HomeStandard Blog Whole Post (Page 526)

Polacy z Mińska, Borowlan i Słucka spotkali się 27 lutego w jednej z podmińskich kawiarni z okazji Tłustego Czwartku, żeby zgodnie z tradycją polską wspólnie zainaugurować obchody zakończenia karnawału.

Zespół "Młode babcie"

Zespół „Młode babcie”

Na zabawie nie zabrakło pysznych pączków i innych tłustych potraw, a także wspólnego śpiewania polskich piosenek oraz tańców: krakowiaka, walca i polki.

Trio instrumentalne "Loreleja"

Trio instrumentalne „Loreleja”

Duet "Harmonia"

Duet „Harmonia”

Na program artystyczny zabawy ostatkowo-tłustoczwartkowej złożyły się występy działających przy strukturach ZPB obwodu mińskiego zespołów: „Loreleja”, „Młode babcie” oraz duetu instrumentalnego „Harmonia”. Popisami instrumentalnymi bawił zebranych, wirtuozyjnie władający gitarą Fiodor Łysenko, a talent wokalny miała okazję zademonstrować śpiewaczka Anna Januszkiewicz. Tańcom przygrywał znający masę melodii harmonista Eugeniusz Czerniawski.

Fiodor Łysenko

Fiodor Łysenko

Gra Fiodor Łysenko

Gra Fiodor Łysenko

Śpiewa Anna Januszkiewicz

Śpiewa Anna Januszkiewicz

Do tańca przygrywa Eugeniusz Czerniawski

Do tańca przygrywa Eugeniusz Czerniawski

Organizatorami zabawy ostatkowo-tłustoczwartkowej Polaków Mińska i obwodu mińskiego były prezes Oddziału ZPB w Mińsku Helena Marczukiewicz i działaczka organizacji Ałła Lejko.

Ludmiła Burlewicz z Mińska

Polacy z Mińska, Borowlan i Słucka spotkali się 27 lutego w jednej z podmińskich kawiarni z okazji Tłustego Czwartku, żeby zgodnie z tradycją polską wspólnie zainaugurować obchody zakończenia karnawału. [caption id="attachment_3406" align="alignnone" width="480"] Zespół "Młode babcie"[/caption] Na zabawie nie zabrakło pysznych pączków i innych tłustych potraw, a

Już za kilka dni, 1 marca, Rodacy w Polsce i na całym świecie będą obchodzili Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”. Jest to święto, mające przypominać kolejnym pokoleniom Polaków o ofierze, złożonej na ołtarzu wolności i niepodległości Ojczyzny przez działaczy antykomunistycznego podziemia w Polsce i na Kresach Wschodnich II Rzeczypospolitej.

Weronika_Sebastianowicz

Kpt. Weronika Sebastianowicz postanowieniem Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego z dnia 12 czerwca 2012 roku została odznaczona Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski „za wybitne zasługi dla niepodległości Rzeczypospolitej Polskiej, za działalność społeczną i kombatancką”.

Na Białorusi żywą legendą polskiego ruchu oporu w czasach niemieckiej okupacji i późniejszych jest kpt. Weronika Sebastianowicz, prezes Stowarzyszenia Żołnierzy Armii Krajowej przy ZPB, wiceprezes Zarządu Stowarzyszenia Łagierników Żołnierzy Armii Krajowej w Warszawie oraz członkini Zarządu Głównego Związku Polaków na Białorusi.

Rozmowę z Panią kapitan z okazji zbliżającego się Dnia Pamięci „Żołnierzy Wyklętych” proponujemy państwa uwadze.

Proszę opowiedzieć o Stowarzyszeniu, którym Pani kieruje.

– Od początku lat 90. Należę do Związku Polaków na Białorusi. Kierowane przeze mnie i działające przy ZPB Stowarzyszenie ŻAK nie jest zarejestrowane na terenie Białorusi, a więc, podobnie jak Związek Polaków na czele z Mieczysławem Jaśkiewiczem nie jest uznawane przez władze białoruskie. Nasze Stowarzyszenie zrzesza byłych żołnierzy Armii Krajowej. Głównym celem naszej działalności jest obrona godności, dobrego imienia i pamięci żołnierzy AK. Na dzień dzisiejszy Stowarzyszenie liczy 67 kombatantów, z których około jedenastu procent potrafi się poruszać o własnych siłach. Pozostali, niestety, są po wylewach, zawałach, a niektórzy – innymi chorobami przykuci do łóżek.

Zolnierze_AK

Żołnierzy Armii Krajowej

W czasach Stalina skazano Panią na ćwierć wieku łagrów. Według NKWD była Pani „wrogiem ludu”, gdyż walczyła w szeregach AK. A niedawno, w niepodległej Białorusi, za rządów Aleksandra Łukaszenki – znów miała Pani proces, w którym została skazana przez sąd w Szczuczynie na wysoką karę grzywny za postawienie krzyża, upamiętniającego dowódcę oddziału połączonych sił AK Lida-Szczuczyn Anatola Radziwonika ps. „Olech” oraz innych żołnierzy AK, poległych pod wsią Raczkowszczyzna w walkach z NKWD w 1949 roku. Wychodzi na to, że Pani wciąż walczy?

– Moja rodzina należała do Armii Krajowej od 1939 roku. Mój ojciec, Józef Oleszkiewicz, przed wojną był inżynierem, budował drogi i mosty. 19 Września 1939 roku, dwa dni po agresji na Polskę ze strony Armii Czerwonej, przyszedł do naszego domu w Pacewiczach (rej. wołkowyski) miejscowy komunista ze strzelbą. Chciał zabić ojca, ale moja starsza siostra Irena, gdy wycelował – podskoczyła i wybiła lufę, więc trafił nie w ojca, lecz w sufit. Gdy ojciec zapytał swojego napastnika, dlaczego chce go zabić, ten odpowiedział: „Bo Panem jesteś”, czyli – wrogiem ludu, bogaczem. Ojciec wyjechał do Wołkowyska, gdzie z miejscową inteligencją zakładał Związek Walki Zbrojnej. Później do walki w konspiracji wciągnął się i mój brat Antoni, a następnie – mama i ja. Nieraz myślę, że Armia Krajowa jest dziwną formacją. Nikt nas do niczego nie zmuszał, specjalnie nie zapraszał, a jednak szliśmy walczyć, czasem całymi rodzinami. Większość z nas wiedziała, że może nie wrócić po akcji, że może zginąć, trafić do więzienia i tam zostać dobitym.

Antoni_Oleszkiewicz

Antoni Oleszkiewicz, brat Weroniki Sebastianowicz

A jednak szliście…

– Tak. Czasami nie mogę spać, jak o tym wspominam. Męczą mnie koszmary nocne. Nie mogę znaleźć odpowiedzi na pytanie: Dlaczego? Przecież większość z nas nie miała wykształcenia, bo byliśmy po ukończonych zaledwie paru klasach szkoły. Dowództwo kadrowe wyjechało, zostawiając nas, w latach 1944-1945. Widocznie byli mądrzejsi i wiedzieli, że nic z naszej walki nie będzie. Ale my zostaliśmy i walczyliśmy. Zostałam zaprzysiężona w 1945 roku, wówczas nadano mi pseudonim „Różyczka”. Zorganizowaliśmy cztery plutony by bronić Polaków i polskości na naszej ziemi. Mieliśmy nadzieję, że zwyciężymy i Polska tu wróci, dlatego walczyliśmy do ostatniego. W 1946 roku ojciec został skazany na 10 lat łagrów. Mnie z mamą ujęto w 1951 roku. Byłam oskarżona za aktywne przestępcze kontakty z Armią Krajową, jako jej łączniczka. Trybunał Wojsk MGB Obwodu Grodzieńskiego w 1952 roku skazał mnie z mamą na 25 lat pozbawienia wolności, pozbawienie praw publicznych na 5 lat i konfiskatę mienia. Mój brat Antoni Oleszkiewicz, gdy przebywałam w łagrze w Workucie, kontynuował walkę w podziemiu WiN. Trafił w sowiecką obławę i ostatnim nabojem odebrał sobie życie.

Pani wielokrotnie zwracała się z prośbą do KGB, żeby otrzymać informacje z archiwów i odnaleźć miejsce spoczynku brata.

– Te prośby zakończyły się niczym. Do dziś nie wiem, gdzie brat jest pochowany, choć nie tracę nadziei, że kiedyś znajdę to miejsce. Może ktoś podpowie, może ktoś coś słyszał. Ostatnio nawet widziałam go we śnie. Prosił mnie o garnitur. Pomyślałam, że chodzi o zamówienie za niego mszy św., tak też zrobiłam. Po jakimś czasie mój brat przyśnił się jednak także Mieczysławowi Jaśkiewiczowi, prezesowi ZPB. W jego śnie powiedział: „Czy moja siostra nie wie, jaki garnitur jest potrzebny zabitemu zmarłemu?” Zrozumiałam, że jest potrzebny krzyż. Mimo tego, że krzyże poległym żołnierzom, które stawiamy, nam niszczą i ścinają, a później jeszcze sądzą za ich postawienie i modlitwę, i tak będę je stawiać. Ile będę żyć, będę powtarzać, że krzyże po tych żołnierzach i tak będę stawiać.

Rajd_Katynski

Weronika Sebastianowicz wita uczestników XIII Międzynarodowego Motocyklowego Rajdu Katyńskiego przed swoim domem

Czy jako kombatanci drugiej wojny światowej otrzymujecie jakąś pomoc od państwa białoruskiego?

– Nie jesteśmy jako Stowarzyszenie zarejestrowani. Nie dostajemy, więc żadnej pomocy. Nie mamy wejścia do żadnego urzędu, gdyż te dwie litery AK wciąż bardzo denerwują urzędników. Do dziś nazywają nas bandytami. Jednak nie zwracamy na to uwagi. Kim ci ludzie są dla nas, żeby nas obrażać? Trzymamy się przysięgi i jej słów, które wypowiedzieliśmy przed krzyżem, zwracając się do Matki Królowej Polski. Pamiętam, jako dziewczynka – gdy jechałam po złożeniu przysięgi rowerem – miałam wrażenie, że to nie ja kręcę pedałami, lecz jakaś siła wyższa. Powtarzałam wówczas słowa: zwycięstwo to nagroda, a zdrada to śmierć. Uważam, że nie zdradziliśmy i nie przegraliśmy. Mamy dzisiaj Związek Polaków, jest dużo działaczy, organizacja ma wiele oddziałów, są Polacy, którzy nawet w wieku 50-60 lat zapisują się na kurs języka polskiego, aby poznawać swoją kulturę, tradycję i historię Polski. A więc było warto walczyć nawet wówczas, gdy wydawało się, że jest to pozbawione sensu! Trzykrotnie w swoim życiu próbowałam je sobie odebrać. Ostatni raz było to na Syberii. Matka Najświętsza nie dopuściła jednak do tego. Przeprosiłam ją ze łzami w oczach i obiecałam, że więcej tego robić nie będę. Żyję, więc do dziś i staram się pomagać wszystkim, kogo mam pod swoją opieką.

Rajd_Katynski_02

Weronika Sebastianowicz na motocyklu z Leszkiem Rysakiem

W ubiegłym roku prawie w całej Polsce odbywały się spotkania z Panią. Często były połączone z pokazem wyprodukowanego przez Stowarzyszenie ODRA-NIEMEN i Studio Filmowe HORYZONT dokumentu filmowego pt. „Pani Weronika i jej chłopcy”, który opowiada o Pani i żołnierzach z Pani Stowarzyszenia. Co dają Pani takie spotkania?

– Mnie osobiście doładowują one energią do życia. Przy okazji naszej rozmowy, chcę podziękować za dary, za paczki, które przekazują nam Rodacy z Polski na każde święto, a my je przyjmujemy ze łzami w oczach. Bardzo cieszy nas ta pomoc, choć tak naprawdę nie umieramy z głodu. Czujemy jednak ogromną satysfakcję, z powodu tego, że Rodacy o nas pamiętają. Zawsze powtarzam, że nas – Polaków – żadne słupy graniczne nie rozdzielą. Stoimy na granicy w kolejkach, czasem mamy problemy z przekraczaniem granicy, ale nie da się nas oddzielić od Rodaków w Macierzy. Jestem Polką, moi dzieci, wnuki i prawnuki są Polakami. Nie da się nas rozdzielić. Nawet w czasach radzieckich mówiono, że Ojczyzny, podobnie jak Matki, nie da się zmienić. Ta zasada przyświeca naszemu życiu do dziś. Nigdy nie zmieniliśmy i nie zmienimy naszej Ojczyzny!

Sebastianowicz_w_Watykanie_08

Weronika Sebastianowicz z kolegami podczas spotkania w Bukowinie Tatrzańskiej

Wróćmy do spotkań. Pojawia się na nich sporo młodzieży. Jaka jest reakcja młodych ludzi na historię, o której Pani opowiada? Czy według Pani zainteresowanie Panią, jako żywym świadkiem historii, jest autentyczne?

– Miałam wiele spotkań na Śląsku. W ciągu dziesięciu dni pobytu odbyłam siedem spotkań z dziećmi i młodzieżą w szkołach, liceach i na uczelniach wyższych. Niektóre dzieciaki nawet nie wiedziały, że na Białorusi są kombatanci. Były zdziwione, że nosimy polskie mundury, a na nich – krzyże z orłem. Zapamiętałam też spotkanie w jednej z białostockich szkół, gdzie była młodzież i dzieciaki nawet z pierwszej klasy. Tam grono pedagogiczne poprosiło uczniów, aby zawczasu przygotowali pytania. Tych pytań było tyle, że nie starczyło czasu, by na nie odpowiedzieć. Najczęściej pytali: Pani Weroniko, a co to znaczy łagier? A za co Panią sądzili? Mam wrażenie, że około trzech lat temu Polska zaczęła się budzić. Może się mylę, ale to samo mówią inni. Byłam już dużo gdzie: w Poznaniu, Słubicach, Głogowie, Gdyni, Wrocławiu, Warszawie itd. i mogę zapewnić, że wszystko, jeśli chodzi o zainteresowanie prawdziwą historią, zależy od dyrekcji szkoły. Bo w podręcznikach historia wciąż jest zakłamana. Na szczęście zaczęło się to zmieniać.

Sebastianowicz_w_Watykanie_09

Weronika Sebastianowicz z młodzieżą

Czy wspomina Pani jakiś szczególny moment z tych spotkań?

– Po mojej wizycie w Białymstoku, w Internecie przeczytałam niezwykle wzruszający list od uczennicy drugiej klasy Liceum im. Adama Mickiewicza, w którym ona przepraszała za to, że nigdy nie słyszała o żołnierzach Armii Krajowej na Kresach, ani w domu, ani gdzie indziej. Dziękowała za możliwość spotkania z żywym świadkiem tamtych wydarzeń. Życzyła zdrowia i bardzo dziękowała. Napisała, że dzięki nam, może żyć w wolnej Polsce. Był to niezwykle wzruszający dla mnie list. Po dwóch spotkaniach w Słubicach, dostałam od dzieci i młodzieży pięknie wykonany notes, w którym każdy z dzieciaków opisywał swoje wrażenia po obejrzeniu filmu „Pani Weronika i jej chłopcy” i moim wystąpieniu. Do dziś, jak nie mogę zasnąć, wyjmuję ten notes i czytam do 2-3 w nocy. I dziękuję Panu Bogu za to, że mam ten notes. Czy nie na tym polega sens życia, żeby przekazywać nasze wspomnienia i doświadczenie kolejnym pokoleniom Polaków?

Sebastianowicz_w_Watykanie_04

Por. Franciszek Szamrej, kpt. Weronika Sebastianowicz i por. Alfons Rodziewicz na Polskim Cmentarzu Wojennym na Monte Cassino

Czy z Pani Stowarzyszeniem współpracuje młodzież miejscowa – na Białorusi?

– Przede wszystkim pomaga nam młodzież z Lidy. Jest tam bardzo patriotyczne środowisko młodzieżowe odczuwające niesamowitą więź z Ojczyzną. Ta młodzież pomaga miejscowym kombatantom, zawsze licznie stawia się na cmentarzach, by pokosić trawę, wyczyścić krzyże i nagrobki, pomalować pomniki. Gdy zadałam im pytanie jak się zrodziła taka inicjatywa, przecież nigdy nie prosiłam ich o to? Ktoś mówił, że taką potrzebę wyniósł z domu, od rodziców, ktoś mówił, że od dziadków. Ale wydaje mi się, że po prostu te nasze polskie geny dają o sobie znać. Kiedyś młodzi ludzie przyszli do mnie i powiedzieli, że chcą mi się podporządkować, gdyż jestem starszą osobą, a oni chcą mi pomagać.

Sebastianowicz_w_Watykanie_05

Por. Franciszek Szamrej i por. Alfons Rodziewicz na Polskim Cmentarzu Wojennym na Monte Cassino

Pisaliśmy, że pielęgnowaniem miejsc pamięci, związanych z Armią Krajową na Białorusi zajmuje się dużo ludzi, między innymi skupieni wokół Komitetu Ochrony Miejsc Pamięci przy ZPB.

– Kiedy przeczytałam w gazecie wypowiedź prezesa Komitetu Józefa Porzeckiego, ucieszyłam się, że tak wiele ten Komitet potrafił zrobić: postawił krzyże i zawiesił tablice pamiątkowe na grobach żołnierzy. Szkoda tylko, że w tym wystąpieniu prezes Komitetu nie wspomniał o Akowcach. Przecież od 1991 roku cmentarze, na których spoczywają żołnierze AK, żołnierze Września 1939 roku, wojny polsko-bolszewickiej, legioniści, a nawet Powstańcy Styczniowi znajdujące się w okręgach szczuczyńskim, lidzkim i nowogródzkim, znajdują się pod opieką Akowców. Wcześniej, do 2005 roku, prawie nikt się tym nie interesował.

Sebastianowicz_w_Watykanie_07

Na placu Świętego Piotra w Watykanie

Sebastianowicz_w_Watykanie_06

Żołnierze AK mieli okazję zobaczyć papieża Franciszka

Sebastianowicz_w_Watykanie_010

W Tatrach

A jak wygląda sytuacja teraz?

– W ubiegłym roku Stowarzyszenie ŻAK przeprowadziło prace porządkowo-remontowe na cmentarzu w Surkontach, którym od wielu lat, jak zresztą wielu innymi na Lidszczyźnie, opiekują się żołnierzy AK z Lidy, a konkretnie – por. Alfons Rodziewicz i por. Franciszek Szamrej. Dzięki pomocy finansowej Najwyższej Izby Kontroli (NIK), Stowarzyszenia Łagierników Żołnierzy Armii Krajowej, Stowarzyszenia ODRA-NIEMEN i hojności innych darczyńców z Polski, a także przy dużym udziale młodzieży lidzkiej od maju do października przeprowadziliśmy gruntowe odnowienie cmentarza. Wyczyszczyliśmy ogrodzenie z mchów, przycięliśmy gałęzie, zagruntowaliśmy i pomalowaliśmy wszystkie betonowe części nagrobków, pomalowaliśmy metalowe tabliczki, krzyże i części ogrodzenia, usunęliśmy chwasty i posadziliśmy kwiaty. W sierpniu wraz z delegacją Stowarzyszenia Łagierników, której przewodniczył prezes Andrzej Siedlecki, Arturem Kondratem, z Muzeum Armii Krajowej oraz kombatantami i młodzieżą z Lidy odnowiliśmy kwatery żołnierskie w Paszkiewiczach, Niecieczy oraz w Jancewiczach. Na przełomie września – października uporządkowaliśmy kolejne dwa cmentarze w Wiewiórce i w Naczy, gdzie spoczywają żołnierzy Armii Krajowej z oddziału Jana Piwnika ps. „Ponury”.

Cmentarz

W tym roku Związek Polaków na Białorusi będzie obchodzić 70. rocznicę operacji ”Ostra Brama”. Jakie macie plany?

– Trudno jeszcze planować, gdyż mamy jeszcze czas, chociaż już pewien zarys tego, co będzie, mamy. Ale prawdopodobnie pojedziemy na obchody okrągłej różnicy „Ostrej Bramy” do Wilna, bo jednak o wyzwolenie Wilna chodziło w operacji, rozpoczętej 7 lipca 1944 roku w ramach akcji „Burza”. Jeśli Pan Bóg pozwoli, chcielibyśmy wraz z innymi kombatantami, którzy licznie przyjadą do Wilna, uczestniczyć w tych obchodach.

Mlodziez_sprzata_cmentarz

Lidzka młodzież pomaga kombatantom opiekować się cmentarzami

Jak może Pani określić krąg partnerów Stowarzyszenia Żołnierzy AK na Białorusi?

– Na pierwszym miejscu wymienię Urząd ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych na czele z ministrem Janem Stanisławem Ciechanowskim, dzięki któremu mamy między innymi opiekę socjalną oraz możliwość wyjazdów do sanatorium. Na drugim miejscu – Stowarzyszenie Łagierników Żołnierzy Armii Krajowej, w którym jestem wiceprezesem. No i na trzecim miejscu – wrocławskie Stowarzyszenie ODRA-NIEMEN. Dzięki niemu spełniły się moje marzenia: w ubiegłym roku wraz z Alfonsem Rodziewiczem i Franciszkiem Szamrejem mogliśmy przeżyć niezapomniane chwile – odbyć wizytę do Watykanu i uczestniczyć w Mszy Św., celebrowanej przez Ojca Świętego Franciszka. Także byliśmy na Cmentarzu Wojskowym w Monte Cassino. ODRA-NIEMEN zorganizowało dla nas także wyjazd do Bukowiny Tatrzańskiej i Zakopanego. A w kwietniu miałam zaszczyt i przyjemność przez trzy dni być w Londynie, na licznych spotkaniach z Rodakami na Wyspach, a w czerwcu – odwiedzić Brukselę. Z całego serca wszystkim naszym partnerom dziękuję.

Cmentarz_Surkonty

Na cmentarzu w Surkontach

O czym jeszcze Pani marzy?

– Chciałabym skończyć żywot w takim świecie, w jakim przyszłam na świat, a urodziłam się w 1931 roku w wolnej Polsce. Chciałabym odejść spokojnie, wiedząc o tym, że młode pokolenie będzie pamiętało o nas AK-owcach i będzie dbało o nasze mogiły. Na koniec chciałabym zaznaczyć, broń Boże nie chciałabym nikogo obrazić, ale aktywnie zaczęto nam AK-owcom pomagać, dopiero po 2005 roku. Przez cały ten okres na różnego rodzaju spotkania i uroczystości, jubileusze i pogrzeby woził nas swoim samochodem i był z nami zawsze prezes Związku Mieczysław Jaśkiewicz.

Rozmawiała Iness Todryk-Pisalnik

Już za kilka dni, 1 marca, Rodacy w Polsce i na całym świecie będą obchodzili Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”. Jest to święto, mające przypominać kolejnym pokoleniom Polaków o ofierze, złożonej na ołtarzu wolności i niepodległości Ojczyzny przez działaczy antykomunistycznego podziemia w Polsce i na

W Lidzie, na strychu starego budynku szkoły noszącej imię pierwszego prezydenta Rzeczypospolitej Gabriela Narutowicza, znaleziono przedwojenny sztandar. Ukryty był pod krokwiami. Z jednej strony jest biały, z wyszytym wizerunkiem Matki Boskiej, z drugiej czerwony – na nim orzeł w koronie – poinformował dyrektor placówki Siarhiej Fanasau.

Lida_szkola

Szkoła średna nr 1 w Lidzie, fot.: svaboda.org(RFE/RL)

W dzisiejszej szkole średniej nr 1 w Lidzie trwa remont. Obiekt, który wzniesiono 86 lat temu jest w opłakanym stanie. Okazało się, że zaplanowane wcześniej prace trzeba rozszerzyć, bo poważnej naprawy wymagają podłogi, dach, sufity, drewniane parkiety trzeba w całości wymienić. Przewidziana rekonstrukcja sali sportowej nie wystarczy, żeby budynek mógł służyć kolejne lata.

Lida_szkola_01

Szkoła, która pierwszych uczniów przyjęła w 1928 roku, oficjalnie nie jest wpisana na listę zabytków architektury. Kierownik nadzoru budowlanego Olga Kozak powiedziała radiu Svaboda, że do tej pory w budynku nie było węzła sanitarnego z prawdziwego zdarzenia, po rekonstrukcji będzie nawet kuchnia. Obiecuje, że boczne portyki zostaną zachowane bez zmian, jednak fasady budynku nie uda się odrestaurować w jednym stylu. Centralna część został zupełnie przebudowana, ale Kozak tłumaczy, że nie ma to większego znaczenia „ponieważ i tak skryta jest w głębi podwórka”.

Dyrektor szkoły Siergiej Fanasau powiedział, że dawniej pod jednym dachem mieściły się dwie szkoły – dla dziewcząt i chłopców, ale około 1934 roku dzieci zaczęły uczyć się razem. W 1939 r., po zajęciu Lidy przez sowietów otwarto dwie szkoły, białoruską i rosyjską. W czasie wojny Niemcy urządzili w nim szpital wojskowy. Obiekt został wybrany na lazaret ponieważ był w tamtym czasie jednym z najlepszych w centrum miasta, w każdej klasie była bieżąca woda i umywalki. Dziś szkoła ma nawet własną stronę internetową – chwali się dyrektor.

Lida_szkola_02

Sztandar z imieniem Gabriela Narutowicza został znaleziony między krokwiami, kiedy rozpoczął się remont dachu. Jest w niezłym stanie, ale wymaga konserwacji – został już przekazany do pracowni konserwatorskiej. – Być może został tam ukryty w 1939 roku – powiedział Fanasieu.

Przy okazji remontu znaleziono też sowieckie dokumenty wydane przed wojną w Kazachstanie i Uzbekistanie. Na strychu prawdopodobnie ukryto je w 1941 roku.

znadniemna.pl za Kresy24.pl/svaboda.org

W Lidzie, na strychu starego budynku szkoły noszącej imię pierwszego prezydenta Rzeczypospolitej Gabriela Narutowicza, znaleziono przedwojenny sztandar. Ukryty był pod krokwiami. Z jednej strony jest biały, z wyszytym wizerunkiem Matki Boskiej, z drugiej czerwony – na nim orzeł w koronie – poinformował dyrektor placówki Siarhiej

Federacja Organizacji Polskich na Ukrainie wyraża głębokie współczucie wszystkim rodzinom zamordowanych w Kijowie i innych miastach Ukrainy podczas ostatnich tragicznych wydarzeń. Oddajemy hołd ofierze krwi Bohaterów Majdanu i pogrążeni w bólu modlimy się za wieczny spokój ich dusz. Pamięcią i modlitwą ogarniamy również wszystkich rannych a także tych, których los do dziś jeszcze pozostaje nieznany.

logo_Federacji_Organizacji_Polskich_na_UkrainieJako obywatele Ukrainy narodowości polskiej wyrażamy nadzieję, że przemiany rozpoczęte pokojowym protestem Euromajdanu i okupione krwią jego heroicznych obrońców zaowocują budową państwa w pełni demokratycznego i szanującego godność oraz wolę swoich obywateli. My, Polacy z Ukrainy, podobnie jak nasi ukraińscy członkowie rodzin, sąsiedzi, przyjaciele i koledzy chcemy żyć w bezpiecznej, demokratycznej Ukrainie, która jest częścią europejskiej rodziny wolnych narodów. Deklarujemy pełne wsparcie dla demokratycznie wyłonionych władz oraz gotowość wzięcia współodpowiedzialności za pomyślny rozwój Ukrainy w jej obecnych granicach.

Historia na zawsze złączyła nasze narody. Polacy i Ukraińcy od wieków mieszkali obok siebie, zakładali rodziny, pomagali w budowie swoich domów, rozwijali miasta i modlili się do tego samego Boga. W naszej wspólnej historii nie brakuje jednak momentów tragicznych, bolących wciąż ran i niezaschniętych łez. Nie chcemy i nie możemy o nich zapominać, bo oznaczałoby to brak szacunku dla naszych ojców i dziadków. Najbardziej jednak bolesne karty naszych wspólnych dziejów nie mogą przysłonić nam odpowiedzialności za los naszych dzieci, wnuków oraz przyszłość Ukrainy i Polski. Nie ma wolnej Polski bez wolnej Ukrainy i nie ma wolnej Ukrainy bez wolnej Polski.

Dziś, w przełomowym momencie historii państwa ukraińskiego oraz jednym z kluczowych momentów w dziejach współczesnej Europy, Federacja Organizacji Polskich na Ukrainie stanowczo oświadcza, że każde słowo i czyn, które będą zmierzać do skonfliktowania naszych narodów są sprzeczne z interesem oraz wolą Ukraińców i Polaków. Podsycanie negatywnych emocji oraz budowanie politycznego kapitału na tragicznych momentach naszej historii nie służy dziś ani państwu ukraińskiemu, którego pełnoprawnymi obywatelami są przedstawiciele polskiej mniejszości narodowej na Ukrainie, ani państwu polskiemu, będącemu dla nas drugą ojczyzną.

Apelujemy do środowisk kresowych w Polsce i wszystkich naszych rodaków o wsparcie dla procesu budowy demokratycznego państwa ukraińskiego. Dziękujemy tym wszystkim Polakom – obywatelom Ukrainy, którzy byli obecni wśród obrońców Majdanu i tym naszym rodakom, którzy od wielu tygodni nieśli im pomoc. Dziękujemy polskim lekarzom, dziennikarzom i politykom oraz wszystkim ludziom dobrej woli za wspaniałe gesty solidarności ze społeczeństwem ukraińskim, którego częścią jesteśmy.

Niech żyje wolna Ukraina i niech żyje wolna Polska!

Z up. Zarządu FOPnU Teresa Dutkiewicz, wiceprezes Teresa Dutkiewicz, wiceprezes

Lwów – Kijów, 24 lutego 2014 r.

Federacja Organizacji Polskich na Ukrainie wyraża głębokie współczucie wszystkim rodzinom zamordowanych w Kijowie i innych miastach Ukrainy podczas ostatnich tragicznych wydarzeń. Oddajemy hołd ofierze krwi Bohaterów Majdanu i pogrążeni w bólu modlimy się za wieczny spokój ich dusz. Pamięcią i modlitwą ogarniamy również wszystkich rannych

26 591 nowych książek dla Polaków na Białorusi i Ukrainie udało się zgromadzić w ramach organizowanej przez Fundację Energia dla Europy, Związek Polaków na Białorusi oraz Federację Organizacji Polskich na Ukrainie ogólnopolskiej zbiórki książek.

Konferencja_prasowa_Ksiazka_na_Wschod

Podczas konferencji prasowej

W piątek 21 lutego w warszawskiej Księgarni „Badet” o wynikach akcji opowiedzieli dziennikarzom wspierający zbiórkę książek poseł do Parlamentu Europejskiego Paweł Kowal oraz przewodnicząca Rady Naczelnej ZPB Andżelika Borys, która reprezentowała na konferencji prasowej Emilię Chmielową, przewodniczącą Federacji Organizacji Polskich na Ukrainie, nieobecną z powodu dramatycznych wydarzeń w kraju jej zamieszkania.

Konferencja_prasowa_Ksiazka_na_Wschod_01

Paweł Kowal, Andżelika Borys i Mieczysław Jaśkiewicz

– Nie spodziewałam się, że uda się zebrać tak dużo książek – przyznała Andżelika Borys. Podkreśliła, że Polacy za wschodnią granicą Polski często są pozbawieni dostępu do ojczystego języka, będącego dla nich łącznikiem pomiędzy miejscem, w którym żyją i Polską. – Dzięki naszej akcji uda się zapewnić Polakom na Białorusi i Ukrainie szerszy dostęp do książek i podręczników szkolnych w języku ojczystym – podkreśliła polska działaczka z Białorusi.

Wśród zebranych książek są elementarze dla dzieci, podręczniki dla młodzieży szkolnej literatura dziecięca, popularnonaukowa, wydania historyczne , a także literatura piękna. Blisko 70 procent darów książkowych stanowią pozycje podręcznikowe. – To cieszy szczególnie, gdyż priorytetowym kierunkiem działalności Związku Polaków na Białorusi jest rozwój polskiej oświaty w kraju naszego zamieszkania poprzez wspieranie już istniejących oraz zakładanie nowych punktów nauki języka polskiego – powiedziała nam Andżelika Borys. Nie krył zadowolenia z efektów akcji także Paweł Kowal. Polityk wyraził nadzieję, że zbiórki nowych książek dla rodaków za wschodnią granicą w ramach kolejnych edycji akcji „Z książką na Wschód” okażą się nie mniej popularne w polskim społeczeństwie.

Konferencja_prasowa_Ksiazka_na_Wschod_03

TIR z książkami

Konferencja_prasowa_Ksiazka_na_Wschod_02

Mieczysław Jaśkiewicz i Paweł Kowal ładują ostatnie egzemplarze książek do TIR-a

Aby dziennikarze mogli się przekonać na własne oczy, jak wygląda ponad 26 tysięcy książek, organizatorzy zaprosili ich do zaparkowanego nieopodal Księgarni „Badet” TIR-a. Załadowane i zamocowane zgodnie z wymogami transportowania tego typu ładunków, książki wypełnili naczepę TIR-a na całą jej długość (ponad 13 metrów) i szerokość (2,5 metra). Jak ujawnił Paweł Kowal ogólna waga zebranych darów książkowych wyniosła około 12 ton, a statystyczny Polak, aby przeczytać wszystkie zebrane pozycje, musiałby poświęcić temu zajęciu 952 lata. Wartość pieniężna zgromadzonych dzięki życzliwości rodaków w Polsce darów wyniosła zaś ponad 500 tysięcy złotych.

Konferencja_prasowa_Ksiazka_na_Wschod_04

Konferencja_prasowa_Ksiazka_na_Wschod_06

Wszystkie zebrane w ramach I edycji akcji „Z książką na Wschód” dary zostaną podzielone pomiędzy Związkiem Polaków na Białorusi i Federacją Organizacji Polskich na Ukrainie. – O ile wiem, rodacy na Ukrainie potrzebują książek między innymi do uzupełnienia zbiorów bibliotek polskich w swoim kraju, dlatego przypuszczam, że zgodzą się podzielić się z nami w ten sposób, abyśmy mogli wziąć więcej pozycji podręcznikowych – mówi Andżelika Borys, przypominając, ze ZPB, działający w warunkach nieuznawania przez władze w Mińsku, ma bardzo ograniczone możliwości do prowadzenia bibliotek, ale stawia na naukę języka polskiego w najmniejszych nawet miejscowościach na Białorusi, gdzie są Polacy. – Naszym zadaniem jest zabezpieczenie w podręczniki każdego nauczyciela i ucznia, niezależnie od tego, czy uczą się w szkółce przy parafii, czy też pobierają naukę na zajęciach, prowadzonych przez nauczycielkę w jej prywatnym mieszkaniu – dodaje przewodnicząca Rady Naczelnej ZPB.

Konferencja_prasowa_Ksiazka_na_Wschod_08

Andżelika Borys udziela wywiadu dziennikarzom

Andrzej Pisalnik z Warszawy

PODZIĘKOWANIE

Organizatorzy i koordynatorzy akcji „Z ksiazka na Wschód”, a także  jej beneficjenci, czyli Zwiazek Polaków na Białorusi oraz Federacja Organizacji Polskich na Ukrainie

wyrażają szczególne podziękowanie najbardziej aktywnym darczyńcom i osobom, zaangażowanym w akcję:

instytucjom:

firmie Super Siódemka Sp. J

Grupie Polskie Księgarnie

firmie transportowej Trade Trans Log

Sieci Domu Książki

Księgarni Badet

 Fundacji „Dzieci Czytają”

 Wydawnictwu Świętego Wojciecha

Katolickiemu Uniwersytetowi Lubelskiemu

 Szkolea Jezyków Obcych PROLOG

IPN

Księgarni Maksyma z Warszawy

wszystkim księgarzom w całej Polsce a w szczególności Warszawskim  Księgarniom.

A także personalnie:

Lucjanowi Wypychowi, właścicielowi Super Siódemka Sp. J.

Grażynie Gabriel, dyrektor zarządzającej Super Siódemka Sp. J.

Iwonie Ostrowskiej, koordynatorce Grupy Polskie Księgarnie

Krystynie Nowak, prezesowi Zarządu Trade Trans Log

Krzysztofowi Zdrodowskiemu, członkowi Zarządu Trade Trans Log

Kamilowi Żukowi, dyrektorowi Oddziału Trade Trans Log

Mariuszowi Molowi, prezesowi Zarządu Sieci Dom Książki

Bożenie Bytomskiej, koordynatorce akcji w Sieci Dom Książki

Joannie Regińskiej, właścicielce księgarni Badet oraz prezes Fundacji „Dzieci Czytają”

Bożenie Lisowskiej, radnej Sejmiku Województwa Lubelskiego

Dr Andrzejowi Zawistowskiemu, dyrektorowi Biura Edukacji Publicznej IPN

Piotrowi Filipiakowi z  Wydawnictwa Św. Wojciecha

Wojciechowi Puchaczowi z Chorągwi Stołecznej ZHP

Pawłowi Polańskiemu, z Wydawnictwa PROLOG

Iwonie Michałek, Tomaszowi Lesiowi, Ernestowi Lasocie, Teresie Mioduszewskiej, Joanna Szamockiej – lokalnym koordynatorom akcji

Dominikowi Smadze, redaktorowi  strony internetowej akcji

oraz wszystkim wolontariuszom w całej Polsce, którzy przyczynili się do sukcesu akcji!

Ogólnopolski koordynator akcji „Z ksiażką na Wschód”, ZPB oraz FOPnU

 

 

 

26 591 nowych książek dla Polaków na Białorusi i Ukrainie udało się zgromadzić w ramach organizowanej przez Fundację Energia dla Europy, Związek Polaków na Białorusi oraz Federację Organizacji Polskich na Ukrainie ogólnopolskiej zbiórki książek. [caption id="attachment_3322" align="alignnone" width="480"] Podczas konferencji prasowej[/caption] W piątek 21 lutego w warszawskiej

W środę, 26 lutego, o godzinie 17.00, w grodzieńskiej „Galerii Tyzenhauza” odbędzie się wernisaż wystawy prac polskiego malarza z Grodna Giennadiusza Picki pt. „Mężczyzna i kobieta”.

Gennadiusz_Picko_obrazy_plakat

Giennadiusz Picko urodził się w 1970 roku. W 1991 roku ukończył Bobrujskie Liceum Sztuk Pięknych. Mieszka i pracuje w Grodnie. Od 2006 roku należy do Towarzystwa Plastyków Polskich przy ZPB. W swoim dorobku ma sześć wystaw indywidualnych. Uczestniczy również w plenerach i wystawach zbiorowych, między innymi jego prace były wystawiane w Paryżu, Petersburgu, Mińsku, Warszawie oraz innych miastach Polski.

Wstęp wolny

Redakcja znadniemna.pl

W środę, 26 lutego, o godzinie 17.00, w grodzieńskiej „Galerii Tyzenhauza” odbędzie się wernisaż wystawy prac polskiego malarza z Grodna Giennadiusza Picki pt. „Mężczyzna i kobieta”. Giennadiusz Picko urodził się w 1970 roku. W 1991 roku ukończył Bobrujskie Liceum Sztuk Pięknych. Mieszka i pracuje w Grodnie.

Z życzeniami urodzinowymi i tortem, specjalnie upieczonym na tę okazję, odwiedzili 22 lutego mieszkającego we wsi Przydybajły pod Lidą kombatanta Armii Krajowej porucznika Edwarda Akuszewicza w dniu jego 90-letniego jubileuszu, młodzi polscy patrioci z Lidy.

Edward_Akuszewicz

Edward Akuszewicz, fot.: odraniemen.org

– Pamięć o bohaterach żyjących i pielęgnowanie pamięci o poległych żołnierzach, walczących o wolność Polski, jest jedną z najważniejszych form naszej działalności – powiedział witrynie internetowej „Polacy Grodzieńszczyzny” Paweł, działacz młodzieżowego patriotycznego środowiska Polaków Lidy.

Edward_Akuszewicz_mlodziez_z_Lidy

Młodzi polscy patrioci z Lidy i porucznik Edward Akuszewicz, fot.:polacygrodzienszczyzny.blogspot.com/

Wizyta polskiej młodzieży bardzo ucieszyła Jubilata, którego życie jest przykładem losu autentycznego polskiego patrioty na Kresach Wschodnich II Rzeczypospolitej.

Edward_Akuszewicz_tort

Tort urodzinowy specjalnie upieczony dla Jubilata, fot.:polacygrodzienszczyzny.blogspot.com/

90. urodziny pana Edwarda to powód do przypomnienia o Bohaterze nie tylko dla młodych polskich patriotów z Lidy.

Życzenia dla pana Edwarda w ramach akcji „90 życzeń na 90 Urodziny” zbiera w Polsce, opiekujące się kombatantami Armii Krajowej na Kresach wrocławskie Stowarzyszenie ODRA-NIEMEN.

„Pan Edward był jednym z pierwszych ochotników do oddziału partyzanckiego legendarnego „Ragnera” – porucznika Czesława Zajączkowskiego. W IV Batalionie 77 pp AK służył przez okres niemieckiej okupacji Nowogródczyzny – do Operacji Ostra Brama. Po nieudanej próbie dotarcia do Wilna „Ragner rozwiązał batalion, a „miejscowym” – chłopcom z Nowogródczyzny – dał rozkaz powrotu do domów. Pan Edward również wrócił do rodzinnej miejscowości pod Lidą. Wkrótce potem aresztowany przez NKWD, został skazany na wieloletni pobyt w łagrach. Zwolniony w drugiej połowie lat 50-tych powrócił na Ziemię Lidzką i mieszka tam do dziś”- czytamy w opisie losu Bohatera, zamieszczonym na profilu Stowarzyszenia ODRA-NIEMEN w sieci Facebook.

Inicjatorzy uczczenia jubileuszu kombatanta Armii Krajowej ze wsi Przydybajły wezwali swoich sympatyków, aby przygotowali kartki z życzeniami dla Edwarda Akuszewicza i przekazali je na adres Stowarzyszenia. Przy najbliższej okazji zebrane w ten sposób życzenia od rodaków z Polski zostaną przekazane polskiemu Bohaterowi na Kresach.

Podpisujemy się pod składanymi Bohaterowi Edwardowi Akuszewiczowi życzeniami.

CHWAŁA BOHATEROM I NIECH ŻYJĄ 200 LAT!

Redakcja znadniemna.pl

Z życzeniami urodzinowymi i tortem, specjalnie upieczonym na tę okazję, odwiedzili 22 lutego mieszkającego we wsi Przydybajły pod Lidą kombatanta Armii Krajowej porucznika Edwarda Akuszewicza w dniu jego 90-letniego jubileuszu, młodzi polscy patrioci z Lidy. [caption id="attachment_3309" align="alignnone" width="480"] Edward Akuszewicz, fot.: odraniemen.org[/caption] - Pamięć o bohaterach

Delegacja Związku Polaków na Białorusi na czele z prezesem Mieczysławem Jaśkiewiczem i przewodniczącą Rady Naczelnej Andżeliką Borys wzięła udział w pogrzebie Zbigniewa Romaszewskiego, przyjaciela naszej organizacji, wieloletniego senatora RP, legendy polskiej opozycji antykomunistycznej w czasach PRL.

Pogrzeb_Zbigniewa_Romaszewskiego_02

Trumna z prochami śp. Zbigniewa Romaszewskiego w warszawskiej Bazylice Archikatedralnej św. Jana, fot.:Damian Burzykowski/newspix.pl

Uroczystości pogrzebowe odbyły się w miniony czwartek 20 lutego w Warszawie. Msza św. pogrzebowa odbyła się w warszawskiej Bazylice Archikatedralnej św. Jana.

Zbigniewa Romaszewskiego, który był kawalerem najwyższego państwowego odznaczenia Polski – Orderu Orła Białego oraz honorowym obywatelem Warszawy żegnały tysiące mieszkańców stolicy.

Pogrzeb_Zbigniewa_Romaszewskiego_041

Andżelika Borys czyta fragment Pisma Świętego podczas maszy św. pogrzebowej, fot.:Damian Burzykowski/newspix.pl

Podczas mszy św. pogrzebowej zaszczytu czytania fragmentu Pisma Świętego, jako jedyna z gości uroczystości, dostąpiła Andżelika Borys.

Pogrzeb_Zbigniewa_Romaszewskiego_061

Para prezydencka Anna i Bronisław Komorowscy na pogrzebie, fot.:Damian Burzykowski/newspix.pl

Mowę pożegnalną w archikatedrze wygłosił prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Bronisław Komorowski. Głowa państwa zaznaczyła, że po 25 latach polskiej wolności „widać, jak ważne były zachowania, wskazania, pewne przesłania ludzi tak wybitnych, że możemy ich nazwać i legendami, i autorytetami tego początku marszu ku wolności”.

Prezydent odniósł się też do tragicznych wydarzeń na Ukrainie. – Dzisiaj, kiedy ze ściśniętym sercem oglądamy sceny dramatu narodowego na Ukrainie myślę, że wielu z nas myśli i czuje, że przypadł nam – Polsce – lepszy kawałek losu. Że ten dobry los, który nam przydzielił Pan Historii, jednak jest losem, który także i my współtworzyliśmy, korzystając z mądrości, korzystając z autorytetów takich ludzi jak Zbyszek Romaszewski – podkreślił Bronisław Komorowski.

Dodał, że Romaszewski miał ogromne zasługi w kształtowaniu postaw wrażliwości dla praw człowieka, praw obywatelskich. – Jestem przekonany, że każdy z nas i w modlitwie, i w myśli gdzieś ma to samo poczucie wdzięczności i tę głęboką potrzebę powiedzenia głośno, jak najgłośniej, że Zbigniew Romaszewski dobrze zasłużył się Polsce – zaznaczył prezydent.

Pogrzeb_Zbigniewa_Romaszewskiego_091

Przemawia Jarosław Kaczyński, fot.:Damian Burzykowski/newspix.pl

Zmarłego Zbigniewa Romaszewskiego w Bazylice Archikatedralnej św. Jana żegnał także prezes opozycyjnej partii Prawo i Sprawiedliwość Jarosław Kaczyński.

Jego przemówienie zebrani w bazylice i przed wejściem do świątyni przyjęli gromkimi brawami. – Żegnamy cię Zbyszku z bólem, żegnamy cię jako wielkiego Polaka, wielkiego człowieka i żegnamy cię jako kolegę, przyjaciela, jako człowieka, który wpisał się w nasze życie. Dobrze przysłużyłeś się Polsce, dobrze przysłużyłeś się nam wszystkim – mówił prezes PiS, nazywając zmarłego „współczesnym rycerzem”. – Rycerzem dobrej sprawy, rycerzem sprawy praw człowieka, sprawy obrony zwykłych ludzi, bo przez cały czas kontynuował wysiłki zmierzające do tego, by tym zwykłym ludziom pomagać – przypominał Kaczyński.

Jak dodał, Romaszewski był również razem ze swoją żoną Zofią „biurem interwencyjnym, biurem pomocy dla skrzywdzonych”. – Rację mają ci, którzy mówią, że można jego działalność porównać z działalnością Andrieja Sacharowa czy Martina Luthera Kinga” – zauważył polityk.

Jarosław Kaczyński zaznaczył, że Romaszewski to człowiek, który „zapisał się w polskiej historii współczesnej, ostatnich kilkudziesięciu latach polskiej drogi ku wolności”. – Ale jednocześnie – jestem o tym głęboko przekonany – zapisał się w polskiej historii tej, która trwa już prawie 1050 lat i pozostanie w niej na zawsze jako przykład rycerza właśnie – dodał.

Jarosław Kaczyński, wspominając zmarłego przypomniał, że zaangażował się on po właściwej stronie, „po stronie tych, którzy chcieli rzeczywistej zmiany, którzy chcieli, żeby Polska odeszła od totalitarnych praktyk”. Według prezesa PiS, jedną z najważniejszych decyzji w życiu Romaszewski podjął w roku 1976, angażując się w obronę robotników, ofiar wydarzeń „czerwca 1976 roku”.

Dodał, że Romaszewski działał w obronie ludzi skrzywdzonych, w imię sprawiedliwości. – Było to działanie z pełną determinacją, a jednocześnie prowadzone sprawnie, racjonalnie – mówił.

Zbigniew Romaszewski, będąc wielkim synem Polski pozostał na zawsze w sercach przedstawicieli różnych narodów, między innymi Białorusinów, którzy przybyli na jego pogrzeb z biało-czerwono-białymi, z przyczepioną czarną wstążką żałobną, flagami. Rodzina Zbigniewa Romaszewskiego, który w ostatnich dniach życia angażował się w sprawę pomocy Ukraińcom, walczącym o europejską przyszłość dla swojego kraju, wykorzystała jego pogrzeb, aby zorganizować zbiórkę środków na pomoc ofiarom tragicznych wydarzeń w Kijowie.

Pogrzeb_Zbigniewa_Romaszewskiego_051

Bogdan Borusewicz składa kondolencje wdowie po zmarłym Zofii Romaszeskiej i córce zmarłego Agnieszce Romaszewskiej-Guzy, fot.:Damian Burzykowski/newspix.pl

Prochy Zbigniewa Romaszewskiego spoczęły w Alei Zasłużonych na Cmentarzu Wojskowym na warszawskich Powązkach. Tu zmarłego żegnał między innymi marszałek Senatu RP Bogdan Borusewicz. Przypomniał że zmarły torował drogę do wolnej, demokratycznej Polski. – Jego ślady na tej drodze są bardzo widoczne, to są ślady człowieka, który był przedstawicielem najlepszej polskiej inteligencji, która swoje korzenie miała w okresie II RP – mówił marszałek Senatu .

– Odszedł zbyt szybko, przedwcześnie, miał wiele planów, na pewno napisałby wiele rzeczy, książkę, ale dla nas książką jest jego życie – zauważył Borusewicz, przypominając, że Romaszewski był człowiekiem, który przeżył trzy epoki – okupację hitlerowską, PRL i nową, wolną Polskę.

– Żegnam Zbyszka Romaszewskiego w imieniu Sejmu, Senatu i także w imieniu członków KOR – powiedział łamiącym się głosem marszałek Senatu.

Pogrzeb_Zbigniewa_Romaszewskiego_01

Podczas uroczystości pogrzebowych na Cmentarzu Wojskowym na warszawskich Powązkach

Grób Zbigniewa Romaszewskiego tuż po złożeniu do niego trumny z prochami zmarłego zaczął tonąć w kwiatach, składanych zarówno przez oficjalne delegacje różnych organizacji, instytucji i urzędów, jak i przez tak zwanych zwykłych Polaków, którzy czuli się zobowiązani towarzyszyć „współczesnemu rycerzowi” w jego ostatniej drodze.

Pogrzeb_Zbigniewa_Romaszewskiego

Tonący w kwiatach grób śp. Zbigniewa Romaszeskiego

Delegacja ZPB po uroczystościach w bazylice i na cmentarzu udała się na ucztę pogrzebową, aby jeszcze raz złożyć kondolencje wdowie zmarłego Zofii Romaszewskiej oraz jego córce Agnieszce Romaszewskiej-Guzy, mocno zaangażowanej we wspieranie aktywności obywatelskiej mieszkających na Białorusi Polaków i Białorusinów.

Spotkanie_z_Jaroslawem_Kaczynskim_01

Mieczysław Jaskiewicz, Jarosław Kaczyński i Andżelika Borys

Podczas stypy po Zbigniewie Romaszewskim Mieczysław Jaśkiewicz i Andżelika Borys mieli okazję spotkać się i porozmawiać z kolejnym wielkim przyjacielem Polaków na Białorusi, byłym premierem Polski, a obecnie liderem opozycji i przewodniczącym partii Prawo i Sprawiedliwość Jarosławem Kaczyńskim. Liderzy ZPB i prezes PiS, wspominając śp. Zbigniewa Romaszewskiego i jego zaangażowanie w obronę Polaków na Białorusi wspominali także o wielkiej sympatii, jaką darzył nas brat lidera PiS, tragicznie zmarły w katastrofie smoleńskiej śp. Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Lech Kaczyński.

a.pis.

Delegacja Związku Polaków na Białorusi na czele z prezesem Mieczysławem Jaśkiewiczem i przewodniczącą Rady Naczelnej Andżeliką Borys wzięła udział w pogrzebie Zbigniewa Romaszewskiego, przyjaciela naszej organizacji, wieloletniego senatora RP, legendy polskiej opozycji antykomunistycznej w czasach PRL. [caption id="attachment_3295" align="alignnone" width="480"] Trumna z prochami śp. Zbigniewa Romaszewskiego

Choć trudno sobie wyobrazić podobną sytuację w XXI wieku gdziekolwiek indziej, w Grodnie ma miejsce bezkarne, systematyczne niszczenie historycznej zabudowy miasta: Grodzieńskie władze traktują spuścizę pokoleń w sposób bestialski, jakby to miasto należało wyłącznie do dzisiejszych urzędników „gorispałkomu”. A przecież ocalałe kamieniczki, budynki są dobrem pokoleń ludzi tam mieszkających oraz tych, których los rozproszył po świecie, ale pamięć o tym magicznym mieście przekazują swoim dzieciom i wnukom.

GRODNO_wid

Grodno

Od 2005 roku trwa bezwzględne niszczenie miasta, które było stolicą Wielkiego Księstwa Litewskiego, sejmów Rzeczypospolitej w tym jej ostatniego z 1793 roku, a wreszcie stało się kolebką państwowości Białoruskiej. O Grodnie tych czasów pisał Władysław Reymont, laureat literackiego Nobla. Ulica jego imienia przetrwała do dziś jako jedna z nielicznych z okresu międzywojennego. Pozostawił wiele opisów w „Ostatnim sejmie Rzeczypospolitej”, a opowieść ta budzi nastroje patriotyczne wśród Białorusinów jak i Polaków.

Nowy Zamek

Nowy Zamek

W literaturze pięknej białoruskiej i polskiej, to miasto jest symbolem wielokulturowości, przenikania kultur i tradycji narodowych. To miasto Elizy Orzeszkowej, Czesława Niemena kompozytora i muzyka polskiego, Franciszka Zamenhoffa, twórcy esperanto, Leona Baksta, malarza rosyjskiego. Grodno był domem dla wielu żydowskich uczonych z XVII aż po XX wiek. Wśród nich można wymienić Aryeh Löba ben Mordecai Ha-Levi Epsteina, Jonathana Ben Josepha i innych. Ich potomkowie jeszcze dzisiaj mieszkają w Izraelu, USA, Europie Zachodniej, Ameryce Południowej.

Rynek

Kościół jezuitów i Batorówka

To miasto pokazało co znaczy wzajemny szacunek, tolerancja i współpraca między kulturami. Można tutaj wspomnieć chociażby katastroficzny w skutkach pożar 1885 roku. Wtedy Eliza Orzeszkowa pomogła licznym mieszkańcom miasta, którzy pozostali bez dachu nad głową i bez szans na odzyskanie majątku. Te tradycje współpracy ujawniły się jeszcze raz podczas gdy miasto było okupowane, zwłaszcza w latach 1941-1944.

Dom Elizy Orzeszkowej na pocztówce z 1929

Dom Elizy Orzeszkowej na pocztówce z 1929

Straż Pożarna

Ceglana wieża strażacka na ulicy Zamkowej

Grodno to miasto ze swoistym klimatem. Było wielokrotnie niszczone w czasie wojen XVII -XVIII stuleci i w czasie II wojny światowej. Ale nigdy w historii miasta nie zdarzały się takie okrucieństwa wobec zabytków, zadawane celowo. W latach 1960- 1980 władze sowieckie wyburzyły w mieście wiele pomników architektury XVII-XX wieku. Dzisiejsza administracja miasta faktycznie utożsamia się z najgorszą tradycją bolszewicką. Z tym samym wielkim rozmachem, z tą samą manierą burzy, niszczy wszystko co stanie jej na drodze, unikalne na skalę światową artefakty, dzieło być może Twojego przodka czytelniku. Nie robi nic, co przyczyniłoby się do odrodzenia miasta, którego urok mogłoby przyciągać rzesze turystów podróżujących po Europie.

Ratusz

Ratusz przed 1939 r.

Odbudowa pałacu Radziwiłłów, budynku miejskiego Ratusza, dzielnicy rzemieslniczej Tyzenhauza, nowy most przez Niemen, byłyby najlepszymi rozwiązaniami dla miasta, które zasługuje na to by stać się częścią dziedzictwa kulturowego całego świata. Nie wolno dopuścić by zginęło pod gruzami, w paszczach buldożerów.

Ulica Zamkowa

Ulica Zamkowa

Dworzec kolejowy

Dworzec kolejowy

Kościół Franciszkanów

Kościół Franciszkanów

Grodno_Fara_Witoldowa

W 1961 roku komuniści zburzyli Farę Witoldową

W Grodnie toczy się akcja filmu „Europa, Europa” Agnieszki Holland

A ile jeszcze filmów mogłoby powstać w Grodnie!

Oto charakterystyczny fragment z jednej strony internetowej

TOLERANCJA

…Grodno, ale i cała Białoruś to w pewnym sensie wzór tolerancji religijnej, takiej z jaką mieliśmy do czynienia tylko w czasach dawnej Rzeczypospolitej. Prawosławni, Katolicy, Żydzi czy Muzułmanie żyją w zgodzie, żenią sie ze sobą, wspólnie obchodzą święta szczególnie chrześcijańskie (czasem pod dwa razy w wg. kalendarza gregoriańskiego a potem juliańskiego)…

Po roku 1991, po odzyskaniu przez Białoruś niepodległości młodzież całej Europy odkryła dla siebie to miasto nad Niemnem. Przez Grodno prowadzi wiele tras turystycznych i pielgrzymkowych, świadczą o tym niezliczone strony internetowe z wypowiedziami o tym mieście. Wróciło ono na mapy całej Europy, a teraz może ponownie z tych map zniknąć. Wzywamy wszystkich, którym nie jest obojętny los Grodna, aby wspierać akcję ratowania miasta. Napiszcie list do władz miasta, złóżcie petycję, by powstrzymać burzenie kamienic i całych kwartałów w mieście. Pozostaje nam wierzyć, że może dzięki Wam, powstrzymamy proces barbarzyńskiego niszczenia miasta, miejsca bliskiego wielu kulturom i narodom i kultirom, Polakom, Białorusinom, Żydom…
Adres Grodzieńskiego (miejskiego) komitetu wykonawczego:

Гродненский городской исполнительный комитет

230029, г. Гродно, площадь Ленина, 2/1

Białoruś, Grodno, 230029, Ploszcza (plac) Lenina, dom 2/1

 znadniemna.pl za Kresy24.pl/harodnia.com

Choć trudno sobie wyobrazić podobną sytuację w XXI wieku gdziekolwiek indziej, w Grodnie ma miejsce bezkarne, systematyczne niszczenie historycznej zabudowy miasta: Grodzieńskie władze traktują spuścizę pokoleń w sposób bestialski, jakby to miasto należało wyłącznie do dzisiejszych urzędników „gorispałkomu”. A przecież ocalałe kamieniczki, budynki są dobrem

Szanowni Czytelnicy!

Krzyż z tabliczką ku czci Tadeusza Pawlikowswkiego, fot.: Dionizy Sałasz

Krzyż z tabliczką ku czci Tadeusza Pawlikowskiego, fot.: Dionizy Sałasz

Po wczorajszej publikacji tekstu pt. „Tadeusz Pawlikowski nie zostanie upamiętniony w Czerwonym Kościele w Mińsku” otrzymaliśmy informację od księdza Pawła Sałabudy, redaktora naczelnego katolickiej gazety grodzieńskiej diecezji „Słowa Życia”, że ta informacja nie odpowiada rzeczywistości.

Niestety nadal nie wiemy, czy oznacza to, że ułan I Korpusu Polskiego w Rosji Tadeusz Pawlikowski zostanie upamiętniony w mińskim kościele pw. św. Szymona i Heleny.

Czytelników i osoby zainteresowane przepraszamy za niekompletną informację na ten temat.

Będziemy śledzić za roztrzygnięciem tej sprawy i Was informować.

Andrzej Pisalnik

Szanowni Czytelnicy! [caption id="attachment_3265" align="alignnone" width="480"] Krzyż z tabliczką ku czci Tadeusza Pawlikowskiego, fot.: Dionizy Sałasz[/caption] Po wczorajszej publikacji tekstu pt. „Tadeusz Pawlikowski nie zostanie upamiętniony w Czerwonym Kościele w Mińsku” otrzymaliśmy informację od księdza Pawła Sałabudy, redaktora naczelnego katolickiej gazety grodzieńskiej diecezji „Słowa Życia”, że ta

Skip to content