HomeStandard Blog Whole Post (Page 420)

Miło jest nam przedstawić Państwu kolejnego bohatera naszej rubryki, starszego strzelca w 15. Wileńskim Batalionie Strzelców „Wilków” w Armii Andersa, uczestnika Bitwy o Monte Cassino, łagiernika Michała Sićko.

Michał Sićko

Michał Sićko w okresie pełnienia zasadniczej służby wojskowej

Bohatera zgłosił do naszej rubryki jego syn Wiaczesław Sićko, który dostarczył do redakcji dokumenty ojca i opowiedział o losie bohatera, głównie powojennym.

Na podstawie relacji Wiaczesława Sićko i dostarczonych przez niego dokumentów sporządziliśmy poniższy opis życia bohatera:

MICHAŁ SIĆKO urodził się 6 maja 1909 roku w Małej Brzostowicy (przed wojną w powiecie grodzieńskim, województwa białostockiego, obecnie w rejonie brzostowickim, obwodu grodzieńskiego) w rodzinie chłopskiej.

Zasadniczą służbę wojskową Michał Sićko odbył na przełomie lat 20. i 30. minionego stulecia, prawdopodobnie w formacji strzeleckiej.

Michał Sićko (po prawej) z kolegą broni podczas pełnienia zasadniczej służby wojskowej

Michał Sićko (po prawej) z kolegą broni podczas pełnienia zasadniczej służby wojskowej

Po wojsku nasz bohater wrócił do rodzinnej Małej Brzostowicy, gdzie poślubił dziewczynę o imieniu Olga, która była Białorusinką i należała do wyznania prawosławnego. Wyznanie i narodowość żony naszego bohatera okazały się decydujące w procesie wychowania jedynego dziecka małżonków – naszego czytelnika Wiaczesława Sićko.

Pan Wiaczesław mówi, że to jego mama zdecydowała, iż został ochrzczony w cerkwi prawosławnej. Mało tego, wspominając o ojcu, jako o zagorzałym katoliku i polskim patriocie, pan Wiaczesław deklaruje, że sam czuje się Białorusinem.
Ale powróćmy do historii Michała Sićko. Przed wybuchem II wojny światowej został on zmobilizowany do wojska, jak wynika z dokumentów – 24 sierpnia. Niestety nie wiemy, w jakim pułku walczył. Wiemy natomiast, że po klęsce kampanii wrześniowej trafił do niewoli radzieckiej i został zesłany na Syberię.

Kiedy na terenie ZSRR zaczęła się formować Armia generała Władysława Andersa nasz bohater zgłosił akces do tej formacji i 15 listopada został wcielony do 15. Pułku Piechoty „Wilków” w składzie 5. Dywizji Piechoty Polskich Sił Zbrojnych w ZSRR.

Michał Sićko salutuje dowódcy  podczas pełnienia służby w Armii Andersa

Michał Sićko salutuje dowódcy podczas pełnienia służby w Armii Andersa

Rok później, kiedy Armia Andersa opuściła teren ZSRR, pułk został włączony w skład Armii Polskiej na Wschodzie, po czym rozformowany, a na jego bazie powstały 12. i 15. bataliony strzeleckie, Nasz bohater należał po kolei do obu jednostek, aby ostatecznie zostać w 15. Wileńskim Batalionie Strzelców „Wilków”, którego szlak bojowy jest doskonale znany. Michał Sićko w składzie 15. Baonu Strzelców brał udział we wszystkich najważniejszych bitwach, które stoczyła ta jednostka, w tym – w legendarnej Bitwie o Monte Cassino. W ciągu wojny Michał Sićko tylko przez trzy dni nie mógł uczestniczyć w działaniach bojowych swojego baonu, gdyż w dniach 28 – 30 października musiał leczyć kontuzję w szpitalu wojskowym. Ze szpitala wrócił do jednostki , a za pół roku, 1 marca 1945 roku, awansował do stopnia starszego strzelca.

Michal_Sicko_z_kolega_01

Michał Sićko (po prawej) już jako starszy strzelec 15. Wileńskiego Batalionu Strzelców „Wilków” z kolegą broni

Michał Sićko musiał być dobrym żołnierzem. Z wyciągu o przebiegu Jego służby dowiadujemy się, że po zakończeniu II wojny światowej w Europie znalazł się podobnie, jak cała 5. Wileńska Brygada Piechoty na terenie Anglii, gdzie służył przy Kwaterze Głównej brygady do końca 1946 roku.

Pod koniec 1946 roku rozkazem Szefa Sztabu Głównego Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie Michał Sićko został oddany do dyspozycji władz brytyjskich celem wysłania do Polski. Wielką Brytanię opuścił 5 grudnia, żeby znaleźć się w Gdyni dzień przed Wigilią Bożego Narodzenia.

Zaświadczenie o przebiegu Służby st. strzelca Michała Sićko

Zaświadczenie o przebiegu służby st. strzelca Michała Sićko

 

Zaświadczene o oddaniu st. strzelca Michała Sićko do dyspozycji władz brytyjskich celem odesłania do Polski

Zaświadczene o oddaniu st. strzelca Michała Sićko do dyspozycji władz brytyjskich celem odesłania do Polski

W Polsce nasz bohater mieszkał krótko, ciągle szukając możliwości połączenia się z żoną i synem, którzy mieszkali w, leżącej już na terenie ZSRR, Małej Brzostowicy. Wkrótce Michał Sićko trafił na małą ojczyznę i połączył się z rodziną.

Zaświadczenie o przybyciu Michała Sićko do Polski z Anglii

Zaświadczenie o przybyciu Michała Sićko do Polski z Anglii

Nie zdążył nacieszyć się życiem rodzinnym, jak 2 kwietnia 1951 roku został wraz z żoną i synem schwytany przez NKWD. Uznana za „wrogów ludu” rodzina Sićko w pełym składzie wyruszyła do łagrów syberyjskich, odsiadywać wyroki – 7 lat łagrów dla Michała Sićko i 6 lat łagrów dla zaledwie czternastoletniego Wiaczesława i jego matki.

Pobyt w GUŁAG-u dla rodziny Sićko trwał do 1957 roku. Po wypuszczeniu z łagrów wszyscy razem wrócili do Małej Brzostowicy, gdzie zamieszkali u siostry Michała, gdyż w ich domu mieszkali już obcy ludzie.

Michał z synem Wiaczesławem wybudowali wkrótce nowy dom. Nasz bohater z żoną zatrudnili się jako zwykli robotnicy w miejscowym kołchozie, w którym przepracowali przez resztę życia. Michał Sićko przez władzę radziecką nie był uznawany za uczestnika wojny z hitlerowcami Niemcami i nie miał świadczeń kombatanckich.

Rehabilitacji „wrogów ludu” – Michała, Olgi oraz Wiaczesława Sićko – dokonano dopiero w 1992 roku, na dwa lata przed śmiercią naszego bohatera.

Za zasługi przed Ojczyzną w czasach II wojny światowej Michał Sićko został odznaczony: Brązowym Krzyżem Zasługi z Mieczami po raz pierwszy, Medalem Wojska po raz pierwszy, Krzyżem Pamiątkowym Monte Cassino, a 7 października 1992 roku – także Medalem „Za udział w wojnie obronnej1939”. Z brytyjskich odznaczeń wojennych wiemy, że Michał Sićko był kawalerem Gwiazdy Italii.

Wyciag_01

Wyciąg z rozkazu o odznaczeniu Michała Sićko Medalem Wojska

Wyciag

Wyciąg z rozkazu o odznaczeniu Michała Sićko Brązowym Krzyżem Zasługi z Mieczami po raz pierwszy

Legitymacja Krzyża Monte Cassino

Legitymacja, uprawniająca Michała Sićko do noszenia Krzyża Pamiątkowego Monte Cassino

LegitymacjaMichała Sićko o nadaniu mu Medalu "Za udział w wojnie obronnej 1939"

Legitymacja Michała Sićko o nadaniu mu Medalu „Za udział w wojnie obronnej 1939”

Zaswiadczenie_Gwiazda_za_wojne_1939-45_15_Baon_Strzelcow_Wilenskich

Zaświadczenie o odznaczeniu Michała Sićko Gwiazdą Italii

Zmarł starszy strzelec 15. Wileńskiego Batalionu Strzelców „Wilków”, uczestnik Bitwy o Monte Cassino, w Małej Brzostowicy w 1994 roku. Jego szczątki spoczywają na miejscowym cmentarzu.

Cześć Jego Pamięci!

Znadniemna.pl na podstawie wspomnień i materiałów, dostarczonych przez Wiaczesława Sićko, syna bohatera

Miło jest nam przedstawić Państwu kolejnego bohatera naszej rubryki, starszego strzelca w 15. Wileńskim Batalionie Strzelców „Wilków” w Armii Andersa, uczestnika Bitwy o Monte Cassino, łagiernika Michała Sićko. [caption id="attachment_11616" align="alignnone" width="500"] Michał Sićko w okresie pełnienia zasadniczej służby wojskowej[/caption] Bohatera zgłosił do naszej rubryki jego syn Wiaczesław

To prawda, że bohaterowie żyją wśród nas. Czcimy Żołnierzy Wyklętych, a niektórzy z nich jeszcze nie złożyli broni. Dzisiaj już jednak nie biegają po lasach. Walczą o wolność w inny sposób. Poznaj niezwykłą historię kpt. Weroniki Sebastianowicz ps. „Różyczka”, o której nie przeczytasz w żadnym podręczniku szkolnym. Przekaż ją dalej.

Weronika_Sebastianowicz_Slask

Kpt. Weronika Sebastianowicz. Fot.: zespół wdolnyslasku.pl

Jej losy mogłyby się nadawać na scenariusz filmu, który wgniatałby w fotel. I być może kiedyś do tego dojdzie. Na razie Weronika Sebastianowicz, mimo swojego podeszłego wieku, trzyma się doskonale, a w jej sercu wola walki i pragnienie wolności jest większe niż u niejednego młodego człowieka. Przeszła piekło tortur więzienia stalinowskiego i zsyłkę do łagru w Workucie na północy Syberii.

Uczestniczyła w narodowym powstaniu antykomunistycznym po II wojnie światowej. Nie mogła się pogodzić z zajęciem Polski przez Sowietów. To była dla niej kolejna okupacja. Dzisiaj mieszka na Białorusi, w miasteczku Skidel niedaleko Grodna wśród innych Polaków, którzy zostali na wschodnią granicą. Tam dla niej wciąż żyje Polska. Dla władzy jest wrzodem, którego trzeba jak najszybciej usunąć.

Weronika Sebastianowicz komentuje posiedzenie sądu

Weronika Sebastianowicz komentuje posiedzenie sądu

Do dzisiaj walczy o wolność, a w słowie „walczy” nie ma ani krzty przesady czy przenośni. Jako 84-latka piastuje stanowisko przewodniczącej Stowarzyszenia Żołnierzy Armii Krajowej na Białorusi, nieuznawanego przez białoruskie władze. W czerwcu 2014 roku kombatantka była sądzona przed sądem w Grodnie za zbiórkę świątecznych paczek dla AK-owców. Dzisiaj przyznaje bez wahania, że wciąż działa w podziemiu razem ze swoimi ludźmi. Dla nich walka się nie skończyła ani po wojnie, ani po 1989 roku i prawdopodobnie nie skończy się nigdy.

Do dzisiaj słyszę ten trzask kości

Jako 13-latka w 1944 roku złożyła przysięgę i została oficjalnie zaprzysiężona do Armii Krajowej. Otrzymała pseudonim „Różyczka”. Po wojnie kontynuowała walkę z komunistami w Obwodzie AK Wołkowysk jako członek Samoobrony Wołkowyskiej. W 1951 r. odkryli ją w konspiracji i została aresztowana.

-To był straszny czas. Połowę z 5 miesięcy spędziłam w karcerze. Kto dzisiaj wie czym był karcer? Zabierano mnie z celi zawsze wieczorem i do rana trwało przesłuchanie, czyli w praktyce bicie, bo nic nie mówiłam. Torturowano mnie – pani Weronika milczy przez chwilę. – Wkładano mi palce między framugę i drzwi i łamano je silnym pchnięciem drzwi. Do dzisiaj słyszę ten trzask kości. Kazali mi klęczeć i trzymać dwie cegły. Szybko, jako osoba bardzo wyczerpana torturami, traciłam przytomność. A funkcjonariusze NKWD bili mnie do odzyskania przytomności. Wtedy budziłam się z rozbitą czaszką, cała zakrwawiona. Kopano mnie okrutnie, skakano po mnie, gdy leżałam. Nie wiem do dzisiaj, jak ja to przeżyłam. Miałam wtedy 20 lat… – wspomina z trudem „Różyczka”.

Jak stwierdza, chcieli wydobyć od niej informacje o bracie Antonim, który działał w podziemiu AK i poakowskim, o jego położeniu, o oddziałach, którymi jako zastępca komendanta i podporucznik dowodził. Katowali młodą Polkę co noc. Zabierali ją wieczorem, a nad ranem dwóch funkcjonariuszy ciągnęło ją po ziemi za ręce, bo nie mogła iść o własnych siłach. Ok. 2,5 miesiąca spędziła w karcerze: betonowa buda, metr na metr, bez okien, po ścianach leje się woda, biegają szczury, a przez niewielkie okienko dwa razy dziennie dostajesz kubek z wodą. Nie raz prosiła Boga o śmierć. „Żeby już się ta męka skończyła. Niech rozstrzelają” – myślała w samotności.

Weronika_Sebastianowicz_strona

Daleka podróż po cierpienia

Po tragicznym pobycie w więzieniu stalinowskim ogłoszono wyrok: 25 lat łagru w Workucie, na północnej Syberii.

-Głód, chłód i cierpnie. O 6 rano pobudka. Konwój. Psy na około. 5-6 kilometrów marszu do tajgi, a tam nieludzka praca. Ścinanie drzew do zmierzchu. Odmrożenia palców, policzków, nosa to była norma. Panowały proste zasady. Jak wyrabiasz normę (ustaloną na bardzo wysoką), wtedy jesz. Jeśli nie wyrobisz – nie jesz. A latem z kolei męczył nas upał 40-45 st. Celsjusza. Ludzie po prostu padali i od razu umierali. Dokuczały nam owady, muszki gryzły do krwi. Trzeba było pracować. Tereny na Syberii są przesiąknięte ciałami Polaków. Gdyby nastał teraz koniec świata i wszyscy powstaliby z martwych, to tam nie zostałby skrawek ziemi. Ciało na ciele… – wspomina pobyt w łagrze pani Weronika Sebastianowicz.

Udało się przeżyć. Kobiecy organizm, najpierw torturowany, potem poddawany nieludzkiemu wysiłkowi przy pracy w lesie przetrwał. I na dodatek dzisiaj, mimo 84-lat, kpt Weronika Sebastianowicz radzi sobie doskonale. Jest aktywna, działa społecznie. Walczy o prawa Polaków na Białorusi.

Jak to dzisiaj tłumaczy?

-To dzięki woli Bożej. Bez Bożej łaski nie udałoby mi się przeżyć. Sowieci byli potworami. Niemiec mordował, ale zabijał od razu. Też zbrodniarz, ale nie torturował, nie męczył jak ruski. Ich katusze spowodowały, że trzy razy podejmowałam próbę samobójczą. Ostatni raz w tajdze stanęłam przed walącym się na mnie drzewem, ale źle wymierzyłam odległość i dotknęły mnie tylko gałęzie. Nic mi się nie stało. Wtedy przysięgłam przed Matką Bożą, prosząc o wybaczenie, że nigdy więcej już tego nie zrobię. Rozpłakałam się, bo zdałam sobie sprawę, że Bóg nie chce, abym umarła. Mam jeszcze wiele rzeczy do zrobienia. I Maryja mnie wysłuchała. Przecież już dziewiąta dziesiątka mi leci jeśli chodzi o wiek, a dalej mogę działać – mówi kombatantka.

Kpt. Weronika Sebastianowicz wśród towarzyszy broni, członków Stowarzyszenia ŻAK przy ZPB

Kpt. Weronika Sebastianowicz wśród towarzyszy broni, członków Stowarzyszenia ŻAK przy ZPB

Na Kresach Wschodnich żyła złota

Nigdy się pogodziła z tym, że tam, gdzie mieszka, jest Białoruś. Chciałaby, żeby wróciła Polska. Jak stwierdza, walka dalej trwa. Białoruskie władze nie zarejestrowały stowarzyszenia, którym kieruje przy Związku Polaków na Białorusi. Polacy jako mniejszość są szykanowani i odbiera im się podstawowe prawa wolnościowe. Pani Weronika może wrócić do ojczyzny, ale nie chce. Nie zostawi ludzi, którym służy. Swoich kombatantów. Grobu rodziców, męża, przodków, kompanów broni. Dla niej ojczyzna jest na Grodzieńszczyźnie, bo tam biją polskie serca.

Kpt. Weronika Sebasianowicz przemawia w Raczkowszczyźnie (rej. szczuczyński), podczas uroczystości poświęcenia krzyża ku czci Anatola Radziwonika ps. "Olech", ostatniego dowódcy połączonych sił AK Lida-Szczuczyn, poległego w 1949 roku. Za postawienie krzyża "Olechowi" pani kapitan została skazana przez sąd w Szczuczynie na dotkliwą karę grzywny

Kpt. Weronika Sebasianowicz przemawia w Raczkowszczyźnie (rej. szczuczyński), podczas uroczystości poświęcenia krzyża ku czci Anatola Radziwonika ps. „Olech”, ostatniego dowódcy połączonych sił AK Lida-Szczuczyn, poległego w 1949 roku. Za postawienie krzyża „Olechowi” pani kapitan została skazana przez sąd w Szczuczynie na dotkliwą karę grzywny

-Na Białorusi ciągle wytykają nas placami: „Polaczki, Polaczki”. Do Polski jak przyjedziemy, mówią: „Ruscy, Ruscy”. Nie rozumieją, że my tam o polskość na co dzień walczymy i żyjemy wielką nadzieją na zmianę. Żebyśmy mogli tam, na swoich ziemiach, egzystować z godnością. Mam wrażenie, że nami nikt już się nie opiekuje. Polskie władze o nas zapomniały, a na białoruskie nawet nie ma co liczyć. Jeden poseł z PO powiedział mi kiedyś na uroczystościach w Polsce: „Pani to tylko o tych Kresach i Kresach, a tam nawet węgla nie ma”. Odpowiedziała mu wtedy: „Węgla nie, ale pełno złota – polskości”. My wciąż toczymy bój, żebyśmy mogli zachowywać polską tradycję, własną wiarę, w której zostaliśmy wychowani – tłumaczy kapitan Wojska Polskiego.

Nie marzy o zmianach jutro, za miesiąc za rok. Może jak już jej nie będzie na świecie, ale chce zrobić wszystko co w jej mocy, do ostatnich swoich dni. A swoje działanie dedykuje wszystko akowcom, którzy ginęli za wolną i niepodległą ojczyznę.

Weronika_Sebastianowicz_slider1

-Ja powtarzam często, że Armia Krajowa to bardzo dziwne wojsko. Tam nikt do niczego nie zmuszał, nikt nic nie dawał, a zawsze byli chętni do walki, nawet po wojnie szli całymi rodzinami. Teraz walczymy o pamięć i honor żołnierzy, naszych braci. Za te krzyże, które nam piłują, za tablice, które nam zrywają. Za prześladowania. I szczerze powiem: nie boję się nikogo ani żadnych konsekwencji. Chciałabym jak najdłużej żyć, żeby przekazywać historię młodzieży i opiekować się kombatantami – mówi Polka.

Po prostu: Bóg, honor, ojczyzna

Gdy ogląda polską telewizję, odczuwa wielki żal, który materializuje się w łzy. W jej ukochanym kraju też niszczy się pamięć o bohaterach i ofiarach totalitaryzmu. Wsparcie rządowe, a raczej jego brak, tłumaczy w prosty sposób. W elitach politycznych Polski tkwią jeszcze dość spore pozostałości po komunizmie w postaci potomków zbrodniarzy. Dlatego wielką nadzieję pokłada w młodym pokoleniu.

Weronika Sebastianowicz odbiera nagrodę, fot.: radiownet.pl

Weronika Sebastianowicz odbiera nagrodę, fot.: radiownet.pl

-A z drugiej strony dochodzi do nas wiele głosów wsparcia, podziękowań, miłych słów wdzięczności, które dodają nam siły. Piszą: „Dzięki wam żyjemy w wolnym kraju”. Nie mamy może tyle, ile wy na stołach, ale cieszymy się z najdrobniejszych datków. Widziałam łzy w oczach za chleb, mleko i ser i kartkę na święta – oświadcza pani Sebastianowicz.

Największa wartość?

-Bóg, który kieruje tym wszystkim. Nigdy nie miałam do Niego pretensji. Ludzie mówią, że pozwolił na tyle okrucieństw. Ja je widziałam na własne oczy i wiem, że to diabeł. Bóg je właśnie zwyciężył. Widocznie te cierpienia były potrzebne. Jezus cierpiał za grzechy całego świata, a nasi rodacy ginęli za kogoś i w imię wspaniałych wartości, za swoją ojczyznę – odpowiada kombatantka, a przy tym apeluje do rodaków, aby kultywowali polskość na różne sposoby i dbali o świadomość historyczną.

Weronika_Sebastianowicz

Wszystko bowiem zależy od nas samych. Idąc za myślą Jana Zamojskiego, hetmana wielkiego koronnego: „Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie”.

Znadniemna.pl za  Zespół wDolnymŚląsku.pl

 

To prawda, że bohaterowie żyją wśród nas. Czcimy Żołnierzy Wyklętych, a niektórzy z nich jeszcze nie złożyli broni. Dzisiaj już jednak nie biegają po lasach. Walczą o wolność w inny sposób. Poznaj niezwykłą historię kpt. Weroniki Sebastianowicz ps. "Różyczka", o której nie przeczytasz w żadnym

Członkowie Oddziału Związku Polaków na Białorusi w Lidzie i kapelan miejscowego szpitala rejonowego ks. Jerzy Biegański zaprosili 1 września, z okazji rozpoczęcia roku szkolnego, dzieci niepełnosprawne z lidzkich rodzin polskich na spotkanie w kaplicy szpitalnej.

1_wrzesnia_w_kapicy_Lida_04

Dzieciom, będącym już po uroczystościach „pierwszego dzwonka” w swoich szkołach, członkowie Oddziału ZPB w Lidzie i ksiądz Jerzy złożyli życzenia z okazji rozpoczęcia nauki. Wspólnie z kapelanem wszyscy zgromadzeni pomodlili się za pomyślność dzieciaków w nauce i ich dobre wyniki, a uczniowie otrzymali od ks. Jerzego Biegańskiego błogosławieństwo na rozpoczęty rok szkolny.

1_wrzesnia_w_kapicy_Lida_03

Ks. Jerzy Biegański oraz Weronika i Paweł Rudzi

Na spotkanie z dziećmi specjalnej troski w kaplicy szpitalnej przybyło młode małżeństwo miejscowych lekarzy Weronika i Paweł Rudzi. W trosce o dobro skrzywdzonych przez los dzieciaków, młodzi małżonkowie przekazali im, z okazji rozpoczęcia roku szkolnego, prezenty, które zebrano podczas uroczystości weselnej młodego małżeństwa.

1_wrzesnia_w_kapicy_Lida_01

Podczas spotkania dzieciaki i dorośli wspólnie omówili plany imprez i przedsięwzięć dla małych inwalidów na rok szkolny 2015-2016.

1_wrzesnia_w_kapicy_Lida

Postanowiono między innymi zorganizować dla dzieci specjalnej troski szkółkę społeczną, w której mogłyby się uczyć języka polskiego i uczęszczać na lekcje religii.

Irena Biernacka z Lidy

Członkowie Oddziału Związku Polaków na Białorusi w Lidzie i kapelan miejscowego szpitala rejonowego ks. Jerzy Biegański zaprosili 1 września, z okazji rozpoczęcia roku szkolnego, dzieci niepełnosprawne z lidzkich rodzin polskich na spotkanie w kaplicy szpitalnej. Dzieciom, będącym już po uroczystościach „pierwszego dzwonka” w swoich szkołach, członkowie

Tradycją dla członków Oddziału Związku Polaków na Białorusi w Brześciu stało się doroczne nawiedzanie w sierpniu memoriału „Spadające Krzyże” w samym sercu Puszczy Białowieskiej.

spadajace_krzyze

W tym roku hołd ofiarom masowego mordu dokonanego przez Niemców na mieszkańcach Puszczy Białowieskiej w sierpniu 1941 roku siedemnastoosobowa grupa Polaków z Brześcia oddała w przedostatnim dniu sierpnia.

Niezmienną przewodniczką podczas wyprawy Polaków do pomnika „Spadające Krzyże”, upamiętniającego ponad 130 ofiar (Polaków Białorusinów i Żydów) niemieckich faszystów, jest brzeska krajoznawczyni i przewodniczka po Puszczy Białowieskiej Irena Siz.

spadajace_krzyze_1

Podczas wyprawy do puszczy pani Irena oprowadziła grupę działaczy ZPB po najciekawszych zakątkach Parku Narodowego „Puszcza Białowieska”, opowiadając między innymi o tym, jaki tryb życia w zgodzie ze sobą i naturą prowadzili przed wojną mieszkańcy puszczy, nie zważając na to, czy są wyznania chrześcijańskiego, czy mojżeszowego.

Oddając hołd pamięci niewinnych ofiar faszystowskiej zbrodni członkowie ZPB zapalili przy pomniku znicze i odmówili modlitwę za dusze poległych w masowym mordzie.

Natalia Gołubowska z Brześcia

Tradycją dla członków Oddziału Związku Polaków na Białorusi w Brześciu stało się doroczne nawiedzanie w sierpniu memoriału „Spadające Krzyże” w samym sercu Puszczy Białowieskiej. W tym roku hołd ofiarom masowego mordu dokonanego przez Niemców na mieszkańcach Puszczy Białowieskiej w sierpniu 1941 roku siedemnastoosobowa grupa Polaków z

Dziesięciodniowy obóz letni dla polskich dzieci z Białorusi, Ukrainy i Litwy zorganizowało nad Bałtykiem w Mikoszewie (województwo pomorskie) w dniach 5 – 16 sierpnia wrocławskie Stowarzyszenie ODRA-NIEMEN. Białoruś na obozie była reprezentowana przez grupę dzieci z rodzin działaczy Oddziału Związku Polaków na Białorusi w Lidzie, uczących się języka polskiego w szkółkach społecznych przy parafiach.

Dzieciaki z Lidy przed wejściem na plażę

Dzieciaki z Lidy przed wejściem na plażę

Pobyt nad Bałtykiem był okazją do codziennego opalania się nad morzem, zwłaszcza, że pogoda dopisywała i można było się kąpać. Już w drugim dniu grupa dzieciaków z Białorusi wzniosła na plaży sfinksa z piasku. Była to niesamowita zabawa, gdyż morze i morska plaża dla dzieci z Białorusi same w sobie są atrakcją, a wspólna zabawa na plaży jest niezapomnianym przeżyciem, tak samo, jak znalezienie na plaży wyrzuconej przez morze meduzy. O tych stworzeniach morskich dzieciaki wcześniej mogli jedynie przeczytać w książkach i zobaczyć je na obrazkach bądź zdjęciach. O tym, że istnieją naprawdę przekonały się na plaży w trzecim dniu pobytu.

Podczas zwiedzania Gdańska

Podczas zwiedzania Gdańska

Czwarty dzień obozu przypadł na niedzielę, więc obozowicze wraz z opiekunami udali się na niedzielne nabożeństwo do miejscowego kościoła. Po kościele na dzieciaków czekała wycieczka do Gdańska, w którym spędziły resztę dnia, zwiedzając między innymi Narodowe Muzeum Morskie.

gra_z_balonami

Program pobytu na obozie został przez organizatorów sporządzony w taki sposób, że obozowicze, jeśli nie opalali się nad morzem, to mieli zajęcia, pozwalające na lepsze poznanie polskiej kultury, tradycji i języka. W drugiej połowie pobytu na obóz przyjechał znakomity trener, działacz Stowarzyszenia ODRA-NIEMEN Robert Martin. Zajęcia z trenerem trwały przez dwa dni, dzięki czemu dzieciaki poznały między innymi sposoby na ćwiczenie pamięci.

Zajęcia z Robertem Martinem

Zajęcia z Robertem Martinem

Wieczorami, do dyspozycji obozowiczów był basen, a także organizowane były dyskoteki.

W jednym z dni obozowicze odbyły wycieczkę statkiem do Fromborka, który zwiedzały przez cały dzień.

cwiczenie_kamizelki_ratunkowe

Ćwiczenie z korzystania z kamizelek ratunkowych na statku

W przedostatnim dniu pobytu gospodarze obozu zorganizowali grupowe zabawy i konkursy, także nad morzem, gdzie podzieleni na grupy dzieciaki na czas lepiły figurki z piasku.

w_morzu_1

Dzieci z Lidy cieszą się z pobytu nad morzem

Podczas zabaw na plaży

Podczas zabaw na plaży

Przed wyjazdem do domu lidzkie dzieciaki chciały jeszcze raz pójść na plażę, aby pożegnać się z morzem.

Na spotkaniu pożegnalnym, podobnie jak ich rówieśnicy z Ukrainy i Litwy, młodzi lidzianie w sposób artystyczny zaprezentowali kraj swojego zamieszkania – Białoruś i otrzymali od organizatorów prezenty oraz pamiątki z pobytu na obozie.

Pożegnanie z morzem

W ciągu dziesięciodniowego pobytu w Mikoszewie polskie dzieciaki z Lidy nie tylko doskonale wypoczęły, podszlifowały język polski, poznały techniki zapamiętywania, ale także nauczyły się tańca Belgijka i wspólnego śpiewania piosenki Eweliny Lisowskiej pt. „W stronę Słońca”.

Irena Biernacka z Lidy

Dziesięciodniowy obóz letni dla polskich dzieci z Białorusi, Ukrainy i Litwy zorganizowało nad Bałtykiem w Mikoszewie (województwo pomorskie) w dniach 5 – 16 sierpnia wrocławskie Stowarzyszenie ODRA-NIEMEN. Białoruś na obozie była reprezentowana przez grupę dzieci z rodzin działaczy Oddziału Związku Polaków na Białorusi w Lidzie,

Trzydziestoosobowa grupa nauczycieli języka polskiego oraz pedagogów, wykładających w języku polskim, z Białorusi odbyła w dniach 23-27 sierpnia szkolenia na bazie Centrum Kształcenia Ustawicznego im. Bohaterów Wybrzeża w Sopocie.

Zdjęcie pamiątkowe uczestników szkolenia

Zdjęcie pamiątkowe uczestników szkolenia z wiceprezydentem Sopotu Marcinem Skwierawskim (w centrum) i wykładowcami

Zorganizować wizytę nauczycieli z Białorusi, którzy przybyli do Sopotu na czele z wiceprezes Związku Polaków na Białorusi Heleną Dubowską, pomógł Urząd Miasta Sopotu.

Sam projekt szkoleniowy jest finansowany ze środków, otrzymanych od Ministerstwa Edukacji Narodowej RP na realizację zadania „Organizowanie w kraju i za granicą doskonalenia zawodowego nauczycieli prowadzących nauczanie języka polskiego, historii, geografii, kultury polskiej oraz innych przedmiotów nauczanych w języku polskim za granicą”. Wykonawcą zadania jest z kolei Ośrodek Doskonalenia Nauczycieli Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”.

Nauczyciele z Białorusi podczas zajęć

Nauczyciele z Białorusi podczas zajęć

Szkolenie obejmowało dwadzieścia godzin lekcyjnych. Z programem zajęć zapoznała grupę pedagogów z Białorusi dyrektor CKU im. Bohaterów Wybrzeża w Sopocie Irena Obszyńska. Do prowadzenia zajęć organizatorzy zaangażowali najlepszych specjalistów, na co dzień wykładających na Uniwersytecie Gdańskim.

Podczas zajęć z dr Anetą Lewińską

Podczas zajęć z dr Anetą Lewińską

Jedna z nich, dr Aneta Lewińska, opowiedziała grupie o tym, czym jest neurodydaktyka i co powinien wiedzieć współczesny nauczyciel, żeby w codziennie zmieniającym się świecie budować skuteczną komunikację z uczniami – generacją urodzoną z komórką w ręce.

Bardzo zainteresowała uczestników szkolenia informacja o nowych nurtach w polskiej pedagogice, o niezwykłych formach edukacji, takich jakie są stosowane między innymi w Akademii Dobrej Edukacji im. Maciej Płażyńskiego w Gdańsku, o cieszącej się popularnością bibliotece w jednym z centrów handlowych w Trójmieście, o tym, jakie nowe elektroniczne, czyli wszędzie i zawsze dostępne, słowniki języka polskiego pojawiły się w ostatnim czasie.

Zajęcia prowadzi dr Zofia Pomirska

Zajęcia prowadzi dr Zofia Pomirska

Dr Zofia Pomirska przedstawiła z kolei współczesne strategie czytelnicze, służące rozwijaniu umiejętności rozumienia czytanego tekstu jako podstawy do nauki języka polskiego i opowiedziała o kształtowaniu sprawności ortograficznej poprzez działania praktyczne.

Doradca metodyczny CKU im. Bohaterów Wybrzeża w Sopocie mgr Krystyna Bieniewska zademonstrowała w praktyce, jak trzeba nieszablonowo pracować na lekcjach języka polskiego na różnych poziomach edukacyjnych w świetle nowej formuły egzaminu maturalnego.

Każdy uczestnik zajęć otrzymał teczkę materiałów szkoleniowych i zaświadczenie udziału w nim.

wreczenie_2

Marcin Skwierawski wręcza zaświadczenie o ukończeniu szkolenia

Wyrażając wspólną opinię uczestników szkolenia, mogę zaświadczyć, że takie szkolenia są bardzo cenne ze względu na to, że uczestnicy mają bezpośredni kontakt z najlepszą polską kadrą pedagogiczną, uczą się kreatywności oraz mają możliwość zwiedzania przepięknych polskich miast z bogatą historią, jednym z których jest Sopot.

Uczestnicy szkoleń na sopockim molo

Uczestnicy szkoleń na sopockim molo

W wolnym od zajęć czasie mieliśmy okazję zwiedzić Gdańsk, Gdynię i Malbork oraz spędzić piękne chwile nad czarującym Bałtykiem.

Podczas przejazdu motorówką po Zatoce Gdańskiej

Podczas przejazdu motorówką po Zatoce Gdańskiej

Prezydent Miasta Sopotu Jacek Karnowski zorganizował dla nauczycieli z Białorusi przejazd motorówkami po Zatoce Gdańskiej, umożliwił zwiedzenie Galerii Sztuki, obejrzenie filmu na Molo i zaprosił na uroczystą kolację z udziałem przedstawicieli Urzędu Miasta Sopotu – między innymi swojego zastępcy Marcina Skwierawskiego.

Sierpniowe szkolenie w Sopocie dla nauczycieli z Białorusi było już drugim takim szkoleniem. Mamy nadzieję, że takie spotkania staną się tradycją i nauczyciele języka polskiego z Białorusi również w przyszłości będą mieli możliwość doskonalenia swoich umiejętności w Polsce.

Polina Juckiewicz z Sopotu

Trzydziestoosobowa grupa nauczycieli języka polskiego oraz pedagogów, wykładających w języku polskim, z Białorusi odbyła w dniach 23-27 sierpnia szkolenia na bazie Centrum Kształcenia Ustawicznego im. Bohaterów Wybrzeża w Sopocie. [caption id="attachment_11545" align="alignnone" width="500"] Zdjęcie pamiątkowe uczestników szkolenia z wiceprezydentem Sopotu Marcinem Skwierawskim (w centrum) i wykładowcami[/caption] Zorganizować

W Polskich Szkołach na Białorusi, w Grodnie i w Wołkowysku, naukę zaczęło w tym roku szkolnym około 750 uczniów. Dyrektor szkoły w Grodnie mówiła, że chętnych do nauki było więcej, ale szkoła ma ograniczone możliwości tworzenia nowych klas.

1_wrzesnia_Polska_Szkola_Wolkowysk_01

Polska Szkoła w Wołkowysku

W tym roku do Szkoły Polskiej w Grodnie będzie uczęszczać ponad pół tysiąca uczniów. Powstały dwie klasy pierwsze, do których zapisano 55 uczniów. Dyrektor szkoły Danuta Surmacz powiedziała Polskiemu Radiu, że podań od rodziców dzieci było więcej, ale szkoła ma ograniczone możliwości tworzenia nowych klas. – My w sumie możemy pracować z 18 klasami – oddziałami. A jest tych oddziałów 25. Dlatego to jest trochę problem techniczny ulokowania wszystkich dzieci – powiedziała dyrektor Surmacz.

1_wrzesnia_Polska_Szkola_Wolkowysk_02

Na rozpoczęciu roku szkolnego byli obecni polscy dyplomaci z Ambasady RP w Mińsku i Konsulatu Generalnego w Grodnie.

1_wrzesnia_Polska_Szkola_Wolkowysk

1_wrzesnia_Polska_Szkola_Wolkowysk_04

Zajęcia szkolne rozpoczęły się również w drugiej Polskiej Szkole na Białorusi – w Wołkowysku. Tu pierwszy dzwonek zabrzmiał dla 252 uczniów, z których 36 to pierwszoklasiści, a 16 – uczniowie klasy maturalnej.

1_wrzesnia_Polska_Szkola_Wolkowysk_03

Podczas apelu w Polskiej Szkole w Wołkowysku dyrektor placówki Halina Bułaj życzyła uczniom szkoły samych „dziesiątek” w rozpoczynającym się roku szkolnym. Władze rejonu wołkowyskiego reprezentował na apelu osobiście Przewodniczący Wołkowyskiego Rejonowego Komitetu Wykonawczego Michaił Sitko w asyście kierowniczki rejonowego kuratorium oświaty Tatiany Gazizowej.

1_wrzesnia_Polska_Szkola_Wolkowysk_05

Szef rejonu wołkowyskiego sprezentował dla szkoły, jak sam powiedział – z całego serca, nowy telewizor.

1_wrzesnia_Polska_Szkola_Wolkowysk_06

W uroczystym apelu z okazji rozpoczęcia roku szkolnego w Polskiej Szkole w Wołkowysku udział wzięli także działacze miejscowego oddziału Związku Polaków na Białorusi. Mimo tego, że przybyli bez zaproszenia – przynieśli prezenty dla najmłodszych uczniów szkoły.

1_wrzesnia_Polska_Szkola_Wolkowysk_07

Maria Tiszkowska, prezes Oddziału Związku Polaków na Białorusi w Wołkowysku

1_wrzesnia_Polska_Szkola_Wolkowysk_010

1_wrzesnia_Polska_Szkola_Wolkowysk_08

Nowe elementarze dla pierwszaków zostały przekazane do Wołkowyska przez przewodniczącą Rady Naczelnej ZPB Andżelikę Borys.

1_wrzesnia_Polska_Szkola_Wolkowysk_012

Polskieradio.pl i Maria Tiszkowska z Wołkowyska, zdjęcia Jerzego Czuprety

W Polskich Szkołach na Białorusi, w Grodnie i w Wołkowysku, naukę zaczęło w tym roku szkolnym około 750 uczniów. Dyrektor szkoły w Grodnie mówiła, że chętnych do nauki było więcej, ale szkoła ma ograniczone możliwości tworzenia nowych klas. [caption id="attachment_11519" align="alignnone" width="480"] Polska Szkoła w Wołkowysku[/caption] W

Przez tydzień, na zaproszenie Stowarzyszenia Odra-Niemen przebywała w Polsce kpt. Weronika Sebastianowicz, prezes Stowarzyszenia Żołnierzy AK na Białorusi.

Kpt_Weronika_Sebastianowicz_Odra_Niemen_08

To był intensywny tydzień, obfitujący w wiele wydarzeń, spotkań i wzruszeń.

Kpt_Weronika_Sebastianowicz_Odra_Niemen_013

Młodzież ze Stowarzyszenia Odra-Niemen oprowadzała gościa po Wrocławiu, po ważnych dla nas miejscach, jak Kwatery Żołnierzy Wyklętych, Kaplica Państwa Podziemnego.

Kpt_Weronika_Sebastianowicz_Odra_Niemen_01

Kpt_Weronika_Sebastianowicz_Odra_Niemen

Kpt_Weronika_Sebastianowicz_Odra_Niemen_015

Były wrocławskie wycieczki i spotkania integracyjne. Spełnialiśmy też marzenia Pani Kapitan i zawieźliśmy naszego gościa do Pragi, gdzie Pani Weronika była po raz pierwszy.

Kpt_Weronika_Sebastianowicz_Odra_Niemen_05

Kpt_Weronika_Sebastianowicz_Odra_Niemen_02

Pani Kapitan miała spotkanie w siedzibie Stowarzyszenia Odra-Niemen z członkami i przyjaciółmi naszej organizacji, z przebywającymi we Wrocławiu członkami Wileńskiej Młodzieży Patriotycznej.

Kpt_Weronika_Sebastianowicz_Odra_Niemen_012

Spotkała się też z uczestnikami projektu naszej organizacji „Polonijna Szkoła Młodzieżowych Liderów – Wrocław 2015”. Młodzież polska w wieku 15-18 lat z Litwy, Łotwy, Białorusi, Ukrainy i Mołdawii w trakcie spotkania z Panią kpt. Weroniką Sebastianowicz, obejrzała film o bohaterce, miała szansę na rozmowy z nią i otrzymała z Jej rąk pamiątkowe nagrody.

Kpt_Weronika_Sebastianowicz_Odra_Niemen_016

Zupełnie niezwykłym wydarzeniem była wizyta Pani kapitan w Jednostce Wojskowej Komandosów w Lublińcu, która odbyła się dzięki pomocy warszawskich przyjaciół.

Kpt_Weronika_Sebastianowicz_Odra_Niemen_04

Z Lublińca przyjechaliśmy do Krakowa, gdzie razem z naszym małopolskim oddziałem, kombatantami AK oraz Ogniowcami, odbyliśmy spotkania organizacyjne dotyczące bieżących małopolskich wydarzeń.

Kpt_Weronika_Sebastianowicz_Odra_Niemen_06

Kpt_Weronika_Sebastianowicz_Odra_Niemen_07

Pani Kapitan także po raz pierwszy była na meczu piłki nożnej. Dzięki pomocy kibiców otrzymała kartę kibica i żywiołowo dopingowała podczas meczu.

Kpt_Weronika_Sebastianowicz_Odra_Niemen_09

Kpt_Weronika_Sebastianowicz_Odra_Niemen_010

Kpt_Weronika_Sebastianowicz_Odra_Niemen_011

To był wspaniały czas. Za chwilę, w październiku, będzie znowu w Polsce na nasze zaproszenie, tym razem ze swoimi żołnierzami ze Stowarzyszenia Żołnierzy Armii Krajowej na Białorusi.

Dla Znadniemna.pl z Wrocławia – Ilona Gosiewska, prezes Stowarzyszenia ODRA-NIEMEN

Przez tydzień, na zaproszenie Stowarzyszenia Odra-Niemen przebywała w Polsce kpt. Weronika Sebastianowicz, prezes Stowarzyszenia Żołnierzy AK na Białorusi. To był intensywny tydzień, obfitujący w wiele wydarzeń, spotkań i wzruszeń. Młodzież ze Stowarzyszenia Odra-Niemen oprowadzała gościa po Wrocławiu, po ważnych dla nas miejscach, jak Kwatery Żołnierzy Wyklętych, Kaplica

Kilkudniową wizytę złożyła na przełomie sierpnia i września w Trójmieście 50-osobowa grupa członków Oddziału Związku Polaków na Białorusi w Mińsku. Wizyta tak licznej grupy Polaków ze stolicy Białorusi na Pomorzu Gdańskim odbyła się na zaproszenie Prezydenta Miasta Sopotu Jacka Karnowskiego i miejscowego oddziału Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”.

Urzad_miasta_Sopotu

W składzie delegacji Polaków z Mińska było wielu zasłużonych działaczy ZPB, którym przewodniczyła prezes stołecznego oddziału organizacji Helena Marczukiewicz, będąca jednocześnie członkinią Zarządu Głównego Związku Polaków. W podróż do Trójmiasta zabrała ona ze sobą także wielu utalentowanych artystów, śpiewających na co dzień w działających przy Oddziale ZPB w Mińsku chórach: „Polonez”, „Społem” i „Tęcza”, a także śpiewaków i muzyków, występujących w mniejszych zespołach i solo.

spotkanie w Urzedzie miasta Sopot (5)

Dzięki obecności licznej reprezentacji polskich artystów z Białorusi, pobyt Polaków z Mińska w Trójmieście był okazją do zaprezentowania przy różnych okazjach miejscowym mieszkańcom talentów, które wciąż wydaje ziemia, utracona przez Polskę wskutek zawirowań historycznych.

Wiele (9)

O tym, jak mocno przeplecione są losy mieszkających na Białorusi Polaków z losami ogółu narodu polskiego można było się przekonać między innymi podczas zwiedzania przez delegację z Mińska Muzeum Emigracji w Gdyni.

muzeum_emigracji w Gdyni (3)

W murach wybudowanego na miejscu byłego dworca morskiego muzeum szczególnie wzruszająco brzmiała opowieść działaczki polskiej z Mińska Lucyny Pietrulewicz o jej ojcu, który mianowicie z tego miejsca odpłynął niegdyś statkiem „Batory” w daleki świat.

Muzeum_01

Polacy, niezależnie od tego gdzie mieszkali, demonstrowali podobne postawy patriotyczne i opowiadali się za tymi samymi wartościami w sytuacjach zagrożenia dla Ojczyzny i wspólnoty narodowej.

Rejs

Polacy ze stolicy Białorusi przekonali się o tym, słuchając z życia wzięte opowiadania swojego przewodnika Jerzego Grzywacza, uczestnika Powstania Warszawskiego, pełniącego obecnie funkcję prezesa Okręgu Pomorskiego Stowarzyszenia Żołnierzy Armii Krajowej.

IMG_8869

Jerzy Grzywacz (2)

Jerzy Grzywacz

Niezwykle istotne dla Polaków z Kresów okazały się akcenty religijne, w które obfitował ich pobyt na Pomorzu. Jeszcze w drodze do Trójmiasta nawiedzili oni Sanktuarium Maryjne w Gietrzwałdzie.

Gietszwald (8)

spacer po Gdańsku (16)

Podczas pobytu w Gdańsku, prowadzeni przez związaną z Wileńszczyzną i pracującą dla Polaków na Litwie redaktor Małgorzatę Makowską-Krasnow, kresowianie wstąpili do zabytkowej Bazyliki konkatedralnej Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, gdzie spoczywają między innymi szczątki tragicznie poległego w katastrofie smoleńskiej wielkiego przyjaciela Polaków na Białorusi śp. Macieja Płażyńskiego. Przy grobowcu byłego Marszałka Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej i prezesa Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” Polacy ze stolicy Białorusi oddali hołd Jego pamięci, odśpiewując Rotę i Ave Maria.

westerplatte (82)

W niedzielę, 30 sierpnia, Polacy z Mińska mieli okazję uczestniczyć w uroczystościach odpustowych Matki Bożej Pocieszenia w Wielu. Jest to miejscowość rodzinna wiceprezydenta Sopotu Marcina Skwierawskiego, który osobiście opiekował się gośćmi podczas ich obecności w jego małej ojczyźnie. Polacy z Mińska, należący do chórów „Polonez” i „Społem”, uświetnili śpiewem Mszę świętą, a solistka Olga Guczek zachwyciła obecnych w świątyni swoim śpiewem. Celebrujący nabożeństwo ksiądz proboszcz podkreślił, iż padające z ust Polaków z Kresów słowo „Ojczyzna” brzmi niezwykle wzruszająco.

Wiele (45)

Wiele (61)

Do występów w kościołach i podczas nabożeństw polscy artyści z Mińska są przyzwyczajeni.

Lesna

Tym większym przeżyciem stała się dla nich niezapowiadana wizyta w Operze Leśnej. Legendarny amfiteatr, ze sceny którego śpiewały największe światowe gwiazdy muzyki, stał się na chwilę miejscem, w którym swoje talenty mogli zaprezentować Polacy z Mińska. Oto jak opisuje to wydarzenie jego naoczny świadek – sopocianin prowadzący bloga na stronie internetowej Radia Gdańsk Adam Grzybowski:

Adam Grzybowski

Adam Grzybowski

„… Jak to zwykle bywa szczególne wrażenie na wszystkich zrobiła nieplanowana wizyta w Operze Leśnej. Okazało się bowiem, że większą część grupy stanowią członkowie chórów: Polonez, Społem i Tęcza oraz soliści niezrzeszeni, improwizujący koncert polskich pieśni ludowych, patriotycznych i piosenek. Ze wzruszającym hymnem „Polsko moja” autorstwa Heleny Abramowicz…”
Adam Grzybowski niezwykle ciepło pisze o przebywających z wizytą w Trójmieście i poznanych przez niego Polakach z Mińska. Opowiada między innymi o bogatych i ambitnych planach artystycznych Olgi Guczek, która „niebawem ukończy studia muzyczne, ale już, jako ceniona wokalistka bierze udział w wielu polskich imprezach, będąc m.in. laureatką nagrody specjalnej przewodniczącego jury III Festiwalu Piosenki Anny German”.

Pisząc o dyrygentce chórów z Mińska Tatianie Wołoszynej, autor wspomina, że pytała ona o możliwość nawiązania kontaktu z jakimś chórem, który ułatwiłby dostęp do nut z odpowiednim dla polskich chórzystów ze stolicy Białorusi repertuarem. „Cuda się zdarzają, zwłaszcza, gdy sprzyja im dobra wola” – cieszy się Adam Grzybowski, zaznaczając, iż „zanim Pani Tatiana dojechała do Mińska (dzień i noc w autokarze) do jej skrzynki emaliowej trafiło już ponad dwadzieścia utworów”. Pan Adam ujawnia, że stało się to dzięki uprzejmości Oli Gęcy-Grzegorczyk z Warszawskiego Chóru Międzyuczelnianego, działającego przy Kościele Św. Anny.

Najważniejszym i najbardziej wzruszającym wydarzeniem podczas pobytu Polaków z Mińska w Trójmieście stał się, oczywiście, ich udział w uroczystościach na Westerplatte w 76. rocznicę wybuchu II wojny światowej.

westerplatte (63)

westerplatte (77)

Podczas tegorocznych uroczystości, którym w obecności premier RP Ewy Kopacz przewodził Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Andrzej Duda, Polakom z Kresów najgłębiej w serce zapadły słowa głowy państwa: „Możemy być dumni i przed naszymi sojusznikami wtedy, i przed naszymi sojusznikami dzisiaj. Polska zawsze stała po właściwej stronie. Polska zawsze stała po stronie wolnego świata. U nas nie było kolaboracyjnego rządu, u nas byli żołnierze, którzy walczyli na wszystkich frontach II wojny światowej, walczyli o wolność Rzeczypospolitej, ale walczyli także za wolność naszą i waszą, wyzwalając inne narody. I o tym musimy pamiętać, i z tego musimy być dumni”.

muzeum solidarnowci (13)

Uczestnicy wyjazdu wyrażają serdeczne podziękowania Prezydentowi Miasta Sopotu Jackowi Karnowskiemu oraz wszystkim, kto przyczynił się do organizacji ich pobytu na Pomorzu Gdańskim. Szczególną wdzięczność wyrażają: Jerzemu Grzywaczowi, Januszowi Stefanowiczowi, Adamowi Grzybowskiemu, Mirosławowi Goślickiemu, Elżbiecie Iglińskiej, Marcinowi Burakowskiemu, Piotrowi i Magdzie Kurdzielom oraz Katarzynie Stawiasz.

Wiele (84)

Jednak najwięcej pracy i serca, zdaniem delegacji Polaków z Mińska, włożyli w organizację ich wizyty Marcin Skwierawski oraz Katarzyna Alesionek.

Ludmiła Burlewicz z Trójmiasta, zdjęcia autorki i Aleksandra Wasilenki

Kilkudniową wizytę złożyła na przełomie sierpnia i września w Trójmieście 50-osobowa grupa członków Oddziału Związku Polaków na Białorusi w Mińsku. Wizyta tak licznej grupy Polaków ze stolicy Białorusi na Pomorzu Gdańskim odbyła się na zaproszenie Prezydenta Miasta Sopotu Jacka Karnowskiego i miejscowego oddziału Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”. W

Związek Polaków na Białorusi będzie namawiał nauczycieli języka polskiego w grodzieńskich szkołach, aby zgłaszały do organizacji przypadki presji, wywieranej na nich przez administracje w celu likwidacji w placówkach oświatowych nauczania języka polskiego. O problemie zostali poinformowani polscy dyplomaci w Grodnie i Mińsku, którzy deklarowali podjęcie rozmów ze stosownymi władzami oświatowymi w celu zachowania nauki języka polskiego w szkołach Grodna na dotychczasowym poziomie.

Spotkanie_w_Konsulacie_RP_01

Andżelika Borys, Michał Chabros i Andrzej Chodkiewicz

Rozmowa o tym, że w niektórych szkołach Grodna, zwłaszcza w rejonie oktiabrskim miasta, w tym roku szkolnym zlikwidowano nauczanie języka polskiego w formie tak zwanych fakultatywów (czyli zajęć dodatkowych), odbyła się z inicjatywy ZPB, a konkretnie – przewodniczącej Rady Naczelnej organizacji Andżeliki Borys, 1 września na terenie Konsulatu Generalnego RP w Grodnie. W spotkaniu, poza działaczami ZPB i nauczycielami języka polskiego z grodzieńskich szkół, udział wzięli polscy dyplomaci, między innymi konsul generalny RP w Grodnie Andrzej Chodkiewicz oraz I Sekretarz Ambasady RP w Mińsku Michał Chabros.

Spotkanie_w_Konsulacie_RP

W toku rozmowy z nauczycielami wyjaśniło się, że w tym roku dyrekcje szkół państwowych, zwłaszcza w rejonie oktiabrskim Grodna, wywierają presję na nauczycieli języka polskiego, aby zniechęcali rodziców do składania podań na organizowanie dla ich dzieci nauki języka polskiego w formie fakultatywów. W niektórych szkołach zajęcia z polskiego są likwidowane po prostu odgórnym rozporządzeniem dyrekcji.

O tym, że w grodzieńskich szkołach są likwidowane zajęcia z języka polskiego rodzice rozczarowani taką polityką edukacyjną szkół Grodna alarmowali białoruskie media niezależne. Obszerną relację o tym zamieścił największy opozycyjny portal białoruski charter97.org. „W szkołach rejonu oktiabrskiego miasta Grodna zabronili nauczanie języka polskiego, wbrew chęci rodziców i ich dzieci! Uczniowie szkół nie mogli kontynuować nauki języka polskiego, a nauczyciele pozostali bez pracy” – cytuje portal od czytelnika.

Korespondent charter97.org sprawdził sygnał czytelnika w gimnazjach nr 1, nr 3 i nr 4, które znajdują się w rejonie oktiabrskim Grodna i wyjaśnił, że pod różnymi pretekstami w niektórych placówkach rzeczywiście są likwidowane zajęcia z języka polskiego.

Nie potwierdziła informacji od czytelnika jedynie wicedyrektor Gimnazjum nr 1 Grodna Ludmiła Tołkacz. Według wicedyrektor w jej placówce nauka języka polskiego w tym roku szkolnym będzie kontynuowana, gdyż życzą sobie tego zarówno uczniowie, jak i ich rodzice. W Gimnazjum nr 1 pracuje dwóch nauczycieli języka polskiego i według wicedyrektor mają tygodniowo do przeprowadzenia 40 godzin zajęć tygodniowo.

Spotkanie_w_Konsulacie_RP_03

Jak się okazało czytelnik charter97.org miał rację w przypadku Gimnazjum nr 3 i Gimnazjum nr 4 Grodna. Wicedyrektor trzeciego gimnazjum Anżela Pietrowicz wytłumaczyła likwidację nauczania języka polskiego tym, że język polski przegrał w konkurencji z innymi dyscyplinami, z których w szkole są przewidziane dodatkowe zajęcia. Czwarte gimnazjum w osobie wicedyrektor Łarysy Siewriukowej zlikwidowało u siebie nauczanie języka polskiego pod pretekstem braku podań rodziców.

– Z dochodzących do nas informacji wynika, że przyczyną tego, iż w niektórych szkołach brak podań rodziców na organizację nauki języka polskiego wynika z presji administracji na nauczycieli, którzy mają zniechęcać rodziców do składania odpowiednich podań – mówi Znadniemna.pl organizatorka spotkania w konsulacie Andżelika Borys. Przewodnicząca Rady Naczelnej ZPB apelowała do nauczycieli, aby o wszystkich przypadkach tego typu presji informowali ją osobiście. – W przypadku przychylnego stosunku administracji szkoły do nauki języka polskiego deklarujemy z kolei wsparcie dla pedagogów w przekonywaniu rodziców, aby pisali podania na język polski – mówi polska działaczka.

Spotkanie_w_Konsulacie_RP_02

Konsul generalny RP w Grodnie Andrzej Chodkiewicz, wobec usłyszanych niepokojących informacji, zadeklarował, iż złoży wizytę w kuratorium oświaty rejonu oktiabrskiego Grodna, aby wyjaśnić sprawę i zaproponować konstruktywne rozwiązanie problemu, które by sprzyjało zachowaniu nauki języka polskiego w szkołach Grodna na poziomie nie niższym niż było to dotychczas. Według Andrzeja Chodkiewicza nie brzmi dla niego wiarygodnie wytłumaczenie likwidacji nauki języka polskiego w szkołach Grodna brakiem zainteresowania ze strony uczniów i rodziców, gdyż w ostatnich latach zainteresowanie nauczaniem języka polskiego na Białorusi odwrotnie wykazuje tendencję wzrostową.

Znadniemna.pl

Związek Polaków na Białorusi będzie namawiał nauczycieli języka polskiego w grodzieńskich szkołach, aby zgłaszały do organizacji przypadki presji, wywieranej na nich przez administracje w celu likwidacji w placówkach oświatowych nauczania języka polskiego. O problemie zostali poinformowani polscy dyplomaci w Grodnie i Mińsku, którzy deklarowali podjęcie

Skip to content