HomeStandard Blog Whole Post (Page 123)

12 września minęła 58. rocznica śmierci Sergiusza Piaseckiego, wybitnego kresowego pisarza XX stulecia, autora licznych, przetłumaczonych ostatnio na język białoruski, dzieł literackich, agenta wywiadu, przemytnika, przestępcy i więźnia najcięższego w Polsce międzywojennej więzienia na Świętym Krzyżu, a także żołnierza Armii Krajowej.

Być może Sergiusz Piasecki z właściwą mu autoironią uśmiecha się z zaświatów, obserwując, jak potomkowie już od prawie dziesięciu lat męczą się z postawieniem mu pomnika. Koncepcję upamiętnienia Sergiusz Piasecki wymyślił sam jeszcze za życia, wyręczając w ten sposób wielbicieli swojej twórczości z początku XXI stulecia. Musiał przewidzieć bowiem, że tylko to, co sam zaproponuje ma szansę na spełnienie. I tak rzeczywiście się stało. Posąg, mający stanąć na postumencie pomnika pisarza, został rzeczywiście wykonany. I jest to posąg odpowiadający idei pomnika Piaseckiego, wyrażonej przez niego samego jeszcze za życia.

Oto jak wyobrażaną przez Sergiusza Piaseckiego wolę upamiętnienia siebie w pomniku opisuje znawca biografii pisarza profesor Mikołaj Iwanow, będący członkiem założonego jeszcze w roku 2013 Komitetu Budowy Pomnika Sergiusza Piaseckiego:

„Forma rzeźby to nie przypadek. Jest związana z zabawną historią z życia Piaseckiego. Kiedyś pisarz wziął kamień i powiedział: „A teraz pozuję dla swojego przyszłego pomnika”. Ktoś zrobił mu zdjęcie. Wzięliśmy to zdjęcie, ogłosiliśmy konkurs, który wygrał rzeźbiarz Walerian Januszkiewicz, i powstała rzeźba dokładnie, jak zdjęcie” – opowiadał Mikołaj Iwanow jeszcze w 2014 roku o powstaniu rzeźby, mającej stanąć na postumencie gdzieś na placu, czy chociażby w jakimś skwerze, a zamiast tego zdobiącej hall wrocławskiej restauracji Dwór Polski na miejscowym Rynku.

Posąg Sergiusza Piaseckiego, jako człowieka z kamieniem, zdobiącego hall restauracji Nowy Dwór przy wrocławskim Rynku

Profesor Iwanow jako jeden z inicjatorów upamiętnienia Sergiusza Piaseckiego opowiadał wówczas także o planach postawienia pomnika w białoruskim Rakowie – dawnym miasteczku na granicy między II Rzeczpospolitą, a ZSRR czyli granicy, którą uwiecznił w swoich najlepszych powieściach kresowy awanturnik i geniusz literatury i żołnierz wyklęty:

– Planowaliśmy, że pomnik powstanie w Rakowie. Lecz stosunek władzy Białorusi do Piaseckiego jest nie najlepszy. Nie udało się uzyskać pozwolenia od Aleksandra Łukaszenki. Sergiusz Piasecki to żołnierz AK, walczył z komunistami. Ale pomnik powstanie, jest już gotów, to piękny pomnik. Postawimy go. Prawie wszystkie książki Piaseckiego są przetłumaczone na język białoruski, i młodzież zaczytuje się tymi książkami. Warto przypomnieć, że był nominowany do Nagrody Nobla w dziedzinie literatury, ale wybuch II wojny światowej zaprzepaścił szansę na jej zdobycie.

Posąg do pomnika, zgodnie z prognozą  prof. Iwanowa, rzeczywiście powstał. Bez postumentu i wyrzeźbionej na nim inskrypcji pozostaje jednak tylko rzeźbą, zdobiącą wnętrze lokalu gastronomicznego we Wrocławiu. Ironia losu chciała, że jak dotąd jednym z niewielu monumentalnych upamiętnień Sergiusza Piaseckiego pozostaje głaz w Rakowie na Białorusi z odsłoniętą w 2019 roku tablicą upamiętniającą kresowego geniusza, autora „Kochanka Wielkiej Niedźwiedzicy” i innych popularnych książek, w tym „Trylogii Mińskiej” oraz satyrycznych „Zapisków Oficera Armii Czerwonej.

Ambasador RP na Białorusi Artur Michalski przy głazie z tablicą, upamiętniającą Sergiusza Piaseckiego w białoruskim Rakowie. 2019 rok

Sergiusz Piasecki pisał o Mińsku, o miasteczkach i wioskach Białorusi (sam autor nigdy nie używał tej nazwy kraju, dla niego tereny sięgające granicy z ZSRR ustanowionej w 1921 roku to  była Polska).

W dziełach Piaseckiego spotykamy nazwy: Mińsk, Raków, Mołodeczno, Kojdanowo, Stołpce, Mir, Orsza, Borysow, Smolewicze, Kołodziszcze, Radoszkowicze, Grodno, Lida, Iwieniec, Rubieżewicze, Nowogródek, Bobrujsk, Homel, Brześć. Jego książki są jednym z niewielu źródeł, z których możemy się dowiedzieć jak żyli w tamtych czasach ludzie na polsko-białoruskim pograniczu. Jest to relacja o tym, co tak naprawdę przyniosły władze bolszewickie na swoich bagnetach.

W 1984 roku na motywach powieści Sergiusza Piaseckiego „Kochanek Wielkiej Niedźwiedzicy” powstał polski film sensacyjny „Przemytnicy”. W 2014 roku Telewizja Belsat zrealizowała film „Kontrabandziści” też oparty na motywach powieści Sergiusza Piaseckiego. W „Kontrabandzistach” w postać głównego bohatera powieści – samego Sergiusza Piaseckiego wcielił się Pit Paułau – muzyk z kultowego białoruskiego zespołu rockowego „NRM”, którego  twórczość pisarza zainspirowała do  nagrania płyty pt. „Zbroja. Zołata. Kabiety”.

Na białoruski przetłumaczono osiem powieści Sergiusza Piaseckiego. A „Kochanek Wielkiej Niedźwiedzicy” – był tłumaczony dwa razy, przez dziennikarza i prezentera Belsatu Wiktora Szukiełowicza i tłumaczkę Maryję Puszkiną, wspartą przez Instytut Polski w Mińsku. Prezentacje tłumaczeń odbywały się podczas Międzynarodowych Targów Książki w Mińsku, ostatni raz –  w lutym 2020 roku. Czasem brała w nich udział wnuczka pisarza Ewa Tomaszewicz, autorka kilku książek o wybitnym dziadku.

Wnuczka pisarza Ewa Tomaszewicz na targach książki w Mińsku. 2019 rok

– To niezwykłe, że książki Sergiusza Piaseckiego cieszą się na Białorusi tak ogromną popularnością. Z jednej strony to pewnie zasługa talentu i niezwykle barwnych i burzliwych opowieści. Na pewno jednak ogromne znaczenie ma też fakt, że jest to jedno z niewielu świadectw epoki, burzliwego okresu przemian na tych terenach – mówiła Ewa Tomaszewicz podczas jednej z prezentacji literackiego dorobku dziadka.

Niestety wciąż nie wiadomo, gdzie w Polsce powstanie pomnik Sergiusza Piaseckiego z prawdziwego zdarzenia. Uznajmy, że dusza pisarza z właściwym Sergiuszowi Piaseckiemu poczuciem humoru i autoironią obserwuje z zaświatów podejmowane w tym temacie starania potomków.

Członkowie Komitetu Budowy Pomnika Sergiusza Piaseckiego prof. Zdzisław Julian Winnicki oraz prof. Mikołaj Iwanow przy posągu pisarza, wciąż „szukającego” godnego postumentu

Marta Tyszkiewicz z Wrocławia, Zdjęcia: zawolnosc.eu, instytutpolski.pl, autorka

12 września minęła 58. rocznica śmierci Sergiusza Piaseckiego, wybitnego kresowego pisarza XX stulecia, autora licznych, przetłumaczonych ostatnio na język białoruski, dzieł literackich, agenta wywiadu, przemytnika, przestępcy i więźnia najcięższego w Polsce międzywojennej więzienia na Świętym Krzyżu, a także żołnierza Armii Krajowej. Być może Sergiusz Piasecki z

Trzy razy po piętnaście dni odsiedział w areszcie administracyjnym za tak zwane „rozpowszechnianie treści ekstremistycznych” Igor Bancer, były działacz Związku Polaków na Białorusi, pracujący niegdyś w mediach  ZPB, a także znany grodzieński muzyk rockowy grający street punk, prywatnie będący mężem członkini Zarządu Głównego Związku Polaków na Białorusi Anżeliki Orechwo.

Przebywa w rozbitym stanie

Bliscy muzyka i dziennikarza poinformowali media, że po wyjściu z aresztu Igor przebywa w rozbitym stanie fizycznym i psychicznym, a więc potrzebuje czasu, żeby dojść po siebie po półtoramiesięcznym uwięzieniu. Nie jest zatem skłonny do komentowania swojej obecnej sytuacji.

Do zatrzymania Igora Bancera doszło 4 sierpnia w jego mieszkaniu w Grodnie. Grupa białoruskich milicjantów wyłamała drzwi wejściowe do domu muzyka, położyła go na podłodze, przykryła narodową biało-czerwono białą flagą (będącą symbolem Białorusinów walczących z dyktaturą Łukaszenki), i zabrała go do radiowozu. Wówczas o zatrzymaniu rockmana także poinformowali jego krewni.

Szczegóły zatrzymania Igora Bancera udało się poznać dzięki, opublikowaniu przez białoruskie kanały prołukaszenkowskie, nagraniu wideo. Widać na nim muzyka, który, prawdopodobnie zmuszony przez funkcjonariuszy, wypowiada się krytycznie o białoruskiej opozycji, zaklina się, że nigdy nie chciałby mieszkać w Polsce, gdyż „kocha Białoruś i z miłości do niej gotów jest znosić nawet trudy związane z pobytem w białoruskim więzieniu”.

Po zatrzymaniu Bancera przez tydzień nie było wiadomo, gdzie został osadzony.

Kolega punk ujawnia miejsce pobytu

Dopiero 12 sierpnia znajomy Igora Bancera z zespołu „Naga Zakonnica” Fiodor Żywalewski poinformował białoruskich obrońców praw człowieka, że spotkał się z kolegą w celi aresztu przy ulicy Akreścina w Mińsku. Żywalewski potwierdził wówczas, że Igora Bancera skazano na 15 dni izolacji, ale nie mógł powiedzieć, za co. – Spisano przeciwko niemu 18 protokołów – tłumaczył.

Na prorządowych białoruskich kanałach telegramowych można było w tym czasie przeczytać, iż przeciwko Igorowi Bancerowi wszczęta zostanie sprawa karna za „podżeganie do nienawiści na tle narodowościowym, religijnym bądź innym”.

Kolejna „piętnastka” za kratami

19 sierpnia, kiedy muzykowi skończyła się 15-dniowa kara, nie wypuszczono go jednak na wolność. Przedstawiono mu za to kolejny zarzut. Na jego podstawie 22 sierpnia sąd w Mińsku skazał muzyka na kolejne 15 dni aresztu, tym razem za „rozpowszechnianie materiałów ekstremistycznych”. O kolejnym wyroku na Igora Bancera poinformowali na swojej stronie internetowej białoruscy anarchiści, nazywający siebie „Anarchistyczny Czarny Krzyż – Białoruś”.

Kolejny wyrok na muzyka potwierdziło także białoruskie środowisko obrońców praw człowieka, które przypomniało, że Igorowi Bancerowi grozi odpowiedzialność karna za podżeganie do nienawiści, prawdopodobnie religijnej, w mediach społecznościowych, w których Polak z Grodna rzeczywiście publikował negatywne treści pod adresem wyznawców prawosławia i katolicyzmu.

Podobnie jak w przypadku dwóch pierwszych dokładnie nie wiadomo za co Polak odsiedział trzecią „piętnastkę”. Należy się cieszyć, że to paskudne znęcanie się nad człowiekiem już się zakończyło.

Redaktor mediów ZPB, protegowany Andrzeja Poczobuta

Antyklerykalne poglądy Igora Bancera, zdeklarowanego grodzieńskiego anarchisty i antyfaszysty, walczącego z przejawami rasizmu w ruchu skinheads, nie przeszkodziły mu w roku 2005 wstąpić do Związku Polaków na Białorusi (ZPB) pod przewodnictwem Andżeliki Borys. Dzięki protekcji Andrzeja Poczobuta wpływowego działacza ZPB i ówczesnego korespondenta Gazety Wyborczej, obecnie oczekującego na sąd za popularyzowanie na Białorusi losów żołnierzy Armii Krajowej, Igor Bancer do roku 2010 aktywnie udzielał się jako autor w mediach ZPB, a przez niedługi okres pełnił nawet obowiązki redaktora naczelnego wydawanego przez ZPB „Magazynu Polskiego na uchodźstwie”. W latach 2006-2008 Andżelika Borys powierzyła Bancerowi nawet pełnienie funkcji rzecznika ZPB.

Aktywność muzyka jako działacza mniejszości polskiej na Białorusi zaczęła maleć po tym, kiedy ożenił się z jedną z prominentnych przedstawicielek ZPB Anżeliką Orechwo, przez dwa lata pełniącą obowiązki prezesa organizacji po rezygnacji Andżeliki Borys z tego stanowiska w 2010 roku.

Kontrowersyjna twórczość, sprawa karna i wyrok

W ostatnich latach Igor Bancer prowadził aktywną działalność artystyczną. Oprócz koncertów i nagrań kolejnych piosenek ze swoim zespołem Mister X gwiazdor grodzieńskiego punk-rocka organizował także kontrowersyjne wydarzenia, wyglądające często, jak prowokacja wobec sił porządkowych. Za jeden z takich performance’ów w 2020 roku usłyszał zarzut popełnienia złośliwego chuligaństwa. Polegało ono na tym, że artysta zdjął spodnie przed maską milicyjnego radiowozu i pozostając w ledwie widzianych stringach, zatańczył na oczach zdumionych milicjantów.

Ten wyczyn kosztował Bancera pięć miesięcy w grodzieńskim areszcie śledczym i wyrok 1,5 roku przymusowych robót w zakładzie karnym otwartego typu. Wszystkie białoruskie organizacje broniące praw człowieka uznały wówczas Igora Bancera za więźnia politycznego, Amnesty International natomiast ogłosiła, że artysta jest więźniem sumienia i cierpi za swoje poglądy.

Igor Bancer jest żonaty drugi raz i ma troje dzieci – syna z pierwszego małżeństwa oraz córkę i syna, które urodziła mu była przewodnicząca, a obecnie członkini Zarządu Głównego Związku Polaków na Białorusi Anżelika Orechwo.

Znadniemna.pl, fot.: facebook.com/yeahoor.bouncer

Trzy razy po piętnaście dni odsiedział w areszcie administracyjnym za tak zwane „rozpowszechnianie treści ekstremistycznych” Igor Bancer, były działacz Związku Polaków na Białorusi, pracujący niegdyś w mediach  ZPB, a także znany grodzieński muzyk rockowy grający street punk, prywatnie będący mężem członkini Zarządu Głównego Związku Polaków

Krótkometrażowy film fabularny pt.  „NA ŻYWO” w reżyserii Mary Tamkovich, zrealizowany w Wajda Studio, zdobył Nagrodę Specjalną ufundowaną przez czasopismo „Zwierciadło” podczas 47. Festiwalu Filmów Fabularnych w Gdyni. Obraz wystartował w Konkursie Filmów Krótkometrażowych.

„Pokojowa demonstracja w Mińsku, upamiętniająca pobitego na śmierć śmierć Ramana Bandarenkę, zostaje brutalnie spacyfikowana przez milicję. Świat dowiaduje się o tym dzięki transmisji dziennikarek niezależnej białoruskiej telewizji, które jako jedyne przekazują na żywo informacje o przebiegu wydarzeń. Ze względów bezpieczeństwa relację prowadzą z okien jednego z okolicznych mieszkań Gdy służby zaczynają strzelać do protestujących, a kobiety zostają namierzone przez milicyjny dron, stają przed dramatycznym wyborem” – czytamy opis fabuły filmu na stronieWajdaschool.pl 

Fabuła jest inspirowana prawdziwą historią Kateriny Bakhvalovej i Darii Chultsovej – dziennikarek Belsat TV – skazanych w 2020 roku na dwa lata kolonii karnej. W lipcu 2022 roku, podczas utajnionego procesu, wyrok Kateriny został przedłużony do 8 lat. Daria odzyskała wolność na początku września 2022 r. W filmie wykorzystano fragmenty transmisji Kateriny Andreevej i Darii Chultsovej z Placu Zmiany oraz Studia Belsat nadanej 15 listopada 2020 roku. Proces uznano za polityczny. Aresztowanie i oskarżenie dziennikarek Belsat TV skrytykowało wiele organizacji zajmujących się mediami i wolnością słowa, a także prawami człowieka. Takie stanowisko zajęły m.in. Białoruskie Stowarzyszenie Dziennikarzy, PEN-Club Białorusi, Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich, Europejska Federacja Dziennikarzy, brytyjska organizacja Article 19 i Reporterzy bez Granic. W białoruskich więzieniach przebywa obecnie ponad tysiąc więźniów politycznych.

„NA ŻYWO nie jest dokumentem. Wydarzenia zostały przeze mnie skondensowane i zmodyfikowane na potrzeby dramaturgiczne, a bohaterki mają zmienione imiona. Moim celem nie było dziennikarskie relacjonowanie wydarzenia, ale przyjrzenie się ludziom, którzy w obliczu realnego zagrożenia muszą dokonywać niemożliwie trudnych wyborów. Zależało mi na tym, by przekształcić historię dziewczyn z kolejnego newsa o represjach na Białorusi w opowieść o żywych ludziach, pozwolić poczuć ich napięcie, strach, ale i determinację. Chciałam, żeby widzowie razem z bohaterkami przeżyli te kluczowe dla ich życia piętnaście minut, poczuli jak straszliwie trudna była decyzja, którą musiały podjąć – a jednocześnie jak bardzo nie mogły podjąć innej” – mówi reżyserka i scenarzystka Mara Tamkovich.

Białoruska reżyserka jest absolwentką kursu fabularnego Studio Prób w Szkole Wajdy. Pracowała jako dziennikarka Belsat TV. Jej film „Córka” był jednym z najczęściej pokazywanych i nagradzanych polskich filmów krótkometrażowych w 2018 roku. Scenariusz filmu NA ŻYWO został wybrany do realizacji w ramach akcji Szkoły Wajdy 15 MINUT DO PREMIERY przez jury w składzie: Jakub Czekaj, Wojciech Marczewski, Karolina Mróz, Agnieszka Smoczyńska, Katarzyna Warzecha. Dźwięk w filmie realizowany był jako projekt edukacyjny we współpracy Szkoły Wajdy z Wydziałem Reżyserii Dźwięku UMFC w Warszawie w ramach kursu Szkoły Wajdy – Fishing Sound, pod opieką artystyczną Joanny Napieralskiej i Jerzego Murawskiego.

Znadniemna.pl za Wajdaschool.pl

Krótkometrażowy film fabularny pt.  "NA ŻYWO" w reżyserii Mary Tamkovich, zrealizowany w Wajda Studio, zdobył Nagrodę Specjalną ufundowaną przez czasopismo "Zwierciadło" podczas 47. Festiwalu Filmów Fabularnych w Gdyni. Obraz wystartował w Konkursie Filmów Krótkometrażowych. "Pokojowa demonstracja w Mińsku, upamiętniająca pobitego na śmierć śmierć Ramana Bandarenkę, zostaje

Już niespełna dwa tygodnie zostały do zakończenia przyjmowania wniosków do tegorocznej edycji programu Stypendium dla Młodego Nauczyciela.

UWAGA!Ostatni termin przyjmowania wniosków to 30 września 2022 roku!

Program „Stypendium dla Młodego Nauczyciela” skierowany jest do młodych nauczycieli polskiego pochodzenia z Białorusi/ Czech/Litwy/ Łotwy/Mołdawii/Rumunii/ Ukrainy uczących przedmiotów ojczystych w szkołach z polskim językiem nauczania, szkołach z funkcjonującymi klasami polskimi, w szkołach sobotnio-niedzielnych oraz punktach nauczania języka polskiego i przedmiotów ojczystych działających przy stowarzyszeniach
i parafiach. w celu wspierania rozwoju polskojęzycznego szkolnictwa stacjonarnego i społecznego na Wschodzie.

Do pobrania:

Wniosek_stypendialny_Młody_Nauczyciel

Regulamin_Młody_Nauczyciel

Plakat_Młody_Nauczyciel

Stypendium dla Młodego Nauczyciela jest realizowane w ramach projektu „Nauczyciel PLUS”. Program wspierania kadry pedagogicznej szkól polonijnych”. Projekt finansowany ze środków Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w ramach konkursu Polonia i Polacy za Granicą 2022.

Znadniemna.pl za wid.org.pl

Już niespełna dwa tygodnie zostały do zakończenia przyjmowania wniosków do tegorocznej edycji programu Stypendium dla Młodego Nauczyciela. UWAGA!Ostatni termin przyjmowania wniosków to 30 września 2022 roku! Program „Stypendium dla Młodego Nauczyciela” skierowany jest do młodych nauczycieli polskiego pochodzenia z Białorusi/ Czech/Litwy/ Łotwy/Mołdawii/Rumunii/ Ukrainy uczących przedmiotów ojczystych

Oczekiwanie na proces sądowy Andrzeja Poczobuta może wydłużyć się jeszcze nawet o dwa miesiące. Tak wynika z ostatniego listu dziennikarza i działacza polskiej mniejszości narodowej na Białorusi, którego fragment publikuje witryna hpravy.org, powołując się na Oksanę Poczobut, żonę więźnia politycznego.

W swoim udostępnionym przez Oksanę Poczobut fragmencie listu Andrzej pisze: „”U mnie jest stabilnie. Sprawę powinni przekazać już do Prokuratury Generalnej, stamtąd – do Sądu Najwyższego, a ten już skieruje ją do jednego z sądów obwodowych. Teraz oto czekam na wieści, gdzie i kiedy sprawę będą rozpatrywać. To oczekiwanie może się wydłużyć nawet o 2 miesiące. Ale tak już jest. Dokąd by  sprawę  nie przekazali – większej różnicy nie ma” – napisał Andrzej Poczobut.

Fragment listu Andrzeja Poczobuta, udostępniony przez Oksanę Poczobut, fot.: hpravy.org

Przypomnijmy, że 5 września Andrzej zakończył zapoznawać się z materiałami swojej sprawy karnej.

W areszcie śledczym Andrzej Poczobut przebywa od 25 marca 2021 roku. W tym dniu został zatrzymany w swoim mieszkaniu w Grodnie. Stawiane mu zarzuty to m.in. „nawoływanie do sankcji przeciwko Białorusi” za co grozi wyrok od 4 do 12 lat pozbawienia wolności. Odpowiedzialność za ten czyn pojawiła się w Kodeksie Karnym Białorusi jesienią 2021 roku, czyli  wówczas  gdy dziennikarz przebywał już w areszcie śledczym, więc, podobnie jak cała sprawa karna przeciwko niemu oskarżenie o nawoływanie do sankcji jest oskarżeniem absurdalnym.

Kolejny zarzut to „podżeganie do nienawiści na tle narodowościowym” zagrożony wyrokiem od 5 do 12 lat kolonii karnej. Podstawą do sformułowania tego absurdalnego zarzutu ma być między innymi popularyzowanie przez niego dziejów Armii Krajowej.

Pielęgnowanie pamięci o Armii Krajowej oraz popularyzacja jej dokonań wśród polskiej społeczności na Białorusi, ale też wśród Białorusinów, to jedna z aktywności Andrzeja Poczobuta, na podstawie której zostało przeciwko niemu sformułowane jedno z oskarżeń. W połowie sierpnia „Rzeczpospolita” informowała, że dotarła do treści aktu oskarżenia, który zostanie przedstawiony Andrzejowi Poczobutowi.

Wśród rzekomo popełnionych przez dziennikarza zbrodni figuruje także nazywanie w mediach napadu ZSRR na Polskę 17 września 1939 roku „agresją”. Poza tym oskarżenie ma bazować na artykułach dziennikarza w Gazecie Wyborczej, opisujących białoruskie protesty powyborcze w 2020 roku oraz na publikacji z 2006 roku w wydawanym przez Związek Polaków na Białorusi „Magazynie Polskim na uchodźstwie”, w którym Andrzej Poczobut opowiedział o żołnierzu wyklętym Anatolu Radziwoniku „Olechu”, który był jednym z dowódców polskiego podziemia antykomunistycznego na Grodzieńszczyźnie.

Zgodnie z oficjalnym stanowiskiem białoruskich władz w 1939 roku doszło do „wyzwolenia uciskanych przez Polskę narodów ukraińskiego i białoruskiego”.

 Znadniemna.pl na podstawie hpravy.org

Oczekiwanie na proces sądowy Andrzeja Poczobuta może wydłużyć się jeszcze nawet o dwa miesiące. Tak wynika z ostatniego listu dziennikarza i działacza polskiej mniejszości narodowej na Białorusi, którego fragment publikuje witryna hpravy.org, powołując się na Oksanę Poczobut, żonę więźnia politycznego. W swoim udostępnionym przez Oksanę Poczobut

Dziś przypada 225. rocznica urodzin Januarego Suchodolskiego, polskiego malarza batalisty okresu romantyzmu, uczestnika powstania listopadowego.

January Antoni Michał Suchodolski herbu Ślepowron urodził się 19 września 1797 roku w Grodnie, na dawnych ziemiach polskich, które znalazły się w zaborze rosyjskim. Był synem Jana Suchodolskiego i Tekli Downarowicz. Był najstarszym z siedmiu dzieci – jego bratem był m.in. Rajnold Suchodolski, urodzony w 1804 roku polski poeta i uczestnik powstania listopadowego (zginął na Pradze w czasie obrony Warszawy).

Młody January od samego początku życia był wychowywany w duchu patriotycznym. Miał 10 lat, gdy został wysłany do Warszawy. W wieku 13 lat wstąpił do Korpusu Kadetów Szkoły Elementarnej Artylerii i Inżynierów Wojsk Księstwa Warszawskiego. Znajdowała się ona w warszawskim Arsenale – została utworzona dzięki księciu Józefowi Poniatowskiemu w 1808 roku. Mając lat 15, w nocy z 10 na 11 grudnia 1812 roku pełnił wartę przed Hotelem Angielskim (znajdował się na ulicy Wierzbowej 6), w którym zatrzymał się sam Napoleon. Po upadku cesarza Francuzów, a jeszcze wcześniej zlikwidowaniu namiastki państwa polskiego, jaką było Księstwo Warszawskie, dalej wierzył w odrodzenie niepodległej Rzeczypospolitej.

W 1823 roku został adiutantem Wincentego Krasińskiego, który był wówczas dowódcą pułku Grenadierów Gwardii Królewskiej. Obu panów połączyła przyjaźń, ich ścieżki zostały jednak rozdzielone, gdy wybuchło powstanie listopadowe. Suchodolski przystąpił do zrywu narodowościowego. Zupełnie inaczej postąpił Krasiński – nie wziął udziału w powstaniu, był bowiem zwolennikiem współpracy i podporządkowania Królestwa Polskiego Rosji.

Suchodolski po upadku powstania wyjechał do Włoch, gdzie pobierał nauki od francuskiego malarza Horacego Vernet’a. W Italii poznał m.in Juliusza Słowackiego. Na ziemie polskie powrócił w 1847 roku – nie spotkały go represje popowstańcze, został natomiast członkiem Cesarskiej Akademii Sztuk Pięknych. Przebywał w Petersburgu, a następnie w Paryżu. W 1848 kupił majątek Boimie w okolicach Siedlec. W 1852 roku wyjechał on do Krakowa, w którym poznał osobiście Wincentego Pola. W 1860 roku Suchodolski został jednym z członków komitetu walczącego o utworzenie Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych. Ponadto udzielał się on również w komitecie organizacyjnym Muzeum Sztuk Pięknych w Warszawie. W styczniu 1863 roku wybuchło kolejne antyrosyjskie powstanie – udział w nim wziął syn malarza Edward (został schwytany po jego upadku).

Posiadłość malarza znacznie ucierpiała w czasie walk – January Suchodolski zmarł tam 20 marca 1875 w wieku 77 lat. Ze swoją żoną Leokadią miał dwóch synów, Edwarda i Zdzisława (który również był malarzem). Obrazy Suchodolskiego przedstawiają głównie sceny batalistyczne – namalował wiele dzieł związanych z historią państwa polskiego, główny nacisk kładąc na wojny napoleońskie. Malarz spoczywa w grobowcu na cmentarzu w Oleksinie (powiat siedlecki).

Bitwa pod Tudelą (Wincenty Krasiński składa Napoleonowi zdobyte sztandary) (1827), Muzeum Narodowe w Warszawie

Napoleon i książę Józef Poniatowski pod Lipskiem

Widok wzięcia szturmem fortecy Archałcyku (1839), Muzeum Wojskowo-Historyczne w Petersburgu

Przejście wojsk Napoleona przez Berezynę.1866. Muzeum Narodowe, Poznań.

Wjazd gen. Henryka Dąbrowskiego do Rzymu. 1850. Muzeum Narodowe, Warszawa

Bitwa na San Domingo

Pierwsze wyścigi konne na Polu Mokotowskim w Warszawie (1849), Muzeum Warszawy

Bitwa pod Somosierrą. 1860. Olej na płótnie. 144 x 193 cm. Muzeum Narodowe, Warszawa

Szturm Oczakowa (1853), Muzeum Wojskowo-Historyczne w Petersburgu

Odwrót spod Moskwy (1854), Muzeum Narodowe w Krakowie

Obrona Częstochowy

Hubert Nowak/veritasdehistoria.wordpress.com, fot.: Wikimedia Commons

Dziś przypada 225. rocznica urodzin Januarego Suchodolskiego, polskiego malarza batalisty okresu romantyzmu, uczestnika powstania listopadowego. January Antoni Michał Suchodolski herbu Ślepowron urodził się 19 września 1797 roku w Grodnie, na dawnych ziemiach polskich, które znalazły się w zaborze rosyjskim. Był synem Jana Suchodolskiego i Tekli Downarowicz.

Zjazd Rady Polonii Świata (RPŚ), odbywający się w Wilnie w dniach 15-18 września z udziałem reprezentantów Związku Polaków na Białorusi – wiceprezesów ZPB Renaty Dziemiańczuk i Marka Zaniewskiego – w sobotę, 17 września, dokonał wyboru nowych władz organizacji, zrzeszającej podmioty polonijne z 44 krajów i sześciu kontynentów.

W głosowaniu na  nowego prezesa RPŚ wzięło udział 72 delegatów. Z 38 głosami poparcia wybory wygrał Jarosław Narkiewicz z Litwy. Jego rywalka w wyborach, dotychczasowa prezes RPŚ Teresa Berezowsky, uzyskała poparcie nieco mniejsze – 34 delegatów. Okolicznością, decydującą o ostatecznym wyniku głosowania, mogła być rezygnacja z kandydowania na stanowisko prezesa RPŚ przez prezydenta Europejskiej Unii Wspólnot Polonijnych Tadeusza Pilata.

Delegaci Zjazdu RPŚ, fot.: M. Paszkowska/l24.lt

Zdejmując swoją kandydaturę z wyborów działacz polonijny wsparł kolegę z Litwy i właśnie to mogło zaważyć na uzyskaniu przez Jarosława Narkiewicza czterech głosów przewagi nad dotychczasową prezes RPŚ.

Jarosław Narkiewicz to wieloletni dyrektor polskiej szkoły w Szklarach (rejon trocki na Litwie), wieloletni poseł na Sejm Republiki Litewskiej z ramienia Akcji Wyborczej Polaków na Litwie – Związku Chrześcijańskich Rodzin (AWPL-ZChR), minister Transportu i Łączności RL w latach 2019 – 2020.

Obecnie pełni funkcje wiceprezesa ZPL i wiceprezesa AWPL – ZChR.

 Znadniemna.pl na podstawie l24.lt, na zdjęciu u góry: nowy prezes RPŚ Jarosław Narkiewicz, fot.: Alicja Kuklińska / Dziennik Związkowy

Zjazd Rady Polonii Świata (RPŚ), odbywający się w Wilnie w dniach 15-18 września z udziałem reprezentantów Związku Polaków na Białorusi – wiceprezesów ZPB Renaty Dziemiańczuk i Marka Zaniewskiego – w sobotę, 17 września, dokonał wyboru nowych władz organizacji, zrzeszającej podmioty polonijne z 44 krajów i

Sąd Najwyższy Republiki Białorusi podjął decyzję o likwidacji Zjednoczenia Społecznego „Polska Macierz Szkolna”. Do „zabójstwa” jednej z najstarszych na Białorusi organizacji polskich reżimowemu sądowi wystarczyło jednego (!) posiedzenia.

O likwidacji ZS „Polska Macierz Szkolna”, która cztery lata temu obchodziła stulecie założenia organizacji o takiej nazwie w Grodnie, redaktorzy strony internetowej organizacji informują za pomocą poniższego komunikatu:

Komunikat o zawieszeniu działalności strony pmsgrodno.org w związku z likwidacją ZS „Polska Macierz Szkolna”, screen: pmsgrodno.org

Wynika z niego, że zawieszeniu uległa też działalność strony internetowej pmsgrodno.org 

Zawieszenie działalności strony internetowej Zjednoczenia Społecznego „Polska Macierz Szkolna” oznacza, że  nasz portal Znadniemna.pl, dostępny obecnie pod adresem „lustrzanym” glosznadniemna.pl, stał się ostatnim niezależnym głosem Polaków z Białorusi w sieci globalnej. Ta, smutna dla nas okoliczność, zobowiązuje nas do dalszego informowania o sytuacji polskiej mniejszości narodowej na Białorusi nie zważając na przynależność organizacyjną działających na Białorusi środowisk polskich i osobnych działaczy z wyjątkiem, rzecz jasna współpracowników antypolskiego reżimu ze Związku Polaków na Białorusi, kierowanego przez pachołka „russkiego miru” Łukaszenki i Putina – Aleksandra Songina.

W związku z powyższym prosimy Państwa  do przesyłania do redakcji Znadniemna.pl wiadomości z Białorusi, które wydają się Państwu istotne z punktu widzenia Polaków na Białorusi, a także Rodaków w Polsce i na całym świecie. Wiadomości prosimy wysyłać zarówno za pomocą pozostawiania komentarzy pod tym oraz innymi wpisami na naszym portalu, jak też drogą mailową. Zgłoszenia, dotyczące ważnych, nurtujących Polaków na Białorusi, tematów przyjmujemy pod adresem e-mailowym: [email protected].

Pozostawajmy w kontakcie nawet w obliczu, a może właśnie z powodu, wrogich nam działań, jakimi jest antypolska polityka dyktatorskiego reżimu Aleksandra Łukaszenki!

 Znadniemna.pl

Sąd Najwyższy Republiki Białorusi podjął decyzję o likwidacji Zjednoczenia Społecznego "Polska Macierz Szkolna". Do "zabójstwa" jednej z najstarszych na Białorusi organizacji polskich reżimowemu sądowi wystarczyło jednego (!) posiedzenia. O likwidacji ZS "Polska Macierz Szkolna", która cztery lata temu obchodziła stulecie założenia organizacji o takiej nazwie

83 lata temu, 17 września 1939 r., łamiąc polsko-sowiecki pakt o nieagresji, Armia Czerwona wkroczyła na teren Rzeczypospolitej Polskiej, realizując ustalenia zawarte w tajnym protokole paktu Ribbentrop-Mołotow. Konsekwencją sojuszu  dwóch totalitaryzmów -nazistowskich Niemiec i ZSRR – był rozbiór osamotnionej Polski.

Sowiecka napaść na Polskę była realizacją układu podpisanego w Moskwie 23 sierpnia 1939 r. przez ministra spraw zagranicznych III Rzeszy Joachima von Ribbentropa oraz ludowego komisarza spraw zagranicznych ZSRR Wiaczesława Mołotowa, pełniącego jednocześnie funkcję przewodniczącego Rady Komisarzy Ludowych (premiera).

Integralną częścią zawartego wówczas sowiecko-niemieckiego paktu o nieagresji, był tajny protokół dodatkowy. Jego drugi punkt, dotyczący bezpośrednio Polski, brzmiał następująco: „W wypadku terytorialnych i politycznych przekształceń na terenach należących do Państwa Polskiego granica stref interesów Niemiec i ZSRR przebiegać będzie w przybliżeniu po linii rzek Narwi, Wisły i Sanu. Kwestia, czy w obopólnym interesie będzie pożądane utrzymanie niezależnego Państwa Polskiego i jakie będą granice tego państwa, będzie mogła być ostatecznie wyjaśniona tylko w toku dalszych wydarzeń politycznych. W każdym razie oba rządy rozstrzygną tę kwestię na drodze przyjaznego porozumienia”.

Informacja na temat wspomnianego tajnego protokołu nie dotarła do Polski, pomimo tego, iż przywódcy alianccy dysponowali wiedzą na jego temat.

Oceniając sojusz dwóch totalitarnych mocarstw prof. Andrzej Garlicki pisał: „Pakt Ribbentrop-Mołotow nazywa się często IV rozbiorem Polski. Ta nazwa dobrze oddaje jego istotę. Dwa sąsiadujące z Polską państwa zawarły porozumienie dotyczące podziału jej terytorium pomiędzy siebie. Po kilku tygodniach porozumienie to zostało zrealizowane. Pakt Ribbentrop-Mołotow przyniósł Hitlerowi pozornie mniejsze korzyści niż Stalinowi: terytorium polskie na zachód od linii Wisły oraz uznanie Litwy za niemiecką strefę wpływów. Ale Hitler otrzymywał równocześnie – i to było bezcenne – gwarancje neutralności Moskwy w jego konflikcie z Zachodem. Groźba wojny na dwa fronty, przynajmniej w najbliższym czasie, przestawała istnieć dla Niemiec. Obaj partnerzy podpisujący pakt na Kremlu traktowali go jako rozwiązanie doraźne. Obaj mieli cele o wiele bardziej ambitne niż rozbiór Polski czy podporządkowanie republik nadbałtyckich. Były to cele sprzeczne, dlatego wojna pomiędzy III Rzeszą i Związkiem Radzieckim była nieunikniona”. (A. Garlicki „Historia 1815-1939. Polska i świat”).

Po zaatakowaniu Polski przez wojska niemieckie 1 września 1939 r. strona sowiecka utrzymywała przez następne dni pozory neutralności. Minister Józef Beck wspominał: „Zachowanie ambasadora sowieckiego nie pozostawiało nic do życzenia, zdradzał on nawet chęć rozmów co do możliwości dowozu pewnych towarów przez ZSRR. Poleciłem ambasadorowi Grzybowskiemu sondaż u Mołotowa, jakie dostawy przez Sowiety mogłyby być brane pod uwagę, oraz oczekiwałem od niego akcji dla zapewnienia nam tranzytu od państw sprzymierzonych”. (J.Beck „Ostatni raport”)

Niemcy od trzeciego dnia wojny ponaglali Moskwę, ażeby zajęła obszary uznane w pakcie Ribbentrop-Mołotow za jej strefę interesów. Stalin zwlekał z podjęciem decyzji, czekając na to, jak zachowają się wobec niemieckiej agresji na Polskę Wielka Brytania i Francja. Przyglądał się również jak silny opór Niemcom stawia polskie wojsko. Jednocześnie jednak w ZSRR trwały ukryte przygotowania do wojny. 24 sierpnia 1939 r. rozpoczęto stopniową koncentrację wojsk.

3 września komisarz obrony Klimient Woroszyłow wydał rozkaz o podwyższeniu gotowości bojowej w okręgach wojskowych, które miały wziąć bezpośredni udział w ataku na Polskę, oraz rozkaz o rozpoczęciu tajnej mobilizacji. Do działań przeciwko państwu polskiemu przeznaczono dwa fronty: Białoruski – komandarma Michaiła Kowalowa i Ukraiński komandarma Siemiona Timoszenki. W sumie liczyły one co najmniej 620 000 żołnierzy, ponad 4700 czołgów i 3300 samolotów. Po stronie polskiej granicy z ZSRS, liczącej ponad 1400 km, strzegły jedynie przerzedzone oddziały Korpusu Ochrony Pogranicza.

17 września 1939 r. o godz. 3 w nocy (według obowiązującego w Polsce czasu środkowoeuropejskiego była godzina pierwsza) do Komisariatu Spraw Zagranicznych w Moskwie wezwany został ambasador RP Wacław Grzybowski, któremu Władimir Potiomkin – zastępca Mołotowa – odczytał treść uzgodnionej wcześniej z Berlinem noty. Władze sowieckie oświadczały w niej m.in.: „Wojna polsko-niemiecka ujawniła wewnętrzne bankructwo państwa polskiego. W ciągu dziesięciu dni działań wojennych Polska utraciła wszystkie swoje ośrodki przemysłowe i centra kulturalne. Warszawa, jako stolica Polski, już nie istnieje. Rząd polski uległ rozkładowi i nie przejawia oznak życia. Oznacza to, że państwo polskie i jego rząd faktycznie przestały istnieć. Tym samym utraciły ważność umowy zawarte pomiędzy ZSRR a Polską”.

Uzasadniając wkroczenie Armii Czerwonej na teren Rzeczypospolitej Polskiej stwierdzano: „Rząd sowiecki nie może pozostać obojętny na fakt, że zamieszkująca terytorium Polski pobratymcza ludność ukraińska i białoruska, pozostawiona własnemu losowi, stała się bezbronna. Wobec powyższych okoliczności Rząd Sowiecki polecił Naczelnemu Dowództwu Armii Czerwonej, aby nakazało wojskom przekroczyć granicę i wziąć pod swoją opiekę życie i mienie ludności Zachodniej Ukrainy i Zachodniej Białorusi. Rząd sowiecki zamierza równocześnie podjąć wszelkie środki mające na celu wywikłanie narodu polskiego z nieszczęsnej wojny, w którą wepchnęli go nierozumni przywódcy i umożliwienie mu zażycia pokojowej egzystencji”.

Ambasador Grzybowski zdecydowanie odmówił przyjęcia sowieckiej noty. W tym samym czasie Armia Czerwona rozpoczęła napaść na Polskę. Od godz. 3 do godz. 6 rano jej wojska przekroczyły na całej długości wschodnią granicę z Polską.

Przedstawiając plan sowieckiego ataku prof. Wojciech Materski pisał: „Rozkaz jak najszybszego uchwycenia ważnych obiektów militarnych w głębi polskiej obrony poprzez skoncentrowane uderzenia rozcinające wykonywać miały wydzielone spośród wszystkich armii tzw. grupy ruchome (uderzeniowe). Trzy grupy ruchome Frontu Białoruskiego (dzierżyńska, mińska i połocka) otrzymały zadanie opanowania Wilna (poprzez Święciany i Michaliszki), Grodna i Białegostoku (poprzez Wołkowysk). Cztery grupy ruchome Frontu Ukraińskiego (15 korpus, szepietowska, wołoczyska i kamieniecko-podolska), po uchwyceniu w ciągu pierwszych trzech dni agresji rubieży Kowel-Włodzimierz Wołyński-Sokal, miały wyjść na linię rzeki San. Za nimi postępować miały podporządkowane operacyjnie na czas kampanii dowództwu Armii Czerwonej pograniczne oddziały NKWD, likwidując według wcześniej przygotowanych list osoby uznane za elementy antysowieckie, mogące utrudnić trwałe umocnienie się na zdobytych terenach. Rozbite polskie linie obrony miały być atakowane frontalnie przez podstawowe siły obu frontów”. (W.Materski „Tarcza Europy. Stosunki polsko-sowieckie 1918-1939”)

Łącznie siły Armii Czerwonej skierowane w trzech rzutach przeciwko Rzeczypospolitej wynosiły ok. 1,5 miliona żołnierzy, ponad 6 tys. czołgów i ok. 1800 samolotów. Cytowany powyżej prof. Materski zwracał dodatkowo uwagę na fakt, iż: „Uderzenie dwu frontów sowieckich zostało poprzedzone czterodniowymi intensywnymi działaniami grup sabotażowo-dywersyjnych, które były organizowane na polskich Kresach Wschodnich przez wywiad sowiecki, komunistów i miejscowych nacjonalistów. Działania te okazały się rozleglejsze i skuteczniejsze niż akcja V kolumny poprzedzająca agresję niemiecką”.

Reakcję na wiadomość o sowieckiej napaści na Polskę tak wspominał szef sztabu Naczelnego Wodza gen. Wacław Stachiewicz: „Nie znajduję słów, które by oddały nastrój przygnębienia, jaki zapanował. Ani Naczelny Wódz, ani nikt z nas, oficerów Sztabu, nie miał najmniejszych wątpliwości co do charakteru, w jakim Sowiety wkroczyły do Polski. Było dla nas jasne, że dostaliśmy podstępny cios w plecy, który przesądzał ostatecznie o losach kampanii i niweczył ostatnią nadzieję prowadzenia zorganizowanej walki na terenie Polski”.

Wieczorem 17 września Naczelny Wódz wydał następujący rozkaz (dyrektywę): „Sowiety wkroczyły. Nakazuję ogólne wycofanie na Rumunię i Węgry najkrótszymi drogami. Z bolszewikami nie walczyć, chyba w razie natarcia z ich strony albo próby rozbrojenia oddziałów. Zadanie Warszawy i miast, które miały się bronić przed Niemcami – bez zmian. Miasta, do których podejdą bolszewicy, powinny z nimi pertraktować w sprawie wyjścia garnizonów do Węgier lub Rumunii”.

Władze polskie wzywając do unikania walki z Armią Czerwoną nie uznały jej wkroczenia za powód do wypowiedzenia wojny i nie zerwały stosunków dyplomatycznych z Moskwą. Zaistniała sytuacja zadecydowała o tym, iż w nocy z 17 na 18 września prezydent Ignacy Mościcki wraz z rządem polskim i korpusem dyplomatycznym przekroczył granicę rumuńską, planując przedostanie się do Francji. Razem z nimi terytorium polskie opuścił Naczelny Wódz marszałek Edward Śmigły-Rydz.

Zdaniem prof. Pawła Wieczorkiewicza, rozkaz marszałka Śmigłego-Rydza wydany 17 września „wprowadził w efekcie zamęt i utrudnił, czy wręcz uniemożliwił organizację obrony Kresów Wschodnich, tam gdzie istniały po temu jakiekolwiek szanse”. (P.Wieczorkiewicz „Historia polityczna Polski 1935-1945”)

Rozkaz ten nie dotarł jednak do wielu oddziałów, a przez część dowódców uznany został za prowokację. Do starć z Armią Czerwoną dochodziło w wielu miejscach. Na Polesiu i Wołyniu improwizowana grupa KOP dowodzona przez gen. Wilhelma Orlika-Rueckemanna stoczyła z Sowietami kilkanaście potyczek i dwie bitwy: pod Szackiem 28-29 września i Wytycznem w pow. włodawskim 1 października. Na Polesiu z Armią Czerwoną walczyły także: dowodzony przez ppłk Nikodema Sulika-Sarneckiego pułk KOP „Sarny”, brygada KOP „Polesie” oraz jednostki KOP „Kleck” i „Baranowicze”. Z kolei w Kodziowcach, niedaleko Grodna, w nocy z 21 na 22 września doszło do bitwy, w której 101 pułk ułanów przez kilka godzin zatrzymywał przeważające siły sowieckie, niszcząc m.in. 22 czołgi. Na Wileńszczyźnie i Nowogródczyźnie z Sowietami walczyły oddziały KOP „Iwieniec”, „Głębokie” i „Krasne”.

Wkraczającym oddziałom Armii Czerwonej opór stawiały również miasta, wśród których najbardziej zacięty i tragiczny bój stoczyło Grodno. Walki z Wehrmachtem i Armią Czerwoną toczyła dowodzona przez gen. Franciszka Kleeberga Samodzielna Grupa Operacyjna „Polesie”, w skład której weszli m.in. marynarze Pińskiej Flotylli Wojennej.

W sumie w starciach z Armią Czerwoną zginęło ok. 2,5 tys. polskich żołnierzy, a ok. 20 tys. było rannych i zaginionych. Do niewoli sowieckiej dostało się ok. 250 tys. żołnierzy, w tym ponad 10 tys. oficerów, którzy na mocy decyzji podjętej 5 marca 1940 r. przez Biuro Polityczne WKP(b) zostali rozstrzelani.

Straty sowieckie wynosiły ok. 3 tys. zabitych i 6-7 tys. rannych. Wkraczająca na ziemie Rzeczypospolitej Armia Czerwona zachowywała się równie bestialsko jak wojska niemieckie. Przykładów zbrodni popełnianych na polskich wojskowych, policjantach i cywilach jest wiele, m.in. w Grodnie po zajęciu miasta Sowieci wymordowali ponad 300 jego obrońców, na Polesiu 150 oficerów, a w okolicach Augustowa 30 policjantów.

28 września 1939 r. podczas kolejnej wizyty Ribbentropa w Moskwie zawarty został „Traktat Sowiecko-Niemiecki o Granicy i Przyjaźni”, któremu towarzyszyły tajne protokoły dodatkowe. We wstępie do traktatu stwierdzano: „Rząd Rzeszy Niemieckiej i rząd ZSRR uznają, po upadku dotychczasowego państwa polskiego, za wyłącznie swoje zadanie przywrócenie na tym terenie pokoju i porządku oraz zapewnienie żyjącym tam narodom spokojnej egzystencji, zgodnej z ich narodowymi odrębnościami”.

Zgodnie z propozycją Stalina przeprowadzona została korekta podziału terytorialnego ziem polskich. Granica pomiędzy ZSRS a III Rzeszą przebiegać miała odtąd wzdłuż linii rzek San-Bug-Narew-Pisa.

Jak pisał prof. Andrzej Paczkowski: „Stalin proponując nowelizację tajnej klauzuli układu z 23 sierpnia i +oddając+ Niemcom ziemie polskie aż do linii Bugu (zamiast Wisły) – w zamian za przesunięcie do +radzieckiej strefy wpływów+ Litwy – miał niewątpliwie na celu pozbycie się terytoriów o przygniatającej przewadze ludności polskiej, a tym samym poważnego problemu politycznego”. (A.Paczkowski „Pół wieku dziejów Polski 1939-1989”)

Przedstawiciele dwóch totalitarnych mocarstw ustalili również, iż „nie będą na swoich terenach tolerować żadnej polskiej agitacji, która przenikałaby na terytorium drugiej strony. Wszelkie próby takiej agitacji na ich terenach będą likwidowane, a obie strony będą się informowały wzajemnie o podejmowanych w tych celach środkach”.

W wyniku dokonanego rozbioru Polski Związek Radziecki zagarnął obszar o powierzchni ponad 190 tys. km kw. z ludnością liczącą ok. 13 mln. Okrojona Wileńszczyzna została przez władze sowieckie w październiku 1939 r. uroczyście przekazana Litwie. Nie na długo jednak, bowiem już w czerwcu 1940 r. Litwa razem z Łotwą i Estonią weszła w skład ZSRS. Liczba ofiar wśród obywateli polskich, którzy w latach 1939-1941 znaleźli się pod sowiecką okupacją, do dziś nie jest w pełni znana.

Prof. A. Paczkowski odnosząc się do tej kwestii w książce „Czarna księga komunizmu. Zbrodnie, terror, prześladowania” pisał: „Uważa się, że w ciągu niespełna dwóch lat władzy sowieckiej na ziemiach zabranych Polsce represjonowano w różnych formach – od rozstrzelania, poprzez więzienia, obozy i zsyłki, po pracę przymusową – ponad 1 milion osób (…). Nie mniej niż 30 tysięcy osób zostało rozstrzelanych, a śmiertelność wśród łagierników i deportowanych szacuje się na 8-10 proc., czyli zmarło zapewne 90-100 tysięcy osób”.

Znadniemna.pl za Dzieje.pl/PAP

83 lata temu, 17 września 1939 r., łamiąc polsko-sowiecki pakt o nieagresji, Armia Czerwona wkroczyła na teren Rzeczypospolitej Polskiej, realizując ustalenia zawarte w tajnym protokole paktu Ribbentrop-Mołotow. Konsekwencją sojuszu  dwóch totalitaryzmów -nazistowskich Niemiec i ZSRR - był rozbiór osamotnionej Polski. Sowiecka napaść na Polskę była realizacją

Podczas uroczystości patriotycznej poświęconej pamięci Żołnierzy 77. Pułku Piechoty Wojska Polskiego i 77. Pułku Piechoty Armii Krajowej Okręgu Nowogródek oraz Mieszkańców Ziemi Lidzkiej na warszawskich Bielanach dr Kazimierz Krajewski, szefujący Nowogródzkiemu Okręgowi Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej odniósł się do tematu burzenia przez reżim Aleksandra Łukaszenki polskich nekropolii wojennych na Białorusi.

Dr Kazimierz Krajewski prawnik, historyk, pracownik Biura Badań Historycznych w Oddziale IPN w Warszawie. Prezes Nowogródzkiego Okręgu Światowego Związku Żołnierzy AK. Autor książek: Na ziemi nowogródzkiej. „NOW” – Nowogródzki Okręg Armii Krajowej (1997); (z T. Łabuszewskim) „Łupaszka”, „Młot”, „Huzar”. Działalność 5 i 6 Brygady Wileńskiej AK (1944–1952) (2002); Nowogródzki Okręg AK w dokumentach (2009); (z T. Łabuszewskim i P. Niwińskim) Brygady „Łupaszki”. 5 i 6 Wileńska Brygada AK w fotografii 1943–1952 (2010); Na straconych posterunkach. Armia Krajowa na Kresach Wschodnich II Rzeczypospolitej 1939–1945 (2015) i in.

Przedstawiamy Państwa uwadze streszczenie wystąpienia jednego z najwybitniejszych znawców dziejów Armii Krajowej na Kresach Wschodnich II Rzeczypospolitej:

– Administracja państwa białoruskiego wypowiedziała wojnę poległym żołnierzom Armii Krajowej. Niszczone są cmentarze polowe, bratnie mogiły, w których spoczywają żołnierze z różnych oddziałów Armii Krajowej, działających na Kresach. Niedawno wstrząsnęła nami wiadomość o zniszczeniu cmentarza polowego w Surkontach, na którym spoczywa pułkownik Maciej Kalenkiewicz, pseudonim „Kotwicz” – współtwórca idei cichociemnych i jeden z najwybitniejszych oficerów Armii Krajowej. Cmentarz o wymiarze zupełnie symbolicznym dla polskiej narodowej pamięci, podobnie jak Cmentarz Orląt Lwowskich, czy mogiły przy pomniku Gloria Victis na Warszawskich Powązkach, czy też cmentarz na Monte Cassino. Zniszczone zostały też inne cmentarze w Mikuliszkach, w Kaczycach, gdzie leży prawie dziewięćdziesiąt żołnierzy AK, Dyndyliszkach, gdzie sprofanowano mogiły i tablice pamiątkowe, w Wołkowysku, Iwiu i innych miejscach.

My, jako środowiska kresowe, apelowaliśmy do mieszkańców Białorusi, by nie brali udziału w tym zezwierzęceniu i w tych aktach zupełnego barbarzyństwa. Na razie jakichś efektów to nie daje. Dlaczego administracja Białorusi wypowiedziała tę swoistą wojnę ludziom, którzy od dawna nie żyją? Wrogowie wolności naszego kraju zawsze starali się niszczyć pamięć o tych, którzy walczyli o wartości cywilizacji łacińskiej: o wolność i całość swojej ojczyzny, o wiarę przodków, o wolność każdego człowieka, który żyje tam, na Kresach. Tak postępowali niemieccy narodowi socjaliści w latach wojny. Tak potem postępowali okupanci komunistyczni ze Związku Sowieckiego. Zawsze starali się tę pamięć zniszczyć. Ich działania dotyczyły także mogił i sfery pamięci.

Obecnie administracja państwa białoruskiego wpisuje się w ten tok walki z wartościami cywilizacji łacińskiej.

Zastanawia nas i bolejemy nad tym, że w dyskusji nad tymi wydarzeniami, które rozgrywają się na Białorusi, brakuje nam głosu opozycji białoruskiej, która milczy, brakuje głosu społeczności białoruskiej, zamieszkującej państwo polskie. Przedstawiciele tej społeczności zawsze chętnie i lekkomyślnie wypowiadają się na temat historycznych relacji polsko-białoruskich, a teraz – milczą.

Brakuje nam głosu autokefalicznego Kościoła Prawosławnego w Polsce, czyli Cerkwi Prawosławnej, która milczy, a przecież niektóre z tych nekropolii były święcone ekumenicznie, z udziałem prawosławnych duchownych. Mamy tu przecież do czynienia z profanacją… I tego brakuje.

Te środowiska swoim milczeniem dają, jakby przyzwolenie na tego rodzaju akty barbarzyństwa. Jest to dla nas bardzo bolesne. Ale te działania, te straszne działania, wpisują się w pewną politykę dzisiejszego państwa białoruskiego wobec społeczności polskiej, którą pozbawili elementarnych praw, jej należnych, między innymi – wolności słowa i możliwości zrzeszania się. Działacze polscy są represjonowani, są więzieni, są wypędzani ze swojej ojczyzny. Andrzej Poczobut już drugi rok siedzi bez wyroku. Grozi mu wieloletni wyrok kolonii karnej. To absolutnie straszne rzeczy, które się dzieją w Europie w XXI wieku…

 Znadniemna.pl

Podczas uroczystości patriotycznej poświęconej pamięci Żołnierzy 77. Pułku Piechoty Wojska Polskiego i 77. Pułku Piechoty Armii Krajowej Okręgu Nowogródek oraz Mieszkańców Ziemi Lidzkiej na warszawskich Bielanach dr Kazimierz Krajewski, szefujący Nowogródzkiemu Okręgowi Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej odniósł się do tematu burzenia przez reżim Aleksandra

Skip to content