HomeStandard Blog Whole Post (Page 467)

Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa w Suwałkach od 12 sierpnia do 29 września prowadzi rekrutację uzupełniającą na różne kierunki studiów.

Suwalki

Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa w Suwałkach

Jak informuję na swoim profilu na Facebooku Jarosław Kuczyński, prorektor do spraw promocji i rozwoju PWSZ в PWSZ w Suwałkach: „Jeśli jesteś młodą osobą, masz maturę i polskie korzenie potwierdzone Kartą Polaka możesz studiować w nieodległych Suwałkach w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej na studiach pierwszego stopnia: inżynierskich i licencjackich. Także uczelnia gwarantuje otrzymanie miejsca w akademiku oraz stypendium socjalne”.

Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa w Suwałkach kształci na jedenastu kierunkach. Są to finanse i rachunkowość, ekonomia, pedagogika, filologia angielsko-rosyjska, bezpieczeństwo wewnętrzne, pielęgniarstwo, ratownictwo medyczne, kosmetologia, budownictwo, transport oraz zarządzanie i inżynieria produkcji.

W PWSZ nabór jest elektroniczny. Zainteresowani powinni zalogować się w systemie rekrutacyjnym, uiścić opłatę i złożyć komplet dokumentów.

Instrukcja wypełniania formularza rekrutacyjnego dla studentów z zagranicy

– Ale można też dokumenty przynieść osobiście – informuje Ewelina Wasilewska z sekretariatu prorektora uczelni. – Pracujemy w dni robocze, od godz. 7.00 do 15.00 i w tym czasie udzielamy odpowiedzi na ewentualne pytania.

Władze suwalskiej szkoły przekonują studentów, że nie powinni wyjeżdżać do większych ośrodków akademickich. Krótki cykl nauczania, jaki oferuje PWSZ, zdaniem jej kierownictwa, jest najlepszy. Ci, którzy nie trafią z wyborem kierunku mogą go po trzech latach zmienić i podjąć naukę na kolejnym.

– Wtedy mamy już w ręku 2 dyplomy na dwie różne specjalności – zachęca Jarosław Kuczyński, prorektor szkoły. – To nam daje przewagę w poszukiwaniu pracy nad innymi kandydatami.

Suwalska uczelnia dysponuje dobrze wyposażonymi laboratoriami i salami ćwiczeń. Zamierza także podpisywać porozumienia z miejscowymi przedsiębiorcami. Takie dokumenty dawałyby większą gwarancję na to, że absolwenci otrzymają propozycje pracy.

Więcej informacji na stronie www.pwsz.suwalki.pl

Znadniemna.pl

Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa w Suwałkach od 12 sierpnia do 29 września prowadzi rekrutację uzupełniającą na różne kierunki studiów. [caption id="attachment_5482" align="alignnone" width="480"] Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa w Suwałkach[/caption] Jak informuję na swoim profilu na Facebooku Jarosław Kuczyński, prorektor do spraw promocji i rozwoju PWSZ в PWSZ

„Drogi, które sami wybieramy ” – wernisaż wystawy obrazów pod taką nazwą pędzla Andrzeja Sturejki, członka Towarzystwa Plastyków Polskich przy Związku Polaków na Białorusi, odbył się w poniedziałek 18 sierpnia w grodzieńskiej galerii „Kryga”.

Andrzej_Sturejko_Wystawa

Andrzej Sturejko podczas wernisażu

Znany i ceniony malarz przedstawił pod osąd grodzieńskich wielbicieli sztuki malarskiej serię obrazów wykonanych w konwencji abstrakcjonizmu. Sam mistrz uważa, że sztuka abstrakcjonizmu daje widzowi na wybór szereg możliwości interpretacji dzieła plastycznego, którego autor nie ujawnia własnej pozycji, ani wizji świata. – W ten sposób każdy człowiek staje się współautorem dzieła i odpowiada na pytanie „którędy prowadzi droga” – mówi Andrzej Sturejko.

Andrzej_Sturejko_Wystawa_03

W imieniu Towarzystwa Plastyków Polskich przy ZPB gratulacje składa Walentyna Brysacz, wiceprezes TPP

Na wernisaż wystawy mistrza przybyli do galerii „Kryga” jego uczniowie, przyjaciele i koledzy z Towarzystwa Plastyków Polskich przy ZPB.

Andrzej_Sturejko_Wystawa_02

Wernisażowi wystawy Andrzeja Sturejki towarzyszył występ młodej białoruskiej piosenkarki Paliny Respubliki. Sprzyjało to przybyciu na wernisaż wielu wielbicieli twórczości wschodzącej gwiazdy niezależnej białoruskiej sceny muzycznej.

Andrzej_Sturejko_Koncert_01

Śpiewa Palina Respublika

Andrzej_Sturejko_Koncert

Andrzej Sturejko pochodzi ze słynącego z tradycji malarskich, w tym abstrakcjonizmu, Witebska. Tam też zdobywał edukację malarską, kończąc wydział grafiki artystycznej w Witebskim Instytucie Pedagogicznym. Po ukończeniu uczelni w 1985 roku malarz przeniósł się do Grodna, gdzie tworzy i wykłada sztukę plastyczną.

Andrzej_Sturejko_Na_dnie

Obraz pt. „Na dno”

Andrzej_Sturejko_Do_zimna

Obraz pt. „Do chłodu”

Wystawa pt. „Drogi, które sami wybieramy” potrwa do 2 września.

Natalia Klimowicz

„Drogi, które sami wybieramy ” – wernisaż wystawy obrazów pod taką nazwą pędzla Andrzeja Sturejki, członka Towarzystwa Plastyków Polskich przy Związku Polaków na Białorusi, odbył się w poniedziałek 18 sierpnia w grodzieńskiej galerii „Kryga”. [caption id="attachment_5467" align="alignnone" width="480"] Andrzej Sturejko podczas wernisażu[/caption] Znany i ceniony malarz przedstawił

Z ogromną satysfakcją prezentujemy kolejnego bohatera akcji „Dziadek w polskim mundurze”, Wiktora Riurina, ułana 1 Dywizji Ułanów I Korpusu Polskiego w Rosji.

Wiktor_Riurin

Po lewej: Wiktor Riurin

Zdjęcie dziadka nadesłała do redakcji nasza czytelniczka z Mińska Tatiana Tanygina. O dziadku Tatianie wiadomo, że urodził się w 1893 roku na Łotwie w miejscowości Iłukszta. Mama Wiktora Riurina i prababcia Tatiany miała na imię Maria, z domu Wierzbicka.

WIKTOR RIURIN ( ew. Rurin, czy Ruran ), jak przypuszczamy dzięki matce, mimo rosyjsko brzmiącego nazwiska, czuł się Polakiem. Kiedy dorósł – osiedlił się we wsi Dukora koło Puchowicz (obwód miński) i tam się ożenił z Polką Marią Kunicką.

Jako polski patriota Wiktor Riurin podczas I wojny światowej zaciągnął się do powstającej w Rosji polskiej formacji wojskowej – I Korpusu Polskiego w Rosji. W szeregach 1 Dywizji Ułanów Wiktor Riurin walczył między innymi z bolszewikami, przybliżając odrodzenie się niepodległej i wolnej Polski.

Według relacji wnuczki Wiktora Riurina w 1917 roku formacja, do której należał jej dziadek, stacjonowała w Bobrujsku. Jak podają źródła historyczne mógł to być jednak nie 1917 rok, lecz początek 1918 roku, kiedy to żołnierze I Korpusu Polskiego wybili z twierdzy w Bobrujsku 7 tysięczną załogę bolszewicką.

Nie wiemy, czy po likwidacji i rozformowaniu I Korpusu Polskiego Wiktor Riurin zasilił szeregi powstającego Wojska Polskiego. Jest to jednak wysoko prawdopodobne, gdyż z relacji wnuczki wynika, ze zmarł w 1934 roku. Podaje ona, że zmarł na Białorusi. Nie wiemy jednak na wschodniej, czy na zachodniej, leżącej przed II wojną światową w granicach II Rzeczpospolitej. Wszystkie rodzinne dokumenty z tamtego okresu zginęły według Tatiaty Tanyginej podczas II wojny światowej.

Na publikowanym zdjęciu Wiktor Riurin (po lewej) ma na sobie mundur wojskowy wzoru rosyjskiego (takie obowiązywały w I Korpusie Polskim w Rosji). Jest to pierwsze otrzymane przez nas w ramach akcji „Dziadek w polskim mundurze”, zdjęcie Dowborczyka (tak, od nazwiska dowódcy- generała porucznika Józefa Dowbora-Muśnickiego, nazywali siebie żołnierze I Korpusu Polskiego w Rosji).

Razem z wnuczką Wiktora Riurina Tatianą Tanyginą oddajemy hołd dzielnemu Dowborczykowi, który przybliżał odrodzenie się niepodległej Polski.

Cześć Jego Pamięci!

Znadniemna.pl na podstawie relacji Tatiany Tanyginej

Z ogromną satysfakcją prezentujemy kolejnego bohatera akcji „Dziadek w polskim mundurze”, Wiktora Riurina, ułana 1 Dywizji Ułanów I Korpusu Polskiego w Rosji. [caption id="attachment_5463" align="alignnone" width="480"] Po lewej: Wiktor Riurin[/caption] Zdjęcie dziadka nadesłała do redakcji nasza czytelniczka z Mińska Tatiana Tanygina. O dziadku Tatianie wiadomo, że urodził

Już drugi raz podczas bieżących wakacji uczące się języka polskiego dzieci z rodzin polskich Lidy, miały okazję uczestniczyć w półkoloniach, zorganizowanych przez miejscowy oddział Związku Polaków na Białorusi.

Lida_01

Odpoczynek, połączony z pogłębianiem znajomości języka ojczystego, edukacją krajoznawczą i zajęciami sportowymi, dzieciaki miały w dniach 4 – 15 sierpnia.

Grupa drugiej edycji tegorocznych półkolonii w Lidzie liczyła 25 dzieci.

Lida

W ramach zajęć z wychowania patriotycznego dzieci uczestniczyły w sprzątaniu polskich nekropolii, między innymi cmentarza w Żyrmunach, gdzie są groby żołnierzy Armii Krajowej, poległych w walce z okupantami niemieckim i sowieckim.

Lida_03

Lida_04

Dzieci miały okazję trzy dni spędzić w Ossowie, gdzie poznali historię miejscowej parafii i kościoła parafialnego pw. św. Jerzego. Przypomnijmy, że proboszczem tej parafii był do 1996 roku legendarny kapelan oddziałów Armii Krajowej, ks. prałat Antoni Bańkowski ps. „Eliasz”, którego grób znajduje się przy murach kościoła parafialnego.

Lida_02

W programie półkolonii były liczne wyjścia na łono przyrody ze sprzętem turystycznym, przegląd polskich filmów dla dzieci oraz wizyta w Akwaparku.

Oddział ZPB w Lidzie dziękuję Zarządowi Głównemu ZPB za pomoc w organizacji drugiej edycji półkolonii edukacyjno-krajoznawczych dla dzieci z rodzin polskich Lidy.

Irena Biernacka z Lidy

Już drugi raz podczas bieżących wakacji uczące się języka polskiego dzieci z rodzin polskich Lidy, miały okazję uczestniczyć w półkoloniach, zorganizowanych przez miejscowy oddział Związku Polaków na Białorusi. Odpoczynek, połączony z pogłębianiem znajomości języka ojczystego, edukacją krajoznawczą i zajęciami sportowymi, dzieciaki miały w dniach 4 –

Jak co roku, delegacja Oddziału ZPB w Brześciu odwiedziła 1 sierpnia w 73. rocznicę masowego mordu mieszkańców wsi, leżących w Puszczy Białowieskiej, memoriał „Spadające Krzyże”, upamiętniający blisko 130 ofiar nazistowskiej zbrodni na miejscowych mieszkańcach.

Spadajace_Kryze_delegacja_ZPB

Do tragedii, którą upamiętnia ukryty w głębi Puszczy Białowieskiej memoriał „Spadające Krzyże” doszło 1 sierpnia 1941, kiedy to na rozkaz zbrodniarza wojennego Hermanna Göringa naziści niemieccy wymordowali mieszkańców okolicznych wsi, którzy odmówili okupantowi współpracy i opuszczenia rodzinnych domów.

Spadajace_Kryze_1

Delegacji ZPB podczas odwiedzania miejsca pamięci towarzyszyła wybitna znawczyni Puszczy Białowieskiej oraz przewodniczka po niej Irena Siz. Przewodniczka przypomniała, że wśród ofiar dokonanego 73 lat temu masowego mordu byli mieszkający od stuleci na tej ziemi w zgodzie i harmonii Polacy, Białorusini oraz Żydzi.

Spadajace_Kryze

Opiekowanie się memoriałem „Spadające Krzyże” w Puszczy Białowieskiej jest stałym obowiązkiem, przyjętym na siebie przez Oddział ZPB w Brześciu.

Natalia Rakowicz z Brześcia

Jak co roku, delegacja Oddziału ZPB w Brześciu odwiedziła 1 sierpnia w 73. rocznicę masowego mordu mieszkańców wsi, leżących w Puszczy Białowieskiej, memoriał „Spadające Krzyże”, upamiętniający blisko 130 ofiar nazistowskiej zbrodni na miejscowych mieszkańcach. Do tragedii, którą upamiętnia ukryty w głębi Puszczy Białowieskiej memoriał „Spadające Krzyże”

Około czterdziestoosobowa grupa Rodaków z Polski zrzeszonych w Krajowym Stowarzyszeniu Brasławian przebywała od 7 do 12 sierpnia na Brasławszczyźnie.

biesiada_Braslaw

Część pochodzących z tych ziem Rodaków zatrzymała się u krewnych. Pozostali zagościli w miejscowym domu parafialnym.

Podczas pobytu na małej ojczyźnie Brasławianie z Polski zwiedzili nie tylko Brasław, lecz także okoliczne miejscowości z których pochodzili ich przodkowie, między innymi Druję i Widzy. Wszędzie odwiedzali miejscowe cmentarze, gdzie niektórzy odnajdywali groby swoich bliższych i dalszych członków rodziny oraz wstępowali do świątyń katolickich. Odwiedzając parafię Narodzin Najświętszej Maryi Panny w Widzach pochodzący z Brasławszczyzny Polacy na ręce proboszcza ks. dziekana Alfreda Piechoty przekazali w darze ornat z okazji obchodzonego w tym roku 100-lecia kościoła parafialnego.

biesiada_Braslaw_2

Podczas pobytu na Brasławszczyźnie członkowie Krajowego Stowarzyszenia Brasławian spotkali się przy stole z poczęstunkiem, z miejscowymi Polakami w brasławskim Domu Polskim.

biesiada_Braslaw_1

Udział w biesiadzie wzięli między innymi uczestnicy tegorocznego i ubiegłorocznych kursów żeglarskich, organizowanych na bazie parafialnego Jacht Klubu Brasław-Głębokie przez proboszcza parafii rzymsko-katolickiej w Brasławiu ks. Stanisława Mrzygłóda.

Ludmiła Burlewicz z Brasławia, zdjęcia Ireny Gajdamowicz

Około czterdziestoosobowa grupa Rodaków z Polski zrzeszonych w Krajowym Stowarzyszeniu Brasławian przebywała od 7 do 12 sierpnia na Brasławszczyźnie. Część pochodzących z tych ziem Rodaków zatrzymała się u krewnych. Pozostali zagościli w miejscowym domu parafialnym. Podczas pobytu na małej ojczyźnie Brasławianie z Polski zwiedzili nie tylko Brasław,

Genadiusz Picko, malarz z Grodna, członek Towarzystwa Plastyków Polskich przy ZPB był gościem Galerii Sztuki Kookaburra Studio w Łodzi. Artysta wziął udział w plenerowej akcji malarskiej pod nazwą „Namaluję Wam Piotrkowską”. Akcja została zorganizowana na okoliczność Urodzin Miasta Łodzi. Pod koniec lipca artysta w plenerze malował obrazy, które uwieczniają jedną z piękniejszych ulic Europy.

Genadiusz_Picko_Lodz

Genadiusz Picko

Artyście towarzyszyły smooth jazzowe, industrialne muzyczne brzmienia instrumentów klawiszowych i gitary na żywo – duet muzyków Jazz Cape Duo z Płocka w składzie Roman Kusy (gitara) i Darek Petera (instrumenty klawiszowe).

Genadiusz_Picko_Lodz_02

Duet muzyków Jazz Cape Duo

Galeria Kookaburra udostępniła ekspozycję obrazów Genadiusza Picki, mieszczącą się w saloniku wystawienniczym w Łodzi przy ul. Piotrkowskiej 35, gdzie realizowany jest projekt „Słowiańskie Widzenia Malarskie”, część I Genadiusz Picko, Malarstwo Współczesnej Białorusi. Aktualnie galeria realizuje projekt „Słowiańskie Widzenia Malarskie” promujący artystów i sztukę krajów słowiańskich: Polski, Białorusi, Serbii i Czarnogóry, Albanii i Ukrainy.

Genadiusz_Picko_Lodz_01

Akcja malarska cieszyła się dużym zainteresowaniem przechodniów ale także osób, które specjalnie wybrały się na spotkanie z Mistrzem, by poznać, porozmawiać, poznać technikę malarską, czerpać inspiracje.

Genadiusz_Picko_Lodz_03

Odwiedził plenerową galerię Łódzki oddział TVP 1, udokumentował działania Genadiusza Picki i towarzyszącego artystycznego team’u. Akcję „Namaluję Wam Piotrkowską”, wywiady z artystami i prace Genadiusza Picki zgromadzone w Galerii Kookaburra pokazano w telewizyjnych Łódzkich Wiadomościach Dnia. Namalowane dzieła pod nazwą Piotrkowska street wezmą udział w aukcji, z której dochód przeznaczony będzie dla uzdolnionej młodzieży łódzkiej w formie stypendium. Aukcja dzieł zaplanowana jest na jesień bieżącego roku.

Genadiusz_Picko_Lodz_04

Genadiusz_Picko_Lodz_05

Jesienią w Łodzi odbędzie się także II część projektu „Słowiańskie Widzenia Malarskie”, od 16 października 2014 roku Galeria Kookaburra gościć będzie 10 najbardziej uznanych artystów malarzy z Białorusi, wśród których znajdą się m.in. Wacław Sporski, Walery Stratowicz, Piotr Januszkiewicz, Andrzej Filipowicz, Danuta Chilmanowicz, Śnieżana Witecka, Alex Sporski oraz Igor Kiebiec.

Renata Mosiołek, producent, właścicielka galerii

Genadiusz Picko, malarz z Grodna, członek Towarzystwa Plastyków Polskich przy ZPB był gościem Galerii Sztuki Kookaburra Studio w Łodzi. Artysta wziął udział w plenerowej akcji malarskiej pod nazwą „Namaluję Wam Piotrkowską”. Akcja została zorganizowana na okoliczność Urodzin Miasta Łodzi. Pod koniec lipca artysta w plenerze

Z ogromną satysfakcją prezentujemy kolejnego bohatera naszej akcji „Dziadek w polskim mundurze”, Nikodema Mileszkę, którego zdjęcie dostarczył do redakcji jego wnuk, znany grodzieński dziennikarz Andrej Mialeszka.

foto_Mieleszki

Andrej Mialeszka przekazał tez skan legitymacji wojskowej dziadka, z której dowiadujemy się, ze:

NIKODEM MILESZKA – był obrońcą Warszawy we wrześniu 1939 roku. W stopniu kanoniera walczył w plutonie nr 106, który należał do Grupy Mostów Obrony Przeciwlotniczej Warszawy. Okrągła pieczęć z orłem w koronie, która jest widoczna na legitymacji Nikodema Mileszki należała do Dowództwa Obrony Przeciwlotniczej Warszawy. Sam dokument ma numer 135 i został podpisany 22 września 1939 roku, czyli na kilka dni przed kapitulacją Warszawy. Nikodem Mileszka bronił polskiej stolicy do momentu podjęcia przez Dowództwo Obrony Warszawy decyzji o poddaniu się. Z legitymacji dowiadujemy się, ze Nikodem Mileszka pochodził ze wsi Moczulina, powiatu wołkowyskiego, województwa białostockiego.

legitymacja_Mieleszki

O tym, jak jego los potoczył się po kampanii wrześniowej 1939 roku Nikodem Mileszka już po wojnie zdążył opowiedzieć wnukowi Andrejowi. Oto jak Andrej Mialeszka opisuje los swojego dziadka Nikodema:

Nikodem Mileszka po kapitulacji Warszawy trafił do niewoli niemieckiej, a potem został skierowany do niemieckiego obozu pod Brześciem, który wkrótce stał się także sowieckim lagrem. O życiu w obozie/lagrze Nikodem opowiadać nie lubił, ale wnukowi opowiedział, że na wiosnę 1940 roku, obóz, który miał administracje zarówno sowiecką, jak i niemiecką został zlikwidowany. Część jeńców wywieziono do Niemiec, a część, w tym Nikodema Mileszkę, który podczas obrony Warszawy dosłużył się do stopnia podchorążego wraz z oficerami polskimi wsadzili do bydlęcych wagonów i powieźli w kierunku Smoleńska. W drodze Nikodemowi Mileszce wraz z kilkoma towarzyszami udało się uciec z pociągu, który, jak się okazało później, wiózł polskich oficerów na egzekucję do Katynia. Po ucieczce z pociągu Nikodem Mileszka przez kilka miesięcy wracał w rodzinne strony, gdzie już panowała władza sowiecka, która zaciągnęła obrońcę Warszawy do Armii Czerwonej. W czerwcu 1941 roku, po agresji Niemiec przeciwko ZSRR, Nikodem Mileszka cofał się z Armią Czerwoną i doszedł znowu do Smoleńska, gdzie stwierdził, że ma dość wojny i uciekł z frontu. Wrócił do domu, a tu nowa władza – niemiecka. Żeby nie trafić na roboty do Niemiec, Nikodem Mileszka ożenił się. Miał trzech synów, sześciu wnuków, w tym Andreja Mialeszkę, i ośmiu prawnuków.

Cześć Jego Pamięci!

Znadniemna.pl

Z ogromną satysfakcją prezentujemy kolejnego bohatera naszej akcji „Dziadek w polskim mundurze”, Nikodema Mileszkę, którego zdjęcie dostarczył do redakcji jego wnuk, znany grodzieński dziennikarz Andrej Mialeszka. Andrej Mialeszka przekazał tez skan legitymacji wojskowej dziadka, z której dowiadujemy się, ze: NIKODEM MILESZKA - był obrońcą Warszawy we wrześniu

Bardzo nas cieszy, że akcja „Dziadek w polskim mundurze” interesuje nie tylko potomków polskich żołnierzy, pochodzących z terenu obecnej Białorusi. Z wdzięcznością publikujemy zdjęcia z Polski, nadesłane przez niepokalankę, siostrę Marcinę z Przemyśla.

Siostra Marcina pochodzi z sąsiadującego z Białorusią województwa podlaskiego, więc traktujemy ją jako kresowiankę, i z wdzięcznością przyjmujemy nadesłane zdjęcia jej dziadka Ignacego Sutuła.

IGNACY SUTUŁA, urodzony w 1906 r. w Suchodolinie ( obecnie w powiecie sokólskim, gminie Dąbrowa Białostocka) służył w 3 Pułku Szwoleżerów Mazowieckich, stacjonującym w Suwałkach.

Ignacy Sutuła, drugi od lewej

Ignacy Sutuła, drugi od lewej

Siostra Marcina interesowała się szczegółami, związanymi ze służbą swojego dziadka, na forach internetowych, które przejrzeliśmy i zebraliśmy na temat Ignacego Sutuły następujące informacje:

Ignacy Sutuła był podoficerem w plutonie łączności 3 Pułku Szwoleżerów w Suwałkach. Na wojnę we wrześniu 1939 roku wyszedł jako dowódca drużyny w plutonie łączności. Z informacji pozyskanych na forach internetowych wynika, że Ignacy Sutuła był doskonałym szermierzem i nawet szkolił szwoleżerów z szermierki.

Zdjęcie, które publikujemy, na którym Ignacy Sutuła jest drugi od lewej, zostało zrobione w zakładzie „Modern” Józefa Bernsteina w Suwałkach. Prawdopodobnie jest to fotografia pamiątkowa po zakończeniu przez dziadka siostry Marciny szkoły podoficerskiej.

3 Pułk Szwoleżerów Mazowieckich w kampanii wrześniowej znajdował się w składzie Suwalskiej Brygady Kawalerii.

Szwoleżerowie 3 Pułku Szwoleżerów Mazowieckich w Suwałkach.

Szwoleżerowie 3 Pułku Szwoleżerów Mazowieckich w Suwałkach.

Dwa szwadrony pułku dokonały 3 września wypadu na teren Prus Wschodnich (rejon Olecka). Pułk przebił się do Puszczy Białowieskiej, następnie w składzie SGO „Polesie” gen. Franciszka Kleeberga walczył pod Wolą Gułowską (4 października) i Kockiem 5 października. Skapitulował jako jeden z ostatnich 6 października 1939.

Pułk został odznaczony Srebrnym Krzyżem Orderu Virtuti Militari.

W listopadzie 1942 roku doszło do odtworzenia pułku w ramach IV Inspektoratu Suwalskiego AK. Pułk prowadził działania dywersyjno rozpoznawcze w Obwodzie Augustowskim. Zakończył swoje istnienie składając broń wojskom Armii Czerwonej w lipcu 1944 roku w okolicach Augustowa.

Nie wiemy, czy dziadek siostry Marciny walczył w swoim pułku, gdy ten został odtworzony w składzie Armii Krajowej.

Tym nie mniej dziękujemy za nadesłane zdjęcia i oddajemy cześć pamięci obrońcy II Rzeczpospolitej.

Znadniemna.pl na podstawie informacji z forum.dobroni.pl oraz relacji siostry Marciny, niepokalanki, wnuczki plutonowego Ignacego Sutuła

 

Bardzo nas cieszy, że akcja „Dziadek w polskim mundurze” interesuje nie tylko potomków polskich żołnierzy, pochodzących z terenu obecnej Białorusi. Z wdzięcznością publikujemy zdjęcia z Polski, nadesłane przez niepokalankę, siostrę Marcinę z Przemyśla. Siostra Marcina pochodzi z sąsiadującego z Białorusią województwa podlaskiego, więc traktujemy ją jako

Łuny pożarów nad Warszawą. Ostatni etap operacji „Burza”, która rozegrała się głównie na Kresach. Piękna przedwojenna stolica zniknęła z powierzchni ziemi, a z mapy Polski – Lwów i Wilno. W zamian do połówki przedwojennej Polski doklejono wypalone ziemie zachodnie. Ci, którzy nigdy by się na to nie zgodzili – polegli lub stali się banitami. Nie było im dane uczynić z Polski mocarstwa.

orzel_Powstanie_Warszawskie_Kresy_1

Nie było już w stolicy wesołego lwowiaka gen. Stanisława Maczka, ani spadochroniarza ze Stanisławowa, gen. Stanisława Sosabowskiego. Nie wrócą czasy, kiedy w Warszawie najważniejsi byli wilnianin Józef Piłsudski, Walery Sławek z Niemirowa, czy Edward Śmigły-Rydz z Brzeżan.

Wielkich nieobecnych z Kresów wymieniać można długo – przedwojenna stolica, jak i cała Polska, połączona była z kresowością wszelkimi możliwymi więzami. Nawet dla tych, którzy się na Kresach nie urodzili, były one flagowym okrętem naszej suwerenności. Po 1944 roku serce Polski zostało wyrwane w każdym tego słowa znaczeniu.

W czasie wojny dla polskiego Rządu na Uchodźstwie najważniejsze stało się zachowanie polskich granic z Lwowem i Wilnem. Pod wpływem dramatycznych wydarzeń w Warszawie ważniejsza stała się jednak pomoc dla walczącej stolicy. Te dwie sprawy były jak naczynia połączone.

To chyba nie przypadek, że Służbę Zwycięstwu Polski, przekształconą w Związek Walki Zbrojnej, a później w Armię Krajową stworzył lwowiak Michał Karaszewicz-Tokarzewski. Po „Grocie” Roweckim AK kierował pochodzący z Tarnopolszczyzny Tadeusz „Bór” Komorowski, dawny właściciel zamku w Świrzu koło Lwowa.

Jeden z najbardziej znanych powstańczych bohaterów to wilnianin prof. Witold Kieżun, a wśród największych poległych z Szarych Szeregów był Edward Zürn z Kijowa. Dziś szpital położniczy na ulicy Inflanckiej nosi imię lwowianki Krystyny Niżyńskiej „Zakurzonej”. Też poległa w Powstaniu.

W pierwszych godzinach walki w czasie wyciągania rannego kolegi spod kul poległa harcerka – sanitariuszka Krystyna Krahelska „Danuta” z Mazurek koło Baranowicz. To ona pozowała przedwojennej rzeźbiarce do pomnika warszawskiej Syrenki. Krystyny już nie ma, ale symbol Warszawy na zawsze będzie nosił jej rysy…

Z Kresów Południowo-Wschodnich pochodziła rodzina Sławomira „Maćka” Bittnera. On wprawdzie urodził się w stolicy, ale gimnazjum zdążył skończyć we Lwowie. „Pałacyk Michla, Żytnia, Wola…” – kto nie zna tej powstańczej piosenki batalionu „Parasol”? Obroną Pałacyku Michla dowodził Janusz Brochwicz-Lewiński „Gryf” z Wołkowyska.

A co może się równać z wyczynem Adolfa Pilcha, ps. „Góra-Dolina”, który w lecie 1944 r. przyprowadził na pomoc Warszawie z Puszczy Nalibockiej na dzisiejszej Białorusi blisko 1000-osobowy oddział AK. Pokonali prawie 500 km wrogiego terytorium, w pełnym umundurowaniu, z kawalerią i taborami złożonymi z ponad 150 furmanek!

Po sforsowaniu Wisły oddział ten dzielnie walczył w Puszczy Kampinoskiej i na Bielanach. Wielkie było zdumienie warszawiaków, którzy nagle ujrzeli wkraczające w pełnym szyku i umundurowaniu Wojsko Polskie z Kresów!

Kresy są związane z Powstaniem nie tylko losami tysięcy tamtejszych Polaków. Po drugiej stronie barykady znaleźli się bowiem ukraińscy rekruci w służbie niemieckiej, którzy pomagali tłumić polski zryw.

Dzisiaj wszelkie wzmianki o tym są zajadle zwalczane. Wmawia się warszawiakom, że byli 100-procentowymi idiotami, a każdy z nich nie potrafił rozróżnić wschodnich języków, więc nie mogli zidentyfikować ukraińskiego. A przecież świadectw mogących to zweryfikować jest dużo, włącznie z używaniem przez tych rekrutów zamiennie z ukraińskim – języka polskiego, gdy tylko wymagała tego sytuacja.

Ziemie Wschodnie były w Polsce w całej jej historii. Kiedy ich nie ma, przynajmniej w pamięci narodu, czujemy, że Polska nie jest do końca Polską. Właśnie po to po wojnie całkowicie amputowano kresowość z oficjalnej historii, podobnie jak wątki kresowe z Powstania, czy Akcję „Burza” na Kresach. Niektórzy chętnie wycinaliby to z naszej świadomości nadal.

Nie ma wątpliwości, że nawet gdyby Powstanie zakończyło się naszym militarnym zwycięstwem, po wkroczeniu sowietów sprawy i tak potoczyłyby się tak, jak się potoczyły – masowe aresztowania, egzekucje, zsyłki.

Również podobny byłby pewnie los zesłanego przez sowietów dowódcy Kedywu Emila Fieldorfa „Nila”. Przy okazji wspomnijmy, że przed wojną służył on w wileńskim Korpusie Ochrony Pogranicza i dowodził 51 Pułkiem Piechoty Strzelców Kresowych w Brzeżanach.

Wielu bohaterów Powstania, którzy polegli z rąk Niemców, w przypadku zwycięstwa zostałoby wymordowanych przez sowietów lub trafiło na katorgę, nielicznym udałoby się ujść cało. Trudno sobie wyobrazić, że nasi „alianci” przejęliby się aresztowaniami w Warszawie i stanęli w obronie Polaków.

Tu przychodzi moment, by zająć stanowisko w „modnym” ostatnio sporze: Powstanie Warszawskie – za czy przeciw? Sprawa nie jest prosta. Oczywiście, z militarnego punktu widzenia Powstanie nic nam nie dało i przyniosło same straty. Nawet gen. Władysław Anders osobiście uważał je za nieszczęście i trudno nie przyznać mu racji. Ścieżką atakowania osób, które podjęły decyzję o Powstaniu, niemal jak zbrodniarzy, poszedł Piotr Zychowicz w książce „Obłęd’44”.

Jedyne co z Powstania mamy, oprócz wielkich strat wśród ludności i polskich elit oraz doszczętnie zburzonej stolicy, to piękne wspomnienie i legenda o bohaterskich powstańcach w romantycznym polskim duchu.

Przecież ci ludzie rzucili się z motyką na słońce. Nawet jeśli zarzucać ich dowództwu głupotę, to została ona potem odkupiona heroizmem. Powstanie uważam więc za tragiczny błąd, ale nie jak niektórzy – za zbrodnię. Znacznie większą zbrodnią jest dziś profanowanie jego pamięci. Od tego już tylko krok do stwierdzenia, że „Polacy byli sami sobie winni”, a nie jest to stwierdzenie pochodzenia polskiego. Chyba nie chcemy iść tą drogą?

Za tę piękną legendę, która tak bardzo wzmacnia naszą tożsamość, słono jednak przepłaciliśmy. Zysk jest absolutnie niewspółmierny do ceny. Nie warto było tyle płacić. Ale już zapłaciliśmy, nie zmienimy tego i ta piękna karta historii jest dziś nasza. Czy chcemy się jej teraz pozbyć, odbrązowić, wrzucić w błoto?

Zasadność Powstania Warszawskiego to nie jest temat pod wszystkie strzechy, na pewno nie pod te, pod którymi mieszkają ludzie, którzy nigdy i w żadnej sprawie nie poświęciliby się dla kraju. Nie pod te, gdzie rząd dusz sprawuje „jedynie słuszna gazeta”, która wiele razy upadlała i fałszowała naszą piękną historię. To ona wychowała pokolenie, którego duża część ma gdzieś naszą tożsamość, a jej przejawy uważa za niemodny ciemnogród.

Temat Powstania jest tylko dla tych, którzy mają wolę i cierpliwość by zdobywać rzetelną wiedzę o tym zrywie, dla tych, którzy chcą dla kraju działać, a nie tylko konsumować. I mało mnie obchodzi, że ktoś uzna ten mój pogląd za niedemokratyczny. Moralne prawo do udziału w demokratycznej debacie – również wyrażając przeciwne poglądy – ma bowiem tylko ten, kto jest gotów tej demokracji i wolności bronić. Pozostałym przysługuje co najwyżej prawo do konsumpcji.

Polaków spotkały tragedie niewspółmierne do ich historycznej roli w II wojnie światowej i pokonaniu Niemiec. Jako pierwsi ostrzegaliśmy świat przed czerwoną Rosją, którą Zachód był w czasie wojny zauroczony. Walczyliśmy pięknie, po rycersku i przegraliśmy. Pozostał nam uratowany honor i piękna historia, której inni mogą nam tylko zazdrościć.

Ogołoceni przez dziesięciolecia ze wszystkiego pod rządami ludzi, których Polacy i polskość nie obchodzą, nie odrzucajmy tego cennego dziedzictwa, które dziś powinno być naszą tarczą. Wmawianie Polakom, że są beznadziejni i głupi, a ich dowódcy byli kretynami, którzy – jak mawiali sowieci – wywołali „awanturę warszawską” – to po prostu plucie we własną duszę.

Błędem są próby „rozliczania” powstańczych dowódców w momencie, gdy znowu jesteśmy atakowani z zewnątrz, czy to politycznie, czy propagandowo – chociażby kłamstwem o „polskich obozach koncentracyjnych”.

Dziś jedyną placówką skutecznie krzewiącą postawy patriotyczne wśród młodzieży jest Muzeum Powstania Warszawskiego. Inne nie docierają z tak skutecznym przekazem. Czy chcemy to zepsuć w imię zabawy w „dyskusję”, w której większość uczestników, na ogół bez jakiejkolwiek wiedzy historycznej, bezmyślnie powtarza jak papugi chwytliwe tezy upadlające polskie Państwo Podziemne?

Analogicznym błędem jest rozliczanie polskiego Podziemia za dopuszczenie do Ludobójstwa Wołyńsko-Małopolskiego w czasie kiedy w Polsce nasila się lobbing neobanderowski. Owszem, zastanawiali się nad tamtą sprawą kresowi AK-owcy, ale tego nie nagłaśniali bo nie to jest dziś najważniejsze. Najpierw ukróćmy renesans kultu ludobójców, a potem róbmy przegląd we własnych szeregach. Żeby nie było, ja też mam o te błędne decyzje pretensje, ale…

Łatwiej atakować tych, którzy już dziś się nie obronią, trudniej przeciwstawić się żyjącym fanatycznym czcicielom ich morderców. Każdy potencjalny okupant pragnąłby mieć pod sobą w Polsce trzodę pokornych i strachliwych bydlątek. Nie popychajmy ludzi w tę stronę, rzucając w błoto Powstańczą i Kresową dumę.

Aleksander Szycht/Kresy24.pl

Łuny pożarów nad Warszawą. Ostatni etap operacji „Burza”, która rozegrała się głównie na Kresach. Piękna przedwojenna stolica zniknęła z powierzchni ziemi, a z mapy Polski – Lwów i Wilno. W zamian do połówki przedwojennej Polski doklejono wypalone ziemie zachodnie. Ci, którzy nigdy by się na

Skip to content