HomeStandard Blog Whole Post (Page 552)

Portrety bohaterów Armii Krajowej, którzy w czasie II wojny światowej walczyli na Kresach Wschodnich, znalazły się na wystawie, którą otwarto w czwartek w Grodnie, w jednym z pomieszczeń Związku Polaków na Białorusi.

Wystawa nosi tytuł „Pamięci bohaterów Armii Krajowej ” i jest przygotowana przez Towarzystwo Plastyków Polskich przy Związku Polaków na Białorusi. Prace polskich malarzy przedstawiają żołnierzy antykomunistycznego podziemia, stawiających opór wobec sowietyzacji Kresów Wschodnich i podporządkowania ich władzy sowieckiej w latach 40-50 XX wieku. Konsultantem historycznym wystawy jest znany grodzieński krajoznawca i publicysta Witold Iwanowski.

Witold Iwanowski opowiada o Anatolu Radziwoniku ps. "Olech"

Witold Iwanowski opowiada o Anatolu Radziwoniku ps. „Olech”

To właśnie on dokonał wyboru około dwudziestu sylwetek bohaterów, żołnierzy AK z Kresów Wschodnich, widocznych na obrazach. Są wśród nich m.in. Anatol Radziwonik ps. „Olech”, Witold Pilecki ps. „Witold”, Jan Piwnik ps. „Ponury”, Zygmunt Edward Szendzielarz ps. „Łupaszka”, Weronika Sebastianowicz ps. „Różyczka”, Michał Busłowicz ps. „Bociek”, Maria Dańkowska z domu Danilewicz, ps. „Jaskółeczka”, Adolf Pilch ps. „Góra”, Maciej Kalenkiewicz ps. „Kotwicz”, Jan Borysewicz ps. „Krysia”, Jan Szporo ps. „Nieznany”, Witold Wróblewski ps. „Dzięcioł”, Aleksander Krzyżanowski ps. „Wilk” i Czesław Zajączkowski ps. „Ragner”. 

Propaganda komunistyczna oskarżyła ich o najgorsze zbrodnie, o współpracę z hitlerowcami, nazwała bandytami, a przecież ci żołnierze wywodzący się z Armii Krajowej, Batalionów Chłopskich, Narodowych Sił Zbrojnych byli patriotami i walczyli o niepodległą Polskę.

Goście wystawy

Goście wystawy

Po raz pierwszy wystawa została pokazana 12 maja niedaleko Raczkowszczyzny (rejon szczuczyński) po uroczystości poświęcenia krzyża pamięci Anatola Radziwonika ps. „Olech”, który został usunięty kilka dni temu przez wandali. Z Grodna ekspozycja powędruje do Polski i odwiedzi wiele miast. Udział w otwarciu wystawy wzięli: Mieczysław Jaśkiewicz, prezes ZPB, konsul RP w Grodnie Zbigniew Pruchniak, redaktor naczelna Magazynu Polskiego Irena Waluś oraz prezes TPP Stanisław Kiczko.

Witold Iwanowski opowiedział obecnym na wystawie historię prawie wszystkich przedstawionych na niej bohaterów.

Andrzej Dańkowski przy portrecie mamy opowiada o jej losie

Andrzej Dankowski przy portrecie mamy opowiada o jej losie

Niezwykle wzruszające było wystąpienie syna łączniczki „Ponurego” Marii Dankowskiej, z domu Danilewicz, ps. „Jaskółeczka” Andrzeja Dankowskiego. Opowiedział on o miłości swojej świętej pamięci mamy do jej dowódcy Jana Piwnika „Ponurego”, w którym zakochała się platonicznie w wieku 13 lat i zachowała to uczucie do końca życia.

 

Iness Todryk-Pisalnik

Portrety bohaterów Armii Krajowej, którzy w czasie II wojny światowej walczyli na Kresach Wschodnich, znalazły się na wystawie, którą otwarto w czwartek w Grodnie, w jednym z pomieszczeń Związku Polaków na Białorusi. Wystawa nosi tytuł „Pamięci bohaterów Armii Krajowej " i jest przygotowana przez Towarzystwo

Prezes Związku Polaków na Białorusi Mieczysław Jaśkiewicz złożył skargę do prokuratury, domagając się wyjaśnienia, kto spiłował krzyż upamiętniający żołnierzy AK we wsi Raczkowszczyzna.Taką samą skargę złożyła również prezes Stowarzyszenia Żołnierzy AK na Białorusi Weronika Sebastianowicz.

Miejsce, w którym stał krzyż

Miejsce, w którym stał krzyż

– Złożyliśmy skargę do prokuratury, że został zniszczony krzyż w Raczkowszczyźnie, który postawiliśmy w intencji poległych za ojczyznę. Napisaliśmy, że pogwałcono nasze uczucia religijne, a według konstytucji każdy człowiek ma prawo je wyrażać. Chcemy, żeby prokuratura wyjaśniła, kto skradł krzyż, który był poświęcony podczas mszy, i żeby ukarano winnych – mówi Jaśkiewicz. 

– Podejrzewany, że za tym stoją służby (KGB) – dodaje.

O spiłowaniu i wywiezieniu krzyża upamiętniającego dowódcę oddziału AK połączonych sił Szczuczyn-Lida Anatola Radziwonika, pseudonim „Olech”, oraz innych żołnierzy AK poległych pod wsią Raczkowszczyzna w obwodzie grodzieńskim w walkach z NKWD w 1949 roku dowiedzieliśmy się wczoraj.

Jak powiedzieli nam gospodarze posesji, na której stał krzyż, wezwano ich kilka dni temu do urzędu gminy, twierdząc, że w sprawie krzyża przyjedzie ze Szczuczyna ktoś, żeby z nimi porozmawiać. Spędzili w urzędzie dwie godziny, ale nikt do nich nie przyjechał. Gdy wrócili do domu, okazało się, że nie ma już śladu krzyża.

Krzyż został postawiony 12 maja przez ZPB na terenie prywatnym w obecności około 150 osób, w tym Sebastianowicz, kilku innych byłych żołnierzy AK oraz konsula generalnego RP w Grodnie Andrzeja Chodkiewicza. 19 czerwca Jaśkiewicz oraz Sebastianowicz zostali skazany przez sąd w Szczuczynie na kary grzywny. Uznano ich za winnych złamania zasad przeprowadzania zgromadzeń masowych, gdyż nie uzyskali zgody władz na zorganizowany przez siebie mityng. Jaśkiewicz podkreśla, że nie był to mityng, tylko msza.

Rzecznik polskiego MSZ Marcin Bosacki powiedział po wyroku – Politycznie podtrzymujemy nasze zdanie, że tego typu sprawy przypominają represje z mrocznych czasów dyktatur komunistycznych. Jeszcze raz apelujemy do Białorusi, aby prawo mniejszości narodowych do kultywowania swojej tożsamości i historii było respektowane, tak jak jest respektowane w całej Europie, w tym w Polsce.

Na Białorusi żyje obecnie około 70 byłych żołnierzy AK, ludzi starszych, z których większość jest przykuta do łóżek.

PAP/zpb.org.pl

Prezes Związku Polaków na Białorusi Mieczysław Jaśkiewicz złożył skargę do prokuratury, domagając się wyjaśnienia, kto spiłował krzyż upamiętniający żołnierzy AK we wsi Raczkowszczyzna.Taką samą skargę złożyła również prezes Stowarzyszenia Żołnierzy AK na Białorusi Weronika Sebastianowicz. [caption id="attachment_377" align="alignnone" width="480"] Miejsce, w którym stał krzyż[/caption] - Złożyliśmy

Nieznani sprawcy spiłowali krzyż pamięci ostatniego dowódcy połączonych sił Armii Krajowej Lida- Szczuczyn Anatola Radziwonika ps. „Olech”, ustanowiony 12 maja przez działaczy Związku Polaków na Białorusi w Raczkowszczyźnie (rejon szczuczyński). 

Uroczystość poświęcenia krzyża

Uroczystość poświęcenia krzyża

Jak wynika z posiadanych przez nas informacji do aktu wandalizmu doszło pod nieobecność właścicieli posesji na której stał krzyż, poświęcony przez kapelana mieszkających na Białorusi akowców ks. Andrzeja Radziewicza.

Krzyż, jak dowiedzieliśmy się, został spiłowany i wywieziony w nieznanym kierunku, a jego fundament – zasypany ziemią.

Za postawienie krzyża w Raczkowszczyźnie i modlitwę przy nim zostali skazani 19 czerwca na wysokie grzywny prezes ZPB Mieczysław Jaśkiewicz i prezes Stowarzyszenia Żołnierzy AK na Białorusi Weronika Sebastianowicz.

Nie można wykluczać, że za wandalami, którzy zniszczyli poświęcony krzyż, stoją władze rejonu szczuczyńskiego.

Więcej szczegółów o tym bulwersującym incydencie czytajcie wkrótce na naszej witrynie.

a.pis.

Nieznani sprawcy spiłowali krzyż pamięci ostatniego dowódcy połączonych sił Armii Krajowej Lida- Szczuczyn Anatola Radziwonika ps. "Olech", ustanowiony 12 maja przez działaczy Związku Polaków na Białorusi w Raczkowszczyźnie (rejon szczuczyński).  [caption id="attachment_386" align="alignnone" width="480"] Uroczystość poświęcenia krzyża[/caption] Jak wynika z posiadanych przez nas informacji do aktu wandalizmu

Znicze na miejscu skradzionego przez wandali krzyża

Znicze na miejscu skradzionego przez wandali krzyża

Krzyż pamięci Anatola Radziwonika ps. „Olech”, ostatniego dowódcy połączonych sił AK Lida-Szczuczyn, który stał w Raczkowszczyźnie (rejon szczuczyński) z inicjatywy Związku Polaków na Białorusi został podstępem spiłowany i wywieziony w nieznanym kierunku za wiedzą i aprobatą władz miejscowych.

Dowiedzieli się o tym działacze ZPB, którzy odwiedzili miejsce panoszenia się wandali. Świętokradztwo popełniono, jak opowiedzieli gospodarze działki na której stał krzyż, kilka dni temu. Pojawienie się wandali nie zostało przez nich zauważone, gdyż niespodziewanie zostali wezwani oni do siedziby sielsowietu (rady gminy) we wsi Bakszty pod pretekstem tego, że ktoś ze Szczuczyna ma do nich pytania w sprawie krzyża właśnie. 

W domu gospodarze nie byli obecni około dwóch godzin, czekając w tym czasie w Baksztach na gościa ze Szczuczyna, który ostatecznie się nie zjawił. Na ich posesji zjawili się tymczasem wandale, którzy za pomocą szlifierki spiłowali metalową armaturę, na której był umocowany krzyż, załadowali krzyż na ciężarówkę ( na miejscu swiętokradztwa widać ślady opon), zebrali stojące przy krzyżu znicze i wieńce i wywieźli wszystko w nieznanym kierunku, zasypując miejsce zbrodni ziemią.

– Któż to mógł podnieść rękę na poświęcony krzyż!? – nie kryje emocji mieszkanka Raczkowszczyzny, pani Łucja. Kobieta opowiada, że do krzyża niemal codziennie przychodzili ludzie, żeby się pomodlić. – Przyjeżdżali też ludzie z Polski, aby oddać cześć Olechowi – dodaje. Zdaniem miejscowych mieszkańców zniszczenie poświęconego krzyża jest grzechem, za który sprawcy odpowiedzą przed Bogiem. – A ludzie mówią, że ktoś, kto podniósł rękę na krzyż, na pewno źle skończy – słyszymy od mieszkańców Raczkowszczyzny.

Świętokradztwa, jak możemy mniemać, dopuścili się zwykli robotnicy miejscowego kołchozu, czy leśnictwa. – Ale na pewno zrobili to pod przymusem – przypuszcza prezes ZPB i inicjator ustanowienia krzyża Mieczysław Jaśkiewicz. Wraz z prezes Stowarzyszenia Żołnierzy AK na Białorusi Weroniką Sebastianowicz, ma on zamiar skierować skargę w sprawie obrazy swoich uczuć religijnych.

Wcześniej sąd w Szczuczynie uznał oficjalnie, iż to Jaśkiewicz i Sebastianowicz są organizatorami uroczystości poświęcenia krzyża w Raczkowszczyźnie, do której doszło 12 maja i w której brało udział około 150 ludzi, głównie mieszkańców rejonu szczuczyńskiego.

Operację usuniecia krzyża pamięci Anatola Radziwonika ps. „Olech” władze rejonu szczuczyńskiego poprzedziły propagandowym „strzałem” w miejscowej gazecie „Dziannica”, będącej organem prasowym władz rejonu szczuczyńskiego. Krytycznie o krzyżu w Raczkowszczyźnie wypowiedzieli się na łamach gazety władz przewodnicząca komitetu wykonawczego gminy Bakszty Hanna Bekisz, dwoje mieszkańców gminy oraz przewodniczący sądu rejonoweho w Szczuczynie Walery Romanowski.

Działacze ZPB pod nasypaną przez wandali ziemią szukają miejsca, w którym tamci spiłowali krzyż

Działacze ZPB pod nasypaną przez wandali ziemią szukają miejsca, w którym tamci spiłowali krzyż

Działacze ZPB, którzy dzisiaj odwiedzili miejsce popełnienia aktu wandalizmu, sprzatneli nasypaną na fundament skradzionego krzyża ziemię, zapalili zniczę na pamięć o poległych żołnierzach wyklętych (uważnych za takich także przez współczesną władzę białoruską) i odmówili modlitwę Anioł Pański.

a.pis.

/span

[caption id="attachment_380" align="alignnone" width="480"] Znicze na miejscu skradzionego przez wandali krzyża[/caption] Krzyż pamięci Anatola Radziwonika ps. „Olech”, ostatniego dowódcy połączonych sił AK Lida-Szczuczyn, który stał w Raczkowszczyźnie (rejon szczuczyński) z inicjatywy Związku Polaków na Białorusi został podstępem spiłowany i wywieziony w nieznanym kierunku za wiedzą i

Stanisław Moniuszko

Stanisław Moniuszko

Białoruski historyk i działacz społeczny Aleksander Bieły ogłosił akcję zbierania podpisów do władz białoruskiej stolicy w sprawie postawienia na placu Swobody w centrum Mińska pomnika wybitnego polskiego kompozytora Stanisława Moniuszki.

W sporządzonym przez inicjatora akcji liście do przewodniczącego stołecznego komitetu wykonawczego Mikołaja Ładućki czytamy, że w 2019 roku społeczność muzyczna całego świata będzie obchodzić 200. rocznicę urodzin wielkiego polskiego i, jak podkreślają autorzy, także białoruskiego kompozytora. „Moniuszko narodził się niedaleko od Mińska w Ubielu (rejon czerwieński obwodu mińskiego) a jego życie i twórczość były ściśle związane z Mińskiem” – pisze Aleksander Bieły. Historyk przypomina, iż Moniuszko nie tylko uczył się w Mińsku, lecz także tu właśnie zadebiutował jako kompozytor. „Dla kultury białoruskiej szczególne znaczenie ma współpraca Moniuszki ze znanym literatą Wincentym Duninem-Marcinkiewiczem, owocem której stały się cztery opery komedyjne, włącznie ze znamienitą „Sielanką” – czytamy w uzasadnieniu prośby o postawienie w białoruskiej stolicy pomnika twórcy polskiej opery narodowej.

Zdaniem autorów listu do władz Mińska pomnik Moniuszki powinien stanąć właśnie na placu Swobody w centrum stolicy, gdyż to miejsce ma bezpośredni związek z pobytem i zamieszkaniem kompozytora w Mińsku. „Według nas postawienie pomnika Stanisława Moniuszki w tym miejscu podniesie prestiż Mińska, w którego przestrzeń kulturalną powróci pamięć o najbardziej znanym na całym świecie mieszkańcu Mińska w XIX stuleciu” – dowodzą autorzy listu.

Młodzi miłośnicy twórczości Stanisława Moniuszki ustawili się tak aby z ich sylwetek można było przeczytać nazwisko twórcy polskiej opery narodowej w języku rosyjskim. Fot.: salasz.livejournal.com

Młodzi miłośnicy twórczości Stanisława Moniuszki ustawili się tak aby z ich sylwetek można było przeczytać nazwisko twórcy polskiej opery narodowej w języku rosyjskim. Fot.: salasz.livejournal.com

Zbieranie podpisów pod apelem o pomnik Stanisława Moniuszki w Mińsku może prowadzić każdy chętny, drukując i podpisując zamieszczony niżej list inicjatorów (w języku rosyjskim) i namawiając do podpisania go miłośników twórczości Moniuszki w swoim najbliższym otoczeniu, a potem wysyłając list z podpisami na adres władz Mińska. Apel można podpisać takżę drogą elektroniczną, wypełniając niniejszy formularz.

Inicjatywa postawienia pomnika Moniuszki na placu Swobody w Mińsku ma konkurencję w postaci innej akcji, prowadzonej przez wyznawców teori zachodniorusizmu (koncepcja zakładająca, iż naród białoruski nie istnieje i jest tylko integralną częścią narodu rosyjskiego – red.). Zachodniorusini chcą na placu Swobody w Mińsku postawić pomnik rosyjskiego cara Aleksandra II i także zbierają podpisy pod swoim apelem. Czyją inicjatywę uznają za bardziej uzasadnioną władze Mińska? W znacznym stopniu będzie to zależało od naszej aktywności. Członkowie Związku Polaków na Białorusi oczywiście włączą się w akcję zbierania podpisów pod apelem o postawienie w stolicy Białorusi pomnika naszego wielkiego rodaka Stanisława Moniuszki.

a.pis.

List do szefa władz Mińska w języku rosyjskim:

Председателю Минского городского исполнительного комитета Ладутько Н.А.

Минск, пр-т Независимости 8

Уважаемый Николай Александрович!

В 2019 г. музыкальная общественность всего мира, а также любители истории и культуры Беларуси, Польши, России, многих других стран мира будут отмечать знаменательную дату: 200-летие со дня рождения великого польского и белорусского композитора Станислава Монюшко (1819-1872). Монюшко родился совсем недалеко от Минска, в Убеле (ныне Червенский район Минской обл.) и его жизнь и творчество были очень тесно связаны с Минском: он учился в минской классической мужской гимназии, посещал музыкальную школу при минском городском оркестре под управлением Доминика Стефановича, здесь, начиная с 15-летнего возраста, он ставил на сцене свои первые музыкальные комедии, подолгу работал здесь над различными произведениями (особенно в 1840-е гг.). Для белорусской культуры особое значение имеет его сотрудничество с известным литератором Винцентом Дуниным-Марцинкевичем, плодом которой стали 4 комические оперы, включая знаменитую «Идиллию» («Сялянку»), премьера которой состоялась в Минске 09.02.1852 г. и в которой впервые после долгого перерыва прозвучал со сцены белорусский язык.

Мы убеждены, что 200-летие нашего великого земляка, всемирно известного композитора Станислава Монюшко, должно быть отмечено целым рядом юбилейных мероприятий, в том числе установкой достойногопамятника. Наилучшим местом для памятника, по мнению большинства экспертов, является сквер на пл. Свободы в Минске, лицом к гостинице«Европа». В середине 19 века на месте гостиницы «Европа» находился Минский городской театр, где и состоялась премьера «Идиллии». Кроме того, в непосредственной близости к этому месту находятся другие памятные места жизни и творчестваСтанислава Монюшко:

– в 1830-31 гг. Он с семьёй жил в здании по ул. Энгельса, 3, а в 1831-34 гг. – в доме Поляков (ныне здесь проезжая часть ул. Ленина у перекрестка с ул. Интернациональной)

– посещал музыкальную школу Доминика Стефановича, расположенную в здании Минской ратуши (ныне восстановленном)

– в 1831-34 гг. учился в гимназии (ныне здание Облсовпрофа на пл. Свободы).

Кроме того, имеются документально подтвержденные данные о посещении Монюшко других зданий на пл. Свободы и вблизи неё. Также, по периметру пл. Свободы сосредоточено несколько учреждений музыкальной культуры, для которых соседство с памятником великому композитору будет иметь громадное воспитательное значение: Академия музыки, Музыкальный лицей и концертный зал «Верхний город», что делает площадь «самым музыкальным местом» в городе.

По нашему мнению, установка памятника Ст. Монюшко в данном месте поднимет престиж Минска, в культурный ландшафт которого вернётся память о наиболее известном в мире минчанине 19 века. Из всех деятелей культуры досоветского периода чья жизнь и творчество тесно связаны с Минском, нет, пожалуй, ни одного, кто мог бы соперничать с Монюшко в масштабе дарования и современной известностью в мире.

Надеемся, что Минский городской исполнительный комитет согласится с нашими аргументами и город встретит 200-летие своего знаменитого земляка с достойным памятником ему. 

С уважением, 

Фамилия, имя, отчество  Адрес проживания  Электронный адрес  Подпись

[caption id="attachment_408" align="alignnone" width="389"] Stanisław Moniuszko[/caption] Białoruski historyk i działacz społeczny Aleksander Bieły ogłosił akcję zbierania podpisów do władz białoruskiej stolicy w sprawie postawienia na placu Swobody w centrum Mińska pomnika wybitnego polskiego kompozytora Stanisława Moniuszki. W sporządzonym przez inicjatora akcji liście do przewodniczącego stołecznego komitetu

W ramach obchodów 70. rocznicy Powstania Iwienieckiego i przypominania o ofiarach nazistowskiej operacji „Hermann”, mieszkańcy Iwieńca i okolic modlą się za dusze zgładzonych przez niemieckich nazistów kapłanów katolickich.

108 blogoslawionych meczennikow

108 błogosławionych męczenników II wojny światowej fot.: http://www.swzygmunt.knc.pl

Już na najbliższy piątek przypada 70. rocznica męczeńskiej śmierci franciszkanów z Iwieńca księży Achillesa Puchały (1911 -1943) oraz Hermana Karola Stępnia (1910-1943), którzy się opiekowali parafią w Pierszajach. Zginęli 19 lipca 1943 roku niedaleko wsi Borowikowszczyzna. Obaj w roku 1999 zostali beatyfikowani i kanonizowani przez Jana Pawła II. Obecnie w miejscu ich śmierci stoi kaplica-sanktuarium pod otwartym niebem, w której raz do roku jest odprawiana msza święta na cześć ich pamięci.

Siedemdziesiąt lat mija też od momentu rozstrzelania przez Niemców proboszcza parafii w Kamieniu Leopolda Aulicha (1886-1943) i wikarego Kazimierza Rybałtowskiego (1909-1943). Obaj pochowani zostali przy kościele w Kamieniu.

Kolejne ofiary terroru hitlerowskiego, to księza Józef Borodyn (1911-1943) i Józef Bajko (1890-1943) z parafii Naliboki. Zgładzeni zostali 6 lub 7 sierpnia. Wedle jednej z wersji zostali spaleni razem ze swoimi parafianami w gumnie. Inna wersja mówi, iż księzy odprowadzono do lasu i tam rozstrzelano.

8 lub 10 sierpnia śmierć męczęńską poniósł rektor kościoła filialnego w Rendwidowie (parafia Rubieżewicze) ks. Paweł Dowżyk (1871-1943). Zginął w okolicy Naliboków albo przy wsi Jankowicze, albo wsi Kreczaty. Wedle jednej z wersji zamordowali go „własowcy”, których Niemcy angażowali do operacji „Hermann”.

W tym samym roku (dokładna data nie jest znana) zginął pod torturami w więzieniu wołożyńskim proboszcz kościoła w Wiszniewie ks. Zygmunt Miłkowski (1889-1943). W marcu tegoż roku, po długim przetrzymywaniu w więzieniu w Lidzie, rozstrzelano dziewięciu księży, w tym proboszcza parafii w Lipniszkach ks. Jerzego Ożarowskiego (1912-1943) i proboszcza parafii w Juraciszkach ks.Wincentego Strasniewskiego.

Rok wcześniej mocno pobity zmarł w areszcie niemieckim urodzony w Iwieńcu proboszcz parafii Wołma ks. Leopold Milewicz (1884-1942). W obozie śmierci Kołdyczewo 14 listopada 1942 roku zginęło, według niektórych danych, około 40 księży, w tym parafii Nowy Świerżeń Wacław Nejmak (1882-1942).

28 kwietnia 1944 roku w szpitalu w Stołpcach zmarł po pobiciu przez nazistowską policję proboszcz parafii Chotów ks. Lucjan Chwiećka.

Zakładam, że jest mało regionów w których represje wobech duchowieństwa katolickiego, ale też ludności cywilnej występowały na taką skalę. Świadczą one o sprzeciwie miejscowej ludności wobec okupacji nazistowskiej, a także o jakości przedwojennego wychowania harcerskiego.

Nie zapominajmy przy tym o totalnym wyniszczeniu ludności żydowskiej na terenie Puszczy Nalibockiej oraz o znacznych stratach wśród ludności prawosławnej (w tym żywcem spalonych wiernych w cerkwi w Dorach), której jeśli nawet zginęło mniej (nikt tego nie policzył), to tylko dlatego, że na tych terenach przed wojną prawosławni stanowili mniejszość.

Kilku z zabitych księży w czasie okupacji pomagało Żydom, kilku brało aktywny udział w ruchu białoruskim (Lucjan Chwiećka, Józef Bajko, Leopold Aulich). Nie zostało to jednak im zaliczone w nazistowskiej Białorutenii jako oznaka godnych zaufania.

Aleksander Bieły

W ramach obchodów 70. rocznicy Powstania Iwienieckiego i przypominania o ofiarach nazistowskiej operacji „Hermann”, mieszkańcy Iwieńca i okolic modlą się za dusze zgładzonych przez niemieckich nazistów kapłanów katolickich. [caption id="attachment_397" align="alignnone" width="365"] 108 błogosławionych męczenników II wojny światowej fot.: http://www.swzygmunt.knc.pl[/caption] Już na najbliższy piątek przypada 70.

Aleksander Bieły, fot.: kamunikat.org

Aleksander Bieły, fot.: kamunikat.org

Społeczność iwieniecka szeroko obchodzi w tym roku 70. rocznicę Powstania Iwienieckiego i wspomina ofiary nazistowskiej operacji „Hermann”, w której zginęła znaczna część ludności cywilnej Iwieńca oraz wielu uczestników polskiego ruchu oporu. 

Pisaliśmy już o mszy świętej i modlitwie iwieńczan na grobach poległych, które 19 czerwca zainaugurowały tegoroczne obchody smutnej rocznicy wydarzeń, będących jednak także powodem do dumy, żyjących na Białorusi Polaków, Białorusinów i innych narodów, walczących przeciwko niemieckiemu najeźdzcy w II wojnie światowej.

Pomysłodawcą i organizatorem obchodów 70. rocznicy Powstania Iwienieckiego i uczczenia ofiar nazistowskiej operacji „Hermann” jest białoruski historyk Aleksander Bieły, który zgodził się odpowiedzieć na nasze pytania.

Czym było Powstanie Iwienieckie i zbrodnia nazistów w postaci operacji „Hermann” dla mieszkańców kraju iwienieckiego?

To była zarówno wielka duma, jak i ogromna, nieodżałowana tragedia dla Puszczy Nalibockiej i jej mieszkańców, niezależnie od narodowości i przynależności wyznaniowej.

Co pan i pana koledzy zamierzacie zorganizować jeszcze w ramach obchodów 70. rocznicy tych dramatycznych wydarzeń?

Obchody rozpoczęliśmy tradycyjnie – mszą żałobną i modlitwą za poległych. Obecnie w Domu Polskim w Iwieńcu trwa wystawa, poświęcona tragedii w Katyniu. Rzecz w tym, iż wielu przedwojennych mieszkańców Iwieńca stało się ofiarami tej właśnie zbrodni sowieckiej. Poza tym już mamy zapewnienie, iż zostanie wybity medal pamiątkowy, poświęcony Powstaniu Iwienieckiemu. Odbył się już rajd rowerowy pamięci bohaterów i ofiar trasą „Wołożyńskich Gościńców”. Planujemy kolejne msze pamięci w poszczególnych miejscowościach wokół Iwieńca, zrobimy spotkania miejscowej ludności z odczytami i wykładami, poświęconymi wydarzeniom sprzed 70 lat. Planujemy pieszą pielgrzymkę z Mińska przez Iwieniec, Kamień, Naliboki, aż do Nowogródka w 70. rocznicę śmierci błogosławionych Sióstr Nazaretanek z Nowogródka. Będziemy zamawiali msze święte w intencji zabitych przez nazistów miejscowych księży. Wynikiem obchodów ma być wydanie na jesieni fotoalbumu w dwóch językach białoruskim i angielskim pt. „Puszcza Nalibocka”.

Wystawa katyńska w Domu Polskim w Iwieńcu, fot.: kraj.by

Wystawa katyńska w Domu Polskim w Iwieńcu, fot.: kraj.by

Niestety, już bardzo mało ludzi pamięta o wydarzeniach sprzed 70 lat. A były one dla tego kraju niezwykle istotne. Heroiczne Powstanie Iwienieckie stanowiło jeden z niewielu masowych zrywów ludności, także cywilnej, przeciwko nazistom niemieckim w całej okupowanej Europie. Bezprecedensowa była też skala nazistowskiej zemsty za zryw wolnościowy mieszkańców. Około 10 tysięcy zamordowanych i ponad 20 tysięcy uprowadzonych do nazistowskich obozów śmierci, taką cenę zapłacili iwieńczanie.

Jak reagują współcześni mieszkańcy Iwieńca i okolic, a także lokalne władze, na pana inicjatywę?

Dla wielu ludzi, zwłaszcza dla młodzieży, jest to prawdziwa rewelacja! Dziewczyny ze szkoły w Iwieńcu odczytały w kościele św. Michała piękny i wzruszający referat o powstaniu i operacji „Hermann”. Mam nadzieję, że dzięki takim przejawom patriotyzmu lokalnego pamięć o tamtych wydarzeniach przetrwa wśród miejscowej ludności. Stosunek władz miejscowych do obchodów jest spokojny, nie czynią żadnych przeszkód.

Te obchody są ważne dla pana osobiście?

Jestem mieszkańcem tej ziemi, mieszkam 15 kilometrów od Iwieńca. Jako historyk i krajoznawca, nieustannie dbam o zachowanie pamięci historycznej. A dla Iwieńca i okolic, no i ogólnie dla terenu Puszczy Nalibockiej wydarzenia sprzed 70 lat są być może najbardziej sławnymi a zarazem tragicznymi stronami w historii tej ziemi.

Organizowane przez pana obchody są niezykle ważne zarówno dla ludności białoruskiej, jak i polskiej. Jaki cel chce pan osiągnąć przypominając wspólne dla obu narodów wydarzenia z historii?

Musimy pamiętać o naszej wspólnej historii, i wspólnie ją przypominać, aby nie dopuszczać do pojawienia się podziałów między naszymi narodami. Gdyby 70 lat temu nasze narody nie były tak mocno podzielone to Niemcom nie udałoby się zniszczyć tak dużo ludzi. Powstanie Iwienieckie daje przykład ludzkiej solidarności ponad podziałami narodowościowymi i wyznaniowymi. Proszę sobie wyobrazić, iż pracujący w miejscowym szpitalu Żydzi zawdzięczali odzyskanie wolności właśnie powstańcom. Musimy przypominać, że zaplanowane i zorganizowane przez Armię Krajową Powstanie Iwienieckie nie było skierowane przeciwko partyzantce sowieckiej, lecz przeciwko Niemcom, a brali w nim udział zarówno Polacy, jak i Białorusini.

Rozmawiał Andrzej Pisalnik

[caption id="attachment_417" align="alignleft" width="250"] Aleksander Bieły, fot.: kamunikat.org[/caption] Społeczność iwieniecka szeroko obchodzi w tym roku 70. rocznicę Powstania Iwienieckiego i wspomina ofiary nazistowskiej operacji „Hermann”, w której zginęła znaczna część ludności cywilnej Iwieńca oraz wielu uczestników polskiego ruchu oporu.  Pisaliśmy już o mszy świętej i modlitwie iwieńczan

W najbliższy czwartek grodnianie i goście miasta nad Niemnem będą mieli okazję podziwiać prace malarzy z Towarzystwa Plastyków Polskich przy ZPB na wystawie pt. “Pamięci bohaterów Armii Krajowej”.

Praca "Żołnierze z lasu", autor Wiktor Kiebiec

Praca „Żołnierze z lasu”, autor Wiktor Kiebiec

Wernisarz jest zaplanowany na godz. 18.30 w sali na wewnętrznym podwórzu gmachu przy ul. Budionnego 48A. Odwiedzenie wystawy z portretami bohaterów AK to ostatnia możliwość obejrzenia tego cyklu prac malarzy polskich z Białorusi dla mieszkańców Grodna i gości miasta, gdyż niedługo wystawa ta powędruje do Polski, żeby przypomnieć o walczących na naszej ziemi bohaterach AK rodakom w Macierzy.

Wśród portretów, które zostaną wystawione, są między innymi podobizny ostatniego dowódcy połączonych sił AK Lida – Szczuczyn Anatola Radziwonika ps. „Olech”, legendarnego dowódcy partyzanckiego Armii Krajowej w Górach Świętokrzyskich i na Nowogródczyźnie Jana Piwnika ps. „Ponury”, komendanta Jana Borysewicza ps. „Krysia” i innych poległych za Ojczyznę żołnierzy polskiego podziemia w czasach II wojny światowej

Podczas wystawy w dniu poświęcenia krzyża ku czci Anatola Radziwonika "Olecha" w Raczkowszczyźnie

Podczas wystawy w dniu poświęcenia krzyża ku czci Anatola Radziwonika „Olecha” w Raczkowszczyźnie

– Będzie wystawiony także portret naszej bohaterki, prezes Stowarzyszenia Żołnierzy Armii Krajowej na Białorusi kapitan Weroniki Sebastianowicz – zaznacza prezes Towarzystwa Plastyków Polskich (TPP) przy ZPB Stanisław Kiczko. Malarz przypomina, iż uczestnicy uroczystości poświęcenia krzyża ku czci Anatola Radziwonika „Olecha”, która odbyła się w Raczkowszczyźnie (rejon szczuczyński) 12 maja, już mieli okazję podziwiać właśnie wtedy większość obrazów króre zostaną wystawione w Grodnie. – Na wernisarzu grodzieńskim odbędzie się premiera pracy Wacława Romaszki, który zobowiązał się upamiętnić w farbach krzyż ku pamięci Anatola Radziwonika w Raczkowszczyźnie – opowiada prezes TPP.

Stanisław Kiczko informuje, iż niedługo po wystawieniu w Grodnie, portrety bohaterów Armii Krajowej pojadą do Polski. – Miejsce wystawy w Polsce jest jeszcze do ustalenia, ale zainteresowanie wystawą jest ogromne. Można powiedzieć, iż różne placówki konkurują między sobą, o prawo jako pierwsza gościć ten zbiór obrazów – podkreśla Stanisław Kiczko.

a.pis.

 

 

 

W najbliższy czwartek grodnianie i goście miasta nad Niemnem będą mieli okazję podziwiać prace malarzy z Towarzystwa Plastyków Polskich przy ZPB na wystawie pt. “Pamięci bohaterów Armii Krajowej”. [caption id="attachment_482" align="alignnone" width="480"] Praca "Żołnierze z lasu", autor Wiktor Kiebiec[/caption] Wernisarz jest zaplanowany na godz. 18.30 w sali

fot.: istpravda.ru

fot.: istpravda.ru

Jest to jedna z najbardziej znanych stacji kolejowych przy byłej miedzy polsko-sowieckiej, która istniała w latach 1921 – 1939. Przez nią jechali nieliczni, wydelegowani do Europy, obywatele sowieccy i, kierujący się na Wschód pasażerowie z Zachodu. Nawet teraz, po prawie 80. latach od momentu zajęcia przez ZSRR polskich kresów wschodnich i przyłączenia ich do państwa sowieckiego, w tej miejscowości bez trudu odnajdują się ślady „granicy ryskiej”.

W marcu 1921 roku terytorium współczesnej Białorusi było podzielone między bolszewicką Rosją i Drugą Rzeczypospolitą. Od początku lat 1920. stacje Stołpce, Kołosowo, Niegorełoje stały się głównymi punktami tranzytowymi między „pierwszą republiką chłopów pracujących” i „pańską” Polską.

Stacja Kołosowo. fot.: istpravda.ru

Stacja Kołosowo. fot.: istpravda.ru

Przy tym tu nie tylko wysiadali, czy wsiadali pasażerowie. Częstym zjawiskiem była wymiana szpiegów, więźniów politycznych. Właśnie tu w 1933 roku odbyła się przykra wymiana Bronisława Taraszkiewicza na Franciszka Olechnowicza. Ten ostatni napisze później: „On z więzienia pójdzie tam, gdzie cała ogromna kraina – to jedno wielkie więzienie, gdzie myśł ludzka jest ściśnięta obcęgami sowieckiego absurdu, gdzie nie tylko robić i mówić, lecz także myśleć i oddychać należy wedle jednego, wszystkich obowiązującego, szablonu. On pójdzie do kraju białego niewolnictwa, głodu, biedy, ludożerstwa, a ja – kieruje się na Zachód, do „kapitalistycznych” gospodarstw, gdzie w każdym bądź razie będę spał spokojnie, wiedząc, że w nocy goście z GPU nie zapukają do mnie”. Kołosowo było pierwszą stacją polską także dla repatriantów z ZSRR, którzy zdecydowali się do opuszczenia Sowdepii i wyjazdu do Drugiej Rzeczypospolitej.

Wszystko to odbywało się na oczach miejscowych mieszkańców. W Kołosowie mieszka 88-letnia Stepanida Jausiejczyk, która całe życie spędziła „na granicy dwóch cywilizacji”. – Pamiętam i polską strażnicę i koszary. Sprzedawaliśmy pogranicznikom jagody. Zbieraliśmy je tuż przy granicy, zabierając ze sobą paszporty, bo polscy żołnierze nas legitymowali. KOP-iści organizowali obiady dla dzieci z rodzin wielodzietnych – wspomina kobieta.

 

Obiad dla dzieci z rodzin wielodzietnych, ufundowany przez KOP-istów. Fot.: istpravda.ru

Obiad dla dzieci z rodzin wielodzietnych, ufundowany przez KOP-istów. Fot.: istpravda.ru

Stepanida Jausiejczyk poznaje strażnicę polską na zdjęciu Johna Philipsa dla magazynu LIFE, 1938r. Fot.: istpravda.ru

Stepanida Jausiejczyk poznaje strażnicę polską na zdjęciu Johna Philipsa dla magazynu LIFE, 1938r. Fot.: istpravda.ru

1938r. Zdjęcie strażnicy polskiej autorstwa Johna Philipsa dla LIFE

1938r. Zdjęcie strażnicy polskiej autorstwa Johna Philipsa dla LIFE

Chłopi miejscowi pracowali na pana. Nazywał się Jan Krupski. Od niego ojciec Stepanidy otrzymał 14 hektarów ziemi. Początek lat 1930. był bardzo trudny dla wschodnich kresów Polski. Klęska urodzaju, problemy w gospodarce kraju spowodowały deficyt żywności. – Wtedy w Polsce było ciężko, ale ludzie nie umierali jak w Związku Radzieckim. Pan pomagał, kiedy żytem, kiedy ziemniakami. Potem odpracowywaliśmy to u niego. Ale nawet wtedy płacił nam po złotówce. A złotówka wówczas była droga, nie to co dzisiejszy pieniądz – kontynuuje moja rozmówczyni. – Oczywiście Białorusini mieli problem ze znalezieniem dobrej pracy. Na wysokie stanowiska brali Polaków. Nam pozwalano pracować tylko na roli. Niełatwo też było otrzymać wykształcenie. Ale jakoś żyliśmy, pracowaliśmy – mówi pani Stepanida.

Mapa polsko-sowieckiej granicy w okolicach Stołpc, obok których leży Kołosowo

Mapa polsko-sowieckiej granicy w okolicach Stołpc, obok których leży Kołosowo

Grupa uchodźców z ZSRS w sali dworca w Stołpcach Fot.: NAC

Grupa uchodźców z ZSRS w sali dworca w Stołpcach Fot.: NAC

Wspominając o tym, jak Białorusini próbowali chodzić przez „granicę ryską”, mieszkanka Kołosowa zauważa: – Pewnego razu kilku młodych chłopaków uciekło „do Rosji”. Skarżyli się, że nie mają gdzie się uczyć, a tam, w BSRR jest wolność. Potem ślad po nich zaginął. Okazało się, że wszyscy otrzymali po 25 lat łagrów za szpiegostwo. Ich matka potem, gdy przyszła Armia Czerwona, pytała się żołnierzy, czy nie widzieli jej synów. A kto tam co widział. Po wojnie tylko jeden z nich wrócił i opowiedział, że był na Syberii. Od Sowietów uciekali ludzie do Polski. Przed wojną, w 1939 roku zapukał do naszego domu człowiek. Okazało się, że uciekł z BSRR i potajemnie przekroczył granicę. Mój tata się przestraszył i nie chciał go wpuścić. A ten tylko prosił o jakieś jedzenie. Zdziwiliśmy się wtedy. Uważano, że na wschodzie żyje się dobrze, ale on rzekł do nas: „Tam nie ma ani Boga, ani chleba”. Coś daliśmy mu i on poszedł sobie.

Po prawej - strażnica sowiecka. Zdjęcie z początku lat 1930. Fot.: istpravda.ru

Po prawej – strażnica sowiecka. Zdjęcie z początku lat 1930. Fot.: istpravda.ru

„Marsz wyzwoleńczy” Armii Czerwonej na Białoruś Zachodnią Stepanida Jausiejczyk opisuje tak: – Polskich pograniczników tu było niewiele. 15-18 osób. Strzegli granicy, wychodząc na jej patrolowanie po 2-3 osoby. Na granicy był zaorany pas. Dużo drutu, słupów. A 17 września 1939 roku przybyli tu bolszewicy.

Miałam 14 lat, ale pamiętam, jak Polacy, pogranicznicy dzień wcześniej biegali i przez lornety obserwowali co się dzieje po tamtej stronie. A tam widać już było sowieckie maszyny bojowe, wojsko. Bolszewicy szykowali się do wymarszu na Zachodnią Białoruś. Na pogranicznej wieży po stronie polskiej znajdował się pogranicznik. On się pytał bolszewików, co u nich się dzieje. Odpowiadali mu, że „Stalin dogadał się z polskim rządem i Armia Czerwona szykuje się wyruszyć na pomoc Polsce”. 17 września tego KOP-istę na wieży zabili i zakopali obok torów kolejowych. Z rana zaczęła się strzelanina, po czym polscy pogranicznicy się rozbiegli.

Kiedy Sowieci już przyszli , we wrześniu 1939 roku, to w pomieszczeniu byłej polskiej strażnicy zamieszkali więźniowie, którzy remontowali drogę. Tych ludzi przypędzono ze wschodu. – Nas jakby „wyzwolili”, ale granica pozostała i do BSRR nas bez przepustki nie wpuszczano. Mama miała w BSRR siostrę stryjeczną, no to mamy do niej przez granicę nie przepuszczono. Ojca pewnego razu, chyba w roku 1940, wysłali na roboty do Negorełoja. On, kiedy wrócił stamtąd, to powiedział, że u Sowietów ludzie żyją bardzo ubogo, a przecież wówczas już też należeliśmy do Sowietów, jednak przeżyliśmy tylko dzięki zapasom, które zrobili „za polskich czasów”. Do kołchozu zabrano nam i krowę, i koni, i musieliśmy pracować za „kreseczki- dni pracy” (w latach 1930-1966 w kołchozach sowieckich kołchoźnicy nie otrzymywali wypłaty pieniędzmi, każdy odpracowany dzień odnotowywano, stawiając kreseczkę w księdze i, w zależności od liczby kresek, wydawano część wyprodukowanej w kołchozie produkcji. Jeśli rok był nieurodzajny, kołchoźnik za swoją pracę mógł nie dostać niczego – red.). A pana Krupskiego i jego rodzinę wywieźli na Wschód – opowiada Stepanida Jausiejczyk

 

88-letnia Stepanida Jausiejczyk. Fot.: istpravda.ru

88-letnia Stepanida Jausiejczyk. Fot.: istpravda.ru

Nowa wojna nie zmusiła jednak na siebie czekać. Już w czerwcu 1941 roku Trzecia Rzesza zaatakowała byłego sojusznika – Związek Sowiecki. Front szybko dotarł do „granicy ryskiej”. – Niemcy, gdy przyszli, to przypędzili sowieckich jeńców i rozkazali, żeby ci rozbierali radziecką i polską strażnice. Nam miejscowym wytłumaczyli potem, iż robi się to, żeby partyzanci nie skorzystali z tych budynków. Polskie słupy pograniczne pozdejmowali jeszcze bolszewicy, a sowieckie stały tu prawie dwa lata po wrześniu 1939 roku. Zostały zniszczone już przez Niemców – wspomina straszne czasy mieszkanka Kołosowa.

Posłuchawszy tej ciekawej opowieści kierujemy się na byłą „granicę ryską”, która biegła po dawnym „Trakcie Katarzyny”. Gdy trafiasz na to terytorium w oczy od razu rzuca się duża ilość pagórków. Infrastruktura pogranicza, groby, okopy – to wszystko są ślady niełatwej historii Kołosowa.

Podmurza sowieckiej strażnicy. Fot.: istpravda.ru

Podmurza sowieckiej strażnicy. Fot.: istpravda.ru

Przy torach kolejowych widoczne jest podmurze sowieckiej strażnicy. Obok niego znajdowała się brama z napisem „Witamy robotników Zachodu”. Jeszcze niedawno obok tego miejsca można było zobaczyć fundamenty słupów pogranicznych, jednak dzisiaj zostały już one zniszczone.

Trochę dalej od strażnicy sowieckiej dostrzegamy podmurze strażnicy polskiej.

Po niegdyś potężnym i wielkim gmachu pozostało zaledwie kilka masywnych płyt. Obok strażnicy leży dużo zerdzewiałego drutu. Kiedyś wisiał na polskich umocowaniach granicznych, jednak potem został zdjęty i składowany tu, pozostając do dzisiaj milczącym świadkiem wydarzeń XX stulecia.

Ihar Mielnikau, „Prawda Historyczna”

http://www.istpravda.ru/bel/excursions/4254/

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

[caption id="attachment_498" align="alignnone" width="480"] fot.: istpravda.ru[/caption] Jest to jedna z najbardziej znanych stacji kolejowych przy byłej miedzy polsko-sowieckiej, która istniała w latach 1921 – 1939. Przez nią jechali nieliczni, wydelegowani do Europy, obywatele sowieccy i, kierujący się na Wschód pasażerowie z Zachodu. Nawet teraz, po prawie

SWP

Oddział Warmińsko-Mazurski Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” organizuje w dniach 18-24 sierpnia tego roku warsztaty metodyczne dla nauczycieli, pedagogów, wychowawców przedszkoli oraz studentów kierunków pedagogicznych z Białorusi, Litwy, Łotwy, Rosji i Ukrainy.

Zajęcia poprowadzą wysokiej klasy wychowawcy, trenerzy i eksperci Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” (SWP), wśród nich m.in.:

Zdzisław Hofman, trener PSPiAKlanza, ekspert SWP,

dr Karolina Zioło- Pużuk, Uniwersytet im. Kardynała Stefana Wyszyńskiego, ekspert SWP,

dr Sebastian Przybyszewski, Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie.

Wśród tematów zajęć znajdą się:

– kultura współczesnego języka polskiego,

– elementy logopedii w pracy na lekcji języka polskiego,

– emisja głosu dla nauczycieli,

– metody aktywizujące w pracy nauczyciela,

– rola współpracy i przywództwa w grupie,

– efektywność nauczania w formach aktywnych,

– od nawyków do motywacji,

– pożegnanie z tradycją w metodyce pracy nauczyciela.

Uczestnicy warsztatów będą mieli okazję wybrać się w jedną z dwóch proponowanych przez organizatorów całodniowych wycieczek dydaktycznych:

„Wyprawa artystyczno-historyczno-naukowa” Gdańsk

– „Szlakiem Kopernika i Krasickiego” Lidzbark Warmiński, Frombork, Krynica Morska.

Zainteresowanych warsztatami nauczycieli, pedagogów i studentów kierunków pedagogicznych z Białorusi prosimy o kontakt drogą elektroniczną z wiceprezes ZPB panią Heleną Dubowską, oczekującą na listy e-mailowe od zainteresowanych pod adresami e-mailowymi: [email protected] oraz [email protected]

UWAGA! Przyjmowanie zgłoszeń na warsztaty potrwa do 6 sierpnia, więc prosimy nie zwlekać z decyzją!

zpb.org.pl

Informacja o warsztatach na stronie Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”:

http://wspolnotapolska.org.pl/wiadomosci/Zapraszamy-na-warsztaty-metodyczne-dla-nauczycieli-pedagogow-wychowawcow-przedszkoli-oraz-studentow-kierunkow-pedagogicznych,3219.html

 

Oddział Warmińsko-Mazurski Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” organizuje w dniach 18-24 sierpnia tego roku warsztaty metodyczne dla nauczycieli, pedagogów, wychowawców przedszkoli oraz studentów kierunków pedagogicznych z Białorusi, Litwy, Łotwy, Rosji i Ukrainy. Zajęcia poprowadzą wysokiej klasy wychowawcy, trenerzy i eksperci Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” (SWP), wśród nich m.in.: - Zdzisław

Skip to content