HomeStandard Blog Whole Post (Page 437)

Szanowni Państwo!

W imieniu Pani Poseł Joanny Fabisiak,

Serdecznie zapraszamy do udziału w VI edycji konkursu „Być Polakiem” organizowanym z myślą krzewienia historii i kultury Polski wśród dzieci i młodzieży polonijnej.

Jak co roku za wygraną w konkursie przewidziane są bardzo atrakcyjne nagrody.

plakat_str

Termin nadsyłania prac konkursowych to 31 marca 2015 roku (decyduje data stempla pocztowego)

 Wszystkie potrzebne dokumenty znajdziesz poniżej:

 

Znadniemna.pl za www.swiatnatak.pl

Szanowni Państwo! W imieniu Pani Poseł Joanny Fabisiak, Serdecznie zapraszamy do udziału w VI edycji konkursu "Być Polakiem" organizowanym z myślą krzewienia historii i kultury Polski wśród dzieci i młodzieży polonijnej. Jak co roku za wygraną w konkursie przewidziane są bardzo atrakcyjne nagrody. Termin nadsyłania prac konkursowych to

Budowla, wzniesiona w XV wieku na polecenie wielkiego księcia litewskiego Witolda, od XIX wieku jest w stanie ruiny.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Ruiny zamku w Nowogródku przed rekonstrukcją (2013r.), fot.: Włodzimierz Pac/Polskie Radio

Na Białorusi trwa dyskusja nad celowością i sposobem restauracji ruin baszty zamku w Nowogródku. Wzbudziła ją przeprowadzona w roku ubiegłym rekonstrukcja wieży stojącej od strony kościoła. Cała baszta została obłożona współczesną cegłą i przykryta dachem. Architekt Ihar Bajcou napisał na łamach tygodnika „Nasza Niwa”, że po remoncie zamiast „unikatowej romantycznej wieży” widzimy teraz „banalną, pozbawioną charakteru wieżę jakiegoś zamku”.

Ruiny_Nowogrodek_01

Ruiny wierzy zostały obłożone nową cegłą dodano dach, fot.:belsat.eu

Tymczasem historyk Anton Astapowicz próbuje bronić sposobu restauracji. Twierdzi, że wieża mogła w każdej chwili runąć. Dlatego trzeba było umocnić fundamenty i wykonać kompleksowe prace restauracyjne, aby uchronić jej konstrukcję. Zauważa, że zawsze można dyskutować nad sposobem przeprowadzonych rekonstrukcji zabytkowych budowli na Białorusi pod kątem zachowania „kulturowego krajobrazu”.

Historia zamku

Ruiny_Nowogrodek_02

Ruiny zamku w XIX wieku wg ryciny Napoleona Ordy

Nowogródek założony został po 1241 roku przez księcia litewskiego Edywiła prawdopodobnie w miejscu wcześniejszego ruskiego grodu z XII wieku. Mendog ustanowił tu stolicę państwa litewskiego, przyjął tu chrzest i w 1253 koronował się na króla Litwy. W tym czasie wzniesiono tu warownię z umocnieniami ziemno-drewnianymi, prawdopodobnie z elementami murowanymi.

W 1314 komtur krzyżacki Heinrich von Plotzke bezskutecznie próbował zdobyć zamek. W XIV wieku zamek był wielokrotnie oblegany i niszczony w czasie najazdów krzyżackich, wojen litewsko-ruskich i waśni rodowych. W 1349 roku przed kolejnym najazdem krzyżackim mieszkańcy sami spalili miasto i zamek przed opuszczeniem miasta. Zamek rozbudował po zniszczeniach Witold w roku 1415.

Na początku XVI wieku zamek uległ zniszczeniu przez Tatarów. Odbudowany, ale z uwagi na przestarzały system obronny stracił na znaczeniu. W 1638 roku w wieży bramnej umieszczono archiwum miejskie. W 1662 zamek został zdobyty i spustoszony przez wojska moskiewskie, archiwum został o obrabowane i częściowo wywiezione. W XVIII wieku dalsze zniszczenia zamku nastąpiły w wyniku pożarów: w 1710 w czasie najazdu Szwedów i w 1751, gdy spłonęły resztki miejskiego archiwum.

Od początku XIX wieku zamek znajduje się w stanie trwałej ruiny. Zachowały się ruiny wieży kościelnej, bramnej, fragment wschodniego odcinka murów z przechodem furty (częściowo rekonstruowane w XX wieku), wały ziemne i głęboka fosa otaczająca zamek. Z zamkowej cerkwi zachowały się fundamenty.

Znadniemna.pl za IAR

Budowla, wzniesiona w XV wieku na polecenie wielkiego księcia litewskiego Witolda, od XIX wieku jest w stanie ruiny. [caption id="attachment_8566" align="alignnone" width="480"] Ruiny zamku w Nowogródku przed rekonstrukcją (2013r.), fot.: Włodzimierz Pac/Polskie Radio[/caption] Na Białorusi trwa dyskusja nad celowością i sposobem restauracji ruin baszty zamku w Nowogródku.

Tradycja polskich studniówek stała się jedną z najbardziej zauważalnych w Wołkowysku w ostatnich latach dzięki uroczystości z okazji rozpoczęcia odliczania stu dni do egzaminów maturalnych, organizowanej przez maturzystów miejscowej Polskiej Szkoły. Tak też było 14 lutego w roku bieżącym.

Studniowka_Wolkowysk_01

Życzenia maturzystom składa konsul generalny RP w Grodnie Andrzej Chodkiewicz

Uczniowie klasy maturalnej Polskiej Szkoły w Wołkowysku gościli na tegorocznym święcie odliczania stu dni do matury wielu dostojnych gości: konsula generalnego RP w Grodnie Andrzeja Chodkiewicza, konsula RP Krzysztofa Adama Zielińskiego z małżonką oraz działaczy organizacji polskich z Grodna i Wołkowyska: prezes Oddziału ZPB w Wołkowysku Marię Tiszkowską, dyrektor Polskiej Macierzy Szkolnej w Grodnie Teresę Kryszyń i dyrektora Liceum PMS Antoniego Pacenkę.

Studniowka_Wolkowysk_02

Goście studniówki

Z darami dla tegorocznych maturzystów Polskiej Szkoły w Wołkowysku przybyła także delegacja z Siedlec na czele z prezesem Oddziału Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” w Siedlcach Jerzym Jackiem Myszkowskim, któremu towarzyszył jego zastępca Jacek Grabiński.

Studniowka_Wolkowysk_03

Uroczystość rozpoczęła się od tradycyjnego „Poloneza czas zacząć!”

Studniowka_Wolkowysk

Andrzej Chodkiewicz, konsul generalny RP w Grodnie i Maria Tiszkowska, prezes Oddziału ZPB w Wołkowysku

Wystrojona odświętnie młodzież zaprezentowała gościom nie tylko umiejętność tańczenia. Na program artystyczny złożyły się też występy wokalne maturzystów.

Życzenia z okazji zbliżającej się matury złożyli swoim o rok starszym kolegom z klasy maturalnej uczniowie 10 klasy Polskiej Szkoły w Wołkowysku. Nie zabrakło ciepłych słów ze strony przedstawicieli polskiej dyplomacji, działających na Białorusi organizacji polskich oraz gości z Siedlec.

Sto dni przeleci niezauważenie, po maturze będą egzaminy na studia w Polsce i wyleci córeczka z gniazda rodzinnego w wielki świat…

Oby wasze marzenia się spełniły, kochani maturzyści!

Anna Januszkiewicz, mama Karoliny Biebiesz z Wołkowyska

Tradycja polskich studniówek stała się jedną z najbardziej zauważalnych w Wołkowysku w ostatnich latach dzięki uroczystości z okazji rozpoczęcia odliczania stu dni do egzaminów maturalnych, organizowanej przez maturzystów miejscowej Polskiej Szkoły. Tak też było 14 lutego w roku bieżącym. [caption id="attachment_8556" align="alignnone" width="480"] Życzenia maturzystom składa

Kilkudziesięciu działaczy Oddziału Związku Polaków na Białorusi w Brześciu przybyło w sobotę, 21 lutego, na pokaz filmu „Krew na bruku. Grodno 1939”.

Film_Obrona_Grodna_1939_Brzesc_04

Z filmem do Polaków Brześcia przybyła delegacja centrali ZPB na czele z prezesem organizacji Mieczysławem Jaśkiewiczem.

Film_Obrona_Grodna_1939_Brzesc_07

Przemawia Mieczysław Jaśkiewicz, prezes ZPB

Przed projekcją delegację z Grodna powitała pełniąca obowiązki prezesa Oddziału ZPB w Brześciu Natalia Rakowicz. O historii powstania filmu, zrealizowanego przez warszawską Fundację Joachima Lelewela i firmę producencką LunarSix przy udziale ZPB, opowiedział rzecznik ZPB Andrzej Pisalnik.

Film_Obrona_Grodna_1939_Brzesc_05

Po projekcji ze słowem do zebranych zwrócił się grodzieński krajoznawca i publicysta Witold Iwanowski. Przedstawił on kontekst historyczny, w którym doszło do wydarzeń opowiedzianych językiem filmu. Zaznaczył, iż z przyczyn politycznych historia obrony Grodna przed Armia Czerwoną we wrześniu 1939 roku była przemilczana i miała ulec całkowitemu zapomnieniu, gdyż przeczyła propagandowej radzieckiej wersji o radosnym witaniu Armii Czerwonej przez ludność Zachodniej Białorusi, rzekomo wyzwalanej spod polskiego jarzma.

Film_Obrona_Grodna_1939_Brzesc_02

Podczas pokazu

– Musiały minąć dziesięciolecia, musiał rozpaść się ZSRR, aby przywracanie pamięci o polskim patriotyzmie grodnian stało się możliwe. Pojawienie się tego filmu oraz innych upamiętnień bohaterstwa obrońców Grodna jest naszym obowiązkiem, jako Polaków – mówił Witold Iwanowski.

Film_Obrona_Grodna_1939_Brzesc_03

O znaczeniu przywracania pamięci o kresowym Wrześniu 1939 opowiada Witold Iwanowski

Polacy Brześcia, dziękując delegacji z Grodna za wyświetlenie filmu, przyznawali, że wcześniej nie wiedzieli o obronie Grodna przed Armią Czerwoną we wrześniu 1939 roku.

Film_Obrona_Grodna_1939_Brzesc

Zrealizowany przez Fundację Joachima Lelewela film „Krew na bruku. Grodno 1939” stał się początkiem szerszej inicjatywy, mającej na celu upamiętnienie wydarzeń września 1939 roku na Kresach Wschodnich II Rzeczypospolitej. W ramach tej inicjatywy Fundacja Joachima Lelewela uruchomiła witrynę internetową grodno1939.pl, na której zachęca do współpracy wszystkich zainteresowanych w celu nakręcenia pełnometrażowego filmu fabularnego o obronie polskiego Grodna i polskich Kresów Wschodnich przed Armią Czerwoną we wrześniu 1939 roku.

Znadniemna.pl

Kilkudziesięciu działaczy Oddziału Związku Polaków na Białorusi w Brześciu przybyło w sobotę, 21 lutego, na pokaz filmu „Krew na bruku. Grodno 1939”. Z filmem do Polaków Brześcia przybyła delegacja centrali ZPB na czele z prezesem organizacji Mieczysławem Jaśkiewiczem. [caption id="attachment_8547" align="alignnone" width="480"] Przemawia Mieczysław Jaśkiewicz, prezes ZPB[/caption] Przed

Meble, obrazy i inne przedmioty uważane za zaginione po wywiezieniu ich w 1947 roku z dworku „Milusin” w Sulejówku – domu rodziny Piłsudskich – wracają do dworku i wzbogacają ekspozycję działającego tu Muzeum Józefa Piłsudskiego w Sulejówku.

Przekazanie_mebli

Od lewej: Krzysztof Jaraczewski – wnuk Marszałka, dyrektor Muzeum Józefa Piłsudskiego w Sulejówku, Jacek Rusiecki, prezes Fundacji Rodziny Józefa Piłsudskiego, Tomasz Siemoniak minister obrony narodowej, podczas uroczystości w „Milusinie”.

20 lutego część rzeczy, pochodzących z wyposażenia salonu i gabinetu Marszałka i uważanych wcześniej za zaginione przekazał muzeum wicepremier, minister obrony narodowej RP Tomasz Semoniak.

meble_w_stylu_ludwika_xvi_0

Meble w stylu Ludwika XVI, fot.:muzeumpilsudski.pl

Rzeczy z wyposażenia dworku w „Milusinie” wywiezione zostały stąd w 1947 roku na rozkaz generała Piotra Jaroszewicza, ówczesnego wiceministra obrony narodowej późniejszego premiera PRL.
Pracownicy Muzeum Józefa Piłsudskiego w Sulejówku odnaleźli w ubiegłym roku, w pałacu w Helenowie – ośrodku reprezentacyjnym Ministerstwa Obrony Narodowej, część mebli i dzieł sztuki z „Milusina”. Wojskowi nie wiedzieli o ich pochodzeniu.

pejzaz_miejski_z_wilna_ostra_brama

Widok Ostrej Bramy pędzla Ignacego Pinkasa, fot.:muzeumpilsudski.pl

pejzaz_miejski_z_wilna

Wilno pędzla Ignacego Pinkasa, fot.:muzeumpilsudski.pl

kazimierz_stabrowski_staw_w_parku_0

Staw w parku pędzla Kazimierza Stabrowskiego, fot.:muzeumpilsudski.pl

Podczas wizyty pracowników muzeum w Helenowie, okazało się, że są tam obrazy z „Milusina”: dwa widoki Wilna, pędzla Ignacego Pinkasa, i „Staw w parku” Kazimierza Stabrowskiego. Był także portret Bronisława Piłsudskiego, brata Marszałka, zesłańca i wybitnego etnografa.

portret_bronislawa_pilsudskiego

Portret Bronisława Piłsudskiego, fot.:muzeumpilsudski.pl

W pałacu odnalazły się również wywiezione z saloniku „Milusina” meble w stylu Ludwika XVI, niewielka rzeźba, dwa świeczniki empirowe, amfora i postument pod lampę lub wazon.
Pracownicy muzeum nadal poszukują mebli z gabinetu Marszałka, jego biblioteki, a także innych elementów wyposażenia dworku. Chodzi bowiem o jak najwierniejsze odtworzenie wnętrz i atmosfery domu, z czasów, gdy mieszkał w nim Józef Piłsudski.

zofia_stabrowska_szaman

Rzeźba szamana, fot.:muzeumpilsudski.pl

Dworek „Milusin” w Sulejówku wybudowany został w 1923 r. Był darem Komitetu Żołnierza Polskiego dla Józefa Piłsudskiego. Marszałek mieszkał w „Milusinie”, wraz z żoną Aleksandrą i córkami: Wandą i Jadwigą, w latach 1923-1926.

swiecznik_empirowy

Świecznik empirowy, fot.:muzeumpilsudski.pl

W Polsce Ludowej, w 1947 r., dworek został zajęty przez władze wojskowe. Od 1956 roku był w posiadaniu władz Sulejówka, które urządziły w nim przedszkole. W 2000 r. władze miasta przekazały „Milusin” Fundacji Rodziny Józefa Piłsudskiego. Jej celem stało się przywrócenie przedwojennego wyglądu wnętrza dworku i wybudowanie kompleksu muzealno-edukacyjnego – Muzeum Józefa Piłsudskiego w Sulejówku.

postument

Postument, fot.:muzeumpilsudski.pl

Odnalezione po blisko 70. latach obiekty już można było oglądać w „Milusinie” w miniony weekend. Będą też dostępne dla zwiedzających podczas Nocy Muzeów, 16 maja. Otwarcie zaś kompleksu muzealno-edukacyjnego – Muzeum Józefa Piłsudskiego w Sulejówku jest planowane w 2017 roku.

Tomasz Stańczyk/ Muzeum Józefa Piłsudskiego w Sulejówku specjalnie dla Znadniemna.pl

Meble, obrazy i inne przedmioty uważane za zaginione po wywiezieniu ich w 1947 roku z dworku „Milusin” w Sulejówku – domu rodziny Piłsudskich - wracają do dworku i wzbogacają ekspozycję działającego tu Muzeum Józefa Piłsudskiego w Sulejówku. [caption id="attachment_8533" align="alignnone" width="480"] Od lewej: Krzysztof Jaraczewski –

Taki był wspólny apel do studentów wydziału filologii Białoruskiego Uniwersytetu Państwowego ze strony prelegentów międzynarodowego seminarium „Osoba i twórczość Sergiusza Piaseckiego w dialogu kultur i literatur”. Konferencja odbyła się 18 lutego w auditorium im. Wasyla Bykowa największej wyższej uczelni Białorusi.

Czytajcie_Piaseckiego

Uczestników i gości seminarium przywitał w murach audytorium im. Wasyla Bykowa dziekan wydziału filologii Białoruskiego Uniwersytetu Państwowego (BUP) Iwan Rowdo.

Afisz seminarium

Afisz seminarium

W pierwszej części konferencji odbyła się prezentacja książki pt. „Nasz i nie nasz Sergiusz Piasecki”, wydanej w ubiegłym roku przez białoruskich autorów przy wsparciu współorganizatora konferencji – Instytutu Polskiego w Mińsku.
Prowadził konferencję, poświęconą jednemu z najciekawszych polskich pisarzy minionego stulecia, dr filologii Mikołaj Chmielnicki, współautor wspomnianej książki obok obecnych na konferencji Tatiany Korbżyckiej i Piotra Ragojszy.
Prowadzący przypomniał przybyłym tłumnie na konferencję białoruskim studentom podstawowe fakty z biografii polskiego pisarza, publicysty, oficera wywiadu i żołnierza Armii Krajowej. Akcentował uwagę na tym, że Piasecki, pisząc o życiu na pograniczu polsko-sowieckim, tworzył ostrą satyrę, ośmieszającą „ludową demokrację”.

Okładka prezentowanej na cseminarium książki

Okładka prezentowanej na cseminarium książki

Dziekan wydziału filologii Iwan Rowdo przyznał, że „na Białorusi Sergiusz Piasecki jest prawie nie znany”. – Pisał po polsku, ale jego twórczość odzwierciedla motywy białoruskiej, polskiej i ukraińskiej przyrody – próbował uzasadnić konieczność zainteresowania się twórczością pisarza przez Białorusinów.

Powyższy wątek kontynuowała w swoim wystąpieniu dyrektor Instytutu Polskiego w Mińsku Urszula Doroszewska. Zaznaczyła, że „osoba Piaseckiego pomaga w rozumieniu naszej wspólnej historii”.

Przemawia Urszula Doroszewska, dyrektor Instytutu Polskiego w Mińsku

Przemawia Urszula Doroszewska, dyrektor Instytutu Polskiego w Mińsku

– Nasza inicjatywa jest może niewielkim, ale jednak wkładem w rozwój relacji między Polską a Białorusią – przekonywał Mikołaj Chmielnicki. Jego koleżanka i współautorka książki Tatiana Kobrżycka zwróciła uwagę na talent krytycznego postrzegania i satyrycznego opisywania przez pisarza otaczającej go rzeczywistości. – Życzę studentom nie tylko zadowolenia od czytania Piaseckiego, lecz, poprzez jego twórczość, nauczenia się poznawania i rozumienia samych siebie w otaczającym świecie – podkreśliła.
Trzeci autor ksiązki Piotr Ragojsza zwrócił uwagę na sprzeczności, właściwe osobowości Piaseckiego, który z jednej strony kochał sprawiedliwość, prawdę i był wielkim humanistą, ale też – zabił ponad stu ludzi, z jednej strony – piętnował korupcję, a jednocześnie uprawiał przemyt, obracając milionami. – Paradoksem jest, że zmarł w nędzy – dodał białoruski znawca życia i twórczości Piaseckiego.

Licznie przybyli na seminarium studenci wydziału filologii BUP

Licznie przybyli na seminarium studenci wydziału filologii BUP

Podsumował wystąpienia autorów książki „Nasz i nie nasz Sergiusz Piasecki” jej redaktor Wiaczesław Ragojsza. Zwrócił się do obecnych na konferencji studentów z życzeniem, żeby odkrywali dla siebie talent Sergiusza Piaseckiego oraz innych gwiazd pogranicza. – Piasecki jest jednocześnie naszym i nie naszym – mówił redaktor, apelując do zachowania prawdy o otaczającym świecie i doniesienia jej do kolejnych pokoleń, jak robił to Sergiusz Piasecki. – Pokazywał prawdę i tragizm życia w czasach, w których żył sam i jego współcześni. Mam nadzieję, że udało nam się zachęcić was do czytania Piaseckiego – powiedział.
W drugiej części konferencji, poświęconej polskiemu pisarzowi głos zabierali goście – znawcy twórczości Piaseckiego z Białegostoku – prof. dr hab. Jarosław Ławski oraz dr Anna Janicka i z Grodna – profesor Swietłana Musijenko oraz dr Irena Bogdanowicz.

Goście konferencji. W dolnym rzędzie od lewej - prof. Swietłana Musijenko z Grodna

Goście konferencji. W dolnym rzędzie od lewej – prof. Swietłana Musijenko z Grodna

Profesor Ławski, mówiąc o pisarskim talencie Sergiusza Piaseckiego zwrócił uwagę na to, że jego dzieła są bardzo popularne w Polsce, zwłaszcza na współczesnym pograniczu polsko-białoruskim. – Książki Piaseckiego można spotkać w każdej białostockiej księgarni, nie mówiąc już o bibliotekach publicznych i prywatnych. To, że wydawcom chce się je wciąż drukować, świadczy o popycie czytelników na tego pisarza” – mówił Jarosław Ławski.

O zauważalnym ostatnio wzroście zainteresowania twórczością Sergiusza Piaseckiego, zwłaszcza w środowisku białoruskiej inteligencji, świadczy nie tylko seminarium, które odbyło się na wydziale filologii BUP.

Do czytania Piaseckiego nawołuje na portalu budzma.by  także popularny współczesny pisarz białoruski Wiktar Marcinowicz. W swojej recenzji na powieść Piaseckiego „Zapiski oficera Armii Czerwonej”, białoruski pisarz oznajmia, że „przeczytawszy ten tekst (zaledwie jakieś 200 tys. znaków), w zasadzie można już niczego więcej nie czytać. Całe nasze nędzne XX. stulecie jest w nim opisane przepięknie. Jest tam i o tym czemu nie przetrwała Białoruska Republika Ludowa, i o tym jak oddano Wilno, i jak nas „jednoczyli” w ramach układu Mołotowa-Ribbentropa, i o przyjaźni Hitlera ze Stalinem, i o tym, że każdy prawdziwy patriota sowiecki przed 1941 rokiem miał w domowym ikonostasie podobiznę najlepszego przyjaciela ZSRR Adolfa (a nam się zapomniało!)”.

Swoją recenzję na „Zapiski oficera Armii Czerwonej” pisarz kończy spostrzeżeniem, iż następstwa tego, co opisał w tym utworze autor współczesne pokolenie Białorusinów „rozgrzebuje do dzisiaj”.

„Czytajcie Piaseckiego!” apeluje do swoich czytelników Wiktor Marcinowicz, podobnie jak robili to uczestnicy konferencji na Białoruskim Uniwersytecie Państwowym .

Ludmiła Burlewicz z Mińska

Taki był wspólny apel do studentów wydziału filologii Białoruskiego Uniwersytetu Państwowego ze strony prelegentów międzynarodowego seminarium „Osoba i twórczość Sergiusza Piaseckiego w dialogu kultur i literatur”. Konferencja odbyła się 18 lutego w auditorium im. Wasyla Bykowa największej wyższej uczelni Białorusi. Uczestników i gości seminarium przywitał w murach

Kolejny „głos rozsądku” pojawił się w białoruskich mediach. Na portalu belaruspartisan.org, niejaki Aleś Czajczyc, zarzuca polskiej mniejszości wrogie nastawienia do Białorusi, publiczne kwestionowanie integralności terytorialnej Białorusi, a panią kapitan Weronikę Sebastianowicz – prezes Stowarzyszenia Żołnierzy Armii Krajowej przy ZPB nazywa polską szowinistką.

Weronika_Sebastianowicz

Kpt Weronika Sebastianowicz, prezes Stowarzyszenia Żołnierzy Armii Krajowej przy ZPB

Aleś Czajczyc oskarża wszystkich jak leci. Polaków za ich ekspansywność, ale tęgie lanie dostają białoruskie media niezależne, bierna opozycja i uchodźcy polityczni w Polsce. Oskarżania są o bezczynność, brak reakcji na polską bezczelność.

Niżej publikujemy fragmenty artykułu Czajczyca, którego portal belaruspartisan anonsuje jako libertarianina, zastrzegając, że wpisy na jego blogu to wyłącznie osobiste poglądy autora, ale dodaje, że są one bez wątpienia poprawne.

„Zamiast być samodzielnym graczem posiadającym własne interesy, Białoruś była i pozostaje areną konfrontacji sił zewnętrznych. Ale fakt, że niezależne państwo białoruskie formalnie funkcjonuje już ćwierć wieku, nie szczególnie temu sprzyja, ze względu na charakter tego państwa, które od dwudziestu lat robi wszystko, żeby podzielić społeczeństwo białoruskie. Państwo, które odrzuciło od siebie najbardziej świadomą i patriotyczną część Białorusinów (…).

„Znamiennym przykładem, który niejednokrotnie rzucał się w oczy, i który znów się potwierdził, to grobowe milczenie, jakim białoruskie społeczeństwo reaguje na to, jak znane postacie polskiej mniejszości na Białorusi otwarcie pozwalają sobie na niejednoznaczne wypowiedzi na temat integralności terytorialnej Białorusi, albo kompletne ignorowanie uroczystego pogrzebu z udziałem polskich władz – nacjonalistycznych polskich bandytów, na czele z Romualdem Rajsem „Burym”, który po wojnie przeprowadzał czystki etniczne na Białorusinach Podlasia” – pisze Czajczyc, odnosząc się do uroczystości pogrzebowych ekshumowanych żołnierzy 3. Brygady Wileńskiej Narodowego Zjednoczenia Wojskowego, które odbyły się 15 lutego br., w Orłowie w powiecie giżyckim. Był to pierwszy w Polsce pogrzeb Niezłomnych Żołnierzy Wyklętych.

I tu autor zarzuca chłodną kalkulację, bezczynność i kunktatorstwo zarówno białoruskiej dyplomacji w Warszawie, jak i rzeszy białoruskich uchodźców, którzy znaleźli się w Polsce, w większości po wydarzeniach z 19 grudnia 2010 roku.:

„Państwo białoruskie nie jest zainteresowane ochroną interesów narodowych ….bo, białoruska opozycja czy białoruskie kontrelity nie istnieją w krystalicznej formie. Mało tego, Polska finansuje nam Biełsat, Radio Racyja, i pewnie jeszcze wiele innych rzeczy. Polska rozdaje nam na prawo i lewo Karty Polaka. A więc nie ma się co dziwić, gdy niektórzy dziennikarze, pewnych mediów, które mają siedzibę w Polsce, z taką namiętnością wyrażają na facebooku swoje uwielbienie dla czasów, gdy „Zachodnia Białoruś” była częścią Polski, a które to czasy – z pozycji białoruskich interesów – określa się mianem „polska okupacja zachodniej części Białoruskiej Republiki Ludowej”.

Znadniemna.pl za Kresy24.pl

Kolejny „głos rozsądku” pojawił się w białoruskich mediach. Na portalu belaruspartisan.org, niejaki Aleś Czajczyc, zarzuca polskiej mniejszości wrogie nastawienia do Białorusi, publiczne kwestionowanie integralności terytorialnej Białorusi, a panią kapitan Weronikę Sebastianowicz – prezes Stowarzyszenia Żołnierzy Armii Krajowej przy ZPB nazywa polską szowinistką. [caption id="attachment_3379" align="alignnone" width="480"]

Mińska Akademia Teologiczna im. Jana Pawła II – tak nazywa się uczelnia, która powstanie na Białorusi. Konferencja Episkopatu Białorusi otrzymała już zaświadczenie o jej zarejestrowaniu.

Jan_Pawel_II

Oficjalnie nowa uczelnia została zarejestrowana 13 lutego. Akademia będzie kształcić świeckich i duchownych specjalistów z wyższym wykształceniem różnych szczebli, jak również pracowników naukowych w celu prowadzenia działalności religijnej w Kościele katolickim na Białorusi.

Studenci będą pobierać nauki m.in. w dziedzinie teologii, biblistyki, prawa kanonicznego, historii, liturgiki, katechizacji, filozofii i religioznawstwa. Sańko powiedział, że bardziej szczegółowy program nauczania oraz zestaw przedmiotów będzie uzgadniany w Watykanie.
– Akademia będzie się mieścić w budynku mińskiego dobroczynnego towarzystwa katolickiego Caritas w wiosce Lasouka pod Borowlanami. Już jest gotowy skład profesorów i wykładowców akademii – w większości są to katoliccy duchowni ze stopniami naukowymi – powiedział rzecznik Episkopatu Jury Sańko.

Jak dodał, nauczanie będzie „oczywiście odbywać się po białorusku”.

Zaznaczył, że powstanie pierwszej katolickiej akademii na Białorusi ma ogromne znaczenie.

-To bardzo ważne, że będą w niej otrzymywać wyższe wykształcenie nie tylko przyszli duchowni, ale i ludzie świeccy. Otwarcie uczelni wyższej to ważne świadectwo rozwoju Kościoła katolickiego na Białorusi – dodał.

Ksiądz Jury Sańko, rzecznik konferencji Episkopatu Białorusi powiedział Polskiemu Radiu, że pierwsza w niepodległej Białorusi pełnowartościowa wyższa uczelnia katolicka prawdopodobnie rozpocznie działalność już jesienią tego roku. – Jeszcze jest dużo pracy, żeby to wszystko zaczęło funkcjonować. Ale skoro jest rejestracja, to możemy zrobić następny krok – mówi duchowny.

Jan Paweł II nigdy nie był na Białorusi, ale jest w tym kraju bardzo szanowany. W wielu parafiach katolickich postawiono mu pomniki.

Według szacunków metropolity mińsko-mohylewskiego abp. Tadeusza Kondrusiewicza katolicy stanowią około 15 proc. spośród około 9,5 mln mieszkańców Białorusi.

Znadniemna.pl za PAP/IAR/agkm

Mińska Akademia Teologiczna im. Jana Pawła II - tak nazywa się uczelnia, która powstanie na Białorusi. Konferencja Episkopatu Białorusi otrzymała już zaświadczenie o jej zarejestrowaniu. Oficjalnie nowa uczelnia została zarejestrowana 13 lutego. Akademia będzie kształcić świeckich i duchownych specjalistów z wyższym wykształceniem różnych szczebli, jak również

Kolejny bohater naszej akcji – Jan Kozieł, podczas wojny obronnej 1939 roku – ułan 5. Pułku Ułanów Zasławskich, kończący II wojnę światową jako strzelec 326. Rosławlskiej Czerwonego Sztandaru Dywizji Strzelców, walczącej w składzie 2. Armii Uderzeniowej 2. Frontu Białoruskiego.

Jan Kozieł na swoim koniu Polonezie

Jan Kozieł na swoim koniu Polonezie

Wspomnienia o bohaterze oraz publikowane w prasie białoruskiej wspomnienia jego samego z czasów służby w Wojsku Polskim, dostarczyła córka Jana Kozieła Walentyna Papaj, działaczka Oddziału ZPB w Wołkowysku.

A więc zapraszamy do lektury.

JAN KOZIEŁ urodził się 2 października 1916 roku we wsi Pawłowszczyzna koło Nizian (przed wojną – w gminie Izabelin, powiatu wołkowyskiego). Rodzina Jana nie była zamożna, więc udało mu się ukończyć zaledwie cztery klasy szkoły powszechnej, czyli szkołę I stopnia.

Janek Kozieł żałował, że zamiast uczyć się dalej musiał, jako nastolatek, pracować na roli. Zawódu cywilnego Janek nauczył się w Izabelinie od Żyda – kowala.

Jesienią 1937 roku 21-letni kowal otrzymał wezwanie do wojska. Oto jak opisuje ten moment na podstawie wspomnień naszego bohatera wołkowyski krajoznawca Mikołaj Bychowcew:

„Jan Kozieł przyszedł do swojego pracodawcy Grzegorza Szaraja:
– Panie Grzegorzu! Oto wezwanie do wojska. Jakaś walizeczka by mi się przydała!
Pracodawca sam był weteranem I wojny światowej i do służby wojskowej stawił się ze zrozumieniem.
Dał poborowemu 5 złotych i powiedział:
– Za wypłatą przyjdziesz później, a teraz idź do stolarzy i przekaż im, że kazałem zrobić tobie walizkę. Jeśli w wojsku trafisz do kawalerii, to postaraj się dostać na kursy kowali wojskowych – radził Grzegorz Szaraj”.

Janek Kozieł rzeczywiście trafił do kawalerii, a konkretnie do 5. Pułku Ułanów Zasławskich, który dyslokował się w Ostrołęce. Jak wspominał, dowódcą jednostki był pułkownik Stefan Chomicz.

Młodemu ułanowi służba się podobała. Wspominał, że karmili w wojsku do syta, a dowódcy traktowali żołnierzy życzliwie i byli wobec nich sprawiedliwi. Oto jak opisywał jeden dzień służby w 5. Piłku Ułanów Zasławskich ułan Jan Kozieł:
„Rano, po pobudce, brzmiał rozkaz: „Zbiórka na korytarzu!” Pułk ustawiał się w dwa szeregi na długim korytarzu. Służyli z nami także Żydzi. Dla nich wydawany był rozkaz: „Mojżeszowi, wystąp!” Wtedy Żydzi opuszczali szereg i wychodzili z koszar, natomiast katolicy i prawosławni odmawiali modlitwę „Ojcze nasz”, po której śpiewali piosenkę „Kiedy ranne wstają zorze”. Potem szliśmy w szyku do stajni, śpiewając po drodze „Rozkwitały pąki białych róż…” na dobę otrzymywaliśmy paszę dla koni – pięć kilogramów owsa, sześć kilo siana i tyle samo słomy. Kiedy po czyszczeniu koni padała komenda „Do skrzynek!”, wszystkie konie jednocześnie zaczynały rżeć, czując zbliżający się posiłek. Nakarmiwszy koni szliśmy na śniadanie sami. Po śniadaniu – dwie godziny jazdy konnej. Najpierw ćwiczyliśmy na drewnianym koniu. Była taka komenda „Skróconym galopem, marsz!” – Żydzi, nigdy wcześniej nie jeżdżący konno, wylatywali z siodeł. – Łap konia, skurwysynie! – przeklinał wówczas dowódca. Po ćwiczeniach prowadziliśmy zmęczonych, spoconych koni z powrotem do stajni, zdejmowaliśmy ciężkie siodła, czyścili koni. Po obiedzie – dwie godziny musztry z karabinami i znowu do stajni, karmić koni. Wieczorem przed snem – modlitwa i piosenka. W niedziele wkładaliśmy mundury wyjściowe i szliśmy na Mszę do kościoła”.

Ułan Jan Kozieł pamiętając radę pracodawcy Grzegorza Szaraja zgłosił się na kursy kowali wojskowych i został skierowany do szkoły kowali wojskowych w Białymstoku, po której ukończeniu został kowalem pułkowym.

Koń naszego bohatera wabił się Polonez. Właśnie na nim prezentuje się ułan Jan Kozieł na zdjęciu, będącym pamiątką z wojska i wykonanym w Ostrołęce w marcu 1938 roku przez fotografa Franciszka Waltza.

W sierpniu 1939 roku Jan Kozieł otrzymał urlop i pojechał do domu. Trafił akurat na żniwa. Tylko zdążył pomóc ojcowi zebrać owies, jak odwołano go z urlopu i wezwano do jednostki. Do pułku masowo przybywali rezerwiści , więc kowal pułkowy przez całą noc musiał podkuwać koni. Wreszcie pułk ustawił się w szyku na placu, a dowódca płk Stefan Chomicz zwrócił się do żołnierzy:

„Bracia ułani! Na Polskę z zachodu nadciągają czarne chmury! Wyruszamy bronić naszą Ojczyznę! Nie myślcie, że w Polsce jest źle. Nie mamy tak źle, jak u Sowietów, gdzie za głowę kapusty, wyniesionej z pola kołchozowego, wsadzają na pięć lat do łagru”.

Jednostkę naszego bohatera przerzucono pod Różan. Stamtąd pułk wobec przewyższających sił wroga cofał się w kierunku Brześcia, aby ukryć się w Puszczy Białowieskiej. W bojach z Niemcami Jan Kozieł stracił swojego ulubieńca Poloneza. Koń poległ, trafiony niemieckim pociskiem w głowę.

Ułani ukryli się w lesie nad Bugiem. Okrążeni przez Niemców starali się przeszkodzić im sforsowanie rzeki. Zaminowali most przez Bug, który udało się wysadzić w momencie, kiedy na przeprawę wjechały dwa niemieckie czołgi. Po tej akcji ułani dwa dni spędzili w lesie starając się zrozumieć, co się dzieje i co mają począć w sytuacji, kiedy na zachód od nich są Niemcy, a na wschodzie pojawiły się oddziały sowieckie. Jeden z miejscowych chłopów poinformował żołnierzy, że Białystok już „został zajęty przez Niemców i nawet przekazany Ruskim”. W tej sytuacji jeden z poruczników o nazwisku Żyliński ogłosił: – Już! Nie ma Polski! Musimy się rozchodzić, każdy tam, dokąd sam uzna za potrzebne.

Jan Kozieł, wrócił do Wołkowyska, który już został zajęty przez Sowietów. Wkrótce udało mu się trafić do rodzinnego domu.

Ułanowi Janowi Koziełowi udało się przeżyć niemiecką okupację. W 1944 roku, kiedy Sowieci pędzili wojska niemieckie na zachód i Wołkowysk znalazł się pod kolejną okupacją sowiecką, Jana Kozieła zmobilizowano do Armii Czerwonej. Trafił do 326. Rosławlskiej Czerwonego Sztandaru Dywizji Strzelców, która w składzie 2. Armii Uderzeniowej 2. Frontu Białoruskiego doszła aż do Berlina.

Nasz bohater znowu walczył na terenie Polski, między innymi o Warszawę i Gdańsk. Podczas forsowania Odry Jan Kozieł został trafiony odłamkiem pocisku i wywieziony do szpitala w Moskwie, gdzie spotkał zakończenie wojny.

Polski ułan i sowiecki strzelec Jan Kozieł został odznaczony wieloma orderami i medalami za swoje bohaterstwo na polu walki. Od Polski otrzymał medal „Za udział w wojnie obronnej 1939”, a od ZSRR, między innymi: Order Wojny Ojczyźnianej II klasy, Medal Żukowa i medal „Za zwycięstwo nad Niemcami w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej 1941 – 1945”.

Jan Kozieł, zdjęcie powojenne

Jan Kozieł,  zdjęcie powojenne

Po wyleczeniu kontuzji w moskiewskim szpitalu Jan Kozieł wrócił w rodzinne strony. Założył rodzinę i zamieszkał w Wołkowysku, pracując kowalem w miejscowych zakładach przemysłowych.

Zmarł Jan Kozieł w 2005 roku. Został pochowany na cmentarzu komunalnym w Wołkowysku.

Cześć Jego Pamięci!

Znadniemna.pl na podstawie relacji Walentyny Papaj – córki Jana Kozieła i wspomnień bohatera, spisanych przez Mikołaja Bychowcewa

Kolejny bohater naszej akcji – Jan Kozieł, podczas wojny obronnej 1939 roku - ułan 5. Pułku Ułanów Zasławskich, kończący II wojnę światową jako strzelec 326. Rosławlskiej Czerwonego Sztandaru Dywizji Strzelców, walczącej w składzie 2. Armii Uderzeniowej 2. Frontu Białoruskiego. [caption id="attachment_8505" align="alignnone" width="480"] Jan Kozieł na

Prezentujemy Państwu kolejnego bohatera naszej akcji, dzielnego sapera i marynarza wojennego Adama Pożarskiego. O swoim przodku opowiedziała nam działaczka Oddziału Związku Polaków na Białorusi w Wołkowysku, córka bohatera – Genowefa Pożarska.

Adam Pożarski

Adam Pożarski

ADAM POŻARSKI urodził się w 1924 roku we wsi Pożarki, gmina Tereszki, powiat Wołkowysk.

Kiedy wybuchła II wojna światowa Adam miał 15 lat, więc oczywiście pozostał w domu, przeżywając okupację najpierw radziecką, a potem niemiecką. W 1944 roku – zmobilizowany do Armii Polskiej w ZSRR. Adam trafił do 1. Dywizji im. Tadeusza Kościuszki. W jednej z bitew doznał kontuzji i po wyjściu ze szpitala został przydzielony do 1. Warszawskiej Brygady Saperów. W tej jednostce Adam Pożarski otrzymał przydział do 8. Kołobrzeskiego Batalionu Saperów.

Adam Pożarski w mundurze polowym

Adam Pożarski tuż po wcieleniu do wojska

Adam Pożarski odbył wraz z 8. Kołobrzeskim Batalionem Saperów, odznaczonym Orderem Wojennym Virtuti Militari V klasy. cały szlak bojowy, który tak oto opisuje Wikipedia:

„8. Kołobrzeski Batalion Saperów przeszedł cały szlak bojowy 1. Warszawskiej Brygady Saperów przez Smoleńszczyznę, przez Białoruś, od Bugu do Wisły, brał udział w walkach o przyczółki na Wiśle w 1944, forsowaniu Wisły w 1945, walkach na Wale Pomorskim, zdobywaniu i rozminowaniu Kołobrzegu, forsowaniu Odry pod Siekierkami, walkach nad Hawelą. Szlak bojowy wyniósł około 3000 km i zakończył w m. Hennigsdorf nad Hawelą. Batalion w walkach frontowych zabezpieczał marsz oddziałów bojowych, rozminowanie i oczyszczanie dróg przemarszu i rejonów postoju i koncentracji, minowanie obrony, wykonywanie przejść w polach minowych własnych i nieprzyjaciela, forsowanie Wisły, Odry, Haweli i licznych kanałów, budowę promów i mostów. Poległo w czasie walk 70 saperów, 160 żołnierzy batalionu zostało wyróżnionych odznaczeniami bojowymi”.

8.Kołobrzeski Batalion Saperów na defiladzie. Adam Pożarski idzie w centrum w pierwszym szeregu

8.Kołobrzeski Batalion Saperów na defiladzie. Adam Pożarski idzie w centrum w pierwszym szeregu

To samo źródło podaje, że po zakończeniu wojny jednostka, w której walczył nasz bohater, uczestniczyła w rozminowywaniu miast, portów i okolic Gdyni, Gdańska, Oksywia, Babich Dołów, Westerplatte, Obłuża, Łęborka, Półwyspu Helskiego, Rumi, Dziwnowa, Ustki, Międzyzdrojów. To dzięki pracy także naszego bohatera udało się zapobiec zniszczeniu siłowni i podstacji energetycznej w Gdyni. Poza rozbrajaniem niewypałów i min żołnierze z 8. Kołobrzeskiego Batalionu Saperów budowali między innymi molo na Zalewie Kamieńskim oraz szkoły w Kołczewie i Dziwnowie. Odbudowywali także ratusz w Kamieniu Pomorskim. W ramach akcji rozminowywania i oczyszczania jednostka usunęła i zlikwidowała kilkanaście tysięcy min, kilkaset tysięcy różnego rodzaju bomb, pocisków i amunicji, a także zapobiegła zniszczeniu kilkunastu ważnych obiektów.

Adam Pożarski jako saper  52. Batalionu Saperów Marynarki Wojennej

Adam Pożarski jako saper 52. Batalionu Saperów Marynarki Wojennej

Odznaka Grunwaldzka, widoczna na  lewej piersi munduru marynarskiego Adama Pożarskiego - pod medalami, fot.: allegro.pl

Odznaka Grunwaldzka, widoczna na lewej piersi munduru marynarskiego Adama Pożarskiego – pod medalami, fot.: allegro.pl

21 lipca 1946 roku saper Adam Pożarski został marynarzem wojennym, gdyż jego jednostkę wyłączono z 1. Warszawskiej Brygady Saperów, przekazano do dyspozycji Marynarki Wojennej, dyslokowano w Wejherowie i nadano nazwę 52. Batalionu Saperów Marynarki Wojennej.

dyplom_grunwaldzki_str

Dyplom Naczelnego Dowództwa Wojska Polskiego, nadany saperowi Adamowi Pożarskiemu „ŻOŁNIERZOWI DEMOKRACJI za walkę z najeźdźcą niemieckim O POLSKĘ, WOLNOŚĆ I LUD”. Nr dyplomu 357

Za walkę z najeźdźcą niemieckim Adam Pożarski był wielokrotnie odznaczony, zarówno odznaczeniami polskimi, jak i radzieckimi: polskim medalem „Za udział w walkach o Berlin”, „Medalem Zwycięstwa i Wolności”, radzieckim medalem „Za zdobycie Berlina”, odznaką Grunwaldzką, Dyplomem Naczelnego Dowództwa Wojska Polskiego „ŻOŁNIERZOWI DEMOKRACJI za walkę z najeźdźcą niemieckim O POLSKĘ, WOLNOŚĆ I LUD” nr 357, radzieckim orderem Wojny Ojczyźnianej II stopnia oraz wieloma medalami rocznicowymi.

dyplom nadania "Medalu Zwycięstwa i Wolności" saperowi Adamowi Pożarskiemu

Dyplom nadania „Medalu Zwycięstwa i Wolności” saperowi Adamowi Pożarskiemu

Córka naszego bohatera poza zdjęciami taty przechowuje kserokopię wyciągu z księgi kar i pochwał, dotyczący marynarza 1. Kompanii 52. Batalionu Saperów MW Adama Pożarskiego. Czytamy w tym dokumencie o naszym bohaterze, że nie popełnił żadnych wykroczeń i nie był karany. Otrzymywał natomiast pochwały od dowództwa, między innymi „za czystą broń” oraz „za sumienną i pilną pracę”.

W 1947 roku, w wieku 23 lat, Adam Pożarski został zdemobilizowany i wrócił na małą ojczyznę. Osiedlił się w Wołkowysku, tu założył rodzinę, pracując jako stolarz w miejscowych zakładach budowlanych.

Weteran wojny, dzielny saper Adam Pożarski nie dożył do emerytury zaledwie pół roku. Zmarł w 1984 roku, w wieku 59 lat.

Został pochowany na cmentarzu katolickim przy kościele św. Wacława w Wołkowysku.

Cześć Jego Pamięci!

Znadniemna.pl na podstawie wspomnień i materiałów, dostarczonych przez córkę Adama Pożarskiego – Genowefę Pożarską

Prezentujemy Państwu kolejnego bohatera naszej akcji, dzielnego sapera i marynarza wojennego Adama Pożarskiego. O swoim przodku opowiedziała nam działaczka Oddziału Związku Polaków na Białorusi w Wołkowysku, córka bohatera - Genowefa Pożarska. [caption id="attachment_8492" align="alignnone" width="480"] Adam Pożarski[/caption] ADAM POŻARSKI urodził się w 1924 roku we wsi Pożarki, gmina

Skip to content