD.

Bitwa_pod_Surkontami_04

Mimo niesprzyjającej aury, pod ulewnym deszczem, na cmentarzu w Surkontach, wraz z miejscowymi Polakami oddali hołd poległym bohaterom przedstawiciele Stowarzyszenia Łagierników Żołnierzy AK na czele z prezesem Zarządu Arturem Kondratem, prezes Stowarzyszenia Zołnierzy Armii Krajowej przy Związku Polaków na Białorusi kpt. Weronika Sebastianowicz PS. „Różyczka» wraz z członkami Stowarzyszenia – kombatantami AK, konsul generalny RP w Grodnie Andrzej Chodkiewicz, przedstawiciel Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej w Białymstoku Andrzej Muczyński oraz inni goście.

Bitwa_pod_Surkontami_05

Niespodziewanie do uroczystości dołączyła przewodnicząca Rady Sielsowietu (odpowiednik Rady Gminy – red.) w Bolciszkach Maria Skorb. Jak powiedziała urzędniczka białoruska w rozmowie z konsulem generalnym Andrzejem Chodkiewiczem, o tym, że „coś się dzieje na podległym jej terenie” dowiedziała się od miejscowego oficera milicji, który się przyglądał zjeżdżającym na uroczystość gościom i działaczom ZPB, a samochód Andrzeja Muczyńskiego z IPN-u nawet „dopilotował” do cmentarza z trasy. – Pan milicjant był miły i uczynny, i chętnie wskazał nam drogę, jadąc przodem – podzielił się z nami wrażeniem od kontaktu z przedstawicielem władz Andrzej Muczyński.

Bitwa_pod_Surkontami_06

Radiowóz milicyjny stał obok miejsca uroczystości do samego końca, symbolizując opiekę władz nad bezpieczeństwem zgromadzonych na cmentarzu.

Bitwa_pod_Surkontami_08

Bitwa_pod_Surkontami_09

Bitwa_pod_Surkontami_010

Bez zakłóceń ze strony władz, uczestnicy uroczystości mogli oddać hołd pamięci poległych żołnierzy z oddziału ppłk. Macieja Kalenkiewicza „Kotwicza” i innych Polaków, poległych na polach bitew z Armią Czerwoną oraz zamordowanych w katowniach komunistycznych ZSRR i PRL. Apel Poległych odczytał uroczyście prezes Zarządu Stowarzyszenia Łagierników Żołnierzy AK Artur Kondrat.

Bitwa_pod_Surkontami_011

Mszę świętą polową odprawił w intencji żołnierzy podziemia niepodległościowego i wszystkich Polaków, którzy ucierpieli od władzy sowieckiej tylko za to, że byli Polakami, kapelan mieszkających na Białorusi Sybiraków, Łagierników i żołnierzy Armii Krajowej ks. Andrzej Radziewicz.

Bitwa_pod_Surkontami_012

Bitwa_pod_Surkontami_013

We wzruszającej homilii kapłan przypomniał o patriotyzmie, miłości do Ojczyzny oraz znaczeniu pielęgnowania przez Polaków polskiej kultury, dziedzictwa, pamięci o przodkach i innych wartości, które przyświecały Polakom w różnych okresach historycznych i pozwalały narodowi polskiemu odradzać się mimo ciężkich ciosów, zadawanych przez nieprzyjaciół. – Polska jest tam, gdzie bije chociażby jedno polskie serce, gdzie wywieszona jest choćby najmniejsza biało-czerwona flaga – mówił ksiądz, przypominając, że ofiara złożona na ołtarzu Ojczyzny przez żołnierzy ppłk. Macieja Kalenkiewicza „Kotwicza”, niemających nawet nadziei na zwycięstwo w obliczu przewyższających sił wroga, nie była daremna, gdyż dla żołnierzy tych liczyły się przede wszystkim wartości wpajane im od dzieciństwa przez ich matki i ojców. – Wartości te, wyznawane przez Polaków od wieków, znane są każdemu: Bóg- Honor-Ojczyzna – przypomniał ksiądz Radziewicz, dodając, iż poległym pod Surkontami, na innych polach bitewnych oraz w katowniach oprawców komunistycznych żołnierzom i patriotom polskim należy się od współczesnych Polaków pamięć i szacunek.

Bitwa_pod_Surkontami_014

Bitwa_pod_Surkontami_016

Bitwa_pod_Surkontami_017

Do słów, wygłoszonych w homilii przez księdza Radziewicza nawiązał w swoim przemówieniu konsul generalny RP w Grodnie Andrzej Chodkiewicz, dziękując wszystkim przybyłym, zwłaszcza miejscowym Polakom, za przybycie na uroczystość mimo deszczowej pogody.

Bitwa_pod_Surkontami_023

Wykonaniem pieśni religijnych i patriotycznych uświetnił uroczystości z okazji 70. rocznicy bitwy pod Surkontami reprezentacyjny chór Związku Polaków na Białorusi „Głos znad Niemna” pod kierownictwem szefowej Działu Kultury ZPB Weroniki Szarejko i Pawła Kmiecika.

Bitwa_pod_Surkontami_021

Bitwa_pod_Surkontami_020

Zgromadzeni mieli też okazję wysłuchać piosenki współczesnej, przypominającej o bohaterskich, choć dramatycznych, losach Żołnierzy Niezłomnych w wykonaniu polskiego barda Pawła Piekarczyka.

Bitwa_pod_Surkontami_025

Bitwa_pod_Surkontami_026

Uroczystości jubileuszowe w Surkontach zainicjowały i zorganizowały przy wsparciu Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa RP: Stowarzyszenie Łagierników Żołnierzy Armii Krajowej z siedzibą w Warszawie oraz działające przy Związku Polaków na Bialorusi Stowarzyszenie Żołnierzy AK na Białorusi. Po uroczystościach na cmentarzu organizatorzy zaprosili uczestników i gości wydarzenia na uroczystą kolację.

Bitwa o Surkonty – bitwa stoczona 21 sierpnia 1944 roku pomiędzy oddziałami Armii Krajowej i Armii Czerwonej. Pierwsza regularna bitwa pomiędzy AK a opanowującą tereny Polski Armią Czerwoną. Zginął m.in. ppłk Maciej Kalenkiewicz ps. Kotwicz.

Bitwa_pod_Surkontami_022

Pod koniec czerwca 1944 oddział Kotwicza (batalion) wyruszył znad Niemna na wschód, aby pomóc oddziałom AK z Obwodu Stołpce w opuszczeniu Puszczy Rudnickiej i wzięcia udziału w Operacji Ostra Brama. W ramach tej operacji oddziały AK 6/7 lipca rozpoczęły walki o Wilno. 13 lipca walki oddziałów Armii Czerwonej i Armii Krajowej oswobodziły Wilno od hitlerowców. Po operacji Ostra Brama oddziały NKWD przystąpiły do rozbrajania i wyłapywania oddziałów Armii Krajowej. Na rozkaz szefa Oddziału III Komendy AK Okręgu Wilno oddziały AK, skoncentrowane pod Wilnem, rozpoczęły wycofanie.

18 lipca na skraju Puszczy Rudnickiej było zgrupowanie ok. 6 tys. akowców i ok. 12 tys. uciekinierów cywilnych. Zgrupowanie wykryły samoloty sowieckie. Dowódcy podzielili żołnierzy na małe grupy i nakazali przemarsz na Białystok. Oddział Kotwicza wycofywał się do Puszczy Rudnickiej. 20 lipca odparł obławę NKWD w lasach nad jeziorem Kiernowo.

Bitwa_pod_Surkontami_024

Oddział Kotwicza spędził w Puszczy Rudnickiej miesiąc. Rosjanie próbowali ich okrążyć. Oddział rozdzielił się na mniejsze grupy, przedarł się i próbował przedostać się na Białystok. Sam z ze sztabem wycofywał się w 36 osobowym oddziale. Rozpoczęli marsz na południowy zachód.

21 sierpnia w leśniczówce Surkonty został zaatakowany przez 3 batalion 32 zmotoryzowanego pułku Wojsk Wewnętrznych NKWD 3 Frontu Białoruskiego i Rejonowego Oddziału NKWD w Raduniu. Najprawdopodobniej doszło do zdrady. Bitwa trwała 5 godzin. Dowódca oddziału Kotwicz zginął trafiony w głowę na początku walki. Oddział nie poddał się. W bitwie poległo 18 żołnierzy, w tym 6 oficerów, (źródła sowieckie oceniały straty na 54 zabitych i 6 jeńców)[1]. Rannych 17 sowieci dobili. Uratował się jeden ranny, który przeleżał wśród poległych. Sowietów zginęło 68. Są pochowani na cmentarzu w Raduniu.

Bitwa_pod_Surkontami_028

Po bitwie wyszła dyrektywa Komendy Wileńskiej AK do oddziałów partyzanckich nakazująca ich rozwiązanie i przejście do konspiracji. Dowództwo Naczelne AK chciało utrzymać podziemne oddziały do zakończenia wojny i spodziewanej konferencji pokojowej, która jak uważano przesądziłaby o przynależności państwowej Wileńszczyzny.

Bitwa_pod_Surkontami_029

Pogrzeb poległych odbył się koło mogiły powstańców z 1863 r. z obawy o represje. Mogiła żołnierzy zachowała się dzięki miejscowej ludności, która nie dopuściła do jej zaorania. 8 września 1991 żołnierze zostali ekshumowani i pochowani na miejscowym cmentarzu. Na krzyżu na mogile władze zgodziły się, aby umieszczono napis po polsku, ale nie wyraziły zgody na ujawnienie charakteru bitwy.

Bitwa_pod_Surkontami_030

Bitwa o Surkonty została upamiętniona po 1990 r. na Grobie Nieznanego Żołnierza w Warszawie, napisem na jednej z tablic – „SURKONTY 21 VIII 1944”.

Źródło: Wikipedia

Bitwa_pod_Surkontami_031

Znadniemna.pl

Kilkudziesięciu działaczy Związku Polaków na Białorusi na czele z prezesem Mieczysławem Jaśkiewiczem obchodziło wczoraj, 21 sierpnia, 70. rocznicę pierwszej od 1939 roku regularnej bitwy żołnierzy AK z żołnierzami okupującej tereny Polski Armii Czerwonej. Miejscem obchodów okrągłej rocznicy jednego z najbardziej dramatycznych i bohaterskich starć zbrojnych o

Ksiądz katolicki Władysław Lazar po tym, jak zwolniono go z aresztu KGB, pracuje obecnie w Wilejce w obwodzie mińskim. Nie wiadomo, czy jest oskarżony.

Ksiądz Władysław Lazar, fot.: catholic.by

Ksiądz Władysław Lazar, fot.: catholic.by

– Sprawa kryminalna wobec księdza Lazara nie trafiła do sądu. Gdyby tak głośna sprawa była w jakimś sądzie, wiedzielibyśmy o tym – powiedziała rzeczniczka Sądu Najwyższego Julia Lasowa, której słowa przytacza w czwartek na swojej stronie internetowej opozycyjny tygodnik „Nasza Niwa”.

Sam ksiądz Lazar, który po półrocznym areszcie sprawuje obecnie posługę kapłańską w Wilejce, szczegółów sprawy nie ujawnia. – Nie chcę, żeby z powodu moich słów ucierpieli ludzie. Proszę wybaczyć, ale powiedziano mi, żebym nie rozmawiał na ten temat – powiedział.

„Nasza Niwa” pisze, że głównymi podejrzanymi są jego parafianie z poprzedniej parafii w Borysowie. – Zatrzymali mnie, bo uważa się, że jeśli winna jest trzódka, to także jej pasterz – powiedział ksiądz Lazar. – Ale duchowny nie pyta parafian, kim są, skąd i jaką posadę zajmują. Jeśli ludzie są winni, to powinni za to odpowiedzieć. Ale jeśli są niewinni, to to, co się odbywa, jest naiwne, podłe i prymitywne – dodał.

Do tej pory nie jest jasny status księdza – nie wiadomo, czy nadal jest oskarżony. Rzecznik Konferencji Episkopatu Białorusi ksiądz Jury Sańko, który niedawno spotkał się z metropolitą mińsko-mohylewskim arcybiskupem Tadeuszem Kondrusiewiczem, powiedział, że „informacji na ten temat nie otrzymał”.

Zapowiadając pod koniec ubiegłego roku zwolnienie księdza Lazara z aresztu nuncjaturę apostolską w Białorusi poinformowano, że podczas śledztwa, które nadal trwa, ksiądz powinien znajdować się w stałym miejscu zamieszkania, a także codziennie meldować się na milicji.

Ks. Lazar był proboszczem parafii w Borysowie, w obwodzie mińskim. Według niezależnych mediów został zatrzymany 31 maja 2013 roku. 12 września portal catholic.by poinformował, że duchowny usłyszał zarzut przekazania pieniędzy oraz dóbr materialnych człowiekowi, który jest oskarżony o szpiegostwo na rzecz innego państwa.

Ks. Lazar jest obywatelem Białorusi. Studiował w seminarium w Grodnie, a następnie w Polsce.

Znadniemna.pl za PAP

Ksiądz katolicki Władysław Lazar po tym, jak zwolniono go z aresztu KGB, pracuje obecnie w Wilejce w obwodzie mińskim. Nie wiadomo, czy jest oskarżony. [caption id="attachment_461" align="alignnone" width="480"] Ksiądz Władysław Lazar, fot.: catholic.by[/caption] - Sprawa kryminalna wobec księdza Lazara nie trafiła do sądu. Gdyby tak głośna sprawa

Organy już przed wiekami nazywano królem instrumentów i nie ma w tym żadnej przesady, gdyż niewątpliwie dominują nad innymi instrumentami muzycznymi.

Organy_Grodno копия

Organy firmy Biernackich w katedrze grodzieńskiej

Wyróżniają je rozmiary, dostojeństwo i różnorodność brzmienia oraz ich funkcja, jaką pełnią w kościołach, której nie zdoła zastąpić żaden inny instrument muzyczny.

Historia organów i muzyki organowej w Polsce jest wyjątkowo bogata, a swoimi korzeniami sięga średniowiecza. W przekazach można znaleźć informacje, że już przed 1190 rokiem organy były w posiadaniu Kazimierza Sprawiedliwego, na których władca sam sobie przygrywał do śpiewu.

Niniejszy artykuł jest poświęcony firmom Biernackich, którzy jako pierwsi na ziemiach polskich zaczęli produkować te niezwykłe instrumenty muzyczne w sposób przemysłowy. Produkcja firm była nastawiona głównie na Polskę i Litwę. Organy Biernackich do tej pory upiększają niektóre nasze kościoły na Białorusi i stwarzają swą muzyką niepowtarzalną podniosłą atmosferę.

Organy_Grodno_02

Firma Biernackich powstała w rejonie Kujaw i Ziemi Dobrzyńskiej w połowie XIX w. To był czas, gdy panujące powszechnie w Europie nowe tendencje w zakresie budownictwa organowego jeszcze pozostawały poza zainteresowaniem polskich organmistrzów, a nowe pomysły, początkowo w postaci ostrożnie dodawanych do dyspozycji pojedynczych, romantycznych rejestrów, tylko zaczynały się pojawiać. Założycielem firmy był Hugon Ernest Biernacki (1829–1884) ze Skępego, który utworzył warsztat organmistrzowski w Osieku koło Płocka. Tradycja rodzinna, jako datę powstania firmy podaje 1848 r. Jest jednak to mało prawdopodobne ze względu na młody wiek budowniczego, oraz fakt, że jego syn Dominik Biernacki w ogłoszeniu reklamowym z 1897 r. powołuje się na 38-letnią działalność firmy, co sugeruje datę jej powstania na lata 1859–1860.

Hugo Ernst Biernacki stracił życie w wyniku wypadku przy odbiorze organów, pozostawiając zakład jednemu z dwóch synów – 14-letniemu Dominikowi.

Organy_Grodno_01

Dominik Biernacki (1870–1928), uczeń swojego ojca, a także organmistrzów niemieckich, zarekomendował siebie jako dzielny organmistrz i przedsiębiorca. Wobec dużej ilości zamówień Dominik, mimo młodego wieku, zbudował fabrykę w Dobrzyniu nad Wisłą, wyposażając ją w maszyny sprowadzone z Niemiec. Na początku zeszłego stulecia zatrudniał w niej do 80 osób. Była to, więc właściwie pierwsza fabryka organów w Polsce prowadzona na sposób przemysłowy. Jej produkcja nastawiona była głównie na Królestwo, Litwę i Rosję. Dominik uzyskał też tytuł «Dostawcy dworu carskiego». Około 1902 roku kupił także od Wacława Przybyłowicza zakład w Płocku i przez kilka lat tam prowadził firmę. Jednak brak perspektyw i możliwości rozbudowy zakładu skłoniły Dominika do powrotu do Dobrzynia. W 1908 r. jego brat, Wacław Biernacki (1878–1954), po odbyciu praktyki u wybitnego organmistrza Jana Śliwińskiego we Lwowie, objął zorganizowaną przez Dominika filię zakładu w Wilnie, tworząc tam Fabrykę Organów Kościelnych. Spowodowane to było zwiększoną ilością zamówień na organy, pochodzących głownie z terenów wschodnich.

W 1912 r. bracia Dominik i Wacław Biernaccy podzielili ojcowską firmę. Po dwóch latach Dominik Biernacki przeniósł swoją fabrykę z Dobrzynia do Włocławka. W czasie wojny polsko-bolszewickiej Wacław Biernacki z powodu zbliżających się do Wilna działań wojennych wybudował nową fabrykę w Warszawie i od tej pory jego firma nosiła nazwę «Fabryka Organów Wacław Biernacki. Warszawa – Wilno». W drugiej połowie lat 30. wykupił także zagrożoną bankructwem firmę organową Adolfa Homana i Stanisława Jezierskiego.

Kierownictwo wileńską filią Wacław powierzył swemu siostrzeńcowi – Romanowi Truszczyńskiemu. Wileńska fabryka mieściła się pod adresem Oranżeryjny Zaułek 3. Z badań Marcina Zglińskiego wynika, iż w ciągu 35 lat swojej działalności wykonała ona przeszło 500 organów dla kościołów w kraju i za granicą. Warto zaznaczyć, że organy firmy znajdowały się w 15 świątyniach wileńskich, z czego duża część umieszczona została w zabytkowych wnętrzach, w tym w kościele św. Jerzego, w kościele św. Mikołaja, w kościele potrynitarskim (garnizonowym) oraz kolejne nowe organy postawiono w Kaplicy Matki Boskiej Ostrobramskiej, a także w kaplicy św. Kazimierza w katedrze.

Co dotyczy zakładu we Włocławku, to w roku 1928, po śmierci Dominika Biernackiego, kierownictwo nad zakładem przejęli jego synowie: Wacław II (1901–1954) i Dominik II (1906–1970), którzy początkowo współpracowali z fabryką w Warszawie, ale w 1930 r. zrezygnowali z dalszej współpracy z wujem.

Recesja gospodarcza w okresie międzywojennym spowodowała upadek ich działalności. W 1934 r. zięć Dominika Biernackiego – Stefan Truszczyński – praktycznie zarządzający firmą we Włocławku, odkupił ją od Biernackich i pod swoim nazwiskiem budował tam organy aż do swej śmierci w 1966 r.

Wacław II we współpracy z Wacławem I kierował wileńską filią firmy w latach 1934–1939. Druga wojna światowa przerwała działalność ich firmy. Kompletnie zniszczona została infrastruktura warszawskiego zakładu. Po zakończeniu II wojny światowej Wacław I próbował reaktywować zakład, którego kierownictwo powierzył Józefowi Pacewiczowi. Tymczasem Wacław I założył także własny zakład organmistrzowski w Krakowie. Współpraca między filiami krakowską i warszawską była bardzo ścisła. Po śmierci Wacława I jego spuściznę objęła córka, Wanda Biernacka, która w 1956 roku założyła w Krakowie zakład specjalizujący się w budowie kontuarów. Po drugiej wojnie światowej Biernaccy jeszcze długo budowali organy. Ostatecznie swoją działalność zakłady warszawski i krakowski zakończyły dopiero w latach 90. ubiegłego stulecia.

Podczas budowy instrumentów firmy Biernackich kontynuowały charakterystyczną koncepcję organów, szczególnie w zasadach układania dyspozycji, rodzaju wiatrownic i traktury. Mniej więcej po 1904 r. zrezygnowali z traktury mechanicznej na rzecz traktury pneumatycznej – z zachowaniem wiatrownic stożkowych (organy w kościele w Kodniu nad Bugiem, kościele karmelitów bosych w Lublinie oraz w Starym Zamościu). Jak pisze o. Waldemar Kapeć w artykule «Charakterystyka organów Włodzimierza Truszczyńskiego», w okresie międzywojennym, o czym wiadomo na podstawie istniejących instrumentów, firmy Biernackich budowały organy z tzw. dyspozycją romantyczną. Proponowano odbiorcom mniej więcej określone schematy dyspozycji – w zależności, ilu głosowe miały to być organy. Ten styl dyspozycji powtarzał się w organach Biernackiego zbudowanych nawet po 1945 r. Ich układy głosów nawiązywały do dyspozycji romantycznych w niemieckich i francuskich instrumentach. Niemniej jednak widać było pewien schemat typowy dla Biernackich. Z reguły brzmienie ich organów było mało zróżnicowane w sekcjach i sprawiało wrażenie «ciężkiego», «zamazanego» i zbyt przebarwionego głosami smyczkowymi. Zarzucano również firmie, że stosowała piszczałki o jednakowych menzurach, nie licząc się z charakterem sekcji organowych i wielkością pomieszczenia, w którym znajdowały się organy. Jednak, mówi autor artykułu, «trudno bezkrytycznie przyjmować powyższe spostrzeżenia, ponieważ organy Biernackich miały takie brzmienie, jakie były ówczesne wymagania estetyczne w Polsce. Funkcjonowało nadal dawne wyobrażenie organów – jako sentymentalnej orkiestry z klawiszami».

Jak wspominałem wcześniej, kilka organów zbudowanych w zakładach Biernackich, zachowały się w niektórych kościołach na Białorusi. Na przykład, firma «Wacław Biernacki. Warszawa – Wilno» w 1937 roku zbudowała organy dla Fary Witoldowej w Grodnie. Jednak instrument grał tam niedługo. Po 1939 r., gdy Grodno zostało okupowane przez wojska radzieckie, świątynia została zamknięta. Nie wiadomo, jakim byłby los organów, gdyby instrument nie przeniesiono do kościoła św. Franciszka Ksawerego (obecnej katedry). W marcu 1961 r. władze wydały decyzję o wyburzeniu Fary Witoldowej, a 29 listopada 1961 roku kościół został wysadzony w powietrze. Przeniesione organy firmy Wacława Biernackiego do tej pory grają w grodzieńskiej katedrze. Neobarokowe organy zbudowane w warsztatach Biernackich na początku XX wieku ustanowiono też w największej drewnianej świątyni na Białorusi – w kościele św. Jana Chrzciciela w Wołpie (rejon wołkowyski).

Organy_Grodno_03

Organy Wacława Biernackiego w kościele NMP w Zdzięciole

Jeszcze jedną świątynią katolicką na Białorusi, posiadającą organy firmy Wacława Biernackiego, jest kościół pw. Najświętszej Maryi Panny w Zdzięciole. Instrument został zbudowany w wileńskim warsztacie, a ustanowiono go w świątyni około roku 1915.

Warto zaznaczyć, że działalność zakładów Biernackich była prawdziwym «krokiem do przodu» w budownictwie organów w Polsce. Ich produkcja rywalizowała z organami nawet organmistrzów zachodnio-europejskich, a duża liczba instrumentów zbudowanych przez zakłady były rezultatem intensywnej pracy ich założycieli i pracowników. Niewątpliwie organy zaprojektowane i wykonane przez firmy Biernackich należą do cennych instrumentów muzycznych, jak również do interesujących zabytków historycznych.

Dymitr Zagacki/Magazyn Polski

Organy już przed wiekami nazywano królem instrumentów i nie ma w tym żadnej przesady, gdyż niewątpliwie dominują nad innymi instrumentami muzycznymi. [caption id="attachment_5565" align="alignnone" width="480"] Organy firmy Biernackich w katedrze grodzieńskiej[/caption] Wyróżniają je rozmiary, dostojeństwo i różnorodność brzmienia oraz ich funkcja, jaką pełnią w kościołach, której nie

Stolica Białorusi oraz rejon głębocki będą gościły w dniach 24 – 28 sierpnia doroczny dziesiąty już Międzynarodowy Katolicki Festiwal Filmów i Programów Telewizyjnych „Magnificat-2014”.

Afisz festiwalu "Magnificat-2014"

Afisz festiwalu „Magnificat-2014”

Głównym organizatorem prestiżowego wydarzenia kulturalno-duchowego jest katolickie stowarzyszenie mediów SIGNIS-Białoruś, a patronuje festiwalowi Konferencja Biskupów Katolickich Białorusi.

Poczynając od najbliższej niedzieli w ciągu pięciu dni w Mińsku, Głębokim oraz innych miejscowościach rejonu Głębockiego, między innymi Udziale, w przeglądzie konkursowym zostaną wyświetlone 43 filmy dokumentalne, animowane oraz audycje telewizyjne z 16 krajów świata.

Tradycyjnie szeroko reprezentowana będzie w tym roku twórczość filmowców z Polski. Do konkursu przystąpi 7 filmów nakręconych przez polskich twórców.

Kadr z filmu Krzysztofa Tadeja pt. „Papież Franciszek. Człowiek, który zmenia świat”.

Kadr z filmu Krzysztofa Tadeja pt. „Papież Franciszek. Człowiek, który zmenia świat”.

Rozpocznie się festiwal w niedzielę o 13.00 od mszy świętej w mińskiej Archikatedrze pw. Najświętszej Maryi Panny. Wyświetlanie filmów konkursowych także rozpocznie się w stolicy o godzinie 16.00 w amfiteatrze Czerwonego Kościoła. W pierwszym dniu konkursowym zostanie wyświetlony między innymi 40-minutowy dokument polskiego reżysera i scenarzysty Krzysztofa Tadeja pt. „Papież Franciszek. Człowiek, który zmenia świat”.

Twórca i dyrektor festiwalu Jury Gorulou

Twórca i dyrektor festiwalu Jury Gorulou

Kolejne prace konkursowe zostaną przedstawione pod osąd jury festiwalu w obwodzie witebskim – w Głębokim i Udziale.

W Głębokim 28 sierpnia odbędzie się też uroczyste zamknięcie festiwalu.

W roku ubiegłym Grand prix „Magnificatu-2013” zdobył dokument polskiego reżysera Marcina Janosa Krawczyka pt. „Matka 24h”.

Organizatorzy i uczestnicy X Międzynarodowego Katolickiego Festiwalu Filmów i Programów Telewizyjnych „Magnificat-2014” mają powód do świętowania podwójnego jubileuszu, gdyż w tym roku okrągłą rocznicę ma nie tylko festiwal lecz także jego twórca i niezmienny dyrektor Jury Gorulou, który w tym roku obchodzi 70-te urodziny.

Ludmiła Burlewicz z Mińska, zdjęcia: Signis.by

Stolica Białorusi oraz rejon głębocki będą gościły w dniach 24 – 28 sierpnia doroczny dziesiąty już Międzynarodowy Katolicki Festiwal Filmów i Programów Telewizyjnych „Magnificat-2014”. [caption id="attachment_5553" align="alignnone" width="480"] Afisz festiwalu "Magnificat-2014"[/caption] Głównym organizatorem prestiżowego wydarzenia kulturalno-duchowego jest katolickie stowarzyszenie mediów SIGNIS-Białoruś, a patronuje festiwalowi Konferencja Biskupów Katolickich

W roku 1920 po przegranej bitwie o Warszawę, bolszewickie wojsko wycofywało się z terenu Polski. Armia ta liczyła na wykorzystanie umocnień twierdzy Grodno w celu obrony i utrzymania linii frontu wzdłuż rzeki Niemen.

Bitwa_Niemenska

„Krajobraz” po bitwie. Widok na miasto z lewego brzegu Niemna. 8 października 1920 r. Fot. ze zbiorów autora artykuła

W kierunku Grodna wycofywały się dywizje 3. Armii Sowieckiej, a dokładnie 5., 6., 21., 56. Dywizje – ogółem około 21.5 tys. żołnierzy. Dowódcą tej armii był Łazarewicz. Bezpośrednio do Grodna zbliżyły się oddziały dywizji – 5. oraz 6. Prawe skrzydło sowieckiej armii przykrywały wojska litewskie, będące jej sojusznikami. Według umowy odnośnie granicy między Sowiecką Rosją a Republiką Litewską z dn. 12 lipca 1920 r. Wileńszczyzna oraz Grodzieńszczyzna należały do Republiki Litewskiej.

Tuchaczewski w oparciu o linię Niemna i wzmocnienia Grodna miał zamiar zatrzymać polską ofensywę.

Według danych polskiego wywiadu i jeńców sowieckich, do garnizonu twierdzy należały «6. sowiecka dywizja piechoty, która posiadała trzy baterie, wszystkie były umieszczone na fortach grodzieńskich. 4 września powinny były przybyć do Grodna kwatermistrzowie baszkirskiej kawalerii, która liczyła 300 koni. 3 września przez Litwę do Grodna przybyła grupa Spartakowców w niemieckich mundurach, bez zbroi, licząca 2 tysiące osób. Zaś 5 września do

Grodna przybył transport z trzema aeroplanami». Oprócz tego na północ od Grodna pozycje zajęły dwa pułki litewskie. Na 3 września miasto posiadało 5 tysięcy bagnetów. Większa część owych sił znajdowała się na lewym brzegu Niemna. Litwini stacjonowali we wsiach Łabno, Adamowicze oraz Puszkary.

W kierunku Grodna zbliżały się polskie wojska: 21. Dywizja Górska (gen. Andrzej Galica) oraz 1. Dywizja Legionistów (pułkownik Dąb-Biernacki), wchodząca w skład 2. Armii. 12 września 1. Dywizja Legionistów zatrzymała się na linii Hołynka – Rygałówka – Nowy Dwór – Kuźnica. Według doniesień z dywizji, wzdłuż linii fortów grodzieńskich wzmacniała się 16. brygada 6. sowieckiej dywizji piechoty, gdzie rozlokowywano dużą ilość zbroi.

Nie odnosząc sukcesów podczas pierwszych bojów kierownictwo 2. Armii Polskiej postanowiło przegrupować swe siły. 1. Dywizja Legionistów została przeniesiona na północ od Kanału Augustowskiego. 21. Dywizja Górska powinna była zająć linię Nowy Dwór – Kuźnica – Odelsk. W kierunku Grodna wyruszała 22. Dywizja Ochotnicza. Sowiecka zaś strona wzmacniała zachodnie forty byłej twierdzy (nr I, II, III, IV, V, VI), dlatego, że właśnie stąd oczekiwano ataku wojsk polskich. Są dane, że 16 września nad zachodnimi fortami wojska sowieckie w celach wywiadowczych wykorzystywali przywiązywany aerostat (dla obserwacji ruchów wojsk polskich), w nocy zaś oświetlano teren reflektorem. Przygotowania do obrony przeprowadzano również na północnym odcinku obronnym.

Bitwa_Niemenska_01

Żołnierze Dywizji Ochotniczej w Grodnie

Według polskich planów, 22. Dywizja Ochotnicza oraz 21. Dywizja Górska powinny były zaatakować Grodno od zachodu i południowego zachodu, próbując zająć chociażby jeden miejski most przez Niemen. W przypadku silnej kontrofensywy na fortach byłej twierdzy do owej grupy doszłaby grupa ciężkiej artylerii pod dowództwem generała Ignacego Kazimierza Ledóchowskiego. Przy 25 oficerach i 841 szeregowych w posiadaniu tej grupy było 20 dział oraz 2 karabiny maszynowe. W posiadaniu 1. i 2. baterii były 4 włoskie moździerze o kalibrze 210 mm; w posiadaniu 5. oraz 6. baterii było 8 haubic o kalibrze 155 mm. W każdej baterii było po 4 działa; w dwóch bateriach znajdowały się 120-milimetrowe działa. Ten pułk został sformowany dopiero w sierpniu 1920 roku. Jak wynikało z polskich planów, atak na wzmocnienia Grodna zamierzano przeprowadzić w tychże kierunkach, z których twierdzę we wrześniu 1915 roku atakowali Niemcy.

O godz. 14.00 20 września 21. Dywizja Górska wyszła na linię wsi Bilwiny – Kuźnica – Kuścińce (w odległości 5-8 km na zachód i południe od linii fortów nr V i VI), na południowy zachód od Grodna, wymuszając wycofanie się 51. sowieckiego pułku piechoty 6. dywizji oraz 39. pułku 5. dywizji.

Bitwa_Niemenska_02

155-mm działo, będące w posiadaniu oddziałów polskich

Nacierające oddziały polskie w rejonie wsi Jeszkowce zostały ostrzelane dalekosiężną ciężką artylerią sowiecką, mieszczącej się w rejonie fortów nr IV bądź V. Nacierająca bardziej od północy 22. Dywizja Ochotnicza płk. Adama Koca wyszła na linię wsi Chworościany – Bielany – Rogacze – Rakowicze – Kopczany – Bohaterze Leśne. Dywizja miała za zadanie szturm zespołu fortów nr III i IV. 22. Dywizja liczyła do 6 tys. osób. Wspomina weteran dywizji Władek Mech: «Walki pod Grodnem rozpoczęły się 20 września rano. Pod wieczór został zdobyty Nowy Dwór. W tym czasie pułk stał w Gierasymowiczach. Ludzie byli bardzo przemoczeni (deszcz padał od 24 godzin) i silniej odczuwali potrzebę wypoczynku. Do tego trzeba dodać stare problemy z zaopatrzeniem: brak butów, płaszczów, mundurów. Od Warszawy posuwaliśmy się z różnymi wypadkami, jak to na wojnie bywa – coraz dalej, coraz dalej, po polach, po łubinach, po kartofliskach, po zbożach. Nie miałem butów, bo za jakieś parę dni moje buty zostały się po łubinach, po polach, po tym wszystkim. Jak dotarliśmy do Białegostoku, to ja w ten czas zdobyłem buty, bo wszystkie sklepy były wywalone na ulicę, to sobie dobrałem buty. A do Grodna jak żeśmy doszli, to znowu filcowe buty, bo też w Grodnie wszystkie sklepy bolszewicy rabowali i na ulicach leżały. To filcowe buty wziąłem, bo tam już śnieg i zimno było przed Bożym Narodzeniem». Sowieckie siły (wymienia się 49., 52., 53., 54. pułki 6. Dywizji Piechoty) cofały się do linii fortów. W okolicach wsi Adamowicze sowieccy wywiadowcy podnosili przywiązany aerostat.

Bitwa_Niemenska_03

Polski żołnierz przy 210-mm armacie. Fot. ze zbiorów autora

W owym czasie sowieckie oddziały zajęły forty nr II, III, IV. Trzy baterie polowe zajęły pozycję w okolicach Adamowicz – za fortem nr III. 21 i 22 września sowieckie oddziały atakowały pułki obu polskich dywizji, nie pozwalając im na rozpoczęcie ofensywy. Z rana następnego dnia wojsko polskie przeprowadziło zdecydowane ataki w celu zajęcia Grodna. Do ataku przeszedł mieszczący się na lewej stronie 22. Dywizji 205. Pułk Piechoty Ochotniczej im. Jana Kilińskiego. Przeszedł linię fortów od północy i przemieścił się w stronę Niemna. Adak został skierowany na wieś Bala Solna. Tę ofensywę «powitały» pułki 16. Sowieckiej brygady. Oddziały litewskie wycofały się, nie biorąc udziału w walkach.

Przed godziną 11.00 pułki 1. polskiej brygady 22. Dywizji wyszły na linię: majątek Świack – Skrzynniki – Koniuchy – wzgórze 197. Oddziały nacierającej polskiej piechoty zostały z fortów ostrzelane przez artylerię. We wsi Kapłanowce polskie oddziały zostały ostrzelane przez sowiecką artylerię z fortów nr II. Przed 14.40 atakująca linia piechoty 1. brygady 22. Dywizji zbliżyła się do pozycji twierdzy – do fortu III b i fortu nr III. Szef działu operacyjnego Sztabu Kwatery Głównej podpułkownik Kordian Zamoyski podkreślał, że Dywizja Ochotnicza «zaatakowała od północy i nie czekając na artylerię, doszła w trudnych walkach do linii zewnętrznych fortów». Już później atak piechoty wspierał ogniem 201. Pułk Artylerii Polowej.

Znaczący sukces towarzyszył również 2. brygadzie tejże dywizji. Wieczorem 205. ochotniczy pułk mjr. Monda zdołał dotrzeć do Niemna niedaleko miasteczka Hoża. Pułk przerwał obronę w miejscu połączenia się sowieckich i litewskich oddziałów. Jednak istniejąca tu dotychczas przeprawa przez Niemen została zniszczona przez wycofujące się oddziały sowieckie.

Bitwa_Niemenska_04

Lotnicy 1. eskadry wywiadowczej. Październik 1920 roku. Fot. ze zbiorów autora

Trochę później rozpoczęła się ofensywa lewego skrzydła 21. Dywizji Górskiej. W wyniku przeprowadzonych ataków Brygada Strzelców Podhalańskich wyszła na północ od Kuźnicy.

24 września stał się dniem decydujących walk o nadniemeński gród. 202. Pułk Piechoty wyszedł w okolice wsi Bala Kościelna. Polskie oddziały zbliżyły się do wzmocnień «А», «B», fortu nr I. Roty 201. pułku nacierały w kierunku fortów nr II i III. 7 kompania nacierała na fort II. Udało się go zająć. Dalsze ataki przeprowadzono w kierunku wsi Naumowicze i fortu nr III. Jednak ani fortu nr I, ani fortu nr III w ciągu dnia zająć się nie udało, chociaż walki o nie były kontynuowane aż do wieczora.

Straty 201. pułku wynosiły 16 zabitych. Krańcowemu lewemu 205. Pułkowi Ochotniczemu 22. Dywizji udało się forsować Niemen na łódkach w okolicach Hoży, podjął się ofensywy na Grodno dwoma szeregami juz na prawym brzegu rzeki. Szef oddziału operacyjnego Sztabu Kwatery Głównej podpułkownik Kordian Zamoyski wspominał: «Grupa frontowa dywizja ochotnicza zaatakowała Grodno od północy, pomiędzy Niemnem pod Hożą, i nie czekając na artylerię, dotarła w ciężkich bojach do linii fortów wewnętrznych». Tuż obok spalonego mostu rozpoczęto budowę nowego w celu przeprawy artylerii. Miało to istotne znaczenie dla całej operacji. Do tego natarcie 205. polskiego pułku było uważane za posunięcie się całej grupy, forsującej Niemen w Druskiennikach. Owa wiadomość wywołała spory niepokój w kwaterze sowieckiej 3. Armii.

Z rana 25 września grupa ciężkiej artylerii gen. Ledóchowskiego z pozycji na północ od Kuźnicy otworzyła ogień po fortach Grodna. Włoskie moździerze 210/8 d.s. strzelały 100-kilogramowymi działami na odległość do 8,5 km. Każda z moździerzy miała nadane imię, jedna z nich miała na imię «Wojtek». Ostrzeliwano forty nr V, VI, a także przylegające doń punkty. Z rana 25 września walki toczyły się o forty nr V и VI, mieszczące się na południowy zachód od Grodna. Ostrzał artyleryjski przeprowadziły moździerze oraz haubice Zmotoryzowanego Pułku Ciężkiej Artylerii. Następnie wzmocnienia te atakowała polska piechota. Fort nr V zaatakował 2. Pułk Strzelców Podhalańskich oraz 2. batalion 1. pułku. Dowódca tego batalionu Kazimierz Duch wspominał: «Po krótkim przygotowaniu artyleryjskim rozpoczęliśmy atak w pierwszej linii. Za nami miał posuwać się 2. psp., którym dowodził płk Gustaw Truskolaski. Przed rozpoczęciem ataku powiedział do mnie, abym zbytnio nie pędził naprzód, gdyż 2. psp będzie szedł «wie die alten Landsturmmanner gehen». Tak też istotnie było. Mimo to, rozpoczęliśmy atak i ruszyliśmy naprzód jak diabły. Osiągnęliśmy Niemen i fort nr V został przez nas zdobyty».

Bitwa_Niemenska_05

Fort nr IV Twierdzy Grodno w Bielanach

1. pułk zajął środkowe wzmocnienia. Następnie zajęto również fort nr VI. Co ciekawe, na sztandarze 1. Pułku Strzelców Podhalańskich wykonano napis «Grodno», za atak na wzmocnienia twierdzy. Gazeta «Echo grodzieńskie» pisała: «Na linii fortów Grodno wre zacięta walka». Sowiecka piechota próbowała wzmocnić się niedaleko wsi Kiełbasino. Jednak już przed godz. 10.30 nacierający 2. pułk strzelców podhalańskich wyszedł przed płonące miejskie mosty przez Niemen.

Pułki 22. Dywizji Ochotniczej z rana rozpoczęły atak na zachodnie forty. 101. pułk zaatakował fort nr IV i już przed 7.00 zajął go, toczył walki ok. wsi Karolin. Przed godz. 16-tą 201. pułk wyszedł do wsi Łosośna. W ten oto sposób oddziały dywizji zajęły wszystkie wzmocnienia zachodniego obwodu. Z północy nadal nacierał 205. pułk. Wspomina weteran Władek Mech: «Major Mond wysłał meldunek do Dowództwa I brygady: Po pięciokrotnym kontrataku npla (…) przeszedłem do kontrataku, wyrzuciłem npla z umocnionych pozycji i szturmuję do fortu (fort XIII – aut.)». Doniesienie wojskowe do kwatery sztabu 2. Armii brzmiało: «205 pp. po odparciu kilkakrotnych kontrataków npl. Zajął o godzinie 15.45 umocowaną linię przed Fortami XIII i XIIIa». Bitwa o Grodno przez wojsko polskie została wygrana. 3. Armia sowiecka otrzymała rozkaz wycofywania się.

Forsowanie Niemna przeprowadzono bardzo sprawnie. «Zebraliśmy deski, a nawet drzwi zdjęte z pobliskich domów w taki sposób, by można było rozpocząć przeprawę. Rota artylerii podporucznika Izdebskiego otoczyła ogniem domy naprzeciwko, zaś 5. rota porucznika Juszczakiewicza rozpoczęła atak» – wspominał dowódca 2. batalionu 1. pułku strzelców podhalańskich Kazimierz Duch.

Około godz. 17-18 sowieckie oddziały rozpoczęły wycofywanie się z miasta. Ze słów wyżej wspomnianego Kazimierza Ducha, Dywizja Ochotnicza weszła do Grodna o wiele później niż 21. Jednak ówczesna prasa sławę zajęcia miasta przypisywała właśnie 22. Dywizji Ochotniczej. To właśnie jej żołnierzy i oficerów później nagradzał Józef Piłsudski w Grodnie. Przytaczam krótką notkę grodzieńskiej gazety o działaniach Dywizji Ochotniczej w walkach o Grodno: «W dniu 25 b.m. Dywizja ta dotarła do Niemna, skutecznie ostrzeliwując na przeciwległym brzegu rzeki w czasie od południa aż do nocy nieprzyjaciela, który osłaniał podpalone przez siebie mosty, jednak wycofał się z miasta już do godz. 5-6 po południu tegoż dnia. Grodno zostało odebrane przy współudziale w centrum naszej linii bojowej, właśnie Dywizji Ochotniczej».

Do rana 26 września Grodno całkowicie zostało wyzwolone od sowieckich oddziałów. Szef działu operacyjnego Sztabu Kwatery Głównej podpułkownik Kordian Zamoyski wspominał: «Walki pod Grodnem były nadspodziewanie uporczywe i krwawe. Żołnierze armii czerwonej bili się wyjątkowo, zagrzani podobno obecnością na froncie Lenina i Trockiego».

101. pułk był tymczasowo, – bo do 1 października – pozostawiony w twierdzy Grodna aż do przybycia oddziałów etapowych. Byłe lotnisko należące do twierdzy zostało zajęte przez polskie oddziały lotnictwa. Na lotnisku w Grodnie do 2 października bazowały samoloty «Bristol F.2B», wchodzące w skład 1. polskiej wywiadowczej eskadry. Od 2 do 10 października lotnisko zajmowały samoloty «Breguet» 16. eskadry wywiadowczej.

Po zdobyciu Grodna generał Ignacy Ledóchowski pozostał tam ze swoim oddziałem artylerii. Został mianowany tymczasowym dowódcą twierdzy, otrzymując rozkaz przygotowania jej do obrony.

Dymitr Lucik/Magazyn Polski

W roku 1920 po przegranej bitwie o Warszawę, bolszewickie wojsko wycofywało się z terenu Polski. Armia ta liczyła na wykorzystanie umocnień twierdzy Grodno w celu obrony i utrzymania linii frontu wzdłuż rzeki Niemen. [caption id="attachment_5542" align="alignnone" width="480"] "Krajobraz" po bitwie. Widok na miasto z lewego brzegu

Informacje, dotyczące swoich praw i obowiązków w Polsce mogą uzyskać przebywający i wybierający się do Polski cudzoziemcy spoza Unii Europejskiej dzięki portalowi internetowemu oraz infoliniom, działającym w Polsce, na Białorusi, Ukrainie oraz Wietnamie.

Imigranci_str

O infoliniach uruchomionych dla migrantów w celu zwiększenia ich świadomości na temat ich praw i obowiązków w Polsce oraz o prowadzonym w tym celu internetowym portalu informacyjnym dla migrantów informuje Wydział Konsularny Ambasady Rzeczypospolitej Polskiej w Mińsku.

Jak wynika z komunikatu Wydziału Konsularnego w Polsce infolinia dla migrantów działa od poniedziałku do piątku w godzinach od 9.00 do 17.00 (czasu polskiego) pod numerem telefonu 22 490 20 44.

Telefonując na infolinię dla migrantów cudzoziemcy mogą uzyskać informacje dotyczące ich praw i obowiązków w kraju, w szczególności warunków pobytu i pracy w Polsce.

Podobne infolinie działają także na Białorusi, Ukrainie i Wietnamie pod numerami telefonów:

+375 162 21 8888 – Białoruś od 10.00 do 17.00 (czas miejscowy);

0 800 505 501 lub 527 – Ukraina od 10.00 do 17.00 (czas miejscowy);

+84 4 3795 7644 lub skype: migrant.info.pl – Wietnam.

Uwaga: opłata za połączenie jest uiszczana zgodnie z cennikiem operatora.

Każdy zainteresowany może skorzystać także z portalu informacyjnego dla migrantów: www.migrant.info.pl

Na portalu znajdują się informacje dotyczące m.in. wjazdu i pobytu w Polsce oraz pracy i obywatelstwa polskiego. Portal zawiera także wiele praktycznych wskazówek dotyczących życia codziennego w Polsce, takich jak koszty życia, system edukacyjny czy opieka zdrowotna. Strona dostępna jest w języku polskim, angielskim, chińskim, francuskim, rosyjskim, ukraińskim, ormiańskim oraz wietnamskim.

Wydział Konsularny Ambasady RP w Mińsku przypomina, że w ramach projektu „Prawa migrantów w praktyce 2” migrantom, którzy przebywają w Polsce i znaleźli się w trudnej sytuacji życiowej może zostać udzielona pomoc. W szczególnie trudnych sytuacjach, migranci mogą także uzyskać doraźną pomoc materialną. Udzielana pomoc jest każdorazowo dostosowana do indywidualnych potrzeb.

Więcej informacji na temat praw i obowiązków migrantów w Polsce uzyskają Państwo, kontaktując się z infolinią lub odwiedzając portal www.migrant.info.pl.

Ludmiła Burlewicz z Mińska

Informacje, dotyczące swoich praw i obowiązków w Polsce mogą uzyskać przebywający i wybierający się do Polski cudzoziemcy spoza Unii Europejskiej dzięki portalowi internetowemu oraz infoliniom, działającym w Polsce, na Białorusi, Ukrainie oraz Wietnamie. O infoliniach uruchomionych dla migrantów w celu zwiększenia ich świadomości na temat ich

W minioną sobotę, 16 sierpnia, członkowie Kółka Służby Zdrowia, działającego przy Oddziale Związku Polaków na Białorusi w Lidzie, odbyli wycieczkę krajoznawczą po rodzinnym mieście, a także zwiedzili Nowogródek i Mir.

Lida_wycieczka_Lekarzy

Kółko Służby Zdrowia przy Oddziale ZPB w Lidzie zrzesza miejscowych medyków polskiego pochodzenia.

W sobotę lidzcy lekarze i pielęgniarki z przewodnikiem, znanym grodzieńskim krajoznawcą i muzealnikiem Januszem Parulisem, zwiedzili Zamek Lidzki, poznając ciekawe fakty z historii powstania zarówno zamku, jak i miasta.

W Nowogródku wycieczkowicze zwiedzili Muzeum im. Adama Mickiewicza oraz zabytkowe ruiny miejscowego zamku. Skorzystali z okazji, by uczestniczyć we mszy świętej w miejscowym kościele farnym pw. Przemienienia Pańskiego.

W Mirze (rej. korelicki) medycy z Lidy zwiedzili Zespół Zamkowy, wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO.

Wycieczkę krajoznawczą dla Kółka Służby Zdrowia przy Oddziale ZPB w Lidzie pomógł zorganizować Zarząd Główny ZPB .

Irena Biernacka z Lidy

W minioną sobotę, 16 sierpnia, członkowie Kółka Służby Zdrowia, działającego przy Oddziale Związku Polaków na Białorusi w Lidzie, odbyli wycieczkę krajoznawczą po rodzinnym mieście, a także zwiedzili Nowogródek i Mir. Kółko Służby Zdrowia przy Oddziale ZPB w Lidzie zrzesza miejscowych medyków polskiego pochodzenia. W sobotę lidzcy lekarze

Skip to content