HomeStandard Blog Whole Post (Page 352)

Walne zebranie, działającego przy Związku Polaków na Białorusi Towarzystwa Plastyków Polskich 26 marca jednogłośnie wybrało na prezesa organizacji wieloletnią działaczkę Towarzystwa, znaną grodzieńską malarkę Walentynę Brysacz. Funkcja prezesa TPP przy ZPB wakowała po tym, jak szeregi Związku Polaków na Białorusi i Towarzystwa Plastyków Polskich opuścił poprzedni prezes Gennadiusz Picko.

Walentyna Brysacz, prezes Towarzystwa Plastyków Polskich przy ZPB

Towarzystwo Plastyków Polskich przy ZPB liczy, zgodnie z aktualną listą członków Towarzystwa, 66 osób. Trzydziestu pięciu członków TPP zgłosiło swoje przybycie na zebranie i gotowość udziału w nim. Oznaczało to, że kworum, pozwalające na uznanie walnego zebrania za prawomocne, zostało osiągnięte i jego członkowie mogli podejmować wiążące decyzje.

Przemawia Tadeusz Malewicz

Gośćmi walnego zebrania Towarzystwa Plastyków Polskich przy ZPB byli: prezes ZPB Andżelika Borys oraz jej zastępcy – wiceprezes Marek Zaniewski i wiceprezes ds. kultury Renata Dziemiańczuk. Zebranie, na prośbę zgromadzonych, poprowadził członek honorowy TPP przy ZPB, wieloletni działacz Związkowy Tadeusz Malewicz.

Zgodnie z ogłoszonym przez Tadeusza Malewicza porządkiem dziennym posiedzenia, jako pierwsza zabrała głos i odczytała sprawozdanie z działalności Towarzystwa za byłego prezesa, członkini Zarządu TPP przy ZPB kulturoznawca Alicja Matuk. Opowiedziała ona o wystawach zbiorowych i indywidualnych, organizowanych przez TPP, plenerach i akcjach charytatywnych, w których uczestniczyli członkowie TPP przy ZPB od lipca ubiegłego roku, czyli w okresie sprawowania funkcji przez ustępujący zarząd Towarzystwa. Sprawozdanie finansowe wygłosiła, pełniąca w okresie lipiec 2016 – marzec 2017 funkcję skarbnika Towarzystwa Walentyna Brysacz.

Przemawia Alicja Matuk

Oba sprawozdania otrzymały absolutorium od zgromadzonych na walnym zebraniu.

Przed rozpoczęciem dyskusji, poprzedzającej wybory prezesa TPP przy ZPB, zarządu organizacji oraz zatwierdzenie Statutu Towarzystwa, prowadzący zebranie Tadeusz Malewicz udzielił głosu prezes ZPB Andżelice Borys.

Andżelika Borys, prezes ZPB

Pani prezes przypomniała w swoim wystąpieniu o okolicznościach rezygnacji przez Gennadiusza Pickę z funkcji prezesa TPP i z członkostwa w ZPB. – Wasz kolega Gennadiusz chciał wesprzeć swoim zachowaniem tak zwany rozłam w ZPB, zainicjowany przez byłego prezesa Mieczysława Jaśkiewicza – mówiła Borys.

Według niej postępek Gennadiusza Picki nie wzmocnił jednak rozłamu, do którego de facto nie doszło, gdyż liczba członków ZPB, którzy opowiedzieli się po stronie Jaśkiewicza, nie przekracza nawet jednego procenta od ogólnej liczby członków ZPB, która jest przez Zarząd Główny ZPB szacowana na 8,5 tysiąca ludzi.

– Zachowanie Jaśkiewicza jest inspirowane przez białoruskie władze, które są zainteresowane osłabieniem Związku Polaków, a kolega Gennadiusz Picko dał się zmanipulować Jaśkiewiczowi – mówiła Andżelika Borys.

Po wystąpieniu prezes ZPB zaczęła się dyskusja poprzedzająca glosowanie na prezesa TPP przy ZPB oraz wybory Zarządu organizacji i zatwierdzenie jej Statutu. W dyskusji głos zabrali m.in. Igor Dalkiewicz, Wasyl Martyńczuk, Tadeusz Malewicz, Alicja Matuk oraz jeden z najstarszych członków TPP przy ZPB, jego współzałożyciel Ryszard Dalkiewicz.

Przemawia Wasyl Martyńczuk

Nastał moment zgłaszania kandydatów na wakujące miejsce prezesa TPP przy ZPB. Znana grodzieńska artystka Walentyna Szoba zaproponowała na prezesa organizacji Walentynę Brysacz. – Jest to osoba niezwykle odpowiedzialna i sumienna – scharakteryzowała Walentyna Szoba swoją kandydatkę na prezesa.

Przemawia Ryszard Dalkiewicz

Poparł ją Ryszard Dalkiewicz, który podzielił się wspomnieniem o tym, jak wiele lat temu osobiście wręczał Walentynie Brysacz legitymację członkowską ZPB. – Znam ją wiele lat i przez wszystkie te lata podziwiam pryncypialność i poczucie sprawiedliwości, które ją cechują – mówił Ryszard Dalkiewicz.

Igor Dalkiewicz

Nikt nie zgłosił innej kandydatury na prezesa TPP. Mimo tego, postanowiono, że prezes powinien być wybrany sposobem maksymalnie demokratycznym, czyli w tajnym głosowaniu. Po podliczeniu głosów oddanych na 35-ciu kartach do głosowania, wrzuconych do urny, okazało się, że żaden z uczestników zebrania nie zakwestionował kandydatury Walentyny Brysacz na prezesa Towarzystwa Plastyków Polskich przy ZPB.

Podczas głosowania

Liczenie głosów

Walentyna Szoba ogłasza wyniki

Wybrana jednogłośnie nowa pani prezes zaproponowała, aby skład Zarządu TPP pozostał ten sam, co wcześniej i tylko został uzupełniony jedną osobą, która zastąpiłaby nieobecnego wśród członków TPP przy ZPB Gennadiusza Pickę. Liczba kandydatów na miejsce z Zarządzie okazała się jednak większa niż jeden, więc Walentyna Brysacz zaproponowała przeprowadzić głosowanie rankingowe na członków Zarządu.

Walentyna Szoba odczytuje skład nowego Zarządu TPP

W wyniku tajnego głosowania, w skład nowego Zarządu TPP przy ZPB oprócz Walentyny Brysacz weszli: Walery Stratowicz, Igor Kiebiec, Wacław Romaszko, Alicja Matuk, Anatol Pietruszewicz oraz Arseni Martyńczuk.

Tadeusz Malewicz wręcza kwiaty Walentynie Brysacz

Andżelika Borys gratuluje Walentynie Brysacz

Z poprzedniego Zarządu do jego nowego składu nie wszedł Andrzej Filipowicz. Zdobył on bowiem najwięcej głosów negatywnych od swoich kolegów.

Przemawia Andżelika Borys, prezes ZPB

Po wyborach Zarządu uczestnicy walnego zebrania TPP przy ZPB przyjęli nowy Statut Towarzystwa, regulujący m.in. kwestie członkostwa w TPP przy ZPB, prawa i obowiązki członków Towarzystwa oraz władz organizacji.

Przemawia Walentyna Brysacz, prezes Towarzystwa Plastyków Polskich przy ZPB

Znadniemna.pl

Walne zebranie, działającego przy Związku Polaków na Białorusi Towarzystwa Plastyków Polskich 26 marca jednogłośnie wybrało na prezesa organizacji wieloletnią działaczkę Towarzystwa, znaną grodzieńską malarkę Walentynę Brysacz. Funkcja prezesa TPP przy ZPB wakowała po tym, jak szeregi Związku Polaków na Białorusi i Towarzystwa Plastyków Polskich opuścił

– Z dużym rozczarowaniem przyjąłem tę sytuację, jak władze białoruskie, pan prezydent Łukaszenka postępują wobec opozycji – powiedział prezydent Andrzej Duda podczas wizyty w Słowenii, komentując brutalne rozpędzenie Białorusinów, którzy 25 marca zamierzali świętować 99. rocznicę proklamowania Białoruskiej Republiki Ludowej.

Prezydent Andrzej Duda stwierdził, że jest szczególnie zaniepokojony i rozczarowany tym, że prezydent Łukaszenka nie zmienił swojej polityki, mimo wcześniejszych pozytywnych sygnałów płynących z Białorusi. – Ogromnie mnie zaniepokoiło zachowanie wobec Polki, która została aresztowana – podkreślił Andrzej Duda. – Była pewna nadzieja, że jednak Białoruś i pan prezydent będą chcieli bardziej zbliżać się do standardów obowiązujących w Unii Europejskiej, jeżeli chodzi o relacje między władzą a opozycją. Niestety, jak widać kierunek jest przeciwny – dodał.

„To zwrot w bardzo złym kierunku. Prezydent Duda nie akceptuje tego” – tak prezydencki minister Marek Magierowski komentuje wydarzenia na Białorusi.

Z jednej strony to przykra informacja z punktu widzenia obrony praw człowieka. To co się dzieje jest absolutnie nie do zaakceptowania dla prezydenta. Mamy do czynienia z represjami. Z drugiej strony to nasz sąsiad, z którym powinniśmy utrzymywać dobre stosunki, w tej sytuacji to jest oczywiście zwrot w bardzo złym kierunku – podkreślił Magierowski.

W niedzielę w największych miastach Białorusi miały odbyć się marsze tzw. „niedarmozjadów” przeciwko „podatkowi od bezrobotnych”, jednak w związku z nasileniem represji Białorusini wychodzą na wiece solidarności z zatrzymanymi podczas pacyfikacji pokojowych obchodów Dnia Wolności w Mińsku.

26 marca doszło do kolejnych zatrzymań w centrum Mińska. OMON zgarnął kilku dziennikarzy współpracujących z telewizją Biełsat. Według informacji podawanych przez niezależne media, do aresztów trafiło kilkadziesiąt osób.

Przypomnijmy, 25 marca, gdy demokratyczna społeczność kraju przygotowywała się do obchodów rocznicy ogłoszenia niepodległości Białoruskiej Republiki Ludowej, uzbrojone oddziały milicji, OMON-u i wojska dokonały brutalnej pacyfikacji zebranych w Mińsku, oczekujących na wymarsz pokojowej demonstracji. Zatrzymano ponad 600 osób, w tym dziennikarzy.

Znadniemna.pl za Kresy24.pl

– Z dużym rozczarowaniem przyjąłem tę sytuację, jak władze białoruskie, pan prezydent Łukaszenka postępują wobec opozycji – powiedział prezydent Andrzej Duda podczas wizyty w Słowenii, komentując brutalne rozpędzenie Białorusinów, którzy 25 marca zamierzali świętować 99. rocznicę proklamowania Białoruskiej Republiki Ludowej. Prezydent Andrzej Duda stwierdził, że jest

Aleksandr Łukaszenka zaprzepaszcza szanse zbliżenia z UE i Polską – napisał 26 marca na Twitterze marszałek Senatu Stanisław Karczewski. Zaapelował do władz Białorusi o zaprzestanie stosowania przemocy przez służby porządkowe i o natychmiastowe zwolnienie zatrzymanych osób z aresztów.

Marszałek Senatu odniósł się do sobotnich wydarzeń związanych z obchodzonym 25 marca w Mińsku Dniem Wolności, połączonym z protestem przeciwko dekretowi o pasożytnictwie.

„Łukaszenka zaprzepaszcza szanse zbliżenia z UE i PL” – napisał Karczewski. Dodał, że „brutalne tłumienie pokojowych demonstracji i aresztowania zaprzeczają jego deklaracjom”.

Karczewski zaapelował także do władz Białorusi „o zaprzestanie stosowania przemocy przez służby porządkowe i o natychmiastowe zwolnienie zatrzymanych z aresztów”.

Także polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych w niedzielę rano poinformowało w komunikacie, że „z niepokojem odnotowało sposób, w jaki władze Białorusi utrudniały przeprowadzenie pokojowego protestu w Mińsku”.

W niedzielę w największych miastach Białorusi miały odbyć się marsze tzw. „niedarmozjadów” przeciwko „podatkowi od bezrobotnych”, jednak w związku z nasileniem represji Białorusini wychodzą na wiece solidarności z zatrzymanymi podczas pacyfikacji pokojowych obchodów Dnia Wolności w Mińsku.

26 marca doszło do kolejnych zatrzymań w centrum Mińska. OMON zgarnął kilku dziennikarzy współpracujących z telewizją Biełsat. Według informacji podawanych przez niezależne media, do aresztów trafiło kilkadziesiąt osób.

Przypomnijmy, 25 marca, gdy demokratyczna społeczność kraju przygotowywała się do obchodów rocznicy ogłoszenia niepodległości Białoruskiej Republiki Ludowej, uzbrojone oddziały milicji, OMON-u i wojska dokonały brutalnej pacyfikacji zebranych w Mińsku, oczekujących na wymarsz pokojowej demonstracji. Zatrzymano ponad 600 osób, w tym dziennikarzy.

Znadniemna.pl za Kresy24.pl

Aleksandr Łukaszenka zaprzepaszcza szanse zbliżenia z UE i Polską – napisał 26 marca na Twitterze marszałek Senatu Stanisław Karczewski. Zaapelował do władz Białorusi o zaprzestanie stosowania przemocy przez służby porządkowe i o natychmiastowe zwolnienie zatrzymanych osób z aresztów. Marszałek Senatu odniósł się do sobotnich wydarzeń związanych z

Zgodnie z zapowiedzią, publikujemy kolejny fragmenty powieści o majorze Benedykcie Serafinie. Ten opowiada o wydarzeniach 20 września 1939 r., czyli tych najbardziej znanych. Wkrótce również te mniej znane…

Po prawej widniała przysadzista budowla Starego Zamku, rozbudowanego w XVI wieku przez króla Stefana Batorego. Po lewej – oddzielony od starego głębokim jarem Nowy Zamek, czy raczej pałac, zbudowany w XVIII wieku przez króla Augusta III, gdzie odbywał się co trzeci sejm w I Rzeczypospolitej. Teraz znajdował się tu szpital. Oba stały na wysokiej skarpie nad Niemnem. Teraz, na górze skarpy wyryte były okopy. Przy Starym Zamku, starannie zamaskowany, stał ciężki karabin maszynowy. W okopach znajdowali się żołnierze z karabinami wycelowanymi na drugą stronę rzeki. Wojskowi wyglądali po trochu jak zbieranina z różnych oddziałów, ale byli to w większości ludzie, którzy zgłosili się już po pierwszym okresie mobilizacji lub nie dotarli do swych oddziałów. Ubrani w mundury, wyciągnięte z magazynów, przeważnie starego kroju, noszący francuskie hełmy typu Adrian z charakterystycznym grzebieniem na górze, używane już tylko przez kawalerię. W innych oddziałach mieli niemieckie czy austriackie Stahlhelmy. No i uzbrojenie, stare lebele i berthiery.

– Panie majorze, melduję atak nieprzyjaciela! – zasalutował młody podchorąży, dowodzący grupą kilkudziesięciu żołnierzy. Zdyszany Serafin wskoczył do okopu. Żołnierze czekali w pogotowiu i tylko od czasy do czasu odzywał się basem pamiętający Wielką Wojnę austriacki ckm Schwarzlose.

– Czołgi wjechały przez most… – ciągnął podchorąży. – Nikt ich nie zatrzymał, bo i jak? Nie byliśmy przygotowani, a posterunki z tamtej strony najwyraźniej nie wytrzymały. Dopiero teraz się przestraszyli i już nie jadą…

Serafin chwycił za lornetkę. Po drugiej stronie Niemna, na podejściu do mostu, stał czołg. Niemiecki? Chyba nie, nie widać było białego krzyża na wieży. Sowiecki? Z tej odległości wyglądał na sowiecki BT, ale może się mylił? Czołg nie ruszał się, nie strzelał – czyżby uszkodzony? Po wschodniej stronie rzeki, koło kościoła pobernardyńskiego, na wzgórzu nad ulicą prowadzącą od mostu, obrońcy Grodna ustawili działo przeciwlotnicze 40 mm, znakomitego boforsa – pewno to z niego czołg został trafiony. Ale też do boforsów nie było pocisków przeciwpancernych, a czołgi, w odróżnieniu od samolotów, miały pancerz.

Popatrzył raz jeszcze. Na moście stał odkryty samochód osobowy, który palił się i dymił. Obok widać było leżące, nieruchome postacie w mundurach.

– Ile wjechało do miasta? – spytał Serafin.

– Nie wiem, cztery, może pięć? – odparł podchorąży. – Reszta została po tamtej stronie, chyba się boją albo czekają… My nie strzelamy, bo nie mamy do kogo. Piechota nie atakuje, a ze zwykłego karabinu do czołgu nie ma po co. Cekaem to co innego, ale na taką odległość nawet pociski pepanc nie pomogą. Nasi strzelają, żeby postraszyć Sowietów…

– Przerwać ogień – rozkazał. – Strzelać tylko w razie możliwości dosięgnięcia przeciwnika. Oszczędzać amunicję!

Piotr Kościński

Znadniemna.pl za grodno1939.pl

Zgodnie z zapowiedzią, publikujemy kolejny fragmenty powieści o majorze Benedykcie Serafinie. Ten opowiada o wydarzeniach 20 września 1939 r., czyli tych najbardziej znanych. Wkrótce również te mniej znane… Po prawej widniała przysadzista budowla Starego Zamku, rozbudowanego w XVI wieku przez króla Stefana Batorego. Po lewej –

Polonijne Spotkania z Historią Najnowszą to niemal dwutygodniowy kurs dla nauczycieli, animatorów i wszystkich tych, którzy zajmują się krzewieniem kultury, historii i języka polskiego poza granicami Polski. Podczas kursu uczestnicy mają okazję wysłuchać wykładów dotyczących historii Polski lat 1918 – 1989 oraz wziąć udział w warsztatach przygotowujących do prowadzenia atrakcyjnych zajęć z młodzieżą. Dotychczas w kursie wzięło udział około 300 osób z całego świata.

W tym roku konferencja odbędzie się w dniach 3–12 lipca 2017 r. w okolicach Warszawy. Spotkanie organizowane jest przez Biuro Edukacji Narodowej Instytutu Pamięci Narodowej w ramach Programu Polonijnego BEN IPN.

Do udziału w Polonijnych Spotkaniach IPN zaprasza wyłącznie nauczycieli-praktyków oraz animatorów edukacyjnych – osoby uczące historii i języka polskiego w polskich szkołach, polskich klasach, szkołach parafialnych lub innych polskich placówkach edukacyjnych poza granicami kraju.

Celem kursu jest przede wszystkim wspieranie merytoryczne i metodyczne nauczania historii najnowszej poza granicami kraju. Podczas konferencji uczestnicy nie tylko wysłuchają wykładów, ale także wezmą udział w warsztatach. Tematyka wykładów skoncentrowana będzie wokół historii Polski lat 1918–1989, ze szczególnym uwzględnieniem represji sowieckich i niemieckich wobec Polaków, fenomenu Polskiego Państwa Podziemnego, a także oporu Polaków wobec systemu komunistycznego po zakończeniu działań wojennych. Zajęciom teoretycznym będą towarzyszyć warsztaty dotyczące m.in. pracy metodą projektu, polskich miejsc pamięci poza granicami kraju.

Szczególnie zapraszamy młodych nauczycieli, zdobywających dopiero doświadczenie w nauczaniu historii najnowszej. Przy rekrutacji weźmiemy również pod uwagę opis miejsca pamięci, który jest elementem formularza zgłoszeniowego.

Szczegółowy program kursu zamieszczony zostanie na stronie pamiec.pl do połowy kwietnia.

Kurs jest bezpłatny, organizatorzy zapewniają wyżywienie oraz zakwaterowanie w pokojach wieloosobowych o standardzie turystycznym. Liczba miejsc ograniczona. Nie przewidujemy zwrotu kosztów podróży.

Wypełnione i ręcznie podpisane zgłoszenia wraz z opisem i potwierdzeniem działalności edukacyjnej (poświadczonym przez zwierzchnika) należy przesyłać do 30 kwietnia 2017 r. pocztą elektroniczną na adres: [email protected]. Lista osób zakwalifikowanych na konferencję będzie znana do połowy maja 2017 r.

Informacji na temat XI Polonijnych Spotkań z Historią Najnowszą udziela ich kierowniczka Olga Tumińska, tel. +48 22 5818818; e-mail: [email protected].

Załączniki do strony

Formularz_zgloszenia_XI_Polonijne_Spotkania_z_Historia_Najnowsza

 

Polonijne Spotkania z Historią Najnowszą to niemal dwutygodniowy kurs dla nauczycieli, animatorów i wszystkich tych, którzy zajmują się krzewieniem kultury, historii i języka polskiego poza granicami Polski. Podczas kursu uczestnicy mają okazję wysłuchać wykładów dotyczących historii Polski lat 1918 – 1989 oraz wziąć udział w

Władze rejonu wołkowyskiego nie chcą sfinansować otwarcia dwóch pierwszych klas w Polskiej Szkole w Wołkowysku w zbliżającym się roku szkolnym 2017/2018. Oznacza to, że prawie połowa małych Polaków Wołkowyska, uczęszczających obecnie na zajęcia przygotowawcze do podjęcia nauki w Polskiej Szkole w Wołkowysku, nie zostanie uczniami wymarzonej szkoły.

Oddział ZPB w Wołkowysku współpracuje z rodzicami uczniów Polskiej Szkoły w Wołkowysku. Na zdjęciu: Maria Tiszkowska, prezes ZPB w Wołkowysku i Helena Pawłowska, działaczka ZPB w Wołkowysku z okazji rozpoczęcia roku szkolnego 2016/2017 rozdają pierwszoklasistom szkoły Elementarze, przekazane przez prezes ZPB Andżelikę Borys

Z problemem do prezes Zarządu Głównego Związku Polaków na Białorusi Andżeliki Borys zgłosili się rodzice dzieciaków, uczęszczających obecnie na zajęcia przygotowawcze do podjęcia nauki w Polskiej Szkole w Wołkowysku. Opowiedzieli, że obecnie do tzw. klasy „zerowej”, funkcjonującej w Polskiej Szkole w Wołkowusku uczęszcza 29 dzieciaków. Wszyscy oni pragną od 1 września tego roku zostać pierwszoklasistami wymarzonej Polskiej Szkoły, gdyż tylko tutaj mogą pobierać naukę w języku ojczystym oraz poznawać polskie tradycje i kulturę. Na jednym z zebrań rodziców tegorocznych pierwszaków dyrektorka Polskiej Szkoły w Wołkowysku Halina Bułaj ostrzegła, że nie wszystkie uczęszczające na zajęcia do szkoły dzieciaki zostaną jej uczniami.

Przyczyna?

Władze rejonu wołkowyskiego postanowiły, że w roku szkolnym 2017/2018 w Polskiej Szkole w Wołkowysku powstanie tylko jedna pierwsza klasa, w której liczba uczniów nie przewyższy osiemnastu. Oznacza to, że dla 11 z 29 małych Polaków Wołkowyska, szykujących się do podjęcia w tym roku nauki w wymarzonej przez nich Polskiej Szkole, ufundowanej przez polskiego podatnika, nie znajdzie się miejsca w tej placówce oświatowej.

Oburzeni krzywdą, wyrządzaną ich pociechom, rodzice skierowali już protest do kuratorium oświaty rejonu wołkowyskiego. W odpowiedzi otrzymali potwierdzenie, iż władze rejonu nie przewidzieli dla Polskiej Szkoły finansowania, umożliwiającego otwarcie więcej niż jednej pierwszej klasy w roku szkolnym 2017/2018.

Obecnie rodzice planują zaskarżyć decyzję władz oświatowych rejonu wołkowyskiego do władz grodzieńskiego obwodu. Żeby ta kolejna skarga okazała się bardziej skuteczna, a ich głos został usłyszany – postanowili poinformować o sytuacji Związek Polaków na Białorusi oraz Konsulat Generalny RP w Grodnie. W liście na imię konsula generalnego RP w Grodnie Jarosława Książka rodzice skarżą się m.in., że nauczanie języka polskiego w innych szkołach rejonu wołkowyskiego zostało „praktycznie zlikwidowane, a teraz nie mamy możliwości oddania swoich dzieci również do Polskiej Szkoły w Wołkowysku”.

Prezes ZPB Andżelika Borys

– Rodzice poprosili też przekazać informację o prowadzonej przez nich walce o prawo ich dzieci do pobierania nauki w Polskiej Szkole redakcjom mediów ZPB. Rzecz w tym, że właśnie z portalu ZPB Znadniemna.pl dowiedzieli się oni o zainicjowanej przez ZPB akcji zbierania podpisów pod apelem do Prezydenta Łukaszenki o powstrzymanie nowelizacji prawa, grożącej Polskim Szkołom w Grodnie i Wołkowysku utratą statusu szkół z polskim językiem wykładowym – opowiada w rozmowie z nami prezes ZPB Andżelika Borys.

Polska działaczka przypomina, że w ubiegłym roku Szkoła Polska w Grodnie na polecenie władz sztucznie ograniczyła liczbę przyjmowanych do niej uczniów. – W tym roku to samo odbywa się w Wołkowysku. Widocznie władze postanowiły ograniczyć prawo polskiej mniejszości narodowej do pobierania nauki w języku ojczystym jeszcze przed uchwaleniem, dyskryminujących oświatę polską na Białorusi poprawek do białoruskiego Kodeksu Edukacji – mówi Andżelika Borys i informuje, że w ciągu jednego dnia po ogłoszeniu akcji zbierania podpisów pod apelem do Prezydenta Łukaszenki przeciwko nowelizacji Kodeksu Edukacji, pod dokumentem tym podpisało się około 200, mieszkających na Białorusi Polaków. – Rodzice dzieciaków, które chcą uczyć się w Polskiej Szkole w Wołkowysku, też podpisali się pod apelem, wystosowanym przez ZPB do Prezydenta Łukaszenki. My, z kolei, pomogliśmy im napisać pismo do konsula generalnego RP w Grodnie Jarosława Książka z prośbą, aby interweniował do władz oświatowych obwodu grodzieńskiego w sprawie sztucznego ograniczania liczby uczniów, przyjmowanych do Polskiej Szkoły w Wołkowysku – podkreśla Andżelika Borys.

Znadniemna.pl

Władze rejonu wołkowyskiego nie chcą sfinansować otwarcia dwóch pierwszych klas w Polskiej Szkole w Wołkowysku w zbliżającym się roku szkolnym 2017/2018. Oznacza to, że prawie połowa małych Polaków Wołkowyska, uczęszczających obecnie na zajęcia przygotowawcze do podjęcia nauki w Polskiej Szkole w Wołkowysku, nie zostanie uczniami

Instytut Pamięci Narodowej będzie prowadził prace poszukiwawcze w ponad 20 miejscowościach w Polsce i co najmniej czterech na Kresach. Wszystko po to, by odnaleźć szczątki żołnierzy podziemia niepodległościowego. W kwietniu zostaną wznowione prace na warszawskich nekropoliach: Cmentarzu Wojskowym na Powązkach oraz Cmentarzu Bródnowskim.

2014 rok. Kpt. Weronika Sebasianowicz przemawia w Raczkowszczyźnie (rej. szczuczyński), podczas uroczystości poświęcenia krzyża ku czci Anatola Radziwonika ps. „Olech”, ostatniego dowódcy połączonych sił AK Lida-Szczuczyn, poległego w 1949 roku.

IPN będzie też prowadzić prace na terenie dawnych polskich kresów. Na Litwie w miejscowości Ejszyszki odbędą się poszukiwania miejsca pochówku por. Jana Borysewicza „Krysia”, dowódcy oddziałów partyzanckich AK poległego w walce zimą 1945 roku. Z kolei na Wołyniu, na terenie dzisiejszej Ukrainy, w okolicy nieistniejących już wsi Wola Ostrowiecka i Ostrówki specjaliści z Biura będą szukać miejsc pogrzebania ofiar rzezi ludności polskiej, zamordowanych przez oddziały Ukraińskiej Powstańczej Armii w 1943 roku. Szacuje się, że wymordowano wówczas około 1000 osób, a dotychczas odkryto szczątki 600 ofiar.

W sumie w tym roku poszukiwacze z IPN pojawią się w ponad 20 miejscowościach w Polsce i co najmniej czterech na Kresach. – Mamy bardzo ambitne plany i nie wiem ile z nich uda nam się zrealizować, ale jeżeli nawet będzie to połowa, to i tak będziemy zadowoleni – podsumował prof. Szwagrzyk.

A kiedy wreszcie nadejdzie czas, gdy Polska będzie mogła rozpocząć prace poszukiwawcze swoich bohaterów na Białorusi? Pewnie nie prędko, bo tam wciąż uważani są za bandytów. Na razie ich upamiętnianiem zajmuje się działające przy Związku Polków na Białorusi Stowarzyszenie Żołnierzy AK, na czele z panią pułkownik Weroniką Sebastianowicz, oraz miejscowi Polacy, ale za stawianie krzyży i modlitwę w miejscach symbolicznych pochówków obrońców Kresów białoruskie sądy skazują ich na wysokie grzywny miejscowych działaczy.

Tak było w 2013 roku, gdy sąd w Szczuczynie wszczął sprawę karną przeciwko Sebastianowicz i ówczesnemu prezesowi ZPB za to, że 12 maja zorganizowali we wsi Raczkowszczyna uroczystości upamiętniające rocznicę śmierci ostatniego dowódcy polskiego podziemia niepodległościowego na Białorusi podporucznika Anatola Radziwonika, legendarnego „Olecha”, który zginął podczas obławy sowietów. Odprawiono mszę polową, wzniesiono krzyż Gloria Victis, który został poświęcony przez księdza. Wszystko odbywało się na terenie prywatnej posesji a więc zgodnie z prawem, nie potrzebna była zgoda władz. A jednak zostali skazani na wysokie grzywny.

Pomniki, wciąż wyklętym na Białorusi bohaterom Armii Krajowej, których miejsca pochówków nie udaje się ustalić mimo starań podejmowanych przez krajoznawców, historyków i bliskich poległych żołnierzy, często pojawiają się na posesjach prywatnych polskich rodzin patriotycznych.

Pomnik z nowym krzyżem

W 2014 drewniany czterometrowy krzyż z napisem “GLORIA VICTIS” stanął przy pomniku na symbolicznym grobie ppor. Czesława Zajączkowskiego ps. „Ragnera” we wsi Jeremiewicze na posesji państwa Jadwigi i Romualda Ostrouch. Ragner poległ 3 grudnia 1944 roku w starciu z NKWD.

Napis na krzyżu przy pomniku „Ragnera”

Posesja państwa Ostrouch została wybrana na miejsce upamiętnienia „Ragnera” nie przypadkowo. Jej właściciel Romuald Ostrouch w dniu śmierci legendarnego dowódcy AK wywiózł furmanką jego ciało i zwłoki innego zabitego żołnierza oddziału „Ragnera” z pola walki. W okolicy Jeremiewicz (rejon lidzki) furmanka pana Romualda została zatrzymana przez patrol NKWD, a zwłoki poległych polskich żołnierzy – przeładowane na enkawudowską ciężarówkę. Oprawcy AKowców zabrali szczątki „Ragnera”, by potem wystawić je na pokaz w pobliskiej Bielicy, jako dowód tego, że budzący w Sowietach lęk i przerażenie, nazywany przez nich „czortem w okularach”, dowódca AK nie żyje.

 

Tablica upamiętniająca Czesława Zajączkowskiego ps. „Ragner”

W którym miejscu ostatecznie spoczęły skradzione przez Sowietów szczątki „Ragnera” nie wiadomo. Dlatego śp. Romuald Ostrouch ani chwili się nie wahał wyrażając zgodę na to, by symboliczny grób bohatera i pomnik ku jego czci, znalazły się na jego prywatnej posesji.

O godnym upamiętnieniu poległego w obławie NKWD brata, żołnierza Armii Krajowj Antoniego Oleszkiewicza wciąż marzy płk. Weronika Sebastianowicz, prezes Stowarzyszenia Żołnierzy Armii Krajowej przy ZPB. Kierowane przez nią do białoruskich archiwów zapytania z prośbą ujawnienia miejsca pochówku brata pozostają bez odpowiedzi.

Antoni Oleszkiewicz, brat Weroniki Sebastianowicz

– Moje prośby zakończyły się niczym. Do dziś nie wiem, gdzie brat jest pochowany, choć nie tracę nadziei, że kiedyś znajdę to miejsce. Może ktoś podpowie, może ktoś coś słyszał – mówiła Weronika Sebastianowicz w rozmowie z portalem Znadniemna.pl z okazji Narodowego Dnia Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”.

2015 rok. Kpt. Weronika Sebastianowicz przy symbolicznym grobie swojego brata ppor. Antoniego Oleszkiewicza ps. „Iwan”

O tym, że Antoni Oleszkiewicz odebrał sobie życie strzałem ostatnim nabojem w usta, gdy trafił w obławę, Weronika Sebastianowicz dowiedziała się ponad pół wieku temu w Workucie, gdzie odbywała zasądzoną jej za współpracę z Armią Krajową karę 25 lat łagrów.

Na razie z marnym skutkiem pion śledczy IPN w Białymstoku prowadzi m.in. śledztwo w sprawie obławy augustowskiej z lipca 1945 r., czyli największej niewyjaśnionej zbrodni popełnionej na Polakach po II wojnie światowej. Przyjęto w tym śledztwie, że ofiar było blisko 600.

W połowie 2016 roku centrala IPN przekazała ambasadzie RP w Mińsku m.in. listę z nazwiskami potencjalnych ofiar obławy. Ambasada zaś przekazała listę tych osób stronie białoruskiej, z prośbą o analizę.

Jesienią pion śledczy IPN w Białymstoku otrzymał z Białorusi informacje o losach 21 Polaków, pochodzące z białoruskich archiwów.

Na liście znajdują się osoby aresztowane od 1939 do maja 1941 r., oraz w latach 1945, 1949 i 1950 i skazane następnie przez organa sądowe Białoruskiej Socjalistycznej Republiki Sowieckiej przez tzw. naradę specjalną przy NKWD.

Dokumenty nie zawierają informacji o miejscu pochówku ofiar sowieckich zbrodni na Białorusi.

Znadniemna.pl za Kresy24.pl

Instytut Pamięci Narodowej będzie prowadził prace poszukiwawcze w ponad 20 miejscowościach w Polsce i co najmniej czterech na Kresach. Wszystko po to, by odnaleźć szczątki żołnierzy podziemia niepodległościowego. W kwietniu zostaną wznowione prace na warszawskich nekropoliach: Cmentarzu Wojskowym na Powązkach oraz Cmentarzu Bródnowskim. [caption id="attachment_634" align="alignnone"

Cieszymy się bardzo z możliwości zaprezentowania Państwu kolejnego bohatera naszej rubryki – plutonowego 41. Suwalskiego Pułku Piechoty im. Marszałka Józefa Piłsudskiego Bolesława Zaniewskiego – zawodowego żołnierza w okresie międzywojennym i partyzanta w szeregach Armii Krajowej o pseudonimie „Raczko” w okresie niemieckiej okupacji.

Bolesław Zaniewski

Opis życia Bolesława Zaniewskiego, jego zdjęcia z wojska oraz dokumenty udostępniła redakcji na potrzebę niniejszej publikacji córka bohatera – działaczka ZPB z Grodna Danuta Czerniawska.

Pani Danuta, jako relikwię rodzinną przechowuje książkę pt. „Zgodnie z naszym prawem”, wydaną w 1999 roku w Szczecinie przez Czesława Burzyńskiego ps. „Burza”, znającego Bolesława Zaniewskiego w czasach wojny i wspominającego o nim, jako o jednym z najbardziej doświadczonych partyzantów, między innymi – szefie kompanii w jednym z batalionów AK, działających w obwodzie Augustów okręgu Białystok Armii Krajowej.

Do książki Czesława Burzyńskiego pt. „Zgodnie z naszym prawem” jeszcze będziemy się odwoływać podczas opisu życia naszego dzisiejszego bohatera. A teraz zacznijmy opowiadać o nim od początku:

BOLESŁAW ZANIEWSKI urodził się 22 grudnia 1906 roku we wsi Racicze koło Grodna, w średnio zamożnej rodzinie rolniczej. Jako dziecko – uczęszczał do szkoły w Sopoćkiniach, a dorastając pomagał na gospodarstwie ojcu i matce. Po osiągnięciu wieku poborowego – w drugiej połowie lat 20. dwudziestolecia międzywojennego został zmobilizowany do odbycia zasadniczej służby wojskowej w 41. Pułku Piechoty, stacjonującym w Suwałkach. Nasz bohater musiał się wykazać dobrymi dla żołnierza zdolnościami, gdyż po ukończeniu służby zasadniczej zdecydował się na karierę zawodowego żołnierza w macierzystej jednostce i w tym celu z powodzeniem ukończył szkołę podoficerską.

Bolesław Zaniewski niesie karabin maszynowy z tylu

Bolesław Zaniewski pierwszy od prawej

Jako żołnierz zawodowy Bolesław Zaniewski brał udział w manewrach i ćwiczeniach wojskowych, o czym świadczą zdjęcia, na których widzimy sceny żołnierskiego życia i aktywnie uczestniczącego w nim naszego bohatera.

Bolesław Zaniewski drugi (najwyższy) od lewej przy umywalce

Tak wiele zdjęć Bolesława Zaniewskiego z wojska przechowało się dzięki temu, że utrzymywał on stały kontakt korespondencyjny zarówno z rodziną w Raciczach, jak i z mieszkającą w tej samej wsi narzeczoną Natalią. Dzięki Natalii i temu, że nasz bohater regularnie wysyłał do niej fotografie z wojska wiemy, że żołnierze 41. Suwalskiego Pułku Piechoty ćwiczyli między innymi jeżdżenie na nartach, a w 1934 roku, na przykład, przebywali w miejscowości o nazwie Rozłucz (dzisiaj – wieś na Ukrainie w obwodzie lwowskim).

Bolesław Zaniewski w centrum w rozkroku

Odwrotna strona zdjęcia z Rozłucza z dedykacją dla narzeczonej Natalii

Na odwrocie jednego ze zdjęć czytamy dedykację : „Drogiej Natalii Na wieczną pamięć z Rozłucza” i podpis: „jej Bolesław/Rozłucz 9 II 1934 roku”. W II Rzeczpospolitej Rozłucz był znany między innymi z czynnego cały rok schroniska narciarskiego.

Właśnie w Rozłuczu zatem ćwiczyli narciarstwo żołnierze 41. Suwalskiego Pułku Piechoty i służący w nim zawodowy plutonowy Bolesław Zaniewski.

Bolesław Zaniewski drugi od prawej

W roku, z którego pochodzi zdjęcie Bolesława Zaniewskiego z dedykacją dla narzeczonej Natalii, nasz bohater bierze ją za żonę. Ślub wzięli, kiedy Bolesław przebywał na krótkim urlopie w rodzinnych Raciczach.

Bolesław Zaniewski z żoną Natalią (po prawej) w Suwałkach

Młode małżeństwo z uwagi na to, że Bolesław był żołnierzem zawodowym wyjechało z Racicz do Suwałk, w których stacjonował pułk Bolesława.

Tam otrzymali służbowe mieszkanie, a Natalia, jako żona żołnierza zawodowego, otrzymała między innymi wojskową legitymację „żony plutonowego zawodowego Zaniewskiego Bolesława”.

Legitymacja żony Boleslawa Zaniewskiego – Natalii-Nadziei Zaniewskiej

W 1937 roku Natalia Zaniewska urodziła mężowi synka Jerzego, któremu mogła poświęcać cały wolny czas, póki Bolesław przebywał na służbie.

Bolesław Zaniewski z synem Jerzym w Suwałkach

Za wieloletnią służbę został odznaczony „Brązowym Medalem za długoletnią służbę”, o czym świadczy odpowiedni wpis w legitymacji Bolesława Zaniewskiego.

Legitymacja Bolesława Zaniewskiego

Legitymacja Bolesława Zaniewskiego z wpisem o odznaczeniu go Medalem Brązowym za długoletnią służbę

Wybuch II wojny światowej spowodował, że Bolesław Zaniewski wraz ze swoją jednostką udał się na front pod Warszawę, a jego żona Natalia z synkiem Jerzym wyjechała do rodzinnych Racicz, aby tymczasowo zamieszkać w domu rodziców męża.

Bolesław Zaniewski drugi od prawej

W dniach, kiedy Bolesław Zaniewski bronił przed niemieckimi oddziałami pancernymi Warszawy, jego młodszy brat Alojzy Zaniewski – wachmistrz 1. Pułku Ułanów Krechowieckich, po rozbiciu macierzystej jednostki pod Zambrowem, cofał się z kolegami do Grodna, aby bronić miasta przed oddziałami pancernymi… Sowietów. O tym jaki los spotkał Alojzego Zaniewskiego wspomina w swojej książce „Zgodnie z naszym prawem” Czesław Burzyński. Pisze on, że Alojzy Zaniewski po klęsce obrońców Grodna wraz z innymi obrońcami miasta stanął przed plutonem egzekucyjnym Sowietów i został rozstrzelany.

Brat Bolesława Zaniewskiego – Alojzy Zaniewski, ułan z 1. Pułku Ułanów Krechowieckich w Augustowie

Tymczasem los broniącego Warszawy Bolesława Zaniewskiego potoczył się o wiele szczęśliwiej. Niemcy okazali się bowiem bardziej wielkoduszni od Sowietów względem swoich pokonanych przeciwników i jeszcze nie rozstrzeliwali bezbronnych, jak robili to czerwonoarmiści w Grodnie.

8 września, podczas walk z Niemcami, na ulicach Warszawy Bolesław Zaniewski został postrzelony w prawe podudzie. Z tą kontuzją – trafił do Szpitala Pomocniczego Ośrodka Leczniczego „Ujazdów” przy alejach Ujazdowskich 37 w Warszawie. W szpitalu Bolesław Zaniewski przebywał przez ostatnie dni, dopóki stolica się broniła, a także przez ponad dwa tygodnie, kiedy Warszawa została już opanowana przez Niemców.

Zaświadczenie o pobycie w szpitalu wojskowym

Zaświadczenie ze szpitala wypisane Bolesławowi Zaniewskiemu potwierdza, że Niemcy pozwalali lekarzom polskim na ukończenie kuracji, przebywających w szpitalu żołnierzy, aż dop ich wyzdrowienia.

Bolesław Zaniewski po wyjściu ze szpitala udał się do młodej żony i synka, czyli pojechał do Racicz. Tutaj się zorientował, że jego rodzinna wieś znajduje się pod okupacją, ale nie niemiecką, lecz sowiecką.

Jako zawodowy żołnierz nasz bohater szuka kontaktów z innymi ocalałymi polskimi wojskowymi i współtworzy wraz z nimi siatkę konspiracyjną.

Z książki Czesława Burzyńskiego dowiadujemy się, że w 1941 roku, po napaści Niemiec na ZSRR, nasz bohater jest już doświadczonym konspiratorem o pseudonimie „Raczko” i jednym z wiodących działaczy organizacji „Polski Związek Powstańczy”, później połączonej z Armią Krajową.

W czasie, gdy Bolesław Zaniewski walczył w konspiracji z okupantem niemieckim, jego żona Natalia urodziła mu 21 maja 1942 roku córeczkę Danuśkę, czyli – naszą czytelniczkę Danutę Czerniawską.

Pani Danuta nie może oczywiście pamiętać, ale z opowiadań matki wie, że miała roczek, kiedy Niemcy aresztowali ojca.

W książce Czesława Burzyńskiego czytamy, że wiosną 1943 roku oddziały AK, w szeregach których walczy nasz bohater, przeprowadzają „ćwiczenia przygotowania do wymarszu w pełnym oporządzeniu”. W czasie, kiedy trwają te ćwiczenia, autor książki, będący łącznikiem, został wezwany do „Raczka”, czyli do naszego bohatera, który był dowódcą jednej z kompanii. Burzyński wspomina, że w umówionym punkcie spotkania napotkał na „oddział SS w sile pięćdziesięciu dobrze uzbrojonych żołnierzy”. Jak się okazało byli to przebrani za SS-manów AK-owcy, którzy mieli za zadanie przeprawić się przez Niemen w okolicach Racicz – rodzinnej miejscowości Bolesława Zaniewskiego. Możemy się domyślać, że nasz bohater brał udział w tej operacji.

W tym samym czasie, kiedy odbywała się operacja z udziałem przebranych za SS-manów AK-owców, według naszej czytelniczki jej ojciec został aresztowany i osadzony w więzieniu w Suwałkach. Wkrótce potem do więzienia Niemcy zabrali także żonę Bolesława – Natalię. Mąż Natalii z więzienia w Suwałkach już nie wrócił. A ona sama przebywała w celi około 18 dni. Była torturowana przez Niemców, którzy żądali od niej zeznań na temat działalności męża. Natalia Zaniewska nie wydała ani męża, ani nikogo z jego kolegów, gdyż po jej wypuszczeniu z więzienia – nikogo w Raciczach Niemcy już nie aresztowali.

O tym, jaki los spotkał Bolesława Zaniewskiego, jego żona i dzieci dowiedzieli się dopiero po wojnie. Okazało się, że 23 września 1943 roku Bolesław Zaniewski został wywieziony z więzienia do lasu koło Suwałk i tam, wraz z innymi schwytanymi przez Niemców ludźmi, został rozstrzelany i pochowany w zbiorowej mogile. Trzy lata po wojnie w 1948 roku szczątki z tej zbiorowej mogiły ekshumowano, a ofiary egzekucji – zidentyfikowano i przeniesiono na cmentarz parafialny w Augustowie, gdzie ekshumowane zwłoki pochowano w osobnych grobach.

Zaświadczenie o śmierci z Czerwonego Krzyża

Zaświadczenie o pochówku z Urzędu Miejskiego w Augustowie

Tak na cmentarzu parafialnym w Augustowie znalazł miejsce swojego ostatniego spoczynku zawodowy plutonowy 41. Suwalskiego Pułku Piechoty im. Marszałka Józefa Piłsudskiego, żołnierz Armii Krajowej o pseudonimie „Raczko” Bolesław Zaniewski.

Mogiła zbiorowa w Augustowie, płyta Bolesława Zaniewskiego pierwsza od prawej

Płyta Bolesława Zaniewskiego w zbiorowej mogile na cmentarzu w Augustowie

Cześć Jego Pamięci!

Znadniemna.pl na podstawie materiałów, udostępnionych przez córkę Bolesława Zaniewskiego – Danutę Czerniawską

Cieszymy się bardzo z możliwości zaprezentowania Państwu kolejnego bohatera naszej rubryki – plutonowego 41. Suwalskiego Pułku Piechoty im. Marszałka Józefa Piłsudskiego Bolesława Zaniewskiego - zawodowego żołnierza w okresie międzywojennym i partyzanta w szeregach Armii Krajowej o pseudonimie „Raczko” w okresie niemieckiej okupacji. [caption id="attachment_21826" align="alignnone" width="480"]

Zwiedzanie najlepszej ekonomicznej uczelni w Polsce – Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie – zorganizowała 18 marca dla grupy swoich szesnastu maturzystów Polska Szkoła Społeczna, działająca przy Oddziale ZPB w Brześciu.

Zwiedzanie SGH odbyło się w ramach organizowanych przez szkołę dni otwartych i stało się dla młodych Polaków Brześcia możliwością dokonania wstępnej przymiarki do studiów na wyższej uczelni, uważanej za najlepszą w Polsce wśród uczelni o profilu ekonomicznym. Młodzi ludzie podczas pobytu w SGH mieli okazję zapoznać się z zasadami rekrutacji, dowiedzieć się o terminach składania dokumentów oraz o warunkach przyznawania stypendium.

Podczas pobytu w SGH młodzież z Brześcia miała także spotkanie zarówno z wykładowcami, jak i ze studentami SGH, a przedstawiciele Samorządu Studenckiego opowiedzieli gościom zza Buga o życiu akademickim i działających na uczelni organizacjach studenckich.

Delegacja z Polskiej Szkoły Społecznej przy ZPB w Brześciu wstąpiła też do działającego w SGH Centrum Kariery i Relacji z Absolwentami, którego pracownicy opowiedzieli gościom z Brześcia o możliwościach, z których korzystają studenci SGH przy poszukiwaniu pracy i praktyk zarówno w kraju, jak i za granicą.

Wyjazd do SGH w Warszawie stał się dla młodych Polaków z Brześcia świetną okazją do zwiedzenia stolicy Polski.

Natalia Gołubowska z Brześcia

Zwiedzanie najlepszej ekonomicznej uczelni w Polsce – Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie – zorganizowała 18 marca dla grupy swoich szesnastu maturzystów Polska Szkoła Społeczna, działająca przy Oddziale ZPB w Brześciu. Zwiedzanie SGH odbyło się w ramach organizowanych przez szkołę dni otwartych i stało się dla młodych

Drużyna koszykarska „Sokół-Lida”, grająca w barwach Polskiego Klubu Sportowego „Sokół”, działającego przy Związku Polaków na Białorusi, kontynuuje zapoczątkowaną dwa lata temu przez kolegów z Grodna tradycję zdobywania przez koszykarzy PKS „Sokół” przy ZPB głównego trofeum, rozgrywanego co roku w Pułtusku, Międzynarodowego Turnieju Koszykówki dla młodzieży polskiej i polonijnej POLBASKET.

Koszykarze „Sokoła-Lida” na turnieju w Pułtusku

Międzynarodowy Turniej Koszykówki dla młodzieży polskiej i polonijnej POLBASKET-2017 odbył się w dniach 15-16 marca w hali Zespołu Szkół nr 4 w Pułtusku. Była to już ósma edycja dorocznego turnieju koszykarskiego, w którym grają młodzieżowe drużyny koszykarskie z Polski, Litwy i Białorusi. W tegorocznym POLBASKET-cie o główne trofeum turnieju – puchar Ministra Henryka Kowalczyka, przewodniczącego Rady Krajowej Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”, zmierzyli się młodzi koszykarze ze wszystkich pułtuskich gimnazjów, reprezentacja koszykarska młodych Polaków ze Szkoły Sportowej Rejonu Wileńskiego (Litwa) oraz ich rówieśnicy z Lidy (Białoruś), reprezentujący działający przy ZPB Polski Klub Sportowy „Sokół”.

Atakuje „Sokół-Lida”

Udział drużyn, reprezentujących PKS „Sokół” przy ZPB w rozgrywanym w Pułtusku turnieju POLBASKET to już tradycja. Tak samo, jak tradycją, od 2015 roku, jest to, że główne trofeum turnieju po każdej kolejnej jego edycji trafia na Białoruś.

Tradycję tę na POLBASKET-2015 rozpoczęli reprezentanci PKS „Sokół” przy ZPB z Grodna. Za rok obronili oni tytuł mistrzów POLBASKET-u, a w tym roku sztafetę zwycięzców turnieju przejęli koledzy grodnian z Lidy.

Koszykarze „Sokoła-Lida” dekorowani złotymi medalami zwycięzców turnieju POLBASKET-2017

Oto jak wygląda klasyfikacja generalna turnieju:

I miejsce – Sokół – Lida Białoruś (BLR) – puchar Ministra Henryka Kowalczyka, przewodniczącego Rady Krajowej Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”;

II miejsce – Szkoła sportowa Rejonu Wileńskiego – Litwa (LT) – puchar Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”;

III miejsce – Publiczne Gimnazjum nr 3 Pułtusk (PL) – puchar Burmistrza Miasta Pułtusk – Krzysztofa Nuszkiewicza;

IV – Publiczne Gimnazjum nr 1 Pułtusk (PL);

V – Publiczne Gimnazjum nr 2 Pułtusk (PL).

W czasie rozgrywania turnieju jego organizatorzy prowadzili statystykę osiągnięć poszczególnych zawodników, aby wyłonić „najlepszego zawodnika turnieju” oraz „króla strzelców za 3 punkty”.

Najlepszym zawodnikiem POLBASKET-2017 został Daniel Barysiewicz z „Sokoła–Lida”!

Królem strzelców za 3 punkty został natomiast jego kolega z „Sokoła-Lida” Dymitr Machnacz!

Statuetki dla najlepszego zawodnika i króla strzelców za 3 punkty ufundowali Jan Kaczmarczyk – Prezes Firmy „Drogi i Mosty” oraz Krzysztof Łachmański – Dyrektor Zespołu Szkół nr 4 w Pułtusku.

Lidzianom gratuluje zwycięstwa Krzysztof Łachmański, Dyrektor Zespołu Szkół nr 4 w Pułtusku i wiceprezes Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”

Ponadto zawodnikom zwycięskich drużyn wręczono złote, srebrne i brązowe medale.

Organizatorami Międzynarodowego Turnieju Koszykówki dla młodzieży polskiej i polonijnej POLBASKET-2017 byli: Stowarzyszenie „Wspólnota Polska”, Ministerstwo Sportu i Turystyki RP, Burmistrz Miasta Pułtusk i Zespół Szkół nr 4 w Pułtusku.

Znadniemna.pl na podstawie Pultusk24.pl

Drużyna koszykarska „Sokół-Lida”, grająca w barwach Polskiego Klubu Sportowego „Sokół”, działającego przy Związku Polaków na Białorusi, kontynuuje zapoczątkowaną dwa lata temu przez kolegów z Grodna tradycję zdobywania przez koszykarzy PKS „Sokół” przy ZPB głównego trofeum, rozgrywanego co roku w Pułtusku, Międzynarodowego Turnieju Koszykówki dla młodzieży

Skip to content