HomeStandard Blog Whole Post (Page 328)

Czas bezwizowego pobytu na Białorusi zostanie wydłużony – z pięciu do dziesięciu dni, – obiecują białoruscy urzędnicy. Chcą, żeby system ruszył jeszcze przed rozpoczęciem II Igrzysk Europejskich, które odbędą się w stolicy Białorusi latem 2019 roku.

Pięciodniowy system bezwizowy, który obowiązuje od 1 lutego ubiegłego roku, i dotyczy podróżnych przybywających na Białoruś przez przejście graniczne na międzynarodowym lotnisku Mińsk – 1, zostanie wydłużony do 10 dni.

„Do czasu Igrzysk Europejskich zdecydowanie zadziała, a być może jeszcze przed ich rozpoczęciem. Nie wykluczone, że pojawią się też nowe „naziemne” przejścia graniczne”- powiedział podczas konferencji prasowej 26 września wiceminister sportu i turystyki Michaił Portnoj.

Urzędnik zapowiedział też, że w czasie igrzysk bez wizy wjazdowej będzie można wjechać na Białoruś przez lądowe przejścia graniczne na podstawie biletów wstępu na wydarzenia sportowe. Taki system działał i sprawdził się podczas mistrzostw świata w hokeju w 2014 roku.

Specjalne udogodnienie Białoruś przewiduje dla Chińczyków. Ci będą mogli przebywać bez konieczności posiadania wizy nawet 30 dni.

Propozycję Ministerstwa Transportu wsparło Ministerstwo Spraw Zagranicznych i Ministerstwo Gospodarki, ale nie brakuje głosów przeciwnych wpuszczaniu obcokrajowców bez wizy.

„Teraz kwestie te są dokładnie zgłębiane. Musimy udowodnić celowość zarówno ekonomiczną, jak i fakt, że nie będziemy mieć problemów z bezpieczeństwem. Mamy nadzieję, że wkrótce ten problem zostanie rozwiązany”, – powiedział wiceminister.

Obowiązujący od 1 lutego ubiegłego roku system bezwizowy dla zagranicznych turystów, którzy wjeżdżają na Białoruś drogą powietrzną, przyczynił się do zwiększenia liczby turystów.

Według Michaiła Portnoja, w pierwszej połowie 2017 roku, całkowity przepływ pasażerów na lotnisku wzrósł o 27 proc., czyli o ok. 40 tys. osób.

Najchętniej Białoruś odwiedzają Niemcy (około 8 tys.), Polacy (ponad 6 tys.), Hiszpanie (około 3 tys.). Przywieźli ze sobą sporo waluty. W I półroczu eksport usług turystycznych wzrósł o 20 proc. i wyniósł ponad 80 mln USD.

„Ale to jest początek ścieżki, ponieważ doskonale rozumiemy, że manna z nieba sama nam nie spadnie. Musimy bardzo ciężko pracować zarówno na polu informacyjnym, jak i przy tworzeniu odpowiednich warunków, aby uniknąć antyreklamy. Czekamy z niecierpliwością na rok 2018, mamy nadzieję na jakiś impuls, może nastąpi przełom”, – powiedział wiceminister.

W przyszłym roku w Rosji odbędą się mistrzostwa świata w piłce nożnej. Ministerstwo Transportu Białorusi zaproponowało wprowadzenie bezwizowego wjazdu dla obcokrajowcó, którzy kupili bilety na mecze.

„Powiadomiliśmy naszych kolegów z Ministerstwa Spraw Zagranicznych Federacji Rosyjskiej i innych resortów, że prawdopodobnie trzeba to zrobić, ponieważ znacznie zwiększy się tranzyt, i nie będzie miało to wpływu na bezpieczeństwo – w jakikolwiek sposób. Takie jest nasze stanowisko. Obecnie jest ono rozpatrywane przez właściwe organy FR. W najbliższej przyszłości zostanie podjęta decyzja „- powiedział Michaił Portnoj.

Podkreślił, że Białoruś jest bardzo ostrożna w kwestii wprowadzenia systemu bezwizowego.

„Jesteśmy bardzo ostrożni, biorąc pod uwagę przede wszystkim aspekty bezpieczeństwa, ale przecież wymierne wpływy zarówno pod względem politycznym, jak i gospodarczym”, powiedział wiceminister.

Znadniemna.pl za Kresy24.pl/AB

Czas bezwizowego pobytu na Białorusi zostanie wydłużony – z pięciu do dziesięciu dni, – obiecują białoruscy urzędnicy. Chcą, żeby system ruszył jeszcze przed rozpoczęciem II Igrzysk Europejskich, które odbędą się w stolicy Białorusi latem 2019 roku. Pięciodniowy system bezwizowy, który obowiązuje od 1 lutego ubiegłego roku,

Na Polskim Cmentarzu Wojennym w Dołhinowie na Białorusi z honorami pochowano wczoraj pięciu żołnierzy Korpusu Ochrony Pogranicza poległych we wrześniu 1939 roku w potyczce z oddziałami NKWD. Ich szczątki znaleziono niedawno podczas ekshumacji przeprowadzonej przez IPN.

Ks. Alojzy Szulik, proboszcz parafii w Dołhinowie, fot. W. Małczanau/Biełsat

W uroczystościach uczestniczył wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Jakub Skiba, nadzorujący ekshumacje wiceprezes Instytutu Pamięci Narodowej Krzysztof Szwagrzyk oraz zastępca komendanta głównego Straży Granicznej gen. Tomasz Praga.

fot. W. Małczanau/Biełsat

Obecni byli również polscy dyplomaci akredytowani na Białorusi i przedstawiciele miejscowych władz.

– Żołnierze Korpusu Ochrony Pogranicza zapisali się bardzo pięknie na kartach polskiej historii obejmując służbę w trudnych kresowych warunkach – powiedział Jakub Skiba, sekretarz stanu w MSWiA podczas uroczystości ponownego pochówku żołnierzy Korpusu Ochrony Pogranicza, którzy 17 września 1939 r. polegli w trakcie obrony strażnicy Pohost.

Zdj. J.Prus/PAP

Trumny ze szczątkami żołnierzy KOP wynosza z koscioła członkowie Związku Piłsudczyków RP o/Szczuczyn – Pododdział na Białorusi: Jan i Stefan Łopaccy, Denis Krawczenko i Czesław Remizowicz/Zdj. J.Prus/PAP

Uroczystości pogrzebowe zorganizowane zostały na polskim cmentarzu wojennym w Dołhinowie, gdzie spoczywają m.in. polscy żołnierze, którzy polegli w wojnie z bolszewikami w 1920 r. na Białorusi. Honory poległym żołnierzom oddali funkcjonariusze Straży Granicznej, którzy są spadkobiercami tradycji KOP.

fot. W. Małczanau/Biełsat

Kompania Honorowa Straży Granicznej/fot. W. Małczanau/Biełsat

W czasie wojennej próby we wrześniu 1939 roku, żołnierze KOP walczyli niemal na wszystkich frontach. Wielu z nich oddało swoje życie i spoczęło w bratnich mogiłach w Pasiekach, Milczy lub Pohoście – powiedział wiceminister Jakub Skiba.

Zdj. J.Prus/PAP

Zdj. A.Sajenko

Strażnica „Pohost” wchodziła w skład kompani granicznej KOP „Dołhinów” batalionu „Budsław” pułku „Wilejka”. Ochraniała ponad siedmiokilometrowy odcinek granicy polsko-radzieckiej. Jej załoga składała się zazwyczaj z 10 żołnierzy. We wrześniu 1939 r. cała załoga strażnicy zginęła w walkach. Żołnierze zostali pochowani we wspólnej mogile przy strażnicy. Szczątki poległych odnaleźli pracownicy IPN, którzy pracowali wspólnie z żołnierzami batalionu poszukiwawczego Sił Zbrojnych Republiki Białorusi. Jedynym znanym z nazwiska członkiem załogi jest dowódca strażnicy, plutonowy Stefan Komar. Przy znalezionych szczątkach natrafiono na fragmenty butów wojskowych, guziki z orzełkami, medaliki.

Zdj. J.Prus/PAP

Zdj. J.Prus/PAP

Przed uroczystościami, delegacja MSWiA na czele z min. Jakubem Skibą złożyła kwiaty na grobach żołnierzy KOP oraz żołnierzy poległych w wojnie 1919-1920 r. w Wilejce, Pasiekach oraz w Milczy.

Zdj. J.Prus/PAP

– Trzeba nam nieustannie pamiętać o konieczności budowania trwałych, przyjacielskich relacji z sąsiadami przy poszanowaniu integralności terytorialnej i suwerenności państw. Przesłanką ku temu jest burzliwa historia ziem pogranicza. I miejsce – wojskowy cmentarz w Dołhinowie, gdzie możemy oddać cześć bohaterom, którzy za ojczyznę oddali życie – podsumował swoje wystąpienie wiceminister Jakub Skiba.

Zdj. A.Sajenko

Żołnierze Korpusu Ochrony Pogranicza od listopada 1924 r. strzegli polsko-radzieckiej granicy II Rzeczypospolitej. Obejmując służbę w trudnych kresowych warunkach, przywracali ład i porządek na wschodnim pograniczu. W miarę upływu czasu KOP-iści zaczęli realizować zadania o charakterze charytatywnym i społecznym na rzecz miejscowej ludności. Żołnierze pomagali mieszkańcom w walce z klęskami żywiołowymi i ich skutkami. Kuchnie wojskowe w oddziałach odwodowych i na strażnicach dożywiały wiejskie dzieci, lekarze udzielali niezbędnej pomocy i opieki medycznej chorym.

Tragiczny wrzesień 1939

We wrześniu 1939 roku, żołnierze KOP walczyli niemal na wszystkich frontach. Bronili m.in. Helu, pozycji pod Wizną i walczyli w schronach Węgierskiej Górki. 17 września, gdy strażnice KOP na granicy polsko-radzieckiej zostały zaatakowane przez oddziały Armii Czerwonej, pomimo zaskoczenia podjęli walkę z przeważającymi siłami wroga. Wielu z nich oddało swoje życie i spoczęło w mogiłach tak jak w Pasiekach, Milczy lub Pohoście. Żołnierze KOP jako pierwsi jeńcy trafili do obozów NKWD. Wielu zginęło w radzieckich więzieniach i syberyjskich łagrach, a tylko nieliczni powrócili do swoich rodzin.

Znadniemna.pl za Kresy24.pl/mswia.gov.pl/AB

Na Polskim Cmentarzu Wojennym w Dołhinowie na Białorusi z honorami pochowano wczoraj pięciu żołnierzy Korpusu Ochrony Pogranicza poległych we wrześniu 1939 roku w potyczce z oddziałami NKWD. Ich szczątki znaleziono niedawno podczas ekshumacji przeprowadzonej przez IPN. [caption id="attachment_25421" align="alignnone" width="480"] Ks. Alojzy Szulik, proboszcz parafii w

Prezes Oddziału Związku Polaków na Białorusi w Zelwie na zebraniu oddziału w dniu 24 września przeprosił publicznie za to, że w lutym tego roku wziął udział w spotkaniu założycielskim organizacji o nazwie „Wspólnota Polaków na Białorusi”, mającej powstać na bazie mienia, zagrabionego Związkowi Polaków na Białorusi przez byłego prezesa ZPB Mieczysława Jaśkiewicza.

Do spotkania w Zelwie doszło na życzenie tamtejszego prezesa Oddziału ZPB Mikołaja Łomaki. Przybyło na nie ponad dwudziestu działaczy, liczącego około 50-ciu osób oddziału. Na zaproszenie prezesa przyjechali też przedstawiciele Zarządu Głównego ZPB na czele z wiceprezesem Markiem Zaniewskim.

Jak wytłumaczył zgromadzonym prezes Mikołaj Łomako, zaprosił on przedstawicieli najwyższych władz ZPB, żeby członkowie jego oddziału mieli okazję z pierwszej ręki dowiedzieć się, czym żyje Związek Polaków na Białorusi, jakie przedsięwzięcia realizuje, w czym pomaga swoim członkom i jakiej aktywności oczekuje od oddziałów terenowych ZPB.

Mikołaj Łomako, prezes Oddziału ZPB w Zelwie

Z referatem na temat działalności Związku Polaków na Białorusi wystąpił wiceprezes ZPB Marek Zaniewski. Działacz opowiedział m. in. o wynikach i postanowieniach ostatniego, zeszłorocznego Zjazdu ZPB. Mówił o tym, że były prezes organizacji Mieczysław Jaśkiewicz, nie mogąc się pogodzić z przegraną na zjeździe dokonał nielegalnego zawłaszczenia mienia ZPB, aby na jego bazie powołać organizację, wrogą Związkowi Polaków na Białorusi. W celu usprawiedliwienia swoich złodziejskich poczynań Jaśkiewicz próbował pozyskać wspólników wśród prezesów oddziałów terenowych ZPB. Niektórzy z nich, w tym Mikołaj Łomako z Zelwy, dali się nabrać i w lutym przybyli na spotkanie założycielskie złodziejskiej de facto organizacji.

Marek Zaniewski, wiceprezes Związku Polaków na Białorusi

– Kiedy uświadomiłem sobie w co zostałem wciągnięty, zacząłem cierpieć na bezsenność. Miałem wyrzuty sumienia z powodu tego, że ktoś mógłby wykorzystać tę sytuację przeciwko ZPB, twierdząc, że cały oddział ZPB w Zelwie przystąpił do tworzonej po złodziejsku struktury – opowiadał zgromadzonym na zebraniu w Zelwie prezes tutejszego oddziału ZPB. Według Mikołaja Łomaki, ostatecznie uświadomił on sobie skale popełnionego błędu po zapoznaniu się z publikacją w „Głosie znad Niemna na uchodźstwie”, opisującą zdradę Mieczysława Jaśkiewicza wobec organizacji, której jeszcze niedawno był prezesem. – Przepraszam was wszystkich za to, że dałem się nabrać Jaśkiewiczowi i pojechałem na organizowane przez niego spotkanie w lutym – mówił do zgromadzonych Mikołaj Łomako, prosząc członków Oddziału ZPB w Zelwie, aby wybaczyli mu popełniony błąd.

Wiceprezes ZPB Marek Zaniewski zaproponował aby kwestię przynależności Oddziału ZPB w Zelwie do Związku Polaków na Białorusi członkowie Oddziału rozstrzygnęli drogą głosowania.

Podczas głosowania

Wszyscy obecni na zebraniu Oddziału ZPB w Zelwie zagłosowali za tym, aby ich oddział kontynuował swoją działalność, jako struktura Związku Polaków na Białorusi, kierowanego przez Andżelikę Borys, wybraną na stanowisko prezesa organizacji przez delegatów IX Zjazdu ZPB, który się odbył 10 grudnia 2016 roku.

Przemawia Maria Tiszkowska, członkini Zarządu Głównego ZPB i prezes Oddziału ZPB w Wołkowysku

Polacy Zelwy podtrzymali także swojego prezesa Mikołaja Łomakę, ufając, iż popełniony przez niego błąd nie odbije się negatywnie na jego aktywności, jako prezesa Oddziału ZPB w Zelwie. Z propozycją pomocy w organizowaniu pracy oddziału wystąpiła obecna na zebraniu członkini Zarządu Głównego ZPB i prezes Oddziału ZPB w Wołkowysku Maria Tiszkowska.

Znadniemna.pl

Prezes Oddziału Związku Polaków na Białorusi w Zelwie na zebraniu oddziału w dniu 24 września przeprosił publicznie za to, że w lutym tego roku wziął udział w spotkaniu założycielskim organizacji o nazwie „Wspólnota Polaków na Białorusi”, mającej powstać na bazie mienia, zagrabionego Związkowi Polaków na

Około dwudziestu obrazów przedstawiających tematykę sakralną, do których inspiracją posłużyły obiekty kultu religijnego Grodna i Grodzieńszczyzny, wystawiono 23 września w grodzieńskiej galerii „Tyzenhauz”.

Przemawia Janina Pilnik, koordynator Międzynarodowego pleneru malarskiego „Pamięć i Wiara. Koscioły na Kresach”

Przemawia Olga Babińska, dyrektor galerii „Tyzenhauz”

Wystawa jest pokłosiem międzynarodowego pleneru malarskiego „Pamięć i Wiara. Kościoły na Kresach”, zorganizowanego przez Towarzystwo Plastyków Polskich przy Związku Polaków na Białorusi.

Zbigniew Terepko, Lena Khvichia, Jurga Augustaityte i konsul RP w Grodnie Leszek Wanat

Międzynarodowy status plener i wystawa zawdzięczają udziałowi w przedsięwzięciu malarzy z trzech krajów: Białorusi, Polski i Litwy. Zza zachodniej oraz północnej granicy Białorusi piękno kościołów i innych obiektów sakralnych Grodzieńszczyzny przyjechali podziwiać i utrwalać na płótnie: Lena Khvichia i Jurga Augustaityte z Litwy oraz Zbigniew Terepko z Polski.

Przemawia wiceprezes ZPB ds. Kultury Renata Dziemiańczuk

Uczestników i gości wystawy powitali: wiceprezes ZPB ds. Kultury Renata Dziemiańczuk, prezes TPP przy ZPB Walentyna Brysacz, koordynator pleneru „Pamięć i Wiara. Kościoły na Kresach” Janina Pilnik oraz dyrektor galerii „Tyzenhauz” Olga Babińska.

Przemawia Leszek Wanat, konsul RP w Grodnie

Gościem wernisażu był także konsul w Konsulacie Generalnym RP w Grodnie Leszek Wanat. Witając zgromadzonych dyplomata zaznaczył, że musiał przyjść na wernisaż, gdyż jest to wydarzenie organizowane przez TPP przy ZPB, co każdemu miłośnikowi sztuki malarskiej gwarantuje niezapomniane przeżycia estetyczne.

Gra Włodzimierz Zacharow

Janina Pilnik, przedstawiając uczestników pleneru i autorów wystawionych dzieł malarskich zaznaczyła, iż obrazy poplenerowe pozwalają odwiedzającym wystawę miłośnikom malarstwa zobaczyć, w jak różny sposób z wykorzystaniem różnych technik i koncepcji artyści potrafią wyrażać na płótnie emocje i przeżycia związane z podziwianiem grodzieńskich kościołów i miejsc kultu religijnego.

Przewodnikiem po takich miejscach stał się dla biorących udział w plenerze malarzy, współpracujący z ZPB grodzieński krajoznawca i historyk Edward Dmuchowski.

Znadniemna.pl

Około dwudziestu obrazów przedstawiających tematykę sakralną, do których inspiracją posłużyły obiekty kultu religijnego Grodna i Grodzieńszczyzny, wystawiono 23 września w grodzieńskiej galerii "Tyzenhauz". [caption id="attachment_25391" align="alignnone" width="480"] Przemawia Janina Pilnik, koordynator Międzynarodowego pleneru malarskiego "Pamięć i Wiara. Koscioły na Kresach"[/caption] [caption id="attachment_25396" align="alignnone" width="480"] Przemawia Olga Babińska,

Związek Gmin Wiejskich Województwa Podlaskiego ratuje zabytki na Kresach Wschodnich. Wkrótce na jednym z białoruskich cmentarzy pojawi się tablica upamiętniająca polskich żołnierzy. Odnowiona będzie też Kolumna ku czci 3 Maja w Leonpolu.

Tak będzie wyglądała – po renowacji – Kolumna ku czci 3 Maja w Leonpolu, fot: Związek Gmin Wiejskich Województwa Podlaskiego

Związek Gmin Wiejskich Województwa Podlaskiego zaangażował się w renowację polskich zabytków na Białorusi. Dzięki składkom 36 gmin udało się zebrać środki na rozpoczęcie ratunkowej konserwacji ozdobnej i mającej 11 metrów wysokości Kolumny ku czci 3 Maja w Leonpolu (Rejon Miorski, Obwód Witebski).

Kolumna powstała ok. 1792 r. w majątku Jana Nikodema Łopacińskiego, posła na Sejm I Rzeczypospolitej z pow. mścisławskiego, założyciela manufaktury tkackiej w Leonpolu, mecenasa sztuki i kolekcjonera.

– Przeprowadzenie konserwacji kolumny oraz rekonstrukcji tablicy jest zadaniem de facto ratującym pomnik przed zniszczeniem, a w konsekwencji i zapomnieniem. Kolumna w Leonpolu jest unikalnym świadectwem wydarzeń́ niezwykle doniosłych dla historii Rzeczypospolitej – mówi Katarzyna Toczydłowska ze Związku Gmin Wiejskich Województwa Podlaskiego.

Aktualnie ZGWWP oczekuje na decyzję Ministerstwa Kultury Białorusi. Chodzi o pozwolenia na rozpoczęcie prac konserwacyjnych.

To nie pierwsze takie działanie realizowane przez Związek. Wcześniej udało się zrekonstruować tablicę pamiątkową poświęconą polskim żołnierzom poległym pod Miadziołem (obwód grodzieński) podczas wojny polsko-bolszewickiej. Wkrótce tablica pojawi się na cmentarzu w Miadziole.

Poza tym ZGWWP ufunduje postument poświęcony błogosławionemu ks. Michałowi Sopoćko – spowiednikowi św. Siostry Faustyny Kowalskiej, założycielki Zgromadzenia Sióstr Jezusa Miłosiernego. Będzie on ulokowany w Zułowie (obecna Litwa) – miejscowości, gdzie 5 grudnia 1867 r. urodził się Józef Piłsudski.

Znadniemna.pl za Dorota Mariańska/bialystokonline.pl

Związek Gmin Wiejskich Województwa Podlaskiego ratuje zabytki na Kresach Wschodnich. Wkrótce na jednym z białoruskich cmentarzy pojawi się tablica upamiętniająca polskich żołnierzy. Odnowiona będzie też Kolumna ku czci 3 Maja w Leonpolu. [caption id="attachment_25386" align="alignnone" width="500"] Tak będzie wyglądała - po renowacji - Kolumna ku czci

Pod pretekstem ochrony mieszkających w II RP Ukraińców i Białorusinów, a naprawdę zgodnie z układem Ribbentrop-Mołotow, 17 września Armia Czerwona uderzyła na Polskę łamiąc pakt o nieagresji. Wiadomość o agresji była zaskoczeniem dla wszystkich. Naczelny wódz Edward Rydz-Śmigły wydał dyrektywę: “Z bolszewikami nie walczyć, chyba że w razie natarcia z ich strony albo próby rozbrojenia”.

Tak opisuje reakcję w Grodnie tamtejsza nauczycielka i działaczka społeczna Grażyna Lipińska: “Napaść sowiecka na Polskę! Jestem na ulicy. Podniecenie dużo większe niż było 1 września. Ludzie wybiegli z domów nie tylko po to, żeby się czegoś dowiedzieć, żeby upewnić się o nowym nieszczęściu lecącym na kraj, ale przede wszystkim po to, aby słowami, gestami, krzykiem, płaczem bezsilnym wyładować gniotące piersi oburzenie, przeogromne, przerastające nasz hart i rozum. Przeradza się ono później u jednych w niepokój, pęd do ucieczki – u drugich w pragnienie czynu, żądzę mściwej walki”.

Bezbronne miasto

Mieszkańcy Grodna w końcu sierpnia 1939 r. dowiedzieli się z prasy, że 23 tego miesiąca w Moskwie podpisany został pakt o nieagresji pomiędzy Związkiem Sowieckim a Niemcami, zwany od nazwisk podpisujących go ministrów spraw zagranicznych paktem Ribbentrop-Mołotow, ale nie przewidywali, że wkrótce jego konsekwencje tak boleśnie w nich uderzą.

W ujawnionym tekście paktu było tylko stereotypowe stwierdzenie, że oba państwa nie mają wobec siebie agresywnych zamiarów, ale już to oznaczało nową jakość w polityce europejskiej – oto nastąpiło porozumienie pomiędzy państwami, które do tej pory stały po przeciwnych stronach rysującej się konfrontacji, które kierowały przeciwko sobie najcięższe armaty w propagandowej wojnie. Prawdziwy sens układu zawarty był jednak w załączniku – tajnym protokole, w którym ZSRS i Niemcy dzieliły się strefami wpływów w Europie Środkowo-Wschodniej. Już kilkadziesiąt godzin później treść tajnego protokołu znali Amerykanie, a także nasi sojusznicy Francuzi, ale nie uznali za stosowne, by poinformować o tym stronę polską.

Grodno, miasto w województwie białostockim, było dużym garnizonem wojskowym. Znajdowało się tam Dowództwo Okręgu Korpusu nr III (na czele którego w 1939 r. stał gen. bryg. Józef Olszyna-Wilczyński), dowództwo 29. DP, dwa pułki piechoty (76. i 81.), 29. pułk artylerii lekkiej i inne drobniejsze jednostki. Już przed 1 września 29. DP została przetransportowana na zachód i wzięła udział w walkach z Niemcami w ramach armii “Prusy”, 10 września resztę wojsk wysłano do Lwowa i wzięły one udział w obronie tego miasta. Poza bombardowaniami Grodno początkowo nie odczuwało bezpośredniego zagrożenia agresją. Dopiero po zajęciu przez Niemców Białegostoku (15 września) zaczęło to być realne. Ale i wówczas myślano wyłącznie o zagrożeniu ze strony Niemców. Szczególnie obserwowano szosę z Białegostoku do Grodna. Poszczególne kompanie, które osłaniały północno-zachodnie rubieże Grodna, ostrzeliwały patrole niemieckie, które zaczęły pojawiać się na motocyklach bądź w lekkich pojazdach. Od początku wojny Niemcy naciskali na Związek Sowiecki, aby przystąpił do działań przeciwko Polsce. Stało się to jednak możliwe dopiero wtedy, kiedy Józef Stalin upewnił się, że Anglia i Francja nie dotrzymają w pełni zobowiązań sojuszniczych i nie przystąpią całością sił do wojny przeciwko Niemcom (tak postanowiono 12 września podczas narady we francuskim miasteczku Abbeville, ale nie poinformowano o tym strony polskiej).

Aktywni komuniści

Równocześnie z agresją Armii Czerwonej podjęły działalność przygotowywane wcześniej przez Sowietów siatki dywersyjne, oparte na strukturach – formalnie rozwiązanej, ale utrzymującej stare kontakty – Komunistycznej Partii Zachodniej Białorusi, poparte przez sympatyków komunizmu wywodzących się w dużym stopniu spośród ludności białoruskiej, a w miastach – żydowskiej. W najłagodniejszej formie przejawiało się to w budowaniu bram powitalnych i przyjmowaniu agresorów z radością, co budziło zgrozę i zdumienie miejscowych Polaków. Były jednak także napady bandyckie na pojedynczych polskich żołnierzy i policjantów, ziemian, przedstawicieli administracji państwowej i samorządowej. Do prób dywersji komunistycznej doszło też w samym Grodnie już 17 września, jak wspomina jeden z młodych obrońców Grodna Jan Siemiński: “Wracająca z frontu [przeciwniemieckiego] kompania z harcerzami ochotnikami została ostrzelana ogniem z broni ręcznej i krótką serią maszynowej. Jak zdołaliśmy zauważyć, strzelano ze strychów domów mieszkalnych położonych przy ulicy Indurskiej”.

Takich incydentów było więcej i powtarzały się w następnych dniach, ale sytuacja w samym mieście była opanowana. Natomiast do groźnej rebelii komunistycznej, i to na dużą skalę, doszło w pobliskim Skidlu. Rebelia ta w historiografii sowieckiej uzyskała nawet miano powstania skidelskiego. Sytuacja w tym miasteczku powróciła do normy dopiero po interwencji karnej ekspedycji wysłanej z Grodna 19 września.

W duchu patriotycznym

W Grodnie, pomimo różnych incydentów ze strony dywersantów, dominowały nastroje patriotyczne. W mieście były dwa niepełne bataliony piechoty (z ośrodka zapasowego 29. DP) oraz batalion wartowniczy, różne grupy policjantów i żandarmerii, a przede wszystkim cywilni ochotnicy: harcerze, gimnazjaliści, urzędnicy – razem ponad 2 tys. ludzi, którzy mogli bronić miasta. Dowódcą garnizonu był początkowo płk w st. spocz. Bronisław Adamowicz, ale wielką rolę w przygotowaniach do obrony i później odegrali komendant miejscowej Rejonowej Komendy Uzupełnień mjr Benedykt Władysław Serafin i wiceprezydent miasta Roman Sawicki.

Walki w Grodnie rozpoczęły się od rana 20 września, kiedy to grupa czołgów sowieckich pojawiła się niespodziewanie po zachodniej stronie Niemna i część z nich bez przeszkód, przez most, dotarła do centrum miasta. Pierwszy dzień obrony to głównie walki z czołgami: w godzinach popołudniowych na obrzeżach i w centrum miasta było ich już kilkadziesiąt. Obrońcom brak było broni przeciwpancernej, ale zdeterminowani atakowali czołgi butelkami z benzyną. Wśród agresorów byli też młodzi komuniści grodzieńscy, którzy przed wojną uciekli do ZSRS, a teraz we własnym mieście pełnili rolę przewodników: “Na ziemi leżał jeden bolszewik zabity, a drugi ranny, jakiś cywil niósł karabin i chciał kolbą zabić tego rannego, lecz posterunkowy Maskaluk przeszkodził mu w tym, co wywołało niezadowolenie wśród tłumu. Ten zaś ranny wołał: “Nie ubiwajtie, ja prijechał was oswabodit”. Co jeszcze bardziej rozjuszyło tłum. Przy zabitym posterunkowy Moskaluk znalazł jego prawo jazdy, w którym czytaliśmy: “Tiechnik wtorogo ranga Aleksandrowicz (imienia nie pamiętam), miesto rożdzienia gor. Grodno”. Okazało się, że policja znała rodzinę tych Żydów, ten właśnie był ścigany za działalność komunistyczną i zbiegł do Rosji” (K. Liszewski, Wojna polsko-sowiecka 1939 r., Londyn 1988, s. 63).

Symbol obrony Grodna

Pod wieczór strona sowiecka rozpoczęła silny ostrzał artyleryjski miasta. Obrońcy Grodna w nocy z 20 na 21 września podejmowali próby przepraw przez Niemen i atakowania tam przeciwnika. Siły obrońców tej nocy wzmocniły się, bo przybyła Rezerwowa Brygada Kawalerii “Wołkowysk” z gen. bryg. w st. spocz. Wacławem Przeździeckim, który z racji starszeństwa objął na kilkanaście godzin dowództwo obrony. Od rana 21 września trwały walki, przy czym strona sowiecka zmieniła taktykę: 80 czołgów (a wkrótce dołączyły dalsze) i 15 samochodów pancernych przydzielono pododdziałom piechoty, które atakowały z różnymi efektami w poszczególnych punktach miasta. Symbolem obrony Grodna stał się 13-letni Tadzio Jasiński, którego Sowieci użyli jako żywej tarczy. Tak opisuje jego śmierć Grażyna Lipińska:

“Na łbie czołgu rozkrzyżowane dziecko, chłopczyk. Krew z jego ran płynie strużkami po żelazie. Zaczynamy z Danką uwalniać rozkrzyżowane, skrępowane gałganami ramiona chłopca. Nie zdaję sobie sprawy, co się wokół dzieje. A z czołgu wyskakuje czarny tankista, w dłoni trzyma brauning, za nim drugi – grozi nam. Z podniesioną po bolszewicku do góry pięścią, wykrzywioną w złości twarzą, ochrypłym głosem krzyczy, o coś oskarża nas i chłopczyka. Dla mnie oni nie istnieją, widzę tylko oczy dziecka pełne strachu i męki. I widzę, jak uwolnione z więzów ramionka wyciągają się do nas z bezgraniczną ufnością. Wysoka Danka jednym ruchem unosi dziecko z czołgu i składa na nosze. Ja już jestem przy jego głowie. Chwytamy nosze i pozostawiając oniemiałych naszym zuchwalstwem oprawców, uciekamy w stronę szpitala.

Chłopczyk ma pięć ran od kul karabinowych (wiem – to polskie kule siekają po wrogich czołgach) i silny upływ krwi, ale jest przytomny. W szpitalu otaczają go siostry, doktorzy, chorzy. – Chcę mamy – prosi dziecko. Nazywa się Tadeusz Jasiński, ma 13 lat, jedyne dziecko Zofii Jasińskiej, służącej, nie ma ojca, wychowanek Zakładu Dobroczynności. Poszedł na bój, rzucił butelkę z benzyną na czołg, ale nie zapalił, nie umiał… Wyskoczyli z czołgu, bili, chcieli zabić, a potem skrępowali na froncie czołgu. Danka sprowadza matkę. Nie pomaga transfuzja krwi. Chłopiec coraz słabszy, zaczyna konać. Ale kona w objęciach matki i na skrawku wolnej Polski, bo szpital wojskowy jest ciągle w naszych rękach (G. Lipińska, Jeśli zapomnę o nich…, s. 26).

Równocześnie w trakcie walki część obrońców ewakuowała się w kierunku na Litwę. Wieczorem w mieście pozostały już nieliczne punkty oporu, a nad ranem 22 września reszta obrońców Grodna, w tym wiceprezydent Roman Sawicki i mjr Serafin, opuściła Grodno lub rozproszyła się po domach. Tegoż dnia dochodziło jeszcze do wymiany ognia z małymi grupami obrońców. Straty Armii Czerwonej w czasie walk w Grodnie, według danych sowieckich, wyniosły: 53 zabitych, 161 rannych, 19 czołgów i 3 samochody pancerne wyeliminowane z walki.

Bezimienne groby

Walki skończyły się, ale mieszkańcy Grodna nadal płacili cenę za obronę swojego miasta przed sowiecką agresją. W różnych punktach miasta i na jego obrzeżach: w lasku “Sekret”, na Myśliwskiej Górce, w Nowej Kolonii (Poniemuń), pod wsią Pyszki i w innych miejscach, rozstrzelano około 300 obrońców Grodna. W następnych tygodniach wyłapano i aresztowano następnych, jak np. por. rez. Piotra Boguckiego (w cywilu kierownik szkoły powszechnej im. Stefana Batorego), który dowodził harcerzami i innymi ochotnikami – został skazany na karę śmierci. Kuriozalny proces odbył się w Grodnie w czerwcu 1940 r.: oskarżonym zarzucono udział w “antysemickim pogromie” we wrześniu 1939 r. – tak określono tłumienie komunistycznej rebelii w tym mieście po 17 września.

Część ofiar walk i mordów sowieckich dokonanych na obrońcach Grodna została przez tamtejszych mieszkańców pochowana, część pozostała w przypadkowych miejscach. W 1993 r. podczas prac budowlanych w Grodnie na terenie byłego majątku Druck dokonano ekshumacji szczątków ponad 90 obrońców, które przeniesiono na cmentarz wojskowy. Leżą tam skromnie, pod bezimiennymi krzyżami, bez tablicy, bez informacji, że to oni stanęli w obronie miasta przed sowiecką agresją. Nadal nieznane jest miejsce pogrzebania pozostałych ofiar ludobójstwa dokonanego na obrońcach Grodna. Nie wspomina się o nich w polskich podręcznikach do nauczania historii, tak jak np. o obrońcach Poczty Polskiej w Gdańsku. Warto tu jeszcze przytoczyć opinię historyka rosyjsko-białoruskiego Aleksandra Tatarenki (“Niedozwolona pamięć. Zachodnia Białoruś w dokumentach i faktach, 1921-1954, Sankt Petersburg 2006), który stwierdza, że jeden z pierwszych aktów masowej zagłady jeńców wojennych i ludności cywilnej, poprzedzających tragedię Katynia, miał miejsce w Grodnie we wrześniu 1939 roku.

Dr Jan Jerzy Milewski/IPN Oddział w Białymstoku

Znadniemna.pl

Pod pretekstem ochrony mieszkających w II RP Ukraińców i Białorusinów, a naprawdę zgodnie z układem Ribbentrop-Mołotow, 17 września Armia Czerwona uderzyła na Polskę łamiąc pakt o nieagresji. Wiadomość o agresji była zaskoczeniem dla wszystkich. Naczelny wódz Edward Rydz-Śmigły wydał dyrektywę: “Z bolszewikami nie walczyć, chyba

Masz polskie korzenie, mieszkasz i studiujesz na Białorusi, bądź gdzie indziej w Europie Środkowej bądź Wschodniej – ale nie w Polsce? Do 16 października złóż wniosek i otrzymaj stypendium od Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie”!

Do wzięcia jest kwota 3 572,00 PLN (około tysiąca dolarów)!

Jak czytamy w Regulaminie Stypendialnym Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie”, będzie to kwota wypłacona za I semestr roku akademickiego 2017/2018 (tzw. semestr zimowy).

Z komunikatu, przekazanego mediom, dowiadujemy się także, że projekt Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie” pn. „Program stypendialny dla osób polskiego pochodzenia studiujących za granicą” jest kontynuacją programu zainicjowanego w 1998 roku przez Fundację Semper Polonia.

Program obejmie studentów polskiego pochodzenia, mieszkających i studiujących w Bułgarii, Bośni i Hercegowinie, Białorusi, Chorwacji, Czechach, Czarnogórze, Gruzji, Litwie, Łotwie, Mołdawii, Rosji, Rumunii, Serbii, Słowacji, Ukrainie oraz na Węgrzech.

Aby otrzymać wsparcie finansowe na semestr zimowy, wniosek na otrzymanie stypendium od Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie” należy składać już teraz – w nieprzekraczalnym terminie do 16 października 2017 roku.

Wniosek, wraz z załącznikami, należy przesłać w jednym pliku PDF o objętości nie większej niż 50 MB na adres e-mail: [email protected] oraz pocztą na adres: ul. Jazdów 10A, 00-467 Warszawa (z dopiskiem Stypendia) lub dostarczyć do sekretariatu Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie”.

Szczegółowe informacje, dotyczące zasad, warunków i trybu przyznawania stypendiów znajdziecie Państwo w Regulaminie Stypendialnym Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie” (patrz załącznik poniżej).

Decyzja Komisji Stypendialnej dotycząca przyznania stypendium będzie podana do publicznej wiadomości na stronie internetowej Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie” (www.pol.org.pl) w formie imiennej listy stypendystów do 6 listopada 2017 r.

Pliki do pobrania:

Regulamin Stypendialny – Fundacja „Pomoc Polakom na Wschodzie”

Wniosek Stypendialny – Fundacja „Pomoc Polakom na Wschodzie”

UWAGA!

Wnioski niekompletne, na nieaktualnym formularzu i złożone po terminie nie będą rozpatrywane.

Znadniemna.pl za www.pol.org.pl

Masz polskie korzenie, mieszkasz i studiujesz na Białorusi, bądź gdzie indziej w Europie Środkowej bądź Wschodniej – ale nie w Polsce? Do 16 października złóż wniosek i otrzymaj stypendium od Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie”! Do wzięcia jest kwota 3 572,00 PLN (około tysiąca dolarów)! Jak czytamy

Działacze Związku Polaków na Białorusi na czele z prezes Andżeliką Borys oraz przedstawiciele Konsulatu Generalnego RP w Grodnie na czele z szefem placówki Jarosławem Książkiem oddali wczoraj, 21 września, hołd rodakom, którzy 78 lat temu stawili w Grodnie zbrojny opór sowieckiemu najeźdźcy, zdradziecko atakującemu we wrześniu 1939 roku Rzeczpospolitą Polską ze Wschodu w porozumieniu z faszystowskimi Niemcami.

Msza święta w intencji obrońców Grodna w kościele Zwiastowania Najświętszej Maryi Pannie (Pobrygidzkim) zainaugurowała wieczorową część obchodów 78. rocznicy obrony grodu nad Niemnem przed Sowietami. Wcześniej groby obrońców Grodna, m.in. najmłodszego z nich 13-letniego Tadka Jasińskiego, nawiedziła delegacja naukowców, uczestniczących w odbywającej się w Grodnie Międzynarodowej Konferencji Naukowej poświęconej Polakom na Białorusi.

Na nabożeństwie w kościele zgromadzili się już przede wszystkim działacze Oddziału ZPB w Grodnie, członkowie działających przy ZPB organizacji i stowarzyszeń oraz reprezentanci Zarządu Głównego ZPB na czele z prezes Andżeliką Borys. Przybył także konsul generalny RP w Grodnie Jarosław Książek z małżonką Elżbietą.

Po modlitwie za dusze bohaterów, dla których triada „Bóg, Honor, Ojczyzna” nie była pustym frazesem lecz kanonem wartości, stanowiących sens życia, działacze ZPB udali się na cmentarz Garnizonowy, gdzie znajduje się zbiorowy grób polskich żołnierzy poległych podczas obrony Grodna w dniach 20-22 września 1939 roku.

Polacy nawiedzili także symboliczny grób najmłodszego ze znanych obrońców miasta – Tadeusza Jasińskiego na Cmentarzu Pobernardyńskim.
Jak przypomniała Andżelika Borys w 2009 roku na wniosek ZPB śp. Prezydent Lech Kaczyński uhonorował pośmiertnie Tadeusza Jasińskiego Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. Tragiczna śmierć, jaką poniósł najmłodszy obrońca Grodna, stała się symbolem bestialstwa i niegodziwości sowieckich żołnierzy, którzy wykorzystali Tadka Jasińskiego jako żywą tarczę, przywiązując 13-letniego chłopca do pancerza czołgu.

Na Cmentarzu Pobernardyńskim Polacy Grodna pomodlili się także m.in. przy grobie harcerza Janusza Budzanowskiego, który poległ broniąc rodzinnego miasta oraz przy grobie Antoniego Kozakiewicza – rozstrzelanego po opanowaniu Grodna przez Armie Czerwoną tylko dlatego, że sowieccy okupanci uznali go za wroga klasowego. Czyli zabili go za to, że wyglądał na zadbanego, kulturalnego mężczyznę i, oczywiście, za to, że był Polakiem.

Z Cmentarza Pobernardyńskiego delegacja ZPB udała się w wyprawę po innych cmentarzach grodzieńskich, aby oddać hołd obrońcom Grodna, pochowanym m.in. na Cmentarzu Franciszkańskim oraz w Grandziczach i Kulbakach.

Na cmentarzu w Grandziczach znajduje się grób dwóch polskich żołnierzy, którzy padli ofiarami egzekucji już po tym, jak zostali rozbrojeni przez Sowietów. Ten mord, popełniony na de facto jeńcach wojennych, nosi wszelkie znamiona zbrodni wojennej.

Grób kolejnych ofiar zemsty Sowietów na obrońcach Grodna uczestnicy objazdu odwiedzili w Kulbakach, gdzie na miejscowym cmentarzu znajduje się zbiorowa mogiła obrońców polskiego Grodna, rozstrzelanych wbrew prawu wojny i standardom humanitarnym, zakładającym, iż zwycięzca okazuje litość wobec zwyciężonego, kiedy ten nie może się już bronić.

Znadniemna.pl

Działacze Związku Polaków na Białorusi na czele z prezes Andżeliką Borys oraz przedstawiciele Konsulatu Generalnego RP w Grodnie na czele z szefem placówki Jarosławem Książkiem oddali wczoraj, 21 września, hołd rodakom, którzy 78 lat temu stawili w Grodnie zbrojny opór sowieckiemu najeźdźcy, zdradziecko atakującemu we

Dzisiejszym bohaterem akcji „Dziadek w polskim mundurze” będzie postać niezwykła. Urodzony w Wiedniu syn austriackiego oficera i Polki z Przemyśla, wychowany przez matkę w polskiej tradycji, jak każdy dorosły Polak, żyjący w okresie międzywojennym, włożył na siebie mundur polski, a kiedy wybuchła wojna – z bronią w ręku bronił Ojczyzny.

Nasz dzisiejszy bohater Wilhelm Kluss to siostrzeniec dziadka naszej czytelniczki, nauczycielki ze Szczecina Ewy Bączkowskiej, która już zgłaszała do akcji swojego dziadka Władysława Zaciosa. Kiedy pani Ewa zgłosiła biogram kolejnego członka swojej patriotycznej rodziny wiedzieliśmy, że będzie to biogram doskonale opracowany i udokumentowany. Tak też się stało.

Niezwykle ucieszyło nas w biogramie Wilhelma Klussa to, że podobnie, jak w przypadku innych bohaterów, opisywanych w ramach naszej akcji, również jego los był związany z naszymi terenami – czyli z Wilnem i współczesną Grodzieńszczyzną, a konkretnie – ziemią ostrowiecką.

A oto biogram bohatera, opracowany przez jego krewną Ewę Bączkowską ze Szczecina:

Wilhelm Kluss. Worniany, 1938 rok

WILHELM KLUSS urodził się 15 sierpnia 1910 roku w Wiedniu za czasów III rozbioru Polski, gdy utalentowana wokalnie matka jego, Zofia, wyjechała z rodzinnego Przemyśla, czasów „galicyjskiej biedy”, do Wiednia, aby kształcić się w kierunku śpiewu operowego za pieniądze nadsyłane przez ojca z Ameryki. Emigracja zarobkowa była popularna w Galicji, pod zaborem austriackim. Tu wyszła za mąż za austriackiego oficera, który wkrótce zginął w walkach, podczas I wojny światowej. Wilhelm z matką przyjechali do Przemyśla w jej rodzinne strony. Został ochrzczony w przemyskiej Katedrze.

Po zakończeniu I wojny światowej w latach międzywojennych, kiedy to sytuacja niepodległej Polski stabilizowała się, osiemnastoletni Wilhelm przyjechał do Wilna, gdzie dalszym jego losem pokierował brat matki, Władysław Zacios, ustabilizowany życiowo podoficer zawodowy w służbie administracyjnej w stopniu plutonowego, tytularny ogniomistrz I Pułku Artylerii Polowej Legionów, bohater wojny polsko-ukraińskiej w walkach o polski Przemyśl i Lwów, który z delikatnego młodzieńca zrobił prawdziwego mężczyznę, ucząc go typowych zajęć wojskowych, w tym obchodzenia się z bronią, czyszczenia koni oraz boksu. Wilhelm odziedziczył po matce zainteresowania muzyką, więc ukończył Szkołę Muzyczną w kierunku gry na wiolonczeli i bębnach, którą to umiejętność wykorzystano w wojsku, kierując go do IV Pułku Ulanów Zaniemeńskich, gdzie był członkiem Pocztu Sztandarowego.

Wilhelm Kluss w mundurze członka pocztu sztandarowego IV Pułku Ulanów Zaniemeńskich

W czasach międzywojennych Wilno było pokojowym garnizonem tego pułku.

Podczas wojskowych defilad Wilhelm, siedząc na białym koniu z bębnami po bokach, w przyozdobionym lampasami mundurze, wystukiwał rytm pałeczkami, nadając ton orkiestrze i krok defiladzie. Grał również w orkiestrze wileńskiego teatru muzycznego „Lutnia Wileńska”, w którym występowała w tym czasie słynna Hanna Ordonówna. Teatr muzyczny „Lutnia Wileńska” cieszył się popularnością.

Wilno 1936 rok. Wilhelm Kluss ze swoją ciotką Stanisławą Zacios

W roku 1938 Wiluś (tak nazywała go rodzina – aut.), jako kapral, wraz z IV Pułkiem Ułanów Zaniemeńskich stacjonował w gminie Worniany, na obszarze Ziemi Wileńskiej (obecnie – rejon ostrowiecki w obwodzie grodzieńskim – red.).

Sytuacja polityczna na arenie międzynarodowej była napięta. Niemcy i Rosja nie mogły pogodzić się z przebiegiem ich granic, a Wilusiowi nie było dane dłużej cieszyć się młodością, gdyż w roku 1939 wybuchła II wojna światowa i wraz z IV Pułkiem Ułanów Zaniemeńskich brał udział w kampanii wrześniowej, gdzie pułk pod dowództwem ppłk. Ludomira Wysockiego walczył w składzie Wileńskiej Brygady Kawalerii.

Pułk Wilusia został zmobilizowany 23 sierpnia 1939 roku. Do rejonów koncentracji przewidzianej dla odwodowej Armii „Prusy” dotarł 2 września, koncentrując się w lesie na północny wschód od Piotrkowa Trybunalskiego, aby dnia 3 września przegrupować się w rejon miejscowości Lubień. W czasie przemarszu do lasów w Lubieniu pojawili się dywersanci, wywodzący się z pośród kolonistów niemieckich. W dniu 4 września, w czasie walk polskiej piechoty pod Rozprzą i Jeżowcem, Wileńska Brygada Kawalerii przypatrywała się klęsce, gdyż zapowiedziane przeciwnatarcie w nocy z 5 na 6 września, zostało odwołane.

W nocy z 5 na 6 września Wilhelm wraz z pułkiem doszedł do rejonu Sulejowa, gdzie organizowano obronę na rzece Pilica. Dnia 7 września pułk skoncentrował się w rejonie Przysuchy. Dnia 8 września pułk zorganizował obronę na południe od Radomia, gdzie Wilhelm wraz z pułkiem toczył przez cały dzień ciężką walkę z niemieckimi wojskami pancernymi. Niemcy wiele lat przygotowywali się do tej wojny, zbrojąc się w ciężki nowoczesny sprzęt. Bitwa ta na dwa dni powstrzymała marsz niemieckich kolumn pancernych na północ. W nocy pułk wycofał się w rejon przyczółka mostowego pod Maciejowicami koło Warszawy, gdzie bronił się następnego dnia. Walki były ciężkie.

W nocy z 9 na 10 września pułk w rejonie Magnuszewa podczas przeprawy przez Wisłę poniósł duże straty, gdyż ciężką broń zatopiono, a wielu żołnierzy i koni utonęło. Pułk został rozproszony.

Wilhelm szczęśliwie przeżył tę przeprawę, a koń jego był zwinny i lekki, bo jego pan, mający wrażliwą duszę artysty, traktował konia należycie, więc obu udało się przetrwać. Koń instynktownie wybierał dobrą drogę. Dobrze zadbany miał siłę unieść Wilusia, chociaż początkowo nie chciał wchodzić do Wisły pod niemieckimi kulami. W pewnym momencie Wiluś wskoczył do rzeki ukrył się za koniem. Był niewidoczny dla wroga. Mógł strzelać nie zdradzając pozycji. Wokół pływały zabite konie. Było pełno polskiej krwi, rozlanej w wodach Wisły przez Niemca. Zabite konie stanowiły zasłonę dla Wilhelma i innych ułanów, którzy przemaszerowali w rejon Świdnika. Jeszcze przemoczone przeprawą przez Wisłę, mundury i buty nie zdążyły dobrze wyschnąć, gdy pułk wszedł w skład Brygady Kawalerii płk. Jerzego Grobickiego z Grupy Operacyjnej Kawalerii gen. Władysława Andersa i dnia 20 września w zaciętych walkach z Niemcami opanował miejscowość Cześniki. Zakończona bitwa była nierozstrzygnięta, ale Polacy odnieśli sukces.

Dnia 22 września pułk nacierał na Komorów, a dnia 24 września podjął wraz z pozostałymi jednostkami Grupy Operacyjnej Kawalerii gen. Władysława Andersa próbę przedostania się na Węgry. Dnia 26 września pułk zdołał przebić się przez szosę Lwów-Przemyśl, lecz w nocy natrafił na zdradzieckie oddziały Armii Czerwonej, wspierającej Niemców w zakusach podzielenia się zdobyczną ziemią polską, i musiał wycofać się w okoliczne lasy. Mimo waleczności, wobec bardzo licznej przewagi wroga oraz wielkiego zmęczenia, pułk został rozformowany. Cześć żołnierzy udała się do Wilna. Oficjalnie dnia 27 września pułk na czele z dowódcą złożył broń koło Medyki, uzyskując od Niemców honorową kapitulację.

Do zakończenia II wojny światowej Wilhelm, jak wielu żołnierzy, musiał ukrywać się, gdyż za przynależność do Wojska Polskiego groziły mu sowieckie łagry lub rozstrzelanie przez niemieckiego okupanta. Po zakończeniu wojny osiedlił się w Warszawie, uzupełnił wykształcenie przerwane wojną i po jakimś czasie został Nadleśniczym Lasów Państwowych. Ożenił się i miał dwoje dzieci. Na emeryturze pracował jako operator kamery filmów przyrodniczych.

Zmarł kapral Wilhelm Kluss, członek Pocztu Sztandarowego IV. Pułku Ulanów Zaniemeńskich, uczestnik wojny obronnej 1939 roku 14 kwietnia 2014 roku, mając ukończonych 103 lata życia.

Pochowany został w grobie rodzinnym na cmentarzu na warszawskiej Woli.

Cześć Jego Pamięci!

Znadniemna.pl na podstawie opracowania Ewy Bączkowskiej

Dzisiejszym bohaterem akcji „Dziadek w polskim mundurze” będzie postać niezwykła. Urodzony w Wiedniu syn austriackiego oficera i Polki z Przemyśla, wychowany przez matkę w polskiej tradycji, jak każdy dorosły Polak, żyjący w okresie międzywojennym, włożył na siebie mundur polski, a kiedy wybuchła wojna – z

Niezwykle miłe wydarzenie poprzedziło rozpoczęcie w Grodnie polsko-białoruskiej konferencji naukowej pt. „Polacy na Białorusi od końca XIX do początku XXI wieku”. Uczestnicy i goście forum stali się świadkami uhonorowania Medalami Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” ludzi zasłużonych dla odrodzenia na Białorusi polskiej oświaty. Współorganizator konferencji Honorowy Prezes ZPB dr Tadeusz Gawin odebrał z kolei statuetkę, będącą Nagrodą Imienia Profesora Andrzeja Stelmachowskiego.

Medale Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” i statuetka, będąca Nagrodą Imienia Profesora Andrzeja Stelmachowskiego

Konsul generalny RP w Grodnie Jarosław Książek jako gospodarz wita wszystkich gości

Wśród uhonorowanych Medalami Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” znalazło się siedmiu Białorusinów, którzy przyczynili się do odrodzenia na Białorusi polskiej oświaty oraz do powstania w Grodnie i Wołkowysku szkół z polskim językiem wykładowym.

Prezes Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” Dariusz Piotr Bonisławski i prezes Związku Polaków na Białorusi Andżelika Borys

Nagrody laureatom wręczył osobiście prezes Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” Dariusz Piotr Bonisławski, a zaprosiła ich na scenę prezes Związku Polaków na Białorusi Andżelika Borys.

Medalami Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” za wkład w rozwój oświaty polskiej na Białorusi zostali odznaczeni:

Siamion Domasz, były szef obwodu grodzieńskiego;

Henryk Krupienko, były szef władzy wykonawczej Grodna;

Mikołaj Markiewicz, były deputowany do Rady Najwyższej Republiki Białorusi;

Aleksander Milinkiewicz, były kandydat na prezydenta Republiki Białorusi;

Aleksander Fiaduta, literaturoznawca, publicysta, dziennikarz, działacz społeczny;

Alaksiej Piatkiewicz, profesor na Uniwersytecie Państwowym im. Janki Kupały w Grodnie;

Tatiana Malinowska, historyk, kulturolog i działaczka społeczna.

Dariusz Piotr Bonisławski, prezes Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”

– Odrodzenie polskości na Białorusi nie byłoby możliwe bez przychylności wielu ludzi, w tym ludzi narodowości białoruskiej – mówił, wygłaszając laudację na cześć laureatów, Dariusz Piotr Bonisławski. Zdaniem prezesa Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” niezwykle istotny jest fakt, iż Polacy na Białorusi, odradzając swoją tożsamość narodową, potrafili zjednać sobie sympatię i wsparcie Białorusinów.

Jarosław Książek, konsul generalny RP w Grodnie

Gratulacje i podziękowanie odznaczonym złożyli ze sceny konsul generalny RP w Grodnie Jarosław Książek oraz prezes ZPB Andżelika Borys.

Andżelika Borys, prezes Związku Polaków na Białorusi

Po uhonorowaniu działaczy białoruskich, zasłużonych dla odrodzenia polskiej oświaty na Białorusi, prezes Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” ogłosił, że Zarząd tej organizacji postanowił uhonorować Nagrodą, noszącą imię pomysłodawcy, założyciela i wieloletniego prezesa Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” Profesora Andrzeja Stelmachowskiego, osobę, której roli w sprawie odrodzenia polskości na Białorusi nie da się przecenić.

Laureatem Nagrody Imienia Profesora Andrzeja Stelmachowskiego został Honorowy Prezes ZPB dr Tadeusz Gawin.

Prezes Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” Dariusz Piotr Bonisławski wręcza nagrodę dr Tadeuszowi Gawinowi, honorowemu prezesowi ZPB

Przemawia dr Tadeusz Gawin, honorowy prezes ZPB

– Profesor Stelmachowski, aby skutecznie wspierać środowiska polskie za granicą, musiał znajdować mądrych i roztropnych ludzi. Na Białorusi takim człowiekiem okazał się Tadeusz Gawin – mówił, wygłaszając laudację na cześć Tadeusza Gawina, Dariusz Piotr Bonisławski.

Znadniemna.pl

Niezwykle miłe wydarzenie poprzedziło rozpoczęcie w Grodnie polsko-białoruskiej konferencji naukowej pt. „Polacy na Białorusi od końca XIX do początku XXI wieku”. Uczestnicy i goście forum stali się świadkami uhonorowania Medalami Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” ludzi zasłużonych dla odrodzenia na Białorusi polskiej oświaty. Współorganizator konferencji Honorowy Prezes

Skip to content