HomeStandard Blog Whole Post (Page 4)

Organizatorzy jednego z najpopularniejszych konkursów polonijnych dla dzieci i młodzieży pt. „Być Polakiem”, zapraszają do udziału w jego 16. edycji.

Zachęcając uczniów szkół polonijnych i ich nauczycieli do aktywnego udziału w Konkursie „Być Polakiem”, przypominamy,  iż ostatni termin przesyłania  prac konkursowych upłynie z dniem 16 marca 2025 roku, a więc warto się pospieszyć i uważnie przeczytać List Zapraszający do udziału w XVI edycji Konkursu od jego pomysłodawców  i organizatorów:

Witajcie Uczniowie, Nauczyciele, Rodzice,

z radością i satysfakcją zapraszamy Was do udziału w XVI edycji konkursu „Być Polakiem”.

Z radością, bo w najdalszych zakątkach świata młodzież, mająca polskie pochodzenie, choć bardzo często inne niż polskie obywatelstwo, będzie myślała, jak opisać osobiste przeżywanie polskości, jak wytłumaczyć fenomen angażowania się w sprawy polskie osób, żyjących od pokoleń na obcej ziemi, jak zrozumieć polskie bohaterstwo, nie znające granic poświęcenia dla Polski. Odpowiedzi na te pytania to dla uczestników Konkursu duże wyzwanie. To prawda, ale trudny będzie tylko pierwszy krok, postanowienie, że warto podjąć ten wysiłek. Kiedy decyzja zostanie podjęta i zaczniecie zbierać materiał, podróżować po historii Polski i mapie Rzeczpospolitej a potem rysować, pisać i nakręcać filmy na Konkurs dojdziecie do wniosku, że to pasjonujące zadanie, bo dowiadujecie się o rzeczach i wydarzeniach, o których istnieniu nie mieliście pojęcia. Życzymy Wam takich przeżyć. Satysfakcja Organizatorów wynika z faktu, że co roku wpływa blisko tysiąc prac konkursowych, a w roku 2016, roku jubileuszu Chrztu Polski, było ich nawet tysiąc pięćset. Oznacza to, że w tak wielu punktach kuli ziemskiej mocno biją polskie serca, wybijając takt – tu jest Polska! Tu jest Polska! Odbieramy ten telegram z dumą i ogromną satysfakcją, tym bardziej, że wasze prace są przemyślane oraz dojrzałe emocjonalnie i intelektualnie. Zachęcamy więc i zapraszamy do udziału w kolejnej, XVI już edycji Konkursu. Ten wysiłek zaowocuje lepszym zrozumieniem spraw polskich, dumą ze zwycięstw i sukcesów na przestrzeni wielowiekowej historii i współczesności Polski.

Czekamy na wasze prace i zapraszamy wszystkich na Galę, kończącą tę edycję:10 lipca 2025 roku do Zamku Królewskiego w Warszawie. Do Rodziców zwracamy się z wielką prośbą o motywowanie i wspieranie, w chwilach zwątpienia, uczestników Konkursu, dodając im odwagi, energii i mocy twórczej. Nauczycielom ogromnie dziękujemy za upowszechnianie wśród uczniów idei Konkursu i pomoc w zaplanowaniu i przygotowaniu prac konkursowych. Byliście, jesteście i mamy nadzieję, że pozostaniecie potężnymi promotorami i kreatorami tego projektu na całym świecie, zarówno modułu A jak i modułu B.

Dziękujemy!

W imieniu Organizatorów,

Joanna Fabisiak – Przewodnicząca Międzynarodowego Komitetu Organizacyjnego Konkursu, Prezes Fundacji „Świat na Tak”

Marek Machała – Koordynator Generalny Konkursu.

Regulamin i wszelkie informacje, dotyczące udziału w Konkursie, znajdziecie Państwo, przechodząc na stronę

BYCPOLAKIEM.PL 

Znadniemna.pl za Bycpolakiem.pl

 

Organizatorzy jednego z najpopularniejszych konkursów polonijnych dla dzieci i młodzieży pt. "Być Polakiem", zapraszają do udziału w jego 16. edycji. Zachęcając uczniów szkół polonijnych i ich nauczycieli do aktywnego udziału w Konkursie "Być Polakiem", przypominamy,  iż ostatni termin przesyłania  prac konkursowych upłynie z dniem 16 marca

Akademia Szwedzka odtajniła dokumenty dotyczące wyboru laureata literackiej Nagrody Nobla z 1974 roku. Wśród nominowanych byli wówczas Tadeusz Różewicz oraz Czesław Miłosz, który otrzymał Nobla dopiero sześć lat później.

Biblioteka Noblowska tradycyjnie na początku stycznia ujawnia dokumenty, które przez 50 lat były objęte tajemnicą. W 1974 roku Literacką Nagrodę Nobla otrzymali dwaj szwedzcy pisarze, Eyvind Johnson i Harry Martinson, którzy byli członkami Akademii Szwedzkiej, co oznacza, że to ich koledzy z Akademii dokonali wyboru laureatów. Decyzja wywołała ogromną krytykę; przyznanie nagrody negatywnie wpłynęło na obu autorów, uchodzących wcześniej za uznanych twórców. Martinson, cierpiący na depresję, popełnił samobójstwo w 1978 roku.

Z udostępnionych dokumentów wynika, że w 1974 roku poeta i pisarz Czesław Miłosz po raz pierwszy został nominowany do Literackiej Nagrody Nobla. Zgłoszenie kandydatury złożył Algirdas Landsbergis, przewodniczący PEN Clubu pisarzy na uchodźstwie w Nowym Jorku. Miłosz ostatecznie dostał nagrodę w 1980 roku.

W tym samym roku nominację otrzymał również poeta, prozaik i dramaturg Tadeusz Różewicz. Jego kandydaturę zaproponowali Józef Trypućko, profesor slawistyki na Uniwersytecie w Uppsali, oraz Per Waestberg, przewodniczący szwedzkiego PEN Clubu.

Dokumenty z 1974 roku będą dostępne od 7 stycznia w Bibliotece Noblowskiej w Starym Budynku Giełdy w Sztokholmie, gdzie mieści się również Akademia Szwedzka. W najbliższych dniach kopie tych dokumentów zostaną udostępnione na cyfrowej wystawie w Internecie.

 Znadniemna.pl za PAP, fot.: Fity.club

Akademia Szwedzka odtajniła dokumenty dotyczące wyboru laureata literackiej Nagrody Nobla z 1974 roku. Wśród nominowanych byli wówczas Tadeusz Różewicz oraz Czesław Miłosz, który otrzymał Nobla dopiero sześć lat później. Biblioteka Noblowska tradycyjnie na początku stycznia ujawnia dokumenty, które przez 50 lat były objęte tajemnicą. W 1974

Dr hab. Andrzej Bohdan Ramlau jest autorem zdjęć do ponad sześćdziesięciu filmów, laureatem nagród Stowarzyszenia Filmowców Polskich oraz Stowarzyszenia Autorów Zdjęć Filmowych za całokształt twórczości. Jest także cenionym pedagogiem, który wniósł znaczący wkład w rozwój sztuki filmowej w Polsce. W 2013 roku został odznaczony medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis” przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

Andrzej Ramlau urodził się 3 stycznia 1937 roku w Szczytnikach k. Brześcia nad Bugiem w rodzinie inteligenckiej – Włodzimierza Ramlau i Jadwigi z domu Połońskiej.

W 1963 roku ukończył studia na Wydziale Operatorskim Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej im. Leona Schillera w Łodzi (PWSTiF).

W 1987 roku otrzymał Nagrodę̨ Przewodniczącego Komitetu ds. Radia i Telewizji za osiągniecia w pracy operatora telewizyjnych filmów fabularnych.

W 2003 roku uzyskał stopień doktora habilitowanego sztuki filmowej. Od końca lat dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia sprawował opiekę pedagogiczną nad dziesiątkami etiud studenckich. Start w branży filmowej zawdzięczają mu rzesze wychowanków, studentów realizujących swoje prace na Wydziale Radia i Telewizji Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach.

W 2013 roku został odznaczony Srebrnym Medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”.

W 2022 roku otrzymał Nagrodę Stowarzyszenia Autorów Zdjęć Filmowych (PSC) za Całokształt Twórczości.

Od lutego 2024 roku  jest rektorem Warszawskiej Szkoły Filmowej.

Dorobek artystyczny

Andrzej Ramlau nakręcił zdjęcia do ponad 60 produkcji; ma również na koncie współpracę operatorską przy kilkunastu filmach oraz opiekę artystyczną nad dziesiątkami etiud studenckich.

Już realizacja jego własnych etiud szkolnych „Efemeryda” (1961) i „Mieszkanie” (1962) zapowiadała niezwykły talent operatorski. Przy pierwszej – współpracował z ówczesnym szkolnym kolegą – Edwardem Goldbergiem, przy drugiej – z Janem Budkiewiczem. Debiut dokumentalny dzisiejszego solenizanta przypadł na 1965 rok pracą w Wytwórni Filmowej „Czołówka” nad filmem  „Kuratorzy”.

Pięć lat później nasz bohater dał się poznać na niwie fabularnej – współpracą operatorską ze Stefanem Matyjaszkiewiczem przy serialu „Przygody psa cywila” (1970) pod reżyserską batutą Krzysztofa Szmagiera. Rok później, przy fabularnym filmie telewizyjnym „Wizyta” (1971) Andrzej Ramlau jest już samodzielnym autorem zdjęć.

Do współpracy przy serialu fabularnym „Droga” (1973) – opowieści o wrażliwym kierowcy PKS Marianie Szygule (w tę rolę wcielił się Wiesław Gołas) – zaprosił Andrzeja Ramlau Sylwester Chęciński. Podobnie było przy kolejnej produkcji tego reżysera – kultowej komedii „Nie ma mocnych” (1974).

Klimatyczne zdjęcia do filmu, będącego kontynuacją odwiecznych sporów rodzin Kargula i Pawlaka zawdzięczamy również naszemu bohaterowi.

– Zaczęło się dobrze, zrobiliśmy pierwszy, drugi dubel. Przy kolejnym patrzę w kamerę i widzę: Janeczek nadjeżdża, Kowalski wybiega, a w perspektywie drogi, która powinna być pusta, wychodzi zaprzyjaźniony z nami sołtys Dobrzykowic z rowerem, nawalony jak stodoła, i idzie w naszą stronę. Stop, przerywamy ujęcie, wszyscy krzyczą, żeby sołtys się schował. Sołtys wchodzi w jakąś bramę, robimy kolejne ujęcie. Patrzę w kamerę: koń jedzie, Kowalski wybiega, a w tle wychodzi z bramy nawalony sołtys z rowerem i idzie w naszą stronę, machając radośnie. Stop, przerywamy. I tak ze trzy razy. W tej sytuacji kierownik planu mówi: wy sobie idźcie coś zjeść, a ja pójdę tam i przypilnuję sołtysa, żeby już nie wyszedł – wspominał Andrzej Ramlau w książce „Sami swoi. Za kulisami komedii wszech czasów”. – Minęło pół godziny, zjedliśmy zupkę, sołtysa nie widać, szykujemy się do ujęcia. Patrzę w kamerę: Witia jedzie na koniu, Kowalski wybiega, a w tle…wychodzi nawalony jak stodoła kierownik planu. Z rowerem… – taki był zdaniem operatora zdjęć finał historii.

Andrzej Ramlau i Sylwester Chęciński spotykali się później na planach filmowych kilka razy: przy dramacie sensacyjnym o perypetiach małżeńskich pt. „Roman i Magda” (1978) czy przy filmie telewizyjnym „Przybyli ułani” z cyklu „Święta polskie” (2005).

W 1974 roku w warszawskich lokacjach na Bielanach, przy ul. Żytniej i w Konstancinie-Jeziornej Andrzej Ramlau pracuje z kultowym polskim reżyserem Stanisławem Bareją przy komedii pt. „Nie ma róży bez ognia”. Z Bareją spotka się jeszcze na planach kolejnych produkcji, m.in.: „Niespotykanie spokojny człowiek” (1975).

W ósmą dekadę ubiegłego stulecia Andrzej Ramlau wkracza w zawodowej współpracy z Jerzym Sztwiertnią przy serialu historycznym „Najdłuższa wojna nowoczesnej Europy” (1979-81). Kolejne lata przynoszą kolejne filmy i seriale: „Śpiewy po rosie” (1982), „Lato leśnych ludzi” (1984), „Komediantka” (film i serial fabularny, 1986-87), „Zły” (1992), „Tato” (1995), „Sara” (1997).

W latach 1997-98 Andrzej Ramlau nakręcił zdjęcia do serialu „13 posterunek”, w 2001 roku pracował z Olafem Lubaszenko przy „Poranku kojota”.

Janusz Morgenstern zaprosił Andrzeja Ramlaua do współpracy przy filmie-opowieści o perypetiach początkującego pisarza, wpisanej w realia późnego PRL-u. Chodzi o naręcony w 2009 roku film „Mniejsze zło” zrealizowany w lokacjach Warszawy i Gdańska.

W 2010 roku Andrzej Ramlau współpracował przy filmie „Trzy minuty: 21.37”, czyli opowieści o sytuacji Polaków w obliczu śmierci papieża Jana Pawła II, a w latach 2012-13 kręcił film „Taniec śmierci. Sceny z Powstania Warszawskiego”, dedykowany Januszowi Morgensternowi.

Andrzej Ramlau ma na koncie współpracę z czołowymi polskimi reżyserami: Julianem Dziedziną, Januszem Zaorskim, Stanisławem Bareją, Sylwestrem Chęcińskim, Jerzym Sztwiertnią, Władysławem Ślesickim, Maciejem Ślesickim, Olafem Lubaszenko, Januszem Morgensternem, Leszkiem Wosiewiczem itp.

Redakcja portalu Znadniemna.pl składa najserdeczniejsze życzenia urodzinowe naszemu krajanowi – Jego Magnificencji Andrzejowi Ramlau!

Opr. Adolf Gorzkowski/Znadniemna.pl

 

Dr hab. Andrzej Bohdan Ramlau jest autorem zdjęć do ponad sześćdziesięciu filmów, laureatem nagród Stowarzyszenia Filmowców Polskich oraz Stowarzyszenia Autorów Zdjęć Filmowych za całokształt twórczości. Jest także cenionym pedagogiem, który wniósł znaczący wkład w rozwój sztuki filmowej w Polsce. W 2013 roku został odznaczony medalem

Nabożeństwo będzie celebrowane w Katedrze Imienia Najświętszej Marii Panny w Mińsku i rozpocznie się o godzinie 18:30 miejscowego czasu (16:30 czasu polskiego).

Transmisję Mszy św. ma żywo można oglądać na kanale YouTube mińskiej katedry.

Przypomnijmy, że arcybiskup Tadeusz Kondrusiewicz urodził się 3 stycznia 1946 roku w Odelsku koło Grodna na Białorusi (wówczas była to część archidiecezji wileńskiej). Ukończył politechnikę w Leningradzie i przez pewien czas pracował jako inżynier w Wilnie, po czym w 1976 roku wstąpił do seminarium duchownego w Kownie i 31 maja 1981 roku przyjął święcenia kapłańskie. Pracował następnie duszpastersko w różnych parafiach na Litwie, a od 1988 roku w Grodnie.

5 września 1989 roku Jan Paweł II mianował go biskupem, administratorem apostolskim Mińska i całej Białorusi, po czym osobiście udzielił mu sakry 20 października tegoż roku w Rzymie. Była to pierwsza katolicka nominacja biskupia dla Białorusi po II wojnie światowej.

Gdy 13 kwietnia 1991 roku Ojciec Święty mógł utworzyć również pierwsze struktury katolickie w ówczesnym ZSRR, mianował bp. Kondrusiewicza arcybiskupem, administratorem apostolskim dla katolików obrządku łacińskiego Europejskiej Części Rosji z siedzibą w Moskwie. A gdy na początku 1999 powstała pierwsza w historii Konferencja Biskupów Katolickich Rosji, na jej czele stanął właśnie abp T. Kondrusiewicz. Stanowisko to piastował do 2005 r. „Po drodze” papież podzielił w 1999 rozległą administraturę apostolską Europejskiej Części Rosji na dwie mniejsze jednostki i abp Kondrusiewicz został przełożonym jej północnej części. Po podniesieniu dotychczasowych administratur do rangi diecezji 11 lutego 2002 arcybiskup został pierwszym metropolitą nowo powstałej archidiecezji Matki Bożej w Moskwie.

Na tym stanowisku pozostawał do 21 września 2007, gdy Benedykt XVI powołał go na arcybiskupa metropolitę mińsko-mohylewskiego. Jednocześnie w latach 2011-12 abp Kondrusiewicz był administratorem diecezji pińskiej. Od 3 czerwca 2015 był przewodniczącym episkopatu Białorusi.

Kiedy  w sierpniu 2020 roku na Białorusi wybuchły protesty przeciwko wyborom, sfałszowanym na korzyść urzędującego dyktatora Aleksandra Łukaszenki, głowa Kościoła Katolickiego na Białorusi potępiła przemoc używaną przez rządzących przeciwko pokojowo protestującym Białorusinom.

Na zemstę ze strony reżimu Łukaszenki nie trzeba było długo czekać. Już 31 sierpnia 2020 roku funkcjonariusze straży granicznej Białorusi odmówili abp. Kondrusiewiczowi wjazdu do kraju. Hierarcha powrócił na Białoruś dopiero po czterech miesiącach wygnania.

Niedługo powrocie, po 3 stycznia 2021 roku zgodnie z kanonem 401 §1 Kodeksu Prawa Kanonicznego, abp Kondrusiewicz jako „biskup diecezjalny, który ukończył siedemdziesiąty piąty rok życia, złożył na ręce Papieża rezygnację z zajmowanego urzędu”, czyli zrezygnował z pełnienia funkcji Metropolity mińsko-mohylewskiego oraz z funkcji przewodniczącego Konferencji Episkopatu Białorusi.

Papież Franciszek rezygnację przyjął i abp Kondrusiewicz został arcybiskupem seniorem Archidiecezji Mińsko-Mohylewskiej.

Znadniemna.pl na podstawie Catholic.by/KAI, fot.: ks. Aleksander Ułas/Catholic.by

Nabożeństwo będzie celebrowane w Katedrze Imienia Najświętszej Marii Panny w Mińsku i rozpocznie się o godzinie 18:30 miejscowego czasu (16:30 czasu polskiego). Transmisję Mszy św. ma żywo można oglądać na kanale YouTube mińskiej katedry. Przypomnijmy, że arcybiskup Tadeusz Kondrusiewicz urodził się 3 stycznia 1946 roku w Odelsku

Tak wynika z danych opublikowanych przez najbardziej znaną białoruską organizację, broniącą praw człowiek – Centrum Praw Człowieka „Wiasna”. Podsumowanie stanu prześladowań w 2024 roku przez działaczy „Wiasny” może jednak być odzwierciedleniem jedynie wierzchołka góry lodowej. Rzeczywista bowiem skala represji, stosowanych wobec Białorusinów przez reżim Łukaszenki, pozostaje trudna do oszacowania.

Nawet ujawnione przez obrońców praw człowieka liczby porażają.

Źródło ilustracji: Spring96.org

Wynika z nich m.in., że w 2024 roku na Białorusi w sprawach karnych o podłożu politycznym skazano co najmniej 1241 mężczyzn i 480 kobiet. Wśród ogólnej liczby skazanych 21 osób jest w wieku emerytalnym (14 kobiet i 7 mężczyzn).

Najczęściej zasądzanym rodzajem kary za politykę jest kara pozbawienia wolności. Na kolonie karne (łagry) i więzienie skazanych zostało ogółem 55,4% spośród tych Białorusinów, o których informacje posiada „Wiasna”. O wielu przypadkach, działający na emigracji obrońcy praw człowieka nie wiedzą, ponieważ rodziny skazanych z obawy o dalsze represje nie podają informacji do wiadomości publicznej.

Drugim powszechnym rodzajem kary jest ograniczenie wolności ze skierowaniem do zakładu karnego typu otwartego (tzw. „chemia”) i bez skierowania („chemia domowa”).

Ta pozornie łagodna forma kary nie występuje w polskim systemie prawnym.  Polega ona na tym, że skazany wysyłany jest  na drugi kraniec Białorusi, jak najdalej od domu, gdzie trafia do osiedla baraków robotniczych. Jest tam zdany sam na siebie. Sam musi znaleźć sobie pracę, zarobić na utrzymanie (jedzenie i mieszkanie, jeśli w miejscowości, do której został zesłany nie ma pracy, musi znaleźć pracę gdzieś w pobliżu i docierać tam i z powrotem do baraku, w którym mieszka, na własny koszt. Skazany przez cały czas odbywania kary podlega kontroli milicji. Odbywający „chemię ze skierowaniem” najczęściej zatrudniani są do niskopłatnej, wyczerpującej pracy, a zatem, jeśli nie otrzymują pomocy od rodziny, to cierpią głód.

Nazwa kary  – „chemia” – pochodzi z czasów sowieckich. Wówczas „wrogów ludu” zsyłano do pracy w warunkach szkodliwych w sektorze  chemicznym w odległe zakątki ZSRR. Białoruski reżim w nieco zmienionej postaci kontynuuje tradycję karania „chemią ze skierowaniem”.

Kolejny rodzaj „chemii” –  „chemia domowa” – odbywa się w miejscu zamieszkania. Polega na tym, że skazany chodzi do pracy z własnego domu, ale jest kontrolowany przez organa nadzoru i ma reglamentowany czas dotarcia do pracy oraz powrotu do domu. W wolnym od pracy czasie nie ma prawa oddalić się z miejsca zamieszkania, nawet na dłuższe zakupy. Nieobecność w domu podczas kontroli oznacza przewinienie, za które odpowiednie organy nadzoru mogą zastosować wobec skazanego surowszy tryb odbywania kary, czyli skierować do kolonii karnej.

Z przytaczanych przez „Wiasnę” statystyk wynika, że Białorusini są wciąż skazywani za udział w akcjach protestacyjnych, które przetoczyły się przez kraj po sfałszowanych wyborach prezydenckich w 2020 roku.

Udział w akcjach protestacyjnych (zbrodnia przewidziana przez art. 342 kk) pozostaje najczęstszym pretekstem do wszczynania politycznych procesów karnych. W 2024 r. skazano z tego artykułu aż 1019 osób.

Nie są rzadkością także wyroki za rozpowszechniane materiałów zniesławiających Łukaszenkę, z oraz za komentarze na temat dyktatora, sił bezpieczeństwa i przedstawicieli rządu:

245 osób skazano  w ubiegłym roku za „znieważenie Łukaszenki” (art. 368 kk), 135 osób – za „znieważenie przedstawiciela władzy” (art. 369 kk), 186 osób – za „podżeganie do innej wrogości społecznej” (art. 130 kk), 109 osób – za „ułatwianie działalności ekstremistycznej” (art. 361-4 kk), 75 osób – za „wezwania do sankcji” (art. 361 kk).

Z Przeglądu Statystycznego „Wiasny” za rok 2024 wynika, że ​​za kratkami przebywa obecnie 175 działaczy kultury, 45 przedstawicieli mediów, ponad 30 informatyków, 20 wojskowych, 17 lekarzy, 10 księży i ​​osób wierzących, m.in. inni, siedmiu prawników, sześciu obrońców praw człowieka.

Ciekawe jest, że wśród przedstawicieli zarejestrowanych  na Białorusi religii i związków wyznaniowych, największą prześladowaną grupą przedstawicielu kultu religijnego pozostają kapłani chrześcijańscy. Od momentu wybuchu protestów w 2020 roku i do dnia dzisiejszego prześladowania dotknęły: 20. kapłanów prawosławnych, 31. katolickich, 5. grekokatolickich oraz 30. pastorów ewangelickich.

Statystyki „Wiasny” mówią, że według stanu na 30 grudnia na Białorusi przebywa co najmniej 1265 więźniów politycznych (uznanych za takich przez większość działających na Białorusi organizacji praw człowieka – red.). Spośród nich 1097 to mężczyźni, 168 to kobiety. Ale rzeczywista liczba więźniów politycznych może być znacznie większa.

Według obrońców praw człowieka co najmniej 224 odbywające karę osoby „są szczególnie zagrożone ze względu na fatalny stan zdrowia”, 46 więźniów politycznych odbywających obecnie karę ma ponad 60 lat, 29. Są wielodzietnymi rodzicami.

Za kratkami siedzą na Białorusi całe rodziny: bracia i siostry, rodzice i dzieci, małżonkowie (jest znanych 30 takich przypadków).

Więźniowie na Białorusi przetrzymywani są w strasznych warunkach. W więzieniach i koloniach karnych brak jest należytej opieki medycznej, więźniowie są poddawani torturom i biciu, miesiącami przetrzymywani bez kontaktu ze światem zewnętrznym.

Znadniemna.pl na podstawie Spring96.org/ Kresy24.pl/ Belarus2020.churchby.info

Tak wynika z danych opublikowanych przez najbardziej znaną białoruską organizację, broniącą praw człowiek - Centrum Praw Człowieka „Wiasna”. Podsumowanie stanu prześladowań w 2024 roku przez działaczy „Wiasny” może jednak być odzwierciedleniem jedynie wierzchołka góry lodowej. Rzeczywista bowiem skala represji, stosowanych wobec Białorusinów przez reżim Łukaszenki,

Drodzy Czytelnicy, kończy się kolejny rok funkcjonowania naszej redakcji na uchodźstwie.

Niszcząc środowisko polskie na Białorusi  i wszystkie formy niezależnej aktywności obywatelskiej w kraju, reżim zakładał, że nie przetrwamy nawet roku w oderwaniu od swojego naturalnego środowiska – mieszkających na Białorusi Polaków. Dzięki Państwa zainteresowaniu i utrzymywaniu przez nas dyskretnie kontaktów z Czytelnikami na Białorusi, udaje nam się funkcjonować na wygnaniu już czwarty rok!

Dziękujemy Państwu za zaufanie i przypominamy, że kolejne Święta i kolejny Nowy Rok spotyka w więzieniu nasz kolega Andrzej Poczobut.

Publikując Kalendarz na 2025 rok, pragniemy przypomnieć o jednej z największych  fascynacji Andrzeja – kresowej rzece Niemen

(żeby pobrać Kalendarz należy kliknąć w obrazek poniżej)

Andrzej Poczobut jest więziony od 25 marca 2021 roku. 8 lutego 2023 roku został skazany na osiem lat kolonii karnej o zaostrzonym rygorze. Po nieuwzględnionym odwołaniu od wyroku przebywa w kolonii w Nowopołocku.

Znadniemna.pl

Drodzy Czytelnicy, kończy się kolejny rok funkcjonowania naszej redakcji na uchodźstwie. Niszcząc środowisko polskie na Białorusi  i wszystkie formy niezależnej aktywności obywatelskiej w kraju, reżim zakładał, że nie przetrwamy nawet roku w oderwaniu od swojego naturalnego środowiska – mieszkających na Białorusi Polaków. Dzięki Państwa zainteresowaniu i utrzymywaniu

Dzisiaj, 30 grudnia, Sąd Obwodowy w Mińsku po prowadzonym za zamkniętymi drzwiami procesie wydał wyrok w sprawie księdza Henryka Okołotowicza, proboszcza parafii św. Józefa  w podmińskim Wołożynie. Jak podaje portal Katolik.life, śledzący los  duchownego wierni katoliccy, dowiedzieli się nieoficjalnie, iż proboszcz z Wołożyna został skazany na 11 lat pobytu w kolonii karnej  o zaostrzonym rygorze.

64-letni duchowny, który cierpi na poważne choroby, był sądzony pod zarzutem „zdrady państwa”Po aresztowaniu spędził ponad rok w areszcie śledczym KGB. Był więziony tam podczas przygotowywania sprawy, a następnie w oczekiwaniu na proces i podczas samego procesu, który w trybie niejawnym toczył się ponad miesiąc.

Ani w toku prowadzonego przez KGB śledztwa, ani w trakcie procesu kapłan nie przyznał się do winy. Niezłomności księdza, słynącego z  twardych zasad moralnych nie docenili, niestety, hierarchowie Kościoła Katolickiego na Białorusi. Na ogłoszeniu wyroku nie zjawił się bowiem nikt, ani z katolickiego episkopatu na Białorusi, ani z nuncjatury apostolskiej w tym kraju.

Proces księdza Okołotowicza prowadził sędzia Uładzimir Areszka. Był to pierwszy proces o „zdradę stanu” przeciwko katolickiemu księdzu na Białorusi od czasu uzyskania przez ten kraj niepodległości w 1991 roku. Wierni wciąż nie wiedzą, jaki będzie los skonfiskowanych w ramach śledztwa pieniędzy, które należały zarówno do parafii, jak i samego księdza.

Z rzadko otrzymywanych przez wiernych listów od ks. Henryka z więzienia wynikało, że nie uważa się on za winnego czegokolwiek. Pisał, że pokłada nadzieję jedynie w Bogu i prosił, by nieustanie się modlić.

Skazany kapłan wielokrotnie stawał się bohaterem białoruskich mediów. W jednym z artykułów podkreślono, że  jest kapłanem, który zawsze mówi po białorusku, a wśród wiernych ma opinię prawdziwego białoruskiego patrioty. Ksiądz Henryk znany jest także z ofiarnej pracy na rzecz odradzania Kościoła Katolickiego w różnych regionach Białorusi po dziesięcioleciach sowieckiej ateizacji miejscowej ludności.

Ksiądz Henryk Okołotowicz urodził się w Nowej Myszy pod Baranowiczami w 1960 roku. Od dziewiątego roku życia służył jako ministrant w kościele w Baranowiczach. W czasach sowieckiego ateizmu odczuł w sobie powołanie do służby kapłańskiej. Jako młody człowiek podjął naukę w podziemnym seminarium w Niedźwiedzicy koło Lachowicz. Odbył zasadniczą służbę wojskową w Sowieckiej Armii, koło Murmańska. Po powrocie pracował na kolei, ucząc się jednocześnie w Homlu przez rok na maszynistę. Chciał wstąpić do seminarium w Rydze, ale nie pozwolił na to sowiecki pełnomocnik do spraw religii. Uczył się i formował duchowo pod okiem księdza Wacława Piątkowskiego. Ostatecznie w 1984 roku wstąpił do seminarium w Rydze. 5 czerwca 1984 roku w tajemnicy został wyświęcony przez metropolitę kowieńskiego, arcybiskupa Vincentasa Sladkevičiusa w Koszedarach na Litwie.

W okresie czterdziestoletniej posługi kapłańskiej ks. Henryk sposługiwał w Brasławiu, Rakowie, Nieświeżu, Bobrujsku i innych białoruskich miejscowościach.

Był pierwszym białoruskim kapłanem, który odwiedził Katyń i odprawił tam mszę za poległych polskich oficerów.

Miało to miejsce w 1984 roku, tuż po otrzymaniu przez ks. Henryka święceń kapłańskich. Duchowny został zatrzymany wówczas przez sowieckich funkcjonariuszy i ukarany grzywną. W kwietniu 2022 roku fragmenty wspomnień ks. Henryka Okołotowicza o jego historycznej wizycie w Katyniu opublikowała w Biuletynu IPN siostra Renata Zielińska OP, autorka książki „Polscy duchowni na Wschodzie” (2019).

Ogólnie, w czasach sowieckich, Henryk Okołotowicz był karany przez władze około 30 razy.

Znadniemna.pl na podstawie Katolik.life

Dzisiaj, 30 grudnia, Sąd Obwodowy w Mińsku po prowadzonym za zamkniętymi drzwiami procesie wydał wyrok w sprawie księdza Henryka Okołotowicza, proboszcza parafii św. Józefa  w podmińskim Wołożynie. Jak podaje portal Katolik.life, śledzący los  duchownego wierni katoliccy, dowiedzieli się nieoficjalnie, iż proboszcz z Wołożyna został skazany

Dzisiaj, 29 grudnia, mija 140. rocznica śmierci Wincentego Jakuba Dunina-Marcinkiewicza – literata, tworzącego w językach białoruskim oraz polskim, uważanego za twórcę literackiego języka białoruskiego. Był autorem pierwszej w dziejach Białorusi opery pt. „Sielanka”, do której muzykę ułożył Stanisław Moniuszko.

Rok temu, w listopadzie 2023 roku, łukaszenkowskie sądy i prokuratura zhańbiły się, przebijając kolejne „dno” w ściganiu „ekstremistów”. Wówczas jeden z łukaszenkowskich sędziów w obwodzie homelskim wydał werdykt, na którego mocy za ekstremistyczne uznany został dwutomowy zbiór wierszy klasyka białoruskiej literatury, poety epoki romantyzmu Wincentego Dunina-Marcinkiewicz

Pragniemy przypomnieć Państwu biografię człowieka, którego twórczość jest postrzegana jako zagrożenie przez reżim Łukaszenki nawet 140 lat po śmierci autora.

Wincenty Dunin-Marcinkiewicz urodził się 23 stycznia 1808 roku w majątku Paniuszkiewicze, niedaleko Bobrujska, w białoruskiej rodzinie drobnej szlachty katolickiej. Jego ojciec Jakub był dzierżawcą niewielkiego majątku. Rodzice Wincentego zmarli, gdy był jeszcze dzieckiem. Wychowywał się więc u różnych krewnych. Jego wuj ze strony matki – Stanisław Bogusz-Siestrancewicz, był arcybiskupem mohylewskim i pisarzem. To jemu Wincenty zawdzięczał najwięcej, jeśli chodzi o edukację.

Pochodzenie rodu i nazwiska

Ród Wincentego wywodził swoje korzenie od Duńczyka Petera Dunina, który rzekomo przybył na ziemie polskie w 1124 roku. Jednak w dokumentach nie ma żadnych powiązań rodzinnych między Marcinkiewiczami z XIX wieku a Duninami z XII wieku. Podwójne nazwisko nie pojawia się ani zapisie księgi metrykalnej chrztu Wincentego, ani w korespondencji, ani w znanych od lat 50. XVIII wieku dokumentach gospodarczych rodziny. Sam Wincenty używał nazwiska Marcinkiewicz. (w akcie urodzenia przy nazwisku rodziców i matki chrzestnej, jego siostry Julianny, nie ma drugiego członu – Dunin, a samo dziecko zostało ochrzczone pod imionami Wincenty Jakub).

Przydomek szlachecki – Dunin pojawił się dopiero po powstaniu 1831 roku, kiedy Wincenty Marcinkiewicz, jak cała szlachta polsko-litewsko-białoruska, musiał udowodnić swoje pochodzenie. Być może większość informacji podanych przez pisarza na temat jego przodków jest fałszywa. Dokumenty albo budzą wątpliwości, albo odnoszą się do innych Marcinkiewiczów. Są to ponadto słabo zachowane wyciągi z ksiąg metrykalnych lub odpisy z niezachowanych dokumentów.

W swojej argumentacji weryfikacyjnej Wincenty łączył swoją gałąź Marcinkiewiczów z przywilejami np. Piotra I i majątkami na Smoleńszczyźnie, a wydarzenia z roku 1701 przeniósł w odległy 1201 rok. Jego zdaniem kilka pierwszych pokoleń przodków Wincentego całkowicie pokrywa się z notkami w herbarzu Niesieckiego, a dzieje Duńczyka Dunina – z ustaleniami heraldyka Piotra Nałęcz-Małachowskiego. Dowody przedstawione przez Wincentego nie zostały przyjęte za pierwszym razem, lecz dopiero po sześciu latach korespondencji. 9 marca 1838 roku on i jego krewni uzyskali prawo do używania podwójnego nazwiska Dunin-Marcinkiewicz.

Porzucone studia i porwanie narzeczonej

Po ukończeniu w 1824 roku szkoły powiatowej w Pińsku Wincenty wstąpił na Wydział Medyczny Uniwersytetu Wileńskiego, ale wkrótce musiał go opuścić z powodu problemów zdrowotnych.

Podjął więc pracę sekretarza w kancelarii prawnej Baranowskiego w Wilnie. Po stłumieniu przez carat powstania listopadowego w 1831 roku ożenił z Józefą Baranowską, córką swojego pracodawcy, z którą miał siedmioro dzieci.

Białoruski historyk Zmicier Drozd twierdzi, że w trakcie badania dokumentów archiwalnych znalazł potwierdzenie, iż Wincenty Marcinkiewicz po prostu wykradł swoją przyszłą żonę z domu jej rodziców.

Z petycji Marianny Baranowskiej, matki Józefy, wynika, że urzędnik sądu gubernialnego Marcinkiewicz porwał Józefę na ulicy i ukrył ją w swoim mieszkaniu na Górze Troickiej. Rodzice wraz z żandarmami i żołnierzami odnaleźli córkę dopiero o 2 w nocy. Jednak Marcinkiewicz nie zamierzał bez walki oddać Józefy – z brzytwą w dłoni groził, że zabije każdego, kto się do niej zbliży. Okazało się, że nowożeńcy pobrali się już w cerkwi unickiej w Senicy koło Mińska.

W toku postępowania Józefa została umieszczona w klasztorze bernardynów. Jej rodzice w piśmie do samego Mikołaja I zwrócili się z prośbą o uznanie małżeństwa za nieważne, aresztowanie porywacza ich córki i postawienie przed sądem księdza, który udzielił im ślubu. Niechcianego zięcia oskarżono nawet o kradzież pierścionka z brylantem z domu Baranowskich. Z kolei Marcinkiewicz przekonywał cara, że wszystko jest legalne i małżeństwo zostało zawarte z miłości, a Józefa miała nie 14, ale 16 lat.

Car nie odpowiedział i sprawa trafiła do mińskiego rzymskokatolickiego konsystorza. Józefa potwierdziła, że związek małżeński zawarła dobrowolnie. A pierścionka nikt nie ukradł, bo przyniosła go z domu rodziców. Nowożeńcy pobrali się ponownie 18 grudnia 1831 roku w kościele klasztoru bernardynów w Mińsku (dzisiejsza cerkiew prawosławna św. Ducha).

Po utopieniu przez carat we krwi powstania listopadowego, rozwój kulturalny na Wileńszczyźnie i na terenie byłego Wielkiego Księstwa Litewskiego zatrzymał się: Uniwersytet Wileński – ośrodek białoruskiej i litewskiej myśli niezależnej został zamknięty, wiele czasopism i gazet zostało zakazanych, potworny system policji i biurokracji cesarskiej wymazał wszelkie pozostałości po Białorusi i Litwy z map Europy. Nawet ich nazwy zastąpiono neutralnym określeniem Północno-Zachodniego Kraju imperium.

Pierwsze próby pióra

Pierwsze próby literackie Dunina-Marcinkiewicza przypadają na lata 40. XIX stulecia. Los jego poprzedników w literaturze białoruskiej okazał się tragiczny. Po buncie w Kroszynie (1828 r.) za wiersz pt. „Bunt chłopów”, opowiadający o zrywie, na 25-letnią służbę wojskową wysłany został poeta Pauluk Bahrym; bliski przyjaciel Adama Mickiewicza – Jan Czeczot – został zesłany na Ural; Romuald Podbereski, autor prawdopodobnie pierwszej krytycznej recenzji XIX-wiecznej literatury białoruskiej, został zesłany do Archangielska, gdzie zmarł; Franciszek Sawicz, poeta i rewolucjonista, został wysłany jako żołnierz na 25 lat na Kaukaz.

W tym czasie w Wilnie utworzono Imperialną Komisję Archeograficzną, której jedynym celem było wydobycie faktów ze zdobytego przez Rosjan ogromnego archiwum Metryka Litewska i manipulowanie tymiż faktami, w celu udowodnienia bezzasadności odwoływania się do pojęcia Litwy, a tym bardziej Białorusi, jako istniejących w przeszłości organizmów państwowych. W owych czasach pisanie po białorusku, czy też na temat Białorusi było aktem wielkiej odwagi cywilnej.

Pierwszymi dziełami Dunina-Marcinkiewicza stały się libretta do operetek „Czarodziejska woda”, „Konkurs muzyków” i „Żydowski projekt”. Były to głównie komedie, w których pokazywano współczesnych bohaterów. Nie zachowały się teksty wspomnianych utworów, znane są jedynie opublikowane dobre recenzje.

Pierwszy białoruski teatr i opera „Sielanka”

W 1846 roku w drukarni Zawadzkiego w Wilnie Dunin-Marcinkiewicz wydrukował sztukę pt. „Sielanka” („Idylla”). Stała się ona librettem do opery autorstwa Stanisława Moniuszki.

W utworze tym wszyscy aktorzy, grający szlachciców, mówią i śpiewają po polsku, a chłopów – po białorusku.

Dzięki staraniom autora libretta w należącej do niego posiadłości Lucynka powstała pierwsza w dziejach białoruska trupa teatralna. Zrodził się nawet pomysł stworzenia własnego, białoruskiego teatru. W skład trupy aktorskiej wchodziła rodzina pisarza, sąsiedzi, uczniowie miejscowej szkoły, znajomi i chłopi. Teatr występował głównie na dworze w Lucynce. Na repertuar składały się sztuki napisane przez właściciela folwarku.

Plan Lucynki i okolicy w 1830 r., fot.: Radzima.org

Miejscowość Mała Lucynka w latach 70. XX w., fot.: Radzima.org

 

Pierwsza publiczna premiera opery komicznej „Sielanka” (Idylla) odbyła się 9 lutego 1852 roku w Mińsku. Białoruskie słowo rozbrzmiewało wówczas otwarcie na scenie teatralnej. Datę tę uważa się za początek białoruskiej sztuki teatralnej.

Cenzorzy nie dają za wygraną

Nie oznaczało to jednak, że cenzorzy rosyjscy pogodzili się z przegraną. Swoje perypetie miała bowiem publikacja wykonanego przez Dunina-Marcinkiewicza białoruskojęzycznego tłumaczenia „Pana Tadeusza”. Wprawdzie w 1856 roku cenzor Pawieł Kukolnik wyraził zgodę na druk poematu Adama Mickiewicza w Mińsku, a w 1858 roku Komitet Cenzury w Wilnie potwierdził zezwolenie na wydanie dzieła w przekładzie z języka polskiego na białoruski. Pierwsze tłumaczenie słynnego dzieła Adama Mickiewicza na inny język słowiański nie od razu trafiło do rąk czytelników.

Wobec interwencji cenzorów z Petersburga – zarządzenie „O zakazie drukowania alfabetów zawierających zastosowanie alfabetu polskiego do języka rosyjskiego” – wstrzymano druk książki w nakładzie 1000 egzemplarzy, z czego 92 miały trafić w prenumeracie do tych, którzy finansowali publikację, m.in. Artemiusza Weryho Darewskiego, Eustachego Wróblewskiego i księcia Mikołaja Radziwiłła.

W XIX wieku carska Rosja nigdy nie uznała istnienia języka białoruskiego. Uznawano go jedynie za dialekt języka rosyjskiego. Dlatego Dunin Marcinkiewicz, który już wydawał swoje dzieła w alfabecie polskim, ale po białorusku, teoretycznie łamał zarządzenia administracyjne.

Wincenty Dunin- Marcinkiewicz jest uważany za jednego z pierwszych klasyków białoruskiej literatury. W swoich utworach często opisywał lud wiejski, chłopską kulturę, zwyczaje i obrzędy.

Wiele wierszy pisał w języku białoruskim, a spod jego pióra wyszły m.in. poematy oraz sztuki teatralne. Początkowo utwory poety mają charakter sielankowy i pisane są po polsku, np. zbiór „Dudarz białoruski”(1857). Późniejszą twórczość Marcinkiewicza zaliczyć można do literatury realistycznej, m.in.: opowieści „Wieczornice” i „Obłąkany”(1855), poemat „Hapon”(1855), a także farsę teatralną „Pińska Szlachta”(1866).

Poglądy polityczne i udział w powstaniu styczniowym

Wincenty Dunin Marcinkiewicz opowiadał się za poglądami rewolucjonistów szlacheckich z początku lat 60. XIX wieku i związany był z białoruską odsłoną powstania styczniowego – zrywem pod przewodnictwem Konstantego (Kastusia) Kalinowskiego. Władze podejrzewały, że to nasz bohater był autorem broszur antyrządowych. W marcu 1862 roku tymczasowy namiestnik wojskowy guberni mińskiego, gen. Kuszaliew, rozesłał okólnik, w którym czytamy: „Z otrzymanych przeze mnie wiadomości okazuje się, że ziemianin Marcinkiewicz napisał w ludowym języku białoruskim oburzający wiersz pt. „Gutarka Starogo Dieda”, którego celem jest podżeganie chłopów z zachodnich guberni przeciwko rządowi… i że pan Marcinkiewicz stara się rozpowszechniać swoje dzieło… wśród prostego ludu”.

Dunin Marcinkiewicz ukrył się początkowo w Dobrowlianach u Matyldy Buczyńskiej. 22 lutego 1864 roku został zmuszony do przeniesienia się do pobliskiego Świru, gdzie mieszkał przez sześć miesięcy aż do aresztowania. W czasie powstania policja przypisała mu autorstwo publikacji antyrządowych. Pobyt w więzieniu wraz z córką Kamilą w latach 1864–1865, grzywny, ścisły nadzór policji po zwolnieniu z więzienia – znalazły odzwierciedlenie w jego twórczości.

Najlepsze dzieło i śmierć

W 1866 roku pisarz stworzył swoje najlepsze dzieło – komedię „Pińska szlachta”, w której wyśmiewał arogancję, krótkowzroczność drobnej szlachty i jej strach przed władzą. Sztuka ta została wystawiona na scenie już po śmierci autora, dopiero w 1917 roku, a rok później opublikowano ją w gazecie „Wolna Białoruś”.

Mniej więcej taki sam los spotkał jego komedię satyryczną „Zaloty”, napisaną w 1870 roku.

Wincenty Dunin-Marcinkiewicz zmarł dokładnie 140 lat temu – 29 grudnia 1884 r. i został pochowany na cmentarzu w uroczysku Tupalszczyna koło Łucynki.

Miejsce, w którym stał dom Wincentego Dunin-Marcinkiewicza w Lucynce, fot.: Radzima.org

Płaskorzeźba z portretem Wincentego Dunin-Marcinkiewicza w miejscu, gdzie stal jego dom, fot.: Radzima.org

Nagrobny pomnik Wincentego Dunin-Marcinkiewicza, fot.: Radzima.org

 Opr. Walery Kowalewski

Dzisiaj, 29 grudnia, mija 140. rocznica śmierci Wincentego Jakuba Dunina-Marcinkiewicza - literata, tworzącego w językach białoruskim oraz polskim, uważanego za twórcę literackiego języka białoruskiego. Był autorem pierwszej w dziejach Białorusi opery pt. „Sielanka”, do której muzykę ułożył Stanisław Moniuszko. Rok temu, w listopadzie 2023 roku,

„Nasza Niwa” – białoruska gazeta, odwołująca się do tradycji drugiego w dziejach białoruskojęzycznego tytułu prasowego, wydawanego w Wilnie na początku XX stulecia, ogłosiła Człowieka 2024 roku. Został nim Andrzej Poczobut, nasz redakcyjny kolega i jedyny w tej chwili przedstawiciel polskiej mniejszości narodowej na Białorusi, więziony przez reżim Łukaszenki.

„Polak gotowy siedzieć w więzieniu za prawo do pozostania na Białorusi, w swojej ojczyźnie, w której się urodził i wychował” – napisali o Andrzeju koledzy Białorusini w artykule, ogłaszającym Człowieka 2024 roku.

Charakteryzując laureata przyznanego przez siebie tytułu, dziennikarze Naszej Niwy wskazują, że Andrzej Poczobut nie pasuje do zniewolonej przez reżim Łukaszenki Białorusi, w której panoszy się donosicielstwo, intryganctwo i podłość.

„Nasz Człowiek Roku pochodzi z innej Białorusi” – twierdzą koledzy z „Naszej Niwy” i wskazują, iż dzięki swojej niezłomnej postawie Andrzej stał się symbolem tych, komu oprawcy Łukaszenki odebrali wprawdzie wolność fizyczną, a nawet głos, ale nie potrafili odebrać godności i wolności wewnętrznej. Nawet za kratami tacy ludzie są bardziej wolni i piękniejsi niż goście złotej klatki dyktatora, zwanej paradoksalnie Pałacem Niepodległości.

Dziennikarze „Naszej Niwy” przypominają, że grodzieński dziennikarz Andrzej Poczobut jest jednym z symboli represji reżimu Łukaszenki w skali międzynarodowej. „Już czwarty rok podejmowane są próby wypchnięcia go z Białorusi do Polski” – piszą białoruscy koledzy, przypominając, iż reżim traktuje więźnia, jako cennego zakładnika, za którego Polska byłaby skłonna co najmniej przywrócić ruch na przejściu granicznym w Bobrownikach. Ale apetyty dyktatury są zmienne. W zamian za uwolnienie Poczobuta reżim zachęcał do złożenia wizyty u białoruskiego dyktatora polskiego ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego. Padała też propozycja wymiany zakładnika na jednego z liderów białoruskiej opozycji na uchodźstwie – Pawła Łatuszkę.

W opinii „Naszej Niwy” kwestia uwolnienia Andrzeja Poczobuta w 2024 roku wyszła na poziom międzykontynentalny. Mianowicie w odchodzącym roku bowiem temat uwolnienia Polaka z kolonii – katowni w Nowopolocku był podnoszony podczas rozmów między Polską a Chinami.

Sprawą zasadniczą dla Andrzeja, który nie popełnił żadnej zbrodni, pozostaje jednak kwestia opuszczenia więzienia bez spełnienia jakichkolwiek warunków. Człowiek niewinny powinien odzyskać wolność tyko dlatego, że jest niewinny – taki przekaz płynie z celi w Nowopołocku. Jeden z więźniów, który obcował z Andrzejem w kolonii karnej, opowiadał, że Andrzejowi wielokrotnie podsuwali do podpisania prośbę o ułaskawienie. Ten jednak jej nie podpisał, gdyż nie popełnił niczego z powodu czego miałby się kajać.

„Etniczny Polak, który chce mieć możliwość pozostania na Białorusi, w której się urodził i wychował – co może być bardziej symboliczne?” – zadaje pytanie „Nasza Niwa”, postrzegając niezłomność Polaka w kwestii wyboru miejsca zamieszkania jako „najmocniejszy symbol jedności narodu Białorusi”.

„Ta jedność jest mocniejsza od reżimu Łukaszenki” – piszą autorzy artykułu w „Naszej Niwie” i dodają: „Wszyscy kochamy Białoruś i chcemy, żeby stała się wolna – nieważne jaką mamy narodowość, pochodzenie, kolor skóry, poglądy polityczne i miejsce zamieszkania”.

Znadniemna.pl na podstawie Nashaniva.com

„Nasza Niwa” – białoruska gazeta, odwołująca się do tradycji drugiego w dziejach białoruskojęzycznego tytułu prasowego, wydawanego w Wilnie na początku XX stulecia, ogłosiła Człowieka 2024 roku. Został nim Andrzej Poczobut, nasz redakcyjny kolega i jedyny w tej chwili przedstawiciel polskiej mniejszości narodowej na Białorusi, więziony

Z białoruskich więzień wypuszczono 20 osób, które zostały ułaskawione przez Aleksandra Łukaszenkę. To ósma grupa ułaskawionych w tym roku. Za kratami pozostaje jeszcze co najmniej 1253 więźniów reżimu – podaje Centrum Obrony Praw Człowieka Wiosna.

Służba prasowa BelTA podaje, że Aleksander Łukaszenka podpisał kolejny dekret o ułaskawieniu 20 osób, które popełniły przestępstwa o charakterze ekstremistycznym. Tego sformułowania reżim używa w odniesieniu do więźniów politycznych.

Wśród zwolnionych jest jedenaście kobiet, a czternaście osób cierpi na choroby przewlekłe, które zwróciły się z wnioskami o ułaskawienie. Nazwiska uwalnianych osób nie są podawane.

Jest to ósma grupa ludzi wypuszczonych z więzień przez Aleksandra Łukaszenkę od lata tego roku. W sumie liczba ułaskawionych to ok. 200 osób.

Jednocześnie na Białorusi nie ustają represje polityczne i regularnie dochodzi do nowych zatrzymań oraz procesów za udział w protestach powyborczych w 2020 roku, działalność opozycyjną czy po prostu komentarze w internecie.

Według Centrum Obrony Praw Człowiea Wiosna obecnie na Białorusi 1253 osoby są uznane za więźniów politycznych.

Znadniemna.pl/BelTA/PAP

 

 

Z białoruskich więzień wypuszczono 20 osób, które zostały ułaskawione przez Aleksandra Łukaszenkę. To ósma grupa ułaskawionych w tym roku. Za kratami pozostaje jeszcze co najmniej 1253 więźniów reżimu – podaje Centrum Obrony Praw Człowieka Wiosna. Służba prasowa BelTA podaje, że Aleksander Łukaszenka podpisał kolejny dekret o

Skip to content