HomeStandard Blog Whole Post (Page 481)

Pierwszy numer «Magazynu Polskiego» (i jednocześnie pierwszy numer polskojęzycznego czasopisma «Pryzmat» wydawanego przez A.Pruszyńskiego) nabyłem w Mińsku, w kiosku z dewocjonaliami i literaturą religijną, umiejscowionym przy głównym wejściu «Czerwonego kościoła». Kiosk dysponował wówczas prawie wyłącznie wydawnictwami w języku polskim.

Prof_Zdzislaw_Winnicki

Prof. nzw. dr hab. Zdzisław Julian Winnicki

Dzisiaj w tym samym miejscu przy najsłynniejszym polskim kościele w Mińsku takiej literatury praktycznie już nie ma. Jest tylko białoruskojęzyczna. Na drzwiach kościoła wisiała napisana po polsku odręczna informacja o terminach Mszy św. Dzisiaj…

Z redakcją «Magazynu» poznałem się nieco później w grodzieńskiej siedzibie ZPB. Miesięcznik rozprowadzany wraz z prenumeratą «Głosu znad Niemna» uznałem za najlepsze pismo, wydawane przez Rodaków dla potrzeb szerokiego kręgu czytelniczego poza granicami Macierzy. Odtąd przy każdej okazji pobytu w Grodnie odbierałem paczkę kolejnych numerów, a przywoziłem własne teksty. Stałem się jednym z autorów czasopisma, które w pełni uznałem za swoje i promowałem w środowisku wrocławskim. Sekretarz redakcji Ania Bubko – gdy długo nic nie przywoziłem albo nie przysyłałem, upominała mnie «Jak to «Magazyn» bez pana?». Przyjaźniłem się również z grodzieńskimi – polskimi mediami elektronicznymi, reprezentowanymi przez zacne Redaktorki Irenkę Waluś i Joasię Niemczynowską (kiedyś rankiem w hotelu «Turist» znienacka usłyszałem z «toczki» swój własny głos w ramach emitowanego wywiadu).

Magazyn_Polski_pierwszy_numer

Pierwszy numer „Magazynu Polskiego”. Rok wydania 1992

«Magazyn» był oczekiwany w środowisku polskim Białorusi. Mogłem to stwierdzić osobiście w ramach spotkań z Rodakami na całej Grodzieńszczyźnie, Nowogródczyźnie i tej części Mińszczyzny, jaką poznałem. Dział historyczny przypominał o wielkich postaciach i wielkich wydarzeniach, krajoznawczy opisywał Ziemię Adama Mickiewicza, Elizy Orzeszkowej i Melchiora Wańkowicza. «Wstępniak» naczelnego redaktora wprowadzał nie tylko w specyfikę numeru, ale też podkreślał istotne dla polskiej mniejszości zagadnienia bieżące. Nie brakowało rubryki dla młodych, humoru i listów. Widząc, jak popularne jest na Białorusi wędkarstwo, namawiałem Eugeniusza na rubrykę «Na haczyku» ale jakoś nie było brania. Ostatnie teksty, jakie przekazałem opublikowano w roku 1999/2000. Później złożony ciężką chorobą nie pisałem aż do objęcia redakcji przez Irenę Waluś, która przywróciła czasopismu jego posłannictwo i znakomicie podniosła poziom.

Moje spotkania z Rodakami znad Niemna, Szczary, Mołczadki, Świtezi oraz z Puszczy Nalibockiej wynikały z potrzeby serca, ciekawości Kraju, do jakiego przez dziesięciolecia nie było dostępu zaś przede wszystkim z prowadzonych badań naukowych i swoistej misji, jaką podjęliśmy w akademickim środowisku Wrocławia – a którą nazwaliśmy «Straż Mogił Polskich» – na Wschodzie.

Działalność, przewidziana początkowo jako odnajdywanie i upamiętnianie stalowymi Krzyżami SMP mogił żołnierskich, partyzanckich i ofiar martyrologii polskiej, natychmiast przerodziła się w ścisłą współpracę z ZPB, zwłaszcza z oddziałami terenowymi, pośrednictwo w załatwianiu różnych spraw na rzecz Rodaków, zaopatrzenie w literaturę polską i wreszcie – w działalność oświatową, realizowaną w formule miejscowych Dni (spotkań) Kultury Polskiej. Okazało się bowiem, że odwiedzani przez nas Polacy z ogromnym zaangażowaniem uczestniczyli w upamiętnianiu mogił żołnierskich, AK-owskich i ofiar wielostronnego terroru, jakiemu poddawani byli tutejsi nasi Rodacy, a ponadto byli niezwykle chłonni spotkań naukowych, pogadanek, wystaw oraz prezentacji filmowych. Tak obok misji upamiętniania powstała równoległa akcja, jaką nazwaliśmy «Wszechnicą Polską na Wschodzie». Zamierzaliśmy naszymi akcjami objąć także środowiska polskie na Litwie i Ukrainie, co zresztą czyniliśmy, ale większość zadań prowadziliśmy na Białorusi, gdzie Rodaków było i jest najwięcej, i którzy nas zachwycili swą postawą, mentalnością i szczerym przyjęciem.

Szczególnie wspominam piękne i oczekiwane przez środowisko miejscowego oddziału ZPB Dni Kultury Polskiej w Wołkowysku, gdzie przez szereg lat w samym centrum miasta w tutejszym domu kultury w wypełnionej po brzegi sali pod przewodem zacnej pani Sadowskiej przygotowywaliśmy odczyty i prelekcje, pokazy filmów polskich, tematyczne wystawy historyczne oraz prezentacje książek, które następnie zasilały miejscową bibliotekę ZPB. «Dni» rozpoczynaliśmy od upamiętnienia Krzyżem, akademią oraz uczestnictwem w przepięknych występach artystycznych, jakimi raczyli nas Gospodarze.

Podobny charakter miały akcje w równie wspaniałym Iwieńcu, gdzie grupa zaangażowana pod przewodnictwem Teresy Sobol uczestniczyła w akcji upamiętniania, a następnie całe miasteczko uczestniczyło w spotkaniu oświatowo-kulturalnym.

W taki lub zbliżony sposób współpracowaliśmy z środowiskami ZPB w Lidzie, Nieświeżu, Indurze, Mińsku, Kojdanowie – Dzierżyńsku (na Litwie zaś w arcypolskich Ejszyszkach). Poznawaliśmy Ludzi i Kraj. Niektóre z tych akcji opisywałem w reportażach kierowanych do «Głosu znad Niemna», ale też do czasopism w Polsce i Wielkiej Brytanii. Odzew był zawsze. Zawsze dobry, a często początkujący jakieś pozytywne działania dla kresowych Rodaków. Z tych peregrynacji narodziły się także niezwykle wartościowe (dziś już dokumentalne) reportaże dla TVP i TV Polonia, które pomagałem zrealizować red. Ewie Straburzyńskiej w ramach cyklu «Polacy na Białorusi».

Odrębną piękną kartą współpracy były kontakty z Towarzystwem Polskich Plastyków, prowadzonych przez Trzech Muszkieterów pędzla Rysia Dalkiewicza, Stasia Kiczkę i nieodżałowanej pamięci Wacka Danowskiego. Były też spotkania niezwykłe, jak te nad Kanałem Augustowskim, gdzie samotna pani Opolska dzieliła się z nami kolejami swego żywota, Romek Trembowicz oprowadzał po bohaterskich Kodziowcach, a nieżyjący już, niestety, p. Urbanek – syn ostatniego strażnika Kanału w Niemnowie – oprowadzał po prywatnym muzeum, jakie zainstalował w swoim garażu. W Lidzie, gdzie pan Stanisław Pacyno wskazywał nam miejsca polskiej martyrologii i chwały w całym powiecie. Tak trafi liśmy do Wawiórki, Naczy, Niecieczy, Bielicy i wielu innych miejscowości, gdzie spotykaliśmy niemal wyłącznie Polaków, żyjących tu od dziada pradziada i zawsze ciekawych Polski oraz tego, czy o nich pamięta.

Niezwykłe spotkania w Miadziole i Kobylniku – Naroczy, urok zaścianka w Bohatyrewiczach i – znów użyję tego słowa – niezwykłe spotkania w chutorach Puszczy Nalibockiej, dokąd wprowadzała nas nieoceniona Tereska Sobol, na zawsze pozostaną w mojej pamięci. Puszcza i okolice słynące z epopei Zgrupowania Stołpecko-Nalibockiego AK przywitała nas miodem i polskim słowem w Koźlikach, Nalibokach i wszędzie, gdzie dotarliśmy. Zdarzenia były tak niezwykłe, że zdaje się cofał czas, gdy ubranego w polową rogatywkę Ryśka Olejniczaka pewna starsza pani wzięła za… legionistę chorążego Nurkiewicza!

Nie sposób w krótkim wspomnieniu opisać tych wszystkich spotkań i wydarzeń. Jedno lub dwa choćby wszak wypada przywołać. W głębokich nalibockich lasach niedaleko legendarnego jeziora Kromań trafi liśmy do chutorka, już pełniącego wartę w Niebie pana Mozolewskiego. Gdy Go poznaliśmy, zbliżał się do 90–tki. Ucieszony spotkaniem Rodaków z ukochanej Polski opowiadał o martyrologii, jaką przeżyły te strony za okupacji sowieckiej i niemieckiej. Podarował nam własnoręcznie wykonywane świece woskowe, a wzruszył ostatecznie zwłaszcza nas wrocławian tym, że wpłacił 50 tys. rubli na… ofiary wielkiej powodzi w Polsce! No i prenumerował «Głos znad Niemna»! Jego sąsiad pan Jurewicz z kolei uczył nas Puszczy jako wieloletni leśniczy i… piosenek patriotycznych, jakich dotąd nie słyszeliśmy. A tylu by jeszcze przypomnieć: o cioci Albinie z Starzynek: w Jej chacie stacjonował sztab Zgrupowania Stołpecko-Nalibockiego, Staszku z Nieświeża, zacnych duchownych jak ks. Junik z Rubieżewicz, ks. Stanisław z Wawiórki i Lidy, ks. Żylis z Indury, ks. Puzyna z Oszmiany, a także Krysia Timoszko z Kojdanowa, Kazik Choder z Lidy i zacna Grażyna Pacynówna, niezwykła rodzina państwa Hołowniów z Indury, Bohatyrewiczowie z Bohatyrewicz, mińska grupa pani Marczukiewicz, rodzina Niżewiczów z książęcego Nieświeża, państwa Giebieniów z Lidy, rodzinę Boradynów z Nowogródka i wielu, wielu Innych. O tuzach ZPB, takich jak Tadeusze Gawin i Malewicz, nie wspominając, bo Ich znają wszyscy. Opisowi tych oraz innych cudownych postaci Rodaków z Krainy Niemna poświęciłem drugą część wydanej w 2000 roku książki zatytułowanej «Szkice i obrazki zaniemeńskie». Z każdego z Nimi spotkania wychodziłem duchowo bogatszy i życiowo skromniejszy.

Nie zapomnę nigdy lidzkich i nowogródzkich borów, Krainy Wieszcza do Nowogródka przez Cyryn, Worończę i wszystkie te «Panatadeuszowe» byłe zaścianki: Zaosie, Podhajny, Hreczehy i Szantyry, Soplicowo, gdzie spotkałem ostatnią tamtejszą szlachciankępanią z Dmochowskich Małachowską, która w tej głuszy nas przemoczonych po ulewnych deszczach częstowała gorącym kakao.

Nie zapomnę Niemna, który widziałem od niemal źródeł za Stołpcami i w innych miejscach aż do litewskiego Jurborka. Pięknych pól jasnych latem i szarosmutnych jesienią. Wszystko to Ziemia dobrych Ludzi, których szanuję, a z wieloma do dzisiaj przyjaźnię.

Straż Mogił Polskich (Koledzy Mikołaj Iwanow, Paweł Zworski, Zygmunt Kijak, Zbyszek Klewin, Krzysztof Popiński, Paweł Kamiński, Ryszard Olejniczak i ci, którzy dołączyli później) już nie istnieje. Zostały przyjaźnie, wspomnienia i to co najważniejsze: polskie Znaki Pamięci – Krzyże Straży Mogił Polskich, osadzone od Nowików pod Grodnem przez Naczę i Nieciecz pod Lidą, Iwieniec z okolicami, Kojdanów, męczeńskie Kuropaty aż po ihumeńską szosę śmierci, cmentarze I Korpusu Polskiego w Bobrujsku i w dalekich Cichiniczach pod Żłobinem niedaleko Dniepru.

Jestem dumny z tej pracy, wdzięczny Kolegom oraz Rodakom z Białorusi, którzy w tym dziele pomagali. Proszę ich w tym miejscu o opieką nad tymi Znakami Wiary i Polskości.

  Zdzisław Julian Winnicki

Pierwszy numer «Magazynu Polskiego» (i jednocześnie pierwszy numer polskojęzycznego czasopisma «Pryzmat» wydawanego przez A.Pruszyńskiego) nabyłem w Mińsku, w kiosku z dewocjonaliami i literaturą religijną, umiejscowionym przy głównym wejściu «Czerwonego kościoła». Kiosk dysponował wówczas prawie wyłącznie wydawnictwami w języku polskim. [caption id="attachment_4112" align="alignnone" width="480"] Prof. nzw. dr

Terytorium wokół niedawno poświęconej kaplicy pw. Matki Bożej z Lourdes na terenie Lidzkiego Centralnego Szpitala Rejonowego porządkowali 5 kwietnia członkowie Oddziału Związku Polaków na Białorusi w Lidzie.

Figura Matki Bożej z Lourdes w kaplicy lidzkiego szpitala, fot.: lida-lourdes.tk

Porządkowanie terenu wokół kaplicy

Pracami porządkowymi, celem których było sprzątanie śmieci i liści po zakończonej zimie oraz przygotowanie gleby do sadzenia w niej kwiatów i innych roślin dekoracyjnych, kierował kapelan Lidzkiego Centralnego Szpitala Rejonowego ksiądz Jerzy Biegański. Wśród Polaków, biorących udział w pracach porządkowych, byli współfundatorzy kaplicy szpitalnej, której uroczyste poświęcenie przez biskupa grodzieńskiego Aleksandra Kaszkiewicza odbyło się 11 lutego tego roku w Światowym Dniu Chorego. W tym dniu katolicy wspominają o patronce lidzkiej świątyni szpitalnej Matce Bożej z Lourdes, gdzie 11 listopada 1858 roku Boża Rodzicielka objawiła się biednej dziewczynce Bernadetcie Soubirous, obecnie francuskiej świętej Kościoła Katolickiego.

Ksiądz  Jerzy Biegański, kapelan szpitala w Lidzie, fot.: grodnensis.by

Ksiądz Jerzy Biegański, kapelan szpitala w Lidzie, fot.: grodnensis.by

"Aleja fundatorów" kaplicy, fot.:grodnensis.by

„Aleja fundatorów” kaplicy, fot.:grodnensis.by

Biskup grodzieński Aleksander Kaszkiewicz z wiernymi podczas poświęcenia kaplicy, fot.: grodnensis.by

Biskup grodzieński Aleksander Kaszkiewicz z wiernymi podczas poświęcenia kaplicy, fot.: grodnensis.by

Kaplica pw. Matki Bożej z Lourdes w szpitalu lidzkim powstała dzięki staraniom kapelana szpitalnego księdza Jerzego Biegańskiego przy wsparciu lidzkich przedsiębiorców oraz wiernych katolickich, wielu z których działa w miejscowym oddziale ZPB. Imiona fundatorów kaplicy można przeczytać na jednej ze ścian świątyni, zwanej przez księdza Jerzego „aleją fundatorów”.

Irena Biernacka z Lidy

Terytorium wokół niedawno poświęconej kaplicy pw. Matki Bożej z Lourdes na terenie Lidzkiego Centralnego Szpitala Rejonowego porządkowali 5 kwietnia członkowie Oddziału Związku Polaków na Białorusi w Lidzie. [caption id="attachment_4105" align="alignnone" width="480"] Figura Matki Bożej z Lourdes w kaplicy lidzkiego szpitala, fot.: lida-lourdes.tk[/caption] [caption id="attachment_4101" align="alignnone" width="480"] Porządkowanie

Władze Białorusi nie pozwoliły na pełnienie posługi i nie przyznały wizy o. Romanowi Schulzowi, który od 10 lat pracował na Białorusi. Nie pozwolono także na przyjazd franciszkanina z Polski.

Kosciol_w_Mohylewie_01

Kościół Św. Stanisława w Mohylewie

ojciec_dominikanin

Ojciec Roman Schulz

Polski duchowny ojciec Roman Schulz – dominikanin pracujący w Mohylewie na Białorusi nie otrzymał przedłużenia miejscowej wizy. Białoruskie władze nie zgodziły się również na przyjazd polskiego duchownego franciszkanina, który miał zmienić księdza w miasteczku Iwieniec.

Arcybiskup Tadeusz Kondrusiewicz, metropolita mińsko-mohylewski, powiedział, że władze nie poinformowały, dlaczego ci dwaj duchowni nie mogą pracować na Białorusi. Na konferencji prasowej w Mińsku związanej ze świętami Paschy arcybiskup Kondrusiewicz podkreślił, że o. Roman Schulz służył około 10 lat na Białorusi – ostatnio w Mohylewie. – Był bardzo aktywny i lubiany w Mohylewie. Odremontował kaplicę na cmentarzu. Pracował z młodzieżą. Mnie go bardzo szkoda – powiedział metropolita Kondrusiewicz.

– Drugi duchowny w ogóle nie pracował na Białorusi. Po prostu wyjechali stąd niektórzy franciszkanie i chcieliśmy nowego zamiast tego, który wyjechał. On też nie otrzymał pozwolenia – dodał metropolita.

Zwierzchnik białoruskich katolików zaznaczył, że jest nadzieja na nowych księży z zagranicy, gdyż białoruscy urzędnicy powiedzieli, by szukano innych księży do obu parafii. Pytany, czy często zdarzają się tego rodzaju odmowy, odparł, że ostatnio nie.

Na Białorusi pracuje około pół tysiąca księży. Spośród nich 130 pochodzi z Polski. Arcybiskup Kondrusiewicz przyznał, że w ostatnim okresie nie było odmów w wydawaniu białoruskich wiz dla księży z jego diecezji. – Oczywiście 500 to jeszcze nie jest wystarczająca liczba, ale 25 lat temu było tylko 62 księży – powiedział abp Tadeusz Kondrusiewicz.

Na 10-milionowej Białorusi katolicy stanowią około 15 procent społeczeństwa…

Znadniemna za IAR/PAP/agkm

Władze Białorusi nie pozwoliły na pełnienie posługi i nie przyznały wizy o. Romanowi Schulzowi, który od 10 lat pracował na Białorusi. Nie pozwolono także na przyjazd franciszkanina z Polski. [caption id="attachment_4091" align="alignnone" width="480"] Kościół Św. Stanisława w Mohylewie[/caption] [caption id="attachment_4092" align="alignleft" width="240"] Ojciec Roman Schulz[/caption] Polski duchowny ojciec

Warszawska Fundacja Joachima Lelewela, producent filmu inscenizowanego o obronie Grodna przed Armią Czerwoną we wrześniu 1939 roku, zawarła z firmą Passendorfer Production i jej właścicielem, profesjonalnym producentem Michałem Passendorferem, porozumienie o współpracy przy produkcji filmu o roboczym tytule GRODNO 1939.

aklubprzyjaciolfilmu_slider

Zaangażowanie w produkcję filmową profesjonalnej firmy producenckiej oznacza, że obok pierwotnie planowanego 20-30 minutowego dokumentu inscenizowanego i na jego podstawie może powstać pełnometrażowy 1,5-godzinny film fabularny, który mógłby być wyświetlany w kinach.

Jak poinformował nas prezes Fundacji Joachima Lelewela Piotr Kościński zmienione plany filmowe wyglądają w ten sposób, iż dokument na 20-30 minut powstanie jeszcze w tym roku, a jego premiera może się odbyć we wrześniu, czyli w 75 rocznicę czynu bohaterskiego grodnian, których Wódz Naczelny Polskich Sił Zbrojnych generał Władysław Sikorski za postawę patriotyczną i niezłomność podczas obrony własnego miasta przed nawałą bolszewicką nazwał „nowymi Orlętami”.

06kresy_poddebski

Grodno, 1939 rok

Naczelny Wódz obiecał ocalałym obrońcom Grodna, którzy po klęsce kampanii wrześniowej kontynuowali walkę na frontach drugiej wojny światowej, że postara się, aby Grodno „otrzymało Virtuti Militari i tytuł zawsze Wiernego”.

Grodno_1939_01

Grodno, 1939 rok

Niestety, tragiczna śmierć generała Sikorskiego i dramatyczne powojenne losy Polski sprawiły, iż Grodno nie doczekało się obiecanych odznaczeń. Co więcej, po tym jak po wojnie miasto znalazło się w składzie Białoruskiej Radzieckiej Socjalistycznej Republiki, czyn bohaterski jego mieszkańców był przemilczany w opracowaniach radzieckich historyków, gdyż obalał z sowiecki mit o witanych z kwiatami radzieckich „bohaterach”, wyzwalających mieszkańców Zachodniej Białorusi spod jarzma burżuazyjno-obszarniczej Polski.

Grodno_Obrona

Sowieci wkraczający do Grodna

Między innymi chęcią zadośćuczynienia grodnianom za spotkaną przez nich niesprawiedliwość dziejową i chęcią przypomnienia Rodakom w Polsce i na świecie o bohaterstwie mieszkańców jednego z najbardziej patriotycznych miast polskich na Kresach Wschodnich Rzeczypospolitej kierują się producenci i twórcy filmu GRODNO 1939.

Grodno_zajecie_miasta

Grodno. Zajęcie miasta

Jak zapewnia nas Piotr Kościński, będący współautorem scenariusza do filmu GRODNO 1939 i pomysłodawcą jego nakręcenia, planowany na wrzesień film dokumentalny ma być przygotowaniem, a zarazem promocją dla pełnometrażowego filmu fabularnego o obronie Grodna we wrześniu 1939 roku, który miałby szanse być wyświetlany na dużym ekranie w kinach.

Grodno--koniec-czerwca-1941---b--Po-ucieczce-radzieckich

Grodno. Koniec czerwca 1941roku

Przypomnijmy, iż produkcję filmu o roboczym tytule GRODNO 1939 oficjalnie wspiera Związek Polaków na Białorusi, prowadząc między innymi zbiórkę środków na jego produkcję oraz zachęcając do przekazania darowizn na film partnerów ZPB na Białorusi, w Polsce i na świecie.

uid_aba58950bf20711cb885e32d6004a1a51253171208752_width_268_play_0_pos_3_gs_0

17 września 1939 roku był jednym z najczarniejszych dni w historii Polski

bt-7_model_1935_rakov2

Obrona_Grodna

Patronat medialny nad filmem o obronie Grodna poza naszym portalem sprawują: dziennik „Rzeczpospolita”, miesięcznik „Historia do rzeczy” oraz Radio „Wnet”.

Granica polsko - rosyjska

Żołnierze sowieccy na granicy z Polską. 1939 r.

Sowiecka_kolumna_zmotoryzowana_w_drodze_do_Grodna

Sowiecka kolumna zmotoryzowana w drodze do Grodna

Sowiecki_czolg_lekki_T-26_zniszczony_we_wrzesniu_1939

Sowiecki czołg lekki T-26 zniszczony we wrześniu 1939 r.

Znadniemna.pl

Warszawska Fundacja Joachima Lelewela, producent filmu inscenizowanego o obronie Grodna przed Armią Czerwoną we wrześniu 1939 roku, zawarła z firmą Passendorfer Production i jej właścicielem, profesjonalnym producentem Michałem Passendorferem, porozumienie o współpracy przy produkcji filmu o roboczym tytule GRODNO 1939. Zaangażowanie w produkcję filmową profesjonalnej firmy

Ponad 13 tysięcy kalendarzy trafiło w ostatnich tygodniach do Polaków mieszkających w Grodnie i okolicach. Popularne kalendarze z wizerunkiem Matki Bożej Fatimskiej przekazał ich wydawca – Instytut ks. Piotra Skargi.

Kalendarz_MB_Fatimskiej_03

Niezwykle piękne kalendarze z wizerunkiem Matki Bożej Fatimskiej oraz przedstawiające polskie scenerie, zamki, kościoły czy pałace co roku wydawane są przez Instytut ks. Piotra Skargi. Bieżąca edycja jest już 12. wydaniem popularnego kalendarza, który od 2002 r. zamówiło już ponad 3,2 mln polskich rodzin. Dzięki współpracy Instytutu ks. Piotra Skargi z Fundacją Kresy w Potrzebie – Polacy Polakom, udało się przekazać kolejne 13 tys. kalendarzy, które dotarły do mieszkańców Grodna (m.in. parafia Miłosierdzia Bożego na Wiszniowcu oraz parafia Najświętszego Odkupiciela), Porzeczy, Nowej Rudy (parafia św. Jerzego), Brzostowicy Wielkiej, Sopoćkiń, a także Wołkowyska oraz Graużyszek.

Kalendarz_MB_Fatimskiej_02

– Wszyscy księża oraz wierni z różnych parafii są bardzo wdzięczni za ten piękny dar. Dziękujemy również za pamięć o Polakach na Grodzieńszczyźnie i za to, że dzięki Wam mogą mieć w swoich domach kalendarze w języku ojczystym, które napawają pięknem rodzimych krajobrazów i zabytków – powiedziała Wioletta Kowalczuk, mieszkanka Grodna, współpracująca z Fundacją Kresy w Potrzebie, która odpowiedzialna była za rozdysponowanie kalendarzy.

Kalendarz_MB_Fatimskiej_01

Działająca przy parafii św. Stanisława Kostki w Warszawie Fundacja Kresy w Potrzebie w różnoraki sposób wspiera Polaków mieszkających na dawnych Kresach Rzeczpospolitej m.in. poprzez regularnie prowadzoną „Akcję Książka”, polegającą na zbiórce wartościowych książek, które następnie trafiają do bibliotek w polskich szkołach na Białorusi, wsparcie finansowe polonijnych inicjatyw, a także poprzez organizację pobytów w Polsce dzieci pochodzących z rodzin kresowych. Wespół z ZHR Fundacja prowadzi również „Akcję Paczka” oraz opiekuje się polskimi grobami.

Kalendarze fatimskie, które otrzymali Polacy z Grodzieńszczyzny można zamówić za pośrednictwem strony internetowej: www.kalendarz.fatima.pl.

Paweł Ozdoba

Znadniemna.pl za pch24.pl

Ponad 13 tysięcy kalendarzy trafiło w ostatnich tygodniach do Polaków mieszkających w Grodnie i okolicach. Popularne kalendarze z wizerunkiem Matki Bożej Fatimskiej przekazał ich wydawca – Instytut ks. Piotra Skargi. Niezwykle piękne kalendarze z wizerunkiem Matki Bożej Fatimskiej oraz przedstawiające polskie scenerie, zamki, kościoły czy pałace

Udanym udziałem w dorocznym Jarmarku Tradycji Wielkanocnych w Siedlcach oraz w Kiermaszu Wielkanocnym w Terespolu odznaczyli się członkowie Stowarzyszenia Twórców Ludowych, działającego przy Oddziale ZPB w Brześciu. Tworząca w technice ludowego malarstwa na szkle Maria Kulecka została wyróżniona dyplomem organizatorów Jarmarku w Siedlcach.

Rekodzialaczy_z_Brzescia

Twórczyni ludowe z Brześcia

Doroczny Jarmark Tradycji Wielkanocnych odbył się w Siedlcach, jak co roku, dwa tygodnie przed świętami Wielkiej Nocy – 5 i 6 kwietnia. W zorganizowanych przez siedlecką firmę Arche S.A. we współpracy ze Stowarzyszeniem Wspólnota Nadbużańska targach przedświątecznych uczestniczyło 110 rękodzielników z całej Polski, głównie z Podlasia i Mazowsza. Ludową sztukę kresową reprezentowali natomiast twórcy z Ukrainy i Białorusi.

Rekodzialaczy_z_Brzescia_01

Maria Kulecka

Tradycyjnie dużym zainteresowaniem siedlczan cieszyły się wyroby rzemiosła artystycznego, związane z nadchodzącymi świętami: pisanki, palmy oraz dekoracje koszyczków na święconkę. Nie zabrakło także artystycznych wyrobów z zakresu: rzeźby ludowej i sakralnej, płaskorzeźby, haftu, metaloplastyki, ceramiki, wyrobów z gliny, biżuterii artystycznej, kompozycji z suszu, rękodzieł na bazie wosku oraz malarstwa na płótnie i szkle. W ostatniej dziedzinie rzemiosła artystycznego wyróżniały się prace brzeskiej rękodzielniczki Marii Kuleckiej, która za prezentowane przez nią obrazy na szkle otrzymała od organizatorów wyróżnienie specjalne w postaci Dyplomu.

W Niedzielę Palmową rękodzielnicy z Brześcia z powodzeniem uczestniczyli także w zorganizowanym przez Miejski Ośrodek Kultury w Terespolu Kiermaszu Wielkanocnym. Była to znakomita okazja dla ludowych artystów, żeby zaprezentować i sprzedać artystyczne wyroby o tematyce świątecznej: ozdoby, stroiki, dekoracje i inne związane ze świętami Wielkiej Nocy przedmioty.

Anna Adamczyk z Brześcia, arche.pl, mokterespol.com

Udanym udziałem w dorocznym Jarmarku Tradycji Wielkanocnych w Siedlcach oraz w Kiermaszu Wielkanocnym w Terespolu odznaczyli się członkowie Stowarzyszenia Twórców Ludowych, działającego przy Oddziale ZPB w Brześciu. Tworząca w technice ludowego malarstwa na szkle Maria Kulecka została wyróżniona dyplomem organizatorów Jarmarku w Siedlcach. [caption id="attachment_4027" align="alignnone"

Wspólną modlitwą podczas Mszy św. w intencji ofiar katastrofy pod Smoleńskiem oraz okolicznościowym koncertem w wykonaniu chóru „Społem ”, oddali hołd ofiarom Tragedii Smoleńskiej w jej IV rocznicę Polacy Mińska.

Chor_Spolem_z_Minska

Chór „Społem” i jego kierownik Aleksander Szugajew

Uroczystości żałobne odbyły się w kościele pw. św. Szymona i Heleny. Mszę świętą celebrował ksiądz proboszcz Władysław Zawalniuk, a we wspólnej z działaczami Oddziału ZPB w Mińsku i innymi wiernymi modlitwie uczestniczyli przedstawiciele korpusu dyplomatycznego, w tym ambasador RP w Mińsku Leszek Szerepka z małżonką.

Zwracając się do zgromadzonych w świątyni, ambasador Szerepka mówił o tym , jak duże znaczenie w życiu człowieka odgrywa pamięć o zmarłych, modlitwa o ich dusze oraz godne pamięci zmarłych życie w zgodzie z własnym sumieniem.

Nabożeństwu w intencji ofiar Tragedii Smoleńskiej towarzyszyła oprawa muzyczna w wykonaniu chóru „Społem” pod kierownictwem Aleksandra Szugajewa. Zakończyły się żałobne uroczystości koncertem okolicznościowym w wykonaniu chóru „Społem”.

Olga Jabłońska z Mińska

Wspólną modlitwą podczas Mszy św. w intencji ofiar katastrofy pod Smoleńskiem oraz okolicznościowym koncertem w wykonaniu chóru „Społem ”, oddali hołd ofiarom Tragedii Smoleńskiej w jej IV rocznicę Polacy Mińska. [caption id="attachment_4023" align="alignnone" width="480"] Chór "Społem" i jego kierownik Aleksander Szugajew[/caption] Uroczystości żałobne odbyły się w kościele

Inicjator ogólnopolskiej akcji „Z książką na Wschód” eurodeputowany Paweł Kowal oraz przedstawiciele polskich mediów, wspierających zbiórkę podręczników do nauki języka polskiego i literatury w języku polskim dla Polaków na Białorusi i Ukrainie, odwiedzili w Palmową Niedzielę Grodno i Związek Polaków na Białorusi.

Spotkanie_z_Kowalem_011

Paweł Kowal przemawia do działaczy ZPB

Spotkanie_z_Kowalem_09

Eleonora Gołosunowa, Mieczysław Jaśkiewicz, Andżelika Borys i Paweł Kowal

– Po raz pierwszy jestem w Grodnie i jestem pod ogromnym wrażeniem od atmosfery polskości, którą tu spotykamy na każdym kroku – mówi nam Michał Szułdrzyński z dziennika „Rzeczpospolita”. Znany publicysta i politolog dodaje, że nie spodziewał się zobaczyć tylu Polaków na odprawianej po polsku mszy świętej w grodzieńskim kościele. – Zabrałem ze sobą z domu nawet palmę wielkanocną, a tu zobaczyłem wypełniony po brzegi kościół, w którym wszyscy wierni stali z palmami! – dzieli się spostrzeżeniem nasz rozmówca.

Spotkanie_z_Kowalem_019

Paweł Kowal, Michał Szułdrzyński i Andrzej Pisalnik

O miłym zaskoczeniu faktem pielęgnowania przez grodzieńskich Polaków polskiej tradycji katolickiej mówił podczas spotkania z działaczami ZPB także Paweł Kowal. Eurodeputowany dziękował obecnym na spotkaniu prezesowi ZPB Mieczysławowi Jaśkiewiczowi oraz przewodniczącej Rady Naczelnej organizacji Andżelice Borys i wszystkim działaczom ZPB za działalność, dzięki której duch polskości w mieście nad Niemnem nie zanika. – Patrząc na was Polacy z Warszawy, Krakowa, Białegostoku wzruszają się, gdyż dajecie nam bardzo wiele, pielęgnując polskość i zachowując polską tożsamość w niełatwych warunkach – mówił Paweł Kowal, zauważając, iż wymyślona przez niego wspólnie z Andżeliką Borys akcja wsparcia Polaków za wschodnią granicą Polski podręcznikami do nauki języka polskiego i literaturą polską wynikła z poczucia wdzięczności ze strony Rodaków w Polsce i podziwu dla Rodaków na Wschodzie, zachowujących swoje korzenie wbrew niesprzyjającemu często otoczeniu i nieprzychylnej polityce władz. Eurodeputowany zauważył, iż Rodacy w Polsce masowo poparli akcję „Z książką na Wschód”, czego skutkiem stało się uzbieranie ponad 26 tysięcy nowych, prosto z księgarni, książek.

Spotkanie_z_Kowalem_015

Przemawia Mieczysław Jaśkiewicz

Spotkanie_z_Kowalem_03

Paweł Kowal

– Większość z nich trafiła, czy wkrótce zostanie dostarczona na Białoruś, a reszta trafi na Ukrainę, choć obecnie sytuacja w tym kraju jest bardzo skomplikowana – podkreślił Kowal. Dziękując za piękną akcję poparcia oświaty polskiej na Białorusi przez Rodaków w Polsce Andżelika Borys i Mieczysław Jaśkiewicz mówili, iż książką polską są zainteresowane prowadzone przez ZPB ośrodki nauki języka polskiego w całej Białorusi, czego dowodem jest obecność na spotkaniu w Grodnie przedstawicieli najstarszej na Białorusi szkoły polskiej – Polskiej Szkoły Społecznej im. Tadeusza Rejtana w Baranowiczach.

Spotkanie_z_Kowalem_06

Inscenizację pt. „Inspiracje Pana Tadeusza” w wykonaniu uczniów  Polskiej Szkoły Społecznej przy ZPB w Grodnie

Spotkanie_z_Kowalem_05

Spotkanie_z_Kowalem_07

Grodzieńskie spotkanie Rodaków z Białorusi i Polski zostało połączone z przygotowaną przez Dział Oświaty ZPB uroczystością z okazji 180. rocznicy ukazania się epopei narodowej autorstwa Adama Mickiewicza „Pan Tadeusz”. Uczniowie Polskiej Szkoły Społecznej przy ZPB w Grodnie zaprezentowali zebranym inscenizację pt. „Inspiracje Pana Tadeusza”. A potem odbyło się czytanie fragmentów nieśmiertelnego dzieła Wieszcza, w którym udział wzięli: Martyna Marczyk z Polskiej Szkoły Społecznej im. Tadeusza Rejtana w Baranowiczach, Alina Tawrel, absolwentka Polskiej Szkoły w Grodnie, a obecnie – studentka 4 roku wydziału dziennikarstwa na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie, Andżelika Borys oraz Paweł Kowal.

Spotkanie_z_Kowalem_012

Fragment „Pana Tadeusza” czyta Martyna Marczyk z Baranowicz

Spotkanie_z_Kowalem_013

Alina Tawrel czyta fragment „Pana Tadeusza”

Spotkanie_z_Kowalem_014

Andżelika Borys czyta fragment „Pana Tadeusza”

Spotkanie_z_Kowalem_01

Paweł Kowal czyta fragment „Pana Tadeusza”

Spotkanie_z_Kowalem_017

Ksiązki z Polski cieszyły się duzym zainteresowaniem grodzieńskich Polaków

Znadniemna.pl

Inicjator ogólnopolskiej akcji „Z książką na Wschód” eurodeputowany Paweł Kowal oraz przedstawiciele polskich mediów, wspierających zbiórkę podręczników do nauki języka polskiego i literatury w języku polskim dla Polaków na Białorusi i Ukrainie, odwiedzili w Palmową Niedzielę Grodno i Związek Polaków na Białorusi. [caption id="attachment_3977" align="alignnone" width="480"]

Na ulicach Grodna spotykają się ludzie, którzy zastanawiają się jakby tu Kartę Polaka zdobyć. To jest dopiero marzenie!! A ty jeszcze nie masz? – pyta jeden drugiego. Ja? Ja – nie, nie mam podstaw do ubiegania się o nią. I ja jakichś szczególnych podstaw nie mam, ale podobno babka do pierwszej klasy w polskiej szkole chodziła, trzeba tylko to udowodnić. – Ależ wiadomo, że do polskiej chodziła, bo innych wtedy w ogóle nie było!

Siergiej_Ostrowcow

Siarhiej Astraucou, foto: svaboda.org

W mieście można spotkać ludzi zajętych poszukiwaniem w swoich żyłach choćby dziesiątej części polskiej krwi. Tylko ciekawe, w jaki sposób oni to ustalają? – zastanawia się Siarhiej Astraucou w swoim blogu na portalu Svaboda.org.

Niektórzy mają prościej – dziadkowie służyli w Wojsku Polskim albo nawet brali udział w wojnie obronnej w 1939 roku. Jeden mój znajomy, miejscowy historyk, lubi się czasem ze mną podroczyć: „Białorusini – mawia, jako pierwsi rzucili się na Kartę Polaka, to patrioci tylko w gębie!” Ale na dokument ten mogą liczyć potomkowie wszystkich obywateli przedwojennej Polski, dawnych Kresów, które sięgały prawie do Witebska. Dziś żyją oni na terytorium całej Białorusi, przemieszali się, zawierali małżeństwa z ludźmi Wschodu.

Może to oznaczać, że za jakiś czas, teoretycznie cały kraj, z powodu jednego człowieka będzie bardziej kochać nie Białoruś, ale Polskę, która razem z Kartą Polaka daje konkretne przywileje. Polska w tym sensie działa jak związek zawodowy, powiedzmy – jak „Solidarność”. Wyciąga do ciebie rękę, wspiera. Pragnienie, żeby się do niej zapisać – na skalę masową, kto by sobie tego odmówił, jeśli twój „związek zawodowy” cię nie broni, tylko ściąga z pensji na swoje utrzymanie? Po nim możesz się tylko „niespodzianek” spodziewać, a to wartość zarobków nagle straci trzy razy na wartości, a to władza obdarzy Cię upokarzającym przydomkiem „narodziec”.

Na przejściu granicznym w Kuźnicy Białostockiej do autobusu wchodzi polski sierżant-dowcipniś, zbiera paszporty. Wiele dziewczyn i kobiet (dziesięć – dwanaście) spośród pasażerów ma Kartę Polaka. Sierżant uśmiechając się zadaje im pytanie, które pojawia się na egzaminie na Kartę. Święto Konstytucji, Święto Niepodległości? Mojej sąsiadce trafia się pytanie „z brodą”: kto był pierwszym królem Polski? – Bolesław Chrobry – odpowiada. Sierżant robi duże oczy i mówi: – Dopiero po raz drugi od czasu gdy je zadaję, usłyszałem prawidłową odpowiedź, przyznaje.

Karta_Polaka_01

Skąd się wzięła, ściśle mówiąc Karta Polaka? Przypominam: rok 2005. Grodno. Zjazd Związku Polaków. Białoruskie władze oburzone: wybrano na prezesa nie „ich” człowieka. Jak to? Dlaczego? Takie rzeczy się nie zdarzają! „Kto w tym domu rządzi”? Ministerstwo Sprawiedliwości nie uznaje wyników wyborów. Ktoś radzi: trzeba powtórnie zebrać delegatów i wybrać odpowiedniego człowieka (zaczynają się gorączkowe poszukiwania kandydata). Teraz kierownictwo ZPB odmawia wykonania polecenia. I zaczyna się nierówna walka: milicja, areszty, sądy. Kończy się wejściem OMON-u do siedziby ZPB w Grodnie, zatrzymaniem tych, którzy się tam znajdowali. Po wszystkim milicjanci wzięli budynek „pod ochronę”, przed działaczami.

Ale władza zorganizowała inny, swój Związek Polaków, ten wcześniejszy został uznany za nielegalny. I najprawdopodobniej nie zostanie nigdy zarejestrowany. Czasem nieprzyjemnie aż było nawet patrzeć na nowych przewodniczących legalnej organizacji białoruskich Polaków, kandydatury których odpowiadały władzom z Mińska. Jeden na przykład, nie był członkiem związku, ba – nie mówił nawet po polsku a konferencję prasowe po wyborach, a raczej po mianowaniu na stanowisko, prowadził po rosyjsku.

Na co w ogóle liczyła władza: że Polska będzie tak jak dotąd finansować ZPB, a oni będą dyktować co mają robić Polacy, jak mają żyć? Jednym słowem, i karać i nagradzać wedle własnego uznania? Bardzo naiwne! A on co, miał zbędne pieniądze żeby finansować swój nowy ZPB? Wątpliwe. Przytoczę dość znamienny, świeży przykład. Poproszono mnie bym znalazł artykuł z czasopiśmie „Magazyn Polski”, z okresu, gdy jeszcze nikt nie niepokoił organizacji. Gdzie szukać? W bibliotece ZPB, tym bardziej będzie okazja, by zerknąć, co się dzieje u „prorządowych”. Na drzwiach (biblioteka znajduje się w suterenie) – informacja po rosyjsku: „ Jestem w dziale przeróbki”. Gdy wychodziłem z budynku, na górze otworzyło się okno i niczego sobie kobitka po rosyjsku zapytała, czego potrzebuję? Nie bez zdziwienia odpowiedziałem jej po polsku. Następnego dnia kartka „o dziale przeróbki” wisiała na swoim miejscu. Wszedłem na piętro wyżej, drzwi do kierownictwa ZPB były zamknięte.

Następnego dnia zadzwoniłem do biblioteki. Automatyczna sekretarka powiedziała mniej więcej, że: ten numer telefonu jest teraz niedostępny. Poszedłem po raz trzeci, ale teraz, jakby specjalnie na mnie, na drzwiach siedziby (już nie biblioteki) czekała napisana po rosyjsku kartka: „Bibliotekarz jest na zwolnieniu lekarskim i będzie chory jeszcze przez prawie cały miesiąc”.

Dlaczego władze zdecydowały w 2005 roku „usadzić” ZPB? Skąd to wszystko? Może powodu raportu służbowego o działalności Związku Polaków. Wszystko zostało rozebrane na części pierwsze. Wniosek: dzieci członków ZPB korzystają z przywilejów: otrzymują pomoc humanitarną, regularnie odpoczywają latem na obozach w Polsce. Pojawił się u nich kompleks „wyższości”, co stwarza niezdrową atmosferę w szkołach, pozostali uczniowie czują się niepewnie, zwłaszcza gdy dzieci członków ZPB popisują się przed nimi.

Uczucia narodowe – sprawa delikatna. W takich przypadkach mówią: wymaga to chirurgicznej wirtuozerii, a nie „słoni w składzie porcelany”. Przypominam: w odpowiedzi na zaistniałą sytuację, po trzech latach Polska, w 2008 roku zaczęła wydawać Kartę Polaka, aby pomóc polskiej mniejszości.

Nie wykluczone, że w polityce narodowościowej władza stawia sobie za wzór Stalina (nie znając innych). Jednak on, tak czy owak pozwoli na stworzenie Białoruskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej i zgodził się na białorutenizację, a dopiero potem zaczął stosować represje, a oni zaczęli od zamknięcia białoruskich szkół i prześladowania za białoruskość.

karta-polaka

Przykro patrzeć jak władza próbuje zapobiegać, przeszkadza w rozpowszechnianiu Karty Polaka. Przyjmuje ukazy, zarządzenie i zakazy. Ale spójrzmy na to poważnie: jedynym wyjściem, by zachować jeszcze twarz, byłoby ogłosić, że wprowadza się Kartę Białorusina. Ale zabawa nie na swoim podwórku, to dla władzy za trudne. No bo co władzy zagraniczni Białorusini, skoro nawet swoi są niepotrzebni? Kpiąc sobie, z rozkoszą nazywa ich „świadomymi”. Dlatego oni, świadomi Białorusini, coraz częściej patrzą w stronę Polski, pielęgnują w swoich duszach nadzieję o wyjeździe do Polski. A przy okazji: najbardziej aktywnym białoruskim działaczom, dziennikarzom, pisarzom z Białegostoku nie wydano białoruskich wiz.

W całym świecie ceni się świadomych obywateli, tylko naszej władzy podobają się nieświadomi, „Białorusini według danych w paszporcie”, „ Ni pies ni wydra”. Wiadomo, takimi ludźmi łatwiej się rządzi. Władzy nie żal jest Białorusinów, dla niej to tylko „narodziec”. Jednak nie wszyscy zgadzają się z tym przezwiskiem.

Na początku roku padła liczb – wydano 42 tysiące Kart Polaka, ale nikt nie wie, ile jeszcze ludzi ją otrzymało i otrzyma w przyszłości. Chętnych jest coraz więcej. Najważniejsze jak się okazuje, to determinacja człowieka, żeby znaleźć jakieś podstawy, no i nauczyć się kilku nieskomplikowanych rzeczy: kolor polskiej flagi, kilka dat i zwrotów „dzień dobry”, „dziękuję bardzo”, „do widzenia.”

Cytuję fragment dyskusji internetowej: „Chęć polskich władz, by pomóc swoim rodakom i przywrócić ojczyźnie swoich obywateli (tak jest tam napisane) jest zrozumiała i godna pochwały, ale po Kartę Polaka ubiegają się ludzie, którzy nie zawsze nawet wiedzą jak wygląda godło i flaga Polski”. Nie wiemy, czy naprawdę tak jest, ale sami mieszkańcy Grodna wymyślili na ten temat anegdotę: „pytają kolejnego pretendenta do Karty, czy zna polski hymn? A on nagle zaczyna skakać. – A któż go w naszym mieście nie zna? – odpowiada: „Sto lat, sto lat!”

Sokrat Janowicz mawiał czasem: czy nie w każdym Białorusinie można znaleźć kroplę żydowskiej krwi? O polską krew w Białorusinie, tym bardziej nie warto się martwić. Tak więc nie wykluczone: za pewien czas władza nagle, ku swojej uciesze dowie się, że zmniejszyła się wreszcie ilość świadomych Białorusinów, i niestety (dla białoruskiej władzy), zwiększyła się liczebność świadomych Polaków (czego władza zupełnie nie oczekiwała). I może wreszcie pożałuje, że nieroztropnie postąpiła „najeżdżając” kiedyś na polskich działaczy. Jednak „pociąg” odjeżdża coraz dalej, a podróż powrotna nie została przewidziana. Niestety, на жаль.

Siarhiej Astraucou

Znadniemna.pl za Kresy24.pl/Svaboda.org

Na ulicach Grodna spotykają się ludzie, którzy zastanawiają się jakby tu Kartę Polaka zdobyć. To jest dopiero marzenie!! A ty jeszcze nie masz? – pyta jeden drugiego. Ja? Ja – nie, nie mam podstaw do ubiegania się o nią. I ja jakichś szczególnych podstaw nie

Dział Oświaty Związku Polaków na Białorusi i Uniwersytet Przyrodniczo-Humanistyczny w Siedlcach zaprasza nauczycieli i uczniów klas VI i-VIII oraz IX-XI do wzięcia udziału w Konkursie ortograficznym „Mistrz ortografii”.

Konkurs_ortograficzny

Konkurs odbędzie się 26 kwietnia w siedzibie Związku Polaków na Białorusi w Grodnie przy ul. Budionnego 48 a.

Zwycięzca konkursu w kategorii IX-XI klasa zostanie przyjęty bez egzaminów wstępnych na Uniwersytet Przyrodniczo-Humanistyczny w Siedlcach.

Prosimy nauczycieli o zgłoszenie uczestnictwa uczniów w konkursie do 24 kwietnia. Zgłoszenia są przyjmowane w siedzibie Związku Polaków na Białorusi w Grodnie.

Kontakt:

E-mail: [email protected], [email protected]

Tel: +375 152 77-32-50

Dział Oświaty ZPB

Dział Oświaty Związku Polaków na Białorusi i Uniwersytet Przyrodniczo-Humanistyczny w Siedlcach zaprasza nauczycieli i uczniów klas VI i-VIII oraz IX-XI do wzięcia udziału w Konkursie ortograficznym „Mistrz ortografii”. Konkurs odbędzie się 26 kwietnia w siedzibie Związku Polaków na Białorusi w Grodnie przy ul. Budionnego 48 a. Zwycięzca

Skip to content