HomeStandard Blog Whole Post (Page 291)

Orkiestra Filharmonii Kameralnej w Łomży zagrała w miniony weekend dwa koncerty na Białorusi. Pierwszy odbył się w Grodnie na zaproszenie miejscowego Konsulatu Generalnego RP, a kolejny w Lidzie, mieście partnerskim Łomży.

Przemawia konsul generalny RP w Grodnie Jarosław Książek

– Filharmonia Kameralna imienia Witolda Lutosławskiego jest pierwszą instytucją kultury z Łomży, która odwiedziła Lidę w ramach współpracy obu miast! – podkreślał mer Lidy Michaił Karpowicz, dziękując orkiestrze za wspaniały koncert muzyki polskiej. Oba występy zgromadziły wyjątkowo liczną publiczność, w tym wielu Polaków, z ogromnym wzruszeniem słuchających pieśni Chopina czy arii z oper Stanisława Moniuszki.

Koncerty łomżyńskich filharmoników w Grodnie nie są wyjątkowymi. Nasi muzycy występują w tym mieście regularnie, współpracują też z tamtejszą orkiestrą Grodzieńska Capella. Dlatego piątkowy koncert w Sali Senatorskiej Nowego Zamku zgromadził nadkomplet publiczności – zarówno Polaków, jak i rozkochanych w muzyce klasycznej Białorusinów.

– Byliśmy zaskoczeni, że koncert tak im się podobał; podkreślali, że tego potrzebują i jest to dla nich wspaniałe wydarzenie – mówi dyrygent i dyrektor Filharmonii Jan Miłosz Zarzycki.

Jan Miłosz Zarzycki

Orkiestra wraz z solistami: sopranistką Bogumiłą Dziel-Wawrowską oraz tenorem Tomaszem Piluchowskim wykonała wyłącznie repertuar polski, z naciskiem na pieśni i utwory czerpiące z rodzimego folkloru. – Koncert rozpoczął się dostojnym polonezem „Witaj królu” Karola Kurpińskiego. Następnie zabrzmiały najpiękniejsze pieśni Fryderyka Chopina oraz Mieczysława Karłowicza, który urodził się w mieście Wiszniewo w obwodzie grodzieńskim. Nie zabrakło również najsłynniejszych arii i duetów z oper Stanisława Moniuszki. Zabrzmiała aria Stanisława oraz duetu Zuzi i Stanisława z opery „Verbum nobile” oraz dwie arie ze słynnej opery „Halka”: „Jako od wichru” oraz „Gdybym rannym słonkiem”. Orkiestra zaprezentowała swój kunszt między innymi w „Dudziarzu” Henryka Wieniawskiego czy w brawurowym „Oberku” Grażyny Bacewicz. Na zakończenie Bogumiła Dziel-Wawrowska wraz z Tomaszem Piluchowskim wykonali słynną pieśń Stanisława Moniuszki „Dziad i baba”, a łomżyńscy filharmonicy pożegnali publiczność żywiołową kompozycją Bogusława Klimczuka „Perpetuum mobile” – relacjonuje Mateusz Goc.

Bogumiła Dziel-Wawrowska

Tomasz Piluchowski

Nie mogło też obyć się bez bisu, słynnej pieśni „Maki” („Hej dziewczyno, hej niebogo”) Stanisława Niewiadomskiego i Kornela Makuszyńskiego.

Program sobotniego koncertu w Lidzie w tamtejszej szkole muzycznej był taki sam. Na sali również nie zabrakło Polaków. Kiedy prowadzący koncert Bogdan Szczepański zapytał czy może zapowiadać kolejne utwory po polsku, usłyszał, że tak, bo przecież blisko połowa ludności Lidy to Polacy, bądź osoby o polskich korzeniach. Dlatego nie brakowało ich obu koncertach; byli też przedstawiciele Związku Polaków na Białorusi, Polskiej Macierzy Szkolnej, liczni księża i młodzież szkolna, z konsulem generalnym RP w Grodnie Jarosławem Książkiem na czele, który nie odmówił sobie przyjemności udziału w obu koncertach. Grodzieńskiego koncertu wysłuchał Igor Popow z Wydziału Kultury Obwodu Grodzieńskiego, a w Lidzie, poza sympatycznym przyjęciem ze strony władz miasta, łomżyńscy muzycy zostali też objęci opieką przez dyrektorkę szkoły muzycznej Helenę Żilińską, która zorganizowała im zwiedzanie XIV-wiecznego zamku.

– Po koncercie w Grodnie podchodziło do mnie mnóstwo osób, zarówno Polaków, jak i Białorusinów – mówi Jan Miłosz Zarzycki. – Opowiadali, jak bardzo muzyka czy kultura polska są tam potrzebne, jak ciepło byłaby przyjęta również w innych miastach. Mówili: „musicie pojechać jeszcze tam, koniecznie zagrać tam”, tak więc liczę na to, że ta współpraca będzie trwała, bo warto byłoby tam zagrać dłuższe tournée i dotrzeć do wszystkich zainteresowanych. Okazało się też, że w Lidzie przy szkole muzycznej działa zespół, który chciałby przyjechać do Łomży na koncert, tak więc ta współpraca kulturalna między naszymi miastami zapewne będzie miała ciąg dalszy.

Znadniemna.pl za 4lomza.pl/Wojciech Chamryk

Orkiestra Filharmonii Kameralnej w Łomży zagrała w miniony weekend dwa koncerty na Białorusi. Pierwszy odbył się w Grodnie na zaproszenie miejscowego Konsulatu Generalnego RP, a kolejny w Lidzie, mieście partnerskim Łomży. [caption id="attachment_31097" align="alignnone" width="480"] Przemawia konsul generalny RP w Grodnie Jarosław Książek[/caption] – Filharmonia Kameralna

Wernisaż wystawy portretów mieszkańców Grodna pt. „Boże, naucz nas siedzieć spokojnie” autorstwa członka Towarzystwa Plastyków Polskich przy ZPB, obywatela Wielkiej Brytanii, Anglika George’a Pedder-Smitha, odbył się 24 maja w Centrum Życia Miejskiego w Grodnie.

George Pedder-Smith

Na uroczystość otwarcia wystawy przybyli przyjaciele i koledzy malarza z TPP przy ZPB, grodnianie, którzy pozowali do wystawionych w galerii portretów, zauważony był także konsul w Konsulacie Generalnym RP w Grodnie Leszek Wanat z małżonką.

Portret grodzieńskiego muzealnika Janusza Parulisa, współzałozyciela ZPB

Konsul RP w Grodnie Leszek Wanat rozmawia z Janiną Pilnik

Jako pierwsza do zgromadzonych przemówiła żona George’a Pedder-Smitha – Janina Pilnik, członkini TPP przy ZPB. Opowiedziała o tym, jak jej mąż przygotowywał, otwierającą się wystawę. – Malował te portrety około dwóch lat – ujawniła, zapraszając do wystąpień ludzi, którzy przyczynili się do tego, że George Pedder-Smith (który do Grodna trafił ponad dziesięć lat temu przez pomyłkę, próbując dotrzeć do Brześcia nad Bugiem), odnalazł się w nieznanym sobie kraju, mieście, środowisku kulturowym oraz językowym i potrafił zrobić karierę cenionego malarza.

Janusz Parulis i George Pedder-Smith

Jednym z takich ludzi okazał się działacz ZPB, dziennikarz Wiktor Kuc. To on pomagał George’owi stawiać pierwsze kroki w nowym dla niego otoczeniu, zapoznał swojego angielskiego przyjaciela ze środowiskiem grodzieńskiej inteligencji twórczej, która okazała się dla George’a, obdarowanego zdolnościami artysty plastyka, otoczeniem właściwym, z którym Anglik potrafił się zasymilować i rozwinąć swój talent malarza. – George posiada tak zwany intelekt emocjonalny. W człowieku, którego spotyka, potrafi dostrzec ziarno emocjonalne. Stąd ta zdolność do malowania portretów, stąd odczuwalna w pracach artysty posiadana przez niego moc w odbiorze ludzi i otaczającego świata – mówił Wiktor Kuc.

Przemawia Paweł Mażejko z Centrum Życia Miejskiego w Grodnie

Janina Pilnik

Wiktor Kuc

Małżeństwo: Janina Pilnik i George Pedder-Smith

Przemawia Walentyna Brysacz, prezes Towarzystwa Plastyków Polskich przy ZPB

Pogratulować koledze otwarcia jego kolejnej, już ponad dziesiątej, wystawy personalnej przybyła na wernisaż prezes Towarzystwa Plastyków Polskich przy Związku Polaków na Białorusi Walentyna Brysacz. – Cieszę się, że George, mimo tego, że jest Anglikiem, odnalazł w swoim rodowodzie polskie korzenie, wstąpił do naszego Towarzystwa i jest jego aktywnym członkiem – mówiła prezes TPP przy ZPB, dziękując za wspieranie rozwoju talentu artystycznego George’a Pedder-Smitha jego żonie i swojej koleżance z TPP przy ZPB Janinie Pilnik. – Kwiaty, które przyniosłam dla George’a chcę wręczyć Tobie, droga Janino! – zakończyła swoje wystąpienie Walentyna Brysacz.

Przemawia Ryszard Dalkiewicz, założyciel Towarzystwa Plastyków Polskich przy ZPB

George Pedder-Smith i Ryszard Dalkiewicz

Uczcić wraz z kolegą otwarcie jego wystawy przybył jeden z mentorów środowiska artystycznego Grodna, współzałożyciel TPP przy ZPB Ryszard Dalkiewicz. – George chciał także namalować mój portret, ale powiedziałem mu, że nie wypada, żeby malarz pozował malarzowi – opowiadał 85-letni mistrz, podziwiając młodszego kolegę za to, że namalował tak dużo portretów. – Przecież to ogromny wysiłek, wytrzymać kilka godzin z modelem, który najczęściej nie potrafi pozować w bezruchu! – mówił Ryszard Dalkiewicz, doceniając w ten sposób tytuł, wymyślony przez George’a Pedder-Smitha dla swojej wystawy portretów – „Boże, naucz nas siedzieć spokojnie”.

Afisz wystawy portretów pt. „Boże, naucz nas siedzieć spokojnie”

Po uroczystych przemówieniach, do zgromadzonych zwrócił się sam bohater uroczystości. – Wszystko, co tutaj o mnie powiedziano, to oczywiście nieprawda. Ale za wszystkie ciepłe słowa serdecznie dziękuję! – oświadczył z właściwym sobie angielskim poczuciem humoru i zaprosił gości do wysłuchania koncertu w swoim wykonaniu. Na koncert w wykonaniu George’a Pedder-Smitha złożyły się popularne piosenki angielskie oraz bluesowe ballady, napisane przez samego malarza.

George Pedder-Smith gra na łopacie, którą przerobił na instrument muzyczny

Irena Waluś, wiceprezes ZPB i redaktor naczelna „Magazynu Polskiego”, Andrzej Pisalnik, redaktor naczelny Znadniemna.pl i Natalia Klimowicz, członkini TPP przy ZPB rozmawiają z Janiną Pilnik o wystawie jej męża

Nawiązując do przygody, która zaprowadziła go znad brzegów Tamizy do miasta nad Niemnem, urodzony w Londynie Anglik z polskimi korzeniami nazwał swój koncert „Lost Englishman Blues”, czyli „Blues zabłąkanego Anglika”.

Znadniemna.pl

Wernisaż wystawy portretów mieszkańców Grodna pt. „Boże, naucz nas siedzieć spokojnie” autorstwa członka Towarzystwa Plastyków Polskich przy ZPB, obywatela Wielkiej Brytanii, Anglika George’a Pedder-Smitha, odbył się 24 maja w Centrum Życia Miejskiego w Grodnie. [caption id="attachment_31051" align="alignnone" width="480"] George Pedder-Smith[/caption] Na uroczystość otwarcia wystawy przybyli przyjaciele i

25 maja 1948 roku w więzieniu mokotowskim komuniści zamordowali rtm. Witolda Pileckiego, uczestnika wojny polsko-bolszewickiej, kampanii 1939 roku, oficera ZWZ-AK, więźnia Auschwitz. Miejsce pochówku Pileckiego nigdy nie zostało ujawnione przez komunistyczne władze, prawdopodobnie ciało rotmistrza wrzucono do dołów śmierci wraz z innymi ofiarami komunizmu na „Łączce” Cmentarza Wojskowego na Powązkach.

Rotmistrz Witold Pilecki przed Wojskowym Sądem Rejonowym w Warszawie. 1948.03.03. Fot.: PAP/CAF

Witold Pilecki (pseud. Witold, Druh, Roman Jezierski, Tomasz Serafiński) urodził się 13 maja 1901 roku w Ołońcu w Karelii w północnej Rosji, dokąd jego rodzina została przesiedlona w ramach represji za udział w powstaniu styczniowym. Pochodził ze szlachty pieczętującej się herbem Leliwa.

Od 1910 roku mieszkał i uczył się w Wilnie. Od roku 1914 należał do zakazanego przez władze rosyjskie harcerstwa. Maturę zdał w 1921 roku.

W latach 1918-21 służył w Wojsku Polskim, walczył w wojnie polsko-bolszewickiej. Jako kawalerzysta brał udział w obronie Grodna. W sierpniu 1920 roku wstąpił do 211. pułku ułanów i w jego szeregach uczestniczył w bitwie warszawskiej, w walkach w Puszczy Rudnickiej oraz w wyzwoleniu Wilna. Dwukrotnie został odznaczony Krzyżem Walecznych.

Zmobilizowany w sierpniu 1939 roku, walczył w kampanii polskiej w składzie 19. Dywizji Piechoty Armii „Prusy” jako dowódca plutonu kawalerii dywizyjnej. Po zakończeniu kampanii przedostał się do Warszawy, gdzie stał się jednym z organizatorów powołanej 9 listopada 1939 roku konspiracyjnej Tajnej Armii Polskiej pod dowództwem mjr. Jana Włodarkiewicza, podporządkowanej później Związkowi Walki Zbrojnej.

19 września 1940 roku podczas niemieckiej łapanki pozwolił się aresztować, by przedostać się do niemieckiego obozu Auschwitz i zdobyć informacje o panujących tam warunkach. Do obozu trafił wraz z tzw. drugim transportem warszawskim jako Tomasz Serafiński. Był głównym inicjatorem konspiracji w obozie. W zorganizowanej przez niego siatce byli m.in. Xawery Dunikowski i Bronisław Czech.

W tym czasie Pilecki opracowywał sprawozdania przesłane później do dowództwa w Warszawie i dalej na Zachód. Planował zbrojne oswobodzenie obozu. W listopadzie 1941 roku został awansowany do stopnia porucznika przez gen. Stefana Roweckiego „Grota”.

W nocy z 26 na 27 kwietnia 1943 roku Pilecki zdołał uciec z obozu wraz z dwoma współwięźniami. Wzdłuż toru kolejowego doszli do Soły, a następnie do Wisły, przez którą przepłynęli znalezioną łódką. U księdza w Alwerni dostali posiłek oraz przewodnika. Przez Tyniec, okolice Wieliczki i Puszczę Niepołomicką przedostali się do Bochni, skąd dotarli do Nowego Wiśnicza, gdzie Pilecki odnalazł prawdziwego Tomasza Serafińskiego.

Serafiński skontaktował go z oddziałami AK, którym przedstawił swój plan ataku na obóz w Oświęcimiu. Jego projekt nie zyskał jednak aprobaty dowództwa.

W latach 1943-44 służył w oddziale III Kedywu KG AK (m.in. jako zastępca dowódcy Brygady Informacyjno-Wywiadowczej „Kameleon”- „Jeż”) i brał udział w Powstaniu Warszawskim. Początkowo walczył jako zwykły strzelec w kompanii „Warszawianka”, później dowodził jednym z oddziałów zgrupowania Chrobry II, w tzw. Reducie Witolda.

Po kapitulacji walk o oswobodzenie stolicy rotmistrz dostał się do niewoli niemieckiej. Przebywał w oflagu VII A w Murnau, następnie dołączył do II Korpusu Polskiego we Włoszech. W październiku 1945 roku, na osobisty rozkaz gen. Władysława Andersa, wrócił do Polski, by prowadzić działalność wywiadowczą na rzecz II Korpusu.

15 marca 1948 roku rotmistrz Witold Pilecki został skazany na karę śmierci. Prezydent Bolesław Bierut nie zgodził się na ułaskawienie. Wyrok wykonano 25 maja 1948 roku w więzieniu mokotowskim przy ul. Rakowieckiej, poprzez strzał w tył głowy.

Jesienią 1945 roku Pilecki zorganizował siatkę wywiadowczą i rozpoczął zbieranie informacji wywiadowczych o sytuacji w Polsce, w tym o żołnierzach AK i II Korpusu więzionych w obozach NKWD i deportowanych do Rosji. Prowadził również wywiad w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego (MBP), MON i MSZ. Nie zareagował na rozkaz Andersa polecający mu opuszczenie Polski, w związku z zagrożeniem aresztowania. Rozważał skorzystanie z amnestii w 1947 roku, ostatecznie postanowił się jednak nie ujawniać.

8 maja 1947 roku został aresztowany przez funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa; był torturowany i oskarżony o działalność wywiadowczą na rzecz rządu RP na emigracji.

3 marca 1948 roku przed Rejonowym Sądem Wojskowym w Warszawie rozpoczął się proces tzw. grupy Witolda. Rotmistrz Pilecki został oskarżony o: nielegalne przekroczenie granicy, posługiwanie się fałszywymi dokumentami, brak rejestracji w Rejonowej Komendzie Uzupełnień, nielegalne posiadanie broni palnej, prowadzenie działalności szpiegowskiej na rzecz Andersa oraz przygotowywanie zamachu na grupę dygnitarzy MBP. Prokuratorem oskarżającym Pileckiego był mjr Czesław Łapiński, przewodniczącym składu sędziowskiego ppłk Jan Hryckowian (obaj byli dawnymi oficerami AK), sędzią kpt. Józef Bodecki. Skład sędziowski (jeden sędzia i jeden ławnik) był niezgodny z ówczesnym prawem.

Zarzut o przygotowywanie zamachu Pilecki stanowczo odrzucił, zaś działania wywiadowcze uznał za działalność informacyjną na rzecz II Korpusu, za którego oficera wciąż się uważał. Podczas procesu przyznał się do pozostałych zarzutów.

15 marca 1948 roku rotmistrz został skazany na karę śmierci. Prezydent Bolesław Bierut nie zgodził się na ułaskawienie. Wyrok wykonano 25 maja w więzieniu mokotowskim przy ul. Rakowieckiej, poprzez strzał w tył głowy.

Pilecki pozostawił żonę, córkę i syna. Miejsce pochówku rotmistrza nigdy nie zostało ujawnione przez komunistyczne władze; prawdopodobnie zwłoki zakopano na tzw. Łączce, czyli w kwaterze „Ł” na Cmentarzu Wojskowym na stołecznych Powązkach. Od 2012 roku w tym miejscu Instytut Pamięci Narodowej wspólnie z Radą Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa prowadziły prace archeologiczno-ekshumacyjne, których celem jest zlokalizowanie kości ofiar represji komunistycznych straconych w więzieniu mokotowskim w latach 1948-1956. Do tej pory nie natrafiono jednak na szczątki Pileckiego.

Do roku 1989 wszelkie informacje o jego dokonaniach i losie podlegały w PRL cenzurze. Naczelna Prokuratura Wojskowa w 1990 roku podjęła rewizję procesu grupy rtm. Pileckiego. Pierwotnie wniosek przewidywał rehabilitację, wywalczono jednak anulowanie wyroków. Unieważnienie wyroku nastąpiło w 1991 roku.

W 2002 roku przeciwko prokuratorowi Czesławowi Łapińskiemu oskarżającemu w procesie rotmistrza prokurator IPN wniósł akt oskarżenia. Do wyroku jednak nie doszło wobec śmierci oskarżonego w roku 2004.

Witold Pilecki został pośmiertnie odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski (1995) i Orderem Orła Białego (2006).

Znadniemna.pl za PAP

25 maja 1948 roku w więzieniu mokotowskim komuniści zamordowali rtm. Witolda Pileckiego, uczestnika wojny polsko-bolszewickiej, kampanii 1939 roku, oficera ZWZ-AK, więźnia Auschwitz. Miejsce pochówku Pileckiego nigdy nie zostało ujawnione przez komunistyczne władze, prawdopodobnie ciało rotmistrza wrzucono do dołów śmierci wraz z innymi ofiarami komunizmu na

Posągiem z białego granitu upamiętniono w Grodnie kasztelana Dawida Dowmontowicza, zwanego też Dawidem Grodzieńskim.

Fot.: belsat.eu

Waży ponad 10 ton i jest wysoki na ponad 3,5 metra. Usytuowany przed wejściem do grodzieńskich zamków pomnik wygląda naprawdę imponująco.

Na cokole znajduje się napis po białorusku: „Dawid Grodzieński (ok. 1283 – 1326). Wybitna postać Wielkiego Księstwa Litewskiego, starosta grodzieński, utalentowany dowódca, niezwyciężony rycerz i obrońca ziemi białoruskiej”.

Fot.: belsat.eu

Nad pomnikiem ok. 3 miesięcy pracował rzeźbiarz Siarhiej Ahanau.

– Jestem zadowolony. Sił poszło na to, oczywiście bardzo dużo. Przed pracą w kamieniu wykonałem ok. 20 szkiców. Potem dwa i pół miesiąca rzeźbiłem w kamieniu. Ale lubię to. To wspaniałe doświadczenie – mówi autor, który wcześniej stworzył pomniki księżny Anastazji Słuckiej i mińskiego wójta.

Granit przywieziono do Grodna aż z Rosji, z Baszkirii.

– Po prostu chciałem, aby pomnik był jasny, a jasnego granitu nie ma zbyt wiele na świecie. Np. cokół jest zrobiony z granitu pogostowskiego, ale jest on pokryty kropkami. Jeżeli wykona się z niego pomnik, to będzie „ospowaty”. A w Mansurze granit jest jednorodny i jasny. Do tego to jest granit. Owszem, można robić z marmuru, łatwiej się go obrabia, ale w związku z naszymi warunkami pogodowymi, długo on nie postoi. Przedostaje się do niego brud, woda i niszczeje. Granit pod tym względem bardzo zwarty materiał – skała wulkaniczna.

Pomnik powstał dzięki wsparciu grodzieńskiej diecezji Białoruskiej Cerkwi Prawosławnej. Fundatorem był Anatol Karabacz.

Rycerz z Grodna przez długi czas był stosunkowo nieznaną postacią. Był synem księcia nalszańskiego Dowmonta i wnuczki Aleksandra Newskiego, księżny Marii Dmitrijewny.

Jako spadek po ojcu młody Dawid dostał Nalszany, do których wprowadził się po śmierci Dowmonta. W tym czasie Nalszany należały do Wielkiego Księstwa Litewskiego, którego władcy Witenesowi Dawid ofiarował swoją przyjaźń i miecz.

Mimo wrogości panującej między ich ojcami, młody Dawid okazał się wiernym i dzielnym rycerzem. Aby zbliżyć go jeszcze bardziej do siebie, Witenes oddał mu za żonę swoją 13-letnią bratanicę Birutę Giedyminównę. Według legendy młodzi mieli spotkać się podczas jednej z uczt na zamku i od razu się zakochać. Po weselu Witenes oraz Giedymin postanowili powierzyć Dawidowi stanowisko kasztelana i namiestnika wielkiego księcia w Grodnie.

Właśnie tam, w 1305 roku musiał po raz pierwszy stanąć do boju przeciwko Krzyżakom. Młody książę zwyciężył, choć walczył przeciw przeważającym siłom wroga. Dwa lata później stoczył bitwę z komturem Królewca Eberhardem von Virneburgiem. Wtedy również Krzyżakom nie udało się zdobyć Grodna. W 1314 Dawid Dowmontowicz bronił Nowogródka, a w 1323 roku – Ziemi Pskowskiej.

Dawid Grodzieński był dowódcą, który nie przegrał żadnej bitwy. Nie udało mu się przy tym ocalić własnej rodziny. W 1324 roku trzej niemieccy rycerze wraz z żołnierzami przedarli się w okolice Grodna. Korzystając z tego, że Dawid był na kolejnej wyprawie, splądrowali jego zamek i zabili żonę księcia wraz z dziećmi. Po powrocie książę zobaczył 28 ciał najbliższych.

Książę mścił się za to do końca swojego życia. Spalił Mazowsze, które było sojusznikiem Zakonu Krzyżackiego. Zgromadził wielką armię i doszedł z nią aż do Frankfurtu nad Menem. Tam zginął od ciosu w plecy, który zadał mu mazowiecki rycerz Andrzej Gost.

Według legendy rycerze Dawida przynieśli jego ciało do Grodna na tarczach i pochowali je w pobliżu cerkwi w Kołoży, gdzie spoczywała już jego żona Biruta. Do miecza księcia przywiązali jej haftowaną chusteczkę, którą zawsze miał ze sobą.

Uroczyste odsłonięcie pomnika odbędzie się 1 czerwca o 16.00, podczas Festiwalu Kultur Narodowych w Grodnie.

Znadniemna.pl za belsat.eu/Paulina Walisz

Posągiem z białego granitu upamiętniono w Grodnie kasztelana Dawida Dowmontowicza, zwanego też Dawidem Grodzieńskim. [caption id="attachment_31041" align="alignnone" width="480"] Fot.: belsat.eu[/caption] Waży ponad 10 ton i jest wysoki na ponad 3,5 metra. Usytuowany przed wejściem do grodzieńskich zamków pomnik wygląda naprawdę imponująco. Na cokole znajduje się napis po białorusku:

Pieniądze na opiekę nad Polonią i Polakami za granicą w 2018 r., będące w dyspozycji Kancelarii Senatu, zostały rozdzielone. Obecnie podpisywane są ostatnie umowy z organizacjami, których oferty zostały wybrane do realizacji – poinformował 22 maja 2018 r. w Senacie szef Kancelarii Senatu Jakub Kowalski.

W tym roku, po raz pierwszy od wielu lat wzrósł budżet Senatu na opiekę nad Polonią i Polakami za granicą i wynosi 100,5 mln zł. Najwięcej pieniędzy, zgodnie z oczekiwaniami środowisk polonijnych i polskich poza granicami, przeznaczono na edukację – 33 mln zł. Na kulturę i promocję Polski oraz ochronę polskiego dziedzictwa kulturowego i historycznego przeznaczono 17 mln zł, na wzmacnianie pozycji środowisk polskich i polonijnych w krajach zamieszkania – 17 mln zł, na media polonijne – 11,5 mln zł, na infrastrukturę polonijną – 17,5 mln zł i na pomoc charytatywną i socjalną 4,5 mln zł.

Senat tej kadencji usprawnił procedury naboru i rozpatrywania ofert, tak, że złożone oferty na realizację zadań publicznych w zakresie opieki nad Polonią w roku 2018 zostały rozpatrzone do 11 maja br. Do realizacji zakwalifikowanych zostało 269 spośród 721 ofert (trzech oferentów wycofało się z realizacji zleconych zadań).

Od 2018 r. nabór ofert na realizację zadań publicznych w zakresie opieki nad Polonią odbywa się drogą elektroniczną przy pomocy tzw. generatora ofert, który jest dostępny na stronie internetowej Senatu. Ponadto w ogłoszeniu o naborze ofert na 2018 r. Szef Kancelarii Senatu ustalił harmonogram składania tych ofert – według przyjętych przez Senat kierunków pomocy.

Wnioski o dofinansowanie na media polonijne oraz pomoc charytatywną należało złożyć do 6 listopada 2017 r., oferty dotyczące wzmacnianie pozycji środowisk polskich i polonijnych w krajach zamieszkania – do 20 listopada, oferty w zakresie edukacji oraz infrastruktury polonijnej – do 27 listopada u.br., oferty w zakresie kultury i promocji Polski oraz ochrony polskiego dziedzictwa kulturowego i historycznego – do 30 listopada.

Najwięcej wniosków wpłynęło na realizację zadań w zakresie kultury i promocji Polski oraz ochronę dziedzictwa kulturowego i historycznego – 270 ofert, w zakresie edukacji – 219 ofert, na wzmacnianie środowisk polonijnych i polskich poza granicami – 119 ofert, na infrastrukturę polonijną – 49 ofert, na pomoc charytatywną – 34 oferty, na pomoc mediom polonijnym – 30 ofert.

Dotacje przyznano na realizację 86 ofert w zakresie edukacji, na 84 – w zakresie kultury i promocji Polski oraz ochronę polskiego dziedzictwa kulturowego i historycznego, na 42 – w zakresie wzmacniania pozycji środowisk polskich i polonijnych w krajach zamieszkania, na 13 ofert w zakresie mediów polonijnych, 28 ofert w zakresie infrastruktury polonijnej i 16 ofert na pomoc charytatywną i socjalną.

O najwyższe kwoty wystąpiły: Stowarzyszenie Wspólnota Polska, Fundacja Pomoc Polakom na Wschodzie oraz Wolność i Demokracja. I te trzy organizacje otrzymały największe dofinansowanie z budżetu Kancelarii Senatu. Stowarzyszenie Wspólnota Polska otrzymało ponad 35mln zł, Fundacja Pomoc Polakom na Wschodzie – prawie 33 mln zł, Fundacja Wolność i Demokracja – ponad 8,5 mln zł.

Oprócz tych największych beneficjentów dotacje na złożone oferty otrzymały: Caritas Polska, Stowarzyszenia Parafiada im. Św. Józefa Kalasancjusza, Fundacja Oświata Polska za Granicą, Fundacja na Rzecz Dziedzictwa Narodowego im. Józefa Piłsudskiego, Fundacja Edukacja dla Demokracji.

Znadniemna.pl za senat.gov.pl

Pieniądze na opiekę nad Polonią i Polakami za granicą w 2018 r., będące w dyspozycji Kancelarii Senatu, zostały rozdzielone. Obecnie podpisywane są ostatnie umowy z organizacjami, których oferty zostały wybrane do realizacji – poinformował 22 maja 2018 r. w Senacie szef Kancelarii Senatu Jakub Kowalski. W

Pierwszą wydaną w języku białoruskim biografię Józefa Piłsudskiego zaprezentowano 23 maja w Mińsku z udziałem jej autora, historyka IPN profesora Włodzimierza Sulei. Spotkanie odbyło się w ramach projektu „Przystanek Historia”.

Prof. Włodzimierz Suleja. 2017 r. Fot.: PAP/M. Obara

„Jest to pierwsza biografia Józefa Piłsudskiego, która ukazała się w języku białoruskim. Cieszę się, że trafia ona do białoruskiego odbiorcy i że po raz już trzeci spotykamy się w ramach organizowanego w stolicy Białorusi wspólnie z Instytutem Pamięci Narodowej spotkania w formacie +Przystanek Historia+” – powiedział kierujący Instytutem Polskim w Mińsku Tomasz Adamski.

Białoruski przekład książki Sulei ukazał się w mińskim wydawnictwie Januszkiewicz.

„Chcę dzisiaj powiedzieć o tym, kim Piłsudski jest dla mnie” – mówił podczas prezentacji autor. „Starałem się go zrozumieć. Dla mnie jest to kluczowa postać polskiej historii, zwłaszcza w okresie 1908-1921, kiedy prowadził bardzo wyraźną i ważną walkę o Polskę, przygotowywał kadry do walki o niepodległość” – dodał profesor.

W czasie dyskusji, w której uczestniczyli również białoruscy historycy, polski badacz opowiadał m.in. o „romantycznej wizji Polski” zainspirowanej w dużej mierze przez twórczość Juliusza Słowackiego, o pochodzeniu Piłsudskiego, którego nazwał „dzieckiem Kresów I Rzeczypospolitej”. „Wychowywał się w kręgu wpływów białoruskich i dlatego znał ten język” – zauważył Suleja.

„Piłsudski był na swój sposób postacią szekspirowską. Będąc demokratą, sięgnął po władzę w sposób wysoce niedemokratyczny” – ocenił Suleja, nawiązując do zamachu majowego z 1926 r. „Były w jego biografii działania, które trudno zaakceptować, nie tylko z dzisiejszej, ale nawet z ówczesnej perspektywy – ocenił autor książki. – W swojej pracy próbowałem jednak rzetelnie dokonać bilansu całości jego działalności”.

Książka Sulei, która w Polsce miała dwa wydania, została przetłumaczona na kilka języków europejskich. Wydanie białoruskiego przekładu biografii Piłsudskiego wsparł Instytut Polski w Mińsku.

Znadniemna.pl za PAP/Justyna Prus

Pierwszą wydaną w języku białoruskim biografię Józefa Piłsudskiego zaprezentowano 23 maja w Mińsku z udziałem jej autora, historyka IPN profesora Włodzimierza Sulei. Spotkanie odbyło się w ramach projektu "Przystanek Historia". [caption id="attachment_31021" align="alignnone" width="480"] Prof. Włodzimierz Suleja. 2017 r. Fot.: PAP/M. Obara[/caption] "Jest to pierwsza biografia Józefa

Biskupi katoliccy Białorusi zaapelowali do prezydenta Aleksandra Łukaszenki o rozważenie odroczenia służby wojskowej dla kleryków i księży. Konferencja biskupów opublikowała swój apel na stronie internetowej catholic.by.

Zwierzchnik Kościoła Katolickiego na Białorusi Metropolita Mińsko-Mohylewski, abp Tadeusz Kondrusiewicz i prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenko

Czytamy w nim, że zgodnie z zaleceniami Rady Ministrów z dnia 13 kwietnia 2006 roku, to pełnomocnik Prezydenta Republiki Białoruś ds. religii i narodowości, kieruje do Ministerstwa Obrony wniosek o odroczenie służby wojskowej dla kapłanów i studentów seminariów duchownych.

Stosując się do tego zalecenia, również w sierpniu 2017 roku, wszystkie diecezje Kościoła Katolickiego na Białorusi przedstawiły odpowiednie informacje na prośbę pełnomocnika, aby zapewnić odroczenie od służby wojskowej na 2018 rok dla księży i ​​seminarzystów.

Jednak w maju br. seminarzyści i księża w wieku poborowym zaczęli odbierać wezwania do służby wojskowej.

Jak piszą biskupi, – W związku z tym oraz mając na względzie niedostateczną liczbę miejscowych księży do pracy w parafiach Białorusi, a także biorąc pod uwagę fakt, że w sytuacji poboru studentów, seminaria nie będą mogły funkcjonować, Konferencja Biskupów Katolickich zwraca się do prezydenta Republiki Białoruś A. Łukaszenki z prośbą o rozpatrzenie odroczenia odbywania służby wojskowej studentom-seminarzystom i duchownym w wieku poborowym – czytamy w komunikacie.

Przypomnijmy, że około 20 studentów katolickiego seminarium duchownego w Grodnie i młodzi księża – obywatele Białorusi, którzy pełnią posługę kapłańską w diecezji grodzieńskiej, otrzymało wezwania na badania medyczne w wojskowych komisjach uzupełnień – czyli „wojenkomatach”. Podobna sytuacja jest w seminarium duchownym w Pińsku, tamtejsi klerycy również otrzymali wezwania.

„Listy szczęścia” z białoruskiej armii otrzymało kilkudziesięciu prawosławnych seminarzystów, mimo tego, iż są oficjalnie uznani przez państwo za studentów.

Znadniemna.pl za Kresy24.pl/catholic.by

Biskupi katoliccy Białorusi zaapelowali do prezydenta Aleksandra Łukaszenki o rozważenie odroczenia służby wojskowej dla kleryków i księży. Konferencja biskupów opublikowała swój apel na stronie internetowej catholic.by. [caption id="attachment_8172" align="alignnone" width="500"] Zwierzchnik Kościoła Katolickiego na Białorusi Metropolita Mińsko-Mohylewski, abp Tadeusz Kondrusiewicz i prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenko[/caption] Czytamy w

Z dużą radością prezentujemy dzisiaj Państwu historię życia kolejnego bohatera naszej akcji – obrońcy Grodna we wrześniu 1939 roku – Józefa Januszewskiego, który w ciągu życia nosił mundury aż czterech polskich formacji mundurowych: kaprala 23. Pułku Piechoty im. płk Leopolda Lisa-Kuli, żołnierza 2. Armii Wojska Polskiego, funkcjonariusza Służby Ochrony Kolei oraz strażaka.

Józef Januszewski, jako kapral 23. Pułku Piechoty i muzyk pułkowej orkiestry

Do akcji „Dziadek w polskim mundurze” Józefa Januszewskiego zgłosił ,mieszkający w Warszawie, syn naszego dzisiejszego bohatera – Jerzy Januszewski, któremu jesteśmy wdzięczni za udostępnienie niezwykłej historii życia jego ojca.

Józef Januszewski urodził się 1 czerwca 1909 roku w Peckowcach koło Lidy w rodzinie Marii i Michała Januszewskich. Rodzina Januszewskich była dosyć zamożna, gdyż ojciec naszego bohatera był bliskim współpracownikiem księcia Mikołaja Świetopełka-Mirskiego i pomagał mu w zmechanizowaniu upraw, należących do księcia ogromnych terenów rolnych, przy użyciu maszyn parowych. Książę ściągnął interesującego się mechanizacją Michała Januszewskiego wraz z rodziną do Miru. Michał Januszewski wspólnie z księciem odbył nawet podróż do Szwecji, gdzie obaj zapoznali się z budową i obsługą maszyn parowych.

Rodzina Januszewskich była liczna. Nasz bohater Józef Januszewski miał troje rodzeństwa – brata Bronisława oraz siostry – Jadwigę i Zofię.

Domowe szczęście Józefa i jego rodzeństwa w 1918 roku zniszczyła ogromna tragedia. 11 grudnia w czasie połogu zmarła ich matka Maria Januszewska, a tydzień później – 18 grudnia – odszedł z tego świata zabity żalem po utraconej małżonce Michał Januszewski.

Józef i jego osierocone rodzeństwo zostali oddani do sierocińca w Baranowiczach. Dzieci w tej placówce, tak jak w większości tego typu obiektów na Kresach, przebywały w tragicznych warunkach: mieszkały w wieloosobowych salach, bez sanitariatów, z głodowym wyżywieniem.

Po I wojnie światowej z ramienia amerykańskiego Czerwonego Krzyża działała w Polsce Fundacja Hoovera (właściwie Instytut Hoovera – przyp. red.), która opiekowała się sierotami. Instytucja ta sprawiła, że cały sierociniec z Baranowicz został przeniesiony do miejscowości Lisków koło Kalisza. W Liskowie w obiektach klasztornych funkcjonował już wówczas sierociniec, prowadzony przez księdza Wacława Blizińskiego. W tej placówce dzieci mogły się kształcić i uczyć zawodu. Chłopcy uczęszczali do szkoły rzemieślniczej o kierunku mechanik-kierowca oraz stolarz-budowlaniec, dziewczęta uczyły się krawiectwa lub uczęszczały do liceum ogólnokształcącego. Sierociniec w Liskowie zapewniał pobyt do osiemnastego roku życia. Poza nauką można w nim było śpiewać w chórze, występować w regionalnym zespole tanecznym, czy grać w orkiestrze.

Józef Januszewski zapisał się do orkiestry, w której grał na trąbce tenorze (umiejętność tę wykorzystywał później, podczas służby w Wojsku Polskim, a następnie po osiedleniu się w Ełku, gdzie do późnej starości grał w orkiestrze strażackiej).

Fundacja Hoovera (która sprawiła, że Józef i jego rodzeństwo znaleźli się w sierocińcu w Liskowie) zbierała fundusze poprzez wolontariuszy. Jednym z nich był Amerykanin Karol Weyssenhoff, w czasie pobytów w Polsce udzielający się jako nauczyciel licealny. W liceum, do którego uczęszczali wychowankowie sierocińca, poznał on siostrę naszego bohatera – Jadwigę Januszewską, z którą później wziął ślub, przyjął polskie obyuwatelkstwo i pozostał w Polsce, pracując jako nauczyciel.

Józef Januszewski z kolei po ukończeniu szkoły i pożegnaniu się z sierocińcem wrócił w rodzinne strony. Zamieszkał w Grodnie, podejmując pracę w Fabryce Tytoniowej. Służbę wojskową odbył w latach 1930-1932 w 23. Pułku Piechoty im. płk Leopolda Lisa-Kuli, stacjonującym we Włodzimierzu Wołyńskim (współcześnie na Ukrainie – red.). Nasz bohater musiał być dobrym żołnierzem, gdyż dowództwo skierowało go do szkoły podoficerskiej, którą Józef Januszewski ukończył w stopniu kaprala. 23. Pułk Piechoty był pierwszą jednostką mundurową, której mundur włożył nasz bohater.

Po powrocie z armii wciąż mu pozostawały bliskie sprawy wojska i obronności, więc zaczął społecznie działać w Związku Strzeleckim „Strzelec”, będącym organizacją społeczno-wychowawczą. W „Strzelcu” Józef Januszewski szkolił harcerzy i młodzież grodzieńską z umiejętności posługiwania się bronią.

Działając jako instruktor w „Strzelcu”, nasz bohater poznał Elżbietę z domu Janczełowską, z którą się ożenił. Z zawodu Elżbieta była krawcową i z dyplomem mistrzowskim prowadziła zakład krawiectwa damskiego w rodzinnym domu przy ulicy Jerozolimskiej (obecnie ul. Antonowa).

Wybuch II wojny światowej zastał Józefa Januszewskiego w Grodnie. On sam, podobnie jak jego wychowankowie z zajęć w Związku Strzeleckim „Strzelec” stanęli w dniach 20-22 września 1939 roku, w szeregach obrońców Grodna przed nacierającymi na miasto oddziałami pancernymi Armii Czerwonej. Wraz z harcerzami instruktor Józef Januszewski odpierał ataki sowieckich czołgów na barykadzie przy ulicy Podolnej, niedaleko mostu kolejowego.

Po zajęciu miasta przez Sowietów w obawie przez represjami przez cały okres wojny Józef Januszewski ukrywał się u krewnych w Peckowcach i w Wasiliszkach koło Lidy.
Po przeczekaniu kilku lat, kiedy byli sojusznicy – Niemcy i ZSRR – prowadzili już między sobą wojnę na śmierć i życie, nasz bohater podejmował nieudaną próbę przedostania się do Armii Andersa.

Swój drugi w życiu mundur wojskowy włożył jednak później. W lipcu 1944 roku po przepędzeniu przez Armię Czerwoną Niemców z terenów współczesnej Białorusi, wstąpił do 2. Armii Wojska Polskiego. Z armią tą Józef Januszewski dotarł aż do Bautzen w Niemczech. Służbę zakończył w 1945 roku. W związku z powojenną zmianą granic i w obawie przed represjami za udział w obronie Grodna we wrześniu 1939 roku, zdecydował osiedlić się w Ełku na Mazurach, gdzie w 1946 roku dotarła reszta rodziny Józefa Januszewskiego.

Żołnierze 2. Armii Wojska Polskiego. Józef Januszewski – stoi drugi od lewej

Ełk przed wojną należał do Niemiec. Poza tym, że stacjonował tu duży garnizon wojskowy Ełk był także ważnym węzłem kolejowym. Po wojnie ukrywały się tam niedobitki Wermachtu i dochodziło do aktów dywersji. Do ochrony obiektów kolejowych utworzono zmilitaryzowaną jednostkę Służby Ochrony Kolei, której Józef Januszewski został jednym z dowódców. To był już trzeci polski mundur, który włożył nasz bohater w swoim życiu.

Funkcjonariusze Służby Ochrony Kolei w Ełku. Lata powojenne. Józef Januszewski – pierwszy z lewej strony

Jego czwartym i ostatnim mundurem był mundur strażacki. Przypomnijmy, że jako wychowanek sierocińca i szkoły rzemieślniczej w Liskowie, umiał grać na trąbce, w dzieciństwie występował w szkolnej orkiestrze, a w wojsku – w orkiestrze pułkowej. W Ełku wstąpił więc do orkiestry Ochotniczej Straży Pożarnej, w której grał aż do 70. roku życia.

Zmarł Józef Januszewski – obrońca Grodna we wrześniu 1939 roku i wychowawca Orląt Grodzieńskich, walczących z nim ramię w ramię w obronie rodzinnego miasta – w wieku 83 lat w Ełku, gdzie został pochowany na miejscowym cmentarzu.

Cześć Jego Pamięci!

Znadniemna.pl na podstawie materiałów i opracowań, udostępnionych przez Jerzego Januszewskiego – syna bohatera

Z dużą radością prezentujemy dzisiaj Państwu historię życia kolejnego bohatera naszej akcji – obrońcy Grodna we wrześniu 1939 roku - Józefa Januszewskiego, który w ciągu życia nosił mundury aż czterech polskich formacji mundurowych: kaprala 23. Pułku Piechoty im. płk Leopolda Lisa-Kuli, żołnierza 2. Armii Wojska

Chargé d’affaires Michał Chabros wręczył 18 maja w mińskim Muzeum Wańkowiczów odznakę Bene Merito dyrektorowi Narodowego Muzeum Sztuki Uładzimirowi Prakapcowowi. Po uroczystości otwarto wystawę akwarel Wolhi Nawickiej „Sny o minionym – inspiracje ordowskie”.

„To symboliczne, że właśnie w światowym dniu muzeów otwieramy wystawę inspirowaną pracami polskiego artysty Napoleona Ordy i wręczamy polskie odznaczenie białoruskiemu muzealnikowi” – powiedział charge d’affaires Michał Chabros. „Muzeum Wańkowiczów to doskonałe miejsce do tego typu wydarzeń, bo łączy nasze narody i pokazuje wspólny dorobek kultury polskiej i białoruskiej” – dodał dyplomata.

Chabros przypomniał, że Uładzimir Prakapcou, odznaczony przez szefa polskiego MSZ Jacka Czaputowicza odznaką Bene Merito za wzmacnianie pozycji międzynarodowej Polski, od lat współpracuje z polskimi placówkami kulturalnymi, realizując z nimi na Białorusi wspólne projekty, promujące polskie oraz wspólne polsko- białoruskie dziedzictwo.

„Przykładem tych projektów jest wystawa <Radziwiłłowie – losy państwa i rodu> czy wystawa malarstwa Napoleona Ordy, którym inspirowana jest dzisiejsza ekspozycja” – oświadczył Michał Chabros.

„Traktuję to odznaczenie nie tylko jako nagrodę, ale motywację i zobowiązanie do dalszej pracy, w tym we współpracy z polskimi twórcami i placówkami kulturalnymi” – powiedział Prakapcou, który od 20 lat kieruje Narodowym Muzeum Sztuki w Mińsku.

Urodzona w 1973 roku Wolha Nawicka jest białoruską designerką, a także akwarelistką, wiceprzewodniczącą Białoruskiego Stowarzyszenia Akwarelistów. „W moich pracach nie staram się odwzorowywać rzeczywistości czy historii, ale inspiruję się tymi wydarzeniami, dawnym malarstwem np. twórczością Napoleona Ordy oraz pięknem naszej Białorusi” – mówiła podczas wernisażu Nawicka.

Wystawę zorganizowała Ambasada RP w Mińsku, Narodowe Muzeum Sztuki, którego filią jest Muzeum Wańkowiczów, oraz Klub Miłośników Kultury Polskiej i Białoruskiej w Mińsku.

Znadniemna.pl za msz.gov.pl

Chargé d’affaires Michał Chabros wręczył 18 maja w mińskim Muzeum Wańkowiczów odznakę Bene Merito dyrektorowi Narodowego Muzeum Sztuki Uładzimirowi Prakapcowowi. Po uroczystości otwarto wystawę akwarel Wolhi Nawickiej „Sny o minionym - inspiracje ordowskie”. „To symboliczne, że właśnie w światowym dniu muzeów otwieramy wystawę inspirowaną pracami polskiego

Mimo że katoliccy seminarzyści z Grodzieńszczyzny są oficjalnie uznani przez państwo za studentów, upomniała się o nich białoruska armia.

Przyszli księża otrzymali ostatnio wezwania do stawienia się na badania medyczne w wojskowych komisjach uzupełnień – czyli wojenkomatach. Tymczasem seminarzyści jako studenci złożyli przedtem oficjalne wnioski o przesunięcie poboru do zakończenia studiów. „Listy szczęścia” – bo tak nieformalnie nazywają się wezwania, otrzymało 20 grodzieńskich kleryków. Podobnie dzieje się w seminarium w Pińsku informuje katolicki portal Krynica.info.

Sytuacja nie dotyczy jedynie katolików. Krynica.info pisze, że również dziesiątki prawosławnych seminarzystów otrzymało wezwanie do pojawienia się w WKU.

Znadniemna.pl za belsat.eu

Mimo że katoliccy seminarzyści z Grodzieńszczyzny są oficjalnie uznani przez państwo za studentów, upomniała się o nich białoruska armia. Przyszli księża otrzymali ostatnio wezwania do stawienia się na badania medyczne w wojskowych komisjach uzupełnień – czyli wojenkomatach. Tymczasem seminarzyści jako studenci złożyli przedtem oficjalne wnioski o

Skip to content