HomeStandard Blog Whole Post (Page 457)

Kazimierz Tumiński, ppor. Wojska Polskiego,obrońca Grodna i żołnierz Armii Krajowej, obchodzi dzisiaj 94. urodziny!

Kazimierz Tumiński - dzisiaj

Kazimierz Tumiński

Z tej okazji mieszkającego w Grodnie bohatera odwiedziła delegacja Związku Polaków na Białorusi na czele z prezesem ZPB Mieczysławem Jaśkiewiczem oraz prezes Stowarzyszenia Żołnierzy AK na Białorusi kpt. Weroniką Sebastianowicz.

Weronika Sebastianowicz składa życzenia koledze i towarzyszowi broni

Weronika Sebastianowicz składa życzenia koledze i towarzyszowi broni

Życzenia solenizantowi składa Mieczysław Jaśkiewicz

Życzenia solenizantowi składa Mieczysław Jaśkiewicz

Zanim goście usiedli do świątecznego stołu, pani kpt. Weronika Sebastianowicz wręczyła panu Kazimierzowi cenny prezent od Stowarzyszenia Żołnierzy AK na Białorusi, którego solenizant jest członkiem od momentu założenia, czyli od około dwudziestu lat. Goście wręczyli także panu Kazimierzowi prasę związkową, opisującą między innymi prace nad filmem o obronie Grodna we wrześniu 1939 roku, którego premiera grodzieńska odbędzie się dzisiaj. Pan Kazimierz był niezwykle wzruszony faktem, że premiera filmu o bohaterstwie grodnian, którego sam jest żyjącym świadkiem , odbędzie się w dniu jego urodzin.

Kazimierz Tumiński i Weronika Sebastianowicz

Kazimierz Tumiński i Weronika Sebastianowicz

– Gdybym czuł się lepiej, to na pewno byłbym obecny na premierze – zapewnił nas bohater walk o Grodno, żołnierz Armii Krajowej, uczestnik operacji „Ostra Brama”, a po wojnie – więzień GUŁAG-u, który spędził kilkanaście lat w kopalniach na Kołymie.

Z gazetą związkową Głos znad Niemna na uchodźstwie"

Z gazetą związkową „Głos znad Niemna na uchodźstwie”

Kazimierz Tumiński, któremu życzymy dotrwać do co najmniej 120 lat w zdrowiu i jasności umysłu, urodził się 30 września 1920 roku we wsi Gibulicze pod Grodnem. Jeszcze jako uczeń szkoły, w połowie lat 30. minionego stulecia zapisał się do Związku Strzeleckiego i wiele godzin spędzał na strzelnicy . Zdobyte nawyki przydały się młodemu mężczyźnie, kiedy 20 września 1939 roku Armia Czerwona zaatakowała jego rodzinne miasto, a on jako ochotnik stanął w szeregach obrońców Grodna. Po zajęciu Grodna przez bolszewików Kazimierz Tumiński przystąpił do polskiej konspiracji zbrojnej, walczył w szeregach Armii Krajowej, brał udział w operacji „Ostra Brama”. W 1944 roku został ujęty przez NKWD z bronią w ręku. Skazany na 10 lat pozbawienia wolności, które zamieniły się w 13 lat ciężkiej, niewolniczej pracy w kopalniach na Kołymie. W rodzinne strony Kazimierz Tumiński wrócił w 1956 roku i osiedlił się w ukochanym Grodnie, w którym mieszka do dziś.

Cześć i chwała Bohaterowi!

Znadniemna.pl

Kazimierz Tumiński, ppor. Wojska Polskiego,obrońca Grodna i żołnierz Armii Krajowej, obchodzi dzisiaj 94. urodziny! [caption id="attachment_6292" align="alignnone" width="480"] Kazimierz Tumiński[/caption] Z tej okazji mieszkającego w Grodnie bohatera odwiedziła delegacja Związku Polaków na Białorusi na czele z prezesem ZPB Mieczysławem Jaśkiewiczem oraz prezes Stowarzyszenia Żołnierzy AK na Białorusi

Julia Skurko została zdobywczyni Grand Prix III Festiwalu Piosenki Anny German „Eurydyka”, którego koncert galowy odbył się 28 września w białoruskiej stolicy, w Sali Koncertowej „Mińsk”.

Zdobywczyni Grand Prix Julia Skurko

Zdobywczyni Grand Prix Julia Skurko

Ze słowem do publiczności, która po brzegi wypełniła w niedzielę pomieszczenie przy „Małej Scenie” Sali Koncertowej „Mińsk”, zwrócił się ambasador RP w Mińsku Leszek Szerepka. Jako przedstawiciel współorganizatora wydarzenia kulturalnego dyplomata życzył wszystkim, aby w przyszłości zainteresowanie mińskim Festiwalem Piosenki Anny German „Eurydyka” było tak wielkie, żeby do koncertu galowego trzeba było wynajmować największą salę koncertową na Białorusi, czyli – Pałac Republiki. Wspominając o postaci Anny German Leszek Szerepka zaznaczył, że ta obdarzona niezwykłym talentem artystka o niezwykle dramatycznym losie „mogła być piosenkarką każdego kraju”. – A jednak jest uważana za piosenkarkę polską – podkreślił ambasador.

Laureaci festiwalu

Laureaci festiwalu

W tegorocznym konkursie Festiwalu Piosenki Anny German „Eurydyka” udział wzięło dwudziestu dwóch piosenkarzy z całej Białorusi, w tym dwóch mężczyzn.

Śpiewa Aleksander Wołodczenko, jeden z dwóch mężczyzn -uczestników konkursu

Śpiewa Aleksander Wołodczenko, jeden z dwóch mężczyzn – uczestników konkursu

Koncert galowy, w którym zabrzmiały utwory, zawdzięczające swoją popularność Annie German, rozpoczął występ ubiegłorocznej zwyciężczyni Nadziei Czarednik. Potem wystąpili laureaci festiwalu, którym dyplomy i cenne nagrody wręczyli sponsorzy oraz członkowie profesjonalnego jury, składającego się zarówno z białoruskich, jak i polskich działaczy kultury.

Śpiewa Piotr Jełfimow, białoruski gwiazdor estrady i członek jury festiwalu

Śpiewa Piotr Jełfimow, białoruski gwiazdor estrady i członek jury festiwalu

Nie zabrakło podczas koncertu galowego występów gwiazd, które zaśpiewały utwory z repertuaru polskiej piosenkarki – między innymi członków jury tegorocznego Festiwalu Piosenki Anny German „Eurydyka”: jednego z najlepszych tenorów Białorusi Grigorija Poleszczuka oraz gwiazdora białoruskiej estrady Piotra Jełfimowa. Ten ostatni zapewnił publiczność, że w jego repertuarze pojawi się więcej piosenek, śpiewanych kiedyś przez Annę German.

Przemawia Maryna Towarnicka, organizator festiwalu

Przemawia Maryna Towarnicka, organizator festiwalu

Zakończyła koncert galowy słowem podziękowania dla wszystkich, kto przyczynił do zorganizowania III Festiwalu Piosenki Anny German „Eurydyka”, jego pomysłodawczyni i organizatorka Maryna Towarnicka. Białoruska działaczka kulturalna wyraziła nadzieję, że z roku na rok festiwal będzie stawał się co raz bardziej popularny, a twórczość Anny German i pamięć o wybitnej artystce będzie pielęgnowana przez coraz szersze kręgi miłośników muzyki.

Ludmiła Burlewicz z Mińska

Julia Skurko została zdobywczyni Grand Prix III Festiwalu Piosenki Anny German „Eurydyka”, którego koncert galowy odbył się 28 września w białoruskiej stolicy, w Sali Koncertowej „Mińsk”. [caption id="attachment_6283" align="alignnone" width="480"] Zdobywczyni Grand Prix Julia Skurko[/caption] Ze słowem do publiczności, która po brzegi wypełniła w niedzielę pomieszczenie przy

Spotkanie integracyjne z udziałem rodziców dzieci, cierpiących na ciężkie choroby, zorganizował 24 września Oddział Związku Polaków na Białorusi w Lidzie. Tematem spotkania było zwalczanie nastrojów depresyjnych w rodzinach, dotkniętych chorobą dzieci.

Przemawia Katarzyna Baszkiewicz, działaczka ZPB i lekarka w miejscowej przychodni

Przemawia Katarzyna Baszkiewicz, działaczka ZPB i lekarka w miejscowej przychodni

Spotkanie odbyło się w kaplicy pw. Matki Boskiej z Lourdes, działającej przy lidzkim szpitalu rejonowym. Zgromadzeni rozpoczęli obcowanie od wspólnej modlitwy, którą poprowadził kapelan szpitala ks. Jerzy Biegański. Kapłan wygłosił też krótkie kazanie na temat tego, co mówi o stanach depresyjnych Pismo Święte i jak chrześcijanie mogą sobie radzić z tym problemem.

Po wystąpieniu księdza zebrani mieli okazję wymienić się opiniami na temat problemów, które powodują psychiczne zmęczenie rodziców, wychowujących dzieci, dotkniętych z trudem leczonymi chorobami. Przywoływane były przykłady z Biblii, dowodzące, iż głęboka wiara i modlitwa, ale także otwarcie się na pomoc innych mogą być sposobem na pokonanie depresji. Ks. Jerzy Biegański zapoznał zgromadzonych z modlitwami, zalecanymi do odmawiania podczas nawrotów stanów depresyjnych.

Katarzyna_Baszkiewicz_1

Z medycznym punktem widzenia na depresję zapoznała zebranych działaczka ZPB, lekarz w miejscowej przychodni lekarskiej Katarzyna Baszkiewicz. Lekarka opowiedziała o objawach schorzenia, po których je można rozpoznać na wczesnym stadium. Podzieliła się też doświadczeniem medyków w zakresie prawidłowego reagowania na zachowania zarówno dorosłych jak i dzieci, wpadających w stan depresji. Lekarka mówiła, że najgorszym z możliwych zachowań są obojętność i agresja. Według specjalistki skutecznym antidotum na stany depresyjne mogą być: wzajemne wspieranie się, rozmowa i angażowanie się we wspólną działalność.

Irena Biernacka z Lidy

Spotkanie integracyjne z udziałem rodziców dzieci, cierpiących na ciężkie choroby, zorganizował 24 września Oddział Związku Polaków na Białorusi w Lidzie. Tematem spotkania było zwalczanie nastrojów depresyjnych w rodzinach, dotkniętych chorobą dzieci. [caption id="attachment_6277" align="alignnone" width="480"] Przemawia Katarzyna Baszkiewicz, działaczka ZPB i lekarka w miejscowej przychodni[/caption] Spotkanie odbyło

Kilkudziesięciu działaczy Oddziału Związku Polaków na Białorusi w Grodnie i parafian z parafii Najświętszej Marii Panny Ostrobramskiej Matki Miłosierdzia na grodzieńskim Augustówku przybyło w sobotę, 27 września, na plac budowy kościoła parafialnego, aby posprzątać terytorium placu budowy i tym samym pomóc budowlańcom w budowie świątyni.

Mieczysław Jaśkiewicz i Janina Sołowicz ogłaszają plan pracy

Mieczysław Jaśkiewicz i Janina Sołowicz ogłaszają plan pracy

Pracom grodzieńskich Polaków na Augustówku przewodniczyli prezes ZPB Mieczysław Jaśkiewicz oraz p.o. prezesa Oddziału ZPB w Grodnie Janina Sołowicz.

Uzbrojeni w niezbędny sprzęt, dobre chęci i pracowite ręce grodzieńscy Polacy z entuzjazmem wzięli się za robienie porządku na placu budowy świątyni parafialnej, wznoszonej z inicjatywy kapelana ZPB, a zarazem miejscowego proboszcza, ks. Aleksandra Szemeta.

praca_0

Dobrowolni pomocnicy wycięli przeszkadzające w pracy budowlańcom, coraz bardziej rozrastające się i sięgające murów wznoszonej świątyni, zarośle krzewów, posprzątali śmieci oraz ułożyli w akuratne sterty cegłę, bezładnie leżącą na placu budowy.

praca

praca_1

praca_2

praca_3

praca_4

praca_5_Marcin

praca_6

praca_7

praca_8

– Związek Polaków wspiera tę budowę od samego początku. Już zachęcaliśmy ludzi o składanie darowizn na przyszły kościół, zamieszczaliśmy ogłoszenia i apele w mediach ZPB. Nie wszyscy jednak są w stanie wesprzeć budowę środkami finansowymi. Stąd pomysł, aby pomóc księdzu Aleksandrowi pracą fizyczną – tłumaczy idee sobotniej akcji Polaków na Augustówku prezes ZPB Mieczysław Jaśkiewicz.

koniec

Zdjęcie pamiątkowe uczestników prac

Ze swojej strony, ponawiamy apel do wszystkich, kto dysponuje środkami, które chciałby wydać na szczytny i szlachetny cel, aby wsparli budowę kościoła Najświętszej Maryi Panny Ostrobramskiej Matki Miłosierdzia na grodzieńskim Augustówku.

Darowizny prosimy kierować:

Na Białorusi:

Дирекция ОАО «Белинвестбанк» по Гродненской области 3015579375011 код 153001739 УНН 500558410 ОКПО 290496424

Ze wskazaniem «Пожертвование на храм»

W Polsce:

Bank Pekao SA I Oddział w Białymstoku PL41124011541111001000816284 SWIFT PKOPPLPW

Znadniemna.pl

Kilkudziesięciu działaczy Oddziału Związku Polaków na Białorusi w Grodnie i parafian z parafii Najświętszej Marii Panny Ostrobramskiej Matki Miłosierdzia na grodzieńskim Augustówku przybyło w sobotę, 27 września, na plac budowy kościoła parafialnego, aby posprzątać terytorium placu budowy i tym samym pomóc budowlańcom w budowie świątyni. [caption

Piłka siatkowa pozostaje koronną dyscypliną działającego przy Związku Polaków na Białorusi Polskiego Klubu Sportowego „Sokół”.

Zdjęcie pamiątkowe uczestników turnieju w Gliwicach, fot.

Zdjęcie pamiątkowe uczestników turnieju w Gliwicach, fot.: PoloniaSport.com

W zakończonych w Gliwicach Polonijnych Mistrzostwach Świata w Piłce Siatkowej Kobiet i Mężczyzn damska drużyna „Sokoła” Grodno sięgnęła po najcenniejsze trofeum, a mężczyźni cieszyli się zdobyciem zaszczytnego tytułu „polonijnych wicemistrzów świata”.

Nasze "złotka" już z medalami i pucharem, fot,: PoloniaSport.com

Nasze „złotka” już z medalami i pucharem, fot.: PoloniaSport.com

Nasze „Złotka” z zeszłorocznych Światowych Igrzysk Polonijnych potwierdziły, że są najlepsze na świecie wśród drużyn polonijnych, wygrywając 2:0 w meczu finałowym z Fortuną Soleczniki (Litwa). Mało brakowało, żeby „Sokół” Grodno zdobył drugie – „męskie” – złoto dla klubu. Niestety, w finale panowie z Grodna musieli uznać wyższość rywali z Łotwy, z drużyny Ezereme 1 Daugavpils, przegrywając z rodakami zza pólnocnej granicy Białorusi w dwóch setach.

Sukces siatkarek i siatkarzy „Sokoła” Grodno nie zdziwił, choć bardzo ucieszył, wiceprezesa Polskiego Klubu Sportowego „Sokół” Marka Zaniewskiego. – Już od kilku dobrych lat we wszystkich turniejach siatkarskich nasze drużyny występują w roli faworytów – mówi polski działacz sportowy. Cieszy się, że wysoką formę i doskonałe umiejętności w tej dyscyplinie sportu grodzieńscy Polacy zaprezentowali dwa tygodnie po tym, gdy po tytuł Mistrzów Świata sięgnęła Polska Narodowa Reprezentacja w Piłce Siatkowej Mężczyzn. – Nie będzie chyba przesadą, jeśli powiem, że sukcesy polskiej siatkówki na arenie międzynarodowej inspirują do coraz to nowych osiągnięć sportowych także naszych siatkarzy i siatkarki – podkreśla Marek Zaniewski.

Znadniemna.pl

Piłka siatkowa pozostaje koronną dyscypliną działającego przy Związku Polaków na Białorusi Polskiego Klubu Sportowego „Sokół”. [caption id="attachment_6255" align="alignnone" width="480"] Zdjęcie pamiątkowe uczestników turnieju w Gliwicach, fot.: PoloniaSport.com[/caption] W zakończonych w Gliwicach Polonijnych Mistrzostwach Świata w Piłce Siatkowej Kobiet i Mężczyzn damska drużyna „Sokoła” Grodno sięgnęła po najcenniejsze

Bez postawionych zarzutów, ale po ponad trzech godzinach kontroli osobistej, wjechali do Polski przewodnicząca Rady Naczelnej Związku Polaków na Białorusi Andżelika Borys i prezes organizacji Mieczysław Jaśkiewicz. Działaczom polskim skopiowano notatki i inne dokumenty, które mieli przy sobie.

Mieczysław Jaśkiewicz i Andżelika Borys podczas obrad, fot. Fotobank.PL/UMS

Mieczysław Jaśkiewicz i Andżelika Borys podczas obrad, fot. Fotobank.PL/UMS

Nie wiadomo, czy kontrola osobista kierowników Związku i sporządzenie kopii posiadanych przez nich dokumentów i notatek będą miały jakieś konsekwencje zarówno dla samych Borys i Jaśkiewicza, jak dla kierowanego przez nich ZPB.

Informacją o incydencie zainteresowały się już największe polskie media i, jak sądzimy, sytuacja z nim związana będzie monitorowana przez polską dyplomację na Białorusi.

Przypomnijmy, że w przeszłości incydenty na granicy z udziałem działaczy ZPB nosiły znamiona prowokacji ze strony białoruskich służb specjalnych.

Znadniemna.pl

Bez postawionych zarzutów, ale po ponad trzech godzinach kontroli osobistej, wjechali do Polski przewodnicząca Rady Naczelnej Związku Polaków na Białorusi Andżelika Borys i prezes organizacji Mieczysław Jaśkiewicz. Działaczom polskim skopiowano notatki i inne dokumenty, które mieli przy sobie. [caption id="attachment_5780" align="alignnone" width="480"] Mieczysław Jaśkiewicz i Andżelika

Już ponad trzy godziny są przetrzymywani na przejściu granicznym „Bruzgi” przez stronę białoruską przewodnicząca Rady Naczelnej Związku Polaków na Białorusi Andżelika Borys oraz prezes organizacji Mieczysław Jaśkiewicz.

Andzelika_Borys_01

Andżelika Borys

 

Andzelika_Borys_02

Mieczysław Jaśkiewicz

Działacze ZPB udali się dzisiaj rano samochodem do Polski, aby odbyć szereg spotkań w organizacjach partnerskich ZPB. Samochód, którym jadą działacze Związku przez białoruskich funkcjonariuszy służby celnej i pograniczników został odstawiony do boksu na szczegółową kontrolę, a sami Andżelika Borys i Mieczysław Jaśkiewicz – doprowadzeni na kontrolę osobistą. Z posiadanych przez nas informacji wynika, że funkcjonariusze zabrali kierownikom ZPB rzeczy osobiste, w tym notatki i inne papiery, które znajdowały się w bagażu Borys i Jaśkiewicza, po czym zaczęli kopiować zarekwirowane dokumenty. Czynności tej funkcjonariusze dokonują pod nieobecność zainteresowanych i prawdopodobnie bez świadków. Ciężko wobec tego stwierdzić, czy kopiowanie dokumentów i notatek odbywa się zgodnie z procedurą i czy potem nie okaże się, iż funkcjonariusze będą w posiadaniu kopii dokumentów i zapisek, których Jaśkiewicz i Borys nigdy nie widzieli na oczy.

Poprzednie doświadczenia z kontrolą na granicy, dokonywaną wobec działaczy ZPB przez służby graniczną i celną Republiki Białoruś pokazują, iż działacze mogą się spodziewać prowokacji i sformułowania wobec nich fałszywych oskarżeń. Tak oto pod koniec listopada 2006 roku, wracająca z Wilna Andżelika Borys została zatrzymana na przejściu granicznym po stronie białoruskiej i białoruscy funkcjonariusze znaleźli w aucie, którym jechała, foliowy pakiecik z substancją, rzekomo przypominającą narkotyki. Później się okazało, że pakiecik z podejrzaną substancją został najprawdopodobniej podłożony w lusterko samochodu przez nieznanych sprawców. Żadnego oskarżenia wobec Andżeliki Borys wówczas nie sformułowano. Jak będzie po kontroli, trwającej obecnie już ponad regulaminowe (bez postawienia zarzutów) trzy godziny? To się okaże już wkrótce, o czym Państwa będziemy informować.

Znadniemna.pl

Już ponad trzy godziny są przetrzymywani na przejściu granicznym „Bruzgi” przez stronę białoruską przewodnicząca Rady Naczelnej Związku Polaków na Białorusi Andżelika Borys oraz prezes organizacji Mieczysław Jaśkiewicz. [caption id="attachment_6245" align="alignnone" width="480"] Andżelika Borys[/caption]   [caption id="attachment_6246" align="alignnone" width="480"] Mieczysław Jaśkiewicz[/caption] Działacze ZPB udali się dzisiaj rano samochodem do Polski,

Prezentujemy Państwu kolejnego bohatera naszej akcji Władysława Iwanowskiego, ojca znanego naszym czytelnikom grodzieńskiego krajoznawcy i publicysty Witolda Iwanowskiego.

Wladyslaw_Iwanowski_05

Władysław Iwanowski, jako uczeń Szkoły podoficerskiej w Siedlcach

Los ojca pana Witolda Iwanowskiego jest podobny do losów tysięcy tzw. „zwykłych” Polaków na Kresach. „Przed wybuchem wojny pogorszył mu się wzrok, więc nie został zmobilizowany i nie mógł brać udziału w działaniach wojennych” – mówi pan Witold zaznaczając, iż trudno wobec tego mówić o Władysławie Iwanowskim, jako o bohaterze.

Naszym zdaniem Władysław Iwanowski, który w czasach panowania władzy komunistycznej potrafił wychować syna na prawdziwego polskiego patriotę, popularyzatora polskiego dziedzictwa na Grodzieńszczyźnie i całej Białorusi, zasługuje jednak na miano bohatera. Z tym większą przyjemnością prezentujemy Państwu krótką biografię kaprala 9 baonu sanitarnego Wojska Polskiego Władysława Iwanowskiego.

Wladyslaw_Iwanowski_03

Władysław Iwanowski (od lewej) jako uczeń Szkoły podoficerskiej w Siedlcach, 1924 rok

WŁADYSŁAW IWANOWSKI, urodził się w 1902 roku pod Charkowem. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości rodzina Iwanowskich przenosi się do Macierzy i osiedla się w majątku ziemskim Ogarewicze, gmina Kruchowicze, woj. poleskie (obecnie na Białorusi). Tu Władysław Iwanowski staje się świadkiem aktów agresji, skierowanych przeciwko państwu polskiemu, dokonywanych przez Rosję Sowiecką. Jednym z opisanych w literaturze historycznej aktów takiej agresji, świadkiem, którego był Władysław Iwanowski, stało się zajęcie w lutym 1924 roku majątku Ogarewicze przez 50-osobowy sowiecki oddział dywersyjny. Witoldowi Iwanowskiemu ojciec opowiadał, że wówczas dywersanci zajmowali się między innymi grabieżą miejscowej ludności, a dziadkowi pana Witolda i tacie Władysława prosto na dworze zdjęli z nóg buty.

Wladyslaw_Iwanowski_02

Władysław Iwanowski( drugi rząd z góry, drugi od lewej strony) jako absolwent Szkoły podoficerskiej w Siedlcach, 1924 rok

W tym samym 1924 roku, w maju wchodzi w życie Ustawa o powszechnym obowiązku służby wojskowej, na mocy której 22-letni Władysław Iwanowski trafia do szkoły podoficerskiej w Siedlcach, którą kończy w stopniu kaprala, zdobywając kwalifikację sanitariusza wojskowego i otrzymując przydział do IX Batalionu sanitarnego.

Wladyslaw_Iwanowski_01

Władysław Iwanowski (w drugim rzedzie jako pierwszy od lewej strony) na przeszkoleniu w Twierdzy Brzeskiej, czerwiec 1933 roku

Po odbyciu zasadniczej służby zostaje rezerwistą i 9 lat spędza w domu, aby w 1933 roku dostać rozkaz stawienia się na przeszkolenie do Twierdzy Brzeskiej, w której stacjonuje IX baon sanitarny. Przeszkolenie trwa przez kilka miesięcy.

Wladyslaw_Iwanowski

Kapral Władysław Iwanowski (pierwszy od prawej w dolnym rzędzie) w Brześciu nad Bugiem, 1939 rok

Podczas mobilizacji 1939 roku, tuż przed wybuchem wojny u Władysława Iwanowskiego lekarze stwierdzają wadę wzroku i zwalniają z obowiązku zameldowania się w stacjonującym wciąż w Twierdzy Brzeskiej IX baonie sanitarnym.

W latach wojny Władysław Iwanowski osiedla się pod Kleckiem.

W 1944 roku kaprala Wojska Polskiego władze sowieckie próbują zmobilizować do Armii Czerwonej, ale ze względu na postępującą wadę wzroku, rezygnują z tego zamiaru. Po wojnie Władysław Iwanowski prowadzi życie zwykłego człowieka, wychowuje dzieci, między innymi – syna Witolda, w duchu i tradycji polskości.

Władysław Iwanowski zmarł w 1984 roku.

Cześć Jego Pamięci!

Znadniemna.pl na podstawie relacji Witolda Iwanowskiego

Prezentujemy Państwu kolejnego bohatera naszej akcji Władysława Iwanowskiego, ojca znanego naszym czytelnikom grodzieńskiego krajoznawcy i publicysty Witolda Iwanowskiego. [caption id="attachment_6240" align="alignnone" width="480"] Władysław Iwanowski, jako uczeń Szkoły podoficerskiej w Siedlcach[/caption] Los ojca pana Witolda Iwanowskiego jest podobny do losów tysięcy tzw. „zwykłych” Polaków na Kresach. „Przed wybuchem

Należeli do wyjątkowego pokolenia naszych rodaków. Ich przodkowie walczyli i ginęli za wolność na przestrzeni niemal całego XIX wieku. A oni urodzeni jeszcze u schyłku minionego stulecia, wzrastali w niewoli trzech zaborów, walczyli o niepodległość i utrwalenie granic II RP. Do ich grona należał mjr Henryk Dobrzański legendarny „Hubal”, ostatni żołnierz II RP I pierwszy partyzant II wojny światowej.

mjr Henryk Dobrzanski_04

mjr Henryk Dobrzański

Upalne lato 1939

Będąc w Wołkowysku skorzystałem z okazji, by jeszcze raz stanąć przed zespołem budynków koszarowych, należących przed wojną do 3. Pułku Strzelców Konnych im. Hetmana Polnego Stefana Czarneckiego.

W tamto upalne lato 1939 roku 3. Pułk Strzelców Konnych przydzielony do Suwalskiej Brygady Kawalerii w ramach armii „Prusy” zajmował odcinek frontu na granicy z Prusami Wschodnimi. Tu, w Wołkowysku, na nieobjętych jeszcze przez wojnę północno-wschodnich kresach formowano Rezerwową Brygadę Kawalerii „Wołkowysk”. Pozwalały na to nadwyżki mobilizacyjne podlaskiej i suwalskiej brygady kawalerii oraz to, że ośrodki zapasowe tych jednostek zostały przeniesione właśnie do tego miasta. Brygadę sformowano na czas. Jej dowódcą zostaje płk Edmund Heldut-Tarnasiewicz. Majorowi Dobrzańskienu powierzono funkcję zastępcy dowódcy 110. Pułku Ułanów ppłk Jerzego Dąbrowskiego…

Stojąc nie opodal koszar na chwilę przymykam oczy i myślę o tamtym wrześniowym ranku 1939 roku. Rozbiegani ułani, brzęczenie szabel i ostróg, odgłosy rozkazów i tętent setek podkutych końskich kopyt. Mjr Dobrzański rozmawia z ppłk Dąbrowskim. A obok stoi kpt. Maciej Kalenkiewicz.

Jeszcze są zwykłymi dowódcami polskiej wrześniowej kawalerii, niebawem zaś wsławią się w walkach i na zawsze wejdą do panteonu narodowych bohaterów, jako „Hubal”, „Kotwicz” i Jerzy Dąbrowski. Ten ostatni bez pseudonimu, jest zbędny słynnemu zagończykowi z lat pierwszej wojny, jednemu z organizatorów samoobrony ziemi wileńskiej i grodzieńskiej w latach 1919-1920. Zawsze walczył z otwartą przyłbicą i tylko niekiedy używał pseudonimu „Łupaszka”. Ten pseudonim upodobał sobie inny słynny partyzant z lat II wojny światowej mjr Zygmunt Szendzielarz, dowódca słynnej 5. Naroczańskiej Brygady Śmierci Armii Krajowej.

Urodzony kawalerzysta i słynny żołnierz

mjr Henryk Dobrzanski

Nicea 1928 rok. Podczas międzynarodowych zawodów konnych. Na zdjęciu mjr Henryk Dobrzański (z lewej) i ppłk Karol Rummel

„Hubal” w Wosku Polskim nie zrobił błyskotliwej kariery, choć miał ku temu wszelkie predyspozycje. Polski mundur wojskowy przywdział już w 1914 roku, będąc wówczas jeszcze do tego za młodym, żeby wstąpić do II Brygady Legionów Polskich gen. Józefa Hallera, „dołożył” sobie rok. W szeregach 2. Pułku Ułanów walczył w Karpatach, uczestniczył w bitwie pod Rarańczą, w odsieczy Lwowa. A potem, gdy jednostka została przemianowana na 2. Pułk Szwoleżerów Rokitniańskich, walczył o przywrócenie Polsce Pomorza. Pierwszą wojnę światową skończył, jako porucznik odznaczony Srebrnym Krzyżem Virtuti Militari i czterokrotnie Krzyżem Walecznych.

mjr Henryk Dobrzanski_06

Major Dobrzański na koniu w skoku przez przeszkodę

Po ukończeniu podchorążówki w Grudziądzu, pełnił służbę w różnych garnizonach i licznych jednostkach. Z entuzjazmem uprawiał jeździectwo, osiągając w tej dziedzinie wiele sukcesów aż na skalę międzynarodową. Bywał w składzie polskich ekip olimpijskich, wielokrotnie zwyciężał w konkursach hippicznych za granicą. Z rąk księcia Walii otrzymał złota papierośnicę, jako najlepszy jeździec wszystkich armii. Miało to miejsce w 1925 roku podczas jeździeckich zmagań o Puchar Narodów w Londynie.

mjr Henryk Dobrzanski_01

Mjr Henryk Dobrzański. Zdjęcie wykonane latem 1932 r. w majątku państwa Chłapowskich w Głocinie koło Rzeszowa.

Wszyscy, którzy znali Henryka Dobrzańskiego, określali go, jako człowieka szczerego i bezpośredniego, cieszącego się ogromną sympatią kolegów. Pełen fantazji i dowcipu, potrafił korzystać z uroków życia, kochało go wiele kobiet, ubóstwiało wielu przyjaciół. Ale byli niestety i tacy, którzy go nie cierpieli. O majorze Dobrzańskim nasz „grodzieński” generał urodzony w znanym uroczysku Rumlowo Juliusz Rummel miał taką oto opinię: „Henia wszyscy lubili, ale przełożeni woleli go nie mieć w swych jednostkach”. Bo nie miał giętkiego kręgosłupa i otwarcie mówił ludziom to co myślał o nich, i o ich postępowaniach. Nie ma, czego więc się dziwić, że przed wojną znalazł się na bocznym torze w IV Pułku Ułanów Wileńskich, jako kwatermistrz. Zaś po wielu latach służby był dopiero w stopniu majora. Jego koledzy z walk legionowych piastowali w tym czasie poważne stanowiska w randze generałów i pułkowników.

Pamiętają Dubno, Jeziory i Skidel

mjr Henryk Dobrzanski_02

Mjr Henryk Dobrzański z żołnierzami

Na wiadomość o agresji sowieckiej 17 września Rezerwowa Brygada Kawalerii, która dopiero się formowała w Wołkowysku, ruszyła w kierunku Wilna, a potem zawróciła ku Grodnu. Ten przemarsz, obfitował w dość częste potyczki z dywersantami bolszewickimi, rekrutującymi się przeważnie z KPZB. Będąc dawno temu w byłym miasteczku, a dziś zwyczajnej wsi kołchozowej Dubno (rejon Mostowski), przypadkowo poznałem starszego człowieka doskonale pamiętającego tamte odległe czasy. Wówczas emerytowany traktorzysta Apanas Kaziajczyk opowiadał:

– Wiejscy „czerwoni”, pragnąc za wszelką cenę wysłużyć się nadciągającej ze wschodu nowej władzy, zainicjowali wzniesienie powitalnej bramy. Ale nikt z porządnych ludzi do tej roboty się nie kwapił. Wiec zaczęto ich, straszyć przyszłymi represjami. Kilka chłopów zebrało się na drodze wylotowej prowadzącej do Mostów. I tu nagle dostrzeżono poruszającą się w naszym kierunku w obłokach kurzu sporą grupę jeźdźców. Zaczęto krzyczeć, że to nasi, czyli „czerwoni”. Lecz okazało się, że są to… polscy ułani. Nonszalancko zachowujący się tłumek rozpierzchł się w oka mgnieniu. Rzucając czerwone opaski i proporczyki, wszyscy rzucili się do nadniemeńskich szuwarów. Lecz dwoje, którzy mieli w rękach karabiny (podobno dostarczone ze Skidla), schowali się w stodole i przez szpary w ścianach zaczęli ostrzeliwać zbliżających się jeźdźców. Ułani nie pozostali dłużni i odpowiedzieli gęstym ogniem. Niebawem stodoła stanęła w płomieniach. Byłem świadkiem tego zajścia, ponieważ nie opodal pasłem krowy.

mjr Henryk Dobrzanski_03

Oddział majora Dobrzańskiego – zima 1939

Natomiast inny naoczny świadek tamtych wrześniowych dni – ppor. 13. Pułku Ułanów Wileńskich Welhorski wspomina: „Między 17 a 18 września dochodząc późnym wieczorem do Ostryna zobaczyliśmy na niebie wielką łunę pożaru, skąd doszły nas odgłosy silnego ognia z broni ręcznej. Okazało się, że „kanonadę” spowodowała eksplodująca w ogniu amunicja dywersantów bolszewickich, z którymi rozprawił się 110 Pułk Ułanów, zastępca dowódcy, którego był mjr Dobrzański”.

Niebawem 110. Pułk Ułanów rozciągnął się w długą kolumnę, maszerując w kierunku Jezior. Otaczające jeźdźców pola były już po zbiorach i świeciły pustkami. Zdarzało się, że z mijanych w odległości 200-300 metrów chutorów i wsi padały w kierunku ułanów pojedyncze strzały.

Zresztą było wiele przykładów zgoła innego traktowania maszerujących ułanów. Miejscowa ludność hojnie obdarowywała ich czym mogła. Starsi ludzie ze wsi Hołowicze, położonej nie opodal Wiercieliszek, opowiadali mi pod koniec lat 70-ch jak częstowali podwładnych „Hubala” świeżym razowcem, jajecznicą i kwaśnym mlekiem.

Różnie potoczyły się losy bojowe ułańskich pułków brygady płk. Edmunda Heldut – Tarnasiewicza. Na przykład 101. Pułk Ułanów, dowodzony przez mjr. Stanisława Żukowskiego, wstawił się pamiętną bitwą w nocy 22 września pod Kodziowcami. Osobiście czytałem w „Krasnoj Zwiezdzie” z października 1939 roku o 20 spalonych czołgach sowieckich i poległych (około 800) krasnoarmiejcach. Dawno temu odwiedziłem Kodziowce, odnalazłem wówczas świadków wydarzeń sprzed 6o laty. Pamiętali o wszystkim, wspominali…

Natomiast 102. Pułk Ułanów pod dowództwem mjr Jerzego Florkowskiego podobno już pod granicą litewską napadnięty przez pojazdy pancerne Armii Czerwonej poszedł w rozsypkę. Ci, którzy pozostali przy dowódcy, niebawem zasilili szeregi 110. Pułku, zamierzającego walczyć do ostatniego naboju. A to chyba dlatego, że dowodzili tą jednostką, skompletowaną zresztą z naszych krajanów, ludzie tej rangi co mjr Dobrzański, kpt. Kalenkiewicz.

Nad Kanałem Augustowskim dopadł dowództwo pułku goniec z rozkazem zaprzestania walk i przejścia przez litewską granicę. Lecz jednostka wbrew rozkazowi pomaszerowała z powrotem ku Puszczy Augustowskiej, zamierzając przedrzeć się ku broniącej się Warszawie. Niestety, tego zamiaru nie udało się zrealizować. Pułkownik Dąbrowski nieoczekiwanie się rozchorował, dręczyły go nie tylko ostra gorączka, ale i ponure wieści, nadchodzące z frontu. Wiec postanowił rozwiązać pułk.

Jednak sporo ułanów nie zaprzestało walki. Na ich czele stanął mjr Dobrzański. Zebrał się oddział liczący około 200 szabel. Ruszyli w stronę Warszawy. W tym dniu wkroczył „Hubal” na drogę, która skończyła się 30 kwietnia 1940 roku jego śmiercią nad Pilicą. Ale ta droga wprowadziła go na stale do historii naszego narodu.

W marszu i w walce

To był naprawdę imponujący widok. Umundurowany, uzbrojony, w regulaminowym szyku, klucząc wśród kolumn Wehrmachtu, podążał oddział polskiej kawalerii. Zdarzało się, że brnęli przez bagna, zaczajali się w lasach, a gdy wróg był dalej, poruszali się nawet szosa. Doszli do Narwi. Major decyduje się na brawurowe uderzenie i przekroczenie strzeżonego przez Niemców mostu. Z bagnetami na karabinach ruszyli biegiem. Mieli szczęście, albowiem była pora obiadowa i niemieccy żołnierze zostawili swoje stanowiska. Oddział przekroczył most bez strat.

Wróg wzmocnił czujność na wszystkich mostach i przeprawach. Więc nad Bugiem nie ryzykowali, a przebrnęli przez rzekę wpław. Następnie odpoczywali w lesie, ukryci w gęstwinie drzew. Nazajutrz, 28 września, dowiedzieli się o kapitulacji Warszawy.

Lecz i ta, wręcz szokująca wiadomość nie wytrąciła „Hubala” z równowagi. Natychmiast zarządził zbiórkę oddziału, wyjaśnił sytuację. Oświadczył, iż walki nie zaprzestanie, munduru nie zdejmie i podjął decyzję iść przez Węgry do Francji. Niebawem zmienia decyzję. Postanawia przeprawić się przez Wisłę i kontynuować walkę w kraju. I to w mundurze, z bronią w ręku, na czele oddanych mu żołnierzy. Bo ktoś powinien był przypominać porażonemu szokiem klęski krajowi, że wojna dopiero się rozpoczęła i że Wojsko Polskie nadal walczy.

Po przeprawie przez Wisłę stanęli na ziemi radomskiej kierując się na południe ku Puszczy Kozienickiej. W pobliżu wsi Chodków zaatakowali niemiecki samochód ciężarowy, spalili go, kilku Niemców zabili. Tych potyczek i bojów z okupantem było na szlaku hubalczyków jeszcze wiele. Zabici padali po jednej i drugiej stronie. Ale dosięgnąć „szalonego majora”, jak nazywali „Hubala” wrogowie, nie mogli za żadną cenę. Wiec skierowali przeciwko jednemu oddziałowi całą dywizję Wehrmachtu.

Poległ jak bohater z bronią w ręku

mjr Henryk Dobrzanski_05

30.04.1940 r., żołnierze z 372 Dywizji Piechoty Wehrmachtu po bitwie pod Anielinem z ciałem majora

Aby nie narażać życia miejscowej ludności i jej mienia, biwakowało się najczęściej w lasach kieleckich. Za żołnierzami zostały tygodnie marszów, potyczek, wymykania się z zasadzek, krótkich popasów, gdzie się tylko dało. Poruszali się przeważnie nocami, klucząc i myląc tropy. Tę ostatnią chłodną kwietniową noc spędzili w zagajniku w pobliżu wsi Anielin na południowym brzegu Pilicy.

Zmęczony major usnął na plandece, trzymając za uzdę swego wierzchowca „Demona”. Nieopodal – drzemał oficer służbowy, a na skraju zagajnika wartownik również pogrążył się w sen.

Skradających się Niemców faktycznie nikt nie zauważył. Dopiero pierwsze strzały poderwały oddział na równe nogi. Po raz ostatni widziano „Hubala” z karabinem w ręku. Momentu, w którym padł major, nikt nie zauważył. Widziano tylko jego zabitego konia. Natomiast inni świadkowie, a wśród nich nasi krajanie, którzy przyszli z majorem z Wołkowyska, opowiadali o tych wydarzeniach nieco inaczej. Widzieli oni jak Niemcy nieśli rannego „Hubala” od zagajnika ku pobliskiej zagrodzie. I w tym momencie rozległ się pojedynczy strzał z pistoletu. To strzelił ranny major w kierunku niemieckiego oficera, śmiertelnie raniąc go w głowę. Wermachtowcy rzucili rannego na ziemię i zaczęli ze wściekłością kłuć go bagnetami.

Zwłoki „Hubala” doniesiono do stojącej na szosie ciężarówki. Niebawem wykonano szereg zdjęć, które zachowały się do dziś. Widzimy „Hubala” w mundurze, tyle, że w wiejskim kożuchu i z szalikiem na szyi. I takim pozostanie w pamięci potomnych.

Witold Iwanowski

Należeli do wyjątkowego pokolenia naszych rodaków. Ich przodkowie walczyli i ginęli za wolność na przestrzeni niemal całego XIX wieku. A oni urodzeni jeszcze u schyłku minionego stulecia, wzrastali w niewoli trzech zaborów, walczyli o niepodległość i utrwalenie granic II RP. Do ich grona należał mjr

Około stu osób przybyło w środę 24 września do warszawskiego Klubu Kultury Saska Kępa na premierę filmu o bohaterskiej obronie Grodna we wrześniu 1939 roku pt. „KREW NA BRUKU. GRODNO 1939”. W najbliższy wtorek Związek Polaków na Białorusi, będący producentem stowarzyszonym filmu obok warszawskiej Fundacji Joachima Lelewela, organizuje premierowy pokaz filmu w Grodnie.

Film_Krew_na_bruku_Grodno_1939_01

Na zdjęciu od lewej: rzecznik Związku Polaków na Białorusi Andrzej Pisalnik, autor scenariusza i reżyser Robert Miękus, szef firmy Lunar Six i kierownik produkcji Andrzej Klimczyk oraz prezes Fundacji Lelewela i producent filmu Piotr Kościński

Fabularyzowany dokument w reżyserii Roberta Miękusa został entuzjastycznie przyjęty przez publiczność warszawską, a prezes Fundacji Joachima Lelewela Piotr Kościński, witając przybyłych na premierę gości przypominał, że film został zrealizowany dzięki ofiarności wielu ludzi i instytucji, w tym Polaków z Białorusi. Przypomnijmy, że Polacy na Białorusi aktywnie uczestniczyli w zbiórce środków na produkcję filmu, będącego jednym z najpiękniejszych współczesnych upamiętnień bohaterskiej i patriotycznej postawy grodnian sprzed 75 lat.

Film_Krew_na_bruku_Grodno_1939_02

Obecny na warszawskiej premierze rzecznik Związku Polaków na Białorusi Andrzej Pisalnik, dziękując, producentom i twórcom filmu, zaznaczył, że film ten jest bardzo oczekiwany w Grodnie, gdyż pokazuje historię, będąca jednym z czynników, kształtujących tożsamość i poczucie lokalnego patriotyzmu mieszkańców Grodna, niezależnie od tego, jakiej są narodowości. – Poczucie lokalnego patriotyzmu wśród grodnian jest bardzo mocne, a film opowiadający o tym, jak nasi przodkowie bronili swojego miasta, ofiarując życie i zdrowie, na pewno to poczucie wzmocni – mówił Pisalnik.

Film_Krew_na_bruku_Grodno_1939_03

O sukcesie premiery filmu „KREW NA BRUKU. GRODNO 1939” może świadczyć fakt, że jego emisją na antenie telewizyjnej dla szerokiej publiczności zainteresowała się Telewizja Polska S. A. Ze wstępnych ustaleń wynika, że film o obronie Grodna może być wkrótce wyemitowany na antenie TVP HISTORIA oraz w Telewizji Biełsat.

Film_Krew_na_bruku_Grodno_1939

Pokazem filmu zainteresował się też Instytut Pamięci Narodowej. 28 października IPN organizuje w Warszawie otwarty pokaz filmu w stołecznym Centrum Edukacyjnym IPN im. Janusza Kurtyki „Przystanek Historia”.

W najbliższy zaś wtorek o godz. 18.00 Związek Polaków na Białorusi organizuje grodzieńską premierę filmu „KREW NA BRUKU. GRODNO 1939”.

Zapraszamy wszystkich grodnian 30 września do sali nr 100 przy ul Budionnego 48a na godzinę 18.00.

Znadniemna.pl

Około stu osób przybyło w środę 24 września do warszawskiego Klubu Kultury Saska Kępa na premierę filmu o bohaterskiej obronie Grodna we wrześniu 1939 roku pt. „KREW NA BRUKU. GRODNO 1939”. W najbliższy wtorek Związek Polaków na Białorusi, będący producentem stowarzyszonym filmu obok warszawskiej Fundacji

Skip to content