HomeStandard Blog Whole Post (Page 30)

Dziennikarz i działacz mniejszości polskiej na Białorusi Andrzej Poczobut został w niedzielę, 10 września, nagrodzony Medalem 75-lecia Misji Jana Karskiego. Podczas uroczystości wskazano, że w więzieniach i łagrach na Białorusi znajduje się kilkudziesięciu niezależnych dziennikarzy. Odznaczenie dla Andrzeja Poczobuta odebrał w Lublinie jego młodszy brat Stanisław Poczobut, muzyk rockowy, który ze względów politycznych zamieszkał z rodziną w Polsce.

Towarzystwo Jana Karskiego uhonorowało Andrzeja Poczobuta podczas uroczystości w Filharmonii Lubelskiej w Lublinie. Odbierający medal brat laureata wyznał, że ciągle myśli o Andrzeju i torturach, które musi wytrzymać. Stanisław Poczobut przypomniał, że w poniedziałek (czyli dzisiaj – 11 września 2023 roku) minie 900 dni od uwięzienia Andrzeja. „Oprócz niego myślę jeszcze o ponad 1,5 tys. więźniów politycznych, którzy zostali uznani (za takowych przez obrońców praw człowieka – red.) i setkach, o których jeszcze nie wiemy” – powiedział. „Mam wiarę i nadzieję w to, że niedługo mury runą i wszyscy razem będziemy mogli spotkać się na wolności” – stwierdził Stanisław Poczobut. Prezes Towarzystwa Jana Karskiego Waldemar Piasecki w laudacji odczytanej podczas uroczystości zaznaczył, że Andrzej Poczobut – obok Tadeusza Kościuszki, Emilii Plater i Konstantego „Kastusia” Kalinowskiego – znajduje się na liście wspólnych bohaterów Polski i Białorusi. „KGB aresztowało go 25 marca 2021 roku pod wyssanymi z palca zarzutami, a w lutym  tego roku w Grodnie sąd skazał go w pokazowym procesie na 8 lat łagrów. Andrzej kategorycznie odrzucił ofertę reżimu. Była to oferta przyjęcia krytyki swojego postępowania i zgody na wyjazd. Jej przyjęcie byłoby bowiem aktem tchórzostwa wobec wroga, któremu Andrzej dał stanowczy opór i wrogowi, którego szczerze pogardzał” – napisano w laudacji.

„Wysłano go na szlak, przez który przed nim przeszło wielu polskich patriotów, żołnierzy państwa podziemnego, których tak podziwiał. Do tych samych więzień, do tych samych katowni oni trafiali i on trafił” – odczytał Piasecki. Jak wskazano, metody terroru zmieniły się. „Dziewięćdziesiąt lat temu NKWD katowało więźniów podczas wielogodzinnych przesłuchań. Białoruskie służby torturują zakażając koronawirusem, zamykając na długie miesiące w karcerze, w którym panuje nieznośnie niska temperatura. Andrzej znosi to dzielnie. Nie pęka” – napisano. W laudacji podano, że Poczobut zdawał sobie sprawę z tego, co go czeka, ale nie wybierał życia dysydenta. „Chciał po prostu być niezależnym dziennikarzem, pracować tak, jak tysiące jego kolegów na zachodzie, opisywać rzeczywistość taką, jaką ona jest, rozliczać rządzących, pomagać słabszym i potrzebującym. W Białorusi taki życiowy wybór oznaczał nieuchronną kolizję z dyktaturą Łukaszenki” – odczytał Piasecki. „Niespodziewanie dla tych, którzy głosili tezę o końcu historii zło dziś triumfuje niespełna 100 km od Lublina. W więzieniach i łagrach białoruskiego reżimu siedzi kilkudziesięciu niezależnych dziennikarzy” – napisano w laudacji.

Wskazano, że w sprawie „ciemiężenia Andrzeja Poczobuta” potrzebny jest „powszechny sprzeciw i protest wszystkich ludzi dobrej woli w Polsce i Europie”. „Andrzej Poczobut nie popełnił żadnego z zarzucanych mu czynów. Jego proces był farsą, szykany, jakie wobec niego stosuje reżim są po prostu barbarzyństwem. Reżim musi niezwłocznie go uwolnić, tak jak innych więźniów politycznych” – odczytał Piasecki i zwrócił uwagę na potrzebę presji na Białoruś.

Obecny na uroczystości wicepremier w Zjednoczonym Gabinecie Przejściowym Białorusi Paweł Łatuszka w swoim przemówieniu nawiązał do historii Unii Lubelskiej, która dla Wielkiego Księstwa Litewskiego – jak stwierdził – stała się szansą m.in. na przeciwstawienie się Księstwu Moskiewskiemu. „Od setek lat to zagrożenie ze wschodu dąży do zniszczenia narodu białoruskiego i naszej państwowości” – podkreślił białoruski polityk. „To dzięki wsparciu Rosji w 2020 roku dyktator Łukaszenka po przegranych wyborach mógł utrzymać się u władzy i od ponad trzech lat represjonuje obywateli Białorusi” – powiedział Łatuszka dodając, że według oficjalnych danych na Białorusi jest 1519 więźniów politycznych, a zatrzymania mają miejsce codziennie. „Wszystkiemu temu towarzyszy przemoc i tortury” – wskazał. „Od maja 2020 r. do maja 2023 r. na Białorusi odnotowano 136 tys. ofiar zbrodni przeciwko ludzkości” – podkreślił mówca. Jak dodał, są to ofiary morderstw, tortur i gwałtów. Łatuszka stwierdził, że reżim Łukaszenki próbuje złamać Andrzeja Poczobuta, który jest wspólnym bohaterem narodów białoruskiego i polskiego. „To właśnie ta osoba symbolicznie jednoczy nas dzisiaj w walce z dyktaturą i tyranią. Jest przykładem wytrwałości i odwagi” – powiedział. „Andrzej Poczobut – poświęcając swoją wolność, zdrowie i życie – nadal walczy o ideały, nawet będąc w więzieniu. Takie poświęcenie jest przykładem bardzo silnej i odważnej osoby” – wskazał Łatuszka i wyraził przekonanie, że uda się uwolnić wszystkich więźniów politycznych, ale do tego potrzebne są wspólne działania i wsparcie społeczności międzynarodowej. „Dziś Polska stała się drugim domem dla setek tysięcy Białorusinów, którzy są wdzięczni Polsce i Polakom za możliwość życia i pracy w Polsce. Nie zapomnimy o tym” – dodał. Zdaniem Łatuszki, na pierwszej linii frontu konfrontacji cywilizacyjnej znajduje się dziś Ukraina. Wśród walczących za Ukrainę – zaznaczył – są ochotnicy białoruscy. Nawiązując do istniejącego Trójkąta Lubelskiego, który jest sojuszem Polski, Litwy i Ukrainy Łatuszka zaproponował utworzenie nowego projektu integracyjnego z udziałem Białorusi, czyli Kwadratu Lubelskiego. Wyraził przekonanie, że „perspektywą historyczną dla Białorusinów jest Europa, ale przede wszystkim strategiczne partnerstwo z najbliższymi sąsiadami: Polską, Ukrainą i Litwą”. Jeszcze jednym nagrodzonym Medalem 75-lecia Misji Jana Karskiego został wicemarszałek województwa lubelskiego Zbigniew Wojciechowski.

Znadniemna.pl na podstawie Wirtualnemedia.pl, na zdjęciu: Stanisław Poczobut, młodszy brat Andrzeja Poczobuta,  odbiera w jego imieniu Medal Misji Jana Karskiego, fot.: www.facebook.com/urzadmarszalkowski.lubelskie

Dziennikarz i działacz mniejszości polskiej na Białorusi Andrzej Poczobut został w niedzielę, 10 września, nagrodzony Medalem 75-lecia Misji Jana Karskiego. Podczas uroczystości wskazano, że w więzieniach i łagrach na Białorusi znajduje się kilkudziesięciu niezależnych dziennikarzy. Odznaczenie dla Andrzeja Poczobuta odebrał w Lublinie jego młodszy brat

Litewskie władze deklarują, że zapewnią Białorusinom, pozbawionym możliwości otrzymywania paszportów w białoruskich placówkach dyplomatycznych za granicą, litewskie dokumenty podróży, zwane paszportami obcokrajowca.

Po zeszłotygodniowej decyzji reżimu Łukaszenki, zgodnie z którą białoruskie placówki dyplomatyczne nie będą wydawać paszportów ani oferować możliwości ich wymiany, obywatele Białorusi, którzy uciekli na Litwę, będą mogli ubiegać się o litewski dokument podróży, zwany paszportem obcokrajowca.

Poinformowała o tym dzisiaj, 11 września, na antenie LRT RADIJAS dyrektorka Departamentu Migracji Litwy  Evelina Gudzinskaitė. Według niej w związku z decyzją reżimu Łukaszenki, pozbawiającą przebywających za granicą obywateli Białorusi możliwości  nabywania i przedłużania terminu ważności białoruskich dokumentów tożsamości, liczba Białorusinów ubiegających się o paszport obcokrajowca na Litwie  znacznie wzrośnie, co jeszcze bardziej zwiększy obciążenie instytucji, odpowiedzialnych za wydawanie tego typu dokumentów.

Przypomnijmy, że Białorusini, przebywający w Polsce, już od lipca bieżącego roku mogą ubiegać się o polski dokument podróży w trybie nieodpłatnym.  Polski dokument podróży że być wydany każdemu Białorusinowi, mającemu prawo do pobytu na terenie Polski, niezależnie od tego, czy ma on możliwość otrzymania paszportu w białoruskiej ambasadzie.

Tymczasem litewski odpowiednik dokumentu podróży zostanie wydany tylko tym, którzy nie mogą wrócić na Białoruś z powodów humanitarnych lub politycznych.

Według Gudzinskaitė, Departament Migracji będzie musiał przeprowadzić dodatkowe działania przed wydaniem dokumentów.

Dziesiątki tysięcy Białorusinów uciekło z Białorusi, bliskiego sojusznika Moskwy, odkąd dyktator Aleksander Łukaszenka brutalnie stłumił masowe protesty przeciwko jego rządom w 2020 roku.

Białorusini mieszkający za granicą dotychczas mogli uzyskać paszporty w placówkach dyplomatycznych swojego kraju.

Zeszłotygodniowy dekret Łukaszenki stanowi natomiast, że od teraz Białorusini mogą uzyskać nowy paszport lub wymienić istniejący tylko w „urzędach spraw wewnętrznych w pobliżu ostatniego zarejestrowanego miejsca zamieszkania” na Białorusi.

Od czasu protestów 2020 roku reżim w Mińsku  uwięził za wypowiadanie się przeciwko Łukaszence tysiące osób, a wielu Białorusinów, którzy brali udział w protestach lub publikowali antyreżimowe wiadomości w Internecie, uciekli za granicę i unikają powrotu do domu w obawie przed aresztowaniem.

Jeśli Białorusini nie będą w stanie uzyskać nowego paszportu za granicą po wygaśnięciu starego, ich status prawny w nowym kraju przyjmującym będzie zagrożony i napotkają oni trudności w kontaktach z władzami w kraju pobytu.

Według Centrum Praw Człowieka Wiasna, na Białorusi jest obecnie 1 501 więźniów politycznych.

Białoruś stała się jeszcze bardziej odizolowana, odkąd Łukaszenka pozwolił Moskwie wykorzystać białoruskie terytorium jako punkt wyjściowy do przeprowadzenia zbrojnej ofensywy na Ukrainie.

Znadniemna.pl na podstawie LRT.lt

Litewskie władze deklarują, że zapewnią Białorusinom, pozbawionym możliwości otrzymywania paszportów w białoruskich placówkach dyplomatycznych za granicą, litewskie dokumenty podróży, zwane paszportami obcokrajowca. Po zeszłotygodniowej decyzji reżimu Łukaszenki, zgodnie z którą białoruskie placówki dyplomatyczne nie będą wydawać paszportów ani oferować możliwości ich wymiany, obywatele Białorusi, którzy uciekli

W 2022 roku Białorusinom urodziło się w Polsce 741 dzieci, wynika z danych publikowanych przez Główny Urząd Statystyczny.

Podane liczby nie uwzględniają dzieci urodzonych przez Białorusinki posiadające obywatelstwo polskie, ale wyłącznie posiadające pozwolenie na pobyt stały lub czasowy w Polsce.

Gwałtowny skok liczby Białorusinów, którzy wystąpili o ochronę lub pozwolenie na pobyt nastąpił w 2020 roku po uruchomieniu przez reżim Aleksandra Łukaszenki machiny represji wobec własnych obywateli, którzy nie znieśli kolejnych sfałszowanych wyborów w ich kraju i wyszli na ulice swoich miast z protestami w  2020 roku. Tysiące Białorusinów znalazło schronienie w Polsce.

Większość osób urodzonych za granicą stanowili Ukraińcy. W Polsce urodziło się ogółem 16 711 dzieci, których matki mieszkały w Polsce. Stanowi to 5,5% ogólnej liczby dzieci urodzonych w Polsce w 2022 roku.

Tymczasem Polski Instytut Ekonomiczny (PEI) w swoim cotygodniowym przeglądzie podaje, że od stycznia 2022 r. do końca czerwca 2023 r. obywatele Białorusi otworzyli w Polsce 11,7 tys. firm.

Jak zauważa BPN.info, tylko w 2022 roku w Polsce w zakresie ubezpieczeń emerytalnych i rentowych zarejestrowanych będzie 108 tys. Białorusinów. W 2020 roku wskaźnik ten był prawie dwukrotnie niższy.

Zdaniem analityków instytutu represyjna polityka na Białorusi i często związane z nią trudności w prowadzeniu biznesu, a także perspektywa zamknięcia granicy polsko-białoruskiej, zwiększyły zainteresowanie Białorusinów poszukiwaniem pracy za granicą i współpracą z polskimi firmami.

Znadniemna.pl za T.me/belsat/Svaboda.org, fot.: Pixabay

W 2022 roku Białorusinom urodziło się w Polsce 741 dzieci, wynika z danych publikowanych przez Główny Urząd Statystyczny. Podane liczby nie uwzględniają dzieci urodzonych przez Białorusinki posiadające obywatelstwo polskie, ale wyłącznie posiadające pozwolenie na pobyt stały lub czasowy w Polsce. Gwałtowny skok liczby Białorusinów, którzy wystąpili o

W sobotę, 9 września, przez centrum Warszawy przeszedł marsz z okazji 509. rocznicy zwycięskiej bitwy wojsk Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego nad Moskalami pod Orszą. Na czele manifestacji upamiętniającej historyczne zwycięstwo niesiono baner z napisem „Zwycięstwo w jedności 1514-2023” udekorowany herbami Polski, historycznej Litwy i Ukrainy.

Uczestnicy marszu nieśli ze sobą  narodowe flagi Białorusi, Ukrainy, Polski i Litwy. Skandowali hasła: „Wolna Białoruś!” i „Kijów, Lwów, Warszawa – wspólna sprawa!”

„Dla nas ta rocznica jest bardzo ważna. Udało się wtedy zwyciężyć z Moskwą, bo walczyliśmy wspólnie: Białorusini, Litwini i Polacy. Idąc w tym marszu chcemy pokazać, że jesteśmy teraz znowu wszyscy razem z Ukrainą żeby pomóc jej wygrać z Rosją” – powiedziała jedna z uczestniczek.

Przemarsz zakończył się na placu Konstytucji, nie spowodował wielkich utrudnień w ruchu.

Bitwa pod Orszą, stoczona 8 września 1514 r., była jednym z trzech zwycięskich starć, jakie w tym rejonie odniosły oddziały polsko-litewskie nad wojskami moskiewskimi.

W lipcu 1508 r. oddziały również dowodzone przez hetmana Ostrogskiego i wsparte przez rycerstwo wojewody lubelskiego Mikołaja Firleja, zanotowały pierwszy triumf pod Orszą, pokonując wojska moskiewskiego księcia Wasyla III Iwanowicza. Po raz trzeci Orsza pojawiła się w kronikach historyków, gdy 7 lutego 1564 r. siły Moskwy pokonane zostały przez hetmana wielkiego litewskiego Mikołaja Radziwiłła Rudego.

Na początku września 1514 r. hetman wielki litewski Konstanty Ostrogski zmobilizował ok. 25 tys. żołnierzy, wspartych przez kilkanaście tysięcy jeźdźców wojewody kijowskiego Jerzego Herkulesa Radziwiłła oraz 5 tys. jazdy polskiej starosty trembowelskiego Janusza Świerczowskiego, a także piechotę zaciężną i artylerię. Na czele oddziałów moskiewskich stał Iwan Czeladnin. Ich liczebność szacuje się na 80 tysięcy.

Bitwa zakończyła się zwycięstwem sił polsko-litewskich. Straciły one ok. 1-2 tys. rycerzy i jeźdźców. Straty przeciwnika szacuje się na kilkanaście tysięcy zabitych, w tym kilku dowódców. Do niewoli dostał się m.in. książęta Iwan Czeladnin i Bułhakow-Golica oraz wielu innych jeńców. Zdobyto obóz przeciwnika, a także znaczną ilość uzbrojenia.

Białorusini od końca lat 80. minionego stulecia czczą ten dzień jako Dzień Chwały Białoruskiego Oręża. Białoruski dyktator Aleksander Łukaszenka, odwołujący się do wartości, propagowanych przez historiografię sowiecką oraz rosyjską, wolał, aby białoruscy wojskowi obchodzili swoje święto w rocznicę utworzenia Armii Czerwonej. Dzień Chwały Białoruskiego Oręża, jest zatem obchodzony ku czci Wiktorii pod Orszą nad Moskalami jedynie przez białoruskie środowiska niepodległościowe, dążące do usamodzielnienia się Białorusi i jej wyrwania się spod rosyjskich wpływów.

W zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie znajduje się obraz Bitwa pod Orszą namalowany ok. 1530 przez artystę pozostającego pod wpływem Lucasa Cranacha starszego. Na nim po raz pierwszy pojawił się wzór kolorów, wykorzystanych później we fladze Białorusi – czerwony krzyż na białym polu widoczny na proporcach jazdy litewskiej.

Walki rycerzy polskich pod Orszą zostały, po 1990 r., upamiętnione na Grobie Nieznanego Żołnierza w Warszawie napisem na jednej z tablic, „ORSZA 8 IX 1514”.

 Znadniemna.pl za PAP, fot.: Belsat.eu

W sobotę, 9 września, przez centrum Warszawy przeszedł marsz z okazji 509. rocznicy zwycięskiej bitwy wojsk Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego nad Moskalami pod Orszą. Na czele manifestacji upamiętniającej historyczne zwycięstwo niesiono baner z napisem "Zwycięstwo w jedności 1514-2023" udekorowany herbami Polski, historycznej Litwy

Ambasada RP w Mińsku przekazała stronie białoruskiej kilkanaście pism i not dyplomatycznych ws. więzionego na Białorusi Andrzeja Poczobuta, ostatnią – 23 sierpnia; nie otrzymaliśmy na nie odpowiedzi albo dostaliśmy odpowiedź odmowną – podkreślił charge d’affaires ambasady Marcin Wojciechowski w piśmie wysłanym do Rzecznika Praw Obywatelskich (RPO) Marcina Wiącka.

Andrzej Poczobut, dziennikarz i działacz mniejszości polskiej na Białorusi, 8 lutego został skazany na osiem lat kolonii karnej o zaostrzonym rygorze. Po nieuwzględnionym odwołaniu od wyroku przebywa w kolonii karnej w Nowopołocku. Według ostatnich szczątkowych informacji prawdopodobnie przez pół roku będzie przebywał w karcerze. Białoruski reżim oskarżył go, a sąd skazał za to, że miał „wzywać do sankcji i innych działań na szkodę Białorusi” za pośrednictwem publikacji w mediach i Internecie, a także popełnić „celowe działania, mające na celu wzniecanie wrogości i nienawiści na tle narodowościowym, religijnym i społecznym”.

Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich poinformowało, że Marcin Wiącek poprosił ambasadora RP w Mińsku o informacje na temat podejmowanych działań w sprawie Poczobuta i o pomocy, jaka jest udzielana uwięzionemu. W piśmie ombudsman podkreślił, że z niepokojem obserwuje działania władz Białorusi wobec dziennikarza, który przebywa w więzieniu od 25 marca 2021 r. Wyraził niepokój w związku z pogarszającym się stanem zdrowia i praktykami białoruskiej służby więziennej, które ograniczają dziennikarzowi dostęp do opieki medycznej i nie przekazują leków od rodziny. „Obecnie, z uwagi na pozbawienie możliwości kontaktu z rodziną, podjęcie działań mających na celu pomoc Andrzejowi Poczobutowi wydaje się pilne dla ratowania jego zdrowia i życia” – zaznaczył RPO.

Charge d’affaires ambasady RP w Białorusi Marcin Wojciechowski odpowiedział w piśmie skierowanym do RPO, że sprawa Poczobuta stanowi najwyższy priorytet w pracy placówki, która nie ustaje w wysiłkach, by mu pomóc. „Niestety strona białoruska konsekwentnie pozostaje bierna na nasze prośby i starania. Doszło tylko do jednego mojego spotkania z Andrzejem Poczobutem 16 października 2021 r. Podczas tego widzenia odmówił on możliwości wyjazdu z Białorusi i zapewnił, że zamierza odbyć karę niezależnie od wysokości wyroku (było to jeszcze przed wyrokiem)” – zaznaczył dyplomata, cytowany w komunikacie RPO.

Podkreślił, że ambasada przekazała stronie białoruskiej kilkanaście not dyplomatycznych i pism ws. stanu zdrowia Andrzeja Poczobuta, możliwości widzenia z nim, możliwości udziału w jego procesie. „Na wszystkie nie otrzymaliśmy odpowiedzi albo odpowiedź odmowną. Ze względu na obecną sytuację polityczną nasze pole manewru w tej sprawie jest ograniczone, ale nie pozostajemy bierni, choć nie przynosi to zamierzonego rezultatu” – napisał Wojciechowski.

Zapewnił, że osobiście podejmował próby monitorowania procesu Andrzeja Poczobuta we wszystkich instancjach. „Podczas pierwszej rozprawy zostałem wpuszczony do budynku sądu, ale bez możliwości wejścia na salę rozpraw, podczas kolejnych nie wpuszczono mnie do budynku sądu. Ostatnią notę do białoruskiego MSZ z prośbą o możliwość widzenia z Andrzejem Poczobutem przekazaliśmy 23 sierpnia br. Mogę jedynie zapewnić, że będziemy nadal podejmować wszelkie możliwe działania w tej sprawie” – zaznaczył dyplomata.

W sprawie Andrzeja Poczobuta RPO wystąpił też do prezesa Polskiego Czerwonego Krzyża (PCK) Jerzego Biska. W liście zapytał się go, czy Polski Czerwony Krzyż ma możliwość udzielenia pomocy Andrzejowi Poczobutowi, zwłaszcza w zakresie dostarczenia mu leków.

W uznanym za polityczny procesie, władze Białorusi zarzuciły Poczobutowi „podżeganie do nienawiści”, a jego działaniom, polegającym na kultywowaniu polskości i publikowaniu artykułów w mediach, przypisano znamiona „rehabilitacji nazizmu”. Poczobut był również oskarżony o wzywanie do działań na szkodę Białorusi. W maju Sąd Najwyższy odrzucił apelację Poczobuta i utrzymał wyrok w mocy.

Organizacje praw człowieka uznają Poczobuta za więźnia politycznego, a postępowanie wobec niego – za motywowane politycznie. Polskie władze domagają się uwolnienia Poczobuta i oczyszczenia go z politycznie motywowanych, nieprawdziwych zarzutów. MSZ RP wielokrotnie zapewniało, że stale prowadzi działania na rzecz uwolnienia Poczobuta.

Znadniemna.pl na podstawie PAP

Ambasada RP w Mińsku przekazała stronie białoruskiej kilkanaście pism i not dyplomatycznych ws. więzionego na Białorusi Andrzeja Poczobuta, ostatnią - 23 sierpnia; nie otrzymaliśmy na nie odpowiedzi albo dostaliśmy odpowiedź odmowną - podkreślił charge d'affaires ambasady Marcin Wojciechowski w piśmie wysłanym do Rzecznika Praw Obywatelskich

Z ulic Grodna zniknęły tablice, informujące gości i mieszkańców miasta o znaczących wydarzeniach z życia najbardziej znanej grodnianki, wybitnej powieściopisarki Elizy Orzeszkowej – poinformował grodzieński portal niezależny Hrodna.life.

Jak informuje Hrodna.life, tablice informacyjne zostały usunięte pod pretekstem tego, że potrzebowały naprawy. Źródła dziennikarzy w środowisku miejscowych historyków alarmują jednak, że informacja turystyczna, opowiadająca o grodzieńskich śladach jednej z najwybitniejszych pisarek XIX stulecia, może nie wrócić na ulice miasta.

Tablice informujące o życiu, twórczości oraz aktywności społecznej Elizy Orzeszkowej stanęły na ulicach Grodna latem 2021 roku. Ich otwarcie zbiegło się z 180. rocznicą urodzin wybitnej polskiej powieściopisarki.

Ogółem w mieście ustanowiono 10 tablic:

  • w pobliżu domku i pomnika pisarki;
  • na ulicach, noszących współcześnie imiona Michasia Wasilka i Karola Marksa, na których w różnych okresach życia mieszkała Orzeszkowa;
  • w pobliżu byłego kościoła Bernardynów ( obecnie – kościół pw. Znalezienia Krzyża Świętego), w którym pisarka poślubiła Stanisława Nahorskiego;
  • w Parku Rumlewskim, gdzie znajdował się rodzinny majątek pisarki;
  • na starym cmentarzu katolickim, gdzie Orzeszkowa jest pochowana.

Informacje na tablicach zamieszczone były w trzech językach: białoruskim, polskim i angielskim.

Projekt został zrealizowany przez Państwowy Uniwersytet im. Janki Kupały w Grodnie w ramach konkursu Unii Europejskiej, która sfinansowała upamiętnienie wybitnej Grodnianki.

Usunięcie z ulic Grodna informacji turystycznej o Elizie Orzeszkowej zbiegło się w czasie z finałem organizowanej w Polsce od dwunastu lat pod patronatem Pary Prezydenckiej akcji Narodowego Czytania. W tym roku lekturą Narodowego Czytania jest najbardziej znana powieść Elizy Orzeszkowej – „Nad Niemnem”.

Walka z polską spuścizną  historyczną i kulturalną  przybiera w Grodnie coraz bardziej karykaturalne formy. Zupełnie niedawno, bo w lipcu tego roku, z fasady dworca kolejowego w Grodnie została usunięta rzeźba, upamiętniająca działających w mieście powstańców styczniowych. Zastąpiła ją tablica ku czci sowieckich partyzantów z czasów II wojny światowej.

Po lewej: wywiezione w nieznanym kierunku z dworca kolejowego w Grodnie upamiętnienie powstańców styczniowych. Po prawej: tablica, która zastąpiła usunięte upamiętnienie, fot.: T.me/hrodna1127

Podejmowane przez grodnian próby wyjaśnienia losu, jaki spotkał upamiętnienie powstańców zeszły na niczym, gdyż władze miejskie udawały, że nie mają pojęcia tym, co się stało z usuniętą rzeźbą.

A ostatnio łukaszenkowscy propagandyści podnieśli „krzyk” z okazji odsłonięcia 7 września  w Grodnie muralu, obrazującego historyczne sceny z życia miasta. Malowidło zostało oparte na scenach przedstawionych na zabytkowych rycinach. Jednak lukaszenkowców, dla których właściwa historia Grodna zaczęła się we wrześniu 1939 roku, strasznie oburzyło to, że mural nie przedstawia portretów sowieckich żołnierzy-wyzwolicieli, ani wybitnych działaczy komunistycznych z sowieckiego okresu.

Grodnianie zgromadzeni na odsłonięciu muralu, fot.: Hrodna.life

Fragment muralu przedstawiający parę szlachecką, fot.: Hrodna.life

Mural został stworzony na motywach zabytkowych rycin, przedstawiających sceny z historii Grodna, fot.: Hrodna.life

Zamiast scen z czasów sowieckiej okupacji Grodna po wrześniu  1939 roku oraz panowania ZSRR, na muralu, ku oburzeniu łukaszenkowskich propagandystów, przedstawiona została między innymi polsko-litewska szlachta i magnateria, a także rycerze z czasów panowania króla Stefana Batorego oraz innych władców Rzeczypospolitej Obojga Narodów i Wielkiego Księstwa Litewskiego.

Znadniemna.pl na podstawie Hrodna.life, na zdjęciu: tablica informacyjna przed kościołem pw. Znalezienia Krzyża Świętego w Grodnie, fot.: Hrodna.life

Z ulic Grodna zniknęły tablice, informujące gości i mieszkańców miasta o znaczących wydarzeniach z życia najbardziej znanej grodnianki, wybitnej powieściopisarki Elizy Orzeszkowej - poinformował grodzieński portal niezależny Hrodna.life. Jak informuje Hrodna.life, tablice informacyjne zostały usunięte pod pretekstem tego, że potrzebowały naprawy. Źródła dziennikarzy w środowisku miejscowych

Zwycięstwo w niej, które miało miejsce 8 września 1514 roku, Białorusini od końca lat 80. minionego stulecia czczą jako Dzień Chwały Białoruskiego Oręża. Jest to święto nieuznawane przez prorosyjski reżim Łukaszenki, panujący obecnie na Białorusi. Jest za to świętem obchodzonym przez białoruskie środowiska niepodległościowe na całym świecie.

Z okazji kolejnej rocznicy historycznego zwycięstwa wojsk Korony Królestwa Polskiego oraz Wielkiego Księstwa Litewskiego pod przywództwem hetmana wielkiego litewskiego Konstantego Ostrogskiego nad przeważającym liczebnie wojskiem Wielkiego Księstwa Moskiewskiego, dowodzonym przez wojewodę moskiewskiego Iwana Czeladnina, Białorusini w całym świecie tradycyjnie organizują obchody rocznicowe Wiktorii pod Orszą.

W Polsce centralne obchody 509. rocznicy tego wydarzenia historycznego zaplanowane są w Warszawie na sobotę, 9 września. Tego dnia mieszkający w Warszawie Białorusini, Polacy i Ukraińcy, będą wspominać triumf nad Moskwą z 1514 roku.

Afisz warszawskich obchodów 509. rocznicy Bitwy pod Orszą

Obchody rozpoczną się o godzinie 15:00 dyskusją historyczną w Muzeum Wolnej Białorusi przy ul. Foksal 11, skąd o 17.00 wyruszy marsz uczestników obchodów w kierunku Placu Zamkowego.

Godzinę później pod Kolumną Zygmunta rozpocznie się koncert białoruskich zespołów „Dzieciuki” i „Lity Taler” oraz ukraińskiej kapeli IZZI. Podczas imprezy odbędzie się zbiórka pieniędzy na rzecz walczących na Ukrainie białoruskich ochotników.

A już dzisiaj na godzinę 17:00 diaspora białoruska Białegostoku zaplanowała wiec rocznicowy z okazji 509. ocznicy historycznego zwycięstwa nad Moskalami na skwerze Wolnej Białorusi przy Konsulacie Generalnym Republiki Białorusi w Białymstoku.

 

Bitwa pod Orszą 1514 (jak to było)

Bitwa pod Orszą, stoczona 8 września 1514 r., była jednym z trzech zwycięskich starć, jakie w tym rejonie odniosły oddziały polsko-litewskie nad wojskami moskiewskimi. W lipcu 1508 r. oddziały również dowodzone przez hetmana Ostrogskiego i wsparte przez rycerstwo wojewody lubelskiego Mikołaja Firleja, zanotowały pierwszy triumf pod Orszą, pokonując wojska moskiewskiego księcia Wasyla III Iwanowicza. Po raz trzeci Orsza pojawiła się w kronikach historyków, gdy 7 lutego 1564 r. siły Moskwy pokonane zostały przez hetmana wielkiego litewskiego Mikołaja Radziwiłła Rudego.

W epoce jagiellońskiej Orsza, podobnie jak Smoleńsk, stanowiła silny punkt oporu w tzw. Bramie Smoleńskiej, broniącej wschodnich granic Rzeczypospolitej.

Na początku XVI w. nasilał się konflikt pomiędzy Rzeczpospolitą a Moskwą. W 1512 r. rozpoczęła się trwająca 10 lat wojna. Jesienią tego roku wojska Iwana Czeladnina oraz Iwana Repnina-Oboleńskiego zaatakowały warownie w Mińsku i Połocku, Witebsk oraz Smoleńsk. W 1513 r. oddziały Księstwa Moskiewskiego dwukrotnie, lecz bez powodzenia przeprowadziły oblężenie Smoleńska, mającego istotne znaczenie strategiczne.

Rok później, w lutym 1514 r. Wasyl III zawarł w Moskwie sojusz z cesarzem Maksymilianem I Habsburgiem oraz wielkim mistrzem zakonu krzyżackiego Albrechtem Hohenzollernem. Celem układu było zdobycie i podział terytoriów obejmujących północno-wschodnią część Rzeczypospolitej i Wielkiego Księstwa Litewskiego.

Po trwającym ponad trzy miesiące oblężeniu upadła twierdza w Smoleńsku, a niedługo później poddały się Mścisław i Dubrowna. Ich utrata stanowiła zagrożenie dla wschodnich rubieży Rzeczypospolitej pod panowaniem Zygmunta I Starego.

Na początku września 1514 r. hetman wielki litewski Konstanty Ostrogski zmobilizował ok. 25 tys. żołnierzy, wspartych przez kilkanaście tysięcy jeźdźców wojewody kijowskiego Jerzego Herkulesa Radziwiłła oraz 5 tys. jazdy polskiej starosty trembowelskiego Janusza Świerczowskie.go, a także piechotę zaciężną i artylerię. Na czele oddziałów moskiewskich stał Iwan Czeladnin. Ich liczebność szacuje się na 80 tysięcy.

7 września 1514 r. rozpoczęła się koncentracja polskich i litewskich oddziałów nad Dnieprem w okolicach Orszy. Ostrogski wykorzystał dobrą znajomość terenu, gdzie już sześć lat wcześniej stoczył zwycięską bitwę. Mosty na Dnieprze były obsadzone przez oddziały moskiewskie. Jazda przeprawiła się więc przez bród. Dla pozostałych oddziałów zbudowano improwizowany most saperski z drewnianych beczek. Oddziały przeszły na wschodni brzeg pod osłoną nocy, by 8 września 1514 r. ok. dziewiątej rano zająć pozycje kilka kilometrów na wschód od Orszy.

Czeladnin zamierzał wykonać manewr oskrzydlający oddziały polsko-litewskie z obu flank, a następnie przeprowadzić drugi atak, „spychając” je ku Dnieprowi. Około południa na prawe skrzydło uderzył pułk księcia Bułhakowa-Golicy, na lewe – oddziały kniazia Oboleńskiego, który starł się z litewską jazdą.

Pod Orszą istotną rolę odegrała polska artyleria i husaria, skutecznie współdziałająca z oddziałami pieszymi. Ostatnia faza walki zakończyła się pościgiem za wycofującymi się oddziałami Czeladnina.

Około godziny szóstej wieczorem bitwa zakończyła się zwycięstwem sił polsko-litewskich. Straciły one ok. 1-2 tys. rycerzy i jeźdźców. Straty przeciwnika szacuje się na kilkanaście tysięcy zabitych, w tym kilku dowódców. Do niewoli dostał się m.in. książęta Iwan Czeladnin i Bułhakow-Golica oraz wielu innych jeńców. Zdobyto obóz przeciwnika, a także znaczną ilość uzbrojenia.

Polskim oddziałom nie udało się zdobyć warowni w Smoleńsku. Odbito jednak Dubrowno i Mścisław. Tuż po bitwie król Zygmunt I Stary wysłał do papieża i kilku władców list z opisem bitwy. Zabieg ten podniósł prestiż i rangę Rzeczypospolitej w Europie.

Zwycięstwo z września 1514 r. skutecznie zablokowało działania skierowanego przeciw Rzeczypospolitej sojuszu Moskwy z Maksymilianem Habsburgiem oraz Albrechtem Hohenzollernem, późniejszym lennikiem Zygmunta I.

Obraz pt. „Bitwa pod Orszą”, którego autorstwo jest przypisywane Hansowi Krellowi, fot.: Wikipedia.org

Kilkanaście lat po wydarzeniu powstał obraz „Bitwa pod Orszą”, przypisywany niemieckiemu malarzowi Hansowi Krellowi (1490-1565). Autor umieścił na nim własną postać, jako siedzącego nad brzegiem Dniepru obserwatora oraz powtórzone kilkakrotnie postacie historyczne m.in osobę hetmana Ostrogskiego w rożnych fazach potyczki. Dzieło jest wystawione w Muzeum Narodowym w Warszawie.

 Znadniemna.pl

Zwycięstwo w niej, które miało miejsce 8 września 1514 roku, Białorusini od końca lat 80. minionego stulecia czczą jako Dzień Chwały Białoruskiego Oręża. Jest to święto nieuznawane przez prorosyjski reżim Łukaszenki, panujący obecnie na Białorusi. Jest za to świętem obchodzonym przez białoruskie środowiska niepodległościowe na

Kresy zwłaszcza Wschodnie, będące, zgodnie z powiedzeniem Józefa Piłsudskiego, najbardziej wartościową częścią obwarzanka o nazwie Polska, to miejsce pochodzenia nie tylko najwybitniejszych przedstawicieli polskiej kultury: literatury, muzyki, sztuki plastycznej i innych dziedzin humanistyki. Obrzeża przedwojennej II Rzeczpospolitej, leżące obecnie w granicach Białorusi, dały Polsce także wielu wybitnych, znanych całemu światu, naukowców, przy czym w dziedzinie nauk przyrodniczych. Jednym z nich jest urodzony w Pińsku nad Piną (obecnie obwód brzeski) wybitny polski fizyko-chemik, twórca polskiej szkoły chemii kwantowej Włodzimierz Kołos.

Na dzisiaj, 6 września, przypada 95. Jubileusz Urodzin naszego niezwykle zasłużonego dla polskiej i światowej nauki Krajana. Z tej okazji postanowiliśmy zapoznać Państwa z jego biografią, opracowaną i opublikowaną przez mgr inż. Jerzego Paprockiego w branżowym czasopiśmie naukowo-technicznym „Chemik” w 2016 roku, w dwudziestą rocznicę śmierci Włodzimierza Kołosa.

Autor pisze o Włodzimierzu Kołosie, będącym już za życia niekwestionowanym autorytetem w dziedzinie chemii i fizyki zarówno w Polsce, jak też na świecie, przypomina, że urodzony pińszczanin za swoje osiągnięcia naukowe był nominowany do Nagrody Nobla, a jego odkrycia „weszły na stałe do klasycznych osiągnięć fizykochemii”.

Włodzimierz Kołos (1928 – 1996)

przyszedł na świat w dniu 6 września 1928 roku na ówczesnych Kresach II Rzeczypospolitej, w mieście Pińsk nad Piną, przy jej ujściu do Prypeci. W pierwszych latach Niepodległości miasto stanowiło stolicę województwa poleskiego (Polesia). Jako ciekawostkę można dodać, że było ono portem i miejscem stacjonowania ówczesnej Flotylli Rzecznej Marynarki Wojennej RP.

Młody Kołos urodził się w rodzinie urzędnika kolejowego, która jak wiele podobnych w międzywojennych czasach rozbudowy sieci kolejowej kraju, zmieniała nieraz miejsce pobytu. Już w 1933 roku przenosi się wraz z rodzicami do Środy Wielkopolskiej, gdzie pobiera naukę, a w latach II wojny światowej, gdy Jego ojciec znalazł się w niemieckiej niewoli, również pracuje w miejscowym zakładzie fotograficznym, wspomagając utrzymanie rodziny.

W 1947 roku kończy szkołę średnią jako wybitny uczeń, i podejmuje studia chemiczne na Uniwersytecie Poznańskim. Już w ich trakcie daje się poznać jako zdolny adept nauki; nic więc dziwnego, że jego słynny profesor akademicki chemii organicznej Jerzy Suszka (1889–1972) angażuje Go do pracy w charakterze asystenta. Studia kończy w 1951 roku; początkowo pracuje nadal w Zakładzie Chemii Organicznej w swojej macierzystej poznańskiej uczelni. Dość szybko jednak dochodzi do wniosku, że dla dogłębnego poznania i zrozumienia zjawisk chemicznych niezbędna jest szersza wiedza w zakresie matematyki i fizyki, i tym obszarom zaczyna poświęcać coraz więcej uwagi i czasu.

Jeszcze w tym samym roku przenosi się do Warszawy, nawiązuje kontakt naukowy ze światowym autorytetem tamtych lat (współpraca z Albertem Einsteinem) profesorem fizyki Uniwersytetu Warszawskiego Leopoldem Infeldem (1898–1968). W rekordowym czasie (2 lata) wykonuje pod jego kierownictwem, i w 1953 roku broni, pracę doktorską nt. „Wpływ zahamowanej rotacji na rozpraszanie niskoenergetycznych neutronów przez związane protony”. Praca, mimo że wykonana na Wydziale Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego i dotyczyła rozpraszania neutronów, miała jednak charakter wyraźnie chemiczny (wpływ zahamowanej rotacji). Po jej obronie Włodzimierz Kołos angażuje się do pracy w Instytucie Chemii Fizycznej Polskiej Akademii Nauk w Warszawie, tam pozostaje w okresie od 1954 do 1962 roku. W międzyczasie, w 1957 roku, Kołos wyjeżdża do USA, gdzie podejmuje prace naukowe w University of Chicago, głównie wspólnie z Clemensem Roothaanemem, w laboratorium prof. Roberta Mullikena (1896–1986), późniejszego Noblisty (Chemia 1966), nad korelacją elektronową w molekule wodoru. Kontakty z placówkami amerykańskimi i wspólne prace trwają łącznie przez cztery lata; po tym okresie, mimo powrotu do kraju, pozostaje w stałych kontaktach naukowych z tamtym środowiskiem.

W 1961 roku, pracując nadal w IChF PAN, uzyskuje w wieku 33 lat tytuł profesorski, będąc jednym z najmłodszych pracowników nauki obdarzonych tą godnością. Rok później podejmuje prace naukowe i dydaktyczne na Uniwersytecie Warszawskim, początkowo jako profesor, a od 1965 roku również jako kierownik w Katedrze Chemii Teoretycznej na Wydziale Chemii tej Uczelni – na stanowisku tym pozostaje do końca życia. Przez pewien okres (1989–1992) pełni również funkcję Dziekana Wydziału Chemii UW. W międzyczasie, w latach 1959–1966, równolegle do wspomnianych stanowisk, jest zatrudniony i prowadzi prace badawcze w Instytucie Badań Jądrowych w Świerku k/Warszawy. W 1969 roku otrzymuje tytuł profesora zwyczajnego oraz członkostwo Polskiej Akademii Nauk. Z Akademią, poza Uniwersytetem, łączy Go wiele wątków pracy i stanowisk. Początkowo jako członek korespondent, a od 1976 członek rzeczywisty PAN.

Przez rok 1983 pełni obowiązki Sekretarza Wydziału III PAN, a w okresie 1990–1992 jest członkiem Prezydium PAN. Jest związany, pełniąc różne funkcje, z wieloma innymi prestiżowymi organizacjami. W latach 1973–1990 jest członkiem Rady Głównej Nauki i Szkolnictwa Wyższego, a w latach 1976–1982 Centralnej Komisji d/s Kadr Naukowych przy Prezesie Rady Ministrów. Od 1982 roku posiada członkostwo Towarzystwa Naukowego Warszawskiego.

Tematyka badań i prac Włodzimierz Kołosa związana była głównie z chemią kwantową i jej wybranymi działami. Zajmował się w dużym stopniu tzw. korelacją elektronową, czyli zależnością ruchu każdego elektronu w układzie wieloelektronowym (atom, molekuła) od ruchu wszystkich pozostałych elektronów. Zysk energetyczny związany z efektywnym unikaniem się elektronów podczas wspomnianych ruchów przyjęto nazywać energią korelacji. Kołos, współpracując początkowo z wymienionymi wcześniej badaczami amerykańskimi, tj. Clemensem Roothaanem w pracowniach Roberta Mullikena, a w następnych latach z – początkowo swoim uczniem, a z czasem cenionym współpracownikiem – Lutosławem Wolniewiczem (ur. 1930 r.) z UMK w Toruniu, wniósł do tych prac nadzwyczajną, dotychczas niespotykaną, dokładność badań, które nawet po upływie wielu lat okazały się nadzwyczaj trafne i stanowią punkt odniesienia dla wielu następnych badań prowadzonych w wielu pracowniach międzynarodowych. Przedmiotem zainteresowań i badań Profesora było także szereg innych działów chemii kwantowej – ograniczoność miejsca niniejszej publikacji uniemożliwia szersze ich przedstawienie. Przynajmniej wspomnieć jeszcze należy o prowadzonych obliczeniach, m.in.: czynnego przekroju rozpraszania elektronów w cząsteczce wodoru H2, widma energetycznego przy rozpadzie trytu 3H oraz poziomów energetycznych molekuły mionowej (mion – cząstka elementarna własnościami zbliżona do elektronu, ale o masie 207 razy mniejszej). Ponadto był twórcą dokładnego adiabatycznego oraz relatywistycznego podejścia do problemu cząsteczki H2.

W prowadzonych wielu pracach był początkowo nauczycielem wielu młodszych adeptów nauk chemicznych, którzy później stali się Jego cennymi współpracownikami, a potem wybitnymi przedstawicielami nauk chemicznych, głównie chemii kwantowej, nie tylko w kraju, ale i za granicą. Należy tu głównie wymienić m.in. profesorów: następcę w swojej Katedrze L. Pielę oraz G. Chałasińskiego, B. Jeziorskiego, K. Szalewicza i wspomnianego już L. Wolniewicza oraz wielu innych. Warto wspomnieć o szczególnym, nadzwyczaj życzliwym nastawieniu Profesora do swoich naukowych następców. Wspomagał ich we wszelkich pracach, cieszył się ich sukcesami.

Jednocześnie był człowiekiem nadzwyczaj skromnym, nieszukającym osobistego rozgłosu. Ten jednak przyszedł niezależnie od Niego w skali międzynarodowej. W tym miejscu warto wspomnieć o jeszcze jednym ważnym epizodzie z życia Profesora, charakteryzującym Jego sylwetkę. Profesor nie angażował się w życie polityczne; odstąpił od tej zasady w dramatycznych chwilach stanu wojennego w Polsce, gdy jednoznacznie, publicznie, wystąpił w obronie prześladowanych.

Swoim pracom prof. Włodzimierz Kołos poświęcił wiele publikacji w najbardziej nobilitowanych wydawnictwach krajowych i zagranicznych; jest autorem trzech książek: „Chemia kwantowa”, „Kwantowe teorie w chemii i biologii” oraz „Elementy chemii kwantowej sposobem niematematycznym wyłożone” – dwie ostatnie tłumaczone i wydane zostały również za granicą.
Dokonał też tłumaczenia, wraz z własnymi obszernymi uzupełnieniami, klasycznej książki z dziedziny chemii teoretycznej autorstwa wybitnego angielskiego chemika kwantowego C. Coulsona (1910–1974) pt. „Wiązania chemiczne”. Poza wymienionymi książkami w Jego dorobku znalazło się ponad 130 publikacji naukowych.

Był wielokrotnie zapraszany i wyjeżdżał dla prowadzenia badań i wykładów na uczelniach i placówkach naukowych USA, Meksyku, Niemiec i Włoch. Do najważniejszych z nich należy zaliczyć: Quantum Theory Project University of Florida (USA), Max Planck Institut für Astrophysik (Niemcy), Instytut Mantedison (Włochy) oraz Uniwersytet w Meksyku. Jego nazwisko stało się znane na całym świecie jako jednego z twórców nowoczesnej teoretycznej chemii kwantowej.

O wielkości i znaczeniu wszelkich prac wybitnego Polaka świadczy m.in. fakt, że prace profesora Włodzimierza Kołosa i Jego współpracowników, osiągają jeden z najwyższych wskaźników cytowań w literaturze światowej, rzędu kilkudziesięciu tysięcy, spośród polskich fizyko-chemików.

Za swoje prace Profesor był wielokrotnie honorowany i wyróżniony m.in. prestiżową nagrodą Polskiego Towarzystwa Chemicznego im. W. Świętosławskiego, Medalem im. M. Kopernika Polskiej Akademii Nauk. Z innych, które należy wymienić, to Medal Instytutu Chemii Fizycznej PAN, Medal im. Ignacego Mościckiego przyznany przez Instytut Chemii Przemysłowej w Warszawie. Obdarzono Go również prestiżowym tytułem Honorowego Członka Polskiego Towarzystwa Chemicznego. Jego macierzysta uczelnia, Uniwersytet Poznański, nadała Mu w 1992 roku tytuł doktora Honoris Causa – to wyróżnienie podobno cenił najbardziej ze wszystkich. Władze państwowe uhonorowały Profesora m.in. tytułem „Zasłużonego Nauczyciela” oraz Krzyżem Kawalerskim i Oficerskim „Polonia Restituta”. Również Warszawa uczciła swojego wybitnego uczonego nazywając Jego imieniem jedną z ulic miasta, położoną blisko gmachu Wydziału Chemii UW.

Profesor Włodzimierz Kołos uzyskał również szereg wyróżnień zagranicznych; były to m.in. niemiecka nagroda Humboldt Research Award, medal Izraelskiej Akademii Nauk oraz złoty medal, pierwszy z przyznanych, Międzynarodowej Akademii Nauk Kwantowo–Molekularnych, której, w 1988 roku stał się członkiem. Powołany również został na członka prestiżowej, założonej w 1988 roku Academii Europea. Był również nominowany do Nagrody Nobla. Mimo, że reprezentował nadzwyczaj ścisłe działy nauki oparte na eksperymencie, często łączył je z filozoficznohumanistycznym podejściem, czego potwierdzeniem były m.in. Jego częste udziały w organizowanych dla świata nauki przez papieża Jana Pawła II, słynnych seminariach w Castel Gandolfo pod hasłem „Nauka, Religia, Dzieje”. Wygłosił tam kilka referatów, które zostały wydane drukiem.

Mimo wielkiego zaangażowania naukowego i społecznego, przy nadzwyczaj uporządkowanym trybie działania, znajdował zawsze czas dla najbliższych w domu i dla przyjaciół. Rodzinę założył dość wcześniej w 1952 roku, wiążąc się na stałe ze swoją koleżanką jeszcze ze szkoły średniej, a potem wspólnych studiów uniwersyteckich. Następne Ich pokolenie, to córka Anna oraz syn Robert, który kontynuuje tradycje Ojca – jest aktualnie profesorem w Instytucie Chemii Fizycznej PAN w Warszawie, w którego murach swoją karierę naukową rozpoczynał prof. Włodzimierz Kołos.

Dla Człowieka o tak wielkich osiągnięciach i znaczeniu, los ostatniego okresu działalności okazał się mało łaskawy. Mimo wielu wcześniejszych lat spędzonych w pełni zdrowia i sił, w ostatnim roku życia towarzyszyła Profesorowi stale nasilająca się i pełna cierpień choroba. Wg opinii świadków, wykazywał w niej ogromny hart ducha. Odszedł na stałe w Warszawie w dniu 3 czerwca 1996 roku. Był żegnany, z ogromnym uznaniem i świadomością poniesionej wielkiej intelektualnej straty, przez całe krajowe i międzynarodowe środowisko nauki. Syntezą tych odczuć mogą być słowa pożegnania wypowiedziane przez Jego początkowo ucznia, a następnie bliskiego współpracownika i następcę, prof. Lucjana Pielę: „Dzięki pracom prof. Kołosa teoria chemii przestała być tylko filozofią, a stała się również fizyką teoretyczną. Prace te weszły na trwałe do klasycznych osiągnięć nauki, a nazwisko Profesora stało się znane na całym świecie, jako jednego z ojców nowoczesnej chemii teoretycznej”.

Znadniemna.pl na podstawie miesięcznik „Chemia” nr 6, 2016 rok, na zdjęciu: Włodzimierz Kołos w Bachotku w czerwcu 1976roku, fot.: wikipedia.org

Kresy zwłaszcza Wschodnie, będące, zgodnie z powiedzeniem Józefa Piłsudskiego, najbardziej wartościową częścią obwarzanka o nazwie Polska, to miejsce pochodzenia nie tylko najwybitniejszych przedstawicieli polskiej kultury: literatury, muzyki, sztuki plastycznej i innych dziedzin humanistyki. Obrzeża przedwojennej II Rzeczpospolitej, leżące obecnie w granicach Białorusi, dały Polsce także

Chodzi o najważniejsze dzieło najpopularniejszego białoruskiego pisarza wszechczasów Uładzimira Karatkiewicza – powieść historyczną pt. „Kłosy pod sierpem twoim”.

„Kłosy pod sierpem twoim”, to saga historyczna, opowiadająca o samostanowieniu białoruskiej tożsamości narodowej na przykładzie losów bohaterów, osadzonych w realiach, determinujących wybuch Powstania Styczniowego,  które na Białorusi nazywane jest Powstaniem Konstantego (Kastusia – biał.) Kalinowskiego, przywódcy powstańców styczniowych na historycznej Litwie, który oddał życie za ideę usamodzielnienia się Białorusinów spod rosyjskiej dominacji.

Uładzimir Karatkiewicz zrobił Kastusia Kalinowskiego jednym z bohaterów swojej powieści. Tym samym sprzyjał temu, iż w Białorusinach nawet w czasach sowieckich trwała pamięć o aspiracjach niepodległościowych ich przodków – uczestników Powstania Kalinowskiego.

Powieść Karatkiewicza o znaczeniu dla Białorusinów Powstania Styczniowego była obowiązkową lekturą w klasach maturalnych jeszcze w ubiegłym roku szkolnym. Natomiast w rozpoczętym właśnie  roku szkolnym 2023/2024 dzieło klasyka białoruskiej literatury, uważane za jedno z najważniejszych w jego dorobku literackim, zostało wycofane ze szkół.

Internauci, komentujący na białoruskich forach internetowych zmianę w programie nauczania literatury białoruskiej w klasach maturalnych, nie mają wątpliwości, iż za wycofaniem „Kłosów pod sierpem twoim ” ze szkół stoją zwolennicy „ruskiego miru” we władzach oświatowych Białorusi.

Znadniemna.pl na podstawie Mediazona.by, fot.: Lubimyczytac.pl

Chodzi o najważniejsze dzieło najpopularniejszego białoruskiego pisarza wszechczasów Uładzimira Karatkiewicza – powieść historyczną pt. „Kłosy pod sierpem twoim”. „Kłosy pod sierpem twoim”, to saga historyczna, opowiadająca o samostanowieniu białoruskiej tożsamości narodowej na przykładzie losów bohaterów, osadzonych w realiach, determinujących wybuch Powstania Styczniowego,  które na Białorusi nazywane

Prezydent Litwy Gitanas Nausėda twierdzi, że kwestia całkowitego zamknięcia granicy litewsko-białoruskiej traci na aktualności, ponieważ sytuacja dotycząca przebywania bojowników Grupy Wagnera na Białorusi się stabilizuje, a niekontrolowani najemnicy rosyjscy byli jednym z głównych czynników, przemawiających za całkowitą izolacją terytorium kontrolowanego przez reżim w Mińsku.

– To temat, który się zestarzał o kilka tygodni, kiedy było już całkiem oczywiste, że groźby przeniesienia Grupy Wagnera na Białoruś już zaczęły być realizowane w rzeczywistości, a część najemników została zaobserwowana w bardzo bliskiej odległości od granicy Litwy i Polski – stwierdził Nausėda w programie telewizyjnym „LRT Forumas”.

Wcześniej w trakcie spotkania z premierem Polski Mateuszem Morawieckim Nausėda zaapelował o utworzenie kryteriów, na które można by było się powoływać przed zamknięciem granicy z Białorusią.

Takie kryteria zostały uzgodnione przez szefów MSW Litwy, Łotwy i Polski.

Tymczasem w audycji telewizyjnej Nausėda oświadczył, że stan bezpieczeństwa krajowego nie uległ pogorszeniu, a po śmierci przywódcy rosyjskich najemników Jewgienija Prigożyna można było dostrzec zamieszanie w Grupie Wagnera. Nie wywołało ono jednak prób destabilizacji sytuacji ani na granicy z Litwą ani z Polską.

Zdaniem litewskiej głowy państwa wobec tego działania władz mają być stosowne do sytuacji politycznej.

– Jeżeli sytuacja się skomplikuje, będziemy działali w jeden sposób. Jeżeli pozostanie taka sama, to w inny sposób. Nikt nie chce zamykać granic po prostu z ciekawości – kontynuował Nausėda.

Dzisiaj na Litwie mieszka około 60 000 obywateli Białorusi. Nausėda zauważył, że imigranci z tego kraju muszą być dokładnie sprawdzani.

– Nie chcę oczerniać mieszkańców Białorusi, po prostu uważam, że władze autorytarne dążą do innych celów niż my i wykorzystują obywateli jako instrumenty – dodał.

Prezydent zauważył, że część przybyszy może nie mieć nic wspólnego z białoruskim wywiadem, ale mogą próbować obejść sankcje, kontynuować handel ze Wschodem.

Tymczasem rodziny imigrantów, które pozostały na Białorusi mogą mieć do czynienia z represjami i zastraszaniem ze strony panującego na Białorusi reżimu.

– Nie możemy całej dyskusji ograniczyć do słów o tym, że potrzebujemy taniej siły roboczej. Nie wolno mówić wyłącznie o ekonomii, warto zwrócić uwagę i na bezpieczeństwo narodowe – zauważył Nausėda.

Podkreślił jednak, że korytarz humanitarny dla osób uciekających przed reżimem Łukaszenki musi pozostać otwarty.

Nausėda należy do zwolenników ujednolicenia ograniczeń dla obywateli Rosji i Białorusi.

Jeśli sankcje zostaną wyrównane, Białorusinom byłoby trudniej wjechać na teren Litwy i nabyć nieruchomości.

Znadniemna.pl na podstawie LRT.lt, fot.: Facebook.com/nausedagitanas

Prezydent Litwy Gitanas Nausėda twierdzi, że kwestia całkowitego zamknięcia granicy litewsko-białoruskiej traci na aktualności, ponieważ sytuacja dotycząca przebywania bojowników Grupy Wagnera na Białorusi się stabilizuje, a niekontrolowani najemnicy rosyjscy byli jednym z głównych czynników, przemawiających za całkowitą izolacją terytorium kontrolowanego przez reżim w Mińsku. - To

Skip to content