HomeStandard Blog Whole Post (Page 20)

W Wilnie zakończyło się spotkanie szefów MSW Polski, Litwy, Łotwy, Estonii, Finlandii, Norwegii i Ukrainy. Była to kontynuacja negocjacji ministrów spraw wewnętrznych Polski i państw bałtyckich, które odbyły się 28 sierpnia br. z inicjatywy strony polskiej. Ministrowie rozmawiali o scenariuszach, zakładających całkowite zamknięcie granicy z Białorusią.

Na zaproszenie strony litewskiej w spotkaniu uczestniczy również minister spraw wewnętrznych Ukrainy Ihor Kłymenko.

Minister spraw wewnętrznych Litwy Agnė Bilotaitė ogłosiła, że Polska, Litwa, Łotwa, Estonia, Ukraina, Finlandia i Norwegia uzgodniły przeprowadzenie wspólnych ćwiczeń regionalnych w celu przetestowania wypracowanych w Warszawie algorytmów postępowania w przypadku zamknięcia granicy z Białorusią;

– Te kryteria zostały już opracowane, potwierdziliśmy, że planujemy przeprowadzić  pewne ćwiczenia naszych resortów

– cytuje wypowiedź litewskiego ministra litewski dziennik „LRT” .

Według Bilotaitė szefowie ministerstw spraw wewnętrznych krajów europejskich potwierdzili dziś wspólny format działań

– Nasze wspólne działania są bardzo poważnym sygnałem przede wszystkim dla Białorusi i ona naprawdę to odczuła, że ​​jesteśmy naprawdę bardzo poważni i gotowi do wspólnego  działania w sposób skoordynowany

– podkreśliła Agne Bilotaite.

Sierpniowe negocjacje w Warszawie Ministerstw Spraw Wewnętrznych krajów UE graniczących z Białorusią i Rosją dotyczyły zagrożeń hybrydowych, ochrony granic i nielegalnej migracji. Uzgodniono wówczas procedurę zamknięcia granicy z Białorusią.

Znadniemna.pl za Kresy24.pl/Lrt.lt, na zdjęciu: uczestnicy spotkania w Wilnie, fot.: twitter.com/MSWiA_GOV_PL

W Wilnie zakończyło się spotkanie szefów MSW Polski, Litwy, Łotwy, Estonii, Finlandii, Norwegii i Ukrainy. Była to kontynuacja negocjacji ministrów spraw wewnętrznych Polski i państw bałtyckich, które odbyły się 28 sierpnia br. z inicjatywy strony polskiej. Ministrowie rozmawiali o scenariuszach, zakładających całkowite zamknięcie granicy z

Andrzej Poczobut, dziennikarz polskich mediów oraz działacz polskiej mniejszości narodowej na Białorusi, skazany przez reżim Łukaszenki na osiem lat pobytu w kolonii karnej o zaostrzonym rygorze znalazł się wśród laureatów 20.  jubileuszowej edycji Nagrody im. Sergio Vieira de Mello, Wysokiego Komisarza NZ ds. Praw Człowieka w latach 2002-2003.

Naszemu koledze przyznana została Nagroda Honorowa, a wśród laureatów prestiżowego wyróżnienia znaleźli się w tym roku także:

W kategorii „Osoba” – dziennikarz Marcin Żyła, specjalizujący się w tematyce praw człowieka, pomocy humanitarnej oraz opisujący problemy współczesnej Europy.

W kategorii „Organizacja pozarządowa” natomiast nagroda przypadła Familias Unidas por Nuestros Desaparecidos en Jalisco (FUNDEJ), organizacji zajmującej się poszukiwaniem zaginionych osób w meksykańskim stanie Jalisco.

Podczas gali wręczenia Nagród która odbyła się w czwartek, 26 października, w Willi Decjusza w Krakowie laudację na cześć Andrzeja Poczobuta wygłosił Paweł Radomski, dyrektor Departamentu Narodów Zjadnoczonych i Praw Człowieka z Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP. -Nie waham się nazwać postawy Andrzeja Poczobuta heroiczną. Mógł wyjść z więzienia, bo proponowano mu wolność w zamian za zwrócenie się do dyktatora z prośbą o ułaskawienie. Trzykrotnie odrzucał takie propozycje” – podkreślił dyplomata.

Według niego decyzja kapituły Nagrody im. Sergio Vieira de Mello o przyznaniu honorowej nagrody Andrzejowi Poczobutowi to nie tylko docenienie jego działalności, ale także wszystkich tych, którzy są więźniami reżimu Łukaszenki. „Wysyłamy w ten sposób silny sygnał, że pamiętamy o nich. Że świat się o nich upomina. Że mamy nadzieję, że pan Andrzej Poczobut, więźniowie reżimu i całe społeczeństwo białoruskie będą mogli w przyszłości żyć w kraju wolnym i demokratycznym” – zaznaczył przedstawiciel MSZ.

Jak poinformowali organizatorzy wydarzenia, w tym roku do Nagrody zgłoszono kilkanaście kandydatur. Wśród nominowanych znalazły się osoby i organizacje z różnych stron świata działające na rzecz pokoju, praw człowieka oraz dialogu religii i kultur.

Polska Nagroda im. Sérgio Vieira de Mello, wysokiego komisarza ds. praw człowieka ONZ przyznawana jest corocznie osobom i organizacjom pozarządowym za ich szczególne zasługi dla pokojowego współistnienia i współdziałania społeczeństw, religii i kultur. Patron nagrody – Brazylijczyk Sérgio Vieira de Mello – był m.in. wysokim komisarzem ds. praw człowieka. Urlopowany w maju 2003 r. pojechał do Iraku jako specjalny wysłannik sekretarza generalnego ONZ. Zginął 19 sierpnia 2003 r. w zamachu bombowym.

Wśród dotychczasowych laureatów nagrody znaleźli się m.in. Tadeusz Mazowiecki (Polska), Aleksander Milinkiewicz (Białoruś), Krystyna Pryjomko-Serafin (Wielka Brytania), Leyla Ynus (Azerbejdżan), Pietro Bartolo (Włochy), Basil Kerski (Polska), Tamila Tasheva (Ukraina) czy Serhij Żadan (Ukraina). Wśród uhonorowanych Nagrodą im. Sérgio Vieira de Mello znalazły się takie instytucje jak: Helsińska Fundacja Praw Człowieka (Polska), Stowarzyszenie Memoriał (Federacja Rosyjska), Centrum Pomocy Prawnej im. Haliny Nieć (Polska), Fundacja przeciwko Handlowi Ludźmi i Niewolnictwu (Polska), Międzyreligijna Rada Albanii (Albania), Centrum Dialogu Międzyetnicznego i Tolerancji „Amalipe” (Bułgaria), Polska Miska Medyczna (Polska), Centrum Obrony Praw Człowieka „Wiasna” (Białoruś) czy Glencree Centrum Rekoncyliacji i Pokoju (Irlandia).

Znadniemna.pl za PAP, na zdjęciu: Nagroda im. Sérgio Vieira de Mello fot.: Instytut Kultury Willa Decjusza/Krakow.tvp.pl

Andrzej Poczobut, dziennikarz polskich mediów oraz działacz polskiej mniejszości narodowej na Białorusi, skazany przez reżim Łukaszenki na osiem lat pobytu w kolonii karnej o zaostrzonym rygorze znalazł się wśród laureatów 20.  jubileuszowej edycji Nagrody im. Sergio Vieira de Mello, Wysokiego Komisarza NZ ds. Praw Człowieka

W tym roku zmiana czasu z letniego na zimowy nastąpi w nocy z soboty 28 października na niedzielę 29 października. Zegary przesuniemy o godzinę do tyłu – z 3:00 na godzinę 2:00.

W całej Unii Europejskiej do czasu zimowego wraca się w ostatnią niedzielę października. Wskazówki zegarów należy przestawić z godziny 3.00 w nocy na 2:00, czyli o jedną godzinę do tyłu.

Po zmianie czasu dni będą wydawały się krótsze, a słońce będzie zachodzić znacznie wcześniej niż teraz.

Na czas letni Polska i kraje Unii Europejskiej powrócą w ostatnią niedzielę marca.

Niektórzy eksperci zwracają uwagę, że zmiana czasu może niekorzystnie wpływać na samopoczucie.

Komisja Europejska — na prośbę obywateli, po rezolucji Parlamentu Europejskiego, a także na podstawie szeregu badań naukowych — we wrześniu 2018 roku zaproponowała więc rezygnację z sezonowych zmian czasu. Prace nad odejściem od zmian czasu zostały zawieszone na szczeblu europejskim jeszcze przed pandemią.

Przez kolejnych pięć lat, o ile Komisja Europejska nie powróci do prac nad odejściem od zmian czasu, będzie obowiązywał czas zimowy i letni.

Znadniemna.pl

W tym roku zmiana czasu z letniego na zimowy nastąpi w nocy z soboty 28 października na niedzielę 29 października. Zegary przesuniemy o godzinę do tyłu – z 3:00 na godzinę 2:00. W całej Unii Europejskiej do czasu zimowego wraca się w ostatnią niedzielę października. Wskazówki

Aleksander Łukaszenka podpisał wczoraj, 26 października, dekret zaostrzający warunki przyjęcia do służby dyplomatycznej. Kandydaci i członkowie ich rodzin nie mogą mieć jakichkolwiek dokumentów wydanych przez inne państwa – takich jak zezwolenie na pobyt czy poświadczenie przynależności narodowej (np. Karta Polaka); wiarygodność ich oświadczeń będzie weryfikowana wykrywaczem kłamstw.

Na dekret podpisany przez Łukaszenkę zwrócił uwagę niezależny portal Nasza Niwa. Zwrócono uwagę, że wcześniej przeszkodą do zostania dyplomatą było zagraniczne obywatelstwo żony lub męża. Obecnie o stanowisko nie mogą ubiegać się osoby, których współmałżonkowie posiadają zagraniczne zezwolenie na pobyt lub inny dokument uprawniający do stałego pobytu za granicą lub świadczeń tam przysługujących ze względu na poglądy polityczne, religijne lub narodowość. Dotyczy to także rodzeństwa, rodziców (w tym przybranych) i dzieci (w tym adoptowanych) – czytamy w dekrecie nieuznawanego przez społeczność międzynarodową białoruskiego przywódcy.

Portal Nasza Niwa przypomniał, że już wcześniej Białorusini, którzy otrzymali zezwolenie na pobyt lub Kartę Polaka, byli zobowiązani do poinformowania o tym białoruskich władz. Znane są przypadki, gdy pracownicy z Kartami Polaka byli wzywani do kierownictwa przedsiębiorstw i zmuszani do oddania dokumentu dającego prawo do życia za granicą.

Znadniemna.pl/PAP

Aleksander Łukaszenka podpisał wczoraj, 26 października, dekret zaostrzający warunki przyjęcia do służby dyplomatycznej. Kandydaci i członkowie ich rodzin nie mogą mieć jakichkolwiek dokumentów wydanych przez inne państwa - takich jak zezwolenie na pobyt czy poświadczenie przynależności narodowej (np. Karta Polaka); wiarygodność ich oświadczeń będzie weryfikowana

Była żoną, matką, babcią i zakonnicą. Założyła zgromadzenie sióstr zmartwychwstanek. Wiele lat po śmierci przyczyniła się do uzdrowienia swego pra, pra, pra… wnuka.

Urodziła się 29 października 1833 roku w szlacheckiej rodzinie Chludzińskich – na Kresach Rzeczypospolitej, w Antowilu koło Orszy. Jej rodzicami byli Ignacy Chludziński herbu Dołęga i Klementyna z Kossowów Chludzińska. Miała siostrę i brata, a rodzina bardzo się kochała, zapewniając jej wszystko, co potrzeba, aby była szczęśliwa. Jako młodziutka Celina chciała zostać zakonnicą i pragnęła wstąpić do klasztoru wizytek w Wilnie.

Młoda Celina

Laskowicze – miejsce dorastania Celiny

Żona, matka, babcia…

Celina Rozalia Leonarda Chludzińska-Borzęcka

Mąż Celiny – Józef Borzęcki

Celina Borzęcka z córką Jadwigą

Dwór Borzęckich w Obrębszczyźnie

Wolą rodziców okazało się jednak jej zamążpójście, więc w wieku dwudziestu lat wyszła za mąż za – o 12 lat starszego – Józefa Borzęckiego, herbu Półkozic, właściciela majątku Obrębszczyzna koło Grodna. Przez 20 lat była bardzo oddaną i dobrą żoną, tworzyli szczęśliwe małżeństwo. Celina była oddaną żoną i matką. Urodziła czworo dzieci. Jako młoda mężatka przeżyła śmierć pierworodnego syna Kazimierza. Niedługo po urodzeniu zmarła także córeczka Maria. Mocno przeżyła ból po stracie matki i siostry… To wszystko zdarzyło się w pierwszych latach małżeństwa. Za pomoc udzielaną powstańcom styczniowym w 1863 roku znalazła się w rosyjskim więzieniu w Grodnie – wraz z kilkumiesięczną córeczką Jadwigą, najmłodszym powstańczym więźniem…

Czasem próby dla Celiny była ciężka choroba męża. W 1869 roku Józef Borzęcki, dotknięty paraliżem, stracił władzę w nogach. Celina wraz z córkami i chorym mężem wyruszyła do Wiednia, w poszukiwaniu dla niego skutecznej kuracji. Troskliwie się nim opiekowała przez pięć lat choroby. Józef zmarł w 1874 roku. Celina poświęciła się wychowaniu córek. Szanowała ich wolę, kiedy wybierały życiowe powołania: do życia małżeńskiego i zakonnego. Starszej – Celinie towarzyszyła, kiedy rodziły się jej dzieci. A potem, mimo licznych zakonnych obowiązków, była dobrą babcią dla swoich pięciorga wnucząt.

Założycielka sióstr zmartwychwstanek

Ks. Piotr Semenenko

Po śmierci męża Celina Borzęcka wróciła do młodzieńczych marzeń o zakonie. Poznała w tym czasie ks. Piotra Semenenkę, generała zmartwychwstańców, który stał się jej spowiednikiem i kierownikiem duchowym. Pod jego wpływem wraz z 28-letnią córką Jadwigą postanowiła założyć żeńskie Zgromadzenie Sióstr Zmartwychwstania Pana Naszego Jezusa Chrystusa. Utworzenie nowego zgromadzenia nie przyszło łatwo i bez trudu. Ostatecznie jednak Celina i jej córka Jadwiga złożyły śluby wieczyste 6 stycznia 1891 roku i ten dzień uważa się za początek zakonu. Zmartwychwstanki zostały zatwierdzone jako zgromadzenie kontemplacyjno-czynne, a ich misją było nauczanie i chrześcijańskie wychowanie dziewcząt. Siostry dążyły, aby przez ich pracę w parafiach, szkołach, a potem też w szpitalach, mogło nastąpić odrodzenie moralno-religijne społeczeństwa.

Wybrała Kęty dla zmartwychwstanek

Klasztor Zmartwychwstanek w Kętach

W mieście św. Jana Kantego Celina Borzęcka ulokowała w 1891 roku pierwszą w Polsce placówkę zmartwychwstanek. W skromnej starej chacie najpierw założyła szkołę dla dziewcząt i nowicjat. Początki były trudne, a siostrom i ich wychowankom doskwierała bieda. Cztery lata później stanął w Kętach klasztor. Matka Celina sama zaprojektowała kaplicę, z Matką Bożą Ostrobramską w ołtarzu i patronami Polski, Litwy i Rusi na witrażach. Tu też zmartwychwstanki wybudowały szkołę i ochronkę dla dzieci. Stąd też wyruszyły do kolejnych placówek – w Częstochowie, Warszawie.

Jadwiga w stroju zakonnym

Celina w stroju zakonnym

Budynek klasztoru otacza piękny park. Rosną w nim drzewa sadzone i szczepione przez założycielkę. Wymownym dowodem jej kobiecej zaradności są zachowane niepowtarzalne szaty liturgiczne: alby, uszyte z koronkowej sukni ślubnej matki Celiny, z jej dawnego stroju balowego…

W 1906 roku nagle zmarła jej córka Jadwiga. Siedem lat później, na cmentarzu w Kętach, obok niej została pochowana matka Celina. Zmarła 26 października 1913 roku. W 1937 roku szczątki Celiny i Jadwigi Borzęckich przeniesiono do krypty w klasztornej kaplicy. Od 2001 roku znajdują się w kęckim kościele parafialnym pw. Świętych Małgorzaty i Katarzyny.

Kiedy matka Celina umierała, istniało 18 domów, w których pracowało 214 sióstr zmartwychwstanek, i 16 związanych z duchowością zgromadzenia świeckich apostołek Zmartwychwstania. W roku jej beatyfikacji w 54 domach w Polsce, Anglii, Argentynie, Australii, Kanadzie, Tanzanii, Stanach Zjednoczonych, we Włoszech i na Białorusi pracuje 512 sióstr oraz 322 apostołki. Siostry pracują jako nauczycielki, wychowawczynie, katechetki, zakrystianki, organistki, animatorki oazowe, pielęgniarki.

Proces beatyfikacyjny

Beatyfikacja Celiny Borzęckiej

Starania o beatyfikację swojej założycielki zmartwychwstanki rozpoczęły w 1944 roku. W 2002 r. watykańska kongregacja uznała cud, który wydarzył się za jej przyczyną. Po modlitwach za wstawiennictwem matki Celiny, w niewyjaśniony sposób zdrowie odzyskał ciężko ranny w wypadku Andrzej Mecherzyński-Wiktor, jej prawnuk w piątym pokoleniu. 27 października 2007 roku w rzymskiej Bazylice św. Jana na Lateranie matka Celina Borzęcka została ogłoszona błogosławioną.

Grób Celiny i Jadwigi Borzęckich w Kętach

Przykład błogosławionej Celiny pokazuje, że Bóg prowadzi ludzi do świętości przez różne koleje losu i że każde powołanie może służyć uświęceniu i apostolstwu.

Znadniemna.pl na podstawie wiara.pl

Była żoną, matką, babcią i zakonnicą. Założyła zgromadzenie sióstr zmartwychwstanek. Wiele lat po śmierci przyczyniła się do uzdrowienia swego pra, pra, pra

Mija 31 miesięcy od aresztowania przez reżim Łukaszenki naszego kolegi Andrzeja Poczobuta, dziennikarza i działacza polskiej mniejszości narodowej na Białorusi. Już ponad cztery miesiące Andrzej odbywa drakoński wyrok ośmiu lat kolonii karnej o zaostrzonym rygorze w jednym z najcięższych na Białorusi łagrów w Nowopołocku. W Polsce nie ustają protesty przeciwko bezpodstawnemu uwięzieniu dziennikarza i działacza społecznego.

Dzisiaj, w kolejną miesięcznicę jego aresztowania, mieszkający w Białymstoku Polacy i Białorusini, jak co miesiąc solidaryzują się z Andrzejem, gromadząc się pod pomnikiem błogosławionego Kościoła Katolickiego księdza Jerzego Popiełuszki.

Postanowiliśmy uczcić smutną miesięcznicę uwięzienia kolegi publikacją o więzieniu, w którym Andrzej odbywa niesprawiedliwy wyrok.

„Największe laboratorium chemiczne” albo „gigantyczny destylator”

Kolonia Karna nr 1 w Nowopołocku na północnym wschodzie Białorusi, gdzie odbywa wyrok 8 lat pozbawienia wolności Andrzej Poczobut to miejsce owiane złą sławą najcięższego łagru w całej Białorusi.

Pomimo panującego w tym zakładzie karnym bezprawia jest to miejsce mocno skażone chemicznie. Otoczone jest przez ogromne zakłady przemysłowe – rafinerię „Naftan” oraz przedsiębiorstwo chemiczne „Polimir”. Sąsiedztwo to sprawia, iż kolonia otoczona jest rurami oraz hałdami odpadów z „Naftanu” i „Polimiru”.

Ci, którzy byli więźniami tej kolonii, bądź odwiedzali w niej swoich bliskich twierdzą, że nad całą okolicą unoszą się toksyczne wyziewy.

„Powiem z własnego doświadczenia: nie da się tam długo siedzieć! Nawet milicjanci nie dają rady. Zastanawiałem się, jak miejscowa ludność tam przeżywa, bo – mówiąc obrazowo, wieczorem idziesz spać – wydaje się, że jest dobrze, ale rano się budzisz i nie możesz iść prosto. Mózg wywrócony do góry nogami, oczy biegają w różnych kierunkach” – relacjonował w reportażu Telewizji Biełsat swój pobyt w kolonii w Nowopołocku jeden z jej byłych więźniów.

Matka byłego więźnia politycznego Nikity Lachowida, który odbywał w Nowopołocku karę za udział w protestach po wyborach prezydenckich 2010 roku, opowiadała z kolei, że jej syn porównywał widok, otwierający się za ogrodzeniem zakładu karnego do gigantycznego destylatora. „Nigdy takiego czegoś nie widziałam – mówiła matka więźnia. – Około dziesięciu minut jechaliśmy tylko wzdłuż zakładów, obserwując jakieś rury, ogromne pojemniki i znowu – rury. W powietrzu czuć było nieprzyjemny zapach, spowodowany koncentracją kwasów bądź innej chemii”.

Matka innego więźnia politycznego, Igora Oliniewicza, opowiadała o kolonii karnej w Nowopołocku tak:

„Jest to największe w kraju laboratorium chemiczne. „Nie rosną tam ani trawa ani drzewa. Ludzie, pracujący w otaczających zakład karny przedsiębiorstwach z powodu skażenia środowiska, w którym pracują, wychodzą na wcześniejszą emeryturę. I otrzymują dodatek do pensji. Zasadniczo należy zabronić przetrzymywania na tym terenie ludzi. Skazańcy zostali pozbawieni wolności, ale nie powinni być poddawani ryzyku powolnego umierania. Powietrze tam jest takie, że nawet ludzie przyjeżdżający na widzenie z więźniami, prawie od razu zaczynają kaszleć. Można sobie wyobrazić co dzieje się tam z ludźmi, którzy przebywają w tym skażonym środowisku przez wiele lat. Z powodu niezdrowego żywienia i braku witamin więźniom wypadają zęby, a nabywanie przez skazańców lepszego jedzenia jest ograniczane przez administrację łagru. To, co się dzieje w tej kolonii karnej jest splanowanym, perfidnym ludobójstwem”.

Do karceru z byle powodu

Byli więźniowie kolonii karnej w Nowopołocku opowiadają, że do karceru w niej można trafić z byle powodu, a czasami i bez powodu.

Panujące w łagrze zasady administracja więzienna ustala zasady według własnego uznania.

„Karę za naruszenie otrzymuje się tam bardzo łatwo. Powodem może być byle błahostka. Właściwie nikomu nie udaje się uniknąć naruszeń… Minutowe spóźnienie na apel jest powodem do stwierdzenia naruszenia” – cytują opowieści byłych więźniów łagru w Nowopołocku białoruscy obrońcy praw człowieka.

Według nich administracja sztucznie ogranicza więźniom możliwość utrzymywania kontaktów z bliskimi. Zamiast gwarantowanych przez prawo czterech rozmów telefonicznych z bliskimi na miesiąc, więźniom pozwala się na wykonanie zaledwie dwóch telefonów miesięcznie, pod warunkiem braku stwierdzonych przez administrację naruszeń.

Andrzej Poczobut został ukarany w nowopołockiej kolonii karcerem od razu po przybyciu do niej.

„Przyszedł list. 30 dób Andrzej Poczobut był w karcerze, gdzie trafił prosto z kwarantanny. Mimo lata było tam tak chłodno, że budził się z zimna” – pisała w sierpniu na Facebooku Oksana Poczobut, małżonka działacza polskiej mniejszości narodowej na Białorusi.

Niedługo wyjściu z karceru Andrzejowi wymierzono kolejną karę. Na pół roku trafił do tak zwanej celi typu więziennego, w której będzie przebywał do lutego przyszłego roku.

Andrzej Poczobut przebywa w łukaszenkowskiej niewoli już trzydzieści jeden miesiąc – od 25 marca 2021 roku. Ponad cztery miesiące spędził już w Kolonii Karnej nr 1 w Nowopołocku.

Został skazany za rzekome „nawoływanie do działań skierowanych na wymierzenie szkody bezpieczeństwu narodowemu Białorusi” oraz za „podżeganie do wrogości narodowej, religijnej i innej”.

Sędzia grodzieńskiego Sądu Obwodowego Dzmitryj Bubieńczyk skazał dziennikarza na 8 lat pobytu w kolonii karnej o zaostrzonym rygorze, a Sąd Najwyższy Białorusi uprawomocnił ten wyrok.

Znadniemna.pl na podstawie The-village.me oraz Spring96.org

Mija 31 miesięcy od aresztowania przez reżim Łukaszenki naszego kolegi Andrzeja Poczobuta, dziennikarza i działacza polskiej mniejszości narodowej na Białorusi. Już ponad cztery miesiące Andrzej odbywa drakoński wyrok ośmiu lat kolonii karnej o zaostrzonym rygorze w jednym z najcięższych na Białorusi łagrów w Nowopołocku. W

 

280 lat temu, 24 października 1743 roku, pod Pińskiem na Polesiu urodził się Rafał Józef Czerwiakowski, wybitny chirurg, położnik i anatom. Dzięki swoim zasługom na polu tworzenia nauki chirurgii w Polsce został nazwany ojcem chirurgii polskiej.

Zakonnik, chirurg, filozof

Na świat przyszedł na Polesiu, pod Pińskiem, gdzie jego ojciec był administratorem majątków ziemskich. Tam też pobierał nauki w szkole pijarów, zakonu, do którego wstąpił w wieku 19 lat, a śluby złożył trzy lata później w 1765 roku. To otworzyło mu drogę dalszego kształcenia, bo już jako zakonnik został wysłany na studia do Rzymu w 1771 roku, gdzie pięć lat później został doktorem medycyny i filozofii. Zanim jednak wrócił do kraju, pogłębiał jeszcze swoją wiedzę w Paryżu – chirurgia i w Berlinie – położnictwo. Po trzyletnich praktykach w Szpitalu św. Ducha w Rzymie wrócił w 1779 do Polski i osiadł w Krakowie, który na tamte czasy okazał się najlepszym ośrodkiem do rozwijania wiedzy medycznej i budowania właściwego zaplecza klinicznego.

Lekarz króla Stanisława Augusta Poniatowskiego

Od tego też czas, właśnie za sprawą Czerwiakowskiego, następuje szybki rozwój tej nauki medycznej w Polsce. W roku 1780 lekarz i profesor medycyny Andrzej Badurski zakłada pierwszy szpital kliniczny w Krakowie. Wybór padł na solidne i przestronne pojezuickie Kolegium św. Barbary, położone przy Małym Rynku. Tutaj Czerwiakowski rozpoczyna swoje praktyki związane z nauczaniem sztuki chirurgii, które to nauki kontynuuje w Akademii Krakowskiej, zreformowanej przez Hugona Kołłątaja (Uniwersytet Jagielloński). Tam też jako profesor naucza anatomii, chirurgii i położnictwa. Trzeba dodać, że była to pierwsza w Polsce uniwersytecka Katedra Chirurgii i Położnictwa. Dość powiedzieć, że w 1785 roku w uznaniu zasług został mianowany „nadwornym konsyliarzem” przez króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. W tym czasie też papież zwolnił go ze ślubów zakonnych, co miało wymiernie wpłynąć na swobodę działań naukowych.

Autor pierwszego podręcznika chirurgii

Nie były to jedyne zaszczyty tego wybitnego lekarza. Pełnił on zaszczytną i odpowiedzialną funkcję naczelnego chirurga wojsk polskich w czasie insurekcji kościuszkowskiej. Kilka lat później, z powodu choroby opuszcza akademicką katedrę i poświęca się pracy pisarskiej, przygotowując pierwszy podręcznik chirurgii teoretycznej i praktycznej w języku polskim – „Narząd opatrzenia chirurgicznego”. Opracowuje specjalne plansze poglądowe, zastanawia się i wynajduje specjalistyczne narzędzia chirurgiczne. Mimowolnie staje się również specjalistą ortopedii, której określany jest mianem prekursora na ziemiach polskich. To wtedy już mówiono o nim, że jest „ojcem chirurgii polskiej”.

Działalność dobroczynna

Nigdy nie zapomniał o swoim pochodzeniu i szansie, jaką otrzymał od pijarów. Jego działalność dobroczynna była szeroko znana szczególnie wśród studentów Akademii Krakowskiej, gdyż tych najuboższych leczył bezpłatnie. Często też udzielał darmowych porad w szczególnych przypadkach medycznych. Natomiast bogate zbiory książek, prac naukowych i specjalistycznych narzędzi chirurgicznych i ortopedycznych zapisał w testamencie Uniwersytetowi. Można je obecnie oglądać w Muzeum Historii Medycyny Uniwersytetu Jagiellońskiego Collegium Medicum.

Czerwiakowski zmarł w sierpniu 1816 roku i pochowany został, jako jeden z pierwszych, na nowo wybudowanym cmentarzu Rakowickim. Warto zapamiętać tę postać choćby z uwagi na jego zasługi dla rozwoju podstawowych dziedzin współczesnej medycyny w Polsce.

Na zdjęciu: Rafał Józef Czerwiakowski – portret, fot.: wikipedia.org

Znadniemna.pl/Polskie Radio

  280 lat temu, 24 października 1743 roku, pod Pińskiem na Polesiu urodził się Rafał Józef Czerwiakowski, wybitny chirurg, położnik i anatom. Dzięki swoim zasługom na polu tworzenia nauki chirurgii w Polsce został nazwany ojcem chirurgii polskiej. Zakonnik, chirurg, filozof Na świat przyszedł na Polesiu, pod Pińskiem, gdzie

Sześćdziesięciu duchownych, reprezentujących wszystkie działające na Białorusi wyznania chrześcijańskie, ucierpiało od prześladowań politycznych działającego w tym kraju reżimu Łukaszenki. Takie dane opublikowała inicjatywa „Chrześcijańska Wizja”, prowadząca monitoring politycznych prześladowań wśród białoruskich chrześcijan.

Po sfałszowanych przez dyktatora wyborach prezydenckich 2020 roku najliczniejszą grupę chrześcijan, prześladowanych na Białorusi, stanowią reprezentanci Kościoła Katolickiego – księża, alumni seminariów, katecheci itp.

Na opublikowanej przez „Chrześcijańską Wizję” liście katolików, prześladowanych za poglądy, dziewięcioro zostało ukaranych podczas sprawowania posługi na terenie największej w kraju archidiecezji mińsko-mohylewskiej, ośmioro w diecezji witebskiej, czworo – w grodzieńskiej i jeden w diecezji pińskiej.

Nieco mniej, bo dziewiętnaście, nazwisk figuruje na liście prześladowanych przez reżim duchownych prawosławnych. Rekordzistą pod względem liczby karanych za poglądy przedstawicieli tego wyznania jest mińska diecezja prawosławna – ośmioro duchownych, kolejni siedmioro zostali represjonowani podczas sprawowania posługi kapłańskiej w diecezji grodzieńskiej. Jeszcze dwoje w homelskiej i jeden w brzeskiej.

Trzecią grupą chrześcijan, pod względem liczebności prześladowanych duchownych, są na Białorusi protestanci. Od represji ze stronu reżimu w okresie trzech lat, które minęły po sfałszowanych przez Łukaszenkę wyborach prezydenckich, ucierpiało czternaścioro pastorów kościołów ewangelickich. Dziewięcioro z nich posługiwało w białoruskiej stolicy, a reszta w różnych miastach na wschodzie kraju.

Co najmniej czterej przedstawiciele kościołów chrześcijańskich przebywa w tej chwili za kratami. Troje z nich (prawosławni) usłyszało już wyroki i przebywa w białoruskich koloniach karnych. Jeszcze jeden to absolwent teologii i alumn seminarium duchownego, który czeka na proces i wyrok w areszcie śledczym.

Najsurowszy wyrok: 16 lat kolonii karnej o zaostrzonym rygorze oraz grzywna 600 jednostek bazowych (ok. 25 tys. złotych – red.), usłyszał ojciec Sergiej Rezanowicz, były prawosławny proboszcz cerkwi pw. Św. Archanioła Michała we wsi Stepanki, rejonu żabinkowskiego w obwodzie brzeskim. Prawosławny duchowny został skazany z kilku artykułów Kodeksu Karnego, między innymi „za udział w organizacji przestępczej” oraz „za niekonstytucyjną próbę przejęcia władzy”. Wraz z ojcem Rezanowiczem drakońskie wyroki usłyszeli jego małżonka (wyrok – 15 lat kolonii karnej) oraz syn (19 lat kolonii karnej o zaostrzonym rygorze).

Kolejny więziony obecnie prawosławny to zakrystian cerkwi Narodzenia Najświętszej Marii Panny we wsi Prybytki koło Homla Jewgienij Głuszkow. Usłyszał on wyrok 9 lat kolonii karnej o zaostrzonym rygorze za „zdradę państwa” oraz za „sprzyjanie działalności ekstremistycznej”. Zbrodnia prawosławnego miała polegać na fotografowaniu terenu lotniska wojskowego Ziabrouka, wykorzystywanego przez rosyjskich wojskowych do atakowania Ukrainy z terenu Białorusi.

Na proces i wyrok czeka w areszcie były alumn katolickiego seminarium duchownego Wiaczesław Biełodied. Toczy się przeciwko niemu postępowanie karne za rzekome „podżeganie do wrogości i nienawiści”. Lista prześladowanych na Białorusi przedstawicieli kościołów chrześcijańskich ze szczegółowym opisem zastosowanych wobec nich represji jest dostępna w języku rosyjskim pod LINKIEM.

Znadniemna.pl na podstawie belarus2020.churchby.info/spring96.org

Sześćdziesięciu duchownych, reprezentujących wszystkie działające na Białorusi wyznania chrześcijańskie, ucierpiało od prześladowań politycznych działającego w tym kraju reżimu Łukaszenki. Takie dane opublikowała inicjatywa „Chrześcijańska Wizja”, prowadząca monitoring politycznych prześladowań wśród białoruskich chrześcijan. Po sfałszowanych przez dyktatora wyborach prezydenckich 2020 roku najliczniejszą grupę chrześcijan, prześladowanych na

Szanowni Państwo, w trybie wyjątkowym wznawiamy prowadzoną przez nas w latach 2014-2020 akcję „Dziadek w polskim mundurze”. Powodem do jej reaktywacji stało się spóźnione, ale jednak, zgłoszenie do akcji bohaterskiego przodka Stanisława Miciuka przez zasłużonego działacza mniejszości polskiej z Grodna Wiesława Kiewlaka. Wiesław Kiewlak pełnił niegdyś funkcję wiceprezesa Związku Polaków na Białorusi, a wcześniej był przewodniczącym Związku Harcerstwa Polskiego na Białorusi.

W okresie prowadzenia przez nas akcji „Dziadek w polskim mundurze”  Wiesław wspólnie z kuzynem z Olsztyna prowadził własne dochodzenie. Szukał mianowicie informacji o ich wspólnym przodku Stanisławie Miciuku, który był bratem-bliźniakiem babci Wiesława Kiewlaka – Zofii z domu Miciuk. Prowadzone przez kuzynów z Olsztyna i Grodna poszukiwania przyniosły skutek. Odnaleźli bowiem dokumenty, zawierające przebieg służby wojskowej ich bohaterskiego przodka oraz opisy jego bohaterskich wyczynów. Na przykład, po Bitwie pod Radzyminem, stoczonej w okresie wojny polsko-bolszewickiej, dowódcy opisywali zachowanie Stanisława Miciuka tak: „Ppor. Miciuk energicznie zatrzymuje cofającą się część ludzi, ustawia swoje karabiny maszynowe na pozycji i rozpoczyna morderczy ogień”.

W zachowanej jedynie we fragmentach biografii bohatera są wzmianki, które w przekonaniu jego potomków jeszcze czekają na dodatkowe ustalenia. Należą do nich takie stwierdzenia: „brał udział w wypędzaniu Niemców z m. Sopoćkinie”, albo „Wziął czynny udział w napadzie na eskortę litewską, która wywoziła z Grodna do Kowna aresztowanego ppłk Wojska Polskiego Ćwirko-Godyckiego”.

Praca nad spójną wersją biogramu Stanisława Miciuka zajęła Wiesławowi Kiewlakowi z Grodna i jego kuzynowi z Olsztyna nieco czasu, wobec czego mogli oni zgłosić swojego bohaterskiego przodka do akcji „Dziadek w polskim mundurze” z opóźnieniem, czyli dopiero teraz.

My natomiast, z uwagi na zasługi Stanisława Miciuka dla Polski oraz ze względu na pracę poszukiwawczą, wykonaną przez jego potomków, postanowiliśmy w trybie wyjątkowym wznowić zakończoną już akcję i opowiedzieć Państwu o kresowym bohaterze, którego życiorys jest typowy dla wielu Polaków, mieszkających na byłych ziemiach wschodnich Rzeczypospolitej Polskiej.

Stanisław Miciuk, urodził się 7 lutego 1897 roku we wsi Ostasza (wówczas gmina Wołłowiczowce, w powiecie augustowskim, a obecnie sielsowiet Sopoćkinie w rejonie grodzieńskim na Białorusi) w rodzinie Wiktora i Pauliny z Kuczyńskich. Jako dziecko uczęszczał do dwuklasowej szkoły wiejskiej, a następnie do czetroklasowej szkoły powszechnej w Sokółce.

W 1915 roku, po osiągnięciu osiemnastu lat, nasz bohater wyjechał do Smoleńska, gdzie kontynuował wykształcenie, uczęszczając między innymi na kursy języka polskiego oraz polskiej historii i literatury. Po osiągnięciu dziewiętnastego roku życia, czyli wieku poborowego w Imperium Rosyjskim, w dniu 2 kwietnia 1916 roku Stanisław Miciuk został zmobilizowany do armii rosyjskiej i 12 czerwca wcielony do 187. Zapasowego Pułku Piechoty w Nachiczewaniu nad Donem. Jako młodzian, wykształcony rekrut Miciuk, został skierowany do działającej w Nachiczewaniu szkoły podoficerskiej, którą ukończył 20 października 1916, roku zostając w niej instruktorem.

7 maja 1917 roku instruktor Miciuk został odkomenderowany do 2. Irkuckiej Szkoły Chorążych (praporszczikow). Przybył do niej 15 lipca, a trzy miesiące później został awansowany na niższy stopień podoficerski. Po ukończeniu kursu, 17 listopada 1917 roku, nasz bohater otrzymał awans do stopnia chorążego.

W czasie pobytu w Irkucku Stanisław Miciuk przystąpił do Związku Wojskowych Polaków w Rosji, w którym podjął się pracy w sekcji agitacyjnej. Aktywność agitacyjna chorążego Polaka ograniczała się pracą wśród żołnierzy polskiego pochodzenia w garnizonie Irkucka. Po ukończeniu szkoły chorążych nasz bohater otrzymał sześciotygodniowy urlop, po zakończeniu którego miał oddać się do dyspozycji dowódcy Odeskiego Okręgu Wojskowego. Ze względu na przewrót bolszewicki w Rosji tym planom nie dane było się spełnić. Stanisław Miciuk, któremu urlop skończył się, gdy ten przebywał w Smoleńsku, w dniu 17 stycznia 1918 roku wstąpił więc do I Korpusu Polskiego w Rosji, dowodzonego przez generała Józefa Dowbór-Muśnickiego.

27 marca Stanisław Miciuk otrzymał przydział do 1. kompanii I Legionu Oficerskiego, który 25 kwietnia przybrał nazwę I batalionu Legii Rycerskiej w Bobrujsku. W kwietniu 1918 roku nasz bohater w składzie batalionu brał udział w zajęciu Mohylewa, a następnie został przydzielony do ochrony mostu na Dnieprze przy tzw. Carskiej Przystani jako zastępca komendanta odcinka na tzw. „linii demarkacyjnej”.

W maju 1918 roku, podczas natarcia bolszewików, Stanisław Miciuk brał udział w walkach na przedmieściu Mohylewa o nazwie Łupołowo. Po opuszczeniu przez oddziały Korpusu miasta nasz bohatere znalazł się w Twierdzy Bobrujsk, gdzie przebywał do czasu rozformowania I Korpusu i demobilizacji, która nastąpiła 29 czerwca 1918 roku.

Po demobilizacji Stanisław Miciuk udał się w rodzinne strony, gdzie zaczął działać w Kole Młodzieży Wiejskiej, pracując „nad zakładaniem szkół i uświadamianiem warstw ludowych”.

15 lipca 1918 roku nasz bohater zaczyna działać w Polskiej Organizacji Wojskowej (POW). Jako działacz POW w listopadzie 1918 roku wraz z ppor. Piotrem Daniszewskim i chorążym Feliksem Orlukiem zajmował się rekrutacją do Oddziału Samoobrony Ziemi Grodzieńskiej i organizował pracę tej ochotniczej formacji wojskowej, która brała udział między innymi w „wypędzaniu Niemców z miasteczka Sopoćkinie”. 14 listopada 1918 roku Stanisław Miciuk, jako ochotnik wszedł w skład oddziału Komendantury Nr 1 w Sopoćkiniach. Objął w niej stanowisko zastępcy komendanta. W tej roli prowadził werbunek członków oddziału, który po kilku tygodniach liczył około 120 ludzi. Zastępca komendanta zaopatrywał podległy sobie oddział w żywność oraz prowadził wśród jego rekrutów przysposobienie wojskowe.

22 listopada 1918 roku, inicjatywny wicekomendant z Sopoćkiń został przeniesiony do Komendantury w Tołłoczkach i Skołubowie na stanowisko zastępcy komendanta por. Wacława Szymańskiego.

Curriculum Vitae Stanisława Miciuka z własnoręcznym podpisem bohatera, fot.: archiwum rodzinne Wiesława Kiewlaka

Na kilka dni przed koncentracją Komendantur w Kopciówce nasz bohater został „parokrotnie skaleczony”. Dlatego po zameldowaniu się w miejscu koncentracji 15 stycznia 1919 roku zamiast wyruszyć wraz z Grodzieńskim Pułkiem Strzelców na front, udał się do szpitala w Grodnie. Po powrocie do zdrowia, od 10 marca 1919 roku Stanisław Miciuk działał w zorganizowanym przez POW w Grodnie Dowództwie Obrony Kresów Ziemi Grodzieńskiej. Do jego zadań należały: prowadzenie agitacji i gromadzenie broni.

22 kwietnia 1919 roku, z rozkazu por. Stanisława Wojakowskiego nasz bohater został wyznaczony na placówkę POW w miasteczku Kuźnica pow. grodzieńskiego. Tam organizował młodzież, skupywał broń i dostarczał ją do Grodna. Po zajęciu Grodna przez oddziały polskie i zorganizowaniu Baonu Zapasowego Pułku Strzelców Grodzieńskich (później 81. Pułku Strzelców Grodzieńskich) 8 maja 1919 roku Stanisław Miciuk został do niego wcielony i rozkazem dowódcy Dywizji Litewsko-Białoruskiej z dnia 12 maja 1919 roku czasowo mianowany na najniższy stopień oficerski, czyli awansowany na podporucznika. 24 maja podporucznik Miciuk został oficerem prowiantowym batalionu. W zachowanej na jego temat opinii dowództwa czytamy, że „jako oficer prowiantowy jest dobry, gorliwy, pilny, by w swym czasie były produkty fasonowane, a obiady dla żołnierzy smaczne”.

28 sierpnia 1919 roku Stanisław Miciuk objął w Batalionie Zapasowym dowództwo kompanii karabinów maszynowych, a od 8 września tegoż roku łączył nowe obowiązki z członkostwem w stałej komisji mundurowej.

Od 15 września do 21 grudnia 1919 roku nasz bohater podnosił swoje kwalifikacje, przebywając na kursie w Szkole Karabinów Maszynowych w Wilnie. Po powrocie do batalionu objął funkcję oficera młodszego 3. kompanii, a 1 stycznia 1920 roku został dowódcą kompanii karabinów maszynowych Baonu Zapasowego Pułku Strzelców Grodzieńskich.

15 lipca 1920 roku, na miesiąc przed pogromem bolszewików pod Warszawą, Stanisław Miciuk na własną prośbę został skierowany na front. Został mianowany dowodcą 3. kompanii karabinów maszynowych. „Z powodu braku oficerów” dowodził też kompaniami piechoty III. batalionu.

Młody oficer w sposób szczególny wyróżnił się podczas walk w dniach 15-17 sierpnia 1920 roku pod Radzyminem. „W dniu 26 sierpnia III batalion Pułku Grodzieńskiego dostaje rozkaz zajęcia okopów pod wsią Dybowo. U wyjścia z m. Radzymina baon zostaje zaatakowany przez piechotę bolszewicką. Silny ogień z karabinów maszynowych, rozpoczęty niespodzianie z aut pancernych, wprowadził […] panikę w baonie, który przemieszczał się w kolumnie marszowej. Część ludzi zaczęła się cofać. W tym momencie ppor. Stanisław Miciuk energicznie zatrzymuje cofającą się część ludzi, ustawia swoje karabiny maszynowe na pozycji i rozpoczyna morderczy ogień. Uszkodzone w boju karabiny zamienia zdatnymi do boju. Gdy celowniczy karabinu maszynowego został zabity, oficer sam, jako strzelec, kieruje ogniem karabinów maszynowych i nanosi wielkie straty […] i tak utrzymuje zajęte stanowisko do czasu nadejścia naszych czołgów, które rozpoczęły atak i wymiotły daleko wroga” – czytamy w jednym z opisów walk pod Radzyminem z sierpnia 1920 toku.

Za wyczyn pod Radzyminem nasz bohater został odznaczony Krzyżem Walecznych.

Karta Kwalifikacyjna Stanisława Miciuka z przebiegiem służby bohatera, fot.: archiwum rodzinne Wiesława Kiewlaka

Od 20 listopada 1920 roku Stanisław Miciuk wraz ze swoim pułkiem wchodził w skład Wojsk Litwy Środkowej. Od 3 czerwca 1921 roku był dowódcą „kompanii ćwiczebnej” (szkolnej) Baonu Sztabowego, a 21 października tegoż roku objął dowództwo 3. kompanii karabinów maszynowych. We wniosku z 17 października 1921 roku o tymczasowe pozostawienie go w służbie czynnej dowódca pułku ppłk Bolesław Waśkiewicz pisał o nim: „Por. Miciuk w czasie swej służby okazał się dobrym instruktorem i wychowawcą. Jako oficer kompanijny jest karnym, posłusznym, energicznym, od podwładnych wymagającym. Zachowanie się w czasie służby i poza służbą jest wzorowe. Pomimo młodych lat wykazał dużo inicjatywy i zdolności. W zupełności nadaje się na oficera zawodowego”. 22 marca 1922 roku został odkomenderowany na Wojskowe Kursy Maturalne im. mjr Łukasińskiego przy Dowództwie 2., Armii w Wilnie. Po ukończeniu kursu i zdaniu w styczniu matury, 14 lutego 1924 roku przybył do pułku i został wyznaczony oficerem młodszym 3. kompanii karabinów maszynowych. 19 marca 1924 roku został awansowany na porucznika ze starszeństwem, a 29 sierpnia 1193924 roku uzyskał status oficera zawodowego.

W lipcu 1923 roku jako oficer zawodowy otrzymał osadę (działka nr 58) o powierzchni 16,9025 hektara z rozparcelowanego majątku Łabno, którą do końca lat 30. zarządzał jego brat. W 1929 roku ożenił się z Anną z Jeżyckich, córką Rocha i Maksymilji z Chrzanowskich, z którą miał córkę Alinę (ur. 18 IX 1930 roku w Suwałkach).

Jeszcze przed ożenkiem, 2 stycznia 1927 roku, nasz bohater został przeniesiony do 24. Batalionu KOP (Korpus Ochrony Pogranicza) w Sejnach, gdzie 4 stycznia przydzielony został na stanowisko dowódcy plutonu 1. kompanii. Od 3 lutego 1927 roku był dowódcą plutonu 4. kompanii, a później dowódcą plutonu w kompanii ckm. 17 września 1928 roku Stanisława Miciuka wyznaczono na stanowisko p.o. dowódcy kadry kompanii szkolnej. Na podstawie rozkazu Korpusu nr 85/28 z 3 września 1928 roku  oficer otrzymał prawo noszenia odznaki pamiątkowej KOP „Za wierną służbę”. Przez rok – od 1 września 1931 roku do 8 sierpnia 1932 roku – Stanisław Miciuk zajmował stanowisko p.o. dowódcy kompanii ckm.

W czasie służby w batalionie „Sejny” doświadczony już dowódca rokrocznie oceniany był jako bardzo dobry oficer, a w opiniach o nim podkreślano wyrobienie jego charakteru, oddanie służbie, pracowitość, dużą energię, osiągane wyniki pracy oraz zdolności instruktorskie i wychowawcze. W 1932 roku dowódca batalionu mjr. Jan Wójcik pisał o nim m.in.: „wyrobił się na bardzo dobrego oficera. Jako dowódca kompanii k.m. przez jedenaście miesięcy, utrwalił we mnie to przekonanie. Służbę wojskową pełni i traktuje nadzwyczaj ideowo i patriotycznie. Osiągnięte wyniki w pracy w dziedzinie wyszkolenia i wychowania podwładnych bardzo dodatnie i korzystne. Taktycznie bardzo dobry. Fachowiec bardzo dobrze przeszkolony. Pracuje bardzo wiele nad sobą. Prócz pracy obowiązkowej wojskowej z zamiłowaniem zajmuje się sportem”. 15 marca 1933 roku nasz bohater został przeniesiony do 41. Suwalskiego Pułku Piechoty w Suwałkach, gdzie objął funkcję dowódcy 8. kompanii, a za rok, od 23 marca 1934 roku – dowódcy 3. kompanii ciężkich karabinów maszynowych (ckm). 29 kwietnia 1933 roku awansował do stopnia kapitana ze starszeństwem z 1 stycznia 1933 roku.

Od 7 grudnia 1937 Stanisław Miciuk dowodził kompanią ckm III batalionu 12. Pułku Piechoty (detaszowanego w Krakowie). We wniosku o odznaczenie go Krzyżem Zasługi pisano o nim m.in.: „Oficer o specjalnych zdolnościach wychowawczych, wykazujący ponad miarę troskę o wartości moralne żołnierza, a poświęcając wiele czasu w godzinach pozasłużbowych, osiągnął bardzo dodatnie rezultaty na polu oświaty wśród żołnierzy”.

Wybuch II wojny światowej zastał naszego bohatera jako dowódcę jednego z oddziałów Armii Kraków. 20 września 1939 roku w czasie walk z Niemcami pod Tomaszowem Lubelskim Stanisław Miciuk trafił do niemieckiej niewoli. Przebywał w Oflagu IIB Arnswalde, Oflagu II D Gross-Born i Oflagu X A Sandbostel w północno-zachodnich Niemczech.

29 kwietnia 1945 roku, podczas wyzwalania obozu i toczonych przez wojska brytyjskie walk z Niemcami, został lekko ranny i ciężko kontuzjowany. Przebywał w szpitalu w Bomlitz, a później w obozie przejściowym w Delmenhorst koło Bremy. Do kraju wrócił już po wojnie. 7 września 1945 roku zgłosił się w Rejonowej Komisji Uzupełnień deklarując chęć powrotu do służby wojskowej. W sporządzonej wówczas notatce stwierdzono, że „pracował przez dłuższy czas w K.O.P” oraz, że „robi wrażenie dobre. Może być jeszcze wykorzystany w wojsku w administracji”. Po wojnie dalej służył więc na stanowiskach administracyjnych w Wojsku Polskim.

Zmarł weteran wojny polsko-bolszewickiej oraz wojny obronnej z 1939 roku, w 1954 roku na zawał serca.

Za wzorową i ofiarną służbę Polsce Stanisław Miciuk został odznaczony:

Krzyżem Walecznych,

Medalem Pamiątkowym za Wojnę 1918–1921,

Medalem Dziesięciolecia Odzyskanej Niepodległości,

Medalem Niepodległości (w 1933 roku),

Brązowym Medalem za Długoletnią Służbę.

Cześć Jego Pamięci!

Znadniemna.pl na podstawie dokumentów i opracowań, udostępnionych przez potomków bohatera -Wiesława Kiewlaka i jego kuzyna, na zdjęciu: Stanisław Miciuk, jako jeniec obozu niemieckiego, o czym świadczy m.in. brak orzełka na furażerce, fot.: archiwum rodzinne Wiesława Kiewlaka

Szanowni Państwo, w trybie wyjątkowym wznawiamy prowadzoną przez nas w latach 2014-2020 akcję „Dziadek w polskim mundurze”. Powodem do jej reaktywacji stało się spóźnione, ale jednak, zgłoszenie do akcji bohaterskiego przodka Stanisława Miciuka przez zasłużonego działacza mniejszości polskiej z Grodna Wiesława Kiewlaka. Wiesław Kiewlak pełnił

O sprawie jako pierwsza poinformowała Telewizja Biełsat, a badaczem, który odnalazł dokumenty zawierające prawdziwą datę i miejsce urodzenia Tadeusza Dołęgi-Mostowicza okazał się Kastuś Szytal, krajoznawca z Głębokiego na Białorusi, w którym urodził się autor książkowych bestsellerów II RP -„Znachora” oraz „Kariery Nikodema Dyzmy”.

Białoruskiego badacza do rozwikłania jednej z zagadek życiorysu najpopularniejszego polskiego pisarza w okresie międzywojennym, zainspirowała książka Jarosława Górskiego pt. „Parweniusz z rodowodem. Biografia Tadeusza Dołęgi-Mostowicza”, która ukazała się nakładem wydawnictwa „Znak” w 2021 roku.

Autor książki, usiłując zrekonstruować życiorys pisarza, zaznaczył, że nie ma zgody co do dnia i roku jego urodzenia. Oficjalne biografie podawały datę 10 sierpnia 1898 roku, z kolei siostra pisarza Jadwiga Mostowicz-Składkowska twierdziła, że jej brat urodził się 11 października 1900 roku.

Kastuś Szytal, przebywający w Polsce na emigracji, wymuszonej represjami reżimu Łukaszenki, po lekturze książki Górskiego postanowił rozwikłać tajemnicę urodzin literata. Pozbawiony dostępu do białoruskich archiwów, zwrócił się do przyjaciół z Mińska z prośbą o odnalezienie wpisu, dotyczącego chrztu Dołęgi-Mostowicza w księgach metrykalnych kościoła pw. Świętej Trójcy w Głębokiem. Księgi te są przechowywane w jednym z białoruskich archiwów.

Po pewnym czasie krajoznawca otrzymał od znajomych skan dokumentu, z którego wynika, że obie daty urodzin, podawane przez Jarosława Górskiego, nie odpowiadają rzeczywistości.

Skan wpisu, dotyczącego chrztu Tadeusza Mariana, syna Stefana i Stanisławy Mostowiczów z księgi metrykalnej parafii pw. Świętej Trójcy w Głębokiem, fot.: Belsat.eu

„Tysiąc dziewięćsetnego roku grudnia 28 dnia w Głębockim r[zymsko]-k[atolickim] parafialnym kościele ochrzczone zostało niemowlę o imieniu Tadeusz Marian przez ks[iędza] Żerę, proboszcza tego kościoła, z odprawieniem wszystkich obrzędów tego sakramentu” – czytamy w skanie uzupełnianej po rosyjsku księgi metrykalnej kościoła pw. Świętej Trójcy w Głębokiem.

Dokument zawiera także informacje o rodzicach i miejscu urodzenia przyszłego powieściopisarza.

„Szlachciców Stefana i Stanisławy z Potopowiczów, Mostowiczów, legalnych małżonków syn, urodzony 10 września tego roku w miasteczku Głębokie” – stwierdza zapis.

To, że wpis w kościelnej księdze metrykalnej ostał sporządzony po rosyjsku tłumaczy się tym, że w czasach Imperium Rosyjskiego działający na jego terenie Kościół Katolicki sporządzał księgi metrykalne w języku rosyjskim według używanego przez państwo kalendarza juliańskiego. Zgodnie jednak z kalendarzem gregoriańskim Tadeusz Mostowicz, syn Stefana i Stanisławy, przyszedł na świat 23 września 1900 roku, a ochrzczony został 10 stycznia 1901 roku, a więc dokładnie na przełomie wieków XIX i XX.

Odnalezienie metryki zaprzecza nie tylko wcześniej podawanym datom przyjścia pisarza na świat, zaprzecza także legendzie o miejsc jego urodzenia, którą stworzył za życia sam Tadeusz Dołęga-Mostowicz. Twierdził, że urodził się w majątku Okuniewo, 12 kilometrów na wschód od Głębokiego.

Czynił tak dla podkreślenia swojego szlacheckiego pochodzenia. Przy czym, jak wynika z ksiąg parafialnych, nie zostało ono zmyślone – w czasach Imperium Rosyjskiego Mostowiczowie należeli do wyższej klasy społecznej.

Pisarzowi tego było jednak za mało. W celu nobilitacji swojej osoby dodał więc do swojego nazwiska przydomek Dołęga. Przed pisarzem żaden z Mostowiczów nie używał podwójnego nazwiska i jak wyjaśniał sam literat, Dołęga to herb rodowy Potopowiczów z którego pochodziła jego matka.

Więcej na temat ustaleń białoruskiego krajoznawcy Kastusia Szytala przeczytacie Państwo TUTAJ.

Znadniemna.pl na podstawie Belsat.eu , Na zdjęciu: Tadeusz Dołęga-Mostowicz, fot.: Wikipedia.org i YouTube.com

O sprawie jako pierwsza poinformowała Telewizja Biełsat, a badaczem, który odnalazł dokumenty zawierające prawdziwą datę i miejsce urodzenia Tadeusza Dołęgi-Mostowicza okazał się Kastuś Szytal, krajoznawca z Głębokiego na Białorusi, w którym urodził się autor książkowych bestsellerów II RP -„Znachora” oraz „Kariery Nikodema Dyzmy”. Białoruskiego badacza do

Skip to content