HomeStandard Blog Whole Post (Page 9)

Z ogromnym bólem informujemy, że 13 maja 2025 roku odeszła nasza krajanka, urodzona pińczanka – Pani Janina Łucja Leszczyńska, nestorka tańca ludowego, choreograf, tancerka, instruktorka i kostiumolog. Zmarła była żoną śp. Kazimierza Stanisława Leszczyńskiego – założyciela, dyrektora, kierownika artystycznego oraz choreografa Zespołu Tańca Ludowego UMCS w Lublinie.

Janina Łucja Leszczyńska, z domu – Kaczmarek, urodziła się 27 listopada 1930 roku w Pińsku. Przed II wojną światową mieszkała w Brześciu nad Bugiem. Po aresztowaniu w 1939 roku ojca, podoficera i pracownika Sztabu Dowództwa Okręgu Korpusu (DOK 9) została wraz z matką i bratem wywieziona przez Sowietów do Kazachstanu, gdzie przebywała przez sześć lat (1940-1946). Ojciec pani Janiny zginął w Katyniu.

Po repatriacji do Polski, jako uczennica Liceum Pedagogicznego w Jeleniej Górze, była drużynową Związku Harcerstwa Polskiego. Ukończyła Akademię Wychowania Fizycznego w Warszawie. Przez 42 lata pracowała w zawodzie nauczycielskim w szkołach różnego typu: Liceum dla Wychowawczyń Przedszkoli i III Liceum Ogólnokształcącego im. Unii Lubelskiej w Lublinie oraz jako starszy wykładowca w Studium Wychowania Fizycznego i Sportu Uniwersytetu Marii Curie Skłodowskiej.

Przez 20 lat prowadziła zajęcia w Lubelskim Uniwersytecie Trzeciego Wieku. Była instruktorem tańca I kategorii.

Od 1953 roku, dzięki małżeństwu z Kazimierzem Stanisławem Leszczyńskim, założycielem i wieloletnim dyrektorem Zespołu Tańca Ludowego UMCS w Lublinie, była związana z tym kolektywem, którego była tancerką, instruktorem i kostiumologiem. Uczyła także tańców narodowych i regionalnych słuchaczy Studium Folklorystycznego dla Instruktorów Zespołów Polonijnych w Lublinie.

Była członkinią lubelskiego oddziału Związku Sybiraków i lubelskiej Rodziny Katyńskiej. Wspólnie z mężem publikowała prace o tematyce związanej z folklorem: „Polski folklor obrzędowy i taneczny” (Polonijne Centrum Kulturalno-Oświatowe UMCS, Lublin 1983), „Opis polskich strojów ludowych w Poradniku choreografa i tancerza” (Wydawnictwo Polonia, Lublin 1986), „Folklor zawsze żywy” (Fundacja Pomocy Szkołom Polskim na Wschodzie im. Tadeusza Goniewicza, Lublin 1996), a także artykuły w periodykach dla nauczycieli szkół polonijnych (m.in. „Wisełka” i „Rota”).

Wyróżniona wieloma honorowymi odznakami, m.in. „Zasłużony Działacz Kultury”, Złotą Odznaką „Zasłużony dla Lublina”, Honorową Odznaką „Za Zasługi dla Lubelszczyzny”, Złotą Odznaką „Zasłużony dla Akademickiego Związku Sportowego”, dyplomem za wybitne osiągnięcia w dziele więzi patriotycznej Polonii z Macierzą, Odznaką Honorową Towarzystwa „Polonia”, a także Odznaką Honorową Sybiraka.

Janina Łucja Leszczyńska była autorką książki biograficznej pt. „Moje stracone dzieciństwo”, będącej wspomnieniem życia w przedwojennym Pińsku i Brześciu, dramatycznego pobytu w Kazachstanie oraz powrotów do miejsca zesłania po sześćdziesięciu latach.

Jej życzliwość, mądrość i serdeczność były nieocenione, a jej obecność dodawała otuchy i inspirowała do działania. Choć nie ma Jej już z nami, duch i dziedzictwo Pani Janiny pozostają – w tańcu, we wspomnieniach, w opowieściach i w wartościach, które nam przekazała.

„Każdy wyjazd był ciekawy, ważny i dobrze odbierany” – wspominała Janina Leszczyńska, nestorka Zespołu Tańca Ludowego UMCS, w jednym z wywiadów.

W piątek, 16 maja, odbędzie się jej pogrzeb. Pani Janina Łucja Leszczyńska zostanie pochowana w Lublinie na cmentarzu na Majdanku.

Znadniemna.pl/Fot.: Facebook.com

Z ogromnym bólem informujemy, że 13 maja 2025 roku odeszła nasza krajanka, urodzona pińczanka - Pani Janina Łucja Leszczyńska, nestorka tańca ludowego, choreograf, tancerka, instruktorka i kostiumolog. Zmarła była żoną śp. Kazimierza Stanisława Leszczyńskiego - założyciela, dyrektora, kierownika artystycznego oraz choreografa Zespołu Tańca Ludowego UMCS

Dzisiaj opowiemy Państwu o wybitnym Polaku – patriocie, przedstawicielu rosyjskiej szkoły malarskiej, uznawanym za swojego przez Rosjan, Białorusinów, a nawet – Ukraińców.  Chodzi o Stanisława Żukowskiego, który dzisiaj obchodziłby swoje 152. urodziny.

Stanisław Żukowski

Stanisław Żukowski urodził się 13 maja 1873 roku w majątku Starowola, niedaleko wsi Jędrychowce w guberni grodzieńskiej, która wówczas należała do Imperium Rosyjskiego na terenie dzisiejszej Białorusi.

Dom rodzinny Stanisława Żukowskiego – dwór Żukowskich w Starowoli

Ojciec artysty, Julian Żukowski, pochodził z polskiej szlachty, ale został pozbawiony praw klasowych i majątku za udział w powstaniu styczniowym 1863 roku. Rodzina Żukowskich zamieszkała w odosobnieniu w Starowoli. Matka Stanisława Żukowskiego, Maria Wierzbicka, kształciła się we Francji. Poświęciła się wychowaniu dzieci: uczyła je języków obcych, muzyki i rysunku.

Nasz bohater uczył się w realnej szkole w Białymstoku. Jego mentorem był młody nauczyciel Siergiej Jużanin, absolwent Szkoły Stroganowa, który nauczył Żukowskiego rysunku, a później poradził mu rozwijać zdolności plastyczne i kontynuować naukę w dziedzinie sztuki. Ojciec Żukowskiego był temu kategorycznie przeciwny: uważał, że zawód artysty nie przystoi arystokracie.

Uczeń Lewitana

W roku 1892 wbrew woli ojca, zrywając z nim kontakty, Stanisław wyjechał do Moskwy, gdzie rozpoczął naukę malarstwa w Szkole Malarstwa, Rzeźby i Architektury. Najpierw młody człowiek uczył się u Leonida Pasternaka, następnie w klasie rysunku z natury u Abrama Archipowa i u malarza pejzażysty Konstantego Sawickiego.

Kiedy do szkoły przybył najwybitniejszy pejzażysta rosyjski XIX wieku Isaak Lewitan, Żukowski podjął naukę u niego. Nauczyciel uważnie przyjrzał się pracy ucznia i ocenił ją pozytywnie. Dzięki kontaktom z profesorem młody artysta znalazł się w kręgu oddziaływań jednego z najbardziej postępowych i innowacyjnych ugrupowań tamtego czasu, a mianowicie Towarzystwa Objazdowych Wystaw Artystycznych zwanego potocznie Pieriedwiżnikami. Twórcy skupieni w tym środowisku obrali sobie niezwykle ambitny cel popularyzacji sztuki ojczystej, która dodatkowo miała spełniać funkcje dydaktyczne. Kluczową rolę w szeregach stowarzyszenia odgrywać miało zatem malarstwo historyczne, rodzajowe, jak również rodzimy pejzaż.

Stanisław Żukowski znakomicie wpasował się w koncepcję grupy. Był on bowiem wybitnym pejzażystą. Z niezrównaną sobie doskonałością przedstawiał świat i naturę z jej odwiecznym cyklem czterech pór roku. Malował zarówno zimowe zaspy, jak i wiosenne roztopy. Odtwarzał ukwiecone, letnie łąki oraz przebarwiające się jesienią korony drzew. Nie sposób nie wspomnieć o równie istotnych w jego twórczości wnętrzach dworków i pałaców uchwyconych w niby przypadkowych kadrach pulsujących w blasku lamp naftowych i płonących tu i ówdzie świec. Światło, zarówno sztuczne, jak i to naturalne, odgrywa w kompozycjach malarza rolę kluczową. W pejzażach Żukowskiego bez wątpienia wyczuwalne są silne wpływy impresjonizmu. Artysta ukazywał subtelną grę świateł i cieni, które rozkładają się na powierzchni wody, śniegu czy pośród liści drzew.

W 1895 roku Żukowski stworzył obraz „Las. Paprocie. Zachód słońca”. Liryczny nastrój tego obrazu pod wieloma względami nawiązuje do krajobrazów Lewitana.

Obraz „Las. Paprocie. Zachód słońca”

Nasz bohater studiował w Moskwie 10 lat. Mimo że tam też pracował i mieszkał, podróżował do Petersburga oraz Wilna, a podczas tych podróży bardzo lubił malować Niemen.

Popularny pejzażysta

Aleksandra Żukowska, żona artysty

Już pierwsze prace Stanisława Żukowskiego odniosły sukces na wystawie w placówce edukacyjnej, w której się uczył. Zaczął więc brać udział w konkursach, a także wystawiać swoje płótna na wystawach poza murami szkoły, m.in. na wernisażach Pieriedwiżnikow. Publiczność i krytycy sztuki pozytywnie odnieśli się do jego obrazów.

Stanisław i Aleksandra Żukowscy

W 1900 roku Żukowski zaprezentował na wystawie Pieriedwiżnikow swój obraz pt. „Księżycowa noc”. W zimowym krajobrazie artysta przedstawił stary dom oświetlony jasnym światłem księżyca. Za ten obraz został nagrodzony dużym srebrnym medalem w Szkole Malarstwa. Galeria Tretiakowska nabyła „Księżycową noc” do swojej kolekcji.

Obraz pt. „Księżycowa noc”

Jego obraz „Wieczór wiosenny” został dostrzeżony i zakupiony przez kolekcjonera Pawła Tretiakowa również na innej wystawie.

Obraz „Wieczór wiosenny”

Po ukończeniu uczelni Stanisław Żukowski był już popularnym artystą. Jego obrazy kupowano po wysokich cenach. Pracował ciężko i pisał szybo. Dzięki dochodom ze sprzedaży obrazów otworzył w Moskwie w 1906 roku pracownię malarstwa i rysunku. Studio to zyskało popularność i miało wielu studentów, wśród nich m.in. poeta Włodzimierz Majakowski.

Obraz „Bezsenna noc. Świt”

Styl Żukowskiego jako malarza pejzażysty został ukształtowany pod wpływem impresjonizmu, kierunku w sztuce trwającego od końca XIX do początku XX wieku. Artyści impresjoniści starali się uchwycić w swoich obrazach świat w jego zmieniającym się stanie i przekazać ulotne wrażenia z tego, co widzieli. W swoich obrazach Żukowski stosował techniki malarstwa plenerowego; malował wiele z natury. Jednym z głównych tematów jego pejzaży była wiosna, pierwsze promienie ciepłego słońca, pierwsze kwiaty.

Obraz „Dworek”

Obraz „Wiosna”

Artysta często brał udział w wystawach zarówno w Rosji, jak i za granicą – w Monachium, Wenecji, Rzymie. Malarz był członkiem następujących stowarzyszeń artystycznych: Związku Artystów Rosyjskich i Towarzystwa Wędrujących Wystaw Artystycznych. W 1910 roku odbył podróż po Europie, odwiedzając Szwajcarię, Niemcy, Francję i Włochy. Ze swojej podróży Stanisław Żukowski przywiózł wiele szkiców, które prezentował na licznych wystawach.

Obraz „Biblioteka”

Tęsknota za starymi majątkami

W tym czasie w twórczości Żukowskiego pojawił się nowy temat: wnętrza starych majątków. Artysta podróżował po centralnej Rosji i odwiedzał majątki szlacheckie. Malował dworki o przestronnych pokojach i bogatych dekoracjach, a także otaczające je ogrody i parki. Z tego okresu pochodzą także obrazy: „Wnętrze biblioteki we dworze”, „Poezja starego gniazda szlacheckiego” i wiele innych.

Obraz „Posiadłość w Brasowie”

Obraz „Posiadłość w Brasowie”

W 1916 roku artysta mieszkał w Brasowie, w majątku wielkiego księcia Michała Romanowa, młodszego brata cesarza Rosji Mikołaja II. Majątek położony był w malowniczym miejscu w obwodzie briańskim. Żukowski został zaproszony przez żonę księcia Natalię do uwiecznienia wnętrz domu. Wówczas namalował serię dzieł, w tym „Salon w posiadłości Brasowie”, „Pokój w posiadłości w Brasowie”, „Posiadłość w Brasowie” i wiele innych.

Obraz „Salon w posiadłości Brasowo”

Obraz „Pokój w posiadłości Brasowo”

Stanisław Żukowski często odwiedzał i pracował także w guberni twerskiej. Przez kilka lat wynajmował dom w majątku Ostrowki, gdzie spędzał czas od wczesnej wiosny do późnej jesieni. Oprócz malowania wnętrz kontynuował malowanie pejzaży. Artysta kontynuował tradycje pejzażu lirycznego, zapoczątkowane przez mistrza Aleksieja Sawrasowa, a kontynuowane przez nauczyciela Żukowskiego – Izaaka Lewitana.

Rewolucja i powrót do Polski

Po rewolucji 1917 roku Żukowski mieszkał na terenie sowieckiej Rosji do roku 1923. Wrócił do Polski po traktacie ryskim. Wcześniej nie mógł tego zrobić, ze względu na toczącą się wojnę. Gdy tylko na nowo otworzono konsulaty, zgłosił się do konsula i potwierdził swoje polskie obywatelstwo. Przyjechał do Warszawy.

Nasz bohater przeżył rewolucję w Rosji. Widział jej rezultaty. Przeżył  tam I wojnę światową. Miał przeczucie katastrofy, która przyjdzie i zniszczy kulturę ziemiańską. To była dla niego Arkadia, siedlisko kultury szlacheckiej. Chciał ją utrwalać. Bardzo lubił malować biblioteki.

W Krakowie znajduje się piękny interior Żukowskiego, przedstawiający starą bibliotekę. Nasz bohater wyszedł z takiego dworu w Starowoli. Tam jego rodzina miała majątek. Wspominał, że matka grała na fortepianie, znał dzięki temu utwory Chopina, Schumanna, Schuberta itd. Wisiały tam portrety przodków, była wielka biblioteka. Wyrastał w tej kulturze. To było jego życie. I czuł, że zostanie ono zniszczone. Dlatego malował dwory i pałace. Jego obrazy trafiły do polskich muzeów: Muzeum Narodowego w Warszawie, Galerii Sztuki w Krakowie i wielu innych.

Od połowy lat 20. był członkiem krakowskiego Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych „Pro Arte”. W połowie dwudziestolecia międzywojennego jego obrazy wystawiano w Paryżu, Kopenhadze i Warszawie. Żukowski utrzymywał kontakty z rosyjskimi artystami w Europie: Konstantym Korowinem, Nikołajem Bogdanowem-Belskim i innymi. Kontynuował nauczanie i otworzył prywatną szkołę malarstwa.

Nostalgia za rodzinnymi krajobrazami

Obraz „Puszcza Świsłocka”

Nastrojowy krajobraz z 1934 roku w wykonaniu Żukowskiego to niemal sielankowa wizja natury, która zawładnęła całą przestrzenią, odtwarzaną przez artystę na płótnie. Widoczny tu fragment Puszczy Świsłockiej, leżącej niegdyś w granicach Puszczy Wołkowyskiej, a później przyłączonej do Białowieży, to świadectwo potęgi i piękna rodzimej przyrody. Ukazany tutaj przez mistrza wycinek tej pradawnej ostoi oddziałuje na widza swoim rozmachem. W tafli wody odbijają się porastające owe tereny drzewa liściaste oraz iglaki. Ponad nimi rozciąga się błękitne niebo, na powierzchni którego, tu i ówdzie, dostrzec można białe obłoki. Soczystość barw i impastowa faktura zastosowana w niektórych partiach obrazu budują ekspresyjną kompozycję, która jednocześnie tchnie nastrojowością i niezmąconym niczym spokojem.

Pomoc powstańcom i śmierć w obozie

II wojna światowa zastała Stanisława Żukowskiego w Warszawie. Miał możliwość wyjechać, ale postanowił zostać. Mając pieniądze mógł wyjechać nawet do Stanów Zjednoczonych, bo był tam znany i ceniony. Jego obraz pt. „Okno” reprezentował nawet Polskę na Wystawie Światowej w Nowym Jorku w 1939 roku. Ciekawostką jest, że ten obraz został w USA i dziś można go oglądać w Chicago.

Obraz „Okno z fiołkami”

Nie uciekł z Warszawy w 1939 roku. A mógł wyjechać także później – w 1944 roku. Przeżył powstanie warszawskie, pomagając powstańcom. Został  za to aresztowany i wysłany do obozu koncentracyjnego w Pruszkowie pod Warszawą. Był chory i zmarł w obozie na początku października. Pochowany został w Pruszkowie, w mogile zbiorowej. Tak skończył swoje życie Polak – patriota, którego wielu uważa za przedstawiciela rosyjskiej szkoły malarskiej.

Opr. Waleria Brażuk/Znadniemna.pl

 

Dzisiaj opowiemy Państwu o wybitnym Polaku – patriocie, przedstawicielu rosyjskiej szkoły malarskiej, uznawanym za swojego przez Rosjan, Białorusinów, a nawet – Ukraińców.  Chodzi o Stanisława Żukowskiego, który dzisiaj obchodziłby swoje 152. urodziny. [caption id="attachment_68445" align="alignnone" width="212"] Stanisław Żukowski[/caption] Stanisław Żukowski urodził się 13 maja 1873 roku w

Urodzony 185 lat temu Tytus Dalewski, przeżył krótkie życie, ale swoją patriotyczną postawą i ofiarą złożoną w imię wolności Ojczyzny, zaskarbił serca potomnych.

Historyk Łukasz Starowieyski uważa, że trudno byłoby znaleźć na Litwie w XIX stuleciu „drugą rodzinę tak licznie zaangażowaną w sprawy narodowe”, jak rodzina z której pochodził dzisiejszy solenizant.

Tytus Jakub Dalewski herbu Krucini (pseud. Józef Parafianowicz) urodził się 13 maja 1840 roku w Kunkułce (powiat lidzki) w rodzinie drobnego szlachcica Dominika Antoniego Dalewskiego. Przybrana siostra Tytusa, córka jego ojca z pierwszego małżeństwa – Apolonia Dalewska wyszła za mąż za Zygmunta Sierakowskiego,  dowódcę Powstania Styczniowego na Żmudzi.

Uczył się Tytus w gimnazjum w Wilnie, a po jego ukończeniu studiował prawo w Moskwie. W 1861 roku stanął na czele „ogółu” – tajnej organizacji 355 polskich studentów Uniwersytetu Moskiewskiego.

Po wybuchu Powstania Styczniowego nasz bohater jeździł do Petersburga w celu uzgodnienia działań organizacji studenckich w ruchu zbrojnym. W maju 1863 roku przyjechał do Wilna i zaangażował się w pracę  powstańczego Wydziału Zarządzającego Prowincjami Litwy. Stał się najbliższym współpracownikiem przywódcy Powstania na Litwie – Konstantego Kalinowskiego. Po aresztowaniu  Kalinowskiego i rozgromieniu Wydziału, jesienią 1863 roku Tytus Dalewski dźwigał niemal cały ciężar cywilnego rządu centralnego na Litwie.

Po ujęciu i straceniu jego szwagra, Zygmunta Sierakowskiego ukrywał się z siostrami i matką w Wilnie. Został aresztowany 20 grudnia 1863 roku.

Zachował niezłomną postawę w śledztwie. Decyzją Michaiła Murawjowa z 24 grudnia 1863 roku został rozstrzelany na placu Łukiskim w Wilnie.

Oto jak o rodzinie dzisiejszego Jubilata  i jego  tragicznej śmierci pisał na stronie 160. Rocznicy Powstania Styczniowego historyk Łukasz Starowieyski:

Nie było drugiej takiej rodziny. Rozstrzelanie Tytusa Dalewskiego

Trudno znaleźć na Litwie w owych czasach drugą rodzinę tak licznie zaangażowaną w sprawy narodowe! Dwaj bracia Tytusa już wcześniej skazani zostali na wieloletnią katorgę na Syberii za działalność konspiracyjną i założenie „Związku Bratniego”. Siostra wyszła potajemnie za Zygmunta Sierakowskiego, jednego z najważniejszych konspiratorów, a później dowódcę powstania na Litwie. Inny brat, Konstanty, poszedł do powstania. Tytus zaangażował się w pracę Wydziału Zarządzającego Prowincjami Litwy. Był bliskim współpracownikiem szefa wydziału Jakuba Gieysztora, który tak o nim pisał: „Był przy mnie, miałem w nim gorliwego i rozumnego pomocnika. Przy najgorętszym patriotyzmie miał on zdrowe pojęcie rzeczy i nie tylko, że należał do rodziny mi bliskiej, lecz to był jeden z moich prawdziwych ulubieńców”. Później został bliskim współpracownikiem Konstantego Kalinowskiego, komisarza powstańczego rządu. Od tego czasu, a także po straceniu Sierakowskiego, Dalewski z siostrami i matką ukrywał się w Wilnie. Tytus wpadł na skutek denuncjacji jednego ze współpracowników, aresztowanego wcześniej. Policja zatrzymała go w mieszkaniu Pauliny Kondratowiczowej, wdowy po znanym poecie Władysławie Syrokomli. Za ukrywanie poszukiwanego kobieta trafiła do więzienia na kilka lat. Mimo tortur Dalewski nikogo nie wydał. „Na śmierć poprowadziło Tytusa zachowanie koniecznej tajemnicy o osobie Kalinowskiego, o którego najwięcej im szło i nienawiść Murawjowa do rodziny Dalewskich. Tytus najzacniej też postępował. Inaczej być nie mogło, była to piękna i bohaterska dusza. Coś w dni dziesięć po jego śmierci aresztowano Kalinowskiego. Gdyby trochę pierwiej, Tytus by żył” – pisał Gieysztor. Siostry Tytusa zostały zesłane na Sybir, brat Konstanty ciężko ranny przedostał się do Galicji i emigrował najpierw do Szwajcarii, a później do Francji, został rozstrzelany podczas Komuny Paryskiej. Tytus został skazany na śmierć 24 grudnia, wyrok wykonano 18 dni później. Miał 23 lata.

 Znadniemna.pl na podstawie Wikipedia.org, Powstanie1863-64.pl, fot.: Wikipedia

Urodzony 185 lat temu Tytus Dalewski, przeżył krótkie życie, ale swoją patriotyczną postawą i ofiarą złożoną w imię wolności Ojczyzny, zaskarbił serca potomnych. Historyk Łukasz Starowieyski uważa, że trudno byłoby znaleźć na Litwie w XIX stuleciu „drugą rodzinę tak licznie zaangażowaną w sprawy narodowe”, jak rodzina

Prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę, która ma na celu wyeliminowanie nieprawidłowości w systemie wizowym. Ustawa reguluje m.in. kwestie wydawania wiz dla studentów zagranicznych.

Pod koniec kwietnia ustawa została przyjęta przez Senat. Wcześniej uchwaliła ją bez poprawek niższa izba polskiego parlamentu. Projekt  ustawy powstał w MSZ. Jej celem było uszczelnienie systemu wydawania wiz, tak by np. maksymalnie ograniczyć zjawisko wydawania wiz studenckich cudzoziemcom, którzy następnie nie podejmują w Polsce edukacji, a wizę wykorzystują np. do podjęcia pracy lub dalszej podróży do innych krajów strefy Schengen.

Znajomość języka będzie konieczna

Ustawa reformuje system wydawania wizy krajowej dla studentów oraz system wydawania zezwolenia na pobyt czasowy w celu kształcenia się na studiach. Zgodnie z regulacją, każdy cudzoziemiec – obywatel państwa trzeciego, który chce rozpocząć studia w Polsce – będzie musiał podczas rekrutacji przedstawić dokument poświadczający znajomość języka, w którym odbywa się kształcenie, co najmniej na poziomie B2. Ponadto, rektor uczelni lub kierownik jednostki prowadzącej studia będzie musiał niezwłocznie zawiadomić pisemnie konsula, który wydał cudzoziemcowi wizę krajową w celu odbycia studiów, o niepodjęciu studiów przez tego cudzoziemca.

Zostanie wprowadzony limit cudzoziemców kształcących się na studiach na danej uczelni. Liczba cudzoziemców kształcących się na studiach w danym roku akademickim w danej uczelni nie może być większa niż 50 proc. ogólnej liczby studentów tej uczelni. Uczelnia, w której liczba cudzoziemców jest większa niż 50 proc. ogólnej liczby studentów w tej uczelni, nie będzie mogła prowadzić przyjęć cudzoziemców na studia do czasu, gdy liczba ta zmaleje do 50 proc. ogólnej liczby studentów.

Będzie wykaz cudzoziemców

Stworzony zostanie wykaz cudzoziemców przyjętych na studia i do szkół doktorskich. Ma on obejmować: imiona i nazwisko, numer PESEL, a w przypadku jego braku – numer dokumentu potwierdzającego tożsamość oraz nazwę państwa, które go wydało, obywatelstwo, nazwę państwa urodzenia, informacje o przyjęciu na studia lub do szkoły doktorskiej (tj. datę wpisania na listę studentów lub listę doktorantów, datę złożenia ślubowania oraz datę skreślenia z listy studentów lub listy doktorantów), informacje o posiadaniu Karty Polaka (tj. datę ważności oraz numer), rok urodzenia oraz płeć.

Ustawa przyznaje także ministrowi spraw zagranicznych i konsulom uprawnienia, analogiczne m.in. do szefa Urzędu ds. Cudzoziemców i wojewodów, do pozyskania informacji niezbędnych do przeprowadzenia postępowania w sprawie wydania, cofnięcia lub unieważnienia wizy.

Nowe przepisy ograniczają też dostęp do możliwości ubiegania się o udzielenie zezwolenia na pobyt czasowy i pracę. Chodzi o posiadaczy wiz i dokumentów pobytowych wydanych przez inne państwo członkowskie albo polskich wiz wydanych np. w celu tranzytu, udziału w imprezach kulturalnych i sportowych, studiów itp.

 Znadniemna.pl na podstawie Prawo.pl/PAP, fot.: Adobe Stock

Prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę, która ma na celu wyeliminowanie nieprawidłowości w systemie wizowym. Ustawa reguluje m.in. kwestie wydawania wiz dla studentów zagranicznych. Pod koniec kwietnia ustawa została przyjęta przez Senat. Wcześniej uchwaliła ją bez poprawek niższa izba polskiego parlamentu. Projekt  ustawy powstał w MSZ. Jej

12 maja 1935 roku zmarł Józef Piłsudski. Był jednym z ojców polskiej niepodległości. Zostawił po sobie dobrą i złą legendę: zwolennicy przypisywali mu wyłącznie zalety. Przeciwnicy zarzucali zaś zdławienie demokracji.

Piłsudski stał się legendą już za życia. Carski zesłaniec, założyciel i przywódca Polskiej Partii Socjalistycznej, ale też współpracownik austro-węgierskiego wywiadu. W chwili wybuchu I wojny światowej uznał, że warto postawić na Niemcy oraz Austro-Węgry i razem z nimi walczyć z Rosją, bo może uda się w ten sposób odbudować Polskę. Gdy się zorientował, że doraźnym sojusznikom zależy tylko na polskich rekrutach odmówił dalszej współpracy. Przypłacił to internowaniem w Magdeburgu, ale instynkt go nie zawiódł. W listopadzie 1918 roku władze ogarniętych rewolucją Niemiec nie tylko go wypuściły, ale podstawiły pociąg, którym dojechał do Warszawy. Podporządkowały mu się oddziały wojskowe oraz większość – z wyjątkiem endecji – ugrupowań politycznych. Z takim poparciem objął władzę jako Naczelnik Państwa i sprawował ją aż do przyjęcia konstytucji marcowej, a w praktyce jeszcze nieco dłużej. Wchodził w kompetencje rządu i Sejmu, a w 1922 roku wbrew sejmowej większości nie zaakceptował wybrania na nowego premiera Wojciecha Korfantego.

Na kilka lat odsunął się od polityki, ale nie stracił na nią wpływu. Zaś w 1926 roku dokonał zbrojnego zamachu stanu i zaprowadził dyktatorskie rządy, choć z wyjątkiem krótkiego okresu gdy był premierem nie zajmował w państwie kierowniczych stanowisk. Władzę sprawował za pośrednictwem uległych mu polityków – wojskowych i cywilnych. O kwalifikacjach większości z nich nie miał dobrego zdania. „Jesteście jak dzieci” – mawiał do nich, gdy składali mu meldunki w Belwederze.

O generale Stanisławie Szeptyckim napisał, że nawet swojemu osobistemu wrogowi by go nie doradzał. Dosadne i krytyczne opinie wystawił też Józefowi Hallerowi, Tadeuszowi Rozwadowskiemu, a miażdżącą Edwardowi Rydzowi-Śmigłemu: „Nie dałby sobie rady w obecnym czasie z rozkapryszonymi i przerośniętymi ambicjami generałów, nie jestem pewien jego zdolności operacyjnych w zakresie prac Naczelnego Wodza i umiejętności mierzenia sił nie czysto wojskowych, lecz całego państwa swego i nieprzyjacielskiego” – napisał.

To jednak Rydz-Śmigły został następcą Piłsudskiego – dostał po nim buławę marszałkowską i stanowisko Generalnego Inspektora Sił Zbrojnych, które wiązało się z całkowitą władzą nad armią.

System stworzony przez Piłsudskiego po zamachu majowym przetrwał do wybuchu II wojny światowej. Następcy Piłsudskiego zostali obwinieni przez nowy polski rząd (na emigracji) o to, że nie przygotowali militarnie i dyplomatycznie kraju do wojny. Jednak legenda samego Piłsudskiego w Polsce przetrwała i została wzmocniona w PRL-u przez niechęć dużej części społeczeństwa do nowego, narzuconego z Moskwy ustroju.

Częścią legendy Piłsudskiego stały się prawdziwe i tylko przypisywane mu wypowiedzi.

Do tych najczęściej przywoływanych należały te o historii: „kto nie szanuje i nie ceni swej przeszłości, nie jest godzien szacunku teraźniejszości ani prawa do przyszłości” i walce („być zwyciężonym i nie ulec to zwycięstwo, zwyciężyć i spocząć na laurach to klęska”.

Osoby krytycznie nastawione do Piłsudskiego przypominają jednak obraźliwe, a nawet wulgarne opinie o Sejmie, posłach opozycji i konstytucji. „Ja tego, proszę pana, nie nazywam Konstytucją, ja to nazywam konstytutą. I wymyśliłem to słowo, bo ono najbliższe jest do prostituty. Ten system nałamywania Konstytucji do różnych potrzeb czynić musi z Konstytucji zwyczajną dziewkę – i tego dopuszczać nie wolno” – mówił w sierpniu w 1930 roku w prasowym wywiadzie. Zaledwie kilka dni później, już po rozwiązaniu Sejmu, nakazał osadzić w wojskowym więzieniu w Brześciu czołowych polityków opozycji. Protesty wobec tej decyzji skomentował równie ostro: „Gdy Sejm jest rozwiązany, to posłów nie ma – nie istnieją – każdemu wolno sądzić, że o ile chcą zatrzymać swe uprawniania, to muszą być uważani za zwyczajne ścierwo, które musi zatruwać swoim istnieniem powietrze”.

Z drugiej jednak strony Piłsudski wykreślił z listy osób, które miały trafić do Brześcia swojego dawnego towarzysza z PPS, ale w 1930 roku ostrego krytyka Kazimierza Pużaka: „Co by o mnie powiedziano, gdybym więźnia Szlisselburga zamknął w twierdzy?” – wyjaśnił.

Już za życia Piłsudskiego gorąco spierano się o różne jego wypowiedzi, przypisując im czasami zupełnie różny sens. Tak było np. ze zdaniem, w którym porównał Polskę do obwarzanka, w którym wszystko co najlepsze jest na zewnątrz. Jedni uznali to za pochwałę kresów, inni – za obrazę centralnej Polski.

Na Śląsku pamiętano Piłsudskiemu zaś słowa, które rzucił latem 1919 roku do delegatów proszących go o wsparcie powstańców. „Co mnie obchodzi Śląsk? To stara pruska kolonia” – usłyszeli podobno w odpowiedzi. Jednak zaraz potem, na przekór takiej deklaracji, z Warszawy popłynęły potajemnie pieniądze i uzbrojenie, w dodatku razem z kilkoma tysiącami oficerów. Ta pomoc nie byłaby możliwa, gdyby nie zgodził się na nią Piłsudski, ale oficjalnie Polska do niczego się nie przyznawała.

Z wyjątkiem wąskiego grona podwładnych mało kto wiedział o pogarszającym się stanie zdrowia Piłsudskiego. Coraz częściej gorączkował, bardzo źle sypiał, pojawiła się również opuchlizna nóg. Od stycznia 1935 roku występowały silne ataki bólów. Adiutant Piłsudskiego Mieczysław Lepecki wspominał: „Później zaczęły zjawiać się wymioty. Wszystkie te objawy Marszałek przypisywał niedyspozycjom przewodu pokarmowego i począł stosować dietę. A więc najpierw zrezygnował z potraw ciężkostrawnych, potem zaczął ograniczać porcje, aż wreszcie rozpoczął głodówkę leczniczą”.

Pomimo nalegań opiekującego się nim dr. Marcina Woyczyńskiego, aby przerwał głodówkę, Piłsudski nadal ją prowadził. „Metoda ta – wspominał Lepecki – odnosiła początkowo pewne sukcesy. Mdłości pokazywały się rzadko, bóle również. Wciąż tylko rosło osłabienie. Marszałek począł stopniowo redukować wszelkie wysiłki fizyczne. Ograniczył, a potem zupełnie zniósł spacery po swoim gabinecie, coraz rzadziej zaglądał do mego pokoju, pasjanse nawet wolał, aby mu układać, nie chcąc męczyć się samemu”.

Zdaniem prof. Andrzeja Garlickiego, autora biografii marszałka: „Kuracja głodowa, którą zaaplikował sobie Piłsudski, mogła być symptomem kolejnego stadium choroby. Po prostu utraty apetytu w rezultacie odrzucania przez organizm pokarmów. Ale w owym czasie bardzo modne było oczyszczanie organizmu przez odpowiednią dietę, a właściwie głodówkę. (…) Gwałtowna utrata wagi, o której wspominają wszyscy, którzy stykali się z Piłsudskim w tych ostatnich miesiącach, była zapewne rezultatem nie owej głodówki, a rozwijającej się już szybko choroby nowotworowej. Nie sposób ustalić, jak długo choroba ta trwała. Odmienności indywidualne procesu chorobowego są bowiem w chorobach nowotworowych bardzo duże”.

21 kwietnia Piłsudski, po długich namowach, zgodził się wreszcie na przybycie z Wiednia prof. Karla Wenckebacha, znanego specjalisty od chorób nowotworowych. Cztery dni później przeprowadzono badania.

Diagnoza nie pozostawiała nadziei: nowotwór złośliwy wątroby nie nadający się do operowania. Informację tę przekazano gen. Składkowskiemu, który o wyniku badań poinformował prezydenta i premiera.

W następnych dniach marszałek Piłsudski spisał swoją ostatnią wolę:

„Nie wiem czy nie zechcą mnie pochować na Wawelu. Niech! Niech tylko moje serce wtedy zamknięte schowają w Wilnie gdzie leżą moi żołnierze co w kwietniu 1919 roku mnie jako wodzowi Wilno jako prezent pod nogi rzucili. Na kamieniu czy nagrobku wyryć motto wybrane przeze mnie dla życia »Gdy mogąc wybrać, wybrał zamiast domu/ Gniazdo na skałach orła, niech umie/ Spać, gdy źrenice czerwone od gromu/ I słychać jęk szatanów w sosen zadumie/ Tak żyłem«. A zaklinam wszystkich co mnie kochali sprowadzić zwłoki mojej matki z Sugint Wiłkomirskiego powiatu do Wilna i pochować matkę największego rycerza Polski nade mną. Niech dumne serce u stóp dumnej matki spoczywa. Matkę pochować z wojskowymi honorami ciało na lawecie i niech wszystkie armaty zagrzmią salwą pożegnalną i powitalną tak by szyby w Wilnie się trzęsły. Matka mnie do tej roli jaka mnie wypadła chowała. Na kamieniu czy nagrobku Mamy wyryć wiersz z »Wacława« Słowackiego zaczynający się od słów »Dumni nieszczęściem nie mogą«. Przed śmiercią Mama mi kazała to po kilka razy dla niej czytać”.

Testament Józefa Piłsudskiego. Fot.: wikipedia.org

4 maja marszałek Piłsudski przewieziony został do Belwederu. Tydzień później nastąpił krwotok z ust. Ostatnie chwile życia Piłsudskiego 12 maja tak opisywał w swoim diariuszu adiutant marszałka w Belwederze rotmistrz Aleksander Hrynkiewicz: „Ksiądz zaczyna modlitwy, podają oleje święte, którymi namaszczono rytuałem przewidziane miejsca, na głowie Komendanta. Otoczenie klęczy i modli się. Rodzina wpatrzona w oblicze Komendanta z niemym bólem, niezupełnie jeszcze świadoma tragedii nadchodzącej chwili. Zbliża się kres życia Komendanta, to widzi się i czuje bez słów i wyjaśnień. (…) Komendant szklistym i nieruchomym wzrokiem patrzy w przestrzeń jakby czynił przegląd obrazu swego bohaterskiego i tragicznego życia. Jakieś myśli, jakąś wolę objaśnia słabym ruchem rąk, które za życia i w czasie choroby były zawsze tak czynne i ruchliwe. (…) Minuty ciągną się jedna za drugą długie jak minione dziesiątki lat brzemienne historią. Odwracam głowę, na tarczy zegara 8.45, koniec epoki związanej z życiem Wielkiego Człowieka”.

Warta honorowa przy trumnie Józefa Piłsudskiego w Belwederze. Nad głową Marszałka umieszczono trzy przybrane kirem sztandary Wojska Polskiego – z 1831 r., z 1863 r. oraz legionowy. W dłonie zmarłego wetknięto wizerunek Matki Boskiej Ostrobramskiej. Warszawa, 13–14 maja 1935 r. Fot. NAC

Tuż po śmierci marszałka, salon Pałacu Belwederskiego, w którym nastąpił zgon, zamieniono na kaplicę żałobną, gdzie na katafalku spoczywało jego ciało. Przy zmarłym zaciągnięto wartę honorową, którą pełnili czterej oficerowie, dwóch podoficerów i dwóch szeregowych. Wykonana ze srebra trumna z ciałem Piłsudskiego wystawiona była w Belwederze 13 i 14 maja. Katafalk przybrany był w purpurowe sukno z godłem Rzeczypospolitej.

Tłumy ludzi przed Belwederem żegnające zmarłego Marszałka. Warszawa, 13–14 maja 1935 r. Fot. NAC

Zwłoki marszałka ubrane były w mundur, przepasany wielką wstęgą orderu Virtuti Militari i z bojowymi orderami na piersiach. W rękach Piłsudski trzymał obrazek Matki Boskiej Ostrobramskiej. Nad głową zmarłego umieszczono przybrane kirem sztandary wojska polskiego z 1831 i 1863 roku oraz sztandary legionowe. Obok stała kryształowa urna z sercem marszałka, przy niej położono czapkę maciejówkę, buławę marszałkowską oraz szablę.

15 maja trumnę z ciałem Piłsudskiego przewieziono na lawecie zaprzężonej w sześć koni do katedry św. Jana. Ustawiono ją w nawie głównej świątyni. Tam marszałka żegnały tłumy. Wydarzenia te tak wspominał Stanisław Cat-Mackiewicz:

„Ciało Marszałka Piłsudskiego wniesiono do katedry św. Jana, pozostawiono na noc pod sklepieniem. I tłum warszawski od rana zaczął płynąć jak rzeka. Było tysiące, dziesiątki, setki tysięcy ludu – ludzie stali jedenaście godzin czekając swojej kolei, aby na chwilę przejść prędko koło trumny, aby rzucić choć okiem na jej zamknięte wieko”.

To Cat-Mackiewicz jest też autorem jednego z najtrafniejszych podsumowań spuścizny Piłsudskiego. Pisał tak: „Piłsudski miał fanatycznych wielbicieli, którzy go kochali więcej niż własnych rodziców, niż własne dzieci, ale było wielu ludzi, którzy go nienawidzili, miał całe warstwy ludności, całe dzielnice Polski przeciwko sobie, potężną nieufność do siebie. I oto nie znać było tego w dniu pogrzebu. Przeciwnie, można stwierdzić jako fakt i prawdę, że w dniach jego pogrzebu, że na wieść o jego śmierci, strach i zalęknienie, co stanie się teraz z Polską, kiedy Jego zabrakło, przeleciał od Bałtyku poprzez Poznańskie i Śląsk i od Karpat do Dźwiny. Po całej wielkiej ojczyźnie, którąśmy cztery lata po jego śmierci stracili”.

Ostatni akt pożegnania Józefa Piłsudskiego w stolicy, uroczystość na Polu Mokotowskim (obecnie park noszący imię Marszałka). Na zdjęciu generałowie Wojska Polskiego ciągnący platformę z trumną po torach przygotowanych specjalnie na tę okazję, prowadzących do stacji kolejowej. Warszawa, 17 maja 1935 r. Fot. z zasobu IPN

Przedstawiciele Wojska Polskiego i uczelni krakowskich oraz mieszkańcy miasta i przybyli goście oczekujący na placu Kolejowym (obecnie plac Jana Nowaka-Jeziorańskiego) na przejście konduktu pogrzebowego Józefa Piłsudskiego. Kraków, 18 maja 1935 r. Fot. z zasobu IPN

Kondukt pogrzebowy Józefa Piłsudskiego mijający krakowski Barbakan. Bezpośrednio za trumną widoczne żona i córki zmarłego, w żałobnych welonach. 18 maja 1935 r. Fot. z zasobu IPN

Tłumy ludzi na wzgórzu wawelskim żegnające Marszałka tuż przed miejscem wiecznego spoczynku. Na pierwszym planie żołnierze WP, ustawieni wzdłuż trasy konduktu pogrzebowego. 18 maja 1935 r. Fot. z zasobu IPN

Generałowie znoszą trumnę do krypty św. Leonarda. Z przodu Edward Śmigły-Rydz i Kazimierz Sosnkowski. Fot.: wikipedia.org

Uroczystości pogrzebowe serca Józefa Piłsudskiego w kościele św. Teresy w Wilnie, gdzie początkowo spoczęło jego serce (na zdjęciu – w srebrnej urnie, przed trumną z ciałem matki Marszałka, Marii z Billewiczów Piłsudskiej). Drugi z prawej widoczny gen. Kazimierz Sosnkowski, przewodniczący komitetu pogrzebowego Józefa Piłsudskiego. 18 maja 1935 r. Fot. Leonard Siemaszko. Fot. z zasobu IPN

Weterani powstania styczniowego 1863 r. w kondukcie żałobnym podczas uroczystości złożenia urny z sercem Józefa Piłsudskiego na cmentarzu na Rossie. Wilno, 12 maja 1936 r. Fot. ze zbiorów Biblioteki Narodowej (Polona)

Znadniemna.pl/PAP

12 maja 1935 roku zmarł Józef Piłsudski. Był jednym z ojców polskiej niepodległości. Zostawił po sobie dobrą i złą legendę: zwolennicy przypisywali mu wyłącznie zalety. Przeciwnicy zarzucali zaś zdławienie demokracji. Piłsudski stał się legendą już za życia. Carski zesłaniec, założyciel i przywódca Polskiej Partii Socjalistycznej, ale

Na białoruskiej platformie sprzedażowej Kufar pojawiły się ogłoszenia o sprzedaży gotowych botów, pomagających w znajdowaniu i zajmowaniu wolnych miejsc w systemie rejestracji terminów do składania dokumentów na uzyskanie polskiej wizy.

Lokalizacja obydwu ogłoszeń to Grodno i obwód grodzieński. Bot, rezerwujący wolny termin, będzie kosztował nabywcę 900 rubli – pisze Hrodna.life.

Ogłoszenia o powyższej treści w dziale „gotowe oferty” zamieścił na platformie Kufar użytkownik o imieniu Valery. Ofiarowany przez niego produkt to „kod do bota”. W marcu gotowy do użytku bot kosztował 800 rubli, a teraz – w maju – jego cena wzrosła do 900 rubli. Obie reklamy skierowane są do odbiorców z Grodna i obwodu grodzieńskiego.

Podobne ogłoszenia można znaleźć na innej białoruskiej platformie internetowej – Onliner.by. Tutaj użytkownik, posługujący się pseudonimem Valera2901, próbował sprzedać gotowego bota w listopadzie 2024 roku. Zachwalał ofertę w taki oto sposób:

„Okres zwrotu zainwestowanej kwoty wynosi 3-4 miesiące, praca zdalna — wystarczy laptop, możliwa współpraca. Wsparcie programisty bez dodatkowych opłat, możliwość wynajmu bota” — pisał Valera2901.

Biorąc pod uwagę, że Białorusini są teraz skłonni zapłacić pośrednikom za pomoc w rejestracji wizowej nawet 400 rubli (470 złotych), nabywca bota mógłby teoretycznie zwrócić inwestycję już od pierwszych dwóch klientów.

Jakie sposoby Białorusini stosują aby otrzymać polską wizę?

Ze względu na duże zapotrzebowanie i brak możliwości samodzielnej rejestracji w centrach wizowych, Białorusini wymyślają różne sposoby, aby uprościć sobie proces składania dokumentów wizowych.

We wrześniu 2024 roku pojawiła się informacja, że mieszkańcy innych regionów zmieniali sobie zameldowanie na Grodno. W tym celu znajdowali pośredników, którzy byli gotowi zameldować ich w swoim mieszkaniu. Usługa ta kosztowała nawet 300 rubli (350 złotych). W 2024 roku bowiem wizę pracowniczą łatwiej było otrzymać w polskim konsulacie w Grodnie niż w placówkach Mińska czy Brześcia.

Otrzymanie wizy polskiej staje się coraz trudniejsze

Proces uzyskania wizy polskiej dla Białorusinów co raz bardziej się komplikuje. W ciągu ostatnich czterech lat znacznie zmniejszyła się liczba pracowników konsularnych w Mińsku, Brześciu oraz w Grodnie. Równolegle znacząco spadła liczba przyjmowanych wniosków wizowych.

Od stycznia 2024 roku polski rząd zakończył program wizowy „Polska. Business Harbor”, skierowany do biznesmenów, autorów startupów i pracowników branży IT.

Obecnie, nawet mając zaproszenie od krewnych, przyjaciół lub pracodawcy, praktycznie niemożliwe jest samodzielne złożenie dokumentów na wizę. Firmy pośredniczące w uzyskaniu polskiej wizy pobierają za swoje usługi opłatę w wysokości od 400 do 1000 rubli białoruskich (od 470 do 1170 złotych) od osoby, w zależności od rodzaju wizy.

Znadniemna.pl za Hrodna.life

Na białoruskiej platformie sprzedażowej Kufar pojawiły się ogłoszenia o sprzedaży gotowych botów, pomagających w znajdowaniu i zajmowaniu wolnych miejsc w systemie rejestracji terminów do składania dokumentów na uzyskanie polskiej wizy. Lokalizacja obydwu ogłoszeń to Grodno i obwód grodzieński. Bot, rezerwujący wolny termin, będzie kosztował nabywcę 900

12 maja 1970 roku zmarł w Londynie gen. Władysław Anders – legendarny dowódca II Korpusu Polskiego. Został pochowany wśród swoich żołnierzy. Był uwielbiany przez swoich żołnierzy i został znienawidzony przez władze powojennej Polski.

Władysław Anders przyszedł na świat w Błoniu koło Kutna w rodzinie ziemiańskiej. Jego ojciec Albert pracował jako agronom i zarządca dóbr ziemskich, matka Elżbieta zajmowała się domem i piątką dzieci. Rodzina wywodziła się z Inflant, a rodzice byli wyznania ewangelickiego. Anders ukończył gimnazjum i szkołę średnią w Warszawie, a w wieku 18 lat otrzymał powołanie do armii rosyjskiej, gdzie uczęszczał do kawaleryjskiej szkoły oficerów rezerwy. Później już jako rezerwista ukończył sześć semestrów na politechnice w Rydze, a zamiłowanie do kawalerii kultywował, uczestnicząc w licznych międzynarodowych zawodach.

Na frontach Wielkiej Wojny

Podczas I wojny światowej walczył w armii rosyjskiej, gdzie kierował szwadronem. Był trzykrotnie ranny, za co wyróżniono go najwyższym rosyjskim odznaczeniem wojskowym, Krzyżem Świętego Jerzego. W roku 1917 uczęszczał na kurs Akademii Sztabu Generalnego w Piotrogrodzie, po którym mianowano go szefem sztabu jednej z dywizji piechoty.

Po rozpoczęciu rewolucji bolszewickiej Anders uczestniczył w tworzeniu I Korpusu Polskiego w Rosji organizowanego przez gen. Józefa Dowbor-Muśnickiego. Brał także udział w powstawaniu 1 Pułku Ułanów Krechowieckich. W roku 1918 wspólnie z Korpusem złożył kapitulację przed wojskami niemieckimi, przedostał się do kraju i zgłosił do Wojska Polskiego.

W wolnej Polsce

Po wybuchu powstania wielkopolskiego w 1919 roku został szefem sztabu Armii Wielkopolskiej, rok później zaś, podczas wojny polsko-bolszewickiej, dowodził 15 Pułkiem Ułanów Poznańskich. Za męstwo w 1920 roku wraz z oddziałem otrzymał z rąk marszałka Józefa Piłsudskiego krzyż kawalerski Virtuti Militari.

Po zakończeniu działań wojennych w 1921 roku wyjechał do Paryża na dwuletnie studia w Wyższej Szkole Wojennej i staż liniowy. Po powrocie do Polski w 1924 roku został dyrektorem kursów dla wyższych oficerów, otrzymując stopień pułkownika dyplomowanego. Po kilku miesiącach objął funkcję szefa sztabu gen. Tadeusza Rozwadowskiego.

W kolejnym roku został komendantem stolicy, a w czasie przewrotu majowego – szefem sztabu oddziałów rządowych. W 1928 roku Anders objął dowództwo Kresowej Brygady Kawalerii, a w 1937 – Nowogródzkiej Brygady Kawalerii. W 1932 roku był szefem polskiej drużyny jeździeckiej, która na zawodach o Puchar Narodów w Nicei zajęła cztery czołowe miejsca.

Kampania wrześniowa

W 1939 roku wraz z Armią Modlin zajął pozycję w rejonie Lidzbarka w celu osłony granicy z Prusami Wschodnimi. Podczas kampanii polskiej w 1939 roku wraz z Nowogródzką Brygadą Kawalerii walczył w rejonie Płocka i Warszawy, a od 12 września, jako dowódca Grupy Operacyjnej Kawalerii, wraz z pozostałymi oddziałami wycofywał się ku granicy rumuńskiej.

W sowieckiej niewoli

Po agresji sowieckiej na Polskę oddział Andersa, przebijając się na południe, podjął walki z czerwonoarmistami, podczas których został dwukrotnie ranny. 29 września w rejonie Sambora (niedaleko Lwowa) Anders dostał się do sowieckiej niewoli. Najpierw trafił do szpitala we Lwowie, a później do więzienia Brygidki w tym samym mieście. W lutym 1940 roku został przewieziony do Moskwy do centralnego więzienia NKWD na Łubiance.

Podczas trwającego blisko dwa lata uwięzienia wielokrotnie go przesłuchiwano i nakłaniano do wstąpienia do Armii Czerwonej. Po ataku III Rzeszy na Związek Sowiecki i podpisaniu układu Sikorski-Majski przywrócono zerwane po 17 września 1939 stosunki dyplomatyczne między Polską a ZSRR.

Polska Armia

Wspomniany dokument gwarantował m.in. uwolnienie obywateli polskich z sowieckich więzień, dzięki niemu stało się również możliwe tworzenie na terenie Związku Sowieckiego Polskich Sił Zbrojnych. Ich organizacją zajął się wypuszczony z więzienia gen. Anders. Pomimo trudności z aprowizacją i sprzętem oraz utrudnianiem przez stronę sowiecką Polakom dotarcia do punktów werbunkowych, do armii Andersa masowo przybywali zarówno żołnierze, jak i cywile. Łącznie zgłosiło się ok. 115 tysięcy osób. Generał zdawał sobie sprawę, że Sowieci nie są zadowoleni z powstawania tej armii, dlatego podjął starania o jej ewakuację z ZSRR.

Pierwsze 33 tysiące wyruszyło do Iranu w marcu 1942 roku, reszta dołączyła kilka miesięcy później. Sam generał wyjechał na końcu w sierpniu 1942 roku. W Iranie Anders zorganizował z polskich żołnierzy przyszły II Korpus Polski. Polacy przenieśli się później do Iraku i Palestyny, gdzie zostali przeszkoleni.

Monte Cassino

Na początku 1944 roku II Korpus przerzucono do Włoch, by w ramach 8. armii brytyjskiej walczył z Niemcami. Jego najbardziej spektakularnym sukcesem było zdobycie w maju twierdzy Monte Cassino, broniącej dostępu do centralnej części Półwyspu Apenińskiego.

Wkład Polaków w walkę z Niemcami nie wpłynął jednak na decyzje aliantów podjęte podczas konferencji w Jałcie. Polskę pozostawiono w sowieckiej strefie wpływów. Generał Anders w proteście starał się bezskutecznie wycofać polskie oddziały z walki oraz interweniować u premiera Wielkiej Brytanii Winstona Churchilla.

Po dostaniu się do niemieckiej niewoli Wodza Naczelnego, gen. Tadeusza „Bora” Komorowskiego, gen. Władysław Anders otrzymał nominację na pełniącego obowiązki Wodza Naczelnego. Po 28 kwietnia 1945 roku, kiedy skapitulowały oddziały niemieckie na terenie Włoch, dobiegła końca misja II Korpusu.

Po wojnie

Po zakończeniu działań wojennych generał pozostał na emigracji, co m.in. przyczyniło się do odebrania mu w 1946 roku przez władze komunistyczne polskiego obywatelstwa i szlifów generalskich. W Londynie Anders przede wszystkim zajął się zorganizowaniem odpowiednich warunków życia dla swoich żołnierzy i innych Polaków, którzy pozostali poza granicami kraju. Przyczynił się do utworzenia szkół, warsztatów pracy czy kursów zawodowych.

Tuż po wojnie, w 1949 roku, wydał w Londynie wspomnienia z lat 1939-46 pt. „Bez ostatniego rozdziału”, był także autorem wstępu do monografii zbrodni katyńskiej stworzonej przez Józefa Mackiewicza pt. „Zbrodnia katyńska w świetle dokumentów”. Angażował się aktywnie w działalność polityczną na emigracji, od roku 1949 pełnił funkcję przewodniczącego Skarbu Narodowego, a w 1954 roku został członkiem Rady Trzech.

Generał Władysław Anders zmarł 12 maja 1970, pochowano go we Włoszech, na Polskim Cmentarzu Wojennym pod Monte Cassino. Rok później Rada Ministrów PRL formalnie uchyliła uchwałę z 1946 roku o odebraniu mu obywatelstwa polskiego, co zrobiono niemal potajemnie, ponieważ nie opublikowano jej w Dzienniku Ustaw.

Po upadku w Polsce komunizmu imię generała Władysława Andersa otrzymały liczne ulice, place, szkoły czy jednostki Wojska Polskiego.

Znadniemna.pl/Polskie Radio

12 maja 1970 roku zmarł w Londynie gen. Władysław Anders - legendarny dowódca II Korpusu Polskiego. Został pochowany wśród swoich żołnierzy. Był uwielbiany przez swoich żołnierzy i został znienawidzony przez władze powojennej Polski. Władysław Anders przyszedł na świat w Błoniu koło Kutna w rodzinie ziemiańskiej. Jego ojciec

W pozdrowieniach po modlitwie Regina Caeli Ojciec Święty w stanowczy sposób zaapelował o pokój na świecie, zawierzając go wstawiennictwu Matki Bożej, Królowej Pokoju, aby wyprosiła u Chrystusa cud pokoju.

Ojciec Święty nawiązał do 80. rocznicy zakończenia II wojny światowej a także wyraził ubolewanie z powodu trwającej „III wojny światowej w kawałkach” – jak określał ją jego poprzednik, Franciszek. Z loggii Bazyliki Watykańskiej Leon XIV z mocą powtórzył wezwanie św. Jana Pawła II: „Nigdy więcej wojny”, kierując je do wielkich tego świata.

Papież zapewnił, że nosi w sercu dramat ukochanego narodu ukraińskiego, pogrążonego w wojnie. Zaapelował o „autentyczny, sprawiedliwy i trwały pokój” i o jego jak najszybsze osiągnięcie. Dodał też, że z bólem przyjmuje wiadomości o trwającym dramacie w Strefie Gazy i wezwał do pokoju, zapewnienia pomocy humanitarnej i uwolnienia zakładników. Leon XIV docenił zawieszenie broni między Indiami i Pakistanem i zaapelował, by również tam doprowadzono do trwałego pokoju.  Jego osiągnięcie na całym świecie zawierzył wstawiennictwu Maryi, Królowej Pokoju, zdolnej wyprosić u Chrystusa „cud pokoju”.

Podczas południowej modlitwy Regina Caeli, pierwszej w pontyfikacie Leona XIV, na Placu św. Piotra zebrało się ponad 100 tys. wiernych. W rozważaniu przed modlitwą Papież przypomniał m.in. o obchodzonym dziś 62. Światowym Dniu Modlitwy o Powołania. Zachęcił, by modlić się o nie, gdyż Kościół bardzo ich dziś potrzebuje. Zaapelował też o otoczenie troską młodych ludzi, a do nich samych zwrócił się z apelem, by nie lękali się przyjąć zaproszenia, jakie kieruje do nich Kościół i Chrystus Pan”.

Publikujemy pełny tekst papieskiego pozdrowienia po modlitwie Regina Caeli:

Bracia i Siostry!

Osiemdziesiąt lat temu, 8 maja, zakończyła się ogromna tragedia II wojny światowej, po tym jak pochłonęła 60 milionów ofiar. W dzisiejszej dramatycznej scenerii trzeciej wojny światowej w kawałkach – jak wielokrotnie powtarzał papież Franciszek – zwracam się również ja do wielkich tego świata, powtarzając zawsze aktualne wezwanie: „Nigdy więcej wojny!”.

Noszę w sercu cierpienia ukochanego narodu ukraińskiego. Należy zrobić wszystko, co możliwe, aby jak najszybciej osiągnąć prawdziwy, sprawiedliwy i trwały pokój. Niech wszyscy więźniowie zostaną uwolnieni, a dzieci będą mogły powrócić do swoich rodzin.

Głęboko boli mnie to, co dzieje się w Strefie Gazy. Niech natychmiast nastąpi zawieszenie broni! Niech zostanie udzielona pomoc humanitarna wyczerpanej ludności cywilnej i niech zostaną uwolnieni wszyscy zakładnicy.

Z zadowoleniem, natomiast, przyjąłem ogłoszenie zawieszenia broni między Indiami a Pakistanem i mam nadzieję, że dzięki zbliżającym się negocjacjom uda się wkrótce osiągnąć trwałe porozumienie.

Ale ileż to jeszcze konfliktów jest na świecie! Powierzam Królowej Pokoju ten żarliwy apel, aby to Ona przedstawiła go Panu Jezusowi, aby wyprosiła nam cud pokoju.

A teraz pozdrawiam serdecznie wszystkich was, Rzymian i pielgrzymów z różnych krajów. Pozdrawiam członków British and Foreign Bible Society, grupę lekarzy z Granady w Hiszpanii, wiernych z Malty, Panamy, Dallas w Teksasie, Valladolid, Torrelodones, Madrytu, Montesilvano i z Cinisi w Prowincji Palermo.

Pozdrawiam uczestników marszu „Wybierzmy życie”, młodzież ze Bractwa Najświętszej Maryi Niepokalanej i św. Franciszka z Asyżu z Reggio Emilia.

Dzisiaj we Włoszech i w innych krajach obchodzimy Dzień Matki. Przesyłam serdeczne pozdrowienia wszystkim mamom, modląc się za nie i za te, które już są w Niebie.

Wszystkim mamom życzę dobrego święta!

Dziękuję wszystkim i życzę wszystkim dobrej niedzieli!

Znadniemna.pl za Vatican News, na zdjęciu: papież Leon XIV pozdrawia wiernych po modlitwie Regina Caeli, fot.: @Vatican Media

W pozdrowieniach po modlitwie Regina Caeli Ojciec Święty w stanowczy sposób zaapelował o pokój na świecie, zawierzając go wstawiennictwu Matki Bożej, Królowej Pokoju, aby wyprosiła u Chrystusa cud pokoju. Ojciec Święty nawiązał do 80. rocznicy zakończenia II wojny światowej a także wyraził ubolewanie z powodu trwającej

W środę, 7 maja 2025 roku, na elewacji budynku Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej w Białymstoku zaprezentowano banner poświęcony ofiarom Obławy Augustowskiej – największej zbrodni na Polakach po II wojnie światowej. Wczoraj natomiast  w Augustowie odbył się wernisaż wystawy pt. „… i nigdy nie wrócili do domu. Alfabet Obławy Augustowskiej”. Wydarzenie to rozpoczęło kilkumiesięczne obchody 80. rocznicy zbrodni.

Wystawa została ustawiona na Rynku Zygmunta Augusta w Augustowie. Składa się z 12 dwustronnych plansz, na których zawarte są informacje o obławie, jej uczestnikach, oprawcach czy rodzinach pomordowanych. Ekspozycję można oglądać na rynku w Augustowie do 6 czerwca.

Młodzież odwiedzająca wystawę w dniu wernisażu, fot.: Facebook.com/UMaugustow

Młodzież odwiedzająca wystawę w dniu wernisażu, fot.: Facebook.com/UMaugustow

Do końca września wystawa ta prezentowana będzie też w innych miejscach, głównie w miejscowościach, skąd pochodziły ofiary, ale też np. w Białymstoku czy w Sejmie RP w Warszawie.

„Wystawa, którą otwieramy, to leksykon wiedzy o obławie augustowskiej. Nie mogliśmy zaczynać więc w innym miejscu, jak w Augustowie” – powiedział podczas wernisażu dyrektor IPN w Białymstoku dr. Marek Jedynak.

Burmistrz Augustowa Mirosław Karolczuk z kolei nazwał inicjatywę IPN wydarzeniem symbolicznym, „bo w tym roku przypada 80. rocznica wydarzeń z lipca 1945 roku”. „Dlatego powinniśmy o tym mówić, to rozważać i pamiętać” – dodał burmistrz.

Obchody potrwają kilka miesięcy

Obchody 80. rocznicy Obławy Augustowskiej potrwają kilka miesięcy. W programie jest wiele wydarzeń: cykle audycji radiowych, konferencje naukowe, bieg pamięci, rajd rowerowy, spektakle plenerowe, rekonstrukcje historyczne. Głównym punktem obchodów będą doroczne uroczystości organizowane w trzecią niedzielę lipca w Gibach, w tym roku uroczystości te przypadają na  20 lipca.

 Czym była Obława Augustowska

Obława Augustowska to największa powojenna zbrodnia na Polakach dokonana przez Sowietów. Została przeprowadzona siłami 50. armii 3. Frontu Białoruskiego. W operacji brali również udział funkcjonariusze lokalnych struktur polskiego komunistycznego aparatu bezpieczeństwa i milicji, ich tajni współpracownicy oraz dwie kompanie 1. Praskiego Pułku Piechoty WP. Celem operacji było rozbicie niepodległościowych oddziałów partyzanckich operujących na pograniczu polsko-litewskim – w Puszczy Augustowskiej i na terenach do niej przyległych.

Między 12 a 19 lipca 1945 r. oddziały sowieckie przeprowadziły szereg lokalnych akcji, podczas których zatrzymywano zarówno ludzi podejrzanych o kontakty z partyzantką niepodległościową, jak również osoby zupełnie przypadkowe, przebywające jedynie poza swoim miejscem zamieszkania.

21 lipca 1945 r. Szef Głównego Zarządu Kontrwywiadu Smiersz Wiktor Abakumow informował ludowego komisarza spraw wewnętrznych Ławrientija Berię, że podczas obławy zatrzymano 7049 osób, z których po przesłuchaniu (tzw. filtracji) 5115 zostało wypuszczonych. Aresztowanych Litwinów przekazano organom NKWD Litewskiej SRS. Około 600 Polaków nigdy nie wróciło do domów – zostali zamordowani i pochowani w nieznanym miejscu.

Chociaż rozstrzeliwania podczas podobnych operacji czekistowsko-wojskowych były normalną praktyką, to liczba eksterminowanych osób czyni z Obławy Augustowskiej największą masową zbrodnię, popełnioną na cywilach w Europie między zakończeniem II wojny światowej a wojną w byłej Jugosławii w latach 90. ubiegłego wieku.

IPN prowadzi śledztwo w celu wyjaśnienia wszystkich okoliczności tej zbrodni. Obecnie postępowanie jest zawieszone, a z jego ustaleniami  można się zapoznać na stronie Instytutu.

Znadniemna.pl na podstawie PAP, Ipn.gov.pl, na zdjęciu: plansza tytułowa wystawy „… i nigdy nie wrócili do domu. Alfabet Obławy Augustowskiej”  fot.: Facebook.com/UMaugustow

 

W środę, 7 maja 2025 roku, na elewacji budynku Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej w Białymstoku zaprezentowano banner poświęcony ofiarom Obławy Augustowskiej – największej zbrodni na Polakach po II wojnie światowej. Wczoraj natomiast  w Augustowie odbył się wernisaż wystawy pt. "

Jeden z najbardziej znanych historyków w północno-wschodniej Polsce, autor książek z historii XIX i XX wieku prof. Adam Czesław Dobroński został wyróżniony Nagrodą Srebrnej Róży przyznawaną przez Książnicę Podlaską w Białymstoku. Nagroda jest wyrazem uznania „pasji odkrywania Podlasia”. Laureat Nagrody jest dobrze znany środowisku Polaków na Białorusi.

Nagroda Srebrnej Róży honoruje osoby i instytucje szczególnie zasłużone dla bibliotek województwa podlaskiego, popularyzacji książki i czytelnictwa oraz promocji regionu. Przyznawana jest od 1999 roku przez Książnicę Podlaską im. Łukasza Górnickiego w Białymstoku.

Nagrodę wręczono wczoraj, 8 maja, w ramach odbywających się w Książnicy obchodów Światowego Dnia Książki i Dnia Bibliotekarza. Jak napisano w uzasadnieniu kapituły, otrzymał ją prof. Dobroński „jako wyraz głębokiego uznania dla jego pasji odkrywania historii Podlasia, a także za wieloletnią działalność na rzecz promocji i popularyzacji nauki i czytelnictwa”.

„Jest dzisiaj z nami człowiek, który czyta jak mało kto w Polsce – prof. Adam Czesław Dobroński, słusznie uznawany za jednego z najważniejszych autorów opisujących dzieje północno-wschodniej Polski. Ale zanim został pisarzem, był i pozostał czytelnikiem, z kartą czytelnika” – mówił, wygłaszając laudację, kierownik działu badań filologiczno-bibliograficznych Książnicy Podlaskiej dr Łukasz Zabielski. Podkreślił, że książki profesora są nie tylko owocem archiwalnych poszukiwań, ale są przede wszystkim „świadectwem głębokiego przyswojenia tradycji pisarskiej, tradycji źródłowej, historiograficznej”, a każde zdanie „stoi na fundamencie dziesiątek, czasem setek lektur”.

Zabielski podkreślił, że w dzisiejszych czasach Dobroński swoją postawą przypomina, że „pisanie jest konsekwencją lektury, że myślenie krytyczne, świadome, jest konsekwencją lektury, że zanim zacznie się mówić do innych, trzeba wysłuchać”.

„Dlatego pragniemy uhonorować pana profesora nie tylko jako historyka, popularyzatora wiedzy, ale właśnie jako człowieka lektury, jako tego, który opanował sztukę interpretacji tekstu, otwierania wrót galaktyki Gutenberga. Jego dorobek to nie tylko książki, ale całe życie spędzone w dialogu z tekstami” – zaznaczył.

Przypomniał, że Dobroński związany jest jako historyk z Uniwersytetem w Białymstoku (wcześniej filią Uniwersytetu Warszawskiego) od początku lat 90., gdzie pełnił różne funkcje, a gdzie przede wszystkim był „mentorem i nauczycielem pokoleń humanistów”. Wymienił, że wśród książek napisanych przez profesora są te dotyczące historii Białegostoku, Łomży, ale też Sybiraków, białostockich Żydów czy ostatniego prezydenta RP na uchodźstwie Ryszarda Kaczorowskiego, z którym się przyjaźnił. Podkreślił, że jego książki to „pomniki pamięci”.

Prof. Dobroński po odebraniu nagrody przyznał, że ta nagroda to duże wyróżnienie, ale też duże zaskoczenie. „Bez bibliotek nie zrobiłbym tej swojej kariery, nie napisałbym tylu książek, ale stało się coś więcej – ja po prostu polubiłem biblioteki (…) i ciągle wierzę, że są one nam bardzo potrzebne, bo świat się zmienia i biblioteka się zmienia, ale jest w niej nadal jakaś magia” – mówił dziennikarzom. Powiedział, że nadal ma kartę do Książnicy i ją odwiedza.

Bibliotekarzom „winszował ważnej misji, poświęcenia, oddania”. Podkreślił, że ważne są w ich pracy pasja i trud, bo „to jest kształtowanie i umysłów, i charakteru, odczuć, wartości”.

Pełniąca obowiązki dyrektorka Książnicy Podlaskiej Iwona Gaweł podkreśliła, że nie było żadnych wątpliwości, aby Srebrną Różę przyznać właśnie profesorowi.

Uroczystość w Książnicy była też okazją do nagrodzenia bibliotekarzy. Biorący udział w wydarzeniu przedstawiciele władz województwa i miasta dziękowali bibliotekarzom za ich pracę. Marszałek województwa Łukasz Prokorym mówił, że obecnie biblioteki to centra kultury, a książka w dzisiejszych czasach ma „mocną” konkurencję w postaci internetu czy telewizji. Zastępca prezydenta Białegostoku Rafał Rudnicki podkreślił natomiast, że obecnie bibliotekarze mają więcej obowiązków i pracy, bo nie tylko wypożyczają książki, ale też muszą wykorzystywać różne sposoby, by przekonywać do czytania.

Znadniemna.pl/PAP/Fot.: Kamil Timoszuk/UMWP

Jeden z najbardziej znanych historyków w północno-wschodniej Polsce, autor książek z historii XIX i XX wieku prof. Adam Czesław Dobroński został wyróżniony Nagrodą Srebrnej Róży przyznawaną przez Książnicę Podlaską w Białymstoku. Nagroda jest wyrazem uznania „pasji odkrywania Podlasia". Laureat Nagrody jest dobrze znany środowisku Polaków

Przejdź do treści