HomeStandard Blog Whole Post (Page 229)

Dobre wiadomości dla turystów – ale nie dla wszystkich. Najnowszy dekret Aleksandra Łukaszenki przewiduje jednak pewne ograniczenia.

O podpisaniu prezydenckiego dekretu powiększającego strefę bezwizową na Grodzieńszczyźnie i w obwodzie brzeskim poinformował w miniony piątek premier Białorusi Siarhiej Rumas. Nie powiedział jednak wtedy, jakie terytoria zostaną włączone do niej włączone i kiedy dekret wejdzie w życie.

Trzeba było na to poczekać do dziś, kiedy na stronie prezydenta Białorusi oficjalnie opublikowano o podpisaniu dekretu. Stanowi on, że obywatele z 73 państw (w tym Polski) będą mogli przebywać w nadgranicznej strefie aż 15 dni (obecnie 10), a wjeżdżać na Białoruś – przez dwa dodatkowe przejścia graniczne: Soleczniki – Bieniakonie z Litwą i Bobrowniki – Berestowica (Brzostowica) z Polską. Teraz będzie ich więc 14.

Obecne dwie strefy bezwizowe wokół Grodna i Brześcia zostaną zaś połączone w jedną, a jej grodzieńska część będzie powiększona o kolejne pięć rejonów – brzostowicki, wołkowyski, werenowski, lidzki i szczuczyński.

Nie oznacza to jednak, że zagranicznym turystom pozwolono całkowicie swobodnie poruszać się po całej nowej strefie.

– Cudzoziemcy będą mogli przemieszczać się bez wiz po całym terytorium zachodnich obwodów pod warunkiem podróżowania w zorganizowanych grupach turystycznych po trasach przewidujących zwiedzanie obszaru bezwizowego „Brześć – Grodno” – czytamy w komentarzu do dokumentu.

Na szczegóły trzeba będzie zapewne poczekać – dekret nabierze mocy prawnej po trzech miesiącach od daty jego publikacji.

Zasady bezwizowego pobytu na Białorusi dla cudzoziemców przylatujących na lotnisko w Mińsku pozostają bez zmian. Mogą oni przebywać na Białorusi do 30 dni, pod warunkiem, że opuszczą kraj w ten sam sposób.

Znadniemna.pl za belsat.eu

Dobre wiadomości dla turystów – ale nie dla wszystkich. Najnowszy dekret Aleksandra Łukaszenki przewiduje jednak pewne ograniczenia. O podpisaniu prezydenckiego dekretu powiększającego strefę bezwizową na Grodzieńszczyźnie i w obwodzie brzeskim poinformował w miniony piątek premier Białorusi Siarhiej Rumas. Nie powiedział jednak wtedy, jakie terytoria zostaną włączone

„Język polski bez granic”– to projekt multimedialny dla Polaków na Wschodzie i Polonii na całym świecie tworzony przez redakcję Polskiego Radia.

Fot.: Max Pixel , CC0 Public Domain

Celem projektu jest podnoszenie świadomości językowej​ i promocja języka polskiego poza granicami kraju. Założeniem jest również ugruntowanie poczucia, że poprzez język można wzmacniać swoją narodową tożsamość oraz uświadomienie Polakom mieszkającym poza granicami kraju, że polszczyzna jest wartością samą w sobie, jest wspólnym dobrem, dlatego warto o nią dbać i przekazywać następnym pokoleniom.

Do tej pory opublikowano 5 audycji w ramach cyklu „Język Polski bez granic”:

„Polacy nie gęsi, iż swój język mają”

Rola języka polskiego w utrzymaniu tożsamości narodowej

Kultura języka polskiego a codzienność. Język literacki a potoczny

Język polski – trudny dla cudzoziemców, ciekawy dla językoznawców

Związki frazeologiczne – ciekawe połączenia słów w języku polskim

Audycja jest współfinansowana przez Fundację „Pomoc Polakom na Wschodzie” w ramach sprawowania opieki Senatu Rzeczypospolitej Polskiej nad Polonią i Polakami za Granicą.

Znadniemna.pl za Polskie Radio

 

„Język polski bez granic”– to projekt multimedialny dla Polaków na Wschodzie i Polonii na całym świecie tworzony przez redakcję Polskiego Radia. [caption id="attachment_40862" align="alignnone" width="480"] Fot.: Max Pixel , CC0 Public Domain[/caption] Celem projektu jest podnoszenie świadomości językowej​ i promocja języka polskiego poza granicami kraju. Założeniem jest

Umiarkowana polityka białoruskich władz przywracająca język białoruski w sferze publicznej nie odnosi rezultatów. Na Białorusi coraz mniej uczniów uczy się w języku ojczystym.

W roku szkolnym 2018/2019 jedynie 9,7 proc. uczniów pierwszych klas uczyło się po białorusku i liczba ta z roku na rok się zmiesza. Cztery lata temu odsetek ten wynosił bowiem 12,1 proc.

Najmniej dzieci zaczyna naukę po białorusku w miastach, bo jedynie 1,4 proc. Najwięcej miejskich uczniów w białoruskich klasach było w Mińsku – 2,7 proc., najmniej w miastach w obwodzie witebskim na wschodzie kraju – 0,1 proc.

Nieco lepiej pod tym względem jest na wsi, gdzie procent pierwszoklasistów uczących się po białorusku wynosi 53,7 proc., w skali kraju, a 72,4 proc. w obwodzie grodzieńskim i jedynie 45,8 proc. w obwodzie witebskim.

Dla porównania w roku szkolnym 2014/2015 w miastach odsetek pierwszaków z klas białoruskojęzycznych wyniósł 1,7 proc., na wsiach 59,6 proc.

Cytowany przez portal Rebenok.by ekspert Wiktar Iwanowicz stwierdza, że „w kraju nie ma i nie było żadnej miękkiej białorusizacji”. Przypomina, że masowy odwrót od języka białoruskiego w edukacji miał miejsce w 1995 roku. W 1994 roku do białoruskojęzycznych klas trafiło 58 proc. uczniów, rok później już tylko 19,5 proc. Zbiegło się to z dojściem do władzy Aleksandra Łukaszenki, który rozpoczął politykę faworyzowania rosyjskiego.

Tzw. miękka białorusizacja spotyka się również ze zmasowaną krytyką ze strony rosyjskich mediów i polityków, którzy upatrują w niej próby dyskryminacji dominującego na Białorusi języka rosyjskiego.

Znadniemna.pl za belsat.eu

Umiarkowana polityka białoruskich władz przywracająca język białoruski w sferze publicznej nie odnosi rezultatów. Na Białorusi coraz mniej uczniów uczy się w języku ojczystym. W roku szkolnym 2018/2019 jedynie 9,7 proc. uczniów pierwszych klas uczyło się po białorusku i liczba ta z roku na rok się zmiesza.

Opór zbrojny polskich żołnierzy i ludności cywilnej Grodna we wrześniu 1939 r. wobec wkraczających wojsk sowieckich, bardziej niż gdziekolwiek na całym obszarze zajmowanym przez Armię Czerwoną dowiódł, iż inkorporacja ziem II Rzeczpospolitej w skład ZSRR nie będzie zadaniem łatwym.

Wówczas, gdy na ulicach Grodna toczyły się zażarte starcia, ekipa oficerów na czele z podpułkownikiem Straży Granicznej, a zarazem oficerem «dywersji pozafrontowej», Franciszkiem Ślęczką na rozkaz dowódcy Okręgu III Wojska Polskiego gen. bryg. Józefa Olszyny-Wilczyńskiego zaczęła uruchamiać na podlegającym mu terenie sieć konspiracyjną. Zaplecze tworzonej sieci stanowili ludzie z tzw. «dywersji pozafrontowej», których przed wojną szkolił II Oddział Sztabu Głównego.

Poczynania podpułkownika Franciszka Ślęczki (później ps. Krak) wspierali oficerowie Straży Granicznej oraz harcerze i działacze strzeleccy. Wkrótce powstała organizacja podziemna, obejmująca swym zasięgiem Grodzieńszczyznę i Białostocczyznę i posiadująca kontakty z podobnymi organizacjami w Wilnie, Białymstoku, Wołkowysku i na Suwalszczyźnie. Zaraz po zakończeniu walk w Grodnie 23 września 1939 r. ppłk. Franciszek Ślęczka wraz z porucznikiem Sienkiewiczem, ps. Prus, wyruszyli do Białegostoku. Na organizatora podziemia w Grodnie został wyznaczony kapitan Stanisław Siedlecki, ps. Hańcza, z 41. Pułku Piechoty, który wraz z podporucznikiem rezerwy Aleksandrem Polanką, ps. Olek, z 76. Pułku Piechoty przystąpił do pracy. Najbardziej aktywnymi w tym czasie były ośrodki konspiracyjne Grodna i Białegostoku.

Franciszek Ślęczka powinien był stworzyć centrum dowódcze podziemia i nawiązać łączność z powstającymi samorzutnie organizacjami. Takie centrum zostało stworzone w Białymstoku z zapasowymi punktami dowodzenia w Mostach i Wysokiem Mazowieckiem. «Krak» podporządkował sobie szereg organizacji. Kierownik organizacji Armia Polska w Kraju – odcinek Łomża-Grodno porucznik Antoni Iglewski został jego zastępcą. W połowie października 1939 r. przez majora Stefana Drewnowskiego, ps. «Brzoza», nawiązano pierwszy kontakt organizacyjny z Komendą Główną Służby Zwycięstwu Polski (SZP) w Warszawie.

Komórki organizacyjne SZP powstały w Grodnie, Skidlu, Jeziorach, Szczuczynie, Marcińkańcach, Druskiennikach i Bohatyrowiczach. Po wyjeździe pierwszego komendanta Okręgu Białystok ppłk. Franciszka Ślęczki do Warszawy i niedługim pobycie wyznaczonych na jego miejsce według różnych wersji komendantów kapitana Henryka Koppela, ps. Henryk, i majora Feliksa Banasińskiego faktycznie funkcje Komendanta Okręgu Białystok SZP, przekształconej w listopadzie 1939 r. w Związek Walki Zbrojnej (ZWZ), zaczął pełnić por. Antoni Iglewski. O tym okresie działalności konspiracyjnej w Grodnie można sądzić na podstawie nielicznych relacji świadków i uczestników oraz dostępnych na dzień dzisiejszy źródeł NKWD. Ksiądz Stanisław Borowczyk, proboszcz parafii w Adamowiczach koło Grodna, informuje, że w listopadzie 1939 r. wstąpił do tajnej organizacji wojskowej i złożył przysięgę na ręce porucznika Liwskiego, komendanta Obwodu Grodno. Równocześnie przyjął obowiązki komendanta rejonu, części powiatu augustowskigo.

W swej relacji ksiądz Borowczyk pisze: «Po aresztowaniu komendy w Grodnie w lutym 1940 r. pracuję w swoim rejonie, zaprzysięgam nowych członków, gromadzę broń i objeżdżam placówki. Porucznikowi Liwskiemu ułatwiam ucieczkę do Lwowa i od niego otrzymuję rozkaz objęcia obwodu Grodno aż do odwołania. W ciężkich warunkach pracuję bądź w Grodnie bądź w terenie. Aresztuje NKWD mego adiutanta ppor. Koteckiego, zmieniam stale miejsca pobytu. 21 marca 1940 r. agenci NKWD przebrani po cywilnemu ujęli mnie przy kościele w Adamowiczach, ale ludność i żołnierze uwolnili mnie z rąk NKWD». Później ksiądz ukrywał się, przekroczył granicę niemiecką i został aresztowany przez niemiecką straż graniczną.

Z tej relacji wynika, że komendantem Obwodu Grodno przed księdzem Borowczykiem był porucznik Liwski. Sam ksiądz uważał się za żołnierza ZWZ, ale czy naprawdę była ta organizacja SZP- -ZWZ, powiedzieć trudno. Zdaniem autora niniejszego artykułu, ksiądz Borowczyk raczej należał do Polskiej Organizacji Wojskowej. Organizacja ta powstała z połączenia organizacji tworzonej przez kapitana Piotra Dąbrowskiego i organizacji powstałej w Grodnie z ramienia wileńskiego Komisariatu Rządu. Jak wynika z dokumentów NKWD, 24 września 1939 r., kapitan Piotr Dąbrowski z Lidy nawiązał kontakt z doktorem Jerzym Wysockim w Wilnie i rozpoczął tworzenie organizacji w Białymstoku, Grodnie i Lidzie. Przedtem Dąbrowski mieszkał w Suwałkach, gdzie służył w 41. Pułku Piechoty (a więc w tym samym co i kap. Stanisław Siedlecki).

Od 1 października do 1 grudnia 1939 r. działał on głównie w tych miastach, gdzie zwerbował 16 osób z grona kierownictwa, którzy stworzyli organizację liczącą 200 osób. Kierownikiem organizacji POW (pod taką nazwą figuruje ta organizacja w dokumentach NKWD) w Grodnie był major w stanie spoczynku Jan Rożański. Zdaniem Tomasza Strzembosza kpt. Dąbrowski w swojej działalności również opierał się na komórkach «dywersji pozafrontowej». Grodno zaś było jednym z najważniejszych ośrodków tej «dywersji».

W końcu 1939 r. z grodzieńską konspiracją skontaktował się przedstawiciel polskiej partyzantki działającej w lasach skidelskich Zbigniew Koźliński. Dokonał tego przy pomocy swego ojca Edwarda, który był majorem w stanie spoczynku, mieszkał w Lidzie i był zaangażowany w działalność polskich wojskowych służb specjalnych. 15 kwietnia 1940 r. pułkownik Stefan Rowecki meldował o tym, że na terenie Białostockiego Okręgu ZWZ istnieje rozmieszczony w trzech grupach oddział partyzancki majora R. Tomasz Strzembosz uważał, że rozmowa dotyczyła jednego z grodzieńskich dowódców partyzantów w Puszczy Ruskiej i lasach skidelskich.

A więc czy nie był czasem ten major R. majorem Janem Rożańskim? Autor zdaje sobie sprawę z tego, że cały ten łańcuch rozmyślań został zbudowany jedynie na przypuszczeniach nieopartych niestety na żadnych dowodach, któreby łączyły te fakty w jedyną całość i który prócz innego przewiduje istnienie kontaktów pomiędzy POW a ZWZ, czego nie można wykluczyć, ale nie można też udowodnić. Powróćmy jednak do Dąbrowskiego. Od 1 do 5 grudnia 1939 r. przebywał on w Wilnie u Wysockiego, który zlecił mu zreorganizować siatkę konspiracyjną. Na czele organizacji powinien był stać sztab składający się z pięciu członków, którzy mieli kierować oddziałami.

Przemiany Wysocki tłumaczył przybyciem do Wilna ministra polskiego rządu Zdziechowskiego i jego poleceniem przekształcenia POW w «ekspozyturę polskiego rządu». Według wszelkiego prawdopodobieństwa grupa Jerzego Wysockiego przedtem weszła w skład większej wileńskiej organizacji o nazwie Komisariat Rządu. Dowodem na korzyść tego przypuszczenia jest fakt aresztowania przez litewską policję bezpieczeństwa na początku 1940 r. członków kierownictwa Komisariatu Rządu, pośród których wymieniony jest Jerzy Wysocki. 24 grudnia do Piotra Dąbrowskiego przybywa kurier «ośrodka wileńskiego» Adam Turel, który przywiózł mu kontakty w Grodnie i Białymstoku. W Grodnie razem tworzą sztab organizacji na zasadach nowej struktury. W jego skład weszli Murzyńska, Koczarowski, Rusiecki i Kamiński (później wszyscy zostali aresztowani).

W ten sposób możliwe, że odbyło się połączenie organizacji tworzonej przez Dąbrowskiego i organizacji, w której działał Adam Turel. Jej nazwą pozostała POW. Jak wynika z dokumentów NKWD, jeden z organizatorów POW Paweł Komar zeznał, że tworzył z Koczarowskim organizację zgodnie z rozkazem «przybyłego z Litwy kuriera francuskiego attache na zlecenie rządu Sikorskiego» Zygmunta Sidorczyka, ps. Wirski, ale nie wymienił Piotra Dąbrowskiego. A według danych litewskiej policji bezpieczeństwa w Komisariacie Rządu w oddziale B kierownikiem B-2 był Zygmunt Sroczyński, ps. Zawirski Sławomir, B-3 Jerzy Wysocki. Według wszelkiego prawdopodobieństwa Zygmunt Sidorczyk był Zygmuntem Sroczyńskim. Podstawową komórką była «dziesiątka».

Co prawda, Paweł Komar w swych zeznaniach w NKWD twierdził, iż Zygmunt Sidorczyk polecił tworzenie «trójek», kierownicy których mieli tworzyć oddziały: wojskowy, wywiadu i ogólny. Filie organizacji bardzo trudno zidentyfikować, była bowiem ta nazwa popularna zarówno w sferach konspiracyjnych, jak i enkawudowskich, dla których już w latach 30. występowała jako synonim rzekomej, lecz dla nich realnej, polskiej działalności wywrotowej na terenach ZSRR. Może nawet gdzieś intuicyjnie wyczuwając, iż taka nazwa będzie brzmiała przekonywująco dla oficerów śledczych i pragnąc ukryć prawdziwą nazwę organizacji, aresztowani podawali te miano. Nie wykluczono także, iż czasem NKWD-ziści nadawali taką nazwę organizacjom, których nazw nie udawało się rozszyfrować. W każdym razie trudno wszystkie polskie organizacje podziemne, występujące pod mianem POW, utożsamiać ze strukturą konspiracyjną znaną jako grodzieńska Polska Organizacja Wojskowa. Wiadomo natomiast, iż organizacja ta miała swoje placówki poza Grodnem i Białostocczyzną.

Do najbardziej znanych kurierów, którzy sprawowali łączność między filiami organizacji, należeli Tamara Horbaczewska-Podlach, Paweł Komar, Stanisław Kamiński. Najbardziej szczegółową informację o grodzieńskiej POW, opartą na materiałach NKWD, podaje Rafał Wnuk. Według niego, Tamara Podlach wciągnęła do POW m.in. wychowawczynię z internatu Liceum Pedagogicznego im. Elizy Orzeszkowej hm. Jadwigę Onuszko. Na przełomie września i października 1939 r. instruktorka ta zachęciła grupę uczennic – młodych harcerek – do przepisywania i rozplakatowywania patriotycznych odezw do ludności. W grudniu 1939 r. władze sowieckie zlikwidowały internat, a szkołę przekształciły w koedukacyjne liceum z sowieckim programem nauczania.

Konspiracja zamarła prawdopodobnie wraz z likwidacją internatu, w którym mieszkała większość zaangażowanych w nielegalną działalność uczennic. Onuszko została natomiast aresztowana na początku 1940 roku. Komórkę POW złożoną z grodzieńskich gimnazjalistów zbudował Marian Pancewicz. W styczniu 1940 r. nauczycielka Marta Wiłmusowa stworzyła komórkę POW, w której znalazło się wiele gimnazjalistek z uczonych przez nią klas. Do organizacji należały: Halina Bielecka, Maria Chyrzewska, Marta Furgalska, Maria Kapała, Wiktoria Kapała, Halina Korulska, Maria Korulska, Alicja Kościuszko, Cecylia Smyk, Lilia Szejnicka, Zuzanna Zdrojewska, Ruta Żelazowska. Dziewczęta gromadziły medykamenty i przygotowywały się do pełnienia służby pielęgniarskiej podczas przyszłego powstania.

W końcu stycznia rozkleiły w mieście kilka ręcznie przepisanych odezw, potępiających zamykanie szkól w języku polskim i nawołujących rodziców, by pisali do inspektoratu Szkolnego w Grodnie podania o przeniesienie ich dzieci do szkół polskich i zatrzymywali dzieci w domu do momentu ich przyjęcia do szkoły polskiej. Komórka POW przy Gimnazjum im. Adama Mickiewicza w Grodnie zrzeszała zarówno uczniów, jak i absolwentów. Jako «starszy grupy» dowodził nią ppor. Stanisław Szkuto. W grupie tej znaleźli się m.in.: Zbigniew Bielewski, Ryszard Bucholc, Buzanowski, ps. Beton, Wacław Czerniawski, Dowgiałło, Gajewski, Gawryluk, sierż. Gil, Tadeusz Głowacz, Edward Jaworski, Michał Jurczyk, ps. Mały, Stanisław Jurkiewicz, Kaziukiewicz, Henryk Kisielewski, por. Komar, Konecki, Kułak, Leon Łowiekiewicz, Łukaszewicz, Jan Małyszko, Stanisław Moderski, Nawrocki, Andrzej Niżyński, Lech Popławski, Eugeniusz Roch, Marian Rodzik, Romanowski, Rzeźniwski, Stanisław Starczewski, Szajda, Tarasiewicz, Zaniewski, Mikołaj Złatski.

Członkowie tej grupy POW zdołali zgromadzić 5 granatów, dwie miny, jeden z członków POW znał jakoby miejsce ukrycia 200 karabinów przez oddziały Wojska Polskiego. W podgrodzieńskich Grandziczach siatkę budował działający z upoważnienia POW Wacław Szemet. Sam zaprzysiężony w Grodnie przez Józefa Sielwiesiuka, na początku stycznia 1940 r. zwołał zebranie kilkunastu potencjalnych konspiratorów w mieszkaniu pchor. Leona Wołka-Łaniewskiego. W zebraniu wzięli udział: Edward Bohatyrowicz, Erazm Fedorowicz, Michał Fedorowicz, Piotr Grajewski, Karol Jarecki, Wacław Kuncewicz, Wincenty Rapejko, Romańczuk, Józef Roszczewski, Kazimierz Szemet, Stanisław Szemet, pchor. Leon Wołk-Łaniewski. Wacław Szemet odebrał od nich przysięgę na krzyż, polecił zbudowanie własnych dziesiątek i upoważnił do odbierania przysięgi organizacyjnej. Z POW związała się też powstała w końcu 1939 r. w Grandziczach grupa Koczarowskiego (ps. Poseł, Mazur) złożona z ludzi dorosłych.

Niebawem «Posłowi» podporządkowała się młodzieżowa POW. W końcu stycznia na czele siatki młodzieżowej stanął Czesław Gliński, przy którym powstał sztab młodzieżowej POW, składający się z Władysława Skarubko (Skorupko?), Stanisława Skokowskiego «Edmunda», Michała Waszkiewicza. Łącznikami «Posła» byli uczniowie gimnazjum: Stanisław Blusiewicz, Tadeusz Jacek, Mabicki. W styczniu 1940 roku utworzono komórkę POW w Głowieńczycach koło Sopoćkiń. Członkami tej placówki byli m.in.: Bronisław Domulewicz, Maria Popieluk i Janina Prośniewska. W grudniu 1940 r. w Grodnie członek sztabu POW Gerard Rusiecki budował komórki POW złożone z ludzi dorosłych, a jego zastępcą i najbliższym współpracownikiem był Zygmunt Kowalewski.

Znane są nazwiska kilku członków tej siatki: Józef Anderman, Jan Krawcew, Nowak, Władysław Tetnicki. Rusiecki powołał do życia dwie piątki bojowe. Zadaniem ich członków była fizyczna likwidacja agentury NKWD, zdobywanie środków finansowych na potrzeby POW, a w momencie wybuchu powstania – stworzenie policji i rozprawienie się ze z osobami, które współpracowały z Sowietami, były zdrajcami, kolaborantami i doradcami. Rusiecki uczył członków piątek obchodzenia się z bronią, głównie krótką, organizował też spotkania dyskusyjne na temat sytuacji politycznej. Róża Jasinowska-Horak w swojej relacji tak opisuje działalność POW: «Do organizacji przyjmowano od 16 lat. Często dzieciaki dodawały sobie lat, żeby być przyjętym. Najwięcej było ze szkół średnich.

Harcerze, harcerki, pewiaczki (Przysposobienie Wojskowe Kobiet). Należała młodzież pozaszkolna i całe rodziny. Zadaniem organizacji było przygotowanie do powszechnego powstania z polecenia Naczelnego Wodza Sił Zbrojnych gen. Władysława Sikorskiego. Gromadzono broń i amunicję pozostałą po walkach w mieście i w terenie (duży w tym udział miał ojczym Tamary Horbaczewskiej-Podlach). Prowadzono szkolenie wojskowe i sanitarne, nawiązywano kontakty z ukrywającymi się w lasach wojskowymi i policjantami, dostarczając im odzież cywilną i fałszywe dokumenty. Ściganych przez NKWD przeprawiano na Litwę i na niemiecką stronę. Pomagano więźniom i ich rodzinom. Zbierano informacje dotyczące wojsk sowieckich i NKWD. W organizacji była komórka wywiadowcza i dywersyjna.

W zakamarkach siedziby organizacji i Archiwum, gdzie pracował ojczym Tamary, przechowywano broń, a u mnie była skrzynka medykamentów, środków opatrunkowych i tym podobnych rzeczy, o które się postarałam. Wielu członków organizacji miało broń u siebie. Wielką ostoją dla organizacji były kolonie i wioski wśród lasów, gajówki i leśniczówki». W grudniu 1939 r. z jednym z organizatorów POW w Grodnie por. Janem Mieczkowskim skontaktował się Kazimierz Stemler. Na przełomie października i listopada 1939 roku w Białymstoku Stemler, por. Stefan Zdanowicz i ppor. Szczepan Lewicki rozpoczęli pracę w środowisku żołnierzy i oficerów Wojska Polskiego.

W końcu listopada 1939 r. Lewicki udał się do Warszawy w celu nawiązania kontaktów z powstającym tam centralnym dowództwem polskiego podziemia. Wyprawa musiała się udać, gdyż na początku grudnia do Zdanowicza przybył z Warszawy kurier Stefan Tabaka. Przywiózł on instrukcje organizacyjne, nominację Kazimierza Stemlera na komendanta Okręgu Białystok i bliżej nieokreśloną sumę pieniędzy. Nie wiadomo, z ramienia jakiego centrum konspiracyjnego działał wówczas Tabaka. Być może był on wysłannikiem Służby Zwycięstwu Polski. Posiadając formalną nominację, Stemler przystąpił do jednoczenia drobnych organizacji w jedną siatkę. Po raz pierwszy Mieczkowski i Stemler spotkali się 9 grudnia 1939 roku w Białymstoku, ale Mieczkowski nie dał ostatecznej odpowiedzi na propozycję scalenia siatek. Decyzja o koordynowaniu działalności i nawiązaniu ścisłego kontaktu z Warszawą i Lwowem zapadła kilka dni później, podczas kolejnej wizyty. Mieczkowski przybył tym razem w towarzystwie por. Stanisława Kamińskiego, którego przedstawił jako szefa wydziału wojskowego grodzieńskiej POW. Stemler przekazał wówczas por. Mieczkowskiemu 200 zł na cele organizacyjne. W połowie grudnia 1939 r. odbyła się narada, w której udział wzięli: Kazimierz Stemler, Sławomir Zdanowicz, Jan Mieczkowski, kurier Stefan Tabaka i dwaj emisariusze z Warszawy – por. Wacław Januszek i Julian Skalski. Januszek przedstawił się jako wysłannik dowództwa podziemia na kraj i poinformował przybyłych, że ich zadaniem jest przygotowanie powstania w Białymstoku, Grodnie i całym regionie. Według Stemlera: «Po rozpoczęciu powstania do Białegostoku z Warszawy, w celu objęcia dowództwa, przybędzie Konieczny-Kowalski, jeden z członków warszawskiego centrum powstańczego». Postać Witolda Koniecznego-Kowalskiego w dziejach konspiracji polskiej jest dość tajemnicza. Zdaniem Rafała Wnuka, Konieczny na początku mógł współpracować z organizatorem SZP Michałem Tokarzewskim-Karaszewiczem i nawet współtworzyć z nim Bataliony Śmierci Strzelców Kresowych (BSSK), a później przeszedł na stronę Niemców, wskutek czego za BSSK utrwaliła się reputacja organizacji pracującej na wywiad niemiecki.

Mieczkowski i Stemler zameldowali, że organizacja nie jest jeszcze przygotowana do powstania, co zdziwiło Januszka, gdyż zdaniem Witolda Koniecznego-Kowalskiego siatka białostocka i grodzieńska osiągnęły już stan pełnej gotowości. W dalszej części narady dyskutowano o planach powstańczych oraz o tym, kto obejmie dowództwo. Zgodnie z informacjami Januszka i Tabaki w najbliższych dniach do Białegostoku miał dotrzeć oficer wyznaczony przez «warszawskie centrum» na komendanta podziemia na Białostocczyźnie. Po spotkaniu Skalski pojechał do Augustowa, Łomży i Grodna, by przekazać instrukcje tamtejszym siatkom.

W końcu grudnia 1939 r. na adres przekazany przez kuriera Stefana Tabakę przybył z Warszawy kpt. «Jan» (NN), który rozpoczął przejmowanie siatki od Stemlera. W tym samym czasie sam Tabaka i por. Wacław Januszek zostali aresztowani przez sowieckich pograniczników. 2 lub 3 stycznia 1940 r. w Białymstoku odbyło się spotkanie, w którym wzięli udział: Stemler, przybyły z Wilna pełnomocnik Komisariatu Rządu (Komisariat Rządu w grudniu 1939 r. wszedł do SZP-ZWZ) Adam Turel, reprezentujący kpt. Piotra Dąbrowskiego, Karol Rusiński, dowódca stuosobowej siatki konspiracyjnej działającej w powiatach białostockim i łomżyńskim ppor. Jan Buczyński, kwatermistrzyni organizacji Stemlera Maria Lisowa, por. Stanisław Kamiński i Gerard Rusiecki z grodzieńskiej POW oraz por. Sławomir Zdanowicz. Turel powiadomił zebranych, że dowództwo polskiej konspiracji znajduje się w Paryżu, a organizacja wileńska przez placówkę w Sztokholmie pozostaje z nim w stałej łączności.

Zakomunikował, że okręgi Związku Walki Zbrojnej budowane na obszarach włączonych do sowieckiej Białorusi mają podlegać dowództwu ZWZ w Wilnie, i przekazał polecenie, że konspiracja na Białostocczyźnie ma być scalona pod jego tymczasowym kierownictwem. Docelowo dowództwo miał objąć kpt. Dąbrowski, wytypowany na to stanowisko przez wileński ZWZ. Turel nakazał przystąpić do organizowania sztabu Okręgu Białystok ZWZ, z wyodrębnieniem oddziału wojskowego, wywiadowczego, kwatermistrzowsko-finansowego, oraz stworzyć bojówkę w celu wykonywania wyroków na współpracownikach NKWD. Do utrzymywania bezpośredniego kontaktu z dowództwem przyszły sztab miał otrzymać w przyszłości z Wilna radiostację. Sztab zamierzano powołać po dostarczeniu przez Turela i Dąbrowskiego przysłanych z Paryża instrukcji, ok. 20 stycznia 1940 r.

Następnego dnia Turel przedstawił Stemlerowi por. Kazimierza Szmidta i Bogdana Szubałę jako dowódców białostockiej siatki konspiracyjnej, po czym poinformował ich, że wszelkie rozkazy i instrukcje otrzymywać będą od Stemlera. Podczas pobytu w mieście Adam Turel spotkał się też z Janem Lipką i powiadomił go o decyzji zjednoczenia konspiracji i planowanym powrocie z Wilna kpt. Dąbrowskiego. Jan Lipka w listopadzie 1939 r. w Białymstoku zaczął tworzyć Związek Walki Czynnej o Niepodległość Polski. Był również związany z Piotrem Dąbrowskim. Organizacja Lipki miała swoją filię w Grodnie, niestety, żadnej informacji o tej filii na dzień dzisiejszy nie ma. W kwietniu 1940 r. Jan Lipka został aresztowany.

Z zagarniętych przez NKWD dokumentów wynika, że organizacja obejmowała Białystok, Grodno oraz rejony czyżewski, łapski, zambrowski i łomżyński. Poszczególni członkowie byli w Brześciu, Baranowiczach, Łucku, Warszawie i Lublinie. Organizacja powstała w listopadzie 1939 roku i liczyła 202 członków.

CDN…

Znadniemna.pl za Stanisław Silwanowicz/”Magazyn Polski na Uchodźstwie” nr 8 (163) 2019

Opór zbrojny polskich żołnierzy i ludności cywilnej Grodna we wrześniu 1939 r. wobec wkraczających wojsk sowieckich, bardziej niż gdziekolwiek na całym obszarze zajmowanym przez Armię Czerwoną dowiódł, iż inkorporacja ziem II Rzeczpospolitej w skład ZSRR nie będzie zadaniem łatwym. Wówczas, gdy na ulicach Grodna toczyły się zażarte starcia, ekipa

Kilkudziesięcioosobowa grupa dzieci i młodzieży, uczącej się języka polskiego w prowadzonych przez ZPB ośrodkach nauczania w Nowogródku, Mołodecznie, Smorgoniach oraz Grodnie, na zaproszenie prezydent Gdańska Aleksandry Dulkiewicz, spędziła pięć niezapomnianych dni w Gdańsku.

W ramach pobytu dzieci zwiedzali zabytki Gdańska i najważniejsze miejsca związane z najnowszą historią Polski. Dzięki życzliwości dyrektora Muzeum II Wojny Światowej Karola Nawrockiego cała grupa bezpłatnie zwiedziła tę instytucję kultury z kierownikiem Działu Wystaw Bartłomiejem Garbą w charakterze przewodnika.

Młodzi Polacy z Białorusi gościli też w Europejskim Centrum Solidarności, do którego bezpłatny wstęp zapewnił im dyrektor placówki Basil Kerski.

Wśród odwiedzanych przez polską młodzież i dzieci z Białorusi gdańskich atrakcji, nie zabrakło Centrum Nauki Hevelianum, które wywarło na gościach niezapomniane wrażenie zarówno swoimi rozmiarami, jak i mnóstwem znajdujących się w nim intelektualnych atrakcji i ciekawostek.

Będąc nad morzem młodzi Polacy z Białorusi wykorzystali ciepłą słoneczną pogodę, aby poleżeć na plaży, a najodważniejsi – nawet wykąpali się w chłodnym Bałtyku.

Pobyty wakacyjne polskich dzieci z prowadzonych przez ZPB ośrodków nauczania w Gdańsku są wieloletnią tradycją. W latach ubiegłych młodych gości z Białorusi regularnie zapraszał śp. Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz. W tym roku tradycji stało się zadość dzięki gościnności jego następczyni – prezydent Gdańska Aleksandry Dulkiewicz, której zastępca Piotr Borawski przyjął delegację z Białorusi w Urzędzie Miejskim Gdańska.

Znadniemna.pl

Kilkudziesięcioosobowa grupa dzieci i młodzieży, uczącej się języka polskiego w prowadzonych przez ZPB ośrodkach nauczania w Nowogródku, Mołodecznie, Smorgoniach oraz Grodnie, na zaproszenie prezydent Gdańska Aleksandry Dulkiewicz, spędziła pięć niezapomnianych dni w Gdańsku. W ramach pobytu dzieci zwiedzali zabytki Gdańska i najważniejsze miejsca związane z najnowszą

Drugie miejsce w drużynowej klasyfikacji medalowej XIX Światowych Letnich Igrzysk Polonijnych zajęła 85-osobowa reprezentacja Związku Polaków na Białorusi. Naszych sportowców zabrakło, niestety, na drużynowym podium podczas dekoracji zwycięzców. Przyczyna – błąd organizatorów.

Reprezentacja ZPB na XIX Światowych Letnich Igrzyskach Polonijnych

Nie wiemy, czy błąd organizatorów, wskutek którego podczas ceremonii dekoracji zwycięzców zamiast reprezentacji ZPB na podium znalazła się inna drużyna, wynikł z niedopatrzenia, czy też miał miejsce przypadek sportowej korupcji. Rzecz w tym, iż podczas uroczystości zakończenia Igrzysk na podium znalazła się reprezentacja Hiszpanii, która według szacunków naszych sportowców nie zdobyła wystarczającej liczby medali do zajęcia trzeciego drużynowego miejsca.

Klasyfikacja medalowa, według której organizatorzy dekorowali zwycięzców

Oficjalna klasyfikacja końcowa opublikowana dzisiaj na stronie Igrzysk

Pośrednio błąd organizatorów został potwierdzony przez nich samych w rozmowie telefonicznej przedstawiciela Komitetu Organizacyjnego z kierownikiem naszej reprezentacji wiceprezesem ZPB i prezesem Polskiego Klubu Sportowego „Sokół” przy ZPB Markiem Zaniewskim. – Organizator zadzwonił do mnie, mówiąc, że zajęliśmy drugie miejsce drużynowe, a to, że nie zaproszono nas na podium jest pomyłką – relacjonuje treść rozmowy w rozmowie ze Znadniemna.pl Marek Zaniewski i dodaje, że niesmak i rozczarowanie, które odczuli nasi sportowcy podczas zamknięcia Igrzysk nie da się opisać słowami, dopuszczalnymi w publikacji medialnej.

Na oficjalnej stronie internetowej XIX Światowych Letnich Igrzysk Polonijnych dzisiaj opublikowana została informacja o końcowej klasyfikacji medalowej największych polonijnych zawodów sportowych. Według niej reprezentacja Polaków z Białorusi zajmuje drugie miejsce z dorobkiem 43 złotych, 33 srebrnych oraz 27 brązowych medali. Na pierwszym miejscu według opublikowanych danych plasuje się reprezentacja rodaków z Czech, a tuż za nami – na trzecim miejscu – znajduje się reprezentacja Polaków z Litwy, której podczas ceremonii zamknięcia Igrzysk wręczono puchar za zajęcie II miejsca. Niewiadomo, jakim cudem na III stopniu podium publicznie, w dniu zamknięcia Igrzysk, stanęła drużyna z Hiszpanii. Według opublikowanych wyników zajęła ona dopiero piąte miejsce, ustępując rodakom z Kanady.

Skandaliczny, bezprecedensowy przypadek skrzywdzenia przez organizatorów XIX Światowych Letnich Igrzysk Polonijnych polskich sportowców z Białorusi, wywołał już ich wpisy oburzenia na Facebooku i w innych mediach społecznościowych.

Prezes ZPB Andżelika Borys zapowiedziała już, że znajdzie sposób publicznego podziękowania naszym reprezentantom na XIX Światowych Letnich Igrzyskach Polonijnych za ich wysiłek i doskonały drużynowy wynik, który im, niestety, „skradziono” w Gdyni.

Nie tracimy nadziei na to, że zaistniałą sytuację wytłumaczą, przynosząc naszym zawodnikom publiczne przeprosiny, także organizatorzy Igrzysk.

Znadniemna.pl

Drugie miejsce w drużynowej klasyfikacji medalowej XIX Światowych Letnich Igrzysk Polonijnych zajęła 85-osobowa reprezentacja Związku Polaków na Białorusi. Naszych sportowców zabrakło, niestety, na drużynowym podium podczas dekoracji zwycięzców. Przyczyna – błąd organizatorów. [caption id="attachment_40832" align="alignnone" width="480"] Reprezentacja ZPB na XIX Światowych Letnich Igrzyskach Polonijnych[/caption] Nie wiemy, czy

Na unikalny starodruk natrafili studenci, którzy byli tam na wakacyjnych zajęciach etnograficznych.

Fot. bsu.by

Podczas praktyk studenci wydziału historii uniwersytetu w Mińsku odwiedzili m.in. okolice podgrodzieńskiej Zelwy. Jeden z tamtejszych mieszkańców, Alaksandr Kaluta, pokazał im egzemplarz Biblii, która jako domowa relikwia jest przechowywana w jego rodzinie od pięciu pokoleń. Zdaniem właściciela może ona mieć ok. 300 lat.

Oryginalna okładka starodruku nie zachowała się do naszych czasów, więc datę jego wydania spróbują teraz określić naukowcy z uniwersytetu w Mińsku. Postarają się oni też ocenić wartość historyczną znaleziska.

Już teraz podkreślają jednak, że jest ona o tyle znaczna, że tego rodzaju wydania znajdują się zazwyczaj w zbiorach muzealnych, bibliotekach, świątyniach i prywatnych kolekcjach. Przypadki odkrywania ich w takich okolicznościach, jak udało się to studentom, są wyjątkowo rzadkie.

Znadniemna.pl za belsat.eu

Na unikalny starodruk natrafili studenci, którzy byli tam na wakacyjnych zajęciach etnograficznych. [caption id="attachment_40827" align="alignnone" width="480"] Fot. bsu.by[/caption] Podczas praktyk studenci wydziału historii uniwersytetu w Mińsku odwiedzili m.in. okolice podgrodzieńskiej Zelwy. Jeden z tamtejszych mieszkańców, Alaksandr Kaluta, pokazał im egzemplarz Biblii, która jako domowa relikwia jest przechowywana

Znana wszystkim Polakom warszawska Syrenka przedstawia wizerunek Krystyny Krahelskiej – dziewczyny urodzonej w Mazurkach nad Szczarą koło Baranowicz (Białoruś). Mało kto wie, że wyboru twarzy na spiżowy pomnik dokonał sam prezydent Stefan Starzyński.

Krystyna Krahelska warszawską Syrenką „została” w latach 1936-37 pozując do pomnika artystce Ludwice Nitschowej. Kiedy zapytano ją, dlaczego na modelkę do tak ważnego dla Warszawy pomnika wybrano kresowiankę, odpowiedziała, że wyboru dokonał sam Starzyński. Odwiedzając jej pracownię zobaczył gipsowy odlew dziewczęcej głowy, powiedział; „jaka to typowa, polska uroda, pełna wdzięku, a jednocześnie słowiańskiego charakteru i siły”. Głowa z gipsu przedstawiała Krahelską, która już wcześniej pozowała artystce. Tak więc Krystyna, dziewczyna z dalekich Kresów, została twarzą symbolu polskiej stolicy.

Krystyna Krahelska urodziła się 24 marca 1914 roku w Mazurkach nad Szczarą, koło Baranowicz, w rodzinie ziemiańsko-inteligenckiej, o głębokich tradycjach patriotycznych. Była córką Jana Krahelskiego, wojewody Poleskiego, rodzoną siostrą Haliny Krahelskiej pseudonim „Myszka” – w czasie powstania powołana do pracy w biurze Wojskowej Komendy Głównej AK.

W 1926 roku po przeniesieniu się rodziny do Brześcia, rozpoczęła naukę w tamtejszym gimnazjum w klasie humanistycznej. W 1932 roku zdała maturę i rozpoczęła studia na Uniwersytecie Warszawskim.

Krystyna była znana w środowisku studenckim, pisała od 13 roku życia piękne wiersze i pięknie śpiewała. Przez lata zbierała pieśni ludowe polskie, białoruskie, rosyjskie, ukraińskie, które słyszała od dzieciństwa mieszkając w otoczeniu tych tradycji i kultur, i śpiewała je jak autentyczna wiejska dziewczyna, ale także i arie operowe. Występowała w radiu w Baranowiczach, Wilnie i Warszawie, nagrywała je w studiach fonograficznych.

Krystyna czuła niezwykłą więź z miastem, w którym studiowała, dlatego już 1 września 1939 roku postanowiła wyruszyć z oddalonych o 44o km Mazurek do Warszawy przekonana, że warszawiacy będą się bronić, a ona jest tam potrzebna.W stolicy Krystyna Krahelska zaangażowała się w działalność konspiracyjną Związku Walki Zbrojnej.

Kiedy wybuchło Powstanie Warszawskie, jej pluton miał zdobyć z rąk Niemców redakcję i drukarnię „Nowego Kuriera Warszawskiego” – niemieckiego szmatławca, od strony ul. Polnej, blisko Pl. Unii Lubelskiej. W czasie ostrych walk udało się Jej opatrzyć kaprala podch. Zygmunta Gebethnera ps. „Zygmuntowskiego” i rannego w płuco por. Władysława Kocha ps. „Mistrz”, a gdy starała się dotrzeć do trzeciego rannego – niemiecki strzelec wyborowy z dachu Straży Pożarnej celnie do Niej strzelił. Dostała 3 kule w płuco. Koledzy próbowali do Niej się dostać, ale był bardzo silny ostrzał. Pospieszyli mimo to z pomocą: przyjaciółka Janka Krassowska ps. „Jagienka” i kapral Zbigniew Wrześniowski ps. „Wrzos”. Przytomna, świadoma zagrożenia, prosiła „Odejdźcie, odsuńcie się, zostawcie mnie”. Chcieli ściągnąć Ją z linii ostrzału, by móc udzielić Jej natychmiastowej pomocy i „Wrzos” wtedy stracił życie. Gdy przyszedł rozkaz wycofania się plutonu, Krystyna została wśród słoneczników, które tam rosły przy Polnej, a Jej przyjaciółka „Jagienka” przeżyła tragiczną chwilę, gdy musiała zostawić Krystynę i odejść do następnej akcji. O 21 było bezpiecznie i patrol zabrał Ją do punktu sanitarnego przy Polnej 34, powiedziała jak się nazywa i poddano ją operacji, ale mimo wysiłków lekarzy zmarła 2. sierpnia, w nocy. Tymczasowo pochowano Ją na podwórku ul. Polnej 36.

Pierwszą oficjalną informację o śmierci „Danuty” zamieszczono w powstańczym piśmie „Barykada” nr 2, w formie nekrologu 13 sierpnia 1944 roku:

Pozostały po niej wiersze i piosenki, w tym ta najbardziej znana – „Hej, chłopcy, bagnet na broń!”, którą napisała w 1943 roku dla żołnierzy „Baszty” – najpopularniejsza piosenka Powstania Warszawskiego.

Znadniemna.pl za Kresy24.pl/tpw.org.pl

Znana wszystkim Polakom warszawska Syrenka przedstawia wizerunek Krystyny Krahelskiej – dziewczyny urodzonej w Mazurkach nad Szczarą koło Baranowicz (Białoruś). Mało kto wie, że wyboru twarzy na spiżowy pomnik dokonał sam prezydent Stefan Starzyński. Krystyna Krahelska warszawską Syrenką „została” w latach 1936-37 pozując do pomnika artystce Ludwice

Jedenaśnie lipcowych dni spędziła w dawnej stolicy Polski – Krakowie – dziesięcioosobowa grupa uczniów Polskiej Szkoły Społecznej, działającej przy Oddziale Związku Polaków na Białorusi w Mińsku. Młodzi Polacy z białoruskiej stolicy odpoczywali w Krakowie, zwiedzając krakowskie zabytki i ucząc się języka polskiego wspólnie z rówieśnikami z Grodna, a także ukraińskich miast – Chmielnickiego, Żytomierza i Borysławia.

Młodzież polska z Białorusi i Ukrainy na Wawelu

Pobyt polskiej młodzieży z Białorusi i Ukrainy w dawnej stolicy Polski został zorganizowany przez Stowarzyszenie Pomocy Polakom na Wschodzie „Kresy”. Działające od 1996 roku Stowarzyszenie „Kresy” jest organizacją, której głównym zadaniem jest niesienie pomocy rodakom,  żyjącym za wschodnią granicę Polski. Tę misję Stowarzyszenie „Kresy” realizuje zarówno w drodze wspierania materialnego aktywności rodaków na Wschodzie, jak również za pomocą podtrzymywania w środowiskach polskich tożsamości narodowej oraz nauki języka ojczystego.

Polska młodzież z Mińska na dziedzińcu Collegium Maius

O Polskiej Szkole Społecznej, działającej przy Oddziale ZPB w Mińsku władze Stowarzyszenia „Kresy” dowiedziały się w 2015 roku przy okazji sympozjum „Łączy nas Polska. Dziś i jutro Polaków na Wschodzie”. Na forum sympozjum omawiana była aktualna sytuacja oraz perspektywy funkcjonowania mniejszości polskiej na Kresach Wschodnich. W okresie ostatnich pięciu lat w organizowanych przez Stowarzyszenie „Kresy” koloniach edukacyjnych, stanowiących cykl „Wakacje z Krakowem” wzięło udział ponad 400 dzieci i młodzieży szkolnej polskiego pochodzenia z Białorusi, Ukrainy, Litwy, Lotwy, Estonii i Mołdawii.

W tym roku uczestnicy projektu zostali poddani testom z języka polskiego, których wyniki pozwoliły utworzyć cztery grupy o różnym poziomie zaawansowania znajomości języka. Grupy te miały codzienne zajęcia, które, stosując nowoczesne i kreatywne metody nauczania, prowadzili dla młodzieży i dzieci krakowscy nauczyciele.  Po testach końcowych każdy uczeń z Kresów otrzymał odpowiedni Dyplom, poświadczający ukończenie kursu językowego oraz otrzymał od organizatorów krakowskie upominki.

Nagrody i upominki dla najlepszych

Niezwykle bogaty i różnorodny okazał się pozalekcyjny program pobytu  w Krakowie młodych Polaków zza wschodniej granicy. W jego ramach uczniowie ze wschodu mieli okazję nie tylko zwiedzać liczne zabytki królewskiego miasta. Brali także udział m.in. w grze miejskiej pt. „Schowany w Krakowie”. Zasady gry polegały na tym, że jej uczestnicy za pomocą mapy i różnych wskazówek odnajdywali na krakowskiej Starówce miejsca, związane z polską kulturą  i historią, a także z życiem i twórczością wybitnych Polaków.

Na Rynku w Krakowie

Większość uczestników „Wakacji z Krakowem” była w Krakowie po raz pierwszy. Przyznawali, że są zafascynowanie Wawelem, Collegium Maius z jego słynnym grającym zegarem. Niezapomniane wrażenie pozostawiła na młodych Polakach ze Wschodu także Biblioteka Jagiellońska i wieczorny spacer ulicami Starego Miasta wspólnie z rówieśnikami – uczniami krakowskich szkół, którzy przygotowali dla  gości ze Wschodu opowiadania o zabytkach rodzinnego miasta. W czasie pobytu w Krakowie polska młodzież zza wschodniej granicy zwiedziła także Muzeum Narodowe, kopalnię soli w Wieliczce, zabytkowy kościół  w Sobolewie, a także uczestniczyła w wycieczce na Kopiec Kościuszki oraz po innych najciekawszych miejscach Krakowa. W niedzielę młodzież ze Wschodu wzięła udział we Mszy św. w Kościele Mariackim, podczas której zostali przywitani przez proboszcza.

Przy Bibliotece Jagiellońskiej

W okresie pobytu młodych Polaków ze Wschodu w Krakowie, w mieście odbywały się liczne festiwale i wydarzenia kulturalne, m.in. muzyki jazzowej, ludowej, teatrów ulicznych i inne. Dzięki nim polska młodzież z Białorusi i Ukrainy mogła poznać bogate życie kulturalne Małopolski.

Warsztaty plastyczne

Młodzież demonstruje prace, powstałe podczas warsztatów plastycznych

W czasie pobytu w Krakowie każdy jego uczestnik miał okazję wziąć udział  w zajęciach plastycznych  oraz wystartować w konkursie „Mam talent”. Nie zabrakło też zajęć sportowych i udziału w zawodach. Najwięcej wspomnień z pobytu nasza młodzież zabrała z pikniku integracyjnego z rówieśnikami, który zorganizowano w Cichawce koło Łapanowa z przepięknym widokiem na polski Beskid Wyspowy.

Piknik integracyjny w Cichawce z widokiem na Beskid Wyspowy

Kolacja przy ognisku

Projekt edukacyjny „Wakacje z Krakowem”  został zrealizowany ze środków zebranych przez Stowarzyszenie „Kresy” i dzięki wsparciu sponsorów z Krakowa. Członkowie Stowarzyszenia „Kresy” pracowali przy realizacji projektu jako wolontariusze.

Wracając do domu grupa młodzieży z Białorusi odwiedziła Warszawę, zwiedzając zabytki o których wcześniej słyszała tylko na zajęciach w szkole.

Polska młodzież z Białorusi przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie

Polska Szkoła Społeczna przy ZPB w Mińsku serdecznie dziękuje Stowarzyszeniu „Kresy” za zaproszenie do udziału w projekcie i świetną organizację pobytu w Krakowie.

Osobiste podziękowania kierujemy prezesowi Stowarzyszenia „Kresy” Karolowi Chudobie, który znalazł czas, żeby spotkać się z kadrą pedagogiczną oraz jego zastępcom: Piotrowi Cabanowi, Annie Biłyk, Małgorzacie Semkowicz oraz Helenie Kapri, zarządzającej pobytem polskiej młodzieży zza wschodniej granicy Polski w Krakowie.

Paulina Juckiewicz z Krakowa

Jedenaśnie lipcowych dni spędziła w dawnej stolicy Polski – Krakowie – dziesięcioosobowa grupa uczniów Polskiej Szkoły Społecznej, działającej przy Oddziale Związku Polaków na Białorusi w Mińsku. Młodzi Polacy z białoruskiej stolicy odpoczywali w Krakowie, zwiedzając krakowskie zabytki i ucząc się języka polskiego wspólnie z rówieśnikami

Białoruś powiększy strefy bezwizowe w obwodach brzeskim i grodzieńskim, położonych przy granicy z Polską. Przewiduje to dekret podpisany przez Aleksandra Łukaszenkę. Szczegóły na razie nie są znane.

Premier Białorusi Siarhiej Rumas po piątkowej naradzie u Aleksandra Łukaszenki powiedział, że powiększenie stref bezwizowych będzie sprzyjało rozwojowi turystyki.

Dotychczas turyści mogli bez wiz wjeżdżać na 10 dni do Grodna i okolic białoruskiej części Kanału Augustowskiego oraz do Brześcia i okolic białoruskiej części Puszczy Białowieskiej.

Na Białoruś można też przybyć bez wiz na 30 dni przez lotnisko w Mińsku (wtedy można przebywać w całym kraju).

Wprowadzenie ruchu bezwizowego spowodowało napływ turystów i spore ożywienie miast. Szczególnie jest to widoczne w Grodnie, gdzie przyjeżdża wielu Polaków i Litwinów.

Jednak na razie strefy bezwizowe nie obejmowały na przykład odbudowanej siedziby rodowej Adama Mickiewicza w Zaosiu, pałacyku Tadeusza Kościuszki w Mereczowszczyźnie czy zamku w Lidzie.

Znadniemna.pl za IAR/agkm

Białoruś powiększy strefy bezwizowe w obwodach brzeskim i grodzieńskim, położonych przy granicy z Polską. Przewiduje to dekret podpisany przez Aleksandra Łukaszenkę. Szczegóły na razie nie są znane. Premier Białorusi Siarhiej Rumas po piątkowej naradzie u Aleksandra Łukaszenki powiedział, że powiększenie stref bezwizowych będzie sprzyjało rozwojowi turystyki. Dotychczas

Skip to content