HomeStandard Blog Whole Post (Page 485)

Działacze Związku Polaków na Białorusi przewodnicząca Rady Naczelnej ZPB Andżeliką Borys i Józef Porzecki, prezes Komitetu Ochrony Miejsc Pamięci Narodowej przy ZPB 4 marca odbyli kilka spotkań z mieszkańcami stolicy Wielkopolski.

Juzef Porzecki i Andżelika Borys w Instytucie Wschodnim Uniwersytetu  im. Adama Mickiewicza w Poznaniu,fot.: Paweł Miecznik/ "Głos Wielkopolski"

Józef Porzecki i Andżelika Borys w Instytucie Wschodnim Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, fot.: Paweł Miecznik/ „Głos Wielkopolski”

W ramach sesji naukowej „Polacy na współczesnej Białorusi” działacze Związku spotkali się ze studentami i wykładowcami Instytutu Wschodniego Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Borys i Porzecki opowiedzieli poznańskim studentom i ich wykładowcom o sytuacji mniejszości polskiej na Białorusi oraz o działalności ZPB. – To pierwsze takie spotkanie w Poznaniu – podskreślił prowadzący konferencję dr hab. Marek Figura. Zapowiadając wystąpienie Polaków z Białorusi moderator zaznaczył, że reprezentują oni organizację, która pomimo presji władz białoruskich wciąż się rozwija. – Chcą dalej walczyć o polskie zabytki, kultywować miejsca pamięci narodowej, starają się wydawać gazety, prowadzą nawet stronę internetową – mówił moderator.

Rozmowa ze studentami i wykładowcami trwała około dwóch godzin. Poznanian interesowały tematy zarówno białoruskie, jak i aktualny obecnie temat Ukrainy. Odpowiadając na pytania audytorium Andżelika Borys powiedziała między innymi, że system, panujący obecnie na Białorusi nie sprzyja rozwojowi ani polskiej, ani białoruskiej kultury w swoim kraju. – Na przykład, władze utrudniają Polakom upamiętnianie swoich bohaterów. Podobne trudności odczuwają też Białorusini, ale w ich przypadku większym problemem jest niska świadomość narodowa obywateli białoruskiej narodowości – mówiła przewodnicząca Rady Naczelnej ZPB.

Mówiąc o odbiorze przez Polaków na Białorusi sytuacji na Ukrainie Andżelika Borys zaznaczyła, że wpływ Moskwy na Mińsk zawsze był większy niż na Kijów. Zagrożoną tymi wpływami grupą narodowociową na Białorusi , jak podkreśliła, wciąż pozostają Polacy. – Martwimy się, że Putin, po wydarzeniach na Ukrainie, wymusi na władzach w Mińsku zaostrzenie polityki w stosunku do Polaków zamieszkujących Białoruś – mówiła.

Tego samego dnia Andżelika Borys była gościem specjalnym debaty pod tytułem „Polska polityka wschodnia”, zorganizowanej w Poznaniu przez Instytut Ordo Caritatis oraz Fundację Świętego Benedykta. W dyskusji, którą poprowadził redaktor Piotr Semka obok Andżeliki Borys udział wzięli: polityk Platformy Obywatelskiej Marek Ziółkowski oraz były marszałek Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej Marek Jurek.

znadniemna.pl/gloswielkopolski.pl/poznan.gazeta.pl

Działacze Związku Polaków na Białorusi przewodnicząca Rady Naczelnej ZPB Andżeliką Borys i Józef Porzecki, prezes Komitetu Ochrony Miejsc Pamięci Narodowej przy ZPB 4 marca odbyli kilka spotkań z mieszkańcami stolicy Wielkopolski. [caption id="attachment_3436" align="alignnone" width="480"] Józef Porzecki i Andżelika Borys w Instytucie Wschodnim Uniwersytetu im. Adama

Kilkudziesięciu działaczy ZPB w Narodowym Dniu Żołnierzy Wyklętych 1 marca, uczciło pamięć żołnierzy powojennego polskiego podziemia antykomunistycznego w Opolu i Warszawie.

fot.: padre.info.pl

fot.: padre.info.pl

Największa grupa Polaków z Białorusi – reprezentacyjny chór ZPB „Głos znad Niemna” pod kierownictwem Pawła Kmiecika i Weroniki Szarejko oraz członkowie Towarzystwa Plastyków Polskich przy ZPB na czele z prezesem Stanisławem Kiczko – gościła 1 marca w Opolu, mieście które zainicjowało ustanowienie w 2011 roku państwowego dnia pamięci Żołnierzy Wyklętych .

Chór „Głos znad Niemna” uświetnił plenerowym wykonaniem pieśni patriotycznych i żołnierskich opolskie uroczystości z okazji Narodowego Dnia Żołnierzy Wyklętych przy pomniku Patriotom Polskim „Bóg-Honor-Ojczyzna”, będącym centrum oficjalnych uroczystości, w których udział wziął między innymi prezydent Opola Ryszard Zembaczyński.

Artyści z Białorusi z repertuarem pieśni patriotycznych, religijnych, żołnierskich i partyzanckich koncertowali także w Państwowej Szkole Muzycznej w Opolu oraz w kościele pw. św. Piotra i Pawła w Nysie. Wszędzie występ chóru z Grodna był nagradzany gorącymi brawami, a u niejednego opolanina i mieszkańca Nysy kręciła się w oku łza wzruszenia, gdy w wykonaniu artystów z Kresów brzmiała akowska „Kołysanka leśna”, czy utwór z lat 70. autorstwa Jana Pietrzaka i Włodzimierza Korcza „Żeby Polska była Polską”.

Z uwagi na dramatyczne wydarzenia na Ukrainie artyści polscy z Białorusi w program występu włączyli kilka utworów, poświęconych bohaterom Ukrainy, walczącym w tych dniach o wolność i niezawisłość swojego kraju. Ten gest solidarności ponad granicami ze zrozumieniem i entuzjazmem został odebrany przez miejscową publiczność. Towarzysząca występom chóru „Głos znad Niemna” przewodnicząca Rady Naczelnej ZPB Andżelika Borys podkreśliła w wywiadzie dla miejscowych mediów, że święto „żołnierzy wyklętych” to temat aktualny także dla współczesnej Ukrainy. – Ma ona dzisiaj współczesnych bohaterów walki o niezależność, którzy oddali swoje życie tak jak „żołnierze wyklęci”, którzy nie zdradzili swojego kraju – mówiła dziennikarzom działaczka polska z Białorusi.

Udziałem w warszawskim Biegu Ludzi Honoru – Tropem Wilczym na dystansie 5 kilometrów oddał hołd żołnierzom niezłomnym 1 marca prezes ZPB Mieczysław Jaśkiewicz. Lider Polaków na Białorusi finiszował w środku około 300-osobowej stawki uczestników biegu, ale, jak podkreślił, dla niego, podobnie jak dla większości zawodników, nie liczyło się w tych zawodach zwycięstwo, lecz sama idea uczczenia pamięci poległych bohaterów powojennego polskiego podziemia antykomunistycznego.

Mieczysław Jaśkiewicz (po lewej)z młodzieżą z Grodna i Lidy uczęstniczącą w Biegu Ludzi Honoru-Tropem Wilczym

Mieczysław Jaśkiewicz (po lewej) z młodzieżą z Grodna i Lidy, uczęstniczącą w Biegu Ludzi Honoru – Tropem Wilczym, fot.: facebook.com

Wielkim przeżyciem dla wszystkich zawodników i kibiców zgromadzonych w warszawskim Parku Skaryszewskim, gdzie odbywał się Bieg Ludzi Honoru – Tropem Wilczym, było wystąpienie żywej legendy polskiego antykomunistycznego oporu z Białorusi, działaczki ZPB, prezes Stowarzyszenia Żołnierzy Armii Krajowej na Białorusi, kapitan Weroniki Sebastianowicz. Przed startem zawodników na dystans 10 kilometrów była łączniczka AK ps. „Różyczka”, skazana w 1951 roku na 25 łagrów, opowiedziała zgromadzonym pokrótce historię swojego życia i zaapelowała do młodzieży, by ta pamiętała, że wolność nie jest dana raz na zawsze, lecz trzeba o nią walczyć nieustannie.

Biegi, rekonstrukcje, koncerty, wiece i modlitwy w intencji Żołnierzy Wyklętych przy ich pomnikach odbywały się 1 marca w całej Polsce, a udział w okolicznościowych imprezach wzięli setki tysięcy, jeśli nie miliony, Polaków. Były to najszersze jak dotąd obchody ustanowionego trzy lata temu święta państwowego ku czci żołnierzy polskiego podziemia antykomunistycznego.

znadniemna.pl/opole.gazeta.pl/radio.opole.pl/obiektywnie.com.pl

 

Kilkudziesięciu działaczy ZPB w Narodowym Dniu Żołnierzy Wyklętych 1 marca, uczciło pamięć żołnierzy powojennego polskiego podziemia antykomunistycznego w Opolu i Warszawie. [caption id="attachment_3429" align="alignnone" width="480"] fot.: padre.info.pl[/caption] Największa grupa Polaków z Białorusi - reprezentacyjny chór ZPB „Głos znad Niemna” pod kierownictwem Pawła Kmiecika i Weroniki Szarejko oraz

Nowa tradycja została zapoczątkowana dzisiaj w Grodnie z okazji Dnia Świętego Kazimierza. Z wieży kościoła pobernardyńskiego o godzinie 12.00 zabrzmiała melodia Arii z Kurantem z opery Stanisława Moniuszki Straszny Dwór.

Gra hejnalista Aleksander Trofimczyk

Gra Aleksander Trofimczyk

Ta melodia, wykonana przez Aleksandra Trofimczyka, trębacza z kierowanej przez Pawła Kmiecika Grodzieńskiej Orkiestry Dętej przy Związku Polaków na Białorusi, stała się melodią hejnału grodzieńskiego, który, jeśli nic złego się nie stanie, będzie rozbrzmiewał nad miastem z okazji najbardziej znaczących świąt i pamiętnych dat. Inicjator i fundator hejnału grodzieńskiego, miński historyk Dionizy Sałasz chce żeby następnym razem grodnianie usłyszeli hejnał grodzieński w Święto Wielkiej Nocy.

hejnalista_1

– Dzisiejsze wykonanie było piękne, ale, niestety, niewielu mieszkańców miasta wiedziało o tej inicjatywie, gdyż nie była ona szeroko anonsowana – mówi nam Dionizy Sałasz. Fundatora hejnału cieszy jednak, że przechodnie słyszeli dźwięki melodii Moniuszki, nawet po drugiej stronie czteropasmowej jedzni – przy teatrze dramatycznym, gdyż zatrzymywali się i zwracali wzrok na wieżę kościoła pobernardyńskiego. – Jeśli dzisiejszy hejnał usłyszało kilkudziesięciu ludzi, to na pewno opowiedzą o takim niecodziennym dla miasta zdarzeniu swoim znajomym, a tam, kto wie, może tradycja hejnału grodzieńskiego rzeczywiście spodoba się mieszkańcom i występ hejnalisty na wieży kościoła stanie się regularny – dodaje nasz rozmówca.

Zakończenie występu. Na dole: Dionizy Sałasz i Paweł Kmiecik

Zakończenie występu. Na dole: Dionizy Sałasz i Paweł Kmiecik

Zapytany, dlaczego premiera hejnału grodzieńskiego odbyła się właśnie dzisiaj, w dniu świętego Kazimierza, Dionizy Sałasz przypomina, że życiorys patrona Rzeczypospolitej Obojga Narodów jest przecież ściśle związany z Grodnem, w którym królewicz Kazimierz zmarł 4 marca 1484 roku, czyli dokładnie 530 lat temu.

Melodia Moniuszki została wybrana na melodię hejnału grodzieńskiego przez jego fundatora także nieprzypadkowo. – W 2019 roku będziemy obchodzić dwusetną rocznicę urodzin jednego z najwybitniejszych muzyków, pochodzących z tej ziemi, który przysłużył się nie tylko kulturze polskiej, stając się twórcą polskiej opery narodowej, lecz także kulturze białoruskiej, jako twórca wybitnych dzieł operowych wspólnie z klasykiem białoruskiej literatury Wincentym Duninem-Marcinkiewiczem – mówi Sałasz, współpracujący z komitetem obywatelskim obchodów 200-lecia urodzin Stanisława Moniuszki.

Andrzej Pisalnik

Nowa tradycja została zapoczątkowana dzisiaj w Grodnie z okazji Dnia Świętego Kazimierza. Z wieży kościoła pobernardyńskiego o godzinie 12.00 zabrzmiała melodia Arii z Kurantem z opery Stanisława Moniuszki Straszny Dwór. [caption id="attachment_3422" align="alignnone" width="480"] Gra Aleksander Trofimczyk[/caption] Ta melodia, wykonana przez Aleksandra Trofimczyka, trębacza z kierowanej przez

Szczytną inicjatywą odznaczyła się w ostatnich dniach lutego grupa działaczy Oddziału Związku Polaków na Białorusi w Lidzie. Z okazji Narodowego Dnia Żołnierzy Wyklętych działacze zorganizowali sprzątanie mogił wojskowych w swoim mieście, odremontowali i pofarbowali ogrodzenie wokół kwatery wojennej na cmentarzu katolickim przy ulicy Engelsa.

Grupa działaczy ZPB z Lidy po zakończeniu renowacji

Grupa działaczy ZPB z Lidy po zakończeniu renowacji

Kwatera wojenna na cmentarzu katolickim w Lidzie wprawdzie nie jest miejscem spoczynku żołnierzy Armii Krajowej i powojennego antykomunistycznego podziemia polskiego, ale, jak stwierdzili lidzianie, każda pora i okazja jest dobra, żeby zadbać o godny wygląd nekropolii, w której spoczywają czszczątki polskich żołnierzy, niezależnie od tego w jakiej kampanii wojennej i w jakich okolicznościach zginęli za Ojczyznę.

Kwatera, którą zaopiekowali się lidzcy Polacy, to miejsce spoczynku co najmniej 91 (tyle zachowało się mogił i nagrobków, rozmieszczonych w sześciu rzędach) żołnierzy między innymi oddziałów Samoobrony Ziemi Lidzkiej oraz Wojska Polskiego, poległych w starciach z nieprzyjacielem podczas odradzania się państwa polskiego w latach 1918-1919.

Podczas prac renowacyjnych

Podczas prac renowacyjnych

Renowacja ogrodzenia kwatery przyciągnęła uwagę patrolu milicyjnego. – Po krótkiej rozmowie z milicjantami w radiowozie i wytłumaczeniu im, że są tu pochowani nasi przodkowie, stróże porządku odjechali – opowiada jeden z uczestników renowacji kwatery.

a.pis.

Szczytną inicjatywą odznaczyła się w ostatnich dniach lutego grupa działaczy Oddziału Związku Polaków na Białorusi w Lidzie. Z okazji Narodowego Dnia Żołnierzy Wyklętych działacze zorganizowali sprzątanie mogił wojskowych w swoim mieście, odremontowali i pofarbowali ogrodzenie wokół kwatery wojennej na cmentarzu katolickim przy ulicy Engelsa. [caption id="attachment_3417"

Polacy z Mińska, Borowlan i Słucka spotkali się 27 lutego w jednej z podmińskich kawiarni z okazji Tłustego Czwartku, żeby zgodnie z tradycją polską wspólnie zainaugurować obchody zakończenia karnawału.

Zespół "Młode babcie"

Zespół „Młode babcie”

Na zabawie nie zabrakło pysznych pączków i innych tłustych potraw, a także wspólnego śpiewania polskich piosenek oraz tańców: krakowiaka, walca i polki.

Trio instrumentalne "Loreleja"

Trio instrumentalne „Loreleja”

Duet "Harmonia"

Duet „Harmonia”

Na program artystyczny zabawy ostatkowo-tłustoczwartkowej złożyły się występy działających przy strukturach ZPB obwodu mińskiego zespołów: „Loreleja”, „Młode babcie” oraz duetu instrumentalnego „Harmonia”. Popisami instrumentalnymi bawił zebranych, wirtuozyjnie władający gitarą Fiodor Łysenko, a talent wokalny miała okazję zademonstrować śpiewaczka Anna Januszkiewicz. Tańcom przygrywał znający masę melodii harmonista Eugeniusz Czerniawski.

Fiodor Łysenko

Fiodor Łysenko

Gra Fiodor Łysenko

Gra Fiodor Łysenko

Śpiewa Anna Januszkiewicz

Śpiewa Anna Januszkiewicz

Do tańca przygrywa Eugeniusz Czerniawski

Do tańca przygrywa Eugeniusz Czerniawski

Organizatorami zabawy ostatkowo-tłustoczwartkowej Polaków Mińska i obwodu mińskiego były prezes Oddziału ZPB w Mińsku Helena Marczukiewicz i działaczka organizacji Ałła Lejko.

Ludmiła Burlewicz z Mińska

Polacy z Mińska, Borowlan i Słucka spotkali się 27 lutego w jednej z podmińskich kawiarni z okazji Tłustego Czwartku, żeby zgodnie z tradycją polską wspólnie zainaugurować obchody zakończenia karnawału. [caption id="attachment_3406" align="alignnone" width="480"] Zespół "Młode babcie"[/caption] Na zabawie nie zabrakło pysznych pączków i innych tłustych potraw, a

Już za kilka dni, 1 marca, Rodacy w Polsce i na całym świecie będą obchodzili Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”. Jest to święto, mające przypominać kolejnym pokoleniom Polaków o ofierze, złożonej na ołtarzu wolności i niepodległości Ojczyzny przez działaczy antykomunistycznego podziemia w Polsce i na Kresach Wschodnich II Rzeczypospolitej.

Weronika_Sebastianowicz

Kpt. Weronika Sebastianowicz postanowieniem Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego z dnia 12 czerwca 2012 roku została odznaczona Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski „za wybitne zasługi dla niepodległości Rzeczypospolitej Polskiej, za działalność społeczną i kombatancką”.

Na Białorusi żywą legendą polskiego ruchu oporu w czasach niemieckiej okupacji i późniejszych jest kpt. Weronika Sebastianowicz, prezes Stowarzyszenia Żołnierzy Armii Krajowej przy ZPB, wiceprezes Zarządu Stowarzyszenia Łagierników Żołnierzy Armii Krajowej w Warszawie oraz członkini Zarządu Głównego Związku Polaków na Białorusi.

Rozmowę z Panią kapitan z okazji zbliżającego się Dnia Pamięci „Żołnierzy Wyklętych” proponujemy państwa uwadze.

Proszę opowiedzieć o Stowarzyszeniu, którym Pani kieruje.

– Od początku lat 90. Należę do Związku Polaków na Białorusi. Kierowane przeze mnie i działające przy ZPB Stowarzyszenie ŻAK nie jest zarejestrowane na terenie Białorusi, a więc, podobnie jak Związek Polaków na czele z Mieczysławem Jaśkiewiczem nie jest uznawane przez władze białoruskie. Nasze Stowarzyszenie zrzesza byłych żołnierzy Armii Krajowej. Głównym celem naszej działalności jest obrona godności, dobrego imienia i pamięci żołnierzy AK. Na dzień dzisiejszy Stowarzyszenie liczy 67 kombatantów, z których około jedenastu procent potrafi się poruszać o własnych siłach. Pozostali, niestety, są po wylewach, zawałach, a niektórzy – innymi chorobami przykuci do łóżek.

Zolnierze_AK

Żołnierzy Armii Krajowej

W czasach Stalina skazano Panią na ćwierć wieku łagrów. Według NKWD była Pani „wrogiem ludu”, gdyż walczyła w szeregach AK. A niedawno, w niepodległej Białorusi, za rządów Aleksandra Łukaszenki – znów miała Pani proces, w którym została skazana przez sąd w Szczuczynie na wysoką karę grzywny za postawienie krzyża, upamiętniającego dowódcę oddziału połączonych sił AK Lida-Szczuczyn Anatola Radziwonika ps. „Olech” oraz innych żołnierzy AK, poległych pod wsią Raczkowszczyzna w walkach z NKWD w 1949 roku. Wychodzi na to, że Pani wciąż walczy?

– Moja rodzina należała do Armii Krajowej od 1939 roku. Mój ojciec, Józef Oleszkiewicz, przed wojną był inżynierem, budował drogi i mosty. 19 Września 1939 roku, dwa dni po agresji na Polskę ze strony Armii Czerwonej, przyszedł do naszego domu w Pacewiczach (rej. wołkowyski) miejscowy komunista ze strzelbą. Chciał zabić ojca, ale moja starsza siostra Irena, gdy wycelował – podskoczyła i wybiła lufę, więc trafił nie w ojca, lecz w sufit. Gdy ojciec zapytał swojego napastnika, dlaczego chce go zabić, ten odpowiedział: „Bo Panem jesteś”, czyli – wrogiem ludu, bogaczem. Ojciec wyjechał do Wołkowyska, gdzie z miejscową inteligencją zakładał Związek Walki Zbrojnej. Później do walki w konspiracji wciągnął się i mój brat Antoni, a następnie – mama i ja. Nieraz myślę, że Armia Krajowa jest dziwną formacją. Nikt nas do niczego nie zmuszał, specjalnie nie zapraszał, a jednak szliśmy walczyć, czasem całymi rodzinami. Większość z nas wiedziała, że może nie wrócić po akcji, że może zginąć, trafić do więzienia i tam zostać dobitym.

Antoni_Oleszkiewicz

Antoni Oleszkiewicz, brat Weroniki Sebastianowicz

A jednak szliście…

– Tak. Czasami nie mogę spać, jak o tym wspominam. Męczą mnie koszmary nocne. Nie mogę znaleźć odpowiedzi na pytanie: Dlaczego? Przecież większość z nas nie miała wykształcenia, bo byliśmy po ukończonych zaledwie paru klasach szkoły. Dowództwo kadrowe wyjechało, zostawiając nas, w latach 1944-1945. Widocznie byli mądrzejsi i wiedzieli, że nic z naszej walki nie będzie. Ale my zostaliśmy i walczyliśmy. Zostałam zaprzysiężona w 1945 roku, wówczas nadano mi pseudonim „Różyczka”. Zorganizowaliśmy cztery plutony by bronić Polaków i polskości na naszej ziemi. Mieliśmy nadzieję, że zwyciężymy i Polska tu wróci, dlatego walczyliśmy do ostatniego. W 1946 roku ojciec został skazany na 10 lat łagrów. Mnie z mamą ujęto w 1951 roku. Byłam oskarżona za aktywne przestępcze kontakty z Armią Krajową, jako jej łączniczka. Trybunał Wojsk MGB Obwodu Grodzieńskiego w 1952 roku skazał mnie z mamą na 25 lat pozbawienia wolności, pozbawienie praw publicznych na 5 lat i konfiskatę mienia. Mój brat Antoni Oleszkiewicz, gdy przebywałam w łagrze w Workucie, kontynuował walkę w podziemiu WiN. Trafił w sowiecką obławę i ostatnim nabojem odebrał sobie życie.

Pani wielokrotnie zwracała się z prośbą do KGB, żeby otrzymać informacje z archiwów i odnaleźć miejsce spoczynku brata.

– Te prośby zakończyły się niczym. Do dziś nie wiem, gdzie brat jest pochowany, choć nie tracę nadziei, że kiedyś znajdę to miejsce. Może ktoś podpowie, może ktoś coś słyszał. Ostatnio nawet widziałam go we śnie. Prosił mnie o garnitur. Pomyślałam, że chodzi o zamówienie za niego mszy św., tak też zrobiłam. Po jakimś czasie mój brat przyśnił się jednak także Mieczysławowi Jaśkiewiczowi, prezesowi ZPB. W jego śnie powiedział: „Czy moja siostra nie wie, jaki garnitur jest potrzebny zabitemu zmarłemu?” Zrozumiałam, że jest potrzebny krzyż. Mimo tego, że krzyże poległym żołnierzom, które stawiamy, nam niszczą i ścinają, a później jeszcze sądzą za ich postawienie i modlitwę, i tak będę je stawiać. Ile będę żyć, będę powtarzać, że krzyże po tych żołnierzach i tak będę stawiać.

Rajd_Katynski

Weronika Sebastianowicz wita uczestników XIII Międzynarodowego Motocyklowego Rajdu Katyńskiego przed swoim domem

Czy jako kombatanci drugiej wojny światowej otrzymujecie jakąś pomoc od państwa białoruskiego?

– Nie jesteśmy jako Stowarzyszenie zarejestrowani. Nie dostajemy, więc żadnej pomocy. Nie mamy wejścia do żadnego urzędu, gdyż te dwie litery AK wciąż bardzo denerwują urzędników. Do dziś nazywają nas bandytami. Jednak nie zwracamy na to uwagi. Kim ci ludzie są dla nas, żeby nas obrażać? Trzymamy się przysięgi i jej słów, które wypowiedzieliśmy przed krzyżem, zwracając się do Matki Królowej Polski. Pamiętam, jako dziewczynka – gdy jechałam po złożeniu przysięgi rowerem – miałam wrażenie, że to nie ja kręcę pedałami, lecz jakaś siła wyższa. Powtarzałam wówczas słowa: zwycięstwo to nagroda, a zdrada to śmierć. Uważam, że nie zdradziliśmy i nie przegraliśmy. Mamy dzisiaj Związek Polaków, jest dużo działaczy, organizacja ma wiele oddziałów, są Polacy, którzy nawet w wieku 50-60 lat zapisują się na kurs języka polskiego, aby poznawać swoją kulturę, tradycję i historię Polski. A więc było warto walczyć nawet wówczas, gdy wydawało się, że jest to pozbawione sensu! Trzykrotnie w swoim życiu próbowałam je sobie odebrać. Ostatni raz było to na Syberii. Matka Najświętsza nie dopuściła jednak do tego. Przeprosiłam ją ze łzami w oczach i obiecałam, że więcej tego robić nie będę. Żyję, więc do dziś i staram się pomagać wszystkim, kogo mam pod swoją opieką.

Rajd_Katynski_02

Weronika Sebastianowicz na motocyklu z Leszkiem Rysakiem

W ubiegłym roku prawie w całej Polsce odbywały się spotkania z Panią. Często były połączone z pokazem wyprodukowanego przez Stowarzyszenie ODRA-NIEMEN i Studio Filmowe HORYZONT dokumentu filmowego pt. „Pani Weronika i jej chłopcy”, który opowiada o Pani i żołnierzach z Pani Stowarzyszenia. Co dają Pani takie spotkania?

– Mnie osobiście doładowują one energią do życia. Przy okazji naszej rozmowy, chcę podziękować za dary, za paczki, które przekazują nam Rodacy z Polski na każde święto, a my je przyjmujemy ze łzami w oczach. Bardzo cieszy nas ta pomoc, choć tak naprawdę nie umieramy z głodu. Czujemy jednak ogromną satysfakcję, z powodu tego, że Rodacy o nas pamiętają. Zawsze powtarzam, że nas – Polaków – żadne słupy graniczne nie rozdzielą. Stoimy na granicy w kolejkach, czasem mamy problemy z przekraczaniem granicy, ale nie da się nas oddzielić od Rodaków w Macierzy. Jestem Polką, moi dzieci, wnuki i prawnuki są Polakami. Nie da się nas rozdzielić. Nawet w czasach radzieckich mówiono, że Ojczyzny, podobnie jak Matki, nie da się zmienić. Ta zasada przyświeca naszemu życiu do dziś. Nigdy nie zmieniliśmy i nie zmienimy naszej Ojczyzny!

Sebastianowicz_w_Watykanie_08

Weronika Sebastianowicz z kolegami podczas spotkania w Bukowinie Tatrzańskiej

Wróćmy do spotkań. Pojawia się na nich sporo młodzieży. Jaka jest reakcja młodych ludzi na historię, o której Pani opowiada? Czy według Pani zainteresowanie Panią, jako żywym świadkiem historii, jest autentyczne?

– Miałam wiele spotkań na Śląsku. W ciągu dziesięciu dni pobytu odbyłam siedem spotkań z dziećmi i młodzieżą w szkołach, liceach i na uczelniach wyższych. Niektóre dzieciaki nawet nie wiedziały, że na Białorusi są kombatanci. Były zdziwione, że nosimy polskie mundury, a na nich – krzyże z orłem. Zapamiętałam też spotkanie w jednej z białostockich szkół, gdzie była młodzież i dzieciaki nawet z pierwszej klasy. Tam grono pedagogiczne poprosiło uczniów, aby zawczasu przygotowali pytania. Tych pytań było tyle, że nie starczyło czasu, by na nie odpowiedzieć. Najczęściej pytali: Pani Weroniko, a co to znaczy łagier? A za co Panią sądzili? Mam wrażenie, że około trzech lat temu Polska zaczęła się budzić. Może się mylę, ale to samo mówią inni. Byłam już dużo gdzie: w Poznaniu, Słubicach, Głogowie, Gdyni, Wrocławiu, Warszawie itd. i mogę zapewnić, że wszystko, jeśli chodzi o zainteresowanie prawdziwą historią, zależy od dyrekcji szkoły. Bo w podręcznikach historia wciąż jest zakłamana. Na szczęście zaczęło się to zmieniać.

Sebastianowicz_w_Watykanie_09

Weronika Sebastianowicz z młodzieżą

Czy wspomina Pani jakiś szczególny moment z tych spotkań?

– Po mojej wizycie w Białymstoku, w Internecie przeczytałam niezwykle wzruszający list od uczennicy drugiej klasy Liceum im. Adama Mickiewicza, w którym ona przepraszała za to, że nigdy nie słyszała o żołnierzach Armii Krajowej na Kresach, ani w domu, ani gdzie indziej. Dziękowała za możliwość spotkania z żywym świadkiem tamtych wydarzeń. Życzyła zdrowia i bardzo dziękowała. Napisała, że dzięki nam, może żyć w wolnej Polsce. Był to niezwykle wzruszający dla mnie list. Po dwóch spotkaniach w Słubicach, dostałam od dzieci i młodzieży pięknie wykonany notes, w którym każdy z dzieciaków opisywał swoje wrażenia po obejrzeniu filmu „Pani Weronika i jej chłopcy” i moim wystąpieniu. Do dziś, jak nie mogę zasnąć, wyjmuję ten notes i czytam do 2-3 w nocy. I dziękuję Panu Bogu za to, że mam ten notes. Czy nie na tym polega sens życia, żeby przekazywać nasze wspomnienia i doświadczenie kolejnym pokoleniom Polaków?

Sebastianowicz_w_Watykanie_04

Por. Franciszek Szamrej, kpt. Weronika Sebastianowicz i por. Alfons Rodziewicz na Polskim Cmentarzu Wojennym na Monte Cassino

Czy z Pani Stowarzyszeniem współpracuje młodzież miejscowa – na Białorusi?

– Przede wszystkim pomaga nam młodzież z Lidy. Jest tam bardzo patriotyczne środowisko młodzieżowe odczuwające niesamowitą więź z Ojczyzną. Ta młodzież pomaga miejscowym kombatantom, zawsze licznie stawia się na cmentarzach, by pokosić trawę, wyczyścić krzyże i nagrobki, pomalować pomniki. Gdy zadałam im pytanie jak się zrodziła taka inicjatywa, przecież nigdy nie prosiłam ich o to? Ktoś mówił, że taką potrzebę wyniósł z domu, od rodziców, ktoś mówił, że od dziadków. Ale wydaje mi się, że po prostu te nasze polskie geny dają o sobie znać. Kiedyś młodzi ludzie przyszli do mnie i powiedzieli, że chcą mi się podporządkować, gdyż jestem starszą osobą, a oni chcą mi pomagać.

Sebastianowicz_w_Watykanie_05

Por. Franciszek Szamrej i por. Alfons Rodziewicz na Polskim Cmentarzu Wojennym na Monte Cassino

Pisaliśmy, że pielęgnowaniem miejsc pamięci, związanych z Armią Krajową na Białorusi zajmuje się dużo ludzi, między innymi skupieni wokół Komitetu Ochrony Miejsc Pamięci przy ZPB.

– Kiedy przeczytałam w gazecie wypowiedź prezesa Komitetu Józefa Porzeckiego, ucieszyłam się, że tak wiele ten Komitet potrafił zrobić: postawił krzyże i zawiesił tablice pamiątkowe na grobach żołnierzy. Szkoda tylko, że w tym wystąpieniu prezes Komitetu nie wspomniał o Akowcach. Przecież od 1991 roku cmentarze, na których spoczywają żołnierze AK, żołnierze Września 1939 roku, wojny polsko-bolszewickiej, legioniści, a nawet Powstańcy Styczniowi znajdujące się w okręgach szczuczyńskim, lidzkim i nowogródzkim, znajdują się pod opieką Akowców. Wcześniej, do 2005 roku, prawie nikt się tym nie interesował.

Sebastianowicz_w_Watykanie_07

Na placu Świętego Piotra w Watykanie

Sebastianowicz_w_Watykanie_06

Żołnierze AK mieli okazję zobaczyć papieża Franciszka

Sebastianowicz_w_Watykanie_010

W Tatrach

A jak wygląda sytuacja teraz?

– W ubiegłym roku Stowarzyszenie ŻAK przeprowadziło prace porządkowo-remontowe na cmentarzu w Surkontach, którym od wielu lat, jak zresztą wielu innymi na Lidszczyźnie, opiekują się żołnierzy AK z Lidy, a konkretnie – por. Alfons Rodziewicz i por. Franciszek Szamrej. Dzięki pomocy finansowej Najwyższej Izby Kontroli (NIK), Stowarzyszenia Łagierników Żołnierzy Armii Krajowej, Stowarzyszenia ODRA-NIEMEN i hojności innych darczyńców z Polski, a także przy dużym udziale młodzieży lidzkiej od maju do października przeprowadziliśmy gruntowe odnowienie cmentarza. Wyczyszczyliśmy ogrodzenie z mchów, przycięliśmy gałęzie, zagruntowaliśmy i pomalowaliśmy wszystkie betonowe części nagrobków, pomalowaliśmy metalowe tabliczki, krzyże i części ogrodzenia, usunęliśmy chwasty i posadziliśmy kwiaty. W sierpniu wraz z delegacją Stowarzyszenia Łagierników, której przewodniczył prezes Andrzej Siedlecki, Arturem Kondratem, z Muzeum Armii Krajowej oraz kombatantami i młodzieżą z Lidy odnowiliśmy kwatery żołnierskie w Paszkiewiczach, Niecieczy oraz w Jancewiczach. Na przełomie września – października uporządkowaliśmy kolejne dwa cmentarze w Wiewiórce i w Naczy, gdzie spoczywają żołnierzy Armii Krajowej z oddziału Jana Piwnika ps. „Ponury”.

Cmentarz

W tym roku Związek Polaków na Białorusi będzie obchodzić 70. rocznicę operacji ”Ostra Brama”. Jakie macie plany?

– Trudno jeszcze planować, gdyż mamy jeszcze czas, chociaż już pewien zarys tego, co będzie, mamy. Ale prawdopodobnie pojedziemy na obchody okrągłej różnicy „Ostrej Bramy” do Wilna, bo jednak o wyzwolenie Wilna chodziło w operacji, rozpoczętej 7 lipca 1944 roku w ramach akcji „Burza”. Jeśli Pan Bóg pozwoli, chcielibyśmy wraz z innymi kombatantami, którzy licznie przyjadą do Wilna, uczestniczyć w tych obchodach.

Mlodziez_sprzata_cmentarz

Lidzka młodzież pomaga kombatantom opiekować się cmentarzami

Jak może Pani określić krąg partnerów Stowarzyszenia Żołnierzy AK na Białorusi?

– Na pierwszym miejscu wymienię Urząd ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych na czele z ministrem Janem Stanisławem Ciechanowskim, dzięki któremu mamy między innymi opiekę socjalną oraz możliwość wyjazdów do sanatorium. Na drugim miejscu – Stowarzyszenie Łagierników Żołnierzy Armii Krajowej, w którym jestem wiceprezesem. No i na trzecim miejscu – wrocławskie Stowarzyszenie ODRA-NIEMEN. Dzięki niemu spełniły się moje marzenia: w ubiegłym roku wraz z Alfonsem Rodziewiczem i Franciszkiem Szamrejem mogliśmy przeżyć niezapomniane chwile – odbyć wizytę do Watykanu i uczestniczyć w Mszy Św., celebrowanej przez Ojca Świętego Franciszka. Także byliśmy na Cmentarzu Wojskowym w Monte Cassino. ODRA-NIEMEN zorganizowało dla nas także wyjazd do Bukowiny Tatrzańskiej i Zakopanego. A w kwietniu miałam zaszczyt i przyjemność przez trzy dni być w Londynie, na licznych spotkaniach z Rodakami na Wyspach, a w czerwcu – odwiedzić Brukselę. Z całego serca wszystkim naszym partnerom dziękuję.

Cmentarz_Surkonty

Na cmentarzu w Surkontach

O czym jeszcze Pani marzy?

– Chciałabym skończyć żywot w takim świecie, w jakim przyszłam na świat, a urodziłam się w 1931 roku w wolnej Polsce. Chciałabym odejść spokojnie, wiedząc o tym, że młode pokolenie będzie pamiętało o nas AK-owcach i będzie dbało o nasze mogiły. Na koniec chciałabym zaznaczyć, broń Boże nie chciałabym nikogo obrazić, ale aktywnie zaczęto nam AK-owcom pomagać, dopiero po 2005 roku. Przez cały ten okres na różnego rodzaju spotkania i uroczystości, jubileusze i pogrzeby woził nas swoim samochodem i był z nami zawsze prezes Związku Mieczysław Jaśkiewicz.

Rozmawiała Iness Todryk-Pisalnik

Już za kilka dni, 1 marca, Rodacy w Polsce i na całym świecie będą obchodzili Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”. Jest to święto, mające przypominać kolejnym pokoleniom Polaków o ofierze, złożonej na ołtarzu wolności i niepodległości Ojczyzny przez działaczy antykomunistycznego podziemia w Polsce i na

W Lidzie, na strychu starego budynku szkoły noszącej imię pierwszego prezydenta Rzeczypospolitej Gabriela Narutowicza, znaleziono przedwojenny sztandar. Ukryty był pod krokwiami. Z jednej strony jest biały, z wyszytym wizerunkiem Matki Boskiej, z drugiej czerwony – na nim orzeł w koronie – poinformował dyrektor placówki Siarhiej Fanasau.

Lida_szkola

Szkoła średna nr 1 w Lidzie, fot.: svaboda.org(RFE/RL)

W dzisiejszej szkole średniej nr 1 w Lidzie trwa remont. Obiekt, który wzniesiono 86 lat temu jest w opłakanym stanie. Okazało się, że zaplanowane wcześniej prace trzeba rozszerzyć, bo poważnej naprawy wymagają podłogi, dach, sufity, drewniane parkiety trzeba w całości wymienić. Przewidziana rekonstrukcja sali sportowej nie wystarczy, żeby budynek mógł służyć kolejne lata.

Lida_szkola_01

Szkoła, która pierwszych uczniów przyjęła w 1928 roku, oficjalnie nie jest wpisana na listę zabytków architektury. Kierownik nadzoru budowlanego Olga Kozak powiedziała radiu Svaboda, że do tej pory w budynku nie było węzła sanitarnego z prawdziwego zdarzenia, po rekonstrukcji będzie nawet kuchnia. Obiecuje, że boczne portyki zostaną zachowane bez zmian, jednak fasady budynku nie uda się odrestaurować w jednym stylu. Centralna część został zupełnie przebudowana, ale Kozak tłumaczy, że nie ma to większego znaczenia „ponieważ i tak skryta jest w głębi podwórka”.

Dyrektor szkoły Siergiej Fanasau powiedział, że dawniej pod jednym dachem mieściły się dwie szkoły – dla dziewcząt i chłopców, ale około 1934 roku dzieci zaczęły uczyć się razem. W 1939 r., po zajęciu Lidy przez sowietów otwarto dwie szkoły, białoruską i rosyjską. W czasie wojny Niemcy urządzili w nim szpital wojskowy. Obiekt został wybrany na lazaret ponieważ był w tamtym czasie jednym z najlepszych w centrum miasta, w każdej klasie była bieżąca woda i umywalki. Dziś szkoła ma nawet własną stronę internetową – chwali się dyrektor.

Lida_szkola_02

Sztandar z imieniem Gabriela Narutowicza został znaleziony między krokwiami, kiedy rozpoczął się remont dachu. Jest w niezłym stanie, ale wymaga konserwacji – został już przekazany do pracowni konserwatorskiej. – Być może został tam ukryty w 1939 roku – powiedział Fanasieu.

Przy okazji remontu znaleziono też sowieckie dokumenty wydane przed wojną w Kazachstanie i Uzbekistanie. Na strychu prawdopodobnie ukryto je w 1941 roku.

znadniemna.pl za Kresy24.pl/svaboda.org

W Lidzie, na strychu starego budynku szkoły noszącej imię pierwszego prezydenta Rzeczypospolitej Gabriela Narutowicza, znaleziono przedwojenny sztandar. Ukryty był pod krokwiami. Z jednej strony jest biały, z wyszytym wizerunkiem Matki Boskiej, z drugiej czerwony – na nim orzeł w koronie – poinformował dyrektor placówki Siarhiej

Federacja Organizacji Polskich na Ukrainie wyraża głębokie współczucie wszystkim rodzinom zamordowanych w Kijowie i innych miastach Ukrainy podczas ostatnich tragicznych wydarzeń. Oddajemy hołd ofierze krwi Bohaterów Majdanu i pogrążeni w bólu modlimy się za wieczny spokój ich dusz. Pamięcią i modlitwą ogarniamy również wszystkich rannych a także tych, których los do dziś jeszcze pozostaje nieznany.

logo_Federacji_Organizacji_Polskich_na_UkrainieJako obywatele Ukrainy narodowości polskiej wyrażamy nadzieję, że przemiany rozpoczęte pokojowym protestem Euromajdanu i okupione krwią jego heroicznych obrońców zaowocują budową państwa w pełni demokratycznego i szanującego godność oraz wolę swoich obywateli. My, Polacy z Ukrainy, podobnie jak nasi ukraińscy członkowie rodzin, sąsiedzi, przyjaciele i koledzy chcemy żyć w bezpiecznej, demokratycznej Ukrainie, która jest częścią europejskiej rodziny wolnych narodów. Deklarujemy pełne wsparcie dla demokratycznie wyłonionych władz oraz gotowość wzięcia współodpowiedzialności za pomyślny rozwój Ukrainy w jej obecnych granicach.

Historia na zawsze złączyła nasze narody. Polacy i Ukraińcy od wieków mieszkali obok siebie, zakładali rodziny, pomagali w budowie swoich domów, rozwijali miasta i modlili się do tego samego Boga. W naszej wspólnej historii nie brakuje jednak momentów tragicznych, bolących wciąż ran i niezaschniętych łez. Nie chcemy i nie możemy o nich zapominać, bo oznaczałoby to brak szacunku dla naszych ojców i dziadków. Najbardziej jednak bolesne karty naszych wspólnych dziejów nie mogą przysłonić nam odpowiedzialności za los naszych dzieci, wnuków oraz przyszłość Ukrainy i Polski. Nie ma wolnej Polski bez wolnej Ukrainy i nie ma wolnej Ukrainy bez wolnej Polski.

Dziś, w przełomowym momencie historii państwa ukraińskiego oraz jednym z kluczowych momentów w dziejach współczesnej Europy, Federacja Organizacji Polskich na Ukrainie stanowczo oświadcza, że każde słowo i czyn, które będą zmierzać do skonfliktowania naszych narodów są sprzeczne z interesem oraz wolą Ukraińców i Polaków. Podsycanie negatywnych emocji oraz budowanie politycznego kapitału na tragicznych momentach naszej historii nie służy dziś ani państwu ukraińskiemu, którego pełnoprawnymi obywatelami są przedstawiciele polskiej mniejszości narodowej na Ukrainie, ani państwu polskiemu, będącemu dla nas drugą ojczyzną.

Apelujemy do środowisk kresowych w Polsce i wszystkich naszych rodaków o wsparcie dla procesu budowy demokratycznego państwa ukraińskiego. Dziękujemy tym wszystkim Polakom – obywatelom Ukrainy, którzy byli obecni wśród obrońców Majdanu i tym naszym rodakom, którzy od wielu tygodni nieśli im pomoc. Dziękujemy polskim lekarzom, dziennikarzom i politykom oraz wszystkim ludziom dobrej woli za wspaniałe gesty solidarności ze społeczeństwem ukraińskim, którego częścią jesteśmy.

Niech żyje wolna Ukraina i niech żyje wolna Polska!

Z up. Zarządu FOPnU Teresa Dutkiewicz, wiceprezes Teresa Dutkiewicz, wiceprezes

Lwów – Kijów, 24 lutego 2014 r.

Federacja Organizacji Polskich na Ukrainie wyraża głębokie współczucie wszystkim rodzinom zamordowanych w Kijowie i innych miastach Ukrainy podczas ostatnich tragicznych wydarzeń. Oddajemy hołd ofierze krwi Bohaterów Majdanu i pogrążeni w bólu modlimy się za wieczny spokój ich dusz. Pamięcią i modlitwą ogarniamy również wszystkich rannych

26 591 nowych książek dla Polaków na Białorusi i Ukrainie udało się zgromadzić w ramach organizowanej przez Fundację Energia dla Europy, Związek Polaków na Białorusi oraz Federację Organizacji Polskich na Ukrainie ogólnopolskiej zbiórki książek.

Konferencja_prasowa_Ksiazka_na_Wschod

Podczas konferencji prasowej

W piątek 21 lutego w warszawskiej Księgarni „Badet” o wynikach akcji opowiedzieli dziennikarzom wspierający zbiórkę książek poseł do Parlamentu Europejskiego Paweł Kowal oraz przewodnicząca Rady Naczelnej ZPB Andżelika Borys, która reprezentowała na konferencji prasowej Emilię Chmielową, przewodniczącą Federacji Organizacji Polskich na Ukrainie, nieobecną z powodu dramatycznych wydarzeń w kraju jej zamieszkania.

Konferencja_prasowa_Ksiazka_na_Wschod_01

Paweł Kowal, Andżelika Borys i Mieczysław Jaśkiewicz

– Nie spodziewałam się, że uda się zebrać tak dużo książek – przyznała Andżelika Borys. Podkreśliła, że Polacy za wschodnią granicą Polski często są pozbawieni dostępu do ojczystego języka, będącego dla nich łącznikiem pomiędzy miejscem, w którym żyją i Polską. – Dzięki naszej akcji uda się zapewnić Polakom na Białorusi i Ukrainie szerszy dostęp do książek i podręczników szkolnych w języku ojczystym – podkreśliła polska działaczka z Białorusi.

Wśród zebranych książek są elementarze dla dzieci, podręczniki dla młodzieży szkolnej literatura dziecięca, popularnonaukowa, wydania historyczne , a także literatura piękna. Blisko 70 procent darów książkowych stanowią pozycje podręcznikowe. – To cieszy szczególnie, gdyż priorytetowym kierunkiem działalności Związku Polaków na Białorusi jest rozwój polskiej oświaty w kraju naszego zamieszkania poprzez wspieranie już istniejących oraz zakładanie nowych punktów nauki języka polskiego – powiedziała nam Andżelika Borys. Nie krył zadowolenia z efektów akcji także Paweł Kowal. Polityk wyraził nadzieję, że zbiórki nowych książek dla rodaków za wschodnią granicą w ramach kolejnych edycji akcji „Z książką na Wschód” okażą się nie mniej popularne w polskim społeczeństwie.

Konferencja_prasowa_Ksiazka_na_Wschod_03

TIR z książkami

Konferencja_prasowa_Ksiazka_na_Wschod_02

Mieczysław Jaśkiewicz i Paweł Kowal ładują ostatnie egzemplarze książek do TIR-a

Aby dziennikarze mogli się przekonać na własne oczy, jak wygląda ponad 26 tysięcy książek, organizatorzy zaprosili ich do zaparkowanego nieopodal Księgarni „Badet” TIR-a. Załadowane i zamocowane zgodnie z wymogami transportowania tego typu ładunków, książki wypełnili naczepę TIR-a na całą jej długość (ponad 13 metrów) i szerokość (2,5 metra). Jak ujawnił Paweł Kowal ogólna waga zebranych darów książkowych wyniosła około 12 ton, a statystyczny Polak, aby przeczytać wszystkie zebrane pozycje, musiałby poświęcić temu zajęciu 952 lata. Wartość pieniężna zgromadzonych dzięki życzliwości rodaków w Polsce darów wyniosła zaś ponad 500 tysięcy złotych.

Konferencja_prasowa_Ksiazka_na_Wschod_04

Konferencja_prasowa_Ksiazka_na_Wschod_06

Wszystkie zebrane w ramach I edycji akcji „Z książką na Wschód” dary zostaną podzielone pomiędzy Związkiem Polaków na Białorusi i Federacją Organizacji Polskich na Ukrainie. – O ile wiem, rodacy na Ukrainie potrzebują książek między innymi do uzupełnienia zbiorów bibliotek polskich w swoim kraju, dlatego przypuszczam, że zgodzą się podzielić się z nami w ten sposób, abyśmy mogli wziąć więcej pozycji podręcznikowych – mówi Andżelika Borys, przypominając, ze ZPB, działający w warunkach nieuznawania przez władze w Mińsku, ma bardzo ograniczone możliwości do prowadzenia bibliotek, ale stawia na naukę języka polskiego w najmniejszych nawet miejscowościach na Białorusi, gdzie są Polacy. – Naszym zadaniem jest zabezpieczenie w podręczniki każdego nauczyciela i ucznia, niezależnie od tego, czy uczą się w szkółce przy parafii, czy też pobierają naukę na zajęciach, prowadzonych przez nauczycielkę w jej prywatnym mieszkaniu – dodaje przewodnicząca Rady Naczelnej ZPB.

Konferencja_prasowa_Ksiazka_na_Wschod_08

Andżelika Borys udziela wywiadu dziennikarzom

Andrzej Pisalnik z Warszawy

PODZIĘKOWANIE

Organizatorzy i koordynatorzy akcji „Z ksiazka na Wschód”, a także  jej beneficjenci, czyli Zwiazek Polaków na Białorusi oraz Federacja Organizacji Polskich na Ukrainie

wyrażają szczególne podziękowanie najbardziej aktywnym darczyńcom i osobom, zaangażowanym w akcję:

instytucjom:

firmie Super Siódemka Sp. J

Grupie Polskie Księgarnie

firmie transportowej Trade Trans Log

Sieci Domu Książki

Księgarni Badet

 Fundacji „Dzieci Czytają”

 Wydawnictwu Świętego Wojciecha

Katolickiemu Uniwersytetowi Lubelskiemu

 Szkolea Jezyków Obcych PROLOG

IPN

Księgarni Maksyma z Warszawy

wszystkim księgarzom w całej Polsce a w szczególności Warszawskim  Księgarniom.

A także personalnie:

Lucjanowi Wypychowi, właścicielowi Super Siódemka Sp. J.

Grażynie Gabriel, dyrektor zarządzającej Super Siódemka Sp. J.

Iwonie Ostrowskiej, koordynatorce Grupy Polskie Księgarnie

Krystynie Nowak, prezesowi Zarządu Trade Trans Log

Krzysztofowi Zdrodowskiemu, członkowi Zarządu Trade Trans Log

Kamilowi Żukowi, dyrektorowi Oddziału Trade Trans Log

Mariuszowi Molowi, prezesowi Zarządu Sieci Dom Książki

Bożenie Bytomskiej, koordynatorce akcji w Sieci Dom Książki

Joannie Regińskiej, właścicielce księgarni Badet oraz prezes Fundacji „Dzieci Czytają”

Bożenie Lisowskiej, radnej Sejmiku Województwa Lubelskiego

Dr Andrzejowi Zawistowskiemu, dyrektorowi Biura Edukacji Publicznej IPN

Piotrowi Filipiakowi z  Wydawnictwa Św. Wojciecha

Wojciechowi Puchaczowi z Chorągwi Stołecznej ZHP

Pawłowi Polańskiemu, z Wydawnictwa PROLOG

Iwonie Michałek, Tomaszowi Lesiowi, Ernestowi Lasocie, Teresie Mioduszewskiej, Joanna Szamockiej – lokalnym koordynatorom akcji

Dominikowi Smadze, redaktorowi  strony internetowej akcji

oraz wszystkim wolontariuszom w całej Polsce, którzy przyczynili się do sukcesu akcji!

Ogólnopolski koordynator akcji „Z ksiażką na Wschód”, ZPB oraz FOPnU

 

 

 

26 591 nowych książek dla Polaków na Białorusi i Ukrainie udało się zgromadzić w ramach organizowanej przez Fundację Energia dla Europy, Związek Polaków na Białorusi oraz Federację Organizacji Polskich na Ukrainie ogólnopolskiej zbiórki książek. [caption id="attachment_3322" align="alignnone" width="480"] Podczas konferencji prasowej[/caption] W piątek 21 lutego w warszawskiej

W środę, 26 lutego, o godzinie 17.00, w grodzieńskiej „Galerii Tyzenhauza” odbędzie się wernisaż wystawy prac polskiego malarza z Grodna Giennadiusza Picki pt. „Mężczyzna i kobieta”.

Gennadiusz_Picko_obrazy_plakat

Giennadiusz Picko urodził się w 1970 roku. W 1991 roku ukończył Bobrujskie Liceum Sztuk Pięknych. Mieszka i pracuje w Grodnie. Od 2006 roku należy do Towarzystwa Plastyków Polskich przy ZPB. W swoim dorobku ma sześć wystaw indywidualnych. Uczestniczy również w plenerach i wystawach zbiorowych, między innymi jego prace były wystawiane w Paryżu, Petersburgu, Mińsku, Warszawie oraz innych miastach Polski.

Wstęp wolny

Redakcja znadniemna.pl

W środę, 26 lutego, o godzinie 17.00, w grodzieńskiej „Galerii Tyzenhauza” odbędzie się wernisaż wystawy prac polskiego malarza z Grodna Giennadiusza Picki pt. „Mężczyzna i kobieta”. Giennadiusz Picko urodził się w 1970 roku. W 1991 roku ukończył Bobrujskie Liceum Sztuk Pięknych. Mieszka i pracuje w Grodnie.

Skip to content