HomeStandard Blog Whole Post (Page 525)

Białorusinom i Polakom udało by się uniknąć wielu nieporozumień i konfliktów we wzajemnych relacjach, gdyby jedni i drudzy lepiej znali i rozumieli wspólną historię obu narodów – uważa publicysta Aleksander Szycht. Jego artykuł, opublikowany na portalu Kresy24.pl chętnie udostępniamy na naszej witrynie i zachęcamy czytelników do aktywnego komentowania prezentowanych przez autora tez i koncepcji.

Obraz z 1861 r. upamiętniający Unię w Krewie, ilustracja: Kresy24.pl

Obraz z 1861 r. upamiętniający Unię w Krewie, ilustracja: Kresy24.pl

Białorusini – prawdziwi, historyczni Litwini

Polaków i Białorusinów łączy więcej niż mogliby się spodziewać. I jedni i drudzy w swojej masie zazwyczaj nie rozumieją swojej pięknej wspólnej historii, która powinna przepełniać ich dumą. Kto w Polakach widzi okupantów, polonizatorów, a w Białorusinach wyłącznie obywateli zacofanego kraiku, targanego reżimem – grzeszy nieznajomością dziejów swoich przodków. Zaprzecza też wartości własnego dziedzictwa kulturowego, które Polska i Białoruś ma wspólne.

Białoruska tradycja jest tak naprawdę tradycją litewską, a Białoruś – Litwą historyczną. To właściwie oczywistość, ale dzisiaj pamiętają o tym głównie historycy. Niestety, ta prawda została odgrodzona murem od rzeczywistości politycznej i nie może się nijak przebić do masowej świadomości. Gdyby to się udało, skutecznie przytemperowany zostałby nacjonalizm i szowinizm straszący dziś w Republice Litewskiej. A przecież dziedzictwo Wielkiego Księstwa Litewskiego należy się przede wszystkim Białorusi. Nie tylko jej obecne ziemie stanowiły centrum Księstwa, również jej język dominował na tym obszarze, współistniejąc z językiem polskim.

Jednak poskromienie megalomanii bałtyckiej Litwy to tylko uboczna korzyść z odrodzenia dziedzictwa Wielkiego Księstwa Litewskiego. Najważniejsza jest taka, że Białorusini mogą czerpać z niego pełną garścią i budować na nim swoją tożsamość, wyrzucając do kosza sowiecką ideologię i pseudo-tożsamość odziedziczoną po ZSRR, którą reżim Łukaszenki tak usilnie stara się im narzucić. Białorusini, czyli prawdziwi historyczni Litwini, w odróżnieniu od tych bałtyckich, rządzonych przez zakompleksione władze, mają też nieporównanie większą od nich historyczną podstawę, by uważać Wilno za swoją stolicę. Białoruś jako Litwa historyczna ciążyłaby też o wiele silniej ku Polsce i Zachodowi. Niestety, dzisiaj mało kto w Europie o tym myśli.

W kampanii promującej wstąpienie Polski do Unii Europejskiej posługiwano się wyjątkowo paskudnym i głupim hasłem: „Jeśli nie Europa to Białoruś?”. Mechanicznie postawiono znak równości między Białorusią, a białoruskim reżimem. A przecież Litwa historyczna, czyli Białoruś, to także nasza dawna ojczyzna, tak jak jest nią dzisiejsza Polska. Sprowadzanie historii Rzeczypospolitej wyłącznie do historii obecnej Polski, bez prawdziwych Litwinów stojących obok niej i razem z nią – to również sztuczność.

Dzisiejsze ziemie białoruskie to ojczyzna Mickiewicza, Moniuszki, Orzeszkowej, Kościuszki, Traugutta i wielu innych naszych twórców i bohaterów. Zdeformowana Białoruś postsowiecka kompletnie ignoruje te postacie. Dopóki Białoruś oparta jest na sztucznie uszytej i pocerowanej historii, łapczywie wymyślając własnych bohaterów i podkreślając swoją „ruskość” na styl moskiewski, dopóty mówienie o tych wielkich ludziach jako bohaterach białoruskich będzie miało charakter sztuczny, a nawet humorystyczny, podobnie jak zabawnie brzmi teza o „białoruskim zwycięstwie pod Grunwaldem”. W tym przypadku nie chodzi bynajmniej o złośliwość Polaków czy bałtyckich Litwinów wobec Białorusinów tylko o fakt, że bolszewizm uciął kontynuację tradycji tych ziem, która była dla niego niekorzystna, tworząc w jej miejsce tradycję kompletnie sztuczną.

Bez ponownego odwołania się do tradycji WKL i Rzeczypospolitej Białoruś jest skazana na bycie państwem małym i ubogim w każdym tego słowa znaczeniu, łatwym do wykorzystania i manipulowania przez Moskwę. W równym stopniu odnosi się to zresztą do współczesnej Polski czy Republiki Litewskiej. Dawna Rzeczpospolita podzielona na małe kraje, z których każdy czuje się pod jakimś względem gorszy niż inni, nie jest już poważnym partnerem do prowadzenia polityki.

Jeśli piszę, że Białorusini powinni odkryć w sobie Litwinów, to mam na myśli zupełnie co innego, niż durna odmiana podobnego hasła eksponowana przez szowinistów litewskich, pragnących uczynić ze wszystkich ludzi Bałtów. Chodzi o coś odwrotnego – o to by Białorusini, którzy są naszymi przyjaciółmi, odebrali w końcu „szaulisom” monopol na litewskość. By zrobili to, co my Polacy „schrzaniliśmy”, godząc się na taką uzurpację tradycji przez Litwę Kowieńską, bezpodstawnie pretendującą do całego dziedzictwa WKL.

Odrodzenie w Białorusinach poczucia, że są Litwinami historycznymi byłoby dla nich o wiele korzystniejsze i bardziej atrakcyjne niż szczątkowa tożsamość oferowana im w przeszłości przez Niemców i sowiety. Nawiązywanie do białoruskich formacji w ramach niemieckich czy sowieckich to sprawa historyczno i moralnie kompletnie nieopłacalna. Jedynie Polacy są na tyle sentymentalni, że chociażby dla strof Mickiewicza zawsze traktowaliby białoruskich Litwinów jako równych i byliby gotowi stać na straży ich odrodzenia.

Z kolei język polski funkcjonujący jako coś scalającego, nie jest i nigdy nie był dla Białorusi żadnym zagrożeniem. To przekonanie wpoili narodom dawnej Rzeczypospolitej zaborcy, głównie Rosjanie. Wspólna tożsamość, która się ukształtowała, zaczęła zwać się „polską” na drodze wymieniania się obyczajami kulturowymi, a dzisiejsi Polacy czerpali również pełnymi garściami ze Wschodu, czego śladów jest dziś całe mnóstwo w polskim języku, kulturze i obyczajach. Tak więc nikt nikogo siłą do Rzeczypospolitej nie przyłączał i nie polonizował w tym państwie, które po 1795 roku upadło. Jeśli już koniecznie chcemy mówić o jakimś „przyłączeniu” to z przymrużeniem oka można stwierdzić, że to raczej większe i bardziej zróżnicowane kulturowo Wielkie Księstwo Litewskie przyłączyło małą, choć znacznie lepiej zagospodarowaną Koronę.

Wrogowie Rzeczypospolitej zawsze obawiali się jej potęgi. Nie wystarczyło więc im potem zwykłe podzielenie na dwie części Unii, która stanowiła o naszej wspólnej wielkości. Również sama Litwa została rozerwana na Litwę bałtycką i Białoruś. Preambuła unii podpisanej w 1501 roku w Mielniku, gdzie Litwę reprezentowali wyłącznie „Białorusini”, brzmi wyraźnie: „Nos Lithuani’” – My Litwini. Jeszcze przed Unią Lubelską w 1569 roku szlachta litewska i polska czytała utwory tych samych autorów i była wystarczająco zintegrowana na bazie kultury polskiej, ale z dużymi wpływami naszych pobratymców. Jednocześnie fakt przejęcia części kultury polskiej nie oznaczał wcale bliźniaczego „skopiowania” tożsamości polskiej, która funkcjonowała nad Wisłą. Polska kultura była dla Rzeczypospolitej jak kultura grecka dla starożytnego Rzymu. Dominowała, ale wcale nie stanowiła bliźniaczej kopii.

Kształtująca się tożsamość kieruje się własnymi prawami. Dziś nikt nie odmawia już Amerykanom tożsamości, a posługują się oni przecież, mimo kulturowego tygla, językiem angielskim, przy czym w poszczególnych grupach etnicznych funkcjonują normalnie także inne języki. Niezależnie od tego wszyscy uważają się za Amerykanów. Ich tożsamość powstała w pewnym procesie, tak jak powstała ona w Rzeczypospolitej. Nikt dziś nie rozlicza Stanów Zjednoczonych za „amerykanizację”, czy wtłaczanie języka angielskiego. Nikt bowiem nie jest w stanie zagrozić ich potędze ani podzielić ich tak, jak nas podzielono i dzieli się do dziś, podsycając kompleksy naszych narodów. Najbardziej żałosna jest sytuacja kiedy Polacy i białoruscy Litwini robią to sobie nawzajem, kłócąc się o kulturowe dziedzictwo. Nie musimy o to walczyć – to jest nasze wspólne. Bez zrozumienia tego będziemy ciągle w ślepej uliczce.

Po upadku powstań narodowych represje, takie jak likwidacja Uniwersytetu Wileńskiego, zakaz nauczania w języku polskim, zakładanie szkół rosyjskich, czy likwidacja cerkwi unickiej, uderzały we wszystkich mieszkańców Rzeczypospolitej. Rosjanie nie bez przyczyny zrabowali kilkaset kolekcji książek i dokumentów w zbiorach szlacheckich oraz klasztornych. Nie była to tylko kradzież cennych księgozbiorów, ale także chęć zatarcia historii tych ziem oraz śladów historycznego polsko-litewskiego mocarstwa. Podstawowym jego elementem byli zawsze Koroniarze, czyli Polacy i Litwini, czyli w większości Białorusini.

Nasi bałtyccy bracia – Litwini, których zaborcom udało się przeistoczyć w rezydentów małego nietolerancyjnego dla innej tożsamości kraju, byli tylko niedużą, choć nie znaczy, że nieistotną częścią dawnego wielkiego narodu. Białorusinom odebrano z kolei alfabet łaciński i tożsamość historycznych Litwinów. Dziś jednak powinniśmy sobie to wszystko ponownie uświadomić i to Polacy podchodzą z największym sercem do trudnej sytuacji swoich pobratymców ze wschodu. Nie chodzi nam przy tym – w odróżnieniu od innych sąsiadów – o zdobycie rynku zbytu na Białorusi, czy skapitalizowanie jej majątku. To nie jest dla Polaków motywacja. Po prostu my – Polacy mamy jeszcze w większości sentymenty, których inni się już pozbyli. Mają je nawet ci z nas, którzy grzeszą niezbyt pokaźną wiedzą historyczną. W nich także drzemią gdzieś głęboko mickiewiczowskie ideały, nawet jeśli nie do końca sobie to uświadamiają.

Oby ta pamięć odżyła też w Białorusinach – historycznych Litwinach.

Aleksander Szycht, Kresy24.pl

Białorusinom i Polakom udało by się uniknąć wielu nieporozumień i konfliktów we wzajemnych relacjach, gdyby jedni i drudzy lepiej znali i rozumieli wspólną historię obu narodów – uważa publicysta Aleksander Szycht. Jego artykuł, opublikowany na portalu Kresy24.pl chętnie udostępniamy na naszej witrynie i zachęcamy czytelników

Tańce, kolędy i piosenki ludowe w wykonaniu Polonijnego Zespółu Pieśni i Tańca „Karolinka” z Brześcia mieli okazję podziwiać mieszkańcy i goście miasta nad Bugiem w minioną niedzielę. Koncert odbył się w miejscowym Domu Kultury Kolejarzy.

Na scenie - najmłodszy skład zespołu

Na scenie – najmłodsi tancerze

Jan Trzeciak, kierownik działającego już ponad dwadzieścia lat zespołu, witając wypełnioną po brzegi salę, zachęcał publiczność do wspólnego śpiewania znanych i lubianych kolęd oraz piosenek ludowych, które artyści przygotowali na pierwszą część koncertu.

Karolinka_dzieci_1

Sporą część publiczności stanowili brzescy Polacy. To oni wraz z zespołem najchętniej śpiewali kolędy i piosenki, wykonywane po polsku. Dzięki bogatemu repertuarowi artystów z „Karolinki” nie poczuli się dyskryminowani obecni na koncercie Białorusini. Również mieli bowiem okazję zaśpiewać wraz z artystami kolędy i piosenki w swoim ojczystym języku.

Karolinka_chor

Po wspólnym śpiewaniu w dwóch językach przyszła kolej na zaprezentowanie przez artystów umiejętności tanecznych. Pod względem różnorodności narodowościowej ta część koncertu okazała się bogatsza od śpiewanej. Tancerze zademonstrowali bowiem nie tylko polskie i białoruskie tańce ludowe, lecz także tańce rosyjskie.

Młodzieżowy skład taneczny zespołu

Koncert stał się okazją, do zaprezentowania publiczności zarówno najmłodszego składu, zaangażowanych w „Karolince” artystów, jak i związanych z „Karolinką” od początków jej istnienia weteranów zespołu.

Zespół „Karolinka” powstał w 1991 roku z inicjatywy państwa Walentyny i Jana Trzeciaków, znanych w Brześciu entuzjastów polskiej ludowej tradycji i folkloru.

Walentyna i Jan Trzeciakowie dziękują publiczności i artystom

Walentyna i Jan Trzeciakowie dziękują publiczności i artystom

Bliżej zakończenia koncertu Walentyna i Jan Trzeciakowie serdecznie dziękowali rodzicom zaangażowanych w zespole najmłodszych artystów oraz wszystkim, kto przez dziesięciolecia istnienia „Karolinki” włożył w zespół duszę i serce.

Przyjmowany entuzjastycznie występ polskiego zespołu zakończył się wspólnym z publicznością wykonaniem jednej z najbardziej znanych i lubianych pieśni „Hej, Sokoły”.

Anna Adamczyk z Brześcia

Tańce, kolędy i piosenki ludowe w wykonaniu Polonijnego Zespółu Pieśni i Tańca „Karolinka” z Brześcia mieli okazję podziwiać mieszkańcy i goście miasta nad Bugiem w minioną niedzielę. Koncert odbył się w miejscowym Domu Kultury Kolejarzy. [caption id="attachment_2972" align="alignnone" width="480"] Na scenie - najmłodsi tancerze[/caption] Jan Trzeciak, kierownik

Kierownictwo Związku Polaków kontynuuje wizytacje oddziałów ZPB, by złożyć działaczom w terenie życzenia świąteczno-noworoczne i uzgodnić plany działalności w bieżącym roku.

W minione piątek, sobotę i niedzielę prezes ZPB Mieczysław Jaśkiewicz, przewodnicząca Rady Naczelnej ZPB Andżelika Borys oraz Weronika Sebastianowicz, członkini Zarządu Głównego ZPB a zarazem – prezes Stowarzyszenia Żołnierzy Armii Krajowej, odwiedzili Polaków w Mostach, Wasiliszkach, Raduniu i w Rosi.

Mosty

foto 058 (1)

Członkowie Oddziału ZPB w Mostach

Na spotkanie z kierownictwem Związku, w miniony piątek, przybyło w Mostach blisko pięćdziesięciu członków miejscowego oddziału organizacji.

foto 058 (2)

Występ dzieci uczących się języka polskiego w Mostach

Uczące się języka polskiego dzieci z polskich rodzin, uświetniły spotkanie przepięknym wykonaniem polskich kolęd. Mieczysław Jaśkiewicz i Weronika Sebastianowicz dziękowali za piękny występ najmłodszym Polakom, wręczając im słodkie prezenty.

foto 058

Wręczenie dyplomu uznania

Dorosłym, najbardziej aktywnym, działaczom ZPB w Mostach szefowie organizacji wręczyli wyróżnienia w postaci wydanych z okazji 25-lecia ZPB dyplomów uznania za ofiarną działalność na rzecz polskości na Białorusi.

Wasiliszki

foto 135

Kierownictwo ZPB na spotkaniu w Wasiliszkach

Ponad pięćdziesięciu Polaków wypełniło w sobotę wieczorem kawiarnię w Wasiliszkach. Przybyłe tu kierownictwo Związku zostało powitane dźwiękami kolędy „Cicha noc” w wykonaniu wokalnego zespołu „Odrodzenie” ze Starych Wasiliszek.

foto 090

Śpiewa zespół folklorystyczny „Odrodzenie” ze Starych Wasiliszek

Artyści z ojczyzny naszego sławnego ziomka Czesława Niemena uświetniali swoim śpiewem spotkanie do samego jego zakończenia.

Gospodyni spotkania, prezes miejscowego oddziału ZPB Weronika Arabczyk oraz inni zasłużeni dla polskości działacze z Wasiliszek i Starych Wasiliszek odebrali z rąk kierownictwa ZPB dyplomy uznania. Nie zabrakło na spotkaniu ciepłych życzeń świąteczno-noworocznych i dzielenia się opłatkiem.

foto 147

Prezes Oddziału ZPB w Wasiliszkach Weronika Arabczyk odbiera dyplom uznania

Z inicjatywy prezesa ZPB Mieczysława Jaśkiewicza, chwilą ciszy uczczono pamięć Czesława Niemena, którego dziesiąta rocznica śmierci przypadła na miniony piątek – 17 stycznia.

Raduń

foto 179

W Raduniu, w niedzielę 19 stycznia, tradycyjne spotkanie świąteczno-noworoczne zorganizowała Halina Żegzdryń, prezes oddziału ZPB w Raduniu.

foto 185

foto 192

foto 193

foto 216

foto 225

foto 242

Na zaproszenie gospodyni przybyli Polacy nie tylko z Radunia, lecz także z pobliskich oddziałów ZPB – z Bieniakoń, Naczy i Werenowa, a także goście z Konsulatu Generalnego RP w Grodnie i delegacja Związku Polaków z Grodna na czele z przewodniczącą Rady Naczelnej Andżeliką Borys.

Spotkanie poprzedziła celebrowana przez księdza proboszcza Witolda Łozowickiego Msza św. w miescowym kościele Matki Bożej Różańcowej . Po nabożeństwie proboszcz zaprosił zgromadzonych do podziwiania teatralizowanych Jasełek w wykonaniu miejscowych dzieci, zgłębiających wiedzę o Bogu pod czujnym okiem pani Teresy, katechetki. W przedstawieniu uczęstniczyło około trzydziestu młodych artystów. Widzowie mogli przenieść się w atmosferę panujacą w Betlejem ponad dwa tysiące lat temu. Dzieci wystąpiły w rolach m.in. Najświętszej Panny Maryi, Świętego Józefa, Trzech Króli, pasterzy i aniołów. Jasełka zakończyło przesłanie, będące wyrazem wielkiej miłości i radości z Narodzenia Pana.

foto 253

Ksiądz proboszcz Witold Łozowicki dziękuje młodym artystom

Podziękowanie za piękne przedstawienie złożył artystom i ich opiekunce pani Teresie ksiądz proboszcz Witold Łozowicki.

Jasełka zostały przyjęte gorącymi brawami zarówno przez parafian i rodzicówmłodych artystów, jak i gości spoza Radunia.

foto 279

Konsul RP Zbigniew Pruchniak dziękuje za wspaniałe przedstawienie

W imieniu konsula generalnego RP w Grodnie Andrzeja Chodkiewicza życzenia świąteczno-noworoczne złożyli zgromadzonym w świątyni konsulowie Zbigniew Pruchniak i Joanna Czartoryska.

Przewodnicząca Rady Naczelnej Andżelika Borys, dziękując dzieciom za wspaniały występ, wręczyła im słodkie upominki. Katechetka i ksiądz proboszcz z kolei usłyszeli słowa uznania za troskę i opiekę nad młodymi artystami, którym Andżelika Borys obiecała załatwić wyjazd na kolonie do Polski latem tego roku.

foto 323

Andżelika Borys wręcza dyplom uznania Halinie Żegzdryń, prezes Oddziału ZPB w Raduniu

Ze świątyni uroczystości przeniosły się do raduńskiej kawiarni. Tu z rąk gospodyni, prezes oddziału ZPB w Raduniu Haliny Żegzdryń, wszyscy obecni otrzymali opłatek. Podczas dzielenia się nim, życzenia wszystkim zgromadzonym złożyli konsulowie Zbigniew Pruchniak i Joanna Czartoryska, a także przewodnicząca Rady Naczelnej ZPB Andżelika Borys. Swoim śpiewem uświetnił spotkanie raduński chór „Przyjaciółka”.

foto 339

foto 341

Nie zabrakło tego wieczoru miłej niespodzianki od kierownictwa ZPB. W imieniu swoim i prezesa Mieczysława Jaśkiewicza Andżelika Borys wręczyła dyplomy uznania za działalność na rzecz Polaków na Białorusi prezesom oddziałów Związku oraz najbardziej zasłużonym działaczom ZPB z Radunia i pobliskich miejscowości.

foto 401

foto 413

Dzieci raduńskich działaczy ZPB śpiewają kolędę

foto 424

Śpiewa zespół „Przyjaciółka” z Radunia

Roś

Fot 119

Przemawia prezes ZPB Mieczysław Jaśkiewicz

Z powodu dużej liczby zaproszeń na spotkania świąteczno-noworoczne, kierowanych do kierownictwa ZPB przez prezesów oddziałów terenowych, nie na każdym z nich delegacja ZPB mogła pojawić się w pełnym składzie. W tym czasie, gdy Andżelika Borys z delegacją gościła w Raduniu, prezes ZPB Mieczysław Jaśkiewicz wraz z prezes Stowarzyszenia Żołnierzy Armii Krajowej Weroniką Sebastianowicz udali się do Rosi. Tam w miejscowej kawiarni czekali na nich działacze związkowi na czele z prezes oddziału Stanisławą Chomczukową i jej mężem Antonim Chomczukowym, niezwykle zasłużonym dla ruchu polskiego i harcerskiego na Białorusi.

Fot 127

Ksiądz Andrzej Radziewicz pobłogosławił spotkanie

Fot 134

Tańczą Weronika Sebastianowicz i Mieczysław Jaśkiewicz

Fot 142

Spotkanie w Rosi pobłogosławił obecny na nim kapelan Sybiraków i Żołnierzy AK na Białorusi ks. Andrzej Radziewicz.

Zespół redakcyjny

Kierownictwo Związku Polaków kontynuuje wizytacje oddziałów ZPB, by złożyć działaczom w terenie życzenia świąteczno-noworoczne i uzgodnić plany działalności w bieżącym roku. W minione piątek, sobotę i niedzielę prezes ZPB Mieczysław Jaśkiewicz, przewodnicząca Rady Naczelnej ZPB Andżelika Borys oraz Weronika Sebastianowicz, członkini Zarządu Głównego ZPB a zarazem

Barbara Tuge-Erecińska, dyrektor Departamentu Współpracy z Polonią i Polakami za Granicą w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Polski, była obecna w piątek na uroczystym otwarciu nowych pomieszczeń Konsulatu Generalnego RP w Grodnie, po czym spotkała się z działaczami Związku Polaków na Białorusi.

Barbara Tuge-Ereciska (w centrum) przecina wstążkę podczas otwarcia nowych pomieszczeń konsulatu, fot.: Tut.by

Barbara Tuge-Erecińska (w centrum) przecina wstążkę podczas otwarcia nowych pomieszczeń konsulatu, fot.: Tut.by

Witający gości uroczystości w konsulacie konsul generalny RP Andrzej Chodkiewicz zaznaczył, iż przeprowadzone w podległej mu placówce prace adaptacyjne i remontowe oraz poszerzenie jej o nowe pomieszczenia znacznie poprawią warunki przyjmowania interesantów konsulatu oraz ułatwią pracę personelu placówki.

Nie oznacza to jednak zwiększenia liczby wydawanych przez nas wiz – mówił dyplomata. -Rzecz w tym, iż liczba wydawanych wiz zależy od liczby pracujących konsulów. Stworzyliśmy wszelkie warunki po temu, by mogło tu pracować dwa razy więcej konsulów i pracowników technicznych. Teraz wszystko zależy od władz białoruskich; jeśli zgodzą się, aby przyjechało tu więcej konsulów, będziemy mogli wydawać więcej wiz obywatelom Białorusi – powiedział konsul, wyrażając żal z powodu tego, że strona białoruska jak dotąd nie wyraziła zgody na zwiększenie liczby polskich konsulów na Białorusi. Andrzej Chodkiewicz dodał, że w ubiegłym roku Konsulat Generalny RP w Grodnie wydał 107 tysięcy wiz, choć pracuje w nim tylko czterech konsulów wizowych.

Jak zaznaczył obecny na uroczystości ambasador Polski na Białorusi Leszek Szerepka, oznacza to, że polscy konsule pracują na Białorusi na granicy swoich możliwości.

Nowe pomieszczenia Konsulatu Generalnego RP w Grodnie poświęcili wspólnie prawosławny arcybiskup grodzieński i wołkowyski Artemiusz oraz grodzieński biskup katolicki Aleksander Kaszkiewicz.

Dla Barbary Tuge-Erecińskiej, dyrektor Departamentu Współpracy z Polonią i Polakami za Granicą w MSZ Polski, wizyta w Grodnie na uroczystości otwarcia nowych pomieszczeń konsulatu stała się okazją do spotkania z kierownictwem Związku Polaków na Białorusi.

Barbara Tuge- Erecińska zapoznaje się z procesem tworzenia portalu Znadniemna.pl

Barbara Tuge-Erecińska zapoznaje się z procesem tworzenia portalu Znadniemna.pl

Pani dyrektor odwiedziła między innymi Dział Redakcyjny ZPB, gdzie zapoznała się ze specyfiką tworzenia przez nas portalu Znadniemna.pl.

Podczas spotkania z działaczami ZPB

Podczas spotkania z działaczami ZPB

Podczas spotkania z działaczami związkowymi na czele z prezesem ZPB Mieczysławem Jaśkiewiczem i przewodniczącą Rady Naczelnej Andżeliką Borys, Barbara Tuge-Erecińska interesowała się między innymi kwestią dostępu Polaków na Białorusi do mediów polskich, zwłaszcza do Telewizji Polonia, wspieranej przez MSZ i tworzonej z myślą o Polakach, mieszkających poza granicami Polski.

Wymiana zdań między Barbarą Tuge- Erecińską i Andżeliką Borys

Wymiana zdań między Barbarą Tuge-Erecińską i Andżeliką Borys

Niezwykle żywa i konstruktywna wymiana zdań wywiązała się między panią dyrektor, a działaczami ZPB w kwestii zaktywizowanej w ostatnich miesiącach, dzięki staraniom Andżeliki Borys, współpracy ZPB z samorządami w Polsce.

Barbara Tuge-Erecińska zapewniła działaczy ZPB, iż mogą liczyć na dalszą owocną współpracę z reprezentowanym przez nią departamentem MSZ oraz całym resortem dyplomatycznym.

a.pis.

Barbara Tuge-Erecińska, dyrektor Departamentu Współpracy z Polonią i Polakami za Granicą w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Polski, była obecna w piątek na uroczystym otwarciu nowych pomieszczeń Konsulatu Generalnego RP w Grodnie, po czym spotkała się z działaczami Związku Polaków na Białorusi. [caption id="attachment_2937" align="alignnone" width="480"] Barbara Tuge-Erecińska

Nowelizacja Kodeksu Podatkowego Ukrainy, uchwalona przez przychylną prezydentowi Ukrainy Wiktorowi Janukowyczowi większość ukraińskiego parlamentu, sparaliżuje działalność organizacji polskich w tym kraju. To zemsta Janukowycza za polskie wsparcie dla ukraińskich sił demokratycznych i proeuropejskich – oceniają eksperci.

Janukowicz_Lukaszenko_Komarowski

Zmiany, jakie zajdą w zasadach opodatkowania organizacji pozarządowych na Ukrainie w przypadku podpisania nowelizacji Kodeksu Podatkowego przez prezydenta Janukowycza, niezwykle mocno uderzą w organizacje mniejszości polskiej w tym kraju. Rzecz w tym, iż zgodnie z nowym prawem organizacje te nabędą status tzw. „zagranicznego agenta” i będą musiały odprowadzać podatek od pomocy, otrzymywanej zza granicy.

Równocześnie „zagraniczni agenci” będą musieli co miesiąc przedstawiać władzom sprawozdania, w których mają podawać swój skład personalny, informację o wysokości otrzymanych środków i darów rzeczowych, o planowanych celach ich wykorzystania, a także o całej swojej działalności. Równocześnie wszystkie te informacje „zagraniczni agenci” będą musieli co kwartał publikować na swój koszt w oficjalnych środkach masowego przekazu.

Nowe regulacje obejmują zarówno środki otrzymywane od instytucji rządowych innych państw, jak i od zagranicznych organizacji pozarządowych oraz osób fizycznych. Nowe prawo obejmuje wszystkich, którzy – jak to sformułowano – „realizują interesy źródeł zagranicznych”.

Zdaniem opisującego życie Polaków na Wschodzie portalu Kresy24.pl nowe przepisy oznaczają śmierć dla wielu polskich organizacji, szkół czy mediów na Ukrainie. „Szczególnie małe podmioty, które teraz będą traktowane jak komercyjne firmy, nie są w stanie poradzić sobie z nałożonym na nie opodatkowaniem oraz z rozbudowaną comiesięczną i kwartalną biurokratyczną sprawozdawczością. Wiele z tych organizacji skupia ludzi starszych, dla których takie obowiązki są ponad ich siły. A co stanie się z Domami Polskimi na Ukrainie, które są przekazane tamtejszym polskim organizacjom w użytkowanie?” – czytamy na portalu Kresy24.pl, który zwraca uwagę na to, że nowe regulacje brutalnie łamią zarówno dwustronne porozumienia polsko-ukraińskie w zakresie prawa do wspierania własnych mniejszości narodowych, nie są też zgodne z międzynarodowymi oraz europejskimi standardami w tym zakresie. „Ciekawe jak w tej sytuacji zachowa się Związek Ukraińców w Polsce? Czy doceni, że państwo polskie nie zachowuje się wobec niego tak samo jak państwo ukraińskie wobec mniejszości polskiej i zabierze głos w tej sprawie?” – pyta autor publikacji na Kresy24.pl.

Z kolei sekretarz zarządu wspierającej Polaków na Wschodzie warszawskiej Fundacji Wolność i Demokracja Marek Bućko nie ma wątpliwości, że „atak na naszą mniejszość to zemsta obozu prezydenta Wiktora Janukowycza za polskie wsparcie dla ukraińskich sił demokratycznych i proeuropejskich na Majdanie”. – Janukowycz postanowił iść drogą Łukaszenki. Reakcja polskiego MSZ powinna być twarda i natychmiastowa. Jeżeli po raz kolejny ograniczy się ona do „wyrazów głębokiej troski i zaniepokojenia” zamiast zagrożenia Janukowyczowi konkretnymi działaniami odwetowymi, będzie to oznaczało, że państwo polskie przegrało sprawę naszej mniejszości na Ukrainie, a możliwości działania tamtejszych Polaków spadną do poziomu białoruskiego – ostrzega ekspert. Marek Bućko przypomina:

„O ile jednak na Białorusi istnieje zwarty i dość silny – choć nielegalny – Związek Polaków na Białorusi, który jest w stanie opierać się naciskom reżimu Łukaszenki, o tyle na Ukrainie środowiska polskie są bardzo rozdrobnione”. Zdaniem eksperta z Fundacji Wolność i Demokracja „w starciu z biurokratycznym aparatem ukraińskim małe i osamotnione organizacje nie mają szans. Istnieje więc pilna potrzeba konsolidacji wszystkich środowisk polskich w tym kraju, niezależnie od wcześniejszych zaszłości między nimi. Tylko wspólnie są one w stanie utrzymać się na powierzchni. Jednoczcie się tak szybko jak to możliwe! Jakie bowiem jest inne wyjście?”

a.pis. za Kresy24.pl

Nowelizacja Kodeksu Podatkowego Ukrainy, uchwalona przez przychylną prezydentowi Ukrainy Wiktorowi Janukowyczowi większość ukraińskiego parlamentu, sparaliżuje działalność organizacji polskich w tym kraju. To zemsta Janukowycza za polskie wsparcie dla ukraińskich sił demokratycznych i proeuropejskich – oceniają eksperci. Zmiany, jakie zajdą w zasadach opodatkowania organizacji pozarządowych na Ukrainie

Ponad sto osób przybyło wczoraj na prezentację najnowszej książki honorowego prezesa ZPB, doktora historii Tadeusza Gawina pt. „O bycie Polakiem. Polacy w Białoruskiej Socjalistycznej Republice Sowieckiej 1944-1991”.

Prezentacja_ksiazki_Gawina_08

Dr Tadeusz Gawin, honorowy prezes Związku Polaków na Białorusi

– Czytając tę niewątpliwie wartościową pracę, zastanawiałem się, czy jest w niej więcej od autora jako naukowca, czy patrioty – mówił na początku spotkania recenzent książki prof. Jan Jerzy Milewski, będący pracownikiem naukowym Instytutu Pamięci Narodowej i Instytutu Historycznego Uniwersytetu w Białymstoku. Ostatecznie recenzent stwierdził, iż Tadeusz Gawin w swojej kolejnej pracy naukowej nie potrafił ukryć swojego polskiego patriotyzmu. – Co jest całkowicie naturalne w przypadku człowieka, mieszkającego na tych ziemiach – mówił o autorze Milewski, podkreślając, iż wygłoszone przez niego zastrzeżenia do prezentowanej książki nie należy odbierać, jako zastrzeżenia kategoryczne. – My Polacy w Polsce utraciliśmy tradycyjny patriotyzm, który wciąż jest właściwy Polakom, mieszkającym na Białorusi, Litwie, czy Ukrainie – mówił recenzent. Zapewniał, iż ta, właściwa Polakom na Kresach i autorowi książki, odmiana patriotyzmu polskiego jest najbardziej autentyczna i prawdziwa.

Prezentacja_ksiazki_Gawina_13

Przemawia recenzent ksiązki prof. Jan Jerzy Milewski

Zdaniem Jerzego Milewskiego, mimo zastrzeżeń, które jako recenzent powinien mieć do każdej ocenianej pracy – uważa on książkę Tadeusza Gawina za niezwykle cenne źródło wiedzy o Polakach w Związku Sowieckim i ich dramatycznych losach. – Choć mieszkaliście zwartym skupiskiem tuż przy granicy Polski, władze Polskiej Republiki Ludowej przez dziesięciolecia nie upominały się o wasze prawa i interesy i jest mi szczerze wstyd za to – podzielił się recenzent jedną z refleksji, jaka mu się nasunęła podczas czytania pracy Tadeusza Gawina.

Prezentacja_ksiazki_Gawina_11

– Choć nie zgadzam się z wieloma uwagami szanownego pana profesora, dziękuję za to, że o nich powiedział. To, że książka ma mankamenty oznacza tyle tylko, że mam jeszcze pole do doskonalenia się – mówił Tadeusz Gawin, zapewniając, iż przy pisaniu pracy starał się zachować maksymalną bezstronność. Na uwagę dotyczącą tego, że spora część książki opisuje losy Polaków na Kresach Wschodnich w okresie międzywojennym i II wojny światowej, ale pomija kwestie sytuacji innych narodowości, autor przypomniał, że do 40 procent składu osobowego działających na naszych terenach oddziałów Armii Krajowej stanowili żołnierze wyznania prawosławnego, czyli – Białorusini. Zdaniem Gawina świadczy to między innymi o tym, że nie było i nie powinno być między Polakami, a Białorusinami płaszczyzny do wzajemnej wrogości. – Jeśli już ktoś skutecznie tę wrogość próbował zasiać, to byli to komuniści – mówił autor przypominając, iż popularne wciąż, również wśród części opozycji białoruskiej, hasło o tym, że na Białorusi nie ma Polaków, a są tylko spolonizowani Białorusini należy do komunistycznego terrorysty, a później jednego z przywódców Sowieckiej Białorusi, Sergiusza Prytyckiego.

Prezentacja_ksiazki_Gawina_14

Tadeusz Gawin ze swoją wnuczką Janą

– Książka ta pokazuje walkę Polaków o polskość – ocenia autor główną ideę swojej pracy, pisząc w jej podsumowaniu: „Niniejsze opracowanie jest próbą pogłębionej odpowiedzi na pytanie, jak sowieckie władze administracyjne i partyjne w BSRS najpierw praktycznie unicestwiły polskość w BSRS, a później, gdy nastąpiło ku temu przyzwolenie moskiewskie, temu odrodzeniu przeciwdziałały. Postępujący proces sowietyzacji i rusyfikacji BSRS doprowadził w efekcie do przemian tożsamości znaczącej części mieszkańców tej republiki, w tym miejscowych Polaków”.

Prezentacja_ksiazki_Gawina_12

Żona Tadeusza Gawina Natalia i ich synowie Feliks i Eugeniusz

Na prezentacji książki Tadeusza Gawina nie zabrakło głosów historyków białoruskich z Grodna. Jeden z nich dr Aleś Smaliańczuk, doceniając warsztat naukowy autora, zgłosił życzenie, aby, w przypadku drugiego wydania książki, została ona uzupełniona w relacje i wspomnienia Polaków, którzy byli naocznymi świadkami, opisywanych przez Tadeusza Gawina wydarzeń.

Prezentacja_ksiazki_Gawina_05

Dr hab. Aleś Kraucewicz, dr Tadeusz Gawin i dr hab. Aleś Smaliańczuk

Inny z kolei historyk grodzieński dr hab. Aleś Kraucewicz, odnosząc się do zarzutu, iż autor nie potrafił ukryć swojego patriotyzmu, zaznaczył, że dla niego jest to wartość, a nie wada pracy Tadeusza Gawina. – Bałem się, że w książce będzie odwieczny „polski lament”, ale zobaczyłem w niej podejście naukowca, który potrafił pokazać losy nie tylko Polaków, lecz także przeplecione z polskimi, losy żyjących na tej ziemi Białorusinów i ludzi innych narodowości – ocenił Kraucewicz.

Prezentacja_ksiazki_Gawina_09

Podczas prezentacji

Z oceną Kraucewicza zgodzili się obecni na prezentacji grodzieńscy Polacy. – Ta książka jest kolejnym dowodem tego, że pan Gawin jest wielkim patriotą i doskonałym kronikarzem losów Polaków. My, Polacy na Białorusi, oceniamy ją jako niezwykle obiektywny i celny opis tego, co się działo z nami w czasach sowieckich – mówiła grodzieńska Polka, działaczka ZPB Krystyna Żulego.

Prezentacja_ksiazki_Gawina_06

Krystyna Żulego

Prezentacja_ksiazki_Gawina_04

Po zakończeniu prezentacji zgromadzeni na niej goście ustawili się w kolejce do autora aby otrzymać dedykacje na egzemplarzach jednej z najciekawszych, powstałych ostatnio, prac naukowych o Polakach na Białorusi.

Prezentacja_ksiazki_Gawina_03

Dr Tadeusz Gawin

Prezentacja_ksiazki_Gawina_02

Teresa Obuchowicz gratuluje Tadeuszowi Gawinowi

Prezentacja_ksiazki_Gawina_01

Tadeusz Gawin wręcza książkę z dedykacją Andrzejowi Kusielczukowi, byłemu redaktorowi naczelnemu „Głosu znad Niemna”

Prezentacja_ksiazki_Gawina

Tadeusz Gawin i jego dawny przyjaciel Mikoła Markiewicz, były deputowany do Rady Najwyższej Republiki Białoruś i redaktor naczelny gazety „Pahonia”

 Andrzej Pisalnik

Ponad sto osób przybyło wczoraj na prezentację najnowszej książki honorowego prezesa ZPB, doktora historii Tadeusza Gawina pt. „O bycie Polakiem. Polacy w Białoruskiej Socjalistycznej Republice Sowieckiej 1944-1991”. [caption id="attachment_2913" align="alignnone" width="480"] Dr Tadeusz Gawin, honorowy prezes Związku Polaków na Białorusi[/caption] - Czytając tę niewątpliwie wartościową pracę, zastanawiałem

Spotkanie opłatkowe członków oddziału ZPB w Szczuczynie stało się okazją do omówienia planów działalności organizacji w bieżącym roku.

Spotkanie_oplatkowe_Szczuczyn_07

Członkowie oddziału ZPB w Szczuczynie z Andżeliką Borys

13 stycznia członkowie Oddziału ZPB w Szczuczynie na czele z prezesem Andrzejem Sobolem zgromadzili się na Mszy św. w miejscowym Kosciele pw. Świętej Teresy. Po nabozeństwie wraz z proboszczem ks. Witoldem Petelczycem Polacy udali się do sali katechetycznej, aby uroczyście podzielić się opłatkiem.

Z Grodna na spotkanie opłatkowe do Szczuczyna przybyła delegacja ZPB na czele z przewodniczącą Rady Naczelnej Andżeliką Borys.

Sala katechetyczna wystrojona była odświętnie: choinka, wokół dekoracje świąteczne, a na długim, przykrytym białym obrusem stole – talerzyki z opłatkami, stroiki i ciasto.

Spotkanie rozpoczął proboszcz ks. Witold Petelczyc, który odczytał fragment Ewangelii o Narodzeniu Pańskim oraz złożył wszystkim działaczom serdeczne życzenia.

Spotkanie_oplatkowe_Szczuczyn_06

Następnie głos zabrała przewodnicząca Rady Naczelnej ZPB Andżelika Borys. W imieniu prezesa ZPB Mieczysława Jaśkiewicza złożyła życzenia świateczno-noworoczne i przedstawiła zebranym kierowniczkę Działu Kultury ZPB, Weronikę Szarejko.

Zebrani na uroczystości na znak zgody i pojednania przełamali się opłatkiem.

Spotkanie_oplatkowe_Szczuczyn_05

Proboszcz ks. Witold Petelczyc rozdaje opłatek

Spotkanie_oplatkowe_Szczuczyn_02

Proboszcz ks. Witold Petelczyc dzieli się opłatkiem z Andżeliką Borys

Spotkanie_oplatkowe_Szczuczyn_04

Weronika Szarejko, kierownik Działu Kultury ZPB dzieli się opłatkiem z działaczami

Spotkanie_oplatkowe_Szczuczyn_01

Proboszcz ks. Witold Petelczyc dzieli się opłatkiem z dziećmi

Spotkanie_oplatkowe_Szczuczyn_08

Nie obeszło się bez wspólnego odśpiewania kolęd. Po wybrzmieniu ostatniej, wszyscy zasiedli do świątecznego stołu, dzieląc sie wrażeniami i refleksjami świątecznymi. Działacze związkowi omówili też sprawy organizacji, a Andżelika Borys opowiedziała o planach ZPB na bieżący rok.

Spotkanie_oplatkowe_Szczuczyn

Śpiewanie kolęd

IT-P

Spotkanie opłatkowe członków oddziału ZPB w Szczuczynie stało się okazją do omówienia planów działalności organizacji w bieżącym roku. [caption id="attachment_2903" align="alignnone" width="480"] Członkowie oddziału ZPB w Szczuczynie z Andżeliką Borys[/caption] 13 stycznia członkowie Oddziału ZPB w Szczuczynie na czele z prezesem Andrzejem Sobolem zgromadzili się na Mszy

Proponujemy Państwu tekst publicysty z Polski Aleksandra Szychta. Jest to odpowiedź na atak Wydziału Propagandy organizacji „Młody Front”, wymierzony w środowisko młodych polskich patriotów w Lidzie.

 Nie gryźcie ręki, która was karmi!

 Czyli o tym jak Młodociany Front odbiera nam Białystok i Wrocław

Plakat_Mozolna_Budowa_AbsurduW ostatnim czasie dumnie tytułujący siebie „Wydział Propagandy” białoruskiej organizacji opozycyjnej Młody Front, atakując dwóch polskich działaczy ze środowisk kresowych, dokonał nie lada osiągnięcia względem mojej skromnej osoby. Zdołał mnie rozbawić.

Zazwyczaj czytanie tekstów o sprawach kresowych, prezentujących poglądy, z którymi się nie zgadzam nie sprawia radości. Zbyt dużo bowiem wiem o umęczeniu Kresowian licznymi problemami. Jaskrawo widać jak bardzo potrzebują naszego wsparcia i jak po macoszemu się ich traktuje. Co więcej, choć są przyjaźnie nastawieni do innych narodowości na dawnych Kresach, zwalcza się ich jak wrogów, jak przejaw polskiego szowinizmu. Widok kolejnego wymierzonego im ciosu może zaboleć.

Na szczęście, zdarzają się teksty komiczne i do takich należy artykuł o demaskatorskim tytule „Kto może rozgrywać polski szowinizm na Białorusi?” Jego autor rzucił się na Andrzeja Pisalnika, jednego z czołowych działaczy Związku Polaków na Białorusi, z powodu zupełnie wyimaginowanej winy. Każe to zadać inne pytanie: dlaczego Młody Front chce rozgrywać białoruski szowinizm po obu stronach naszej granicy?

Kilka miesięcy temu na spotkaniu w polskim Sejmie podnoszono kwestię zasadności wspierania przez nas białoruskiej opozycji. Wnioski z tego spotkania są jasne. Wspierać braci Białorusinów? Jak najbardziej, zwiększając wręcz dopływ środków finansowych. Ale tych Białorusinów, którzy rzeczywiście działają na rzecz białoruskiej demokracji i suwerenności, a nie tych, którzy pod maską białoruskiego opozycjonisty uprawiają antypolski szowinizm.

I nie chodzi o to, by pogląd białoruski musiał być kopią polskiego punktu widzenia. Chodzi o to, aby przynajmniej nie trzeba się było obawiać, że ktoś wkrótce pokąsa rękę, która go karmi. Na to Polacy muszą mieć gwarancję. Czy takie myślenie to jakiś nietakt i nacjonalizm z polskiej strony? Dla niektórych rozpieszczonych przez polskie salony białoruskich działaczy nie są to najwyraźniej sprawy oczywiste, czego dowodem wspomniany tekst.

Polacy nie chcą powtórzenia na Białorusi scenariusza litewskiego. Tymczasem bezpardonowy atak na Pisalnika, a przy okazji na Marcina Skalskiego, wpisuje się, niestety, w takie obawy. To także dowód kompletnego szaleństwa kiedy „opozycyjny działacz” szarga imię człowieka, który jest jak najbardziej za tym, żeby tę opozycję wspierać. Skąd ta niesprowokowana agresja?

Teraz oczywiście należałoby się zastanowić, jak zwykła to robić przywołana w tekście Wydziału Propagandy Agnieszka Romaszewska – komu to służy? Jeszcze łatwiej domyślić się – komu nie służy. Otóż owa propagandowa jednostka organizacyjna, którą w ślad za kabaretem Czesuaf należałoby tytułować Narodowym Frontem Wyzwolenia Narodu, zakomunikowała Polakom między wierszami dobrą nowinę: polska „okupacja” Białorusi, polonizacja, „obóz koncentracyjny” w Berezie Kartuskiej i inne liczne, liczne, liczne przewiny zostały nam przez ten groźny Front niemal zapomniane. Skłonni są nawet kontynuować to chwalebne zapominanie mimo, że Aleksander Łukaszenka ostrzega przed ciągle czyhającą zza Buga polską agresją. A tymczasem niewdzięczni Polacy nie chcą docenić tej wspaniałomyślności, „a niektórzy to jeszcze wpychają szpilki, to nie ludzie to wilki”.

Zastanówmy się co by było, gdyby jakiś facet z Polski pojechał ze swoim zespołem na koncert do Tel Awiwu, solidnie finansowany przez izraelskich sponsorów i tam nagle wystąpił w koszulce z napisem… „Heil Eichmann!” Zostałby na całym świecie uznany za kretyna dekady. Zapewne dostałby też nominację do tzw. Nagród Darwina. Ponieważ jednak sprawa banderowskiego ludobójstwa na Polakach znana jest głównie u nas, to białoruski muzyk, który wystąpił na koncercie w Warszawie w koszulce UPA, ma szansę jedynie na tytuł Gibona Roku. No, może fakt, że uczynił to w 70. rocznicę zbrodni OUN-UPA na Polakach, plasuje go jednak na samym czubku małpiego drzewa. Chłopczyna zachował się jak idiota, ale nie poczuł się bynajmniej w obowiązku aby przeprosić.

Ktoś mógłby sądzić, że jego środowisku wypadałoby w tej sytuacji albo milczeć ze wstydem, albo zachować się mądrze i odciąć od jego irracjonalnego zachowania. Autor artykułu Wydziału Propagandy broni go jednak z zapałem, pisząc, że wszyscy, którzy się tego chłopaka czepiają, nie mają prawa wtrącać się w to jakie koszulki zakładają członkowie zespołu. Cóż, widocznie drzemie w tym jakaś mądrość człowieka Wschodu, nieosiągalna dla nas Kresowian, na naszym prymitywnym etapie rozwoju duchowego. Zdaniem autora, również wpis na Facebooku wychwalający okrutną zbrodnię na 130 tysiącach polskich kobiet i dzieci to „wolna wymiana poglądów”. Jak mogą Polacy mieć o to pretensje?

Wydział Propagandy, powielając stare dobre schematy propagandy sowieckiej, nie omieszkał też dokopać Armii Krajowej na Kresach, która wszak… „mordowała dziewczęta i białoruskich nauczycieli”. Owe zbrodnie AK-owcy mieli popełniać korzystając z faktu, że Niemcy byli w tym czasie zajęci walką z sowietami. „Jest to taktyka unikania silniejszego wroga” w celu „wyczyszczenia sobie terytorium od konkurencji”. Metodę zniesławiania AK bez najmniejszych dowodów i wbrew powszechnie znanym faktom historycznym Młody Front również zapożyczył z propagandy sowieckiej. Nasze gratulacje, „panowie opozycjoniści”. Ale to, że OUN-UPA dokonała ludobójstwa jakoś wam nie przeszkadza?

Młodofrontowe chłopię białoruskie nie dostrzega, że oddaje w ten sposób niedźwiedzią przysługę swemu środowisku, a raczej przysługę taką oddaje białej ruskiej niedźwiedzicy, szczując Białorusinów na Polaków i próbując nastawić Polaków przeciwko idei pomagania białoruskim opozycjonistom, poprzez opluwanie naszej historii. Zresztą bardziej prawdopodobne jest, że robi to całkiem świadomie, bo trudno podejrzewać, że jest to skutek wyłącznie młodzieńczej głupoty. Jak inaczej można wyjaśnić jego hasła: „Oddajcie nam Białystok” czy „Geben Sie uns Breslau”? Pewnie młodziak nie wie też, że straszenie Polaków tekstami typu „chcecie Lwowa to oddajcie Wrocław” to również dawny wynalazek sowiecki – ponownie gratuluję godnego naśladownictwa propagandy sowieckiej. Zastanawia też dlaczego autorowi tak zależy na popieraniu interesów szowinistów ukraińskich, niemieckich i litewskich?

Polacy na Białorusi mają prawo i będą się czuć Polakami, czy to się chłopaczkom z Młodego Frontu podoba czy nie. Wszelkie próby tłamszenia polskiej tożsamości czy wynaradawiania skończą się scenariuszem litewskim czyli eskalacją konfliktu. To, że taki konflikt jest wygodny dla Moskwy i Łukaszenki to oczywiste. Teraz bandycki reżim znalazł sobie doskonałych pomocników wśród niedojrzałych umysłowo pseudo-opozycjonistów. Pewnie marzy im się zbudowanie „antypolskiego” Wielkiego Księstwa Litewskiego. Na czyją korzyść było skłócanie Litwy z Koroną pisał już nawet „białoruski” poeta Mickiewicz, choć wątpię, czy autor artykułu go w ogóle czytał.

A na koniec dedykuję Wydziałowi Propagandy Młodego Frontu tekst satyryka Wojciecha Młynarskiego:

Faceci wokół się tutaj snują (…), czego dotkną – zaraz popsują.

 Gapią się w sufit, wodzą po gzymsie wzrokiem niemiłym,

 Na niski czołach maluje im się straszny wysiłek.

 Bo jedna myśl im chodzi po głowie, którą tak streszczę:

 Co by tu jeszcze spieprzyć panowie, co by tu jeszcze?”

Tak, tak – to o was, młodzi białoruscy przyjaciele. Uważajcie, żebyście sami sobie czegoś nie spieprzyli w sposób nieodwracalny.

 Aleksander Szycht

 Powyższy tekst publikujemy za portalem Kresy24.pl 

Proponujemy Państwu tekst publicysty z Polski Aleksandra Szychta. Jest to odpowiedź na atak Wydziału Propagandy organizacji „Młody Front”, wymierzony w środowisko młodych polskich patriotów w Lidzie.  Nie gryźcie ręki, która was karmi!  Czyli o tym jak Młodociany Front odbiera nam Białystok i Wrocław W ostatnim czasie dumnie tytułujący

Szanowni Czytelnicy Znadniemna.pl!

Ilustracja z portalu Kresy24.pl

Ilustracja z portalu Kresy24.pl

Środowiska polonijne oraz Rodacy w Polsce z niepokojem obserwują represyjną politykę władz Republiki Litewskiej wobec mniejszości polskiej na Litwie.

Ostatnio litewskie sądy, naśladując swoją brutalnością białoruski reżim, zaczęły wymierzać olbrzymie kary finansowe za wywieszanie dwujęzycznych tablic z nazwami ulic, do czego – zgodnie ze standardami europejskimi – każda mniejszość ma święte prawo.

Jako portal mniejszości polskiej na Białorusi nie możemy pozostać obojętni na prześladowania naszych sąsiadów i braci – Rodaków na Wileńszczyźnie.

Wykazując solidarność z naszymi braćmi na Wileńszczyźnie i protestując przeciwko litewskiej szowinistycznej samowoli, pragniemy opublikować apel o pomoc wystosowany przez mera Rejonu Solecznickiego na Litwie, Zdzisława Palewicza.

Apelujemy do naszych czytelników na Białorusi, w Polsce i na całym świecie: wspomóżmy Polaków na Litwie w trudnej dla nich chwili zarówno naszym protestem jak i przynajmniej drobną kwotą, aby mogli pokryć nałożone na nich kary.

Fragment apelu mera Rejonu Solecznickiego:

Szanowni Przyjaciele!

Dzisiaj, gdy Polacy na Litwie spotykają się z naciskiem i przejawami otwartej dyskryminacji, zwracamy się z prośbą o wsparcie moralne i materialne. Trwająca od wielu lat walka z polskimi nazwami ulic na Wileńszczyźnie osiągnęła swoje apogeum. W dn. 23 grudnia 2013 roku Wileński Sąd Okręgowy wydał orzeczenie, na mocy którego dyrektor administracji samorządu rejonu solecznickiego Bolesław Daszkiewicz został ukarany grzywną w wysokości blisko 45 tys. litów (ok. 14 tys. euro). Na wykonanie orzeczenia sądu dyrektorowi został wyznaczony termin jednego miesiąca.

W toku pięciu lat toczących się procesów sądowych o polskie tablice dyrektor administracji samorządu rejonu solecznickiego Bolesław Daszkiewicz był już dziesięć razy karany mandatami. Na mocy obecnego orzeczenia sądu, które jest ostateczne i nie podlega zaskarżeniu, Samorząd Rejonu Solecznickiego został zobowiązany do usunięcia tablic z dwujęzycznymi nazwami ulic w Koleśnikach, Ejszyszkach, Dajnowie, Jaszunach, Turgielach, Podborzu, Białej Wace i innych miejscowościach, gdzie 80 proc. mieszkańców stanowią Polacy. Zgodnie z orzeczeniem sądu, dwujęzyczne tablice z nazwami ulic są niezgodne z prawem.

Założenia ustawy o mniejszościach narodowych, prawomocnej do 2010 roku, przewidywały na terytoriach zamieszkałych przez mniejszości narodowe umieszczanie napisów informacyjnych w językach narodowych (obok języka litewskiego). Wtedy tablice te zostały umieszczone legalnie. Zgodnie z konwencją ramową Rady Europy o ochronie mniejszości narodowych, którą Litwa podpisała i ratyfikowała, można używać podwójnych napisów w skupiskach zwarcie zamieszkanych przez mniejszości narodowe. Tymczasem litewskie sądy nie chcą ustosunkować się do tego dokumentu. Ponadto litewskie ustawodawstwo nie przewiduje trybu usunięcia tablic będących własnością prywatną z prywatnych domów. Dyrektor administracji nie dysponuje narzędziami do wyegzekwowania od mieszkańców usunięcia tablic z prywatnych posesji, wykonanych za pieniądze ich właścicieli. Polscy mieszkańcy odmawiają usunięcia tablic ze swoich domów.

Kary za używanie swego języka ojczystego przez mniejszość polską w rejonie, gdzie stanowi ona prawie 80 proc. mieszkańców, choć nakładane na dyrektora administracji samorządu, nie mogą być pokryte z budżetu rejonu. Dotychczasowe kary dyrektor Bolesław Daszkiewicz od 2008 roku pokrywał z własnych środków. Dotychczas stanowiły one od kilkuset do tysiąca litów. Teraz wzrosły do kilkudziesięciu tysięcy. W listopadzie ubiegłego roku członkowie Solecznickiego i Wileńskiego Rejonowych Oddziałów Związku Polaków na Litwie dążąc do udzielenia symbolicznego wsparcia dla osób karanych za dwujęzyczne napisy, postanowili ogłosić zbiórkę pieniędzy wśród ludzi dobrej woli i założyli w tym celu specjalne konto bankowe, na które każdy kto solidaryzuje się z osobami karanymi za dwujęzyczne tablice może przekazywać wsparcie w litach, złotych, euro lub dolarach amerykańskich. Licząc na Państwa solidarność i zrozumienie determinacji Polaków na Litwie w obronie prawa do języka ojczystego, podajemy numer tego konta:

Solecznicki Rejonowy Oddział Związku Polaków na Litwie

Regon 293279770

Konto: Bank DNB” Lietuva, NIP 40100

Rachunek: LT43401004440036057

z dopiskiem: „SOLIDARNOŚĆ”.

 

W sytuacji, kiedy społeczność polska na Litwie pilnie potrzebuje wsparcia zarówno moralnego, jak finansowego, w sposób szczególny liczymy na pomoc naszych Przyjaciół w Polsce, partnerów z zaprzyjaźnionych samorządów, instytucji państwowych i organizacji pozarządowych, osób prywatnych. Prosimy o wyrażenie protestu poprzez poinformowanie za pośrednictwem waszych senatorów, posłów na Sejm i posłów do Parlamentu Europejskiego opinii publicznej Polski i Europy o stałym łamaniu praw mniejszości polskiej na Litwie.

Polskości z naszych serc nikt nie wyrwie!

Z poważaniem,

Mer Rejonu Solecznickiego Zdzisław Palewicz

Znadniemna.pl

Szanowni Czytelnicy Znadniemna.pl! [caption id="attachment_2889" align="alignnone" width="480"] Ilustracja z portalu Kresy24.pl[/caption] Środowiska polonijne oraz Rodacy w Polsce z niepokojem obserwują represyjną politykę władz Republiki Litewskiej wobec mniejszości polskiej na Litwie. Ostatnio litewskie sądy, naśladując swoją brutalnością białoruski reżim, zaczęły wymierzać olbrzymie kary finansowe za wywieszanie dwujęzycznych tablic z

Instytut Pamięci Narodowej wydał kalendarz ścienny na 2014 rok z reprodukcjami portretów żołnierzy polskiego podziemia niepodległościowego. Autorami prezentowanych prac są malarze zrzeszeni w Towarzystwie Plastyków Polskich przy Związku Polaków na Białorusi.

Kalendarz_IPN

Miniatury niektórych portretów z kalendarza, foto: Przystanek Historia Białystok/Polskie Radio

Wydany przez białostockie Biuro Edukacji Publicznej IPN kalendarz nosi tytuł „Żołnierze Polski Podziemnej”. Są w nim zamieszczone reprodukcje portretów między innymi Witolda Pileckiego, Zygmunta Szendzielarza ps. ”Łupaszka”, Jana Piwnika ps. „Ponury”, a także dowódców związanych z Armią Krajową okręgu wileńskiego i nowogródzkiego. Jedną z postaci umieszczonych w kalendarzu jest kpt. Weronika Sebastianowicz ps. „Różyczka”, prezes Stowarzyszenia Żołnierzy AK na Białorusi i członkini Zarządu Głównego ZPB.

Jak zauważa Polskie Radio – kalendarz jest niezwykłą lekcją historii. Uwzględniono w nim święta religijne i państwowe, m.in. Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych (1 marca), Międzynarodowy Dzień Pamięci o Ofiarach Holokaustu (27 stycznia), ale także ważniejsze rocznice historyczne, na przykład: przekształcenie ZWZ w AK (14 lutego), rocznicę bitwy pod Monte Cassino (18 maja), rocznice niemieckiej i sowieckiej agresji na Polskę (zarazem Dzień Sybiraka) (1 i 17 września) i wiele innych.

Pomysł takiej formy kalendarza jest efektem wystawy, która została otwarta w białostockim Oddziale IPN w dniu 27 września 2013 roku i uświetniała obchody Dnia Polskiego Państwa Podziemnego oraz uroczystą galę wręczenia Nagrody Honorowej „Świadek Historii”

Kalendarz to nie lada gratka dla miłośników historii i kolekcjonerów. Nie będzie go można kupić. Oficjalna prezentacja kalendarza z udziałem Konsula Generalnego RP w Grodnie Andrzeja Chodkiewicza, odbyła się wczoraj na białostockim Przystanku Historia (siedziba Archiwum i Muzeum Archidiecezjalnego w Białymstoku).

Prezentacja kalendarza „Żołnierze Polski Podziemnej” z reprodukcjami artystów z Towarzystwa Plastyków Polskich przy ZPB jest planowana także w Grodnie pod koniec stycznia.

Prezentowane w kalendarzu portrety pochodzą z wystawy zbiorowej polskich malarzy z Białorusi pt. ”Pamięci bohaterów Armii Krajowej”. Wystawę w ubiegłym roku na ZPB organizował między innymi w rejonie szczuczyńskim, z okazji poświęcenia w Raczkowszczyźnie krzyża pamięci ostatniego dowódcy połączonych sił AK Lida Szczuczyn Anatola Radziwonika ps. „Olech”, a także w Grodnie. Potem wystawa była prezentowana w wielu miastach w Polsce.

plastycy-ZPB-slider

Wystawa w rejonie szczuczyńskim

Witold_Iwanowski_slider

Wystawa w Grodnie

Igor_Kiebiec_Zolnierze_Wykleci_slider

Obraz „Żołnierze Wyklęci” Igora Kiebieca

a.pis. za Kresy24.pl/polskieradio.pl

Instytut Pamięci Narodowej wydał kalendarz ścienny na 2014 rok z reprodukcjami portretów żołnierzy polskiego podziemia niepodległościowego. Autorami prezentowanych prac są malarze zrzeszeni w Towarzystwie Plastyków Polskich przy Związku Polaków na Białorusi. [caption id="attachment_2885" align="alignnone" width="480"] Miniatury niektórych portretów z kalendarza, foto: Przystanek Historia Białystok/Polskie Radio[/caption] Wydany przez

Skip to content