HomeStandard Blog Whole Post (Page 70)

Romuald Traugutt urodził się 16 stycznia 1826 r. w Szostakowie, wsi położonej w guberni grodzieńskiej, w rodzinie Ludwika i Alojzy z Błockich. Patriotyzm zaszczepiła w nim babka Justyna Błocka.

Gimnazjum w Świsłoczy ukończył z bardzo dobrymi wynikami, jednak nie dostał się na wymarzone studia w Instytucie Inżynierów Dróg Komunikacyjnych w Petersburgu. Wybrał karierę wojskową. W 1845 r. rozpoczął naukę w szkole oficerskiej w Żelechowie.

Kariera Traugutta w armii rosyjskiej

Podczas Wiosny Ludów, w 1849 r. już, jako oficer armii rosyjskiej dowodzonej przez generała Iwana Paskiewicza wspomagał Austrię w tłumieniu powstania węgierskiego. Walczył przeciw powstańcom wspieranym m.in. przez Legiony Polskie. Za udział w węgierskiej batalii Traugutt otrzymał Order św. Anny, mieszkanie i gratyfikację finansową.

W 1852 r., po powrocie do Królestwa Polskiego, ożenił się z córką jubilera Anną Pikiel. Młodzi zamieszkali w Żelechowie. Podczas wojny rosyjsko-tureckiej w 1853 r. Traugutt służył na Krymie, gdzie m.in. fortyfikował twierdzę Silistra i brał udział w walkach o Sewastopol. W trzy lata później został skierowany do Charkowa, a następnie do Petersburga. Tam wykładał w wyższej szkole wojskowej.

Śmierć żony i dwójki dzieci na przełomie lat 1859 i 1860 skończyła się dla niego załamaniem nerwowym. W roku 1862 r. Traugutt w stopniu podpułkownika odszedł z wojska. Ożenił się z krewną Tadeusza Kościuszki, Antoniną Kościuszkówną.

Traugutt i Powstanie Styczniowe

W okresie poprzedzającym Powstanie Styczniowe, a nawet w jego początkach, Traugutt wypowiadał się przeciw walce zbrojnej forsowanej przez tzw. czerwonych. Podobnie jak członkowie stronnictwa „białych” był za pokojowymi działaniami zmierzającymi do przywróceniem autonomii Królestwa Polskiego oraz rozszerzeniem go o ziemie Rzeczypospolitej znajdujące się w granicach zaboru rosyjskiego.

Po wybuchu powstania na Litwie w marcu 1863 r., odmawiał przyjęcia dowództwa nad lokalnymi oddziałami. Do powstańców dołączył dopiero w kwietniu. Stanął na czele oddziału kobryńskiego. Wtedy też przebywał w majątku Elizy Orzeszkowej k. Kobrynia. Na pisarce zrobił wielkie wrażenie. Tak o nim pisała w opowiadaniu „Oni”: „W powierzchowności tej uderzał przede wszystkim wyraz myśli surowej, skupionej, małomównej. Nic miękkiego, giętkiego, ugrzecznionego, nic z łatwością wylewającego się na zewnątrz. Tylko myśl jakaś panująca, przeogromna (…) i pod jej pokładem jakiś tajemny upał uczuć”.

W sierpniu 1863 r. Traugutt opuścił swoje zgrupowanie i udał się do Warszawy, gdzie oddał się do dyspozycji Wydziału Wojny Rządu Narodowego. 15 sierpnia mianowano go generałem i wysłano do Paryża, gdzie bez powodzenia poszukiwał wsparcia dla powstania. Po powrocie 17 października 1863 r. przyjął funkcję dyktatora powstania. Ukrywał się pod pseudonimem Michał Czarnecki.

Traugutt – dyktator zrywu

Podjął zdecydowane działania – odsunął grupę nieudolnych polityków i dowódców, zreorganizował struktury administracyjne i wojskowe podziemnego państwa. Starał się przekształcić luźne oddziały partyzanckie w regularne wojsko. Wprowadził jednolitą organizację wojska tworząc 5 korpusów. Dekretem z 27 grudnia 1863 r. powołał specjalny organ administracyjno-sądowy mający nadzorować wcielanie w życie wcześniejszych postanowień Rządu Narodowego o uwłaszczeniu chłopów. Przygotował koncepcję powołania pospolitego ruszenia i mobilizacji całego społeczeństwa do walki z Rosją. Zaktywizował działalność dyplomatyczną – szukając poparcia dla sprawy polskiej.

W nocy z 10 na 11 kwietnia 1864 r. na skutek denuncjacji rosyjska policja aresztowała Traugutta w jego warszawskiej kwaterze. Najpierw więziono go na Pawiaku, a następnie przewieziono do X Pawilonu Cytadeli Warszawskiej. Podczas śledztwa nie zdradził towarzyszy. To w czasie jednego z przesłuchań miał powiedzieć: „Idea narodowości jest tak potężną i czyni tak wielkie postępy w Europie, że ją nic nie pokona”.

Kult Traugutta

19 lipca 1864 r. rosyjski sąd wojskowy skazał Romualda Traugutta na śmierć przez powieszenie. Wyrok wykonano na stokach Cytadeli Warszawskiej 5 sierpnia 1864 r. o godz. 10. Tuż przed egzekucją, której towarzyszył 30-tysięczny tłum, dyktator ucałował krzyż. Razem z Trauguttem stracono innych uczestników powstania – Rafała Krajewskiego, Józefa Toczyskiego, Romana Żulińskiego i Jana Jeziorańskiego.

Niedługo po śmierci Traugutta zaczął się rozwijać jego swoisty kult. Przedstawiano go jako osobę niezłomną, niezwykle religijną. W II RP propagatorem legendy Traugutta był Józef Piłsudski. Zainicjowano nawet działania zmierzające do beatyfikacji Traugutta, które przerwał wybuch II wojny światowej.

Znadniemna.pl za Wojciech Kamiński/PAP

Romuald Traugutt urodził się 16 stycznia 1826 r. w Szostakowie, wsi położonej w guberni grodzieńskiej, w rodzinie Ludwika i Alojzy z Błockich. Patriotyzm zaszczepiła w nim babka Justyna Błocka. Gimnazjum w Świsłoczy ukończył z bardzo dobrymi wynikami, jednak nie dostał się na wymarzone studia w Instytucie

Polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych z rozczarowaniem przyjmuje informację o rozpoczęciu procesu Andrzeja Poczobuta przed białoruskim sądem i ponownie apeluje do władz Białorusi o jego uwolnienie oraz wycofanie politycznie motywowanych zarzutów – oświadczył polski resort dyplomacji.

– Ministerstwo Spraw Zagranicznych z rozczarowaniem przyjmuje informację o rozpoczęciu procesu Andrzeja Poczobuta przed białoruskim sądem w dniu 16 stycznia br. Andrzej Poczobut przebywa w areszcie od marca 2021 roku, a zarzuty formułowane wobec niego są nieprawdziwe i motywowane politycznie – oświadczył resort spraw zagranicznych.

MSZ podkreśliło, że aresztowanie oraz proces Andrzeja Poczobuta stanowi „kolejny przejaw instrumentalnego wykorzystywania wymiaru sprawiedliwości wbrew wszelkim standardom demokratycznym oraz jeden z elementów antypolskiej kampanii prowadzonej przez władze Białorusi”.

– Ministerstwo Spraw Zagranicznych ponownie apeluje do władz Białorusi o uwolnienie Andrzeja Poczobuta oraz wycofanie politycznie motywowanych zarzutów wobec Andrzeja Poczobuta i Andżeliki Borys – głosi oświadczenie.

Resort spraw zagranicznych upomniał się także o uwolnienie Alesia Bialackiego, obrońcy praw człowieka, lidera Centrum Obrony Praw Człowieka „Wiasna”, laureata Pokojowej Nagrody Nobla w 2022 roku oraz „wszystkich innych osób działających na rzecz budowy demokratycznej, suwerennej i niezależnej Białorusi”.

– Oczekujemy zaprzestania represji wobec społeczeństwa obywatelskiego, a także rozpoczęcia procesu demokratyzacji kraju we współpracy ze wszystkimi środowiskami politycznymi – oświadczył resort dyplomacji.

Podkreślono jednocześnie, że „suwerenna i demokratyczna Białoruś może na powrót stać się partnerem i wiarygodnym członkiem społeczności międzynarodowej”.

Pytany o sprawę Poczobuta rzecznik rządu Piotr Müller wskazał, że Warszawa obecnie nie ma dodatkowych narzędzi, które mogłyby pomoc w zakresie uwolnienia więźniów politycznych.

– Wszystkie przejawy wolności politycznej są tam ograniczane. I my, pomimo wielokrotnych naszych zabiegów dyplomatycznych, niestety nie mamy w tej chwili dodatkowych narzędzi, które mogłyby pomóc w tym obszarze – powiedział Müller.

Oczywiście – dodał – „to jest skandaliczna sytuacja” i zaznaczył, że więźniów politycznych na terenie Białorusi jest wielu, „w tym niestety też powiązanych z Polską”.

Dzisiaj w Grodnie rozpoczął się proces Andrzeja Poczobuta, członka zarządu zdelegalizowanego przez białoruskie władze Związku Polaków na Białorusi i znanego dziennikarza, który przebywa w areszcie od 25 marca 2021 roku. Na salę sądu, jak poinformował w rzecznik MSZ Łukasz Jasina, nie wpuszczono polskiego charge d’affair w Mińsku Marcina Wojciechowskiego.

Wraz z Poczobutem aresztowane zostały także Andżelika Borys, Irena Biernacka i Maria Tiszkowska ze Związku Polaków na Białorusi, a także Anna Paniszewa, działaczka mniejszości z Brześcia. Borys została w marcu 2022 roku wypuszczona z aresztu, lecz wciąż jest objęta sprawą karną, a jej status nie jest jasny – według niezależnych mediów może być objęta aresztem domowym.

Biernacka, Tiszkowska i Paniszewa zdołały w ubiegłym roku opuścić Białoruś dzięki staraniom polskich władz. Nie mają jednak możliwości powrotu do kraju, którego są obywatelkami.

Znadniemna.pl/belsat.eu wg PAP

Polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych z rozczarowaniem przyjmuje informację o rozpoczęciu procesu Andrzeja Poczobuta przed białoruskim sądem i ponownie apeluje do władz Białorusi o jego uwolnienie oraz wycofanie politycznie motywowanych zarzutów – oświadczył polski resort dyplomacji. – Ministerstwo Spraw Zagranicznych z rozczarowaniem przyjmuje informację o rozpoczęciu procesu

Wybory prezydenckie 9 sierpnia 2020 r. na Białorusi miały dramatyczne następstwa. Wg. oficjalnych danych, urzędujący prezydent Aleksander Łukaszenko zdobył ponad 80 proc. głosów, gdy jego oponentka Swiatłana Cichanauska zaledwie 9,9 proc. Jednak ogromna część białoruskiego społeczeństwa uznała wyniki głosowania za sfałszowane. W efekcie, doszło do ostrych protestów społecznych. Przez pierwsze miesiące organizowane były demonstracje, gromadzące w Mińsku ponad 100 tysięcy osób.

Piotr Kościński i Andrzej Poczobut

Mimo stopniowego spadku liczby protestujących gniew społeczny nie słabł. W reakcji na bunt znacznej części obywateli władze wybrały taktykę represji i zastraszania. Represje spadły też na działaczy nieuznawanego przez władze Związku Polaków na Białorusi. Jednym z aresztowanych był Andrzej Poczobut, czołowy działacz ZPB, dziennikarz, współpracujący m.in. z „Gazetą Wyborczą”.

Nieuznawany Związek Polaków

Związek Polaków na Białorusi powstał w 1990 r. na bazie istniejącego od 1988 r. Polskiego Stowarzyszenia Kulturalno-Oświatowego im. Adama Mickiewicza. Jego pierwszym prezesem był Tadeusz Gawin. W 2000 r. prezesem wybrano doc. Tadeusza Kruczkowskiego, pracownika naukowego Uniwersytetu Grodzieńskiego.

ZPB był jedną z największych organizacji pozarządowych na Białorusi. I to stało się jednym z kluczowych powodów, dla których budził zainteresowanie władz. Po objęciu urzędu prezydenta przez Aleksandra Łukaszenkę i stopniowego przejmowania całej władzy przez jego zwolenników, w kraju zaczęła narastać tendencja do objęcia kontrolą organizacji społecznych. Dotyczyło to również Związku Polaków. Przez dłuższy czas białoruskie władze dyskretnie kontrolowały ZPB. Jednak w 2005 r. uznały, że organizacja będzie im posłuszna jeśli na jej czele pozostanie dotychczasowy prezes Tadeusza Kruczkowski. Jednak Kruczkowski wybory na prezesa przegrał, a funkcję tę objęła Andżelika Borys, dotąd kierująca działem oświatowym. Białoruskie Ministerstwo Sprawiedliwości anulowało wyniki zjazdu ZPB. Zarząd związku jednak tego nie uznał.

Jesienią 2005 r. doszło do ataku milicji na Dom Polski w Grodnie, a przewodził mu Tadeusz Kruczkowski. Władze zorganizowały też nowy zjazd ZPB w Wołkowysku, z udziałem osób nierzadko niepotrafiących mówić po polsku. Prezesem lojalnego związku, nazywanego potocznie „łukaszenkowskim” został zasłużony działacz Józef Łucznik, zapewne do tego zmuszony. Większość członków ZPB uznało te działania za atak na związek. Także władze RP w dalszym ciągu za prezesa związku uznawały Andżelikę Borys. Efektem były represje, jakie spadły na demokratycznie wybrane kierownictwo ZPB: zatrzymania, przesłuchania, kary grzywny lub aresztu.

W miarę upływu czasu aktywność łukaszenkowskiego ZPB stawała się nikła lub pozorowana, by na przełomie 2020 i 2021 r. całkowicie zaniknąć. Przejęte przez niego Domy Polskie wynajęte zostały firmom komercyjnym. Związek nieuznawany przez białoruskie władze działał natomiast aktywnie, tolerowany – ale tylko do czasu po wyborach prezydenckich 2020 r.

Uderzenie w Polaków

Rozwój wydarzeń po wyborach bardzo dobrze ukazuje aktywność Andrzeja Poczobuta na Twitterze. Tweety Poczobuta (wszystkie cytowane twitty z konta https://twitter.com/poczobut). Oto przykłady postów Andrzeja Poczobuta, w większości ilustrowanych zdjęciami lub filmami.

  • 1 stycznia 2021 r.: „Baranowicze. Pierwszy dzień 2021.Lokalna akcja protestu”.
  • 3 stycznia: „Mińsk. Ulica Marusiewicza. Lokalna akcja protestu skandują ludzie”.
  • 4 stycznia: „Mińsk. Łańcuch Solidarności emerytów. W poniedziałek zazwyczaj organizowano Marsze emerytów, jednak z powodu aresztów teraz szukają nowej formy protestów. Łańcuchy były w kilku miejscach w Mińsku”.
  • 5 stycznia: „Centrum Obrony Praw Człowieka Wiosna: figurantami spraw karnych w związku z protestami jest 651 osoba, skazanych zostało 75 osób, 169 uznano za więźniów politycznych. Dane nie są pełne, gdyż nie wszystkie sprawy są w stanie zbadać obrońcy praw człowieka”.
  • 9 stycznia: „W Mińsku MSW walczy z bałwanami. Na nagraniu funkcjonariusze z komisariatu w dzielnicy Październikowej. Często bałwany mają biało-czerwono-białe symbole, bądź napisy, które się kojarzą z akcjami protestu. By uniknąć rozgłosu milicjanci niszczą je w nocy, ale jest monitoring :)”.

Stopniowo wśród tych twittów pojawiało się coraz więcej informacji o pogarszającej się sytuacji Polaków na Białorusi i rosnących napięciach w stosunkach polsko-białoruskich.

  • 15 lutego Poczobut pisał: „Pogróżki dla Polskiej Szkoły Społecznej w Lidzie. Anonimowy list z wyzywaniem od zdrajców ziemi ojczystej, kłamców, którzy istnieją za pieniądze z Polski dostała dyrekcja działającej przy ZPB szkoły społecznej. Anonim obieca, że szkoła ”. Tego samego dnia Poczobut pisał: „Reżimowa BY CTV prosi Pana Boga o ukaranie premiera RP. Wyemitowano tam teledysk ze słowami: . Chodziło o opozycjonistów, ale tak że premiera RP Mateusza Morawieckiego, Merkel i Macrona”.
  • I 16 lutego: „Grodno-Warszawa. Posiedzenie Komisji Łączności z Polakami za Granicą. Senat RP. Prezes #ZPB Andżelika Borys referowała sytuacje oświaty polskiej w BY i zagrożenia jakie niesie nowelizacja Kodeksu o edukacji. Nowelizacja – krok do rusyfikacji 2 polskich szkół w BY”.
  • Natomiast 24 lutego Poczobut nawiązał do idei nowego święta narodowego, proponowanego przez białoruskie władze: „W reżimowych białoruskich mediach lansowana jest idea ustanowienia nowego święta państwowego – Dnia Jedności Narodowej. Popularną i wśród łukaszenkowskiego betonu i wśród łukaszenkowskich liberałów jest bardzo wymowna data – 17 września”.
    A późniejsze wpisy ukazują coraz większe zaostrzanie się sytuacji.
  • 5 marca: „Najwyraźniej reżim Łukaszenki uznał, że nadszedł czas uderzyć w mniejszość polską na Białorusi: zarzuty krzewią pamięć wyklętych, przygotowują polską okupacje zachodnich obwodów BY. Z takich publikacji rozpoczynała się antypolska kompania w 2005”. Dwa dni później: „Konsul RP Jerzy Timofejuk z Brzescia ma opuścić Białoruś. Żąda tego białoruski MSZ. Powód udział w imprezie harcerskiej poświęconej Narodowemu Dniu Pamięci Żołnierzy Wyklętych w Brześciu. MSZ BY: ”. I tego samego dnia: „Wydalenie konsula RP z Brześcia to zapowiedź ataku na polskie szkoły społeczne. W ciągu ostatnich 5 lat władze zniszczyły naukę języka polskiego w państwowym systemie edukacji, teraz zabierają się z szkolnictwo społeczne. Formalny powód – historia, cel ten sam – rusyfikacja”.

Poczobut sporo miejsca poświęcił represjom, jakie spotkały szkołę w Brześciu.

  • 13 marca: „Nieoficjalnie: aresztowana dyrektor Polskiej Szkoły w Brześciu Anna Paniszewa, która w trakcie zatrzymania została przewrócona na ziemie i skuta kajdankami, prowadzi w areszcie strajk głodowy. Jest podejrzana o rozpalanie waśni na tle narodowym. Grozi od 5 do 12 lat więzienia”.
  • 18 marca: „Prokuratura Brześcia złożyła w sądzie pozew o likwidacji Polskiej Szkoły Społecznej w Brześciu. Jej dyrektorka Anna Paniszewa przebywa w więzieniu śledczym oskarżona o rozpalanie waśni narodowościowych. Grozi jej do 12 lat pozbawienia wolności”. I dwa dni później wpis, będący w pewnym sensie podsumowaniem sytuacji: „Naczelny dziennika Administracji prezydenta <Biełaruś siegodnia>: Polska to hiena Europy…Dokonywała ludobójstwa. Będziemy drukować to w Internecie”.

Wszystkie te twitty ukazują rozwój wydarzeń na początku 2021 r. Aleksander Łukaszenko i władze Białorusi uznały Polskę za swojego wroga. Wynikało to przede wszystkim z zachowania władz RP, ostro krytykujących przebieg i następstwa wyborów prezydenckich i wspierających białoruską opozycję. Zarazem, reżim w Mińsku uznał polską mniejszość za niebezpieczną i postanowił zlikwidować organizację, którą dotychczas tolerował, czyli nielegalny Związek Polaków na Białorusi. Jak się miało później okazać, władze zdecydowały o likwidacji wszystkich instytucji i organizacji polskich.

Represje wobec polskich działaczy

Związek Polaków na Białorusi nigdy nie zajmował się kwestiami politycznymi. Tym razem jednak jego liderzy zdecydowanie krytykowali działanie Łukaszenki. Najbardziej wyrazistym określeniem stosunku działaczy ZPB do sytuacji na Białorusi było wystąpienie Andżeliki Borys na antyłukaszenkowskim wiecu w Grodnie 16 sierpnia 2020 r. Trzymając w ręku polską flagę oświadczyła, że Polacy wyrażają solidarność z narodem białoruskim.

To stanowisko wyjaśnił jeszcze dobitniej inny działacz ZPB i dziennikarz Znadniemna.pl, Andrzej Pisalnik. W swym artykule dla portalu Niezależna.pl napisał m.in.: „Upadający reżim Łukaszenki nienawidzi narodu, którym rządził przez długie 26 lat, czego dowodem stała się brutalna, z użyciem broni, pacyfikacja pokojowych protestów przeciwko sfałszowaniu przez podwładnych dyktatora wyników wyborów prezydenckich. Częścią narodu białoruskiego, który dzisiaj stanął do walki o swoją ludzką i obywatelską godność, jest także polska mniejszość narodowa na Białorusi (…). W chorej wyobraźni białoruskiego satrapy Polska to kraj wrogi, czyhający tylko na okazję, aby zaszkodzić jego niepodzielnym rządom, a Polacy na Białorusi to polscy agenci, przeszkoleni w zachodnich ośrodkach dla dywersantów i buntowników”.

Wielu Polaków włączyło się do akcji protestu przeciwko sfałszowaniu wyborów prezydenckich. Efekty były dramatyczne – według Andżeliki Borys, do końca października 2020 r. represje dotknęły około stu działaczy ZPB. Niekoniecznie wynikało to z ich narodowości, bo jak mówiła, „kiedy OMON-owcy pałowali, nie pytali o pochodzenie.

Szczególną aktywność wykazywali Polacy w Lidzie, stanowiący tam znaczącą grupę. Prezes miejscowego oddziału ZPB Irena Biernacka wzięła udział w modlitwie, którą katolicy Lidy odprawiali obok kościoła farnego. Władze uznały to za działanie sprzeczne z prawem i skierowały sprawę do sądu. Biernacką skazano na karę grzywny. Niewiele później działacz ZPB w Lidzie Aleksander Zaletow został ukarany grzywną za to, że trafił w obiektyw kamery milicyjnej podczas akcji zastraszania Polaków, modlących się obok fary. Kolejna działaczka ZPB Olga Lisica trafiła do aresztu pod zarzutem obrazy sądu. W styczniu 2021 r. działaczka ZPB Maria Rewucka została ukarana za parasolkę z napisem „Polska”.

W marcu białoruska Prokuratura Generalna poleciła prokuratorom „sprawdzenie ośrodków nauczania języka polskiego”. 16 marca do Polskiej Szkoły Społecznej im. Króla Stefana Batorego przy ZPB w Grodnie („Batorówka”) wkroczyli prokuratorzy. A niedługo potem prokuratura skierowała do sądu pozew o likwidację Polskiej Harcerskiej Szkoły Społecznej im. Romualda Traugutta w Brześciu.

W marcu zatrzymano też Andżelikę Borys. 24 marca została skazana na 15 dni aresztu za organizację „nielegalnej imprezy masowej” czyli tradycyjny doroczny jarmark Grodzieńskie Kaziuki, organizowany na terenie należącym do Konsulatu Generalnego RP w Grodnie. Zatrzymany został też Andrzej Poczobut. Jak podano w oficjalnym komunikacie, „Prokuratura Generalna wszczęła postępowanie karne wobec przewodniczącej tzw. niezarejestrowanego Związku Polaków i innych osób na podstawie art. 130 ust. 3 Kodeksu karnego Republiki Białoruś (celowe działania mające na celu podżeganie do nienawiści narodowej i religijnej oraz siania niezgody na gruncie przynależności narodowej, religijnej, językowej, a także rehabilitacji nazizmu dokonane przez grupę osób). Obywatele ci, pozycjonujący się jako członkowie powyższego związku, od 2018 roku do chwili obecnej, na terenie miasta Grodna i innych miejscowości tego obwodu, z udziałem nieletnich, zorganizowali i przeprowadzili szereg nielegalnych imprez masowych na cześć uczestników antyradzieckich formacji zbrodniczych działających w czasie Wielkiej Wojny Ojczyźnianej i po jej zakończeniu, dokonujących rabunków, mordów na ludności cywilnej Białorusi i niszczenia mienia. Ich działania miały na celu rehabilitację nazizmu i usprawiedliwianie ludobójstwa narodu białoruskiego”.

Ostatecznie, w czerwcu 2021 r. do Polski przewiezione zostały trzy pozostające wcześniej w areszcie polskie działaczki Irena Biernacka, Maria Tiszkowska i Anna Paniszewa. W marcu 2022 r. Andżelika Borys została przeniesiona do aresztu domowego. Andrzej Poczobut natomiast pozostał w areszcie w Żodino. Mnożyły się zarzuty przeciwko niemu – w październiku 2022 r. KGB wpisało go na listę osób prowadzących działalność terrorystyczną.

Dlaczego właśnie stał się głównym obiektem ataku białoruskiego reżimu? Można sądzić, iż było ku temu kilka powodów. Podobno obiecywano mu ułaskawienie, a przynajmniej wywiezienie do Polski, w zamian za prośbę skierowano do władz – a Poczobut miał odmówić. Jest osobą bardzo znaną i na Białorusi, i w Polsce, zwłaszcza jako dziennikarz, piszący nie tylko do mediów białoruskich, ale i polskich (był korespondentem „Gazety Wyborczej”). W przeszłości był kilkakrotnie aresztowany i oskarżany m.in. o znieważenie Łukaszenki. Znany jest z upamiętniania polskiej historii i tradycji Grodzieńszczyzny, m.in. działań Armii Krajowej, która przez władze uznana została za organizację „nazistowską” i „wrogą wobec narodu białoruskiego”. Stąd też oskarżenie Poczobuta o „rehabilitację nazizmu”.

Andrzej Poczobut stał się więc dla reżimu symbolem wroga: Polaka, podtrzymującego polskie tradycje i historię, pielęgnującego polskość na Białorusi i wyraziście sprzeciwiającego się Aleksandrowi Łukaszence. A to wszystko z punktu widzenia oficjalnego Mińska jest złem.

Piotr Kosciński, autor jest dziennikarzem i wykładowcą, adiunktem na AFiB Vistula

Znadniemna.pl

Wybory prezydenckie 9 sierpnia 2020 r. na Białorusi miały dramatyczne następstwa. Wg. oficjalnych danych, urzędujący prezydent Aleksander Łukaszenko zdobył ponad 80 proc. głosów, gdy jego oponentka Swiatłana Cichanauska zaledwie 9,9 proc. Jednak ogromna część białoruskiego społeczeństwa uznała wyniki głosowania za sfałszowane. W efekcie, doszło do

Dzisiaj, 16 stycznia, po kilkakrotnych przeniesieniach, w Sądzie Obwodowym Grodna ruszył proces dziennikarza i działacza polskiej mniejszości narodowej na Białorusi – Andrzeja Poczobuta.

Naszemu koledze grozi do 12 lat pozbawienia wolności za działalność dziennikarską oraz społeczną, prowadzoną w interesach polskiej mniejszości narodowej na Białorusi.

W działalności tej reżim Aleksandra Łukaszenki dopatruje się między innymi takich „zbrodni”, jak nazywanie przez Andrzeja napadu ZSRR na Polskę w 1939 roku agresją. Reżim nie może darować dziennikarzowi także publicznych wystąpień w obronie prześladowanej na Białorusi polskiej mniejszości narodowej, artykułów, opisujących antyreżimowe protesty powyborcze z 2020 roku, a nawet tekstu, opublikowanego przez Andrzeja Poczobuta siedem lat temu w  czasopiśmie Związku Polaków na Białorusi „Magazyn Polski” i opowiadającego o Anatolu Radziwoniku „Olechu”, jednym z przywódców polskiego podziemia antykomunistycznego na powojennej Grodzieńszczyźnie.

Żeby ukryć absurdalność stawianych Andrzejowi Poczobutowi oskarżeń władze postanowiły zrobić jego proces niedostępnym dla publiczności.

Wszystko, o co reżim Łukaszenki oskarża Andrzeja Poczobuta tak czy inaczej wiąże się z jego działalnością jako polskiego dziennikarza i patrioty.

A była to działalność niezwykle obszerna i obfita. Jej przeglądu dokonali, oczekując na proces swojego kolegi, redaktorzy gazety „Głos znad Niemna na uchodźstwie” Iness Todryk-Pisalnik oraz portalu Znadniemna.pl Andrzej Pisalnik. W tym celu we współpracy z Fundacją „Wolność i Demokracja” przygotowali oni wystawę fotograficzną pt. „Andrzej Poczobut. Prześladowany za POLSKOŚĆ”.

Wystawę tę  w postaci pliku PDF udostępniamy wszystkim zainteresowanym w celu zapoznania się, a jeśli ktoś posiada odpowiednie możliwości poligraficzne – także do wydrukowania i pokazania na planszach w lokalnych społecznościach, które zaniepokojone są tematem prześladowania Polaków  przez reżim Aleksandra Łukaszenki.

Przygotowując tę wystawę myśleliśmy  w sposób szczególny o środowiskach polonijnych, do których apelujemy o nagłośnienie sprawy prześladowania Andrzeja Poczobuta w krajach ich zamieszkania.

 

Pobierz wystawę w PDF

Iness Todryk-Pisalnik i Andrzej Pisalnik

Dzisiaj, 16 stycznia, po kilkakrotnych przeniesieniach, w Sądzie Obwodowym Grodna ruszył proces dziennikarza i działacza polskiej mniejszości narodowej na Białorusi – Andrzeja Poczobuta. Naszemu koledze grozi do 12 lat pozbawienia wolności za działalność dziennikarską oraz społeczną, prowadzoną w interesach polskiej mniejszości narodowej na Białorusi. W działalności tej

10 stycznia opublikowano podpisaną przez Aleksandra Łukaszenkę nowelizację ustawy „O obywatelstwie Republiki Białorusi”. Wprowadza ona m.in. możliwość odebrania obywatelstwa osobie zamieszkującej za granicą i skazanej prawomocnym wyrokiem za działalność „ekstremistyczną” lub inne czyny zagrażające bezpieczeństwu państwa. Nowe przepisy wejdą w życie 10 czerwca, a o pozbawieniu obywatelstwa będzie decydował osobiście Łukaszenka. Jak wyjaśniła inicjatorka poprawek – deputowana Lilia Ananicz –ustawodawca chciał w ten sposób prawnie napiętnować osoby prowadzące „działalność antypaństwową” poza granicami kraju.

Najprawdopodobniej 17 stycznia rozpocznie się zaoczny (tryb ten wprowadziła nowelizacja prawa karnego z lipca 2022 roku) proces liderów białoruskiej emigracji politycznej, m.in. Swiatłany Cichanouskiej i Pawła Łatuszki. W akcie oskarżenia znalazły się m.in. zarzuty dążenia do nielegalnego przejęcia władzy, organizowania masowych zamieszek oraz tworzenia struktur antypaństwowych i terrorystycznych. Z kolei 10 stycznia grupa kilkudziesięciu byłych białoruskich więźniów politycznych oraz członków rodzin osadzonych wystąpiła z publicznym apelem do społeczności międzynarodowej o bardziej zdecydowane kroki – włącznie z podjęciem dialogu z reżimem – na rzecz zwolnienia więźniów politycznych (obecnie jest ich ponad 1400).

Komentarz

  • Możliwość odebrania obywatelstwa ma przede wszystkim znaczenie propagandowe, a cel nowelizacji to dalsza dyskredytacja emigracji politycznej. Wszystko wskazuje na to, że w ciągu najbliższych miesięcy jej czołowi przedstawiciele zostaną skazani w trybie zaocznym na wieloletnie kary pozbawienia wolności, czemu towarzyszyć będzie zapewne – nagłośniona w państwowych mediach – decyzja Łukaszenki o pozbawieniu ich obywatelstwa. Reżim zademonstruje w ten sposób konsekwencję w zwalczaniu oponentów, prezentowanych w państwowych środkach masowego przekazu jako grupa sfrustrowanych i oderwanych od białoruskich realiów uciekinierów niezdolnych do uzyskania jakiegokolwiek wpływu na sytuację w kraju czy podważenia realnej władzy Łukaszenki. Zmiana w prawie to też kolejny sygnał świadczący o tym, że Mińsk w żadnym wypadku nie rozpatruje środowisk demokratycznych w kategoriach siły politycznej, z którą mógłby prowadzić jakiekolwiek negocjacje, również przy ewentualnym pośrednictwie Zachodu.
  • Mechanizm odbierania obywatelstwa może znacząco skomplikować sytuację prawną, a co za tym idzie – także bytową części białoruskich emigrantów, mieszkających m.in. w krajach UE. Staną oni bowiem przed koniecznością uregulowania na nowo swojego statusu prawnego, co w niektórych przypadkach (choć nie liderów opozycji) może prowadzić do składania wniosków o obywatelstwo państwa przyjmującego. Problem ten stanie się szczególnie zauważalny, jeśli reżim zastosuje znowelizowane przepisy szerzej i obejmie nimi nie tylko grupę kilkudziesięciu najbardziej rozpoznawalnych działaczy.
  • Nowelizacja kolejny raz pokazuje, że reżim zamierza nadal zaostrzać represje. W ostatnich tygodniach doszło m.in. do skazania na karę pozbawienia wolności od 13 do 23 lat grupy tzw. partyzantów kolejowych, czyli osób oskarżanych o niszczenie lub uszkadzanie infrastruktury kolejowej w reakcji na współudział Białorusi w agresji Rosji na Ukrainę. W miarę wprowadzania następnych radykalnych form szykanowania emigrantów politycznych i w przypadku kontynuowania polityki represji coraz częściej pojawiać się będą apele o podjęcie dialogu z Łukaszenką. Opublikowany 10 stycznia br. list otwarty w tej sprawie świadczy o frustracji przynajmniej części środowisk opozycyjnych, narastającej ze względu na niską – w ich ocenie – skuteczność zachodniej presji sankcyjnej oraz brak jakichkolwiek oznak normalizacji sytuacji wewnętrznej na Białorusi po sfałszowanych wyborach prezydenckich w 2020 r.

Znadniemna.pl za Kamil Kłysiński/Osrodek Studiów Wschodnich

10 stycznia opublikowano podpisaną przez Aleksandra Łukaszenkę nowelizację ustawy "O obywatelstwie Republiki Białorusi". Wprowadza ona m.in. możliwość odebrania obywatelstwa osobie zamieszkującej za granicą i skazanej prawomocnym wyrokiem za działalność "ekstremistyczną" lub inne czyny zagrażające bezpieczeństwu państwa. Nowe przepisy wejdą w życie 10 czerwca, a o

Obwodowa Rada Deputowanych Grodna wprowadza opłaty za przekraczanie granicy państwowej pojazdami na przejściach granicznych na Grodzieńszczyźnie.

Decyzja zapadła 29 grudnia, a 13 stycznia została opublikowana w Krajowym Portalu Prawnym.

Opłata za przekraczanie granicy państwowej została wprowadzona jeszcze w czerwcu 2021 roku, ale 1 stycznia 2023 roku poprzednia decyzja wygasła. Teraz deputowani uzgodnili, że stawka na myto będzie obowiązywała do stycznia 2025 roku. Decyzja wejdzie w życie 1 lutego. Oznacza to, że w styczniu z Grodzieńszczyzny będzie można wyjechać i wjechać za darmo.

Stawka opłaty to nadal równowartość jednej kwoty bazowej, teraz to 37 rubli, czyli ok. 64 zł. Opłata jest dokonywana za jeden pojazd, który ma co najmniej cztery koła i waży do pięciu ton, niezależnie od liczby pasażerów. Opłatę uiszcza kierowca.

Z opłat zwolnieni są:

  • wyżsi urzędnicy, deputowani, członkowie rady ministrów, delegacje rządowe;
  • zagraniczni politycy i urzędnicy, którzy przybyli na Białoruś na zaproszenie organów państwowych;
  • dyplomaci, pracownicy organizacji międzynarodowych i edukacji międzyrządowej oraz ich rodziny;
  • ludzie, którzy udają się na pogrzeb bliskich krewnych;
  • opiekunowie szczątków zmarłego;
  • kombatanci II wojny światowej;
  • osoby niepełnosprawne, inwalidzi I i II grupy oraz ich opiekunowie;
  • uczestnicy likwidacji skutków katastrofy w elektrowni jądrowej w Czarnobylu;
  • ci, którzy udają się na leczenie do sanatorium;
  • uczestnicy wydarzeń sportowych, kulturalnych, edukacyjnych.

Rada Obwodu Grodzieńskiego dodatkowo zwolniła z opłaty za wyjazd z kraju następujące kategorie:

  • przedstawiciele organów państwowych Białorusi podróżujący w celach służbowych;
  • cudzoziemcy i bezpaństwowcy, którzy przybyli na Białoruś na zaproszenie organów państwowych i organizacji państwowych;
  • Białorusini wyjeżdżający za granicę w celu uzyskania pomocy medycznej oraz osoby im towarzyszące – jeżeli istnieje decyzja komisji przy Ministerstwie Zdrowia o skierowaniu obywatela Białorusi na leczenie za granicę;
  • towarzyszący dzieciom udającym się na leczenie do sanatorium;
  • cudzoziemcy i bezpaństwowcy podróżujący na podstawie dokumentów potwierdzających stopień inwalidztwa;
  • cudzoziemcy, którzy przybyli na Białoruś na pogrzeb bliskich i wracają do domu (podobnie jak w innych przypadkach wymagane jest potwierdzenie w formie dokumentu);
  • deportowanych lub wydalonych.

Znadniemna.pl/Kresy24.pl za svaboda.org

Obwodowa Rada Deputowanych Grodna wprowadza opłaty za przekraczanie granicy państwowej pojazdami na przejściach granicznych na Grodzieńszczyźnie. Decyzja zapadła 29 grudnia, a 13 stycznia została opublikowana w Krajowym Portalu Prawnym. Opłata za przekraczanie granicy państwowej została wprowadzona jeszcze w czerwcu 2021 roku, ale 1 stycznia 2023 roku poprzednia

Na Białorusi aresztowanym Polakom przez Główny Zarząd do Walki z Przestępczością Zorganizowaną  odbierane są i niszczone Karty Polaka. Do masowych aresztowań dochodzi od dwóch lat. Oprawcy biją i torturują zatrzymanych. Do społeczności międzynarodowej wystosowano apel o zdecydowane działania w sprawie uwolnienia więźniów politycznych.

Zabrane Karty Polaka trafiają do niszczarek. Funkcjonariusze sprawdzają telefony komórkowe zatrzymanych i aresztują tych, którzy mają zdjęcia z akcji protestu. Świadectwa byłych więźniów politycznych publikuje Centrum Obrony Praw Człowieka „Wiasna”.

Pretekstem do represji stały się masowe protesty po sfałszowanych wyborach prezydenckich w 2020 roku. Do tej pory nieznana jest liczba represjonowanych Polaków, obywateli Białorusi.

Więźniowie polityczni na Białorusi

Portal Belsatu informuje, że krewni więźniów politycznych wystosowali do społeczności międzynarodowej apel o zdecydowane działania w sprawie ich uwolnienia. Podpisało się pod nim 29 osób, w tym byli więźniowie polityczni i bliscy aresztowanych.

Wśród autorów listu otwartego są m.in.: mąż Iryny Słaunikawej – Alaksandr Łojka, siostra Maryi Kalesnikawej – Tacciana Chomicz, żona Uładzimira Mackewicza – Swiatłana.

Według nich represje na Białorusi osiągnęły bezprecedensową skalę, a obrońcy praw człowieka uznało ok. 1,5 tys. osób za więźniów politycznych. Jak wynika z paragrafów politycznych, w białoruskim więzieniu może przebywać znacznie więcej osób.

„Obrońcy praw człowieka nie są w stanie zebrać całej informacji o represjach, a sami więźniowie i ich rodziny często nie chcą mówić o tym, co się z nimi dzieje, bo obawiają się zemsty służb mundurowych” – wskazują autorzy listu.

Białoruski reżim podał, że od 2020 roku wszczęto ponad 11,5 tys. spraw związanych z protestami i polityką.

„Za kratami więźniowie polityczni spotykają się ze znęcaniem się, poniżaniem i szantażem. Ogranicza się im korespondencję, pozbawia wizyt i paczek, wtrąca do karceru. Żółte metki na ubraniach i ciężka przymusowa praca w koloniach karnych to kara za niezgodę i chęć życia w wolnym społeczeństwie” – napisano w apelu.

Znadniemna.pl/IAR/Belsat

Na Białorusi aresztowanym Polakom przez Główny Zarząd do Walki z Przestępczością Zorganizowaną  odbierane są i niszczone Karty Polaka. Do masowych aresztowań dochodzi od dwóch lat. Oprawcy biją i torturują zatrzymanych. Do społeczności międzynarodowej wystosowano apel o zdecydowane działania w sprawie uwolnienia więźniów politycznych. Zabrane Karty Polaka

W ubiegłym roku represje na Białorusi dotknęły co najmniej 24 duchownych z różnych Kościołów.

Na Białorusi nie ustają prześladowania księży. Jeśli dwa lata wcześniej milicja i KGB na Białorusi represjonowały ludzi, którzy protestowali po sfałszowanych wyborach prezydenckich w sierpniu 2020 roku, to obecnie zatrzymania, kary grzywny i więzienia grożą tym wszystkim, którzy sprzeciwiają się wojnie na Ukrainie i sojuszowi reżimu Łukaszenki z rosyjskim agresorem. W ubiegłym roku represje dotknęły co najmniej 24 duchownych z różnych Kościołów, w tym połowę stanowili księża z Kościoła katolickiego obrządków łacińskiego i bizantyjskiego.

Prześladowania duchownych

Według inicjatywy Christian Vision, która na bieżąco monitoruje prześladowania chrześcijan na Białorusi, w ubiegłym roku represje dotknęły co najmniej 24 duchownych różnych Kościołów: 8 rzymskokatolickich, 3 greckokatolickich, 6 prawosławnych i 7 protestanckich. Jednak liczba ta jest zapewne większa.

Najczęstszą przyczyną zatrzymania przez milicję było wyrażanie przez księży solidarności z Ukrainą po wybuchu wojny. Wzywano ich na przesłuchania za wpisy w mediach społecznościowych, umieszczanie np. flagi ukraińskiej na swoim FB (ks. rzymskokatolicki Aleksander Baran), „polubienia” na stronach internetowych uznawanych przez reżim za ekstremistyczne. Kapłana greckokatolickiego Wasilija Jegorowa ukarano grzywną za naklejkę na swoim samochodzie z napisem „Ukraino, przebacz”, księży prawosławnych: Władysława Bogomolnikowa – za zbiórkę pieniędzy dla uchodźców z Ukrainy, Michaiła Marugo – za powitanie ich z kwiatami na dworcu w Mińsku.

Kapłan Kościoła katolickiego ks. Andrzej Bulczak, pracujący w Postawach w północno-zachodniej Białorusi, po wybuchu wojny przygotował z młodzieżą filmik, w którym białoruska dziewczynka wypowiada się przeciwko wojnie, pisząc list do swoich rówieśników. Padają w nim słowa: „My nie chcemy wojny, modlimy się za Ukrainę, zbieramy pieniądze dla dzieci, które tam cierpiały. Pragnę, aby ten list był krzykiem mojego serca: Nigdy więcej wojny!”. Za zamieszczenie tego filmiku w mediach społecznościowych ks. Bulczak został wezwany na milicję i ukarany grzywną. Musiał opuścić Białoruś po 14 latach posługi i obecnie pracuje duszpastersko w Gdańsku.

Księża traktowani jak kryminaliści

Na Białorusi można zatrzymać osobę w tymczasowym areszcie na 72 godziny. Niektórzy księża podczas aresztowań traktowani są dość brutalne jak kryminaliści: po przewiezieniu do więzienia są ustawiani tyłem do ściany, z rękami w górze, rewizji towarzyszą ujadające psy i wyzwiska. Ksiądz Aleksander Baran, który w więzieniu przesiedział łącznie przeszło miesiąc, wspominał, że warunki w izolatce były jak w średniowieczu: „Zrozumiałem, co przeżywali księża podczas represji stalinowskich w latach 30. ubiegłego wieku, których wsadzano za kraty”.

Poza tym milicja i KGB naciskają na biskupów, wzywając ich na rozmowy na temat „niepokornych” księży, którzy krytykują działania reżimu i łamanie praw człowieka.

Kościół katolicki na Białorusi od wielu lat był pod presją rządzących. Księżom z Polski, którzy pracowali w tym kraju, często odmawiano przedłużenia wizy. Pod koniec sierpnia 2020 roku nie wpuszczono na Białoruś metropolity mińsko-mohylewskiego abp. Tadeusza Kondrusiewicza, gdy wracał z Polski. Szykany były związane z jego apelami o pokojowe rozwiązanie kryzysu politycznego po wyborach i o niestosowanie przemocy wobec protestujących. W końcu metropolitę wpuszczono, ale wkrótce złożył dymisję z urzędu, formalnie ze względu na wiek (ukończył 75 lat).

We wrześniu ubiegłego roku władze zamknęły w Mińsku świątynię katolicką pw. św. Szymona i Heleny, tzw. „Czerwony kościół”, po pożarze, który wybuchł w zakrystii, ale nie wyrządził szkód wewnątrz świątyni. Wiele wskazuje na to, że było to umyślne podpalenie. „Czerwony kościół” znajduje się na ul. Sowieckiej koło Placu Niepodległości w Mińsku, w bezpośrednim sąsiedztwie Domu Rządu, władz miejskich i dwóch uniwersytetów. Na Placu odbywały się główne protesty 2020 roku, a uczestnicy chronili się w katolickiej świątyni przed OMON-em. Obecnie władze miasta nie wyraziły zgody na ponowne otwarcie kościoła, wyłączyły w nim i na plebanii wszystkie media, a księżom nakazano opuszczenie budynków parafialnych.

Kary za chrzest na otwartej przestrzeni

Również protestantom różnych wyznań od wielu lat utrudnia się prowadzenie działalności duszpasterskiej, np. baptyści są karani grzywną za przeprowadzanie – zgodnie z ich tradycją – chrztów w wodzie na otwartej przestrzeni, np. w jeziorze czy rzece; dla władz białoruskich są to „nielegalne zgromadzenia”. W stolicy zamknięto zbór użytkowany przez protestanckie wspólnoty „Jan Chrzciciel” i „Nowe Życie” pod pretekstem nieuregulowanej sytuacji prawnej świątyni. Za odprawianie nabożeństw na zewnątrz zamkniętego zboru są wymierzane wysokie kary finansowe. O niektórych przypadkach w zborach protestanckich brak informacji, gdyż parafie mają problemy z uzyskaniem rejestracji prawnej swojej wspólnoty.

Ale w ostatnim czasie także duchowni prawosławni podlegają szykanom i represjom. Najdłuższy wyrok pozbawienia wolności otrzymał proboszcz z miejscowości Stepanki w diecezji brzeskiej ks. Siergiej Riezanowicz. Skazano go na 16 lat kolonii karnej o wzmocnionym reżimie. Uznawany jest za więźnia politycznego.

Niektórzy represjonowani księża postanowili opuścić Białoruś, zwłaszcza posługujący tam polscy duchowni katoliccy, a także Białorusini. Swoją ojczyznę opuściło m.in. 7 księży prawosławnych. Teraz poza granicami swojego kraju opiekują się duszpastersko swymi rodakami-emigrantami.

Znadniemna.pl/KAI

W ubiegłym roku represje na Białorusi dotknęły co najmniej 24 duchownych z różnych Kościołów. Na Białorusi nie ustają prześladowania księży. Jeśli dwa lata wcześniej milicja i KGB na Białorusi represjonowały ludzi, którzy protestowali po sfałszowanych wyborach prezydenckich w sierpniu 2020 roku, to obecnie zatrzymania, kary grzywny

Melchior Wańkowicz urodził się 10 stycznia 1892 roku w rodzinnym majątku Kałużyce położonym nieopodal Mińska na Białorusi. Imię dostał po ojcu, powstańcu styczniowym, który zmarł w roku urodzenia się syna. Matka, Maria ze Szwoynickich, zmarła trzy lata później.

Melchior Wańkowicz (ok. 1911)

Przyszły pisarz wychowywał się na Kowieńszczyźnie w majątku babki. Ten czas, wczesnego dzieciństwa, odtworzył potem w jednej z najpiękniejszych w polskiej literaturze opowieści o schyłku ziemiańskiego życia, pt. „Szczenięce lata”, która ukazała się w 1934 roku.

Wańkowicz studiował prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim

W 1914 został powołany do wojska rosyjskiego, skąd udało mu się zwolnić na podstawie sfałszowanego świadectwa zdrowia.

Wańkowicz i Wielka Wojna

Zofia i Melchior Wańkowiczowie, zdjęcie z końca lat 40 z powojennej emigracji w Londynie. Fot.: Muzeum Literatury/East News

W latach I wojny światowej był pełnomocnikiem Centralnego Komitetu Obywatelskiego Królestwa Polskiego do ewakuacji Polaków z terenów Rosji.

Zofia i Melchior Wańkowiczowie w Sopocie, 1958 rok. Fot.: Culture Avenue

W czasie wojny – w 1916 roku – Wańkowicz ożenił się z Zofią z Małagowskich, koleżanką z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Niedługo po ślubie wstąpił do I Korpusu Polskiego gen. Józefa Dowbór-Muśnickiego, formowanego w rejonie Mohylewa. Na początku 1918 roku jako żołnierz Korpusu walczył z bolszewikami, a za udział w walkach został odznaczony Krzyżem Walecznych. W maju 1918 roku brał udział w buncie przeciwko zawarciu porozumienia z Niemcami. Postawiony przed sądem polowym, został uniewinniony. Swoje przeżycia opisał w „Strzępkach epopei”

Po wojnie 1920 roku Wańkowicz kontynuował w Warszawie przerwane studia prawnicze, ukończył je w 1923 roku i rozpoczął pracę na stanowisku naczelnika Wydziału Prasowego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.

W 1924 roku założył Towarzystwo Wydawnicze Rój, którego był współwłaścicielem i redaktorem naczelnym aż do 1939 roku. Rój publikował m.in. Tuwima, Gombrowicza, Parnickiego, tam „Ładem serca” debiutował Jerzy Andrzejewski, tam wreszcie ukazały się pierwsze wydania „Sklepów cynamonowych” i „Sanatorium pod klepsydrą” Bruno Schulza.

Wańkowiczowie w Jastarni, 1927 rok. Od prawej: Melchior Wańkowicz, Marietta (żona brata pisarza), Zofia, żona Melchiora, opiekunka dzieci, Jurek, Hania, Romek (dzieci Witolda) oraz Krystyna i Marta, córki pisarza. Fot.: East News

„Cukier krzepi” Wańkowicza

W okresie międzywojennym Wańkowicz poświęcił się pracy dziennikarskiej i literackiej, publikując między innymi w „Kurierze Warszawskim”, „Wiadomościach Literackich” i „Kurierze Porannym”. Był między innymi doradcą reklamowym Związku Cukrowników Polskich i to on właśnie wymyślił słynne hasło: „Cukier krzepi”.

„Dostałem, jak przypuszczam, najwyższe honorarium na świecie za dwa słowa, +Cukier krzepi+ – 5000 zł przedwojennych, czyli na ówczas 500 przedwojennych dolarów za słowo. Tak cenne mogą być słowa” – opowiadał pisarz Krzysztofowi Kąkolewskiemu w wywiadzie „Wańkowicz krzepi”. Pisarz zwyciężył też 50 lat później w konkursie na hasło reklamowe LOT-u: „LOT-em bliżej”.

Przez ostatnie lata przedwojenne pisarz wraz z rodziną – żoną i dwiema córkami, Krysią i Martą – mieszkał w Warszawie na Żoliborzu, w słynnym „Domeczku” przy ulicy Dziennikarskiej, o którym wzruszająco pisał w „Zielu na kraterze”.

Przed wojną największe powodzenie miał tom „Na tropach Smętka” – reportaż z podróży kajakowej po Prusach Wschodnich. Wańkowicz pokazywał ścieranie się żywiołu polskiego i niemieckiego na tych terenach, toczącą się tam walkę o polską tożsamość obywateli.

Był mistrzem opowieści reportażowej, w której fakty łączył z elementami fikcji fabularnej. Posługiwał się barwną polszczyzną wyrosłą z tradycji gawędy szlacheckiej. „Mnie interesuje prawda syntetyczna, a nie dokumentalna, z każdego losu biorę, co w nim jest szczególnego, to wyjątkowe, gęste, mocne inaczej byłoby to szare, nijakie” – powiedział w wywiadzie „Wańkowicz krzepi”.

Wańkowicz i Monte Cassino

Starsza córka pisarza Krysia zginęła w szóstym dniu Powstania Warszawskiego, była łączniczką w batalionie „Parasol”. Fot.: Muzeum Literatury/East News

Młodsza córka Wańkowiczów, Marta, zwana przez rodzinę Tili, po wojnie wyjechała do USA. Portret z 1941 roku. Fot.: Muzeum Literatury/East News

W chwili wybuchu II wojny światowej Wańkowicz wyjechał do Rumunii, a latem 1940 roku przedostał się na południe Europy, przebywał na Cyprze, potem w Palestynie. Od 1943 roku był korespondentem wojennym 2 Korpusu Wojska Polskiego, podróżował po Bliskim Wschodzie. W maju 1944 roku uczestniczył w bitwie pod Monte Cassino, za co odznaczony został Krzyżem Walecznych.

Melchior Wańkowicz po bitwie o Monte Cassino na szczycie „Widma”; w tle Monte Cairo; maj 1944

Po wojnie Melchior Wańkowicz zamieszkał w Londynie. Uznał, że do Polski nie ma po co wracać – jego starsza córka Krysia, żołnierz „Parasola”, zginęła w Powstaniu Warszawskim, żoliborski „Domeczek” został zburzony. W Londynie współpracował m.in. z „Wiadomościami” oraz z „Dziennikiem Polskim”.

Zaraz po wojnie Wańkowicz zaczął pracować nad swoją największą i najbardziej znaczącą książką, która rozrosła się do trzech tomów ukazujących się kolejno w latach 1945-47 w Rzymie, pod tytułem „Bitwa o Monte Cassino”.

Melchior Wańkowicz z wnuczkami Ewą i Anią, Monachium 1958 rok. Fot.: Muzeum Literatury/East News

W 1949 roku Wańkowicz przeniósł się do Stanów Zjednoczonych, gdzie osiadła jego druga córka – Marta. Pisarz nie odnalazł się jednak w amerykańskiej rzeczywistości, w maju 1958 roku powrócił do Polski.

Proces Wańkowicza

W 1964 roku Wańkowicz podpisał „List 34”, adresowany do ówczesnych władz PRL i zawierający protest przeciwko polityce kulturalnej państwa.

Władze rozpoczęły nagonkę na pisarza. Oskarżono go o to, że przekazuje za granicę materiały godzące w Polskę i współpracuje z Radiem Wolna Europa. Wańkowiczowi wytoczono proces i skazano go na trzy lata więzienia. W procesie przeciwko pisarzowi zeznawał Kazimierz Koźniewski, niegdyś narzeczony córki Wańkowicza, wieloletni przyjaciel domu i, jak się okazało, współpracownik UB. Wańkowicz w areszcie spędził pięć tygodni. Władze chciały, aby pisarz zwrócił się z prośbą o ułaskawienie. Kiedy tak się nie stało, wstrzymano wykonanie wyroku ze względu na wiek i stan zdrowia aresztanta. Dopiero w 1990 roku Sąd Najwyższy uchylił wyrok i pośmiertnie uniewinnił Wańkowicza.

Grób Melchiora Wańkowicza na Powązkach. Fot.: Wikimedia Commons

Melchior Wańkowicz zmarł w Warszawie 10 września 1974 roku w wieku 82 lat. Do końca był niepokorny. Władze zaproponowały jego córce Marcie Erdman pochowanie ojca na koszt państwa. Ta jednak odmówiła, zgodnie z wolą pisarza, który przed śmiercią powiedział: „Nie życzę sobie, by oni fotografowali się nad moją trumną”. Pisarz pochowany został na Powązkach.

Znadniemna.pl za PAP

Melchior Wańkowicz urodził się 10 stycznia 1892 roku w rodzinnym majątku Kałużyce położonym nieopodal Mińska na Białorusi. Imię dostał po ojcu, powstańcu styczniowym, który zmarł w roku urodzenia się syna. Matka, Maria ze Szwoynickich, zmarła trzy lata później. [caption id="attachment_59464" align="alignnone" width="480"] Melchior Wańkowicz (ok. 1911)[/caption] Przyszły

Każdego dnia działamy na rzecz uwolnienia Andrzeja Poczobuta i innych więźniów politycznych na Białorusi – zapewnił dzisiaj, 9 stycznia, wiceszef polskiej dyplomacji Paweł Jabłoński.

Wiceminister Jabłoński w Programie I Polskiego Radia został zapytany o zbliżający się na Białorusi proces działacza polskiej mniejszości i dziennikarza Andrzeja Poczobuta. Proces Andrzeja Poczobuta, dziennikarza i działacza polskiej mniejszości na Białorusi, został kolejny raz przełożony i ma się rozpocząć 16 stycznia – poinformowało w ub. tygodniu niezależne Białoruskie Stowarzyszenie Dziennikarzy (BAŻ). Proces był pierwotnie zaplanowany na 28 listopada 2022 roku. Następnie BAŻ powiadomiło, że odbędzie się 9 stycznia.

„Andrzej Poczobut cały czas jest ofiarą prześladowań, działań kompletnie sprzecznych z prawem, nie tylko z prawami człowieka w rozumieniu ogólnym, ale także z prawem białoruskim. To jest działanie wbrew przepisom, które sam Łukaszenka powinien przestrzegać zgodnie ze swoim wewnętrznym porządkiem” – mówił Jabłoński.

Podkreślił, że strona polska nieustannie domaga się uwolnienia Poczobuta. „Podejmujemy też pewne działania, o których nie mogę mówić publicznie; te działania były podejmowane także wobec innych osób przetrzymywanych bezprawnie na Białorusi i te działania w przypadku wielu osób okazały się skuteczne ” – dodał.

„Zapewniam, że każdego dnia działamy na rzecz uwolnienia Andrzeja Poczobuta i innych więźniów politycznych na Białorusi” – powiedział Jabłoński.

Andrzej Poczobut, członek Zarządu Głównego zdelegalizowanego przez białoruskie władze Związku Polaków na Białorusi (ZPB) i znany dziennikarz, przebywa w areszcie od 25 marca 2021 roku. Został oskarżony o „podżeganie do nienawiści” i „rehabilitację nazizmu”, a także wzywanie do wprowadzenia sankcji. W październiku 2022 roku Poczobuta wpisano na białoruską „listę terrorystów”.

Aresztowane wraz z Poczobutem zostały także Andżelika Borys, Irena Biernacka i Maria Tiszkowska z ZPB, a także Anna Paniszewa, działaczka mniejszości z Brześcia.

Prezes ZPB Andżelika Borys została w marcu 2022 roku wypuszczona z aresztu, lecz wciąż jest objęta sprawą karną, a jej status nie jest jasny – według niezależnych mediów może być objęta aresztem domowym.

Biernacka, Tiszkowska i Paniszewa zdołały w ubiegłym roku opuścić Białoruś dzięki staraniom polskich władz. Nie mają jednak możliwości powrotu do kraju, którego są obywatelkami.

Poczobut miał być namawiany do skierowania do Łukaszenki prośby o ułaskawienie, jednak odmówił. Obecnie przebywa w areszcie w Grodnie.

14 listopada 2022 roku działacze ZPB powiadomili o rewizjach w mieszkaniach aktywistów ZPB, m.in. Ireny Waluś i Renaty Dziemiańczuk. Nie wiadomo, czy kobiety zostały zatrzymane. Według dostępnych informacji władze wszczęły postępowanie karne za „działalność w imieniu niezarejestrowanej organizacji”.

Prokuratura generalna Białorusi powiadomiła, że prokuratura obwodowa w Grodnie skierowała do sądu wniosek o likwidację spółki, na bazie której działał ZPB. Wszczęto postępowanie karne, dotyczące „nielegalnego organizowania działalności stowarzyszenia społecznego”.

Związek Polaków na Białoruś został zdelegalizowany przez władze w 2005 roku. Demokratyczna opozycja uznała Andrzeja Poczobuta i Andżelikę Borys za więźniów politycznych.

Znadniemna.pl za Polskie Radio

Każdego dnia działamy na rzecz uwolnienia Andrzeja Poczobuta i innych więźniów politycznych na Białorusi - zapewnił dzisiaj, 9 stycznia, wiceszef polskiej dyplomacji Paweł Jabłoński. Wiceminister Jabłoński w Programie I Polskiego Radia został zapytany o zbliżający się na Białorusi proces działacza polskiej mniejszości i dziennikarza Andrzeja Poczobuta.

Skip to content