HomeStandard Blog Whole Post (Page 280)

Na wzgórzu w Gibach, gdzie stoją dębowe krzyże symbolizujące ofiary obławy augustowskiej, obchodzono w niedzielę 73. rocznicę największej zbrodni dokonanej na Polakach po II wojnie światowej. Obława nazywana jest także małym Katyniem. Szczątki ofiar mogą być pogrzebane na terytorium współczesnej Białorusi, ale Białoruś odmawia Polsce pomocy prawnej w sprawie odnalezienia grobów ofiar obławy.

Główne obchody 73. rocznicy obławy augustowskiej na Górze Krzyży w miejscowości Giby. Fot.: PAP/A. Reszko

73 lata temu, 12 lipca 1945 r., oddziały NKWD i Smiersz rozpoczęły na Suwalszczyźnie operację, w której zginęło co najmniej 592 działaczy podziemia niepodległościowego. Operacja zwana była Obławą Augustowską.

Od ponad 20 lat w Gibach podczas rocznicowych uroczystości wspomina się tamte wydarzenia i poległych Polaków. Na początku lat 90. XX wieku na miejscu symbolizującym pochówek zaginionych postawiono 10-metrowy krzyż z napisem: „Zginęli, bo byli Polakami”. Na kamiennych tablicach wyryto nazwiska 592 osób. Na wzgórzu stoi też 460 dębowych krzyży. Ma ich być w sumie 592.

„Spotykamy się od wielu lat na tym wzgórzu, zwanym ostatnio Wzgórzem Krzyży, i myślę, że to jest dobra nazwa. Kiedyś sądzono, że tutaj mogą spoczywać szczątki pomordowanych w obławie augustowskiej, ale okazało się, że nie. Miejsca faktycznego spoczynku wciąż nie znamy” – mówił w niedzielę podczas uroczystości wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Jarosław Zieliński.

Przypomniał, że ta zbrodnia ludobójstwa została dokonana po wojnie, w czasach pokoju, po kapitulacji Niemiec. „Ta zbrodnia była dokonana przez siły sowieckie, ale także przez polskich konfidentów” – dodał Zieliński.

Ks. Stanisław Wysocki, naoczny świadek, od lat działacz Związku Pamięci Ofiar Obławy Augustowskiej, który stracił w obławie ojca i dwie siostry, powiedział, że wszyscy pomordowani byli do końca wierni ojczyźnie. „Dziękujemy Bogu za ich niezłomność, za wierność Bogu i naszej ojczyźnie” – dodał.

Biskup ełcki ks. Jerzy Mazur mówił podczas mszy, że dobre intencje upamiętnienia bohaterów Obławy Augustowskiej nie mogą dzielić, nie powinny wprowadzać atmosfery wrogości i podziału. „Oni (bohaterowie) zapewne pragną, by wszyscy pamiętali i dążyli do prawdy” – powiedział biskup.

Wiceminister Zieliński przypomniał, że 17 czerwca stanął w Suwałkach jedyny Pomnik Ofiar Obławy Augustowskiej. Z granitowego postumentu wyłaniają się dwie skrępowane drutem kolczastym dłonie, w geście błagalnym trzymają znak Polski Walczącej.

„Bardzo się cieszymy z tego pomnika. W całej Polsce jest dużo dobrych skojarzeń, że ten pomnik jest wymowny, pokazujący tragizm tych, którzy zostali zamordowani za to, że byli Polakami i nie pogodzili się z nową okupacją. To byli żołnierze niezłomni. To byli żołnierze wyklęci. To byli żołnierze Armii Krajowej” – mówił wiceminister.

Białostocki oddział Instytutu Pamięci Narodowej od lat prowadzi śledztwo w sprawie obławy. Dotyczy ono zbrodni komunistycznej przeciwko ludzkości. Przyjęto w nim, że w lipcu 1945 r. w nieustalonym dotychczas miejscu zginęło około 600 osób, zatrzymanych w powiatach augustowskim, suwalskim i sokólskim. Zatrzymali je żołnierze sowieckiego Kontrwywiadu Wojskowego Smiersz III Frontu Białoruskiego Armii Czerwonej przy współudziale funkcjonariuszy polskich organów Bezpieczeństwa Publicznego, MO oraz żołnierzy I Armii Wojska Polskiego.

Od kilkudziesięciu lat o wyjaśnienie zbrodni zabiegają również Obywatelski Komitet Poszukiwań Ofiar Mieszkańców Suwalszczyzny Zaginionych w lipcu 1945 r. oraz Związek Pamięci Ofiar Obławy Augustowskiej, a także wielu historyków.

Wciąż nie wiadomo, gdzie są groby ofiar. W ramach śledztwa IPN biegli z zakresu kartografii, którzy analizowali powojenne zdjęcia lotnicze, wskazali ponad 60 miejsc na Białorusi – większość w okolicach miejscowości Kalety, które mogą być jamami grobowymi. Białoruś odmówiła pomocy prawnej w tej sprawie. Prace sondażowe we wskazanych miejscach po stronie polskiej stronie granicy nie dały odpowiedzi w sprawie miejsc pochówku. Znaleziono pojedyncze szczątki ludzkie, ale nie wiadomo, czy mają związek z obławą.

Znadniemna.pl za PAP/Jacek Buraczewski

Na wzgórzu w Gibach, gdzie stoją dębowe krzyże symbolizujące ofiary obławy augustowskiej, obchodzono w niedzielę 73. rocznicę największej zbrodni dokonanej na Polakach po II wojnie światowej. Obława nazywana jest także małym Katyniem. Szczątki ofiar mogą być pogrzebane na terytorium współczesnej Białorusi, ale Białoruś odmawia Polsce pomocy

Potomkowie bohatera naszej akcji „Dziadek w polskim mundurze” , szeregowego Michała Gobieca, walczącego w składzie Armii Andersa m.in. w bitwie o Monte Cassino, otrzymali 11 lipca w Ambasadzie Wielkiej Brytanii w Mińsku odznaczenia , którymi uhonorowany został ich bohaterski przodek za udział w II wojnie światowej.

Bohater akcji „Dziadek w polskim mundurze” Michał Gobiec

W ceremonii przekazania odznaczeń udział wzięli ambasadorowie Wielkiej Brytanii i Rzeczypospolitej Polskiej na Białorusi – Fionna Gibb oraz Artur Michalski.

Odznaczenia dla nieżyjących już żołnierzy II Korpusu Polskiego

Ambasador Fionna Gibb podkreśliła znaczenie Armii Andersa w walkach o wyzwolenie Włoch. Przypomniała także los jej żołnierzy, których większość brała udział w kampanii wrześniowej 1939 roku, trafiła do sowieckich łagrów, a dopiero stamtąd do polskich jednostek tworzonych w byłym ZSRR, które następnie walczyły pod dowództwem brytyjskim na Bliskim Wschodzie i we Włoszech.

Odznaczenia wręcza Artur Michalski, ambasador RP na Białorusi

Ambasador Artur Michalski powiedział zgromadzonym krewnym nieżyjących już żołnierzy, że mogą być dumni ze swych przodków, a Armia Andersa i Bitwa o Monte Cassino przeszły do legendy nie tylko w Polsce i są symbolem bohaterstwa. – Przez lata pamięć o tych żołnierzach wymazywano, a nawet podlegali oni represjom. Bardzo się cieszę, że możemy ich uczcić po latach – mówił ambasador Michalski.

Krewni żołnierzy nie kryli wzruszenia, że mogli uczestniczyć w uroczystości i po latach uczcić już nieżyjących bliskich. Odznaczenia otrzymali: szeregowy Michał Gobiec, kapral Mikołaj Sawoniewicz, sierżant Jan Kułak i szeregowy Anatol Żak.

O losach szeregowego Michała Gobieca pisaliśmy w ramach prowadzonej przez nas akcji „Dziadek w polskim mundurze” na podstawie wspomnień i dokumentów, udostępnionych przez córki bohatera Ludmiłę Wiazicką i Wierę Siruczewską.

Znadniemna.pl na podstawie minsk.msz.gov.pl

Potomkowie bohatera naszej akcji „Dziadek w polskim mundurze” , szeregowego Michała Gobieca, walczącego w składzie Armii Andersa m.in. w bitwie o Monte Cassino, otrzymali 11 lipca w Ambasadzie Wielkiej Brytanii w Mińsku odznaczenia , którymi uhonorowany został ich bohaterski przodek za udział w II wojnie

Od wczesnego rana do późnego wieczora trwał zorganizowany 11 lipca przez Związek Polaków na Białorusi objazd rozsianych po Ziemi Grodzieńskiej gróbów żołnierzy Armii Krajowej, biorących 74 lata temu udział w realizowanej w ramach akcji „Burza” operacji „Ostra Brama”, bądź poległych z rąk okupantów niemieckich albo sowieckich w walkach o wolną Polskę.

W organizowanych przez ZPB od blisko 30 lat obchodach rocznicy operacji „Ostra Brama” tradycyjnie brała udział delegacja Konsulatu Generalnego RP w Grodnie na czele z szefem placówki Jarosławem Książkiem, któremu w podróży towarzyszyła jego małżonka Elżbieta Książek. Do objazdu po rozsianych na Ziemi Grodzieńskiej żołnierskich grobach dołączył także konsul generalny RP w Brześciu Piotr Kozakiewicz z małżonką, a z Ambasady RP w Mińsku przybył na grodzieńskie obchody 74. rocznicy operacji „Ostra Brama” attache obrony RP na Białorusi płk Arkadiusz Szwec.

W wyprawie po miejscach pamięci, licząca kilkanaście osób połączona reprezentacja polskich dyplomatów i działaczy ZPB, na czele z prezes organizacji Andżeliką Borys oraz prezes działającego przy ZPB Stowarzyszenia Żołnierzy Armii Krajowej płk Weroniką Sebastianowicz, w każdej z miejscowości, odwiedzanych na trasie objazdu, spotykała Polaków, należących do miejscowych oddziałów ZPB i opiekujących się na co dzień grobami żołnierzy polskiego podziemia niepodległościowego z czasów II wojny światowej.

W niektórych miejscowościach przy grobach żołnierzy AK na wspólnej modlitwie w intencji poległych gromadziło się do stu osób. Często można było zauważyć wśród nich rodaków z Polski, przybywających na Białoruś jako ochotnicy, aby porządkować polskie cmentarze na Ziemi Lidzkiej, jak licząca 16 osób reprezentacja Ochotniczych Hufców Pracy (OHP) na czele z Piotrem Gawryszczakiem, komendantem Wojewódzkiej Komendy OHP w Lublinie, czy przedsiębiorca i podróżnik Piotr Karwecki, rodzinnie związany z Ziemią Smorgońską.

Zapraszamy Państwa do zapoznania się z naszą fotorelacją z obchodów 74. rocznicy operacji „Ostra Brama” na Grodzieńszczyźnie, zorganizowanych wspólnie przez Związek Polaków na Białorusi i Konsulat Generalny RP w Grodnie.

Stryjówka

Pierwsze miejsce pamięci na trasie objazdu – zbiorowa mogiła i pomnik, upamiętniający żołnierzy polskiego zbrojnego podziemia z VIII Uderzeniowego Batalionu Kadrowego, dowodzonego przez porucznika Zbigniewa Czarnockiego „Czarnego”.

To oni niedaleko wioski Stryjówka, zdradzeni przez miejscowego mieszkańca, stoczyli nierówną walkę z oddziałami niemieckiego wojska i żandarmerii jesienią 1943 roku.
Umieszczona na pomniku tablica metalowa informuje po polsku o poległych w boju żołnierzach:

Żołnierzom Armii Krajowej VIII Uderzeniowego Batalionu Kadrowego por. Zbigniewa Czarnockiego „Czarnego” poległym w boju pod Stryjówką 20 IX 1943 r.

Sierżant podchorąży Czesław Kasowski „Czech”

Kapral podchorąży Władysław Krasucki „Gromnicki”

Kapral podchorąży Zbigniew Makowski „Kowalski”

Kapral podchorąży Józef Muklewicz „Zbyszek”

Podchorąży Andrzej Myszkowski „Andrzejewski”

Podchorąży Bohdan Smolarski „Krzysztof”

Podchorąży Zbigniew Szczepanik „Kula”

Kapral Ignacy Powichrowski „Dyrektor”

Strzelec Zygmunt Bakun „Skowronek”

Strzelec Henryk Dąbrowski „Filus”

Strzelec Bolesław Deszkowski „Przygodny”

Strzelec Henryk Fedorowicz „Warta”

Strzelec Stanisław Kuklicz „Sokół”

Strzelec Konstanty Maksymiuk „Sosna”

Strzelec Edward Powichrowski „Wiedźma”

Strzelec Feliks Szuszyński

Porucznik „Ryszard”

Kapral „Błyskawica”

Kapral „Wilk”

Strzelec „Bojanin”

Strzelec „Chart”

Strzelec „King”

Strzelec „Odważny”

Strzelec „Sęp”.

Przy pomniku w Stryjówce uczestników objazdu miejsc pochówku żołnierzy AK, przywitała kilkunastoosobowa grupa członków miejscowego Oddziału ZPB.

Surkonty

Jedyny na Białorusi wzorowo urządzony cmentarz żołnierzy Armii Krajowej, którzy polegli z rąk Sowietów. Zginęli 21 sierpnia 1944 roku w bitwie z oddziałami NKWD. Na tym cmentarzu razem z towarzyszami broni jest pochowany ppłk Maciej Kalenkiewicz „Kotwicz”, który był pomysłodawcą i współautorem operacji „Ostra Brama”.

Na cmentarzu Surkontach do przybywającej z Grodna delegacji ZPB i polskich dyplomatów dołączyli działacze ZPB z Lidy i Radunia oraz harcerze z założonej niedawno przy Oddziale ZPB w Lidzie drużyny harcerskiej. Przybyła też reprezentacja Ochotniczych Hufców Pracy województwa lubelskiego na czele z komendantem Piotrem Gawryszczakiem.

Do zgromadzonych na cmentarzu w Surkontach przemówił m.in. konsul generalny RP w Grodnie Jarosław Książek. – Czcząc ich pamięć wypełniamy testament, który zapisali swoim życiem, swoją krwią. Ich losy były wyjątkowo tragiczne, bo walczyli nie tylko bezpośrednio z wrogiem, ale też z gotowością światowych decydentów do oddania tych ziem ZSRR – mówił dyplomata podkreślając, że żołnierze Armii Krajowej, polegli w walkach z Sowietami, „odstępować nie mieli gdzie, bo tu były ich domy, rodziny”.

Aby uczcić pamięć poległych i oddać cześć ich legendarnemu dowódcy ppłk Maciewiowi Kalenkiewiczowi „Kotwiczowi” zgromadzeni na cmentarzu Polacy wspólnie odśpiewali Hymn Polski i odmówili modlitwę w intencji poległych za wolną Polskę bohaterów.

Raduń

Na cmentarzu w Raduniu znajduje się zbiorowa mogiła żołnierzy Armii Krajowej z oddziału Franciszka Weramowicza „Kuny”.

Franciszek Weramowicz „Kuna” oraz żołnierze jego oddziału zostali podstępnie wymordowani 12-13 marca 1945 roku we wsi Piaskowce przez Grupę Operacyjną NKWD, pozorującą tzw. „leśnych braci” (określenie partyzantów litewskiego, łotewskiego i estońskiego antykomunistycznego podziemia – red.).

Ciała 22 zabitych polskich żołnierzy przywieziono do Radunia, gdzie 2 dni przeleżały na ulicy, rozłożone przy chodniku do rozpoznania. Potem zabrano je i zakopano na terenie byłej strzelnicy.

Dopiero w latach 1999-2001 po kilku ekshumacjach władze białoruskie po kryjomu przeniosły część szczątków na cmentarz w Raduniu.

Staraniami działaczy miejscowego oddziału ZPB i jego prezes Haliny Żegzdryń miejsce pochówku zostało objęte stałą opieką, a na zbiorowej mogile wkrótce został postawiony pomnik z tablicą zawierającą inskrypcję ze spisem poległych żołnierzy i wskazaniem ich rodzinnych miejscowości:

MOGIŁA ZBIOROWA ŻOŁNIERZY
ARMII KRAJOWEJ
Z ODDZIAŁU
FRANCISZKA WERAMOWICZA „KUNY”

S.P. FRANCISZEK WERAMOWICZ „KUNA” WIEŚ KUKLE
S.P. ALEKSANDER BOGDZIEWICZ – WIEŚ PRUDZIANIE
S.P. JÓZEF BOGDZIEWICZ – WIEŚ PRUDZIANIE
S.P. JAN BOGDZIEWICZ – WIEŚ TANIEWICZE
S.P. WACŁAW CHWAL – WIEŚ PRUDZIANE
S.P. KAZIMIERZ DZIESZKIEWICZ – WIEŚ KOZAKI
S.P. STANISŁAW DZIESZKIEWICZ – WIEŚ KOZAKI
S.P. JÓZEF GŁAWNICKI – WIEŚ SOSNOBÓR
S.P. STANISŁAW GŁAWNICKI – WIEŚ SOSNOBÓR
S.P. WALERIAN JERMAK – WIEŚ TANIEWICZE
S.P. JÓZEF KISZKO – WIEŚ TANIEWICZE
S.P. HELENA KONARSKA „OLA” – WIEŚ ZABŁOCIE
S.P. JÓZEF KRAUNIS „MOTYL” – WIEŚ NOWOSADY
S.P. KONSTANTY LUTKIEWICZ – WIEŚ LEŃCISZKI
S.P. JAN MIECIELICA – WIEŚ TANIEWICZE
S.P. STANISŁAW MIECIELICA – WIEŚ TANIEWICZE
S.P. BOLESŁAW MIETKOWSKI – WIEŚ SZKIERY
S.P. ANTONI NAKŁADOWICZ „BURACZEK” – WIEŚ ŁODYGA
S.P. ZENON PIOTRKOWSKI – WIEŚ KURPI
S.P. ANTONI PŁAWSKI „JASTRZĄB” – WIEŚ MALUKI
S.P. STANISŁAW PŁAWSKI „JASKÓŁKA” – WIEŚ MALUKI
S.P. JÓZEF PYSZYŃSKI „GÓRNACZ” – WIEŚ KATOWICZE
S.P. ADAM SKORB – WIEŚ PRUDZIANIE
S.P. PIOTR TUNKIEL – WIEŚ PIELASA
S.P. BRONISŁAW WILCZEWSKI – WIEŚ NOWOSADY
S.P. MACIEJ – DRUSKIENINKI
ZAMORDOWANYCH PRZEZ NKWD
W PIASKOWCACH
12 – 13 MARCA 1945 R.

Osowo

Nieduża miejscowość w rejonie werenowskim, w której, na posesji kościoła pw. św Jerzego, znajduje się grób kapelana oddziałów Armii Krajowej, działających na tych terenach, ks. majora Antoniego Bańkowskiego „Eliasza”.

Dla uczestników obchodów 74. rocznicy operacji „Ostra Brama” nawiedzenie tego miejsca pamięci miało znaczenie szczególne ze względu na biorącą udział w obchodach płk Weronikę Sebastianowicz, w której losie ks. mjr Antoni Bańkowski „Eliasz” odegrał decydującą rolę. – To dzięki niemu mam prawo do noszenia munduru wojskowego – wytłumaczyła zgromadzonym pani pułkownik, opowiadając, że akowski kapelan przekonał dowództwo oddziału, któremu pomagała kilkunastoletnia wówczas Weronika, do zaprzysiężenia jej, jako łączniczki Armii Krajowej i nadania jej pseudonimu „Różyczka”.

Przemawiając do uczestników obchodów 74. rocznicy operacji „Ostra Brama” płk Weronika Sebastianowicz mówiła o znaczeniu przekazywania prawdziwej historii Armii Krajowej i wartości, o które walczyli żołnierze AK, młodemu pokoleniu mieszkających na Białorusi Polaków. – Cieszę się, że dzisiaj odwiedzamy miejsca spoczynku żołnierzy, poległych za Polskę, w towarzystwie młodzieży i dzieci – mówiła płk Sebastianowicz.

Lida

Na lidzkim cmentarzu komunalnym staraniami działaczy miejscowego oddziału ZPB postawiony został pomnik na grobie Edwarda Sapieżki, działacza Związku Polaków, żołnierza Armii Krajowej, jednego ze współzałożycieli Stowarzyszenia Żołnierzy AK przy ZPB.

O Edwardzie Sapieżce opowiedział przy jego pomniku członek Zarządu Głównego ZPB Andrzej Poczobut. Mówił, że Edward Sapieżko był jednym z ostatnich schwytanych przez Sowietów działaczy polskiego podziemia niepodległościowego na Ziemi Lidzkiej. – Skazany na długoletni wyrok więzienia, przebywał w łagrach do lat 70. minionego stulecia. Po odzyskaniu wolności nigdy nie zdradził ideałom, którym przysięgał jako żołnierz AK, a po powstaniu Związku Polaków, włączył się aktywnie w odradzanie polskości na Ziemi Lidzkiej i był jednym z inicjatorów założenia Stowarzyszenia Żołnierzy Armii Krajowej przy ZPB – opowiadał Poczobut.

 

Dyndyliszki

Przy drodze, prowadzącej do Iwia, znajduje się zbiorowa mogiła żołnierzy I batalionu 77. Pułku Piechoty Armii Krajowej.

Historia tego pochówku jest związana z postacią legendarnego akowskiego dowódcy ppłk Macieja Kalenkiewicza „Kotwicza”. Tuż przed rozpoczęciem operacji „Ostra Brama” „Kotwicz ” poprowadził z terenów nadniemeńskich zgrupowanie „Bagatelka” na wschód. Chciał dotrzeć do Puszczy Nalibockiej i połączyć zgrupowanie ze Zgrupowaniem Stołpeckim AK. Pod Dyndyliszkami, na skutek donosu, żołnierze „Kotwicza” zostali zaatakowani przez żandarmerię z Iwia. „Kotwicz” atak odparł, ale poległo ośmiu żołnierzy. Spowodowało to, że batalion AK zawrócił. Sam „Kotwicz” pod Dyndyliszkami został ranny w rękę, która później została amputowana do łokcia.

W Dyndyliszkach, w partyzanckiej mogile spoczywa 4 żołnierzy zgrupowania „Bagatelka” – pozostałych czterech ich bliscy pochowali na cmentarzach w rodzinnych miejscowościach.

Graużyszki

Kwatera żołnierzy AK na cmentarzu w Graużyszkach jest miejscem spoczynku żołnierzy III Zgrupowania Oszmiańskiego Armii Krajowej, dowodzonego przez majora Czesława Dędickiego „Jaremę”. Żołnierze „Jaremy” polegli w 1944 roku pod Graużyszkami, Tołminowem i Murowaną Oszmianką w walkach z Niemcami.

Oddając hołd pamięci obrońcom Ziemi Oszmiańskiej uczestnicy obchodów 74. rocznicy operacji „Ostra Brama” wysłuchali wiązankę strof poetyckich o żołnierzach Armii Krajowej, broniących ojczystą ziemię, w wykonaniu miejscowej młodzieży, a o historii walk żołnierzy AK, dowodzonych przez majora Czesława Dędickiego „Jaremę” opowiedziała zgromadzonym urodzona w Graużyszkach działaczka Oddziału ZPB w Smorgoniach i autorka naszego portalu Tatiana Kleszczonok.

Więsławienięta

Na cmentarzu w Więsławieniętach do uczestników obchodów 74. rocznicy operacji „Ostra Brama” dołączył kolejny rodak z Polski przedsiębiorca i podróżnik Piotr Karwecki. Tutaj Polacy oddali hołd żołnierzom AK, spoczywającym w pojedynczych grobach:

Kapitanowi Marianowi Pogorzelskiemu „Hubertowi”, który, według relacji śp. Jana Szaćko pochodził z Wilna, był zarządcą majątku we wsi Rudziszki. Został zastrzelony przez Niemców koło Sół w 1944roku, po znalezieniu przez nich przewożonej w furmance broni ukrytej w słomie.

Janowi Szaćko, mieszkańcowi Więsławienięt, byłemu żołnierzowi AK, biorącemu udział w operacji „Ostra Brama”. O Janie Szaćko, który po wojnie przez dziesięciolecia, aż do śmierci, doglądał groby towarzyszy broni, znajdujące się na cmentarzu w Więsławieniętach i zawsze uczestniczył w obchodach rocznicowych operacji „Ostra Brama”, organizowanych przez ZPB, ze wzruszeniem opowiadała prezes Oddziału ZPB w Smorgoniach Teresa Pietrowa.

Leonowi Żukowi, pochowanemu przez brata obok członków rodziny z błędną datą śmierci – 1942 rok na pomniku. Błędna data śmierci tłumaczy się tym, że rodzina żołnierza, chciała ukryć przed Sowietami, iż ten zginął jako żołnierz AK już po wkroczeniu w 1944 roku Armii Czerwonej na Ziemię Smorgońską.

Edwardowi Sulżyckiemu „Hansowi”, poległemu w obronie Ojczyzny w maju 1944 roku.

Aleksandrze Bohdziewicz „Ali”, łączniczki AK, towarzyszącej kapitanowi Marianowi Pogorzelskiemu „Hubertowi” w przewożeniu furmanką ukrytej słomą broni i zastrzelonej przez Niemców razem z kapitanem.

Opowiadane przez Teresę Pietrową historie śmierci oraz bohaterstwa żołnierzy, pochowanych na cmentarzu w Więsławieniętrach uzupełniał szczegółami, towarzyszący uczestnikom obchodów 74. rocznicy operacji „Ostra Brama” polski przedsiębiorca, podróżnik i pasionat historii Kresów Piotr Karwecki. Gość z Polski, już współpracujący z Oddziałem ZPB w Smorgoniach w działalności na rzecz upamiętniania śladów polskości na Ziemi Smorgońskiej zobowiązał się do dalej współpracy w tym zakresie z miejscową społecznością polską.

Soły

Również na cmentarzu w Sołach uczestnicy obchodów 74. rocznicy operacji „Ostra Brama” nawiedzili pojedyncze groby żołnierzy Armii Krajowej:

Szeregowego Tadeusza Bohdanowa „Mewy”, żołnierza 6 Brygady AK poległ w Wornianach 21 kwietnia 1944 roku w walce z Niemcami i Litwinami.

Franciszka Czurłowskiego „Lwa”, żołnierza 9. Brygady AK, zamordowanyego w okrutny sposób przez partyzantów sowieckich w Jakobeliszkach 8 czerwca 1944 r.

Iwaszkowce

Końcowy punkt objazdu grobów żołnierzy Armii Krajowej w ramach obchodów 74. rocznicy operacji „Ostra Brama”. Na miejscowym cmentarzu spoczywa ppor. Edward Franczak „Mieczysław”, komendant Ośrodka Armii Krajowej „Soły”.

„Mieczysław” poległ śmiercią żołnierza 5 lipca 1944 roku, szykując swoich podkomęndnych do wymarszu w kierunku Wilna, aby zasilić szeregi żołnierzy, biorących udział w operacji „Ostra Brama” . Przed wojną Edward Franczak pracował jako nauczyciel w Sołach. Przy jego grobie prezes Oddziału ZPB w Smorgoniach Teresa Pietrowa opowiedziała, że były szkolny nauczyciel, który w czasach śmiertelnego zagrożenia dla Ojczyzny musiał chwycić za broń został zamordowany przez funkcjonariuszy NKWD koło wsi Osipany. W momencie wkraczania pierwszych oddziałów Armii Czerwonej na Smorgońszczyznę.

Przy grobie Edwarda Franczaka „Mieczysława”, konsul generalny RP w Grodnie Jarosław Książek dziękował mejscowej ludności i Związkowi Polaków na Białorusi za pielęgnowanie pamięci o polskich bohaterach, których propaganda białoruska wciąż często woli nazywać „bandytami”. – Dzięki wam prawdziwy obraz tych ludzi, wiedza o złożonej przez nich ofiary życia za Ojczyznę przetrwał dziesięciolecia i zostanie przekazany kolejnym pokoleniom. Przecież ginęli za Ojczyznę taką, jaką znali, ginęli za swoje wioski i rodziny i należy im się za to nasza pamięć i wdzięczność – mówił konsul generalny RP w Grodnie.

 

Obchody 74. rocznicy operacji „Ostra Brama” na Grodzieńszczyźnie zakończyły się Mszą św., odprawioną w kościele NMP w Sołach w intencji żołnierzy Armii Krajowej.

Znadniemna.pl

Od wczesnego rana do późnego wieczora trwał zorganizowany 11 lipca przez Związek Polaków na Białorusi objazd rozsianych po Ziemi Grodzieńskiej gróbów żołnierzy Armii Krajowej, biorących 74 lata temu udział w realizowanej w ramach akcji „Burza” operacji „Ostra Brama”, bądź poległych z rąk okupantów niemieckich albo

Prawnik z Warszawy Łukasz Malczewski korzystając z trybu bezwizowego pojechał na Białoruś. Bardzo mu się spodobało, jednak to co dzieje się z byłą królewską rezydencją w Grodnie, po prostu nim wstrząsnęło. Opowiedział o tym Polakom, a Biełsat porozmawiał z nim samym.

Łukasz Malczewski, Fot.: z prywatnego archiwum.

Kiedy po raz pierwszy przyjechałeś do Grodna?

– Kilkanaście dni po umożliwieniu wjazdu na teren Białorusi na zasadach ruchu bezwizowego pojechałem tam z czwórką znajomych. Wszyscy w naszej grupie interesujemy się architekturą i w trakcie pobytu stwierdziliśmy, że miasto wymaga większej uwagi niż krótki weekendowy wyjazd. Dlatego po kilku miesiącach wróciliśmy do Grodna.

W tym czasie, od moich kolegów z Mińska – Mikałaja Wołkawa i Zmiciera Sawieliewa – dowiedziałem się, że Stary Zamek ma być poddany częściowej rozbiórce i na jego miejscu ma powstać obiekt udający zamek z XVI wieku. Pomimo tego, że poza jednym niewyraźnym wizerunkiem, bardzo niewiele wiadomo na temat jego wyglądu.

Tak się przejąłeś sytuacją, że napisałeś artykuł „Stary Zamek w Grodnie – odbudowa poprzez wyburzenie”, który opublikowano w czasopiśmie Spotkania z Zabytkami.

– W sytuacji, gdy obiekt znajduje się na terytorium innego kraju, trudno oczekiwać, żeby polskie Ministerstwo Kultury podejmowało działania interwencyjne, ponieważ mogłyby to być odebrane jako nieuprawniona ingerencja w sprawy innego kraju. Ale na pewno ważne jest to, żeby interesować się obiektami związanymi z naszym wspólnym dziedzictwem i prezentować swoje stanowisko w tego typu sytuacjach.

To założenie architektoniczne jest tak cenne, ponieważ między Wilnem a Warszawą, a nawet na obszarze całej Białorusi nie ma innego tak ważnego obiektu, w którym w przeszłości odbywałyby się wydarzenia istotne dla historii co najmniej trzech krajów.

Z tą wyjątkowością i oryginalnością wiąże się nie tylko warta ochrony pamięć o związanych z tym miejscem wydarzeniach historycznych, takich jak np. pełnienie funkcji rezydencji królewskiej lub trzy sejmy Rzeczypospolitej, ale też ochrona wartości artystycznych i naukowych.

Wartości te mają znaczenie dla tożsamości, ciągłości kulturowej i kultywowania pamięci historycznej, której pełna, a nie wybiórcza ochrona, powinna być fundamentem naszej wspólnoty. Niezależnie od tego, w jakim kraju żyjemy.

Nie można zaakceptować stanowiska, że z kilkusetletniej historii dokonuje się wyboru jedynie jednej epoki i po to, by ją uczytelnić, dokonuje się manipulacji formą danego obiektu, usuwając poprzez wyburzanie tego wszystkiego, co nie jest zgodne z góry przyjętą tezą. Takie działanie jest po prostu oszustwem i na to nie można się zgodzić.

Rozumiem, że Stary Zamek nie wyglądał atrakcyjnie i należało go odnowić, ale uznałem, że nie można zaakceptować planu wyburzenia autentycznych murów z XVII wieku, po to by pokazywać wyimaginowany przez projektanta domniemany kształt, którego ten obiekt z pewnością nigdy w przeszłości nie posiadał.

Podobne rzeczy działy się podczas renowacji zamku w Nieświeżu. Śledziłeś tę sprawę?

– O tym co się dzieje w Nieświeżu dowiedziałem się, gdy upubliczniono informację, że zamiast remontować jedno ze skrzydeł zamkowych, dokonano rozbiórki, a następnie zaczęto je odbudowywać w kształcie zbliżonym do poprzedniego. Ze względu na zły stan obiektu, zamiast badań i pieczołowitego, uważnego remontu, postanowiono pozbyć się problemu, niszcząc wszystkie oryginalne warstwy budowlane, ślady przebudów, remontów i być może wielu nieznanych nam informacji o przemianach artystycznych głównej siedziby najpotężniejszego rodu Wielkiego Księstwa Litewskiego.

Zamiast tego wstawiono w tym miejscu atrapę. Taką samą stawia się w teatrze, żeby przenieść widzów w wyimaginowany świat przedstawiany na scenie. Mam wrażenie, że osoby, które o tym zdecydowały, są przekonane, że zabytki to scenografia, a społeczeństwo to widzowie, którym można wmawiać, że sceniczne drzewa wcale nie są z papieru i plastiku.

Projektanci mają swoją wizję i ją prezentują, a jeśli w scenografii coś się nie zgadza z góry założoną ideą albo może spowodować kosztowne problemy, to się dokonuje przekształceń nie zważając, że chodzi o budynki, które mają kilkaset lat. Jest to zupełnie obcy mi sposób postrzegania obiektów zabytkowych, w których niezwykle istotnym elementem powinien być jego autentyzm.

Jeżeli zabytek jest dokumentem czasów, w których powstał, to autentyczność jest miarą prawdziwości tego dokumentu.

Mam wrażenie, że dla niektórych osób odpowiedzialnych na Białorusi za konserwację zabytków ochrona ich autentyczności nie ma większego znaczenia, a przecież jedynie autentyczny zabytek jest wartościowy historycznie i naukowo.

Niestety, pierwszego etapu przebudowy zamku w Grodnie już się nie da cofnąć. Co jeszcze można uratować?

– Najważniejszym obiektem na terenie Starego Zamku jest budynek, w którym mieści się muzeum, czyli tzw. Pałac Batorego. W tej chwili nie prezentuje się on atrakcyjnie i dlatego podjęto decyzję o tym, żeby zmienić jego kształt i przywrócić domniemaną wcześniejszą formę. Przypuszczalnie pod tynkiem zachowały się znaczne partie murów z czasów, gdy była to rezydencja Stefana Batorego, a oprócz tego wiadomo też z poprzednich sondażowych badań, że są tam sgraffita.

Ten budynek ma być przebudowany w następnym etapie i dlatego należy zrobić wszystko, żeby najpierw go dokładnie przebadać, najlepiej w międzynarodowym zespole, i dopiero potem podjąć decyzję jak go zakonserwować, a nie zaczynać prace, tak jak przy okazji bramy, a potem zastanawiać się czy przypadkiem nie niszczy się murów z XVII wieku.

Czy byłeś zaangażowany w podobną sprawę ratowania zabytków w Polsce?

– Kilkanaście lat temu szczególnie interesowałem się architekturą z lat 30. XX wieku. W tamtych czasach budynki modernistyczne były przez służby konserwatorskie często ignorowane i z tego powodu dochodziło do niepotrzebnych dewastacji, wynikających zazwyczaj nie ze złej woli, ale ze zwykłej ignorancji osób remontujących te obiekty, które nie doceniały ich walorów artystycznych, czego przykładem było usuniecie art-decowskiej figury z elewacji banku w Katowicach.

Dzięki nagłośnieniu tej sprawy w prasie, udało się w tym i kilku przypadkach przywrócić usunięte detale albo zobowiązać właścicieli do ich zrekonstruowania przy kolejnych modernizacjach.

Oprócz tego składałem wnioski o objęcie ochroną poprzez wpis do rejestru zabytków mniej znane budynki powstałe w 20-leciu międzywojennym. Ale też zdarzyło mi się złożyć wniosek o wpis stanowiska archeologicznego po zamku w Żelechowie zlokalizowanym przez mojego kolegę za pomocą mapy satelitarnej.

Napisałem w tej sprawie do konserwatora, pod którego opieką znajduje się ten teren – sprawa nabrała rozpędu, wszczęto postępowanie i w ubiegłym roku przeprowadzono wykopaliska archeologiczne, które potwierdziły, że znajdowała się tam rezydencja z XV wieku.

Na Białorusi nie byłoby to takie proste.

– Dowiedziałem się od osób w Mińsku, zainteresowanych pracami prowadzonymi w Grodnie, że podjęto działania zmierzające do ustalenia terminu wizyty na Białorusi polskich historyków sztuki. Jest szansa, że do takiego spotkania dojdzie w ciągu kilku tygodni i wezmą w nim udział osoby, które na Białorusi decydują o zakresie i kształcie prowadzonej przebudowy.

Mam nadzieję, że propozycja spotkania z polskimi naukowcami została odebrana pozytywnie i w efekcie zostanie podjęta decyzja o wspólnych białorusko-polskich badaniach w Grodnie.

Czy ze spotkania wyniknie coś dobrego, trudno dzisiaj wyrokować, ale na pewno byłby to dobry początek i szansa żeby po uwzględnieniu wzajemnych stanowisk wypracować zadowalający wszystkich kompromis.

Rozmawiała Inha Astraucowa

Rekonstrukcja Starego Zamku w Grodnie. Fot.: Wasyl Malczanau/belsat.eu

Fot.: Wasyl Malczanau/belsat.eu

Fot.: Wasyl Malczanau/belsat.eu

Fot.: Wasyl Malczanau/belsat.eu

Znadniemna.pl za belsat.eu

Prawnik z Warszawy Łukasz Malczewski korzystając z trybu bezwizowego pojechał na Białoruś. Bardzo mu się spodobało, jednak to co dzieje się z byłą królewską rezydencją w Grodnie, po prostu nim wstrząsnęło. Opowiedział o tym Polakom, a Biełsat porozmawiał z nim samym. [caption id="attachment_31974" align="alignnone" width="480"] Łukasz

Na początku lipca w siedzibie Urzędu Marszałkowskiego Województwa Wielkopolskiego w Poznaniu odbyło się spotkanie w związku z wizytą 45 – osobowej grupy nauczycieli, działaczy środowisk polonijnych oraz 45-osobowej grupy dzieci i młodzieży polskiej mieszkających na stałe na terenie Białorusi. Delegacji przewodniczyła Irena Denisiewicz z ramienia Związku Polaków na Białorusi.

Przemawia Marzena Wodzińska, członek Zarządu Województwa Wielkopolskiego

W spotkaniu udział wzięli m.in. hm. Tomasz Kujaczyński, Komendant Chorągwi Wielkopolskiej Związku Harcerstwa Polskiego, Radni Samorządu Województwa, Dorota Kinal, dyrektor Departamentu Edukacji i Nauki UMWW oraz przedstawiciele jednostek edukacyjnych Samorządu Województwa Wielkopolskiego.

Hm. Tomasz Kujaczyński, Marzena Wodzińska i Irena Denisiewicz

– Bardzo się cieszę, że dostrzegam wśród Was tyle młodych uśmiechniętych twarzy! Jestem przekonana, że Wasze spotkanie, młodych Polaków z Wielkopolski i tych mieszkających po drugiej stronie naszej wschodniej granicy, w szczególny sposób przyczyni się do wzajemnego przezwyciężania barier językowych, nawiązania bliższych kontaktów, a także kształtowania świadomości różnorodności narodowej i regionalnej. Chciałabym, aby czas spędzony w Wielkopolsce umożliwił Wam zdobywanie nowych doświadczeń i pozwolił rozwinąć swoją wiedzę na temat naszej Ojczyzny i jej miejsca w zmieniającej się Europie – mówiła pełniąca honory gospodarza Marzena Wodzińska, członek Zarządu Województwa Wielkopolskiego.

Wizyta gości z Białorusi w dniach od 1 do 8 lipca br., jest elementem programu „To co nas łączy – Polska”, którego celem jest integracja i wymiana międzykulturowa nauczycieli i młodzieży polskiej poprzez zaprezentowanie historii, tradycji i kultury Rzeczypospolitej jako kraju wielu narodów oraz przedstawienie zasad funkcjonowania instytucji państwa i samorządu terytorialnego, jak też roli Polski w Europie.

Irena Denisiewicz ze Związku Polaków na Białorusi

Goście odwiedzający Wielkopolskę, pochodzą z takich miejscowości, jak m.in.: Grodno, Lida, Nowogródek, Słonim, Szczuczyn, Wołkowysk i Repla. W programie ich pobytu przewidziano m.in. zajęcia integracyjne połączone z warsztatami i nauką języka polskiego, zajęcia muzyczno-taneczne, warsztaty z zakresu terapii zajęciowej, wspólne występy wokalne i koncerty. Ponadto goście zwiedzą atrakcje turystyczne i rekreacyjne Gniezna oraz Poznania, odwiedzą Lednicę, skansen w Dziekanowicach, Bazylikę w Licheniu oraz pojadą do uzdrowiska w Inowrocławiu.

Nieco inny charakter ma pobyt 45 – osobowej grupy dzieci i młodzieży (w wieku 9 – 18 lat), która przebywa na terenie Ośrodka Szkoleniowo-Żeglarskiego Chorągwi Wielkopolskiej ZHP w Kiekrzu. W programie przygotowano wspólne zajęcia mające charakter rekreacyjno-edukacyjny, w tym wycieczki, ognisko, festiwale piosenek, gry terenowe oraz żeglowanie.

Znadniemna.pl za umww.pl

Na początku lipca w siedzibie Urzędu Marszałkowskiego Województwa Wielkopolskiego w Poznaniu odbyło się spotkanie w związku z wizytą 45 - osobowej grupy nauczycieli, działaczy środowisk polonijnych oraz 45-osobowej grupy dzieci i młodzieży polskiej mieszkających na stałe na terenie Białorusi. Delegacji przewodniczyła Irena Denisiewicz z ramienia

W Wilnie i na Wileńszczyźnie trwają obchody 74. rocznicy operacji Ostra Brama, w których biorą udział m.in. działacze Związku Polaków na Białorusi oraz kombatanci Armii Krajowej z Białorusi na czele z płk Weroniką Sebastianowicz, prezes działającego przy ZPB Stowarzyszenia Żołnierzy Armii Krajowej.

Mjr Stanisława Kociełowicz, wiceprezes Zarządu Stowarzyszenia Łagierników Żołnierzy Armii Krajowej z siedzibą w Warszawie i płk Weronika Sebastianowicz, prezes Stowarzyszenia Żołnierzy Armii Krajowej przy ZPB

Wczoraj, 9 lipca, złożeniem kwiatów i zapaleniem zniczy uczczona została pamięć ofiar masowych mordów w lesie ponarskim, gdzie w czasie wojny zostało zamordowanych około 100 tys. osób, najwięcej Żydów – około 70 tysięcy. Szacuje się, że zginęło tam ok. 20 tysięcy Polaków.

Jutro, 11 lipca, rozsiane po Grodzieńszczyźnie groby żołnierzy Armii Krajowej oraz miejsca pamięci, przypominające o przebiegu operacji „Ostra Brama” na terenie współczesnej Białorusi, nawiedzą działacze Związku Polaków na Białorusi, którym będą towarzyszyli dyplomaci z Konsulatu Generalnego RP w Grodnie.

Na obchodach 74. rocznicy operacji „Ostra Brama” przemawia płk Weronika Sebastianowicz

Obchody 74. rocznicy operacji „Ostra Brama”, będącej próbą wyzwolenia Wilna przez Armię Krajową spod niemieckiej okupacji przed wkroczeniem wojsk radzieckich w 1944 roku, na Wileńszczyźnie trwają od soboty, 7 lipca, i zakończą się w piątek 13 lipca.

W ramach rozłożonych na siedem dni obchodów złożono już kwiaty na grobach żołnierzy AK, m.in. w kwaterze wojskowej na Cmentarzu na Rossie przy mauzoleum marszałka Józefa Piłsudskiego, gdzie pochowani są żołnierze, którzy zginęli w 1944 roku podczas wyzwalania Wilna. Została odprawiona Msza św. w intencji poległych żołnierzy i żyjących kombatantów, a w Domu Polskim w Wilnie odbyła się uroczysta akademia.

Zaszczytu asystowania chorążemu w poczcie honorowym sztandaru dostąpiła podczas wileńskich obchodów 74. rocznicy operacji „Ostra Brama” Irena Biernacka, prezes Oddziału ZPB w Lidzie i członkini Zarządu Głównego ZPB

W programie obchodów przewidziana jest jeszcze gra miejska dla młodzieży „Burza w Wilnie”, wycieczka autokarowa po miejscach pamięci narodowej związanej z operacją „Ostra Brama”, projekcja filmu „Wyklęty” Konrada Łęckiego, nawiązującego do historii ostatniego żołnierza niezłomnego – Józefa Franczaka, ps. „Lalek”.

13 lipca obchody wileńskie zakończy uroczystość w podwileńskiej miejscowości Krawczuny, w miejscu, gdzie została stoczona ostatnia bitwa żołnierzy AK z oddziałami Wehrmachtu o Wilno.

Operacja „Ostra Brama” stanowiła część akcji „Burza”, zakładającej samodzielne wyzwalanie przez Armię Krajową okupowanych ziem polskich przed wkroczeniem Armii Czerwonej. Rozpoczęła się w nocy z 6 na 7 lipca 1944 roku. Oprócz piechoty i artylerii w sile około 17 tys. żołnierzy Niemcy wyprowadzili tam do walki broń pancerną i siły lotnicze. Okręgi wileński i nowogródzki AK przeciwstawiły im około 10 tys. żołnierzy, wyłącznie piechoty i kawalerii.

Zdjęcie pamiątkowe uczestników wileńskich obchodów 74. rocznicy operacji „Ostra Brama”

Mimo dużej przewagi wroga Polakom udało się wyzwolić znaczną część Wilna. Do 13 lipca, już we współdziałaniu z wojskami radzieckimi, całe miasto zostało oczyszczone z Niemców. Na Górze Zamkowej żołnierze AK wywiesili biało-czerwoną flagę, jednak już po kilku godzinach została ona zerwana przez żołnierzy radzieckich, którzy wywiesili czerwony sztandar. Później dowództwo i żołnierze AK zostali rozbrojeni; większość z nich trafiła do więzień lub została zesłana na Syberię.

Ze szczegółówą relacją o obchodach 74. rocznicy operacji „Ostra Brama” na Ziemi Grodzieńskiej będziecie Państwo mogli zapoznać się na naszym portalu.

Znadniemna.pl na podstawie Zw.lt/Belsat.eu/Wilnoteka.lt, zdjęcia: Eryk Iwaszko/Wilnoteka.lt

W Wilnie i na Wileńszczyźnie trwają obchody 74. rocznicy operacji Ostra Brama, w których biorą udział m.in. działacze Związku Polaków na Białorusi oraz kombatanci Armii Krajowej z Białorusi na czele z płk Weroniką Sebastianowicz, prezes działającego przy ZPB Stowarzyszenia Żołnierzy Armii Krajowej. [caption id="attachment_31955" align="alignnone" width="500"]

Od jutra, 10 lipca, miłośnicy malarstwa i widoków starego Grodna mają rzadką okazję do nabycia prac autorstwa Natalii Klimowicz, członkini działającego przy Związku Polaków na Białorusi Towarzystwa Plastyków Polskich. Wystawione na sprzedaż obrazy, to prace plenerowe, pochodzące  z cyklu „Od sędziwych dawien dawna”.

Afisz wystawy-wyprzedaży prac Natalii Klimowicz

Natalia Klimowicz

Artystka, będąca także autorką naszego portalu, piszącą o sztuce malarskiej, organizuje wystawę-wyprzedaż swoich prac plenerowych z widokami starego Grodna w grodzieńskim sklepie „Lola”, handlującym wyrobami artystycznymi.

Fragment wystawy, wystawionych na sprzedaż prac

Sklep „Lola” znajduje się przy ulicy Wielkiej Troickiej, 7. Serdecznie zachęcamy do wsparcia zdolnej artystki-malarki Natalii Klimowicz poprzez nabywanie jej prac!

Znadniemna.pl

Od jutra, 10 lipca, miłośnicy malarstwa i widoków starego Grodna mają rzadką okazję do nabycia prac autorstwa Natalii Klimowicz, członkini działającego przy Związku Polaków na Białorusi Towarzystwa Plastyków Polskich. Wystawione na sprzedaż obrazy, to prace plenerowe, pochodzące  z cyklu „Od sędziwych dawien dawna”. [caption id="attachment_31948" align="alignnone"

Zwierzchnik białoruskich katolików ks. Abp Tadeusz Kondrusiewicz wystosował do władz białoruskich apel o godne traktowanie miejsc pochówków. Impulsem do napisania listu otwartego były informacje o niszczeniu grobów podczas renowacji Cmentarza Wojskowego w Mińsku – poinformował portal Catholic.by.

Cmentarz Wojskowy w Mińsku po tzw. „renowacji”, fot.: Katolik.life

W liście opublikowanym na oficjalnym portalu Kościoła katolickiego na Białorusi, Kondrusiewicz podkreśla doniosłość wydarzenia, jakim było otwarcie memoriału Trościeniec pod Mińskiem, na terenie byłego niemieckiego obozu śmierci – czwartego co liczby w nim zamordowanych po Oswiecimiu, Treblince i Buchenwaldzie.

– Takich miejsc w naszym kraju jest wiele, i wiele z nich, w tym Kuropaty, czekają na czas, kiedy pamięć ofiar zostanie właściwie upamiętniona. Mamy nadzieję, że ten czas nadejdzie, pisze Kondrusiewicz

Abp Tadeusz Kondrusiewicz, zwierzchnik Kościoła Katolickiego na Białorusi, fot.: Catholic.by

– Jednocześnie jesteśmy świadkami negatywnego stosunku do naszej historii. Jednym z najbardziej jaskrawych przykładów jest tzw. „porządkowanie” Cmentarza Wojskowego w Mińsku – obiektu mającego wartość historyczno -kulturową dla Białorusi. Pochowani są na nim ludzie różnych narodowości i wyznań, znane osoby z Białorusi, w tym narodowi poeci Janka Kupała i Jakub Kołas.

Stojący na czele Kościoła katolickiego na Białorusi Kondrusiewicz przypomina, że cmentarz wojskowy jest obok Kalwarii jednym z najstarszych cmentarzy w Mińsku. „To – nasza historia, która – jak napisano w słynnym zdaniu, jest „nauczycielką życia”. Musimy z niej czerpać wiedzę, dlatego nie wolno zapominać. „Naród, który zapomina o swojej historii nie ma przyszłości”.

Hierarcha zwraca uwagę, że „porządkowanie” cmentarza, jakie rozpoczęto na wojskowej nekropoli, często oznacza niszczenie pomników i krzyży nagrobnych, co niszczy autentyczność cmentarza, jako obiektu posiadającego wartość historyczną, kulturową i religijną. Zniknięcie z nich krzyży demonstruje spychanie chrześcijaństwa – tradycyjnej religii w naszym kraju – na peryferie życia.

– We wszystkich kulturach świata i w całej historii ludzkości do grobów i cmentarzy odnoszono się z szacunkiem. Ten sakralny stosunek jest dowodem wiary w życie wieczne i pamięci o zmarłych. W Kościele katolickim groby to miejsca święte i miejsca kultu religijnego – podkreślił w apelu ks. abp Kondrusiewicz.

– Zwracam się do władz państwowych Białorusi i organizacji społecznych z apelem, by zrobiły wszystko, co możliwe, by zachować historyczną wartość grobów na Cmentarzu Wojskowym w Mińsku, nie dopuścić do niszczenia świętych miejsc, jakimi są cmentarze i by zachować naszą historię – zaapelował metropolita mińsko-mohylewski.

Znadniemna.pl za Kresy24.pl/catholic.by

Zwierzchnik białoruskich katolików ks. Abp Tadeusz Kondrusiewicz wystosował do władz białoruskich apel o godne traktowanie miejsc pochówków. Impulsem do napisania listu otwartego były informacje o niszczeniu grobów podczas renowacji Cmentarza Wojskowego w Mińsku – poinformował portal Catholic.by. [caption id="attachment_31941" align="alignnone" width="500"] Cmentarz Wojskowy w Mińsku po

Prowadząc akcję „Dziadek w polskim mundurze” pragniemy nie tylko upamiętniać naszych przodków, którzy, wkładając mundur, przysłużyli się Polsce i sprawili, iż my, ich potomkowie, zachowaliśmy swoją tożsamość narodową w często niesprzyjających temu warunkach. Publikując biogramy Waszych, szanowni Czytelnicy, dziadków, ojców i wujków, pragniemy zainspirować Was do badania Waszych korzeni, do zapoznania się z historiami życia Waszych przodków, które dają świadectwo prawdziwego patriotyzmu i bohaterstwa mieszkańców ziemi, na której żyjemy.

Edward Baranowski i Feliks Żyłko – bohaterzy akcji „Dziadek w polskim mundurze”, związani z Ziemią Smorgońską

Historie te sprawiają, iż my, współcześnie żyjący, mamy nie tylko powód do dumy z postawy życiowej i dokonań naszych przodków. Na ich przykładzie budujemy własną tożsamość i czujemy się zobowiązani do tego, aby nie być gorszymi ludźmi, niż byli oni – bohaterzy akcji „Dziadek w polskim mundurze”. Poznając ich historie – dowiadujemy się , że można pozostawać dobrym człowiekiem i patriotą wbrew przeciwnościom losu i wbrew temu, jak nas Polaków, mieszkających na utraconych przez Polskę Kresach Wschodnich, traktuje władza, czy zlumpenizowana przez dziesięciolecia sowieckiej polityki wynarodowiania większość naszych białoruskich przyjaciół, mających mgliste wyobrażenie o własnej tożsamości.

Niezwykle nas cieszy, kiedy otrzymujemy potwierdzenie tego, że nasz trud nie poszedł na marne, a pokłosiem akcji „Dziadek w polskim mundurze” stają historie, jak te, opisane niżej przez naszą czytelniczkę i autorkę Tatianę Kleszczonok, działającą w Oddziale Związku Polaków na Białorusi w Smorgoniach.
Z poczuciem głębokiej wdzięczności i satysfakcji proponujemy Państwu nadesłaną przez panią Tatianę relację o potomkach dwóch bohaterów akcji „Dziadek w polskim mundurze”, związanych z Ziemią Smorgońską.

Echa dwóch publikacji

Do tego, że życie jest barwniejsze niż ludzki wymysł, przekonałam się wtedy, kiedy na moich oczach zaczęła rozwijać się historia „dziadków w polskich mundurach”, o których napisał „Głos znad Niemna”. Obaj „dziadkowie”, na których zwróciłam uwagę, pochodzili ze Smorgońszczyzny. Los każdego został naznaczony przez II wojnę światową. Rok temu, w maju 2017 roku, ukazał się biogram bohatera spod Monte Cassino Edwarda Baranowskiego, a rok wcześniej – opis życia żołnierza Wojska Polskiego Feliksa Żyłki.

Edward Baranowski i jego potomkinie

Edward Baranowski

Wnuczka Edwarda Baranowskiego Maryna Sumiec należy do Oddziału Związku Polaków na Białorusi w Smorgoniach, bierze czynny udział w życiu oddziału, śpiewa w polskim zespole. Długo i uporczywie szukała śladów po dziadku, który przeszedł z armią gen. Andersa cały szlak bojowy, brał udział we wszystkich jej najważniejszych bitwach, w tym w bitwach o Ankonę i Bolonię oraz w innych operacjach.

Edward Baranowski został odznaczony wieloma medalami zarówno polskimi, jak i brytyjskimi. Otrzymał między innymi, polskie: Krzyż Pamiątkowy Monte Cassino, Brązowy Krzyż Zasługi z mieczami, Krzyż Walecznych, Medal Wojska; brytyjskie: Medal Obrony, Medal za Wojnę 1939-1945, Gwiazdę Włoch.

Rodzinie jego władze radzieckie nie pozwoliły wyjechać do Polski, więc wnuki nigdy nie zobaczyli walecznego dziadka. Zamieszkał i zmarł w Anglii.

Po publikacji życiorysu Edwarda Baranowskiego okazało się, że do organizacji smorgońskich Polaków oprócz Maryny Sumiec należy jeszcze jedna krewna Edwarda Baranowskiego – Anna Łaszuk.
Panie Maryna Sumiec i Anna Łaszuk to kuzynki w czwartym stopniu pokrewieństwa, o czym wcześniej nie wiedziały, bo nie zajmowały się zbyt głęboko badaniem historii swych rodzin. Ale polskość pielęgnowana była przez każdą z kuzynek. Mało tego że zapoznały się na spotkaniach smorgońskich Polaków, to jeszcze w ciągu ostatnich dwóch lat prawie co tydzień spotykały się na próbach i koncertach zespołu, w którym obie śpiewają.

Tak one, jak i my byliśmy wtedy ogromnie zaskoczeni samym tokiem wydarzeń, kiedy to prawdziwie opowiedziana historia przodka z dosyć dalekiej przeszłości pomogła odnowić więzy pokrewieństwa i pamięć rodzinną. Polskość i wierność tradycjom przetrwała w rodzinach obu pań mimo wszelkich przeciwności losu i życiowych trudności.

Rodzina Anny Łaszuk potrafiła zachować polski duch i miłość do polskiego języka i piosenki, gdyż jej ojciec był znanym w Smorgoniach muzykiem ludowym, potrafił robić skrzypce, grał polskie utwory na koncertach i na różnych imprezach. Mam nadzieję, że obie panie kiedyś opowiedzą nam o swych rodzinach bardziej szczegółowo, bo ich historie są warte uwagi.

Tymczasem pani Maryna Sumiec nadal prowadzi korespondencję z archiwami w Polsce i Anglii i ma zamiar odwiedzieć grób dziadka w Anglii.

Feliks Żyłko i jego dziedzictwo, pielęgnowane przez potomnych

Feliks Żyłko

Drugi „dziadek w polskim mundurze” to zasłużony przedwojenny wójt gminy Żodziszki Feliks Żyłko, żołnierz 2-go pułku zapasowego Wojska Polskiego i więzień GUŁAG-u, repatriowany w roku 1956 wraz z rodziną do Polski. Jego biogram napisał i opublikował na portalu Znadniemna.pl 20 czerwca 2016 roku wnuk bohatera mieszkający w Gdańsku Piotr Żyłko.

Piotra Żyłkę kojarzyłam dotąd wyłącznie jako syna Bogusława Żyłki, kolegi gdańskiego pisarza Zbigniewa Żakiewicza, wychowanego na smorgońskiej ziemi i znanego u nas ze względu na jego wybitny utwór „Tryptyk wileński”.

Wiedziałam, że obaj koledzy pracowali na Uniwersytecie Gdańskim oraz wspólnie odwiedzili Żodziszki latem 1976 roku. W „Tryptyku wileńskim”, w powieści „Wilio, w głębokościach morza…” Zbignew Żakiewicz wspomina Feliksa Żyłkę, jako przykład wytrwałości i przeciwstawienia się prześladowaniom władzy radzieckiej.

Teraz już wiem, że tak właśnie było w latach 1944-1956, ale wtedy nie kojażyłam imienia Feliksa Żyłki z przedwojenną historią Żodziszek, ani z postawieniem przez niego pomnika na mogile poległych polskich legionistów, do którego często składaliśmy kwiaty w gronie smorgońskich Polaków. Tym bardziej nigdy nie myślałam, że wójt Żodziszek pozostawił wspomnienia, w których barwnie opisał życie miejscowych ludzi w latach 1915-1944.

Od momentu ukazania się publikacji autorstwa Piotra Żyłki już wiem, czym jego dziadek zasłużył na ludzką pamięć.

Wówczas, kiedy przeczytałam biogram Feliksa Żyłki, pracowałam nad tłumaczeniem „Tryptyku wileńskiego” za zgodą profesora Adama Maldzisa, który uważał ten utwór za wręcz genialny spośród wszystkich napisanych o ziemi „Wielkiego Pogranicza”.

Upłynęło już 5 lat od tej pory, kiedy skończyłam tłumaczyć na język białoruski „Tryptyk wileński” i przebywam w oczekiwaniu, aż nadejdą sprzyjające warunki do jego wydania na Białorusi.

W międzyczasie dzieliłam się fragmentami tego utworu z różnymi ludźmi. Tak oto, usłyszawszy jesienią ubiegłego roku o odnowieniu w Żodziszkach starodawnego młyna przez niejakiego Franciszka Żyłkę, pojechałam tam, aby wręczyć także jemu fragment z powieści, w którym mowa o jego możliwym krewnym Feliksie Żyłce. Kiedy spotkaliśmy się, to okazało się, że pan Franciszek to wnuk brata Feliksa Żyłki i słynie ze swej odnowicielskiej działalności w krajoznawstwie (własnym kosztem odnowił kamienną kaplicę w rodzinnej wsi Sauguciewo, jest autorem książki o miejscowych zabytkach nad rzeką Wilią) i od dawna utrzymuje kontakty ze swymi gdańskimi krewnymi. W krótkim czasie po tym , jak poznałam pana Franciszka otrzymał on z Gdańska wspomnienia Feliksa Żyłki i postanowił wydać je w języku białoruskim, w związku z czym poprosił mnie, abym została tłumaczem tych wspomnień.

Franciszek Żyłko, wnuk brata Feliksa Żyłki, krajoznawca, muzealnik, fundator odnowienia kapliczki we wsi Sauguciewo

Założone i prowadzone przez Franciszka Żyłkę muzeum w dawnym młynie wodnym

Muzealna ekspozycja w młynie wodnym

Kapliczka w Sauguciewie, odnowiona przez Franciszka Żyłkę

Tabliczka fundatora odnowienia kapliczki w Sauguciewie

Przyjęłam tę zaszczytną propozycję i dziś już możemy wraz z Franciszkiem Żyłką pokazać światu tę książkę w całej okazałości.

Wydana po białorusku książka ze wspomnieniami Feliksa Żyłki

Oprócz wspomnień Feliksa Żyłki książka ta ma dodatek w postaci opisania życia parafialnego w gminach Żodziszki, Wojstom, Wiszniewo i rzuca światło na najmniej znany współczesnym okres w miejscowej historii – okres międzywojenny.

Książka ta była prezentowana smorgońskiej ludności 24 czerwca bieżącego roku podczas uroczystości odpustowych w wiszniewskim kościele w obecności księdza biskupa grodzieńskiego Aleksandra Kaszkiewicza.

Podczas prezentacji książki ze wspomnieniami Feliksa Żyłki, na której był obecny biskup grodzieński Aleksander Kaszkiewicz, przemawia tłumaczka wspomnień na język białoruski i autorka niniejszego tekstu -Tatiana Kleszczonok

Franciszek Żyłko podpisuje książkę ze wspomnieniami Feliksa Żyłki

Na prezentacji była obecna też grupa działaczy Oddziału ZPB w Smorgoniach na czele z prezes oddziału Teresą Pietrową. Była to okazja, żeby smorgonianie osobiście poznali pana Franciszka Żyłkę, a po nabożeństwie odwiedzili rodzinną wioskę Feliksa Żyłki oraz cmentarz w Żodziszkach i wspólnie pomodlili się na zbiorowej mogiłę polskich legionistów przy pomniku, postawionym w latach 1930-ch przez wójta Feliksa Żyłkę.

Przy pomniku legionjistów na cmentarzu w Żodziszkach, postawionym przez przedwojennego wójta gminy Feliksa Żyłki

Biskup Kaszkiewicz dał wysoką ocenę wydanej książce, a miejscowa ludność z zainteresowaniem ją nabywała. Teraz historia naszej smorgońskiej ziemi już nie zostanie zapomniana. I w tym też upatruję echo publikacji na portalu Znadniemna.pl i w „Głosie znad Niemna”.

Czas najwyższy, aby serdecznie podziękować dziennikarzom portalu i gazety, będącym pomysłodawcami akcji „Dziadek w polskim mundurze”. Niech ich pomysłowość oraz satysfakcja z wykonywanej pracy towarzyszą im także w przyszłości.

Na sam koniec chcę przytoczyć urywek ze wspomnień Feliksa Żyłki, który otworzył mi oczy na to, w jaki sposób „dziadkowie w polskich mundurach” bronili swej polskości nawet w warunkach wojny i prześladowań pod strachem śmierci (cytuję wraz ze wstępnym komentarzem Piotra Żyłki):

„W lipcu 1944 roku na tereny dawnej gminy żodziskiej wkroczyła Armia Czerwona, która z miejsca zaczęła pobór do wojska wśród miejscowej ludności. Dziadek stawił się do poboru wyznaczonego na 7.10.1944 roku i postanowił pójść z innymi poborowymi do Świra, skąd mieli być odesłani do armii. W czasie transportu doszło już do pierwszych incydentów:

„Zastanawialiśmy się, w jakim kierunku powiezie nas parowóz, na wschód czy na zachód. Baliśmy się, że wbrew temu, co podawaliśmy, zapisano nas jako Białorusinów. Takie wymiany myśli robiliśmy między sobą przy krótkich odpoczynkach. Na nocleg zatrzymaliśmy się we wsi Świnka. Ustaliliśmy wtedy, że jutro, przed wyjściem w dalszą drogę, zażądamy od konwojentów, żeby pokazali nam listy, chcieliśmy sprawdzić, czy zostaliśmy wpisani jako Polacy. Po pewnych przetargach pokazali nam listy i okazało się, że są sporządzone wykrętnie. Tylko przy kilku pierwszych napisano polską narodowość, następni byli zapisani jako Białorusini. Zażądaliśmy, aby ponownie zapytano ludzi o narodowość i zapisano to. Dopiero, gdy spełniono nasze żądanie, ruszyliśmy w dalszą drogę do Smorgoń (…) Gdy już byliśmy trochę przeszkoleni, zaczęli nas uczyć roty przysięgi wojskowej, jaką składali żołnierze sowieccy. My, skoro kazano nam się uczyć treści przysięgi, to się uczyliśmy, ale było między nami ciche uzgodnienie, że jak naprawdę zażądają, abyśmy składali przysięgę jako obywatele Związku Radzieckiego, wtedy będziemy mówić, iż my nie wyrzekamy się obywatelstwa polskiego i prosimy, aby nas skierowano do wojska polskiego i tam złożymy przysięgę. Pod koniec grudnia kazano nam plutonami zbierać się w „lenkomnacie”, tam, po wstępnych przemówieniach naszych dowódców i politruka, zaczęli nas pojedynczo wywoływać, kazali brać karabin do ręki i składać wyuczoną rotę przysięgi. Każdy wywołany, bez różnicy, czy był katolikiem czy prawosławnym, wymawiał się, iż nie może składać przysięgi, bo chce pozostać obywatelem polskim i służyć w wojsku polskim.”

Całe zdarzenie zakończyło się nocną wizytą u dowódcy jednostki ale jakoś Dziadkowi udało się wywinąć z opresji i uniknął aresztu. W późniejszym okresie już nie żądano składania przysięgi. W styczniu 1945 roku nadszedł rozkaz wyjazdu do Polski” – napisał wnuk Feliksa Żyłki.

Teraz na osobistym przykładzie swego ziomka wiem, w jaki sposób dało się zachować własną duchowość, tożsamość oraz wartości narodowe. Uważam, że o tym powinni wiedzieć także inni.

Tatiana Kleszczonok ze Smorgoni

Prowadząc akcję „Dziadek w polskim mundurze” pragniemy nie tylko upamiętniać naszych przodków, którzy, wkładając mundur, przysłużyli się Polsce i sprawili, iż my, ich potomkowie, zachowaliśmy swoją tożsamość narodową w często niesprzyjających temu warunkach. Publikując biogramy Waszych, szanowni Czytelnicy, dziadków, ojców i wujków, pragniemy zainspirować Was

Nasza wysłanniczka Iness Todryk-Pisalnik, redaktor naczelna „Głosu znad Niemna na uchodźstwie”, towarzyszyła 5 lipca laureatom V edycji konkursu „Mistrz Ortografii 2018” i zespołowi dziecięcemu „Akwarele”, działającemu przy Polskiej Szkole Społecznej w Grodnie podczas wizyty w Pałacu Prezydenckim i spotkania z Pierwszą Damą RP Agatą Kornhauser-Dudą.

Zarząd Główny Związku Polaków na Białorusi, grono pedagogiczne oraz młodzież i dzieci z Mohylewa, Brasławia, Baranowicz, Lidy, Wołkowyska i Grodna składają najserdeczniejsze podziękowania dla Pani Prezydentowej Agaty Kornhauser-Dudy za miłe i ciepłe przyjęcie w Pałacu Prezydenckim. Dla wszystkich wizyta u Pierwszej Damy RP była ogromnym i niezwykłym przeżyciem. Zawsze uśmiechnięta i pełna energii z dobrym sercem Pani Prezydentowa stworzyła niezwykle wspaniałą atmosferę, której nie da się zapomnieć.

Zespół „Akwarele” oraz uczniowie Polskiej Szkoły Społecznej przy ZPB z Panią Prezydentową

Śpiewa zespół „Akwarele” pod kierownictwem Natalii Łojko

Przemawia Pierwsza Dama RP Agata Kornhauser-Duda

Prezes Związku Polaków na Białorusi Andżelika Borys dziękuje Pierwszej Damie RP za miłe przyjęcie w Pałacu Prezydenckim

Mikołaj Falkowski, prezes Fundacji Pomoc Polakom na Wschodzie i przewodnicząca Rady Naczelnej ZPB Anżelika Orechwo, dyrektor Polskiej Szkoły Społecznej przy ZPB

Jana Rudkowska, uczennica Polskiej Szkoły Społecznej przy ZPB prezentuje swój obraz dla Pierwszej Damy RP

Młodzież z Polskiej Szkoły w Wołkowysku rozmawia z Panią Prezydentową

Nauczycielka języka polskiego z Brasławia Swietłana Maculewicz ze swoją uczennicą i Pierwsza Dama RP

Pierwsza Dama RP z uczniami Polskiej Szkoły Społecznej im. Tadeusza Rejtana w Baranowiczach

Ewa Czerniawska z Biura Współpracy z Polonią i Polakami za Granicą w Kancelarii Prezydenta RP i Kazimierz Kuberski, dyrektor Biura Współpracy z Polonią i Polakami za Granicą

Pani Prezydentowa rozmawia z uczniami Polskiej Szkoły w Grodnie

Maria Tiszkowska, prezes wołkowyskiego oddziału ZPB, Sekretarz Stanu w Kancelarii Prezydenta RP Adam Kwiatkowski, prezes ZPB Andżelika Borys i Kazimierz Kuberski, dyrektor Biura Współpracy z Polonią i Polakami za Granicą

Podczas zwiedzania Pałacu Prezydenckiego

Pamiątkowe zdjęcie przy Kolumnie Zygmunta III Wazy w Warszawie

Znadniemna.pl

Nasza wysłanniczka Iness Todryk-Pisalnik, redaktor naczelna „Głosu znad Niemna na uchodźstwie”, towarzyszyła 5 lipca laureatom V edycji konkursu „Mistrz Ortografii 2018” i zespołowi dziecięcemu „Akwarele”, działającemu przy Polskiej Szkole Społecznej w Grodnie podczas wizyty w Pałacu Prezydenckim i spotkania z Pierwszą Damą RP Agatą Kornhauser-Dudą. Zarząd

Skip to content