HomeStandard Blog Whole Post (Page 5)

Rada Praw Człowieka ONZ opublikowała 15 marca wstępną wersję  raportu na temat sytuacji w zakresie praw człowieka na Białorusi w okresie poprzedzającym wybory prezydenckie w tym kraju w 2020 roku i po ich zakończeniu. Ze wstępnej wersji raportu, opublikowanego przez urząd Wysokiego Komisarza ONZ ds. Praw Człowieka, wynika, że ​​istnieją podstawy do uznania represji, dokonywanych na Białorusi w badanym okresie czasowym, za zbrodnię przeciw ludzkości – pisze portal Reform.by.

W raporcie zbadano naruszenia praw człowieka, informacje, które Rada zebrała, przeanalizowała i podsumowała, przedstawiając rekomendacje dla rządu i społeczności międzynarodowej. Opublikowana redakcja dokumentu konsultowana była z ekspertami, wyznaczonymi  przez Wysokiego Komisarza ONZ ds. Praw Człowieka: Karinną Moskalenko (Federacja Rosyjska), Susan Bazilli (Kanada) oraz Moniką Płatek (Polska).

Autorzy raportu podnoszą kwestie, związane z likwidacją organizacji pozarządowych, analizują zmiany w prawie, piszą o więźniach politycznych i warunkach ich przetrzymywania, także o  stosowanych wobec więźniów praktykach incommunicado, czyli uniemożliwiania im kontaktowania się ze światem zewnętrznym. Tematami , które badali autorzy raportu, były także: represje wobec mediów, cofanie licencji prawnikom, sporządzanie i ciągłe poszerzanie list „ekstremistów”, przeszukania, arbitralne aresztowania, tortury oraz przypadki śmierci w czasie protestów, w aresztach i koloniach karnych a także w przymusowej emigracji.

„Organy egzekwowania prawa, począwszy od 2020 roku i kontynuując w roku 2023, używały na terenie całej Białorusi nieuzasadnioną i nadmierną siłę. Praktyka ta była prowadzona bezkarnie, za zgodą oraz wsparciem najwyższego kierownictwa i w kilkudziesięciu przypadkach doprowadziła do poważnych obrażeń, a nawet pozbawienia życia tych wobec, których siła ta została użyta. Władze białoruskie nie zbadały żadnego z poszkodowanych, ani nie przyznały odszkodowań”

– wskazują autorzy raportu.

Według ich oceny poczynając od 1 maja 2020 roku ponad 5500 osób, w tym co najmniej 55 nieletnich, zostało skazanych karnie na podstawie zarzutów o podłożu politycznym. Spośród 657 osób, z którymi od 2020 roku przeprowadzone zostały wywiady, 29 procent potwierdziło fakty stosowania tortur, a 61 procent – złe traktowanie.

Niektóre ofiary represji odniosły długotrwałe obrażenia, które zmieniły ich dalsze życie. Należą do nich m.in.: tętniaki naczyń krwionośnych, utrata słuchu, ograniczona ruchomość stawów barkowych, biodrowych i kolanowych, złamania kości rąk, nóg, nosa i kręgosłupa oraz uszkodzenie nerwów. Odnotowane zostały skutki zdrowotne, takie jak: wysokie ciśnienie krwi, przewlekła choroba nerek, depresja, zespół stresu pourazowego (PTSD), ataki paniki i problemy ze snem. Większość ofiar pobić i tortur to mężczyźni, w tym jedna osoba z niepełnosprawnością.

Urząd Wysokiego Komisarza ONZ ds. Praw Człowieka ustalił, że już na etapie wstępnego przesłuchania i poszukiwania „dowodów” aresztowani byli poddawani intensywnej presji i przemocy, w wielu przypadkach sprowadzającej się do tortur. Udało się potwierdzić 38 takich przypadków w 2022 roku i 9 wroku 2023. Do przemocy dochodziło tuż po zatrzymaniu w radiowozach i/lub podczas przesłuchań w siedzibie Głównej Zarządu ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji (HUBAZiK – struktura MSW, pełniąca rolę milicji politycznej – red.) zarówno w Mińsku jak też na komisariatach milicji we wszystkich obwodach Białorusi.

W dokumencie czytamy, że „w kilku przypadkach zatrzymani byli zmuszeni do długotrwałego przebywania w bolesnych, niewygodnych pozycjach, a w co najmniej dwóch przypadkach funkcjonariusze HUBAZiK-u prawie udusili zatrzymanych, zakładając im na twarz szczelną maskę lub torbę. Przemocy fizycznej towarzyszyły groźby, przymus i zastraszanie, w tym groźby śmierci, przemoc ze względu na płeć, w tym przemoc seksualna, krzywdzenie członków rodziny i/lub odebranie dzieci. Przesłuchania trwały godzinami i odbywały się bez udziału adwokata”.

Według autorów raportu istnieją podstawy, aby oskarżyć  białoruskie siły bezpieczeństwa o stosowanie przemocy oraz gwałtów na tle seksualnym, w tym tortur, wiążących się z obnażaniem ofiar oraz innych metod ich upokarzania w zależności od przynależności do tej czy innej płci.

Opisany został przypadek,  który miał miejsce w Areszcie Śledczym nr 1 w Mińsku, gdy kobiecie  odmówiono opieki położniczej pomimo wielokrotnych próśb i widocznego rozwoju ciąży.

„Śledczy KGB wykorzystali jej ciążę, aby wywrzeć na presję na swojej ofierze i z groźbą śmierci wysłali ją do izolatki pozbawionej wentylacji. Ofiara relacjonowała, że ​​straciła przytomność. Dopiero po tym podano jej leki i zabrano z powrotem do zwykłej celi. Tej samej nocy, w szóstym miesiącu ciąży i bez żadnej opieki medycznej, kobieta urodziła w swojej celi martwego chłopca. Odmówiono jej oficjalnego potwierdzenia ciąży lub potwierdzenia tego, że urodziła martwe dziecko, grożąc, aby milczała” 

czytamy w raporcie.

 

„Urząd Wysokiego Komisarza ONZ ds. Praw Człowieka ma uzasadnione podstawy, aby sądzić, że została popełniona zbrodnia przeciwko ludzkości w postaci prześladowań oraz inne powiązane z tym przestępstwem czyny, które można ustalić w konsekwencji opisanych naruszeń praw człowieka”

– podsumowują autorzy raportu.

Sytuacja w dziedzinie przestrzegania praw człowieka na Białorusi będzie omawiana 19 marca 2023 roku podczas 55. sesji Rady Praw Człowieka ONZ.

Planuje się, że Wysoki Komisarz ONZ ds. Praw Człowieka Volker Türk osobiście wygłosi raport pt. „Stan praw człowieka na Białorusi w przededniu wyborów prezydenckich w 2020 roku i po nich”.

 Znadniemna.pl za Reform.by/ohchr.org, fot.: Valery Sharifulin/TASS/dpa/picture alliance

Rada Praw Człowieka ONZ opublikowała 15 marca wstępną wersję  raportu na temat sytuacji w zakresie praw człowieka na Białorusi w okresie poprzedzającym wybory prezydenckie w tym kraju w 2020 roku i po ich zakończeniu. Ze wstępnej wersji raportu, opublikowanego przez urząd Wysokiego Komisarza ONZ ds.

Od 18 marca rusza nabór wniosków na konkurs ofert ogłoszony przez marszałek Senatu RP w zakresie opieki nad Polonią i Polakami za granicą w roku 2024.

Marszałek Senatu RP Małgorzata Kidawa-Błońska ogłosiła konkurs ofert „Senat – Polonia 2024” na realizację zadań publicznych w zakresie opieki nad Polonią i Polakami za granicą. – Bardzo się cieszę, że po czterech latach przerwy Senat będzie mógł znów opiekować się Polonią – podkreśliła marszałek podczas konferencji prasowej. Jak poinformowała, w tegorocznej edycji Senat dysponuje kwotą 10 mln zł.

– Zależy nam na tym, aby te pieniądze były rozdzielone transparentnie, bardzo merytorycznie, tak żeby każdy oferent wiedział, dlaczego uzyskał bądź nie uzyskał dotacji, żeby nikt nie miał wątpliwości – zaznaczyła marszałek. – Zachęcam wszystkich do udziału w trym konkursie – i stare organizacje polonijne, i nowe organizacje polonijne, i te, które w ostatnich latach nie miały szans na uzyskanie finansowego wsparcia, i te, które dopiero powstają – dodała.

Zwracając się do uczniów i nauczycieli ze Szkoły im. Andrzeja Stelmachowskiego w Starych Trokach na Litwie, którzy uczestniczyli w konferencji, marszałek Małgorzata Kidawa-Błońska podkreśliła: – Bardzo zależy nam na tym, żeby znaleźć ciekawą ofertę dla młodych ludzi, żeby mieli kontakt z polskością, z ojczyzną, i żeby było to dla nich ciekawe. Zależy nam także na tym, żeby szukać nowych liderów polonijnych i ich wspierać, bo zależy nam na tym, żeby nowe pokolenia także chciały z naszym krajem współpracować i były dumne ze swoich polskich korzeni.

Marszałek Senatu powołała na koordynatora do spraw Polonii i Polaków za granicą Pana Roberta Tyszkiewicza. Do jego zadań należy m.in. koordynacja działań dotyczących zlecania zadań publicznych w zakresie opieki nad Polonią i Polakami za granicą; nadzór nad pracami Polonijnej Rady Konsultacyjnej przy Marszałku Senatu oraz innych podmiotów realizujących zadania na rzecz Polonii i Polaków za granicą zlecone przez Marszałka Senatu, a także opracowywanie propozycji działań i inicjatyw Marszałka Senatu na rzecz Polonii i Polaków za granicą.

Nabór wniosków ruszy 18 marca i potrwa do 15 kwietnia br. Cele i zasady konkursu zostały określone w Uchwale nr 3 z 6 marca 2024 roku w sprawie kierunków działań na rzecz Polonii i Polaków za granicą oraz zasad zlecania realizacji zadań publicznych w zakresie opieki nad Polonią i Polakami za granicą w 2024 roku.

Główne kierunki działań na rzecz Polonii i Polaków za granicą w roku 2024 to aktywizacja młodego pokolenia Polaków mieszkających za granicą; wzmacnianie pozycji środowisk polskich i polonijnych w krajach zamieszkania i rozwój struktur polonijnych; działania na rzecz Polaków na Wschodzie; edukacja polonijna; kultura i promocja Polski oraz zachowanie polskiego dziedzictwa kulturowego i historycznego za granicą. Składane w konkursie oferty zadań muszą wpisać się w jeden ze wskazanych kierunków działań.

Oferty mogą składać wyłącznie zarejestrowane w Polsce organizacje pozarządowe i podmioty wymienione w art. 3 ust. 3 ustawy ustawy z dnia 24 kwietnia 2003 roku o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie. Organizacje te mogą ubiegać się o dofinansowanie w wysokości do 95 proc. kosztów całego projektu, a wysokość wnioskowanej dotacji nie może być niższa niż 50 tys. zł i wyższa niż 200 tys. zł. Oferty mogą dotyczyć zadań realizowanych od 1 stycznia do 31 grudnia 2024 roku.

W ogłoszeniu o konkursie są także określone kryteria oceny ofert i waga poszczególnych kryteriów ocenianych przez komisję konkursową. Komisja, oprócz wskazania rekomendacji w zakresie finansowym, wskaże również liczbę punktów przyznanych poszczególnym ofertom.

Wzór oferty realizacji zadania w zakresie opieki nad Polonią i Polakami za granicą oraz zasady dokonywania oceny formalnej ofert znajdą się w zarządzeniu Szefa Kancelarii Senatu, a szczegóły konkursu i zasad jego realizacji w ogłoszeniu https://www.senat.gov.pl/polonia/konkurs-polonijny/

Znadniemna.pl

 

Od 18 marca rusza nabór wniosków na konkurs ofert ogłoszony przez marszałek Senatu RP w zakresie opieki nad Polonią i Polakami za granicą w roku 2024. Marszałek Senatu RP Małgorzata Kidawa-Błońska ogłosiła konkurs ofert „Senat – Polonia 2024” na realizację zadań publicznych w zakresie opieki nad

Centrum Praw Człowieka „Wiasna”, założone przez białoruskiego noblistę  i więźnia politycznego Alesia Bialackiego, poinformowało, że już co najmniej 66 osób skazano na Białorusi za przelewy na rzecz organizacji, które władze uznają za wrogie, czyli wedle terminologii reżimu Łukaszenki – „ekstremistyczne”. Do takich zaliczane są m.in. inicjatywy, pomagające więźniom politycznym. Za takie „nielegalne” datki grozi na Białorusi kara do pięciu lat więzienia.

Wyroki są często wyższe, ponieważ do zarzutu „finansowania działalności ekstremistycznej” najczęściej dochodzą oskarżenia z kilku innych artykułów kodeksu karnego jednocześnie. Obrońcy praw człowieka z „Wiasny” wiedzą o co najmniej 66 osobach, skazanych na kary od półtora do 19 lat więzienia.

Przyczyną wszczęcia postępowania może być przekazanie nawet niewielkiej darowizny na organizacje solidarności, czyli na inicjatywę, wspierającą więźniów lub ich rodziny, na przykład taką, jaką jest działająca na emigracji inicjatywa BYSOL, wspierająca rodziny więźniów i ich samych, a także ewakuująca z kraju ludzi zagrożonych prześladowaniem karnym za działalność opozycyjną. Właśnie przekazanie darowizny BYSOL-owi jest nazywane „finansowaniem działalności ekstremistycznej”. W przypadku zaś przekazania pieniędzy na organizację BYPOL (zrzesza byłych funkcjonariuszy służb mundurowych, którzy wystąpili przeciwko reżimowi – red.) lub Cyberpartyzantów (speców w dziedzinie IT, prowadzących w sieci działalność dywersyjną przeciwko reżimowi – red.) darowizny są kwalifikowane jako „finansowanie terroryzmu”.

Jak przypomina „Wiasna”, Białorusini zaczęli masowo przekazywać pieniądze na pomoc ofiarom represji w 2020 roku, po sfałszowanych wyborach prezydenckich i brutalnym stłumieniu protestów, wywołanych fałszerstwem wyborczym. Powstało wtedy wiele organizacji zajmujących się pomocą, a fala solidarności była bezprecedensowa – oceniają pozostający na wolności towarzysze Alesia Bialackiego, skazanego na 10 lat kolonii karnej o zaostrzonym rygorze wraz z najbliższymi współpracownikami za niesienie pomocy więźniom politycznym właśnie.

„Wiasna” podkreśla, że sprawy za darowizny na rzecz prześladowanych są wszczynane nawet wówczas, jeśli wspierany podmiot nie był uznawany za „ekstremistyczny” w momencie otrzymania przelewu.

Wobec „darczyńców” struktury siłowe stosują na masową skalę metodę szantażu i okupu, nakłaniając ich do „dobrowolnego” wpłacania na rzecz państwa kwot o wartości znacznie, najczęściej dziesięciokrotnie przekraczających wysokość darowizn.

W lutym 2024 roku białoruski Komitet Śledczy poinformował, że Białorusini, pragnący uniknąć odpowiedzialności karnej za przejawy solidarności, wypłacili państwu ogółem równowartość 11,5 mln dolarów. Nazwano to „mechanizmem zwolnienia z odpowiedzialności karnej osób, które finansowały działalność ekstremistyczną, ale przyznały się do winy i naprawiły wyrządzoną szkodę”.

Aktywiści „Wiasny” zwracają jednak uwagę, iż nawet po zapłaceniu okupu za pozostanie na wolności, nikt nie ma gwarancji, iż postępowanie w sprawie darowizn  nie zostanie wszczęte ponownie.

Znadniemna.pl na podstawie Spring96.org, na zdjęciu: billboard informujący Białorusinów o odpowiedzialności karnej za dokonywanie darowizn na „działalność ekstremistyczną”, źródło: Planbmedia.io 

Centrum Praw Człowieka "Wiasna", założone przez białoruskiego noblistę  i więźnia politycznego Alesia Bialackiego, poinformowało, że już co najmniej 66 osób skazano na Białorusi za przelewy na rzecz organizacji, które władze uznają za wrogie, czyli wedle terminologii reżimu Łukaszenki - "ekstremistyczne". Do takich zaliczane są m.in.

W czwartek, 14 marca, Białoruś oświadczyła, że ​​wprowadza zakaz importu niektórych towarów z Litwy.

Rząd Białorusi poinformował, że ​​nowy zakaz importu dotyczy szerokiej gamy towarów, w tym żywności i alkoholu, odzieży, sprzętu gospodarstwa domowego, części samochodowych i artykułów budowlanych.

Odrębną decyzją Białoruś wprowadziła zakaz przemieszczania przez granicę litewsko-białoruską szeregu towarów bez względu na kraj pochodzenia, w tym odzieży używanej i części zamiennych do pojazdów,  opon, napojów alkoholowych i innych towarów.

Wraz z przyjęciem najnowszego dokumentu handel importowy będzie mógł wjeżdżać na Białoruś wyłącznie szlakami alternatywnymi, z pominięciem terytorium Litwy. Wpłynie to negatywnie na pracę wielu litewskich operatorów logistycznych i doprowadzi do znacznej utraty ich dochodów w związku ze znacznym ograniczeniem obrotów handlowych, – ocenia Ministerstwo Spraw Zagranicznych Białorusi.

– Jeśli chodzi o ewentualne roszczenia przedstawicieli litewskiego biznesu, należy je kierować do ich własnych władz, które podejmują decyzje sprzeczne z interesami narodowymi,- dodał białoruski resort dyplomatyczny, wskazując, iż „wszelkie sankcje skierowane przeciwko Białorusi przynoszą efekt przeciwny do zamierzonego i są daremne”.

Białoruś zapowiada, iż sankcje podobne do tych, które zostały wprowadzone przeciwko Litwie, planowane są także wobec Łotwy, która na początku tego roku nałożyła embargo na import „szereg białoruskich produktów spożywczych”.

Co się tyczy Litwy, rząd tego kraju od 1 marca Litwa zamknął dwa przejścia na granicy z Białorusią – „Ławaryszki”  „Rajgród”. Od tej chwili na granicy litewsko-białoruskiej otwarte pozostają jedynie przejścia „Miedniki” i „Soleczniki”, podlegają one jednak obostrzeniom – obowiązuje na nich m.in. zakaz poruszania się pieszych i rowerzystów.

Białoruskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych twierdzi, iż decyzję krajów bałtyckich mają motywację polityczną i są częścią „kampanii wyborczej”. Resort, a wraz z nim także łukaszenkowska propaganda  udają jednocześnie, że nie rozumieją, iż izolowanie reżimu Łukaszenki, może się tłumaczyć  współodpowiedzialnością za agresję Kremla przeciwko Ukrainie oraz udziałem w napędzaniu kryzysu migracyjnego na wschodnich granicach Unii Europejskiej.

 Znadniemna.pl na podstawie LRT.lt oraz  Belta.by, fot.: Nashaniva.com

 

W czwartek, 14 marca, Białoruś oświadczyła, że ​​wprowadza zakaz importu niektórych towarów z Litwy. Rząd Białorusi poinformował, że ​​nowy zakaz importu dotyczy szerokiej gamy towarów, w tym żywności i alkoholu, odzieży, sprzętu gospodarstwa domowego, części samochodowych i artykułów budowlanych. Odrębną decyzją Białoruś wprowadziła zakaz przemieszczania przez granicę

Dokładnie 161 lat temu, 14 marca 1863 roku, około stu grodnian stoczyło bój z carskimi żołnierzami, ochraniającymi dworzec oraz stację kolejową w mieście. Celem buntowników było objęcie kontroli nad miastem przez władze Powstania Styczniowego.

Aby zrealizować zamysł uczestnicy tamtych wydarzeń postanowili porwać ze stacji Grodno pociąg. Był potrzebny, aby sprowadzić do miasta oddział powstańczy Ludwika Narbutta, stacjonujący wówczas w oddalonym o 30 kilometrów Porzeczu.

Próbę porwania pociągu ze stacji kolejowej poprzedziła manifestacja grodnian na dworcu kolejowym i bój z ochraniającymi dworzec rosyjskimi żołnierzami.

Bunt mieszkańców grodu nad Niemnem był reakcją na wydany w Warszawie 22 stycznia 1863 roku Manifest Tymczasowego Rządu Narodowego, nawołujący ludność Królestwa Polskiego i byłego Wielkiego Księstwa Litewskiego do powstania przeciwko Imperium Rosyjskiemu.

Spontaniczny zamysł uprowadzenia pociągu ostatecznie się nie powiódł, gdyż w zamieszaniu w kierunku Porzecza ze stacji Grodno wyruszyła jedynie lokomotywa, pozostawiając na peronie skład wagonowy z siedzącymi w przedziałach uzbrojonymi grodnianami.

Oto jak wydarzenia te opisane zostały w książce pt. „Bitwy i potyczki 1863-1864” autorstwa S. Zielińskiego:

„Dnia 14.3.1863 wieczorem Leon Kulczycki, b. kapitan moskiewski, później zawiadowca stacji w Grodnie, na czele kilkudziesięciu młodzieży grodzieńskiej zajął gotowy do wyjazdu pociąg na stacji grodzieńskiej, celem odjazdu do oddziału Narbuta, i wyruszył rzeczywiście w kierunku Porzecza, lecz tylko z jednym towarzyszem na lokomotywie, którą maszynista podstępnie odczepił od reszty wagonów. Rota stojąca na dworcu uderzyła na pozostałą młodzież, która straciwszy dwóch rannych i dwóch wziętych do niewoli na miejscu: Samulińskeigo i Tołłoczkę, rozpierzchła się po mieście i w ciągu nocy została prawie w komplecie wychwytana”.

Po nieudanej akcji z pociągiem carska policja aresztowała 73 niedoszłych porywaczy. Pół roku później, na rozkaz generał-gubernatora wileńskiego Michaiła Murawiowa „Wieszatiela” 25-ciu z nich wysłano na Syberię.

Próba wykorzystania kolei do celów powstańczych nie zakończyła się jednak całkowitym fiaskiem. Zawiadowca stacji Grodno Leon Kulczycki z kilkoma towarzyszami dotarł ostatecznie do Porzecza, zabierając ze sobą z kasy stacyjnej 10 tysięcy rubli. Zostały one przekazane Ludwikowi Narbuttowi i zasiliły kasę powstańczą.

Zbrojny zryw grodnian przeciwko caratowi z 14 marca 1863 roku był upamiętniony na murze dworca kolejowego w Grodnie dębową rzeźbą z napisem „1863” autorstwa znanego grodzieńskiego artysty Władimira Pantelejewa. Upamiętnienie umieszczone było pod kutym metalicznym daszkiem, zwieńczonym krzyżem litewskim z półksiężycem u nasady.

Po lewej – usunięte upamiętnienie powstańców styczniowych, po prawej – wiszący obecnie szyld, upamiętniający sowieckich partyzantów, fot.: T.me/hrodna1127

W lipcu ubiegłego roku staraniami popieranych przez władzę wyznawców „russkiego mira” rzeźba została usunięta, a w jej miejscu pojawiła się tablica, upamiętniająca sowieckich partyzantów z czasów Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, którzy mieli działać na stacji Grodno w latach 1941-1944.

 Znadniemna.pl, Na zdjęciu: uroczystość na stacji kolejowej w Porzeczu z okazji 160-lecia Białoruskiej Kolei, fot.: Hrodna.life

Dokładnie 161 lat temu, 14 marca 1863 roku, około stu grodnian stoczyło bój z carskimi żołnierzami, ochraniającymi dworzec oraz stację kolejową w mieście. Celem buntowników było objęcie kontroli nad miastem przez władze Powstania Styczniowego. Aby zrealizować zamysł uczestnicy tamtych wydarzeń postanowili porwać ze stacji Grodno pociąg.

Trzy lata pozbawienia wolności ze skierowaniem do  odbywania kary w kolonii karnej – taki wyrok usłyszał Władysław Bieładzied, wykładowca katechezy w katolickiej archikatedrze Mińska. O skazaniu katechety poinformowała inicjatywa „Chrześcijańska Wizja”.

Proces katolickiego wykładowcy odbywał się za zamkniętymi drzwiami. Rozpoczął się 6 marca, a nie, jak planowano pierwotnie – 21 lutego. Wówczas do gmachu sądu przybyła  bowiem grupa dyplomatów z krajów Unii Europejskiej, zaniepokojonych losem Władysława, którego środowisko obrońców praw człowieka ogłosiło więźniem politycznym reżimu Łukaszenki.

Oskarżenie postawiło Władysławowi Bieładziedowi zarzuty z czterech artykułów Kodeksu Karnego Białorusi: podżeganie do wrogości i nienawiści (art. 130 KK), rozpowszechnianie i wyrób pornografii (art. 343 KK), obraza Łukaszenki (art.368 KK) oraz obraza przedstawiciela władzy (art. 369 KK).

Prześladowanie Władysława Bieładzieda rozpoczęło się jeszcze latem 2023 roku. Wówczas skazano go kilkakrotnie za rzekome rozpowszechnianie „materiałów ekstremistycznych” na areszt administracyjny, w którym katolicki wykładowca spędził ogółem 45 dni.

Władysław Bieładzied jest absolwentem Instytutu Teologii Białoruskiego Uniwersytetu Państwowego. Po ukończeniu uczelni młody człowiek odkrył w sobie powołanie kapłańskie i wstąpił do rzymskokatolickiego seminarium duchownego. Jako alumn odbywał praktyki w Archikatedrze Najświętszej Maryi Panny w Mińsku, gdzie prowadził zajęcia z katechezy.

Katolicki katecheta, skazany na trzy lata kolonii karnej po sfingowanym procesie, jest jednym z 1412 więźniów politycznych, utrzymywanych w niewoli przez reżim Łukaszenki

Znadniemna.pl na podstawie „Chrześcijańska Wizja”, Na zdjęciu: Władysław Bieładzied przed mińską archikatedrą, fot.: „Chrześcijańska Wizja”

Trzy lata pozbawienia wolności ze skierowaniem do  odbywania kary w kolonii karnej – taki wyrok usłyszał Władysław Bieładzied, wykładowca katechezy w katolickiej archikatedrze Mińska. O skazaniu katechety poinformowała inicjatywa „Chrześcijańska Wizja”. Proces katolickiego wykładowcy odbywał się za zamkniętymi drzwiami. Rozpoczął się 6 marca, a nie, jak

131 lat temu na Polesiu urodził się płk. dypl. Konstanty Drucki-Lubecki. We wrześniu 1939 roku był dowódcą Wileńskiej Brygady Kawalerii, został ranny i trafił do niewoli sowieckiej. W kwietniu 1940 roku padł ofiarą zbrodni katyńskiej. Pośmiertnie awansowany przez gen. Władysława Andersa na stopień generała brygady.

Dwór w Druckich-Lubeckich w Parochońsku przed II wojną światową. Fot.: Narodowy Archiwum Cyfrowy

Konstanty Maria Józef Drucki-Lubecki urodził się 13 marca 1893 roku w majątku Porochońsk w powiecie pińskim na Polesiu jako syn Hieronima i Marii Anny Ernestyny z domu hrabianki Götzendorf-Grabowskiej, córki powstańca styczniowego. Pochodził z książęcej rodziny o litewsko-ruskich korzeniach, używającej herbu Druck. Oprócz Konstantego książęce małżeństwo miało także syna Józefa (1897-1943) oraz dwie córki: Marię (1890-1945), po mężu Priachin, i Krystynę (1900-1921).

Majątek Porochońsk, w którym urodził się nasz bohater, od sześciuset lat należał do książąt Druckich -Lubeckich. Miejscowość znajdowała się w samym centrum Polesia, a znana była przede wszystkim jako wymarzone miejsce polowań. Bujna przyroda, rozległe łąki, rzeki, mokradła i strumienie sprawiały, że teren obfitował w liczną zwierzynę łowną, zwłaszcza w ptactwo.

Najwcześniejsze lata dzieciństwa Konstanty spędził w otoczeniu dworów ziemiańskich, w należącym do ojca Nowopolu pod Mińskiem Litewskim oraz we wspomnianym Porochońsku – posiadłości stryja Feliksa Druckiego -Lubeckiego. Książę Konstanty w pierwszych latach nauki, zgodnie z ziemiańską tradycją, nauczany był zapewne przez guwernerów w rodzinnym dworze. Kolejny etap edukacji odbył natomiast w Cesarskim Aleksandrowskim Liceum w Petersburgu. Na tę uczelnię przyjmowano potomków szlachty rodowej i synów wyższych urzędników państwowych, w tym także Polaków.

Zakład naukowy kształcił dwustopniowo: kurs niższy obejmował program gimnazjum humanistycznego i kończył się gimnazjalną maturą, kurs wyższy obejmował znajomość prawa (cywilnego, karnego, konstytucyjnego, międzynarodowego, rzymskiego itd.) oraz języków obcych, m.in. francuskiego i angielskiego. Wychowanków Liceum obowiązywała ponadto znajomość etykiety i dobrych obyczajów oraz umiejętność pisania rozpraw w językach obcych.

W latach szkolnych książę Konstanty zyskał przyjaciół, których późniejsze losy wielokrotnie krzyżowały się z jego własnym — byli to zasłużeni w II RP dowódcy polskiej kawalerii: Cyprian Bystram oraz Witold Mikulicz -Radecki.

Elitarne petersburskie liceum Konstanty ukończył 29 maja 1914 roku, tuż przed rozpoczęciem I wojny światowej. W lipcu 1914 roku wstąpił do armii rosyjskiej. Po ukończeniu kursu wojskowego Mikołajewskiej Szkoły Kawalerii w Piotrogrodzie służył kolejno w 17. Niżnonowogrodzkim Pułku Dragonów i w 12. Achtyrskim Pułku Huzarów, dochodząc do stopnia porucznika. Podczas walk na froncie był ranny.

Po wybuchu Rewolucji Lutowej 1917 roku w Rosji wraz z rotmistrzem Konstantym Plisowskim zorganizował w Odessie szwadron z Polaków, którzy służyli w rosyjskiej 12. Dywizji Kawalerii. Szwadron ten wyruszył 23 stycznia 1918 roku z Ananiewa na Ukrainie, by dołączyć do I Korpusu Polskiego gen. Józefa Dowbora-Muśnickiego stacjonującego na Białorusi. Oddział posuwał się konno bocznymi drogami i po bezdrożach w warunkach surowej zimy, tocząc po drodze walki z chłopskimi bandami i oddziałami bolszewickimi.

Por. Drucki-Lubecki wykazał się w tych walkach, m.in pod Kożanką i Nachowem. Przebywszy ponad 1400 km przez kraj opanowany ruchem rewolucyjnym, szwadron dotarł 3 marca w rejon Bobrujska i został włączony do 3. Pułku Ułanów I Korpusu.

Po rozbrojeniu I Korpusu Polskiego przez Niemców w maju 1918 roku por. Drucki-Lubecki udał się na Wileńszczyznę, gdzie wstąpił do konnego oddziału Samoobrony , przekształconego w 1. Pułk Ułanów Wileńskich.

Wojna polsko-bolszewicka

28 grudnia 1918 roku Konstanty Drucki-Lubecki został przyjęty do Wojska Polskiego w stopniu rotmistrza. Po walkach z komunistami i Armią Czerwoną o Wilno, w styczniu 1919 roku wraz z Wileńskim Oddziałem Wojska Polskiego wziął udział w słynnym rajdzie partyzanckim, przedzierając się w toku działań podjazdowych przeciwko siłom sowieckim i niemieckim do Brześcia Litewskiego. Formacje wileńskie weszły następnie w skład Grupy Podlaskiej gen. Antoniego Listowskiego i toczyły boje na Kresach Wschodnich. 29 czerwca 1919 roku 1.Pułk Ułanów Wileńskich otrzymał sztandar i numer 13.

Podczas wojny polsko-bolszewickiej rtm. Drucki-Lubecki dowodził 3. szwadronem 13.Pułku Ułanów Wileńskich, a czasem nawet zastępował dowódcę pułku. W nocy z 4 na 5 października 1920 roku, idąc ze swym szwadronem na czele polskiej ofensywy w kierunku Mińska Litewskiego, dostał rozkaz atakowania stawiających opór sił bolszewickich. Walcząc pod wsiami Przyłuki i Łoszyce, a wreszcie o sam Mińsk, umiejętnie rozpraszał oddziały przeciwnika i umożliwił polskiej piechocie zajęcie linii demarkacyjnej w okolicach Mińska. Za czyn ten w 1921 roku odznaczony został krzyżem Virtuti Militari kl. V.

Kariera wojskowa

Konstanty Drucki-Lubecki w stopniu majora

Po zakończeniu wojny mjr Drucki -Lubecki postanowił kontynuować karierę w Wojsku Polskim. Sprzyjały temu wykształcenie wojskowe oraz doświadczenie bojowe naszego bohatera, który 16 marca 1922 roku został przeniesiony do 23. Pułku Ułanów Grodzieńskich, gdzie początkowo służył jako oficer sztabowy, a następnie – dowódca szwadronu oraz zastępca dowódcy pułku ds. wyszkolenia.

W październiku następnego roku, po zdaniu odpowiednich egzaminów Konstanty Drucki-Lubecki został odkomenderowany na V kurs Wyższej Szkoły Wojennej w Warszawie. Naukę ukończył 1 października 1925 roku, otrzymując dyplom oficera Sztabu Generalnego.

W trakcie studiów istotna zmiana zaszła w życiu osobistym oficera. W dniu 10 września 1924 roku książę ożenił się z Marią Antoniną hr. Krasińską (1899—1987). Wesele odbyło się w Mszanie Dolnej – majątku rodzinnym hr. Krasińskich. Ze związku tego przyszły na świat córki: Teresa Elżbieta (1925) oraz Elżbieta Maria (1929).

W listopadzie 1925 roku mjr Drucki -Lubecki został odkomenderowany do Centralnej Szkoły Kawalerii w Grudziądzu, gdzie objął funkcję dyrektora nauk Oficerskiej Szkoły Kawalerii, w której służył prawie trzy lata.

1 stycznia 1927 roku książe awansował na stopień podpułkownika Sztabu Generalnego. Praca ppłk. Druckiego -Lubeckiego jako wykładowcy i dyrektora nauk była bowiem wysoko oceniana przez przełożonych.

Dowódca kawalerii i wykładowca

Od listopada 1928 do marca 1929 roku doświadczony oficer bojowy i teoretyk wojskowy był zastępcą dowódcy 13. Pułku Ułanów Wileńskich, a od kwietnia 1929 roku do marca 1932 roku – dowodził 2. Pułkiem Szwoleżerów Rokitniańskich.  Zgodnie z pełnioną funkcją 1 stycznia 1932 roku awansowany został do stopnia pułkownika dyplomowanego, po czym objął kierownictwo Katedrą Taktyki Kawalerii w Wyższej Szkole Wojennej w Warszawie. Jako naukowiec i wykladowca pułkownik był autorem podręczników i pisywał artykuły w prasie wojskowej. Wspólnie z mjr. dypl. Ziemowitem Grabowskim opublikował m.in. pracę  pt. „Taktyka kawalerii: wykłady I i II kursu” (Warszawa 1934). Publikacja ta uznana została za podstawowy podręcznik do użytku wojskowego. We wrześniu 1938 roku pułkownika mianowano na zastępcę dowódcy Wileńskiej Brygady Kawalerii, a 24 sierpnia 1939 roku książe  został jej dowódcą.

Kampania polska 1939 roku

U progu II wojny światowej w skład dowodzonej przez naszego bohatera Wileńskiej Brygady Kawalerii wchodził: 4. Pułk Ułanów Zaniemeńskich, 13. Pułk Ułanów Wileńskich, 23. Pułk Ułanów Grodzieńskich, 3. Dywizjon Artylerii Konnej oraz 7. Szwadron Pionierów75.

W obliczu nadciągającego konfliktu księciem targały mieszane uczucia. Wprawdzie zapewniał najbliższych, iż wierzy w zwycięstwo, ale w głębi duszy miał chyba złe przeczucia. W liście do żony i córek, napisanym 28 sierpnia 1939 roku, prosił:

„Módlcie się za Waszego męża i tatę. A modląc się proście u Boga, bym z honorem wywiązał się ze swego zaszczytnego obowiązku. Honor i obowiązek to najistotniejsze rzeczy w życiu, bo co znaczy zdrowie i bogactwo przy kompromitacji moralnej? To największe, najgorsze nieszczęścia i tego najbardziej trzeba się obawiać. Czy będzie wojna czy pokój, nie wiem. Ale wierzę stanowczo w nasze zwycięstwo. Wierzę też, że i nam będzie jak najlepiej, że znowu będziemy żyli wesoło i szczęśliwie, a wierzę w to mimo ponurego mego usposobienia”.

Podporządkowana odwodowej Armii „Prusy” Wileńska Brygada Kawalerii, dowodzona przez pułkownika Druckiego-Lubeckiego  wyruszyła na front 2 września 1939 roku. Działania bojowe oddziały, wchodzące w skład Brygady, rozpoczęły w rejonie Koluszek i Piotrkowa. Niestety już 6 września od głównych sił jednostki odłączył się 23. Pułk Ułanów Grodzieńskich i do końca kampanii walczył poza jej szeregami.

Z pozostałymi oddziałami płk Drucki-Lubecki skierował się w kierunku przepraw na Wiśle w okolicach Maciejowic. Tutaj 9 września z rozkazu gen. Rudolfa Dreszera oddziały Wileńskiej Brygady Kawalerii, dowodzone przez Druckiego-Lubeckiego, broniły przeprawy sił polskich. W ciągu tych dni ułańskie pułki 4. i 13. poniosły ciężkie straty. Doszło do nich w wyniku nalotów lotnictwa niemieckiego, a także na skutek potopienia się ludzi i koni w trakcie przeprawy przez Wisłę z 9 na 10 września. Płk Drucki-Lubecki z podległymi oddziałami dołączył do Grupy Operacyjnej kawalerii gen. Andersa, stacjonującej w Wólce Horynieckiej. W tym dniu oddziały kawalerii dowodzone przez gen. Andersa zostały zreorganizowane i obok Nowogródzkiej Brygady Kawalerii powstała Kresowa Brygada Kawalerii, złożoną z ocalałych części kawaleryjskich brygad Wileńskiej oraz Kresowej, do których dołączono część 1. Pułku Szwoleżerów. Dowódcą Kombinowanej Brygady został płk Jerzy Grobicki, a jego zastępcą płk Drucki -Lubecki.

26 września Nowogródzka BK walczyła z Niemcami, natomiast Kresowa BK natknęła się na północ od Sądowej Wiszni na oddziały sowieckiej 99. Dywizji Strzeleckiej ze składu 12. Armii. Przeciwnik zaatakował sztab Brygady w miejscowości Leszczesne. Jej dowództwo, wraz z obecnym na miejscu 7. szwadronem pionierów, broniło się przez około pół godziny. Niestety, wojska sowieckie rozbiły Kresową BK. Płk dypl. Drucki-Lubecki został ciężko zraniony w głowę i nieprzytomny dostał się w ręce nieprzyjaciela.

W liście z niewoli, jedynym, jaki dotarł do księżnej Marii Druckiej -Lubeckiej, były dowódca Wileńskiej Brygady Kawalerii napisał:

„ 26 IX zostałem ranny i jako taki zmieniłem wierzchowca na wóz, co spowodowało moje odbicie od grupy i trafienie do niewoli sowieckiej. […] Ranny zostałem lekko. Kula karabinowa weszła w lewy policzek i wyszła z prawej strony między okiem i uchem. […] Zewnętrzna rana zagoiła się szybko, tylko wewnątrz jeszcze trochę krwawi. Olbrzymia opuchlizna całej twarzy i częściowe zasinienie twarzy prawie minęło. Mogę też chodzić i ruszać się, jestem jednak osłabiony. […] Władze sowieckie ustosunkowały się do nas — jeńców — dobrze. Nic przed nimi nie ukrywałem. Zostałem złożony do szpitala powszechnego w Samborze, gdzie obecnie przebywam i gdzie jest dobrze…”

Sowiecka niewola i śmierć

W szpitalu książę przebywał tylko kilka dni. Wedle informacji personelu szpitalnego przetrzymywano go w ścisłej izolacji, a przy jego łóżku stale znajdował się sowiecki wartownik. Z polskim dowódcą nie wolno było rozmawiać. Mimo to pułkownikowi udało się napisać oraz przemycić wspomniany list do żony i córek.

Ze szpitala książe trafił do więzienia NKWD. Tam opiekował się nim towarzysz z celi, lekarz 7. Pułku Ułanów por. Ryszard Kaszubski. Opatrywał ranę dowódcy strzępami koszul i karmił go papką z kaszy, jarzyn i chleba. Dopiero po dwóch miesiącach płk dypl. Drucki-Lubecki zaczął jeść samodzielnie, a swoją wdzięczność za opiekę okazywał ucząc lekarza języka rosyjskiego.

22 marca 1940 roku szef sowieckiej policji politycznej NKWD Ławrientij Beria wydał rozkaz polecający przeniesienie 3 tys. więźniów politycznych z więzień zachodnich obwodów Ukrainy do więzień w Kijowie, Charkowie i Chersoniu. Akcja ta objęła także polskich oficerów, przetrzymywanych w Samborze, m. in. płk dypl. Druckiego-Lubeckiego.

Do więzienia NKWD w Kijowie polscy oficerowie trafili 17 maja. Nazajutrz większość osadzonych wywołano z cel i załadowano do ciężarówek. Od tego momemtu wszelkie informacje o losie wywiezionych urywają się.

Polskich oficerów najprawdopodobniej zgładzono strzałem w tył głowy na miejscu w Kijowie (w więzieniu łukianowskim), a ich ciała pogrzebano w lesie podkijowskiego osiedla Bykownia. Do dziś szczątków zamordowanych nie udało się odnaleźć.

Nazwisko płk dypl. Druckiego-Lubeckiego figuruje pod numerem 980 na tzw. Ukraińskiej Liście Katyńskiej. Obok nazwiska umieszczono adnotację informującą, iż znalazł się on pod numerem 87 na liście dyspozycyjnej 056/3 z centrali NKWD, według której więźniów wywożono na rozstrzelanie.

Konstanty Drucki-Lubecki jest upamiętniony na tablicy epitafijnej na Polskim Cmentarzu Wojennym w Kijowie-Bykowni. Rozkazem Naczelnego Wodza gen. Władysława Andersa z dnia 11 listopada 1964 roku został pośmiertnie awansowany do stopnia generała brygady ze starszeństwem od 1 stycznia 1964 roku.

W wojsku II Rzeczypospolitej Konstanty Drucki-Lubecki cieszył się opinią wzorowego oficera o silnym i prawym charakterze, bardzo inteligentnego, pracowitego i sumiennego, posiadającego bardzo duży zasób wiedzy fachowej i ogólnej. Historycy krytycznie oceniają jednak jego dowodzenie Wileńską BK w 1939 roku – w boju pod Maciejowicami, podczas przeprawy przez Wisłę i bezpośrednio po przeprawie.

Prywatnie Konstanty Drucki-Lubecki pozostał w pamięci ludzi jako osoba honorowa, wyróżniająca się godnością, kulturą, miłym, pogodnym sposobem bycia i koleżeńskością.

Grób ekonomisty Jana Dangela oraz książąt Druckich-Lubeckich w Alei Katakumbowej na Starych Powązkach w Warszawie

– Ostatnie spotkanie z tatą? To było przed samą wojną, 28 może 29 sierpnia, gdy wraz ze swoją jednostką wyruszył z Wilna. Pamiętam to doskonale. Zielony mundur, oficerki, pas i rogatywka. Pocałował nas, przytulił, powiedział, żebyśmy się nie martwiły. Mama płakała. Potem długo patrzyliśmy za nim z balkonu. Szedł w stronę dworca, gdzie załadowano już naszą kawalerię – opowiada córka pułkownika pani Teresa Dangel, która w 1939 roku miała 13 lat.

Opr. Emilia Kuklewska/Na zdjęciu: Konstanty Drucki-Lubecki jako pułkownik WP/Fot.: 

Znadniemna.pl

131 lat temu na Polesiu urodził się płk. dypl. Konstanty Drucki-Lubecki. We wrześniu 1939 roku był dowódcą Wileńskiej Brygady Kawalerii, został ranny i trafił do niewoli sowieckiej. W kwietniu 1940 roku padł ofiarą zbrodni katyńskiej. Pośmiertnie awansowany przez gen. Władysława Andersa na stopień generała brygady. [caption

Władze Baranowicz odmówiły katolikom wydania zezwolenia na organizację miejskiej Drogi Krzyżowej informuje portal Katolik.life. Według wieloletniej tradycji, odbywa się ona w Baranowiczach w piątą niedzielę Wielkiego Postu, która w tym roku przypada na 17 marca.

W tym samym dniu korzystająca z kalendarza juliańskiego i ciesząca się względami świeckiej władzy Białoruska Cerkiew Prawosławna Patriarchatu Moskiewskiego ma Zapusty, w rosyjskiej tradycji zwane Maslenicą. Jest to święto, w ramach którego przed rozpoczęciem Wielkiego Postu prawosławni organizują huczne zabawy i uczty, którym towarzyszy m.in. nadmierne spożywanie tłustych potraw. W przypadku Baranowicz, tegoroczny oficjalny program świętowania Maslenicy przewiduje także wydarzenia zapożyczone z tradycji pogańskiej, takie jak spalenie kukły zimy oraz inne zabawy, nie mające niczego wspólnego z chrześcijaństwem.

Baranowiccy urzędnicy nie podali wprawdzie przyczyny, dla której miejscowym katolikom odmówiono pozwolenia na organizację Drogi Krzyżowej, nazywanej duchową wizytówką tego miasta ze względu na wieloletnią tradycję dorocznego jej organizowania przez baranowicką wspólnotę katolicką.

Temat jest tymczasem aktywnie dyskutowany w baranowickich parafialnych czatach katolickich. Jedną z najczęściej nazywanych przez internautów przyczyn zakazu organizowania Drogi Krzyżowej jest taka, że na 17 marca w centrum miasta zaplanowano jest huczne świętowanie prawosławnej Maslenicy.

Znadniemna.pl na podstawie Katolik.life, fot.: Catholic.by

Władze Baranowicz odmówiły katolikom wydania zezwolenia na organizację miejskiej Drogi Krzyżowej informuje portal Katolik.life. Według wieloletniej tradycji, odbywa się ona w Baranowiczach w piątą niedzielę Wielkiego Postu, która w tym roku przypada na 17 marca. W tym samym dniu korzystająca z kalendarza juliańskiego i ciesząca się

12 marca 1999 roku w mieście Independence w Stanach Zjednoczonych na ręce amerykańskiej sekretarz stanu Madeleine Albright przekazano przyjęty przez Polskę dokument ratyfikacyjny Traktatu Północnoatlantyckiego.

Czas i miejsce tego aktu ma dziś znaczenie symboliczne, ale wówczas była to jednoznaczna i jasna deklaracja, w której wolna i demokratyczna Polska określiła wizję swojego bezpieczeństwa i wskazała kierunek, w jakim chce je dalej rozwijać.

Okolicznościowe orędzie z okazji Jubileuszu wstąpienia Polski do NATO wygłosił Prezydent RP Andrzej Duda.

Głowa państwa podkreśliła, iż dołączenie Polski do Sojuszu to jedno z największych osiągnięć w najnowszej historii kraju.

„Nasza Ojczyzna jest dzięki temu dzisiaj bezpieczna, a członkostwo Polski w NATO jest symbolem naszej narodowej jedności” – powiedział prezydent.

Dodał, że jednomyślność w sprawach bezpieczeństwa potrzebna jest także dzisiaj w obliczu  trwającej za wschodnią granicą kraju rosyjskiej agresji.

– Dokładnie tak, jak 25 lat temu potrzebujemy jedności, jedności i jeszcze raz jedności. W kluczowych decyzjach, dotyczących inwestycji w bezpieczeństwo, w kwestii wydatków na cele obronne czy wspólnej strategii wsparcia dla broniącej się przed rosyjską agresją Ukrainy – zaznaczył.

W publikacji okolicznościowej na internetowym Serwisie Rzeczypospolitej Polskiej Gov.pl czytamy, że jako członek NATO „Polska nie tylko korzysta ze wspólnego bezpieczeństwa, ale też wnosi ważny wkład w jego umacnianie”.

Potwierdzeniem pozycji w Sojuszu Północnoatlantyckim było przyznanie Polsce organizacji szczytu państw NATO w 2016 roku. Był to jeden z najważniejszych szczytów NATO w najnowszej historii Sojuszu Północnoatlantyckiego. Pokazał, jedność, spójność, i solidarność państw Paktu.

„Zakończył się podjęciem decyzji o znaczeniu historycznym i przełomowym nie tylko dla przyszłości Polski, ale również dla całego NATO. Polska wnosi swój wkład w bezpieczeństwo państw NATO między innymi poprzez obecność sił zbrojnych w misjach zagranicznych oraz partycypację w wielu kluczowych programach Sojuszu” – przypomina portal Gov.pl.

Zdaniem ekspertów Polska jest istotnym członkiem Sojuszu nie tylko ze względu na swoje geopolityczne położenie, ale przede wszystkim z uwagi na doświadczenie i potencjał.

Wśród krajów Sojuszu Północnoatlantyckiego Polska jest niekwestionowanym liderem pod względem wysokich nakładów na wydatki obronne kraju. Na obronność Warszawa przeznacza środki dwukrotnie przekraczające, wymagane przez NATO 2 proc. PKB.

Od chwili wstąpienia do NATO, na terytorium Polski ulokowano liczne sojusznicze bądź powiązane z Sojuszem struktury wojskowe,  a wartość inwestycji, dokonanych w ramach NATO Security Investment Programme (NSIP) wyniosła 7,8 mld zł.

Jako członek NATO Polska wzięła udział w 92. międzynarodowych operacjach wojskowych, a liczba zaangażowanych w nie polskich żołnierzy przekroczyła 100 tysięcy.

Znadniemna.pl na podstawie Gov.pl

12 marca 1999 roku w mieście Independence w Stanach Zjednoczonych na ręce amerykańskiej sekretarz stanu Madeleine Albright przekazano przyjęty przez Polskę dokument ratyfikacyjny Traktatu Północnoatlantyckiego. Czas i miejsce tego aktu ma dziś znaczenie symboliczne, ale wówczas była to jednoznaczna i jasna deklaracja, w której wolna i

Decyzją likwidatora TVP S.A. po 17 latach  pracy w Telewizji Biełsat została odwołana z pełnionej funkcji i zwolniona z pracy dyrektor tej stacji Agnieszka Romaszewska-Guzy.

We wpisie na Facebooku  była już dyrektorka podkreśliła, że została zwolniona „po 17 latach z Bielsatu i po 32 latach z TVP”.

Oświadczyła, iż odrzuciła proponowane jej „zwolnienie z Biełsatu ( i TVP) na własną prośbę i ze złotym spadochronem (czyli na niezwykle korzystnych warunkach)”.

Agnieszka Romaszewska ujawniła także , że budżet stacji, którą tworzyła od podstaw, „ma zostać obcięty o 47 procent i jest to decyzja MSZ”.

Następnie,  jak podkreśla, ma nastąpić restrukturyzacja stacji. Oznacza to, iż tworzone przez Biełsat programy rosyjskojęzyczne, na przykład, mogą zostać docelowo  przeniesione do TVP World.

Według Romaszewskiej decyzja o „rozkawałkowaniu” Biełsatu jest wielkim błędem i zasadniczym niszczeniem tworzonej  przez lata koncepcji stacji.

„Biełsat miał sens i służył Polsce jako stacja skierowana na wschód w obecnej trudnej i wręcz niebezpiecznej sytuacji międzynarodowej” – podkreśliła Agnieszka Romaszewska.

Telewizja  Biełsat informuje na swoim portalu, że do zwolnienia dyrektorki stacji doszło w poniedziałek 11 marca. Likwidator TVP S.A. Daniel Gorgosz na osobistym spotkaniu  miał zaproponować dyrektor i założycielce Biełsat TV Agnieszce Romaszewskiej-Guzy po 17 latach kierowania stacją rozwiązanie umowy za porozumieniem stron.

Likwidator, jak podkreśla portal Bielsatu, nie przedstawił zastrzeżeń do pracy dyr. Romaszewskiej-Guzy ani do obecnego funkcjonowania kanału. Decyzję uzasadnił potrzebą “nowego otwarcia” w sytuacji redukcji budżetu stacji w 2024 roku (z planowanych 75 mln do 40 mln zł, czyli o ok. 47 proc.). Równocześnie zaproponował bardzo korzystne finansowe warunki rozwiązania umowy na które dyrektorka  się nie zgodziła ze względów moralnych.

We wpisie na Facebooku  tak uzasadniła swoją niezgodę z podjętą decyzją:

„Dzieła, któremu się poświęciło prawie już 18 lat życia, dobrego dla Polski i jej sąsiadów się nie sprzedaje dla wygody kolejnych jakże przemijających zarządów (?)TVP. 16 moich kolegów, w tym mój bliski przyjaciel, siedzi na Białorusi w tym jedna pracownica etatowa TVP i jeden mój bliski przyjaciel i współpracownik, a ja miałabym się poddać??
Zawsze można mnie oczywiście zwolnić, zawiesić, odsunąć – siłą. No i tak się właśnie dzieje”.
Jak informuje portal Biełsatu, Agnieszkę Romaszewską-Guzy na stanowisku dyrektora stacji zastąpi jej wieloletni współpracownik i współzałożyciel Biełsatu Aleksy Dzikawicki

Decyzją likwidatora TVP S.A. po 17 latach  pracy w Telewizji Biełsat została odwołana z pełnionej funkcji i zwolniona z pracy dyrektor tej stacji Agnieszka Romaszewska-Guzy. We wpisie na Facebooku  była już dyrektorka podkreśliła, że została zwolniona „po 17 latach z Bielsatu i po 32 latach z

Skip to content