HomeStandard Blog Whole Post (Page 399)

W szkołach na Białorusi, w tym w polskich placówkach w Grodnie i Wołkowysku rozpoczęto w piątek nowy rok szkolny. Program nauczania języka polskiego rozpoczęła też jedna ze szkół w Witebsku na północnym wschodzie kraju. Związek Polaków na Białorusi podkreśla, że do szkoły w Grodnie przyjęto mniej osób niż było chętnych.

Uroczyste rozpoczęcie roku szkolnego w Polskiej Szkole w Grodnie

„Odmówiono w przyjęciu do szkoły (w Grodnie) 9 ( albo 8 jeżeli się potwierdzi info o 58 przyjętych) polskim dzieciom. Powodem jest dyskryminacyjna decyzja kuratorium, zatwierdzona przez centralne władze w Mińsku o ograniczeniu ilości polskich pierwszoklasistów tylko do 2 klas. Jest to najmniejsza liczba pierwszych klas z powstałych w tym roku w szkołach Grodna. Restrykcyjne działania wobec szkoły tłumaczone były na różne sposoby (w zależności od tego z kim rozmawiano). Rodzicom powiedziano wprost – to jest ideologia państwowa” – napisał na portalu społecznościowym Facebook członek Zarządu Głównego Związku Polaków na Białorusi i dziennikarz Andrzej Poczobut.

Szkoły w Grodnie i Wołkowysku

Do pierwszych klas pójdzie w Polskiej Szkole w Grodnie 58 osób, zaś w Wołkowysku – 27. W obu placówkach będzie się w tym roku uczyć 840 dzieci.

Pierwszy dzwonek w Polskiej Szkole w Grodnie

Halina Bułaj, dyrektorka szkoły w Wołkowysku, zapewniała PAP, że w tym roku liczba dzieci uczących się w szkole będzie „rekordowa”. Gdy obejmowałam szkołę siedem lat temu, było w niej 165 uczniów. W tym roku będzie to 280 – oznajmiła.

Pierwszy dzwonek w Polskiej Szkole w Wołkowysku

Zarówno Bułaj, jak i dyrektorka grodzieńskiej placówki Danuta Surmacz, podkreślały w rozmowie z PAP, że polskie szkoły są cenione ze względu na wysoki poziom nauczania i cieszą się dużym zainteresowaniem nie tylko wśród rodzin polskich i mieszanych, ale także białoruskich. – Chodzi nie tylko o język. Jest duże zainteresowanie Polską w ogóle, jej kulturą, historią – mówiła Bułaj. Surmacz podkreślała, że w ubiegłym roku 85 proc. jedenastoklasistów dostało się na wymarzone studia, w tym także w Polsce, zaś absolwenci zdobywają wysokie oceny na państwowych egzaminach centralnych na koniec nauki.

Lekcje w Witebsku

Ambasador RP na Białorusi Konrad Pawlik wziął w piątek udział w rozpoczęciu roku szkolnego w szkole średniej nr 22 w Witebsku, na północnym wschodzie Białorusi. Placówka ta rozpoczyna w tym roku program nauczania języka polskiego dzięki inicjatywie dyrektorki i przychylności lokalnych władz.

Lekcje polskiego będą tam prowadzone bezpłatnie dla dzieci z klas I-XI. Na razie zgłosiło się 75 chętnych.

Jak powiedział Pawlik, jest to kolejny dowód na wzrost zainteresowania językiem polskim. – Bardzo nas cieszy, że lekcje polskiego są coraz popularniejsze także na wschodzie Białorusi – powiedział ambasador.

Polscy dyplomaci z Mińska biorą też udział w rozpoczęciu roku szkolnego w szkole nr 2 w Mohylewie i szkole nr 69 w Mińsku, gdzie również prowadzona jest nauka języka polskiego.

Problem z edukacją i nauczaniem polskiego

Według działaczy nieuznawanego przez Mińsk i uznawanego w przez polskie władze Związku Polaków na Białorusi , dwie polskie szkoły państwowe w tym kraju to za mało i jest zapotrzebowanie na nowe placówki. – Świadczy o tym fakt, że w Grodnie nie wszyscy chętni zostali przyjęci do pierwszych klas w tym roku – mówiła Andżelika Borys, prezes ZPB, 31 sierpnia, podczas spotkania z wicemarszałkiem Sejmu Ryszardem Terleckim.

Andżelika Borys, prezes ZPB, przemawia podczas spotkania z wicemarszałkiem Sejmu RP Ryszardem Terleckim

Szkoły Polskie w Grodnie i Wołkowysku powstały w latach 90. minionego stulecia, ich budowę sfinansowała Warszawa. Są to szkoły działające w białoruskim państwowym systemie edukacji.

ZPB podkreśla, że nauczanie w języku polskim na Białorusi jest różnymi sposobami ograniczane przez władze, choć z roku na rok rośnie zainteresowanie nauką tego języka.

Władze obwodowe i dyrektorka Danuta Surmacz mówi, że do pierwszych klas w Grodnie przyjęto wszystkich chętnych, zaś „część osób wycofało podania”. Związek Polaków na Białorusi tłumaczy, że jest inaczej – tych osób po prostu nie przyjęto do szkoły.

Podczas apelu z okazji rozpoczęcia roku szkolnego w Polskiej Szkole w Grodnie

Polska Macierz Szkolna (PMS), która zajmuje się nauczaniem języka polskiego na Białorusi szacuje, że w sumie – w różnych formach – języka polskiego będzie się uczyć ok. 12 tys. dzieci.
Oprócz dwóch państwowych szkół polskich w kraju funkcjonują również szkoły społeczne i szkółki przy parafiach. W niektórych placówkach państwowych są zajęcia fakultatywne i pozalekcyjne z języka polskiego.

„Witebsk to nie za duży sukces”

Andrzej Poczobut, członek Zarządu Głównego Związku Polaków na Białorusi, podkreślił jednak na swoim profilu na Facebooku, że lekcje w Witebsku to sukces nie tak duży, bo zajęcia będą fakultatywne, raz w tygodniu i w czasie pozalekcyjnym, czyli zgodnie z rozporządzeniem władz – w sobotę.

– W ubiegłym roku na terenie obwodu witebskiego w podobnej formie na zajęcia języka polskiego uczęszczało 340 dzieciaków – zauważył dziennikarz i działacz ZPB. Przede wszystkim, jak mówił, były to szkoły na Brasławszczyźnie, ale także dwie szkoły w Witebsku.

Władze się nie zgodziły na to by gdziekolwiek w obwodzie witebskim język polski był wykładany jako przedmiot – czyli w ramach nauczania w czasie lekcyjnym – zauważył Andrzej Poczobut, zaznaczając, że były osoby zainteresowane taką formą nauczania. W efekcie zainteresowanych zbyto, proponując im zajęcia w sobotę.

„W ciągu trzech lat nie przyjęto kilkudziesięciu osób”

Andrzej Poczobut zauważył również, że na Grodzieńszczyźnie ”od trzech lat władze świadomie dyskryminują Szkoły Polskie, odgórnie ustalając liczbę uczniów, która może zostać przyjęta do nich. Wiedzą, że zapotrzebowanie jest większe, ale świadomie zaniżają liczbę miejsc, wytwarzając sztuczny deficyt”.

Jak zaznaczył, jeszcze w lipcu ambasada miała informacje, że przyjęto 60 osób i przyjmą pozostałych. Jednak „na liście pierwszoklasistów szkoły polskiej jest tylko 57 nazwisk. O dwa mniej niż w roku poprzednim. Odmówiono przyjęcia 9 dzieciom”.

Jak zaznaczył, od trzech lat polskim dzieciom odmawia się przyjęcia do Polskiej Szkoły w Grodnie. – Łączna liczba odmów sięga już kilkudziesięciu przypadków – zaznaczył.

Teraz te dzieci, zamiast w języku ojczystym, muszą się uczyć po rosyjsku – dodał Andrzej Poczobut.

Elementarze rozdawane po kryjomu

O tym, że administracje Szkół Polskich w Grodnie i Wołkowysku w sposób dziwny dbają o dobro swoich uczniów świadczy fakt, że od lat nie wpuszczają na teren szkół działaczy ZPB, oferujących pomoc uczniom i nauczycielom tych placówek edukacji.

1 września do szkoły w Wołkowysku, podobnie jak w poprzednich latach, nie zostali wpuszczeni członkowie Zarządu Oddziału ZPB w Wołkowysku na czele z prezes oddziału Marią Tiszkowską.

Polska działaczka tradycyjnie chciała rozdać tegorocznym pierwszoklasistom nowe Elementarze, sprowadzane na Białoruś przez prezes ZPB Andżelikę Borys.

Maria Tiszkowska w porozumieniu z rodzicami, już po zakończeniu uroczystości szkolnych, rozdaje pierwszoklasistom Elementarze

Ostatecznie Elementarze zostały dzieciakom wręczone dopiero wówczas, kiedy po uroczystości rozpoczęcia roku szkolnego wypuszczono je ze szkoły, aby posadziły drzewko na pamiątkę rozpoczęcia nauki.

Pierwszoklasiści Polskiej Szkoły w Wołkowysku z Elementarzami od ZPB

– Już kilka lat pod rząd w ten sposób rozdajemy Elementarze pierwszoklasistom – opowiada Maria Tiszkowska. – Robimy to w porozumieniu z rodzicami uczniów, niemalże w tajemnicy przed administracją szkoły, która straszy nieprzyjemnymi konsekwencjami tych, kto współpracuje ze Związkiem Polaków na Białorusi – dodaje polska działaczka z Wołkowyska.

Znadniemna.pl na podstawie PAP/ IAR/ facebook.com/Maria Tiszkowska i Jerzy Czupreta z Wołkowyska

W szkołach na Białorusi, w tym w polskich placówkach w Grodnie i Wołkowysku rozpoczęto w piątek nowy rok szkolny. Program nauczania języka polskiego rozpoczęła też jedna ze szkół w Witebsku na północnym wschodzie kraju. Związek Polaków na Białorusi podkreśla, że do szkoły w Grodnie przyjęto

Dwa tygodnie spędziła kilkudziesięcioosobowa grupa dzieci niepełnosprawnych z polskich rodzin Lidy i Porzecza z opiekunami i rehabilitantami w Specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym im. Waldemara Kikolskiego w Białymstoku.

Na terenie Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego im. Waldemara Kikolskiego w Białymstoku.

Pobyt dzieci i ich opiekunów w Polsce potrwał od 14 do 27 lipca i został zorganizowany przez Podlaski Oddział Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”.

Podczas pobytu w specjalistycznym ośrodku dzieci codziennie miały zajęcia z białostockimi specjalistami w zakresie rehabilitacji dzieci niepełnosprawnych, w ramach których młodzi Polacy z Białorusi uczyły się między innymi malować, pracować z gliną a także pobierały naukę tańca.

Podczas zajęć plastycznych

Zajęcia z gliną

Program pobytu przewidywał także zwiedzanie – Warszawy, Białegostoku, Suwałek, Maniówki oraz innych miejscowości m.in. Supraśla, do którego dzieci wraz z opiekunami udały się aby spędzić czas przy ognisku.

Na Placu Zamkowym w Warszawie

Nie zabrakło również wypraw do miejsc dziecięcej rozrywki i zabawy. Były to m.in.: Centrum Zabaw „Fikoland” w Białymstoku oraz basen.

W Centrum Zabaw „Fikoland”

Przedstawienie teatralne

Posiłek po bogatym w wydarzenia dniu

Rekrutację uczestników pobytu w Białymstoku dzieci niepełnosprawnych z polskich rodzin Lidy i Porzecza prowadził Oddział Związku Polaków na Białorusi w Lidzie, który od dawna sprawuje opiekę nad polskimi rodzinami, wychowującymi dzieci specjalnej troski w swoim mieście i okolicy.

Dzieci i ich opiekunowie serdecznie dziękują Podlaskiemu Oddziałowi „Wspólnota Polska” i jego prezes Annie Kietlińskiej za organizację pobytu w Polsce, a współpracownikom Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego im. Waldemara Kikolskiego w Białymstoku za ciepłe przyjęcie i czułą opiekę.

Irena Biernacka z Lidy

Dwa tygodnie spędziła kilkudziesięcioosobowa grupa dzieci niepełnosprawnych z polskich rodzin Lidy i Porzecza z opiekunami i rehabilitantami w Specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym im. Waldemara Kikolskiego w Białymstoku. [caption id="attachment_24877" align="alignnone" width="500"] Na terenie Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego im. Waldemara Kikolskiego w Białymstoku.[/caption] Pobyt dzieci i ich opiekunów w Polsce

W rozmowach z władzami Białorusi delegacja Sejmu RP prosiła o zalegalizowanie przez Mińsk demokratycznego, kierowanego przez Andżelikę Borys, Związku Polaków na Białorusi.  W zamian strona polska oferowała uznanie sterowanego przez białoruskie władze marionetkowego ZPB, na czele z Mieczysławem Łysym.

Wicemarszałek Sejmu RP Ryszard Terlecki odpowiada w Grodnie na pytania dziennikarzy

O tym, że powyższa koncepcja uregulowania polsko-białoruskiego sporu o sytuacji największej organizacji polskiej mniejszości na Białorusi  była proponowana przez stronę polską w trakcie oficjalnych rozmów w Mińsku powiedział 31 sierpnia w Grodnie, podczas spotkania z reprezentantami organizacji i środowisk polskich na Białorusi, szef polskiej delegacji parlamentarnej – wicemarszałek Sejmu RP Ryszard Terlecki.

Grodzieńskie spotkanie z przedstawicielami mieszkających na Białorusi Polaków zakończyło rozpoczętą 29 sierpnia trzydniową wizytę polskiej delegacji parlamentarnej w kraju, leżącym  za wschodnią granicą Polski.

Ryszard Terlecki przemawia do zgromadzonym na spotkaniu Polaków z działających na Białorusi polskich organizacji i środowisk

Z wystąpienia wicemarszałka Terleckiego wynikało, że sytuacja polskiej mniejszości była jednym z głównych tematów rozmów, podejmowanych przez polskich parlamentarzystów podczas kontaktów z władzami Białorusi.

„Proponujemy białoruskim władzom: zalegalizujcie nasz Związek, a my uznamy wasz” – mówił wicemarszałek. Jak dodał, władze Białorusi widzą jednak rozwiązanie problemu w zjednoczeniu dwóch organizacji. „Moim zdaniem to nie jest realne” – przyznał Ryszard Terlecki.

Przemawia Andżelika Borys, prezes ZPB

Kategoryczny sprzeciw wobec łączenia marionetkowego i rządzonego demokratycznie ZPB wyraziła,  komentując w rozmowie ze Znadniemna.pl propozycję białoruskich władz, Andżelika Borys, prezes działającego na Białorusi od 2005 roku w warunkach podziemia Związku Polaków. – Czy miód rozcieńczony dziegciem wciąż pozostawałby substancją, którą można by było nazywać dobrym miodem? – zapytała retorycznie.

Terlecki mówił o tym, że sytuacja wokół ZPB jest bardzo trudna i „bolesna” dla polskich władz. „Pamiętajmy jednak, że w tym drugim związku również są Polacy” – oświadczył.

W czasie spotkania padły głosy wzywające do większej jedności wśród białoruskich Polaków. „Jej brak jest problemem Polaków na Białorusi. Gdyby istniał jeden związek, mielibyśmy mniej kłopotów” – mówił prezes Polskiej Macierzy Szkolnej Stanisław Sienkiewicz. Później uściślił, że nie jest zwolennikiem zjednoczenia z „oficjalnym” ZPB, ale uważa, że spory pomiędzy polskimi organizacjami na Białorusi są bardzo niekorzystne i osłabiają to środowisko.

Głos ma Stanisław Sienkiewicz, prezes Polskiej Macierzy Szkolnej na Białorusi

Marszałek Terlecki mówił także o podejmowanej w czasie rozmów z władzami kwestii nieprzyjęcia do szkoły polskiej w Grodnie wszystkich chętnych dzieci. „Zapewniano nas, że ta sprawa zostanie rozwiązana” – mówił.

Od 1 września do dwóch pierwszych klas szkoły polskiej w Grodnie pójdzie 58 dzieci.

Dyrektorka szkoły Danuta Surmacz wyjaśniła PAP, że jeden sześciolatek został w przedszkolu, a kolejne sześć osób wycofało podania.

Tymczasem, według przedstawicieli ZPB, aż dziewięć osób odprawiono w tym roku ze szkoły z kwitkiem, a rzekome wycofanie podań było wymuszone przeciągającym się brakiem decyzji dyrekcji o przyjęciu pragnących podjęcie nauki w szkole młodych Polaków z Grodna.

Głos w spontanicznie zawiązanej dyskusji o sytuacji polskiego szkolnictwa na Białorusi  zabrał również Honorowy Prezes ZPB, współzałożyciel  tej organizacji Tadeusz Gawin, który wyraził zaniepokojenie możliwymi zmianami w białoruskim kodeksie edukacyjnym, „ograniczającymi prawa mniejszości polskiej do edukacji w ojczystym języku”.

Tadeusz Gawin, Honorowy Prezes ZPB (po prawej), apeluje się do białoruskiego parlamentarzysty Andreja Naumowicza (po lewej) o nieuchwalenie przez parlament Białorusi kontrowersyjnych poprawek do kodeksu edukacyjnego

Obecny na spotkaniu białoruski deputowany do Izby Przedstawicieli  Białorusi (niższej izby białoruskiego parlamentu) Andrej Naumowicz, szef komisji parlamentarnej praw człowieka i współprzewodniczący dwustronnej polsko-białoruskiej grupy parlamentarnej, uspokajał, że sprawa nie jest przesądzona, a projekt zmian wciąż nie został przez Rząd Białorusi zgłoszony do parlamentu. – Kiedy projekt wpłynie do nas, wówczas uważnie go przeanalizujemy ze świadomością, że niektóre jego zapisy mogą budzić sprzeciw polskiej mniejszości – zapewnił Andrej Naumowicz .

Białoruski parlamentarzysta Andrej Naumowicz zapewnia zgromadzonych na spotkaniu Polaków i osobiście prezesa Gawina, że ich stosunek do nowelizacji kodeksu edukacyjnego zostanie uwzględniony przez białoruski parlament

Poza problemami polskiej  oświaty na Białorusi uczestnicy spotkania poruszyli  też inne tematy, nurtujące  polską mniejszość na Białorusi. Wicemarszałek Terlecki mówił m. In. o trwających od około roku staraniach polskich władz o dopuszczenie w sieci białoruskich operatorów telewizji kablowej  TVP Polonia. – Mamy nadzieję, że uda się to sfinalizować, ale na razie nie ma decyzji w tej sprawie- przyznał jednak.

Rozmowy w kuluarach spotkania po oficjalnych przemówieniach. Wicemarszałek Ryszard Terlecki rozmawia z Andrzejem Poczobutem, członkiem Zarządu Głównego ZPB

Wicemarszałek podkreślał, że dla obecnego obozu rządzącego „sprawy Polaków, którzy pozostali poza granicami kraju, były zawsze bardzo ważne”.  – To, co jest ważne dla was, jest ważne dla Rzeczpospolitej” – zapewnił. „Polska ma wobec państwa wielki dług” – oznajmił.

W kuluarach spotkania z Andżeliką Borys rozmawia członek polskiej delegacji parlamentarnej, poseł na Sejm RP Piotr Naimski

Podsumowując swoje wystąpienie, wicemarszałek zaznaczył, że „Polska stara się nawiązywać jak najlepsze relacje z władzami Białorusi” i szuka rozwiązania problemów.

Ryszard Terlecki rozmawia z obecnymi na spotkaniu dziennikarzami

– Jest dla nas ważne, że w czasie oficjalnych spotkań wicemarszałek Terlecki poruszał kwestie oświaty, chociaż doskonale zdajemy sobie sprawę, że ich rozstrzygnięcie w czasie jednej wizyty nie jest możliwe – powiedziała, podsumowując wizytę polskiej delegacji parlamentarnej na Białorusi, prezes ZPB Andżelika Borys.

Znadniemna.pl na podstawie Dzieje.pl/PAP/Justyna Prus 

W rozmowach z władzami Białorusi delegacja Sejmu RP prosiła o zalegalizowanie przez Mińsk demokratycznego, kierowanego przez Andżelikę Borys, Związku Polaków na Białorusi.  W zamian strona polska oferowała uznanie sterowanego przez białoruskie władze marionetkowego ZPB, na czele z Mieczysławem Łysym. [caption id="attachment_24864" align="alignnone" width="500"] Wicemarszałek Sejmu RP

Sprawy polskiej mniejszości, plany uruchomienia na Białorusi telewizji Polonia, sytuacja białoruskiej opozycji, a także manewry Zapad-2017 znalazły się wśród rozmów polskiej delegacji w Mińsku.

Wicemarszałek Sejmu RP Ryszard Terlecki i Maryjanna Szczotkina, wiceprzewodnicząca Rady Republiki (wyższej izby białoruskiego parlamentu)

„Staraliśmy się omówić szeroki katalog spraw dotyczących oświaty, funkcjonowania na Białorusi Kościoła katolickiego i polskich księży, sprawy matur w języku polskim, naszych planów uruchomienia powszechnie dostępnego kanału telewizji Polonia” – mówił wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki, podsumowując drugi dzień wizyty na Białorusi.

Jak dodał, rozmawiano także o sytuacji polskiej mniejszości. „To jest niełatwy temat, który wciąż jeszcze nie został rozwiązany” – powiedział.

Terlecki, któremu towarzyszą m.in. pełnomocnik polskiego rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej Piotr Naimski i wiceminister rozwoju Witold Słowik oraz parlamentarzyści, odbył w środę rozmowy z przedstawicielami władz Białorusi, w tym z wicepremierem Michaiłem Rusym, wiceszefową izby wyższej parlamentu, Rady Republiki, Maryjanną Szczotkiną i wiceministrem spraw zagranicznych Alehiem Krauczenką.

Polska delegacja spotkała się również ze zwierzchnikiem białoruskich katolików arcybiskupem Tadeuszem Kondrusiewiczem.

W programie wicemarszałka znalazły się również spotkania z redaktorami naczelnymi dwóch niezależnych białoruskich gazet – Josifem Siaredziczem z „Narodnej Woli” i Andrejem Dynką z „Naszej Niwy”, a także z przedstawicielami opozycji i środowisk niezależnych.

Pytany o przebieg negocjacji na temat uruchomienia na Białorusi telewizji Polonia, Terlecki powiedział, że sprawa „ma być rozważana i pewnie załatwiona, jesteśmy optymistami, ale konkretnej daty nie mamy”.

Odniósł się także do informacji o możliwym zamknięciu telewizji Biełsat. „Ona funkcjonuje, wiadomości o tym, że ma być likwidowana, są nieprawdziwe. Pojawił się plan, by bardziej ją uniezależnić od rządu, tzn. żeby była finansowana przez telewizję publiczną, a nie przez ministerstwo spraw zagranicznych” – oświadczył.

Wicemarszałek mówił również o zaniepokojeniu Europy, NATO, Polski i innych krajów regionu białorusko-rosyjskimi manewrami Zapad-2017.

„Mówiliśmy, że skala tych ćwiczeń i ich miejsce budzą niepokój i że nie jest to dobre dla naszych stosunków. Strona białoruska zapewniała nas, że tak jak obecność żołnierzy USA w Polsce nie zagraża Białorusi, tak i te ćwiczenia również niczym nie zagrażają Polsce. Mam nadzieję, że tak jest” – oznajmił Terlecki.

Jak podkreślił, w trakcie rozmów z władzami Białorusi w centrum uwagi pozostawały kwestie gospodarcze, a także „sens i perspektywy wzajemnych relacji”. „Zależy nam, i wydaje mi się, że nie tylko nam, ale również władzom białoruskim, żeby te nasze stosunki rozwijały się niezależnie od różnic, które nas dzielą” – mówił.

Wieczorem członkowie delegacji złożyli kwiaty pod znajdującym się w Parku Czeluskińców krzyżem upamiętniającym ofiary represji. Jest to jedno z co najmniej 12 miejsc na terenie Mińska, gdzie w czasach stalinowskich, a również wcześniej, wykonywano egzekucje ofiar represji politycznych.

Według historyka Ihara Kuzniecaua na terenie dzisiejszego Parku Czeluskińców – niegdyś Lasu Komarowskiego na obrzeżach miasta – rozstrzeliwania odbywały się mniej więcej do połowy lat 30. XX wieku i, podobnie jak w innych miejscach straceń, z całą pewnością w tamtejszych masowych grobach znajdują się również osoby narodowości polskiej.

Znadniemna.pl za PAP

Sprawy polskiej mniejszości, plany uruchomienia na Białorusi telewizji Polonia, sytuacja białoruskiej opozycji, a także manewry Zapad-2017 znalazły się wśród rozmów polskiej delegacji w Mińsku. [caption id="attachment_24859" align="alignnone" width="500"] Wicemarszałek Sejmu RP Ryszard Terlecki i Maryjanna Szczotkina, wiceprzewodnicząca Rady Republiki (wyższej izby białoruskiego parlamentu)[/caption] „Staraliśmy się omówić szeroki

Ośmiu reprezentantów młodzieży polskiej z Białorusi zakwalifikowało się na szkolenia liderskie AMBASADOR POLSKOŚCI, które odbyły się w dniach 16- 26 sierpnia w Domu Polskim w Ostródzie z inicjatywy Ośrodka Doskonalenia Nauczycieli Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”.

Podczas warsztatów

Ośmiu młodych Polaków z Białorusi reprezentowało cztery leżące na Białorusi miejscowości – Grodno, Brześć, Mińsk oraz Pińsk. Trafili oni do ekskluzywnego grona uczestników szkoleń, liczącego 42 osoby na ponad sto chętnych, od których zgłoszenia wpłynęły do komisji rekrutującej uczestników cyklu zajęć dla młodych liderów polonijnych. Byli to młodzi Polacy z różnych krajów: Włoch, Austrii, Irlandii, Ukrainy, Białorusi, Słowacji i Wielkiej Brytanii. Podzieleni na grupy po osiem osób tak, aby w każdej z grup znaleźli się reprezentanci z różnych krajów, uczestnicy szkoleń, aby wykonać zadania trenerów musieli porozumiewać się między sobą w języku polskim – jedynym, którym władali wszyscy biorący udział w zajęciach młodzi liderzy.

Mimo nasyconego programu pobytu i szkoleń, młodzież znajdowała czas na zabawę i wygłupy

Program pobytu uczestników szkoleń przewidywał udział w warsztatach, rozwijających umiejętności liderskie m.in. przywództwo, budowanie zespołu, debatowanie, pisanie projektów. Odbyły się także zajęcia z budowania sieci przyjaciół Polski p oparciu o kluby studenta polonijnego. Uczestnicy szkoleń wysłuchali cykl wykładów z wiedzy o Polsce i skutecznej promocji Polski. Odbyły się także wizyty studyjne do różnych polskich miast oraz spotkania z przedstawicielami instytucji pozarządowych, jak Stowarzyszenie „Wspólnota Polska”, i państwowych, m.in. Kancelarii Prezydenta RP, Senatu RP, Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP, Instytutu Pamięci Narodowej. Rozmaite aspekty współczesnej działalności społecznej i kulturalnej na przykładzie aktywności lokalnych organizacji i społeczności polska młodzież zza granicy poznawała w Olsztynie Fromborku, Malborku, Toruniu, Gdańsku i Warszawie.

Kroki z tańca można ćwiczyć również podczas wycieczki

W ramach szkoleń ich uczestnicy brali udział w warsztatach m. in. z tańca ludowego, w zajęciach  o mediach oraz najnowszej historii Polski. Odbyły się nawert warsztaty z kuchni polskiej, które poprowadził szef kuchni Domu Polonii w Pułtusku.

Ucząc się przygotowania i prowadzenia debaty u doświadczonych trenerów Zenki Bańkowskiej i Urszuli Herbich, młodzież miała za zadanie przygotowanie debaty, w której w charakterze ekspertów wystąpili: m.in.: Dariusz Piotr Bonisławski, prezes Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”, prof. Małgorzata Suświłło, dziekan Wydziału Nauk Społecznych na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie, Julian Pawłowski, dyrektor Ostródzkiego Centrum Kultury.

Ostatnim punktem szkoleń stały się prezentacje wyników pobytu na obozie szkoleniowym, przygotowane przez uczestników obozu. Każdy z nich otrzymał od organizatorów szkoleń dyplom, potwierdzający udział w nich i pomyślne zakończenie kursu szkoleń.

Irena Głuchowska

Ośmiu reprezentantów młodzieży polskiej z Białorusi zakwalifikowało się na szkolenia liderskie AMBASADOR POLSKOŚCI, które odbyły się w dniach 16- 26 sierpnia w Domu Polskim w Ostródzie z inicjatywy Ośrodka Doskonalenia Nauczycieli Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”. [caption id="attachment_24852" align="alignnone" width="500"] Podczas warsztatów[/caption] Ośmiu młodych Polaków z Białorusi reprezentowało cztery

Członkowie pododdziału Związku Piłsudczyków RP na Białorusi wspólnie z dyplomatami Ambasady RP w Mińsku rozpoczęli 26 sierpnia prace porządkowe na cmentarzu wojennym w Dołhinowie w rejonie wilejskim.

Cmentarz wojenny w Dołhinowie

Cmentarz, na którym spoczywają żołnierze armii niemieckiej i rosyjskiej z 1915 roku oraz żołnierze Wojska Polskiego i bolszewicy, polegli w 1920 roku, został urządzony na przełomie lat 20. i 30. XX stulecia. Władze II Rzeczpospolitej na podstawie zobowiązań prawnych, nałożonych na Rzeczpospolitą Polską w ramach Traktatu Wersalskiego i Traktatu Ryskiego, zadbały o wojenne pochówki, stawiając jednakowe nagrobki i krzyże wszystkim pochowanym na cmentarzu żołnierzom. Solidnie wykonane krzyże dotrwały do naszych czasów w dość dobrym stanie.

Podczas prac renowacyjnych

Pracują członkowie pododdziału Związku Piłsudczyków RP na Białorusi Stefan Łopacki i Czesław Remizowicz

W trakcie prac renowacyjnych, podjętych przez piłsudczyków z Białorusi i akredytowanych w jej stolicy polskich dyplomatów, oczyszczono i zaimpregnowano specjalistycznymi środkami wszystkie elementy betonowe oraz uzupełniono ubytki. W kolejnym etapie prac groby zostały pomalowane, a ich wnętrza zabezpieczone oraz uzupełnione ozdobnym żwirkiem.

Wygląd nagrobków po renowacji

Ze względu na dość duży rozmiar cmentarza oraz konieczność dowozu materiałów prace renowacyjne potrwają na nim do połowy września.

Tablica informująca o pochowanych na cmentarzu żołnierzach armii rosyjskiej i tabliczka ochronna, informująca, żę cmentarz jest nekropolią wojenną, której uszkodzenie jest karalne na mocy prawa

Cmentarz w Dołhinowie został wyznaczony jako miejsce pochówku żołnierzy KOP z pobliskiej strażnicy Pohost. Prace poszukiwawcze, prowadzone na nim przez 52. batalion Armii Białoruskiej oraz specjalistów Instytutu Pamięci Narodowej RP mają rozpocząć się 4 września.

Znadniemna.pl na podstawie relacji konsula RP w Mińsku Adama Kaczyńskiego i Denisa Krawczenki, kierownika pododdziału Związku Piłsudczyków RP na Białorusi, zdjęcia minsk.msz.gov.pl

Członkowie pododdziału Związku Piłsudczyków RP na Białorusi wspólnie z dyplomatami Ambasady RP w Mińsku rozpoczęli 26 sierpnia prace porządkowe na cmentarzu wojennym w Dołhinowie w rejonie wilejskim. [caption id="attachment_24840" align="alignnone" width="500"] Cmentarz wojenny w Dołhinowie[/caption] Cmentarz, na którym spoczywają żołnierze armii niemieckiej i rosyjskiej z 1915 roku

Polska delegacja parlamentarna kierowana przez wicemarszałka Sejmu Ryszarda Terleckiego rozpoczęła we wtorek trzydniową wizytę na Białorusi od spotkania z kierownictwem Izby Reprezentantów białoruskiego dwuizbowego parlamentu, Zgromadzenia Narodowego.

Wicemarszałek Sejmu RP Ryszard Terlecki, fot.: PAP

„Mniej więcej rok temu byłem z wizytą na Białorusi. Mówiliśmy wtedy, że zmarnowaliśmy trochę czasu, ponieważ nasza współpraca nie rozwijała się tak, jak powinna” – mówił Terlecki. „Dzisiaj mogę z radością powiedzieć, że minionego roku nie zmarnowaliśmy. Miały miejsce liczne kontakty i wizyty na różnych szczeblach, wydaje mi się, że wszystkie były pożyteczne i przyniosły konkretne efekty” – ocenił.

„Białoruś i Polska powinny szukać wspólnych tematów dla bardziej efektywnej współpracy” – mówił podczas spotkania z polską delegacją parlamentarną wiceprzewodniczący Izby Reprezentantów Balesłau Pirsztuk.

Obaj politycy podkreślali, że rośnie intensywność dwustronnych kontaktów gospodarczych i że obie strony są zainteresowane rozwijaniem współpracy parlamentarnej.

„Polska polityka jest obecnie nastawiona bardzo pozytywnie na międzynarodową współpracę parlamentarną, żeby parlamenty miały więcej do powiedzenia w stosunkach międzynarodowych i myślę, że współpraca z Białorusią będzie temu służyć” – mówił Terlecki.

Tematem rozmów były również, jak wskazał Pirsztuk, „konstruktywna współpraca” na forum organizacji międzynarodowych i współpraca transgraniczna.

Ryszard Terlecki podkreślił w rozmowie z dziennikarzami, że w czasie spotkania poruszono także kwestie dotyczące polskiej mniejszości na Białorusi, takie jak fakt, że dotąd sześcioro dzieci nie zostało przyjętych do pierwszych klas szkoły polskiej w Grodnie. „Nalegamy, żeby ta sprawa została rozwiązana. To jest grupa sześciorga dzieci, które znalazły się na liście rezerwowej. Dobrze by było, żeby zostały do tej szkoły przyjęte” – mówił wicemarszałek.

Kolejną sprawą jest, jak powiedział, poszukiwanie rozwiązania w sprawie polsko-białoruskiej komisji oświatowej, „w której ma się znaleźć reprezentacja polskiej mniejszości na Białorusi”.

Terlecki mówił również o tym, że „nie powinno tak być, że opinia publiczna w Polsce jest poruszana problemami, które potem okazują się w sumie rozwiązane”.

Po spotkaniu z udziałem wiceszefów parlamentów odbyło się posiedzenie dwustronnej parlamentarnej grupy roboczej, której ze strony polskiej przewodniczy poseł Kukiz’15 Adam Andruszkiewicz, a ze strony białoruskiej – Andrej Naumowicz.

Na przełomie stycznia i lutego odbyła się wizyta kierowanej przez Pirsztuka delegacji parlamentu Białorusi w Polsce.

Wśród członków polskiej delegacji, która będzie przebywać na Białorusi do czwartku, są m.in. Piotr Naimski, pełnomocnik polskiego rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej, wiceminister rozwoju Witold Słowik, posłanka PiS i rzeczniczka tej partii Beata Mazurek, poseł Włodzimierz Bernacki.

Na środę zaplanowano spotkania delegacji z kierownictwem wyższej izby Zgromadzenia Narodowego Białorusi, Rady Republiki, przedstawicielami rządu i ministerstwa spraw zagranicznych.

Wicemarszałek Terlecki spotka się również z białoruskimi środowiskami niezależnymi oraz złoży kwiaty pod krzyżem upamiętniającym ofiary represji stalinowskich w Parku Czeluskińców w Mińsku.

W czwartek delegacja uda się do Lidy, a następnie do Grodna, gdzie głównym punktem jej programu będzie spotkanie z przedstawicielami polskiej mniejszości na Białorusi.

Znadniemna.pl za PAP/Justyna Prus

Polska delegacja parlamentarna kierowana przez wicemarszałka Sejmu Ryszarda Terleckiego rozpoczęła we wtorek trzydniową wizytę na Białorusi od spotkania z kierownictwem Izby Reprezentantów białoruskiego dwuizbowego parlamentu, Zgromadzenia Narodowego. [caption id="attachment_24834" align="alignnone" width="500"] Wicemarszałek Sejmu RP Ryszard Terlecki, fot.: PAP[/caption] „Mniej więcej rok temu byłem z wizytą na Białorusi.

Delegacja Zarządu Głównego Związku Polaków na Białorusi na czele z prezes Andżeliką Borys 26 sierpnia wzięła udział w objeździe grobów polskich żołnierzy na terenie obwodu brzeskiego.

Podczas nabożeństwa polowego na Cmentarzu Garnizonowym WP przy Twierdzy Brzeskiej

W objeździe, który został zorganizowany przez Konsulat Generalny RP w Brześciu we współpracy z Brzeskim Obwodowym Oddziałem ZPB i redakcją kwartalnika „Echa Polesia” w ramach tegorocznych obchodów Święta Wojska Polskiego,  licznie uczestniczyła delegacja polskiej placówki konsularnej w mieście nad Bugiem, której przewodził konsul generalny RP w Brześciu Piotr Kozakiewicz z małżonką. W wyprawie po polskich miejscach pamięci narodowej na Ziemi Brzeskiej uczestniczył także attache obrony RP na Białorusi płk Arkadiusz Szwec. Brzeski Oddział Obwodowy ZPB reprezentowała podczas objazdu jego prezes Alina Jaroszewicz, której towarzyszyli członkowie oddziału, między innymi członek Rady Naczelnej ZPB Eugeniusz Lickiewicz. Gościem uroczystości była także wiceprezes Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie” Ewa Ziółkowska.

Zanim wyruszyć w trasę po rozsianych na terenie obwodu brzeskiego pochówkach polskich żołnierzy, uczestnicy wyprawy wzięli udział w polowym nabożeństwie, odprawionym w intencji poległych za Ojczyznę żołnierzy Wojska Polskiego na Cmentarzu Garnizonowym Wojska Polskiego przy Twierdzy Brzeskiej przez proboszcza Parafii Podwyższenia Krzyża Świętego w Brześciu, księdza Jerzego Chiniewicza.

Wieniec przy pomniku na Cmentarzu Garnizonowym WP przy Twierdzy Brzeskiej w asyście konsula RP w Brześciu Jerzego Grymanowskiego i attache obrony RP na Białorusi płk Arkadiusza Szweca składa konsul generalny RP w Brześciu Piotr Kozakiewicz

Cmentarz Garnizonowy WP przy Twierdzy Brzeskiej jest największą polską nekropolią wojskową na Ziemi Brzeskiej. Liczy 656 grobów, w których spoczywają szczątki żołnierzy z obsady Twierdzy Brzeskiej z lat 1921 – 1939 oraz jej obrońców z września 1939 roku. Zdewastowany w czasach sowieckich, cmentarz ten został uporządkowany po upadku ZSRR w latach 90. minionego stulecia. Wówczas zostały odnowione m.in. krzyże na poszczególnych mogiłach, a staraniem Konsulatu Generalnego RP w Brześciu, przy wsparciu finansowym Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, w centralnej części cmentarza został ustanowiony obelisk z inskrypcją „Pamięci żołnierzy Wojska Polskiego Garnizonu Brzeskiego z lat 1921-1939 i obrońców Twierdzy Brześć poległych we wrześniu 1939 r. spoczywających na tym cmentarzu/Rodacy 2000 r.”

Z Cmentarza Garnizonowego uczestnicy obchodów udali się na leżący przy ulicy Kombinatskiej w Brześciu Cmentarz Wojenny z 1920 roku.

Na Cmentarzu Wojennym 1920 roku przy ulicy Kombinatskiej w Brześciu

Wieniec przy pomniku na Cmentarzu Wojennym 1920 roku przy ulicy Kombinatskiej w Brześciu składa płk Arkadiusz Szwec, attache obrony RP na Białorusi

Jest to jedna z największych na Białorusi nekropolii wojennych z okresu wojny polsko-bolszewickiej. Cmentarz liczy 329 grobów. Są na nim pochowani żołnierze z formacji białoruskich, walczących u boku wojsk polskich, pod dowództwem generała Stanisława Bułak-Bałachowicza. Jak zaznaczył, przemawiający do zgromadzonych na cmentarzu konsul generalny Piotr Kozakiewicz, nekropolia ta przypomina o „pięknym współdziałaniu polsko-białoruskim w czasie wojny z bolszewikami”. Niestety, cmentarz ten wymaga dogłębnej renowacji oraz wykonania dobrego ogrodzenia, co, wedle zapowiedzi konsula Kozakiewicza, ma nastąpić już w przyszłym roku, na który jest zaplanowana całkowita renowacja tej wojennej nekropolii.

Ostatnim miejscem w Brześciu, nawiedzonym przez uczestników obchodów, stała się kwatera polskich żołnierzy na cmentarzu katolickim przy ulicy Puszkińskiej.

Na kwaterze żołnierzy 1920 roku przy ulicy Puszkińskiej w Brześciu

Jest to pięknie odnowiona kilka lat temu staraniami Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa nekropolia, licząca 48 grobów żołnierzy poległych w wojnie polsko-bolszewickiej.

Z Brześcia uczestnicy obchodów udali się do Wysokiego Litewskiego, w którym na cmentarzu katolickim zachowały się jedyne na Białorusi groby legionistów z legendarnej I Brygady Legionów Józefa Piłsudskiego. W jednej z dwóch, znajdujących się tutaj, kwater wojskowych spoczywa ośmiu legionistów polskich i pięciu żołnierzy armii austro-węgierskiej, poległych w sierpniu 1915 roku. W drugiej kwaterze pochowanych jest sześciu żołnierzy armii austro-węgierskiej, a betonowe tablice na ich grobach zostały ustanowione przez Ministerstwo Robót Publicznych II RP w 1924 roku.

Wysokie Litewskie. Wieniec na grobach legionistów składa konsul generalny RP w Brześciu Piotr Kozakiewicz

Z ustaleń historyków wynika, że legioniści, spoczywający na cmentarzu katolickim w Wysokim Litewskim, polegli w wyniku działań pościgowych, w których w sierpniu 1915 roku brały udział I Brygada Legionów i należący do II Brygady Legionów 4. Pułk Piechoty. Wówczas dotarły one pod Wysokie Litewskie, gdzie doszło do kilku potyczek.

Zniszczona tablica na kwaterze legionistów na cmentarzu w Wysokim Litewskim

Uczestnicy objazdu miejsc pamięci narodowej z okazji Święta Wojska Polskiego spotkali na cmentarzu w Wysokim Litewskim proboszcza miejscowej parafii ks. Andrzeja Borodzicza i jego parafian, wspólnie z którymi odmówili modlitwę za dusze żołnierzy poległych za Ojczyznę.

Wysokie Litewskie. Modlitwa przy kwaterze legionistów z I Brygady Legionów Józefa Piłsudskiego

Wysokie Litewskie. Modlitwa przy kwaterze żołnierzy armii austro-węgierskiej

Pochówki legionistów na cmentarzu katolickim w Wysokim Litewskim, podobnie, jak sam cmentarz, przebywają w stanie zaniedbanym i wymagają poważnej renowacji. Jak zauważyła w rozmowie z konsulem generalnym RP w Brześciu Piotrem Kozakiewiczem jedna z parafianek, liczba katolików w Wysokim Litewskim jest bardzo nieduża i parafian nie stać na utrzymanie cmentarza w godnym stanie.

Z Wysokiego Litewskiego trasa objazdu poprowadziła jego uczestników do Prużany, w której na cmentarzu katolickim uczestników wyprawy powitał miejscowy proboszcz ks. Wincenty Siewruk z miejscowymi Polakami, opiekującymi się cmentarzem i znajdującą się na nim kwaterą wojenną żołnierzy, poległych w wojnie polsko-bolszewickiej.

Prużana. Kwatera Wojenna 1920 roku z grobami żołnierzy Pułków Poznańskich

Prużana. Modlitwa przy kwaterze wojennej

Prużana. Hołd zołnierzom, poległym w wojnie polsko-bolszewickiej, oddają: konsul RP w Brześciu Jerzy Grymanowski, konsul generalny RP w Brześciu Piotr Kozakiewicz i attache obrony RP na Białorusi płk Arkadiusz Szwec

Prużana. Hołd poległym bohaterom oddają: Andrzej Poczobut, członek Zarządu Głównego ZPB, Alina Jaroszewicz, prezes Brzeskiego Obwodowego Oddziału ZPB i Andżelika Borys, prezes ZPB

Przy kwaterze, pięknie odnowionej między innymi staraniami działacza ZPB w Brześciu Eugeniusza Lickiewicza, uczestnicy wyprawy pomodlili się za dusze poległych żołnierzy, a Eugeniusz Lickiewicz opowiedział o historii kwatery, w której spoczywa 126 żołnierzy Wojska Polskiego, głównie z Pułków Poznańskich, które broniły Prużany przed bolszewikami w okresie wojny polsko-bolszewickiej, kiedy Armia Czerwona nacierała w kierunku polskiej stolicy, a po Bitwie Warszawskiej „poznaniacy” tędy pędzili bolszewików na wschód. Według Eugeniusza Lickiewicza staraniami poznańskiego oddziału Stowarzyszenia Odra-Niemen, udało się ustalić nazwiska 59 żołnierzy, pochowanych na tym cmentarzu, a dzięki pomocy Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie” i Konsulatu Generalnego RP w Brześciu w centralnej części kwatery wojennej wzniesiono pomnik, na którym umieszczono tablicę z napisami w językach polskim i białoruskim. Polskojęzyczna inskrypcja na pomniku jest następująca: „ŻOŁNIERZOM/PUŁKÓW POZNAŃSKICH/WOJSKA POLSKIEGO/POLEGŁYM I ZMARŁYM/W LATACH 1920-1921/RODACY”.

Prużana. Pomnik na kwaterze wojennej 1920 roku

Dwujęzyczna tablica na pomniku na kwaterze żołnierzy z Pułków Poznańskich w Prużanie

Działacz ZPB w Brześciu, członek Rady Naczelnej ZPB Eugeniusz Lickiewicz opowiada historię powstania i renowacji kwatery wojennej w Prużanie

Z Prużany uczestnicy objazdu udali się do Różany, w której na posesji przy Kościele Św. Trójcy znajduje się mogiła trzech żołnierzy Pułków Poznańskich poległych w 1920 roku. Uczestnicy objazdu przybyli w momencie, kiedy w kościele trwały rekolekcje. Ich uczestnicy, widząc przybycie licznej delegacji, wraz z księdzem wyszli ze świątyni, aby pomodlić się wspólnie z uczestnikami objazdu za dusze pochowanych przy kościele w Różanie żołnierzy polskich. Przy tej okazji dzięki opowieści konsula Piotra Kozakiewicza o losach spoczywających na przykościelnej posesji polskich żołnierzy, uczestnicy rekolekcji dowiedzieli się, między innymi, że żołnierze ci zginęli półtora miesiąca przed zakończeniem działań wojennych, czyli w końcowej fazie wojny polsko-bolszewickiej. Konsul Kozakiewicz serdecznie podziękował parafianom Kościoła Św. Trójcy w Różanie i proboszczowi za opiekę nad tym miejscem pochówku polskich bohaterów.

Różana. Grób żołnierzy z Pułków Poznańskich na przykościelnej posesji

Różana. Modlitwa przy grobie polskich żołnierzy

Różana. Hołd poległym oddają: Piotr Kozakiewicz, konsul generalny RP w Brześciu, Jerzy Grymanowski, konsul RP w Brześciu i płk Arkadiusz Szwec, attache obrony RP na Białorusi

Różana. Alina Jaroszewicz, Andrzej Poczobut i Andżelika Borys stawiają znicze na grobie żołnierzy

Z Różany trasa objazdu poprowadziła jego uczestników na cmentarz w Kosowie Poleskim, na którym znajdują się mogiły żołnierzy z okresu wojny 1920 roku, policjantów, którzy zginęli w służbie czynnej w okresie międzywojennym oraz trzech powstańców styczniowych.

Kosów Poleski. Kwatera żołnierzy 1920 roku na miejscowym cmentarzu

Kosów Poleski. Modlitwa przy kwaterze żołnierzy 1920 roku

Kosów Poleski. Groby policjantów na miejscowym cmentarzu

Kosów Poleski. Hołd policjantom, poległym w służbie czynnej, oddają konsul generalny RP w Brześciu Piotr Kozakiewicz i konsul RP w Brześciu Jerzy Grymanowski

Kosów Poleski. Modlitwa przy grobie powstańców styczniowych

Kosów Poleski. Inskrypcja od fundatorów pomnika na grobie powstańców

Kosów Poleski. Podczas stawiania pomnika na grobie powstańców jego fundatorzy znali nazwiska dwóch z trzech, spoczywających pod nim bohaterów

Wiktoria Sawostina, mieszkanka Kosowa Poleskiego, opowiedziała przybyłym historię dewastacji i odnowienia pomnika na grobie powstańców

Na cmentarzu w Kosowie uczestnicy objazdu spotkali miejscowe kobiety, z których jedna – Wiktoria Sawostina – przybliżyła przybyłym historię pomnika na grobie powstańców 1863 roku, ustanowionego przez mieszkańców kosowskiego powiatu 11 listopada 1928 roku w 10. rocznicę odzyskania przez Polskę Niepodległości. Pani Wiktoria, mówiąca płynną polszczyzną, opowiedziała, że w 1940 roku krzyż na grobie powstańców został powalony przez sowieckie władze, które w tym celu przywiązały go liną do czołgu. Przez cały okres sowiecki krzyż ten leżał w zaroślach i dopiero w latach 80. na fali gorbaczowskiej pieriestrojki miejscowa ludność zainicjowała przywrócenie krzyża na należne mu miejsce na grobie powstańców.

Cmentarz katolicki we wsi Juszkiewicze stał się przedostatnim punktem objazdu. Tutaj z inicjatywy prezesa miejscowego oddziału ZPB Dymitra Burca i mieszkających w Juszkiewiczach Polaków w ubiegłym roku upamiętnionych zostało 11 miejscowych mieszkańców – żołnierzy Armii Krajowej – schwytanych podczas nocnej obławy przez NKWD i rozstrzelanych 5 kwietnia 1945 roku.

Na wybudowanej w ubiegłym roku staraniami Oddziału ZPB w Juszkiewiczach i jego prezesa Dymitra Burca kwaterze 11 żołnierzy Armii Krajowej, mieszkańców Juszkiewicz

Modlitwa przy grobach akowców, spoczywających na kwaterze w Juszkiewiczach

Juszkiewicze. Hołd poległym akowcom oddają: konsul RP w Brześciu Jerzy Grymanowski, konsul generalny RP w Brześciu Piotr Kozakiewicz i attache obrony RP na Białorusi płk Arkadiusz Szwec

Juszkiewicze. Tablica pod krzyżem na kwaterze 11 akowców

Tablica, upamiętniająca poległych w Juszkiewiczach akowców w miejscowym kościele

Prochy akowców spoczęły w pięknie wybudowanej kwaterze, znajdującej się w centrum cmentarza, nad którą góruje wysoki krzyż z ukrzyżowanym Zbawicielem. Nazwiska akowców, spoczywających w kwaterze na cmentarzu, można przeczytać także na upamiętniającej ich tablicy w miejscowym kościele.

Zakończenie trwającego od rana objazdu miejsc pamięci narodowej w obwodzie brzeskim nastąpiło wieczorem o zmierzchu w Baranowiczach. Na miejscowym cmentarzu przy obelisku, upamiętniającym zmarłych na tyfus 182 pracowników baranowickiego etapu repatriacji z okresu międzywojennego, zgromadziło się około stu członków miejscowego oddziału ZPB na czele z prezes Elżbietą Gołosunową i uczniów działającej w baranowickim Domu Polskim Społecznej Szkoły Polskiej im. Tadeusza Reytana na czele z dyrektor Eleonorą Raczkowską-Jarmolicz.

Baranowicze. Na miejscowym cmentarzu, przy obelisku ofiar tyfusu, uczestników objazdu przywitało około stu miejscowych Polaków

Modlitwę za poległych w służbie Ojczyźnie poprzedził występ chóru, działającego przy miejscowym Domu Polskim. Po modlitwie, złożeniu wieńców przy obelisku i zapaleniu zniczy nastąpiła chwila podsumowania objazdu po miejscach pamięci narodowej, rozsianych po Ziemi Brzeskiej.

Wieniec przy obelisku w Baranowiczach składają: Piotr Kozakiewicz, konsul generalny RP w Brześciu i Jerzy Grymanowski, konsul RP w Brześciu

Elżbieta Gołosunowa, prezes Oddziału ZPB w Baranowiczach i prezes ZPB Andżelika Borys zapalają znicze przy obelisku

Konsul generalny RP w Brześciu Piotr Kozakiewicz, podziękował uczestnikom objazdu i Polakom, zgromadzonym przy obelisku za pamięć i opiekę nad polskimi nekropoliami. Wdzięczność za pielęgnowanie pamięci o polskich bohaterach wyraziła podczas przemówienia do zgromadzonych także prezes ZPB Andżelika Borys. Współorganizator objazdu prezes Brzeskiego Obwodowego Oddziału ZPB Alina Jaroszewicz zaproponowała zapalić znicze na pojedynczych grobach żołnierskich, znajdujących się na cmentarzu w Baranowiczach.

Mowę, podsumowującą objazd miejsc pamięci, wygłasza Piotr Kozakiewicz, konsul generalny RP w Brześciu

W imieniu współorganizatora objazdu – Brzeskiego Obwodowego Oddziału ZPB – przemawia jego prezes Alina Jaroszewicz

Końcowym akcentem objazdu stało się zapalenie zniczy na żołnierskich grobach na cmentarzu w Baranowiczach. Na zdjęciu: znicz na grób polskiego żołnierza niesie prezes ZPB Andżelika Borys

Jak dowiedzieliśmy się od brzeskiego działacza ZPB Eugeniusza Lickiewicza, po zakończeniu objazdu Zarząd Brzeskiego Obwodowego Oddziału ZPB, podsumowując wyniki wyprawy po miejscach pamięci, doszedł do wniosku, iż przed setną rocznicą wojny polsko-bolszewickiej koniecznie należy przeprowadzić renowację wszystkich istniejących na Polesiu i przebywających w niezadowalającym stanie grobów żołnierzy polskich z okresu tej wojny.

Znadniemna.pl

Delegacja Zarządu Głównego Związku Polaków na Białorusi na czele z prezes Andżeliką Borys 26 sierpnia wzięła udział w objeździe grobów polskich żołnierzy na terenie obwodu brzeskiego. [caption id="attachment_24788" align="alignnone" width="500"] Podczas nabożeństwa polowego na Cmentarzu Garnizonowym WP przy Twierdzy Brzeskiej[/caption] W objeździe, który został zorganizowany przez Konsulat

Polscy naukowcy ekshumują jesienią żołnierzy KOP zabitych w walkach z czerwonoarmistami.

Ekshumacja na Ukrainie, fot.: IPN

Instytut Pamięci Narodowej otrzymał zgodę władz białoruskich na przeprowadzenie poszukiwań na terenie tego kraju. Prace rozpoczną się 4 września, zostaną przeprowadzone w pobliżu strażnicy Korpusu Ochrony Pogranicza w miejscowości Pohost (rejon wilejski na północny zachód od Mińska).

– Będziemy poszukiwali szczątków kilkunastu żołnierzy. Jeżeli zostaną odnalezione, przeprowadzona zostanie ich ekshumacja – mówi nam dr Leon Popek, naczelnik Wydziału Kresowego IPN.

Szczątki zostaną przeniesione do kwatery polskich żołnierzy. Z relacji historyków wynika, że zginęli oni 17 września 1939 roku w czasie potyczki z Armią Czerwoną, która tego dnia zaatakowała Polskę. Nie ma jednak pewności, czy polegli w walce, czy np. zostali rozstrzelani po wzięciu do niewoli. To będzie wiadomo po zakończeniu oględzin szczątków. Zwłoki żołnierzy zostały pochowane przez miejscową ludność. Dzisiaj w tym miejscu jest pole.

Polskim naukowcom w czasie ekshumacji pomogą białoruscy żołnierze ze specjalnego batalionu. Prace powinny zostać zakończone do końca września.

Wyrażenie zgody władz białoruskich na przeprowadzenie tych prac określane jest przez naszych historyków i dyplomatów jako przełom. Od kilkunastu lat na terenie Białorusi nie prowadzono podobnych prac.

Warto jednak przypomnieć, że jeszcze rok temu białoruska prokuratura nie wyraziła zgody na przeprowadzenie badań na terenie przygranicznym, w okolicach jeziora Szlamy i wsi Kalety. Prokurator IPN z Białegostoku chciałby sprawdzić, czy znajdują się tam szczątki ofiar obławy augustowskiej. Do dzisiaj nie wiadomo bowiem, co stało się z zatrzymanymi latem 1945 roku przez Sowietów i polską bezpiekę w okolicach Suwałk ok. 600 żołnierzami podziemia niepodległościowego. Jedna z hipotez mówi, że mogą być pochowani w pasie przygranicznym.

Naukowcy IPN niedawno zakończyli prace poszukiwawcze na Ukrainie. Na zbiorową mogiłę natrafili w Jabłonce. W trzech jamach grobowych archeolodzy znaleźli szczątki dziewięciu legionistów poległych w 1915 roku. Do prac, których głównym organizatorem była Chorągiew Łódzka ZHP, zaprosiła ekspertów Instytutu ukraińska firma archeologiczna Wołyńskie Starożytności. Podczas pobytu polskich ekspertów na Ukrainie odnaleziono również cmentarz legionowy z 1916 roku w miejscowości Gaj (obecnie Kaszówka), gdzie znajduje się 25 mogił legionistów.
Wcześniej podobne prace zostały przeprowadzone na Litwie. Tam naukowcy IPN poszukiwali grobów żołnierzy AK. W miejscowości Michnokiemie ekshumowali szczątki kaprala Edwarda Buczka ps. Grzybek, który zginął 1 lipca 1944 roku w walce z oddziałem strzelców górskich Wehrmachtu. Kolejne odnalezione przez IPN szczątki należą prawdopodobnie do por. Wojciecha Stypuły „Bartka”; ekshumowano je na tzw. Długiej Wyspie w Puszczy Rudnickiej. Porucznik Stypuła zginął 22 lipca 1944 roku nad rzeką Wisińczą w walce z Sowietami. W miejscowości Wersoczka odnaleziono też prawdopodobnie szczątki Stanisława Masiuka ps. Mróz, który zginął w ataku na posterunek NKWD w Ejszyszkach.

Prace na Litwie będą kontynuowane jesienią i w przyszłym roku.

Znadniemna.pl za rp.pl

Polscy naukowcy ekshumują jesienią żołnierzy KOP zabitych w walkach z czerwonoarmistami. [caption id="attachment_24784" align="alignnone" width="670"] Ekshumacja na Ukrainie, fot.: IPN[/caption] Instytut Pamięci Narodowej otrzymał zgodę władz białoruskich na przeprowadzenie poszukiwań na terenie tego kraju. Prace rozpoczną się 4 września, zostaną przeprowadzone w pobliżu strażnicy Korpusu Ochrony Pogranicza

Niezwykle miło jest nam zaprosić Państwa do zapoznania się z historią życia kolejnego bohatera, który nosił polski mundur – Włodzimierza Antiporuka, polskiego obywatela białoruskiej narodowości i wyznania prawosławnego, którego los zaprzecza hasłom radzieckiej propagandy, mówiącym o straszliwym prześladowaniu chłopów białoruskich i ich nieludzkim wyzyskiwaniu przez reżim polityczny II RP.

Włodzimierz Antiporuk jako żołnierz Wojska Polskiego

Autorem nadesłanego do redakcji biogramu Włodzimierza Antiporuka jest jego prawnuk, proboszcz prawosławnego Soboru Opieki Matki Bożej w Grodnie, protojerej Georgij Roj, który, udostępniając redakcji materiał tekstowy i fotograficzny, wyraził chęć udziału w naszej akcji „Dziadek w polskim mundurze”.

A oto historia życia naszego dzisiejszego bohatera:

Włodzimierz Antiporuk, urodził się 22 lipca 1900 roku we wsi Zosimy (w Imperium Rosyjskim – w podoleskiej wołosti, kobryńskiego ujezdu, gubernii grodzieńskiej, w II RP – w gminie wiejskiej Podolesie, powiatu kobryńskiego, województwa poleskiego, obecnie – w buchowickim sielsowiecie, rejonu kobryńskiego, obwodu brzeskiego Republiki Białoruś) w rodzinie zamożnych chłopów Parfiona i Anastazji Antiporuków.

Rodzice Włodzimierza zdecydowali, aby, jako najmłodszy z pięciorga rodzeństwa, pobierał naukę w cerkiewnej szkole parafialnej, którą mały Włodek ukończył 13 czerwca 1913 roku, o czym świadczy zachowane Świadectwo ukończenia szkoły z wizerunkami panującej wówczas w Imperium Rosyjskim carskiej rodziny na czele z ostatnim Samodzierżcą Wszechrusi Mikołajem II.
Wybuch I wojny światowej sprawił, że rodzina Antiporuków musiała opuścić rodzinną wieś i podjąć tułaczkę, aby uchronić się przed śmiertelnym niebezpieczeństwem, niesionym przez wojnę.

Świadectwo ukończenia przez Włodzimierza Antiporuka cerkiewnej szkoły parafialnej

W rodzinne strony Antiporukowie wrócili już wówczas, kiedy ich mała ojczyzna znalazła się na terenie II Rzeczypospolitej Polskiej. Przynależność do narodowości niepolskiej i wyznawanie wiary prawosławnej nie przeszkodziło rodzicom naszego bohatera, jemu samemu, a także jego braciom i siostrom w nabyciu polskiego obywatelstwa.

Włodzimierz Antiporuk (po prawej), w czasie odbywania zasadniczej służby w Wojsku Polskim

Jako obywatel II RP po osiągnięciu wieku poborowego, czyli prawdopodobnie w roku 1921, Włodzimierz Antiporuk został powołany do odbycia służby zasadniczej w Wojsku Polskim. Na podstawie munduru, w którym nasz bohater pozuje do zdjęcia ze swoimi kolegami z wojska, nie udało nam się niestety wywnioskować w jakiej konkretnie jednostce służył Włodzimierz Antiporuk. Z pewnością możemy stwierdzić tylko, że typem wojska, w którym służył, była piechota.

Po powrocie z wojska Włodzimierz Antiporuk zaczyna myśleć o ożenku. Jako młody przystojny kawaler z rodziny dobrej i zamożnej, jak na wiejskie standardy, nasz bohater cieszy się powodzeniem u miejscowych dziewczyn. Z jedną z nich Włodzimierz zamierza się nawet ożenić, ale rezygnuje w ostatniej chwili. Wkrótce po tym, podczas jednej z wiejskich potańcówek, nasz bohater zwraca uwagę na to, jak pięknie tańczy jedna z dziewczyn i zakochuje się w niej. Wybranką Włodzimierza Antiporuka okazała się Uliana Straczuk, córka Andreja, mieszkająca z rodzicami w sąsiadującej z Zosimami wsi Minianka. Uliana odwzajemniła uczucia adoratora z Zosimów i wkrótce stali się oni małżeństwem.

W tzw. pańskiej Polsce rodzina Antiporuków, wyznających prawosławie i nie będących Polakami, potrafiła nabyć na własność niemały kawałek dobrej i urodzajnej ziemi. Starszy brat Włodzimierza Dzmitry wyjechał do Ameryki, żeby pomóc rodzinie w budowie nowego domu. Starsze siostry naszego bohatera powychodziły za mąż i opuściły ojczysty dom, w którym pozostali sędziwi schorowani rodzice z dwoma najmłodszymi synami – Tymoteuszem i Włodzimierzem oraz ich żonami. Bracia Tymoteusz i Włodzimierz byli bardzo zżyci ze sobą i postanowili razem zarządzać rodzinnym gospodarstwem oraz budować wspólny nowy dom na dwie rodziny.

Bracia Włodzimierz i Tymoteusz Antiporukowie

Obaj bracia od małego dobrze znali się na sprawach rolniczych i umieli wszystko zrobić w gospodarstwie. Oprócz tego Włodzimierz zaczął się uczyć hodowli pszczół i zatrudnił się jako pszczelarz u miejscowego właściciela ziemskiego – pana Bosiackiego, mieszkającego w folwarku Mołodcza.

Zawodowa działalność Włodzimierza i jego stosunki z panem Bosiackim układały się nadzwyczaj dobrze. Za sumienną i dobrą pracę pan Bosiacki bardzo szanował swojego pszczelarza i nie tylko hojnie wynagradzał go pieniędzmi, lecz także wspierał go w przeróżnych sprawach.

Zarobione pieniądze, pomoc od brata Dzmitryja z Ameryki i od pana Bosiackiego, rodzinna zgoda, a także zamiłowanie do pracy i porządku pomogły braciom wybudować duży solidny dom, którego dach nakryto blachą, co wówczas na wsi uważane było za przejaw nadzwyczajnego luksusu. Z czasem we wspólnym gospodarstwie przybywało ziemi, pojawił się własny las, hodowla ryb, łąki, pastwiska, owocowy sad.

Lata 30. XX stulecia. Spotkanie sołtysów gminy Jeremicze, powiatu kobryńskiego. Włodzimierz Antiporuk stoi drugi od prawej

Włodzimierz wyróżniał się nadzwyczajną oszczędnością i duchem przedsiębiorczości. Jako aktywniejszy od brata powoli zaczął samodzielnie reprezentować prowadzone wspólnie z bratem gospodarstwo, które przez kilka lat z rzędu było uznawane za najlepsze gospodarstwo rolne w okolicy. Mimo tego, że Włodzimierz był człowiekiem młodym, mieszkańcy Zosimów wybrali go na swojego sołtysa. Wkrótce, za wzorowe prowadzenie gospodarstwa, Włodzimierz Antiporuk został odznaczony Brązowym Krzyżem Zasługi po raz pierwszy z uzasadnieniem: „za zasługi na polu pracy zawodowej”.

Akt nadania Włodzimierzowi Antiporukowi Brązowego Krzyża Zasługi po raz pierwszy za „zasługi na polu pracy zawodowej”

W małżeństwie Włodzimierza i Uliany Antiporuków urodziły się cztery córki: Stefanida (babcia naszego czytelnika – protojereja Georgija Roja – red.), Katarzyna, Nadzieja i Maria.

Problemy rodziny zaczęły się w momencie przyjścia komunistów w 1939 roku. Jako posiadacze jednego z najmocniejszych we wsi gospodarstw, rodzina Antiporuków mogła łatwo stać się ofiarą rozkułaczania (metoda brutalnych represji wobec chłopów, będących właścicielami gospodarstw rolnych – red.). Do tego niezwłocznie by doszło gdyby nie wybuch wojny między Niemcami, a ZSRR w czerwcu 1941 roku.

Niemieckie władze okupacyjne na starostę wsi Zosimy wyznaczyły Włodzimierza Antiporuka, pełniącego funkcję sołtysa w czasach II RP. Wioska Zosimy była ze wszystkich stron otoczona lasem. A podczas wojny – gdzie las, tam też partyzanci. Była to okoliczność , która w dużym stopniu zwiększała ryzyko dla miejscowej ludności. Zachowanie życia nie było w takich warunkach zadaniem łatwym. Na Białorusi wiele takich właśnie wiosek, otoczonych lasem, zostało spalonych przez Niemców w okresie wojny. Żeby uniknąć tragicznego losu mieszkańcy Zosimów musieli ze szczególną czujnością przestrzegać bilansu stosunków, układających się z jednej strony z partyzantami, a z drugiej – z Niemcami.

Wśród kierowników ruchu partyzanckiego w okolicach Zosimów nie brakowało krewnych Włodzimierza Antiporuka. Jako starosta wsi Włodzimierz organizował więc pomoc żywnościową dla partyzantów i, rzecz jasna, zmuszony był do żywienia Niemców. Zadanie to komplikował fakt, że na początku wojny partyzanci bardziej przypominali pospolitych bandytów, a nie walczących z wrogiem żołnierzy zbrojnego podziemia. Niektóre grupy miejscowych „partyzantów” bezkarnie rabowali i zabijali niewinnych cywilów. Wedle niektórych świadectw zabili także grupę sowieckich spadochroniarzy, których zrzucono na tyły wroga, aby organizowali partyzancki opór przeciwko nieprzyjacielowi. Dopiero z biegiem czasu sowiecka partyzantka stała się siłą w miarę zorganizowaną i zdyscyplinowaną.

Po doznaniu przez starszą córkę Stefanidę kontuzji kolana, Włodzimierz w 1942 roku razem z chorą często przebywał w Kobryniu. Wykonywał przy tej okazji funkcję partyzanckiego łącznika i nabywał leki dla partyzantów. Leśni bojownicy byli mu wdzięczni za to wsparcie, a jednocześnie ta działalność Włodzimierza nie została zauważona przez Niemców.

Pomoc partyzantom sowieckim jednak nie uratowała Włodzimierza przed aresztem po tym, jak na ziemię kobryńską powróciła Armia Czerwona. Nie pomogło naszemu bohaterowi także wstawiennictwo partyzantów, którym on pomagał podczas okupacji niemieckiej.

W 1945 roku Włodzimierz Antiporuk de facto bez śledztwa sądowego otrzymał wyrok 10-ciu lat łagrów. Miejscem odbycia kary stała się Autonomiczna Radziecka Socjalistyczna Republika Komi i leżący na jej północy obóz pracy przymusowej Uchtaiżemłag. Jak wspominał Włodzimierz Antiporuk – najgorsze było dotarcie do miejsca odbywania kary. Na okres kilku dni więźniowie zostawali całkowicie pozbawieni jedzenia i picia. Po przybyciu pociągu do obozy pracy, tuż po tym jak otwierały się drzwi bydlęcych wagonów, ludzie rzucali się na śnieg i jedli go całymi garściami, żeby chociaż jakoś uśmierzyć nieznośne pragnienie. Wielu nie wytrzymywało drogi i umierało z głodu, wycieńczenia i mrozu.

Włodzimierz Antiporuk. Zdjęcie powojenne.

Niezwykle ciężkie były pierwsze lata niewoli. Waga solidnie zbudowanego, przy kości, Włodzimierza sięgała zaledwie 45 kilogramów. Ale, poczynając mniej więcej od roku 1949, sytuacja zaczęła się zmieniać na lepsze. Więźniom polepszono warunki utrzymania i zaczęto płacić za ich trud jakieś pieniądze. Nawet z tych mizernych zarobków Włodzimierz potrafił pomagać rodzinie i wysyłać do żony i dzieci pieniądze i paczki. W ostatnich latach niewoli Włodzimierza za to, że był niezwykle sumienny skierowano do pracy w kuchni. Ta okoliczność niewątpliwie sprzyjała temu, aby więzień zaczął lepiej się odżywiać.

Podczas pobytu Włodzimierza w łagrze jego żonie Ulianie w wychowaniu czterech dzieci i prowadzeniu gospodarstwa pomagali starszy brat Tymoteusz z żoną Ksenią. Ale również nad nimi ciągle wisiała groźba rozkułaczania i zesłania na Syberię bądź Kazachstanu. Mianowicie wobec tej groźby stali się oni czy nie pierwsi we wsi, kto przekazał całe swoje mienie do kołchozu, po czym przez dłuższy okres czasu przymierali głodem.

Wyzwolenie Włodzimierza z łagru i jego powrót do domu nastąpił dopiero po śmierci Stalina w 1953 roku. Po powrocie na ojczyznę Włodzimierz zatrudnił się jako cieśla na jednym z przedsiębiorstw miasta Kobrynia. Równolegle do tego zabrał się aktywnie za prowadzenie domowego gospodarstwa, szczególnym zamiłowaniem darząc hodowlę pszczół.

W swojej rodzinie był uznawany za autorytet absolutny, zarówno przez żonę, jak i przez dzieci oraz wnuków. Życie rodziny Włodzimierza Antiporuka budowało się na prawdziwych patriarchalnych zasadach i wartościach. Swoich potomków Włodzimierz uczył bezwarunkowej pracowitości i głębokiej sumienności i uczciwości. Zawsze powtarzał, że w najtrudniejszych okolicznościach jego życie ratowały uczciwość i pracowitość.

Ciekawa była jedna z metod wychowania, którą stosował dziadek Włodzimierz. Zawczasu kładł do jakiegoś zakątku niedużą monetkę, a potem kazał umyć podłogę. W momencie, kiedy sprzątający raportował o wykonaniu zadania, dziadek pytał się, czy została znaleziona monetka. Jeśli nie została, to znaczyło, że jakość wykonanej pracy jest niewystarczająca i podłogę trzeba umyć na nowo. Jeśli monetka była znaleziona i schowana – też niedobrze. W takim postępowaniu dziadek dostrzegał skłonność do przywłaszczania cudzego. Winowajca musiał wysłuchać długie pouczenie o tym, że w żadnych okolicznościach nie wolno dotknąć cudzej własności. Nawet, jeśli przypadkowo znalazłeś grosik, czy jakąś rzecz – poszukaj do kogo należy.

Wychodziły za mąż córki, rośli i dorośleli wnukowie, rodzili się prawnukowie. Dom Włodzimierza i Uliany był prawdziwym azylem dla każdego członka rozrastającej się rodziny. Osobisty przykład, mądre rady ojca i dziadka, pomagały młodym samodzielnie radzić sobie w życiu, nie zdradzając ludzkich i chrześcijańskich wartości i zasad.

Włodzimierz Antiporuk w latach 70. minionego stulecia

Uliana Antiporuk z domu Straczuk, żona Włodzimierza i jego najwierniejsza towarzyszka życia

Ciekawy fakt z życia Włodzimierza i Uliany – obaj urodzili się 22 lipca i obaj umarli 20 listopada. Uliana – w 1981 roku, a Włodzimierz rok później – w 1982. Pochowani obaj są na starym cmentarzu miejskim w Kobryniu.

Cześć Ich Pamięci!

Znadniemna.pl na podstawie materiałów i opracowań, udostępnionych przez protojereja Białoruskiej Cerkwi Prawosławnej Georgija Roja, prawnuka Włodzimierza Antiporuka

Niezwykle miło jest nam zaprosić Państwa do zapoznania się z historią życia kolejnego bohatera, który nosił polski mundur – Włodzimierza Antiporuka, polskiego obywatela białoruskiej narodowości i wyznania prawosławnego, którego los zaprzecza hasłom radzieckiej propagandy, mówiącym o straszliwym prześladowaniu chłopów białoruskich i ich nieludzkim wyzyskiwaniu przez

Przejdź do treści