HomeStandard Blog Whole Post (Page 231)

W dniu 31 lipca b.r. w miejscowości Popina Nowa w rejonie drohiczynskim odbyły się uroczystości z okazji odnowienia zdewastowanego w minione lata pomnika na grobach uczestników powstania styczniowego 1863 roku Jana i Stefanii Żuków.

Odnowiony pomnik powstańców styczniowych Jana i Stefanii Żuków w Popinie Nowej

W uroczystościach udział wzięli przedstawiciele brzeskiego obwodowego oddziału Związku Polaków na Białorusi i Redakcji kwartalnika „Echa Polesia” na czele z Aliną Jaroszewicz, redaktor naczelną pisma oraz prezes oddziału, wiceprezesi Elita Michajłowa i Eugeniusz Lickiewicz, prezes UTW Teresa Puńko, członkowie zespołu „Karolinka” na czele z Markiem Trzeciakiem, generalny dyrektor firmy „Energopol” w Kobryniu Stanisław Kędzierski, mieszkańcy Popiny Nowej oraz pochodzący z tej ziemi Daniłow Iwan Pietrowicz, profesor-gematolog, pisarz, autor „Zapisek zachodniego Białorusina”.Do Popiny Nowej w tym dniu przybyli także przedstawiciele władz rejonowych: Nierest Władimir Iwanowicz, zastępca przewodniczącego drohiczyńskiego komitetu wykonawczego, Bartosz Swietłana Władimirowna – przewodnicząca rejonowej rady deputowanych oraz Dyszko Swiełana Iwanowna – przewodnicząca rady w Popinie.

Pomnik Jana i Stefanii Żuków  stanowi miejsce polskiej pamięci narodowej oraz znajduje się także w rejestrze Ministerstwa Kultury RB chronionych przez państwo zabytków. Odnowienie zdewastowanego pomnika stało się możliwe przez współpracę brzeskiego obwodowego oddziału ZPB z Fundacją Pomocy Polakom na Wchodzie w Warszawie podczas realizacji kolejnej edycji projektu pt. „Strażnicy Pamięci” (koordynator projektu – Eugeniusz Lickiewicz, opiekun miejsc pamięci narodowej).

Podczas składania wieńców . Od lewej: Alina Jaroszewicz, redaktor naczelna „Echów Polesia” i prezes brzeskiego obwodowego oddziału ZPB, Teresa Puńko, prezes UTW, Elita Michajłowa, wiceprezes ZPB, Stanisław Kędzierski, generalny dyrektor firmy „Energopol” w Kobryniu, Marek Trzeciak

Uroczystości w Popinie poprzedził rok żmudnej pracy wielu osób zaangażowanych w tę sprawę, polegającą na pozyskaniu sponsorów, wykonaniu projektu renowacji oraz zatwierdzeniu projektu i uzyskaniu pozwolenia od Ministerstwa Kultury na wykonanie prac, wreszcie bezpośrednich prac przy odnowieniu pomnika i konserwacji ogrodzenia kwatery. Warto odznaczyć przy tym osobę Stanisława Kędzierskiego, Generalnego Dyrektora firmy „Energopol” w Kobryniu, który odznaczył się szczególnym zaangażowaniem.

Konsul Generalny RP w Brześciu Piotr Kozakiewicz (od lewej) opowiada zebranym o historii Żuków i losach powstańców styczniowych na Polesiu

Podczas okolicznościowego przemówienia, opowiadając zebranym o historii rodziny Żuków i losach powstańców styczniowych z Polesia, Konsul Generalny RP w Brześciu Piotr Kozakiewicz m.in. powiedział: „…na żal, w źródłach historycznych nie wiele jest informacji nt. rodziny Żuków; wiadomo natomiast, że w majątku ich była bardzo bogata biblioteka, z zasobów której korzystała także mieszkająca wówczas w sąsiednim majątku Eliza Orzeszkowa, …wyryte na bocznych stronach cokola pomnika ś.p. Stefanii zdania „Dobra Pani” oraz „Opiekunka biednych” zapewne nie są przypadkowe, świadczą zatem (jak w przypadku np. Marii Rodziewiczówny z Hruszowej czy Wyslouchów z Perkowicz), że ci ludzie będąc gorącymi patriotami polskimi, kochali i wspierali także zamieszkujący z nimi tą ziemię lud białoruski…”. Dziękując wszystkim, kto przyczynił się do ratowania pomnika – ważnego dla historii zarówno Polski, jak i Bialorusi, odznaczył dobrą wolę i współpracę każdej z zainteresowanych stron.

Znadniemna.pl za Polesie.org

W dniu 31 lipca b.r. w miejscowości Popina Nowa w rejonie drohiczynskim odbyły się uroczystości z okazji odnowienia zdewastowanego w minione lata pomnika na grobach uczestników powstania styczniowego 1863 roku Jana i Stefanii Żuków. [caption id="attachment_40787" align="alignnone" width="500"] Odnowiony pomnik powstańców styczniowych Jana i Stefanii Żuków

W 75. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego proponujemy Państwu niezwykle wzruszającą historię, świadczącą o tym, że nawet w warunkach całkowitego upodlenia przez totalitarną władzę, człowiek potrafi pozostać człowiekiem.

Historię swojego dziadka  Sergieja Szarowa opowiedział w języku rosyjskim na portalu Novayapolsha.pl jego wnuk Sergiej Szarow-Delone. Przetłumaczyliśmy ten tekst na język polski specjalnie dla Was Szanowni Czytelnicy:

Mój dziadek prawie niczego nie opowiadał o wojnie. Ale 30 lat po jego śmierci w naszym domu pojawił się Polak, który opowiedział o tym jak zapoznał się z moim dziadkiem w sierpniu 1944 roku.

Zdjęcia wojenne Sergieja Szarowa, fot.: Novayapolsha.pl

Mój dziadek, Sergiej Aleksandrowicz Szarow, na cześć którego nazwano mnie, przeszedł obydwie wojny światowe – pierwszą jako zwykły żołnierz, drugą jako oficer. Podobnie jak większość rzeczywiście walczących na wojnie, opowiadać o niej nie lubił i mówił bardzo niewiele. Jedyne, o czym zawsze wiedziała rodzina, to miejsca, w których się dziadek znajdował. Odchodząc na front latem 1941 roku on zebrał rodzinę – żonę i dwóch synów, chłopaków w wieku ośmiu i dwunastu lat – w pokoiku na ulicy Kalajewskiej i powiedział: „Wiadomo, żadnego listu, w którym napiszę o tym, gdzie się znajduję, NKWD nie przepuści. Ale uważam, że powinniście wiedzieć, gdzie walczę. Dlatego pierwsze litery pierwszej, szóstej, dziewiątej i tak dalej linijek moich listów, przeczytane pionowo, wskażą wam miejsce, w którym jestem”. Po tych słowach, już w drzwiach obrócił się do synów i dodał: „Chłopaki, jeśli się wygadacie, to nigdy więcej mnie nie zobaczycie”. Dziadek, na pewno, zdawał sobie sprawę, jakich synów wychował, gdyż z wojny wrócił.

Z jego listów rodzina zawsze wiedziała, gdzie walczył, również o tym, że dosyć długo jego jednostka stacjonowała na Pradze, przedmieściu Warszawy – na prawym brzegu Wisły, naprzeciwko Starego Miasta. Po śmierci dziadka w 1961 roku, oprócz tych listów, nielicznych wojennych zdjęć, odznaczeń i pamięci o jego rzadkich, nawet nie opowieściach, a raczej przypadkowo „rzuconych” zdaniach, niczego od jego udziału w wojnie nam nie pozostało.

Zdarzyło się to na początku lat 90., dokładniej sobie nie przypomnę. Wpadłem do rodziców, i w tym momencie zadzwonił telefon, stojący na korytarzu, podniosłem słuchawkę i usłyszałem niemłody głos z zauważalnym akcentem: „Dzień dobry! Mogę prosić do telefonu Sergieja Aleksandrowicza Szarowa?” – „To jestem ja, słucham pana…” Po tamtej stronie zapadła niedługa pauza, po której rozmówca zapytał: „Czy mogę rozmawiać z kimś ze starszych?” – wtedy oddałem słuchawkę ojcowi.

Następnego dnia gościliśmy w domu Polaka, który był w wieku mojego ojca. W czasie wojny on z matką i bratem mieszkał na polskiej Pradze – przedmieściu Warszawy, później włączonym w granice miasta. Ojciec naszego gościa poszedł na wojnę we wrześniu 1939 roku i rodzina o jego losie niczego nie wiedziała (już po wojnie dowiedzieli się, że zginął w jednym z pierwszych stoczonych bojów).

Kiedy front zbliżył się do Wisły, w jego domu zakwaterowano mojego dziadka Sergieja. Matka i jej synowie, żyli, rzecz jasna, w biedzie, i dziadek jakoś się nimi zaopiekował: coś naprawił w domu, który pozostał bez rąk gospodarza, zdobył opał do pieca, ale przede wszystkim – zaczął oddawać rodzinie swoją oficerską rację żywnościową, chodząc na posiłki do żołnierzy.

Trwało Powstanie Warszawskie. Sowieckie dowództwo nie tylko odmówiło wsparcia Polakom, którzy walczyli tuż obok, lecz także zakazało samolotom sojuszników -przedzierającym się przez ogień niemieckich dział przeciwlotniczych, żeby zrzucić powstańcom żywność, broń i amunicję – odlatywać za linię frontu armii sowieckiej. Sprawiało to, że  sojusznicy nie mogli tankować swoje samoloty na sowieckich lotniskach polowych i musieli lecieć po paliwo do Szwecji. Przyczyną takiego zachowywania się sowieckiego dowództwa, było to, że powstanie w Warszawie uważano za „niepoprawne”: zostało ono wzniecone przez Armię Krajową i gdyby powstańcy zwyciężyli – władze w Moskwie musiałyby się liczyć z obecnością niepodległej Polski.

A więc ten niemłody już Polak, niespodziewanie drżącym głosem opowiadał, jak dziadek Sergiej – przystojny, wielki, spokojny, już w wieku (miał wówczas 50 lat), nigdy nie przeklinający, i nie podnoszący głosu na swoich żołnierzy – siedział na ganku, szlochał, nie kryjąc łez, klął bezbożnie i przeklinał najpodlejszymi obelgami sowiecką władzę za to, że ta odmówiła pomocy ginącej Warszawie. On płakał i przeklinał od bezsilności i niemożliwości cokolwiek zmienić… W tym momencie było mu zupełnie obojętnie, że ktoś może go usłyszeć i donieść „gdzie trzeba”.

Ten Polak, jak się okazało, przyjechał do Rosji z jednym zamiarem: odnaleźć dziadka Sergieja, albo jego rodzinę, żeby opowiedzieć powyższą historię. Wszystko co miał z namiarów na nas to były koperty listów do dziadka z adresem nadawcy: Moskwa, ul. Kalajewska, 25, budynek 2. Dom, który znajdował się pod tym adresem  był stary i chwiejny, więc został zburzony jeszcze w 1960 roku, ale ten człowiek zdołał nas odnaleźć. Zrobił to tylko po to, aby powiedzieć „dziękuję” za gniew, łzy i rozpacz mojego dziadka.

Po tym jak wykonał swój zamiar mój, prawie nie pijący, ojciec wyjął butelkę wódki i my, wypijając po „setce” w milczeniu, usiedli i długo jeszcze milczeli, po czym wyjęliśmy zdjęcia i odznaczenia wojenne dziadka. A potem rozmawialiśmy o życiu, które mogłoby być zupełnie inne, gdyby Powstańcy Warszawscy zwyciężyli, a nie zostali zdradzeni przez sowieckich polityków.

Znadniemna.pl za Sergiej Szarow-Delone dla Novayapolsha.pl

W 75. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego proponujemy Państwu niezwykle wzruszającą historię, świadczącą o tym, że nawet w warunkach całkowitego upodlenia przez totalitarną władzę, człowiek potrafi pozostać człowiekiem. Historię swojego dziadka  Sergieja Szarowa opowiedział w języku rosyjskim na portalu Novayapolsha.pl jego wnuk Sergiej Szarow-Delone. Przetłumaczyliśmy ten tekst

Caritas Archidiecezji Białostockiej w ramach ogólnopolskiej akcji „Tornister Pełen Uśmiechów” chce wyposażyć w tornistry i wyprawki szkolne dzieci z najuboższych rodzin na Białorusi, będące pod opieką tamtejszej Caritas. Każdy może wspomóc akcję i uzupełnić plecak. 

Akcja Caritas Polska „Tornister pełen uśmiechów”. Przemyśl, 2018 r. Fot. PAP/D. Delmanowicz

Kampania „Tornister Pełen Uśmiechów” ma charakter ogólnopolski; jej organizatorem jest Caritas Polska, przy współdziałaniu Caritas diecezjalnych. Caritas Archidiecezji Białostockiej włączyła się w akcję po raz dziewiąty, po raz drugi chce pomóc dzieciom pod opieką Caritas Diecezji Grodzieńskiej na Białorusi.

W środę na konferencji prasowej ks. Roman Raczko, szef Caritas Diecezji Grodzieńskiej mówił, że Caritas działa na terenie tej diecezji od ponad 25 lat i pomaga ludziom potrzebującym, wiele uwagi poświęca pomocy dzieciom.

Pomoc niezwykle potrzebna

– Od pewnego czasu zauważyliśmy, że przed rokiem szkolnym zwraca się wiele osób z prośbą o to, aby pomóc dzieciom w wyposażeniu tych plecaków, przygotowaniu dzieci do szkoły – mówił ksiądz. Dodał, że wielodzietnym rodzinom bardzo trudno jest sprostać tym wydatkom przed rokiem szkolnym. Powiedział, że zarobki na Białorusi wynoszą ok. 1 tys. zł, a ceny za szkolne wyprawki są podobne do cen w Polsce. Mówił, że Caritas stara się pomagać, na ile może, ale te potrzeby wciąż rosną, stąd też pomysł by – jak podkreślił – zwrócić się o pomoc do najbliższego sąsiada Caritas Archidiecezji Białostockiej.

Dyrektor Caritas Archidiecezji Białostockiej ks. Adam Kozikowski powiedział, że na przestrzeni lat sytuacja rodzin, które są pod opieką jego organizacji zmieniała się i – jak zauważył – coraz mniej jest potrzebujących wielodzietnych rodzin czy matek samotnie wychowujących dzieci. Dodał, że widać to było także przy organizacji akcji z tornistrami, iż nie ma aż tak dużego zapotrzebowania. – Czemu nie pomyśleć o tych, którzy tą sytuację mają najbardziej skomplikowaną? – mówił Kozikowski.

320 tornistrów w 2018 roku

Ksiądz mówił, że Caritas Polska wyraziła zgodę na pomoc Caritas Diecezji Grodzieńskiej, która się z taką prośbą zwróciła. Jak zauważył Kozikowski, efekt ubiegłorocznej akcji był bardzo dobry, białostoczanie mocno się zaangażowali. W sumie uzupełniono i przekazano 320 plecaków.

W tym roku potrzebnych jest więcej i białostocka Caritas chciałaby przekazać do Grodna 550 plecaków. Ks. Raczko mówił, że tylu podopiecznych w wieku szkolnym jest na terenie działania grodzieńskiej Caritas.

Tornister potrzebnymi artykułami szkolnymi może wypełnić każdy – zachęcała podczas konferencji Agata Papierz z białostockiej Caritas. Mówiła, że plecaki są dostępne w kilku parafiach i w siedzibie organizacji w Białymstoku. Wystarczy przyjść, odebrać plecak i do końca sierpnia zwrócić uzupełniony. Papierz zachęcała też firmy i zakłady pracy do wspólnego uzupełnienia plecaka przyborami.

 Znadniemna.pl za polskieradio.pl/PAP

Caritas Archidiecezji Białostockiej w ramach ogólnopolskiej akcji "Tornister Pełen Uśmiechów" chce wyposażyć w tornistry i wyprawki szkolne dzieci z najuboższych rodzin na Białorusi, będące pod opieką tamtejszej Caritas. Każdy może wspomóc akcję i uzupełnić plecak.  [caption id="attachment_40778" align="alignnone" width="500"] Akcja Caritas Polska „Tornister pełen uśmiechów”. Przemyśl,

Aleksander Bieły, białoruski historyk i meloman, stworzył w Internecie petycję do kierownictwa Białoruskiego Narodowego Akademicznego Wielkiego Teatru Opery i Baletu, w której wyraża protest przeciwko polityce repertuarowej jednej z najważniejszych instytucji kultury na Białorusi.

Scena z opery Stanisława Moniuszki Verbum Nobile w wykonaniu teatru „Galeria” 2013 rok, fot.: Siarhiej Hudzilin/Nasza Niwa

W petycji, którą podpisało już blisko 120 osób, Aleksander Bieły pisze, że z ogromnym smutkiem zauważył, iż w rozpoczynającym się sezonie teatralnym, mimo tego, że wciąż mamy jubileuszowy rok 200. rocznicy urodzin Stanisława Moniuszki, w repertuarze Teatru Wielkiego „brakuje jakiegokolwiek utworu wybitnego kompozytora – naszego krajana oraz utworów innych ojczystych twórców”.

„Utworów Moniuszki zabraknie nawet w koncercie, inaugurującym sezon teatralny pt. „Arcydzieła światowej opery”, który jest zaplanowany na 18 września” – pisze białoruski historyk i meloman.

„Taką sytuację postrzegamy jako absolutnie niedopuszczalną. Koncerty jubileuszowe z programem, opartym o utwory Moniuszki, które odbyły się w maju 2019 roku, odniosły duży sukces zarówno na małej, jak i na głównej scenach Teatru Wielkiego.  Przynajmniej w koncercie, inaugurującym sezon teatru, który mianuje się „narodowym”, utwory ojczystych kompozytorów powinny się znaleźć obowiązkowo. W pierwszej kolejności dotyczy to utworów Moniuszki, którego życie i twórczość, były ściśle związane z naszym miastem (Mińskiem – przyp. red.) i stanowiły podwaliny do zarodzenia się nowej profesjonalnej białoruskiej kultury” – czytamy w petycji.

Dalej jej autor zwraca uwagę adresatów protestu, że chodzi o sprawę honoru narodowego i zawodowej kompetencji autorów repertuaru Teatru Narodowego. „W pewnym sensie jest to nawet kwestia informacyjnego i kulturalnego bezpieczeństwa kraju, który będzie szanowany przez sąsiadów tylko wówczas, kiedy ten kraj sam do siebie będzie się odnosił z szacunkiem. Przywróćcie nam Moniuszkę! Chcemy, żeby jego utwory brzmiały w teatrze nie tylko z powodów jubileuszowo-biurokratycznych, lecz zawsze. Zacznijcie to robić od koncertów, inaugurujących sezon teatralny” – tymi słowami kończy swoją petycję Aleksander Bieły.

Podpisać się pod apelem historyka i melomana Aleksandra Biełego, można TUTAJ.

Znadniemna.pl za Change.org

Aleksander Bieły, białoruski historyk i meloman, stworzył w Internecie petycję do kierownictwa Białoruskiego Narodowego Akademicznego Wielkiego Teatru Opery i Baletu, w której wyraża protest przeciwko polityce repertuarowej jednej z najważniejszych instytucji kultury na Białorusi. [caption id="attachment_40774" align="alignnone" width="500"] Scena z opery Stanisława Moniuszki Verbum Nobile w

Przedstawiciele działających przy Związku Polaków na Białorusi organizacji twórczych – Towarzystwa Plastyków Polskich oraz Towarzystwa Twórców Ludowych – w dniach  27-28 lipca gościli na jubileuszowym Jarmarku Folkloru w Suwałkach.

Glówna scena Jarmarku Folkloru w Suwalkach

Na doroczne święto folkloru polskich artystów z Białorusi zaprosił Suwalski Ośrodek Kultury (SOK), a na miejscu gośćmi zza wschodniej granicy Polski zaopiekowała się, pracująca w suwalskim SOK-u znawczyni regionalnego folkloru i mistrzyni rękodzieła ludowego Helena Kozłowska.

Podobnie, jak inni twórcy i rękodzielnicy, nasi reprezentanci otrzymali wygodne stoisko, na którym mogli zaprezentować odwiedzającym jarmark mieszkańcom Suwałk swoje wyroby i dzieła artystyczne.

Dużym zainteresowaniem cieszyły się wśród Suwalszczan pejzaże z widokami Grodzieńszczyzny oraz białoruskiego odcinka Kanału Augustowskiego, pędzla Walentyny Brysacz, prezes Towarzystwa Plastyków Polskich przy ZPB. Obecność autorki obrazów i możliwość obcowania z nią sprawiły, że zainteresowani wystawionymi dziełami malarskimi mogli usłyszeć autentyczną historię powstania każdego pejzażu, a także dowiedzieć się o historii uwiecznionego przez malarkę miejsca.

Prezes Towarzystwa Plastyków Polskich przy ZPB Walentyna Brysacz prezentuje swoje obrazy

Towarzystwo Twórców Ludowych przy ZPB miało na jarmarku sześcioosobową reprezentację, kierowaną przez prezes TTL Ryszardę Kałacz, która przywiozła do Suwałk swoje wyroby, wykonane w technice patchwork.

Kierowniczka reprezentacji ZPB, prezes Towarzystwa Twórców Ludowych Ryszarda Kałacz i rękodzielniczka Anastazja Sukaczewa

Kowalstwo artystyczne zaprezentował na Jarmarku Folkloru w Suwałkach znany grodzieński kowal Jan Pereginiec. Maryna Jaremczyk natomiast zaprezentowała zwiedzającym stoisko twórców ZPB pocztówki artystyczne inkrustowane słomą. Dużym wzięciem cieszyła się u zwiedzających biżuteria drewniana, robiona przez grodzieńskiego mistrza Aleksandra Bieżkę. Kolekcję lalek szydełkowych zaprezentowała rękodzielniczka Anastazja Sukaczewa, a Irena Pawłowa przedstawiła wyroby rękodzieła tekstylnego.

Mistrz kowalstwa artystycznego Jan Pereginiec

Biżuterię drewnianą wlasnego wyrobu prezentuje Aleksander Bieżko

Według kierowniczki reprezentacji ZPB na XX Jarmarku Folkloru w Suwałkach Ryszardy Kałacz, przedstawione przez naszych twórców i artystów dzieła malarskie i wyroby rękodzieła zostały wysoko ocenione nie tylko przez odwiedzających stoisko ZPB Suwalszczan, lecz także przez organizatorów wydarzenia, którzy przekonali się, że tradycja sztuki ludowej jest wciąż żywa na Grodzieńszczyźnie, a grodzieńscy twórcy pracują na bardzo wysokim poziomie.

Znadniemna.pl

Przedstawiciele działających przy Związku Polaków na Białorusi organizacji twórczych – Towarzystwa Plastyków Polskich oraz Towarzystwa Twórców Ludowych - w dniach  27-28 lipca gościli na jubileuszowym Jarmarku Folkloru w Suwałkach. [caption id="attachment_40766" align="alignnone" width="500"] Glówna scena Jarmarku Folkloru w Suwalkach[/caption] Na doroczne święto folkloru polskich artystów z Białorusi

Spektakularną manifestacją polskiego patriotyzmu mieszkańców Lidy stał się pogrzeb jednego z ostatnich uczestników walk zbrojnych akowskiego podziemia na Białorusi, uczestnika operacji „Ostra Brama”, żołnierza walczącego pod dowództwem legendarnego Czesława Zajączkowskiego „Ragnera”, więźnia łagrów stalinowskich, kapitana Wojska Polskiego śp. Edwarda Akuszewicza ps. „Wicher”.

Pogrzeb bohatera odbył się 25 lipca w jego rodzinnej wsi Przydybajty (3 kilometry od Lidy). Śp. Edward Akuszewicz spoczął przy swojej śp. żonie Wandzie, którą stracił kilkanaście lat temu.

W ostatnią drogę dzielnego żołnierza, z bronią w ręku i narażeniem życia broniącego w okresie II wojny światowej ojczystą ziemię, odprowadziła licząca ponad sto osób procesja, składająca się z krewnych zmarłego, jego przyjaciół i znajomych, a także przedstawicieli Zarządu Głównego Związku Polaków na Białorusi oraz działającego przy ZPB Stowarzyszenia Żołnierzy Armii Krajowej. W uroczystościach pogrzebowych w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej wziął udział również konsul generalny RP w Grodnie Jarosław Książek.

Msza żałobna w intencji duszy zmarłego odbyła się w lidzkim kościele farnym pw. Podwyższenia Krzyża Świętego. Ze świątyni, liczący kilkanaście samochodów osobowych i kilka busów, konwój żałobny udał się do rodzinnej wsi śp. Edwarda Akuszewicza. Tutaj w Przydybajtach wszyscy chętni mogli po raz ostatni pożegnać bohatera, podchodząc do jego trumny.

Na cmentarzu w Przydybajtach, słowa wdzięczności śp. Edwardowi Akuszewiczowi za świadectwo autentycznego bohaterstwa i patriotyzmu, które zmarły dawał przez całe swoje życie, wygłosili m.in. konsul generalny RP w Grodnie Jarosław Książek, prezes Oddziału ZPB w Lidzie i członkini Zarządu Głównego ZPB Irena Biernacka, prezes działającego przy ZPB Stowarzyszenia Żołnierzy Armii Krajowej płk Weronika Sebastianowicz oraz inni uczestnicy pogrzebowych uroczystości.

Nasz fotoreporter także był obecny wśród odprowadzających śp. Edwarda Akuszewicza w ostatnią drogę.

Zapraszamy do obejrzenia sporządzonej przez naszego wysłannika fotorelacji z pogrzebu i prosimy o modlitwę za duszę bohatera.

Cześć Jego Pamięci!

Znadniemna.pl

Spektakularną manifestacją polskiego patriotyzmu mieszkańców Lidy stał się pogrzeb jednego z ostatnich uczestników walk zbrojnych akowskiego podziemia na Białorusi, uczestnika operacji „Ostra Brama”, żołnierza walczącego pod dowództwem legendarnego Czesława Zajączkowskiego „Ragnera”, więźnia łagrów stalinowskich, kapitana Wojska Polskiego śp. Edwarda Akuszewicza ps. „Wicher”. Pogrzeb bohatera odbył się

Lekkoatletka z Lidy Alesia Gutnik zdobyła pierwszy złoty medal dla reprezentacji Związku Polaków na Białorusi! Nasza zawodniczka, startująca w barwach działającego przy ZPB Polskiego Klubu Sportowego „Sokół”, nie miała sobie równych w biegu na wyczynowym dystansie 5 kilometrów!

Reprezentacja sportowców z ZPB na XIX Światowych Letnich Igrzyskach Polonijnych Gdynia 2019

Bieg na 5 kilometrów kobiet był jednym z pierwszych startów tegorocznych Letnich Igrzysk Polonijnych.

Finiszuje lekkoatletka z Lidy Alesia Gutnik

Reprezentantka PKS „Sokół” z Lidy Alesia Gutnik na najwyższym stopniu podium po zwycięskim biegu na 5 kilometrów

Reprezentantka „Sokoła” z Lidy przyjechała do Gdyni w składzie 85-osobowej reprezentacji sportowców należących do ZPB. W Igrzyskach biorą udział nasi zawodnicy z Grodna, Lidy, Brześcia Wołkowyska, Mińska i mniejszych miejscowości.

Reprezentacja ZPB w inaugurującym Igrzyska przemarszu ulicami Gdyni

W ciągu najbliższego tygodnia będą oni rywalizować w 22 dyscyplinach sportowych z ponad tysiącem  rodaków, reprezentujących polskie społeczności  z 27 krajów świata.

Przypomnijmy, że reprezentacja ZPB na Igrzyskach Polonijnych tradycyjnie jest zaliczana do grona drużynowych faworytów tego prestiżowego wydarzenia sportowego organizowanego przez Stowarzyszenie „Wspólnota Polska”.

Na poprzednich Letnich Igrzyskach Polonijnych, które odbyły się w 2017 roku w Toruniu, nasi zawodnicy wywalczyli Puchar za III miejsce w drużynowej klasyfikacji medalowej, a dwa lata wcześniej – na Igrzyskach rozgrywanych na Śląsku – triumfowali, stając na najwyższym stopniu drużynowego podium i wyprzedzając reprezentacje Polaków ze wszystkich krajów świata!

Trzymamy kciuki za naszych reprezentantów i życzymy im zdobycia, jak największej liczby trofeów sportowych różnej wartości!

 Znadniemna.pl, zdjęcia Facebook.com

Lekkoatletka z Lidy Alesia Gutnik zdobyła pierwszy złoty medal dla reprezentacji Związku Polaków na Białorusi! Nasza zawodniczka, startująca w barwach działającego przy ZPB Polskiego Klubu Sportowego „Sokół”, nie miała sobie równych w biegu na wyczynowym dystansie 5 kilometrów! [caption id="attachment_40717" align="alignnone" width="500"] Reprezentacja sportowców z ZPB

Wernisażem wystawy prac uczniów, organizowanej co roku przy ZPB, IV już Letniej Szkoły Artystycznej, zakończyła się 24 lipca tegoroczna edycja projektu, pozwalającego dzieciom i młodzieży na sprawdzenie swoich zdolności w dziedzinie sztuki plastycznej i rzemiosła.

W tym roku tematem Letniej Szkoły Artystycznej było tradycyjne ludowe rzemiosło artystyczne. Naukę dla kilkunastoosobowej grupy uczniów w różnym wieku poprowadził wybitny mistrz rękodzieła, członek działającego przy Związku Polaków na Białorusi Towarzystwa Twórców Ludowych, specjalizujący się w wyrobnictwie dzieł artystycznych ze słomy – Eugeniusz Błudow. Pod jego opieką w ciągu dwóch tygodni uczniowie nauczyli się podstawowych technik artystycznego rękodzieła, pracując z najbardziej tradycyjnym w naszym regionie surowcem – słomą.

Jak podkreślił na uroczystym zakończeniu IV Letniej Szkoły Artystycznej Eugeniusz Błudow, zajęcia zostały przez niego zorganizowane w duchu wielowiekowej tradycji. Podobnie, jak nasi dalecy przodkowie, uczniowie szkoły stanowili jeden zgrany zespół, przypominający tradycyjną wielodzietną rodzinę, w której każdy robił coś swoimi rękami, aby osiągnąć wspólny cel.

Skutki tak wymyślonej przez mistrza koncepcji pracy w Szkole Artystycznej, mogli podziwiać na jej uroczystym zakończeniu rodzice uczniów i goście wernisażu wykonanych przez uczniów wyrobów rękodzieła. Efektem pracy zbiorowej stały się przepiękne słomiane „pająki”, przypominające wykwintne żyrandole. Zadaniem każdego z uczniów było także wykonanie słomianej kukiełki. Przy tym zadaniu Eugeniusz Błudow pozwolił swoim uczniom na całkowitą swobodę fantazji, pomagając tylko w skrajnych przypadkach profesjonalną radą. Wśród zaprezentowanych na wernisażu kukiełek żadna nie była podobna do innej. Jedne miały długie, a inne krótsze, warkocze, różniły się też strojami i fasonami spódnic.

Jak zaznaczył Eugeniusz Błudow twórcza praca ze słomą nie tylko edukuje dzieci i młodzież, zapoznając z zajęciem, przy którym długi czas spędzali ich dalecy przodkowie. – Praca rękami z takim materiałem, jakim jest słoma, pozytywnie wpływa na rozwój u młodego człowieka logicznego myślenia – podkreślił mistrz. Zaznaczył, że także uczeni dowiedli, iż ćwiczenia, związane z rozwojem małej motoryki dłoni i palców, pozytywnie wpływają na intelektualny rozwój człowieka.

Zapraszamy Państwa do obejrzenia fotorelacji z zakończenia IV Letniej Szkoły Artystycznej przy ZPB i do podziwiania prac uczestniczącej w projekcie młodzieży i dzieci:

Znadniemna.pl

Wernisażem wystawy prac uczniów, organizowanej co roku przy ZPB, IV już Letniej Szkoły Artystycznej, zakończyła się 24 lipca tegoroczna edycja projektu, pozwalającego dzieciom i młodzieży na sprawdzenie swoich zdolności w dziedzinie sztuki plastycznej i rzemiosła. W tym roku tematem Letniej Szkoły Artystycznej było tradycyjne ludowe rzemiosło

Grupa Rekonstrukcji Historycznej „Białorusini w Wojsku Polskim”, promująca wspólną polsko-białoruską historię wojskowości, oczyściła i odmalowała pomnik przy grobach żołnierzy Wojska Polskiego, którzy w 1920 roku zginęli pod Słonimem na Grodzieńszczyźnie.

GRH „Białorusini w Wojsku Polskim” przy pomniku poległych strzelców słuckich. Pierwszy z prawej – dr Ihar Mielnikau. Fot.: historiapobach.livejournal.com

O inicjatywie  poinformował na swoim blogu jej członek, dr Ihar Mielnikau. Aktywiści zaopiekowali się zniszczonym pomnikiem cmentarnym i grobami żołnierzy Słuckiego Pułku Strzelców WP. Posprzątali teren, oczyścili elementy murowane i zakonserwowali tablicę z inskrypcją.

– Pochówek tych polskich żołnierzy jest częścią białoruskiej historii, którą należy znać i szanować – komentuje Ihar Mielnikau.

Na pomniku rekonstruktorzy umieścili wydrukowany na plastiku wizerunek znaku pułkowego – oryginalny został najprawdopodobniej zniszczony po zajęciu Słonima przez Armię Czerwoną w 1939 roku. Jak twierdzą mieszkańcy okolicy, czerwonoarmiści wykorzystywali też pomnik “wrogów klasowych” do ćwiczeń strzeleckich.

Odnowiony znak 78. PP WP. Fot.: historiapobach.livejournal.com

Pod monumentem spoczywają żołnierze, którzy w lipcu 1920 roku usiłowali powstrzymać napór bolszewików dowodzonych przez Michaiła Tuchaczewskiego. Słucki Pułk Strzelców powstał w lutym 1920 roku – kadry stanowili oficerowie 1. i 2. Dywizji Litewsko-Białoruskiej, rekruci pochodzili zaś z centralnej Polski: okolic Płocka, Warszawy, Łodzi i Mińska Mazowieckiego.

Po zajęciu Słonima w 1939 roku czerwonoarmiści ćwiczyli na pomniku strzelectwo. Fot.: historiapobach.livejournal.com

W latach międzywojennych formacja została przemianowana na 78. Pułk Piechoty WP i weszła w skład 20. Dywizji Piechoty, nazywanej “Białoruską”. Była to jednostka “forteczna”, która w razie ataku sowietów miała obsadzić Baranowicki Rejon Umocniony, jednak na początku 1939 roku została przekierowana na Mazowsze. Żołnierze 78. PP brali udział w bitwie pod Mławą.

Fot.: historiapobach.livejournal.com

Historyk Ihar Mielnikau jest propagatorem wiedzy o historii wojskowości białoruskiej w ramach polskich formacji. Bada on m.in. losy Białorusinów, którzy przeszli szlak bojowy Armii Andersa oraz białoruskich żołnierzy Korpusu Ochrony Pogranicza.

Po wojnie polscy żołnierze mieszkający w Białoruskiej Socjalistycznej Republice Radzieckiej nie mieli statusu kombatantów, a o ich wojennej tułaczce wiedzieli jedynie najbliżsi. Mielnikau jest jednym z badaczy, którzy wprowadzają ten wątek do białoruskiej historiografii.

Obecnie zbiera środki na wydanie książki pt. Wrzesień 1939. Groby “niewypowiedzianej” wojny (Верасень 1939-га. Магілы “неаб’яўленай” вайны). Jej sponsorzy zostaną wymienieni w publikacji.

Znadniemna.pl za belsat.eu wg. historiapobach.livejournal.com

Grupa Rekonstrukcji Historycznej "Białorusini w Wojsku Polskim", promująca wspólną polsko-białoruską historię wojskowości, oczyściła i odmalowała pomnik przy grobach żołnierzy Wojska Polskiego, którzy w 1920 roku zginęli pod Słonimem na Grodzieńszczyźnie. [caption id="attachment_40663" align="alignnone" width="500"] GRH "Białorusini w Wojsku Polskim" przy pomniku poległych strzelców słuckich. Pierwszy z

1000 metrów za granicą z Białorusią znajduje się zbiorowy grób 1200 ofiar Obławy Augustowskiej – tak twierdzi 84-letni Józef Szarejko z Gib. IPN wskazuje miejscowość Kalety i okolice, kilka kilometrów dalej.

Józef Szarejko, 84-letni mieszkaniec Gib był naocznym świadkiem Obławy Augustowskiej, miał wówczas 10 lat. „Podglądałem przez okno to, co działo się na zewnątrz. Babcia krzyczała, żebym nie patrzył, bo zabiją i mnie i ją” – wspomina Szarejko. Szarejko powiedział, że miejsce pochówku ofiar Obławy Augustowskiej znajduje się tuż za granicą polsko-białoruską, kilometr za nią, gdzie przed wojną znajdowała się leśniczówka Giedź. Według niego jest tam zakopanych 1200 ofiar obławy z obecnej Polski i Litwy.

„Szwagier przed śmiercią powiedział mi, że właśnie tam słyszał strzały i tam były w lesie ślady jeżdżących samochodów. Z samych Gib wyjechało 30 ciężarówek z pojmanymi” – opowiada Szarejko.

W niedzielę, 21 lipca, jak co roku, przy Wzgórzu Krzyży w Gibach, miejscu symbolizującym grób ofiar Obławy Augustowskiej, obchodzono 74. rocznicę największej zbrodni dokonanej na Polakach po II wojnie światowej. Obława nazywana jest również małym Katyniem. Ciągle nie wiemy gdzie znajdują się szczątki ofiar. Nie wiemy m.in. dlatego – jak powiedział dziś wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Jarosław Zieliński – bo odkrywanie prawdy zaniedbano już w 1990 roku.

„Już w 1990 roku Prokuratura Okręgowa w Suwałkach zawiesiła swoje śledztwo uznając, że nie jest w stanie posunąć się dalej z powodu braku kolejnych, nowych dowodów i dokumentów. Nie przesłuchano świadków, nie przesłuchano także, a można było to zapewne zrobić, uczestników po stronie katów tamtej operacji wojskowo-milicyjnej. Oni wtedy jeszcze żyli. Można było się od nich wiele dowiedzieć. Nie zrobiono wszystkiego” – ocenił Zieliński.

Przypomnijmy, że 12 lipca 1945 roku, oddziały NKWD i SMIERSZ rozpoczęły na Suwalszczyźnie operację, w której zginęło co najmniej 592 działaczy podziemia niepodległościowego. Białostocki oddział Instytutu Pamięci Narodowej od lat prowadzi śledztwo w tej sprawie. Przyjęto w nim, że w nieustalonym dotychczas miejscu zginęło około 600 osób, zatrzymanych w powiatach augustowskim, suwalskim i sokólskim. Zatrzymali je żołnierze sowieckiego Kontrwywiadu Wojskowego Smiersz III Frontu Białoruskiego Armii Czerwonej przy współudziale funkcjonariuszy polskich organów Bezpieczeństwa Publicznego, MO oraz żołnierzy I Armii Wojska Polskiego.

W ramach śledztwa IPN biegli z zakresu kartografii, którzy analizowali powojenne zdjęcia lotnicze, wskazali ponad 60 miejsc na Białorusi – większość w okolicach miejscowości Kalety, które mogą być jamami grobowymi. Białoruś odmówiła pomocy prawnej w tej sprawie. Prace sondażowe we wskazanych miejscach po stronie polskiej stronie granicy nie dały odpowiedzi w sprawie miejsc pochówku. Znaleziono pojedyncze szczątki ludzkie, ale nie wiadomo, czy mają związek z obławą.

Znadniemna.pl za wirtualnesuwalki.pl

1000 metrów za granicą z Białorusią znajduje się zbiorowy grób 1200 ofiar Obławy Augustowskiej - tak twierdzi 84-letni Józef Szarejko z Gib. IPN wskazuje miejscowość Kalety i okolice, kilka kilometrów dalej. Józef Szarejko, 84-letni mieszkaniec Gib był naocznym świadkiem Obławy Augustowskiej, miał wówczas 10 lat. „Podglądałem

Skip to content