HomeStandard Blog Whole Post (Page 118)

Profesor Zdzisław Julian Winnicki, przyjaciel Związku Polaków na Białorusi od początku istnienia ZPB, wybitny znawca historii i tematyki kresowej, odpowiedział na pytania Marty Tyszkiewicz, naszej korespondentki we Wrocławiu.

Przyjaciel ZPB opowiedział m.in. o tym, jak się zafascynował Kresami i mieszkającymi na Kresach Polakami. Ocenił, jaka przyszłość czeka tych Polaków z Białorusi, którzy, uciekając przed prześladowaniami reżimu Łukaszenki, musieli szukać schronienia w Polsce i czy polskość na Białorusi przetrwa obecne czasy prześladowań. Profesor Winnicki wezwał też do ciągłego przypominania polskiej opinii publicznej oraz polskim władzom o cierpiących w areszcie Łukaszenki prezes ZPB Andżelice Borys i Andrzeju Poczobucie.

Zapraszamy do lektury wywiadu.

Pan profesor jest wybitnym badaczem i naukowcem, który zajmuje się historią Białorusi, Kresów Wschodnich i polskiej mniejszości na Białorusi. Skąd takie zainteresowania?

– Wszyscy mnie o to pytają. Wszyscy myślą, że pochodzę z Kresów, a ja odpowiadam: na Kresach mieszkałem w XIV wieku w miejscowości Winniki w powiecie Samborskim, natomiast zainteresowanie i miłość do Kresów, zwłaszcza północno-wschodnich, narodziły się chyba po przeczytaniu Trylogii Sienkiewicza. Trylogia mnie zafascynowała, ludzie mnie zauroczyli. Pierwszy raz pojechałem na Białoruś w latach 90., kiedy istniał jeszcze Związek Radziecki. Zafascynowali mnie Polacy, mieszkający na Białorusi i od tego momentu zacząłem działalność dwuetapową, a mianowicie: założyliśmy razem z profesorem Mikołajem Iwanowem Stowarzyszenie „Straż Mogił Polskich na Wschodzie” i w ramach tego stowarzyszenia zaczęliśmy upamiętniać na Białorusi miejsca polskiej martyrologii i chwały. W efekcie postawiliśmy łącznie 42 krzyże i dwie kapliczki, a ponieważ te krzyże i kapliczki zawsze były w terenie, czyli w polskich wsiach, to miałem okazję poznawać tych wspaniałych, kochanych Polaków na Białorusi.

Pan profesor był częstym gościem na Białorusi, na różnych naukowych konferencjach, spotkaniach. Co najbardziej pana fascynowało w czasie tych wizyt?

– Ludzie. Fascynowali mnie zawsze. A co do konferencji i spotkań, to kiedy już zorientowaliśmy się z kolegami z Uniwersytetu Wrocławskiego, którzy należeli najczęściej do „Straży Mogił Polskich”, wymyśliliśmy taką akcję Wszechnica Polska na Wschodzie. Krótko mówiąc wymyśliliśmy sposób na przekazywanie swojej wiedzy naszym rodakom, a przy okazji także sposób, aby zainspirować te środowiska do działania. Tadeusz Malewicz powiedział mi wtedy: Jak będziesz w tych stronach, czyli na Białorusitam, gdzie odbywały się spotkania, mów ludziom, że jest Związek Polaków na Białorusi (ZPB).

Po takich naszych spotkaniach w terenie często powstawały więc nowe oddziały ZPB. A Wszechnicę Polską na Wschodzie robiliśmy przede wszystkim w Wołkowysku, z panią Anią Sadowską (pierwszą przezes ZPB w Wołkowysku), potem przenieśliśmy to do Lidy, do Iwieńca, do innych miejscowości. Najpierw wygłaszaliśmy jakieś prelekcje, odnoszące się do najnowszej historii Polski, zazwyczaj wieźliśmy także film fabularny, który wyświetlaliśmy w miejscowym kinie, na przykład „Hubal”, „Potop”. To się bardzo ludziom podobało, często byliśmy w miejscowościach, w ktorych polskiego kina nie widziano od 1939 roku. Potem miejscowi rodacy, którzy mieli swoje zespoły artystyczne, pokazywali, co oni potrafią, co śpiewają dorośli, co dzieci potrafią. A kończyło się wspólną rodaków rozmową. Te akcje Wszechnicy Polskiej na Wschodzie uważam za bardzo ważne przedsięwzięcie, dzięki któremu potem już mieliśmy przyjaciół. Oni nas poznawali. Po takiej wyprawie zazwyczaj pisałem reportaż do „Głosu znad Niemna”, który był publikowany. To powodowało zainteresowanie w kraju, bo podobne reportaże ogłaszałem także w miejscowej prasie wrocławskiej, ale nie tylko wrocławskiej, po to, żeby przybliżyć Polakom w Polsce tych naszych kresowych rodaków, którzy zostali na swojej ojcowiźnie. Wydawało mi się to ważne, gdyż rodacy tutaj nie bardzo wiedzieli, czy tam w ogóle są jacyś Polacy oraz kim i jacy oni są.

Spotykaliśmy się z panem profesorem na różnych konferencjach, między innymi na tych z cyklu „Znakomici Mińszczanie XIX-XX wieku”. Ostatnia z nich, XI, odbyła się jesienią 2019 roku. Czy w świetle tego, co się zdarzyło ostatnio, wierzy pan, że da się kontynuować na Białorusi taką działalność?

– W październiku widziałem się w Wilnie z dyrektorem Instytutu Polskiego Cezarym Karpińskim, który wraz ze mną 12-14 lat temu był inicjatorem tej konferencji. W tym roku planowaliśmy XII konferencję, ale z różnych, znanych zresztą, przyczyn na Białorusi ta konferencja nie mogła się odbyć. Karpiński stwierdził jednak, że powinniśmy kontynuować te spotkania i kolejna konferencja odbędzie się w maju 2022 w Wilnie albo w Białymstoku. Mam nadzieję, że zostanie do niej wydany tomik pokonferencyjny.

Pierwsza konferencja z cyklu „Znakomici Mińszczanie XIX-XX wieku” dotyczyła życia i twórczości Sergiusza Piaseckiego, który od kilku lat staje się coraz bardziej popularny na Białorusi, wydawane są tłumaczenia jego dzieł na język białoruski. Są to zarówno „Kochanek Wielkiej Niedźwiedzicy”, jak też „Trylogia złodziejska”. Po sukcesie konferencji o Sergiuszu Piaseckim  postanowiliśmy z Karpińskim, że będziemy nadal robić konferencje o znakomitych mińszczanach. Zeszyty pokonferencyjne posegregowaliśmy tematycznie: znakomici Polacy, znakomici wojskowi, literaci, artyści i inni.

Był taki czas, kiedy miałem sześcioletni zakaz wjazdu na Białoruś. Wtedy robiliśmy tak: konferencja odbywała się w Mińsku, ja z kolegami jechałem na Litwę do Sołecznik i tam zostawałem, a na Białoruś jechał mój referat, który był wygłaszany przez kogoś innego. Potem redagowałem referat wspólnie ze współpracującym z nami docentem Anatolem Wielikim, i tak się złożyło że nasze tomiki pokonferencyjne stały się znane. W pewnym momencie do kolegów z Instytutu Polskiego przyszli pracownicy księgarni Narodowej Akademii Nauk w Mińsku i poprosili te zeszyty pokonferencyjne, żeby wystawiać w księgarni, bo jest na nie zapotrzebowanie. W tych tomikach zawarty był ogląd polskiej historii Mińska, której współcześni mińszczanie nie znają albo, jeżeli znają, to tylko w przekazie negatywnym  – białopolacy, okupacja itd., a myśmy pokazywali kulturowe znaczenie znakomitych mińszczan, ludzi, którzy zasłużyli się gospodarce, kulturze, sztuce, a potem byli aktywni także w działalności niepodległościowej. Temu służyły te konferencje.

Temat ostatniej konferencji okazał się bardzo proroczy – „Rola imigrantów z Mińszczyzny w polskim życiu kulturalnym, społecznym i politycznym w okresie II Rzeczypospolitej”. Jak Pan myśli, czy potrafią liczni współcześni imigranci z Mińska, z Grodna, z całej Białorusi, znaleźć sobie miejsce we współczesnej Polsce?

– Ja mam nadzieję, że Ci współcześni imigranci wrócą do siebie. Jestem wręcz przekonany, że wrócą. Część z nich oczywiście zostanie, bo tak to jest w życiu, ktoś tutaj zacznie nowe życie. Ale ci ludzie wyemigrowali tylko po to, żeby uniknąć represji. A  są wśród nich tacy, jak redaktorzy gazety „Głos znad Niemna na uchodźstwie” i takie wspaniałe dziewczyny, jak Irena Biernacka, Maria Tiszkowska i moja przyjaciółka z Brześcia Anna Paniszewa. Są oni tak aktywni, tak wspaniali, że na pewno tęsknią za Białorusią. Tak samo jak ja za nią tęsknię. Nie wiem, czy zdążę tam jeszcze pojechać. Co się tyczy ich, to jestem przekonany, że oni tam wrócą. Emigracja po 1919-1920 roku, na przykład, była konieczna. Oni nie mieli wyjścia: albo by poszli pod topór, albo by przeżyli, dlatego znaleźli się w Polsce i po tej emigracji mińszczanie swoją rolę w kulturze polskiej odegrali. To byli znakomici ludzie. Musieli opuścić rodzinne strony i nie mogli wrócić. Natomiast jestem głęboko przekonany, że większość z was – działaczy ZPB – wróci. I dacie sobie radę. Mam takie skojarzenie: znany Polak z Mińszczyzny Edward Woyniłłowicz obdarzony ogromnym autorytetem wśród Polaków Mińszczyzny, przewodniczący Mińskiego Towarzystwa Rolniczego, a jednocześnie znakomity działacz gospodarczy i polityczny, kiedyś wysunął taką tezę, którą być może trzeba rozważać ponownie: „My tutaj na Kresach musimy być jak żółw – ciągle iść, powoli, bez pośpiechu, jak będzie zagrożenie, schować się, przetrwać, a potem znowu iść.” Myślę sobie, że te prorocze słowa Woyniłłowicza dotyczą teraz was, Polaków na Białorusi. Przetrwać. Nie rezygnować, ale też nie prowokować i ciągle robić swoje zważając na możliwość, jaka tylko będzie wam dana. Wy opuściliście swoje ojczyste strony, ale tam zostały wasze serca, wasz dorobek i wasi przyjaciele. I wrócicie!

Czy pan, jako historyk i politolog może zaprognozować najgorszy i najlepszy scenariusz przyszłości Polaków na Białorusi?

– W czasie, gdy organizowaliśmy „Straż Mogił Polskich na Wschodzie”, po kilku wyjazdach wydaliśmy biuletyn, do którego pisałem słowo wstępne, tłumacząc dlaczego to robimy, do kogo tam jeździmy, i na końcu dałem takie zdanie: „Polskość na Kresach to krew, męczeństwo i poniżenie.” Po czym zadałem pytanie: „Czy to już się skończyło?” A były to lata 90., czyli  rozkwit ZPB. W Polsce nazywają to odrodzeniem polskim na Białorusi. Ja mówię – nieprawda. Nie było to żadne odrodzenie. To było ujawnienie, kim jesteśmy, jacy jesteśmy i czego chcemy. I to odrodzenie pokazało wówczas siłę polskości. Współcześnie perspektywa będzie moim zdaniem taka: Polaków na Białorusi będzie mniej, niż te oficjalne w różnych okresach od 520 tys. Polaków do obecnych prawie 300 tys. Ubytek jest duży. Ale ten ubytek to rzecz naturalna. To, co było dla starszego pokolenia świętością, dla młodego pokolenia już nie koniecznie nią jest. Oni się bardziej kojarzą, identyfikują z demokratycznym, wolnym państwem białoruskim, natomiast starsi mają pamięć o Polsce i polskości, jaką zapamiętali sami, albo jak zapamiętali ją ich rodzice. Polaków będzie mniej. Zostanie twarde jądro na Grodzieńszczyźnie i ono przetrwa. Władza autorytarna na Białorusi kiedyś napewno się skończy. Aczkolwiek nie należy mieć wielkich nadziei, bo tak jak tutaj ( w Instytucie Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Wrocławskiego – przyp. aut) nauczamy w ramach przedmiotu „Współczesne relacje cywilizacyjne”, Białoruś jest obszarem rozszczepienia cywilizacyjnego. To rozszczepienie polega na tym, że żyją na Białorusi ludzie, należący do kultury polskiej, kultury zachodniej, kultury łacińskiej, ale żyją też ludzie z obrębu kultury rosyjskiej, kultury sowieckiej, kultury cywilizacji wschodniej. Dane statystyczne pokazują, że ponad 70-80 % Białorusinów uważa, że ich miejsce jest wspólnie z Rosjanami – wspólna kultura, wspólny język, wspólne wyznanie. My, Polacy na Białorusi, należymy do innej kultury, wyznania i wyznajemy inne wartości. To zderzenie cywilizacji zawsze jest na niekorzyść słabszych. A słabsi jesteśmy my, ludzie cywilizacji łacińskiej, cywilizacji zachodniej. Dlatego będzie nam zawsze trudno. Zresztą, nawet kiedy większość społeczeństwa uzna zasady demokratyczne, co przecież tak szybko nie nastąpi, to ta większość zawsze będzie nas o coś podejrzewała. Tak jak współczesne gazety białoruskie piszą, że jedynym marzeniem Polaków jest podporządkowanie Białorusi. Nie ma tego. My chcemy jako Polacy, jako chrześcijanie, jako ludzie cywilizacji zachodniej tylko zachowania naszych praw. Normalnych praw człowieka. A do praw człowieka przecież należy godność, język, wiara i zachowanie swojej tożsamości narodowej. My niczego więcej nie chcemy. Był taki czas, kiedy nawet opozycja białoruska podejrzewała Polaków o najgorsze rzeczy. Działania dzisiejszego autorytarnego reżimu pokazują, że te dwie cechy: postsowieckość, postrosyjskość oznaczają antypolskość. Wciąż żywe jest przeświadczenie, jak się kiedyś mówiło: „Поляк – это вечный мятежник». I tak nas traktują. Obojętnie, co byśmy nie robili. Stąd te problemy Związku Polaków na Białorusi. Stąd usilne domaganie się białorutenizowanej liturgii w kościele, co jest rzeczą straszną, no i stąd ta ciągła podejrzliwość. A zatem – ciągle będziemy tam jednak ludźmi, którzy muszą z dużym wysiłkiem zachowywać swoją tożsamość i godność, wiarę i język. Szybko dobrze nie będzie. Ale przetrwamy.

Kościół katolicki na Białorusi opowiedział się po stronie krzywdzonych przez reżim protestujących. Jak pan to ocenia?

– Kościół katolicki, jak sama nazwa wskazuje, czyli powszechny, ma obowiązek domagać się przestrzegania praw człowieka, domagać się poszanowania praw osoby ludzkiej, a osoba ludzka ma te swoje prawa, o których wspominaliśmy przed chwilą. Dlatego też kościół katolicki na Białorusi zawsze stał ze swoimi wiernymi, zawsze. Za caratu, za czasów sowieckich i w czasach, które nastąpiły po roku 1989, bo to przecież wierni katolicy-Polacy odbudowali kościoły i wierni katolicy-Polacy domagali się duchownych katolickich w kościele, ale domagali się też swojego języka w modlitwie, tak jak babcia nauczyła. Natomiast w działalności kościoła katolickiego na Białorusi dostrzegam dwa wymiary. Jeden pozytywny, czyli ten ewangeliczny – dbanie o godność osoby ludzkiej, w tym o prawa człowieka. Natomiast drugi już mi się nie do końca podoba, bo jest nim usilna białorutenizacja, która prowadzi do wynarodowienia wiernych pochodzenia polskiego.

Pan profesor był i jest nauczycielem. Teraz – akademickim, ale  zaczynał pan jako nauczyciel szkolny. Według pana jak należy ocenić to, co Związek Polaków robił dla oświaty polskiej na Białorusi i czy ta oświata polska tam przetrwa?

– Wiem, jakie problemy przeżywa oświata polska na Białorusi. Szkoły są zamykane, nauczyciele są prześladowani. Wielkim marzeniem, które widziałem od lat 90. wśród ZPB, wśród Polaków, było odrodzenie polskiego szkolnictwa. Polskie szkoły w Grodnie i Wołkowysku to są takie pomniki, z których powinna promieniować kultura i wiedza polska. Niezaprzeczalną pozytywną cechą jest to, że po całej Białorusi powstawały szkoły społeczne. Było to naprawdę wielkie, wielkie osiągnięcie. Pamiętam, jak w latach 90. przyjeżdżałem do Grodna i prezes Tadeusz Gawin wsadzał mnie w samochód, mówiąc: „Chodź, jedziemy, zobaczymy, jak się buduje szkoła polska”. To było jego oczko w głowie. On tą szkołą żył, on o tej szkole marzył. No i te szkoły wreszcie udało się uruchomić. Byłem na otwarciu szkoły w Grodnie – coś pięknego, wrażenie niezwykłe. Krótko mówiąc, szkolnictwo zarówno to, państwowe, a jednak polskie, ale przede wszystkim szkolnictwo społeczne, kiedyś jeszcze było przyparafialne, potem kościół z tego zrezygnował, niestety, białorutenizując dzieci na katechezie… Natomiast szkolnictwo społeczne, które wyście robili, to była rzecz wspaniała. Na Białorusi obserwowałem taką lukę pokoleniową: kochane babcie (zawsze byłem zwolennikiem, aby w Białymstoku postawić pomnik polskiej babci kresowej) z ręką na główce wnuka uczyły go modlitwy. Rodzice już wtopieni w sowiecką rzeczywistość często utracili język, a nawet wiarę czasem, ale babcie te wnuki uratowały. A potem wy zrobiliście to, zakładając wasze polskie szkoły społeczne.

Rok temu, podczas spotkania w siedzibie ZPB, dyrektor Instytutu Polskiego w Mińsku Cezary Karpiński zaprezentował trzecie wydanie książki pana autorstwa pt. „W Mińsku Litewskim, mieście dawnej Rzeczypospolitej”. Było to wydanie poprawione i uzupełnione. Jakie to były uzupełnienia?

– Uzupełnień było niewiele. Po prostu aktualizowałem to, czego się dowiedziałem w międzyczasie, rozszeżyłem część dotyczącą Mińska i polskości w Mińsku tuż przed I wojną światową i do 1919 roku. Książka ta, mimo charakteru naukowego, jest esejem popularno-naukowym, który specjalnie był tak wymyślony z dwóch powodów. Po pierwsze: uległem wypadkowi i tak tęskniłem za Mińskiem, że postanowiłem o Mińsku napisać. Po drugie: postanowiłem przypomnieć, że Mińsk nie zawsze był sowiecki, lecz kulturowo był kiedyś polski. Ta książka ukazała się w niewielkich nakładach – pierwsze wydanie znikło od razu, drugie też. Cezary Karpiński (Instytut Polski sfinansował trzecie wydanie) namówił mnie, aby wydać książkę jeszcze raz. Uważał, że po jej przeczytaniu każdy zobaczy Mińsk z zupełnie innej perspektywy.

W słowie wstępnym do książki Cezary Karpiński pisze, że to jest jedyny esej od 1939 roku o polskich dziejach Mińska Litewskiego, polskim życiu miasta pod zaborem. Czy można porównać obecną sytuację Polaków na Białorusi z sytuacją Polaków pod zaborami?

– Chyba nie. To jest zupełnie inna sytuacja. W tamtych czasach społeczność polska na Kresach miała pełny wymiar struktury społecznej, od elity przez przedsiębiorców do ludu rzemieślniczego i chłopów polskich. Natomiast wasza sytuacja jest sytuacją inteligencji pierwszopokoleniowej. Teraz w zasadzie dopiero drugie pokolenie uczy się, zdobywa polskie wykształcenie, natomiast po roku 1944-45 w Mińsku i na Mińszczyźnie pozostali tylko biedni prości ludzie polskiego pochodzenia, którymi było łatwo manipulować. Tak więc nie możemy porównywać zaborów do obecnej sytuacji. Teraz zachodzą inne zjawiska, jest inne społeczeństwo, inne okoliczności. Niezmienna pozostaje jednak presja na polskość. To się nie zmieniło. To jest podobne. Musicie szukać nowej drogi w tej nowej sytuacji.

Czy w obecnej sytuacji możliwe jest uwolnienie z więzienia Andżeliki Borys i Andrzeja Poczobuta, którzy stali się symbolami prześladowanej polskiej społeczności na Białorusi?  

– Chciałbym, żeby odzyskali wolność. Natomiast reżim, jaki jest – każdy widzi. Są to ludzie takiego formatu, że reżim jest zainteresowany ich izolacją od reszty polskiej społeczności. Mam nadzieję, że wytrzymają oni tę presję i potrafią zachować zdrowie. Mam taką nadzieję: wiadomo, że Łukaszenko chce uchwalić nową konstytucję. Ma być ona dyskutowana w przyszłym roku. Może w ramach tej nowej konstytucji zechce ułaskawić Andżelikę, Andrzeja i innych więźniów politycznych? Dlatego wasze działania, wasza aktywność, którą obserwuję w Warszawie, Białymstoku, Sopocie, jest bardzo potrzebna, bo wydaje mi się, że w Polsce problemy migrantów, a także wewnętrzna walka polityczna, jakoś „przyćmiły” sprawę polską na Białorusi i niestety ukryły przed opinią publiczną także cierpienie Andżeliki i Andrzeja. Dlatego dobrze, że staracie się o tym przypominać, bo zajęta swoimi sprawami Polska, jakby zaczęła zapominać o tych naszych nowych bohaterach. Dlatego przypominajcie! Docierajcie! Wiadomo, że władze polskie z radością i całym sercem pomogłyby naszym rodakom. Dlatego muszą byc takie akcje, jak wy robicie i trzeba docierać z tą informacją do polskich mediów. Ciągle trzeba przypominać, że ktoś znowu cierpi za polskość, żebyśmy się tej polskości nie wyrzekli, nie stali się mankurtami.

Dziękuję bardzo za rozmowę.

We Wrocławiu rozmawiała Marta Tyszkiewicz

Zdzisław Julian Winnicki – polski historyk, prawnik i politolog związany z Uniwersytetem Wrocławskim, profesor nauk społecznych. Specjalista od spraw Kresów Wschodnich i Białorusi. Od 2006 kierownik Zakładu Badań nad Europą Wschodnią Instytutu Studiów Międzynarodowych UWr. Był dyrektorem Instytutu Studiów Międzynarodowych. Specjalizuje się w historii myśli politycznej, historii idei, polskiej mniejszości narodowej na Wschodzie, historii państwa i prawa polskiego. Opublikował liczne prace i artykuły naukowe poświęcone Kresom Wschodnim oraz Białorusi. Od przełomu lat 80. i 90. zaangażowany w działalność na rzecz Kresów Wschodnich. Społecznie objął obowiązki prezesa oddziału dolnośląskiego Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”. Na początku lat 90. był prezesem Stowarzyszenia ”Straż Mogił Polskich na Wschodzie”. Odznaczony Srebrnym Krzyżem Zasługi (1988), Medalem Komisji Edukacji Narodowej (2004) oraz Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski (2010).

 Znadniemna.pl

Profesor Zdzisław Julian Winnicki, przyjaciel Związku Polaków na Białorusi od początku istnienia ZPB, wybitny znawca historii i tematyki kresowej, odpowiedział na pytania Marty Tyszkiewicz, naszej korespondentki we Wrocławiu. Przyjaciel ZPB opowiedział m.in. o tym, jak się zafascynował Kresami i mieszkającymi na Kresach Polakami. Ocenił, jaka przyszłość

Niepokojące wieści o stanie zdrowia Andżelika Borys docierają do nas zza murów Więzienia Śledczego nr  8 w Żodzinie, w którym jest przetrzymywana prezes Związku Polaków na Białorusi.

Ze źródeł, których nie możemy ujawnić, dowiadujemy się, że prezes ZPB wygląda na bardzo chorą i potrzebuje pilnego zbadania przez lekarza z wykorzystaniem sprzętu USG oraz innych badań m.in. krwi, które mogłyby wykluczyć bądź potwierdzić, że więziona przez ponad osiem miesięcy przez reżim Aleksandra Łukaszenki liderka polskiej mniejszości narodowej na Białorusi ma zaawansowaną chorobę natury gastrologicznej, schorzenie wątroby, bądź inną dolegliwość.

Z docierających do nas opisów wyglądu Andżeliki Borys wynika, iż wygląda ona na bardzo wycieńczoną, ma ziemisto-żółty kolor cery, co mogłoby wskazywać m.in. na schorzenie wątroby, oraz  intensywnie traci włosy.

Znająca blisko Andżelikę Borys redaktor gazety „Głos znad Niemna na uchodźstwie” Iness Todryk-Pisalnik wspomina, że jeszcze przed aresztowaniem Andżelika Borys często cierpiała na bóle głowy i żołądka, a w sytuacjach stresowych wychodziły jej włosy.

Bez specjalistycznych badań lekarskich nie można stwierdzić, czy zły stan zdrowia pani prezes jest konsekwencją obostrzenia już istniejących u niej schorzeń, czy też jest objawem jakiejś nowo nabytej choroby.

Powszechnie wiadomo jest, że warunki sanitarne w celach białoruskich więzień są dalekie od idealnych. Znane są przypadki, kiedy do wieloosobowych cel trafiały osoby, cierpiące na choroby zakaźne, mające, na przykład, wirusowe zapalenie wątroby, Covid-19, a nawet AIDS . Nie można zatem wykluczyć, że osłabiony organizm Andżeliki Borys uległ zakażeniu niezbadanym jak dotąd u niej wirusem.

Jako bliscy współpracownicy Andżeliki Borys, których martwi pogarszający się stan zdrowia naszej koleżanki, apelujemy do wpływowych ludzi świata polityki, biznesu i wszystkich ludzi dobrej woli, mających możliwość kontaktowania się z decydentami we władzach Republiki Białorusi o użycie swoich kontaktów i podjęcie niezwłocznych działań  na rzecz okazania Andżelice Borys niezbędnej fachowej pomocy lekarskiej!

Bądźmy solidarni z liderką polskiej mniejszości narodowej na Białorusi nie tylko słowem, lecz także czynem!

Znadniemna.pl

Niepokojące wieści o stanie zdrowia Andżelika Borys docierają do nas zza murów Więzienia Śledczego nr  8 w Żodzinie, w którym jest przetrzymywana prezes Związku Polaków na Białorusi. Ze źródeł, których nie możemy ujawnić, dowiadujemy się, że prezes ZPB wygląda na bardzo chorą i potrzebuje pilnego zbadania

W niedzielę, 28 listopada, na Placu Zdrojowym w Sopocie, przy Zakładzie Balneologicznym, odbył się wernisaż wystawy „Dziadek w polskim mundurze”, będącej pokłosiem akcji o tym samym tytule, prowadzonej  w latach 2014-2019 przez redaktorów mediów Związku Polaków na Białorusi – Iness Todryk-Pisalnik i Andrzeja Pisalnika wśród ich czytelników i upamiętniającej ponad 80 kresowych patriotów polskich.

Sopocki wernisaż wystawy „Dziadek w polskim mundurze” został połączony z obchodami ósmej miesięcznicy uwięzienia przez reżim Aleksandra Łukaszenki liderów polskiej mniejszości na Białorusi – prezes Związku Polaków na Białorusi Andżeliki Borys oraz jej kolegi z Zarządu Głównego ZPB Andrzeja Poczobuta.

Obu więzionym Polakom a także działaczkom polskim Marii Tiszkowskiej i Irenie Biernackiej, uwolnionym pod koniec kwietnia z łukaszenkowskiego więzienia wskutek zabiegów Rządu oraz Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, jest poświęcona jedna z plansz wystawy, upamiętniającej losy kresowych patriotów polskich z różnych okresów dziejowych.

O patriotyzmie Polaków na Kresach, którzy mimo trudności potrafili zachować pamięć o swoich przodkach, pielęgnować ją i przekazywać polską tożsamość i patriotyzm kolejnym pokoleniom mieszkających na Białorusi Polaków, mówili podczas wernisażu jego goście, wśród których byli m.in. potomkowie dwóch z ponad osiemdziesięciu bohaterów opisanych w ramach akcji „Dziadek w polskim mundurze”– Tatiana Stacenko z Lidy oraz Piotr Żyłko z Gdańska.

Słowa wdzięczności pod adresem autorów wystawy i akcji „Dziadek w polskim mundurze” za podtrzymywanie w kresowych Polakach ducha polskości, wypowiedział obecny na wernisażu wieloletni przyjaciel Związku Polaków na Białorusi i osobiście Andżeliki Borys oraz Andrzeja Poczobuta, prezydent Sopotu Jacek Karnowski.

Wystawa „Dziadek w polskim mundurze” zagości w Sopocie do połowy grudnia.

Zapraszamy do obejrzenia fotorelacji z wydarzenia, autorstwa jedenastoletniego fotografa Marcina Pisalnika:

Znadniemna.pl

W niedzielę, 28 listopada, na Placu Zdrojowym w Sopocie, przy Zakładzie Balneologicznym, odbył się wernisaż wystawy „Dziadek w polskim mundurze”, będącej pokłosiem akcji o tym samym tytule, prowadzonej  w latach 2014-2019 przez redaktorów mediów Związku Polaków na Białorusi - Iness Todryk-Pisalnik i Andrzeja Pisalnika wśród

Akcję pisania pocztówek z życzeniami do więźniów politycznych na Białorusi, w tym do aresztowanych liderów Związku Polaków na Białorusi Andżeliki Borys i Andrzeja Poczobuta, zainaugurowano w czwartek, 25 listopada, w Białymstoku podczas kolejnej, ósmej już miesięcznicy uwięzienia Polaków.

Akcje te odbywają się cyklicznie od kilku miesięcy. Wieczorem pod pomnik bł. ks. Jerzego Popiełuszki, gdzie stoją symboliczne portrety Borys i Poczobuta, w czwartek przyszli działacze mniejszości polskiej z Białorusi, Białorusini mieszkający w Białymstoku, mieszkańcy miasta, także przedstawiciele organizacji mniejszości białoruskiej w Polsce. Główny cel tych akcji to przypominanie o aresztowanych, wyrażanie solidarności z nimi, domaganie się, by zostali uwolnieni.

Działaczka zarządu głównego Związku Polaków na Białorusi, przebywająca w Białymstoku Maria Tiszkowska, która sama spędziła w więzieniu na Białorusi dwa miesiące, po czym musiała opuścić ten kraj bez prawa powrotu (Borys i Poczobut na taki wyjazd z Białorusi – w zamian za uwolnienie – się nie godzą), przypomniała, że Andżelika Borys i Andrzej Poczobut siedzą w więzieniu od ośmiu miesięcy, a areszt przedłużono im do 26 lutego 2022 r.

 

Jak dodała Tiszkowska, Andżelika Borys i Andrzej Poczobut siedzą w więzieniu za to, że uczyli języka polskiego dzieci i młodzież, pielęgnowali tradycje narodowe, obchodzili święta religijne, dbali o miejsca pamięci.

– Za to, że pokazywali swoim własnym przykładem swą wielką miłość do Polski – zauważyła Tiszkowska.

Podkreśliła, że cierpią w więzieniu za podtrzymywanie polskiej tożsamości.

– Nie zgadzamy się na to, że oni są pozbawieni tych ludzkich praw obywatelskich, że nie mają należnej pomocy medycznej, że nie są im przekazywane informacje, że nie dostają listów, pocztówek – oświadczyła działaczka.

Na przyniesionych transparentach znalazły się takie słowa: „Siedzą, bo są Polakami”, „„Żywie Biełaruś”, „„Solidarni z Białorusią”, trzymano portrety Andżeliki Borys i Andrzeja Poczobuta, hasła z domaganiem się wolności dla więźniów politycznych. Ze świeczek ułożono napis „Wolność”. Były też flagi: biało-czerwona i biało-czerwono-biała z nałożonymi na nie symbolicznymi kratami.

Tiszkowska podkreślała, że nie wolno zapomnieć o siedzących w więzieniach prześladowanych przez reżim białoruski. Dlatego przez miesiąc, od czwartku, np. przychodząc do siedziby Podlaskiego Oddziału Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” można napisać życzenia świąteczne na Boże Narodzenie czy inne słowa, przesłanie, wyrazy wsparcia dla aresztowanych.

W ciągu pierwszych kilku dni od momentu rozpoczęcia akcji białostocczanie napisali do Andżeliki Borys i Andrzeja Poczobuta już ponad trzydzieści listów. Wiceprezes ZPB Marek Zaniewski zakłada, że w ciągu najbliższego tygodnia liczba korespondencji do wysłania  co najmniej się podwoi. – Wszystkie podpisane koperty przewieziemy na Białoruś i listy zostaną wysłane  do więzienia z białoruskich oddziałów pocztowych – tłumaczy działacz sposób, w jaki listy  zostaną wysłane adresatom.

Znadniemna.pl na podstawie PAP, zdjęcia: facebook.com

Akcję pisania pocztówek z życzeniami do więźniów politycznych na Białorusi, w tym do aresztowanych liderów Związku Polaków na Białorusi Andżeliki Borys i Andrzeja Poczobuta, zainaugurowano w czwartek, 25 listopada, w Białymstoku podczas kolejnej, ósmej już miesięcznicy uwięzienia Polaków. Akcje te odbywają się cyklicznie od kilku miesięcy.

W dniu 14 listopada po raz 26. rozdano Nagrody TVP Polonia „Za zasługi dla Polski i Polaków poza granicami kraju”. Podczas uroczystej Gali uhonorowano osoby oraz instytucje promujące na świecie polską kulturę, sztukę, naukę, edukację, politykę i sport. W tym roku Kapituła Nagrody wyróżniła aż dziesięciu laureatów, w tym dwóch laureatów nagrody specjalnej, którymi zostali prezes Związku Polaków na Białorusi Andżelika Borys i jej kolega z Zarządu Głównego ZPB Andrzej Poczobut.

Laureaci poprzez swoją działalność pełnią rolę ambasadorów polskości na całym świecie  i z dumą reprezentują Polskę. W tym roku gośćmi Gali byli m.in.: Jan Dziedziczak, sekretarz Stanu, pełnomocnik Rządu do spraw Polonii i Polaków za Granicą oraz Szymon Szynkowski vel Sęk, sekretarz stanu ds. polityki europejskiej, Polonii oraz dyplomacji publicznej i kulturalnej, którzy mieli szczególny udział w wyłanianiu laureatów Nagrody. Mateusz Matyszkowicz, Członek Zarządu TVP w trakcie Gali przypomniał szczególne zasługi więzionych na Białorusi Polaków: Andżeliki Borys oraz Andrzeja Poczobuta, których uhonorowano nagrodą specjalną za bohaterską walkę o utrzymanie polskości na Białorusi. Galę uświetnił występ Warszawskiej Orkiestry Sentymentalnej.

Laureaci Nagrody Programu Satelitarnego TVP Polonia „Za zasługi dla Polski i Polaków poza granicami kraju”:

NAGRODA SPECJALNA dla Andżeliki Borys i Andrzeja Poczobuta

„Za niezłomne zaangażowanie w podtrzymywanie polskości, jedności Polaków i wolności polskiego słowa oraz heroiczną, pełną ofiary walkę o wolność człowieka – w kraju dotkniętym bezprawiem i reżimowymi rządami. Nagroda jest symbolicznym uhonorowaniem i mocnym znakiem dla Polaków na Białorusi – że pamiętamy o nich i bez ustanku wspieramy”.

NAGRODA dla Anity Włodarczyk

„Za działalność w dziedzinie sportu i wiele związanych z nią wyjątkowych osiągnięć – również na arenie międzynarodowej”.

NAGRODA dla Agnieszki Duczmal

„Za twórczość artystyczną w dziedzinie muzyki i wiele związanych z nią pionierskich osiągnięć”.

NAGRODA dla Alicji Klimaszewskiej

„Za wieloletnią działalność na rzecz krzewienia pamięci o znajdujących się obecnie poza krajem miejscach wiecznego spoczynku naszych Rodaków, a także ogromne zaangażowanie w opiekę nad nimi”.

NAGRODA dla Jacka Gmocha

„Za aktywność na polu edukacji sportowej na arenie międzynarodowej, połączoną z zaangażowaniem w działalność środowisk polonijnych poza krajem”.

NAGRODA dla Szkoły Polskiej w Paryżu

„Za działalność w zakresie szeroko pojętej edukacji polonijnej dzieci i młodzieży oraz podejmowanie twórczych inicjatyw na rzecz krzewienia polskiego języka, kultury, historii i tradycji”.

NAGRODA przyznana za rekomendacją Departamentu Współpracy z Polonią i Polakami za granicą MSZ dla Riho Okagami – Siedleckiej

„Za działalność na rzecz popularyzowania na świecie wiedzy o polskiej historii i kulturze”.

NAGRODA przyznana za rekomendacją Pełnomocnika Rządu do Spraw Polonii i Polaków za Granicą dla Stowarzyszenia Weteranów Armii Polskiej w Ameryce reprezentowanego przez Tadeusza Antoniaka oraz dra Teofila Lachowicza

„Za twórczy wkład w działania realizowane przez Stowarzyszenie Weteranów Armii Polskiej w Ameryce, popularyzujące wiedzę o naszym Narodzie za oceanem i przyczyniające się do budowania jego pozytywnego wizerunku poza krajem”.

 Kliknij, aby obejrzeć wideo z Gali

Znadniemna.pl za TVP.pl

 

W dniu 14 listopada po raz 26. rozdano Nagrody TVP Polonia „Za zasługi dla Polski i Polaków poza granicami kraju”. Podczas uroczystej Gali uhonorowano osoby oraz instytucje promujące na świecie polską kulturę, sztukę, naukę, edukację, politykę i sport. W tym roku Kapituła Nagrody wyróżniła aż

Aleksiej Dziermant, będący współpracownikiem Białoruskiej Akademii Nauk i analitykiem, obsługującym obóz rządzący dyktatora Aleksandra Łukaszenki, zaproponował zakazać wydawania Karty Polaka obywatelom Białorusi.

„Wydawanie Kart Polaka już dawno należy uznać za bezprawne i podjąć skuteczne kroki, aby Polsce jak najtrudniej było wywabiać od nas „mózgi” i młodzież” – napisał nadworny intelektualista Łukaszenki na prowadzonym przez siebie Telegram-kanale.

Według Aleksieja Dziermanta Karta Polaka stanowi problem dla państwa związkowego Białorusi i Rosji. W charakterze przykładu Dziermant podaje studentów z obwodu kaliningradzkiego Rosji, którzy jego zdaniem „coraz częściej studiują na polskich uczelniach i stają się tam polskimi agentami wpływu”.

Rosyjskie wydanie internetowe Gazeta.ru zwraca uwagę na to, że argumentacja Dziermanta o wrogim oddziaływaniu Polski na umysły młodych Rosjan i Białorusinów jest bliska narracji białoruskiego dyktatora Aleksandra Łukaszenki, który twierdzi, że Stany Zjednoczone Ameryki z pomocą Polski, Ukrainy i państw bałtyckich wywołały kryzys migracyjny na granicy w celu rozpętania wojny.

Według Łukaszenki USA „lubią prowadzić wojny cudzymi rękami” i próbują po raz kolejny wywołać „zamęt”, obserwując z boku, jak uczestnicy konfliktu zabijają jeden drugiego, a ich gospodarka na tym cierpi.

Znadniemna.pl na podstawie Gazeta.ru

Aleksiej Dziermant, będący współpracownikiem Białoruskiej Akademii Nauk i analitykiem, obsługującym obóz rządzący dyktatora Aleksandra Łukaszenki, zaproponował zakazać wydawania Karty Polaka obywatelom Białorusi. „Wydawanie Kart Polaka już dawno należy uznać za bezprawne i podjąć skuteczne kroki, aby Polsce jak najtrudniej było wywabiać od nas „mózgi” i młodzież”

Uchwałę w sprawie więzionego od  ośmiu miesięcy przez reżim dyktatorski Aleksandra Łukaszenki dziennikarza i działacza polskiej mniejszości Andrzeja Poczobuta przyjęła Kapituła Nagrody Radia ZET im. Andrzeja Woyciechowskiego – jednej z najbardziej prestiżowych nagród dziennikarskich w Polsce, której laureatem nasz kolega został w 2011 roku.

Tekst uchwały, jednogłośnie przyjętej przez członków Kapituły, odczytano podczas gali 17 edycji Nagrody im. Woyciechowskiego, która odbyła się w ósmą miesięcznicę uwięzienia dziennikarza. Oto treść uchwały:

„Mija osiem miesięcy od uwięzienia polskiego dziennikarza Andrzeja Poczobuta przez białoruski reżim. Dziennikarza, który swoją postawą codziennie przypomina nam o wartościach nadrzędnych: niezależności, prawdzie i wolności słowa. Andrzeju, chylimy czoła przed twoją niezłomną postawą. Pamiętamy, wierzymy i czekamy na ciebie. Przyłączamy się dotychczasowych apeli do władz polskich i instytucji międzynarodowych o użycie wszelkich środków, które doprowadzą do uwolnienia Andrzeja Poczobuta. W imię tych samych wartości, którym wierny pozostaje Andrzej, wzywamy rząd RP do bezzwłocznego umożliwienia dziennikarzom i dziennikarkom dostępu do strefy objętej stanem wyjątkowym w celu konstytucyjnego prawa obywateli do informacji.”

Andrzej Poczobut jest prześladowany przez reżim dyktatorski Aleksandra Łukaszenki w ramach tzw. „sprawy Polaków”. Oprócz niego od ośmiu miesięcy więziona jest także prezes Związku Polaków na Białorusi Andżelika Borys. Także aresztowane osiem miesięcy temu w ramach „sprawy Polaków” działaczki polskie Irena Biernacka, Maria Tiszkowska i Anna Paniszewa wskutek zabiegów polskiego prezydenta i Rządu RP w maju zostały wydalone z Białorusi bez prawa powrotu do kraju. Z możliwości opuszczenia więzienia w zamian za opuszczenie Białorusi zrezygnowali Andżelika Borys i Andrzej Poczobut. Grozi im wyrok od pięciu do 12 lat pozbawienia wolności.

 Znadniemna.pl na podstawie wiadomosci.radiozet.pl, fot.: Jakub Kaminski/East News

Uchwałę w sprawie więzionego od  ośmiu miesięcy przez reżim dyktatorski Aleksandra Łukaszenki dziennikarza i działacza polskiej mniejszości Andrzeja Poczobuta przyjęła Kapituła Nagrody Radia ZET im. Andrzeja Woyciechowskiego - jednej z najbardziej prestiżowych nagród dziennikarskich w Polsce, której laureatem nasz kolega został w 2011 roku. Tekst uchwały,

Do 25 lutego 2022 roku może pozostać w areszcie śledczym prezes Związku Polaków na Białorusi Andżelika Borys.

Decyzję o przedłużeniu względem prezes ZPB środka zapobiegawczego w postaci aresztu podjął śledczy, prowadzący tzw. „sprawę Polaków”, którą wszczęto przeciwko Andżelice Borys i grupie osób z art. 130 ust. 3 Kodeksu Karnego Republiki Białoruś (celowe działania mające na celu podżeganie do nienawiści narodowej i religijnej oraz siania niezgody na gruncie przynależności narodowej, religijnej, językowej, a także rehabilitacji nazizmu dokonane przez grupę osób).

Oprócz Andżeliki Borys w ramach „sprawy Polaków” w areszcie jest przetrzymywany także dziennikarz i członek Zarządu Głównego Związku Polaków na Białorusi Andrzej Poczobut.  Wszystko wskazuje na to, że jemu również przedłużono termin pobytu w areszcie.

Andżelika Borys i Andrzej Poczobut zostali osadzeni w areszcie śledczym w ramach „sprawy Polaków” 25 marca, czyli już osiem miesięcy temu. Śledztwo wciąż nie może przekazać akta prowadzonej przeciwko Polakom sprawy karnej do sądu, co może wskazywać na trudności z gromadzeniem dowodów winy aresztowanych, bądź z potrzebą zmiany kwalifikacji ich czynu na taki, popełnienie którego z punktu widzenia śledczych byłoby łatwiejsze do udowodnienia.

W opinii kolegów Borys i Poczobuta ze Związku Polaków na Białorusi działacze ZPB cierpią za to, że otwarcie manifestowali swoje przywiązanie do polskiej tradycji, historii, kultury i wartości, czyli zostali uznani przez reżim dyktatorski Aleksandra Łukaszenki za wrogów tylko dlatego, że są Polakami.

Na polityczny i światopoglądowy charakter prześladowań Andżeliki Borys i Andrzeja Poczobuta wskazują także obrońcy praw człowieka, którzy uznali działaczy polskiej mniejszości na Białorusi  za więźniów politycznych. Polacy są przetrzymywani w uznawanym za jedno z najcięższych w kraju więzieniu śledczym w miejscowości Żodzino pod Mińskiem.

Przebywający w Polsce działacze ZPB w okolicach 25 dnia każdego miesiąca organizują miesięcznice uwięzienia swoich kolegów, aby przypominać opinii publicznej o dramatycznej sytuacji kolegów. Najbliższe, ósme już, miesięcznice odbędą się: dzisiaj wieczorem w Białymstoku i 28 listopada w Sopocie.

Znadniemna.pl, fot.: Sławomir Kamiński/Agencja Gazeta

Do 25 lutego 2022 roku może pozostać w areszcie śledczym prezes Związku Polaków na Białorusi Andżelika Borys. Decyzję o przedłużeniu względem prezes ZPB środka zapobiegawczego w postaci aresztu podjął śledczy, prowadzący tzw. „sprawę Polaków”, którą wszczęto przeciwko Andżelice Borys i grupie osób z art. 130 ust.

Już dzisiaj w stolicy Podlasia odbędzie się comiesięczna pikieta, przypominająca o losie liderów polskiej mniejszości narodowej na Białorusi – prezes Związku Polaków na Białorusi Andżeliki Borys i jej kolegi z Zarządu Głównego ZPB Andrzeja Poczobuta, uwięzionych  przez reżim dyktatorski Aleksandra Łukaszenki. W niedzielę, 28 listopada, o uwięzionych Polakach będą wspominać także w Sopocie.

W Białymstoku pikieta z okazji upłynięcia ośmiu miesięcy od momentu uwięzienia Borys i Poczobuta przez reżim Łukaszenki zostanie połączona z akcją pisania listów i kartek do uwięzionych Polaków i innych więźniów politycznych na Białorusi, których liczba sięga już prawie 900 osób.

W Białymstoku obchody ósmej miesięcznicy uwięzienia liderów polskiej mniejszości narodowej na Białorusi rozpoczną się o godzinie 18:00 w skwerze przy pomniku ks. Jerzego Popiełuszki.

Kolejną miesięcznicę uwięzienia Andżeliki Borys i Andrzeja Poczobuta tradycyjnie będą obchodzić także w Trójmieście. Tutaj o uwięzionych przez Łukaszenkę Polakach przypomną przy okazji otwarcia plenerowej wystawy pt. „Dziadek w polskim mundurze”, autorstwa redaktorów mediów ZPB Iness Todryk-Pisalnik i Andrzeja Pisalnika.

Plansza z wystawy "Dziadek w polskim mundurze", poświęcona prześladowanym Polakom

W Trójmieście wernisaż wystawy, połączony z ósmą miesięcznicą uwięzienia Andżeliki Borys i Andrzeja Poczobuta odbędzie się w niedzielę, 28 listopada, na Placu Zdrojowym w Sopocie o godzinie 13:00.

Oba wydarzenia są organizowane przez działaczy Związku Polaków na Białorusi, przebywających obecnie w Polsce ze względu na prześladowania polskiej mniejszości narodowej na Białorusi przez zbrodniczy reżim Aleksandra Łukaszenki.

Znadniemna.pl

Już dzisiaj w stolicy Podlasia odbędzie się comiesięczna pikieta, przypominająca o losie liderów polskiej mniejszości narodowej na Białorusi - prezes Związku Polaków na Białorusi Andżeliki Borys i jej kolegi z Zarządu Głównego ZPB Andrzeja Poczobuta, uwięzionych  przez reżim dyktatorski Aleksandra Łukaszenki. W niedzielę, 28 listopada,

W uroczystość Chrystusa Króla w Grodnie na Białorusi został poświęcony plac pod budowę nowej świątyni. Za patronkę parafii, jako wotum wdzięczności za heroiczną postawę, oddanie życia za synową spodziewającą się dziecka, została obrana Polka bł. Marianna Biernacka.

W miejscu, gdzie powstanie świątynia, biskup grodzieński Aleksander Kaszkiewicz sprawował pierwszą Mszę w intencji nowej wspólnoty parafialnej.

Na uroczystości zgromadzili się liczni parafianie, których wielkim pragnieniem jest mieć własną świątynię, a także goście, wśród których byli kapłani, siostry zakonne i przedstawiciele cerkwi prawosławnej, która jest już wybudowana obok.

Miejscowi katolicy są przekonani, że usytuowanie kościoła w pobliżu prawosławnej wspólnoty z pewnością przyczyni się do zbliżenia obu wyznań, a także pomyślnie wpłynie na umocnienie jedności chrześcijan.

Zwracając się do wiernych hierarcha zawierzył Chrystusowi Królowi dzieło budowy świątyni, modlił się, aby Jego słowo i łaska uzdalniały wszystkich do ciągłej przemiany życia, do stałego nawrócenia, pokonywania słabości, egoizmu, a także obojętności na los bliźnich.

Mając świadomość tak wielkiego zadania i długiej drogi, którą trzeba pokonać, wierni prosili hierarchę o udzielenie im pasterskiego błogosławieństwa na wykonanie woli Bożej i kroczenie drogą, którą wyznacza im Ewangelia.

Nowa świątynia pw. bł. Marianny Biernackiej stanie się miejscem szczególnej modlitwy za wszystkie rodziny miasta i kraju.

Obejrzyj film z uroczystości poświęcenia placu pod budowę kościoła pw. bł. Marianny Biernackiej w Grodnie:

Znadniemna.pl za ks. Jerzy Martinowicz/vaticannews.va

W uroczystość Chrystusa Króla w Grodnie na Białorusi został poświęcony plac pod budowę nowej świątyni. Za patronkę parafii, jako wotum wdzięczności za heroiczną postawę, oddanie życia za synową spodziewającą się dziecka, została obrana Polka bł. Marianna Biernacka. W miejscu, gdzie powstanie świątynia, biskup grodzieński Aleksander

Skip to content