HomeStandard Blog Whole Post (Page 463)

Niestety, mniejszość polska we wszystkich krajach na Wschodzie ma problemy ze swoim szkolnictwem.

Jerzy Haszczyński, fot.:rp.pl

Jerzy Haszczyński, fot.:rp.pl

Majstrowanie przy ustawach edukacyjnych odbywa się i na Litwie, i na Ukrainie, i na Białorusi. Wszędzie są pomysły ograniczenia nauczania w języku polskim. Zazwyczaj zaczyna się od zmniejszania liczby przedmiotów prowadzonych po polsku czy łączenia klas polskojęzycznych z innymi, także rosyjskojęzycznymi. Potem jest próba zepchnięcia polskiego do roli języka obcego jak angielskiego. Na końcu może być całkowite wynarodowienie Polaków na terenach, na których mieszkają od pokoleń. A na terytorium tych trzech krajów jest ich około 650 tysięcy, nieoficjalnie znacznie więcej.

Teraz taką próbę podjęły władze Białorusi, kraju, w którym mniejszość polska jest najliczniejsza, ale ma najmniej szkół prowadzących prawie w całości naukę po polsku – zaledwie dwie. I to ufundowane przez Polskę. Atak na to skromniutkie szkolnictwo polskie odbywa się w momencie, gdy władze w Mińsku – przestraszone zaborczością Moskwy odbudowującej rosyjskojęzyczne imperium – wróciły do gry na dwa fronty. Zachodowi są skłonne dać świeczkę, a diabłu ze Wschodu pozostawić w rękach ogarek. W tym wypadku ogarek jest znacznie ważniejszy niż świeczka, oznacza bliską współpracę wojskową i polityczną. Ale ta świeczka nie jest bez znaczenia, może oznaczać spokój i stabilizację na sporym odcinku wschodniej granicy.

Na fali kolejnego ocieplenia ze świeczką dwa tygodnie temu pojawił się w Polsce szef białoruskiej dyplomacji. Trudno sobie wyobrazić, żeby coś u nas uzyskał dla swojego obłożonego sankcjami Zachodu prezydenta Aleksandra Łukaszenki, gdyby nie wiązało się to z poprawą doli mniejszości polskiej na Białorusi.

Jak zawsze w odniesieniu do Polaków na Wschodzie sprawa jest jednak niezwykle delikatna. Na przykładzie Litwy widać, że nie wystarcza dobra wola Polski wobec większości, by mniejszości, naszym rodakom, wiodło się lepiej. Ale walczyć o nich trzeba, nie mogą zniknąć z głównych zadań polskiej polityki wschodniej.

Jerzy Haszczyński, Rzeczpospolita

Niestety, mniejszość polska we wszystkich krajach na Wschodzie ma problemy ze swoim szkolnictwem. [caption id="attachment_4771" align="alignnone" width="480"] Jerzy Haszczyński, fot.:rp.pl[/caption] Majstrowanie przy ustawach edukacyjnych odbywa się i na Litwie, i na Ukrainie, i na Białorusi. Wszędzie są pomysły ograniczenia nauczania w języku polskim. Zazwyczaj zaczyna się od

Około 150 podpisów pod listem do ministra edukacji Republiki Białoruś Siarhieja Maskiewicza zebrał w ciągu niecałej doby tylko w Grodnie Związek Polaków na Białorusi.

Prezes ZPB Mieczysław Jaśkiewicz informuje grodzieńskich Polaków o zagrożeniu, jakie niesie inicjatywa ministerstwa edukacji polskiemu szkolnictwu na Białorusi

Prezes ZPB Mieczysław Jaśkiewicz informuje grodzieńskich Polaków o zagrożeniu, jakie niesie inicjatywa białoruskiego ministerstwa edukacji polskiemu szkolnictwu na Białorusi

Najwięcej – 85 podpisów – udało się zebrać wczoraj wieczorem podczas tradycyjnego wtorkowego zebrania Oddziału ZPB w Grodnie. Od dzisiaj rano do podpisania listu zgłosiło się kilkudziesięciu kolejnych, zaniepokojonych groźbą zniszczenia szkolnictwa polskiego na Białorusi, grodnian polskiego pochodzenia. Razem na obecny moment pod listem do ministra Maskiewicza widnieje blisko 150 podpisów grodzieńskich Polaków.

Kolejka do złożenia podpisu pod listem do ministra edukacji

Kolejka do złożenia podpisu pod listem do ministra edukacji

W sporządzonym przez ZPB i proponowanym do podpisywania liście do ministra obywatele Białorusi polskiego pochodzenia protestują przeciwko proponowanej przez Ministerstwo Edukacji Republiki Białoruś nowelizacji Kodeksu RB „O edukacji” w części, dotyczącej szkół, w których nauczanie odbywa się w języku mniejszości narodowej. A mianowicie – zmiany języka wykładowego z polskiego na rosyjski bądź białoruski w przypadku szeregu dyscyplin humanistycznych.

Składanie podpisu pod listem w obronie polskiego szkolnictwa na Białorusi

Składanie podpisu pod listem w obronie polskiego szkolnictwa na Białorusi

Głębokie oburzenie Polaków wywołuje zapisana w projekcie nowelizacji możliwość poszerzenia listy dyscyplin szkolnych, które mają być wykładane po rosyjsku bądź białorusku, między innymi na życzenie władz lokalnych.

podpisy_3

„ Uważamy, że zmiany proponowane do Kodeksu Republiki Białoruś „O edukacji” łamią nasze prawa, jako przedstawicieli polskiej mniejszości narodowej, zagwarantowane przez Konstytucję Republiki Białoruś oraz międzynarodowe akty prawne, których sygnatariuszem jest Republika Białoruś” – czytamy w liście do ministra Maskiewicza.

podpisy

W związku z powyższym Polacy proszą o wycofanie z projektu nowelizacji Kodeksu Republiki Białoruś „O edukacji”, łamiących ich prawa zapisów i nawołują, aby w przyszłości białoruski resort edukacji konsultował z mieszkającymi na Białorusi Polakami zmiany ustawodawcze, dotyczące ich interesów.

podpisy_2

Zainicjowana przez Związek Polaków na Białorusi zbiórka podpisów pod listem do ministra edukacji RB będzie się odbywała we wszystkich strukturach terenowych ZPB. Jak wynika z naszej informacji projekt nowelizacji Kodeksu Republiki Białoruś „O edukacji” powinien wpłynąć do parlamentu białoruskiego w grudniu tego roku.

Znadniemna.pl

Około 150 podpisów pod listem do ministra edukacji Republiki Białoruś Siarhieja Maskiewicza zebrał w ciągu niecałej doby tylko w Grodnie Związek Polaków na Białorusi. [caption id="attachment_5853" align="alignnone" width="480"] Prezes ZPB Mieczysław Jaśkiewicz informuje grodzieńskich Polaków o zagrożeniu, jakie niesie inicjatywa białoruskiego ministerstwa edukacji polskiemu szkolnictwu na

Szanowni czytelnicy! Pragniemy zaprezentować Państwu twórczość Grażyny Łuszczyk, młodej utalentowanej grodnianki, studentki 5 roku dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszawskim.

Młoda poetka wysłała do redakcji swój wiersz pt. „Grodno”, który wydał nam się niezwykle ciekawy, dowodzący tego, że grodnianie, gdzie by się nie znaleźli, kochają swoje rodzinne miasto, pozostają mu wierni i nie łatwo ustępują zajęte przez Grodno miejsce w swoim sercu innym miejscowościom, nawet powszechnie uznawanym za najatrakcyjniejsze miejsca na Ziemi.

Z podziękowaniem dla młodej poetki i przyszłej dziennikarki za rymowane wyznanie miłości do Grodna zamieszczamy poniżej nadesłany do redakcji wiersz:

Grodno

Stary zegar na białej Farze

Odlicza grodnianom czas.

Moje miasto jest takim miastem,

Gdzie się wraca niejeden raz.

 

Moje miasto nie kusi luksusem

I przepychem atrakcji też,

Jednak staje się istną pokusą

Dla spragnionych spokoju serc.

 

Moje miasto wśród dzwonów cerkiewnych

I kościołów wznoszących się wież,

Wśród żydowskich z bóżnicy śpiewów,

W cieniu kirchy stojącej u drzew.

 

Moje miasto jest czasem ciche,

Zamyślone, wpatrzone w chmury …

Były czasy, gdy sam król Batory

Stał u jego potężnych murów.

 

Wizytówką mojego miasta

Nie jest pałac ze złota czy szkła,

Jednak cóż to za szczęście – podziwiać,

Jak nad Niemen nadciąga mgła…

 

Gdy tłumy turystów wędrują

Z przewodnikiem po Rzymie gdzieś,

Moje miasto nie prosi o podziw,

Bo w nim i duma i skromność jest.

O autorce:

Grażyna Łuszczyk, fot.: facebook.com

Grażyna Łuszczyk, fot.: facebook.com

Grażyna Łuszczyk, urodziła się w Grodnie w 1991 roku. Pochodzi z rodziny mieszanej: ojciec – Białorusin, matka – Polka. Przyznaje, że styczność z językiem i kulturą polską miała w rodzinie od wczesnego dzieciństwa. Polskie korzenie „skierowały” Grażynę do Liceum Społecznego im. Elizy Orzeszkowej przy Polskiej Macierzy Szkolnej. Po ukończeniu liceum Grażyna dostała się na studia do Polski i obecnie studiuje na ostatnim roku magisterskich studiów dziennikarskich na Wydziale Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Grażyna pisze wiersze od wczesnych lat dzieciństwa. Próbuje tworzyć nie tylko po polsku, lecz także po rosyjsku i białorusku, a nawet po angielsku. Oprócz poezji Grażyna interesuje się nauką języków obcych, tańcem orientalnym i lubi podróżować.

Znadniemna.pl

Szanowni czytelnicy! Pragniemy zaprezentować Państwu twórczość Grażyny Łuszczyk, młodej utalentowanej grodnianki, studentki 5 roku dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszawskim. Młoda poetka wysłała do redakcji swój wiersz pt. „Grodno”, który wydał nam się niezwykle ciekawy, dowodzący tego, że grodnianie, gdzie by się nie znaleźli, kochają swoje rodzinne miasto,

Misjami parafialnymi, sztafetą sportową i innymi przedsięwzięciami zaczęli przygotowania do obchodów 100-letniej rocznicy wzniesienia w Widzach kościoła Narodzin Najświętszej Maryi Panny miejscowi parafianie.

Stuletni kościół w Widzach

Stuletni kościół w Widzach

Kościół w Widzach (rej. Brasławski, obw. witebski) jest drugą pod względem wysokości wież (59 metrów) świątynią katolicką na Białorusi. Został wzniesiony w 1914 roku, był uszkodzony w okresie II wojny światowej, w okresie radzieckim zaś był wykorzystywany jako magazyn lnu, a później – jako hala sportowa.

Wieże kościoła w Widzach wznoszą się 59 metrów nad ziemią

Wieże kościoła w Widzach wznoszą się 59 metrów nad ziemią

Wiernym niszczejąca świątynia została zwrócona u schyłku istnienia ZSRR w roku 1989. Od roku 2000, kiedy proboszczem parafii w Widzach został ks. Alfred Piechota, siłami proboszcza i parafian świątyni zostaje przywracane pierwotne piękno, teren wokół niej jest porządkowany i upiększany, a sama parafia wypełnia się życiem duchowym. W ramach przygotowań do stuletniego jubileuszu świątyni, odbywają się w niej prowadzone przez księży redemptorystów z Grodna parafialne misje duchowe: poprzez modlitwę, konferencje oraz spowiedź wierni mają okazję rozważać nad własnym życiem i zmieniać je na lepsze.

Podczas nabożeństwa

Podczas nabożeństwa

nabozenstwo_1

W parafii regularnie odbywają się rodzinne święta, sportowe zawody, koncerty a nawet loterie, w których można wygrać cenne nagrody, na przykład rower, czy wycieczkę do Rzymu. Wśród wypróbowujących los nie ma zresztą przegranych, gdyż każdy uczestnik otrzymuje choćby drobny upominek.

Wygrany na loterii rower i jego szczęśliwa właścicielka

Wygrany na loterii rower i jego szczęśliwa właścicielka

Na zakończenie misji parafialnych Msza Święta w kościele w Widzach została odprawiona w języku polskim. Starsi ludzie w miasteczku, mimo dziesięcioleci rusyfikacji, wciąż często rozmawiają między sobą po polsku.

Nie brakuje atrakcji także dla młodych mieszkańców Widz. W sztafecie „100 kilometrów dobrych spraw” udział wzięło czterdziestu młodych parafian, z których najmłodszy ma zaledwie 9 lat.

Ksiądz proboszcz Alfred Piechota wraz z parafianami zapraszają wszystkich chętnych na uroczyste obchody stulecia kościoła w Widzach, które odbędą się za miesiąc – 5 października.

Ludmiła Burlewicz z Widz

Misjami parafialnymi, sztafetą sportową i innymi przedsięwzięciami zaczęli przygotowania do obchodów 100-letniej rocznicy wzniesienia w Widzach kościoła Narodzin Najświętszej Maryi Panny miejscowi parafianie. [caption id="attachment_5836" align="alignnone" width="480"] Stuletni kościół w Widzach[/caption] Kościół w Widzach (rej. Brasławski, obw. witebski) jest drugą pod względem wysokości wież (59 metrów) świątynią

Historia 72-letniej kobiety, utrwalona w filmie pt. „Córka Prypeci” białoruskiego reżysera Ihara Byszniowa, zdobyła najwyższą ocenę jury Międzynarodowego Katolickiego Festiwalu Filmów i Programów Telewizyjnych „Magnificat-2014”.

Afisz festiwalu "Magnificat-2014", fot.: signis.by

Afisz festiwalu „Magnificat-2014”, fot.: signis.by

„Przy wielkiej poleskiej rzece Prypeci mieszka sędziwa kobieta. Doznała wielu prób i miała niełatwe życie, ale to ono jest dla niej najważniejsze. To jego trzeba bronić, umacniać, oświecać i wypełniać wiarą” – taki opis zwycięskiego filmu znajdujemy na stronie internetowej festiwalu Signis.by.

Historia życia kobiety z białoruskiego Polesia zwyciężyła w rywalizacji z ponad 40. filmami i programami telewizyjnymi, zgłoszonymi do konkursu festiwalu z 16 krajów świata.

Tradycyjnie podczas tegorocznego „Magnificatu” sukces odnieśli także polscy filmowcy. Zdobyli dwie nagrody. „Za ujawnienie nowych kart w historii tragedii Katyńskiej” nagrodzony został obraz Telewizji Religia sp. z o.o. pt. „Śmierć ich połączyła”. Najlepszym reżyserem festiwalu została Joanna Frydrych, reżyserka i autorka scenariusza do filmu pt. „Uwolnić motyla” (prod. Telewizja Polska SA).

Tegoroczny „Magnificat” to już dziesiąta – jubileuszowa – edycja, odbywającego się na Białorusi wydarzenia religijno-filmowego, cieszącego się co raz większym prestiżem wśród filmowców na całym świecie.

Ludmiła Burlewicz z Mińska

Historia 72-letniej kobiety, utrwalona w filmie pt. „Córka Prypeci” białoruskiego reżysera Ihara Byszniowa, zdobyła najwyższą ocenę jury Międzynarodowego Katolickiego Festiwalu Filmów i Programów Telewizyjnych „Magnificat-2014”. [caption id="attachment_5832" align="alignnone" width="480"] Afisz festiwalu "Magnificat-2014", fot.: signis.by[/caption] „Przy wielkiej poleskiej rzece Prypeci mieszka sędziwa kobieta. Doznała wielu prób i miała

Renowacji pomnika z 1933 roku, upamiętniającego piętnastolecie odzyskania przez Polskę niepodległości, dokonali w Miadziołu członkowie Oddziału ZPB w Mińsku.

Prace przy pomniku i w kwaterze żołnierzy 1920 roku

Prace przy pomniku i w kwaterze żołnierzy 1920 roku

Odnaleziony jeszcze w 2005 roku pomnik jest cennym świadectwem przedwojennego patriotyzmu społeczności Miadzioła, czego dowodzi wyryty na postumencie napis: „Dnia 11.XI.!933r. jako w piętnastoletnią rocznicę odzyskania niepodległości Państwa Polskiego wzniosło ten pomnik poległym Bohaterom wdzięczne społeczeństwo gminy miadzielskiej”.

Napis na postumencie pomnika

Napis na postumencie pomnika

Polacy z Mińska, dowiedziawszy się o istnieniu artefaktu polskości ziemi miadziołskiej, postanowili odnowić pomnik i w 2012 roku wybrali się do Miadzioła, aby ocenić stan zabytku. Wtedy też dowiedzieli się, że pomnik stał w niedużej (na pięć grobów) kwaterze żołnierzy, poległych w wojnie polsko-bolszewickiej. Stał, niestety, niedługo, bo zaledwie przez sześć lat. Po wybuchu II wojny światowej i okupacji przez ZSRR wschodnich terenów Polski, w latach 1939-1940 komuniści wysadzili pomnik w powietrze. Nie udało im się jednak zniszczyć go ostatecznie. Pomnik spadł z postumentu, ale zachował się we względnie dobrym stanie, leżąc przy pięciu nagrobkach bohaterów walk o niepodległą Polskę.

Grupa działaczy ZPB z Mińska, pracujących przy renowacji pomnika i kwatery

Grupa działaczy ZPB z Mińska, pracujących przy renowacji pomnika i kwatery

15 sierpnia w Święto Wojska Polskiego Polacy Mińska odwiedzili pomnik i kwaterę wraz z konsulem Adamem Kaczyńskim. Wtedy też podjęli ostateczną decyzję, aby przywrócić świetność pamiątce po czasach, gdy Miadzioł leżał w granicach wolnej i niepodległej Rzeczypospolitej Polskiej.

Pomnik i kwatera po renowacji

Pomnik i kwatera po renowacji

Zawdzięczając umiejętnościom mińskiego działacza ZPB Edwarda Kaczana oraz wysiłkowi członków stołecznego oddziału organizacji 23 sierpnia odnowiony, przepiękny pomnik piętnastolecia niepodległości Polski wrócił na swoje miejsce w kwaterze żołnierzy 1920 roku, a w ciągu kolejnych dni Polacy uporządkowali terytorium wokół pomnika, wysadzając przy nim kwiaty i sprzątając kwaterę żołnierzy, ku czci których społeczność Miadzioła 81 lat temu ufundowała i wzniosła pomnik.

Kwatera _po_renowacji_1

Kwatera _po_renowacji_2

Pomnik, choć już stoi na postumencie, wymaga dalszej pielęgnacji i renowacji. Prawie niewidoczny jest umieszczony na nim napis: „Tu spoczywają zwłoki nieznanych żołnierzy polskich poległych w walkach w obronie ojczyzny w czerwcu 1920 r. z bolszewikami pod Miadziołem”.

Fragment napisu wymagającego odtworzenia na wyremontowanym pomniku

Widoczny przed renowacją fragment napisu, wymagającego odtworzenia na wyremontowanym pomniku

Polacy z Mińska cieszą się, że udało im się przywrócić do względnie normalnego stanu jedno z miejsc polskiej pamięci narodowej na ziemi miadziołskiej. Zapewniają, że będą regularnie odwiedzać kwaterę żołnierzy 1920 roku, pielęgnować pamięć o nich i utrzymywać we wzorowym stanie samą nekropolię.

Helena Marczukiewicz z Miadzioła

Renowacji pomnika z 1933 roku, upamiętniającego piętnastolecie odzyskania przez Polskę niepodległości, dokonali w Miadziołu członkowie Oddziału ZPB w Mińsku. [caption id="attachment_5822" align="alignnone" width="480"] Prace przy pomniku i w kwaterze żołnierzy 1920 roku[/caption] Odnaleziony jeszcze w 2005 roku pomnik jest cennym świadectwem przedwojennego patriotyzmu społeczności Miadzioła, czego dowodzi

Cieszymy się, że nie słabnie zainteresowanie naszą akcją wśród Rodaków w Polsce. Prezentujemy kolejnego obrońcę Wolnej Polski z Kresów, Franciszka Bubnowicza, dziadka Wojciecha Bubnowicza, mieszkającego w Poznaniu .

Pan Wojciech sam opisał historię życia swojego dziadka. Zrobił to bardzo dokładnie, można by powiedzieć – wzorowo, za co Jemu serdecznie dziękujemy i zamieszczamy tę relację poniżej.

FRANCISZEK BUBNOWICZ (10.10.1910 – 29.06.1973), syn Jana Bubnowicz (1873-1917) i Marii Bubnowicz z domu Malczewskiej (zm. 19.10.1942), córki Tadeusza Malczewskiego.

Franciszek Bubnowicz w 1931 roku

Franciszek Bubnowicz w 1931 roku

Franciszek urodził się w majątku Mazurkowszczyzna (przed wojną – w powiecie wołkowyskim wojewłdztwa białostockiego II Rzeczypospolitej, obecnie – w rejonie wołkowyskim obwodu grodzieńskiego). Po osiągnięciu pełnoletniości Franciszek zarządzał drewnianym młynem wodnym w miejscowości Piaski, który otrzymał w spadku od swojego ojca. Młyn wybudował jego ojciec Jan ok. 1900 roku.

Miejsca zamieszkania:

– do 1945 r. Piaski nad rz. Zelwianka – obecnie Białoruś, obwód grodzieński, rejon mostowski.

– od 1945 do 1949 – Ośno Lubuskie

– od 1949 – Koszalin

Franciszek Bubnowicz w 1933 roku

Franciszek Bubnowicz w 1933 roku

Wyszkolenie:

– kawalerzysta – 1 Pułku Szwoleżerów im. Józefa Piłsudskiego w Warszawie do 1933 r.

– w czasie służby Franciszek był adiutantem Bolesława Wieniawy-Długoszowskiego (inf. rodzinna).

|Warszawa 1931r. -Franciszek Bubnowicz (z lewej) z kolegami

Warszawa 1931r. -Franciszek Bubnowicz (z lewej) z kolegami

Szlak bojowy w 1939r.:

– po 1 września zmobilizowany do 110 Rezerwowego Pułku Ułanów w Wołkowysku.

– prawdopodobnie w okresie 4 – 25 września szlak bojowy związany z III szwadronem 110 pułku pod dowództwem rtm. Wiktora Macieja Moczulskiego.

10 września dowództwo obejmuje ppłk w stanie spoczynku Jerzy Dąbrowski.

12 września (data prawdopodobna) Pułk osiągnął stan etatowy i zdolność bojową. Gorzej sprawa wyglądała z uzbrojeniem i wyposażeniem.

14 września pułk został włączony w skład Rezerwowej Brygady Kawalerii „Wołkowysk” pod dowództwem płk. Edmunda Heldut-Tarnasiewicza.

15 września (?) pułk przeszedł w okolice Izabelina z zadaniem ubezpieczenia i rozpoznania przedpola Wołkowyska,

16 września (?) pułk przechodzi na północ w rejon miejscowości Piaski i Mosty. Stamtąd udał się z kolei na zachód w rejon Ejsmont i Olekszyc.

17 września (?) po otrzymaniu rozkazu marszu w kierunku na Wilno przez Mosty – Wasiliszki – Lidę, pułk wraz z resztą Brygady udał się w tamten obszar.

18 września (?) w sytuacji agresji Rosji Sowieckiej i po otrzymaniu fałszywej wiadomości o kapitulacji Wilna, zmieniono kierunek marszu na Grodno. Pułk spełniał zadanie straży przedniej Brygady. Wykonywał on wówczas zadanie tłumienia komunistycznych rozruchów i dywersji we wsiach i miasteczkach na trasie przemarszu Brygady. W rejonie Grodna ppłk J. Dąbrowski podjął decyzję odłączenia się od reszty Brygady. Część badaczy uważa, że była to samowolna decyzja.

W nocy z 20 na 21 września Pułk przeprawił się na zachodni brzeg Niemna w rejonie miejscowości Hoża. Tam skierował się w stronę Puszczy Augustowskiej.

22 września pułk zatrzymał się na odpoczynek w Podchamarcach i Małowistem. Wówczas część oficerów na czele z rtm. Napoleonem Kostaneckim i ppor. Janem Magrowiczem zgłosiła się do ppłk. J. Dąbrowskiego z propozycją przejścia na Litwę lub rozwiązania oddziału. Otrzymali oni zgodę na to. Z drugiej strony do Pułku dołączyła grupa złożona z kilku oficerów i podoficerów ze 102 Rezerwowego Pułku Ułanów na czele z rtm. Stanisławem Sołtykiewiczem, którzy zawrócili znad granicy litewskiej, aby walczyć dalej. Podjęta została wówczas decyzja marszu na pomoc oblężonej Warszawie. Ruszono więc na południe do Biebrzy.

23 września, wieczorem, pułk przeszedł linię kolejową Augustów-Grodno, osiągając Krasnybór. Na odpoczynek zatrzymano się we wsi Mogilnice. W tym czasie do polskich pozycji zbliżyła się sowiecka kolumna zmotoryzowana i kilka czołgów, które rozpoczęły ostrzał wsi. Poległ jeden polski oficer i prawdopodobnie wszyscy żołnierze plutonu kolarzy, a konie Pułku rozbiegły się po okolicy. Po tym ataku, który doprowadził do rozproszenia jednego szwadronu i zamieszanie w pozostałych, Pułk pomaszerował nadbiebrzańskimi lasami w kierunku południowo-wschodnim.

24 września pułk dotarł w rejon Dolistowa. Tam został zaskoczony i rozbity przez sowiecką 20 Brygadę Zmotoryzowaną.

– przed dostaniem się do niewoli Franciszek zatopił w okolicznych bagnach samochód wraz z dokumentami (inf. rodzinna).

Okres okupacji sowieckiej:

– wywieziony wraz z innymi jeńcami do obozu w głębi Rosji (gdzieś pod Moskwę)

– w obozie jenieckim spędził kilkanaście dni

– Któregoś dnia Sowieci podzielili jeńców na dwie grupy. W jednej z nich był Franciszek a w drugiej jeden z jego znajomych z rodzinnej miejscowości. Franciszek opuścił swoją grupę i przedarł się do znajomego. Przekazał mu rzeczy osobiste (dokumenty, listy, fotografie, odznaczenia itp), aby przekazał je rodzinie, w razie gdyby Franciszek nie wrócił do domu i skierował się na powrót do swojej grupy. Został jednak spostrzeżony przez jednego z pilnujących ich żołnierzy sowieckich, który słowami „nie lzia, nie pajdiosz” zawrócił go do grupy znajomego. Cała grupa znajomego, wraz z Franciszkiem została wywieziona wagonami na zachód – czyli w stronę domu. O pozostałych ślad zaginął. Domyślać się jedynie można, że trafili do Katynia, Miednoje i innych miejsc straceń.

– Franciszek po kilku dniach podróży wrócił do domu. Śmiertelnie wycieńczony, przez kilkadziesiąt dni wracał do zdrowia.

– Wolnością i spokojem nie cieszył się zbyt długo. NKWD szybko zorientowało się, że był „piłsudczykiem” i regularnie go prześladowało.

– Po zakończeniu wojny w 1945 aby chronić rodzinę, w obawie przed NKWD i ponownym aresztowaniem, spakował dobytek na furmanki i w nocy wyjechał wraz z rodziną na zachód.

– Rankiem przyszli po niego funkcjonariusze NKWD. Zastali jednak pusty dom. Wg jednego ze świadków, któryś z funkcjonariuszy stwierdził „piłsudczyk uszoł”… (inf. rodzinna)

– Franciszek wraz z rodziną dołączył do grupy repatriantów.

Okres PRL-u:

– Wraz z repatriantami Franciszek z rodzina dotarł na ziemie odzyskane. Osiedlił się w miejscowości Ośno Lubuskie, gdzie zagospodarował, opuszczony przez Niemców młyn wodny.

– Spokój nie trwał jednak zbyt długo. Przyszła nacjonalizacja i młyn przeszedł na skarb państwa a Franciszek został zarządcą (dyrektorem?) młyna. Franciszek nie mogąc się pogodzić z niesprawiedliwością i nowymi warunkami, w 1949 roku wraz z rodziną wyjechał na Pomorze i osiedlił się w Koszalinie.

– Niestety Franciszek nie uwolnił się od „duchów z przeszłości”. W obawie o bezpieczeństwo rodziny Franciszek ukrywał swoją przeszłość – zwłaszcza, przed skojarzeniem z działającym wcześniej na Pomorzu „Łupaszce” (aresztowanym 30 czerwca 1948 roku). Wtedy też nie wiedział o tym, że nie był to jeden z jego dowódców (ppłk. Jerzy Dąbrowski), a major kawalerii Zygmunt Szendzielarz.

– Chronienie rodziny, po przez ukrywanie przeszłości spowodowało, że jego dzieci niewiele słyszały i z czasem, w warunkach PRL-u, zatraciły znaczną wiedzę o historii i pochodzeniu ich rodu. Prowadzone prze niego rozmowy historyczne i polityczne odbywały się wyłącznie za zamkniętymi drzwiami, tak aby jego dzieci nic nie mogły powtórzyć.

– Względny spokój polityczny w krótkim czasie zamienił się na niepokój rodzinny. Jego żona Weronika Bubnowicz z domu Nosel zapadła na nieuleczalną chorobę. Franciszek, próbując ją ratować na wszelkie sposoby, sprzedał rodowe srebra, aby opłacić jej leczenie. Niestety bezskutecznie. Weronika zmarła 24.02.1953 roku. Pochowana została na cmentarzu komunalnym w Koszalinie.

– Po kilku latach samotny ojciec czwórki dzieci ożenił się po raz wtóry z Leontyną Maksymowicz (ur. 16.07.1918 r.)

– Franciszek swój żywot zakończył 29.06.1973 r. w wieku 63 lat. Pochowany został ze swoją pierwszą żoną na cmentarzu komunalnym w Koszalinie.

– Leontyna Bubnowicz z domu Maksymowicz zmarła 16.10.1983 r. Pochowana jest na cmentarzu komunalnym w Koszalinie.

Cześć Pamięci Franciszka Bubnowicza!

Znadniemna.pl/ Wojciech Bubnowicz z Poznania

Cieszymy się, że nie słabnie zainteresowanie naszą akcją wśród Rodaków w Polsce. Prezentujemy kolejnego obrońcę Wolnej Polski z Kresów, Franciszka Bubnowicza, dziadka Wojciecha Bubnowicza, mieszkającego w Poznaniu . Pan Wojciech sam opisał historię życia swojego dziadka. Zrobił to bardzo dokładnie, można by powiedzieć - wzorowo, za

Dwie, działające w białoruskim systemie oświaty, szkoły z polskim językiem wykładowym w Grodnie i Wołkowysku mogą stracić obecny status. Polskie Szkoły de facto znikną, jeśli parlament białoruski uchwali przygotowaną przez Ministerstwo Edukacji RB nowelizację Kodeksu Republiki Białoruś „O edukacji„.

Grodno, czerwiec 2012 roku - protest przeciwko wprowadzeniu do Polskiej Szkoły w Grodnie klas rosyjskojęzycznych.

Grodno, czerwiec 2012 roku – protest przeciwko wprowadzeniu do Polskiej Szkoły w Grodnie klas rosyjskojęzycznych.

Jak wynika z projektu nowelizacji Kodeksu „O edukacji” białoruski resort edukacji chce, aby w szkołach mniejszości narodowych nauczanie szeregu przedmiotów, takich jak: „Historia Białorusi”, „Historia Powszechna”, „Wiedza o społeczeństwie”, „Geografia” oraz „Człowiek i Świat” – odbywało się w jednym z języków państwowych Republiki Białoruś, czyli po rosyjsku lub po białorusku. Lista przedmiotów, których nauczanie nie powinno, zdaniem ministerstwa, odbywać się w języku mniejszości narodowej może być poszerzona na wniosek uczniów szkół, ich rodziców oraz władz lokalnych.

– Oznacza to, iż wedle własnego widzimisię władze Wołkowyska i Grodna będą mogły w każdej chwili zamienić Polskie Szkoły w szkoły rosyjsko, bądź białoruskojęzyczne – mówi Andżelika Borys przewodnicząca Rady Naczelnej Związku Polaków na Białorusi. Podkreśla, że raczej nie obawia się, aby inicjatywa rusyfikacji polskich placówek oświatowych wyszła od rodziców, czy uczniów. – Doświadczenie z 2012 roku, kiedy władze Grodna chciały wprowadzić do Polskiej Szkoły klasy rosyjskojęzyczne i tylko dzięki protestom ZPB oraz rodziców udało się temu zapobiec, pozwala przypuszczać, iż władze przygotowują bazę prawną do likwidacji polskiego szkolnictwa na Białorusi – zaznacza Andżelika Borys.

Przewodnicząca Rady Naczelnej ZPB zapewnia, że Związek Polaków nie pozostanie obojętny wobec groźby wyeliminowania nauczania w języku polskim ze Szkół Polskich w Grodnie i Wołkowysku. – Już w najbliższych dniach zainicjujemy zbieranie podpisów pod listem do ministra edukacji Białorusi z żądaniem wycofania z projektu nowelizacji Ustawy „O edukacji” przepisów, łamiących prawo polskiej mniejszości na Białorusi do nauczania w języku ojczystym – mówi Borys.

Znadniemna.pl

Dwie, działające w białoruskim systemie oświaty, szkoły z polskim językiem wykładowym w Grodnie i Wołkowysku mogą stracić obecny status. Polskie Szkoły de facto znikną, jeśli parlament białoruski uchwali przygotowaną przez Ministerstwo Edukacji RB nowelizację Kodeksu Republiki Białoruś „O edukacji„. [caption id="attachment_5809" align="alignnone" width="480"] Grodno, czerwiec 2012

Delegacja Związku Polaków na Białorusi na czele z przewodniczącą Rady Naczelnej ZPB Andżeliką Borys oraz prezes Stowarzyszenia Żołnierzy Armii Krajowej na Białorusi Weroniką Sebastianowicz w sobotę, 6 września, odwiedziła Sejny, aby podziękować miejscowym mieszkańcom za przyjęcie w okresie letnim piętnastoosobowej grupy dzieci polskich z parafii Iwie.

Uczestnicy konferencji prasowej, od lewej: Artur Kondrat, Weronika Sebastianowicz, Jarosław Zieliński, Andżelika Borys, Barbara Kuklewicz, Jan Stanisław Kap

Uczestnicy konferencji prasowej, od lewej: Artur Kondrat, Weronika Sebastianowicz, Jarosław Zieliński, Andżelika Borys, Barbara Kuklewicz, Jan Stanisław Kap

Weronika Sebastianowicz, Jarosław Zieliński, Andżelika Borys, Barbara Kuklewicz

Weronika Sebastianowicz, Jarosław Zieliński, Andżelika Borys, Barbara Kuklewicz

Uroczyste podsumowanie pobytu polskich dzieci z Białorusi w rodzinach mieszkańców Sejn poprzedziła konferencja prasowa z udziałem organizatorów akcji, jej patronów oraz rodzin, które gościły dzieciaków. Poprowadził konferencję prasową patronujący akcji poseł na Sejm RP Jarosław Zieliński. – Dzieci w szkołach na Białorusi nie mogą uczyć się po polsku i to bardzo utrudnia podtrzymywanie tożsamości narodowej, tożsamości językowej i kulturowej – zaznaczył parlamentarzysta, przedstawiając uczestników konferencji, wśród których, oprócz Andżeliki Borys i Weroniki Sebastianowicz, znaleźli się: Artur Kondrat, prezes Stowarzyszenia Łagierników Żołnierzy Armii Krajowej, będącego fundatorem pobytu dzieci z Iwia w Sejnach, opiekunka grupy dzieciaków z Białorusi z ramienia Stowarzyszenia Łagierników Żołnierzy Armii Krajowej Barbara Kuklewicz oraz Jan Stanisław Kap, burmistrz miasta Sejny.

Mieszkańcy Sejn licznie stawili się na spotkanie

Mieszkańcy Sejn licznie stawili się na spotkanie

Mieszkancy_Sejn_1

– To było nowe dla nas doświadczenie, które zawdzięczamy inicjatywie Andżeliki Borys. Zadzwoniła do mnie i zapytała, czy nie dałoby się zorganizować pobyt w Polsce dla grupy polskich dzieci z Białorusi – opowiadał o początkach akcji Artur Kondrat. Andżelika Borys dodała, że potrzeba wysłania do Polski dzieci z Iwia powstała po tym, jak w styczniu tego roku odwiedziła Dekanalny festiwal Kolęd w Iwiu. – Stwierdziłam, że laureaci konkursu zasługują na nagrodę w postaci pobytu w Polsce. Wielu z nich nigdy przedtem nie odwiedziło Polski – mówiła przewodnicząca Rady Naczelnej ZPB. O znaczeniu zaszczepiania młodemu pokoleniu Polaków z Białorusi poczucia polskiej tożsamości poprzez pobyty w Macierzy mówiła żyjąca legenda żołnierzy, walczących o wolną Polskę w okresie II wojny światowej, kapitan Weronika Sebastianowicz. Deklarację wsparcia kolejnych tego typu inicjatyw przez społeczność Sejn złożył burmistrz miasta Jan Stanisław Kap.

Barbara Kuklewicz opowiada o tym, jak były przyjmowane dzieci z Iwia w Polsce

Barbara Kuklewicz opowiada o tym, jak były przyjmowane dzieci z Iwia w Polsce

Dyplom Uznania odbiera poseł Jarosław Zieliński z małżonką

Dyplom Uznania odbiera poseł Jarosław Zieliński z małżonką

Weronika Sebastianowicz dziękuje mieszkance Sejn za przyjęcie dzieci z Iwia i wręcza Dyplom Uznania

Weronika Sebastianowicz dziękuje mieszkance Sejn za przyjęcie dzieci z Iwia i wręcza Dyplom Uznania

Po konferencji prasowej odbyła się najbardziej wzruszająca część spotkania – wręczanie Dyplomów Uznania od Stowarzyszenia Łagierników Żołnierzy Armii Krajowej organizatorom, patronom akcji oraz mieszkańcom Sejn, którzy przyjęli polskie dzieci z Białorusi na okres ich pobytu w Polsce, w swoich rodzinach. – Nie przypadkiem wielokrotnie podczas tego spotkania padało określenie „nasze dzieci”, bo te dzieciaki rzeczywiście stały się nam tak bliskie, że traktujemy je jak własne – mówiła, ledwo powstrzymując cisnące się na oczy łzy, jedna z mieszkanek Sejn. Oceniając dzieci z Iwia, poziom ich wychowania i kultury osobistej, mieszkańcy Sejn zwracali uwagę, że zarówno pierwsze jak i drugie okazało się niezwykle wysokie. – Może nie każde dziecko umiało płynnie rozmawiać po polsku. Ale to, jak one umieją się modlić po polsku, jak ślicznie śpiewają po polsku w kościele… W Polsce jest to rzecz coraz rzadziej spotykana – podzieliła się spostrzeżeniem kolejna gospodyni, goszcząca dzieciaków z Iwia.

Zdjęcie pamiątkowe uczestników spotkania

Zdjęcie pamiątkowe uczestników spotkania

Uczestnicy spotkania wraz z miejscowymi mieszkańcami postanowili, że w przyszłym roku znowu zorganizują dla dzieci polskich z Białorusi pobyt w gościnnych Sejnach, przyjmując liczniejszą, niż w tym roku grupę dzieciaków. Poseł Jarosław Zieliński zaproponował z kolei, aby przeprowadzić przyszłoroczną akcję wakacyjną dla dzieci z Białorusi na większą skalę, wykorzystując potencjał innych samorządów i społeczności lokalnych. W tym celu parlamentarzysta obiecał wykorzystać swoje kontakty z zaprzyjaźnionymi samorządami w województwie podlaskim.

Znadniemna.pl

Delegacja Związku Polaków na Białorusi na czele z przewodniczącą Rady Naczelnej ZPB Andżeliką Borys oraz prezes Stowarzyszenia Żołnierzy Armii Krajowej na Białorusi Weroniką Sebastianowicz w sobotę, 6 września, odwiedziła Sejny, aby podziękować miejscowym mieszkańcom za przyjęcie w okresie letnim piętnastoosobowej grupy dzieci polskich z parafii

Ile warte są deklaracje polepszenia stosunków na linii Polska – Białoruś, gesty pojednawcze urzędników wysokiego szczebla, gdy Sąd Najwyższy zadaje kolejny cios nadawanej z Polski białoruskojęzycznej niezależnej telewizji Biełsat.

Agnieszka Romaszewska-Guzy

Agnieszka Romaszewska-Guzy

Nieprzyjemnym gestem wobec Polski nazwała Agnieszka Romaszewska–Guzy decyzję Sądu Najwyższego Białorusi, który zakazał telewizji Biełsat używania znaku handlowego na terytorium Republiki Białoruś.

„Wszyscy mówią o ociepleniu stosunków, w tym z Polską. Białoruś teraz jawi się jak „gołąbek pokoju”. Putin w Mińsku spotyka się z Poroszenko. Makiej (szef MSZ RB) przyjeżdża do Warszawy i rozmawia z naszym ministrem. A w tym samym momencie taki bardzo niedobry gest ze strony białoruskich władz pod adresem państwa polskiego, z którym podobno stosunki się polepszyły. A nasz kanał jest w pewnym sensie częścią struktury państwowej. Jak to rozumieć? Skąd takie decyzje? – mówi Romaszewska – Guzy radiu Svaboda.

– Ta decyzja nie zmienia stanu faktycznego, jednak pokazuje, że ta rzekoma poprawa relacji nie jest prawdziwa”.

Dziś, 4 września sędzia Sądu Najwyższego Głuchouskaja wydała decyzję, zgodnie z którą spółka Telewizja Polska SA powinna zaprzestać używania znaku towarowego „Biełsat” na terytorium Republiki Białoruś, oraz zaprzestać jego używania na stronie internetowej telewizji, który jest również dostępny na terytorium Białorusi.

Tak więc sąd rację przyznał obywatelowi Białorusi Andrejowi Bieliakowowi, który ma teraz wyłączne prawo do znaku towarowego „Biełsat” na terytorium Białorusi. Telewizja Polska otrzymała także nakaz zwrotu Bieliakowskiemu kosztów sądowych – równowartość ok. 3 tys. złotych.

Dyrektor kanału TV Biełsat przypomina, że znak towarowy zarejestrowany jest w Polsce i działalność kanału prowadzona jest w zgodzie z polskim i unijnym prawem.

Romaszewska – Guzy zapowiada, że decyzja sądu nie wpłynie w żaden sposób na pracę telewizji Biełsat, ale sam proces i jego rezultat pozostawia wiele pytań.

Szefowa kanału zwraca uwagę, że w styczniu 2014 roku sąd, na wniosek Bieliakowa wydał już decyzję ostateczną i uznał jego żądania za bezzasadne. Jednak z jakiegoś powodu wrócił do sprawy Biełsatu.

„To bardzo dziwny gest ze strony białoruskich władz. Bez decyzji z góry nie byłoby to możliwe…”.

Kresy24.pl/svaboda.org

Ile warte są deklaracje polepszenia stosunków na linii Polska – Białoruś, gesty pojednawcze urzędników wysokiego szczebla, gdy Sąd Najwyższy zadaje kolejny cios nadawanej z Polski białoruskojęzycznej niezależnej telewizji Biełsat. [caption id="attachment_5794" align="alignnone" width="480"] Agnieszka Romaszewska-Guzy[/caption] Nieprzyjemnym gestem wobec Polski nazwała Agnieszka Romaszewska–Guzy decyzję Sądu Najwyższego Białorusi, który

Skip to content