HomeStandard Blog Whole Post (Page 528)

Bardzo nam miło zaprezentować kolejnego bohatera naszej akcji Adolfa Juchniewicza, ojca Ireny Kułakowskiej, działaczki Związku Polaków na Białorusi od początku istnienia organizacji.

Adolf Juchniewicz

Adolf Juchniewicz

ADOLF JUCHNIEWICZ, urodził się na przełomie XIX i XX stuleci w podgrodzieńskich Baranowiczach. Jako młody człowiek zaciągnął się do Legionów Polskich i brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej. Z tego, co Adolf Juchniewicz wspominał za życia – był łącznościowcem, gdyż nosił na plecach radiostację. Podczas wojny polsko-bolszewickiej doszedł do Kijowa, skąd wraz z cofającym się przed natarciem bolszewików wojskiem „na piechotę” wracał aż do Warszawy, której bronił, biorąc udział w Bitwie Warszawskiej.

O Adolfie Juchniewiczu wiemy, że bardzo późno się ożenił – w 1947 roku – miał trzy córki i jednego syna. Po wojnie zamieszkał w rodzinnej wsi – Baranowiczach pod Grodnem. Jako zagorzały polski patriota publicznie protestował przeciwko zamykaniu przez władze BSRR szkół polskich na Grodzieńszczyźnie, za co był pociągany przez radzieckie władze do odpowiedzialności administracyjnej. W czasach radzieckich legionista nie chciał narażać na nieprzyjemności swoje dzieci, więc prawie niczego nie opowiadał o swojej wojskowej przeszłości.

Legitymacja

Krzyż_za_udział_w_Wojnie_1918-1921Dopiero latem 1990 roku, gdy Polska już odzyskała niepodległość po dziesięcioleciach komunistycznego panowania, Adolf Juchniewicz w Polskim Radiu usłyszał komunikat o tym, że żyjącym uczestnikom wszystkich formacji mundurowych z lat 1918 – 1921 przysługuje polskie państwowe odznaczenie wojskowe „Krzyż za udział w Wojnie 1918-1921” ustanowione uchwałą Sejmu z 21 lipca 1990 roku. Adolf Juchniewicz spisał dane o swoim szlaku bojowym (niestety przez nas nieposiadane) i wysłał pod wskazany w komunikacie radiowym adres. Po kilku miesiącach konsulowie polscy z Mińska złożyli wizytę w domu pana Adolfa i wręczyli mu odznaczenie oraz legitymację, podpisaną przez ówczesnego Prezydenta Polski Wojciecha Jaruzelskiego.

W ten oto sposób obrońca Polski z początku XX stulecia doczekał się jej odrodzenia po dziesięcioleciach komunizmu i nawet odebrał nagrodę potwierdzającą jego zasługi dla Macierzy.

 

Zmarł legionista, Obrońca Ojczyzny Adolf Juchniewicz 3 grudnia 1993 roku.

Cześć Jego Pamięci!

Znadniemna.pl na podstawie wspomnień Ireny Kułakowskiej

Bardzo nam miło zaprezentować kolejnego bohatera naszej akcji Adolfa Juchniewicza, ojca Ireny Kułakowskiej, działaczki Związku Polaków na Białorusi od początku istnienia organizacji. [caption id="attachment_5952" align="alignnone" width="480"] Adolf Juchniewicz[/caption] ADOLF JUCHNIEWICZ, urodził się na przełomie XIX i XX stuleci w podgrodzieńskich Baranowiczach. Jako młody człowiek zaciągnął się do

To było do przewidzenia: władze obwodu mińskiego nie dopuściły, aby w ich święto – 75. rocznicę agresji ZSRR przeciw Polsce – 17 września – na Białorusi działała wystawa opowiadająca o tym, jak we wrześniu 1939 roku Białorusini walczyli w szeregach Wojska Polskiego, broniąc niepodległej Rzeczypospolitej Polskiej przed najeźdźcą niemieckim.

Igor_Mielnikow

Ihar Mielnikau opowiada podczas otwarcia wystawy

Wystawa pt. „Zachodniobiałoruska Atlantyda. Historia Zachodniej Białorusi w okresie międzywojennym w dokumentach, fotografiach i artefaktach” autorstwa białoruskiego historyka, redaktora portalu Istpravda.ru Ihara Mielnikaua została otwarta w muzeum w Zasławiu (obw. miński) 12 września i miała potrwać do 12 listopada.

Od momentu otwarcia wystawy główny ideolog obwodu mińskiego Rusłan Truchan zgłaszał pretensje do niej, twierdząc, że eksponowanie udziału Białorusinów w kampanii wrześniowej 1939 roku po stronie polskiej dyskredytuje rolę ZSRR, a więc także Białorusi, w zwycięstwie nad hitlerowskimi Niemcami.

Rusłan Truchan, oceniając wystawę, na którą się złożyło około 300 eksponatów (w większości autentycznych) z prywatnej kolekcji Ihara Mielnikaua powiedział, że „wystawa nie mieści się w ramach radzieckiej koncepcji, pomniejsza rolę Związku Radzieckiego poprzez to, że eksponuje udział Białorusinów w kampanii wrześniowej 1939 roku, a więc trwanie tej wystawy nie jest pożądane”.

zhurnalisti_tut_baj_na_vistavke_logo

Dzisiaj władze obwodu mińskiego podjęły ostateczną decyzję o zamknięciu wystawy „Zachodniobiałoruska Atlandyda” powołując się na rzekome „problemy techniczne” z instalacją elektryczną w pomieszczeniu, w którym działała wystawa.

Znadniemna.pl na podstawie Svaboda.org

To było do przewidzenia: władze obwodu mińskiego nie dopuściły, aby w ich święto – 75. rocznicę agresji ZSRR przeciw Polsce - 17 września - na Białorusi działała wystawa opowiadająca o tym, jak we wrześniu 1939 roku Białorusini walczyli w szeregach Wojska Polskiego, broniąc niepodległej Rzeczypospolitej

Blisko 70-osobowa grupa Polaków z Oddziału Związku Polaków na Białorusi w Mińsku 14 września wzięła udział w uroczystościach poświęcenia odbudowanej Kalwarii Miadziolskiej. Z okazji uroczystości religijnych Polacy z Mińska zaproponowali zgromadzonym na nich wiernym koncert w wykonaniu artystów ze stołecznego oddziału ZPB.

Miadziol_uroczystosci_04

Uroczystościom poświęcenia odbudowanej Kalwarii Miadziolskiej przewodził metropolita Mińsko-Mohylewski, arcybiskup Tadeusz Kondrusiewicz. Zwierzchnik Kościoła Katolickiego na Białorusi odprawił w Kalwarii nabożeństwo Drogi Krzyżowej i celebrował Mszę Świętą na górze Trzech Krzyży. W wygłoszonej podczas Mszy homilii metropolita przypomniał wiernym historię odbudowanej Kalwarii, która powstała w Miadziole jeszcze na początku XVIII stulecia. Pierwsze poświęcenie jej odbyło się w 1772 roku. Wskutek niechętnej katolikom polityki władz carskich w drugiej połowie XIX stulecia Kalwaria została doprowadzona do żałosnego stanu i praktycznie zniszczona. Odbudowana po raz kolejny została w okresie międzywojennym w latach 30. minionego stulecia. Ponownie zniszczona podczas drugiej wojny światowej w roku 1942. W czasach radzieckich, w warunkach wojującego ateizmu i prześladowań Kościoła nikt nie podejmował prób odbudowy jedynej na Białorusi Kalwarii Miadziolskiej. Dopiero niedawno ojcowie karmelici, wierni miadziolskiej parafii oraz działacze społeczni, między innymi ze Związku Polaków, podjęli się trudu odbudowy świętego miejsca.

Miadziol_uroczystosci_05

Odbudowana Kalwaria Miadziolska jest wzorowana na Kalwarii Zebrzydowskiej, z której został przywieziony jeden z dwóch kamieni węgielnych, wmurowanych do wejściowej Bramy Przebaczenia. Drugi kamień węgielny pochodzi z Ziemi Świętej, z Góry Karmel.

Miadziol_uroczystosci_03

Po zakończeniu uroczystości poświęcenia Kalwarii Miadziolskiej Polacy z Mińska zaproponowali zgromadzonym na uroczystościach wiernym koncert w wykonaniu artystów z ZPB. W koncercie zaśpiewał chór „Polonez” pod kierownictwem Natalii Krywoszejewej, wystąpiły solistki Julia Kazimirowicz i Ola Guczek, a także zespół rodzinny Baranowskich.

Miadziol_uroczystosci

Miadziol_uroczystosci_01

Uroczystości poświęcenia Kalwarii Miadziolskiej stały się okazją do poświęcenia przez księdza odbudowanego niedawno przez mińskich Polaków pomnika 15-lecia Niepodległości Polski.

Miadziol_uroczystosci_02

Helena Marczukiewicz z Miadzioła/fot.: Aleksander Wasilenko

Blisko 70-osobowa grupa Polaków z Oddziału Związku Polaków na Białorusi w Mińsku 14 września wzięła udział w uroczystościach poświęcenia odbudowanej Kalwarii Miadziolskiej. Z okazji uroczystości religijnych Polacy z Mińska zaproponowali zgromadzonym na nich wiernym koncert w wykonaniu artystów ze stołecznego oddziału ZPB. Uroczystościom poświęcenia odbudowanej Kalwarii

Już jutro o godzinie 18.30 w sali kinowej Konsulatu Generalnego RP w Grodnie odbędzie się prezentacja wydania specjalnego polskiego czasopisma historycznego „Mówią wieki”. Numer jest poświęcony Bitwie pod Orszą, której 500. rocznicę obchodzą Polacy, Białorusini i Litwini w tym roku. Prezentowany numer został wydany w języku białoruskim i jest skierowany do czytelnika białoruskiego.

Okładka białoruskojęzycznego wydania specjalnego "Mówią wieki", fot.: Instytut Polski w Mińsku

Okładka białoruskojęzycznego wydania specjalnego „Mówią wieki”, fot.: Instytut Polski w Mińsku

W sobotę prezentacja białoruskojęzycznego poświęconego Bitwie pod Orszą wydania „Mówią Wieki” odbyła się w stolicy Białorusi.

Celem wydania numeru jest pokazanie tej bitwy jako przykładu współpracy między Białorusinami, Litwinami i Polakami – powiedział podczas mińskiej prezentacji redaktor magazynu „Mówią wieki” Tomasz Bohun.

W wydaniu znalazły się głównie teksty autorstwa historyków polskich, ale także dwóch rosyjskich. Artykuł na temat sposobu przedstawienia bitwy w źródłach latopisowych wschodniej Białorusi napisała białoruska historyczka Albina Siemianczuk.

Białoruskojęzyczne wydanie powstało przy wsparciu ambasady RP oraz Instytutu Polskiego w Mińsku. Jest to pierwsza publikacja „Mówią Wieki” w białoruskim języku.

Ambasador Leszek Szerepka podkreślił w słowie wstępnym, że historia powinna być czynnikiem jednoczącym w stosunkach między Polakami i Białorusinami. Zaznaczył, że Polska stara się pomagać w konserwacji i odbudowie pomników historii, których nie pozostało wiele na tych ziemiach po dwóch wojnach światowych.

– Przykład bitwy pod Orszą pokazuje, jak wiele jeszcze należy zrobić w tej dziedzinie. Bitwa, która stała się przykładem wielkiego zwycięstwa narodów Rzeczypospolitej, która przesądziła wówczas o losie wschodniej części Europy, jest na Białorusi niemal zapomniana. Nie mówi się o niej w szkole (na Białorusi), istnieje tylko w świadomości wąskiego kręgu elity intelektualnej – podkreślił ambasador.

Białoruscy historycy zwracali podczas prezentacji uwagę, że „Mówią Wieki” to znakomity sposób dotarcia z informacją historyczną do czytelników. Tymczasem na Białorusi nie ma podobnych czasopism, które dostępnym językiem popularyzowałyby historię wśród szerszego kręgu czytelników, a jedynie prace naukowe dla wąskiego kręgu specjalistów.

Redaktor „Mówią Wieki” Tomasz Bohun podkreślił , że bitwa pod Orszą była zapomniana przez długie dziesięciolecia, a w białoruskiej historiografii praktycznie nieobecna. – Mieliśmy kiedyś wspólną historię i wspólnego wroga. Celem tego numeru nie jest pokazanie tej bitwy tylko przez pryzmat sukcesu, ale przede wszystkim współpracy między Białorusinami, Litwinami i Polakami – zaznaczył.

8 września 1514 roku pod Orszą wojska polsko-litewskie pod dowództwem hetmana wielkiego litewskiego Konstantego Ostrogskiego pokonały znacznie liczniejsze siły moskiewskie.

Rocznica bitwy nie była świętowana oficjalnie przez władze białoruskie. W poniedziałek uczczono ją mszą i koncertem w katedrze pod wezwaniem św. Franciszka Ksawerego w Grodnie, zorganizowanym przez konsulaty Polski i Litwy przy współpracy grodzieńskiej inteligencji.

Obchody zorganizowały też niezależne środowiska białoruskie. M.in. w czwartek odsłonięto na cerkwi w Lidzie tablicę poświęconą hetmanowi Ostrogskiemu, a w sobotę na miejscu bitwy na Polu Kropiwieńskim odbyła się msza i uroczystość z udziałem m.in. pisarza Uładzimira Arłoua i znanego muzyka Źmiciera Wajciuszkiewicza.

Białoruskojęzyczny numer „Mówią Wieki” został wydany w nakładzie około 2 tys. egzemplarzy. Mińsk był pierwszym miastem, w którym odbyła się prezentacja. Jutro z wydaniem będą mogli się zapoznać mieszkańcy Grodna. Prezentacja jest zaplanowana także w Witebsku.

Znadniemna.pl za PAP

Już jutro o godzinie 18.30 w sali kinowej Konsulatu Generalnego RP w Grodnie odbędzie się prezentacja wydania specjalnego polskiego czasopisma historycznego „Mówią wieki”. Numer jest poświęcony Bitwie pod Orszą, której 500. rocznicę obchodzą Polacy, Białorusini i Litwini w tym roku. Prezentowany numer został wydany w

Udział Białorusinów w walce z hitlerowcami w szeregach Wojska Polskiego podczas kampanii wrześniowej 1939 roku dyskredytuje rolę ZSRR w zwycięstwie nad faszyzmem – uważa główny ideolog obwodu mińskiego.

Wystawa_Atlantyda

Wystawa pt. „Zachodniobiałoruska Atlantyda. Historia Zachodniej Białorusi w okresie międzywojennym w dokumentach fotografiach i artefaktach” została otwarta 12 września w Zasławiu (obw. miński). Na ekspozycję wystawy, opowiadającej miedzy innymi o walce ludności białoruskiej w szeregach Wojska Polskiego podczas kampanii wrześniowej 1939 roku, złożyły się eksponaty ze zbiorów prywatnych znanego białoruskiego historyka, redaktora portalu Istpravda.ru Ihara Mielnikaua.

Wystawa_Atlantyda_02

Otwarcie wystawy „Zachodniobiałoruska Atlantyda” odbyło się wbrew opinii o jej szkodliwości, wydanej przez kierownika wydziału ds. ideologii, kultury i młodzieży w Mińskim Obwodowym Komitecie Wykonawczym Rusłana Truchana. Jak donosi portal Novychas.info Rusłan Truchan nie zalecał kierownikowi zasławskiego muzeum, w którym umieszczono ekspozycję, aby do otwarcia wystawy doszło, gdyż opowiada ona o historii, która „zaniża rolę ZSRR (w zwycięstwie w drugiej wojnie światowej – red.), którego spadkobiercą jest Republika Białoruś, a więc poniża także samą Białoruś”.

Wystawa_Atlantyda_01

Inicjator i autor wystawy Ihar Mielnikau nie zgadza się z opinią stołecznego urzędnika i zaznacza, że we wrześniu 1939 roku w szeregach Wojska Polskiego służyło około 70 tysięcy żołnierzy narodowości białoruskiej. „To oni ramię w ramię z Polakami odważnie walczyli z hitlerowską armią i dokonali pierwszego kroku na długiej drodze do zwycięstwa nad hitlerowskimi Niemcami w maju 1945 roku. Pamięć o nich jest godna szacunku” – twierdzi Mielnikau, który wystawił w zasławskim muzeum około 300 eksponatów, opowiadających o tych, którzy, «jako pierwsi w Europie, wraz z Polakami powiedzieli Hitlerowi „nie”».

Wystawa_Atlantyda_03

„Najwidoczniej ideologom współczesnej państwowości białoruskiej ta strona historii Białorusi nie wydaje się zbyt atrakcyjna – czytamy na portalu Novychas.info. – Uważają, że Białorusini walczyli z nazizmem tylko w szeregach armii radzieckiej”.

Wystawa_Atlantyda_04

Wystawa „Zachodniobiałoruska Atlantyda” potrwa w Zasławiu do 12 listopada tego roku, jeśli wcześniej władze państwowe jej nie zamkną. Zdaniem niezależnych obserwatorów mogą to zrobić już w najbliższych dniach, żeby nie psuć 75. rocznicy agresji ZSRR przeciwko Polsce, zwanej przez białoruskich ideologów państwowych „Wyzwoleńczym Pochodem Armii Czerwonej na Zachodnią Białoruś” oraz „Dniem Zjednoczenia Wschodniej i Zachodniej Białorusi”.

Znadniemna.pl na podstawie Novychas.info/fot.: istpravda.ru

Udział Białorusinów w walce z hitlerowcami w szeregach Wojska Polskiego podczas kampanii wrześniowej 1939 roku dyskredytuje rolę ZSRR w zwycięstwie nad faszyzmem – uważa główny ideolog obwodu mińskiego. Wystawa pt. „Zachodniobiałoruska Atlantyda. Historia Zachodniej Białorusi w okresie międzywojennym w dokumentach fotografiach i artefaktach” została otwarta 12

W minioną sobotę, 13 września, około trzydziestu działaczy Związku Polaków na Białorusi z oddziałów w Grodnie, Lidzie, Szczuczynie i Wasiliszkach dotarli na cmentarz w lesie, niedaleko wsi Gołdowo (rej. lidzki), żeby zrobić sprzątanie w tej mało znanej i rzadko odwiedzanej nekropolii, powstałej wokół zabytkowej kaplicy, wzniesionej, jak głosi legenda, w 1863 roku w ciągu jednej nocy przez powstańców styczniowych.

Kaplica_Powstancow_Stycznowych

Cmentarz i kaplica przed rozpoczęciem prac

Kaplica_Powstancow_Stycznowych 1

Wejście do kaplicy

Kaplica_Powstancow_Stycznowych 2

Wnętrze kaplicy przed sprzątaniem

Desant Polaków z kilku oddziałów ZPB na cmentarzu obok Gołdowa zorganizował prezes organizacji Mieczysław Jaśkiewicz, biorący czynny udział w pracach porządkowych w nekropolii.

Kaplica_Powstancow_Stycznowych 3

Kaplica_Powstancow_Stycznowych 4

Mieczysław Jaskiewicz

Kiedy działacze ZPB przybyli na zarośnięty krzakami i trawą cmentarz, prezes Jaśkiewicz zaprosił wszystkich przed kaplicę nakrytą w połowie sierpnia dachem na jego zlecenie. Opowiedział, że niszczejąca przez dziesięciolecia powojenne drewniana kaplica ma już ponad 150 lat i została wzniesiona w ciągu jednej nocy przez powstańców styczniowych. – Znaleźliśmy środki na nakrycie kaplicy dachem, aby nie niszczała dalej – opowiadał prezes. Zapewnił, że znajdzie środki na całkowitą renowację zabytku i poprosi biskupa grodzieńskiego Aleksandra Kaszkiewicza o poświęcenie zabytkowej świątyni oraz o przydzielenie jej do którejś z najbliższych parafii katolickich. – Chcemy, żeby tutaj, co jakiś czas była odprawiana Msza Święta – mówił Jaśkiewicz.

Kaplica_Powstancow_Stycznowych 5

Kaplica_Powstancow_Stycznowych 6

Kaplica_Powstancow_Stycznowych 8

Według posiadanych przez niego informacji kaplica powstańców koło Gołdowa w czasie II wojny światowej służyła do nabożeństw partyzantom Armii Krajowej z oddziału Czesława Zajączkowskiego „Ragnera ”, a potem – Anatola Radziwonika „Olecha”. – Wybór tego miejsca do niedzielnych nabożeństw był dla partyzantów dosyć oczywisty, gdyż w Gołdowie stacjonował sztab „Ragnera”, a w promieniu, co najmniej dwudziestu kilometrów stąd, nie ma żadnej świątyni katolickiej, gdyż tereny te są zamieszkiwane głównie przez ludność prawosławną – opowiadał prezes ZPB.

Kaplica_Powstancow_Stycznowych 9

Kaplica_Powstancow_Stycznowych 10

Po wygłoszonej przez Jaśkiewicza krótkiej lekcji krajoznawczej, zgromadzeni na cmentarzu Polacy przystąpili do roboty. W ruch poszły kosy i sekatory ogrodowe, grabie i inny sprzęt. Mężczyźni wynieśli z kaplicy cięższe, nagromadzone tu przez lata, śmieci, a panie posprzątały podłogę, niedawno położoną w świątyni na zlecenie prezesa ZPB.

Kaplica_Powstancow_Stycznowych 11

Kaplica_Powstancow_Stycznowych 12

Kaplica_Powstancow_Stycznowych 13

Po kilku godzinach ciężkiej, lecz dającej satysfakcję z powodu udziału w czymś ważnym, pracy jeszcze niedawno zarośnięty i zaniedbany cmentarz trudno było poznać, a zabytkowa kaplica zaczęła się jawić wzrokowi kierowców i pasażerów przejeżdżających z rzadka pobliską leśną drogą samochodów w całej okazałości.

Kaplica_Powstancow_Stycznowych 14

Kaplica_Powstancow_Stycznowych 15

Kaplica_Powstancow_Stycznowych 16

Kaplica_Powstancow_Stycznowych 17

Kaplica_Powstancow_Stycznowych 18

Kaplica_Powstancow_Stycznowych 19

Kaplica_Powstancow_Stycznowych 20

Kaplica_Powstancow_Stycznowych 21

W toku prac porządkowych na cmentarzu i w kaplicy działacze związkowi z Lidy zgłosili prezesowi ZPB chęć pomocy w renowacji kaplicy i zobowiązali się do wykonania w najbliższym czasie pewnych czynności renowacyjnych. Prezes ZPB z kolei zapowiedział, iż po zakończeniu robót renowacyjnych na dachu kaplicy zostanie umocowany krzyż, a w niedużej, wieńczącej dach, dzwonnicy zawiśnie dzwon. – Mam nadzieję, że już w tym roku, na Święto Zmarłych zostanie tu odprawiona pierwsza od dziesięcioleci Msza Święta – podzielił się planami prezes Związku Polaków.

Kaplica_Powstancow_Stycznowych 22

Kaplica_Powstancow_Stycznowych 24

Kaplica_Powstancow_Stycznowych 23

Po zakończeniu prac

Kaplica_Powstancow_Stycznowych 25

Znadniemna.pl

W minioną sobotę, 13 września, około trzydziestu działaczy Związku Polaków na Białorusi z oddziałów w Grodnie, Lidzie, Szczuczynie i Wasiliszkach dotarli na cmentarz w lesie, niedaleko wsi Gołdowo (rej. lidzki), żeby zrobić sprzątanie w tej mało znanej i rzadko odwiedzanej nekropolii, powstałej wokół zabytkowej kaplicy,

Polacy z Lidy przy wsparciu Konsulatu Generalnego RP w Grodnie dokonali renowacji cmentarza wojennego, na którym spoczywają szczątki żołnierzy, poległych w wojnie polsko-bolszewickiej oraz lotnicy ze stacjonującego w Lidzie w okresie międzywojennym 5 Pułku Lotniczego.

Cmentarz_Lotnikow_w_Lidzie

Przepięknie pomalowany obelisk, zwieńczony pomalowanym na biało obejmującym krzyż orłem, nawiązującym kształtem do orła z odznaki pilota wojskowego, wprowadzonej do użytku w polskim lotnictwie wojskowym w lutym 1919 roku oraz pomalowane na biało krzyże i nagrobki na mogiłach żołnierzy. Wszystko to na tle starannie wykoszonej trawy. Tak wygląda nekropolia lidzka, zwana Cmentarzem Lotników, po renowacji, dokonanej przez działaczy Oddziału Związku Polaków na Białorusi w Lidzie, którą wsparł Konsulat Generalny RP w Grodnie.

Cmentarz_Lotnikow_w_Lidzie_01

Na odnowionym obelisku zawisła nowa tablica, przypominająca o polskich żołnierzach, których szczątki spoczywają w nekropolii.

O renowacji Cmentarza Lotników w Lidzie miejscowi Polacy marzyli od dłuższego czasu. Starali się utrzymywać cmentarz we wzorowym porządku, sprzątając liście i kosząc trawę kilka razy w roku. Z własnej inicjatywy pomalowali ogrodzenie wokół cmentarza. Szukali też sponsora renowacji obelisku z orłem i grobów żołnierzy. I taki sponsor na szczęście się znalazł. Została nim polska placówka konsularna w Grodnie.

– Pragniemy serdecznie podziękować Konsulatowi Generalnemu RP w Grodnie za pomoc w renowacji pomnika i cmentarza – mówią lidzcy Polacy.

Irena Biernacka z Lidy

Polacy z Lidy przy wsparciu Konsulatu Generalnego RP w Grodnie dokonali renowacji cmentarza wojennego, na którym spoczywają szczątki żołnierzy, poległych w wojnie polsko-bolszewickiej oraz lotnicy ze stacjonującego w Lidzie w okresie międzywojennym 5 Pułku Lotniczego. Przepięknie pomalowany obelisk, zwieńczony pomalowanym na biało obejmującym krzyż orłem, nawiązującym

Nagrodę „Pierścień Niepodległości”, przyznawaną przez organizatorów festiwalu Niepokorni, Niezłomni, Wyklęci, otrzymała 3 września, podczas warszawskiej premiery filmu dokumentalnego „Dzieci kwatery Ł” w reżyserii Arkadiusza Gołębiewskiego, prezes Stowarzyszenia Żołnierzy Armii Krajowej na Białorusi kapitan Weronika Sebastianowicz.

Weronika Sebastianowicz odbiera nagrodę, fot.: radiownet.pl

Weronika Sebastianowicz odbiera nagrodę, fot.: radiownet.pl

Premiera filmu Arkadiusza Gołębiewskiego, opowiadającego o losach potomków Żołnierzy Niezłomnych – ofiar komunizmu – odbyła się w warszawskim Kinie Atlantic. Weronika Sebastianowicz była obecna na premierze filmu jako gośc honorowy. Zapowiedź, iż otrzyma nagrodę festiwalu Niepokorni, Niezłomni, Wyklęci, którego VI już edycja startuje dzisiaj w Gdyni, wywołała owację na stojąco zgromadzonej na sali kinowej publiczności.

Weronika Sebastianowicz odbiera nagrodę, fot.: radiownet.pl

Weronika Sebastianowicz z nagrodą podczas warszawskiej premiery filmu „Dzieci kwatery Ł”, fot.: radiownet.pl

Weronika Sebastianowicz na sali kinowej, fot.: radiownet.pl

Weronika Sebastianowicz na sali kinowej, fot.: radiownet.pl

Pani kapitan, dziękując za wyróżnienie, powiedziała, że Białoruś potrzebuje takich ludzi, jak profesor Krzysztof Szwagrzyk, jeden z bohaterów filmu „Dzieci kwatery Ł” i niestrudzony badacz i popularyzator losów Żołnierzy Niezłomnych.

Weronika Sebastianowicz z nagrodą w swoim domu, w Skidlu

Weronika Sebastianowicz z nagrodą w swoim domu w Skidlu

Nagroda festiwalu Niepokorni, Niezłomni, Wyklęci

Nagroda festiwalu Niepokorni, Niezłomni, Wyklęci

Film dokumentalny „Dzieci kwatery Ł” to wzruszająca opowieść o ludziach, którzy przez cały okres PRL-u czuli się zaszczuci. Opowieść o nich przeplata się ze zdjęciami reżysera, który towarzyszył ekipie profesora Krzysztofa Szwagrzyka i rodzinom zmarłych podczas kolejnych etapów prac ekshumacyjnych na powązkowskiej „Łączce”. Razem z nimi dowiaduje się o kolejnych zidentyfikowanych nazwiskach, pokazuje szczątki pomordowanych bohaterów. Równocześnie przedstawia losy rodzin, ich osamotnienie w prl-owskiej rzeczywistości i zmaganie z brakiem ojców.

Zrealizowany przez Arkadiusza Gołębiewskiego dokument stanowi kontynuację słynnej Kwatery Ł.

Wśród bohaterów filmu są zarówno dzieci, jak i wnuki zabitych. Niektórzy pamiętają zmarłych, lecz w filmie jest również poruszająca opowieść pani urodzonej już po śmierci swojego ojca.

Znadniemna.pl na podstawie Radiownet.pl

Nagrodę „Pierścień Niepodległości”, przyznawaną przez organizatorów festiwalu Niepokorni, Niezłomni, Wyklęci, otrzymała 3 września, podczas warszawskiej premiery filmu dokumentalnego "Dzieci kwatery Ł" w reżyserii Arkadiusza Gołębiewskiego, prezes Stowarzyszenia Żołnierzy Armii Krajowej na Białorusi kapitan Weronika Sebastianowicz. [caption id="attachment_5877" align="alignnone" width="480"] Weronika Sebastianowicz odbiera nagrodę, fot.: radiownet.pl[/caption] Premiera filmu

Prezentujemy kolejnego bohatera naszej akcji Jana Mieczkowskiego, przedwojennego strażaka z Oddziału nr 1 Straży Pożarnej w Grodnie. Historię Jana Mieczkowskiego opisał dla nas jego wnuk, mieszkający obecnie we wsi Jeziory pod Grodnem Aleksander Mieczkowski.

Jan_Mieczkowski

Jan Mieczkowski

Pan Aleksander przekazał nam zdjęcie swojego dziadka w mundurze strażackim, w którym Jan Mieczkowski, jako rezerwista został zmobilizowany we wrześniu 1939 roku do wojska, aby bronić Ojczyzny.

Jan_Mieczkowski_z_Jezior

Jan Mieczkowski ze swoją żoną Nadzieją i córeczkami Heleną oraz Czesławą.

A oto opis tego, co z Janem Mieczkowskim zdarzyło się po wybuchu wojny:

JAN MIECZKOWSKI, urodził się 9 kwietnia 1904 roku we wsi Kościuki, gmina Święciany, powiątu święciańskiego. Jak już wspomnieliśmy służył strażakiem w Oddziale nr 1 Straży Pożarnej w Grodnie (obecnie tam na ul. Zamkowej, także znajduje się remiza strażacka z zabytkową wieżą pożarową). Na kilka dni przed wybuchem wojny Jan Mieczkowski miał kilkudniową przepustkę do domu wtedy też wykonano prezentowane zdjęcie, na którym Jan Mieczkowski jest utrwalony ze swoją żoną Nadzieją i córeczkami Heleną oraz Czesławą.

Po powrocie z przepustki Jan Mieczkowski został zmobilizowany i trafił do Sokółki (był tam duży ośrodek mobilizacyjny taborów, służby weterynaryjnej oraz służby zdrowia). Jan Mieczkowski prawdopodobnie nie zdążył wziąć udziału w działaniach zbrojnych podczas kampanii wrześniowej, gdyż po uderzeniu na Kresy Wschodnie Rzeczypospolitej Armii Czerwonej jego jednostka została otoczona. Ze wspomnień spisanych przez wnuka Jana Mieczkowskiego – Aleksandra – wynika, że dowództwo wypuszczało żołnierzy z miejsca dyslokacji jednostki po zaopatrzenie w wodę i żywność do okolicznych wsi, ostrzegając, żeby trzymali broń przy sobie i nie szli dużą grupą. Jan Mieczkowski wraz z grupą kolegów został jednak wzięty do niewoli przez bolszewików. Jak wspominał, po rozbrojeniu przez czerwonoarmistów jego wraz z innymi żołnierzami polskimi wsadzono do bydlęcych wagonów i powieźli do Rosji. „Było wśród nas dużo młodziutkich wychowanych kulturalnych oficerów polskich” – wspominał Jan Mieczkowski. Mówił, że nikt nie wiedział, dokąd jadą. Prze kilka dni podróży nie dostawali ani jedzenia ani wody. Wreszcie na jednej ze stacji przez szczeliny w wagonie bolszewicy zaczęli wrzucać polskim jeńcom suszoną płotkę kaspijską (wobłę). „Oficerowie nie brali tej ryby, bo się krępowali” – wspominał Jan Mieczkowski. Według niego suszona ryba i nieduże ilości wody – takie było menu jeńców przez całą dalszą drogę, aż do momentu, gdy skład pociągu zatrzymał się na dłużej na jednej ze stacji. Wtedy też ochrona zaproponowała jeńcom żeby zebrali pieniądze na normalne produkty. Mimo tego, że pieniądze zebrano, nikt uwięzionym w wagonach żołnierzom nie przyniósł żadnego jedzenia. Z wagonów żołnierzy wypuszczono dopiero gdzieś na Północy Rosji. Stamtąd, po oddzieleniu oficerów od szeregowych, jeńców powieźli do Moskwy. Jana Mieczkowskiego, mimo tego, że był szeregowym, najpierw zidentyfikowano, jako oficera. „Dlatego, że miałem wzorowo wyczyszczone buty i guziki na mundurze” – wspominał.

Strazacy_Grodno_1939

Strażacy grodzieńscy przed II wojną światową

W Moskwie oficerów powieźli gdzieś jeszcze, zdaniem Jana Mieczkowskiego – do Katynia. A szeregowi wracali w rodzinne strony, jak kto potrafił. Jan Mieczkowski wracał do podgrodzieńskich Jezior, gdzie mieszkały jego siostry Salomea i Stefania (jeszcze jedna Maria mieszkała w Łyntupach) oraz żona z dziećmi. Jako że nie przyjął obywatelstwa radzieckiego Jan Mieczkowski nie został zaciągnięty do Armii Czerwonej i wojnę spędził w Jeziorach. Po wojnie siostry Jana Mieczkowskiego repatriowały się do Polski i zamieszkały w Gorzowie Wielkopolskim (obecnie żyją tam ich dzieci i wnuki, noszący nazwiska: Klip, Domejko oraz Grygianiec).

Po wojnie Jan Mieczkowski zatrudnił się w jeziorskim tartaku, jako cieśla. Dorabiał też na innych robotach. Żona Jana Mieczkowskiego Nadzieja, choć była z pochodzenia Białorusinką, przeszła na wiarę katolicką i wychowała wraz z mężem dzieci – dwie córki i syna Janusza – na gorliwych katolików i polskich patriotów.

Jan Mieczkowski zmarł 25 marca 1987 roku, a jego żona Nadzieja Mieczkowska – 15 października 1991 roku.

Cześć Ich Pamięci!

Znadniemna.pl na podstawie relacji Aleksandra Mieczkowskiego

Prezentujemy kolejnego bohatera naszej akcji Jana Mieczkowskiego, przedwojennego strażaka z Oddziału nr 1 Straży Pożarnej w Grodnie. Historię Jana Mieczkowskiego opisał dla nas jego wnuk, mieszkający obecnie we wsi Jeziory pod Grodnem Aleksander Mieczkowski. [caption id="attachment_5866" align="alignnone" width="480"] Jan Mieczkowski[/caption] Pan Aleksander przekazał nam zdjęcie swojego dziadka

Niestety, mniejszość polska we wszystkich krajach na Wschodzie ma problemy ze swoim szkolnictwem.

Jerzy Haszczyński, fot.:rp.pl

Jerzy Haszczyński, fot.:rp.pl

Majstrowanie przy ustawach edukacyjnych odbywa się i na Litwie, i na Ukrainie, i na Białorusi. Wszędzie są pomysły ograniczenia nauczania w języku polskim. Zazwyczaj zaczyna się od zmniejszania liczby przedmiotów prowadzonych po polsku czy łączenia klas polskojęzycznych z innymi, także rosyjskojęzycznymi. Potem jest próba zepchnięcia polskiego do roli języka obcego jak angielskiego. Na końcu może być całkowite wynarodowienie Polaków na terenach, na których mieszkają od pokoleń. A na terytorium tych trzech krajów jest ich około 650 tysięcy, nieoficjalnie znacznie więcej.

Teraz taką próbę podjęły władze Białorusi, kraju, w którym mniejszość polska jest najliczniejsza, ale ma najmniej szkół prowadzących prawie w całości naukę po polsku – zaledwie dwie. I to ufundowane przez Polskę. Atak na to skromniutkie szkolnictwo polskie odbywa się w momencie, gdy władze w Mińsku – przestraszone zaborczością Moskwy odbudowującej rosyjskojęzyczne imperium – wróciły do gry na dwa fronty. Zachodowi są skłonne dać świeczkę, a diabłu ze Wschodu pozostawić w rękach ogarek. W tym wypadku ogarek jest znacznie ważniejszy niż świeczka, oznacza bliską współpracę wojskową i polityczną. Ale ta świeczka nie jest bez znaczenia, może oznaczać spokój i stabilizację na sporym odcinku wschodniej granicy.

Na fali kolejnego ocieplenia ze świeczką dwa tygodnie temu pojawił się w Polsce szef białoruskiej dyplomacji. Trudno sobie wyobrazić, żeby coś u nas uzyskał dla swojego obłożonego sankcjami Zachodu prezydenta Aleksandra Łukaszenki, gdyby nie wiązało się to z poprawą doli mniejszości polskiej na Białorusi.

Jak zawsze w odniesieniu do Polaków na Wschodzie sprawa jest jednak niezwykle delikatna. Na przykładzie Litwy widać, że nie wystarcza dobra wola Polski wobec większości, by mniejszości, naszym rodakom, wiodło się lepiej. Ale walczyć o nich trzeba, nie mogą zniknąć z głównych zadań polskiej polityki wschodniej.

Jerzy Haszczyński, Rzeczpospolita

Niestety, mniejszość polska we wszystkich krajach na Wschodzie ma problemy ze swoim szkolnictwem. [caption id="attachment_4771" align="alignnone" width="480"] Jerzy Haszczyński, fot.:rp.pl[/caption] Majstrowanie przy ustawach edukacyjnych odbywa się i na Litwie, i na Ukrainie, i na Białorusi. Wszędzie są pomysły ograniczenia nauczania w języku polskim. Zazwyczaj zaczyna się od

Przejdź do treści