HomeStandard Blog Whole Post (Page 43)

Działacz Związku Polaków na Białorusi i dziennikarz Andrzej Poczobut trafił do kolonii karnej w Nowopołocku, gdzie będzie odbywał wyrok  8 lat pozbawienia wolności, poinformowała na Facebooku żona więźnia politycznego Oksana Poczobut.

Andrzej Poczobut wyjechał odbywać karę do Nowopołocka. Poinformowali mnie o tym w liście z Witebska, gdzie zatrzymał się podczas etapu w drodze do kolonii nowopołockiej, – napisała małżonka dziennikarza.

Przypomnijmy, Andrzej Poczobut, działacz polskiej mniejszości, jeden z liderów Związku Polaków na Białorusi i ceniony dziennikarz został w lutym 2023 roku skazany w politycznym procesie na 8 lat kolonii karnej. 26 maja Sąd Najwyższy Białorusi w osobie sędziego Igora Lubowickiego rozpatrzył apelację od wyroku, pozostawiając go bez zmian!

Poczobut został zatrzymany 25 marca 2021 r. w nazywanej przez białoruskie media „sprawie polskiej”.

Jego artykuł w mediach o agresji ZSRR na Polskę we wrześniu 1939 roku, został uznany przez śledczych Łukaszenki za „podżeganie do wrogości narodowej”.

W materiałach sprawy karnej znalazły się także wypowiedzi dziennikarza w obronie mniejszości polskiej na Białorusi, artykuł o stłumieniu białoruskich protestów w 2020 roku oraz tekst z 2006 roku o jednym z dowódców polskiego podziemia antykomunistycznego z Grodzieńszczyzny.

8 lutego sędzia Dmitrij Bubienczyk skazał Andrzeja Poczobuta na 8 lat pozbawienia wolności. Uznano m.in. że „nawoływanie do działań godzących w bezpieczeństwo narodowe” i „podżegał do wrogości na tle narodowościowym, społecznym i innym”.

Jeszcze przed procesem, w październiku 2022 r., Komitet Bezpieczeństwa Państwowego wpisał Andrzeja Poczobuta na listę osób zaangażowanych w „działalność terrorystyczną”, a jego adwokat Aleksander Biriłow został kilka dni temu, po 26 latach praktyki adwokackiej, pozbawiony prawa do wykonywania zawodu, rzekomo na podstawie tego, iż, ma  do niego „niewystarczające kwalifikacje”.

Znadniemna.pl za Kresy24.pl

Działacz Związku Polaków na Białorusi i dziennikarz Andrzej Poczobut trafił do kolonii karnej w Nowopołocku, gdzie będzie odbywał wyrok  8 lat pozbawienia wolności, poinformowała na Facebooku żona więźnia politycznego Oksana Poczobut. Andrzej Poczobut wyjechał odbywać karę do Nowopołocka. Poinformowali mnie o tym w liście z Witebska,

20 czerwca przypada 230. rocznica urodzin jednego z najwybitniejszych komediopisarzy w historii literatury polskiej, a także bajkopisarza, pamiętnikarza, poety oraz żołnierza kampanii napoleońskich – Aleksandra Fredry. W związku z rocznicą urodzin artysty – uznanego przez Sejm RP jednym z patronów roku 2023 – w całym kraju odbywają się liczne wydarzenia kulturalne.

Aleksander Fredro urodził się 20 czerwca 1793 roku w Suchorowie pod Przemyślem w bogatej rodzinie szlacheckiej, niegdyś senatorskiej. Już jako szesnastolatek wstąpił do Armii Księstwa Warszawskiego dowodzonej przez księcia Józefa Poniatowskiego i aż do 1814 roku był oficerem wojsk napoleońskich. Walczył pod Dreznem i Lipskiem, uczestniczył w tragicznej wyprawie pod Moskwę, po czym zbiegł z rosyjskiej niewoli w przebraniu wieśniaka. Za męstwo w walkach został odznaczony Złotym Krzyżem Orderu Virtuti Militari, a przez cesarza Napoleona Bonaparte – Orderem Legii Honorowej.

Po powrocie do Ojczyzny Fredro zamieszkał w Beńkowej Wiszni. Był samoukiem. Zaczął tworzyć jako dojrzały mężczyzna, po trzydziestce. Został członkiem Warszawskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk, był posłem Galicyjskiego Sejmu Krajowego, członkiem Lwowskiej Rady Narodowej i Akademii Umiejętności. Pod koniec życia Fredro objął dowództwo kampanii polskiej w czasie Wiosny Ludów. Jako deputowany do Sejmu Stanowego zajmował się sprawami teatrów i bibliotek Ossolińskich.

Aleksander Fredro zmarł 15 lipca 1876 roku we Lwowie.

Twórczość Aleksandra Fredry

Aleksander Fredro to twórca oryginalnej polskiej komedii. Doskonale znał teatr europejski i jego tradycje, do których świadomie nawiązywał w swojej twórczości. Napisał kilkadziesiąt utworów scenicznych: jednoaktówek i komedii wieloaktowych, fars, grotesek i wodewilów, które szybko trafiały na sceny teatrów: lwowskiego, warszawskiego i krakowskiego.

W 1818 roku Fredro napisał swoją pierwszą komedię pt. „Pan Geldhab”. Jego debiutem scenicznym była jednak jednoaktówka „Intryga naprędce, czyli nie ma złego bez dobrego” – powstała w 1815 roku, a pierwszy raz wystawiona w 1817 roku. Jednym z najbardziej znanych dzieł pisarza są „Śluby panieńskie, czyli Magnetyzm serca”. Pierwsza wersja tej pięcioaktowej komedii wierszem została napisana w 1827 roku, ostateczna – pięć lat później. Jedną z ważnych pozycji w kanonie polskiej literatury jest też „Zemsta”, napisana prawdopodobnie w 1833 roku. W twórczości Fredry ważne miejsce zajmują również „Damy i huzary”, „Pan Jowialski” czy „Dożywocie”.

Aleksander Fredro znany jest także jako twórca bajek i wierszy dla dzieci, takich jak: „Małpa w kąpieli”, „Paweł i Gaweł” oraz „Osiołkowi w żłoby dano”. Jest również autorem pamiętników z epoki napoleońskiej pt. „Trzy po trzy”, uznanych za klasykę literatury wspomnieniowej.

Zestawienia wybranych wydarzeń kulturalnych upamiętniających postać Aleksandra Fredry można znaleźć na stronie Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego w zakładce pn. „Patroni Roku 2023 – wydarzenia”

Znadniemna.pl/gov.pl

20 czerwca przypada 230. rocznica urodzin jednego z najwybitniejszych komediopisarzy w historii literatury polskiej, a także bajkopisarza, pamiętnikarza, poety oraz żołnierza kampanii napoleońskich – Aleksandra Fredry. W związku z rocznicą urodzin artysty – uznanego przez Sejm RP jednym z patronów roku 2023 – w całym

Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Andrzej Duda spotkał się w poniedziałek, 19 czerwca, z ambasadorami RP, biorącymi udział w dorocznej naradzie organizowanej przez MSZ. Przemawiając do reprezentantów Polski za granicą głowa państwa już na wstępie podkreśliła, że „dyplomaci są słuchem, mową i wzrokiem Polski poza granicami kraju, a ich narracja jest narracją Polski”.

Przemówienie prezydenta było poświęcone w znacznej mierze prowadzonej przez Rosję bestialskiej wojnie przeciwko Ukrainie oraz związanej z tym konfliktem sytuacji w innych krajach, leżących na wschód od Polski.

Prezydent Duda podkreślał, że „celem naszej polityki zagranicznej w tym aspekcie jest doprowadzenie do sytuacji, w której Rosja poniesie strategiczną porażkę, Ukraina zwycięży, a widmo wojny zostanie trwale odsunięte od naszych granic”.

Reżim Łukaszenki współodpowiedzialny za  agresję

W kontekście wojny na Ukrainie Prezydent Duda odniósł się do kwestii udziału w niej  reżimu Aleksandra Łukaszenki, który pomaga agresorowi. Jak wskazywał, „Białoruś jest państwem nie tylko oficjalnie wspierającym Rosję, ale też jedynym, które de facto przyczyniło się do działań wojennych, udostępniając terytorium w krytycznej fazie wojny do ataku na Ukrainę”.

– Dlatego dopóki Białorusią rządzi Łukaszenka, polska dyplomacja musi traktować ją jako państwo współodpowiedzialne za prowadzenie wojny Putina – mówił.

Dodał, że Polska musi zabiegać na forum międzynarodowym o „nakładanie oraz zwiększanie wszelkich możliwych sankcji na ten kraj”.

Represje na Białorusi

– Jednocześnie nie możemy zapominać o narodzie białoruskim, który w przeciwieństwie do Rosjan nie jest zatruty duchem imperializmu. Ma przyjazny stosunek do Polski i Polaków, a co więcej jest terroryzowany przez autokratę, który nie ma poparcia większości obywateli – podkreślał.

Mówiąc o reżimie Aleksandra Łukaszenki  prezydent wskazywał, że Białoruś jest państwem nie tylko oficjalnie wspierającym Rosję, ale też jedynym, które de facto przyczyniło się do działań wojennych, udostępniając swoje terytorium w krytycznej fazie wojny do ataku na Ukrainę, bezpośrednio od strony północnej.

– Nie możemy zapominać o przeszło tysiącu więźniów politycznych na Białorusi, a także o represjach wymierzonych w Polaków mieszkających w tym kraju. Brutalnym symbolem tych represji stało się bezprawne skazanie Andrzeja Poczobuta, dlatego też będziemy walczyć o uwolnienie wszystkich więźniów politycznych, będziemy walczyć o to na forach międzynarodowych i opowiadamy się za zwiększeniem środków restrykcyjnych nakładanych na Białoruś – mówił.

Wsparcie dla Białorusinów

Prezydent zaznaczył, że cieszy się, iż Polska mocno „angażuje się we wsparcie społeczeństwa obywatelskiego na Białorusi, a także w tworzenie warunków do rozwoju demokracji i dialogu politycznego”.

– W naszym interesie jest promowanie i wzmacnianie białoruskiej diaspory oraz jej niezależnych środowisk politycznych także w innych krajach. Musimy ich wspierać, to jest nasz sąsiedzki, nasz obywatelski obowiązek – powiedział prezydent podczas spotkania z ambasadorami RP.

Znadniemna.pl  za TVP.INFO/PAP, na zdjęciu: Prezydent RP Andrzej Duda przemawia przed Ambasadorami RP, fot.: Marek Borawski/ KPRP

Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Andrzej Duda spotkał się w poniedziałek, 19 czerwca, z ambasadorami RP, biorącymi udział w dorocznej naradzie organizowanej przez MSZ. Przemawiając do reprezentantów Polski za granicą głowa państwa już na wstępie podkreśliła, że „dyplomaci są słuchem, mową i wzrokiem Polski poza granicami kraju,

69 lat temu, 18 czerwca 1954 roku, zmarł w Grodnie zasłużony dla miasta kapłan, społecznik i pedagog, ks. Antoni Kuryłłowicz, założyciel w Grodnie Macierzy Szkolnej, organizacji, likwidowanej w grodzie nad Niemnem dwukrotnie,  w wieku XX przez Sowietów, a w XXI przez reżim Łukaszenki.

Na kilka lat przed śmiercią, po aresztowaniu 17 lutego 1951 roku i skazaniu na łagry ks. Michała Aronowicza, wikariusza w parafii Znalezienia Krzyża Świętego (kościół pobernardyński),  ks. Antoni Kuryłłowicz był jedynym duszpasterzem dla ponad 50 tys. katolików w grodzie nad Niemnem.

Przyszły zasłużony dla Grodna kapłan urodził się w  1876 roku w miejscowości Rotnica pod Druskiennikami (obecnie  8 kilometrów na północ od granicy z Białorusią po stronie litewskiej).

W wieku dwudziestu lat  Antoni Kuryłłowicz wstąpił do seminarium duchownego w Wilnie i w cztery lata później otrzymał święcenia kapłańskie.

Początkowo pełnił funkcję wikarego w parafii przy kościele św. Rafała na Snipiszkach w Wilnie. Po śmierci dotychczasowego proboszcza spełniał zastępczo jego obowiązki. W tym czasie – do 1904 roku – udało mu się między innymi przeprowadzić gruntowny remont podupadającej już nieco świątyni.

W 1906 roku młody duchowny wyjechał do Paryża na dalsze studia teologiczne i filozoficzne. Tam też w trzy lata później w Akademii Katolickiej kierowanej przez biskupa Baudrillarta złożył pracę poświęconą „Prawu narodów podczas wojny z punktu widzenia moralnego” i otrzymał tytuł doktora filozofii scholastycznej.

Po powrocie w 1909 roku w rodzinne strony objął probostwo w Starych Trokach pod Wilnem, a rok później zaczął posługiwać w Grodnie, w kościele pobernardyńskim.

Pracę duszpasterską  kapłan godził z obowiązkami prefekta w grodzieńskich szkołach średnich. Działał też w Komitecie Obywatelskim, do którego wstąpił w czasie okupacji miasta przez Niemców podczas I wojny światowej. Jako członek Komitetu Obywatelskiego, kapłan starał się wszystkich potrzebujących otaczać opieką nie tylko materialną, ale też moralną.

 Odrestaurowanie budynku byłego klasztoru i założenie w nim szkoły

Za sprawą  księdza Kuryłłowicza odrestaurowany został doszczętne zrujnowany kompleks budynków klasztoru pobernardyńskiego. W mocne jeszcze mury klasztoru wbudowano obiekt, w którym kapłan zorganizował szkołę – ochronkę z oddziałem szewskim, krawieckim, hafciarskim i trykotażowym.

Z czasem dzięki staraniom duchownego odbudowano również sam kościół , a także gruntownie przebudowano plebanię.

Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, w roku 1918, ksiądz Kuryłłowicz założył w Grodnie koło Macierzy Szkolnej, którego został prezesem.

1936 rok. Walny Zjazd Macierzy Szkolnej. W prezydium, pierwszy od prawej przy stole prezydialnym ks. Antoni Kuryłłowicz, fot.: Narodowe Archiwum Cyfrowe

Jednym z celów oświatowej organizacji było zakładanie szkół – powszechnych, średnich, zawodowych, a także prowadzenie różnego rodzaju kursów.

Założenie szkoły oznaczało wówczas zorganizowanie jej od podstaw. Zacząć należało od znalezienia budynku i przystosowania go do potrzeb szkoły. Dopiero potem można było gromadzić wyposażenie, angażować nauczycieli. Nie było to zadanie łatwe, ale i ta działalność kapłanowi – społecznikowi nie wystarczała.

Funkcje proboszcza, prefekta i prezesa koła Macierzy duchowny godził ze stanowiskiem radnego miasta Grodna. „W tej roli odznaczał się zawsze wielką dbałością o dobro miasta i podniesienie kultury, kierując się taktem i umiarem, tak rzadkim na podobnemu stanowisku” – pisała z okazji dwudziestolecia kapłaństwa ks. Kuryłłowicza jedna z grodzieńskich gazet. Z innych przekazów wiadomo, że  kapłan rzeczywiście odznaczał się wielką tolerancją, wyrozumiałością i troską o dobro konkretnego człowieka. Były to cechy niezwykle cenne zwłaszcza w zróżnicowanym społeczeństwie kresowym, które znane było przecież duchownemu od urodzenia.

Ksiądz Antoni Kuryłłowicz ze swoimi wychowankami ze Szkoły Powszechnej nr 3 dla dziewcząt, fot.: „Magazyn Polski na uchodźstwie”

Mieszczącą się w budynku poklasztornym szkolę – ochronkę  jej założyciel przekształcił z czasem w Szkołę Powszechną nr 3 dla dziewcząt. Po transformacji placówki oświatowej duchowny objął w niej funkcję dyrektora. „Na pierwszym piętrze po obu stronach korytarza znajdowały się sale lekcyjne, gabinety dyrektora, lekarski i do nauczania fizyki, pokój nauczycielski, pomieszczenia do przechowywania pomocy naukowych, szatnia” – wspominała jedna z dawnych uczennic szkoły, dodając, że  dla  jej potrzeb przystosowano wówczas także pomieszczenia na parterze. Nie zapomniano także  o tym, by można je było wykorzystać dla potrzeb kulturalno-oświatowych.

Przy wejściu do budynku szkoły znajdowała się sala – podium. W czasie wystawiania spektakli służyła ona jako scena. Dalej leżąca aula pełniła funkcję widowni. Przylegająca do niej sala prac ręcznych z rozsuwaną ścianą zastępowała balkon,  czyli tzw. „galorkę”.  W szkolnym teatrze wystawiano bajki dla dzieci, przedstawienia patriotyczne, a także każdego roku – jasełka. Wszystkie te przedstawienia nadawały szkole wyższą rangę i zapewniały popularność. Małe aktorki, grające swoje role swobodnie, z wyczuciem i dobrą dykcją, budziły podziw nie tylko wśród szkolnych kolegów, ale także innych mieszkańców Grodna, którym poszczęściło się trafić na szkolne przedstawienie. Kostiumy, oświetlenie, muzyka i śpiew dziecięcego chóru dopełniały całości. Nad wszystkim czuwał oczywiście ksiądz dyrektor, a przedstawienia reżyserowała nauczycielka Sylwestra Bochenkówna.

Na szkolnym parterze mieściła się też biblioteka. W podwórzu, w murach dawnej kuźni, powstała sala gimnastyczna. Była ona wyposażona w nowoczesny jak na owe czasy, sprzęt do nauczania wychowania fizycznego.

Ogromny, zaniedbany plac tuż obok zamieniono w boisko. Do murów szkoły przylegał duży ogród warzywno-kwiatowy pielęgnowany przez uczennice.

Program szkolnych prac ręcznych obejmował szycie ręczne i na maszynie, wykonywanie prac z drewna, tektury, papieru, robienia na drutach i szydełkowanie. Lekcje chóru i ćwiczenia śpiewu odbywały się przy pianinie.

Do szkoły, zwanej z powodu lokalizacji „pobernadyńską”, uczęszczały nie tylko katoliczki, ale także dziewczęta wyznania prawosławnego, greko-katolickiego i mojżeszowego.

Ksiądz Kuryłłowicz wraz z podległymi mu nauczycielami starał się stworzyć atmosferę, dzięki której uczennice mogły żyć w prawdziwej zgodzie. Chyba się to udało bo, jak wspominały dawne uczennice szkoly, przy nawiązywaniu sympatii, a później  także długoletnich przyjaźni wyznawana wiara nie odgrywała dla nich najważniejszej roli.

W szkole prowadzonej przez księdza dyrektora pamiętano o dożywianiu dzieci mniej zamożnych. Codziennie wydawano im bezpłatnie mleko lub białą kawę i pieczywo. Wszystkie uczennice objęte też były stałą opieką lekarską.

Z niezwykłą starannością dobierał ksiądz dyrektor grono pedagogiczne. Duży nacisk kładł na to, by w szkole stosowane były nowe metody nauczania. Nauczyciele unikali więc werbalizmu, a pracę z dziećmi starali się opierać na konkretach i doświadczeniach, tworząc przy tym serdeczną, ciepłą i wyzwalającą atmosferę.

Prowadzona przez księdza Antoniego Kuryłłowicza szkoła istniała w Grodnie przez cały okres międzywojenny, a wśród wykładających w niej nauczycielek w pamięci dawnych uczennic zachowały się nazwiska następujących nauczycielek: panny Bochenkówny, pani Kawińskiej, pani Rogowskiej, a także Wandę Bucharewicz, Feliksę Gil-Gilewską, Felicję Hryniewicz, Zofię Olechnowicz, Joannę Szymańską, Marię Szymańską oraz Helenę Wojniczową.

Odznaczenie Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski i wybuch wojny

W uznaniu zasług księdza Antoniego Kuryłłowicza na polu pracy społecznej 10 listopada 1938 roku Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Ignacy Mościcki odznaczył duchownego Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.

Niespełna rok później wybuchła, druga już w życiu duchownego, wojna światowa.

Lata 1939-1941, kiedy Grodno znalazło się w granicach ZSRR, zarówno kościół, jak i szkoła szczęśliwie przetrwały panowanie ”pierwszych sowietów”. Dla księdza Kuryłłowicza był to jednak czas szczególnie trudny. Jakby nie dość było trudności związanych z wojną, to w 1939 roku diecezja wileńska straciła biskupa. Jego obowiązki, decyzją władz kościelnych, kazano przejąć  właśnie księdzu Kuryłłowiczowi.

W czerwcu 1941 roku do miasta wkroczyli Niemcy.  W toku walk śródmieście, w tym także kościół pobernardyński i przylegająca do niego szkoła, zostały zburzone i spalone. Zniszczeniu uległy m.in. unikalne, bezcenne witraże i organy oraz wartościowe zbiory obrazów olejnych.

Szczęśliwym trafem księdzu Kuryłłowiczowi udało się tuż przed wkroczeniem Niemców kupić i zwieźć do Grodna sporą ilość drewna budowlanego, które przydało się przy odbudowie zburzonych budowli. Do pracy zaangażował m.in. Żydów – bardzo dobrych, wypróbowanych fachowców, którym wtedy Niemcy pozwalali jeszcze pracować poza gettem. Katolicki kapłan płacił im produktami żywnościowymi. Dzięki sumiennej pracy grodnian wyznania mojżeszowego praktycznie wszystkie zniszczenia zostały usunięte i kościół przetrwał.

„Nie wyjadę, dopóki ostatni parafianin nie opuści tej ziemi”

W 1944 roku dawne Kresy Wschodnie, a więc i Grodno, zostały znowu wcielone do ZSRR. Z braku księży ksiądz Antoni Kuryłłowicz pracował  w mieście sam, bez wikariuszy. Władze radzieckie wielokrotnie namawiały go do skorzystania z repatriacji i wyjazdu do Polski. Ksiądz zawsze jednak odmawiał argumentując, że wyjedzie „dopiero wtedy, gdy ostatni parafianin opuści tę ziemię”.

Popiersie ks. Antoniego Kuryłłowicza w Kościele Znalezienia Krzyża Świętego (pobernardyńskim) w Grodnie, fot.: archiwum

Napięte stosunki z władzą spowodowały serię zatrzymań, aresztowań, rewizji i obserwacji. Kiedy siostry Szarytki zostały wyrzucone ze swojego domu, ksiądz Kuryłłowicz wygospodarował dla nich miejsce na plebanii do czasu ich wyjazdu do Polski. Kiedy siostrom Nazaretankom zabrano klasztor i kościół jedyny wówczas grodzieński kapłan przygarnął także je, zapewniając warunki umożliwiające przetrwanie ciężkich czasów aż do chwili odzyskania  przez zakonnice budowli sakralnych.

W 1951 roku Antoni Kuryłłowicz ciężko zachorował i przeżył operację, po której jednak wrócił do pracy. Pomagał mu wtedy ks. Michał Aranowicz, skazany później przez Sowietów na 10 lat łagrów. Całą plebanią zajmowała się bratanica księdza Antoniego – Zofia Kuryłłowicz. Po długiej i ciężkiej chorobie ks. Antoni Kuryłłowicz zmarł w Grodnie w czerwcu 1954 roku.

Niezwykle zasłużony dla katolickiej społeczności  miasta kapłana i nie mniej zasłużony pedagog i wychowawca młodzieży został pochowany w rodzinnym grobie w Rotnicy koło Druskiennik, gdzie spoczywają również jego rodzice oraz rodzeństwo.

Za „drugich sowietów” w budynku dawnej Szkoły Powszechnej nr 3 ulokowano stację epidemiologiczną, natomiast po wybiciu się Białorusi na niepodległość nowe władze zezwoliły na wykonanie gruntownego remontu i umieszczenie w kompleksie szkolnym seminarium duchownego, o powstaniu którego w Grodnie marzył ksiądz kanonik.

Znadniemna.pl na podstawie artykułu Michała Lubaradzkiego

69 lat temu, 18 czerwca 1954 roku, zmarł w Grodnie zasłużony dla miasta kapłan, społecznik i pedagog, ks. Antoni Kuryłłowicz, założyciel w Grodnie Macierzy Szkolnej, organizacji, likwidowanej w grodzie nad Niemnem dwukrotnie,  w wieku XX przez Sowietów, a w XXI przez reżim Łukaszenki. Na kilka lat

W sobotę, 17 czerwca, na Starym Zamku w Grodnie otwarto dla zwiedzających Salę Alabastrową. W ten sposób oficjalnie zakończono pierwszy etap rekonstrukcji zabytku, do którego odbudowy przystąpiono w 2017 roku.

Po raz pierwszy Sala Alabastrowa została wymieniona w inwentarzu zamkowym, datowanym 1650 roku. Jest  to najstarsza znaną naukowcom wzmianka o pomieszczeniu, w którym lubił odpoczywać  często przebywający w Grodnie monarcha Stefan Batory.

Wnętrze Sali Alabastrowej reprezentuje styl renesansowy – bardzo popularny w latach 80-tych XVI wieku, gdy Stefan Batory przebudowywał zamek.

To, co od razu rzuca się w oczy podczas wizyty w odrestaurowanym pomieszczeniu, to kominek z wielopostaciową kompozycją i elementami heraldycznymi.

Sufit zwraca  na siebie uwagę bogatą dekoracją reliefową, a wzdłuż ścian zwiedzających „witają” kariatydy i popiersia starożytnych postaci.

Duże wrażenie na zwiedzających robi też to, że na tym tle, na każdej ze ścian, z okien Sali Alabastrowej prezentowana jest szykowna panorama XVI-wiecznego Grodna.

Otwarcie Sali Alabastrowej zakończyło pierwszy etap odbudowy Starego Zamku.

Na etapie drugim odrestaurowany zostanie królewski pałac i oficyna.

Potem rozpocznie się trzeci etap, czyli budowa wieży narożnej, budynków gospodarczych i konserwacja Dolnego Kościoła.

 Znadniemna.pl na podstawie Grodnonews.by

W sobotę, 17 czerwca, na Starym Zamku w Grodnie otwarto dla zwiedzających Salę Alabastrową. W ten sposób oficjalnie zakończono pierwszy etap rekonstrukcji zabytku, do którego odbudowy przystąpiono w 2017 roku. Po raz pierwszy Sala Alabastrowa została wymieniona w inwentarzu zamkowym, datowanym 1650 roku. Jest  to najstarsza

Już po raz dziewiąty odbył się w Polsce cykl koncertów, w których wzięli udział laureaci i przyjaciele Festiwalu Piosenki Anny German „Eurydyka”, który do roku 2020 był odbywał się w stolicy Białorusi – Mińsku i uważany był za jeden z najbardziej prestiżowych konkursów wokalnych w tym kraju.

Festiwal „Eurydyka” przybliżał postać i twórczość wybitnej polskiej piosenkarki Anny German, a także promował młodych, utalentowanych muzycznie, ludzi, wywodzących się ze środowisk polskich na Białorusi. Dla wielu zdobycie tytułu laureata Festiwalu Piosenki Anny German „Eurydyka”, stało się odskocznią w rozpoczęciu kariery piosenkarskiej. W skład Jury konkursu w różnych latach wchodzili: wybitny polski kompozytor i pianista, urodzony lidzianin Jerzy Derfel, znany aktor Stanisław Górka, znakomity polski piosenkarz Marek Ravski, gwiazda białoruskiej opery Natalia Akinina (obecnie – Kalada) oraz inni wybitni przedstawiciele świata kultury z Polski i Białorusi

Tradycją Festiwalu „Eurydyka” stało się, że jego laureaci każdej kolejnej jego edycji wyruszali w trasę koncertową po miastach Polski.

„Solidarni z Ukrainą”

Tradycja ta przetrwała samo istnienie festiwalu na Białorusi i związani z nim artyści wyruszyli w tym roku w kolejną trasę koncertową, z programem zatytułowanym „Planeta Anna”. Koncerty odbyły się: we Wrocławiu, Legnicy, Mińsku Mazowieckim, Szczawnie-Zdroju, Zielonej Górze, Malczycach i innych miastach. Na repertuar koncertów złożyły się występy laureatów festiwalu z różnych lat i jego przyjaciół, reprezentujących różne kraje. Ze względu na wojnę, która już drugi rok toczy się na Ukrainie, wszystkie koncerty odbywały się pod hasłem „Solidarni z Ukrainą”.

We Wrocławiu jednym z głównym organizatorów koncertów wystąpił Klub Muzyki i Literatury, który zawsze wspierał polskich artystów z Białorusi. Podczas koncertu w Klubie jego dyrektor Ryszard Sławczyński – animator kultury, publicysta, podróżnik, popularyzator kultury Kresów Wschodnich, który zwrócił się do publiczności ze słowami:

– Ten koncert jest dedykowany walczącej Ukrainie. To jest walka wolności z imperialną polityką Rosji. Wiele osób na tej sali przyjechało do Polski, bo kochają wolność. Niektórzy wyjechali ze swojej ojczyzny, aby szukać dla siebie nową ojczyznę tutaj, w Polsce. Mam nadzieję, że wielu już przekonało się, że Polacy są narodem bardzo gościnnym. Skoro mówimy o Białorusi, nie mogę nie powiedzieć o trwających tam represjach wobec Polaków, o zniszczonym w zeszłym roku przez władze białoruskie polskim cmentarzu wojennym w Surkontach. Pamiętajmy, że już pierwszej nocy po zniszczeniu nekropolii ktoś postawił na miejscu zrównanych z ziemią grobów brzozowy krzyż – był to znak, symbolizujący szacunek do Polski i Polaków, który mimo represji zachowała miejscowa ludność.

Podczas koncertu w Klubie Muzyki i Literatury we Wrocławiu

Podczas koncertu w Klubie Muzyki i Literatury we Wrocławiu przemawia dyrektor klubu Ryszard Sławczyński

Autorskie interpretacje piosenek Anny German

W koncertach odbywających się pod wspólną nazwą „Planeta Anna” brali udział: Grażyna Komincz, utalentowana piosenkarka z Lidy, obecnie mieszkająca we Wrocławiu; Paweł Kozicz, mieszkający w Poznaniu zdobywca I miejsca w Konkursie VI Festiwalu Piosenki Anny German «Eurydyka», który odbywał się jeszcze w Mińsku. Paweł Kozich zdobył ostatnio wiele prestiżowych polskich nagród piosenkarskich, m.in.:  – Grand Prix Ogólnopolskiego Festiwalu Piosenki Tarnowo Podgórne 2022, II miejsce w II Konkursie wokalnym im. Zbigniewa Wodeckiego „Sobą być”, II miejsce w XIII Konkursie Piosenki „Agnieszka i inni”, a także wyróżnienie w konkursie telewizyjnym „Szansa na sukces. Opole 2023”; Natalia Kalada, mieszkająca w Warszawie była solistka Teatru Opery i Baletu w Mińsku, ciesząca się opinią posiadaczki najlepszego mezzo-sopranu Białorusi.

Natalia Kalada, śpiewaczka operowa z Mińska (Białoruś)

Do artystów z Białorusi, promujących dziedzictwo artystyczne Anny German, dołączyli ich koledzy z innych krajów, podzielający idee upamiętnienia wybitnej polskiej artystki poprzez popularyzowanie jej twórczości. Znalazły się wśród nich m.in.: Katarzyna Czekanowska, znakomita śpiewaczka operowa z Tarnopola (Ukraina), będąca laureatką I nagrody międzynarodowego konkursu Cambridge 2023; Paulina Raczkowska(USA), zdobywczyni nagrody Prezydenta Miasta Opola na III Polonijnym Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu oraz wyróżnienia za piosenkę autorską w IV Polonijnym Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu, a także laureatka II festiwalu Ireny Jarockiej w Gdańsku (2022).

Śpiewaczka operowa z Tarnopola (Ukraina) Katarzyna Czekanowska

Akompaniował artystom założony we Wrocławiu przez profesjonalnych muzyków-wirtuozów z Mińska zespół Alba Music Trio oraz znakomity akompaniator-pianista Witali Oleszkiewicz, będący laureatem międzynarodowych festiwali oraz dyrektorem artystycznym Festiwalu Piosenki Anny German „Eurydyka”.

Alba Music Trio

Grażynie Komincz i Pawłowi Koziczowi akompaniuje Witali Oleszkiewicz

Pomysłodawcą Festiwalu Piosenki Anny German „Eurydyka” scenarzystą i reżyserem koncertów, zarówno tych, odbywających się kiedyś na Białorusi, jak i tych, organizowanych współcześnie Polsce, jest laureatka międzynarodowych festiwali muzycznych Marina Towarnicka. Może się ona poszczycić tym, że bywała w domu Anny German, zna osobiście jej męża i syna, o czym chętnie opowiada podczas organizowanych przez siebie wydarzeń poświęconych wybitnej piosenkarce.

Koncerty, odbywające się pod wspólnym tytułem „Planeta Anna”, stały się pokazem autorskiej interpretacji oraz aranżacji utworów z repertuaru Anny German. Występom artystów towarzyszyła niesamowita atmosfera, a wykonanie utworów zostało bardzo wysoko ocenione przez publiczność.

Na wszystkich trzynastu koncertach z cyklu „Planeta Anna” sale były wypełnione po brzegi. We wrocławskim Klubie Muzyki i Literatury nawet zabrakło miejsc dla wszystkich chętnych i część publiczności musiała słuchać występów w holu oraz w innej sali przed ekranem transmitującym wydarzenie na żywo.

Na wszystkich trzynastu koncertach z cyklu „Planeta Anna”, sale były wypełnione po brzegi

Oprócz powszechnie znanych piosenek Anny German, takich, jak „Tańczące Eurydyki” czy „Człowieczy los”, podczas koncertów zabrzmiały już prawie zapomniane utwory, takie jak: „Wspomnienia, więcej nic”, „Wiosenna humoreska”, „Podwarszawskie sosny”, „Czekasz na mnie, mamo”, czy „Andaluzyjski romans”.

Nazwa koncertów – „Planeta Anna” – nawiązywała do odkrytej 2 listopada 1975 roku i nazwanej na cześć „białego anioła polskiej piosenki” planetoidy oraz poświęconej Annie German piosenki Krzysztofa Cwynara, która brzmiała podczas koncertów.

Większość spotkań z twórczością Anny German w wykonaniu międzynarodowego składu artystów, nieprzypadkowo odbywała się na Dolnym Śląsku. Patronka wydarzenia po repatriacji z ZSRR mieszkała w dolnośląskiej Nowej Rudzie, a potem we Wrocławiu. Tu ukończyła Instytut Nauk Geologicznych Uniwersytetu Wrocławskiego. Debiutowała w 1959 r. w Studenckim Teatrze Kalambur.

Na domu przy ul. Trzebnickiej 5, w którym Anna German mieszkała w latach 1949–1967, w lutym 2012 r. umieszczono tablicę pamiątkową. Legenda polskiej piosenki ma też we Wrocławiu na placu św. Macieja swoje drzewo – magnolię – oraz tablicę pamiątkową.

Gwiazda Anny German na Alei Gwiazd Polskiej Piosenki w Opolu.

W tym roku o Annie German wspominano podczas 60-lecia Krajowego Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu, w którego drugiej edycji w 1964 roku repatriantka z ZSRR zdobyła II nagrodę za piosenkę „Tańczące Eurydyki”. W późniejszych latach jeszcze kilka razy zdobywała nagrody tego festiwalu, aż w 2013 roku upamiętniono ją gwiazdą na Alei Gwiazd Polskiej Piosenki w Opolu.

Anna German a Białoruś

W swojej obfitej pod względem geograficznym karierze artystycznej Anna German zaśpiewała kilka koncertów w Mińsku na Białorusi. Dla mnie, autorki tego artykułu ,najbardziej wzruszającym był koncert z dnia 7 sierpnia 1975 roku, który odbył się w pomieszczeniu mińskiego cyrku. Na ten koncert zabrał mnie ojciec i ja, siedmioletnia wówczas dziewczynka, zapamiętałam go na cale życie.

W latach sowieckich w Brześciu mieszkała siostra matki Anny German Irmy Martens. To ją zawsze odwiedzała Anna, kiedy miała koncerty w Związku Radzieckim.

Na koncertach, upamiętniających Annę German w Mińsku już w XXI stuleciu, kilkakrotnie pojawił się wdowiec po wybitnej piosenkarce Zbigniew Tucholski.

Marta Tyszkiewicz, zdjęcia autorki, na zdjęciu pod nagłówkiem: Anna German w ekspozycji  Muzeum Polskiej Piosenki w Opolu

Już po raz dziewiąty odbył się w Polsce cykl koncertów, w których wzięli udział laureaci i przyjaciele Festiwalu Piosenki Anny German „Eurydyka”, który do roku 2020 był odbywał się w stolicy Białorusi – Mińsku i uważany był za jeden z najbardziej prestiżowych konkursów wokalnych w

W piątek, 16 czerwca, władze cofnęły licencję adwokacką Aleksandrowi Birilowowi, grodzieńskiemu mecenasowi, który zasłynął z tego, że jako jeden z niewielu, brał się za obronę oponentów reżimu Aleksandra Łukaszenki.

Aleksander Birilow bronił między innymi dziennikarza i działacza Związku Polaków na Białorusi Andrzeja Poczobuta, skazanego na 8 lat kolonii karnej o zaostrzonym rygorze. Szykował się także do procesu dziennikarza i działacza społecznego Pawła Mażejki, oczekującego obecnie na rozprawę w areszcie śledczym Grodna.

W ciągu 26-letniej praktyki adwokackiej obrońca grodzieńskich opozycjonistów zdobył bogate doświadczenie reprezentowania krytyków reżimu Łukaszenki w sądzie. Jeszcze w latach 2001-2002 był obrońcą dziennikarzy najstarszej niezależnej grodzieńskiej gazety „Pahonia” Mikoły Markiewicza i Pawła Mażejki. W 2004 roku Biriłow bronił ówczesnego więźnia politycznego i szefa komitetu strajkowego grodzieńskich przedsiębiorców Walerego Lewoniewskiego, którego sądzono za rzekome publiczne znieważenie białoruskiego dyktatora. Nasz kolega Andrzej Poczobut był klientem Aleksandra Biriłowa podczas procesu o znieważenie Łukaszenki w 2011 roku. A w 2021 roku mecenas był obrońcą Igora Bancera, grodzieńskiego muzyka rockowego i byłego redaktora mediów Związku Polaków na Białorusi.

Formalnym powodem odebrania Aleksandrowi Birilowowi prawa do uprawiania zawodu adwokata stały się „niewystarczające kwalifikacje zawodowe” prawnika, uprawiającego czynnie zawód od ponad ćwierćwiecza. „Niewystarczające kwalifikacje zawodowe” zarzuciła mecenasowi Birilowowi państwowa, tak zwana „komisja atestacyjną” (rodzaj komisji weryfikacyjnej, rzekomo sprawdzającej poziom posiadanych kwalifikacji – red.).

Wskutek działalności na Białorusi „komisji atestacyjnej” w ciągu ostatnich trzech lat liczba adwokatów w tym kraju skurczyła się o 550 osób, co stanowi 25 procent składu osobowego białoruskiej adwokatury. Komisja najczęściej pozbawia licencji adwokackich mecenasów, broniących w sądach oponentów białoruskiego dyktatora i jego reżimu.

Znadniemna.pl na podstawie Svaboda.org, na zdjęciu: Aleksander Biriłow, fot.: facebook.com/albirilov

W piątek, 16 czerwca, władze cofnęły licencję adwokacką Aleksandrowi Birilowowi, grodzieńskiemu mecenasowi, który zasłynął z tego, że jako jeden z niewielu, brał się za obronę oponentów reżimu Aleksandra Łukaszenki. Aleksander Birilow bronił między innymi dziennikarza i działacza Związku Polaków na Białorusi Andrzeja Poczobuta, skazanego na 8

Sejm grodzieński obradował w dniach 17 czerwca – 23 listopada 1793 roku w Grodnie. Był to ostatni sejm Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Zatwierdzono na nim drugi rozbiór Polski. Dwa lata później, w 1795 roku Polska jako państwo przestała istnieć.

Posłowie obradowali w Grodnie pod nadzorem wojsk rosyjskich. Wśród zgromadzonych na sejmie pierwsze skrzypce grali zdrajcy, którzy na życzenie i pod patronatem cesarzowej Rosji Katarzyny II  w 1792 roku zawarli spisek, zwany Konfederacją targowicką. Było to porozumienie, mające zniwelować postanowienia Sejmu Czteroletniego, przede wszystkim unieważnić pierwszą w Europie Konstytucję 3 Maja.

Mimo dominacji targowiczan nie brakowało na sejmie w Grodnie także gorliwych patriotów. Ich, niestety, jednak umiejętnie  eliminowano i „wyciszano” przy pomocy stacjonującego wówczas  licznie w grodzie nad Niemnem  rosyjskiego wojska.

Targowiczanie dyktują warunki i korumpują szlachtę

Sejm grodzieński poprzedziło wydarzenie ze stycznia 1793 roku, kiedy to Prusy i Rosja zawarły tajne porozumienie w sprawie podziału ziem Rzeczpospolitej. 25 marca król pruski Fryderyk Wilhelm II ogłosił zaś drugi rozbiór Polski. Zarówno Prusy, jak Rosja zaczęły domagać się zwołania sejmu, który  zatwierdzi ten akt.

Pełnomocni przedstawiciele swoich władców w Rzeczpospolitej: pruski Ludwig Heinrich Buchholtz oraz rosyjski Jakob Sievers wymusili na królu Stanisławie Auguście Poniatowskim zwołanie  nadzwyczajnego sejmu. Dokument, akceptujący drugi rozbiór Polski, miał zostać podpisany w symboliczny dzień – 3 maja 1793 roku, czyli w drugą rocznicę uchwalenia przez Sejm Czteroletni Konstytucji 3 Maja.

W czasie sejmu grodzieńskiego pierwsze skrzypce odgrywali członkowie konfederacji targowickiej. Domagali się oni wykluczenia z obrad wszystkich posłów, popierających postanowienia Sejmu Czteroletniego, albo takich którzy nie przyłączyli się do targowickiego spisku. Niektórzy posłowie, zachowujący postawę patriotyczną, zostali usunięci z miejsca obrad siłą. Odwożono ich do domów, gdzie byli pilnowani przez wojsko rosyjskie.

Sygnatariuszom porozumień targowickich udało się przekupić najbiedniejszych posłów na Sejm, czyli ubogich szlachciców,  którzy po tym, jak pozwolili się skorumpować, głosowali dokładnie tak, jak chcieli tego zaborcy. Rosyjski ambasador Jakob Sievers pisał do carycy Katarzyny II, że sejm grodzieński jest pełnym dla Rosji sukcesem, a wszystkie plany Petersburga zostały zrealizowane. Obrady sejmu grodzieńskiego trwały z przerwami kilka miesięcy. Liczne głosowania przerywane były bowiem wielkimi ucztami, których uczestnicy pili zdrowie carycy Katarzyny II i króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Pod koniec lipca 1793 roku Grodno przez osiem dni świętowało imieniny rosyjskiego ambasadora. Na jednym z przyjęć wydawanych z tej okazji pojawił się  nawet podświetlany transparent, głoszący: „Vivat Jakób Sievers, co przyniósł spokojność i rząd, a wolność narodowi polskiemu”.

Podpisanie haniebnych traktatów i drugi rozbiór

Rosji zależało na jak najszybszym podpisaniu przez Rzeczpospolitą traktatu cesyjnego, który oddawał Rosji część polskich ziem. 12 lipca 1793 król Stanisław August Poniatowski powołał 31 osób, które miały negocjować z Rosją przekazanie polskiego terytorium. Żadne negocjacje oczywiście  się nie odbyły. Sievers zagroził bowiem, że jakikolwiek sprzeciw poskutkuje zajęciem ziem posła, który ośmielił się mieć zdanie, niż oczekiwali zaborcy.

Pomimo takich gróźb nie wszyscy godzili się bezwolnie na rosyjski dyktat. Posłowie, tacy jak Wincenty Gałęzowski, Antoni Karski, Dionizy Mikorski i Józef Kimbar, ostro atakowali sprawę rozbioru polskich ziem oraz posłów, którzy bez namysłu godzili się na haniebne rosyjskie warunki.

Niestety, mimo ich starań, 22 lipca 1793 roku traktat cesyjny podpisano.

Po załatwieniu sprawy przez Rosjan, swoje roszczenia wysunęły wobec Polski Prusy. Domagały się one podpisania przez posłów traktatu, identycznego  do tego, co został zawarty z Rosją. W przypadku roszczeń Prus posłowie protestowali jednak dużo żywiej. Rozpętała się awantura. Pomysł ten nie spotkał się już z tak powszechną akceptacją, lecz wszystkie sprawy zaszły już za daleko i nie sposób było się już wycofać z podjętych wcześniej decyzji.

Jacob Sievers, na wieść o tym, że Polacy buntują się w sprawie traktatu z Prusami, przybył z wojskiem pod zamek w Grodnie. Miejsce obrad zostało otoczone, a pełnomocnik rosyjskiej carycy kazał poinformować posłów, że nikt  z nich nie opuści sejmu dopóki porozumienie z Prusami nie zostanie podpisane.

17 sierpnia traktat rozbiorowy został ratyfikowany. Na jego mocy Polska zrzekała się części swoich ziem na rzecz Rosji i Prus. 15 września zawiązano konfederację grodzieńską, która miała zająć się przeprowadzeniem rozbiorów. Posłowie, którzy dotąd najgłośniej protestowali przeciwko układom z Rosją i Prusami i byli strzeżeni w swoich domach, kilka dni później zostali siłą doprowadzeni do sali, gdzie obradował sejm. Pod zamkiem i na zamku w Grodnie pełno było rosyjskiego wojska, a wszyscy polscy posłowie byli już albo przekupieni, albo zastraszeni.

Sejm grodzieński zakończył obrady 23 listopada 1793 roku, a dwa lata później Polska zniknęła z mapy Europy.

Znadniemna.pl na podstawie Historia.dorzeczy.pl oraz Wikipedia.org i Muzhp.pl, ilustracja: Nowy Zamek Królewski w Grodnie – miejsce obrad sejmu grodzieńskiego, źródło: Wikipedia.org

Sejm grodzieński obradował w dniach 17 czerwca – 23 listopada 1793 roku w Grodnie. Był to ostatni sejm Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Zatwierdzono na nim drugi rozbiór Polski. Dwa lata później, w 1795 roku Polska jako państwo przestała istnieć. Posłowie obradowali w Grodnie pod nadzorem wojsk rosyjskich.

Konferencja Katolickich Biskupów na Białorusi zgłosiła pretensje do projektu nowelizacji Ustawy „O wolności sumienia i organizacjach religijnych”. Uwagi katolickich hierarchów zostały zgłoszone w ramach społecznej debaty nad projektem zmian w prawie, regulującym funkcjonowanie na Białorusi zarówno kościołów chrześcijańskich, jak też innych związków wyznaniowych oraz wspólnot religijnych.

Szczegółowe uwagi katolickich biskupów zostały opublikowane w języku, którym posługuje się białoruski ustawodawca, czyli języku rosyjskim, na portalu Kościoła Rzymskokatolickiego na Białorusi Catholic.by i są dostępne pod niniejszym LINKIEM.

Czytelnikom, mającym problemy z czytaniem i rozumieniem tekstów po rosyjsku, proponujemy skrót niektórych uwag krytycznych, zgłoszonych przez katolickich hierarchów po polsku:

Hierarchowie zwracają w swoim piśmie uwagę na nieścisłości w terminologii, używanej przez ustawodawcę, a także wskazują na szereg sprzeczności w tekście projektu Ustawy.

Oprócz tego biskupi zauważyli w nowej redakcji Ustawy szereg wymogów, znacznie ograniczających możliwości funkcjonowania organizacji religijnych. Są to między innymi:

  • Żądanie obowiązkowego udostępniania organom państwowym szczegółowych danych personalnych rodziców uczniów szkól sobotnio-niedzielnych ze wskazaniem, do jakiego związku wyznaniowego rodzic należy.

Powyższe żądanie zdaniem biskupów w sposób rażący narusza prawo wierzących do zachowania anonimowości.

  • Nowa redakcja Ustawy „O wolności sumienia i organizacjach religijnych” zakłada obowiązek prowadzenia nauki religii w jednym z języków państwowych Republiki Białorusi, czyli w językach rosyjskim bądź białoruskim.

Taka norma prawna rażąco narusza prawo do wykorzystywania w nauczaniu religii języków mniejszości narodowych. W przypadku katolików chodzi między innymi o mniejszość polską, czy litewską. Zupełnie niemożliwe staje się w świetle powyższego wymogu nauczanie Judaizmu wśród mniejszości żydowskiej oraz Islamu wśród białoruskich Tatarów oraz innych wyznawców proroka Mahometa.

  • Nowe prawo przewiduje prowadzenie wzmożonej kontroli za działalnością związków wyznaniowych.

Ma być to kontrola o wiele surowsza, niż kontrola organizacji, działających w dziedzinach kultury, sportu oraz innych zainteresowań.

Projekt nowego prawa tego nie reguluje, ale biskupi katoliccy proponują uzupełnić projekt Ustawy „O wolności sumienia i organizacjach religijnych” normą, która by zwalniała osoby duchowne z obowiązkowego poboru na służbę wojskową.

Znadniemna.pl na podstawie Catholic.by

Konferencja Katolickich Biskupów na Białorusi zgłosiła pretensje do projektu nowelizacji Ustawy „O wolności sumienia i organizacjach religijnych”. Uwagi katolickich hierarchów zostały zgłoszone w ramach społecznej debaty nad projektem zmian w prawie, regulującym funkcjonowanie na Białorusi zarówno kościołów chrześcijańskich, jak też innych związków wyznaniowych oraz wspólnot

Na dzisiaj przypada 79. rocznica ostatniej  walki  pułkownika Jana Piwnika „Ponurego”, cichociemnego, legendarnego jeszcze za życia dowódcy Armii Krajowej na Ziemi Świętokrzyskiej oraz Nowogródczyźnie.

Oficer poległ podczas akcji VII batalionu 77. Pułku Piechoty AK na umocnioną niemiecką strażnicę graniczną we wsi Bohdany koło Jewłaszy (obecnie w rejonie szczuczyńskim na Grodzieńszczyźnie).

Cichociemny i legendarny dowódca AK w Górach Świętokrzyskich

Jan Piwnik urodził się 31 sierpnia 1912 roku w miejscowości Janowice (obecnie w województwie świętokrzyskim, w powiecie ostrowieckim, w gminie Waśniów). Po ukończeniu Szkoły Podchorążych Rezerwy Artylerii we Włodzimierzu Wołyńskim został funkcjonariuszem policji. Dowodził między innymi posterunkiem w Kisielinie w powiecie horochowskim oraz kompanią szkolną policji w Golędzinowie. Na tym stanowisku zastał go wybuch II wojny światowej. Jako dowódca kompanii szkolnej policji przyszły legendarny partyzant podjął walkę z niemieckim najeźdźcą. Kampanię wrześniową zakończył, udając się do Węgier, gdzie trafił do obozu internowanych. Oficerowi policji  udało się uciec z obozu i przedostać się do Wielkiej Brytanii. Tam  Jan Piwnik ukończył kurs spadochronowy oraz szkolenie dla przyszłych cichociemnych. Po tym jak Hitler zaatakował swojego sojusznika Stalina przeszkolony cichociemny, posługujący się pseudonimami  „Donat”, „Ponury” oraz „Jaś” nocą z 7 na 8 listopada 1941 roku został zrzucony ze spadochronem do Polski.

Początkowo otrzymał przydział do komórki V Oddziału Komendy Głównej Armii Krajowej, zajmującej się odbiorem zrzutów lotniczych. Wiosną 1942 roku został przeniesiony do wydzielonej organizacji dywersyjnej „Wachlarz”, która wykonywała zadania wywiadowcze i dywersyjne za wschodnią granicą II RP.  W „Wachlarzu” Jan Piwnik objął dowodzenie II odcinkiem w Równem (Ukraina).

Najsłynniejszą akcją, jaką dowodził  Jan Piwnik w tym czasie, było odbicie 18 stycznia 1943 roku z więzienia w Pińsku trzech żołnierzy AK, w tym cichociemnego Alfreda Paczkowskiego ps. „Wania”. Akcja  ta została uznana za wzorcową. Jej plan był wykładany na szkoleniach dywersyjnych, a autor został odznaczony przez dowództwo Krzyżem Srebrnym Orderu Wojennego Virtuti Militari.

W czasie wojny oficer zasłynął przede wszystkim służbą na rodzinnej ziemi świętokrzyskiej. Za zgodą dowództwa Armii Krajowej zorganizował w Górach Świętokrzyskich oddziały nazwane Zgrupowaniami Partyzanckimi AK „Ponury” i latem 1943 roku stanął na ich czele. Był też komendantem Kedywu Okręgu Radomsko-Kieleckiego AK.

W szczytowym okresie Zgrupowania Partyzanckie „Ponurego” liczyły prawie 400 żołnierzy. Ich bazą wypadową było uroczysko Wykus, w Puszczy Jodłowej w Górach Świętokrzyskich. Zgrupowania „Ponurego” były wówczas największym zwartym oddziałem AK, a ich dowódca stał się symbolem walki z okupantem w Górach Świętokrzyskich.

Okręg Nowogródzki i atak na niemiecką strażnicę

W lutym 1944 roku „Ponury” został skierowany  przez dowództwo Armii Krajowej do Okręgu Nowogródzkiego AK. Tutaj, jako doświadczony dowódca partyzancki objął dowodzenie VII Batalionem 77. Pułku Piechoty AK.

Przysięga żołnierzy 2 kompanii 7 batalionu 77 Pułku Piechoty (Okręg Nowogródek Armii Krajowej). Na fotografii widoczni są oficerowie i stół z krucyfiksem. Stoją od lewej: drugi (w głębi) ppor. Bojomir Tworzyański ps. „Ostoja”, trzeci ppłk Jan Szulc vel Janusz Szlaski ps. „Prawdzic”, piaty (z mapnikiem) por. Jan Piwnik ps. „Ponury”, fot.: Wikipedia.org

W czerwcu tegoż roku przyszedł rozkaz rozpoczęcia operacji „Burza”, która na tym terenie miała kryptonim „Ostra Brama”, gdyż celem działających tutaj oddziałów AK było wyzwolenie Wilna. Pierwsze uderzenia  w ramach przygotowań do marszu na Wilno skierowano na tzw. stützpunkty, czyli umocnione niemieckie strażnice graniczne położone między ziemiami włączonymi do III Rzeszy a Komisariatem Rzeszy Wschód.

Jako pierwszy zdobyto 8 czerwca bez strat stützpunkt w Jachnowiczach. Kolejną akcję wyznaczono na 16 czerwca, a jej celem miała być strażnica w Bohdanach, której załoga liczyła około 50 żołnierzy Wermachtu.

Rankiem podczas odprawy „Ponury” postawił zadania. Uderzenie miała wykonać 2. kompania, dowodzona przez ppor. Eugeniusza Klimowicza „Okonia”. 1. Kompania tymczasem ubezpieczała akcję od strony Szczuczyna, a 3 kompania – od strony Ostryny. Akcja miała się rozpocząć o 16.30 podczas posiłku załogi niemieckiej strażnicy. „Ponury” liczył na efekt zaskoczenia i przełamanie obrony jednym silnym uderzeniem.

Niestety, kiedy szykowano się do ataku, padły strzały od strony pobliskiej wioski. Niemiecki żołnierz natknął się tam na partyzancki patrol i został zastrzelony. Wystrzał zaalarmował załogę strażnicy i atakująca kompania znalazła się pod silnym ogniem niemieckiej broni maszynowej.

„Okoń” wydał rozkaz do ataku. W tym czasie kilku partyzantów podczołgało się do zasieków otaczających strażnicę i przecięło druty. „Na oczach zdumionych żołnierzy zza rogu stodoły wybiegł jak szalony strzelec „Pług” – Bronek Pantel ze Szczuczyna i, padając tuż przed bunkrem celnym, strzałem z karabinu trafił prosto w głowę niemieckiego cekaemistę” – tak wspominał ten moment Stanisław Szyszko „Jeleń”, żołnierz 2. kompanii VII Batalionu w artykule Bojomira Tworzyańskiego „Ostoja” pt. Akcja Jewłasze – śmierć „Ponurego”, który publikowaliśmy w 73. rocznicę boju pod Jewłaszami.

Umieram jak Polak

„Ponury”, chcąc dać przykład swoim żołnierzom, osobiście wyruszył z pomocą podwładnym. Kiedy wbiegł na teren strażnicy, otrzymał śmiertelny postrzał w brzuch. Do rannego płk. Piwnika dobiegł doktor Jan Kondrat „Jontek”, który usłyszał ostatnie słowa dowódcy, wypowiedziane przed śmiecią: „Powiedz żonie i rodzicom, że ich bardzo kochałem i że umieram jak Polak, i pozdrówcie Góry Świętokrzyskie”.

Ofiara dowódcy nie była bezsensowna. Ostatecznie, po ciężkiej walce, strażnica niemiecka została zdobyta. Oprócz „Ponurego” poległo pięciu żołnierzy, ośmiu kolejnych zmarło od ran. Straty niemieckie wyniosły 36 zabitych oraz 14 wziętych do niewoli.

„Wieść o śmierci „Ponurego” rozeszła się po okolicy lotem błyskawicy. Dopiero wtedy przekonałem się, jak Jaś „Ponury” w czasie swego krótkiego pobytu na Kresach umiał zaskarbić sobie serca miejscowej ludności. Ludzie po wsiach płakali jak po stracie kogoś najbliższego” – cytował Stanisława Szyszkę „Jelenia” w swoim artykule Bojomir Tworzyański „Ostoja”.

 

Tablica pamiątkowa na kwaterze żołnierzy Armii Krajowej w Wawiórce

Pogrzeb „Ponurego” stał się jedną z największych manifestacji patriotycznych polskiej ludności na Wschodnich Kresach II RP w czasie okupacji niemieckiej. W orszaku żałobnym, podążającym za trumną Bohatera, szły setki Polaków z okolic Jewłaszy, Bohdanów i Wawiórki. „Ponury” został pochowany  wraz ze swoimi poległymi towarzyszami broni na wiejskim cmentarzu w Wawiórce.

W 1988 roku, dzięki staraniom żołnierzy „Ponurego”, którzy przeżyli wojnę oraz na życzenie rodziny Bohatera, prochy legendarnego partyzanta zostały ekshumowane i sprowadzone do Polski, po czym spoczęły w krypcie klasztoru Cystersów w Wąchocku.

31 października 2012 roku minister obrony narodowej  Rzeczypospolitej Polskiej awansował pośmiertnie legendarnego partyzanta do stopnia pułkownika, a  dwa lata wcześniej prezydent RP pośmiertnie nadał Janowi Piwnikowi „Ponuremu” Krzyż Wielki Orderu Odrodzenia Polski. 12 grudnia 2012 roku order odebrała uroczyście w Pałacu Prezydenckim siostrzenica „Ponurego”, Alicja Sokołowska.

Podczas uroczystości prekazania orderu rodzinie Bohatera, prezydent Bronisław Komorowski podkreślał, że postać „Ponurego” jest symboliczna dla całego polskiego podziemia, Państwa Podziemnego, dla całego pokolenia żołnierzy Armii Krajowej.

 Cześć i Sława Bohaterowi!

Znadniemna.pl na podstawie Polska-zbrojna.pl/Zeszytykombatanckie.pl, na zdjęciu pod nagłowkiem: Jan Piwnik „Ponury”, dowódca oddziałów Armii Krajowej w Górach Świętokrzyskich i na Nowogródczyźnie, fot.: domena publiczna

Na dzisiaj przypada 79. rocznica ostatniej  walki  pułkownika Jana Piwnika „Ponurego”, cichociemnego, legendarnego jeszcze za życia dowódcy Armii Krajowej na Ziemi Świętokrzyskiej oraz Nowogródczyźnie. Oficer poległ podczas akcji VII batalionu 77. Pułku Piechoty AK na umocnioną niemiecką strażnicę graniczną we wsi Bohdany koło Jewłaszy (obecnie w

Skip to content