HomeStandard Blog Whole Post (Page 502)

Piłka siatkowa pozostaje koronną dyscypliną działającego przy Związku Polaków na Białorusi Polskiego Klubu Sportowego „Sokół”.

Zdjęcie pamiątkowe uczestników turnieju w Gliwicach, fot.

Zdjęcie pamiątkowe uczestników turnieju w Gliwicach, fot.: PoloniaSport.com

W zakończonych w Gliwicach Polonijnych Mistrzostwach Świata w Piłce Siatkowej Kobiet i Mężczyzn damska drużyna „Sokoła” Grodno sięgnęła po najcenniejsze trofeum, a mężczyźni cieszyli się zdobyciem zaszczytnego tytułu „polonijnych wicemistrzów świata”.

Nasze "złotka" już z medalami i pucharem, fot,: PoloniaSport.com

Nasze „złotka” już z medalami i pucharem, fot.: PoloniaSport.com

Nasze „Złotka” z zeszłorocznych Światowych Igrzysk Polonijnych potwierdziły, że są najlepsze na świecie wśród drużyn polonijnych, wygrywając 2:0 w meczu finałowym z Fortuną Soleczniki (Litwa). Mało brakowało, żeby „Sokół” Grodno zdobył drugie – „męskie” – złoto dla klubu. Niestety, w finale panowie z Grodna musieli uznać wyższość rywali z Łotwy, z drużyny Ezereme 1 Daugavpils, przegrywając z rodakami zza pólnocnej granicy Białorusi w dwóch setach.

Sukces siatkarek i siatkarzy „Sokoła” Grodno nie zdziwił, choć bardzo ucieszył, wiceprezesa Polskiego Klubu Sportowego „Sokół” Marka Zaniewskiego. – Już od kilku dobrych lat we wszystkich turniejach siatkarskich nasze drużyny występują w roli faworytów – mówi polski działacz sportowy. Cieszy się, że wysoką formę i doskonałe umiejętności w tej dyscyplinie sportu grodzieńscy Polacy zaprezentowali dwa tygodnie po tym, gdy po tytuł Mistrzów Świata sięgnęła Polska Narodowa Reprezentacja w Piłce Siatkowej Mężczyzn. – Nie będzie chyba przesadą, jeśli powiem, że sukcesy polskiej siatkówki na arenie międzynarodowej inspirują do coraz to nowych osiągnięć sportowych także naszych siatkarzy i siatkarki – podkreśla Marek Zaniewski.

Znadniemna.pl

Piłka siatkowa pozostaje koronną dyscypliną działającego przy Związku Polaków na Białorusi Polskiego Klubu Sportowego „Sokół”. [caption id="attachment_6255" align="alignnone" width="480"] Zdjęcie pamiątkowe uczestników turnieju w Gliwicach, fot.: PoloniaSport.com[/caption] W zakończonych w Gliwicach Polonijnych Mistrzostwach Świata w Piłce Siatkowej Kobiet i Mężczyzn damska drużyna „Sokoła” Grodno sięgnęła po najcenniejsze

Bez postawionych zarzutów, ale po ponad trzech godzinach kontroli osobistej, wjechali do Polski przewodnicząca Rady Naczelnej Związku Polaków na Białorusi Andżelika Borys i prezes organizacji Mieczysław Jaśkiewicz. Działaczom polskim skopiowano notatki i inne dokumenty, które mieli przy sobie.

Mieczysław Jaśkiewicz i Andżelika Borys podczas obrad, fot. Fotobank.PL/UMS

Mieczysław Jaśkiewicz i Andżelika Borys podczas obrad, fot. Fotobank.PL/UMS

Nie wiadomo, czy kontrola osobista kierowników Związku i sporządzenie kopii posiadanych przez nich dokumentów i notatek będą miały jakieś konsekwencje zarówno dla samych Borys i Jaśkiewicza, jak dla kierowanego przez nich ZPB.

Informacją o incydencie zainteresowały się już największe polskie media i, jak sądzimy, sytuacja z nim związana będzie monitorowana przez polską dyplomację na Białorusi.

Przypomnijmy, że w przeszłości incydenty na granicy z udziałem działaczy ZPB nosiły znamiona prowokacji ze strony białoruskich służb specjalnych.

Znadniemna.pl

Bez postawionych zarzutów, ale po ponad trzech godzinach kontroli osobistej, wjechali do Polski przewodnicząca Rady Naczelnej Związku Polaków na Białorusi Andżelika Borys i prezes organizacji Mieczysław Jaśkiewicz. Działaczom polskim skopiowano notatki i inne dokumenty, które mieli przy sobie. [caption id="attachment_5780" align="alignnone" width="480"] Mieczysław Jaśkiewicz i Andżelika

Już ponad trzy godziny są przetrzymywani na przejściu granicznym „Bruzgi” przez stronę białoruską przewodnicząca Rady Naczelnej Związku Polaków na Białorusi Andżelika Borys oraz prezes organizacji Mieczysław Jaśkiewicz.

Andzelika_Borys_01

Andżelika Borys

 

Andzelika_Borys_02

Mieczysław Jaśkiewicz

Działacze ZPB udali się dzisiaj rano samochodem do Polski, aby odbyć szereg spotkań w organizacjach partnerskich ZPB. Samochód, którym jadą działacze Związku przez białoruskich funkcjonariuszy służby celnej i pograniczników został odstawiony do boksu na szczegółową kontrolę, a sami Andżelika Borys i Mieczysław Jaśkiewicz – doprowadzeni na kontrolę osobistą. Z posiadanych przez nas informacji wynika, że funkcjonariusze zabrali kierownikom ZPB rzeczy osobiste, w tym notatki i inne papiery, które znajdowały się w bagażu Borys i Jaśkiewicza, po czym zaczęli kopiować zarekwirowane dokumenty. Czynności tej funkcjonariusze dokonują pod nieobecność zainteresowanych i prawdopodobnie bez świadków. Ciężko wobec tego stwierdzić, czy kopiowanie dokumentów i notatek odbywa się zgodnie z procedurą i czy potem nie okaże się, iż funkcjonariusze będą w posiadaniu kopii dokumentów i zapisek, których Jaśkiewicz i Borys nigdy nie widzieli na oczy.

Poprzednie doświadczenia z kontrolą na granicy, dokonywaną wobec działaczy ZPB przez służby graniczną i celną Republiki Białoruś pokazują, iż działacze mogą się spodziewać prowokacji i sformułowania wobec nich fałszywych oskarżeń. Tak oto pod koniec listopada 2006 roku, wracająca z Wilna Andżelika Borys została zatrzymana na przejściu granicznym po stronie białoruskiej i białoruscy funkcjonariusze znaleźli w aucie, którym jechała, foliowy pakiecik z substancją, rzekomo przypominającą narkotyki. Później się okazało, że pakiecik z podejrzaną substancją został najprawdopodobniej podłożony w lusterko samochodu przez nieznanych sprawców. Żadnego oskarżenia wobec Andżeliki Borys wówczas nie sformułowano. Jak będzie po kontroli, trwającej obecnie już ponad regulaminowe (bez postawienia zarzutów) trzy godziny? To się okaże już wkrótce, o czym Państwa będziemy informować.

Znadniemna.pl

Już ponad trzy godziny są przetrzymywani na przejściu granicznym „Bruzgi” przez stronę białoruską przewodnicząca Rady Naczelnej Związku Polaków na Białorusi Andżelika Borys oraz prezes organizacji Mieczysław Jaśkiewicz. [caption id="attachment_6245" align="alignnone" width="480"] Andżelika Borys[/caption]   [caption id="attachment_6246" align="alignnone" width="480"] Mieczysław Jaśkiewicz[/caption] Działacze ZPB udali się dzisiaj rano samochodem do Polski,

Prezentujemy Państwu kolejnego bohatera naszej akcji Władysława Iwanowskiego, ojca znanego naszym czytelnikom grodzieńskiego krajoznawcy i publicysty Witolda Iwanowskiego.

Wladyslaw_Iwanowski_05

Władysław Iwanowski, jako uczeń Szkoły podoficerskiej w Siedlcach

Los ojca pana Witolda Iwanowskiego jest podobny do losów tysięcy tzw. „zwykłych” Polaków na Kresach. „Przed wybuchem wojny pogorszył mu się wzrok, więc nie został zmobilizowany i nie mógł brać udziału w działaniach wojennych” – mówi pan Witold zaznaczając, iż trudno wobec tego mówić o Władysławie Iwanowskim, jako o bohaterze.

Naszym zdaniem Władysław Iwanowski, który w czasach panowania władzy komunistycznej potrafił wychować syna na prawdziwego polskiego patriotę, popularyzatora polskiego dziedzictwa na Grodzieńszczyźnie i całej Białorusi, zasługuje jednak na miano bohatera. Z tym większą przyjemnością prezentujemy Państwu krótką biografię kaprala 9 baonu sanitarnego Wojska Polskiego Władysława Iwanowskiego.

Wladyslaw_Iwanowski_03

Władysław Iwanowski (od lewej) jako uczeń Szkoły podoficerskiej w Siedlcach, 1924 rok

WŁADYSŁAW IWANOWSKI, urodził się w 1902 roku pod Charkowem. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości rodzina Iwanowskich przenosi się do Macierzy i osiedla się w majątku ziemskim Ogarewicze, gmina Kruchowicze, woj. poleskie (obecnie na Białorusi). Tu Władysław Iwanowski staje się świadkiem aktów agresji, skierowanych przeciwko państwu polskiemu, dokonywanych przez Rosję Sowiecką. Jednym z opisanych w literaturze historycznej aktów takiej agresji, świadkiem, którego był Władysław Iwanowski, stało się zajęcie w lutym 1924 roku majątku Ogarewicze przez 50-osobowy sowiecki oddział dywersyjny. Witoldowi Iwanowskiemu ojciec opowiadał, że wówczas dywersanci zajmowali się między innymi grabieżą miejscowej ludności, a dziadkowi pana Witolda i tacie Władysława prosto na dworze zdjęli z nóg buty.

Wladyslaw_Iwanowski_02

Władysław Iwanowski( drugi rząd z góry, drugi od lewej strony) jako absolwent Szkoły podoficerskiej w Siedlcach, 1924 rok

W tym samym 1924 roku, w maju wchodzi w życie Ustawa o powszechnym obowiązku służby wojskowej, na mocy której 22-letni Władysław Iwanowski trafia do szkoły podoficerskiej w Siedlcach, którą kończy w stopniu kaprala, zdobywając kwalifikację sanitariusza wojskowego i otrzymując przydział do IX Batalionu sanitarnego.

Wladyslaw_Iwanowski_01

Władysław Iwanowski (w drugim rzedzie jako pierwszy od lewej strony) na przeszkoleniu w Twierdzy Brzeskiej, czerwiec 1933 roku

Po odbyciu zasadniczej służby zostaje rezerwistą i 9 lat spędza w domu, aby w 1933 roku dostać rozkaz stawienia się na przeszkolenie do Twierdzy Brzeskiej, w której stacjonuje IX baon sanitarny. Przeszkolenie trwa przez kilka miesięcy.

Wladyslaw_Iwanowski

Kapral Władysław Iwanowski (pierwszy od prawej w dolnym rzędzie) w Brześciu nad Bugiem, 1939 rok

Podczas mobilizacji 1939 roku, tuż przed wybuchem wojny u Władysława Iwanowskiego lekarze stwierdzają wadę wzroku i zwalniają z obowiązku zameldowania się w stacjonującym wciąż w Twierdzy Brzeskiej IX baonie sanitarnym.

W latach wojny Władysław Iwanowski osiedla się pod Kleckiem.

W 1944 roku kaprala Wojska Polskiego władze sowieckie próbują zmobilizować do Armii Czerwonej, ale ze względu na postępującą wadę wzroku, rezygnują z tego zamiaru. Po wojnie Władysław Iwanowski prowadzi życie zwykłego człowieka, wychowuje dzieci, między innymi – syna Witolda, w duchu i tradycji polskości.

Władysław Iwanowski zmarł w 1984 roku.

Cześć Jego Pamięci!

Znadniemna.pl na podstawie relacji Witolda Iwanowskiego

Prezentujemy Państwu kolejnego bohatera naszej akcji Władysława Iwanowskiego, ojca znanego naszym czytelnikom grodzieńskiego krajoznawcy i publicysty Witolda Iwanowskiego. [caption id="attachment_6240" align="alignnone" width="480"] Władysław Iwanowski, jako uczeń Szkoły podoficerskiej w Siedlcach[/caption] Los ojca pana Witolda Iwanowskiego jest podobny do losów tysięcy tzw. „zwykłych” Polaków na Kresach. „Przed wybuchem

Należeli do wyjątkowego pokolenia naszych rodaków. Ich przodkowie walczyli i ginęli za wolność na przestrzeni niemal całego XIX wieku. A oni urodzeni jeszcze u schyłku minionego stulecia, wzrastali w niewoli trzech zaborów, walczyli o niepodległość i utrwalenie granic II RP. Do ich grona należał mjr Henryk Dobrzański legendarny „Hubal”, ostatni żołnierz II RP I pierwszy partyzant II wojny światowej.

mjr Henryk Dobrzanski_04

mjr Henryk Dobrzański

Upalne lato 1939

Będąc w Wołkowysku skorzystałem z okazji, by jeszcze raz stanąć przed zespołem budynków koszarowych, należących przed wojną do 3. Pułku Strzelców Konnych im. Hetmana Polnego Stefana Czarneckiego.

W tamto upalne lato 1939 roku 3. Pułk Strzelców Konnych przydzielony do Suwalskiej Brygady Kawalerii w ramach armii „Prusy” zajmował odcinek frontu na granicy z Prusami Wschodnimi. Tu, w Wołkowysku, na nieobjętych jeszcze przez wojnę północno-wschodnich kresach formowano Rezerwową Brygadę Kawalerii „Wołkowysk”. Pozwalały na to nadwyżki mobilizacyjne podlaskiej i suwalskiej brygady kawalerii oraz to, że ośrodki zapasowe tych jednostek zostały przeniesione właśnie do tego miasta. Brygadę sformowano na czas. Jej dowódcą zostaje płk Edmund Heldut-Tarnasiewicz. Majorowi Dobrzańskienu powierzono funkcję zastępcy dowódcy 110. Pułku Ułanów ppłk Jerzego Dąbrowskiego…

Stojąc nie opodal koszar na chwilę przymykam oczy i myślę o tamtym wrześniowym ranku 1939 roku. Rozbiegani ułani, brzęczenie szabel i ostróg, odgłosy rozkazów i tętent setek podkutych końskich kopyt. Mjr Dobrzański rozmawia z ppłk Dąbrowskim. A obok stoi kpt. Maciej Kalenkiewicz.

Jeszcze są zwykłymi dowódcami polskiej wrześniowej kawalerii, niebawem zaś wsławią się w walkach i na zawsze wejdą do panteonu narodowych bohaterów, jako „Hubal”, „Kotwicz” i Jerzy Dąbrowski. Ten ostatni bez pseudonimu, jest zbędny słynnemu zagończykowi z lat pierwszej wojny, jednemu z organizatorów samoobrony ziemi wileńskiej i grodzieńskiej w latach 1919-1920. Zawsze walczył z otwartą przyłbicą i tylko niekiedy używał pseudonimu „Łupaszka”. Ten pseudonim upodobał sobie inny słynny partyzant z lat II wojny światowej mjr Zygmunt Szendzielarz, dowódca słynnej 5. Naroczańskiej Brygady Śmierci Armii Krajowej.

Urodzony kawalerzysta i słynny żołnierz

mjr Henryk Dobrzanski

Nicea 1928 rok. Podczas międzynarodowych zawodów konnych. Na zdjęciu mjr Henryk Dobrzański (z lewej) i ppłk Karol Rummel

„Hubal” w Wosku Polskim nie zrobił błyskotliwej kariery, choć miał ku temu wszelkie predyspozycje. Polski mundur wojskowy przywdział już w 1914 roku, będąc wówczas jeszcze do tego za młodym, żeby wstąpić do II Brygady Legionów Polskich gen. Józefa Hallera, „dołożył” sobie rok. W szeregach 2. Pułku Ułanów walczył w Karpatach, uczestniczył w bitwie pod Rarańczą, w odsieczy Lwowa. A potem, gdy jednostka została przemianowana na 2. Pułk Szwoleżerów Rokitniańskich, walczył o przywrócenie Polsce Pomorza. Pierwszą wojnę światową skończył, jako porucznik odznaczony Srebrnym Krzyżem Virtuti Militari i czterokrotnie Krzyżem Walecznych.

mjr Henryk Dobrzanski_06

Major Dobrzański na koniu w skoku przez przeszkodę

Po ukończeniu podchorążówki w Grudziądzu, pełnił służbę w różnych garnizonach i licznych jednostkach. Z entuzjazmem uprawiał jeździectwo, osiągając w tej dziedzinie wiele sukcesów aż na skalę międzynarodową. Bywał w składzie polskich ekip olimpijskich, wielokrotnie zwyciężał w konkursach hippicznych za granicą. Z rąk księcia Walii otrzymał złota papierośnicę, jako najlepszy jeździec wszystkich armii. Miało to miejsce w 1925 roku podczas jeździeckich zmagań o Puchar Narodów w Londynie.

mjr Henryk Dobrzanski_01

Mjr Henryk Dobrzański. Zdjęcie wykonane latem 1932 r. w majątku państwa Chłapowskich w Głocinie koło Rzeszowa.

Wszyscy, którzy znali Henryka Dobrzańskiego, określali go, jako człowieka szczerego i bezpośredniego, cieszącego się ogromną sympatią kolegów. Pełen fantazji i dowcipu, potrafił korzystać z uroków życia, kochało go wiele kobiet, ubóstwiało wielu przyjaciół. Ale byli niestety i tacy, którzy go nie cierpieli. O majorze Dobrzańskim nasz „grodzieński” generał urodzony w znanym uroczysku Rumlowo Juliusz Rummel miał taką oto opinię: „Henia wszyscy lubili, ale przełożeni woleli go nie mieć w swych jednostkach”. Bo nie miał giętkiego kręgosłupa i otwarcie mówił ludziom to co myślał o nich, i o ich postępowaniach. Nie ma, czego więc się dziwić, że przed wojną znalazł się na bocznym torze w IV Pułku Ułanów Wileńskich, jako kwatermistrz. Zaś po wielu latach służby był dopiero w stopniu majora. Jego koledzy z walk legionowych piastowali w tym czasie poważne stanowiska w randze generałów i pułkowników.

Pamiętają Dubno, Jeziory i Skidel

mjr Henryk Dobrzanski_02

Mjr Henryk Dobrzański z żołnierzami

Na wiadomość o agresji sowieckiej 17 września Rezerwowa Brygada Kawalerii, która dopiero się formowała w Wołkowysku, ruszyła w kierunku Wilna, a potem zawróciła ku Grodnu. Ten przemarsz, obfitował w dość częste potyczki z dywersantami bolszewickimi, rekrutującymi się przeważnie z KPZB. Będąc dawno temu w byłym miasteczku, a dziś zwyczajnej wsi kołchozowej Dubno (rejon Mostowski), przypadkowo poznałem starszego człowieka doskonale pamiętającego tamte odległe czasy. Wówczas emerytowany traktorzysta Apanas Kaziajczyk opowiadał:

– Wiejscy „czerwoni”, pragnąc za wszelką cenę wysłużyć się nadciągającej ze wschodu nowej władzy, zainicjowali wzniesienie powitalnej bramy. Ale nikt z porządnych ludzi do tej roboty się nie kwapił. Wiec zaczęto ich, straszyć przyszłymi represjami. Kilka chłopów zebrało się na drodze wylotowej prowadzącej do Mostów. I tu nagle dostrzeżono poruszającą się w naszym kierunku w obłokach kurzu sporą grupę jeźdźców. Zaczęto krzyczeć, że to nasi, czyli „czerwoni”. Lecz okazało się, że są to… polscy ułani. Nonszalancko zachowujący się tłumek rozpierzchł się w oka mgnieniu. Rzucając czerwone opaski i proporczyki, wszyscy rzucili się do nadniemeńskich szuwarów. Lecz dwoje, którzy mieli w rękach karabiny (podobno dostarczone ze Skidla), schowali się w stodole i przez szpary w ścianach zaczęli ostrzeliwać zbliżających się jeźdźców. Ułani nie pozostali dłużni i odpowiedzieli gęstym ogniem. Niebawem stodoła stanęła w płomieniach. Byłem świadkiem tego zajścia, ponieważ nie opodal pasłem krowy.

mjr Henryk Dobrzanski_03

Oddział majora Dobrzańskiego – zima 1939

Natomiast inny naoczny świadek tamtych wrześniowych dni – ppor. 13. Pułku Ułanów Wileńskich Welhorski wspomina: „Między 17 a 18 września dochodząc późnym wieczorem do Ostryna zobaczyliśmy na niebie wielką łunę pożaru, skąd doszły nas odgłosy silnego ognia z broni ręcznej. Okazało się, że „kanonadę” spowodowała eksplodująca w ogniu amunicja dywersantów bolszewickich, z którymi rozprawił się 110 Pułk Ułanów, zastępca dowódcy, którego był mjr Dobrzański”.

Niebawem 110. Pułk Ułanów rozciągnął się w długą kolumnę, maszerując w kierunku Jezior. Otaczające jeźdźców pola były już po zbiorach i świeciły pustkami. Zdarzało się, że z mijanych w odległości 200-300 metrów chutorów i wsi padały w kierunku ułanów pojedyncze strzały.

Zresztą było wiele przykładów zgoła innego traktowania maszerujących ułanów. Miejscowa ludność hojnie obdarowywała ich czym mogła. Starsi ludzie ze wsi Hołowicze, położonej nie opodal Wiercieliszek, opowiadali mi pod koniec lat 70-ch jak częstowali podwładnych „Hubala” świeżym razowcem, jajecznicą i kwaśnym mlekiem.

Różnie potoczyły się losy bojowe ułańskich pułków brygady płk. Edmunda Heldut – Tarnasiewicza. Na przykład 101. Pułk Ułanów, dowodzony przez mjr. Stanisława Żukowskiego, wstawił się pamiętną bitwą w nocy 22 września pod Kodziowcami. Osobiście czytałem w „Krasnoj Zwiezdzie” z października 1939 roku o 20 spalonych czołgach sowieckich i poległych (około 800) krasnoarmiejcach. Dawno temu odwiedziłem Kodziowce, odnalazłem wówczas świadków wydarzeń sprzed 6o laty. Pamiętali o wszystkim, wspominali…

Natomiast 102. Pułk Ułanów pod dowództwem mjr Jerzego Florkowskiego podobno już pod granicą litewską napadnięty przez pojazdy pancerne Armii Czerwonej poszedł w rozsypkę. Ci, którzy pozostali przy dowódcy, niebawem zasilili szeregi 110. Pułku, zamierzającego walczyć do ostatniego naboju. A to chyba dlatego, że dowodzili tą jednostką, skompletowaną zresztą z naszych krajanów, ludzie tej rangi co mjr Dobrzański, kpt. Kalenkiewicz.

Nad Kanałem Augustowskim dopadł dowództwo pułku goniec z rozkazem zaprzestania walk i przejścia przez litewską granicę. Lecz jednostka wbrew rozkazowi pomaszerowała z powrotem ku Puszczy Augustowskiej, zamierzając przedrzeć się ku broniącej się Warszawie. Niestety, tego zamiaru nie udało się zrealizować. Pułkownik Dąbrowski nieoczekiwanie się rozchorował, dręczyły go nie tylko ostra gorączka, ale i ponure wieści, nadchodzące z frontu. Wiec postanowił rozwiązać pułk.

Jednak sporo ułanów nie zaprzestało walki. Na ich czele stanął mjr Dobrzański. Zebrał się oddział liczący około 200 szabel. Ruszyli w stronę Warszawy. W tym dniu wkroczył „Hubal” na drogę, która skończyła się 30 kwietnia 1940 roku jego śmiercią nad Pilicą. Ale ta droga wprowadziła go na stale do historii naszego narodu.

W marszu i w walce

To był naprawdę imponujący widok. Umundurowany, uzbrojony, w regulaminowym szyku, klucząc wśród kolumn Wehrmachtu, podążał oddział polskiej kawalerii. Zdarzało się, że brnęli przez bagna, zaczajali się w lasach, a gdy wróg był dalej, poruszali się nawet szosa. Doszli do Narwi. Major decyduje się na brawurowe uderzenie i przekroczenie strzeżonego przez Niemców mostu. Z bagnetami na karabinach ruszyli biegiem. Mieli szczęście, albowiem była pora obiadowa i niemieccy żołnierze zostawili swoje stanowiska. Oddział przekroczył most bez strat.

Wróg wzmocnił czujność na wszystkich mostach i przeprawach. Więc nad Bugiem nie ryzykowali, a przebrnęli przez rzekę wpław. Następnie odpoczywali w lesie, ukryci w gęstwinie drzew. Nazajutrz, 28 września, dowiedzieli się o kapitulacji Warszawy.

Lecz i ta, wręcz szokująca wiadomość nie wytrąciła „Hubala” z równowagi. Natychmiast zarządził zbiórkę oddziału, wyjaśnił sytuację. Oświadczył, iż walki nie zaprzestanie, munduru nie zdejmie i podjął decyzję iść przez Węgry do Francji. Niebawem zmienia decyzję. Postanawia przeprawić się przez Wisłę i kontynuować walkę w kraju. I to w mundurze, z bronią w ręku, na czele oddanych mu żołnierzy. Bo ktoś powinien był przypominać porażonemu szokiem klęski krajowi, że wojna dopiero się rozpoczęła i że Wojsko Polskie nadal walczy.

Po przeprawie przez Wisłę stanęli na ziemi radomskiej kierując się na południe ku Puszczy Kozienickiej. W pobliżu wsi Chodków zaatakowali niemiecki samochód ciężarowy, spalili go, kilku Niemców zabili. Tych potyczek i bojów z okupantem było na szlaku hubalczyków jeszcze wiele. Zabici padali po jednej i drugiej stronie. Ale dosięgnąć „szalonego majora”, jak nazywali „Hubala” wrogowie, nie mogli za żadną cenę. Wiec skierowali przeciwko jednemu oddziałowi całą dywizję Wehrmachtu.

Poległ jak bohater z bronią w ręku

mjr Henryk Dobrzanski_05

30.04.1940 r., żołnierze z 372 Dywizji Piechoty Wehrmachtu po bitwie pod Anielinem z ciałem majora

Aby nie narażać życia miejscowej ludności i jej mienia, biwakowało się najczęściej w lasach kieleckich. Za żołnierzami zostały tygodnie marszów, potyczek, wymykania się z zasadzek, krótkich popasów, gdzie się tylko dało. Poruszali się przeważnie nocami, klucząc i myląc tropy. Tę ostatnią chłodną kwietniową noc spędzili w zagajniku w pobliżu wsi Anielin na południowym brzegu Pilicy.

Zmęczony major usnął na plandece, trzymając za uzdę swego wierzchowca „Demona”. Nieopodal – drzemał oficer służbowy, a na skraju zagajnika wartownik również pogrążył się w sen.

Skradających się Niemców faktycznie nikt nie zauważył. Dopiero pierwsze strzały poderwały oddział na równe nogi. Po raz ostatni widziano „Hubala” z karabinem w ręku. Momentu, w którym padł major, nikt nie zauważył. Widziano tylko jego zabitego konia. Natomiast inni świadkowie, a wśród nich nasi krajanie, którzy przyszli z majorem z Wołkowyska, opowiadali o tych wydarzeniach nieco inaczej. Widzieli oni jak Niemcy nieśli rannego „Hubala” od zagajnika ku pobliskiej zagrodzie. I w tym momencie rozległ się pojedynczy strzał z pistoletu. To strzelił ranny major w kierunku niemieckiego oficera, śmiertelnie raniąc go w głowę. Wermachtowcy rzucili rannego na ziemię i zaczęli ze wściekłością kłuć go bagnetami.

Zwłoki „Hubala” doniesiono do stojącej na szosie ciężarówki. Niebawem wykonano szereg zdjęć, które zachowały się do dziś. Widzimy „Hubala” w mundurze, tyle, że w wiejskim kożuchu i z szalikiem na szyi. I takim pozostanie w pamięci potomnych.

Witold Iwanowski

Należeli do wyjątkowego pokolenia naszych rodaków. Ich przodkowie walczyli i ginęli za wolność na przestrzeni niemal całego XIX wieku. A oni urodzeni jeszcze u schyłku minionego stulecia, wzrastali w niewoli trzech zaborów, walczyli o niepodległość i utrwalenie granic II RP. Do ich grona należał mjr

Około stu osób przybyło w środę 24 września do warszawskiego Klubu Kultury Saska Kępa na premierę filmu o bohaterskiej obronie Grodna we wrześniu 1939 roku pt. „KREW NA BRUKU. GRODNO 1939”. W najbliższy wtorek Związek Polaków na Białorusi, będący producentem stowarzyszonym filmu obok warszawskiej Fundacji Joachima Lelewela, organizuje premierowy pokaz filmu w Grodnie.

Film_Krew_na_bruku_Grodno_1939_01

Na zdjęciu od lewej: rzecznik Związku Polaków na Białorusi Andrzej Pisalnik, autor scenariusza i reżyser Robert Miękus, szef firmy Lunar Six i kierownik produkcji Andrzej Klimczyk oraz prezes Fundacji Lelewela i producent filmu Piotr Kościński

Fabularyzowany dokument w reżyserii Roberta Miękusa został entuzjastycznie przyjęty przez publiczność warszawską, a prezes Fundacji Joachima Lelewela Piotr Kościński, witając przybyłych na premierę gości przypominał, że film został zrealizowany dzięki ofiarności wielu ludzi i instytucji, w tym Polaków z Białorusi. Przypomnijmy, że Polacy na Białorusi aktywnie uczestniczyli w zbiórce środków na produkcję filmu, będącego jednym z najpiękniejszych współczesnych upamiętnień bohaterskiej i patriotycznej postawy grodnian sprzed 75 lat.

Film_Krew_na_bruku_Grodno_1939_02

Obecny na warszawskiej premierze rzecznik Związku Polaków na Białorusi Andrzej Pisalnik, dziękując, producentom i twórcom filmu, zaznaczył, że film ten jest bardzo oczekiwany w Grodnie, gdyż pokazuje historię, będąca jednym z czynników, kształtujących tożsamość i poczucie lokalnego patriotyzmu mieszkańców Grodna, niezależnie od tego, jakiej są narodowości. – Poczucie lokalnego patriotyzmu wśród grodnian jest bardzo mocne, a film opowiadający o tym, jak nasi przodkowie bronili swojego miasta, ofiarując życie i zdrowie, na pewno to poczucie wzmocni – mówił Pisalnik.

Film_Krew_na_bruku_Grodno_1939_03

O sukcesie premiery filmu „KREW NA BRUKU. GRODNO 1939” może świadczyć fakt, że jego emisją na antenie telewizyjnej dla szerokiej publiczności zainteresowała się Telewizja Polska S. A. Ze wstępnych ustaleń wynika, że film o obronie Grodna może być wkrótce wyemitowany na antenie TVP HISTORIA oraz w Telewizji Biełsat.

Film_Krew_na_bruku_Grodno_1939

Pokazem filmu zainteresował się też Instytut Pamięci Narodowej. 28 października IPN organizuje w Warszawie otwarty pokaz filmu w stołecznym Centrum Edukacyjnym IPN im. Janusza Kurtyki „Przystanek Historia”.

W najbliższy zaś wtorek o godz. 18.00 Związek Polaków na Białorusi organizuje grodzieńską premierę filmu „KREW NA BRUKU. GRODNO 1939”.

Zapraszamy wszystkich grodnian 30 września do sali nr 100 przy ul Budionnego 48a na godzinę 18.00.

Znadniemna.pl

Około stu osób przybyło w środę 24 września do warszawskiego Klubu Kultury Saska Kępa na premierę filmu o bohaterskiej obronie Grodna we wrześniu 1939 roku pt. „KREW NA BRUKU. GRODNO 1939”. W najbliższy wtorek Związek Polaków na Białorusi, będący producentem stowarzyszonym filmu obok warszawskiej Fundacji

Około tysiąca pielgrzymów przeszło pieszo w niedzielę, 21 września, od kościoła OO. Franciszkanów w Grodnie do sanktuarium Matki Bożej na Wzgórzu Nadziei w Kopciówce, aby zawierzyć Matce Bożej Cierpliwie Słuchającej swoje prośby i złożyć dziękczynienia z okazji rozpoczęcia Roku Szkolnego.

Pielgrzymi w drodze

Pielgrzymi w drodze

W pielgrzymce, która ruszyła spod kościoła OO. Franciszkanów po odprawionej z okazji rozpoczęcia Roku Szkolnego Mszy św., uczestniczyli: młodzież szkolna i studencka, dzieci z rodzicami, dziadkami, wychowawcami oraz nauczycielami, a także księża i alumni Wyższego Seminarium Duchowego w Grodnie.

pielgryzmka_1

Dzieciaki i starsi pielgrzymi szli do Matki Bożej z prośbami i intencjami, wśród których były: prośby o zdrowie i siłę do nauki, o cierpliwość w wychowaniu i przekazywaniu wiedzy przez nauczycieli i katechetów, o szacunek dla wykładowców, o miłość i zgodę w rodzinach, o trzeźwość synów, pokój na świecie i Boże błogosławieństwo dla wszystkich wierzących w Chrystusa.

pielgryzmka_2

„Myśl o pielgrzymce chodziła mi po głowie już od dłuższego czasu. Marzyłam o tym, aby uczestniczyć w niej razem ze swoimi dziećmi. Ponieważ w tym roku nasze rodzinne grono uczniów powiększyło się o dwóch moich synów, pragnęłam zaprowadzić ich do Matki Bożej. Po długich wahaniach decyzja zapadła: idziemy! Dzieci przyjęły tę wiadomość z wielkim entuzjazmem i wczesnym niedzielnym porankiem byliśmy już pielgrzymami na Wzgórze Nadziei. Droga z Grodna do Kopciówki nie jest krótka, lecz Matka Boża tak bardzo kocha wszystkie swoje dzieci, że obdarza je siłą, wytrwałością i cierpliwością w przezwyciężaniu wszystkich trudów pielgrzymowania. Modlitwa, śpiew, nowi znajomi, przystanki na posiłek, rozmowy z księżmi – to wszystko skracało drogę do celu” – zrelacjonowała nam swoje przeżycia jedna z uczestniczek pielgrzymki.

Przybycie do sanktuarium

Przybycie do sanktuarium

Kiedy pielgrzymi przybyli już na Wzgórze Nadziei, zaopiekował się nimi kustosz sanktuarium Matki Bożej Cierpliwie Słuchającej, ksiądz Michał Łastowski. Dla wielu dzieciaków przybycie do sanktuarium w tak niecodziennych okolicznościach stało się przeżyciem niezapomnianym, zwłaszcza, gdy mogły podziwiać odsłonięcie obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej.

Podczas odsłonięcia obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej

Podczas odsłonięcia obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej

Na strudzonych drogą pielgrzymów na Wzgórzu Nadziei czekał ciepły poczęstunek, po którym wszyscy po brzegi wypełnili kościół, aby wspólnie odmówić Koronkę do Miłosierdzia Bożego, którą poprowadził ks. Jerzy Lewiński.

Potem była uroczysta Msza św., której, w asyście licznie przybyłych kapłanów, przewodniczył ks. Jerzy Martinowicz, dyrektor Biura Informacji przy Episkopacie Białorusi. Wygłoszone przez kaznodzieję Słowo Boże dzieciaki słuchały z wielkim zainteresowaniem, zawiązując dialog z kapłanem. Na zakończenie Mszy św. ks. Jerzy poświęcił przyniesione do świątyni artykuły szkolne i udzielił obecnym błogosławieństwa na nowy rok nauki i pracy w szkołach i na uczelniach różnego rodzaju.

Dialog z księdzem

Dialog z księdzem

Pielgrzymka do Matki Bożej wzbogaciła każdego pątnika, napełniła go siłą i Bożą energią, aby każdego dnia, pełniąc obowiązki ucznia, studenta, nauczyciela bądź wychowawcy być prawdziwym świadkiem Chrystusa i swoją postawą szerzyć Królestwo Boże na ziemi.

Karolina Ignatowicz z pielgrzymki Grodno – Kopciówka

Około tysiąca pielgrzymów przeszło pieszo w niedzielę, 21 września, od kościoła OO. Franciszkanów w Grodnie do sanktuarium Matki Bożej na Wzgórzu Nadziei w Kopciówce, aby zawierzyć Matce Bożej Cierpliwie Słuchającej swoje prośby i złożyć dziękczynienia z okazji rozpoczęcia Roku Szkolnego. [caption id="attachment_6207" align="alignnone" width="480"] Pielgrzymi w

Kreatywne metody pracy w nauczaniu języka polskiego poznawali w dniach 20-21 września w Grodnie, podczas warsztatów metodycznych, zorganizowanych przez Związek Polaków na Białorusi we współpracy z Podlaskim Oddziałem Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”, nauczyciele języka polskiego z całej Białorusi.

Podczas warsztatów

Podczas warsztatów

Razem w doskonaleniu umiejętności nauczania wzięło udział 34 nauczycieli z Grodzieńszczyzny, Mińska, Witebska, Mohylewa, Baranowicz i innych zakątków Białorusi. Prowadzili zajęcia doświadczeni metodycy z Białegostoku, skierowani do Grodna przez Podlaski Oddział Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”. – Nauczyciele byli zachwyceni poziomem warsztatów i zapewniali, że zdobytą wiedzę twórczo wykorzystają w swojej pracy codziennej – mówi Andżelika Borys, organizatorka warsztatów z ramienia ZPB i przewodnicząca Rady Naczelnej organizacji. Według Andżeliki Borys zaplanowany jest cały cykl warsztatów dla nauczycieli języka polskiego z Białorusi i jeszcze w tym roku zostaną oni zaproszeni do Grodna trzykrotnie. – Poza tym, aktywnie uczestniczącym w doskonaleniu swoich kwalifikacji nauczycielom, zaproponujemy wyjazdy na szkolenia do Polski. Jeszcze w tym roku planujemy to zrobić w Toruniu i Ostródzie – zapewnia nasza rozmówczyni.

Nauczyciele poznawali kreatywne metody nauczania języka polskiego

Nauczyciele poznawali kreatywne metody nauczania języka polskiego

Efektem warsztatów metodycznych jest nie tylko zdobycie nowej wiedzy i umiejętności. Uczestniczący w szkoleniach pedagodzy otrzymali od ZPB oraz Podlaskiego Oddziału Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” pomoce metodyczne, a także zaopatrzyli się w podręczniki, elementarze i inne pozycje książkowe, niezbędne w codziennym nauczaniu języka polskiego na różnych poziomach. – Cieszymy się, że dzięki prowadzonym przez ZPB w ubiegłym roku w Polsce akcjom zbierania podręczników, jako Związek Polaków mamy możliwość samodzielnego zaopatrywania w nie nauczycieli z Białorusi – podkreśla Andżelika Borys.

Znadniemna.pl

Kreatywne metody pracy w nauczaniu języka polskiego poznawali w dniach 20-21 września w Grodnie, podczas warsztatów metodycznych, zorganizowanych przez Związek Polaków na Białorusi we współpracy z Podlaskim Oddziałem Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”, nauczyciele języka polskiego z całej Białorusi. [caption id="attachment_6202" align="alignnone" width="480"] Podczas warsztatów[/caption] Razem w doskonaleniu umiejętności

Ponad trzystu uczniów przystąpiło w tym roku do nauki w Polskiej Szkole Społecznej przy Związku Polaków na Białorusi w Grodnie. Największą popularnością cieszą się klasy maturalne, których w tym roku skompletowano aż sześć.

Uroczystość otwarcia Roku Szkolnego 2014-2015 odbyła się 19 września. Poprzedziła pierwsze szkolne zebranie Msza św. w kościele Pobrygidzkim.

Uczniowie szkoły witają kolegów i gości  uroczystości

Uczniowie szkoły witają kolegów i gości uroczystości

Po nabożeństwie i duszpasterskim błogosławieństwie otrzymanym przez przystępującą do nauki młodzież, uczniowie i ich rodzice po brzegi wypełnili największe pomieszczenie, jakim dysponuje ZPB. Uroczyste otwarcie Roku Szkolnego 2014-2015 w Polskiej Szkole Społecznej (PSS) przy Związku Polaków na Białorusi zaszczycili obecnością konsul RP w Grodnie Zbigniew Pruchniak oraz przewodnicząca Rady Naczelnej ZPB Andżelika Borys. Poprowadziła pierwsze szkolne zebranie, połączone z częścią artystyczną, przygotowaną siłami absolwentów szkoły Helena Dubowska, dyrektor placówki, a zarazem wiceprezes ZPB ds. Oświaty.

Helena Dubowska

Helena Dubowska

W rozmowie z nami polska działaczka oświatowa zapewniła, iż zainteresowanie nauką języka polskiego w kierowanej przez nią szkole nie słabnie, mimo szerokiej oferty tego rodzaju, proponowanej w Grodnie przez inne tego typu instytucje, między innymi przez Liceum Społeczne, działające przy Polskiej Macierzy Szkolnej (PMS). – Zauważyliśmy, że uczniowie z Liceum PMS, na przykład, przechodzą do nas, do klas maturalnych, aby uczyć się języka polskiego na poziomach zaawansowanych, czyli poziomach C1 i C2 w skali Rady Europy – mówi Helena Dubowska. Według wiceprezes ZPB tylko w rozpoczętym roku szkolnym do klas maturalnych w PSS przy ZPB zapisało się ponad 120 uczniów. – Tak duże zainteresowanie tłumaczy się między innymi tym, że absolwenci naszej szkoły dają jej doskonałe świadectwo, opowiadając o panującej u nas życzliwej atmosferze i wysokich kwalifikacjach nauczycieli swoim znajomym – podkreśla szefowa placówki. Dodatkowym plusem placówki oświatowej ZPB jest to, że uczniowie w toku nauki mają możliwość wyjazdów studyjnych do Polski. Jeszcze w tym roku PSS przy ZPB zorganizuje dla swoich uczniów taki wyjazd do Katowic.

Konsul Zbigniew Pruchniak

Konsul Zbigniew Pruchniak

Podczas uroczystości otwarcia Roku Szkolnego

Podczas uroczystości otwarcia Roku Szkolnego

Metodyka nauczania języka polskiego w PSS przy ZPB przekłada się na dobre wyniki jej absolwentów podczas egzaminów wstępnych na studia wyższe w Polsce. – W tym roku ponad połowa naszych absolwentów pomyślnie zdała egzaminy na studia w Polsce – mówi Helena Dubowska.

Znadniemna.pl

Ponad trzystu uczniów przystąpiło w tym roku do nauki w Polskiej Szkole Społecznej przy Związku Polaków na Białorusi w Grodnie. Największą popularnością cieszą się klasy maturalne, których w tym roku skompletowano aż sześć. Uroczystość otwarcia Roku Szkolnego 2014-2015 odbyła się 19 września. Poprzedziła pierwsze szkolne zebranie

Wystawy, dyskusja i inicjatywa upamiętnienia Obrońców Grodna w Białymstoku przez miejscowy oddział Instytutu Pamięci Narodowej. Niedzielny program obchodów 75. rocznicy Obrony Grodna był niezwykle bogaty w rozmaite wydarzenia.

Grodno_Obchody_Grodna_06

Na cmentarzu garnizonowym w Grodnie

Z samego rana miejscowi Polacy wraz z gośćmi uroczystości i przedstawicielami Konsulatu Generalnego RP w Grodnie modlili się przy grobach poległych żołnierzy i cywilnych obrońców Grodna na miejscowych cmentarzach. Na cmentarzu garnizonowym miejscowa młodzież uroczyście odczytała apel poległych, po czym kilkudziesięcioosobowa grupa uczestników uroczystości udała się na Mszę Świętą za Ojczyznę do kościoła Pobernardyńskiego.

Grodno_Obchody_Grodna_012

Przy grobie Wacława Myślickiego, byłego dyrektora gimnazium im. Henryka Sienkiewicza w Grodnie, zamordowanego w 1940 roku przez NKWD

 

Grodno_Obchody_Grodna_011

Grodno_Obchody_Grodna_010

Przy symbolicznym grobie Tadka Jasińskiego, 13-letniego obrońcy Grodna

 

Grodno_Obchody_Grodna_09

Grodno_Obchody_Grodna_08

Grodno_Obchody_Grodna_07

Grodno_Obchody_Grodna_05

Grodno_Obchody_Grodna_04

Grodno_Obchody_Grodna_02

Grodno_Obchody_Grodna_01

Grodno_Obchody_Grodna_03

Grodno_Obchody_Grodna

Podczas Mszy św. za Ojczyznę w kościele Pobernardyńskim w Grodnie

W drugiej połowie dnia grodnianie oraz goście miasta i uroczystości mieli okazję podziwiać przygotowaną przez malarzy z Towarzystwa Plastyków Polskich przy ZPB wystawę tematyczną, poświęcona bohaterskiemu czynowi grodnian sprzed 75 lat. Twórcy, których konsultantem historycznym był znany grodzieński krajoznawca Witold Iwanowski, zaprezentowali na wystawie obrazy, przyświecające jednemu celowi – upamiętnieniu bohaterstwa grodnian, zwłaszcza grodzieńskiej młodzieży. Galerię prac, wystawionych w niedzielę przez członków Towarzystwa Plastyków Polskich przy ZPB z okazji 75. rocznicy Obrony Grodna możecie Państwo podziwiać w osobnej publikacji.

Wystawa_TPP_Obrona_Grodna_01

Po otwarciu wystawy malarskiej, na terenie Konsulatu Generalnego RP w Grodnie w tak zwanej „Galerii na Płocie”, odbył się wernisaż wystawy, przygotowanej przez Instytut Pamięci Narodowej Oddział w Białymstoku, poświęconej agresji sowieckiej przeciwko Polsce we wrześniu 1939 roku. Podczas otwarcia wystawy IPN-u dyrektor białostockiej placówki Barbara Bojaryn-Kazberuk zapowiedziała, że jej instytucja wystąpi do władz Białegostoku z inicjatywą nadania jednej z ulic Białegostoku nazwy Obrońców Grodna. Inicjatywa ta tłumaczy się między innymi okolicznością, na którą kilkakrotnie zwracali uwagę uczestnicy grodzieńskich obchodów 75. rocznicy Obrony Grodna, a mianowicie, że czyn bohaterski grodnian już został upamiętniony przez różne miasta w Polsce, w nazwach ulic i skwerów, ale jak dotąd nie zrobił to sąsiadujący z Grodnem Białystok.

Wystawa_IPN_Obrona_Grodna_06

Wystawa_IPN_Obrona_Grodna_03

Prof. Jerzy Milewski opowiada o wystawie

Wystawa_IPN_Obrona_Grodna

Wystawa_IPN_Obrona_Grodna_07

Wystawa_IPN_Obrona_Grodna_02

Wystawa_IPN_Obrona_Grodna_04

Wystawa_IPN_Obrona_Grodna_05

Wystawa_IPN_Obrona_Grodna_01

O potrzebie utrwalania pamięci o bohaterstwie grodnian w 1939 roku w świadomości społecznej mówili historycy polscy i białoruscy podczas dyskusji, która odbyła się po otwarciu wystawy IPN-u. W debacie, którą poprowadził grodzieński historyk dr hab. Aleś Smalańczuk, uczestniczyli polscy historycy dr hab. Adam Dobroński, dr hab. Jerzy Milewski oraz ich białoruscy koledzy dr Anatol Wialiki z Mińska i grodnianin Andrzej Waszkiewicz oraz blisko stuosobowa publiczność.

Dyskusja_Obrona_Grodna_08

dr Anatol Wialiki, prof. dr hab. Aleś Smaliańczuk, prof. dr hab. Adam Dobroński i prof. dr hab. Jerzy Milewski

Dyskusja_Obrona_Grodna_05

Przemawia grodzieński historyk Andrzej Waszkiewicz

Dyskusja_Obrona_Grodna_07

Przemawia Anatol Wialiki

W toku debaty specjaliści próbowali odpowiedzieć między innymi na pytanie: dlaczego władze współczesnej Białorusi ignorują rocznicę 17 września 1939 roku, wydarzenia historycznego, w wyniku którego doszło do połączenia Wschodniej i Zachodniej Białorusi. Najpopularniejszą z zaproponowanych odpowiedzi na to pytanie była taka, że władza w Mińsku po prostu nie potrafiła wypracować jednolitego stanowiska wobec wydarzeń historycznych, które wciąż dzielą społeczeństwo białoruskie. – Wciąż wyraźny jest podział na Białoruś Zachodnią i Wschodnią – przyznawali białoruscy historycy, badający stan pamięci historycznej Białorusinów w różnych częściach kraju. Jak się okazuje, Białorusini z tych terenów Białorusi, które w 1939 roku „wyzwoliła” Armia Czerwona, wcale nie poczuli się szczęśliwi po „wyzwoleniu” spod „jarzma polskiego”. Co do szans na oficjalne, chociażby na szczeblu lokalnych władz grodzieńskich, upamiętnienie Obrony Grodna we wrześniu 1939 roku, nie ma na to najmniejszych szans gdyż, jak powiedział jeden z uczestników dyskusji, oznaczałoby to narażenie się na gniew Rosji, identyfikującej się z dziedzictwem ZSRR. – Przecież w obawie przed gniewem Kremla władze białoruskie tępiły oddolne inicjatywy obchodów przypadającej na ten rok 500. rocznicy Bitwy pod Orszą – mówili historycy białoruscy.

Dyskusja_Obrona_Grodna_06

Przemawia Jerzy Milewski

Dyskusja_Obrona_Grodna_04

Przemawia Adam Dobroński

Historycy Polscy z kolei zauważyli, iż świadomość o tym, co stało się w Grodnie 75 lat temu wciąż jest nieduża wśród ludności w centralnej i zachodniej Polski. – Ta sytuacja oczywiście się zmienia, gdyż Obrona Grodna została już włączona do szkolnych podręczników historii – mówił Adam Dobroński, podkreślając wszakże, że o tym wydarzeniu wciąż trzeba przypominać Polakom, gdyż mieszkańcy Poznania, czy Bydgoszczy mogą nie wiedzieć, że Grodna we wrześniu 1939 roku bronili między innymi, wycofujący się na wschód, policjanci z ich miast.

Dyskusja_Obrona_Grodna_03

Dyskusję z uczonymi podjął krajoznawca Witold Iwanowski

Dyskusja_Obrona_Grodna_01

Przemawia dr Tadeusz Gawin

Dyskusja_Obrona_Grodna_02

Przemawia Wiesław Kiewlak

Zakończone wczoraj obchody 75. rocznicy Obrony Grodna zostały przygotowane przez Komitet Ochrony Miejsc Pamięci Narodowej przy ZPB, na czele z prezesem Józefem Porzeckim we współpracy z Konsulatem Generalnym RP w Grodnie.

Ale to jeszcze nie koniec obchodów. Redakcje naszego portalu i gazety „Głos znad Niemna na uchodźstwie” zapraszają grodnian i gości miasta na grodzieńską prapremierę filmu o Obronie Grodna pt. „KREWna BRUKU. GRODNO 1939”, który powstał dzięki współpracy warszawskiej Fundacji Joachima Lelewela, Związku Polaków na Białorusi i wielu innych instytucji oraz ludzi dobrej woli. Pokaz planujemy na wtorek 30 września w sali nr 100 przy ul. Budionnego 48a, o godzinie 18.00.

Znadniemna.pl

Wystawy, dyskusja i inicjatywa upamiętnienia Obrońców Grodna w Białymstoku przez miejscowy oddział Instytutu Pamięci Narodowej. Niedzielny program obchodów 75. rocznicy Obrony Grodna był niezwykle bogaty w rozmaite wydarzenia. [caption id="attachment_6160" align="alignnone" width="480"] Na cmentarzu garnizonowym w Grodnie[/caption] Z samego rana miejscowi Polacy wraz z gośćmi uroczystości i

Skip to content