HomeStandard Blog Whole Post (Page 236)

W Grodnie z trzydniową wizytą przebywała w dniach 21 – 23 czerwca delegacja Koła Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”  z Węgorzewa na czele z prezesem Wiesławem Pietrzakiem i węgorzewski chór „Ojczyzna”.

Prezes Koła Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” w Węgorzewie Wiesław Pietrzak dziękuje za goscinność prezes ZPB Andżelice Borys

W ramach wizyty, z którą rodacy z Węgorzewa odwiedzili gród nad Niemnem na zaproszenie Uniwersytetu Trzeciego Wieku (UTW), działającego przy Oddziale Związku Polaków na Białorusi w Grodnie, węgorzewianie spotkali się z prezes ZPB Andżeliką Borys, zwiedzili grodzieńskie zabytki i atrakcje, a wieczorem 22 czerwca uczestniczyli w zabawie integracyjnej z okazji Nocy Kupały, czyli świętojańskiej, nad Kanałem Augustowskim.

Dyrektor Polskiej Szkoły Społecznej im. Króla Stefana Batorego przy ZPB w Grodnie Danuta Karpowicz  opowiada o szkole

Przebywając w siedzibie ZPB goście z Wegorzewa, nie ukrywali, że wśród rodaków Grodna czują się, jak u siebie w domu. Podejmowani osobiście przez prezes ZPB Andżelikę Borys dowiedzieli się, że Związek Polaków mimo tego, że jest zmuszony do prowadzenia działalności w podziemiu, wciąż pozostaje najliczniejszą organizacją społeczną na Białorusi, która posiada ponad sto struktur we wszystkich regionach kraju i zrzesza około 12 tysięcy członków. – Wspieramy funkcjonowanie 130 ośrodków nauczania języka polskiego, dbamy o zachowanie polskich tradycji, kultury i dbamy o miejsca polskiej pamięci narodowej. W naszych oddziałach działają chóry i inne zespoły artystyczne, promujące polską kulturę na Białorusi – opowiadała gościom o działalności ZPB prezes Andżelika Borys.

Dziękujący za ciepłe przyjęcie prezes Koła Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” w Węgorzewie Wiesław Pietrzak, odparł, iż po raz pierwszy osobiście przyjechał do Grodna, aby przekonać się na własne oczy, jak wygląda kondycja rodaków na Białorusi.

– Chcemy wspierać was w waszej działalności i nawiązać z wami ścisłą współpracę. Już teraz chcę usłyszeć zapewnienie, że reprezentacja ZPB i osobiście pani prezes Andżelika Borys weźmie udział w naszej sztandarowej imprezie, a mianowicie w tegorocznym spotkaniu opłatkowym, które, jak co roku zorganizujemy w grudniu – oznajmił Wiesław Pietrzak. W odpowiedzi usłyszał, że na delegację ZPB może liczyć, co do osobistego udziału w przedsięwzięciu Andżeliki Borys, będzie to zależało od tego, czy pani prezes pozwoli na to jej niezwykle napięty grafik roboczy.

Prezes Wiesław Pietrzak wręcza upominki Halinie Gawrus, prezes Uniwersytetu Trzeciego Wieku przy ZPB

Dziękujący za ciepłe przyjęcie prezes Koła Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” w Węgorzewie Wiesław Pietrzak, odparł, iż po raz pierwszy osobiście przyjechał do Grodna, aby przekonać się na własne oczy, jak wygląda kondycja rodaków na Białorusi.

– Chcemy wspierać was w waszej działalności i nawiązać z wami ścisłą współpracę. Już teraz chcę usłyszeć zapewnienie, że reprezentacja ZPB i osobiście pani prezes Andżelika Borys weźmie udział w naszej sztandarowej imprezie, a mianowicie w tegorocznym spotkaniu opłatkowym, które, jak co roku zorganizujemy w grudniu – oznajmił Wiesław Pietrzak. W odpowiedzi usłyszał, że na delegację ZPB może liczyć, co do osobistego udziału w przedsięwzięciu Andżeliki Borys, będzie to zależało od tego, czy pani prezes pozwoli na to jej niezwykle napięty grafik roboczy.

Aby poznać jeden drugiego w nieformalnej atmosferze Polacy z Grodna i Węgorzewa spotkali się w sobotę, 22 czerwca, na pikniku na łonie natury w uroczym zakątku nad Kanałem Augustowskim.

Gospodyniami przyjęcia, wydanego przez Oddział ZPB w Grodnie, UTW i Zarząd Główny ZPB były: wiceprezes ZPB ds. Kultury Renata Dziemiańczuk, a także prezes Oddziału ZPB w Grodnie Janina Sołowicz oraz prezes UTW przy ZPB Halina Gawrus.

Związkowe działaczki przygotowały dla gości program artystyczny, w którym centralnym punktem stał się krótki koncert chóru „Ojczyzna ” z Węgorzewa pod kierownictwem Ryszarda Zabłotnego. Przyjęty brawami przez grodzieńskich Polaków występ rodaków z Mazur zainaugurował oficjalną część artystyczną piknikowego przyjęcia. Po nim na scenie się pojawił działający przy UTW chór „Nadniemeńskie Melodie”. Oddział ZPB w Grodnie podczas koncertu reprezentował zespół taneczny „Sami Swoi”. Tancerze nie tylko zaprezentowali publiczności polskie tańce tradycyjne i ludowe, lecz w części nieoficjalnej przyjęcia udzielali chętnym krótkich lekcji prawidłowego stawiania kroków i ćwiczyli z nimi układy taneczne.

Do wspólnych, czasem żartobliwych, choć nagradzanych upominkami, konkursów zachęcała uczestników integracyjnego pikniku grodzieńsko-węgorzewskiego Renata Dziemiańczuk. W jednym z konkursów, prowadzonych z wykorzystaniem symbolu Nocy Świętojańskiej – Kwiatu Paproci – do ścisłego finału, zajmując ex aequo pierwsze miejsce, weszli Janina Sołowicz i Wiesław Pietrzak. Zwycięstwo kierowników organizacji partnerskich z Grodna i Węgorzewa wróżyło zdaniem obserwatorów dobrą współpracę między rodakami z obu miast.

Zespół taneczny „Sami Swoi”

Przemawia prezes Koła Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” w Węgorzewie Wiesław Pietrzak

Chór „Ojczyzna ” z Węgorzewa

Ryszard Zabłotny, kierownik i załozyciel chóru „Ojczyzna” w Węgorzewie

Halina Gawrus, prezes Uniwersytetu Trzeciego Wieku przy ZPB dziekuje chórowi „Ojczyzna” za wspaniały występ

Janiny i Janowie obchodzący imieniny

Działacz ZPB i solista chóru „Nadniemeńskie Melodie” Jan Puzyna przyjmuje gratulacje z okazji 70-lecia urodzin od wiceprezes ZPB Renaty Dziemiańczuk

Chór „Nadniemeńskie Melodie”

Podczas konkursu „Kwiat Paproci”

Janina Sołowicz i Wiesław Pietrzak – zdobywcy pierwszego miejsca ex aequo w konkursie „Kwiat Paproci”

Konkurs na najładniejszy wianek świętojański

Puszczanie wianków świętojańskich

Znadniemna.pl

W Grodnie z trzydniową wizytą przebywała w dniach 21 – 23 czerwca delegacja Koła Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”  z Węgorzewa na czele z prezesem Wiesławem Pietrzakiem i węgorzewski chór „Ojczyzna”. [caption id="attachment_39861" align="alignnone" width="480"] Prezes Koła Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” w Węgorzewie Wiesław Pietrzak dziękuje za goscinność prezes

Mieczysław Łysy, tak zwany prezes założonej przez białoruskie służby specjalne i przez nie sterowanej „wydmuszki” organizacyjnej o nazwie „Związek Polaków na Białorusi”, wczoraj, w dniu 20 czerwca 2019 roku, złożył gratulacje byłemu prezesowi ZPB Mieczysławowi Jaśkiewiczowi w związku z zarejestrowaniem przez Jaśkiewicza kolejnej fikcyjnej organizacji polskiej o nazwie „Wspólnota Polaków”.

Mieczysław Łysy i Mieczysław Jaśkiewicz

Podobnie jak „ZPB” Łysego „Wspólnota Polaków” Jaśkiewicza jest podmiotem, którego rodowód i egzystencja oparte są na zagrabionym mieniu prawdziwego, demokratycznie rządzonego Związku Polaków na Białorusi, działającego za sprawą władz w Mińsku w podziemiu. Kolejnym podobieństwem obu tzw. organizacji jest to, że białoruskie służby, ścigające przestępców i korupcjonistów, przyzwalają na stosowanie przez „ZPB” Łysego i „Wspólnotę Polaków” Jaśkiewicza praktyk złodziejskich i korupcyjnych. Na Białorusi może to być możliwe pod warunkiem, że podmiot organizacyjny działa pod kuratelą KGB Republiki Białorusi. I jest to kolejne podobieństwo zaprzyjaźnionych, jak wynika z gratulacji Łysego, organizacji i ich przywódców.

Wypadałoby podziękować Mieczysławowi Łysemu za publiczne ujawnienie przyjaznych relacji między nim, a byłym prezesem ZPB. Gest ze strony Łysego pod adresem Jaśkiewicza należy jednak postrzegać, jako przejaw złodziejskiej solidarności i przynależności obu panów do jednej i tej samej opcji światopoglądowej, opierającej się na idei „dojenia” Państwa Polskiego w celu prywatnego wzbogacania się i „instalowania” w środowisku Polaków Białorusi oraz w organizacjach współpracujących z nimi w Polsce agentów wpływu reżimu białoruskiego dyktatora Aleksandra Łukaszenki.

Skierowane przez Łysego gratulacje pod adresem Jaśkiewicza można skomentować znanym przysłowiem: „Kruk krukowi oka nie wykole”. Ale ten gest złodziejskiej solidarności może się także okazać pocałunkiem śmierci, gdyż potwierdzony fakt współpracy i przyjaźni obu panów, powinien ostatecznie rozproszyć wątpliwości, co do ich oblicza moralnego, u wszystkich obserwatorów sytuacji polskiej mniejszości na Białorusi.

Znadniemna.pl

Mieczysław Łysy, tak zwany prezes założonej przez białoruskie służby specjalne i przez nie sterowanej „wydmuszki” organizacyjnej o nazwie „Związek Polaków na Białorusi”, wczoraj, w dniu 20 czerwca 2019 roku, złożył gratulacje byłemu prezesowi ZPB Mieczysławowi Jaśkiewiczowi w związku z zarejestrowaniem przez Jaśkiewicza kolejnej fikcyjnej organizacji

Członek Rady Białoruskiej Republiki Ludowej Alaksiej Dzikawicki wręczył Agnieszce Romaszewskiej-Guzy, dyrektor Biełsatu medal z okazji stulecia Białoruskiej Republiki Ludowej.

Dyrektor Telewizji Biełsat została odznaczona podczas posiedzenia kierownictwa stacji w jej warszawskim biurze.

Agnieszka Romaszewska-Guzy, dyrektor Biełsatu

W tym roku medalem z okazji stulecia ogłoszenia niepodległości przez Białoruś odznaczonych zostało 130 osób w kraju i poza jego granicami. Jako pierwszy, pośmiertnie został odznaczony polsko-białoruski historyk Jerzy Turonek. 18 lutego podczas wieczoru pamięci badacza odznaczenie odebrała jego żona.

Białoruskie władze na uchodźstwie honorują medalem osoby, które “poświęciły życie pracy nad zrealizowaniem ideałów Aktu 25 marca 1918 roku”. To między innymi badanie i popularyzacja kultury białoruskiej, umacnianie białoruskiej niepodległości państwowej, walka o wolność i demokrację na Białorusi.

Agnieszka Romaszewska-Guzy jest pomysłodawczynią i dyrektorem pierwszej i wciąż jedynej niezależnej telewizji dla Białorusinów. To także znana polska dziennikarka przez lata współpracująca z prasą i telewizją.

Dyrektor Biełsatu jest też członkiem Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich i należała do kierownictwa Europejskiej Federacji Dziennikarzy (Steering Committee European Federation of Journalists). Jest także Damą Zaufania Związku Polaków na Białorusi od 2005 roku.

Zarząd Główny Związku Polaków na Białorusi i redakcja Znadniemna.pl gratulują naszej koleżance wysokiego wyróżnienia!

Znadniemna.pl za belsat.eu/tekst i zdjęcia: Julija Szabłouskaja

Członek Rady Białoruskiej Republiki Ludowej Alaksiej Dzikawicki wręczył Agnieszce Romaszewskiej-Guzy, dyrektor Biełsatu medal z okazji stulecia Białoruskiej Republiki Ludowej. Dyrektor Telewizji Biełsat została odznaczona podczas posiedzenia kierownictwa stacji w jej warszawskim biurze. [caption id="attachment_39842" align="alignnone" width="480"] Agnieszka Romaszewska-Guzy, dyrektor Biełsatu[/caption] W tym roku medalem z okazji stulecia ogłoszenia

Niezwykłym wydarzeniem kulturalnym zakończyła się niedzielna, celebrowana w południe 16 czerwca, Msza św. w grodzieńskiej Bazylice Katedralnej św. Franciszka Ksawerego.

Dyryguje prof. Akademii Muzycznej im. Ignacego Jana Paderewskiego w Poznaniu Teresa Krasowska

Wraz z grodnianami w nabożeństwie uczestniczyli uczniowie Ogólnokształcącej Szkoły Muzycznej I i II stopnia w Lublinie śpiewający i grający w Szkolnych Chórze i Orkiestrze Barokowej, którymi kieruje prof. Akademii Muzycznej im. Ignacego Jana Paderewskiego w Poznaniu Teresa Krasowska.

Po Mszy św. młodzi lublinianie ze swoją panią profesor zaprezentowali grodzieńskiej publiczności godzinny koncert muzyki i śpiewu sakralnego, wykonując utwory polskich i europejskich kompozytorów, tworzących w różnych epokach, poczynając od Renesansu i późniejszych. W koncercie, który uświetnił prowadzeniem i śpiewem tenorowym ksiądz Piotr Sobierajski, zabrzmiały także utwory urodzonego w Ubielu pod Mińskiem twórcy polskiej opery narodowej Stanisława Moniuszki.

Ciepło przyjmowani przez grodzieńską publiczność muzycy z Lublina na bis zaśpiewali dla grodnian ulubioną pieśń św. Jana Pawła II – „Barkę”, którą zgromadzeni w kościele wysłuchali na stojąco obdarowując artystów gromkimi brawami.

Prof. Teresa Krasowska po koncercie mówiła dziennikarzom, że bardzo się cieszy z występu swoich podopiecznych w Grodnie i dwa dni wcześniej w stolicy Białorusi, gdyż jest to dla nich pierwsza wyprawa na Białoruś, z której powrócą do domów z pozytywnymi wrażeniami.

Przed wizytą w Grodnie, 14 czerwca, Szkolny Chór i Orkiestra Barokowa Ogólnokształcącej Szkoły Muzycznej I i II stopnia w Lublinie wystąpiła w Archikatedrze imienia Najświętszej Maryi Panny w Mińsku.

Znadniemna.pl

Niezwykłym wydarzeniem kulturalnym zakończyła się niedzielna, celebrowana w południe 16 czerwca, Msza św. w grodzieńskiej Bazylice Katedralnej św. Franciszka Ksawerego. [caption id="attachment_39823" align="alignnone" width="480"] Dyryguje prof. Akademii Muzycznej im. Ignacego Jana Paderewskiego w Poznaniu Teresa Krasowska[/caption] Wraz z grodnianami w nabożeństwie uczestniczyli uczniowie Ogólnokształcącej Szkoły Muzycznej I

Gabriela Kowalczyk ze Szkoły Podstawowej im. Księcia Janusza Mazowieckiego w Łomży, Emilia Mozolewska i Dymitr Sieliło z Polskiej Szkoły Społecznej im. Króla Stefana Batorego przy ZPB w Grodnie oraz Amelia Andruszkiewicz ze Szkoły Podstawowej nr 7 im. Adama Mickiewicza w Łomży to zwycięzcy XVI Konkursu Recytatorskiego „Miejsce na Wiersz”, który odbył się w łomżyńskim Klubie Wojskowym 14 czerwca.

Laureaci XVI konkursu recytatorskiego „Miejsce na wiersz”

Ideą konkursu była prezentacja poetów regionalnych – często zapomnianych – oraz krzewienie ojczystego języka. Do udziału w konkursie przystąpiło 18 uczestników.

Kategoria wiekowa objęła szkoły podstawowe i gimnazja. Organizatorem było Stowarzyszenie „Wspólnota Polska” Oddział w Łomży, Teatrzyk Żywego Słowa „Logos” i Klub Wojskowy.

Grono komisji stanowiły: Elżbieta Ziółkowska, Małgorzata Sawicka i Joanna Klama.

Oceniane były w pierwszej kolejności dykcja, akcent, dobór repertuaru oraz umiejętność przekazania żywego słowa. Wyróżnienia otrzymały Diana Łukoić ze Szkoły im. Ferdynanda Ruszczyca w Rudomino na Litwie oraz Paweł Koziej ze wspomnianej już Szkoły Podstawowej nr 9.

 Znadniemna.pl za Wzasiegu.pl

Gabriela Kowalczyk ze Szkoły Podstawowej im. Księcia Janusza Mazowieckiego w Łomży, Emilia Mozolewska i Dymitr Sieliło z Polskiej Szkoły Społecznej im. Króla Stefana Batorego przy ZPB w Grodnie oraz Amelia Andruszkiewicz ze Szkoły Podstawowej nr 7 im. Adama Mickiewicza w Łomży to zwycięzcy XVI Konkursu

15 czerwca już drugi rok z rzędu w stolicy Białorusi zorganizowany został Dzień Polski, będący obszerną prezentacją polskiej kultury, tradycji, folkloru, muzyki i kuchni.

Lajkonik stał się jedną z najbardziej zauważalnych atrakcji Dnia Polski w Mińsku

Wydarzenie zainaugurowało otwarcie ulicznej wystawy pt. „Lajkonik Krakowski” oraz przejście ulicami białoruskiej stolicy samego Lajkonika. Jeden z najbardziej rozpoznawalnych symboli Krakowa – brodaty jeździec w pseudoorientalnym stroju, ważącym około 30 kilogramów, podróżujący na przytwierdzonej do pasa atrapie konia –  podążał ulicami Mińska w asyście kapeli Mlaskotów i orszaku włóczków, ubranych w stroje krakowskie oraz tatarskie.

Pochód Lajkonika ulicą Mińska

Podążając ulicami białoruskiej stolicy Lajkonik uderzał swoją drewnianą buławą przechodniów, tym samym zapewniając im – zgodnie z legendą – szczęście na cały rok. Zabawa ta w 2014 roku została wpisana do Polskiej Krajowej Listy Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego. W rolę Lajkonika od 1988 roku wciela się Zbigniew Glonek, a towarzyszącą mu kapelę Mlaskotów tworzą ludowi muzycy. Wieloletni kierownik tej kapeli Albin Mazur, przejął tę funkcję od swojego ojca – Stanisława Mazura, grając w kapeli nieprzerwanie od 1936 do 2007 roku. Obecnie kapeli przewodzi wnuk Stanisława i syn Albina – Andrzej Mazur.

W obchodzonym w Mińsku Dniu Polski pochód Lajkonika i towarzyszących mu postaci odbył się dwukrotnie. Lajkonik otwierał i kończył festyn, który trwał od rana do wieczora na mińskiej starówce w tzw. Górnym Mieście.

Mijająca Lajkonika pani dziękuje mu za uderzenie bulawą na szczęście

W ramach Dnia Polski w galerii „Mińsk” zostały zorganizowane dwie wystawy informacyjne. Jedna nazywała się „15 lat Polski w Unii Europejskiej”, a druga opowiadała o atrakcjach turystycznych Polski.

W galerii „Uniwersytet Kultury” z okazji zbliżających się II Igrzysk Europejskich w Mińsku odbył się wernisaż wystawy pt. „Sport w plakacie polskim”. Wystawione plakaty o tematyce sportowej pochodzą ze zbiorów Dydo Poster Collection (Kraków).

Polskie piosenki i tańce ludowe przedstawiły mińskiej publiczności działające m.in. przy Związku Polaków na Białorusi zespoły artystyczne. Na scenie  festynu Dzień Polski w Mińsku zaprezentował się m.in. zespół taneczny „Białe Skrzydła” z Mołodeczna pod kierownictwem Wiktora Baranowicza. W ramach programu muzycznego nie obeszło się bez akcentów związanych z 80. rocznicą urodzin legendy polskiej sceny muzycznej – Czesława Niemena. Jego najbardziej znane utwory brzmiały w wykonaniu artystów ze Szczuczyna.

Pamiątkowe zdjęcie zespołu „Białe Skrzydła” z ambasadorem RP na Białorusi Arturem Michalskim (w białej koszulce z logo festynu Dzień Polski w Mińsku)

Podobnie jak rok temu, podczas pierwszej edycji Dnia Polski w Mińsku, białoruski producent zabawek – fabryka „Polesie” zorganizowała dla najmłodszych plac zabaw. Dzieci w wieku szkolnym natomiast zaprosił projekt „Kolorowy Cyrk”.

Wśród projektów, realizowanych w ramach Dnia Polski w Mińsku, jednym z najpopularniejszych stał się kiermasz językowo-edukacyjny, na którym można było nabyć podręczniki, za pomocą których samodzielnie, bądź pod opieką nauczyciela można uczyć się języka polskiego.

Szeroki wybór literatury polskiej przetłumaczonej na języki rosyjski bądź białoruski zaprezentowały mińskie wydawnictwo i księgarnia „Akademkniga”. Wśród proponowanych do kupienia pozycji książkowych można było spotkać książki napisane przez obecnego na Dniu Polski w Mińsku pisarza Janusza Leona Wiśniewskiego. Spotkanie ze znanym współczesnym polskim literatem poprowadziła dla zainteresowanych białoruska literatka i dziennikarka Waleryna Kustowa.

Spotkanie z pisarzem Januszem Leonem Wiśniewskim prowadzi białoruska literatka Waleryna Kustowa

Autor ponad 20-tu książek Janusz Leon Wiśniewski, już trzeci raz odwiedził stolicę Białorusi.

W trakcie niezwykle ciekawej i – mimo upału – długiej rozmowy z Waleryną Kustową pisarz, będący naukowcem, posiadającym m.in. tytuły doktora informatyki oraz  doktora habilitowanego w dziedzinie chemii, opowiedział o początkach swojej fascynacji literackiej: o planach tłumaczenia jednej ze swoich książek, będącej kontynuacją bestsellera „Samotność w sieci”, na język białoruski, o powieści „Bikini”, opowiadającej o miłości w czasach II wojny światowej, a także o książkach białoruskiej noblistki Swietłany Aleksijewicz. Każdy z obecnych na spotkaniu z pisarzem miał okazję do zadawania pytań:

Czy chciałby Pan dostać Nagrodę Nobla?

– Tak! Z chemii… (śmieje się)

Gdyby Pan musiał wybrać tylko jedno ze swoich zajęć, które by Pan wybrał?

– Wybrałbym rodzinę. Kiedyś tak mocno chciałem robić karierę, żeby żona i córki były szczęśliwe… To była jednak pomyłka. One potrzebowały nie mojej kariery, lecz mnie. Za mało czytałem bajek swoim córkom.

Janusz Leon Wiśniewski podpisuje książkę dla swojej najmłodszej czytelniczki

Jakie są Pana ulubione książki?

– Przynajmniej raz w roku czytam Remarka. Lubię też rosyjską klasykę, Dostojewskiego, Czechowa, który, moim zdaniem, jest lepszym psychologiem, niż Freud. Staram się czytać nowości literackie, ale generalnie czytam literaturę naukową, w mojej specjalizacji naukowej ciągle coś się zmienia, więc  muszę być w temacie.

A ze swoich?

– Nie czytam swoich książek.

Jak Pan ocenia tłumaczenia swoich książek na język rosyjski?

– Nie mogę ich oceniać. Nie znam tak dobrze rosyjskiego (choć autor biegle mówi po rosyjsku – aut.). Piszę prace naukowe po angielsku i niemiecku, a powieści tylko po polsku, bo emocji nie potrafię przekazać w innym języku.

Autograf pisarza zdobył także nasz portal

Czy spodobał się Panu film „Samotność w sieci”?

– Film jest bardzo piękny, z piękną muzyką, cudownymi aktorami, ale absolutnie pozbawiony uczuć, które są w powieści. Może dlatego, że reżyser w okresie kręcenia filmu nie był zakochany (śmieje się). Ale istnieje świetna adaptacja teatralna tej powieści, której premiera odbyła się w 2009 roku w Petersburgu i juz od dziesięciu lat cieszy się popularnością, właśnie dzisiaj jest wystawiany ten spektakl. Grają go 2-3 razy w miesiącu.

Jakie kobiety Panu się podobają?

– Mądre. I piękne. Jak tu u was. Macie wyjątkowo dużo pięknych kobiet!

Co jeszcze spodobało się Panu w Mińsku?

– Wczoraj szedłem na Pocztę Główną, bo zwykle z każdego miasta wysyłam pocztówki dla rodziny – i podziwiałem wasze szerokie ulicy, brak korków (w sobotę w Mińsku tak się czasem zdarza – aut.).

Czego Pan życzy młodzieży?

– Uczyć się. Tylko edukacja daje prawdziwą wolność. Mój tata mówił kiedyś: „ Jeśli nie będziesz się uczył, zostaniesz politykiem” (śmieje się). Wtedy nie rozumiałem tego, a teraz wydaje mi się to niezwykle mądre.

Sesja rozdawania autografów przez Janusza Leona Wiśniewskiego trwała ponad godzinę.

W ramach Dnia Polski w białoruskiej stolicy na mieście funkcjonowały stoiska informacyjne Instytutu Polskiego w Mińsku, Polskiej Organizacji Turystycznej, Narodowych Instytutów Kultury UE (EUNIC) oraz stoiska z potrawami tradycyjnej kuchni polskiej.

Na jednym z placów ze spektaklem plenerowym wystąpił Krakowski Teatr Uliczny „Scena Kalejdoskop”. Aktorzy na szczudłach przedstawili publiczności spektakl „Serce Don Juana”, który był wystawiany w ponad dwustu miastach Polski, Europy, a nawet w Chinach.

Występ Krakowskiego Teatru Ulicznego „Scena Kalejdoskop”

Z okazji 200. rocznicy urodzin Stanisława Moniuszki z programem koncertowym wystąpiła przed mińską publicznością orkiestra symfoniczna „Capella Academia” współpracująca z Państwowym Chórem Kameralnym, solistów Wielkiego Teatru Republiki Białorusi.

Zakończyło się święto Polski w Mińsku koncertem legendarnego polskiego zespołu rockowego „GOLDEN LIFE” który zagrał swoje  największe przeboje. W ubiegłym roku zespół „GOLDEN LIFE”  obchodził trzydziestolecie istnienia W swoim dorobku artystycznym muzycy mają występy na jednej scenie z Radiohead”, Joe Cockerem і zespołem Rammstein”. Nagrali i wydali 12 albumów.

Na scenie zespół „GOLDEN LIFE”

Frontman zespołu „GOLDEN LIFE” Adam Wolski

Dzień Polski w stolicy Białorusi  został zorganizowany przez Ambasadę RP oraz Instytut Polski w Mińsku. W charakterze wolontariuszy w imprezę zaangażowanych było wielu członków Oddziału Związku Polaków na Białorusi w Mińsku.

Paulina Juckiewicz z Mińska, zdjęcia autorki i Olgi Dubik

15 czerwca już drugi rok z rzędu w stolicy Białorusi zorganizowany został Dzień Polski, będący obszerną prezentacją polskiej kultury, tradycji, folkloru, muzyki i kuchni. [caption id="attachment_39799" align="alignnone" width="500"] Lajkonik stał się jedną z najbardziej zauważalnych atrakcji Dnia Polski w Mińsku[/caption] Wydarzenie zainaugurowało otwarcie ulicznej wystawy pt. „Lajkonik

85 lat temu, 17 czerwca 1934 r., rozporządzeniem prezydenta Ignacego Mościckiego powołano obóz w Berezie Kartuskiej. Do dziś to jeden z najbardziej kontrowersyjnych momentów w dziejach międzywojennej Polski. Trafiali tam nie tylko przeciwnicy istnienia państwa polskiego z nielegalnej Komunistycznej Partii Polski i ukraińscy terroryści, lecz również krytycy rządów sanacji.

Budynki obozu w Berezie Kartuskiej. Źródło: AAN

W okresie międzywojennym tworzenie miejsc odosobnienia przeznaczonych dla radykalnych przeciwników funkcjonujących systemów politycznych lub aktualnie rządzących było postrzegane jako rozwiązanie brutalne, ale mieszczące się w ramach dopuszczalnych sposobów zapewnienia stabilności państwa. Radykalizacja autorytaryzmów w latach trzydziestych sprawiała, że tego rodzaju metody stosowano w wielu krajach Europy. Częstym pretekstem do ich zalegalizowania były nadzwyczajne wypadki, m.in. akty terroru politycznego.

15 czerwca 1934 r. przy ul. Foksal w Warszawie w zamachu zginął wicepremier, minister spraw wewnętrznych gen. Bronisław Pieracki. Wykonawcą zbrodni okazał się działacz OUN (Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów) Hryhorij Maciejko. Jej bezpośrednim zleceniodawcą był przywódca tej formacji, ideolog ukraińskiego nacjonalizmu Stepan Bandera. Jednoznacznym celem było wprowadzenie działań destabilizujących sytuację polityczną i społeczną w południowo-wschodnich województwach RP.

Rząd premiera Leona Kozłowskiego postanowił wykorzystać zamach do wprowadzenia przepisów powołujących „miejsce odosobnienia” dla działaczy ekstremalnych sił politycznych, m.in. Ukraińców, aktywistów ruchu narodowego i komunistów. Już dwa dni później na posiedzeniu Rady Ministrów uzgodniono treść dekretu, który miał zostać przedstawiony do zatwierdzenia prezydentowi Ignacemu Mościckiemu.

Nowe przepisy przyznawały niezwykle szerokie uprawnienia władzom administracyjnym. Bez formalnego postępowania policji i wyroku sądowego możliwe stawało się bezterminowe odizolowanie podejrzanego o działalność wymierzoną w stabilność państwa.

„Osoby, których działalność lub postępowanie daje podstawę do przypuszczenia, że grozi z ich strony naruszenie bezpieczeństwa, spokoju lub porządku publicznego, mogą ulec przytrzymaniu i przymusowemu umieszczeniu w miejscu odosobnienia, nieprzeznaczonym dla osób skazanych lub aresztowanych z powodu przestępstw” – czytamy w artykule pierwszym rozporządzenia prezydenta. Decyzję o internowaniu podejmował na wniosek starosty lub wojewody sędzia śledczy wyznaczony przez kolegium administracyjne danego sądu okręgowego. Przysługiwało mu również prawo przedłużania internowania o kolejne trzy miesiące. Co bardzo istotne, od decyzji sędziego nie istniała droga odwoławcza. Podstawą wniosku władz lokalnych był raport o działalności podejrzanego, sporządzany przez miejscową policję.

Cztery dni po ukazaniu się rozporządzenia, 21 czerwca 1934 r., wydano instrukcję, która w województwie poleskim tworzyła Miejsce Odosobnienia w Berezie Kartuskiej. Obóz umieszczono w dawnych koszarach im. Waleriana Łukasińskiego. Umieszczenie go w jednym z najmniej rozwiniętych gospodarczo i izolowanych województw wschodniej Polski (dziś Bereza znajduje się na obszarze Białorusi) było podyktowane dążeniem do ograniczenia kontaktów więźniów ze ich środowiskami politycznymi. Rząd mógł także liczyć na wsparcie tamtejszego wojewody, Wacława Kostka-Biernackiego, który już w czasie służby w Legionach dał się poznać jako bezwzględny strażnik dyscypliny. Jedną z jego pierwszych decyzji po powstaniu obozu było wprowadzenie całkowitego zakazu fotografowania i zbliżania się do niego przez przybywających na miejsce dziennikarzy i okolicznych mieszkańców. Komendantem „miejsca odosobnienia” został nominowany zastępca komendanta Policji Państwowej w województwie poznańskim, podinspektor Bolesław Greffner. Już po kilku miesiącach został odwołany, prawdopodobnie z powodu stosowania wobec zatrzymanych nadmiernie brutalnych metod.

Powołanie Miejsca Odosobnienia w Berezie Kartuskiej spotkało się z oburzeniem legalnej i nielegalnej opozycji. „Kompartia [Komunistyczna Partia Polski] lansuje pogląd, że obozy te przygotowane są w pierwszym rzędzie dla działaczy komunistycznych, których +faszyzm+ zamierza w ten sposób w działalności sparaliżować” – pisano w jednym z raportów o nielegalnej aktywności komunistycznej, przygotowanych przez urząd wojewódzki w Kielcach.

Decyzję władz wyjaśniała prasa związana z obozem sanacji.

„Zarządzenie ustanawiające obozy izolacyjne nie należy do aktów radosnych. W ciągu lat, które minęły od chwili zamachu majowego, kolejne Rządy unikały posunięć i decyzji tego rodzaju – posługując się zazwyczaj normalnymi środkami utrzymania porządku publicznego. […] Dlaczego więc zmieniamy metody? – dlatego, że nie metoda jest istotą sprawy, lecz cel. Jeśli chodzi o stosunki wewnętrzne Polski, to celem naszym, którego nie kryjemy od początku, jest wprowadzenie i utrwalenie wewnętrznego ładu” – podkreślała „Gazeta Polska” w artykule z 19 czerwca 1934 r. W dalszych fragmentach dziennikarze zapowiadali koniec „rządów w białych rękawiczkach”.

Pierwsi internowani przybyli do Berezy Kartuskiej już 8 lipca. Byli to działacze nielegalnych organizacji ukraińskich oraz Obozu Narodowo-Radykalnego. Do „miejsca odosobnienia” docierali w eskorcie policji. Przekazanie funkcjonariuszom następowało w kancelarii mieszczącej się poza właściwym terenem obozu. Po przestąpieniu jego bram zatrzymani bardzo szybko stawali się obiektem szykan.

„Ciosy sypią się ze wszystkich stron. [Więźniowie] biegną, potykając się, padają i podnoszą się pod ciosami, znów padają, gubiąc swe tłumoki i węzełki. Biegną między zasiekami z drutu kolczastego — i wszędzie napotykają policjantów, którzy wyskakują naprzeciw swych ofiar, ustawiają się jak futboliści na lecącą piłkę i strasznym zamachem pałki walą ludzi z nóg” – wspominał jeden z osadzonych. Zatrzymanym odbierano niemal wszystkie rzeczy osobiste. W zamian przekazywano drelich więzienny z naszytym numerem identyfikacyjnym. Następnie więźniowie trafiali do pozbawionej wszelkich sprzętów więziennych „sali przyjęć”, gdzie oczekiwali na przydzielenie celi. Mogli tam spędzić nawet dwa lub trzy tygodnie. Był to czas przeznaczony na nauczenie się regulaminu miejsca odosobnienia: „Każdy więzień obowiązany jest ślepo słuchać wszelkich rozkazów i wypełniać je szybko i ochoczo. W razie nieposłuszeństwa stosuje się siłę fizyczną, a także kary aresztu i karceru. Więzień winien zwracać się do każdego policjanta nie inaczej jak przez +panie komendancie+, +melduję posłusznie+, +proszę posłusznie+. Na terenie miejsca odosobnienia każdy rozkaz musi być wykonany biegiem. W Berezie wszyscy winni przestrzegać bezwzględnie milczenia. Przy próbie najmniejszego oporu użyta będzie broń”.

Poza biciem metodą dyscyplinowania więźniów było symulowanie egzekucji. „Wyprowadzono mnie do piwnicy i wprowadzono do lochu, gdzie leżała słoma. Podoficer policji wprowadził mnie do wnęki i kazał uklęknąć z podniesionymi rękami. Po chwili weszło dwóch policjantów, którym kazał załadować broń, miało to stworzyć pozory, iż szykują się do egzekucji. Po parominutowej ciszy ten sam podoficer oświadczył mi, że jeżeli będę usiłował uciekać, to mnie zastrzeli” – wspominał jeden z pierwszych zatrzymanych.

Kompleks obozowy w Berezie Kartuskiej składał się z dwóch części przedzielonych ulicą. Po jednej stronie, w dawnym kasynie garnizonowym, umieszczono kancelarię oraz mieszkanie komendanta. Za gmachem kasyna znajdowały się trzy budynki z mieszkaniami przeznaczonymi dla podoficerów policji pracujących w „miejscu odosobnienia” i ich rodzin. Po drugiej stronie ulicy w dwóch budynkach z czerwonej cegły mieściła się właściwa część obozu. Jeden z gmachów zajmowali policjanci pełniący funkcję strażników. W drugim, dwupiętrowym, przebywali osadzeni. Jedynym wyposażeniem cel mieszczących od dwudziestu do czterdziestu więźniów były prycze. Do cel docierało bardzo niewiele światła. Okna zamalowano wapnem, a w późniejszym okresie działania obozu zabito deskami, pozostawiając tylko mały wywietrznik. Jedna z sal była przeznaczona nawet dla piętnastu więźniów i pełniła funkcję karceru.

Przygotowany przez Kostkę-Biernackiego regulamin „miejsca odosobnienia” przypominał przepisy wojskowe. Obowiązywał ścisły porządek dnia: godz. 4.00 — pobudka, 4.00—5.00 — ubieranie się, mycie się, sprzątanie, 5.00—5.30 — śniadanie, mycie naczyń, 5.30—6.30 — apel, raport, kontrola sal, 6.30—11.30 — praca, ćwiczenia, 11.30—13.00 — obiad, mycie naczyń, odpoczynek, 13.00—17.00 — praca, ćwiczenia, 17.00—18.00 — powrót na teren obozu, apel, 18.00—19.00 — kolacja, mycie naczyń, 19.00—19.15 — przygotowanie się do snu, 19.15 — cisza nocna. Dodatkowym obostrzeniem był zakaz palenia tytoniu i otrzymywania paczek od rodziny. Pozwalano jedynie na wysyłanie listów o ściśle kontrolowanej treści.

Korzystanie z toalet było dozwolone jedynie po posiłkach, a czas na załatwienie swoich potrzeb liczono w sekundach. Kąpiele urządzano w soboty i podobnie jak większość innych czynności odbywały się one w zawrotnym tempie. „Przed łaźnią na dworze należało złożyć swoje ubranie. Następnie biegiem należało przebiec pod wrzącą wodą, na boku należało się namydlić, a potem znowu biegiem jeden za drugim przebiec pod prysznicem dla spłukania mydła. Ponieważ ruch regulowali policjanci z pałkami, którzy z upodobaniem walili w mokre ciała, jako że guma wówczas dobrze się lepiła, pośpiech był taki, że rzadko udawało się zmyć mydliny” – wspominał jeden z więźniów.

Niemal wszyscy osadzeni pracowali fizycznie. Najbardziej ceniono przydział do prac wymagających specjalnego przygotowania. Więcej szczęścia mieli więc krawcy, szewcy, kowale, kucharze. Uprzywilejowani byli również więźniowie sprzątający mieszkania policjantów. Do tych prac kierowano najbardziej wycieńczonych lub donosicieli, cieszących się względami strażników. Znacznie ciężej pracowali przydzieleni do wyrobu betonowych kostek brukowych lub prac nad brukowaniem drogi. Zdecydowanie najgorszym przydziałem było zaś sprzątanie toalet lub wywożenie nieczystości. Z powodu braku jakichkolwiek narzędzi czynności te wykonywano rękami. Ci, dla których nie wystarczyło jakichkolwiek zajęć, przez wiele godzin na dziedzińcu „miejsca odosobnienia” wykonywali ciężkie ćwiczenia fizyczne. „Często zdarzały się wypadki, że komendant upatrzył sobie ofiarę i wywołując ją, mówił: +Dlaczego to aresztowany wykonuje pracę niechętnie?+. Zaraz 25 pał i znowu biegiem do parkanu i z powrotem tak długo, aż więzień całkowicie wyczerpany nie mógł już nogami powłóczyć. Wtenczas ręce z łopatą do góry, przysiad, czołganie się, potem znowu do pracy” – opowiadał działacz ludowy Władysław Ryncarz.

Dniem wolnym od pracy była niedziela. Wówczas więźniowie mieli prawo siedzieć na pryczach, a po złożeniu pisemnego wniosku brać udział w mszach rzymskokatolickich i greckokatolickich odbywających się na dziedzińcu obozu. W 1938 r. zrezygnowano z organizowania mszy ze względu na ryzyko przekazywania przez księży informacji od rodzin internowanych. Zakazano też siedzenia na pryczach. Od tej pory osadzeni mogli jedynie stać przy pryczach z twarzami zwróconymi do ściany.

Przez cały okres istnienia obozu została podjęta tylko jedna próba ucieczki. Sztuka ta udała się kryminaliście, a nie więźniowi politycznemu. Nigdy nie został ujęty. „Miejsce odosobnienia” opuszczali także ciężko chorzy. Komendant zgadzał się na ich przedwczesne zwolnienie, aby nie pogarszać statystyki liczby zgonów. Z kolei sposobem na zwolnienie lub przeniesienie do zwyczajnego więzienia mogło być podjęcie współpracy z władzami lub rozpoczęcie zwyczajnego procesu sądowego. Zdecydowana większość osadzonych w Berezie odbywała jednak całą „zasądzoną” lub przedłużaną karę. „Rekordzista”, jeden z komunistów żydowskiego pochodzenia, przebywał obozie przez prawie trzy i pół roku – od 20 kwietnia 1936 do 18 września 1939 r.

Liczba osadzonych znacząco wzrosła w ostatnich miesiącach funkcjonowania „miejsca odosobnienia”. Do Berezy trafiali wówczas nie tylko działacze nielegalnych organizacji politycznych, lecz również dziennikarze i publicyści krytyczni wobec polityki władz. Wśród nich był m.in. redaktor naczelny wileńskiego „Słowa” Stanisław Cat-Mackiewicz. 23 marca 1939 r. został zatrzymany za „systematyczną krytykę rządu, za pomocą sztucznie dobieranych argumentów, i podrywanie zaufania narodowego do Naczelnego Wodza”.

W czasie pięciu lat istnienia obozu zmarło trzynastu więźniów. Zdecydowana większość w szpitalu w nieodległym Kobryniu. Jeden z działaczy komunistycznych odebrał sobie życie, podrzynając gardło. Samobójstwo popełniło też co najmniej trzech policjantów służących w Berezie.

Ogromną niewiadomą pozostaje to, jak wiele osób przewinęło się przez obóz. Prawdopodobnie było to kilka tysięcy. Z dużą dokładnością możemy mówić o liczbie uwięzionych w poszczególnych momentach istnienia „miejsca odosobnienia”. W październiku 1934 r. przebywało w nim 390 osób. Rok później było ich zaledwie 99. W 1937 r. liczba zaczęła rosnąć. W kwietniu 1938 było ich aż 800. W sierpniu 1939 r. około 500. Nie wiemy, jak wielu przebywało w Berezie ostatniego dnia istnienia obozu – 18 września 1939 r. Więźniowie opuścili wówczas niepilnowany już teren.

Funkcjonowanie Miejsca Odosobnienia w Berezie Kartuskiej do dziś budzi ogromne kontrowersje. Bez wątpienia działalność obozu była złamaniem zasad praworządności.

„Wszystko to byli ludzie, którym wina nie była udowodniona, którzy dostali się tutaj, a nie do normalnego, humanitarnego więzienia, tylko dlatego, że policja nie mogła im winy udowodnić” – oceniał Stanisław Cat-Mackiewicz. Jego internowanie jest jednym z najbardziej jaskrawych przypadków prześladowania z powodu wyrażanych poglądów, a nie jakiejkolwiek aktywności wymierzonej w rząd RP. Cat-Mackiewicz stanął przed powołaną przez gabinet Władysława Sikorskiego komisją do spraw działalności obozu. 26 września 1941 r. decyzją rządu RP dekret o powołaniu Miejsca Odosobnienia został uchylony. W okresie PRL „obóz koncentracyjny” w Berezie Kartuskiej był jednym z najważniejszych argumentów przeciwko „faszystowskim rządom sanacji”.

Cytaty ze wspomnień na podstawie: W. Śleszyński, „Obóz odosobnienia w Berezie Kartuskiej 1934–1939”, Białystok 2003

Michał Szuk

Znadniemna.pl za PAP

85 lat temu, 17 czerwca 1934 r., rozporządzeniem prezydenta Ignacego Mościckiego powołano obóz w Berezie Kartuskiej. Do dziś to jeden z najbardziej kontrowersyjnych momentów w dziejach międzywojennej Polski. Trafiali tam nie tylko przeciwnicy istnienia państwa polskiego z nielegalnej Komunistycznej Partii Polski i ukraińscy terroryści, lecz

Zarobki na Białorusi są cztery razy mniejsze niż w Polsce, a koszty życia na podobnym poziomie. Nic dziwnego, że tysięcy Białorusinów emigruje za pracą. Dokąd? Do Polski. Zjawisko przyśpiesza.

Eksodus Białorusinów do pracy w Polsce rozpoczął się dwa lata temu. Wtedy z obwodu brzeskiego za pracą do sąsiada wyjechało sześć razy więcej ludzi aniżeli rok wcześniej. Zjawisko zarobkowej emigracji na Zachód narasta od trzech lat, ale w tym roku wyraźnie przyśpieszyło. Koszty życia na Białorusi są porównywalne z Polską, ale średnie zarobki cztery razy niższe.

W ostatnich 2-3 latach liczba firm pośrednictwa pracy, które dostały licencję MSZ Białorusi na rekrutację do pracy w Polsce, zwiększyła się kilkakrotnie. Obecnie zarejestrowanych jest ponad 50 takich firm działających na terenie całej Białorusi i rekrutujących pracowników dla polskich pracodawców.

Corocznie do Polski za pracą wyjeżdża kilka tysięcy Białorusinów. O ile w 2017 roku wciąż największym krajem białoruskiej emigracji zarobkowej była Rosja, to dziś jest nim Polska. Przede wszystkim dzięki wyższym płacom.W tym roku nowym zjawiskiem jest rosnąca emigracja zarobkowa dobrze wykształconych Białorusinów – lekarzy, nauczycieli akademickich czy naukowców.

Potrzebuje ich i Polska, i republiki nadbałtyckie – Litwa, Łotwa, Estonia. Polska jest dla białoruskich specjalistów atrakcyjniejsza nie tylko ze względu na duży rynek pracy, ale też podobny język. Białorusini szybko uczą się polskiego, zdają egzaminy i nierzadko pracują w swoich zawodach. Są też gotowi na każde zatrudnienie, byle by lepiej płatne.

Wielu zakłada też własne małe biznesy, korzystając z prostszej procedury, w porównaniu z białoruską, która uchodzi za jedną z najbardziej zbiurokratyzowanych na świecie.

W minionym roku Amerykański Instytut Frasera opublikował ranking wolności gospodarczej (Economic Freedom of the World 2018). Zestawienie oceniło 162 państwa według indeksu wolności gospodarczej liczonego na podstawie kilkunastu kryteriów, m.in. wielkości państwa w gospodarce w tym obciążeń podatkowych, udziału własności państwowej w gospodarce, decyzji regulujących rynki; system prawny w gospodarce, prawo własności, wolność handlu.

Białoruś zajęła 128 miejsce.

Znadniemna.pl za Rzeczpospolita

Zarobki na Białorusi są cztery razy mniejsze niż w Polsce, a koszty życia na podobnym poziomie. Nic dziwnego, że tysięcy Białorusinów emigruje za pracą. Dokąd? Do Polski. Zjawisko przyśpiesza. Eksodus Białorusinów do pracy w Polsce rozpoczął się dwa lata temu. Wtedy z obwodu brzeskiego za pracą

W dniu 15 czerwca uroczystym koncertem pt. „Uczucia w dźwięki i słowa ubrane” uczcili pamięć założyciela Polskiego Zespołu „Grodzieńskie Słowiki” śp. Andrzeja Binerta z okazji piątej rocznicy jego śmierci, przypadającej na 5 lipca, wychowankowie jednego z najstarszych w Grodnie polskich zespołów muzycznych. Uroczystość odbyła się w grodzieńskim kościele ewangelickim, którego parafianinem był Andrzej Binert.

Alicja Binert i Polski Zespół „Grodzieńskie Słowiki”

Wspomnieniem o śp. Andrzeju Binercie przed rozpoczęciem koncertu podzielił się ze zgromadzoną w grodzieńskim kościele ewangelickim publicznością pastor wspólnoty luterańskiej Grodna Władimir Tatarnikow.

Pastor wspólnoty luterańskiej Grodna Władimir Tatarnikow

Duchowny przypomniał, że śp. Andrzej Binert był nie tylko wybitną postacią grodzieńskiego środowiska kulturalnego i muzycznego, lecz także założycielem i aktywnym działaczem luterańskiej wspólnoty Grodna.

Koncert  „Grodzieńskich Słowików” ku czci swojego założyciela był poświęcony także innym, nieżyjącym już niestety, osobom związanym z zespołem: śp. Helenie Lantuchowej-Łukaszejko, śp. Józefowi Łukaszejko oraz śp. Halinie Popowej.

W programie upamiętniającym śp. Andrzeja Binerta i działaczy Polskiego Zespołu „Grodzieńskie Słowiki” wystąpili jego wychowankowie, którzy robią wspaniałe kariery artystyczne, jako muzycy i mają w swoim dorobku tytuły laureatów konkursów  międzynarodowych. Byli to: pianista Aleksy Pietrow, skrzypaczka Anastazja Pietrowa oraz solistki, władające pięknym sopranem Olga Kononkowa i Maria Rajdziuk.

Wystąpił także obecny skład grupy wokalnej „Grodzieńskich Słowików” i śpiewający z zespołem soliści Władysława Cichanowicz oraz Sergiusz Kozłowski.

Organizatorką uroczystości, upamiętniającej śp. Andrzeja Binerta, była wdowa po nim, niezmienna kierowniczka Polskiego Zespołu „Grodzieńskie Słowiki” od momentu jego powstania Alicja Binert.

Polski Zespół „Grodzieńskie Słowiki” został założony w 1990 roku przez pedagogów Grodzieńskiej Szkoły Muzycznej Alicję i śp. Andrzeja Binertów. Obecnie kierownikiem muzycznym zespołu jest Alicja Binert.

W repertuarze zespołu są liczne pieśni polskie o tematyce patriotycznej, wojennej, religijnej i utwory muzyki klasycznej m.in. Chopina, Moniuszki, Haydna, Beethovena oraz pieśni w językach różnych narodowości, zamieszkujących Grodzieńszczyznę (białoruskie, rosyjskie, niemieckie, jidysz). Aranżacje wszystkich utworów, wykonywanych przez zespół, napisał śp Andrzej Binert, który był kierownikiem artystycznym „Grodzieńskich Słowików”.

Wśród wychowanków zespołu „Grodzieńskie Słowiki” jest dużo laureatów konkursów muzycznych, także międzynarodowych. Są wśród nich artyści, zatrudnieni w prestiżowych instytucjach kultury Białorusi, Polski i innych krajów.

O poziomie „Grodzieńskich Słowików” i talencie pedagogiczno-muzycznym Alicji Binert i jej śp. męża Andrzeja Binerta świadczą jednak nie tylko sukcesy wychowanków zespołu, lecz także fakt, iż z „Grodzieńskimi Słowikami” chętnie współpracują profesjonalni artyści. W wykonywanej przez zespół kantacie „Widma” zajęci są soliści Teatru Wielkiego i Opery Narodowej w Warszawie, a bas operowy Robert Dymowski poza tym, że wciela się we wspólnym przedstawieniu w rolę Guślarza, jest także autorem inscenizacji wykonywanej przez „Grodzieńskie Słowiki” kantaty Stanisława Moniuszki.

W ciągu 29 lat swojej działalności „Grodzieńskie Słowiki” brały udział w ważnych przedsięwzięciach kulturalnych, organizowanych przez Konsulat Generalny RP w Grodnie, Związek Polaków na Białorusi, Polską Macierz Szkolną, as także uświetniał śpiewem uroczystość kościelne.

W 1997 roku zespół organizował w Polsce koncerty charytatywne na rzecz powodzian.

„Grodzieńskie Słowiki” mają na swoim koncie artystycznym wiele koncertów nie tylko na Białorusi i w Polsce, ale także w Niemczech oraz Wielkiej Brytanii.

Zapraszamy do obejrzenia fotorelacji z koncertu „Grodzieńskich Słowików”:

Na uroczystości obecna była konsul w Konsulacie Generalnym RP w Grodnie Monika Hoffa

Wychowanek „Grodzieńskich Słowików” Aleksy Pietrow gra na organach

Wychowankowie „Grodzieńskich Słowików”: pianista Aleksy Pietrow i śpiewająca sopranem solistka Olga Kononkowa

Wychowanka „Grodzieńskich Słowików” Maria Rajdziuk – sopran

Wychowankowie „Grodzieńskich Słowików”: solistka Maria Rajdziuk i pianista Aleksy Pietrow

Wychowankowie „Grodzieńskich Słowików”: skrzypaczka Anastazja Pietrowa i pianista Aleksy Pietrow

Skrzypaczka Anastazja Pietrowa, wychowanka „Grodzieńskich Słowików”

Alicja Binert ze swoją wychowanką Anastazją Pietrową

Przy fortepianie Aleksy Pietrow

Aktualny skład „Grodzieńskich Słowików” i soliści zespołu: Władysława Cichanowicz oraz Sergiusz Kozłowski

Założycielka i niezmienna kierowniczka Polskiego Zespołu „Grodzieńskie Słowiki” Alicja Binert

Znadniemna.pl, zdjęcia Ireny Waluś

W dniu 15 czerwca uroczystym koncertem pt. „Uczucia w dźwięki i słowa ubrane” uczcili pamięć założyciela Polskiego Zespołu „Grodzieńskie Słowiki” śp. Andrzeja Binerta z okazji piątej rocznicy jego śmierci, przypadającej na 5 lipca, wychowankowie jednego z najstarszych w Grodnie polskich zespołów muzycznych. Uroczystość odbyła się

Kilka ważnych decyzji podjęła 15 czerwca na swoim drugim posiedzeniu w tym roku Rada Naczelna Związku Polaków na Białorusi.

Posiedzenie prowadzi przewodnicząca Rady Naczelnej ZPB Anżelika Orechwo

W posiedzeniu, które odbyło się w poszerzonym składzie, czyli z udziałem prezesów oddziałów terenowych ZPB, wzięło udział dwudziestu siedmiu członków Rady Naczelnej, czyli większość, pozwalająca na podejmowanie wiążących decyzji.

Posiedzenie zaczęło się od sprawozdania prezes ZPB Andżeliki Borys o działalności organizacji w pierwszym półroczu. Za okres niespełna sześciu miesięcy bieżącego roku Związek Polaków na Białorusi zorganizował 52 przedsięwzięcia w skali kraju.

Prezes ZPB Andżelika Borys

Były to imprezy edukacyjne, kulturalne oraz związane z opieką nad miejscami pamięci narodowej. Ogółem w inicjatywach realizowanych przez ZPB wzięło udział ponad 4 tysięcy członków organizacji. Powstały nowe społeczne ośrodki nauczania języka polskiego m.in. w Mozyrzu, Juszkiewiczach oraz na osiedlu „Sokół” w stolicy Białorusi.

Według danych Andżeliki Borys w chwili obecnej Zarząd Główny ZPB wspiera działalność 130 ośrodków nauczania języka polskiego w skali Białorusi. Wspieranie to polega na zabezpieczaniu pracujących w tych ośrodkach nauczycieli w pomoce dydaktyczne, na wspieraniu materialnym samych pedagogów, organizacji wyjazdów edukacyjnych i wycieczek krajoznawczych dla uczących się języka polskiego dzieci oraz młodzieży. Wedle statystyki ujawnionej przez Andżelikę Borys we wspieranych przez ZPB ośrodkach nauczania języka polskiego naukę pobiera około 12 tysięcy uczniów, a liczba uczących ich nauczycieli wynosi 212. Żeby ocenić skalę działalności oświatowej, prowadzonej przez ZPB wystarczy powiedzieć, że ogółem na Białorusi działa ponad 190 ośrodków nauczania języka polskiego, z których większość, czyli 130 ośrodków otrzymuje regularne wsparcie od Zarządu Głównego Związku Polaków na Białorusi. Andżelika Borys podkreśliła, że wspieranie społecznych form nauczania języka polskiego na Białorusi jest jedną z najważniejszych form szerzenia oświaty polskiej w kraju, gdyż liczba polskich dzieci, uczących się języka ojczystego w białoruskim systemie oświaty państwowej konsekwentnie się kurczy, co jest związane z polityką oświatową władz Białorusi, nieprzychylną dla mniejszości polskiej.

Związek Polaków na Białorusi według Andżeliki Borys, jako największa organizacja polskiej mniejszości na Białorusi, mająca 105 struktur we wszystkich regionach kraju, jako jedyna potrafi skutecznie przeciwstawiać się opresyjnej polityce władz wobec mieszkających na Białorusi Polaków.

Mówiąc o problemach, z którymi się boryka ZPB Andżelika Borys poinformowała członków Rady Naczelnej, że organizacji wciąż próbują szkodzić jej byli kierownicy, którzy nie potrafili się pogodzić z demokratycznym wyborem delegatów ostatniego zjazdu ZPB, który odebrał im władzę w organizacji. Jest to środowisko byłego prezesa Związku Polaków Mieczysława Jaśkiewicza i jego zastępczyni Heleny Dubowskiej. Ludzie ci, po tym, jak okradli ZPB, przyswajając sobie mienie organizacji i zdeponowane na koncie pieniądze, piszą paszkwile przeciwko ZPB i współpracującym ze Związkiem Polaków polskim dyplomatom, rozsyłając nieprawdziwe, oczerniające działalność ZPB informacje do różnych urzędów państwowych w Polsce oraz do organizacji społecznych.

Mieczysław Jaśkiewicz, Helena Dubowska i Józef Porzecki

Jak się okazało pod paszkwilami, rozsyłanymi przez środowisko Jaśkiewicza, widnieją podpisy nie tylko złodziei związkowego mienia, lecz także członka Rady Naczelnej ZPB, nieobecnego na posiedzeniu Rady Naczelnej, Józefa Porzeckiego.

Ujawnienie informacji o tym , że Józef Porzecki prowadzi działalność szkodzącą ZPB spowodowało oburzenie uczestników posiedzenia, którzy postanowili zawiesić swojego kolegę w prawach członka Rady Naczelnej ZPB. Wniosek o zawieszeniu Józefa Porzeckiego w prawach członka Rady Naczelnej został poparty przez wszystkich obecnych na posiedzeniu członków Rady.

Przemawia Tadeusz Malewicz, prezes Komitetu Ochrony Zabytków i Miejsc Pamięci Narodowej przy ZPB

Z uwagi na destrukcyjną działalność środowiska Jaśkiewicza i Dubowskiej członkowie Rady Naczelnej uchwalili także Oświadczenie, w którym potępili złodziejską i korupcyjną działalność poprzednich kierowników ZPB. W Oświadczeniu członkowie Rady Naczelnej ZPB zaapelowali do polskich instytucji rządowych i pozarządowych o unikanie kontaktów ze złodziejami, którzy prowadzą swoją działalność w oparciu o skradzione u ZPB mienie i pieniądze. Oświadczenie zostało podtrzymane przez większość członków Rady Naczelnej przy braku głosów sprzeciwu i jednym głosie nie oddanym.

Wiceprezes ZPB Marek Zaniewski

Kolejnym tematem posiedzenia Rady Naczelnej ZPB była sytuacja z opiniowaniem kandydatów do otrzymania Karty Polaka. Temat ten zreferował wiceprezes ZPB Marek Zaniewski. Powiedział m.in., że w pierwszym półroczu ZPB musiał się koncentrować na opiniowaniu kończących naukę w szkołach średnich maturzystów, którym Karta Polaka jest potrzebna do podjęcia studiów wyższych w Polsce. – W drugim półroczu postaramy się zadowolić w tym zakresie oczekiwania działaczy z oddziałów terenowych – zapewnił wiceprezes ZPB.

Renata Dziemiańczuk, wiceprezes ZPB ds. Kultury

O przedsięwzięciach kulturalnych, konkursach, festiwalach i innych inicjatywach opowiedziała członkom Rady Naczelnej wiceprezes ZPB ds. Kultury Renata Dziemiańczuk. Działaczka szczegółowo opowiedziała o tym, co już udało się zorganizować, a także zachęciła do aktywnego udziału w organizowanych przez ZPB przedsięwzięciach kulturalnych, które zaplanowane są na drugie półrocze.

Członkini Zarządu Głównego ZPB Maria Tiszkowska, prezes Oddziału ZPB w Wołkowysku

Kolejnym sprawozdawcą posiedzenia Rady Naczelnej była prezes Oddziału ZPB w Wołkowysku, członkini Zarządu Głównego ZPB Maria Tiszkowska. Działaczka, odnosząc się do tematu wyborów prezesów w strukturach terenowych organizacji, omawianego na poprzednim posiedzeniu Rady Naczelnej, poinformowała, że w regionie wołkowyskim odbyły się zebrania sprawozdawczo-wyborcze w oddziałach w Porozowie (prezesem na kolejne dwa lata została Anna Szałkiewicz), Wołpie (prezes – Jadwiga Olchowik), Rosi (prezes – Stanisława Chomczukowa), Repli (prezes – Zofia Kochańska) i Szydłowicach (prezes – Anna Szurchan).

Ostatnim, niezwykle ważnym tematem, omówionym przez członków Rady Naczelnej stała się rozpoczęta niedawno rekrutacja do Szkół Polskich w Grodnie i Wołkowysku.

Członek Zarządu Głównego ZPB Andrzej Poczobut

Referujący temat członek Zarządu Głównego ZPB Andrzej Poczobut poinformował, że wbrew obietnicy, złożonej przez szefa Rady Republiki Zgromadzenia Narodowego Białorusi (wyższej izby białoruskiego parlamentu – red.) Michaiła Miasnikowicza marszałkowi Senatu RP Stanisławowi Karczewskiemu, że wszystkie chętne dzieci zostaną w tym roku przyjęte do pierwszych klas szkół Polskich w Grodnie i Wołkowysku, Szkoła Polska w Grodnie zamknęła listę pierwszoklasistów już po pierwszym dniu rekrutacji, trwającej oficjalnie do końca sierpnia.

Przemawia członkini Zarządu Głównego ZPB Helena Marczukiewicz, prezes Oddziału ZPB w Mińsku

W związku ze skandalicznym nie wywiązywaniem się władz białoruskich ze swoich obietnic, składanych stronie polskiej, Rada Naczelna ZPB uchwaliła Oświadczenie, w którym wyraziła oburzenie dyskryminacyjnymi praktykami, stosowanymi od 4 lat przez władze Białorusi wobec Szkół Polskich w Grodnie i Wołkowysku. „Biorąc pod uwagę, że te szkoły są jedyną możliwością realizacji przez polskie dzieci swojego prawa do pobierania edukacji w języku ojczystym domagamy się: wykonania obietnic, składanych przez władze Białorusi władzom Polski i przyjęcia wszystkich chętnych do klas pierwszych w Szkole Średniej nr 36 w Grodnie oraz Szkole Średniej nr 8 w Wołkowysku” – napisali w przyjętym jednogłośnie Oświadczeniu członkowie Rady Naczelnej ZPB.

Znadniemna.pl

Kilka ważnych decyzji podjęła 15 czerwca na swoim drugim posiedzeniu w tym roku Rada Naczelna Związku Polaków na Białorusi. [caption id="attachment_39744" align="alignnone" width="480"] Posiedzenie prowadzi przewodnicząca Rady Naczelnej ZPB Anżelika Orechwo[/caption] W posiedzeniu, które odbyło się w poszerzonym składzie, czyli z udziałem prezesów oddziałów terenowych ZPB, wzięło

Skip to content