HomeStandard Blog Whole Post (Page 4)

„Czerwone maki” – taką nazwę nosi pierwszy polski film fabularny o bitwie pod Monte Cassino, wyreżyserowany przez Krzysztofa Łukasiewicza, twórcę który wcześniej nakręcił między innymi filmy „Karbala”, „Generał Nil”, a także obraz o obronie Grodna przed Sowietami we wrześniu 1939 roku pt. „Orlęta: Grodno ’39”. Od dzisiaj, 5 kwietnia, „Czerwone maki” można oglądać we wszystkich większych kinach w Polsce.

W filmie, wyprodukowanym przez Wytwórnię Filmów Dokumentalnych i Fabularnych, fikcja przeplata się z faktami, tworząc magnetyczną i angażującą widzów opowieść. Wyścig z czasem, pełen napięcia proces planowania natarcia i ogromny ciężar nieodwracalnych decyzji podejmowanych przez dowódców II Korpusu czynią z „Czerwonych maków” kino pozostawiające niezapomniane emocje.

„Czerwone maki na Monte Cassino, zamiast wody piły polską krew, a po tych makach szedł żołnierz i ginął, lecz od śmierci silniejszy był gniew…” Kto nie zna słów tej piosenki? 18 maja 1944 oddziały II Korpusu Polskiego pod dowództwem generała Andersa zdobyły ruiny klasztoru Benedyktynów na wzgórzu Monte Cassino. W czasie walk zginęło 923 polskich żołnierzy, 2931 zostało rannych, a 345 uznano za zaginionych, otwierając drogę na Rzym. W rodzimych podręcznikach historii bitwa ta opisywana była zawsze jako wielkie zwycięstwo, heroiczny zryw polskiego wojska.

Krzysztof Łukaszewicz pokazuje cenę za to zwycięstwo: potworną rzeź. Potrafił jednak zrobić film na który zapewne pójdą szkoły, do czego zresztą zachęca nauczycieli dystrybutor „Czerwonych maków”.

Historię przygotowań do bitwy i jej przebieg oglądamy oczami Jędrka – młodego chłopaka, który przeszedł przez łagrowe piekło i opuścił Rosję wraz z Armią Andersa jako jedna z tysięcy sierot. Czas niewoli zmienił go z chłopca z dobrej rodziny w kombinatora i drobnego złodziejaszka, który zrobi wszystko, aby przetrwać. Zetknięcie się z żołnierzami II Korpusu oraz budząca się miłość do sanitariuszki Poli sprawią jednak, że Jędrek przejdzie głęboką przemianę. Wkrótce na froncie ma dojść do decydującego ataku na broniony przez niemieckie oddziały klasztor położony na wzgórzach Monte Cassino – ta spektakularna bitwa zadecyduje o życiu wielu żołnierzy i dalszym ataku armii aliantów we Włoszech oraz zmieni na zawsze życie Jędrka.

Poza Jędrkiem (Nicolas Przygoda) i Polą (Magdalena Żak) bohaterami filmu są także: zagrany przez Leszka Lichotę korespondent wojenny – mentor zbuntowanego nastolatka, którego pierwowzorem jest Melchior Wańkowicz oraz brat Jędrka Stanisław (Szymon Piotr Warszawski), oficer wojsk pancernych, którego oddział odgrywa kluczową rolę podczas szturmu.

Jędrka, głównego bohatera filmu, zagrał Nicolas Przygoda, fot.: WFDIF

Magdalena Żak jako Pola, główna bohaterka filmu, fot.: WFDIF

W rolę generała Andersa wcielił się aktor Michał Żurawski, fot.: WFDIF

Korespondenta wojennego (w domyśle – Melchiora Wańkowicza) zagrał w filmie Leszek Lichota, fot.: WFDIF

Na ekranie zobaczymy także postaci historyczne – w rolę legendarnego generała Andersa wcielił się Michał Żurawski, a brytyjskiego generała Olivera Leese zagrał Mark Kitto.

Zdjęcia do „Czerwonych maków” powstawały w Chorwacji (Zadar, Nekić, Marasović, Tulove Grede), Bułgarii (Sofia, Varvara), Włoszech (Monte Cassino) oraz w Polsce.

Producenci twierdzą, iż inspirowali się najlepszymi światowymi produkcjami kina batalistycznego ukazującymi realia II wojny światowej, między innymi takimi, jak: „Najdłuższy dzień” (1962), „O jeden most za daleko” (1977), „Szeregowiec Ryan” (1998), „Dunkierka” (2017).

Film został  dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz współfinansowany przez Polski Instytut Sztuki Filmowej. Realizacja filmu przebiegała przy wsparciu Polskiej Fundacji Narodowej, Ministerstwa Obrony Narodowej oraz Sztabu Generalnego Wojska Polskiego.

 Znadniemna.pl na podstawie Wytwórnia Filmów Dokumentalnych i Fabularnych

„Czerwone maki” – taką nazwę nosi pierwszy polski film fabularny o bitwie pod Monte Cassino, wyreżyserowany przez Krzysztofa Łukasiewicza, twórcę który wcześniej nakręcił między innymi filmy „Karbala”, „Generał Nil”, a także obraz o obronie Grodna przed Sowietami we wrześniu 1939 roku pt. „Orlęta: Grodno ’39”.

3 748 655 rubli białoruskich, czyli równowartość około 1,15 miliona dolarów – na taką kwotę wycenił kompleks pałacowy, należący niegdyś do rodu Moniuszków, jego obecny właściciel – firma prywatna z Mińska, która dziesięć lat temu nabyła nieruchomość za 24 tysięcy dolarów. Ogłoszenie o sprzedaży dworku w Śmiłowiczach zamieścił białoruski portal sprzedaży nieruchomości Realt.by.

Dziesięć lat temu warunkiem nabycia przez prywatnego inwestora nieruchomości w Śmiłowiczach, należącej wówczas do białoruskiego Ministerstwa Rolnictwa, była renowacja tego obiektu wpisanego na listę zabytków kulturalno-historycznych Republiki Białorusi.

Nowy dwukondygnacyjny budynek z 30-ma pokojami, fot.: Realt.by

Wszystko wskazuje na to, że to właśnie zainwestowane w ciągu dziesięciu lat środki stanowią aktualną wartość tej historycznej nieruchomości. Sprzedająca ją firma prywatna nabywała obiekt, który w 2014 roku opisywano jako „malownicze ruiny”. Teraz jest to liczący około trzydzieści pokoi dwukondygnacyjny pałac, oczekujący na wykończenie wnętrz. Dokonać tego ma nowy właściciel wystawionej na sprzedaż nieruchomości. Oprócz wybudowanego na starych fundamentach budynku otrzyma on w posiadanie pozostałości ruin po starym pałacu, fragment dworskiego ogrodzenia z bramą oraz park o nazwie „Śmiłowicze”, mający status zabytku przyrody.

Nabywca nieruchomości wejdzie w posiadanie między innymi ruin starego pałacu, fot.: Realt.by

Czekające na wykończenie wnętrze nowo wybudowanego pałacu, fot.: Realt.by

Dworek w Śmiłowiczach ma bardzo bogatą historię. Przed 1791 rokiem, kiedy przeszedł w posiadanie rodziny Moniuszków, należał kolejno do rodów Sapiehów, Zawiszów oraz Ogińskich. Z tym miejscem związany jest najwybitniejszy z przedstawicieli rodu Moniuszków – twórca polskiej opery narodowej Stanisław Moniuszko, który w dzieciństwie miał  często odwiedzać rezydującego w Śmiłowiczach dziadka.

Dworek w Śmiłowiczach był, jak przekonywała w 2014 roku białoruska rządowa gazeta „Zwiazda”, pierwowzorem “strasznego dworu” z opery Moniuszki. Budynek miał podobno kiedyś wieżę zegarową, a opowieści dziadka małego Stasia ponoć bardzo wpłynęły na wyobraźnię przyszłego kompozytora.

Inna państwowa gazeta białoruska „SB. Biełaruś Siegodnia” pisała z kolei, że to właśnie w śmiłowickim dworku wisiał niegdyś znajdujący się dziś w warszawskim Muzeum Narodowym i znany na całym świecie obraz Walentego Wańkowicza „Mickiewicz na Judahu skale”.

Obraz Walentego Wańkowicza „Mickiewicz na Judahu skale”, który według białoruskich mediów mógł niegdyś  zdobić wnętrza pałacyku w Śmiłowiczach, fot.: Wikipedia

Znadniemna.pl na podstawie Realt.by oraz Dzieje.pl

3 748 655 rubli białoruskich, czyli równowartość około 1,15 miliona dolarów – na taką kwotę wycenił kompleks pałacowy, należący niegdyś do rodu Moniuszków, jego obecny właściciel – firma prywatna z Mińska, która dziesięć lat temu nabyła nieruchomość za 24 tysięcy dolarów. Ogłoszenie o sprzedaży dworku

Został nim ksiądz kanonik Włodzimierz Hulaj. 5 kwietnia br. Nuncjatura Apostolska w Republice Białorusi poinformowała, że ​​Ojciec Święty mianował biskupem-koadiutorem diecezji grodzieńskiej dotychczasowego księdza kanonika Włodziemierza Hulaja, proboszcza parafii Podwyższenia Krzyża Świętego w Lidzie i wikariusza biskupiego ds. duszpasterstwa regionu lidzkiego.

Ksiądz kanonik urodził się  14 czerwca 1975 roku w Wołkowysku. W latach 1992-1998 uczył się w Wyższym Seminarium Duchownym w Grodnie. Święcenia kapłańskie przyjął 26 czerwca 1999 roku w Grodnie z rąk księdza biskupa Aleksandra Kaszkiewicza.

W latach 1998-2000 uczył się na studiach doktoranckich na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Od 2000 roku był wykładowcą w Grodzieńskim Wyższym Seminarium Duchownym oraz w instytucie katechetycznym. W latach 2000-2001 był wikariuszem w Katedrze Grodzieńskiej oraz diecezjalnym duszpasterzem młodzieży. Później w latach 2001-2003 był prefektem Grodzieńskiego Wyższego Seminarium Duchownego.

A od 23 czerwca 2003 roku po dzień dzisiejszy był proboszczem Parafii Podwyższenia Krzyża Świętego w Lidzie (miejscowej fary). Od 2006 roku – wikariuszem biskupim ds. duszpasterstwa w okręgu lidzkim, od 2016 roku jest kanonikiem kapituły katedralnej diecezji grodzieńskiej.

Znadniemna.pl/catholic.by

Został nim ksiądz kanonik Włodzimierz Hulaj. 5 kwietnia br. Nuncjatura Apostolska w Republice Białorusi poinformowała, że ​​Ojciec Święty mianował biskupem-koadiutorem diecezji grodzieńskiej dotychczasowego księdza kanonika Włodziemierza Hulaja, proboszcza parafii Podwyższenia Krzyża Świętego w Lidzie i wikariusza biskupiego ds. duszpasterstwa regionu lidzkiego. Ksiądz kanonik urodził się  14

Na dzisiaj przypada 467. rocznica urodzin Lwa Sapiehy, hetmana wielkiego i kanclerza litewskiego, uznawanego za jednego z najwybitniejszych dyplomatów i polityków epoki. Był twórcą potęgi rodu, który w późniejszej historii Polski odegrał ogromną rolę. Uważany również za architekta i wizjonera polityki wschodniej Rzeczypospolitej.

Lew Sapieha urodził się 4 kwietnia 1557 roku we wsi Ostrowno (obecnie w obwodzie witebskim na Białorusi – red.), jako syn Iwana Sapiehy, podstarościego orszańskiego oraz Bohdany z kniaziów Druckich-Sokolińskich.

Chłopak został wychowany w wierze prawosławnej. O jego młodości nie wiadomo nic pewnego. Rodzina Sapiehów nie należała bowiem wówczas do elity Wielkiego Księstwa Litewskiego. Jako chłopiec Lew został oddany przez rodziców na dwór Mikołaja Radziwiłła „Czarnego”, będącego wojewodą wileńskim i kanclerzem litewskim. Po śmierci „Czarnego”, młody Sapieha trafił na dwór jego brata Mikołaja Radziwiłła „Rudego”, który był zagorzałym kalwinistą.

Z młodymi przedstawicielami rodu Radziwiłłów w latach 1570–1573 Lew studiował na protestanckim uniwersytecie w Lipsku. Podczas pobytu za granicą młody człowiek uległ wpływom protestantyzmu i zaczął odchodzić od prawosławia zostając de facto kalwinistą.

Skromne początki

Po trzyletnim pobycie na uniwersytecie w Lipsku Radziwiłłowie powrócili na Litwę. Wraz z nimi do kraju musiał wrócić Lew Sapieha. Przerwanie nauki było związane ze śmiercią Zygmunta Augusta, rozpoczynającą się grą o następstwo tronu i zmianą zasad wyboru nowego władcy. Dużą rolę w tych sporach odgrywały rody litewskie.

Sam Lew Sapieha wówczas nie uczestniczył jeszcze w wielkiej polityce. Po powrocie w rodzinne strony pracował jako pisarz w lokalnej kancelarii grodzkiej. Skromne początki kariery przyszłego kanclerza były później wyśmiewane przez jego przeciwników. Nieco później młody człowiek został awansowany na podstarościego orszańskiego.

Przełomem w karierze politycznej Lwa Sapiehy było panowanie Stefana Batorego. W 1579 roku, dzięki wstawiennictwu Radziwiłłów, został on przyjęty do kancelarii królewskiej. Władca był zachwycony talentami młodego współpracownika i nominował go na urząd pisarza litewskiego. Ambitnego młodzieńca nie satysfakcjonowały jednak wyłącznie funkcje urzędnicze i dworskie. Jeszcze w 1582 roku został wybrany na marszałka izby poselskiej.

Pomimo zawarcia rozejmu z Moskwą między Rzecząpospolitą a państwem moskiewskim trwały spory o przynależność pogranicznej ziemi wieliskiej i zamku w Wieliżu. W 1584 roku Sapieha obiecał rozwiązać ten problem. W tym samym roku zmarł Iwan Groźny, moskiewski władca, mianujący się pierwszym carem Wszechrusi. Sapieha, przebywający wówczas w Moskwie, odniósł wrażenie zupełnego nieprzygotowania tego kraju do wojny. Namawiał króla do ataku. Na dworze rozważano pomysł wysłania poselstwa, które zaproponowałoby bojarom detronizację następcy Groźnego – jego syna Fiodora oraz zawarcie unii personalnej między Moskwą a Rzecząpospolitą poprzez koronację Batorego na cara. Sapieha mimo nieufności bojarów nawiązał kontakty z opozycją, która mogłaby dopomóc Rzeczypospolitej w obaleniu Fiodora. Ostatecznie niechęć polskich elit politycznych do podjęcia ryzyka wojny na wschodzie doprowadziła jedynie do potwierdzenia rozejmu i wymiany jeńców. Król i jego najbliższe otoczenie nigdy nie zrezygnował jednak z ambitnych planów podporządkowania całego państwa moskiewskiego

Kanclerz wielki litewski

Po powrocie z Moskwy Lew Sapieha otrzymał urząd podkanclerzego litewskiego, a następnie -kanclerza wielkiego litewskiego, który był uznawany za jeden z najważniejszych w Rzeczypospolitej. W tym czasie oficjalnie i definitywnie przeszedł z prawosławia na katolicyzm. Urząd oraz małżeństwo z dobrze sytuowaną Dorotą Firlejówną, córką kasztelana lubelskiego, poprawiło jego kondycję finansową.

Lew Sapieha często był oskarżany o chciwość i pomnażanie swoich dóbr kosztem interesów państwa. Środki finansowe i dobra ziemskie pozwalały mu również tworzyć własne stronnictwo polityczne, które uwolniło go od zależności od Radziwiłłów.

W trakcie bezkrólewia po śmierci Batorego Sapieha wraz ze swoimi stronnikami opowiadał się za kandydaturą moskiewskiego władcy – cara Fiodora. Niepowodzenie tych planów skłoniło kanclerza do poparcia kandydatury królewicza szwedzkiego Zygmunta Wazy. Pierwsze miesiące współpracy z królem przebiegały jednak w atmosferze nieufności. Dopiero pod koniec lat osiemdziesiątych ich stosunki się poprawiły. Sapieha użyczył królowi pożyczki przed planowaną przez niego wyprawą do Szwecji. Głęboko wierzącego króla i Sapiehę połączyła sprawa zażegnania podziałów między prawosławnymi a katolikami. W 1596 roku Lew Sapieha reprezentował Zygmunta III Wazę na obradach synodu w Brześciu, który doprowadził do uznania papieża przez część duchowieństwa prawosławnego.

Udział w relacjach z Moskwą

W 1598 roku zmarł car Fiodor. Okoliczność ta otworzyła dyskusję nad uregulowaniem stosunków ze wschodnim sąsiadem. Zdaniem znającego nastroje elit bojarskich Lwa Sapiehy nie było szans na osadzenie na tronie moskiewskim króla Zygmunta III Wazy. Kanclerz wysunął więc pomysł stworzenia unii trzech państw, które miały łączyć wspólne prawa szlachty polskiej i litewskiej oraz moskiewskich bojarów. Trzy kraje miał także łączyć związek, który dziś nazwalibyśmy unią celną. Planowano ponadto stworzenie oddzielnego skarbu, mającego finansować walkę ze wspólnymi wrogami oraz floty na Morzu Czarnym i Bałtyckim. Pierwszym krokiem do unii miało być zapobieżenie przez polskie poselstwo wszelkim próbom stworzenia sojuszu szwedzko-moskiewskiego. Dyskutowano również o osobie nowego władcy. Planowano, że jeśli król Zygmunt III Waza przeżyje cara Borysa Godunowa, to przejmie tron moskiewski. W wypadku sytuacji odwrotnej car miałby dwa lata przebywać w Rzeczypospolitej i rok w Moskwie. Jednocześnie polska szlachta, dzięki zachowaniu zasady „elekcji viritim”, mogłaby się przeciwstawić wyborowi cara na władcę Polski.

Tuż po sejmie 1600 roku Lew Sapieha wyruszył do Moskwy. Negocjacje z bojarami oraz Godunowem były bardzo trudne i ciągnęły się aż do wiosny 1601 roku. Ostatecznie udało się wynegocjować dwudziestoletni rozejm oraz dokładne określenie granic. Sukces był tym większy, że bojarzy zrezygnowali z walki o uznanie przez Polskę tytułu cara. Wciąż stosowano wobec władców Moskwy tytulaturę książęcą. Z punktu widzenia Sapiehy był to kolejny krok do spełnienia jego marzeń o połączeniu krajów trwałą unią. W kolejnych latach był jednak przeciwny udziałowi polskiej szlachty w awanturniczych „dymitriadach” (próbach obsadzenia moskiewskiego tronu przez fałszywych następców Iwana Groźnego, wydających siebie za carewicza Dymitra, rzekomo cudownie ocalałego z zamachu, zorganizowanego w maju 1591 roku przez Borysa Godunowa, będącego wówczas faworytem brata carewicza Dymitra – cara Fiodora I – red.).

W 1607 roku upadek Dymitra Samozwańca sprawił, że ponownie pojawił się projekt zbrojnego rozwiązania stosunków z Moskwą. Lew Sapieha przystąpił do planowania interwencji. Latem 1609 roku wojska królewskie rozpoczęły oblężenie Smoleńska. Jednocześnie toczyły się negocjacje z bojarami. Lew Sapieha zaangażował się w przekonywanie króla do obsadzenia na tronie Moskwy królewicza Władysława. Niezdecydowanie polskiego monarchy skutkowało ostateczną klęską zamiarów podporządkowania Moskwy. Kapitulację polskiej załogi w Moskwie Lew Sapieha uznał za ostateczną porażkę polskich planów. Jego celem stało się uwolnienie polskich jeńców oraz zabezpieczenie granicy moskiewsko-litewskiej przed atakiem ze wschodu. W okresie wojen z Moskwą uwagę Sapiehy zaprzątały również sprawy na Litwie. W 1612 roku na przykład działał na rzecz ukarania winnych spalenia zboru kalwińskiego w Wilnie.

Twórca potęgi rodu

Nasz bohater niemal do końca życia pozostał aktywny politycznie, także na polach bitew polsko-szwedzkich w Inflantach.

Równocześnie zadbał o zapewnienie pomyślnej przyszłości swojej rodzinie. Większość jego krewnych zajmowała się działalnością polityczną. Jako najwyższy rangą i najbardziej doświadczony wspierał krewnych swoimi wpływami oraz aranżowaniem  dla nich korzystnych mariaży.

Syn Lwa Sapiehy Jan Stanisław ożenił się z córką hetmana Jana Chodkiewicza. Drugi z synów Leon Kazimierz związał z kolei z Teodorą Krystyną z rodu Tarnowskich. Niebagatelne znaczenie dla przyszłej potęgi rodu miała też zgromadzona przez Lwa Sapiehę fortuna.

Najwyższym stanowiskiem w karierze Lwa Sapiehy stała się funkcja hetmana wielkiego litewskiego, którą objął w 1625 roku i pełnił do śmierci. Symbolicznym zamknięciem jego działalności politycznej stał się sejm z 1631 roku. Lew Sapieha poparł na nim pomysł wykluczenia kandydatów cudzoziemskich z kolejnych elekcji. Otwierało to drogę do tronu królewiczowi Władysławowi. Zwieńczeniem tego celu było zorganizowane przez Lwa Sapiehę, jako wojewodę wileńskiego i hetmana wielkiego litewskiego, powitanie nowego monarchy w Wilnie 23 czerwca 1633 roku.

Wybitny mąż stanu Rzeczypospolitej Obojga Narodów zmarł dwa tygodnie później, podczas jednej z uczt na cześć króla. Został pochowany w wileńskim kościele św. Michała Archanioła.

Losy rodu Sapiehów po śmierci twórcy jego potęgi

W kolejnych dziesięcioleciach pozycja polityczna rodu Sapiehów rosła i swój szczyt osiągnęła w latach panowania Jana III Sobieskiego. Wszystkie litewskie urzędy były obsadzane przez ten ród, a sejmiki wybierały ich klientów. Znaczenie rodu spadło już dwie dekady później, gdy Sapiehowie poparli wybór na króla Stanisława Bogusława Leszczyńskiego (jednego z najsłabszych, choć dwukrotnie panujących, królów w historii Polski -red.). Mimo to w 1768 roku sejm nadał Sapiehom tytuł książęcy, potwierdzając tym samym edykt cesarza Leopolda I z 1700 roku.

W okresie Rzeczypospolitej z Sapiehów pochodziło 41 wojewodów, czterech hetmanów wielkich litewskich i trzech kanclerzy wielkich litewskich. W XIX wieku Sapiehowie kontynuowali swoją działalność społeczną, m.in. zakładając szkoły rolnicze, zajmując ważne stanowiska w instytucjach Galicji, działając na emigracji i walcząc w powstaniu listopadowym. Jednym z najwybitniejszych Sapiehów tego okresu był Leon Ludwik Sapieha, marszałek sejmu galicyjskiego, jeden z dowódców powstania listopadowego, deputowany austriackiej Izby Panów. Za udział w wojnie lat 1830–1831 Sapiehowie stracili siedzibę w Kodniu. Nowym gniazdem rodowym stał się zamek w Krasiczynie.

W dwudziestoleciu międzywojennym XX stulecia Eustachy Sapieha pełnił urząd ministra spraw zagranicznych. Tradycje walki zbrojnej w trakcie wojny z bolszewikami kontynuował Paweł Maria Sapieha. Jako podporucznik kawalerii został ranny w bitwie pod Komarowem, ostatniej wielkiej bitwie kawalerii w dziejach świata. Po 1939 roku służył w kontrwywiadzie USA. W trakcie II wojny wysłannikiem komendanta Armii Krajowej do Budapesztu był Andrzej Józef Sapieha. Jego losy po 30 maja 1945 roku, gdy miał wyjechać z Węgier do Wielkiej Brytanii, są wciąż niewyjaśnione. We wrześniu 1939 roku w szeregach 9. Pułku Ułanów Małopolskich walczył imiennik XVI-wiecznego polityka Lew Jerzy Sapieha. Po wojnie pozostał na emigracji. Pracował w sekcji polskiej BBC, tłumaczył na angielski publikacje poświęcone zbrodni katyńskiej.

Na wspomnianym zamku w Krasiczynie urodził się ostatni wielki przedstawiciel rodu, przyszły arcybiskup krakowski kardynał Adam Stefan Sapieha. Na czele krakowskiego Kościoła stał w latach 1911–1951. Dzięki niezłomnej postawie wobec niemieckich okupantów i reżimu komunistycznego do historii przeszedł jako Książę Niezłomny. Dziś uważany jest za jednego z największych ludzi polskiego Kościoła XX wieku i stawiany na równi z takimi postaciami jak kardynałowie Wojtyła, Wyszyński i Hlond.

W 2006 roku zainicjowano przyznawanie Nagrody im. Lwa Sapiehy. Ma ona na celu honorowanie zasług w kształtowaniu i rozwoju społeczeństwa obywatelskiego na Białorusi oraz budowaniu jej niepodległego, demokratycznego oblicza, skierowanego ku Europie i uwzględniającego najlepsze tradycje historyczne Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Wyróżnienie zostało zainicjowane przez Kolegium Europy Wschodniej we Wrocławiu i Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego.

Upamiętniająca Lwa Sapiehę moneta Banku Narodowego Białorusi, fot.: Wikipedia

Znaczek Poczty Białorusi z 1995 roku, upamiętniający Wybitną Postać Białorusi – Lwa Sapiehę, fot.: Wikipedia

Imię Lwa Sapiehy zostało upamiętnione w pomnikach oraz nazwach placów i ulic wielu białoruskich miast, między innymi: Mińska, Lepela, Słonimia, Mohylewa i innych. Również w Wilnie jedna z ulic ma za patrona wybitnego męża stanu Rzeczypospolitej Obojga Narodów.

Znadniemna.pl na podstawie Dzieje.pl, Wikipedia.org, fot.: Wikipedia, źródło: Białoruskie Narodowe Muzeum Sztuki

Na dzisiaj przypada 467. rocznica urodzin Lwa Sapiehy, hetmana wielkiego i kanclerza litewskiego, uznawanego za jednego z najwybitniejszych dyplomatów i polityków epoki. Był twórcą potęgi rodu, który w późniejszej historii Polski odegrał ogromną rolę. Uważany również za architekta i wizjonera polityki wschodniej Rzeczypospolitej. Lew Sapieha urodził

Polskie centra wizowe na Białorusi zmieniły zasady sprawdzania klientów podczas rejestracji dokumentów. Teraz składający wniosek o wydanie polskiej wizy, będzie musiał pokazać przed kamerą twarz i oryginał paszportu.

„Podczas rejestracji należy mieć przy sobie oryginalny paszport, a rejestracji należy dokonać z urządzenia wyposażonego w działający aparat (smartfon, komputer)” – czytamy na stronie internetowej firmy VFS.Global.

Każdy wnioskodawca musi zarejestrować się indywidualnie, z wyjątkiem przypadków, gdy rejestrowana jest rodzina (małżonkowie i małoletnie dzieci).  W przypadku grupowego zgłoszenia członków rodziny wystarczy, że weryfikacji przejdzie jeden pełnoletni członek rodziny. Należy pamiętać, że odwiedzając Centrum Wniosków Wizowych w celu rejestracji, musi   przedstawić dokument potwierdzający pokrewieństwo.

Punkty Przyjmowania Wniosków Wizowych na Białorusi

Miński okręg konsularny

1)      Mińsk, ul. Bobrujska 6 (Centrum Handlowe Galileo)

2)      Homel, ul. Puszkina 2

3)      Mohylew, ul. Czajkowskogo, 11

Brzeski okręg konsularny

1)      Brześć, ul. Moskiewska 208A-1,  Centrum Handlowe “Domus”, 2 piętro

2)      Baranowicze, prospekt Sowetskij, 35

3)      Pińsk, ul. Pervomajskaja 176A

Grodzieński okręg konsularny

1)      Grodno, ul. Gorkiego 87B

2)      Lida, ul. Radiuka 2

Znadniemna.pl za Kresy24.pl/visa.vfsglobal.com

Polskie centra wizowe na Białorusi zmieniły zasady sprawdzania klientów podczas rejestracji dokumentów. Teraz składający wniosek o wydanie polskiej wizy, będzie musiał pokazać przed kamerą twarz i oryginał paszportu. „Podczas rejestracji należy mieć przy sobie oryginalny paszport, a rejestracji należy dokonać z urządzenia wyposażonego w działający aparat

Komitet Bezpieczeństwa Państwowego (KGB) Białorusi uznał portal Polaków na Białorusi Znadniemna.pl za „formację ekstremistyczną”. Taką informację opublikowało Ministerstwo Spraw Wewnętrznych Białorusi, a za nim liczne media białoruskie,  polskie, a nawet rosyjskie, w tym rosyjska agencja informacyjna TASS – będąca niegdyś centralną agencją prasowa ZSRR, a teraz pełniąca podobną rolę w Federacji Rosyjskiej.

Wpis na publikowanej przez MSW Białorusi liście formacji ekstremistycznych

Białoruskie KGB oraz MSW, a za nimi niektóre media, błędnie podały, iż portal Znadniemna.pl jest portalem Związku Polaków na Białorusi. Tymczasem portal już od kilku miesięcy nie ma statusu medium ZPB i jest wydawany z myślą o wszystkich Polakach na Białorusi niezależnie od tego do jakiej organizacji oni należą. Innymi słowy – jesteśmy portalem, piszącym o rzeczach, odbywających się w Polsce i wśród Polonii, które mogą zainteresować Polaków na Białorusi. Piszemy też o wydarzeniach na Białorusi, dotyczących mieszkającej w tym kraju społeczności polskiej i mogących zainteresować rodaków mieszkających w Polsce oraz na świecie.

Mianowicie taka misja naszego portalu budzi nerwowość łukaszenkowskiego KGB, MSW oraz innych służb, którym okazało za mało kilkukrotne uznanie naszego portalu za „materiały ekstremistyczne”, więc postanowili nadać nam status „formacji ekstremistycznej”. Dla twórców portalu taki status oznacza na Białorusi prześladowanie karne i groźbę skazania na karę pozbawienia wolności nawet do 10 lat. Prześladowanie karne grozi na Białorusi także osobom współpracującym z formacją ekstremistyczną, czyli tym z naszych czytelników, którym zostanie udowodnione, iż dostarczają nam informację. Właśnie tą okolicznością tłumaczy się potrzeba ścisłego chronienia przez nas wszelkich informacji o naszych informatorach na Białorusi, których z kolei także prosimy o zachowanie całkowitej dyskrecji jeśli chodzi o utrzymywanie kontaktów z nami.

Reasumując, uznanie przez reżim Łukaszenki i podległe mu KGB portalu Znadniemna.pl za „formację ekstremistyczną”, oznacza, iż nasza działalność szkodzi reżimowi i prawdopodobnie niweluje jego plany związane z zamiarami prowadzenia  informacyjno-propagandowej ekspansji w Polsce i wśród Polonii światowej.

Według docierających do nas informacji najbardziej denerwują reżim nasze publikacje, dotyczące sytuacji naszego niezłomnego kolegi – więźnia politycznego Andrzeja Poczobuta. Podobno szokiem dla reżimu okazała się przygotowana przez nas wystawa pt. „Andrzej Poczobut. Prześladowany za POLSKOŚĆ”,  na której wernisażu w Sejmie RP pojawiła się w styczniu 2023 roku delegacja białoruskiej opozycji demokratycznej na czele z jej  liderką Swiatłaną Cichanouską.

Prosimy Państwa o  pozostanie z nami i pamiętanie, że najbrzydszą obelgę, wypowiedzianą przez wroga, najczęściej należy traktować jako najpiękniejszy komplement. Tak właśnie traktujemy nadanie nam przez reżim Łukaszenki i podległe mu KGB statusu „formacji ekstremistycznej”.

Andrzej Pisalnik, redaktor portalu Znadniemna.pl

Komitet Bezpieczeństwa Państwowego (KGB) Białorusi uznał portal Polaków na Białorusi Znadniemna.pl za "formację ekstremistyczną". Taką informację opublikowało Ministerstwo Spraw Wewnętrznych Białorusi, a za nim liczne media białoruskie,  polskie, a nawet rosyjskie, w tym rosyjska agencja informacyjna TASS – będąca niegdyś centralną agencją prasowa ZSRR, a

Drodzy Czytelnicy!

Pragniemy skierować do Państwa najserdeczniejsze życzenia z okazji Święta Zmartwychwstania Pańskiego – 2024:

Niech Zmartwychwstały Chrystus umocni nas wszystkich w Świętości.

Niech miłością i nadzieją napełni nasze serca.

Niech utwierdza naszą wiarę w zwycięstwo dobra nad złem, życia nad śmiercią, miłości nad nienawiścią.

Życzymy Państwu i sobie dużo zdrowia, miłości oraz Bożego Błogosławieństwa!

Redakcja portalu Znadniemna.pl

Drodzy Czytelnicy! Pragniemy skierować do Państwa najserdeczniejsze życzenia z okazji Święta Zmartwychwstania Pańskiego - 2024: Niech Zmartwychwstały Chrystus umocni nas wszystkich w Świętości. Niech miłością i nadzieją napełni nasze serca. Niech utwierdza naszą wiarę w zwycięstwo dobra nad złem, życia nad śmiercią, miłości nad nienawiścią. Życzymy Państwu i sobie dużo

Prelekcję o wiosennych tradycjach świątecznych na wielokulturowych dawnych Kresach Rzeczypospolitej Polskiej wygłosił 27 marca w Gdańsku, w ramach 25. Kresowej Środy Literackiej, organizowanej przez Fundację Pomorskich Kresowian, wybitny znawca Kresów – Tomasz Kuba Kozłowski.

Publiczność, zgromadzona w Oblackim Centrum Edukacji i Kultury, miała okazję poznać najważniejsze, związane ze świętami Wielkiej Nocy, tradycje kresowe. A wśród nich dowiedzieć się między innymi o tajnikach wicia palm wileńskich, zrozumieć specyfikę powstawania kraszanek i pisania pisanek: huculskich, podolskich oraz wołyńskich.

Tomasz Kuba Kozłowski, przedstawił multimedialną prelekcję o Wielkanocnej tradycji na Kresach

Opowieść o świętach katolickich, prawosławnych, greckokatolickich i żydowskich, obchodzonych w Wilnie, Kowlu, Lwowie i Drohobyczu i innych kresowych miastach nie mogła się obejść bez nadzwyczaj ciekawych spostrzeżeń o tym, jak tradycje i zwyczaje różnych narodów przenikały się i uzupełniały, tworząc niezapomnianą atmosferę wiosennych świąt. Świąt, podczas których prawosławni i katolicy po Wielkim Poście prześcigali się w pomysłach kulinarnych na Wielkanoc, a Żydzi zasiadali do reglamentowanej wielowiekową tradycją wieczerzy sederowej – rodzinnego posiłku, składającego się z sześciu potraw i spożywanego w święto Paschy, które jest obchodzone na pamiątkę wyzwolenia z egipskiej niewoli.

Do wypieku macy Żydzi za radą rabina zapraszali Polki, albo inne kobiety chrześcijańskie, mające poświadczyć, iż mace piecze się tylko z mąki i wody i, że nie jest dodawana do niej krew chrześcijańska

Tomasz Kozłowski, opowiadając o tradycjach różnych narodów, zamieszkujących Kresy, nie unikał tematów budzących kontrowersje. Zwracał na przykład uwagę na wszechobecne niegdyś zabobony i przesądy, wynikające z ludzkiej ciemnoty, podejrzliwości, a czasem ze zwykłej ludzkiej złośliwości. Tak w Wilnie na przykład, jeszcze na początku minionego stulecia rabin kazał współwyznawcom wypiekać na Pesach macę tylko w obecności Polek, a nawet radził je zatrudniać do tej czynności. Obecność chrześcijańskich niewiast przy wypiekaniu tradycyjnego żydowskiego przaśnego chleba miała zapewnić piekarzom alibi i obalić popularny wówczas przesąd, iż przy pieczeniu macy Żydzi dodają do niej krew chrześcijańskich niemowląt.

Niewielu wie, że z paschalnej tradycji żydowskiej przyszedł do chrześcijaństwa zwyczaj pozostawiania przy wigilijnym stole pustego nakrycia dla niespodziewanego gościa. Taki sam zwyczaj jest znany Żydom i praktykowany przez nich podczas wieczoru sederowego, będącego ucztą, znaną nam pod nazwą Ostatnia Wieczerza, którą spożywał przed ukrzyżowaniem ze swoimi uczniami Jezus Chrystus.

Żydzi, a za nimi też ich sąsiedzi – chrześcijanie, przestrzegali w wiosenne święta, kojarzone z odnową w przyrodzie, tradycji odnawiania garderoby. Dla branży odzieżowej okres ten był jednym z najlepszych w roku. Ojcowie rodzin kupowali bowiem dziatwie oraz żonom nowe ubrania, w których obdarowani szli do kościoła, demonstrując w ten sposób sąsiadom i znajomym zamożność głowy rodziny oraz jego szczodrość i troskę o bliskich.

Okres Wielkanocny był najlepszym czasem dla branży odzieżowej

 

Każdy na Wielkanoc musiał się wystroić w nowe ubranie

Wśród kresowych zwyczajów wielkanocnych jednym z najbardziej rozpowszechnionych był zwyczaj „palmowania”, czyli symbolicznego okładania się poświęconymi palmami w Niedzielę Palmową. Czynności tej towarzyszyło wypowiadanie takich, na przykład, słów: „Palma bije, nie ja biję, za tydzień Wielki Dzień, za sześć noc Wielkanoc!” lub „Palma bije nie zabije – wielki dzień za tydzień, malowane jajko zjem, za sześć noc – Wielkanoc”.

Ferdynand Ruszczyc i Palmy Wileńskie, niezwykle cenione przez wybitnego kresowego artystę

Wierzono, że okładanie się poświęconymi palmami jest dobre dla zdrowia, a także dodaje energii i urody. Ta ostatnia okoliczność sprawiała, iż dziewczęta nie obrażały się na chłopaków, jeśli tamci okładali je palmami stosując w ten sposób względem niewiast świąteczną SPA terapię odmładzającą.

Stosunki damsko-męskie w okresie Wielkiej Nocy to temat osobny. Dzisiaj pewnie nikt by nie zwrócił na to uwagi, ale kiedyś podanie przez dziewczynę święconego jajka chłopakowi oznaczało nic innego, jak zaproszenie do zalotów, czyli niewinny dzisiaj gest mógł wówczas stać się początkiem romansu.

Podanie pisanki młodemu człowiekowi przez dziewczynę było równoznaczne z zaproszeniem kawalera do zalotów

Każdy region, a nawet każda miejscowość miała swoje wzory pisanek

Wzory pisanek z powiatu lidzkiego

Warszawa, Belweder, Wielkanoc 1930 roku. Delegacja Hucułów z pisankami dla Marszałka Józefa Piłsudskiego

Najwięcej zwyczajów wielkanocnych na Kresach wiązało się jednak z gastronomią. Amerykanie, szczycący się zwyczajem zapiekania i spożywania indyka na Święto Dziękczynienia, zapewne nie wiedzą, że na polskich Kresach całego indyka zapiekano już setki lat przed pojawieniem amerykańskiej tradycji. Przy czym przepis na kresowego indyka zakładał, że ptak przed ubojem miał być przez kilka tygodni karmiony wedle specjalnego harmonogramu i proporcji włoskimi orzechami. Dzięki temu mięso upieczonego indyka zyskiwało aromatyczny posmak orzechowy.

Przepis na indyka wielkanocnego, karmionego włoskimi orzechami

W opowieści o wielkanocnej tradycji kresowej nie mogło zabraknąć tematu kaczania jajek wielkanocnych. Do tej zabawy świątecznej na Jarmarku Kaziukowym w Wilnie sprzedawane były (i wciąż je można kupić) pochyłe deski z wyżłobionym torem, po którym jajko stacza się (po białorusku i rusku – skatywajecca, stąd nazwa kaczanie od kacicca  – red.) na podłogę, aby toczyć się jak najdalej, osiągając odległość większą, niż potrafili swoim jajom zapewnić inni uczestnicy zabawy.

Wielkanocna zabawa kaczania jajek

Jeśli kaczanie jajek było charakterystyczne dla Wileńszczyzny, to na całych Kresach, jak są długie i szerokie, popularne było bicie się jajkami. W tej konkurencji najlepszy był ten, komu udawało się pozyskać jajko o bardzo wytrzymałej skorupie, potrafiącej roztłuc jak najwięcej innych jaj.

Wielkanocne bicie się jajkami na Polesiu

W wielkanocnym biciu się jajami często brała udział cała wieś

Swoją przedświąteczną prelekcję Tomasz Kuba Kozłowski ilustrował licznymi fotografiami z Kresów, ale najbardziej wzruszające były zaaranżowane przez prelegenta pauzy muzyczne, podczas których publiczność miała okazję posłuchać piosenek o tematyce wielkanocnej, komponowanych i śpiewanych po II wojnie światowej przez emigrantów ze Lwowa. Jedna z tych piosenek – autorstwa znakomitego lwowskiego artysty Wiktora Budzyńskiego – nazywa się Kalichlorek (od nazwy mieszanki wybuchowej, którą na Wielkanoc bawiła się kresowa młodzież, organizując strzelaninę na ulicach Lwowa i innych miast – red.), Po jej wysłuchaniu wśród publiczności wywiązała się nawet krótka dyskusja o stosowaniu wybuchowych substancji do uczczenia świąt wielkanocnych w różnych regionach Polski.

Te oraz wiele innych świątecznych historii ze Wschodnich Kresów Rzeczypospolitej opowiedział znawca tradycji i kultury kresowej Tomasz Kuba Kozłowski miłośnikom Kresów z Trójmiasta, zgromadzonym w Oblackim Centrum Edukacji i Kultury na zaproszenie Fundacji Pomorskich Kresowian.

W ślad za prelegentem namawiamy Państwa do wysłuchania piosenki o Wielkanocy w mieście Lwowie w wykonaniu Hilarego Proszka (emigracyjny pseudonim artystyczny Wiktora Budzyńskiego -red.):

Ciąg dalszy piosenki o Wielkanocy w mieście Lwowie

Zakończenie piosenki o Wielkanocy w mieście Lwowie

W  wykonaniu Wiktora Budzyńskiego można posłuchać także wspominanego już „wybuchowego” foxtrota o nazwie Kalichlorek:

Znadniemna.pl

Prelekcję o wiosennych tradycjach świątecznych na wielokulturowych dawnych Kresach Rzeczypospolitej Polskiej wygłosił 27 marca w Gdańsku, w ramach 25. Kresowej Środy Literackiej, organizowanej przez Fundację Pomorskich Kresowian, wybitny znawca Kresów - Tomasz Kuba Kozłowski. Publiczność, zgromadzona w Oblackim Centrum Edukacji i Kultury, miała okazję poznać najważniejsze,

Wczoraj wieczorem, 25 marca, w Białymstoku odbyła się comiesięczna akcja solidarności z Andrzejem Poczobutem – dziennikarzem, jednym z liderów mniejszości polskiej na Białorusi. Mijają trzy lata od jego aresztowania. Uczestnicy manifestacji apelowali, by „nie zapadło milczenie” o Poczobucie.

25 marca 2021 roku Andrzej Poczobut został zatrzymany w Grodnie po rewizji w jego mieszkaniu, a następnie przewieziony do aresztu w Mińsku.

Od maja 2023 roku odbywa karę ośmiu lat więzienia w kolonii karnej w Nowopołocku, skazany za „wzniecanie, podżeganie do nienawiści” i „wzywanie do działań na szkodę Białorusi”. Białoruska prokuratura oskarżała go o „rehabilitację nazizmu”, a potem także o wzywanie do sankcji i działań na szkodę Białorusi.

Akcje solidarności odbywają się w Białymstoku na skwerze przy pomniku ks. Jerzego Popiełuszki. Stoi tam instalacja z jego wizerunkiem. Kilka dni temu została odnowiona – umieszczono na niej uaktualnione zdjęcia, m.in. z sali sądowej podczas procesu Poczobuta.

Manifestacja z udziałem kilkudziesięciu osób, w tym przedstawicieli diaspory białoruskiej i Polaków z Białorusi, zmuszonych do wyjazdu do Polski, odbyła się pod hasłem „Uwięziony za polskość”. Wzięli w niej udział również przedstawiciele władz państwowych i samorządowych. We wszystkich wystąpieniach podkreślano, jakie znaczenie mają nawet najmniejsze akcje, które nie pozwolą zapomnieć o Poczobucie i innych więźniach reżimu białoruskiego.

„Jedyne, co możemy w tej sytuacji robić, to być razem i pamiętać. Na wszystkich możliwych szczeblach mówić o tym, że nasz kolega siedzi w więzieniu, że w więzieniu siedzi ponad 1,7 tys. więźniów politycznych i ta liczba każdego dnia rośnie” – mówił wiceprezes Związku Polaków na Białorusi Marek Zaniewski.

„Co możemy zrobić dla Andrzeja? Mówić o nim, nie zapominać, pisać listy, kartki, spotykać się na akcjach solidarnościowych i modlić się. Czy to jest dużo? Nie, ale dla Andrzeja to bardzo ważne” – dodała działaczka ZPB Maria Tiszkowska. Została ona zatrzymana z kilkoma innymi osobami w tym samym dniu, co Poczobut, a po wyjściu z aresztu wyjechała do Polski bez prawa powrotu na Białoruś.

„Jest niesłychanie istotne, aby po trzech latach uwięzienia wokół sprawy Andrzeja Poczobuta nie zapadło milczenie” – mówił dziennikarzom Robert Tyszkiewicz, koordynator ds. Polonii i Polaków za granicą w Senacie RP.

Przypomniał, że w ubiegłym tygodniu Senat podjął jednogłośnie uchwałę w sprawie uwolnienia Andrzeja Poczobuta; Senat zwrócił się też do PE, parlamentów i rządów państw demokratycznego świata z apelem o podjęcie działań na rzecz uwolnienia Andrzeja Poczobuta i wszystkich „więźniów sumienia” na Białorusi.

„Prześladowanie ludzi tylko z tego powodu, że przynależą do jednej z mniejszości narodowych, jest nie do zaakceptowania na poziomie cywilizacyjnym ani demokratycznym” – dodał Tyszkiewicz. Podkreślał, że ważne jest, aby taki głos, jaki płynie z akcji w Białymstoku, powielany był w innych miastach, był obecny w parlamencie. „By ten temat stale utrzymywać w agendzie spraw do załatwienia, które są jednym z priorytetów polskiej polityki zagranicznej” – zaznaczył.

Jeden z liderów opozycji białoruskiej, szef Narodowego Zarządu Antykryzysowego Paweł Łatuszka podkreślał, że Andrzej Poczobut jest bohaterem dla Polaków i dla Białorusinów. „On faktycznie nas łączy, swoją postawą pokazuje, że najważniejsza jest wolność. On nawet z więzienia daje taki przekaz, że nie można się poddać dyktatorowi Łukaszence” – powiedział Łatuszka, który wziął udział w białostockiej akcji.

„Chylę czoła przed wszystkimi, którzy upominają się, krzyczą i wołają o to, by wszyscy więźniowie polityczni na Białorusi zostali uwolnieni. Andrzej Poczobut jest symbolem walki o wolność, demokrację, prawa człowieka” – mówił wojewoda podlaski Jacek Brzozowski.

Znadniemna.pl za PAP/fot.: Joanna Sikora/radio.bialystok.pl

Wczoraj wieczorem, 25 marca, w Białymstoku odbyła się comiesięczna akcja solidarności z Andrzejem Poczobutem - dziennikarzem, jednym z liderów mniejszości polskiej na Białorusi. Mijają trzy lata od jego aresztowania. Uczestnicy manifestacji apelowali, by "nie zapadło milczenie" o Poczobucie. 25 marca 2021 roku Andrzej Poczobut został zatrzymany

Pod hasłem „Solidarni z Białorusią” w dniach 24 i 25 marca w różnych miastach Polski odbywa się świętowanie białoruskiego Dnia Wolności. Jest on obchodzony tradycyjnie w rocznicę proklamowania 25 marca 1918 roku Białoruskiej Republiki Ludowej – święta nieuznawanego przez reżim Łukaszenki.

W minioną niedzielę uciekinierzy z Białorusi, którym udało się znaleźć schronienie w Trójmieście, maszerowali ulicami Gdańska, protestując przeciwko represjom reżimu Łukaszenki wobec pozostających w kraju współobywateli.

W Gdańsku Dzień Wolności Białorusini obchodzili, domagając się uwolnienia więźniów politycznych

Uczestnicy manifestacji oprócz haseł, potępiających zbrodnicze reżimy Łukaszenki i Putina, dążącego do likwidacji białoruskiej państwowości, wykrzykiwali słowa poparcia dla bratniej Ukrainy, walczącej z putinowską Rosją o godność i niepodległość. Dziękowali też Polsce za znalezione tutaj schronienie przed wojną i represjami, skandując: „Dziękujemy, Polsko!”

W przemarszu, który miał zademonstrować solidarność Białorusinów Trójmiasta z więźniami reżimu Łukaszenki, wzięli udział redaktorzy portalu Znadniemna.pl.

Dziennikarze trzymali plakaty z podobizną swojego, więzionego przez reżim kolegi – Andrzeja Poczobuta. Został on aresztowany dokładnie trzy lata temu. Prawie dwa lata później w sfingowanym procesie sądowym reżim Łukaszenki skazał go za obronę praw polskiej społeczności na Białorusi na osiem lat pozbawienia wolności i osadził w kolonii karnej o zaostrzonym rygorze w Nowopołocku na północy kraju.

Do solidaryzowania się z Andrzejem Poczobutem w trzecią rocznicę jego uwięzienia, nawoływała w niedzielę w Warszawie, na wiecu z okazji 106. rocznicy proklamowania Białoruskiej Republiki Ludowej, polska działaczka z Lidy Irena Biernacka.

Również w Warszawie Białorusini domagali się uwolnienia więźniów Łukaszenki

Na wiecu w Warszawie przemawia Irena Biernacka

Podobnie jak Andrzej została ona aresztowana trzy lata temu w ramach sprawy karnej założonej przez reżim przeciwko Poczobutowi. Dwa miesiące później działaczkę wydalono do Polski bez możliwości powrotu na Białoruś.

Znadniemna.pl

Pod hasłem „Solidarni z Białorusią” w dniach 24 i 25 marca w różnych miastach Polski odbywa się świętowanie białoruskiego Dnia Wolności. Jest on obchodzony tradycyjnie w rocznicę proklamowania 25 marca 1918 roku Białoruskiej Republiki Ludowej – święta nieuznawanego przez reżim Łukaszenki. W minioną niedzielę uciekinierzy z

Skip to content