HomeStandard Blog Whole Post (Page 87)

Obywateli Białorusi, mieszkający w Polsce mogą ubiegać się o wizy krajowe i humanitarne do końca roku. Takie rozporządzenie podpisał Minister Spraw Zagranicznych RP. Dokument wszedł w życie 30 sierpnia br., informuje dev.by.

Do 31 grudnia 2022 roku Białorusini przebywający w Polsce będą mieli możliwość ubiegania się o wizy na terytorium naszego kraju:

  • wizy humanitarne, na podstawie których mogą następnie ubiegać się o pobyt czasowy na okres 3 lat;
  • wizy krajowe do pracy w charakterze kierowców w międzynarodowym transporcie osób lub towarów.

O wizy humanitarne będą mogły ubiegać się osoby, które

  • przebywały na terytorium Polski w dniu składania wniosku na podstawie wizy krajowej w celach humanitarnych (D21)
  • lub wjechali na terytorium Polski od 24 lutego 2022 r. z terytorium Ukrainy, gdzie legalnie przebywali przed wojną.

Jednocześnie obywatele, aby otrzymać wizę humanitarną, będą musieli podpisać oświadczenie, że nie mogą wrócić na Białoruś ze względów bezpieczeństwa lub z powodu ewentualnych represji.

Łącznie planuje się wydanie Białorusinom około 155 tysięcy wiz.

Dokumenty do wiz krajowych uprawniających do pracy w charakterze kierowcy będą przyjmowane przez Urząd Wojewódzki w miejscu zamieszkania.

Białorusini będą mogli składać wnioski o wizy humanitarne do MSZ za pośrednictwem firm pośredniczących. Lista takich firm będzie dostępna już wkrótce.

Znadniemna.pl/Kresy24.pl/dev.by

Obywateli Białorusi, mieszkający w Polsce mogą ubiegać się o wizy krajowe i humanitarne do końca roku. Takie rozporządzenie podpisał Minister Spraw Zagranicznych RP. Dokument wszedł w życie 30 sierpnia br., informuje dev.by. Do 31 grudnia 2022 roku Białorusini przebywający w Polsce będą mieli możliwość ubiegania się

Ponad 70-ciu uczestników wzięło udział w IV Międzynarodowym Polonijnym Turnieju Piłki Siatkowej w Łomży. Polonię reprezentowały sześć drużyn – po dwie z Austrii: Austria UPSA i Austria PACA, z Litwy: Wilno POLONIA i Wilno Rejon Wileński oraz podwójna reprezentacja ze Związku Polaków na Białorusi: „Sokół Grodno” i  ekipa siatkarzy z Brześcia.

Gościnnie wystąpiła w turnieju drużyna z Łomży. Pełniąc rolę gospodarza nie była ona brana pod uwagę w polonijnej klasyfikacji, której organizatorzy Turnieju wprawdzie nie opublikowali, ale sądząc po niektórych zdjęciach i relacjach wideo na YouTubie, siatkarze z Brześcia mogli zająć w końcowej klasyfikacji nawet miejsce na podium, zdobywając brązowe nagrody, a ich koledzy z Grodna zostali prawdopodobnie zwycięzcami turnieju! Pozostałe II miejsce na podiumPolacy z Białorusi oddali chyba rodakom z Litwy.

Organizatorem Turnieju było Stowarzyszenie „Wspólnota Polska” Oddział w Łomży oraz II Liceum Ogólnokształcące im. Marii Konopnickiej w Łomży. Nad całością niezawodnie czuwali Prezes Oddziału SWP w Łomży Hanka Gałązka oraz Członek Zarządu Krajowego SWP Sebastian Jaworowski.

„Chociaż celem sportowym jest wyłonienie najlepszej drużyny, to polonijne spotkania są okazją do integracji i poznania polskiej historii oraz kultury, dlatego organizatorzy przewidzieli zwiedzanie miasta, wieczorne spotkania umożliwiające przedstawienie polskich środowisk w miejscach zamieszkania zawodników, wspólną modlitwę w trakcie uroczystej mszy rozpoczynającej turniej, ale też pobyt na strzelnicy, co – jak wiemy – najbardziej ucieszyło zawodników z Austrii, mocno zaangażowanych tą formę sportu i odnoszących na tym polu wielkie sukcesy” – czytamy na stronie organizatorów turnieju, którzy, zapewniają, iż za rok w Łomży zorganizują także V Międzynarodowy Polonijny Turniej Piłki Siatkowej.

Znadniemna.pl na podstawie Polonijna Agencja Informacyjna

Ponad 70-ciu uczestników wzięło udział w IV Międzynarodowym Polonijnym Turnieju Piłki Siatkowej w Łomży. Polonię reprezentowały sześć drużyn - po dwie z Austrii: Austria UPSA i Austria PACA, z Litwy: Wilno POLONIA i Wilno Rejon Wileński oraz podwójna reprezentacja ze Związku Polaków na Białorusi: „Sokół

Dzisiaj, 30 sierpnia, minęła 156 rocznica urodzin Konstantego Skirmuntta, byłego ziemianina, polskiego polityka, Ministra Spraw Zagranicznych II Rzeczypospolitej oraz posła i ambasadora RP w Londynie i Rzymie. Minister zmarł w Wałbrzychu w 1949 roku i spoczywa na sobięcińskim cmentarzu. Grobem Skirmuntta opiekują się zakonnice – Niepokalanki.

Pałac Skirmunttów w Mołodowie, akwarela Napoleona Ordy, 1864

Pałac Skirmunttów w Mołodowie (woj. poleskie Drugiej Rzeczpospolitej), prawdopodobnie 1926. Pocztówka ze zbiorów cyfrowych Biblioteki Narodowej („polona.pl”)

Konstanty Skirmuntt urodził się w 1866 r. w miejscowości Mołodowo koło Kobrynia. Pochodził z zamożnej rodziny ziemiańskiej. Studia prawnicze ukończył w Petersburgu. Na przełomie wieków aktywnie działał m.in. w Zarządzie Grodzieńskiego Syndykatu Rolniczego i Mińskiego Towarzystwa Ubezpieczeń. Jako konserwatysta udzielał się w Stronnictwie Krajowym Litwy i Białorusi.

Cerkiew prawosławna, dawniej unicka, w Mołodowie, akwarela Napoleona Ordy, 1864

Kaplica Skirmunttów, 1937, ze zbiorów NAC

Pierwsze urszulanki szare w Mołodowie, 1937 r.; od lewej: ks. Jan Zieja (drugi), Maria Skirmuntt (siódma), Henryk Skirmuntt (ósmy), Konstanty Skirmuntt (dziewiąty). Fot. Archiwum Zgromadzenia Sióstr Urszulanek SJK

Siedzą: Maria i Konstanty, stoją: Henryk i Jadwiga Skirmunttowie, Mołodów, 1906. Fot. ze zbiorów Zofii Dernałowicz

Od 1909 do 1917 r. był członkiem rosyjskiego parlamentu. Od 1916 r. współpracował z założonym przez Romana Dmowskiego Stronnictwem Demokratyczno-Narodowym.

W latach 1917-19 był członkiem rzymskiego przedstawicielstwa Komitetu Narodowego Polskiego w Paryżu, w którego imieniu uczestniczył w Konferencji Wersalskiej. W tym czasie poznał papieża Benedykta XV i prowadził z nim rozmowy. Tuż po odzyskaniu przez Polskę niepodległości został mianowany ambasadorem w Rzymie.

W latach 1921-22 był ministrem spraw zagranicznych w rządach Wincentego Witosa i Antoniego Ponikowskiego. W tym czasie wypracował całościową koncepcję polskiej polityki zagranicznej opartą na zasadzie pokojowego rozwiązywania konfliktów i poszanowania zawartych kontraktów. Był jednocześnie gorącym zwolennikiem dobrych stosunków i przyjaźni z Czechosłowacją.

Ambasador Konstanty Skirmuntt udaje się z notą protestacyjną do Foreign Office w związku z antypolską audycją radia BBC, 1933. Ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego

W latach 20. XX wieku Konstanty Skirmuntt sprawował mandat posła i senatora, reprezentował również Polskę w Lidze Narodów. Z życia politycznego wycofał się w 1934 r. Cztery lata później po ataku apopleksji, doznał częściowego paraliżu, ale do końca życia zachował sprawność umysłową.

Po napaści sowieckiej na wschodnią część Polski 17 września 1939 r. rodzinny majątek Konstantego Skirmuntta w Mołodowie został zagrabiony przez najeźdźców, którzy siostrę Marię i brata Henryka brutalnie zamordowali. Konstantemu i jego siostrze Jadwidze udało się szczęśliwie dotrzeć do Warszawy, gdzie znaleźli schronienie u rodziny Potockich, a po Powstaniu Warszawskim u sióstr urszulanek szarych. W 1946 r. po zakończeniu II wojny światowej już jako 80-letni staruszek znalazł się pod opieką sióstr niepokalanek. Wspierała go jego siostra Jadwiga. Trzy lata później zmarł, jednak przez czas pobytu zdołał zaskarbić sobie sympatię i wielki szacunek zarówno zakonnic, jak i uczennic liceum prowadzonego przez siostry. Dzięki sobięcińskim niepokalankom miejsce pochówku Konstantego doczekało się nagrobka, którym do dziś opiekują się siostry i uczennice szkoły.

Grób Konstantego Skirmuntta na cmentarzu w dzielnicy Sobięcin, dzisiejszej dzielnicy Wałbrzycha

Konstanty Skirmutt za swą działalność otrzymał takie odznaczenia, jak: Wielkie Wstęgi Orderu Polonia Restituta, francuska Legia Honorowa, Korona Włoska, belgijski Order Leopolda, jugosłowiański Orzeł Biały, norweski order św. Olafa, angielski Order Wiktorii i flamandzka Biała Róża.

Portret Konstantego Skirmuntta (1866–1949). Fotografia sprzed 1913. Ze zbiorów cyfrowych Biblioteki Narodowej („polona.pl”)

W szkolnej kronice Liceum Sióstr Niepokalanek zachował się wpis z tamtego czasu: „Miał już prawie 83 lata, ale dotąd trzymał się nieźle. Zawsze wytworny, elegancki i uprzejmy, codziennie wypuszczał się na spacer wzdłuż leżącej naprzeciw szkoły Czereśniowej alei. Był pogodny i chętnie rozmawiał z napotkanymi siostrami i uczennicami, dzieląc się opiniami na temat bieżących zdarzeń.

Ten doświadczony polityk i dyplomata interesował się wszystkim i wciąż patrzył na świat z optymizmem. Uwielbiali go tu wszyscy, nazywali Nasz Ambasador”. Jak wspominają siostry, Konstanty zwykł często mawiać: „Wielu u nas, kandydatów na hetmanów, a niedostatek tych, którzy słuchają i pracują”.

Zachował się o nim także inny wpis w kronice: „Był człowiekiem głębokiej wiary, wielkiego umysłu, nieposzlakowanej zacności charakteru”.

Znadniemna.pl/Krzysztof Zaremba

 

Dzisiaj, 30 sierpnia, minęła 156 rocznica urodzin Konstantego Skirmuntta, byłego ziemianina, polskiego polityka, Ministra Spraw Zagranicznych II Rzeczypospolitej oraz posła i ambasadora RP w Londynie i Rzymie. Minister zmarł w Wałbrzychu w 1949 roku i spoczywa na sobięcińskim cmentarzu. Grobem Skirmuntta opiekują się zakonnice –

Car, przekonany o potędze własnej armii, żądał od Polaków ustępstw, na które nie mogli się zgodzić. Poważnym błędem cara było także niedocenie nowego króla Stefana Batorego, który doskonale znał się na wojaczce. A jego żołnierze wierzyli, że nadarza się okazja do zdobycia nieprzebranych skarbów.

Zdobycie Połocka według Konstantego Górskiego

W 1572 roku zmarł król Zygmunt II August i Rzeczpospolita Obojga Narodów znalazła się w niebezpiecznym okresie bezkrólewia. Obawiano się wówczas, że car Iwan IV Groźny złamie trwający od 1570 roku rozejm w wojnie o Inflanty. Ten jednak – łudząc się nadzieją na polską koronę lub na jej zdobycie przez utrzymujących dobre stosunki z Moskwą Habsburgów – dotrzymał zawartych traktatów.

Cierpliwość cara skończyła się w 1575 roku. Jego wojska zajęły porty Salis oraz Parnawę. W styczniu 1577 roku pojawiły się natomiast w Estonii i uderzyły na Rewel, ostatnią posiadłość szwedzką w tym rejonie. Oblężenie się nie powiodło i zakończono je w marcu. Jednocześnie wiosną Iwan IV zaczął gromadzić pod Nowogrodem i Pskowem kolejne oddziały do uderzenia na polską część prowincji.

Zgubna pewność siebie

Armia moskiewska zgromadzona pod Pskowem liczyła ponad 30 tysięcy żołnierzy, toteż car spodziewał się łatwego sukcesu. Ponadto Stefan Batory, zasiadający już wówczas na polskim tronie, był zaangażowany od początku 1577 roku w konflikt ze zbuntowanym po jego elekcji Gdańskiem. Wykorzystując zaistniałą sytuację, w lipcu główna armia moskiewska dowodzona przez Iwana IV wtargnęła do Inflant. Do połowy września siły te zajęły 27 zamków i warowni.

Tymczasem pod koniec września 1577 roku zebrało się pospolite ruszenie Litwy. Wraz z nielicznymi oddziałami lokalnych rotmistrzów zdołało ono do połowy 1578 roku odzyskać 17 zamków inflanckich. Przeciwdziałanie wojsk moskiewskich skutecznie sparaliżował atak wyprowadzony przez Szwedów na Narwę.

Jakby tego było mało, ci wraz z siłami litewskimi zadali 21 października 1578 roku ciężką klęskę armii carskiej pod Wenden (Kieś). Jednocześnie królewskiej dyplomacji udało się przeciągnąć na polską stronę wspierającego dotąd Iwana księcia Magnusa Inflanckiego, który ostatecznie zbiegł do Kurlandii. Ponadto obok regularnych oddziałów polskich i litewskich do walki z carem przystąpili ochotnicy inflanccy.

Batory, zdając sobie sprawę, że nie jest jeszcze gotowy na walną rozprawę z Iwanem, pchnął do Moskwy w styczniu 1578 roku posłów na rokowania. Uzyskawszy trzyletni rozejm, zaczął przygotowywać się do wojny. I już w 1579 roku udało mu się wystawić pięćdziesięciosześciotysięczną armię z ponad 90 działami.

Wojsko na miarę epoki

Tymczasem Iwan IV zlekceważył królewskie przygotowania do wojny. On sam mógł dysponować w polu armią liczącą 40–48 tysięcy żołnierzy wspartych przez różnego rodzaju oddziały pomocnicze. Mogło to dać w sumie siłę około 70 tysięcy zbrojnych. Armia ta jednak ustępowała siłom Batorego pod względem uzbrojenia, organizacji, dyscypliny oraz dowodzenia. Car skupił swe armie polowe w trzech grupach – pod Smoleńskiem, Pskowem i Nowogrodem. Te ostatnie wdarły się na Żmudź, ale zostały zawrócone na wieść o marszu Batorego na Połock.

26 czerwca 1579 roku król wypowiedział wojnę carowi i wyruszył do Świru koło Wilna, gdzie nastąpiła koncentracja wojsk polsko-litewskich. Stamtąd 17 lipca licząca prawie 42 tysiące żołnierzy armia wyruszyła, by odbić ziemię połocką.

Wkrótce idące przodem lekkie chorągwie jazdy zdobyły warownie Koziany, Krasne i Sitno. Jedyną groźbą dla armii królewskiej pozostał tylko silnie obsadzony Sokół. Batory pozostawił go na tyłach, nie chcąc rozpraszać sił przed zdobyciem głównego celu wyprawy – Połocka.

Początek oblężenia

11 sierpnia król stanął pod miastem. Twierdza odbudowana po 1563 roku składała się z trzech obwarowanych części. Chroniona była od południa szerokimi wodami Dźwiny. Kluczowym elementem fortyfikacji był tak zwany Zamek Wysoki. Wznosił się na wzgórzu rozciągającym się w zakolu przy samym ujściu Połoty do Dźwiny. Jego umocnienia i liczne baszty znacznie górowały nad pozostałymi fortyfikacjami miasta.

Drugą najważniejszą częścią umocnień był broniący wschodniej rubieży Zamek Strzelecki połączony z Zamkiem Wysokim drewniano-ziemnym wałem. Właściwe miasto – Zapołocie – leżało na zachód od Zamku Wysokiego. Od południa oblewała je Dźwina, ale wały drewniano-ziemne od strony północnej i zachodniej zabezpieczał jedynie szeroki rów. Umocnienia asekurowało 8 drewnianych baszt. Miasto łączył z Zamkiem Wysokim drewniany most przerzucony przez Połotę.

Obwarowania były drewniano-ziemne, dodatkowo obłożone gliną, co skutecznie zabezpieczało fortyfikacje przed podpaleniem. Załoga Połocka składała się z sześciu tysięcy żołnierzy i mieszczan dysponujących silną artylerią, w tym 38 ciężkimi działami i 300 hakownicami.

Po nadejściu wszystkich wojsk rozpoczęto regularne oblężenie. Armia Batorego otoczyła Połock olbrzymim półkolem, które rozpoczynało się nad Dźwiną, na zachód od twierdzy, i kończyło również nad rzeką, tyle że na wschód od umocnień.

Niejako z marszu Kasper Bekiesz, dowodzący jazdą węgierską, rozpoczął bombardowanie Zapołocia. Ostrzał okazał się na tyle skuteczny, że obrońcy szybko wycofali się do zamku, podpaliwszy zabudowania oraz most. Następnie Węgrzy, kopiąc aprosze, zaczęli zbliżać się do Zamku Wysokiego. W czasie tych prac działa Bekiesza nieustannie ostrzeliwały obwarowania twierdzy. Niestety efekty tego bombardowania okazały się mizerne.

Pod trwającym jednocześnie kontrostrzałem moskiewskim udało się Bekieszowi podciągnąć swoje działa na odległość 200–250 metrów od obwałowań Zamku Wysokiego. Wkrótce też do węgierskiej kanonady dołączyła polska bateria. Próbowano też podpalić umocnienia, ale bez powodzenia.

Straty po obu stronach od początku były duże, mimo, że przez jakiś czas ograniczano się właściwie do wzajemnego ostrzeliwania z dział. Wkrótce też położenie armii Batorego stało się trudne, bowiem na tyłach zaktywizowali się Moskwici.

Nieposkromiona żądza łupu

Pod Sokołem stanęła pięciotysięczna armia Borysa Szeina i Fiodora Szeremietiewa. Ponadto w ręce wojsk carskich wpadł słabo strzeżony zamek Krasne. Mimo, że część jazdy hetmana Krzysztofa Radziwiłła zablokowała zamek, w którym schronił się wróg, oddziały moskiewskie szarpały polskie i litewskie transporty z zaopatrzeniem dla armii Batorego. A z aprowizacją w obozie królewskim było coraz gorzej.

Wobec narastających trudności król zwołał radę wojenną. Część dowódców namawiała go do szturmu ze wszystkich stron. Monarcha nie chciał jednak ryzykować, uważając, że w razie niepowodzenia wypadnie tylko zwinąć oblężenie.

Ostatecznie szturm, który miał zostać poprzedzony podpaleniem fortyfikacji Zamku Wysokiego, wyznaczono na 29 sierpnia. Tego dnia wreszcie przestało padać, a atakującym udało się wzniecić pożar umocnień. Na widok płomieni król wyprowadził z obozu całe wojsko. Ustawił je frontem w kierunku Sokoła, skąd obawiał się nadejścia odsieczy. Jednak chciał również zrobić wrażenie na obrońcach Połocka. Pożar, widok całej armii oraz list królewski wzywający do kapitulacji i obiecujący łaskę zrobiły swoje.

Z murów twierdzy zeskoczyło 10 połocczan z wieścią, że miasto chce się poddać. Ale żołnierze Batorego nie chcieli kapitulacji. Od dawna krążyły wśród nich słuchy o zgromadzonych w twierdzy skarbach. Chcieli je zdobyć, pragnęli szturmu i łupów. Gdy więc Bekiesz wysłał zbiegów do króla, eskortujący mężczyzn żołnierze węgierscy wymordowali ich po drodze. Bekieszowi udało się ocalić tylko jednego.

Ponieważ zapadał już zmrok, król, nie chcąc ryzykować nocnej walki, odłożył szturm na dzień następny. Tymczasem oddział Węgrów rzucił się bez rozkazu do natarcia. Został jednak odparty, a obrońcy ruszyli za nimi w pościg. Na szczęście przy moście stała dwustuosobowa rota piechoty węgierskiej, która powstrzymała pogoń.

Kontratak obrońców zaniepokoił polskich dowódców. Hetman Mielecki pchnął do walki posiłki, osobiście stając na czele atakujących. Za jego przykładem poszedł i król, ale ostatecznie został powstrzymany przed tak ryzykownym krokiem. Próba nocnego szturmu skończyła się jednak niepowodzeniem, a to fatalnie wpłynęło na nastroje żołnierzy.

Tymczasem połocczanie dogasili ogień i przez całą noc z 29 na 30 sierpnia pracowali nad wzmocnieniem wału, który już raz powstrzymał Węgrów i Polaków. Wreszcie koło południa 30 sierpnia obrońcy odrzucili kolejne królewskie wezwanie do kapitulacji. Wobec tego Batory natychmiast kazał otworzyć ogień z dział i rozpocząć atak.

Walczyć czy kapitulować?

Natarcie przeprowadzono jednocześnie od północnego wschodu, od północy i od zachodu, ze spalonego Zapołocia. Piechota polska i węgierska, wspierana tym razem ochotnikami z jazdy, wdarła się do Zamku Wysokiego. Wykorzystując sukces szturmujących, król przesłał do połocczan kolejny list z wezwaniem do poddania się i z ofertą łaskawego obejścia się z obrońcami.

Wówczas, zdając sobie sprawę z położenia i malejących szans na przetrwanie oblężenia, większa część obrońców opowiedziała się za kapitulacją. Ostatecznie 30 sierpnia miasto przyjęło warunki królewskie. Były one nadzwyczaj łagodne.

Cała załoga miała prawo wrócić do Moskwy. W niewoli pozostali jedynie dowódcy carscy. Również wszyscy mieszkańcy mogli odejść wraz z mieniem ruchomym. Natomiast broń i zaopatrzenie miały trafić do armii królewskiej. Mimo represji grożących za oddanie miasta niemal wszyscy połocczanie je opuścili.

Dwudziestodniowe oblężenie Połocka kosztowało armię królewską kilkuset zabitych i znacznie więcej rannych, zmarłych i chorych. Straty obrońców były dużo większe, chociaż źródła z przesadą oceniają je na kilka tysięcy. Zwycięzcy zagarnęli 38 ciężkich dział, 300 hakownic, 600 rusznic, duże zapasy prochu i żywności. Te ostatnie najbardziej ucieszyły wygłodzonych żołnierzy.

Po zdobyciu Połocka przyszła kolej na pomniejsze zamki. Wkrótce zdobyto Sokół, Nieszczedrę, Turowlę i Suszę. Kawaleryjski zagon Filona Kmity spustoszył ziemię smoleńską, a zagon Konstantego Ostrogskiego – ziemię czernihowską.

W tym czasie moskiewskie armie polowe zachowywały się biernie i nie ryzykowały starcia z siłami Rzeczypospolitej w otwartym polu. Ponadto car zaproponował rokowania pokojowe. Batory jednak po sukcesach kampanii z 1579 roku nabrał pewności siebie. W kolejnych latach udawało mu się nakłonić sejm do wysokich podatków, które pozwalały na skuteczną walkę z Moskwą.

Ostatecznie w styczniu 1582 roku w Jamie Zapolskim koło Pskowa zawarto dziesięcioletni rozejm. Na jego mocy Rzeczpospolita uzyskała prawie całe Inflanty oraz Połock i Wieliż. Parcie państwa moskiewskiego ku bałtyckiemu oknu na świat zostało chwilowo zatrzymane, ale już za niespełna 20 lat Rzeczpospolitej znowu przyjdzie walczyć o Inflanty – tym razem ze Szwecją.

Znadniemna.pl za ciekawostkihistoryczne.pl

Na foto: XVI-wieczne przedstawienie oblężenia Połocka przez wojska Batorego

Car, przekonany o potędze własnej armii, żądał od Polaków ustępstw, na które nie mogli się zgodzić. Poważnym błędem cara było także niedocenie nowego króla Stefana Batorego, który doskonale znał się na wojaczce. A jego żołnierze wierzyli, że nadarza się okazja do zdobycia nieprzebranych skarbów. [caption id="attachment_57883"

Dziennikarz i działacz Związku Polaków na Białorusi Andrzej Poczobut napisał w liście z więzienia, że oczekuje na wyrok sądu i zesłanie do łagru. List opublikowało na Telegramie, zdelegalizowane przez reżim w Mińsku, białoruskie Centrum Obrony Praw Człowieka „Wiasna”.

W połowie sierpnia niezależne Białoruskie Stowarzyszenie Dziennikarzy (BAŻ) poinformowało, że sprawa karna Poczobuta zostanie wkrótce przekazana do sądu.

Poczobut został zatrzymany w marcu 2021 roku. W tym samym czasie władze białoruskie zatrzymały innych działaczy mniejszości polskiej, w tym szefową ZPB Andżelikę Borys. Została ona wypuszczona z więzienia w marcu br. Trzy działaczki mniejszości polskiej na Białorusi Irena Biernacka, Maria Tiszkowska i Anna Panieszewa również wyszły z aresztu; zmuszono je do wyjazdu z Białorusi.

„Dziękuję za pamięć i nieobojętność wobec mojego losu. Oczywiście, bardzo miło jest wiedzieć, że nie zostało się zapomnianym, mimo że niewola trwa 17 miesięcy. U mnie wszystko jest stabilnie. Więzienie, cela, kraty – wszystko to już znajome i swojskie :)” – napisał Poczobut.

Jak przekazał, „podobno wkrótce nastąpią zmiany” i zostanie postawiony przed sądem.

„Nie mam złudzeń co do wyniku (procesu), spokojnie przyjmę wyrok i ze spokojnym sumieniem pójdę do łagru. Cóż, taki mój los. Od zawsze wiedziałem, że jeśli takie czasy przyjdą na Białoruś, trafię do więzienia. Jak pokazuje moja dzisiejsza rzeczywistość, nie myliłem się” – przekazał w liście uwięziony dziennikarz.

Dodał, że obecnie w więzieniu przebywa „wielu interesujących ludzi, więc jest też z kim porozmawiać”.

Białoruskie środowiska obrońców praw człowieka, władze Polski i społeczność międzynarodowa uznały sprawy karne wobec przedstawicieli polskiej mniejszości za „motywowane politycznie” i pokazowe represje, które wpisują się w falę ataków na społeczeństwo obywatelskie na Białorusi i wolność słowa.

Znadniemna.pl za PAP

Dziennikarz i działacz Związku Polaków na Białorusi Andrzej Poczobut napisał w liście z więzienia, że oczekuje na wyrok sądu i zesłanie do łagru. List opublikowało na Telegramie, zdelegalizowane przez reżim w Mińsku, białoruskie Centrum Obrony Praw Człowieka "Wiasna". W połowie sierpnia niezależne Białoruskie Stowarzyszenie Dziennikarzy (BAŻ)

Stany Zjednoczone są zaniepokojone zbezczeszczeniem przez Białoruś kolejnego cmentarza poświęconego polskim bojownikom z czasów II wojny światowej – oznajmił rzecznik Departamentu Stanu USA Vedant Patel na Twitterze.

 

Polska odpowiada

Do sprawy odniósł się Stanisław Żaryn, rzecznik prasowy ministra koordynatora służb specjalnych. „Ataki na polskie cmentarze, antypolska nagonka organizowana przez reżim Łukaszenki, zatrzymania i represje na Białorusi dowodzą brutalności Łukaszenki, ale jednocześnie słabości, która jest coraz bardziej widoczna” – poinformował.

„Mińsk utrzymuje kurs agresywny wobec Polaków i polskości na Białorusi. Łukaszenka wie, że tworzenie 'wewnętrznego wroga’ w postaci Polaków jest dla niego bezpieczne, wygodne i pomaga utrzymać władzę” – dodał Żaryn.

Zaznaczył, że „Łukaszenka ma jednak też świadomość, że jego pozycja na Białorusi może niedługo bardzo osłabnąć”.

Znadniemna.pl za PAP

Stany Zjednoczone są zaniepokojone zbezczeszczeniem przez Białoruś kolejnego cmentarza poświęconego polskim bojownikom z czasów II wojny światowej – oznajmił rzecznik Departamentu Stanu USA Vedant Patel na Twitterze. https://twitter.com/StateDeputySpox/status/1563265023253909504   Polska odpowiada Do sprawy odniósł się Stanisław Żaryn, rzecznik prasowy ministra koordynatora służb specjalnych. "Ataki na polskie cmentarze, antypolska nagonka

Nie możemy milczeć wobec kolejnych bestialskich działań władz Białorusi, które dla potrzeb własnej propagandy nie cofają się wobec najbardziej odrażających i nieludzkich zachowań – podkreślono w oświadczeniu Rady do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych nt. zbezczeszczenia cmentarza żołnierzy AK w Surkontach.

ZRÓWNANY Z ZIEMIĄ CMENTARZ ŻOŁNIERZY ARMII KRAJOWEJ W SURKONTACH

„Rada do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych wyraża najwyższe oburzenie wobec barbarzyńskiego aktu dewastacji cmentarza w Surkontach, gdzie spoczywają bohaterscy żołnierze Armii Krajowej polegli w obronie Ojczyzny” – czytamy w przesłanym dzisiaj Oświadczeniu.

„To kolejny bestialski zamach reżimowych władz Białorusi wymierzony w pamięć o polskich Bohaterach. Zrównując z ziemią miejsce spoczynku żołnierzy Armii Krajowej, władze reżimu Łukaszenki nie tylko kontynuują swoją antypolską politykę, ale także uderzają w podstawowe wartości poszanowania godności każdego człowieka. Nie możemy milczeć wobec kolejnych bestialskich działań władz Białorusi, które dla potrzeb własnej propagandy nie cofają się wobec najbardziej odrażających i nieludzkich zachowań” – czytamy w oświadczeniu podpisanym przez przewodniczącego Rady, mjr. Bogusława Nizieńskiego, sędziego Sądu Najwyższego, w st. spocz., i Kawalera Orderu Orła Białego.

„Niszczenie polskich nekropolii to narzędzia, jakimi posługują się władze reżimu Łukaszenki, aby deptać prawdę i pamięć historyczną. Jest to akt biegunowo odległy od zachowań, jakimi winny cechować się cywilizowane państwa i narody. Mamy nadzieję, że nadejdzie czas, gdy zleceniodawcy i sprawcy tej ohydnej zbrodni dokonanej na polskim miejscu pamięci, poniosą zasłużoną karę. W ujęciu historycznym już dziś skazali się na wieczną infamię!” – ocenił Nizieński.

Na wojskowym cmentarzu w Surkontach (ob. Białoruś, obwód grodzieński), spoczywa 35 żołnierzy AK oraz dowódca, podpułkownik AK Maciej Kalenkiewicz „Kotwicz” (1906-1944). Polegli oni 21 sierpnia 1944 r. w walce z 32. sowieckim pułkiem wojsk wewnętrznych NKWD.

Znadniemna.pl za PAP

Nie możemy milczeć wobec kolejnych bestialskich działań władz Białorusi, które dla potrzeb własnej propagandy nie cofają się wobec najbardziej odrażających i nieludzkich zachowań – podkreślono w oświadczeniu Rady do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych nt. zbezczeszczenia cmentarza żołnierzy AK w Surkontach. [caption id="attachment_57871" align="alignnone" width="480"] ZRÓWNANY

Serdecznie zapraszamy do wspólnej lektury Ballad i romansów Adama Mickiewicza podczas Narodowego Czytania 2022. Finał akcji odbędzie się w sobotę, 3 września. Zapraszamy do zgłoszenia swojego udziału!

FORMULARZ ZGŁOSZENIOWY DO WYPEŁNIENIA >>>

Z okazji Narodowego Czytania Prezydent RP Andrzej Duda tradycyjnie skierował przesłanie, zachęcając do współtworzenia akcji.

– Dwieście lat temu w Wilnie zostały wydane Ballady i romanse Adama Mickiewicza – zbiór poezji, który zapoczątkował w Polsce romantyzm. Młodzieńcze, a jednocześnie bardzo dojrzałe wiersze okazały się przełomowe i dzisiaj trudno wyobrazić sobie bez nich dalsze dzieje naszej literatury. (…) Romantyzm to istota polskości i fundament nowoczesnej tożsamości naszego narodu. To epoka zmagań z zaborcą, utrwalona w biografii Adama Mickiewicza oraz tych wszystkich polskich patriotów, uczestników tajnych stowarzyszeń i powstań, działaczy emigracyjnych i spiskowców, którzy na różne sposoby, w kraju i na obczyźnie, czynem i słowem toczyli bój o suwerenną Rzeczpospolitą  – napisał w liście Prezydent RP Andrzej Duda.

– Wierzę, że wspólna lektura utworów naszego narodowego wieszcza na nowo ukaże fenomen polskiego romantyzmu i wzbogaci jubileuszowe obchody o ważną refleksję nad naszą kulturą i historią. Chciałbym, aby tegoroczne Narodowe Czytanie jeszcze bardziej umocniło jedność i poczucie wspólnoty Polaków na całym świecie. I żeby – jak zawsze – było dla nas wspólnym świętem czytelnictwa – dodał Prezydent.

3 września podczas wspólnego czytania z udziałem Pary Prezydenckiej, na scenie w Ogrodzie Saskim w Warszawie wystąpią znakomici artyści, którym towarzyszyć będzie specjalnie na tę okazję przygotowana muzyka.

„Ballady i romanse” Adama Mickiewicza wydane zostały w Wilnie w 1822 roku. Opublikowanie 14 utworów uważany jest za symboliczny początek romantyzmu. Tomik ballad dzisiaj uznany za klasykę literatury, 200 lat temu był przewrotem w myśleniu i w oświeceniowym postrzeganiu świata. Utwory pełne grozy i humoru zostały zaadresowane do wszystkich, całego społeczeństwa. Dzieło odnosi się do wrażliwości i sentymentów odbiorcy, jednocześnie nawiązując do ludowej wyobraźni. „Ballady i romanse” osądzały rzeczywistości i dawały moralne przesłanie.

Rok 2022 został uchwalony przez Sejm RP Rokiem Romantyzmu Polskiego. 

W Narodowym Czytaniu 2022 w Ogrodzie Saskim wystąpią aktorzy: Beata Fido, Angelika Kurowska, Lucyna Malec, Joanna Pach-Żbikowska oraz Piotr Bajtlik, Jarosław Gajewski, Krzysztof Kwiatkowski, Andrzej Mastalerz, Michał Mikołajczak, Józef Pawłowski, Stefan Pawłowski, Marcin Przybylski i Krzysztof Szczepaniak.

Znadniemna.pl/prezydent.pl

Serdecznie zapraszamy do wspólnej lektury Ballad i romansów Adama Mickiewicza podczas Narodowego Czytania 2022. Finał akcji odbędzie się w sobotę, 3 września. Zapraszamy do zgłoszenia swojego udziału! FORMULARZ ZGŁOSZENIOWY DO WYPEŁNIENIA >>> Z okazji Narodowego Czytania Prezydent RP Andrzej Duda tradycyjnie skierował przesłanie, zachęcając do współtworzenia akcji. – Dwieście

Ministerstwo Spraw Zagranicznych stanowczo potępia trwającą od wielu miesięcy, organizowaną przez uzurpatorskie białoruskie władze, akcję wymierzoną w polską pamięć historyczną na Białorusi. Kolejnym, szczególnie bulwersującym przejawem prowadzonej przez Mińsk polityki fałszowania historii na terenach zachodniej Białorusi, było przeprowadzone w dniu 25 sierpnia, w godzinach porannych, barbarzyńskie zniszczenie cmentarza żołnierzy Armii Krajowej w Surkontach.

Polacy z Lidy zapalili znicze na zrównanym z ziemią Cmentarzu Żołnierzy Armii Krajowej w Surkontach

Operacja, przeprowadzona z użyciem ciężkiego sprzętu, a także przy zaangażowaniu służb blokujących dojazd do miejsca pamięci i zastraszających lokalnych mieszkańców, próbujących dokumentować skalę zniszczenia, stanowi wyjątkowo haniebny przejaw wymazywania polskości z obszaru Ziemi Grodzieńskiej. Wyraźnie wskazuje także na to, że zarówno ten, jak i poprzednie przypadki niszczenia polskich miejsc pamięci były przeprowadzane z inicjatywy władz w Mińsku.

Oszczercza, antypolska kampania władz białoruskich spotka się ze zdecydowaną odpowiedzią Rzeczypospolitej Polskiej. Nigdy nie będzie zgody na kolejne akty państwowego wandalizmu. Ochrona miejsc pamięci historycznej, zwłaszcza grobów i cmentarzy stanowiących wspólne dziedzictwo, to obowiązek każdego cywilizowanego państwa. Wzywamy władze w Mińsku do opamiętania się w swoim szaleństwie, którego ofiarą pada dziedzictwo historyczne i kulturowe przynależne również Białorusi.

Łukasz Jasina
Rzecznik Prasowy MSZ

Znadniemna.pl

Ministerstwo Spraw Zagranicznych stanowczo potępia trwającą od wielu miesięcy, organizowaną przez uzurpatorskie białoruskie władze, akcję wymierzoną w polską pamięć historyczną na Białorusi. Kolejnym, szczególnie bulwersującym przejawem prowadzonej przez Mińsk polityki fałszowania historii na terenach zachodniej Białorusi, było przeprowadzone w dniu 25 sierpnia, w godzinach porannych,

25 sierpnia 1982 roku zmarła Anna German, polska piosenkarka, kompozytorka, autorka wielu hitów. Choć przez wiele lat Rosja starała się, by artystka była kojarzona z ich krajem, to jednak German odmówiła przyjęcia obywatelstwa sowieckiego, wyjaśniając Breżniewowi, że jest Polką, że to Polska uratowała życie jej i matki.

Anna German urodziła się 14 lutego 1936 r. w Urgenczu w sowieckim wówczas Uzbekistanie. Jej matka, Irma Martens, nauczycielka, wywodziła się z holenderskich menonitów sprowadzonych do Rosji przez Katarzynę II. Ojciec, Eugen Hörrman, księgowy – z rodziny niemieckiej osiadłej na Ukrainie. Gdy się poznali, Eugeniusz German – tak zapisywali jego nazwisko sowieccy urzędnicy – starał się bezskutecznie uciec z ZSRS. 26 września 1937 r. został aresztowany przez NKWD pod zarzutem szpiegostwa i w 1938 r. zamordowany. W 1942 r. Irma Martens wyszła za polskiego oficera z Dywizji Kościuszkowskiej, Hermana Bernera, co umożliwiło jej w 1946 r. repatriację – wraz z matką i córką – do Polski. Zamieszkały we Wrocławiu, gdzie Irma została wykładowcą języka niemieckiego, natomiast Anna poszła do szkoły – wówczas nauczyła się języka polskiego. Maturę zdała w 1955 r. i rozpoczęła studia geologiczne na Uniwersytecie Wrocławskim, zakończone w 1962 r. obroną pracy magisterskiej „Zdjęcie geologiczne okolic Zatonia (Ustronie)”.

– Niezwykle dobra, szlachetna, życzliwa ludziom i światu, a jednocześnie dziecięco bezbronna. Nie miała w sobie nic z agresji. Była jakby wygnańcem z chórów anielskich skazanym na trudny „człowieczy los” – ocenił w książce Marioli Pryzwan „Tańcząca Eurydyka. Anna German we wspomnieniach”, Jerzy Ficowski. – Wszystko, co w człowieku jest dobre, było w niej – powiedział z kolei mąż piosenkarki, Zbigniew Tucholski, w filmie dokumentalnym „Anna German”.

– Wrażliwy na piękno Breżniew wymyślił, żeby ściągnąć Annę German z powrotem do ZSRR. Po koncercie na Łużnikach piosenkarkę zaproszono na Kreml i tam dostała propozycję: obywatelstwo, mieszkanie, dacza pod Moskwą i samochód. Odmówiła. Powiedziała, że jest Polką, Polska uratowała życie jej i matki – powiedział Mariuszowi Urbankowi reżyser Waldemar Krzystek w wywiadzie „Anna German łączy Polaków i Rosjan. Rozmowa z reżyserem serialu o piosenkarce”. – Poprosiła tylko o możliwość zobaczenia grobu ojca. Okazało się to niemożliwe, bo grobu nie ma. Jej ojca, jak miliony innych, wrzucono gdzieś do dołu – dodał Krzystek.

W 1963 roku Anna German zdobyła II nagrodę w za utwór „Tak mi z tym źle” na III Międzynarodowym Festiwalu Piosenki w Sopocie. Na Krajowym Festiwalu Piosenki w Opolu w 1964 roku za piosenkę „Eurydyki tańczące” Anna German dostała II nagrodę. „Eurydyki” zostały również nagrodzone na kolejnym IV festiwalu w Sopocie.

W 1964 roku podczas tournée po Związku Sowieckim Anna German przeżyła traumatyczne zdarzenie. – Lwów był miastem, na które szczególnie czekaliśmy. Każdy z solistów miał jedną piosenkę w języku rosyjskim. Ustaliliśmy, że nie śpiewamy piosenek po rosyjsku. Nie wiem, dlaczego Ania zaśpiewała piosenkę po rosyjsku. Publiczność zaczęła gwizdać, pokrzykiwać i gadać na głos, palić gazety. Wołałam ją, by zeszła ze sceny, ale ona śpiewała do końca. Na wspólny finał nie wyszła – wspominała lwowski koncert Maria Koterbska.

Rok 1965 to występy m.in. w Wielkiej Brytanii, w paryskiej Olympii, Monte Carlo i Związku Sowieckim w Kisłowodsku. W Związku Sowieckim ukazał się pierwszy longplay „Śpiewa Anna German”. Dopiero pod koniec 1965 roku Anna German nagrała z Orkiestrą Polskiego Radia płytę długogrającą „Tańczące Eurydyki”. W kwietniu 1966 roku piosenkarka odbyła pierwsze tournée po USA i Kanadzie, występując m.in. w Carnegie Hall. W licu tego samego roku Anna German wystąpiła w rozrywkowym filmie „Marynarska przygoda”.

 

14 listopada 1966 roku artystka podpisała w Mediolanie trzyletni kontrakt z firmą Company Discografica Italiana. We Włoszech występowała w programach telewizyjnych z udziałem m.in. Domenica Modugno, w lipcu 1967 roku jako pierwsza cudzoziemka zaśpiewała na 15. Festiwalu Piosenki Neapolitańskiej, nagrała też włoski longplay.

Na estradzie królowała nie tylko z racji wysokości (184 centymetry wzrostu), ale również dzięki refleksowi i dowcipowi. W 1967 roku w Viareggio we Włoszech odbierała prestiżową nagrodę „Oscara della simpatia”. Podczas koncertu laureatów złośliwy konferansjer demonstracyjnie przykucnął przy niej na scenie i zadarłszy głowę, powiedział: „No to teraz, przed drugą piosenką, pani nam powie, ile metrów sobie mierzy”. „Ile metrów to nieważne – ważne, że z pewnością jestem wyższa od pana” – odparła German. – Wesoły śmiech na widowni był całą moją satysfakcją za doznaną krzywdę moralną – podsumowała incydent w swej książce „Wróć do Sorrento?” (1970).

27 sierpnia w Forli zagrała swój pierwszy solowy koncert. Wracając z tego wydarzenia uległa ciężkim obrażeniom w wyniku wypadku samochodowego na Autostradzie Słońca. Przytomność odzyskała po tygodniu w uniwersyteckim szpitalu w Bolonii – tam zaczęła się długotrwała walka o życie i zdrowie artystki.

Oficjalny powrót Anny German na estradę nastąpił 17 stycznia 1970 roku w Sali Kongresowej – podczas koncertu „Tobie, Warszawo”. Artystka wykonała tam własną kompozycję pt. „Być może” do słów Stanisława Ryszarda Dobrowolskiego. 14 maja tego roku odbyła się premiera filmu „Krajobraz po bitwie” Andrzeja Wajdy – Anna German gra w nim, ale nie śpiewa, nie mówi ani jednego słowa.

Autorski album „Człowieczy los” wydany w 1970 roku zdobył status Złotej Płyty. Kolejne dziesięciolecie udanej kariery i życia prywatnego (m.in. ślub z inżynierem Zbigniewem Tucholskim w 1972 roku, narodziny syna trzy lata później) niweczy w styczniu 1981 r. orzeczenie lekarskie – rak kości.

21 maja 1982 roku artystka przyjęła chrzest w obrządku Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego. Trzy miesiące później, 25 sierpnia, umarła w szpitalu wojskowym przy ul. Szaserów w Warszawie. Pogrzeb na stołecznym Cmentarzu Ewangelicko-Reformowanym odbył się 30 sierpnia. Na tablicy nagrobnej wyryto początek Psalmu 23-go: „Pan jest pasterzem moim”.

Znadniemna.pl za PAP

25 sierpnia 1982 roku zmarła Anna German, polska piosenkarka, kompozytorka, autorka wielu hitów. Choć przez wiele lat Rosja starała się, by artystka była kojarzona z ich krajem, to jednak German odmówiła przyjęcia obywatelstwa sowieckiego, wyjaśniając Breżniewowi, że jest Polką, że to Polska uratowała życie jej

Skip to content