HomeStandard Blog Whole Post (Page 25)

31 stycznia wspominamy jednego z największych pedagogów w dziejach Kościoła – Świętego Jana Bosko. W latach 1929 i 1934 beatyfikował go i kanonizował Papież Pius XI. Jego relikwie znajdują się w bazylice Matki Bożej Wspomożycielki w Turynie. Jest patronem: młodzieży, uczniów, studentów, redaktorów, wydawców.

Jan Bosko urodził się w północnych Włoszech. Gdy miał 2 lata, zmarł jego ojciec – Franciszek. Ciężar utrzymania rodziny spoczął więc na matce – Małgorzacie, która ciężko pracując na roli, nie zaniedbywała religijnego wychowania trójki swoich synów. Choć sama nie potrafiła czytać ani pisać, znała doskonale katechizm i obszerne fragmenty Pisma Świętego na pamięć.

Dziecięce lata Jan przeżył w ubóstwie, nie był jednak chłopcem nieszczęśliwym, co więcej, obdarzony poczuciem humoru i niezwykłą sprawnością fizyczną, lubił zabawiać mieszkańców swojej miejscowości występami cyrkowymi. Z braku pieniędzy naukę rozpoczął późno, bo dopiero w wieku 14 lat. Uczył się prywatnie u swojego proboszcza, który dostrzegł w nim zdolności intelektualne i wybitne przymioty ducha. Krótko przed śmiercią proboszcz przekazał Janowi część swoich oszczędności na kontynuowanie nauki, ale Jan oddał wszystko prawowitym spadkobiercom. Na swoje kształcenie zarabiał więc pracą.

Po ukończeniu szkół wstąpił do seminarium duchownego i przyjął święcenia (1841 r.). O charakterze jego przyszłej pracy kapłańskiej zadecydował właściwie przypadek: któregoś dnia ks. Jan Bosko ujął się za młodym chłopakiem, przepędzonym z kościoła przez zakrystianina. Mimo swoich 16 lat chłopak ten nie umiał czytać ani pisać, nie znał pacierza, nie miał też środków do życia. Okazało się, że w Turynie takich jak on są tysiące. Młody ks. Bosko postanowił się nimi zająć. Stworzył więc oratoria dla zagubionej młodzieży, będące dla niej domem i szkołą, kościołem i placem zabaw. W ośrodkach tych wprowadził nowy system wychowawczy, nazwany później systemem prewencyjnym, w którym główny nacisk kładziono na aktywną obecność wychowawcy. Mówiąc obrazowo, miał on być dla chłopców nie tyle policjantem, co ojcem i przyjacielem.

Z listów św. Jana Bosko: „Jeśli rzeczywiście pragniemy prawdziwego dobra naszych wychowanków… to nade wszystko powinniśmy pamiętać, że zastępujemy im rodziców. (…) Ileż to razy, w ciągu mojego długiego życia musiałem uczyć się tej prawdy, że łatwiej gniewać się niż cierpliwie znosić, łatwiej grozić niż przekonywać, łatwiej kogoś ukarać niż poprawić zachowując się stanowczo i przyjaźnie. (…) Baczcie więc, aby nikt wam nie zarzucił, że działacie w gniewie. (…) Są przecież naszymi dziećmi. Dlatego, gdy poprawiamy ich błędy… żadnego zagniewania, żadnej pogardy, żadnej obelgi. Na czas obecny miejcie miłosierdzie, na przyszły – nadzieję, jak przystoi ojcom, którzy naprawdę starają się o poprawę i właściwe wychowanie. W szczególnie trudnych przypadkach należy raczej ufnie błagać Boga, niż wylewać potok słów, które tylko obrażają słuchających, a winowajcom nie przynoszą żadnego pożytku”.

Wyzwanie, którego podjął się ks. Bosko, przerosło z czasem jego siły. Aby sprostać ogromnym potrzebom turyńskiej młodzieży, założył więc dwie rodziny zakonne: salezjanów (Towarzystwo św. Franciszka Salezego) i salezjanek (Córki Maryi Wspomożycielki), które miały mu być pomocą. Największym jego pomocnikiem od samego początku była jednak jego matka – Małgorzata. To ona w dniu prymicji przestrzegła syna, aby nie odważył się być księdzem bogatym: – „Nie przestąpię wówczas twojego progu” – zapowiedziała. Zapamiętał to na całe życie. Jak każdemu, także i jego matce brakowało czasem cierpliwości: któregoś dnia, gdy podopieczni syna zniszczyli pielęgnowany przez nią ogród, postanowiła wrócić do swojego domu. Ksiądz Bosko wziął ją wówczas za rękę i pokazał wiszący na ścianie krzyż. Matka rozpłakała się, po czym ubrała swój fartuch i wróciła do kuchni, pozostając z wychowankami syna do końca życia.

31 stycznia wspominamy jednego z największych pedagogów w dziejach Kościoła - Świętego Jana Bosko. W latach 1929 i 1934 beatyfikował go i kanonizował Papież Pius XI. Jego relikwie znajdują się w bazylice Matki Bożej Wspomożycielki w Turynie. Jest patronem: młodzieży, uczniów, studentów, redaktorów, wydawców. Jan Bosko

Dla dzieci, mieszkających na zachodnich terenach ZSRR, czyli na Zachodniej Białorusi, Zachodniej Ukrainie oraz na Litwie, gdzie w latach 70. i 80. ubiegłego stulecia odbierano naziemny sygnał Telewizji Polskiej, był postacią kultową. Popularniejszą od wszystkich bohaterów radzieckiej animacji dziecięcej. Mowa o jednym z najbardziej rozpoznawalnych bohaterów polskich dobranocek – Misiu Uszatku, który w tym roku świętuje Jubileusz 50-lecia pierwszej emisji serialu o jego przygodach na antenie TVP.

Przez dzieci, mieszkające za wschodnią granicą Polski Ludowej, Miś Uszatek był misiem, bardziej znanym i lubianym niż niezwykle sympatyczny i dowcipny sowiecki Winni-Puch. Ze względu na różnice czasu i fakt, że polska Dobranocka z Uszatkiem była emitowana później niż sowiecka audycja „Spokojnoj noczi, malyszy”, pełniąca w ZSRR taką samą misję, jak Dobranocka w Polsce, to właśnie Miś Uszatek przez dwanaście lat (od 1975 do 1987 roku) odprowadzał do snu tysiące dzieci na byłych Kresach II Rzeczypospolitej Polskiej, czekające każdego wieczora na kolejny odcinek przygód misia, o którym mówią Uszatek, „bo klapnięte uszko ma”.

Dla wielu kresowych dzieci, śpiewana w każdym odcinku piosenka „Miś Uszatek” stała się pierwszą, której maluchy uczyły się w języku polskim.

Rodzice wykazujący się większą erudycją i dociekliwością oraz pochwalający zainteresowanie swoich pociech postacią z polskiej kreskówki, zadawali sobie trud i dowiadywali się, iż Miś Uszatek jest postacią wymyśloną przez polskiego pisarza Czesława Janczarskiego. W jego twórczości motyw zabawki dziecięcej w postaci pluszowego misia pojawiał się dosyć często, a jednym z najbardziej znanych wierszy o pluszowym misiu jest wiersz  Janczarskiego pt. „Naprawimy misia”, któremu w bliżej niewyjaśnionych okolicznościach urwano ucho, a potem przyszyto z powrotem ku uciesze małego właściciela zabawki. Nie wykluczone jest, że „oklapnięte” ucho Misia Uszatka jest następstwem „operacji”, opisanej przez Janczarskiego we wspomnianym wierszu.

Z okazji Jubileuszu 50-lecia emisji serialu pt. „Przygody Misia Uszatka”, TVP S.A. w należącym do Telewizji Polskiej serwisie TVP VOD postanowiła udostępnić za darmo wszystkie 104 odcinki kultowej bajki. W celu promocji tej inicjatywy przygotowano też specjalną kampanię wizerunkową z udziałem popularnego polskiego aktora, piosenkarza, muzyka i kabareciarza Pawła Domagały.

29 stycznia w Polsce rozpoczęła się szeroko zakrojona akcja promocyjna, której celem jest przypomnienie postaci Uszatka, okoliczności powstania serialu, a także sylwetek jego twórców. „Wybór daty nie jest przypadkowy – w Polsce trwają ferie zimowe. „Miś Uszatek” może być więc idealnym towarzyszem w tym okresie, oferującym bezpieczną i wartościową rozrywkę” –wyjaśnia w specjalnym komunikacie dla mediów Telewizja Polska.

O kampanii promocyjnej z okazji Jubileuszu emisji „Przygód Misia Uszatka” dowiedzieć się możemy m.in. z klipu reklamowego, w którym występuje Paweł Domagała.

Ponadto na portalu TVP.pl publikowana będzie seria artykułów, które przybliżą czytelnikom ideę serialu o przygodach Misia, quiz wiedzy o bajce oraz materiały wideo.

Serial „Przygody Misia Uszatka” emitowany był w latach 1975–1987. Wyprodukowana przez Telewizję Polską animacja została sprzedana do kilkudziesięciu krajów. Głównym bohaterem bajki jest pluszowy miś z oklapniętym lewym uszkiem. Jak podkreśla TVP: „Perypetie Misia i wynikająca z nich nauka to pretekst do przekazywania dzieciom pouczających prawd o świecie, ponieważ każdy odcinek kończy się morałem”.

Znadniemna.pl na podstawie materiałów prasowych Zespołu PR Biura Reklamy i Marketingu Telewizji Polskiej S.A.

Dla dzieci, mieszkających na zachodnich terenach ZSRR, czyli na Zachodniej Białorusi, Zachodniej Ukrainie oraz na Litwie, gdzie w latach 70. i 80. ubiegłego stulecia odbierano naziemny sygnał Telewizji Polskiej, był postacią kultową. Popularniejszą od wszystkich bohaterów radzieckiej animacji dziecięcej. Mowa o jednym z najbardziej rozpoznawalnych

W Warszawie trwają obchody Jubileuszu 100-lecia urodzin prof. Andrzeja Stelmachowskiego, wybitnego prawnika, specjalisty w zakresie prawa cywilnego i rolnego, pierwszego Marszałka odrodzonego w wolnej Polsce Senatu RP (1989-1990), ministra edukacji RP (1991-1992), a także założyciela i wieloletniego prezesa Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” (1990-2008).

Msza za Jubilata

Obchody Jubileuszu urodzin śp. Andrzeja Stelmachowskiego zainaugurowała odprawiona w dniu 100. urodzin Jubilata – 28 stycznia – Msza święta, celebrowana w Archikatedrze św. Jana Chrzciciela w Warszawie przez ks. Kardynała Kazimierza Nycza.

Mszę świętą w intencji śp. Jubilata celebrował ks. Kardynał Kazimierz Nycz, fot.: Agata Pawłowska/SWP

Nabożeństwo odbyło się z inicjatywy prezesa Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” Dariusza Piotra Bonisławskiego oraz członków Zarządu Krajowego Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”, którzy po modlitwie zaprosili wszystkich chętnych do warszawskiego Domu Polonii, w którym odbyło się spotkanie wspomnieniowe i wystawa poświęcone Jubilatowi.

Wystawa poświęcona Jubilatowi w Domu Polonii w Warszawie, fot.: Agata Pawłowska/SWP

W spotkaniu wspomnieniowym w Domu Polonii wziął udział bliski współpracownik Jubilata – Andrzej Chodkiewicz, wieloletni dyrektor Biura Zarządu Krajowego Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”, fot.: Agata Pawłowska/SWP

Tegoż dnia na grobie śp. prof. Andrzeja Stelmachowskiego na Starych Powązkach w Warszawie zostały złożone wieńce od marszałek Senatu Małgorzaty Kidawy-Błońskiej oraz od Zarządu Krajowego Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”.

Grób śp. prof. Andrzeja Stelmachowskiego na Starych Powązkach w Warszawie, udekorowany wieńcami od zarządu Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” i Marszałek Senatu RP Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, fot.: facebook.com

Konferencja w Senacie

Dzisiaj, 29 stycznia, z okazji 100. rocznicy urodzin prof. Andrzeja Stelmachowskiego Kancelaria Senatu wspólnie z Uniwersytetem Warszawskim zorganizowała w gmachu wyższej izby parlamentu konferencję, podczas której współpracownicy Jubilata, jego uczniowie i naukowcy mówili o różnych obliczach Andrzeja Stelmachowskiego – człowieka, działacza, polityka, naukowca, prawnika, opiekuna Polonii.

Senackie spotkanie poprzedziła uroczysta prezentacja wyemitowanego przez Pocztę Polską znaczka z reprodukcją olejnego portretu marszałka Senatu I kadencji. Poprzedziła je uroczysta prezentacja wyemitowanego przez Pocztę Polską znaczka z reprodukcją olejnego portretu prof. Andrzeja Stelmachowskiego.

Koperta ze znaczkiem wydane przez Pocztę Polską na 100-lecie urodzin prof. Andrzeja Stelmachowskiego. Fot.: media.poczta-polska.pl

Otwierając konferencję, wicemarszałek Senatu Rafał Grupiński podkreślił, że w czasie przełomu 1989–90 prof. Andrzej Stelmachowski ze swoimi cechami charakteru, doświadczeniem prawniczym, a także doświadczeniem z działalności w Klubie Inteligencji Katolickiej i NSZZ „Solidarność” był człowiekiem najlepiej przygotowanym, by podjąć się zadania, jakie powierzył mu Senat.

Konferencja poświęcona Jubilatowi w Senacie RP. Obrady otwiera wicemarszałek Senatu Rafał Grupiński, fot.: facebook.com

„Jesteśmy bardzo dumni, że Andrzej Stelmachowski był naszym profesorem” – mówił rektor Uniwersytetu Warszawskiego prof. Alojzy Z. Nowak. Jak podkreślił, w swojej pracy i życiu dążył do prawdy. „Szanował ludzi i poglądy innych. Umiał łączyć ludzi. Był tolerancyjny i otwarty” – wyliczał rektor. „Takim pozostanie w pamięci swoich uczniów, których liczne grono pozostawił” – dodał.

Prezes Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” Dariusz Bonisławski przypomniał, że prof. Andrzej Stelmachowski przewodniczył stowarzyszeniu przez 18 lat. W jego ocenie było to mądre i odpowiedzialne zarządzanie. „Pozostawił po sobie spuściznę materialną w postaci szkół na Wschodzie, w Ameryce Południowej i Północnej, a także spuściznę intelektualną i emocjonalną (…) Zaszczepił w nas zrozumienie tego, czym jest łączność 60 mln Polaków żyjących w kraju i poza nim i działanie na rzecz dobra ojczyzny” – mówił prezes Dariusz Bonisławski.

W liście skierowanym do uczestników konferencji, minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz napisał, że prof. Andrzej Stelmachowski był człowiekiem dialogu i umiarkowania, z całego serca oddanym Polsce i kształtowaniu jej nowej, demokratycznej państwowości.

Wspominając swojego ojca, Stanisław Stelmachowski podkreślił, że mimo wielu obowiązków dbał o rodzinę. „Czuliśmy się przy nim bezpiecznie. Mi i bratu pozwalał rozwijać się zgodnie z naszymi pragnieniami. Dawał nam dużą swobodę” – mówił Stanisław Stelmachowski.

O działalności Andrzeja Stelmachowskiego w KIK i NSZZ „Solidarność” mówił prof. Andrzej Friszke. Wskazał m.in. na jego rolę w przygotowaniach Okrągłego Stołu. Przypomniał poufne rozmowy w 1988 roku z sekretarzem Komitetu Centralnego PZPR Józefem Czyrkiem w sprawie spotkania przedstawicieli władzy komunistycznej z opozycją. W ocenie historyka za jednego z twórców przemian w Polsce w 1989 r. należy uznać Andrzeja Stelmachowskiego.

Panel poświęcony dokonaniom Jubilata  w sprawie odzyskania przez Polskę niepodległości po komunistycznych rządach  okresu PRL, fot.: facebook.com

Marszałka Senatu I kadencji wspominali ówczesny wicemarszałek Senatu Andrzej Wielowieyski, senator I kadencji Jerzy Stępień, szef Kancelarii Senatu w latach 1990–96 Wojciech Sawicki i obecny szef Kancelarii Senatu Ewa Polkowska. Podkreślali, że odrodzony Senat i Kancelaria Senatu były ciałami bez żadnego doświadczenia. Ich budowanie było zadaniem trudnym, ale znakomicie poradził sobie z nim marszałek Andrzej Stelmachowski. W ocenie Andrzeja Wielowieyskiego był to marszałek z autorytetem, zdrowym rozsądkiem i poczuciem humoru. „Marszałek Andrzej Stelmachowski potrafił prowadzić Senat w sposób, którego mogą pozazdrościć mu inni przewodniczący parlamentów – z lekkością, sympatią i uwagą dla wszystkich” – dodał Wojciech Sawicki. Według niego dobrze rozumiał także pojęcie służby cywilnej. „Bez wielkich słów, okazując szacunek pracownikom Kancelarii Senatu, nie angażując ich w działania stricte polityczne, zaszczepił w nas zrozumienie tego, czym jest służba dla państwa, Senatu i senatorów” – podkreślił Wojciech Sawicki.

Spuściznę naukową prof. Andrzeja Stelmachowskiego przypomnieli prof. Alina Jurcewicz z Polskiej Akademii Nauk, prof. Roman Budzinowski, przewodniczący zarządu Polskiego Stowarzyszenia Prawników Agrarystów, prof. Paweł Czechowski z Uniwersytetu Warszawskiego i prof. Stanisław Prutis z Uniwersytetu w Białymstoku. Podkreślali, że dorobek prof. Andrzeja Stelmachowskiego jest znany, doceniony i żywy. Świadczy też o wszechstronnych zainteresowaniach naukowych.

O działalności Andrzeja Stelmachowskiego na rzecz Polonii i Polaków za granicą mówili przewodnicząca Komitetu Badań nad Migracjami PAN prof. Magdalena Lesińska, senator Janina Sagatowska, Andrzej Chodkiewicz, dyrektor Biura Zarządu Krajowego Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” 1990–2010, przewodnicząca Związku Polaków na Białorusi Andżelika Borys i wiceprzewodniczący Rady Polonii Świata Tadeusz Pilat. Na rolę Andrzeja Stelmachowskiego w budowaniu silnych środowisk polskich na Wschodzie zwróciła uwagę Andżelika Borys. Przypomniała, że to dzięki jego zaangażowaniu powstały szkoły z językiem polskim i 16 domów polskich na Białorusi.

Ze wspomnień uczestników konferencji o Andrzeju Stelmachowskim wyłania się obraz męża stanu, wybitnego prawnika i mistrza akademickiego oraz nietuzinkowego człowieka – szlachetnego, prawego, roztropnego, rozważnego, bezinteresownego, niezależnego i zdecydowanego. Był też niekwestionowanym autorytetem moralnym. Jak mówiła prof. Alina Jurcewicz, przez całe życie prezentował trwały system wartości. Najważniejsze z nich to: prawość, wierność przekonaniom, odpowiedzialność, troska o dobro wspólne, kierowanie się nauką społeczną Kościoła. Zdaniem prof. Małgorzaty Korzyckiej z Uniwersytetu Warszawskiego fenomen prof. Andrzeja Stelmachowskiego polegał na tym, że zawsze był sobą. „Obca była mu jakaś gra, dostosowywanie się do głównego nurtu. Był skłonny do kompromisu, ale nie w sprawach fundamentalnych. Niezłomny w sprawach wiary, wielki patriota, był zarazem pełen zrozumienia dla niełatwych ludzkich spraw” – podkreśliła prof. Małgorzata Korzycka.

 Konferencja na Uniwersytecie

Trzydniowe obchody Jubileuszu 100-lecia urodzin prof. Andrzeja Stelmachowskiego zakończy zaplanowana na 30 stycznia konferencja naukowa pt. „Prawo i polityka. W 100. rocznicę urodzin Profesora Andrzeja Stelmachowskiego”. Wydarzenie odbędzie się w Sali Senatu Uniwersytetu Warszawskiego na kampusie uczelni przy Krakowskim Przedmieściu i upamiętni dorobek naukowy oraz działalność społeczno-polityczną prof. Stelmachowskiego.

Andrzej Stelmachowski (1925-2009), fot.: Stowarzyszenie „Wspólnota Polska”

Andrzej Stelmachowski (1925–2009) – profesor nauk prawnych, nauczyciel akademicki, marszałek Senatu I kadencji (1989–91), minister edukacji narodowej (1991–92), kawaler Orderu Orła Białego. W czasie II wojny światowej walczył jako żołnierz AK. W 1947 roku ukończył studia na Wydziale Prawa Uniwersytetu Poznańskiego. W 1973 roku uzyskał tytuł naukowy profesora. Specjalizował się w prawie cywilnym i rolnym. Był autorem ponad 160 publikacji książkowych, rozpraw i artykułów. Zasiadał w Polskiej Akademii Nauk. Wykładał na uniwersytetach: Wrocławskim, Warszawskim i Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Zasiadał m.in. w Komisji Episkopatu „Iustitia et Pax” i w Komisji Episkopatu ds. Duszpasterstwa Rolników. Był doradcą NSZZ Rolników Indywidualnych „Solidarność”. Jako jeden z inicjatorów Okrągłego Stołu, uczestniczył w obradach plenarnych i pracach zespołu ds. gospodarki i polityki społecznej. Współprzewodniczył negocjacjom w podzespole ds. rolnictwa i zasiadał w grupie roboczej ds. ustawy o związkach zawodowych rolników indywidualnych. W latach 2007–09 był doradcą prezydenta RP. Współtworzył Stowarzyszenie „Wspólnota Polska” i pełnił funkcję jego pierwszego prezesa (1990–2008).

Znadniemna.pl na podstawie Wspolnota-polska.org.pl, Senat.gov.pl, Uw.edu.pl

W Warszawie trwają obchody Jubileuszu 100-lecia urodzin prof. Andrzeja Stelmachowskiego, wybitnego prawnika, specjalisty w zakresie prawa cywilnego i rolnego, pierwszego Marszałka odrodzonego w wolnej Polsce Senatu RP (1989-1990), ministra edukacji RP (1991-1992), a także założyciela i wieloletniego prezesa Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” (1990-2008). Msza za Jubilata Obchody Jubileuszu

Całkowita liczba dzieci z innym obywatelstwem niż polskie, na które Zakład Ubezpieczeń Społecznych (ZUS) wypłaca 800 plus wynosi 347 tys. 749. W tym gronie ponad 292 tys. to dzieci z Ukrainy.

Białoruskie dzieci stanowią niespełna 7 procent ogółu dzieci obcokrajowców objętych zasiłkiem, a dokładniej –  24 tys. 491 białoruskich dzieci otrzymuje w Polsce zasiłek 800+.  Dane Zakładu Ubezpieczeń Społecznych przytacza gazeta Fakt.

Według obowiązujących przepisów, comiesięczny zasiłek w wysokości 800 zł jest wypłacany na każde dziecko w wieku do 18 lat, które mieszka w Polsce, niezależnie od osiąganych dochodów przez rodziców.

W styczniu grupa posłów PiS złożyła projekt nowelizacji ustawy, wprowadzający dwa dodatkowe warunki dla obywateli Ukrainy. Aby otrzymać świadczenie 800 plus, muszą oni być zatrudnieni lub prowadzić działalność gospodarczą na terytorium Polski, czyli płacić podatki w Polsce.

Kandydat na prezydenta z ramienia Koalicji Obywatelskiej Rafał Trzaskowski mówił na jednym ze spotkań przedwyborczych, że obecnie olbrzymia większość Ukraińców pracuje w Polsce, „przyczyniając się do tego, że nasza gospodarka rośnie”. Kandydat KO na prezydenta wyjaśnił, że Polska nie może popełnić błędu, jaki kiedyś popełniły inne państwa Zachodu, np. Niemcy czy Szwecja, że – jak mówił – „tam się po prostu opłacało przyjeżdżać tylko po socjal”.

Na razie o  innych dzieciach niż ukraińskie nie mówił się w kontekście zmian warunków wypłacania zasiłków.  Wiadomo jednak, że emigranci z Białorusi mieszkają i pracują w Polsce, a więc spełnią nowe warunki, o ile takie wejdą w życie.

 Znadniemna.pl za Kresy24.pl/fakt.pl/infor.pl, zdjęcie ilustracyjne, fot: Unsplash.com/Marcel Walter

Całkowita liczba dzieci z innym obywatelstwem niż polskie, na które Zakład Ubezpieczeń Społecznych (ZUS) wypłaca 800 plus wynosi 347 tys. 749. W tym gronie ponad 292 tys. to dzieci z Ukrainy. Białoruskie dzieci stanowią niespełna 7 procent ogółu dzieci obcokrajowców objętych zasiłkiem, a dokładniej –  24

Wyjątkowe wydarzenie – XXII Ogólnopolski Koncert Charytatywny na Rzecz Pomocy Rodakom na Wschodzie – odbyło się w dniu 25 stycznia w Sycowie na Dolnym Śląsku.

Na Wydarzenie, celem którego jest niesienie pomocy Polakom, mieszkającym na Ukrainie, Białorusi i w innych krajach za wschodnią granicą Polski  zaprosili: Burmistrz Miasta i Gminy Syców, Łukasz Kuźmicz, oraz Konsul Generalny w Irkucku Krzysztof Świderek.

W koncercie wystąpili: uczniowie i nauczyciele Państwowej Szkoły Muzycznej I stopnia im. Ignacego Jana Paderewskiego w Sycowie, Oleśnicki Chór Kameralny Appassionata oraz Chór Campanella. Zaprezentowały się również zespoły polonijne z Ukrainy: Dziecięcy Zespół Taneczno-Folklorystyczny „Aksamitki” i Chór Dziecięco-Młodzieżowy „Młode Liście” oraz Zespół Wokalno-Instrumentalny „Wspólna Wędrówka”, prowadzony przez migrantów z Mińska na Białorusi Marinę Towarnicką i Witalija Oleszkiewicza.

Koncert zwieńczył występ zespołu Pectus, który wykonał kolędy.

Wydarzenie objęte zostało honorowym patronatem znamienitych osobistości: Wicemarszałka Sejmu Piotra Zgorzelskiego, Sekretarza Stanu w Ministerstwie Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu Bożeny Żelazowskiej, Posła na Sejm Tadeusza Samborskiego, Wojewody Dolnośląskiego Anny Żabskiej, Marszałka Województwa Dolnośląskiego Pawła Gancarza oraz Starosty Oleśnickiego Wioletty Efinowicz. Projekt jest współfinansowany z budżetu Samorządu Województwa Dolnośląskiego, Starostwa Oleśnickiego oraz wspierane przez Ośrodek Kultury i Sztuki we Wrocławiu.

Dzięki ich wsparciu XXII Ogólnopolski Koncert Charytatywny na Rzecz Pomocy Rodakom na Wschodzie nabrał szczególnego znaczenia i prestiżu.

 Znadniemna.pl na podstawie Mojaolesnica.pl, Polonia.tvp.pl,  na zdjęciu: reprezentujący Białoruś Zespół Wokalno-Instrumentalny „Wspólna Wędrówka”, fot.: Facebook.com

Wyjątkowe wydarzenie - XXII Ogólnopolski Koncert Charytatywny na Rzecz Pomocy Rodakom na Wschodzie - odbyło się w dniu 25 stycznia w Sycowie na Dolnym Śląsku. Na Wydarzenie, celem którego jest niesienie pomocy Polakom, mieszkającym na Ukrainie, Białorusi i w innych krajach za wschodnią granicą Polski  zaprosili:

W Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych dzisiaj, 27 stycznia, prezentowano książkę pt. „Europejski wybór Białorusi. Stracona szansa?” autorstwa byłego chargé d’affaires na Białorusi Marcina Wojciechowskiego.

„To była wyjątkowa dyskusja i niezwykły zaszczyt, że ze wszystkich ekspertów od Wschodu Marcin Wojciechowski wybrał właśnie mnie i poprosił o poprowadzenie rozmowy, która była jednocześnie prezentacją jego książki” – napisała na facebooku Arleta Bojke, dziennikarka, która poprowadziła prezentację książki, napisanej przez dyplomatę.

„Książka o Białorusi – tej gorszej, niby mniej ważnej siostrze Rosji i Ukrainy. A może spojrzeć na nią inaczej – jako na brakujący element naszej geopolitycznej układanki” – tak Arleta Bojke oceniła zawarte w książce przesłanie, radząc chętnym do jej nabycia przejść na stronę Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (PISM).

Na stronie PISM książkę ocenili już wybitni znawcy problematyki międzynarodowej, w tym tematyki wschodniej.

Były Minister Spraw Zagranicznych RP, prof. dr hab. Adam Daniel Rotfeld napisał:

„Książka Marcina Wojciechowskiego pozwala zrozumieć Białoruś taką, jaka ona jest. Autor zastrzegł na wstępie, że nie jest to dziennik, reportaż ani praca politologiczna. Odnajdziemy w tej opowieści okruchy wszystkich tych gatunków literackich. Jest to zapis myśli i refleksji okraszonych anegdotą, a zarazem zwierzenia doświadczonego korespondenta i profesjonalnego dyplomaty; prezentacja ludzi, faktów i zdarzeń uchwyconych w określonym miejscu i czasie przez obserwatora życzliwego Białorusi i jej mieszkańcom”.

Wojciech Konończuk, dyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich oznajmił z kolei:

 „Mało kto w Polsce poznał Białoruś lepiej niż Marcin Wojciechowski, który spędził w tym kraju osiem lat jako dyplomata. Efektem jest książka o państwie i narodzie w niezwykle trudnym momencie swojej historii. Widać w niej połączenie głębokiej wiedzy i praktycznego doświadczenia z umiejętnością bacznych obserwacji i przystępnego zamienienia ich w słowa. Wyszedł z tego obraz niezwykle realistyczny, na którym widać znacznie więcej ciemnych chmur ze wschodu niż przebijających się promieni z zachodu”.

Na stronie PISM znajdziecie Państwo spis treści książki oraz link na Księgarnię Internetową, w której można nabyć pracę Marcina Wojciechowskiego.

Znadniemna.pl na podstawie Facebook.com/arleta.bojke, PISM.PL, na zdjęciu: Arleta Bojke i Marcin Wojciechowski podczas prezentacji książki „Europejski wybór Białorusi. Stracona szansa?” w PISM, fot.: Facebook.com

W Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych dzisiaj, 27 stycznia, prezentowano książkę pt. „Europejski wybór Białorusi. Stracona szansa?” autorstwa byłego chargé d’affaires na Białorusi Marcina Wojciechowskiego. „To była wyjątkowa dyskusja i niezwykły zaszczyt, że ze wszystkich ekspertów od Wschodu Marcin Wojciechowski wybrał właśnie mnie i poprosił o poprowadzenie

W dniach od 3 do 25 lutego br. osoby, potrzebujące krajowej wizy studenckiej w celu podjęcia studiów w Polsce, będą mogły ubiegać się o wizy w Polskich Centrach Wizowych w Mińsku, Mohylewie i Homlu bez wcześniejszej rejestracji – poinformował VFS Global.

Wniosek będą mogli złożyć:

  • – studenci studiów stacjonarnych (w tym studenci posiadający Kartę Polaka)
  • – uczniowie szkół średnich i techników
  • – razem z niepełnoletnią osobą, jeden z rodziców może złożyć wniosek o wizę Schengen (C-23).

Informuje się, że rejestracja będzie możliwa „w ramach obowiązującego limitu”.

Według raportu „Studenci zagraniczni w Polsce 2024”, przygotowanego przez Fundację Edukacyjną Perspektywy, w roku akademickim 2023/24 w Polsce kształciło się 107 130 studentów zagranicznych ze 177 krajów.

Polski rynek edukacyjny cieszy się zainteresowaniem studentów zagranicznych szczególnie z Ukrainy i Białorusi. W roku akademickim 2023/24 liczba studentów z Ukrainy wynosiła 46 210, co oznacza spadek o 1 846 osób w porównaniu z poprzednim rokiem. Z kolei liczba studentów z Białorusi wzrosła do 12 678, co stanowi wzrost o 664 osoby.

Znadniemna.pl/visa.vfsglobal.com

W dniach od 3 do 25 lutego br. osoby, potrzebujące krajowej wizy studenckiej w celu podjęcia studiów w Polsce, będą mogły ubiegać się o wizy w Polskich Centrach Wizowych w Mińsku, Mohylewie i Homlu bez wcześniejszej rejestracji – poinformował VFS Global. Wniosek będą mogli złożyć: -

Na zakończenie tygodnia Modlitw o Jedność Chrześcijan, podczas nieszporów w Bazylice św. Pawła za Murami, Papież zaapelował o wspólną datę obchodzenia Świąt Wielkanocnych przez wszystkich chrześcijan. Zaznaczył, że Kościół katolicki jest gotowy zaakceptować datę, którą wszyscy by chcieli przyjąć. Dodał, że byłaby to „data jedności”.

Papież podkreślił, że „nawet w chwilach głębokiego osamotnienia nie jesteśmy sami i możemy nadal żywić nadzieję”. Przyznał, że „po bolesnej stracie, chorobie, gorzkim rozczarowaniu, doznanej zdradzie lub innych trudnych doświadczeniach, nadzieja może się zachwiać”. Jednak – jak zaznacza Franciszek – „to Ewangelia mówi nam, że z Jezusem nadzieja zawsze się odradza, ponieważ On zawsze nas podnosi z popiołów śmierci, daje nam siłę, aby na nowo podjąć drogę, by zacząć od nowa”.

Nadzieja w centrum Jubileuszu

Przez analogię, Franciszek wskazuje, że jest to równie ważne „dla życia wspólnot chrześcijańskich, naszych Kościołów i naszych relacji ekumenicznych”. Dodaje, że to jest szczególnie istotne, gdy „czasami jesteśmy przytłoczeni zmęczeniem, jesteśmy zniechęceni wynikami naszych wysiłków, wydaje nam się, że nawet dialog i współpraca między nami są pozbawione nadziei, niemal skazane na śmierć”.

Ojciec Święty wskazał, że „przesłanie nadziei znajduje się w centrum Jubileuszu”. Przy grobie św. Pawła Papież zacytował jego słowa z listu do Rzymian: „A nadzieja zawieść nie może, ponieważ miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany” (Rz 5, 5). „Wszyscy otrzymaliśmy tego samego Ducha i to jest fundamentem naszej drogi ekumenicznej” – powiedział Franciszek i podkreślił, że na tej ścieżce prowadzi Duch Święty i należy iść pod Jego przewodnictwem.

Apel o wspólną datę Wielkanocy

W związku z tym, że Jubileuszowy 2025 rok zbiega się z 1700. rocznicą pierwszego wielkiego soboru powszechnego, Soboru Nicejskiego. „Sobór ten podjął starania, aby zachować jedność Kościoła w bardzo trudnym czasie, a ojcowie soborowi jednogłośnie zatwierdzili Credo, które wielu chrześcijan nadal odmawia w każdą niedzielę podczas Eucharystii” – podkreślił Papież.

Ojciec Święty zauważył, że opatrznościowo, w tym roku „Wielkanoc będzie obchodzona tego samego dnia zarówno w kalendarzu gregoriańskim jak i juliańskim”. W tym kontekście Papież Franciszek ponowił apel, aby ta zbieżność posłużyła „jako wezwanie dla wszystkich chrześcijan do podjęcia zdecydowanego kroku w kierunku jedności, wokół wspólnej daty świętowania Wielkanocy”.

Znadniemna.pl/Radio Watykańskie/Fot.: Ojciec Święty podczas nieszporów w Bazylice św. Pawła za Murami/VATICAN MEDIA Divisione Foto

Na zakończenie tygodnia Modlitw o Jedność Chrześcijan, podczas nieszporów w Bazylice św. Pawła za Murami, Papież zaapelował o wspólną datę obchodzenia Świąt Wielkanocnych przez wszystkich chrześcijan. Zaznaczył, że Kościół katolicki jest gotowy zaakceptować datę, którą wszyscy by chcieli przyjąć. Dodał, że byłaby to "data jedności". Papież

27 stycznia 1945 roku Armia Czerwona otworzyła bramy obozu Auschwitz, odkrywając dramat więźniów. Marsze śmierci trwały, a wielu uratowano dzięki pomocy Polaków i Czechów mieszkających wzdłuż tras przejścia.

W roku 1944 niemiecka machina śmierci w Auschwitz i jego podobozach pochłonęła więcej ofiar niż w latach 1942-1943. W sierpniu 1944 roku, gdy wojska sowieckie osiągnęły linię Wisły, w obozie przebywało ok. 130 tys. osób. W tym czasie inne obozy zagłady – w Treblince, na Majdanku, w Bełżcu, Sobiborze, Małym Trościeńcu – zostały już zlikwidowane lub zajęte przez Armię Czerwoną. W Auschwitz i jego podobozach nic jeszcze nie wskazywało, że ich działalność mogłaby być przerwana.

Jednak niemal w tym samym czasie po raz pierwszy pojawiła się szansa na zatrzymanie zagłady i wyzwolenie choćby części więźniów Auschwitz. W 1944 roku raporty przekazywane przez rtm. Witolda Pileckiego, Jana Karskiego i pozostałych emisariuszy Polskiego Państwa Podziemnego zostały wsparte naciskami środowisk żydowskich na państwa alianckie.

W czerwcu 1944 roku rząd USA otrzymał apel organizacji Agudat Israel (Związek Izraela), w którym wezwano do zbombardowania linii kolejowych prowadzących do Auschwitz. W tym samym miesiącu w podobnym apelu Światowy Kongres Syjonistyczny wezwał do zbombardowania komór gazowych. Podobne apele docierały również do Londynu, ale to Amerykanie mieli samoloty, które mogły przeprowadzać dzienne bombardowania, znacznie skuteczniejsze od nalotów nocnych. Po obu stronach Atlantykurozważano również scenariusz bombardowań połączonych ze zrzutami broni, które mogłyby pomóc w ucieczce więźniów. Późniejsze o dwa miesiące zrzuty uzbrojenia i żywności dla walczącej Warszawy stanowią potwierdzenie, że była możliwość przeprowadzenia tego rodzaju operacji. Ostatecznie jednak nie wyszła ona poza rozważania gabinetowe.

O jej zaniechaniu zdecydowały też względy polityczne. Urzędnicy brytyjskiego MSZ poufnie argumentowali, że powojenna migracja Żydów mogłaby zniszczyć delikatną równowagę narodowościową w Palestynie. Powtarzano także argument wysunięty przez ministra spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii Anthony’ego Edena w 1943 roku:

„Jedynym naprawdę skutecznym ratunkiem dla prześladowanych Żydów oraz, jeśli można dodać, dla wszystkich narodów Europy, jest zwycięstwo aliantów”.

Rzeczywiście latem 1944 roku perspektywa zniszczenia Rzeszy wydawała się stosunkowo bliska. 6 czerwca na plażach Normandii rozpoczął się największy desant morski w historii, kilkanaście dni później Armia Czerwona rozpoczęła operację „Bagration”, która w ciągu pięciu tygodni doprowadziła do uchwycenia przez jej oddziały przyczółków na zachodnim brzegu Wisły.

W tym czasie Niemcy przygotowywali się do zakończenia działalności Auschwitz i jego podobozów, jeśli zatrzymanie sowietów okazałoby się niemożliwe. Naczelną zasadą ich planów miało być zgładzenie świadków zbrodni oraz ewakuowanie wszystkich zdolnych do pracy więźniów, aby wykorzystać ich w obozach pracy. W sierpniu 1944 roku rozpoczęła się stopniowa ewakuacja „przydatnych” więźniów w głąb Rzeszy.

Plany buntu

Od września do listopada została zamordowana większość członków tzw. Sonderkommand, czyli grup więźniów – głównie Żydów – zatrudnionych przy obsłudze komór gazowych i krematoriów, świadków i przymusowych wykonawców eksterminacji. Pozostali zdali sobie sprawę z zagrożenia i zaczęli przygotowywać bunt. Żydom pomagali w tym jeńcy sowieccy, również wcieleni do Sonderkommand. Więźniowie zamierzali wysadzić krematoria, podpalić baraki, przeciąć druty i uciec. Dysponowali prymitywnymi granatami, do których wykonania użyli materiału wybuchowego uzyskanego od więźniarek pracujących przy demontażu starych samolotów.

7 października 1944 roku rozeszła się wiadomość, że Niemcy zamierzają zgładzić 300 osób z Sonderkommanda. Żydzi wrócili do planów buntu. Organizatorami byli polscy Żydzi: Jankiel Handelsman, Josef Deresiński, Załmen Gradowski, Josef Darębus. Sygnałem do walki miało być podpalenie krematorium. Tego dnia ok. godz. 13.30 zryw rozpoczęli więźniowie pracujący w krematorium IV. Zaatakowali strażników młotkami i siekierami. Podpalili krematorium.

Akcję podjęli też osadzeni w krematorium II: przecięli druty obozowe i zaczęli uciekać w stronę miejscowości Rajsko. Tam zabarykadowali się w stodole. Niemcy obrzucili ją granatami, wzniecając pożar. Wielu Żydów zabili seriami z karabinów maszynowych.

W buncie – największym w historii obozu – zginęło 451 więźniów. Pozostałe przy życiu 212 osób uczestniczących w buncie naziści umieścili w krematorium III. Po stłumieniu działań wszczęli dochodzenie, skąd więźniowie mieli proch. Ustalili, że dostarczały go cztery żydowskie dziewczęta zatrudnione w fabryce. Roza Robota, Ala Gertner, Regina Safirsztain i Estera Wajcblum zostały powieszone w styczniu 1945 roku, trzy tygodnie przed wyzwoleniem obozu. Spośród członków Sonderkommand obóz przeżyło zaledwie kilkudziesięciu, m.in. Alter Feinsilber (Stanisław Jankowski), Szlama Dragon i Henryk Tauber, którzy trafili do komand w 1942 i 1943 roku. Udało im się zbiec podczas ewakuacji w roku 1945.

Pod koniec 1944 roku Niemcy wstrzymali rozbudowę obozów Auschwitz i Birkenau. Rozebrano kilkadziesiąt baraków w Birkenau, a zdemontowane części wywieziono w głąb Rzeszy. Rozpoczęło się palenie dokumentów, w tym imiennych wykazów deportowanych Żydów. Zacierano świadectwa zbrodni: zasypywano doły z ludzkimi prochami, rozebrano do fundamentów krematorium IV, przygotowano do wysadzenia pozostałe trzy budynki krematoryjne.

Postępowanie Niemców wynikało też z doświadczeń poprzednich miesięcy. Po wkroczenia oddziałów Armii Czerwonej do obozu na Majdanku ujęto kilku esesmanów i ujawniono dużą część archiwów obozowych. Dlatego już jesienią 1944 roku rozpoczęto niszczenie niektórych kartotek Auschwitz, m.in. imiennych wykazów więźniów. Od września w Birkenau więźniowie przekopywali doły na popioły z krematoriów. Ich zadaniem było usunięcie szczątków, a następnie zakopanie dołów i ich obłożenie darniną. Wielu z więźniów sabotowało prace i zasypywało doły z popiołami stanowiącymi dowód zbrodni.

21 grudnia 1944 roku gauleiter Górnego Śląska Fritz Bracht sporządził wytyczne w sprawie ewakuacji cywilów, jeńców, robotników przymusowych i więźniów z tzw. prowincji górnośląskiej. Od początku zakładano, że ewakuacja będzie się odbywała pieszo, przynajmniej na pierwszych z zaplanowanych odcinków trasy. Próbujący ucieczki więźniowie oraz sowieccy jeńcy wojenni mieli być traktowani tak jak sabotażyści, a więc mordowani na miejscu. W marszach na zachód mieli wziąć udział wyłącznie więźniowie uznawani za zdrowych. Do nich próbowali dołączyć skrajnie wycieńczeni, którzy w dużej mierze słusznie zakładali, że pozostanie za drutami jest równoznaczne z wyrokiem śmierci.

Rozkaz ostatecznej ewakuacji więźniów KL Auschwitz wydał w połowie stycznia 1945 roku wyższy dowódca SS i policji we Wrocławiu Obergruppenführer SS Ernst Heinrich Schmauser. Rozpoczęły się marsze śmierci. Łącznie z KL Auschwitz, KL Birkenau, KL Monowitz i podobozów wyprowadzono 58 tys. osób. Piesze kolumny docierały głównie do Wodzisławia Śląskiego i Gliwic, skąd otwartymi wagonami transportowano więźniów do obozów w głębi Rzeszy. Esesmani zabijali wszystkich usiłujących zbiec i tych, którzy nie byli w stanie już iść. Niektóre z tras ewakuacji liczyły setki kilometrów. Więźniowie z podobozu w Jaworznie mieli do przejścia 250 km do KL Gross-Rosen na Dolnym Śląsku.

„Najstraszniejsza krzyżowa droga u progu wolności”

Mimo niemieckich planów zakładających ewakuację wyłącznie mężczyzn i kobiet zdolnych do pracy w marszach śmierci znalazło się wiele dzieci. „Była to najstraszniejsza krzyżowa droga u progu wolności. […]Najpierw wciąż strzelano, potem już ludzie sami padali” – pisała trzynastoletnia Janka Warszawska, ewakuowana z Płaszowa do Auschwitz, a następnie do Ravensbrück. Los więźniów pogarszała obojętność ludności niemieckiej zamieszkującej Dolny Śląsk. „Niemcom podawały dzieci na stacjach kanapki, herbatę i kawę. Nam nic” – wspominała kilka miesięcy później w sierocińcu w Zakopanem.

Na Śląsku, Morawach i w Czechach więźniowie mogli liczyć na pomoc miejscowej ludności, która, narażając życie, przekazywała im wodę i jedzenie. „Przybliża się noc – druga noc naszej straszliwej wędrówki. Wychodzimy z lasu. Na jego skraju przy samej drodze widzimy dwie małe polskie dziewczynki z dwoma wiadrami. Czerpią wodę z wiader glinianymi kubkami i dają nam się jej napić. Był to pierwszy przejaw ludzkiej życzliwości w naszej wędrówce z Oświęcimia. Nie! To nie dwa wiadra czystej wody tak poruszyły nas. Poruszyło nas współczucie ludności polskiej wyrażające się w owych glinianych kubkach, podawanych nam dziecięcą rączką” – przypominała sobie białoruska więźniarka Nadieżda Cwietkowa.

Wiele takich prób zakończyło się tragicznie. „Na jednej z ulic miasta Gliwice do naszej kolumny podbiegła kobieta z bańką wody, mówiąc po niemiecku do esesmanów: dajcie im się napić, przecież to ludzie. Podała bańkę z wodą jednemu z więźniów. Esesmani krzyknęli do niej, aby odeszła na bok. W chwili gdy odchodziła, strzelili do niej w tył głowy. Kobieta upadła na ziemię” – wspominał jeden z więźniów.

Zdarzały się także przypadki ucieczek z konwojów i ukrywania więźniów. Jednym z najbardziej poruszających świadectw pomocy jest sporządzony w lutym 1945 roku list czternastu więźniów z Polski, Austrii, Holandii, Francji i Niemiec, którzy przeżyli dzięki pomocy mieszkańca wsi Książenice Brunona Jurytki.

„Uratował on nam wszystkim życie, czyniąc to bez korzyści materialnych jako porządny człowiek” – zapisali byli więźniowie, których ukrywał w swoim domu przez osiem dni. W 1990 r. jego żona odebrała przyznany mu pośmiertnie medal Sprawiedliwego wśród Narodów Świata.

W czasie ewakuacji zginęły tysiące więźniów

Ocenia się, że podczas ewakuacji zginęło co najmniej 9 tys. więźniówprawdopodobnie jednak liczba ofiar śmiertelnych była wyższa i wynosiła ok. 15 tys. W przypadku niektórych tras możliwe jest oszacowanie przybliżonej liczby ofiar. Podczas marszu do Wodzisławia Śląskiego zamordowano ok. 450 osób. Na krótkim odcinku między Płużnicą Wielką koło Strzelec Opolskich a Ujazdem zabito ponad 200 więźniów.

Do masakr dochodziło też na stacjach kolejowych. W Leszczynach-Rzędówce koło Rybnika esesmani nakazali więźniom opuszczenie wagonów. Zbyt wycieńczeni, aby wyjść na peron, zostali rozstrzelani w wagonach. Na stacji i w jej otoczeniu odnaleziono ciała 288 więźniów zmarłych z wycieńczenia lub wychłodzenia. Do ogólnej liczby ofiar marszów śmierci należy doliczyć również tych, którzy zmarli podczas ostatnich etapów drogi. Do obozu w Buchenwaldzie w Turyngii 26 stycznia przybył transport kolejowy 3987 więźniów. W dokumentach zaznaczono, że 143 z nich było martwych, a 33 nieprzytomnych. Zbiorowe mogiły ofiar marszów śmierci znajdują się na Górnym Śląsku i w Czechach.

W Auschwitz pozostało ponad 9 tys. więźniów, w tym ok. 500 dzieci. Załoga SS uznała ich za nienadających się do pieszej ewakuacji. Wszyscy mieli zostać zgładzeni. Niemcy zdążyli zabić ok. 700 z nich, w tym blisko dwustu żywcem spalili w barakach w podobozie przy kopalni Fürsten w Wesołej koło Mysłowic.

Niemcy przystąpili także do niszczenia obiektów obozowych. 20 stycznia wysadzili krematoria II i III, a 26 stycznia, dobę przed wyzwoleniem, używane jeszcze dziesięć dni wcześniej do spalania ciał krematorium V. 23 stycznia podpalili tzw. Kanadę II, czyli kompleks magazynów z mieniem zagrabionym ofiarom.

26 stycznia obóz opuściła większość esesmanów. Magazyny żywności niemal do ostatniej chwili przed nadejściem wojsk sowieckich były grabione przez wycofujące się oddziały Wehrmachtu. Więźniowie, nie zważając na ostrzeliwujących ich ostatnich wartowników, próbowali zdobyć żywność i ciepłe ubrania. Wielu z tych, którzy próbowali walczyć ze śmiercią głodową, zginęło od kul. Umierali również z powodu zjedzenia zbyt dużych ilości żywności.

Część więźniów, głównie personelu szpitali, podjęła próbę samoorganizacji życia obozowego, a zwłaszcza wsparcia dla obłożnie chorych. Więźniarska samopomoc była naturalną kontynuacją tamtejszego ruchu oporu. Zniknięcie strażników sprzyjało też odrodzeniu się zwyczajów zapomnianych w fabryce śmierci.

„18 stycznia 1945 roku wraz z dr Perzanowską, Anną Chomicz i Jadwigą Romeyko brałam udział w symbolicznym pogrzebie więźniarki Zofii Praus [zmarła w nocy z 17 na 18 stycznia – przyp. red.]. Zofia Praus była przed aresztowaniem działaczką PPS. Zwłoki jej wyniosłyśmy na tragach przy zapalonych świeczkach do kostnicy” – wspominała Zofia Lutomska-Kucharska, pielęgniarka w szpitalu w Birkenau.

Zadanie zajęcia Oświęcimia i obozu Auschwitz otrzymali żołnierze 60. Armii I Frontu Ukraińskiego, która nacierała lewym brzegiem Wisły, od Krakowa w kierunku Górnego Śląska. 26 stycznia 1945 roku żołnierze 100. Dywizji Piechoty, którą dowodził generał-major Fiodor Krasawin, przekroczyli Wisłę. W sobotę, 27 stycznia, przed południem zwiadowcy dywizji weszli na teren podobozu Monowitz. W południe oswobodzili centrum Oświęcimia, a około godz. 15.00, po krótkiej potyczce z wycofującymi się Niemcami, weszli jednocześnie na teren KL Auschwitz i do oddalonego o blisko 3 km KL Birkenau. W walkach o wyzwolenie obozów Auschwitz, Birkenau i Monowitz oraz samego Oświęcimia zginęło 231 żołnierzy sowieckich, wśród nich dowódca 472. pułku ppłk Semen Biesprozwannyj. 66 żołnierzy poległo podczas starć w strefie obozowej.

„Gdy weszliśmy na teren obozu, zobaczyliśmy przerażający widok”

W Auschwitz, Birkenau i Monowitz wyzwolenia doczekało ok. 7 tys. więźniów. Czerwonoarmiści uwolnili też około pół tysiąca osób w kilku podobozach. W Auschwitz i Birkenau zastali ok. 600 zwłok więźniów i jeńców sowieckich zastrzelonych przez SS w trakcie wycofywania się z KL Auschwitz.

„Dzień był słoneczny i mroźny. Za podwójnym ogrodzeniem z drutu kolczastego stali skazańcy w pasiastych ubraniach, umęczeni, wycieńczeni, podtrzymujący się nawzajem, aby nie upaść. W ich oczach były łzy radości. […] Gdy weszliśmy na teren obozu, zobaczyliśmy przerażający widok. W blokach na pryczach leżeli chorzy: dzieci, kobiety i starcy, wycieńczeni do ostatnich granic, sama skóra i kości” – wspominał żołnierz Armii Czerwonej Michaił Zinczenko.

Wśród wyzwolonych znajdowały się osoby znane w Polsce i za granicą: polski rzeźbiarz i malarz Xawery Dunikowski, profesor pediatrii Uniwersytetu w Pradze Bertold Epstein, profesor psychiatrii z Pragi Bruno Fischer, działacz ruchu robotniczego i ludowego dr Alfred Fiderkiewicz, polski historyk i dyplomata prof. Stanisław Kętrzyński, członek Węgierskiej Akademii Nauk, profesor farmakologii Géza Mansfeld.

Po wyzwoleniu część byłych więźniów, o ile pozwalał im na to stan zdrowia, odeszła do swych domów. Pozostali w pierwszych dniach wolności zostali umieszczeni w szpitalach zorganizowanych w byłych już obozach Auschwitz, Birkenau i Monowitz przez sowieckie wojskowe służby medyczne oraz okoliczną ludność polską, zwłaszcza przez działaczy Polskiego Czerwonego Krzyża.

Do improwizowanych szpitali trafiło ponad 4,5 tys. byłych więźniówz ponad dwudziestu państw, w większości Żydów. Wśród leczonych było także ponad 200 dzieci w wieku do piętnastu lat. Co najmniej kilkudziesięciu chorych znalazło pomoc w małych szpitalach naprędce przygotowanych przez mieszkańców Oświęcimia, Brzeszcz i okolic. Chorzy znajdowali gościnę również w prywatnych domach. Nabyte w obozie odruchy były u wielu z nich silniejsze od poczucia rzeczywistości. Przez wiele tygodni po wyzwoleniu pielęgniarki znajdowały pod materacami chleb chowany przez chorych na następny dzień w niedowierzaniu, że wkrótce otrzymają nowe porcje.

Posiłki dawkowano im niemal jak leki, by nie umarli z przejedzenia, np. zupę z przecieranych ziemniaków dawano trzy razy dziennie po jednej łyżce, a po pewnym czasie po kilka łyżek. Niektórzy uciekali przed skierowaniem do kąpieli. Bali się, że zamiast wody pojawi się gaz. Inni bronili się przed dożylnym lub domięśniowym podawaniem leków. Kojarzyło im się to ze śmiercionośnymi zastrzykami z fenolu.

Wspomnienia z Auschwitz dręczyły też ochotników pomagających wycieńczonym.

„Wszystko, co mieliśmy przy sobie, w Oświęcimiu przesiąkło dziwnym, trudnym do określenia słodkawym zapachem. Zarówno odzież, jak i żywność. Podczas każdorazowego pobytu w Krakowie zapach ten nie ustępował z mojej odzieży. Po powrocie na stałe do Krakowa przez miesiące utrzymywał się w odzieży. Pamiętam również, że ptaki omijały obóz w Oświęcimiu, przelatując nad nim bardzo wysoko” – przypominała sobie ochotniczka PCK Zofia Bellert.

Tuż po 27 stycznia do Auschwitz przyjechała sowiecka ekipa filmowa. Opisy jej pracy są obecne w wielu wspomnieniach więźniów. Ujawnienie zbrodni dokonanych w KL Auschwitz i otaczających go obozach nie wzbudziło jednak wielkiego zainteresowania światowej opinii publicznej. Gazety i kroniki filmowe znacznie więcej miejsca poświęciły wyzwolonemu pół roku wcześniej obozowi na Majdanku, gdzie po raz pierwszy ujawniono stosowanie cyklonu B. W styczniu 1945 roku znacznie większą wagę przykładano do zbliżającej się konferencji wielkiej trójki.

Obóz w Auschwitz w ciągu niemal pięciu lat pochłonął ok. 1,1 mln ofiar z blisko 1,3 mln wszystkich więźniów. Około 90 proc. z nich stanowili Żydzi pochodzący z całej Europy, w tym ok. 300 tys. obywateli polskich. Zamordowano również co najmniej 70 tys. Polaków, 20 tys. Romów, 15 tys. jeńców sowieckich oraz 10-15 tys. więźniów innych narodowości.

Znadniemna.pl/PAP

27 stycznia 1945 roku Armia Czerwona otworzyła bramy obozu Auschwitz, odkrywając dramat więźniów. Marsze śmierci trwały, a wielu uratowano dzięki pomocy Polaków i Czechów mieszkających wzdłuż tras przejścia. W roku 1944 niemiecka machina śmierci w Auschwitz i jego podobozach pochłonęła więcej ofiar niż w latach 1942-1943.

Polskie MSZ wyraziło w niedzielę, 26 stycznia, rozczarowanie przeprowadzonymi „w warunkach pogwałcenia podstawowych procedur demokratycznych wyborami prezydenckimi na Białorusi”.

Jak podkreślił resort, jedynie przestrzeganie standardów ONZ i OBWE oraz podstawowych praw każdego człowieka zapewnią Białorusi rozwój.

Co się tyczy „wyborów”, nazywanych przez białoruską opozycję „bezwyborami”, to według MSZ RP „za sprawą działań władz w wyborach nie mogli wziąć udziału niezależni kandydaci”.

„Kampanii towarzyszyły represje wobec przeciwników politycznych i zastraszanie przedstawicieli białoruskiego społeczeństwa obywatelskiego. W warunkach powszechnej cenzury i propagandy państwowej znaczna część Białorusinów nie miała dostępu do niezależnej i wiarygodnej informacji. Na skutek tych działań społeczeństwo białoruskie faktycznie zostało pozbawione prawa głosu” – czytamy w opublikowanym w niedzielę, 26 stycznia, przez resort spraw zagranicznych „Oświadczeniu MSZ dot. wyborów prezydenckich na Białorusi”.

Niedziela była głównym dniem zorganizowanego przez białoruski reżim głosowania w wyborach prezydenckich. Białoruskie media, powołując się na wyniki kontrolowanego przez władzę exit poll, podały, że ubiegający się o siódmą pięcioletnią kadencję Aleksander Łukaszenka zdobył 87,6 proc. głosów, a pozostali oficjalni kandydaci uzyskali wyniki oscylujące w przedziale między 1 a 3 proc. głosów. Przeciwko wszystkim kandydatom według exit poll zagłosowało 5,1 proc. wyborców.

Nazajutrz po wyborach – w poniedziałek, 27 stycznia – Centralna Komisja Wyborcza skorygowała ogłoszony w niedzielę wynik, ujawniając, iż Łukaszenka zdobył zaledwie 86,82 proc. głosów. Obserwatorzy spekulują, iż ogłoszone na podstawie exit poll poparcie dla Łukaszenki należało skorygować, gdyż przewyższało poparcie dla Władimira Putina (87,28 proc.), uzyskane przez rosyjskiego dyktatora w marcu ubiegłego roku w farsie wyborczej, przeprowadzonej w Federacji Rosyjskiej.

Liderka opozycji białoruskiej Swiatłana Cichanouska oświadczyła, że ani Białorusini ani społeczność międzynarodowa nie uznają wyników niedzielnych „wyborów”. Parlament Europejski wezwał w rezolucji UE i państwa członkowskie, by nadal nie uznawały Łukaszenki jako prezydenta po „wyborach”, które uznała za „fikcyjne”.

Do niedzielnych wyborów na Białorusi nawiązał na swoim profilu na X szef MSZ RP Radosław Sikorski. „Łukaszenka zorganizował dzisiaj farsę wyborczą, a my lecimy do Brukseli z osobą, którą Białorusini naprawdę wybrali na prezydenta. Pani prezydent, zapraszam serdecznie” – powiedział w nagraniu wideo z lotniska, zwracając się do Cichanouskiej.

Sikorski skomentował również podane przez białoruskie media sondażowe wyniki wyborów. „Tylko 87,6 proc. Białorusinów kocha swojego baćkę?! Czy reszta pomieści się we więzieniach?” – napisał.

Znadniemna.pl na podstawie Gov.pl, PAP, X.com, fot.: president.gov.by

Polskie MSZ wyraziło w niedzielę, 26 stycznia, rozczarowanie przeprowadzonymi "w warunkach pogwałcenia podstawowych procedur demokratycznych wyborami prezydenckimi na Białorusi". Jak podkreślił resort, jedynie przestrzeganie standardów ONZ i OBWE oraz podstawowych praw każdego człowieka zapewnią Białorusi rozwój. Co się tyczy „wyborów”, nazywanych przez białoruską opozycję „bezwyborami”, to

Przejdź do treści