HomeStandard Blog Whole Post (Page 215)

Prawie dwanaście tysięcy złotych – o pięć tysięcy więcej, niż rok temu – udało się uzbierać w tegorocznej edycji akcji „Podaruj gwiazdkę polskim dzieciom na Białorusi”!

Prezes ZPB Andżelika Borys i dziennikarz Radia Białystok Grzegorz Pilat w pierwszym dniu aukcji obrazów grodzieńskich malarzy, fot.: Monika Kalicka

Inicjatywa, polegająca na licytacji obrazów malarzy, zrzeszonych w działającym przy Związku Polaków na Białorusi Towarzystwie Plastyków Polskich, jest wspierana przez Podlaski Oddział Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” i Radio Białystok, na którego antenie w ciągu tego tygodnia były licytowane obrazy polskich malarzy z Grodna.

„Dzięki hojności naszych Słuchaczy zebraliśmy blisko 12 tysięcy złotych na prezenty dla dzieci, które uczą się języka polskiego za naszą wschodnią granicą” – czytamy na witrynie Radia Białystok. Rozgłośnia podaje, że wspólna inicjatywa Związku Polaków na Białorusi, Podlaskiego Oddziału Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” i Radia Białystok sprawiła, iż podczas aukcji obrazów malarzy grodzieńskich udało się zgromadzić w sumie 11 950 złotych, które zostaną wydane na zakup gwiazdkowych prezentów dla polskich dzieci na Białorusi.

– Satysfakcja jest ogromna – podkreśliła na antenie Radia Białystok prezes Podlaskiego Oddziału Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” Anna Kietlińska, dodając, że w ubiegłym roku za uzyskane w ramach podobnej akcji blisko 7 tysięcy złotych „Wspólnota Polska” zrobiła tysiąc paczek. – Teraz udało nam się zebrać kilka tysięcy więcej – dodała.

– Słuchacze nie zawiedli, bo ujęła ich idea akcji – przekonywał dyrektor programowy Radia Białystok Mirosław Bielawski, nie kryjący zadowolenia z powodu udanej inicjatywy, która staje się przedgwiazdkową tradycją, inicjowaną na antenie białostockiej rozgłośni.

Podczas tegorocznych aukcji najdrożej – za 3 tysiące złotych – dziennikarze Radia Białystok, wspierani przez prezes ZPB Andżelikę Borys oraz prezes Podlaskiego Oddziału Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” Annę Kietlińską, sprzedali pracę Walerego Stratowicza „Michał Anioł”. Kupił ją proboszcz parafii w Osowcu ks. Krzysztof Szakiel.

Ks. Krzysztof Szakiel z wylicytowanym przez niego za 3 tysiące złotych obrazem Walerego Stratowicza „Michał Anioł”, fot.: Monika Kalicka

Od poniedziałku do piątku codziennie na antenie Radia Białystok licytowano dwa obrazy malarzy grodzieńskich. W piątek (29.11) – czyli w ostatnim dniu akcji – sprzedano obraz „Martwa natura z lustrem” Żanny Stebnowskiej i „Pejzaż z kościołem” Walentyny Brysacz.

Prezes Podlaskiego Oddziału Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” Anna Kietlińska i dziennikarz Radia Białystok Wojciech Kujałowicz w ostatnim dniu aukcji obrazów grodzieńskich malarzy, fot.: Monika Kalicka

Obraz „Martwa natura z lustrem” Żanny Stebnowskiej za 1100 zł kupił słuchacz Radia Białystok pan Krzysztof.

„Pejzaż z kościołem” Walentyny Brysacz za 800 zł wylicytował z kolei pan Andrzej.

 Znadniemna.pl na podstawie Radio.bialystok.pl

Prawie dwanaście tysięcy złotych – o pięć tysięcy więcej, niż rok temu – udało się uzbierać w tegorocznej edycji akcji „Podaruj gwiazdkę polskim dzieciom na Białorusi”! [caption id="attachment_43271" align="alignnone" width="480"] Prezes ZPB Andżelika Borys i dziennikarz Radia Białystok Grzegorz Pilat w pierwszym dniu aukcji obrazów grodzieńskich

29 listopada mieszkańcy Grodna znów wspominają smutne wydarzenie z historii. Najstarsi – byli jego świadkami. 58 lat temu wysadzono w powietrze najstarszy kościół w mieście i jeden z najstarszych na terenie b. Wielkiego Księstwa Litewskiego.

Rok 1960-1961. Fara Witoldowa jeszcze góruje nad Grodnem

Usytuowany w sercu miasta kościół pod wezwaniem Najświętszej Maryi Panny służył wiernym ponad 500 lat. Na stopniach przed jego zamkniętymi drzwiami modlił się niegdyś św. Kazimierz. Potem, już za rosyjskich rządów, farę postanowiono przerobić na sobór prawosławny. W latach 20. wrócił do katolików. Wtedy gotycki kościół stał się nieodłącznym symbolem Grodna – europejskiego miasta o zachodniej architekturze. Do 1961 roku.

Do tego kościoła chodziliśmy jeszcze przed wojną, ojciec nawet tam śpiewał – opowiada Zofia Zakrzewska (rocznik 1936). – Podczas wojny Niemcy mieli tam magazyny, kościół był zamknięty. Po wojnie już Sowieci mieli tam magazyny. Nie chodziliśmy tam już. Pamiętam, jak przed wybuchem cały dzień wokół kościoła kręciła się milicja, żołnierze – wszyscy. Blisko nikogo nie puszczali. W fundamencie zrobili dziury i coś wsadzili… Pewnie dynamit!

Zdjęcie na tle Fary z rodzinnego albumu Zofii Zakrzewskiej. Zdj. Wasil Małczanau/belsat.eu

Jak wspomina pani Zofia, przygotowania trwały kilka dni, a kierowała nimi kobieta-inżynier z Leningradu. Budynki znajdujące się obok, na rogu ul. Sowieckiej, wzmocniono drewnianymi konstrukcjami. Na wypadek, gdyby wskutek eksplozji fara przewróciła się na bok. Nasza rozmówczyni przypomina sobie też, że wybuch nastąpił wieczorem, a nie w nocy – jak przyjęto pisać.

– Jak wybuch był, to tylko kurz poszedł! A kościół osiadł do dołu. Nie przewrócił się w żadną stronę, ale tylko trochę się podniósł i osiadł. Ile tam pyłu było… I unosił się ten pył przez długi czas. Oczywiście, że ludzie byli przeciwko, ale przecież nikt niczego nie tłumaczył. Każdy bał się nawet kilku słów powiedzieć, nawet parę z ust puścić. Bo byli Sowieci: oni nas gnębili i wywozili na Sybir. Robili, co chcieli. Naprawdę tak było…

Zofia Zakrzewska. Zdj. Wasil Małczanau/belsat.eu

Dzisiejszy kościół farny pw. św. Franciszka Ksawerego, który stoi teraz na placu Sowieckim, znajdował się dokładnie naprzeciwko wysadzonej Fary Witoldowej. Wówczas też był zamknięty i też groziło mu wyburzenie. Wierni bardzo się tego bali – zwłaszcza po wysadzeniu fary.

– Nocami chodziliśmy pilnować, nocowaliśmy tam. Kładliśmy się krzyżem, żeby nie zabrano i tego kościoła. Było wiele strachu… Kościół był nieczynny, ludzie sami odprawiali tam nabożeństwa i czytali psalmy. Sami zbierali pieniądze, żeby zapłacić podatek państwu. Ksiądz przychodził tam tylko na Wielkanoc i Boże Narodzenie. Ciężko było, ale przeżyliśmy to wszystko.

Dziś na miejscu fary stoi obelisk upamiętniający zniszczenie świątyni. Zdj. Wasil Małczanau/belsat.eu

Na szczęście, nie całe wyposażenie fary uległo zniszczeniu. Jeszcze w 1942 roku, podczas okupacji niemieckiej, wiernym udało się przenieść organy z fary do kościoła naprzeciwko. Brzmi on tam do dziś. Udało się też ocalić część figur, kielichów i obrazów. A krzyż z fary jest przechowywany w kościele w Szczuczynie.

Ruiny fary wkrótce po wysadzeniu jej w powietrze

Ale gdzie podziały się tony czerwonej, gotyckiej cegły ze zrujnowanej świątyni? Po odpowiedź pojechaliśmy do byłej wsi Kulbaki, która dziś leży w granicach miasta. Radzieccy budowniczowie zwozili gruz właśnie tutaj.

– Wysadzili, a potem zaczęli wywozić – opowiada mieszkanka byłej wsi Elwira Tituk. – Wywozili wielkimi samochodami, przeważnie nocą. Czasem duże fragmenty murów, nawet nie rozbite na poszczególne cegły. A tu zbudowali drogę pośrodku pola. Kruszyli, rozsypali, a z góry posypali piaskiem.

„Czerwona droga” w Kulbakach zbudowana z cegieł z Fary Witoldowej. Zdj. Wasil Małczanau/belsat.eu

Gruntowa droga pośród pola, którą pokazała nam pani Elwira, rzeczywiście ma jaskrawy, czerwony kolor. Piasek w ciągu wielu lat został rozjeżdżony i dlatego pojawiła się ta barwa – od cegieł z Fary Witoldowej. A na poboczach każdy może wciąż znaleźć autentyczne fragmenty najstarszego kościoła w Grodnie i jednej z najstarszych świątyń katolickich w byłym Wielkim Księstwie Litewskim.

Znadniemna.pl za Aleś Kirkiewicz, zdj. Wasil Małczanau/belsat.eu

29 listopada mieszkańcy Grodna znów wspominają smutne wydarzenie z historii. Najstarsi – byli jego świadkami. 58 lat temu wysadzono w powietrze najstarszy kościół w mieście i jeden z najstarszych na terenie b. Wielkiego Księstwa Litewskiego. [caption id="attachment_43262" align="alignnone" width="480"] Rok 1960-1961. Fara Witoldowa jeszcze góruje nad

Umiłowanie ojczyzny, poświęcenie, patriotyzm i służba, to drogowskazy wyznaczone przez żołnierzy z 20-lecia międzywojennego, które wciąż w Wojsku Polskim obowiązują – mówił szef Ministerstwa Obrony Narodowej RP Mariusz Błaszczak na uroczystości przekazania do Muzeum Wojska Polskiego sztandaru 4. Pułku Ułanów Zaniemeńskich.

Dzisiaj w Pałacu Prezydenckim odbyła się uroczystość przekazania do muzeum Wojska Polskiego odnalezionego po 80 latach sztandaru wojskowego 4. Pułku Ułanów Zaniemeńskich.

Szef MON Mariusz Błaszczak wyraził satysfakcję, że prezydent RP Andrzej Duda osobiście patronuje przekazaniu sztandaru, jak również, że w uroczystości biorą udział żołnierze 9. Warmińskiego Pułku Rozpoznawczego im. płk Zygmunta Szendzielarza ps. Łupaszka, a więc – jak zaznaczył szef MON – ci żołnierze, którzy dziś kontynuują tradycję żołnierzy 4. Pułku Ułanów Zaniemeńskich.

„Żołnierze 4. Pułku wyróżnili się męstwem zarówno w wojnie z bolszewikami, w wojnie o ukształtowanie granic II Rzeczpospolitej, jak i później w wojnie obronnej 1939 roku. To nie przypadek, że wśród żołnierzy 4. Pułku znalazł się dzisiejszy patron 9. Pułku, a więc jest ta łączność związana z wykonywaniem służby wojskowej przez żołnierzy II RP i żołnierzy dzisiejszego Wojska Polskiego” – powiedział Błaszczak.

Jak mówił, „umiłowanie ojczyzny, poświęcenie, patriotyzm i służba, to są te drogowskazy, które zostały wyznaczone przez żołnierzy z dwudziestolecia międzywojennego i które wciąż w Wojsku Polskim obowiązują” – powiedział szef resortu obrony narodowej.

Wcześniej Lilia Luboniewicz z Fundacji Wolność i Demokracja i p.o. dyrektora Muzeum Wojska Polskiego Paweł Żurkowski podpisali dokumenty dotyczące przekazania sztandaru do muzeum.

Znadniemna.pl za PAP

Umiłowanie ojczyzny, poświęcenie, patriotyzm i służba, to drogowskazy wyznaczone przez żołnierzy z 20-lecia międzywojennego, które wciąż w Wojsku Polskim obowiązują - mówił szef Ministerstwa Obrony Narodowej RP Mariusz Błaszczak na uroczystości przekazania do Muzeum Wojska Polskiego sztandaru 4. Pułku Ułanów Zaniemeńskich. Dzisiaj w Pałacu Prezydenckim odbyła

W Senacie RP 26 listopada odbył się VI Zjazd Federacji Mediów Polskich na Wschodzie, w którym wzięli udział przedstawiciele środowiska dziennikarskiego na Kresach Wschodnich. Delegaci Zjazdu wybrali nowe kierownictwo organizacji, przyjęli w jej skład kolejne redakcje m.in. z Mołdawii i Rosji, a także zaplanowali swoją działalność na najbliższy rok.

Przemawia prezes Federacji Mediów Polskich na Wschodzie Andrzej Pisalnik, redaktor naczelny portalu Znadniemna.pl

Wybory władz Federacji Mediów Polskich na Wschodzie, przyjęcie do niej nowych członków, a także omówienie taktyki i strategii działań Federacji odbyło się w zamkniętej części Zjazdu.

Po ustąpieniu z funkcji prezesa Federacji Mediów Polskich na Wschodzie naszego redakcyjnego kolegi, redaktora naczelnego portalu Znadniemna.pl Andrzeja Pisalnika, który po dwuletnim piastowaniu tej funkcji zaproponował kolegom powrót do formuły rotacyjnej prezesowania w Federacji przez przedstawicieli zrzeszonych w niej krajów, delegaci Zjazdu jednogłośnie wybrali na prezesa organizacji, reprezentanta polskich mediów na Ukrainie, redaktora naczelnego ukazującego się w Winnicy czasopisma „Słowo Polskie” Jerzego Wójcickiego.

Nowo wybrany prezes Federacji Jerzy Wójcicki, redaktor naczelny czasopisma „Słowo Polskie” z Ukrainy

Nowo wybrany prezes zaproponował kolegom plan działań Federacji na najbliższy rok. Propozycja Jerzego Wójcickiego została poparta przez delegatów jednogłośnie. Delegaci zatwierdzili też postulat Zjazdu głosząc, że funkcjonowanie mediów polskich na Wschodzie nie powinno być postrzegane jako projekt, mający termin rozpoczęcia i zakończenia, lecz jako działalność ciągła i rozwojowa. Postrzeganie mediów jako podmiotów, działających w nieprzerywanym cyklu powinno się przełożyć na zmianę zasad ich dofinansowania ze strony Państwa Polskiego.

Zdaniem delegatów przyznawanie wsparcia finansowego mediom polskim na Wschodzie powinno się odbywać w perspektywie co najmniej dwuletniej, żeby media mogły planować swój rozwój bez przerwy dotacyjnej (chodzi o pauzę w organizacji przelewu subsydiów, przyznawanych mediom na początku każdego roku – red.).

Na prośbę Aleksandra Sielickiego, redaktora naczelnego czasopisma „Wiadomości Polskie”, ukazującego się w rosyjskim Krasnodarze, do Federacji Mediów Polskich na Wschodzie została przyjęta redakcja tego periodyku. Organizacja poszerzyła geografię swoich członków także o Mołdawię, z której akces wstąpienia do Federacji zgłosiła Elena Pumnea, reprezentująca pismo Polaków w Republice Mołdawii „Jutrzenka”.

Aleksander Sielicki, redaktor naczelny czasopisma „Wiadomości Polskie”

Elena Pumnea, reprezentująca pismo Polaków w Republice Mołdawii „Jutrzenka”

W skład organów kierowniczych i programowych Federacji weszli przedstawiciele mediów ZPB. Dotychczasowy prezes Andrzej Pisalnik, został członkiem Zarządu Federacji Mediów Polskich na Wschodzie, a redaktor naczelna „Głosu znad Niemna na uchodźstwie” Iness Todryk-Pisalnik weszła w skład powołanej przez nowego prezesa Jerzego Wójcickiego Rady Programowej organizacji. Część Zjazdu, która była zamknięta dla gości i prasy poprzedziła zwołana w ramach zjazdu konferencja, którą zainaugurowały przemówienia gości Zjazdu, wśród których był m.in. marszałek Senatu RP Tomasz Grodzki.

Andrzej Pisalnik wita się z marszałkiem Senatu RP Tomaszem Grodzkim i wicemarszałkiem Senatu RP Stanisławem Karczewskim

Zjazd Federacji Mediów Polskich na Wschodzie prowadzi znany i ceniony polski dziennikarz i publicysta Jan Pospieszalski

Przemawia marszałek Senatu RP Tomasz Grodzki

Marszałek Senatu Tomasz Grodzki, który otworzył konferencję, powiedział, że izba wyższa parlamentu nadal będzie mocno wspierała działania Polaków poza granicami kraju. Marszałek podkreślił zasługi swojego poprzednika, Stanisława Karczewskiego, w rozwoju Federacji Mediów Polskich na Wschodzie i opieki nad Polonią. Mówił, że to, co nas łączy, to wspólnota tożsamości, kultury i języka i w tym kontekście ważną rolę odgrywają media polonijne. „Wasza praca dla integralności Polaków i Polonii jest niemal bezcenna. Zachęcam was, abyście wysoko trzymali nie tylko sztandar naszej ojczyzny, ale również sztandar pracy dziennikarskiej” – mówił marszałek.

Przemawia Michał Kamiński, wicemarszałek Senatu RP

„Kiedy zastanawiam się nad fenomenom polskości, to zawsze myślę o dwóch fenomenach. Pierwszy, to polskie odrodzenie narodowe na Śląsku, które odbywało się bez jakiegokolwiek zaplecza instytucjonalnego. Drugi fenomen – to utrzymanie żywiołu polskiego na Wschodzie wobec niewyobrażalnej presji rusyfikacyjnej” – powiedział Michał Kamiński, wicemarszałek Senatu. Dodał, że jest zasługą mediów polskich na Wschodzie utrzymanie łączności z duchem narodu polskiego.

Mikołaj Falkowski, prezes Fundacji Pomoc Polakom na Wschodzie

Prezes Fundacji Pomoc Polakom na Wschodzie Mikołaj Falkowski podkreślił, to bardzo ważna chwila, ponieważ Federacja spotyka się w Senacie. Podziękował w imieniu Fundacji, ale także polskich mediów na Wschodzie, za to, że dzięki Senatowi udało się dokonać czegoś spektakularnego – utrzymać i umocnić polskie media na Wschodzie. Mikołaj Falkowski wskazał, że rolą mediów na Kresach jest budowanie społeczności polskiej. „To, co nas łączy to nie tylko budżet, przekazywany przez Senat, ale również wartości” – mówił.

Przemawia Rafał Dzięciołowski z Fundacji Wolność i Demokracja

Rafał Dzięciołowski z Fundacji Wolność i Demokracja przypomniał początki działalności Federacji Mediów Polskich na Wschodzie. Mówił, że brakowało wówczas stabilności finansowania i perspektyw rozwoju. Wyraził nadzieję, że ten stan nigdy się już nie powtórzy. „Jesteście państwo elitą elit i to właśnie dzięki istnieniu mediów, nawet tych najmniejszych, nawet tych lokalnych, nawet tych realizowanych gdzieś niemalże na krańcu kresowego świata, wiemy, że są tam Polacy i wiemy, że istniejemy. I to jest wartość bezcenna i niebagatelna, której nie powinniśmy poświęcić na ołtarzu sprawnych, masowych, dobrze funkcjonujących, urzekających wszystkich i idących za głosem nowoczesności koncernów medialnych” – podkreślał.

Juliusz Szymczak-Gałkowski, członek Zarządu Fundacji Pomoc Polakom na Wschodzie

W czasie spotkania podsumowano drugą edycję akcji „Kto ty jesteś?”. Juliusz Szymczak-Gałkowski, członek Zarządu Fundacji Pomoc Polakom na Wschodzie powiedział, że spoty wykorzystywane w czasie kampanii zostały zrealizowane w siedmiu wersjach językowych. Akcja promowała naukę języka polskiego wśród dzieci, które mają polskie korzenie. Filmy dotarły do prawie pół miliona unikalnych użytkowników, przede wszystkim do ludzi w wieku 25-35 lat. Spoty miały największą popularność na terenie Litwy i Ukrainy, ale docierały też do Polaków mieszkających w Wielkiej Brytanii i Irlandii.

Oleg Czerwiński prezentuje media polskie w Kazachstanie

Uczestnicy zjazdu wysłuchali także informacji o działalności polskich mediów na Wschodzie. Oleg Czerwiński zaprezentował media polskie w Kazachstanie, Elena Pumnea omówiła działalność mediów polskich w Mołdawii.

Elena Pumnea prezentuje media polskie w Mołdawii

Podczas zjazdu odbył się również panel poświęcony fakenewsom i dezinformacji, charakterystyce zjawiska i możliwościom przeciwdziałania m.in. przez weryfikację informacji w sieci. Fakenewsy i cyberataki stały się naszą rzeczywistością dziennikarską i polityczną powiedziała Maria Przełomiec, która prowadziła ten panel. Pytała panelistów, co zagraża bardziej mediom polskim na Wschodzie cyberataki czy fakenewsy? Kamil Basaj z „Fundacji Bezpieczna Cyberprzestrzeń” podkreślił, że zagrożeniem jest już samo środowisko, w którym media funkcjonują, bo ilość informacji jest tak duża, że trudna jest ich weryfikacja. Jego zdaniem fakenewsa łatwo obecnie zidentyfikować, natomiast większym zagrożeniem są akcje prowadzone z wykorzystaniem rzeczników prasowych, interpretacji wydarzeń, przedstawiania fałszywych dowodów.

Maria Przełomiec prowadzi dyskusję pt. „Fakenewsy i dezinformacja. Charakterystyka zjawiska. Możliwość przeciwdziałania – weryfikacja informacji w sieci

Przemawia Piotr Żochowski z Ośrodka Studiów Wschodnich

Kamil Basaj z Fundacji Bezpieczna Cyberprzestrzeń

Bartosz Skiba „Studio Wschód”

Mirosław Rowicki, redaktor naczelny „Kurier Galicyjski”

Jego zdaniem trzeba znać mechanizmy manipulacji, by zweryfikować tak podane informacje. Piotr Żochowski z Ośrodka Studiów Wschodnich podkreślił, że Rosjanie w oficjalnych publikacjach podają, iż konflikt zbrojny obecnie w 80 proc. wygrywa skuteczna manipulacja informacją. Mówił, że Rosja posługuje się wojną pamięci. Wskazywał, że ważną rolą mediów polskich na Wschodzie jest propagowanie polskiej historii. „Ich zasługą jest to, że nabieramy odporności, bronimy własnych wartości i wówczas władze Rosji stają się bezsilne” – powiedział Piotr Żochowski. Dodał, że jeśli wiemy, czego bronimy, to już atak nie jest straszny. Mirosław Rowicki z „Kuriera Galicyjskiego” podkreślił, że na Ukrainie toczy się wojna informacyjna i to jest niebezpieczne dla środowisk polskich na Ukrainie. Jednocześnie zaznaczył, że na Ukrainie dezinformacyjne działania bezpośrednie mają niewielki wpływ, natomiast większy wpływ mają działania pośrednie – poprzez media w Polsce.

Robert Mickiewicz, redaktor naczelny magazynu „Kurier Wileński”

Eugeniusz Sało z TV „Kurier Galicyjski”

Federacja Mediów Polskich na Wschodzie powstała w 2014 roku. Jej powstanie zainicjowała grupa osób zaangażowanych w pielęgnowanie polskości na Wschodzie.

Znadniemna.pl na podstawie polskieradio.pl

W Senacie RP 26 listopada odbył się VI Zjazd Federacji Mediów Polskich na Wschodzie, w którym wzięli udział przedstawiciele środowiska dziennikarskiego na Kresach Wschodnich. Delegaci Zjazdu wybrali nowe kierownictwo organizacji, przyjęli w jej skład kolejne redakcje m.in. z Mołdawii i Rosji, a także zaplanowali swoją

Historyczna niespodzianka czekała na członków Oddziału Związku Polaków na Białorusi w Mińsku 22 listopada. W tym dniu w stołecznej siedzibie ZPB wystawę pt. „Życie codzienne w przededniu wojny”, zaprezentowała II sekretarz Ambasady RP w Mińsku ds. dyplomacji kulturalnej Elżbieta Iniewska.

Jeden z eksponatów wystawy – godło Polski z polskiego słupa granicznego

Wernisaż wystawy „Życie codzienne w przededniu wojny” w mińskiej siedzibie ZPB uświetnił występem zespół akordeonowy Tymoteusza Gryszkowskiego i Natalii Szach. Muzycy wykonali jeden z najbardziej znanych utworów Michała Kleofasa Ogińskiego – polonez „Pożegnanie Ojczyzny” oraz zagrali inne popularne melodie.

Potem wystawę zaprezentowała Elżbieta Iniewska. Przedstawicielka ambasady mówiła, że celem wystawy, na którą się złożyły zdjęcia przedwojenne z Północno-Wschodnich Kresów II Rzeczypospolitej, jest pokazanie tzw. zwykłych mieszkańców tych terenów w sytuacjach dla nich codziennych. Na wystawionych fotografiach widać, że obywatele II RP z jej Kresów Północno-Wschodnich żyli zwykłym miarowym życiem: chodzili na targi, odwiedzali znajomych i przyjaciół, spacerowali z dziećmi, pracowali.

A potem, w jednej chwili, pokojowe życie się skończyło, gdyż 17 września 1939 roku o piątej godzinie rano Armia Czerwona przekroczyła granicę z Polską, niosąc mieszkańcom II RP obcą dla nich kulturę i ideologię, która radykalnie, często w sposób tragiczny, wpłynęła na ich losy.

II sekretarz Ambasady RP w Mińsku ds. dyplomacji kulturalnej Elżbieta Iniewska oraz krajoznawca i kolekcjoner Oleg Khadaronak

Wystawa  została przygotowana w dużej mierze dzięki współpracy z kolekcjonerem i krajoznawcą Olegiem Khadaronkiem, który na potrzeby wydarzenia udostępnił eksponaty ze swojej kolekcji. Są to m.in. drewniane znaki drogowe z informacją o odległości do poszczególnych wsi powiatu święciańskiego (województwo wileńskie II RP). Kolekcjoner udostępnił ze swoich zbiorów także mapę powiatu święciańskiego, na której można zobaczyć lokalizację wsi, których nazwy są podane na znakach drogowych. Na wystawie wystawiono też tablicę ze słupa granicznego z godłem Rzeczypospolitej Polskiej i wiele innych pamiątek z Północno-Wschodnich Kresów II RP.

Oleg Khadaronak podkreśla, że większość eksponatów z jego kolekcji, które udostępnił na potrzeby wystawy, zachowały się w jedynym egzemplarzu i analogicznych artefaktów nie można spotkać w żadnym z muzeów na terenie Białorusi. Takim eksponatem jest m.in. tablica do pisania, którą otrzymywali pierwszoklasiści, rozpoczynający naukę pisania.

Polacy Mińska na prezentacji wystawy „Życie codzienne w przededniu wojny”

Duże zainteresowanie obecnej na wernisażu publiczności wzbudziły udostępnione przez kolekcjonera dokumenty, wśród których można było zobaczyć m.in. świadectwa o średnim wyksztalceniu, dowody wpłaty, a nawet paszport konia. W zbiorach Olega Khadaronka przechowywane jest wydawane w Wilnie białoruskojęzyczne czasopismo „Szlak młodzieży”. Swoistą sensacją stało się zaprezentowanie w ramach wystawy przedwojenne czasopisma dla kobiet, które 80-90 lat temu zamieszczały reklamy znanych na całym świecie  produktów Nivea, Coca-Cola, Knorr, które były dostępne mieszkańcom  przedwojennej Polski, w odróżnieniu od mieszkających tuż za wschodnią granicą, obywateli Białorusi Radzieckiej.

Na zakonczenie prezentacji wystawy publiczność miała czas na zapoznanie się z wystawionymi na niej eksponatami i zdjęciami mieszkańców Północno-Wschodnich Kresów II RP, a Oleg Khadaronak i Elżbieta Iniewska chętnie odpowiadali na liczne pytania przybyłych na wernisaż Polaków Mińska.

Maksym Katużeniec z Mińska, zdjęcia Aleksego Kaznadzieja

Historyczna niespodzianka czekała na członków Oddziału Związku Polaków na Białorusi w Mińsku 22 listopada. W tym dniu w stołecznej siedzibie ZPB wystawę pt. „Życie codzienne w przededniu wojny”, zaprezentowała II sekretarz Ambasady RP w Mińsku ds. dyplomacji kulturalnej Elżbieta Iniewska. [caption id="attachment_43201" align="alignnone" width="480"] Jeden z

Troje uczniów Polskiej Szkoły Społecznej im. Króla Stefana Batorego przy ZPB w Grodnie zostało laureatami republikańskiego (finałowego dla większości kategorii wiekowych) etapu XXVIII Konkursu Recytatorskiego im. Adama Mickiewicza „Kresy 2019”.

Daria Hlebowicz

Dymitr Sieliło

Marcin Pisalnik

Ogółem w finale białoruskim „Kresów 2019” wystartowało 33 młodych recytatorów, którzy przybyli do Grodna 24 listopada, do siedziby „Polskiej Macierzy Szkolnej na Białorusi”, z Witebska, Mohylewa, Mińska, Dzierżyńska, Wołożyna, Brześcia, Berezy, Lidy i innych miejscowości.

Byli to zwycięzcy regionalnych eliminacji konkursu, a więc najlepsi recytatorzy w swoich regionach.

Ze względu na duże zainteresowanie konkursem ze strony najmłodszych wielbicieli polskiej poezji, w tym roku finałowe zmagania krasomówcze w poszczególnych krajach odbywały się w czterech (a nie jak dotąd – w trzech) kategoriach wiekowych.

Kategoria I dopuszczała do udziału w konkursie dzieci, mające 7 lat i młodsze. Wystartowało w niej 5-ciu recytatorów, którzy niedawno opuścili mury przedszkola.

Kategoria II to głównie uczniowie podstawówek w wieku od lat 8 do 12. W tej kategorii o miano laureatów „Kresów 2019” walczyło 9-ciu recytatorów.

Kategoria III w tym roku, to kategoria dzieci i młodzieży szkolnej w wieku od 13 do 15 lat. Do zmagań przystąpiło w tej kategorii 8-miu recytatorów.

Nareszcie najbardziej prestiżowa kategoria IV, czyli młodzież w wieku od lat 16-tu i starsza, dla której finał krajowy stał się eliminacjami do Międzynarodowego Finału „Kresów 2019”, który odbędzie się w dniach 9- 14 grudnia w Białymstoku, była obsadzona jedenastoma zwycięzcami eliminacji regionalnych z całej Białorusi.

W jury białoruskiego finału „Kresów 2019” zasiadły doświadczone znawczynie sztuki recytatorskiej: prezes Podlaskiego Oddziału Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” Anna Kietlińska i wykładowca Uniwersytetu w Białymstoku dr Barbara Olech.

Przemawia Anna Kietlińska, prezes Podlaskiego Oddziału Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”

Oceniając wystąpienia recytatorów z Białorusi, jurorki wskazały na niezwykle wysoki poziom białoruskiego finału konkursu. Pozwoliło to na przyznanie młodym artystom z Białorusi trzech (a nie dwóch, jak w latach poprzednich i w innych krajach) miejsc w Finale Międzynarodowym „Kresów 2019”.

W premiowanej wyjazdem do Białegostoku, udziałem w warsztatach aktorskich i występem podczas Gali Finałowej XXVIII Konkursu Recytatorskiego im. Adama Mickiewicza „Kresy 2019” IV (najstarszej) kategorii konkursowiczów tego zaszczytu dostąpiły:

Beata Możejko z Porzecza za zajęcie I miejsca w białoruskim finale;

Daria Hlebowicz z Polskiej Szkoły Społecznej im. Króla Stefana Batorego przy ZPB w Grodnie za zajęcie II miejsca;

Weronika Żygulicz z Liceum Społecznego im. Elizy Orzeszkowej przy Polskiej Macierzy Szkolnej w Grodnie za zajęcie III miejsca.

W najstarszej kategorii konkursowej jury przyznało dodatkowo cztery wyróżnienia, których zdobywcami zostali: Wiktoria Mielnik (Lida), Barbara Ostrowska (Baranowicze), Waleria Sosnowska (Mińsk) i Aleksy Piełuć (Grodno).

Sukces Darii Hlebowicz z „Batorówki” nie okazał się jedynym osiągnięciem wychowanków, działającej przy ZPB w Grodnie placówki oświatowej.

W III kategorii wiekowej III miejsce jurorki przyznały uczniowi „Batorówki” Dymitrowi Sieliło, który został oceniony nieco gorzej od dwóch dziewczyn: Anastazji Karpowej z Brześcia (I miejsce) oraz Marii Nowik z Grodna (II miejsce).

Natomiast w II kategorii miejsca na krasomówczym „podium” zostały rozdzielone w sposób następujący:

I miejsce – Anna Staniewska (Wielkie Ejsmonty);

II miejsce – Jan Kazimierz Wiśniewski (Mińsk);

III miejsce ex aequo- Marcin Pisalnik z grodzieńskiej „Batorówki” i Uliana Tuńczyk z Brześcia.

W tej kategorii jury przyznało także cztery Wyróżnienia, które otrzymali: Michał Mamonow z Mohylewa, Katarzyna Kuzawka z Brześcia, Wioletta Szulejko z Grodna i Darin Sabune z Witebska.

W kategorii najmłodszych, zdobywcami miejsc na podium zostały wszystkie pięcioro dzieciaków:

I miejsce – Katarzyna Uchnalowa z Mohylewa;

II miejsce ex aequo – Zofia Majerko z Brześcia i Dominik Gorodecki z Mińska;

III miejsce ex aequo – Daria Kuzawko z Brześcia i Wiktoria Strybuć z Lidy.

Jak ujawniła w słowie podsumowującym konkurs przewodnicząca jury Anna Kietlińska „w tegorocznej edycji „Kresów” tylko na Białorusi wzięło udział ponad 3 tysiące młodych recytatorów. Uwzględniając szeroki wymiar międzynarodowy konkursu, w którym biorą udział miłośnicy polskiej poezji z Litwy, Łotwy, Estonii, Białorusi, Ukrainy, Rosji, Kazachstanu, Uzbekistanu, Rumunii, Bułgarii, Mołdawii, Gruzji, Serbii, Grecji i Czech, ogólną liczbę tegorocznych konkursowiczów „Kresów” należy szacować na kilkadziesiąt tysięcy, a uczestników Międzynarodowego Finału w Białymstoku, wśród których znajdzie się trzech reprezentantów z Białorusi, można nazwać elitą amatorów sztuki recytowania poezji polskiej w naszej części Europy.

Konkurs Recytatorski im. Adama Mickiewicza „Kresy” jest jednak takim wydarzeniem, które otwiera swoim laureatom drzwi do przejścia z amatorskiego poziomu artystycznego na poziom profesjonalny. Świadczy o tym fakt, że z grona laureatów edycji „Kresów” z lat poprzednich wielu robi karierę w branży aktorskiej, zarówno filmowej, jak i teatralnej. Wśród laureatów Konkursu są, na przykład, tacy uznani aktorzy, jak: Agata Meilute z Litwy (role w produkcjach filmowych: „Popiełuszko. Wolność jest w nas”, „Mała Moskwa”, „Samotność w sieci” i innych), Jan Drawnel z Litwy („Miasto 44”,„Boża podszewka”, „Ratownicy”, „Oda do radości” i inne) czy Teresa Branna z Czech („Mistrz”, „Na dobre i na złe”, „Na Wspólnej” i inne). Wielu uczestników Konkursu wybiera studia w Polsce, często na kierunkach artystycznych.

Organizatorem i pomysłodawcą Konkursu Recytatorskiego im. Adama Mickiewicza „Kresy” jest Podlaski Oddział Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”, a partnerami wydarzenia na Białorusi są: „Polska Macierz Szkolna na Białorusi” oraz Konsulat Generalny RP w Grodnie.

Fundatorami nagród książkowych dla laureatów białoruskiego finału „Kresów” są: Podlaski Oddział Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” i Konsulat Generalny RP w Grodnie.

Znadniemna.pl

Troje uczniów Polskiej Szkoły Społecznej im. Króla Stefana Batorego przy ZPB w Grodnie zostało laureatami republikańskiego (finałowego dla większości kategorii wiekowych) etapu XXVIII Konkursu Recytatorskiego im. Adama Mickiewicza „Kresy 2019”. [caption id="attachment_43159" align="alignnone" width="480"] Daria Hlebowicz[/caption] [caption id="attachment_43160" align="alignnone" width="480"] Dymitr Sieliło[/caption] [caption id="attachment_43161" align="alignnone" width="480"] Marcin Pisalnik[/caption] Ogółem

Na Białorusi wzrośnie liczba punktów, przez które zagraniczni turyści będą mogli wjechać w trybie bezwizowym – zapowiedział białoruski minister gospodarki.

– Planujemy nadal rozszerzać strefy bezwizowe i uprościć wjazd gościom z zagranicy przez lotniska w miastach obwodowych i lądowe przejścia graniczne – obiecał Dzmitryj Krutoj.

Szef resortu odniósł się do kwestii ruchu bezwizowego podczas posiedzenia białorusko-szwajcarskiego forum gospodarczego, którego odbyło się 26 listopada w Mińsku.

– Tryb bezwizowy jest bardzo ważną decyzją, którą już podjęto. Działa on obecnie w Narodowym Porcie Lotniczym Mińsk oraz częściowo w regionie Brześcia i Grodna, gdzie przyniósł poważne efekty – cytuje go rządowa agencja informacyjna BiełTA.

BiełTA przypomina też, że niedawno wszedł w życie dekret prezydenta Łukaszenki, który połączył w jedną, dwie strefy bezwizowe funkcjonujące dotąd osobno w obwodzie brzeskim i grodzieńskim. Teraz objęła ona jeszcze dodatkowo pięć rejonów (powiatów) Grodzieńszczyzny: brzostowicki, wołkowyski, werenowski, lidzki oraz szczuczyński.

Na terenie tej strefy obywatele 73 państw świata – w tym Polski – mogą przebywać przez 15 dni. Inne rozwiązanie przyjęto dla podróżnych z tych krajów, którzy przylatują samolotem do Mińska. Mogą oni przebywać na Białorusi aż 30 dni, pod warunkiem, że opuszczą ją w ten sam sposób.

Znadniemna.pl za belsat.eu

Na Białorusi wzrośnie liczba punktów, przez które zagraniczni turyści będą mogli wjechać w trybie bezwizowym – zapowiedział białoruski minister gospodarki. – Planujemy nadal rozszerzać strefy bezwizowe i uprościć wjazd gościom z zagranicy przez lotniska w miastach obwodowych i lądowe przejścia graniczne – obiecał Dzmitryj Krutoj. Szef resortu

Miło jest nam poinformować, że mamy kolejne zgłoszenie do naszej akcji upamiętniania waszych, Szanowni Czytelnicy, przodków. Siostry Zinaida Butienko i Tatiana Klemientionok postanowiły upamiętnić swojego ojca – bombardiera 29. Pułku Artylerii Lekkiej II RP, kaprala 9. Pułku Artylerii Ciężkiej w II Korpusie Polskim, potocznie zwanym Armią Andersa, Zesłańca-Sybiraka Mikołaja Sawoniewicza.

Mikołaj Sawoniewicz, jako kapral w Armii Andersa

Córki bohatera Tatiana i Zinaida  w pierwszych latach życia wychowywały się na dalekiej Syberii w obwodzie irkuckim, do którego wraz z rodziną po wojnie został zesłany nasz dzisiejszy bohater. Przez całe życie pielęgnowały one pamięć o ojcu, zachowując pamiątki po nim i szukając informacji o jego losach wojennych m.in. w archiwach Wielkiej Brytanii. To właśnie w dużej mierze dzięki odpowiedzi na zapytanie Zinaidy Butienko  z Wielkiej Brytanii udało nam się odtworzyć przebieg służby kaprala Mikołaja Sawoniewicza w okresie II wojny światowej. Informacje archiwalne uzupełnione zostały wspomnieniami o ojcu, którymi podzieliły się z nami córki bohatera.

Zapraszamy do zapoznania się z biografią Mikołaja Sawoniewicza:

Mikołaj Sawoniewicz, urodził się 6 czerwca 1915 roku we wsi Doroszewicze ( w II Rzeczypospolitej – gmina Łasza, powiatu grodzieńskiego, województwa białostockiego) w rodzinie chłopskiej Anastazji (z domu Żukowskiej) i Aleksego Sawoniewiczów.

Wieś Doroszewicze, w której urodził się nasz bohater była miejscowością, w której większość mieszkańców była Białorusinami i wyznawała prawosławie. W prawosławiu ochrzczono także małego Mikołaja, który w życiu dorosłym uważał się jednak za Polaka. Niestety, nie znamy  jakiej narodowości  byli rodzice Mikołaja (być może była to rodzina mieszana), gdyż tragicznie zginęli, kiedy nasz bohater miał zaledwie 5 lat.

Mikołaja i jego dwóch braci wychowywała ich starsza siostra Maria. Jak wspomina starsza córka Mikołaja Sawoniewicza, we wsi Doroszewicze działała szkoła, do której musiał w dzieciństwie i młodości uczęszczać jej ojciec.

Po ukończeniu nauki nasz bohater pracował na roli, pomagając siostrze Marii w prowadzeniu rodzinnego gospodarstwa. Pod koniec lat 30. minionego stulecia Mikołaja wcielono do Wojska Polskiego w celu odbycia przez niego służby zasadniczej. Trafił  do 29. Pułku Artylerii Lekkiej, którego I. dywizjon stacjonował w Suwałkach. Do niego został właśnie przypisany poborowy z Doroszewicz.

Bombardier Mikołaj Sawoniewicz w czasie służby zasadniczej, odbywanej w 29. Pułku Artylerii Lekkiej Wojska Polskiego II RP

W wojsku Mikołaj Sawoniewicz musiał zarekomendować siebie jako dobry żołnierz, gdyż awansował na stopień bombardiera.

Wybuch II wojny światowej zastał naszego bohatera w wojsku. Walcząc w wojnie obronnej przeciwko Niemcom bombardier Mikołaj Sawoniewicz, po rozbiciu pułku przez Niemców, w odróżnieniu od wielu swoich kolegów nie trafił do niewoli niemieckiej, lecz próbował przedostać się w rodzinne strony, które już zostały okupowane przez Sowietów. Wracający do rodzinnych Doroszewicz młody polski żołnierz został zauważony przez patrol czerwonoarmistów i aresztowany.  Jako jeniec, został wywieziony  do Rosji i trafił do obozu w Kozielsku. Nie był oficerem, więc udało mu się uniknąć tragicznego losu, jaki spotkał wielu współwięźniów naszego bohatera, osadzonych w tym obozie i rozstrzelanych przez NKWD w ramach Zbrodni Katyńskiej.

Z niewoli sowieckiej wyzwolił naszego bohatera, podobnie jak tysiące więzionych przez Sowietów Polaków, układ Sikorski-Majski, na którego mocy na terenie ZSRR w 1941 roku zaczęło się formowanie  Armii Polskiej pod dowództwem generała Władysława Andersa. Mikołaj Sawoniewicz, mający już doświadczenie bojowe, zgłosił się do tej formacji zbrojnej, otrzymując przydział do 6. Pułku Artylerii Lekkiej, z którym przekroczył sowiecko-irańską granicę, aby 1 kwietnia 1942 roku wraz z kolegami przejść pod dowództwo Armii Brytyjskiej, tworząc II Korpus Polski, zwany potocznie Armią Andersa. W Armii Andersa dowództwo przeniosło naszego bohatera do innej jednostki. Mikołaj Sawoniewicz otrzymał przydział do 9. Pułku Artylerii Ciężkiej, w którym  dosłużył się do stopnia kaprala.

Z Armią Andersa Mikołaj Sawoniewicz przeszedł cały szlak bojowy. W 1944 roku, podczas działań bojowych we Włoszech, nasz bohater brał udział w walkach w Apeninach Południowych na linii rzek Sangro i Rapido, w bitwie o Monte Cassino, bitwie o Ankonę. Potem walczył także w Apeninach Północnych, gdzie wraz ze swoim oddziałem artylerii toczył boje na linii rzeki Senio i brał udział  w bitwie o Bolonię.

Legitymacja, upoważniająca kaprala Mikołaja Sawoniewicza do noszenia odznaki pamiątkowej II Korpusu Polskiego

Legitymacja, upoważniająca kaprala Mikołaja Sawoniewicza do noszenia odznaki pamiątkowej 2. Grupy Artylerii

Za bohaterstwo i ofiarność, przejawioną podczas działań wojennych w różnych okresach II wojny światowej Mikołaj Sawoniewicz został odznaczony medalami brytyjskimi i polskimi.

Wielka Brytania odznaczyła go: „Gwiazdą za wojnę 1939-45”, „Gwiazdą Italii”, „Medalem Obrony” i „Medalem Wojny 1939 – 1945”.

Zaświadczenie o nadanych kapralowi Mikołajowi Sawoniewiczowi wojennych odznaczeniach brytyjskich

Brytyjskie odznaczenia Mikołaja Sawoniewicza

Od Polski otrzymał Krzyż Pamiątkowy Monte Cassino i Medal „Za udział w wojnie obronnej 1939”.

Legitymacja upoważniająca kaprala Mikołaja Sawoniewicza do noszenia Krzyża Pamiątkowego Monte Cassino

Po zakończeniu działań bojowych przez II Korpus Polski, nasz bohater został skierowany do Wielkiej Brytanii, gdzie został zdemobilizowany z honorami  14 września 1947 roku. Zwalniając się z wojska Mikołaj Sawoniewicz mógł pozostać w Wielkiej Brytanii, bądź wyemigrować do jakiegoś kraju zachodniego. Postanowił jednak wracać do rodzinnej wsi.

Zaświadczenie demobilizacyjne Mikołaja Sawoniewicza

Zaświadczenie demobilizacyjne Mikołaja Sawoniewicza – druga kartka z odciskami lewego i prawego kciuków bohatera

Tuż po powrocie w 1947 roku do Doroszewicz Mikołaj Sawoniewicz ożenił się z Niną (z domu Jańczenią) i, jako że nie miał gdzie mieszkać, zamieszkał w domu rodzinnym żony. Rok po ożenku u młodego małżeństwa urodziła się pierwsza córka – nasza czytelniczka Zinaida. Szczęśliwe życie  małżeństwa Sawoniewiczów trwało bardzo krótko. Ktoś musiał donieść, że Mikołaj podczas wojny zamiast w Armii Czerwonej walczył na Zachodzie. Z punktu widzenia władz sowieckich był to wystarczający powód, aby takiego osobnika wraz z rodziną, w której było paromiesięczne dziecko,  wysłać na Syberię.

Mikołaj Sawoniewicz z żoną Niną i córeczką Zinaidą na zesłaniu w mieście Czeremchowo w obwodzie irkuckim

– W nocy do naszego domu podjechał samochód z funkcjonariuszami NKWD – opowiedziała córka bohatera. W ciągu kilku minut Sawoniewiczowie załadowali na ciężarówkę jakieś rzeczy i zostali przywiezieni na stację kolejową, gdzie formował się skład z bydlęcych wagonów, w których zesłańców zawieziono w głąb Syberii.

Rodzina Sawoniewiczów trafiła do miejscowości Czeremchowo w obwodzie irkuckim. Wszyscy mieszkańcy  tego  miasteczka pracowali przy wydobyciu węgla. W kopalni zatrudnił się też nasz bohater. Rodzina mieszkała w niezwykle skromnych warunkach w baraku wraz z wieloma innymi rodzinami zesłańców. Każde „mieszkanie”  wyglądało jako pokoik, którego ścianami były prowizoryczne, zbite z desek przegródki, oddzielające jeden lokal od drugiego. Mimo tak trudnych warunków bytowych żona Mikołaja w roku 1953 urodziła mu drugą córkę  – naszą czytelniczkę – Tatianę. Dorastała tym czasem jej starsza siostra Zinaida, aby w roku 1955 pójść do pierwszej klasy miejscowej szkoły.

Córki małżenstwa Sawoniewiczów Zinaida (po prawej) i urodzona na Syberii Tatiana na zesłaniu

Uroczystość na zesłaniu na Syberii. Rodzina Sawoniewiczów (od lewej – ojciec, matka i dwie córeczki) z sąsiadami z baraku

Mieszkanie w baraku, tęsknota za rodzinną wsią, a także poczucie niesprawiedliwości, polegającej na ukaraniu bez winy bohatera wojennego, sprawiły, że Mikołaj Sawoniewicz w roku 1956 skierował do sądu Białoruskiej SRR prośbę o rehabilitację i pozwolenie wrócić na Grodzieńszczyznę. Prośba  żołnierza Armii Andersa została rozpatrzona pozytywnie i został on oczyszczony z zarzutów. W tym samym roku cała rodzina wróciła do Doroszewicz pod Grodnem. Dom żony Mikołaja – Niny – był, niestety, zajęty już przez nieznajomych ludzi, ale, na szczęście, nie był zajęty dom rodzinny po rodzicach Mikołaja. Budynek był jednak w bardzo zaniedbanym stanie, więc rodzina z dwoma dziećmi pomieszkała w nim zaledwie dwa miesiące, po czym przygarnęła ją mieszkająca w Grodnie siostra Niny.  Mikołaj Sawoniewicz zatrudnił się w Grodnie w zakładach budowlanych i pracował jako budowniczy, a jego żona została sanitariuszką w Grodzieńskim Szpitalu Wojskowym.

Z czasem rodzinie udało się otrzymać własne mieszkanie i życie potoczyło się w miarę spokojnie i szczęśliwie.

Były żołnierz, który walczył w II wojnie światowej od chwili jej wybuchu i do samego końca, nigdy nie mógł skorzystać ze świadczeń kombatanckich, przyznawanych sowieckim weteranom wojennym. Kiedy poszedł do komisariatu wojskowego w Grodnie po odbiór książeczki wojskowej –  otrzymał dokument z  wpisem: „W Armii Radzieckiej nie służył”, co było, oczywiście, prawdą, ale też upokorzeniem dla żołnierza, który o swojej prawdziwej epopei wojennej nie mógł opowiadać właściwie nikomu, aby nie być posądzonym o „agitację antyradziecką”.

A jednak czasy pokoju były dla rodziny Sawoniewiczów czasami błogosławionymi. W roku 1965, kiedy nasz bohater stał się czterdziestolatkiem, w rodzinie pojawiła się trzecia córeczka. Nina i Mikołaj dali jej imię Łarysa.

– Kiedy ojciec się zestarzał, to nigdy nie narzekał na życie. Mówił, że  nie może gniewać Boga, gdyż mimo trudności losu, dożył sędziwego wieku  – wspominała średnia córka Mikołaja Tatiana Klemientionok.

Zmarł bohater wojenny, kapral artylerii w II Korpusie Polskim Armii Brytyjskiej Mikołaj Sawoniewicz 8 maja 1993 roku i został pochowany na grodzieńskim cmentarzu komunalnym. Córki postawiły na jego grobie prawosławny krzyż, gdyż ojciec nigdy nie wyrzekł się wyznania, w którym został ochrzczony, choć sam siebie uważał za Polaka, a miłość do Polski, jej kultury i historii przekazał swoim córkom.

Cześć Jego Pamięci!

PS. Mikołaj Sawoniewicz, nigdy nie przypiął swoich brytyjskich ani polskich odznaczeń do marynarki i nie mógł się nimi pochwalić  przed znajomymi, gdyż władza radziecka traktowała je jako odznaczenia nadane przez rządy państw wrogich ZSRR. Brytyjskich odznaczeń Mikołaj Sawoniewicz nawet nie zabrał ze sobą do ZSRR. Dopiero w lipcu 2018 roku córki bohatera Zinaida Butienko i Tatiana Klemientionok zostały zaproszone do Mińska, do Ambasady Wielkiej Brytanii, gdzie ambasador brytyjska na Białorusi Fionna Gibb w towarzystwie ambasadora RP na Białorusi Artura Michalskiego uroczyście przekazała im medale ich ojca – śp. kaprala Mikołaja Sawoniewicza.

Brytyjskie odznaczenia wojenne kaprala Mikołaja Sawoniewicza, wystawione podczas uroczystości ich przekazania potomkom bohatera w Ambasadzie Wielkiej Brytanii w Mińsku

Córki Mikołaja Sawoniewicza Tatiana Klemientionok i Zinaida Butienko podczas uroczystości przekazania im brytyjskich odznaczeń wojennych ojca

Ambasador RP na Białorusi Artur Michalski i ambasador Wielkiej Brytanii na Białorusi Fionna Gibb uroczyście przekazują córkom kaprala Mikołaja Sawoniewicza odznaczenia ich ojca

Znadniemna.pl na podstawie wspomnień i dokumentów, udostępnionych przez córki bohatera Zinaidę Butienko i Tatianę Klemientionok

Miło jest nam poinformować, że mamy kolejne zgłoszenie do naszej akcji upamiętniania waszych, Szanowni Czytelnicy, przodków. Siostry Zinaida Butienko i Tatiana Klemientionok postanowiły upamiętnić swojego ojca - bombardiera 29. Pułku Artylerii Lekkiej II RP, kaprala 9. Pułku Artylerii Ciężkiej w II Korpusie Polskim, potocznie zwanym

Prezydenci Litwy i Polski, Gitanas Nausėda i Andrzej Duda, złożyli hołd bohaterom Powstania Styczniowego w przemówieniach wygłoszonych w piątek w Wilnie podczas uroczystości pogrzebowych 20 uczestników tego niepodległościowego zrywu.

W południe w Katedrze Wileńskiej odprawiona została msza pogrzebowa pod przewodnictwem biskupów Litwy, Polski i Białorusi. Po jej zakończeniu prezydenci Litwy i Polski wygłosili przemówienia, po czym kondukt żałobny wyruszył w stronę Cmentarza na Rossie, gdzie w centralnej kaplicy spoczną powstańcy.

Uroczystości pogrzebowe w piątek były możliwe dzięki odnalezieniu szczątków 20 uczestników Powstania – wśród nich przywódców zrywu, Wincentego Konstantego Kalinowskiego i Zygmunta Sierakowskiego – podczas prac archeologicznych na wileńskiej Górze Zamkowej.

Przywódca Litwy powiedział w przemówieniu, że podnoszone przez uczestników Powstania „idee praw obywatelskich, wolności sumienia, praw, sprawiedliwości społecznej stanowiły znak otwartości naszych narodów na nowoczesność”.

Podkreślił, że powstańcy styczniowi nie godzili się na zniewolenie swojej ojczyzny, a carska Rosja polowała na nich „jak na dzikiego zwierza”. „Zwłoki uczestników Powstania zostały ukryte, aby nie świeciły przykładem i nie inspirowały nowych pokoleń o walki o wolność. Nigdy jednak o nich nie zapomnieliśmy” – mówił. Podkreślał, że identyfikację zwłok Sierakowskiego umożliwiło odnalezienie przez litewskich archeologów jego obrączki ślubnej.

„Powstanie Styczniowe na Litwie przez długi czas było tematem skomplikowanym. Nie byliśmy pewni, jak nowoczesną Litwę połączyć z dziedzictwem Litwy historycznej. Pochówek szczątków powstańców pozwala nam na nowo przemyśleć XIX-wieczną historię Litwy i całego regionu, lepiej zrozumieć jej złożoność” – powiedział Nauseda.

Litewski przywódca podkreślał, że obecnie można jeszcze usłyszeć opinie, że „godność człowieka i wolność nie są wiele warte”, ale historia XX wieku pokazała, jak mogą upadać opresyjne reżimy.

„Trzeba tylko iskry, żeby rozgorzał potężny pożar. Trzeba tylko grupy odważnych ludzi”, aby historia zmieniła swój bieg, „trzeba przychylnych okoliczności, aby beznadziejny, zdawałoby się, pomysł stał się rzeczywistością” – powiedział.

Prezydent Litwy mówił, że „Litwini, Polacy, Białorusini, Ukraińcy i Łotysze – wszyscy doświadczyliśmy wielu nieszczęść”. Zaznaczył, że wszystkie te narody podjęły liczne próby i ostatecznie były w stanie „odrodzić swą państwowość”.

Prezydent Duda podkreślił z kolei, że w ramach piątkowych uroczystości „my, współcześni, stajemy tu, aby uczcić heroizm i ofiarę naszych poprzedników” oraz „zamanifestować, że jednoczy nas ta sama, co ich wtedy, przed 156 laty, wspólnota pamięci i losów, wspólnota wartości i wspólnota dążeń”.

To wielkie i ważne wydarzenie, że „stajemy dzisiaj tutaj razem – Polacy, Litwini, Białorusini, Łotysze, Ukraińcy” – ocenił.

„Jesteśmy tutaj jako przedstawiciele państw Europy Środkowej, ale jesteśmy tutaj także jako depozytariusze wielkiego dziedzictwa Rzeczypospolitej wielu narodów, którą nasi przodkowie kiedyś współtworzyli” – mówił.

Duda wskazywał, że zryw z 1863 r. skierowany był przeciwko imperium carów, które niszczyło nasze wspólne państwo i zniewoliło nasze narody. Dodał, że Powstanie Styczniowe było „ostatnim akordem tej przepięknej symfonii różnych kultur, języków i wyznań, jaką niegdyś rozbrzmiewała dawna Rzeczpospolita”.

Powstanie Styczniowe nazwał „wspólnym bojem wielu narodów dawnej Rzeczypospolitej”. Podkreślił, że jego bohaterowie otrzymują spóźniony godny pochówek, a w ich osobach składany jest hołd wszystkim uczestnikom tamtego zrywu.

W przemówieniu prezydent podkreślił, że przed blisko trzema laty archeolodzy odkryli szczątki bohaterów. „Bez trumien, ze związanymi z tyłu rękami, ich ciała wrzucono do jam grobowych i zasypano wapnem. Dobrze znamy ten charakterystyczny, barbarzyński obyczaj kontynuowany od białego do czerwonego caratu, wciąż przecież odnajdujemy bezimienne doły śmierci ze zwłokami ofiar żołnierzy partyzantki antysowieckiej zamordowanych przez czerwony reżim” – mówił.

„Pamiętamy dzisiaj także o nich, o polskich Żołnierzach Wyklętych, o litewskich Leśnych Braciach i o innych, bo wszyscy oni (…) są dla naszych narodów bohaterami wolności. Wszystkich ich miał też spotkać taki sam los – potępienie, zhańbienie, zgładzenie, zapomnienie” – zaznaczył Duda.

Jednak „pielęgnowaliśmy pamięć o nich wbrew przemilczeniom, czciliśmy po cichu ich czyny w domach i na cmentarzach, a dzisiaj robimy to uroczyście” – wskazał Andrzej Duda.

W uroczystościach pogrzebowych 20 powstańców styczniowych w Wilnie wzięła udział ok. stuosobowa delegacja działaczy Związku Polaków na Białorusi z Grodna, Lidy, Wołkowyska i innych miejscowości.

Uroczystości pogrzebowe uczestników i przywódców powstania styczniowego, których szczątki odnaleziono w ostatnich latach podczas prac archeologicznych

W 2017 roku na Górze Zamkowej rozpoczęto badania archeologiczne, w trakcie których znaleziono szczątki powstańców styczniowych straconych na Placu Łukiskim w Wilnie

Źródła historyczne wskazują, że w latach 1863-1864 powieszono tam bądź rozstrzelano w sumie 21 osób

Wszystkich pogrzebano w tajemnicy przed rodziną i bliskimi, bez trumien i ze związanymi rękoma

Do tej pory udało się odnaleźć szczątki tylko 20 powstańców

Katedra Wileńska: Prezydenci Polski i Litwy Andrzej Duda i Gitanas Nausėda

Mszę pogrzebową poprowadzili biskupi Litwy, Polski i Białorusi

Katedra Wileńska: Msza pogrzebowa uczestników i przywódców powstania styczniowego

Katedra Wileńska: Prezydent Litwy Gitanas Nausėda

Prezydent RP: Przed blisko trzema laty archeolodzy odkryli szczątki bohaterów. Bez trumien, ze związanymi z tyłu rękami, wrzucono ich ciała do jam grobowych i zasypano wapnem. Dobrze znamy ten charakterystyczny barbarzyński obyczaj, kontynuowany „od białego do czerwonego caratu”

Prezydent RP: W naszych krajach wciąż przecież odnajdujemy bezimienne doły śmierci ze zwłokami ofiar – żołnierzy partyzantki antysowieckiej, zamordowanych przez czerwony reżim.

Prezydent RP: Spotykamy się tutaj wszyscy – Polacy, Litwini, Białorusini, Łotysze, Ukraińcy – jako ludzie wolni, reprezentanci wolnych narodów, które są gospodarzami we własnych suwerennych państwach.

– Składamy hołd wszystkim uczestnikom zrywu 1863 roku. Był to wspólny bój wielu narodów dawnej Rzeczypospolitej – dodał Andrzej Duda

Katedra Wileńska: Msza pogrzebowa uczestników i przywódców powstania styczniowego

Katedra Wileńska: Uroczystości pogrzebowe odnalezionych bohaterów powstania styczniowego

Kondukt żałobny na ulicach Wilna

Na czele konduktu trumny z ciałami przywódców zrywu: Zygmunta Sierakowskiego i Konstantego Kalinowskiego

Procesja żałobna przeszła głównymi ulicami Starego Miasta: Zamkową, Wielką i Ostrobramską

Prezydent Andrzej Duda oraz Prezydent Litwy Gitanas Nausėda podczas uroczystości pogrzebowych powstańców styczniowych na ulicach Wilna

Wilno: Procesja żałobna przeszła głównymi ulicami Starego Miasta: Zamkową, Wielką i Ostrobramską

Delegacja Związku Polaków na Białorusi na uroczystościach pogrzebowych

Znadniemna.pl za Dzieje.pl/PAP/ Foto: Grzegorz Jakubowski i Jakub Szymczak/KPRP/facebook.com

Prezydenci Litwy i Polski, Gitanas Nausėda i Andrzej Duda, złożyli hołd bohaterom Powstania Styczniowego w przemówieniach wygłoszonych w piątek w Wilnie podczas uroczystości pogrzebowych 20 uczestników tego niepodległościowego zrywu. W południe w Katedrze Wileńskiej odprawiona została msza pogrzebowa pod przewodnictwem biskupów Litwy, Polski i Białorusi. Po

Dwa tematy zdominowały tradycyjne zebranie wtorkowe Oddziału Miejskiego Związku Polaków na Białorusi w Grodnie, które odbyło się 19 listopada. Z Polakami Grodna spotkali się w tym dniu redaktorzy mediów ZPB.

Przemawia redaktor naczelny portalu Znadniemna.pl

Szefowie gazety „Głos znad Niemna na uchodźstwie” i portalu Znadniemna.pl Iness Todryk-Pisalnik i Andrzej Pisalnik zaprezentowali członkom ZPB otwartą niedawno uroczyście i przygotowaną przy pomocy Konsulatu Generalnego RP w Grodnie wystawę pt. „Dziadek w polskim mundurze”, która stała się podsumowaniem prowadzonej od pięciu lat akcji o tej samej nazwie.

Redaktor naczelna „Magazynu Polskiego” Irena Waluś, będąca także wiceprezesem ZPB, wraz z fotografikiem Anatolem Bagieńskim zaprezentowała zgromadzonym na zebraniu fotograficzne wspomnienia z odbytej w październiku przez grupę działaczy ZPB z różnych oddziałów terenowych organizacji autokarową pielgrzymkę po rozsianych po Polsce sanktuariach i świętych miejscach.

W pierwszej części spotkania Andrzej Pisalnik, opowiedział zebranym o prowadzonej przez niego i jego małżonkę Iness Todryk-Pisalnik akcji, upamiętniającej naszych przodków, którzy wkładając w różnych okresach dziejowych mundur polski dawali świadectwo ofiarności i polskiego patriotyzmu obywateli polskich, mieszkających, bądź walczących na Kresach Wschodnich Rzeczypospolitej Polskiej.

Małżeństwo Pisalników zachęcało członków Oddziału Miejskiego Związku Polaków na Białorusi w Grodnie do szukania w archiwach domowych pamiątek po ich przodkach i zgłaszania ich do prowadzonej akcji pt. „Dziadek w polskim mundurze”. Iness Todryk-Pisalnik i Andrzej Pisalnik pochwalili się, że pięć lat trwania akcji udało im się przy wsparciu Fundacji Wolność i Demokracja oraz Senatu RP podsumować wydaniem wszystkich publikowanych na portalu i w gazecie biogramów bohaterów akcji pod wspólną okładką. – Chcielibyśmy z waszą pomocą uzbierać znowu taką ilość biogramów, której starczyłoby na wydanie kolejnego tomu w ramach prowadzonej przez nas akcji – mówiła redaktor Iness Todryk-Pisalnik, a Andrzej Pisalnik zachęcał uczestników zebrania do odwiedzania redakcji, mieszczącej się w centrali Związku Polaków na Białorusi, i przynoszenia zdjęć przodków w polskich mundurach oraz innych pamiątek po nich. – Żadnego zdjęcia, ani dokumentu, ani innej pamiątki sobie nie zabierzemy. Podczas waszej wizyty w redakcji zrobimy tylko kopie tych pamiątek na potrzebę przyszłej publikacji o waszym przodku i spiszemy wasze wspomnienie o nim, które pomoże nam sporządzić zgrabny biogram waszego bohaterskiego krewnego – mówił Andrzej Pisalnik.

Przemawia wiceprezes ZPB Irena Waluś, redaktor naczelna „Magazynu Polskiego”

W drugiej części spotkania, poświęconej wspomnieniom z pielgrzymki po polskich sanktuariach i świętych miejscach, zgromadzeni na sali Polacy obejrzeli slideshow autorstwa Anatola Bagieńskiego o pobycie pielgrzymów z Białorusi w Częstochowie, Krakowie, Wadowicach, Kalwarii Zebrzydowskiej, Licheniu, Zakopanem i innych miejscach, odwiedzanych masowo przez pielgrzymów z Polski i całego świata. Każde z pokazywanych zdjęć komentowała podczas prezentacji redaktor Irena Waluś, która była koordynatorem wspominanej pielgrzymki z ramienia ZPB.

Przemawia Anatol Bagieński

Znadniemna.pl

Dwa tematy zdominowały tradycyjne zebranie wtorkowe Oddziału Miejskiego Związku Polaków na Białorusi w Grodnie, które odbyło się 19 listopada. Z Polakami Grodna spotkali się w tym dniu redaktorzy mediów ZPB. [caption id="attachment_43067" align="alignnone" width="480"] Przemawia redaktor naczelny portalu Znadniemna.pl[/caption] Szefowie gazety „Głos znad Niemna na uchodźstwie” i

Skip to content