HomeStandard Blog Whole Post (Page 508)

W minioną sobotę, 16 sierpnia, członkowie Kółka Służby Zdrowia, działającego przy Oddziale Związku Polaków na Białorusi w Lidzie, odbyli wycieczkę krajoznawczą po rodzinnym mieście, a także zwiedzili Nowogródek i Mir.

Lida_wycieczka_Lekarzy

Kółko Służby Zdrowia przy Oddziale ZPB w Lidzie zrzesza miejscowych medyków polskiego pochodzenia.

W sobotę lidzcy lekarze i pielęgniarki z przewodnikiem, znanym grodzieńskim krajoznawcą i muzealnikiem Januszem Parulisem, zwiedzili Zamek Lidzki, poznając ciekawe fakty z historii powstania zarówno zamku, jak i miasta.

W Nowogródku wycieczkowicze zwiedzili Muzeum im. Adama Mickiewicza oraz zabytkowe ruiny miejscowego zamku. Skorzystali z okazji, by uczestniczyć we mszy świętej w miejscowym kościele farnym pw. Przemienienia Pańskiego.

W Mirze (rej. korelicki) medycy z Lidy zwiedzili Zespół Zamkowy, wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO.

Wycieczkę krajoznawczą dla Kółka Służby Zdrowia przy Oddziale ZPB w Lidzie pomógł zorganizować Zarząd Główny ZPB .

Irena Biernacka z Lidy

W minioną sobotę, 16 sierpnia, członkowie Kółka Służby Zdrowia, działającego przy Oddziale Związku Polaków na Białorusi w Lidzie, odbyli wycieczkę krajoznawczą po rodzinnym mieście, a także zwiedzili Nowogródek i Mir. Kółko Służby Zdrowia przy Oddziale ZPB w Lidzie zrzesza miejscowych medyków polskiego pochodzenia. W sobotę lidzcy lekarze

W 1997 roku Związek Polaków na Białorusi zorganizował doroczny, szósty już z kolei «Festiwal piosenki polskiej». Jego przebiegu nie zakłóciły żadne incydenty, a próby obstrukcji ze strony lokalnych – rejonowych władz przełamano. Nie mniej same eliminacje terenowe śledzono z uwagą.

Winnicki

Przemarsz ulicami miasta podczas I Festiwalu Kultury Polskiej w Grodnie. 1992 rok

W sposób szczególny miejscowymi działaniami Polaków interesowała się grodzieńska prasa. Na Grodzieńszczyźnie, bowiem, gdzie mieszka najwięcej «białoruskich» Polaków, festiwalowych spotkań odbyło się najwięcej. W sposób szczególny odnotował zjawisko obwodowy (wojewódzki) tygodnik ukazujący się w Grodnie – «Grodnienskaja Niediela». Jej dziennikarz o litewsko brzmiącym nazwisku Leonas Daugieła opublikował artykuł o tytule «W rzeczy samej, jeszcze Polska nie zginęła». Autor ów, komentując przebieg jednego z rejonowych festiwali polskich w miasteczku Werenowo, skojarzył owo przedsięwzięcie z innym wojewódzkim festiwalem, jaki odbył się trzy lata wcześniej w Grodnie. Tamten Festiwal pieśni mniejszości narodowych Grodzieńszczyzny uznał za de facto festiwal polski, gdyż mnogość i żywiołowość zespołów zgłoszonych przez ZPB praktycznie przyćmiła całą resztę mniejszości (Rosjan, Tatarów, Żydów, Litwinów, Ormian i innych).

Werenowo, położone na północ od powiatu lidzkiego, przylega do obecnej granicy białorusko-litewskiej, za którą to granicą znajduje się powiat solecznicki (miasteczko Soleczniki Wielkie). Oba powiaty, mimo że leżące w różnych państwach charakteryzują się tym, że są zamieszkałe przez ogromną, wręcz miażdżącą większość polskiej mniejszości narodowej. Werenowo około 87%, Soleczniki ponad 85%. Można zatem strawestować, że granica nie tyle oddziela dwa państwa, co rozdziela miejscowych Polaków. Być może dlatego «Grodnienskaja Niediela», pismo wydawane w dwu językach, rosyjskim i białoruskim z przewagą tego pierwszego z taką «czujnością» odnotowało werenowskie wydarzenie. Bo trzeba zaznaczyć, że dla tutejszych Polaków, którym odmawiano do roku 1989 jakichkolwiek praw narodowych, było to wydarzenie wielkie. Także dla Białorusinów i ludności, i władz, że polskie odrodzenie narodowe i kulturalne (także religijne) objawiło się z taką mocą po ponad półwiekowym, oficjalnym niebycie.

Leonas Daugieła wyrażał, zatem zdziwienie zarówno co do rozmachu imprezy, jak i jej organizacji, bo jak napisał: «…Polacy zaczęli swe święto od masowego uczestnictwa w porannej Mszy świętej w miejscowym kościele, potem ze sztandarami i śpiewem przemaszerowali przez całe miasto na stadion, gdzie występowali do wieczora. Na stadionie oczekiwały ich bufety, zaopatrzone w deficytowe produkty, jak piwo i kiełbasa. Nasi ludzie – pisał dalej ów autor – gdyby wiedzieli o takich atrakcjach, poszliby masowo od razu na stadion. Polacy przyszli tam, gdy się zebrali i pomodlili oraz manifestacyjnie przemaszerowali ulicami miasteczka».

Ocena jak ocena, natomiast podsumowanie oddało chyba całą «czujność» «Grodnienskiej Niedieli». Oto na koniec swej relacji dziennikarz tak komentował: «znana to prawda ludowa, że gdy śpiewają żołnierze, dzieci mogą spać spokojnie». Gdy emocjonalnie o tym pomyślałem, nic innego nie przychodziło mi do głowy prócz parafrazy: «kiedy śpiewają Polacy, my spać spokojnie nie powinniśmy…», I zaraz w następnym zdaniu: «Wybiorę się do pana Malewicza i spróbuję się z nim rozmówić na tematy związane z rajdem generała Żeligowskiego [zajął zamieszkałą przez Polaków Wileńszczyznę w 1920 r. – Z.J.W.]. Od odniesienia się do tego, nie uciekniemy… Ja, znam tylko tysiąc swoich ojczystych pieśni. Zazdroszczę Polakom, że znają tysiąc i jeszcze tę jedną [hymn narodowy – «Jeszcze Polska nie zginęła»… Republika Białoruś nie ma dotąd oficjalnie ustalonego hymnu. W pierwszych latach, po ogłoszeniu suwerenności za prezydencji Stanisława Szuszkiewicza zamierzano uznać za hymn Białorusi, polonez Michała Kleofasa Ogińskiego: «Pożegnanie z ojczyzną» – Z.J.W.]…».

Winnicki_01

Chór „Echo Grodna” pod kierownictwem Janiny Więcławowicz. 1992 rok

Rejon werenowski, przyległy od północy do rejonu lidzkiego (Lida) to teren, na którym po przejściu frontu latem 1944 roku NKWD, jednostki Armii Czerwonej, milicja i specjalnie tworzone oddziały nazywane przez ludność «jastrzębiami» tzw. «istriebitielskije», dokonały pogromu pozostałości oddziałów Armii Krajowej oraz współpracującej z nimi ludności cywilnej. A wszystko to na obszarze, jaki przed nadejściem Sowietów wyzwoliły własnymi siłami brygady i bataliony Wileńskiego oraz Nowogródzkiego Okręgu Armii Krajowej – WIANO, NÓW. Na tym właśnie obszarze straszna, nierówna walka sowietów z resztkami poakowskich oddziałów oraz pojedynczymi straceńcami trwała do 1955 roku! Nie mogąc pokonać tych grup oraz złamać ludności w otwartej walce siłowej czy propagandowej aparat radziecki przeprowadził tutaj akcje ludobójcze! Prowokacyjne, niby przeciwsowieckie, a w rzeczywistości «istriebitielskije» oddziały rzekomo «zielonych partyzantów» wymordowały swych sojuszników, ich rodziny oraz wielu mieszkańców sprzyjających wiosek. Tak było na przykład w rejonie Radunia, właśnie we wspominanym powiecie werenowskim, czego szczególnie odrażającym przykładem był masowy, jawny i skrytobójczy mord w wiosce Piaskowce. Od razu dodajmy, iż Republika Białoruś jest jedynym na świecie państwem spadkobiercą tradycji Koalicji Antyhitlerowskiej, gdzie członkom armii tej Koalicji, żołnierzom Armii Krajowej odmawia się praw kombatantów. Co więcej, walce tej odmawia się prawa legalności, a jej uczestników publicznie oskarża się o terroryzm i bandytyzm.

Na Białorusi zarówno tej niedawnej, sowieckiej jak i dzisiejszej panuje swego rodzaju «polski kompleks». Tutaj, niejako w «korespondencji» do cytatów z «Grodzieńskiej Niedieli», zacytujmy kolejnego dziennikarza z innej, niezależnej grodzieńskiej gazety. Dużo wcześniej od opisu «werenowskiego», 21 kwietnia 1993 roku Walery Zadalja, ówczesny radny obwodowy, w tygodniku «Pagonia» ostrzegał w kwestii polskiej: «…na Białorusi rozgrywa się obecnie polską i rosyjską kartę…» gdyż, jak to «ujawnia» radny, «…w miejsce byłych komitetów rejonowych Komunistycznej Partii Białorusi, w każdym rejonie obwodu utworzono regularne organy Związku Polaków na Białorusi, a swe prawa do naszego kraju otwarcie w druku, radiu i telewizji objawiają wszyscy nasi sąsiedzi. Musimy dać temu odpór…».

W dniach 16-23 lutego 1999 roku odbył się na Białorusi, pierwszy nie radziecki już spis powszechny ludności. Jego wyniki okazały się zaskakujące. Szczególnie w odniesieniu do liczby i rozmieszczenia tamtejszej ludności narodowości polskiej. Na Białorusi (także Ukrainie i w Rosji) wyznanie rzymsko-katolickie określane jest potocznie, jako «polska wiara».

W dzisiejszej Republice Białoruś, liczącej łącznie około 10 milionów mieszkańców, liczbę katolików szacuje się na około (tutaj dane są bardzo «rozstrzelone») od 2 do 2,5 miliona! Tymczasem, najnowszy i jak to podkreślono nie radziecki, spis «wykazał» istnienie w RB – 396 tys. Polaków (3,9%). Według spisu poprzedniego, z 1989 roku, miało ich być 419 tysięcy (4,1%). Od razu zaznaczmy, iż wszelkie spisy odnośnie do Polaków w republikach byłego ZSRR (w zasadzie z wyjątkiem Litewskiej SRR) były absolutnie tendencyjne i niewiarygodne zarazem. Na temat tych spisów i zarazem szacunków liczebności ludności polskiej na Białorusi około roku 1998 powstało niewiele opracowań.

Winnicki_02

Występ Zespołu Pieśni i Tańca „Lechici”. 1993 rok

Odnośnie danych najnowszych przywołajmy opinie samych zainteresowanych, Polaków z Grodna. I tak Andrzej Kusielczuk, redaktor naczelny tygodnika ZPB, «Głosu znad Niemna», analizując dane spisów poprzednich oraz warunki przeprowadzenia spisu z roku 1999, uznał go za kolejny «odzwierciedlający dyskryminacyjną politykę narodowościową państwa» przywołując jednocześnie wypowiedź prezydenta Białorusi, o tym, że «na Białorusi mieszka 1,5 miliona Polaków». Z kolei Tadeusz Kruczkowski, także z Grodna, pracownik tamtejszego uniwersytetu w kilku odcinkowym studium na łamach «Głosu znad Niemna» przeanalizował sytuacje ludności polskiej na tamtych terenach w odniesieniu do rozmaitych danych statystycznych oraz polityki w tym zakresie tak władz carskich, jak i radzieckich oraz obecnych republikańskich. Ocena ta w zupełności pokrywa się z opiniami cytowanymi wyżej, których sedno sprowadza się do potwierdzenia takich tendencji ze strony władz państwowych, by jak określa to inny polski działacz stamtąd, prezes Polskiego Towarzystwa Naukowego na Białorusi Czesław Bieńkowski, stwierdzić one mogły: «u nas, niet nikakich polakow!». Kruczkowski podaje cały szereg danych, przykładów i argumentów w tym także państwowych z tego samego spisu (ale nie tak «politycznych» jak spis narodowościowy) niejako w sposób oczywisty kwestionujących gwałtowny spadek liczby Polaków – bo obrazujących, iż statystyczna polska rodzina na Białorusi jest najliczniejsza (Polacy średnio 3,3, Białorusini 3,2, Rosjanie i Ukraińcy 3,0). Nic zatem poza wytycznymi nie uzasadnia spadku liczebności Polaków. W dodatku tradycyjnie jako katolików posiadających najwięcej dzieci. Dodatkowo Kruczkowski potwierdza ewidentne przykłady manipulacji, w tym wymuszania wpisu innego niż deklarowany, wpisywania narodowości białoruskiej w ogóle bez pytania respondentów (często tylko jednego przedstawiciela danej rodziny) lub wpisywanie danych (tylko tych!) ołówkiem. W sukurs wspomnianym autorom idą dziesiątki listów kierowanych do redakcji «Głosu znad Niemna», piętnujących antypolską tendencyjność spisu. Niewiarygodne jest zatem i niemożliwe, by najbardziej «rozrodcza» grupa narodowościowa na Białorusi, czyli właśnie Polacy, zmniejszyła się w ciągu 10 lat. I to w warunkach, gdy właśnie w tym dziesięcioleciu nastąpiło gwałtowne i niezwykle powszechne polskie odrodzenie narodowe Polaków w tym państwie. Gdzie ZPB, liczący ponad 35 tysięcy członków, stał się najliczniejszą na całej Białorusi organizacją społeczno-kulturalną, afiliującą kilkanaście innych stowarzyszeń «polskich» (lekarze, sportowcy, naukowcy, artyści itd.), w dodatku potrafiącą dosłownie wywalczyć zgodę na budowę (z funduszy krajowych Stowarzyszenia «Wspólnota Polska») dwu pełno zakresowych polskojęzycznych szkół średnich (Grodno, Wołkowysk) oraz wprowadzić naukę języka w rozmaitych formach do około 300 szkół (nie licząc szkółek niedzielnych przy oddziałach ZPB i niektórych parafiach). Konkludując stwierdzić można, iż szacunkowa liczba Polaków na Białorusi to co najmniej jeden milion z niewielką tendencją wzrastającą.

O tym wszystkim w Kraju, w III Rzeczypospolitej niemal nikt nie wie lub wiedzieć nie chce. A przecież to Kraina Adama Mickiewicza, Traugutta, Kościuszki, Władysława Syrokomli, Franciszka Karpińskiego, Elizy Orzeszkowej, Melchiora Wańkowicza, Ignacego Domeyki, Jana Czeczota, Bohatyrowiczów (istnieją współcześnie i zaścianek i ród!), że wymienimy tylko tych najbardziej znanych. O realiach współczesnych, dziennikarze wysokonakładowych dzienników piszą, cytując bezkrytycznie działaczy tamtejszej opozycji antyprezydenckiej, głównie Białoruskiego Frontu Narodowego popełniając ten sam błąd naiwności (chciejstwa) jak to miało miejsce dziesięć lat temu gdy «w ciemno» powtarzano opinie litewskiego Sajudisu, którego prawdomówność miała gwarantować jego antysowieckość. Teraz, za dążenia autonomiczne, zgodne z ówczesnym prawem Polacy z Solecznik stają przed litewskimi (nie radzieckimi!) sądami. W ich obronie znów niemal nikt nie staje. Na Litwie mieszka około 280 tysięcy Polaków. O nich media od czasu do czasu przypominają. Milion Polaków zwarcie, od granicy z III RP pod Grodnem do Brasławia koło Łotwy, zamieszkujący północno-zachodnią Białoruś w publicznym odbiorze praktycznie nie istnieje! Tam, na Białorusi z kolei, gospodarze państwa, Białorusini niemal nic nie wiedzą o wielowiekowym wspólnym życiu w państwie Polaków, Litwinów, Rusinów-Białorusinów, Rusinów-Ukraińców. W Rzeczypospolitej Obojga Narodów, przedrozbiorowej Polsce. Polskość traktują w sposób utrwalony przez rusyfikatorskie widzenie czasów caratu oraz późniejszych. Zaś wspomniane wyżej historyczne osobistości kultury polskiej anektują wprost do etnosu narodowo-białoruskiego.

Prof. Zdzisław Julian Winnicki/Magazyn Polski

 

W 1997 roku Związek Polaków na Białorusi zorganizował doroczny, szósty już z kolei «Festiwal piosenki polskiej». Jego przebiegu nie zakłóciły żadne incydenty, a próby obstrukcji ze strony lokalnych – rejonowych władz przełamano. Nie mniej same eliminacje terenowe śledzono z uwagą. [caption id="attachment_5526" align="alignnone" width="480"] Przemarsz ulicami

W 1989 roku, czyli 25 lat temu, powstała Katedra Filologii Polskiej na Uniwersytecie Grodzieńskim. W sierpniu tego roku profesor Swietłana Musijenko, założycielka grodzieńskiej Polonistyki, obchodzi również swój osobisty jubileusz.

Swietlana_Musijenko

Prof. Swietłana Musijenko

«Swietłana Musijenko jest nie tylko profesorem, osobą o wielkim dorobku jako badaczka literatury, wykładowczyni i promotorka młodej kadry filologicznej oraz organizatorka kształcenia uniwersyteckiego życia naukowego». «Profesor Swietłana Musijenko to dziś osoba-instytucja… Jest żywym wcieleniem idei pobratymstwa czterech narodów i kultur słowiańskich: białoruskiego, polskiego, rosyjskiego i ukraińskiego». Tak powiedziała o Jubilatce prof. Uniwersytetu Gdańskiego Małgorzata Czermińska.

Dr Anna Janicka z Uniwersytetu w Białymstoku, dodaje: «Profesor Swietłana Musijenko jest dla mnie żywym wcieleniem kategorii pograniczności. W swojej biografii łączy przecież żywioł ukraiński z polskim i białoruskim. Jej pasje zawodowe realizują postulat przekraczania granic. Dzięki konsekwentnym badaniom nad twórczością Zofii i Nałkowskiej włącza pisarkę w kontekst literatur wschodnich. Osoba niezwykła, ciepła, życzliwa. Zainteresowana innymi. Skupiona na innych, zawsze gotowa pomóc».

Pytana o to, jakiej jest narodowości, zawsze określała siebie jako Ukrainkę, bo takiej narodowości byli oboje jej rodzice, urodziła się na Ukrainie w Krasnoarmiejsku.

Wykształcenie Swietany Musijenko, koleje losu i działalność profesjonalna wprowadziły ją w trzy pozostałe, wymienione wyżej kultury słowiańskie.

Los zaprowadził Swietłanę Musijenko na Białoruś. Studiowała w Mińsku, w roku 1963 skończyła filologię rosyjską na Białoruskim Państwowym Uniwersytecie. Jako zdolna absolwentka została skierowana na studia doktoranckie.

W tym samym roku nawiązała kontakt z najwybitniejszym rosyjskim polonistą – profesorem Wiktorem Choriewem i jego szkołą naukową, kształtującą się latami w moskiewskim Instytucie Słowianoznawstwa i Balkanistyki (wówczas w Akademii Nauk ZSRR, obecnie w Rosyjskiej Akademii Nauk). Właśnie wpływ prof. Choriewa w istotny sposób oddziałał na kierunek rozwoju naukowego jego uzdolnionej naukowo uczennicy. W trakcie studiów doktoranckich, już zajmując się literaturą polską współczesną, uzyskała roczny staż na Uniwersytecie Warszawskim.

Po ukończeniu aspirantury w roku 1967 została zatrudniona w Grodnie, gdzie istniała wówczas Wyższa Szkoła Pedagogiczna im. Janki Kupały, przekształcona później w Państwowy Uniwersytet Grodzieński.

Pracując, równocześnie przygotowała do obrony rozprawę doktorską («Gatunkowo-stylistyczne poszukiwania w prozie polskiej lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX wieku»), którą obroniła w Moskwie w roku 1972 i uzyskała stopień doktora, a w roku 1976 na mocy decyzji Wyższej Komisji Atestacyjnej ZSRR w Moskwie została docentem.

Młoda docent Musijenko wykładała literaturę powszechną, ale w swej pracy naukowej skupiła się na literaturze polskiej, szczególnie zaś na twórczości i życiu Zofii Nałkowskiej z lat dwudziestych XX wieku. Owocem tej pracy stała się książka «Творчество Зофьи Налковской» («Twórczość Zofii Nałkowskiej») wydana w 1989 roku w Mińsku jako pierwsza monografia poświęcona tej pisarce w ZSRR.

Rok 1989 w ogóle był wyjątkowym w biografii Swietłany Musijenko. Katedra Polonistyki Polskiej (pierwsza na Białorusi) na Uniwersytecie Grodzieńskim została otwarta w roku 1989. Kierownictwo katedrą powierzono jej organizatorce.

Swietlana_Musijenko_muzeum

W Muzeum Zofii Nałkowskiej na Uniwersytecie Grodzieńskim. Kustosz Muzeum Lena Nielepko

16 maja rozpoczęła się organizowana przez młodą katedrę pierwsza w historii Uniwersytetu Grodzieńskiego międzynarodowa konferencja naukowa «Twórczość Zofii Nałkowskiej i literatury słowiańskie», w której uczestniczyli naukowcy z Polski, Rosji, Białorusi, Gruzji. 17 maja otwarto na Uniwersytecie Muzeum Zofii Nałkowskiej i na domu, w którym pisarka mieszkała, odsłonięto tablicę pamiątkową.

Od tego czasu osobny i bardzo ważny nurt działalności Swietłany Musijenko stanowi organizowanie międzynarodowych konferencji naukowych, poświęconych problematyce porównawczej literatur słowiańskich. Główna uwaga w nich jest zwrócona na twórczość pisarzy polskich bezpośrednio związanych z Grodnem, Grodzieńszczyzną i Nowogródczyzną. Inicjując liczne międzynarodowe konferencje naukowe, prof. Musijenko dąży do utrwalenia śladów Elizy Orzeszkowej i Zofii Nałkowskiej.

Szczególne miejsce wśród tych przedsięwzięć zajmuje wielka Międzynarodowa Konferencja «Adam Mickiewicz i Kultura Światowa» Grodno – Nowogródek 12 -17 maja 1997 roku. Sesja ta poprzedzała Rok Mickiewiczowski 1998 i 200. rocznicę urodzin poety. «…był to … niezwykły, przemieszczający się z miejsca na miejsce Mickiewiczowskiego szlaku życia – Kongres przez wielkie «K» – wspomina prof. Ławski. W programie znalazło się aż 160 referatów, a osób zaangażowanych w to przedsięwzięcie naukowe było około dwustu.

W 1989 roku Katedra rozpoczęła stałą międzynarodową współpracę naukową i dydaktyczną z Wyższą Szkołą Pedagogiczną w Krakowie. Od roku 1990 trwa współpraca z Uniwersytetem Gdańskim. W latach późniejszych nawiązana została współpraca z Akademią Podlaską, Uniwersytetem w Łodzi i Uniwersytetem w Białymstoku.

Kierowana przez prof. Musijenko w ciągu 22 lat grodzieńska placówka naukowa i edukacyjna, poświęcona studiom polonistycznym, wykształciła ponad 500 młodych polonistów.

Wśród wielu różnych zatrudnień organizacyjnych i dydaktycznych grodzieńska polonistka nigdy nie zaniedbywała pracy naukowej. Ważnym etapem kariery naukowej była habilitacja w roku 1992 uzyskana w moskiewskim Instytucie Słowianoznawstwa i Bałkanistyki Rosyjskiej Akademii Nauk na podstawie rozprawy «Powieść realistyczna w literaturze polskiej lat dwudziestych i trzydziestych».

Wydaje i pisze wysoko cenione w Polsce prace (dwie monografii, ponad dwieście artykułów w czterech językach i szereg zredagowanych przez nią tomów zbiorowych). W 1992 roku otwarto w Katedrze studia doktoranckie pod kierownictwem profesor Musijenko, a od roku 1999 grodzieńska polonistyka uzyskała prawo prowadzenia prac magisterskich. Wypromowała pięciu doktorantów.

Swietlana_Musijenko_01

Podczas Międzynarodowej Konferencji Orzeszkowskiej. 2011 rok

Swietłana Musijenko jest wspaniałą wykładowczynią i naukowcem z dużym autorytetem. Została też pierwszym profesorem polonistyki na Białorusi. Uczestniczyła we wszystkich dotychczasowych Kongresach Polonistyki Zagranicznej (Warszawa 1998, Gdańsk 2002, Poznań 2006, Kraków 2008, Opole 2012) oraz dwukrotnie w międzynarodowych Kongresach Slawistów w Kijowie i Lublanie.

Najnowszą inicjatywą profesor Musijenko stało się powołanie Międzynarodowego Instytutu Adama Mickiewicza jako organizacji o charakterze naukowo-badawczym i edukacyjno-popularyzatorskim z udziałem przedstawicieli środowisk polonistycznych z Białorusi, Rosji i Polski.

«…Wyobraża i uosabia wszystko to, co w myśleniu Polaków o Pograniczu, Kresach, Wschodzie jest pierwiastkiem idealnym i heroicznym» – stwierdza kierownik Katedry Badań Filologicznych «Wschód – Zachód» profesor UwB Jarosław Ławski, dedykując pani profesor tom prac naukowych «Pogranicza, Kresy, Wschód a idee Europy» (Białystok 2013).

Dla mnie osobiście pani profesor Musijenko była zawsze i pozostaje Nauczycielem i Wychowawcą (właśnie tak, z wielkiej litery). Zarazem osobą bardzo bliską… i wyjątkowym, niezwykłym człowiekiem.

Była kuratorką mojej grupy studenckiej od I roku studiów w Instytucie Pedagogicznym w Grodnie. Urzekała wielką kulturą osobistą… i elegancją. Byłam dumna z tego, że darzyła mnie swoją życzliwością. Jestem bardzo wdzięczna Pani Swietłanie, że odmieniła kardynalnie moje życie, gdy w roku 1989 (kiedy Polonistyka na Uniwersytecie w Grodnie pod jej kierunkiem dopiero powstawała) zaproponowała dla mnie wyjazd na staż roczny do Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Krakowie… Od tego czasu mój los był związany z Filologią Polską. Ćwierć wieku – najciekawsze lata pracy.

I w chwilach radości i w smutku pani profesor zawsze wesprze mądrą radą. Zawsze gotowa do pomocy. Podziwiam jej talent naukowca, niespożytą energię, siłę i sugestywność oddziaływania, dar zjednania ludzi, który nie ustępuje z czasem!

Dr Barbara Olech z Uniwersytetu w Białymstoku, znająca ją od lat, mówi: «Prof. Swietłana Musijenko to człowiek nadzwyczaj szlachetny. Posiada wielką intuicję – potrafi szybko rozpoznać prawdziwych przyjaciół. Swietłana obdarzona jest wielką mądrością życiową. Skupia swą uwagę na rzeczach naprawdę istotnych, dystansując od działań i spraw pozornych. Mnie osobiście urzeka jej serdeczność, ciepło i uśmiech».

Jarosław Ławski powiedział tak: «Będąc erudytką, ma Swietłana Musijenko rzadki dar jasnego przedstawiania najbardziej skomplikowanych spraw naukowych – czyni to z klarownością, która nie ujmuje tematowi głębi. Niezwykle emocjonalna (wręcz na sposób Russowski), ze swoim nieuleczalnym Reisefieber, jest osobą niebywale zorganizowaną, logiczną, konsekwentną. Gdybym, choć w jednej dziesiątej tych wszystkich słuchanych w Polsce wystąpień słyszał tę absolutną pasję, miłość do literatury. Miłość mądrą, bo nieegzaltowaną, ale przemyślaną do głębi».

Oto jeszcze kilka cytatów prof. Ławskiego o jubilatce: «Miłośniczka kultury polskiej, białoruskiej i rosyjskiej, świetnie zna klasykę europejską», jest «…zanurzona w kulturze Zachodu i Wschodu». «Trudno o drugą taką polonistyczną Osobowość, jak Swietłana Filipowna Musijenko; Pani Profesor!»

Helena Bilutenko/Magazyn Polski

W 1989 roku, czyli 25 lat temu, powstała Katedra Filologii Polskiej na Uniwersytecie Grodzieńskim. W sierpniu tego roku profesor Swietłana Musijenko, założycielka grodzieńskiej Polonistyki, obchodzi również swój osobisty jubileusz. [caption id="attachment_5519" align="alignnone" width="480"] Prof. Swietłana Musijenko[/caption] «Swietłana Musijenko jest nie tylko profesorem, osobą o wielkim dorobku jako

Niedawno delegacja iwienieckiego oddziału ZPB – oprócz mnie były jeszcze dwie działaczki: Helena Ankuto i Ludmiła Kniażewicz – gościła u naszych rodaków z Rumunii na Międzynarodowym Festiwalu Talentów Artystycznych w Pleszy.

Teresa_Sobol_w Rumunii

Autorka – Teresa Sobol ( z lewej) przed Domem Polskim w Nowym Sołońcu

Impreza była połączona z warsztatami i prezentacjami artystycznymi w różnych dziedzinach sztuki. Był wieczór poezji śpiewanej, wystawy, koncerty muzyczne i występy zespołów. Uczestniczyli także Polacy z Litwy, Ukrainy, Mołdawii, Polski i sami gospodarze. Zostaliśmy zaproszeni przez Stowarzyszenie «Odra – Niemen».

Przywieźliśmy do domu dużo wspaniałych wrażeń. Przede wszystkim Rumunia to piękny kraj, szczególnie ten region, gdzie byliśmy – Bukowina. W tym kraju bardzo szanują Polaków. Mieszka tam tylko 50 tysięcy naszych rodaków, a w każdym miasteczku, które odwiedziliśmy, jest Dom Polski, szkoła polska. Domy nowe, śliczne, wszędzie jest porządek, przy domach kwitną róże. Utrzymuje Domy Polskie rząd Rumunii. Nazwy miejscowości są podawane w języku rumuńskim i polskim. Ludzie są bardzo życzliwi, uśmiechnięci i mówili nam «Dzień dobry» po polsku.

Jaka refleksja mi sie nasuwa? Nie trudno się domyślić – dlaczego tak nie jest na Białorusi. Polacy tu też pracują dla dobra kraju, a z Domów Polskich nas wygnano…

Teresa Sobol/Iwieniec/Magazyn Polski

Niedawno delegacja iwienieckiego oddziału ZPB – oprócz mnie były jeszcze dwie działaczki: Helena Ankuto i Ludmiła Kniażewicz – gościła u naszych rodaków z Rumunii na Międzynarodowym Festiwalu Talentów Artystycznych w Pleszy. [caption id="attachment_5515" align="alignnone" width="480"] Autorka - Teresa Sobol ( z lewej) przed Domem Polskim w

Wasyl Martynczuk jest jednym z najciekawszych artystów Towarzystwa Plastyków Polskich na Białorusi. Jest twórcą, posiadającym swój indywidualny styl w sztuce. Jego świat artystyczny jest bogaty, fascynuje odbiorców fantazją, daje dużo przeżyć estetycznych i zaraża pozytywną energią. Malarz nie boi się też podejmować nowych wyzwań.

Wasyl_Martynczuk

Wasyl Martynczuk podczas wernisażu w galerii „Kryga”

Niedawno w galerii «Kryga» odbyła się wystawa artysty pt. «Podróż», na której autor przedstawił obrazy olejne oraz prace ceramiczne, w tym rzeźby, talerze dekoracyjne, kompozycje ścienne. Przygotowanie do każdej wystawy Wasyl traktuje bardzo poważnie, ma do siebie duże wymagania, bo zawsze ma to być kolejny krok w jego życiu twórczym. W tym roku nawet przekładał termin wystawy: ciągle nie był zadowolony z tego, co jest, uzupełniał – na jego wystawę w galerii cierpliwie czekano.

Wasyl całe życie poświęcił sztuce, miał z nią kontakt od samego dzieciństwa: jego mama jest malarką samoukiem. Przyszły artysta postawił na edukację, ukończył szkolę plastyczną w Petersburgu, a potem kontynuował naukę we Lwowskiej Akademii Sztuk Pięknych ASP we Lwowie to uczelnia z tradycjami, jego profesorami byli m.in. Polacy: znany malarz Witold Monastyrski, Mieczysław Maławski. Podczas studiów poznał przyszłą żonę Lenę, która również studiowała na akademii. Po studiach przyjechali do Grodna, gdzie mieszkali rodzice żony i tu pozostali. Lena, utalentowana i obiecująca artystka, poświęciła jednak życie rodzinie. Wychowali trójkę dzieci, mają już dwoje wnuków.

Ceramika czy malarstwo

– Moje prace to podróż duszy, myśli, fantazji, to oderwanie od codzienności, żeby mieć nowe wrażenia, energię do życia, pomysły do twórczości – tak tłumaczył twórca nazwę wystawy. Historyk sztuki Maryna Zagidulina mówi, że jego twórczość «znajduje się na granicy oczywistej materialności i cudownych mitów». W pracach Wasyla jest dużo symboli, np. ryby. «Podczas pracy nad dziełem, malarskim bądź ceramicznym, powstają jakby same, po prostu przypływają na moje prace» – mówił żartując, bo dużo osób pytało go o to. A już poważnie: «Ryba to mocny symbol, jest obecny u wielu narodów, to starożytny symbol chrześcijaństwa. W moich obrazach pojawia się nieprzypadkowo, zawsze coś znaczy». Jego zdaniem, odbiorca powinien sam bez autora obcować z pracami i znajdować w nich to, co go interesuje.

Wasyl_Martynczuk_praca

Oglądając wystawę, staram się wywnioskować, która z dziedzin sztuki jest dla niego ważniejsza: malarstwo czy ceramika? Jestem pod wrażeniem zarówno jednego, jak i drugiego. Żona artysty jest pierwszym widzem jego prac, z jej opinią liczy się malarz. Lena Martynczuk podkreśla, że Wasyl ma wyjątkowe dobre, nawet organiczne wyczucie materiału, jeżeli chodzi o ceramikę. «Jego pracy ceramiczne wyróżnia perfekcyjne połączenie techniki wykonania, motywów graficznych i efektów malarskich». Malarstwo też uznaje za ciekawe.

Sam artysta mówi: «Nie daję priorytetu dla żadnej z tych sztuk, każda jest piękna i wspaniała. Ceramikę lubię za to, że jest oporna, podczas pracy z gliną trzeba pokonać oporność materiału, a do tego dochodzi żywioł ognia. Przez to nierzadko czekają na twórcę niepowodzenia, bo to kruchy materiał. Malarstwo na płótnie to też żywioł i nie wszystko zależy ode mnie, jak moja ręka maluje, chociaż komuś to, co mówię, może się wydawać dziwne. Fascynuje mnie proces tworzenia, uwielbiam pracować».

No cóż, prawdziwa magia! O niezwykłej pracy z ceramiką mówi też Lena: «W ceramice łączą się wszystkie żywioły: ziemia, woda, ogień, powietrze. A do tego farby i ręka człowieka – dzięki temu powstaje niezwykła synteza. Ceramika nie do końca jest dziełem rąk człowieka, jest w niej tajemnica. Człowiek niezupełnie nad tym procesem panuje, trzeba mieć wyczucie gliny, czasami trzeba jej posłuchać i zdać się na to jak układa, a czasami – odwrotnie, zapanować nad żywiołem. Wtedy powstają nieoczekiwane i zaskakujące efekty». Warto powiedzieć, że do magii trzeba dodać talent, chociaż sam mistrz o tym skromnie milczy.

Proszę Lenę, żeby powiedziała więcej o przygotowaniach do pracy z gliną, o innych tajemnicach: «Wasyl pracuje w technice szamot i angoba, które potrzebują specjalnej tłustej gliny, wiążącym tworzywem służy miałko pokruszona cegła. W pracach wykorzystuje matowe efekty, także majolikowe – smaltę robi na podstawie szkła i farb mineralnych, włącza drobne kamyczki. Wtedy farby się rozciekają, różne materiały nawzajem się przenikają i powstaje swoiste malarstwo. W jego ceramice znaczenie mają grafika, drobne i większe detale, czarno-białe elementy graficzne».

A więc w dziełach sztuki łączą się rozum, wiedza, magia, talent, a artysta zostawia w nich także cząstkę swej duszy i gdy to wszystko się łączy – powstają dzieła, które podziwiamy.

Figura Świętego

27 kwietnia tego roku w Rzymie odbyła się kanonizacja Jana Pawła II. Podczas Mszy dziękczynnej tego dnia w katedrze grodzieńskiej uroczyście odsłonięto rzeźbę nowego Świętego. Jej autorem jest Wasyl Martynczuk.

Wasyl_Martynczuk_praca_01

Artysta podczas pracy nad figurą Jana Pawła II, wykonanej z rzeźbiarskiej gliny

Praca nad figurą tak niezwykłej osobistości była dla niego bardzo wielkim wyzwaniem. «Dużo rzeźbiłem, ale w ostatnich czasach poważnych prac rzeźbiarskich nie robiłem. Kiedy zwrócono się do mnie z propozycją wykonania rzeźby Papieża, chciałem odmówić – jednak nie powiedziałem stanowczego «nie», miałem jednak duże wątpliwości – wspomina rzeźbiarz. – Zdawałem sobie sprawę z tego, jakie to niełatwe zadanie. Zbyt duża odpowiedzialność rzeźbić tak wielką postać, którą podziwia cały świat, osobowość tak wysoce duchowną. Miałem wewnętrzną walkę, czy podjąć to wyzwanie». Proboszcz katedry grodzieńskiej ks. Jan Kuczyński zachęcał go do tego, żeby spróbował i pobłogosławił artystę do pracy.

Początki pracy, jak wspomina, były niełatwe. «Długo zwlekałem z rozpoczęciem pracy, czekałem «na pozwolenie» od Jana Pawła II, oglądałem jego portrety, zdjęcia, czytałem o nim aż poczułem się gotowym do pracy».

W katedrze od razu zdecydowano, gdzie będzie ustawiona figura i jakiego ma być koloru. Przed rzeźbiarzem postawiono zadanie, że dzieło ma organicznie wkomponować się do wnętrza świątyni. Figurę wykonano z gipsu wysokiego gatunku, jest to trwały materiał, podkreśla artysta, wiele klasycznych rzeźb we wnętrzach wykonano właśnie z tego tworzywa.

– Pracowałem nad figurą prawie pół roku. Pomagał mi syn Arsenij i inni utalentowani młodzi ludzie. Najpierw wyrzeźbiłem model w skali 1:2. Do mojej pracowni przychodzili księża, oglądali, wypowiadali swoje opinie. Rzeźba ma dwa metry 38 cm wysokości, nie zdarzało mi się przedtem robić tak dużego dzieła – zaznacza rzeźbiarz. – Powstała z Boża pomocą, w co nie wątpię. Czasem przecierałem oczy ze zdumienia jak lekko powstawała.

Wasyl_Martynczuk_praca_02

Kolejny etap pracy – pokrycie rzeźby gipsem

Podczas Mszy św. ksiądz Jan Kuczyński dziękował rzeźbiarzowi za trud, był pełen podziwu dla jego pracy, także pokory. Artysta prosił księdza o błogosławieństwo na każdym etapie pracy nad figurą Jana Pawła II.

– Byłem bardzo usatysfakcjonowany, gdy usłyszałem szczere słowa, że praca jest dobra i właściwie o taki obraz Ojca Świętego chodziło – mówi artysta. – Jestem szczęśliwy, że podjąłem to wyzwanie i je zrealizowałem. Często sobie zadaję pytanie: dlaczego tak się stało, że właśnie mnie powierzono to zadanie. Przecież nie uczestniczyłem w żadnym konkursie, nie zabiegałem o to, z nikim nie walczyłem…

Wasyl_Martynczuk_praca_03

Figura św. Jana Pawła II

Figura św. Jana Pawła II w bazylice jest pięknie oświetlona i chociaż jest umieszczona wysoko – dobrze ją widać. Sprawia wrażenie, że wnęka, w której stoi, była zarezerwowana specjalnie dla niej. Ludzie modlą się przed rzeźbą Świętego, będzie stać w świątyni przez wieki. Dla artysty to wielka satysfakcja, uwieńczenie jego dotychczasowej drogi w sztuce.

Irena Waluś/Magazyn Polski

Wasyl Martynczuk jest jednym z najciekawszych artystów Towarzystwa Plastyków Polskich na Białorusi. Jest twórcą, posiadającym swój indywidualny styl w sztuce. Jego świat artystyczny jest bogaty, fascynuje odbiorców fantazją, daje dużo przeżyć estetycznych i zaraża pozytywną energią. Malarz nie boi się też podejmować nowych wyzwań. [caption id="attachment_5505"

Kościół NMP Wniebowziętej Gwiazdy Morza w Sopocie stał się miejscem upamiętnienia zamordowanego bestialsko przez bolszewików w lutym 1918 roku i pochowanego rzekomo w podziemiach Czerwonego Kościoła w Mińsku młodego polskiego ułana Tadeusza Pawlikowskiego.

Krzyz_Pawlikowskiego_03

Upamiętniony ułan I Korpusu Polskiego w Rosji Tadeusz Pawlikowski był bratem znanego polskiego pisarza emigracyjnego Michała Kryspina Pawlikowskiego, który w powieści „Wojna i sezon” opisał tragiczną śmierć Tadeusza. Opublikowany przez Michała Kryspina Pawlikowskiego opis śmierci i pochówku brata jest podstawowym świadectwem, wskazującym na miejsce wiecznego spoczynku młodego ułana.

Krzyz_Pawlikowskiego

Na podstawie tegoż świadectwa pasjonat historii z Mińska Dionizy Sałasz podejmował starania upamiętnienia Tadeusza Pawlikowskiego w murach Czerwonego Kościoła. Niestety, jak już pisaliśmy, starania entuzjasty spełzły na niczym.

Krzyz_Pawlikowskiego_04

Jak dowiadujemy się od Dionizego Sałasza, pamiątkę po ułanie I Korpusu Polskiego w Rosji Tadeuszu Pawlikowskim zgodził się umieścić w murach kościoła NMP Wniebowziętej Gwiazdy Morza w Sopocie, przy wsparciu mieszkanki Sopotu Anny Dąbrowskiej-Karasowskiej, tamtejszy proboszcz ks. Kazimierz Czerlonek.

Krzyz_Pawlikowskiego_02

Dołączamy się do podziękowań Dionizego Sałasza wszystkim, kto sprzyjał upamiętnieniu ułana I Korpusu Polskiego w Rosji Tadeusza Pawlikowskiego w Polsce, żałując, że okazało się to niemożliwe na Białorusi.

Krzyz_Pawlikowskiego_01

Kościół NMP Wniebowziętej Gwiazdy Morza w Sopocie

 Znadniemna.pl

Kościół NMP Wniebowziętej Gwiazdy Morza w Sopocie stał się miejscem upamiętnienia zamordowanego bestialsko przez bolszewików w lutym 1918 roku i pochowanego rzekomo w podziemiach Czerwonego Kościoła w Mińsku młodego polskiego ułana Tadeusza Pawlikowskiego. Upamiętniony ułan I Korpusu Polskiego w Rosji Tadeusz Pawlikowski był bratem znanego polskiego

Niezmiernie nam miło, że dzięki naszej akcji odszukujemy Polaków – bohaterów walk o Polskę ze Wschodu, o których przypominają nam ich potomkowie, mieszkający obecnie w Polsce. Kolejnym bohaterem akcji jest Feliks Czesław Stolle, dziadek Danuty Stolle-Grosfeld, nauczycielki z Łodzi.

Feliks_Czeslaw_Stolle_01

Feliks Czesław Stolle w mundurze rosyjskim, 1915 rok

Pani Danuta ma przodków bardzo zasłużonych zarówno dla Polski, jak i dla współczesnej Białorusi. Jej pradziadek, ojciec bohatera dzisiejszego odcinka akcji „Dziadek w polskim mundurze”, Juliusz Stolle był współwłaścicielem Hut Szklanych J.Stolle „Niemen” S.A. w leżącej 25 kilometrów od Lidy Brzozówce. Przedsiębiorstwo to istnieje i prosperuje do dzisiaj, jako Huta Szklana „Nieman” S.A.

Lech Piotr Stolle, wnuk Juliusza Stolle, syn bohatera naszej akcji Feliksa Czesława Stolle i ojciec pani Danuty walczył podczas II wojny światowej w szeregach VIII batalionu 77 Pułku Piechoty Armii Krajowej w Okręgu Nowogródek i za przynależność do „białopolskiej organizacji podziemnej ” był skazany na dziesięć lat łagrów. Po odbyciu wyroku tacie pani Danuty udało się repatriować do Polski.

Pani Danuta Stolle-Grosfeld pielęgnuje pamięć o swoich przodkach i sama opisała los swojego dziadka Feliksa Czesława Stolle. Ten opis z wdzięcznością publikujemy wraz z otrzymanymi od pani Danuty zdjęciami bohatera.

FELIKS CZESŁAW STOLLE urodził się 27 lipca 1888 r. we wsi Dziadkowo, pow. Brańskiego ziemi Orłowskiej, syn Juliusza i Józefy Stolle (z domu Libich). Uczęszczał do Szkoły Realnej w Wilnie, którą ukończył w 1906 r. Zdał egzamin z 7 klas i egzamin dojrzałości z 6 klas. Ukończył też 4 semestry na Politechnice (kierunek-szklarstwo) w Cothen (Anhalt w Niemczech). W szkole należał do kółek samokształcenia się młodzieży polskiej, brał udział w strajkach szkolnych w 1904 r. na św. Kazimierza i podczas zamieszek rewolucyjnych w 1905 r.

Od 12 grudnia 1909 r. do 21 września 1910 r. służył, jako jednoroczniak w 28 pułku strzelców Syberyjskich w Irkucku (1 czerwca 1910 r. został kapralem, a 21 września 1910 r. złożył egzamin oficerski przy 7 dywizji Syberyjskiej).

Dnia 1 sierpnia 1914 r. został powołany do armii rosyjskiej i służył do 26 marca 1916 r. w stopniu podporucznika najpierw w Komisji Ewakuacyjnej w Połocku, potem przy 127 ewakuacyjnym punkcie w terenach przyfrontowych, a następnie w 20 pułku strzelców 13 kompanii.

Podczas służby w armii rosyjskiej należał do Związku Wojskowych Polaków 3 Armiejskiego Korpusu Rosyjskiego.

Od 15 sierpnia 1917 r. do 1 czerwca 1918 r. służył, jako dowódca w Oddziale konnych wywiadowców 2 pułku strzelców I Korpusu Polskiego w Rosji.

Przed powstaniem Państwa Polskiego pracował w Wilnie w Stowarzyszeniach Samokształcenia i Bratniej Pomocy Młodzieży Polskiej.

Feliks_Czeslaw_Stolle

Feliks Czesław Stolle w mundurze polskim, 1917 rok

W 1920 r. zgłosił się, jako ochotnik do Dowództwa Okręgu Generalnego w Warszawie z prośbą o przydzielenie do Wojska Polskiego celem wzięcia udziału w obronie granic Polski. W Wojsku Polskim służył od 1 lipca 1920 r. do 26 stycznia 1921 r. najpierw w szwadronie zapasowym 1 Pułku Szwoleżerów, potem przechodził kurs karabinierów maszynowych ręcznych Chanchat z wynikiem b. dobrym (z kwalifikacją na instruktora) w Centralnej Szkole Kawalerii w Grudziądzu, następnie, jako dowódca plutonu III szwadronu, a potem jako dowódca II szwadronu 201 Ochotniczego Pułku Szwoleżerów.

Feliks_Czeslaw_Stolle_02

201 Ochotniczy Pułk Szwoleżerów 1921 rok (Feliks Czesław Stolle stoi jako jedenasty licząc od lewej strony w drugim rzędzie od góry)

Organizacja 201 Ochotniczego Pułku Szwoleżerów, który wziął udział w wojnie z bolszewikami, rozpoczęła się w pierwszych dniach lipca 1920 roku z rozkazu ówczesnego Ministra Spraw Wojskowych, gen. Kazimierza Sosnkowskiego w szwadronie zapasowym 1 Pułku Szwoleżerów w Warszawie.

Oto zamieszczony w Wikipedii opis jednego ze starć z nieprzyjacielem z udziałem podporucznika Feliksa Czesława Stolle podczas akcji tzw. „zagon na Korosteń”:

„…Gdy nieprzyjaciel był pochłonięty walką o mostek, por. Tadeusz Mencel z 3 szwadronem i plutonem ckm-ów, obszedł lasek i przeprawił się konno przez niestrzeżony mostek. Przy wsparciu karabinów maszynowych por. Edwarda Capałło, rozwinął się do ataku na skrzydło nieprzyjaciela. Energiczny atak rtm. Szwejcera na zagrożonego z flanki nieprzyjaciela, pozwolił odrzucić go na Biełkę. Podczas tego ataku wyróżnił się brawurą ppor. Feliks Stolle, który pod silnym ogniem wroga, przekroczył ze swoim plutonem rzekę i zdobył chutor Suszki. Obserwujący całą sytuację dowódca pułku, wydał rozkaz do uderzenia na zajętą przez nieprzyjaciela Biełkę. Szwadrony, dosiadłszy koni ruszyły do ataku. Jako pierwsze cwałowały 1, 2 i 3 szwadron pod dowództwem rtm. Szwejcera, a następnie dowódca pułku z odwodem, do którego zaliczyć należy 4 szwadron wraz ze szwadronem ciężkich karabinów maszynowych. Pierwsza linia posuwała się kłusem w ogniu nieprzyjacielskiej artylerii. Dotarłszy do wsi, napotkała wykopany szeroki rów, spoza którego nieprzyjaciel prowadził ogień. W tym czasie 1 Pułk, oskrzydlając sowieckie wojska z lewego skrzydła, dotarł do południowego skraju wsi ułatwiając tym załamanie przeciwstawiającego się nieprzyjaciela. Wzięto wówczas do niewoli 200 jeńców oraz zdobyto 2 działa i 7 ckm-ów…”

Dnia 31 stycznia 1921 r. został zwolniony do rezerwy na podstawie rozkazu Naczelnego Dowództwa o oficerach ochotnikach.

FELIKS CZESŁAW STOLLE został odznaczony:

– orderem św. Stanisława i Anny III klasy w armii rosyjskiej;

– wstęgą amarantową Legii Honorowej I Korpusu Polskiego w Rosji;

– Krzyżem Virtuti Militari 5 klasy nadanym Rozkazem L.9926/V z dn. 23 października 1920 r. przez Dowództwo VI Armii Polskiej;

– Krzyżem Walecznych nadanym Rozkazem Nr 9687/22 z dn. 1 czerwca 1922 r. przez Dowództwo Ministerstwa Spraw Wojskowych.

Po zwolnieniu z wojska od lutego 1921 r. do września 1939 r. Feliks Czesław Stolle pracował w Hutach Szklanych J. Stolle „Niemen” w Brzozówce, pow. Lida, należących do jego ojca Juliusza Stolle. Był tam dyrektorem technicznym. Dnia 8 października 1939 r. został aresztowany przez służby NKWD w Brzozówce. Najpierw osadzono go w więzieniu w Lidzie, a potem został przewieziony do więzienia w Baranowiczach, gdzie ślad się urywa. Od tej pory los mojego dziadka, śp. Feliksa Czesława Stolle jest nieznany – pisze Danuta Stolle-Grosfeld.

Od redakcji dodajmy, iż niewykluczone jest, że nasz bohater Feliks Czesław Stolle stał się ofiarą zbrodni katyńskiej. Być może Jego imię i nazwisko figuruje na wciąż oficjalnie nieujawnionej tzw. Białoruskiej Liście Katyńskiej.

Cześć Jego Pamięci!

Znadniemna.pl na podstawie relacji Danuty Stolle-Grosfeld

Niezmiernie nam miło, że dzięki naszej akcji odszukujemy Polaków - bohaterów walk o Polskę ze Wschodu, o których przypominają nam ich potomkowie, mieszkający obecnie w Polsce. Kolejnym bohaterem akcji jest Feliks Czesław Stolle, dziadek Danuty Stolle-Grosfeld, nauczycielki z Łodzi. [caption id="attachment_5488" align="alignnone" width="480"] Feliks Czesław Stolle

Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa w Suwałkach od 12 sierpnia do 29 września prowadzi rekrutację uzupełniającą na różne kierunki studiów.

Suwalki

Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa w Suwałkach

Jak informuję na swoim profilu na Facebooku Jarosław Kuczyński, prorektor do spraw promocji i rozwoju PWSZ в PWSZ w Suwałkach: „Jeśli jesteś młodą osobą, masz maturę i polskie korzenie potwierdzone Kartą Polaka możesz studiować w nieodległych Suwałkach w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej na studiach pierwszego stopnia: inżynierskich i licencjackich. Także uczelnia gwarantuje otrzymanie miejsca w akademiku oraz stypendium socjalne”.

Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa w Suwałkach kształci na jedenastu kierunkach. Są to finanse i rachunkowość, ekonomia, pedagogika, filologia angielsko-rosyjska, bezpieczeństwo wewnętrzne, pielęgniarstwo, ratownictwo medyczne, kosmetologia, budownictwo, transport oraz zarządzanie i inżynieria produkcji.

W PWSZ nabór jest elektroniczny. Zainteresowani powinni zalogować się w systemie rekrutacyjnym, uiścić opłatę i złożyć komplet dokumentów.

Instrukcja wypełniania formularza rekrutacyjnego dla studentów z zagranicy

– Ale można też dokumenty przynieść osobiście – informuje Ewelina Wasilewska z sekretariatu prorektora uczelni. – Pracujemy w dni robocze, od godz. 7.00 do 15.00 i w tym czasie udzielamy odpowiedzi na ewentualne pytania.

Władze suwalskiej szkoły przekonują studentów, że nie powinni wyjeżdżać do większych ośrodków akademickich. Krótki cykl nauczania, jaki oferuje PWSZ, zdaniem jej kierownictwa, jest najlepszy. Ci, którzy nie trafią z wyborem kierunku mogą go po trzech latach zmienić i podjąć naukę na kolejnym.

– Wtedy mamy już w ręku 2 dyplomy na dwie różne specjalności – zachęca Jarosław Kuczyński, prorektor szkoły. – To nam daje przewagę w poszukiwaniu pracy nad innymi kandydatami.

Suwalska uczelnia dysponuje dobrze wyposażonymi laboratoriami i salami ćwiczeń. Zamierza także podpisywać porozumienia z miejscowymi przedsiębiorcami. Takie dokumenty dawałyby większą gwarancję na to, że absolwenci otrzymają propozycje pracy.

Więcej informacji na stronie www.pwsz.suwalki.pl

Znadniemna.pl

Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa w Suwałkach od 12 sierpnia do 29 września prowadzi rekrutację uzupełniającą na różne kierunki studiów. [caption id="attachment_5482" align="alignnone" width="480"] Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa w Suwałkach[/caption] Jak informuję na swoim profilu na Facebooku Jarosław Kuczyński, prorektor do spraw promocji i rozwoju PWSZ в PWSZ

„Drogi, które sami wybieramy ” – wernisaż wystawy obrazów pod taką nazwą pędzla Andrzeja Sturejki, członka Towarzystwa Plastyków Polskich przy Związku Polaków na Białorusi, odbył się w poniedziałek 18 sierpnia w grodzieńskiej galerii „Kryga”.

Andrzej_Sturejko_Wystawa

Andrzej Sturejko podczas wernisażu

Znany i ceniony malarz przedstawił pod osąd grodzieńskich wielbicieli sztuki malarskiej serię obrazów wykonanych w konwencji abstrakcjonizmu. Sam mistrz uważa, że sztuka abstrakcjonizmu daje widzowi na wybór szereg możliwości interpretacji dzieła plastycznego, którego autor nie ujawnia własnej pozycji, ani wizji świata. – W ten sposób każdy człowiek staje się współautorem dzieła i odpowiada na pytanie „którędy prowadzi droga” – mówi Andrzej Sturejko.

Andrzej_Sturejko_Wystawa_03

W imieniu Towarzystwa Plastyków Polskich przy ZPB gratulacje składa Walentyna Brysacz, wiceprezes TPP

Na wernisaż wystawy mistrza przybyli do galerii „Kryga” jego uczniowie, przyjaciele i koledzy z Towarzystwa Plastyków Polskich przy ZPB.

Andrzej_Sturejko_Wystawa_02

Wernisażowi wystawy Andrzeja Sturejki towarzyszył występ młodej białoruskiej piosenkarki Paliny Respubliki. Sprzyjało to przybyciu na wernisaż wielu wielbicieli twórczości wschodzącej gwiazdy niezależnej białoruskiej sceny muzycznej.

Andrzej_Sturejko_Koncert_01

Śpiewa Palina Respublika

Andrzej_Sturejko_Koncert

Andrzej Sturejko pochodzi ze słynącego z tradycji malarskich, w tym abstrakcjonizmu, Witebska. Tam też zdobywał edukację malarską, kończąc wydział grafiki artystycznej w Witebskim Instytucie Pedagogicznym. Po ukończeniu uczelni w 1985 roku malarz przeniósł się do Grodna, gdzie tworzy i wykłada sztukę plastyczną.

Andrzej_Sturejko_Na_dnie

Obraz pt. „Na dno”

Andrzej_Sturejko_Do_zimna

Obraz pt. „Do chłodu”

Wystawa pt. „Drogi, które sami wybieramy” potrwa do 2 września.

Natalia Klimowicz

„Drogi, które sami wybieramy ” – wernisaż wystawy obrazów pod taką nazwą pędzla Andrzeja Sturejki, członka Towarzystwa Plastyków Polskich przy Związku Polaków na Białorusi, odbył się w poniedziałek 18 sierpnia w grodzieńskiej galerii „Kryga”. [caption id="attachment_5467" align="alignnone" width="480"] Andrzej Sturejko podczas wernisażu[/caption] Znany i ceniony malarz przedstawił

Z ogromną satysfakcją prezentujemy kolejnego bohatera akcji „Dziadek w polskim mundurze”, Wiktora Riurina, ułana 1 Dywizji Ułanów I Korpusu Polskiego w Rosji.

Wiktor_Riurin

Po lewej: Wiktor Riurin

Zdjęcie dziadka nadesłała do redakcji nasza czytelniczka z Mińska Tatiana Tanygina. O dziadku Tatianie wiadomo, że urodził się w 1893 roku na Łotwie w miejscowości Iłukszta. Mama Wiktora Riurina i prababcia Tatiany miała na imię Maria, z domu Wierzbicka.

WIKTOR RIURIN ( ew. Rurin, czy Ruran ), jak przypuszczamy dzięki matce, mimo rosyjsko brzmiącego nazwiska, czuł się Polakiem. Kiedy dorósł – osiedlił się we wsi Dukora koło Puchowicz (obwód miński) i tam się ożenił z Polką Marią Kunicką.

Jako polski patriota Wiktor Riurin podczas I wojny światowej zaciągnął się do powstającej w Rosji polskiej formacji wojskowej – I Korpusu Polskiego w Rosji. W szeregach 1 Dywizji Ułanów Wiktor Riurin walczył między innymi z bolszewikami, przybliżając odrodzenie się niepodległej i wolnej Polski.

Według relacji wnuczki Wiktora Riurina w 1917 roku formacja, do której należał jej dziadek, stacjonowała w Bobrujsku. Jak podają źródła historyczne mógł to być jednak nie 1917 rok, lecz początek 1918 roku, kiedy to żołnierze I Korpusu Polskiego wybili z twierdzy w Bobrujsku 7 tysięczną załogę bolszewicką.

Nie wiemy, czy po likwidacji i rozformowaniu I Korpusu Polskiego Wiktor Riurin zasilił szeregi powstającego Wojska Polskiego. Jest to jednak wysoko prawdopodobne, gdyż z relacji wnuczki wynika, ze zmarł w 1934 roku. Podaje ona, że zmarł na Białorusi. Nie wiemy jednak na wschodniej, czy na zachodniej, leżącej przed II wojną światową w granicach II Rzeczpospolitej. Wszystkie rodzinne dokumenty z tamtego okresu zginęły według Tatiaty Tanyginej podczas II wojny światowej.

Na publikowanym zdjęciu Wiktor Riurin (po lewej) ma na sobie mundur wojskowy wzoru rosyjskiego (takie obowiązywały w I Korpusie Polskim w Rosji). Jest to pierwsze otrzymane przez nas w ramach akcji „Dziadek w polskim mundurze”, zdjęcie Dowborczyka (tak, od nazwiska dowódcy- generała porucznika Józefa Dowbora-Muśnickiego, nazywali siebie żołnierze I Korpusu Polskiego w Rosji).

Razem z wnuczką Wiktora Riurina Tatianą Tanyginą oddajemy hołd dzielnemu Dowborczykowi, który przybliżał odrodzenie się niepodległej Polski.

Cześć Jego Pamięci!

Znadniemna.pl na podstawie relacji Tatiany Tanyginej

Z ogromną satysfakcją prezentujemy kolejnego bohatera akcji „Dziadek w polskim mundurze”, Wiktora Riurina, ułana 1 Dywizji Ułanów I Korpusu Polskiego w Rosji. [caption id="attachment_5463" align="alignnone" width="480"] Po lewej: Wiktor Riurin[/caption] Zdjęcie dziadka nadesłała do redakcji nasza czytelniczka z Mińska Tatiana Tanygina. O dziadku Tatianie wiadomo, że urodził

Skip to content