HomeStandard Blog Whole Post (Page 459)

Miło jest nam zaprezentować kolejnego bohatera naszej akcji, uczestnika wojny obronnej 1939 roku, szeregowego piechoty Albina Malewicza. Wspomnieniami o Albinie Malewiczu podzielili się z redakcją syn bohatera Janusz Malewicz i bratanek Albina – Mieczysław Malewicz.

Oto, czego dowiedzieliśmy się o Albinie Malewiczu:

Albin_Malewicz_sokolka_str

Albin Malewicz podczas odbycia zasadniczej służby wojskowej. Zdjęcie zostało zrobione w Sokółce 22 kwietnia 1929 roku

ALBIN MALEWICZ urodził się w 1906 roku we wsi Gałowicze pod Grodnem.

Po osiągnięciu wieku poborowego, w drugiej połowie lat 20. minionego stulecia, został powołany do odbycia wojskowej służby zasadniczej w jednej z jednostek piechoty, która stacjonowała koło Sokółki.

Po odbyciu zasadniczej służby wojskowej nasz bohater się ożenił, a 4 czerwca 1933 roku urodził mu się syn, któremu Albin dał imię Janusz.

Ponownie Albin trafił do wojska we wrześniu 1939 roku w związku z wybuchem II wojny światowej. W kampanii wrześniowej Albin Malewicz walczył w składzie 29. Dywizji Piechoty z Niemcami na froncie zachodnim. Brał udział w bitwie pod Piotrkowem Trybunalskim.

Po klęsce obrońców Piotrkowa Albin Malewicz trafił do niewoli niemieckiej. Trafił do obozu, który, jak wspominał, był urządzony pod otwartym niebem, a jeńcy byli w nim utrzymywani jak bydło. Karmiono jeńców brukwią i burakami, wrzucanymi na teren obozu przez ogrodzenie z drutu kolczastego. Jak wspominał Albin Malewicz – wielu jeńców nie wytrzymało takiej „diety” i zmarło z powodu niedożywienia.

Sytuacja jeńców polepszyła się po tym, jak w charakterze darmowej siły roboczej zostali przekazani do niemieckich gospodarstw wiejskich, pod opiekę tzw. bauerów. Albin Malewicz z kolegą trafił do bauera, który miał gospodarstwo w Neudorfie (obecnie – Polska Nowa Wieś w województwie opolskim). Przez bauera polscy jeńcy byli traktowani lepiej niż w obozie. Oczywiście musieli dużo pracować, ale za to mogli względnie normalnie się odżywiać.

Albin Malewicz z kolegą pracował u bauera w Neudorfie do połowy 1941 roku. Po wybuchu wojny między Niemcami i ZSRR wraz z kolegą postanowili uciec do domu. Ucieczka się udała. W rodzinne strony wracali na piechotę.

Po szczęśliwym dotarciu do domu Albinowi Malewiczowi udało się ukryć przed niemieckimi władzami okupacyjnymi fakt ucieczki z niewoli. Przez cały okres wojny prowadził spokojne życie rodzinne, a po jej zakończeniu – wybudował dom we wsi Adamowicze pod Grodnem, gdzie zamieszkał z rodziną.

Albin_Malewicz_legitymacja_str

Legitymacja MEDALU „ZA UDZIAŁ W WOJNIE OBRONNEJ 1939”

Całe powojenne życie nasz bohater przepracował w kołchozie, jako zwykły kołchoźnik. O jego zasługach wojennych Polska przypomniała dopiero po rozpadzie ZSRR, odznaczając szeregowego Albina Malewicza MEDALEM „ZA UDZIAŁ W WOJNIE OBRONNEJ 1939” (Postanowienie Prezydenta RP Lecha Wałęsy z dnia 6 września 1994 roku).

Albin_Malewicz_legitymacja_foto_str

Albin Malewicz w wieku 88 lat

Zmarł obrońca Polski, szeregowy piechoty Albin Malewicz w 2003 roku. Pochowany został na cmentarzu w Adamowiczach.

Cześć Jego Pamięci!

Znadniemna.pl na podstawie relacji Janusza i Mieczysława Malewiczów – syna i bratanka Albina Malewicza

Miło jest nam zaprezentować kolejnego bohatera naszej akcji, uczestnika wojny obronnej 1939 roku, szeregowego piechoty Albina Malewicza. Wspomnieniami o Albinie Malewiczu podzielili się z redakcją syn bohatera Janusz Malewicz i bratanek Albina - Mieczysław Malewicz. Oto, czego dowiedzieliśmy się o Albinie Malewiczu: [caption id="attachment_11120" align="alignnone" width="500"] Albin

Nową zakładkę poświęconą polskim miejscom pamięci na Białorusi uruchomiła w środę ambasada RP w Mińsku. Na razie znajduje się na niej informacja o części miejsc w mińskim okręgu konsularnym – powiedziała PAP sekretarz prasowa ambasady Anna Derska.

Surkonty_6

W zakładce (http://www.minsk.msz.gov.pl/pl/informacje_konsularne/mpn/) uwzględniono na razie część miejsc pochówku z lat 1919-1921 – trzy w obwodzie mińskim (Dołhinów, Krzywicze, Miadzioł) i pięć w obwodzie witebskim (Dokszyce, Duniłowicze, Głębokie, Miory, Podwiśle).

„W przyszłym tygodniu będziemy dodawać kolejne. Cały czas nasz konsul, który odpowiada za kwestie opieki nad tymi miejscami, Adam Kaczyński pracuje nad tym, żeby skatalogować wszystkie, które są w naszym okręgu” – powiedziała Derska.

Na stronie zamieszczono m.in. zdjęcia kwater, informację o ich lokalizacji oraz nazwiska i stopnie poległych wraz z datą ich śmierci. W notce o Duniłowiczach można się m.in. dowiedzieć, że tamtejszy cmentarz został poświęcony w obecności prezydenta Ignacego Mościckiego.

Derska powiedziała, że zaczęto od kwater z wojny 1919-21 r., bo tych jest najwięcej. Będą jeszcze skatalogowane kwatery wcześniejsze i późniejsze.

Według niej polskie miejsca pamięci na Białorusi są zaniedbane i wymagają dość gruntownego odnowienia.

„W tej chwili dbają o te kwatery głownie parafie katolickie, które są usytuowane w tych miejscowościach. Jeżeli jest miejscowa Polonia, tak jak w obwodzie witebskim, to oczywiście oni też dbają. I oczywiście nasz wydział konsularny” – powiedziała.

Wyraziła nadzieję, że w najbliższym czasie uda się wykonać bardziej generalne prace, żeby doprowadzić te miejsca do stanu, w jakim powinny być. „Do remontu są potrzebne odpowiednie środki finansowe i zgoda władz miejscowych, nad czym pracujemy” – zaznaczyła.

Już wcześniej zakładkę poświęconą polskim miejscom pamięci uruchomił grodzieński obwód konsularny na stronie http://www.grodno.msz.gov.pl/pl/polacy/miejsca_pamieci_narodowej/.

W sumie na terenie mińskiego okręgu konsularnego znajduje się około 50 polskich miejsc pamięci, zaś na całej Białorusi około 150. Najstarsze pochodzą z okresu powstania styczniowego.

Znadniemna.pl za PAP/Małgorzata Wyrzykowska

Nową zakładkę poświęconą polskim miejscom pamięci na Białorusi uruchomiła w środę ambasada RP w Mińsku. Na razie znajduje się na niej informacja o części miejsc w mińskim okręgu konsularnym - powiedziała PAP sekretarz prasowa ambasady Anna Derska. W zakładce (http://www.minsk.msz.gov.pl/pl/informacje_konsularne/mpn/) uwzględniono na razie część miejsc pochówku

Kilka lat temu na Białorusi powstała idea zorganizowania konkursu piosenki im. Anny German, pierwszego na obszarze poradzieckim. Wówczas organizatorka festiwalu „Eurydyka” Maryna Towarnicka, należąca do Związku Działaczy Muzycznych Białorusi i Związku Polaków na Białorusi, nie myślała, że koncerty pamięci Anny German, które organizowała wspólnie z Nadzieją Bronnikową (pseudonim twórczy – Nadzieja Brońska) w Mińsku, i ich zamiłowanie do utworów wielkiej polskiej śpiewaczki podzielą setki osób. Duże zainteresowanie słuchaczy i muzyków dodało im skrzydeł. Podjęto decyzję o zorganizowaniu co roku Krajowego festiwalu-konkursu piosenki Anny German w Mińsku. Inicjatywę organizatorki wsparła Ambasada RP w Mińsku, która została głównym patronem festiwalu.

Festiwal_Anny_German_05

W ubiegłym roku odbyła się III edycja konkursu. Zawodowe jury na czele z przewodniczącym, zasłużonym działaczem kultury Gerardem Nowakiem, odnotowało znaczny wzrost poziomu uczestników. Dyrektor Zielonogórskiego Ośrodka Kultury Agata Miedzińska przygotowała własną nagrodę – udział zwycięzcy w koncercie poświęconym „Białemu aniołowi polskiej piosenki”, który tradycyjnie odbywa się co roku w maju. Uczestnicy konkursu podbili serca zawodowego jury i zwykłych słuchaczy, a organizatorzy festiwalu Maryna Towarnicka i Witalij Oleszkiewicz, reżyser dźwięku i akompaniator festiwalu i wszystkich koncertów, postanowili zrobić wszystko, by piosenki ulubionej śpiewaczki w wykonaniu białoruskich artystów usłyszano w Polsce.

Festiwal_Anny_German_02

Laureaci i goście Krajowego konkursu piosenki Anny German „Eurydyka” wystąpili w 6 polskich miastach z 12 koncertami. Uczestniczyło w nich 7 solistów z różnych miast Białorusi: Władysław Jakimiuk (najlepszy debiut festiwalu) z Pińska, Natalia Kasperowicz (I nagroda w grupie wiekowej 15-25 lat) z Grodna, Olga Guczek (nagroda specjalna przewodniczącego jury) z Mińska, Dmitrij Ustinow (I nagroda w kategorii duety), Julia Skurko (Grand Prix festiwalu) z Rakowa, gość festiwalu Nadzieja Brońska (I nagroda Międzynarodowego konkursu im. Anny German „Tańczące Eurydyki” w Zielonej Górze), Maryna Towarnicka (I nagroda Międzynarodowego konkursu im. Marii Konopnickiej w Przedborzu).

Trasa koncertowa symbolicznie rozpoczęła się w samym sercu Dolnego Śląska – Wrocławiu, przepięknym polskim mieście z bogatą historią, architekturą i kulturą. Tu w słynnym teatrze „Kalambur” debiutowała Anna German.

Festiwal_Anny_German_04

Pierwszy koncert laureatów festiwalu odbył się w przytulnym i nastrojowym Klubie Muzyki i Literatury – prawdziwym sercu miasta. Dyrektor klubu Ryszard Sławczyński wspierał artystów. Miłośnicy twórczości wielkiej polskiej śpiewaczki zaczęli przybywać na godzinę przed rozpoczęciem koncertu. W momencie, gdy koncert się zaczął, sala mimo dostawionych krzeseł nie mogła już zmieścić wszystkich chętnych. Wiele osób słuchało stojąc na korytarzu. To prawdziwy zaszczyt i duża odpowiedzialność dla młodych białoruskich muzyków występować przez tymi, kto znał śpiewaczkę za życia.

Wyrazistym, czystym i silnym głosom towarzyszył piękny akompaniament. Prawdziwą perełką wszystkich koncertów była kapela ludowa „Ars Longa” kierowana przez Marata Łagutkę z Rakowa. Rozpoczęła program wykonując wersję instrumentalną najsłynniejszego utworu śpiewaczki „Tańczące Eurydyki”. Zdolni muzycy, absolwenci Białoruskiej Państwowej Akademii Muzycznej, zaimponowali słuchaczom mistrzowską grą na instrumentach (skrzypcach, akordeonie, fortepianie, gitarze basowej, perkusji i białoruskich cymbałach), oryginalną aranżacją piosenek, zapałem i zachowaniem na scenie. Polska publiczność z zachwytem witała na scenie grające na instrumentach i jednocześnie tańczące w takt Julię Miakinkę (cymbały), Irenę Afoninę (fortepian) i Alonę Mieleszkę (skrzypce).

Festiwal_Anny_German_03

Trwający ponad półtorej godziny koncert o pięknej nazwie „Melodie dla Anny” stał się prawdziwym odkryciem dla wymagającej polskiej publiczności. Słuchacze bili brawa, płakali, zachwycali się usłyszawszy pierwsze dźwięki znanych im z lat młodzieńczych piosenek. Po zakończeniu programu widownia witała artystów na stojąco. Później ludzie długo nie rozchodzili się, z przyjemnością rozmawiali. Byli pod ogromnym wrażeniem – koncert prowadzono w języku polskim, większość artystów również biegle posługuje się ich językiem ojczystym. Spodobał się także dobrze dobrany repertuar. Podkreślano, że wybrano dość trudne do wykonania utwory.

Ciekawe, że równie silne wrażenie na słuchaczach wywarły wszystkie koncerty. Wszędzie białoruskich muzyków witano na stojąco – w klubach, kościołach i salach koncertowych. Każdy artysta oprócz dwóch piosenek koncertowych przygotował dwie dodatkowe – bogata spuścizna piosenkarki pozwoliła to zrobić. W jednej z najpiękniejszych wrocławskich świątyń kościele Świętego Krzyża przedstawiono program „Dziękuję, mamo” poświęcony Dniu Matki obchodzonemu w Polsce 26 maja. Koncert zorganizowano pod patronatem Radia Rodzina nadającego na terenie Dolnego Śląska.

Zakończył występy we Wrocławiu koncert w słynnej sali Uniwersytetu Wrocławskiego Oratorium Marianum. Jak się okazało, koncert białoruskich artystów był pierwszym koncertem muzyki popularnej, wcześniej występowali tu wyłącznie śpiewacy operowi. Wśród słuchaczy było sporo osób, które studiowały razem z piosenkarką.

„Mamy wrażenie, że znowu spotkaliśmy się z Anną” – oddani miłośnicy mieli łzy w oczach. Organizatorzy koncertów z Polski powiedzieli wiele miłych słów.

— Anna German to most między Zachodem a Wschodem. Dowodem na to jest reakcja słuchaczy, którą widzieliśmy nie tylko dzisiaj, ale i podczas wszystkich poprzednich koncertów, słuchacze bili brawa na stojąco – podkreślił Ryszard Sławczyński – Dziękuję, że do nas przyjechaliście, z przyjemnością będziemy państwa gościć we Wrocławiu po raz kolejny!

Festiwal_Anny_German

Nie mniej emocji wzbudził koncert w Zielonej Górze. Specyficzne oświetlenie sprawiało, że artyści nie widzieli wypełnioną po brzegi sali głównej teatru i balkonów. Miłośnicy śpiewaczki każdego muzyka z Białorusi kilkakrotnie prosili na scenę, długo nie chcieli ich puścić.

– Jestem bardzo podekscytowana! Ten koncert wywarł na mnie ogromne wrażenie. „Wszyscy poczuliśmy: Anna jest z nami!” – szczerze i emocjonalnie powiedziała Agata Miedzyńska – Bardzo się cieszę, że fantastyczne głosy młodych artystów z Białorusi usłyszeli miłośnicy Anny German. Duże wrażenie wywarł na mnie program przygotowany dla dużej sceny teatralnej. Utwory Anny są warte tego, by je wykonywać.

Wysoko ocenił artystów także maestro Gerard Nowak:

– Byłem przyjemnie zdziwiony poziomem koncertu. Te głosy zasługują na to, by brzmieć na najlepszych europejskich scenach. Spodobało mi się wszystko: wokaliści i profesjonalizm kapeli ludowej. Przyszli tu ludzie, którzy chcieli słuchać. W naszych czasach jest to rzadkość. Wdzięczni słuchacze oklaskami wspierali artystów, którzy swoją drogą starali się cały swój talent oddać widowni.

Po koncercie odbyło się spotkanie z członkami Fan Klubu Anny German.

Niezapomniane koncerty odbyły się w pałacach w Legnicy i Głogowie. Udało się je zrealizować dzięki wsparciu znanego polityka, człowieka nieobojętnego wobec kultury, wicemarszałka województwa dolnośląskiego Tadeusza Samborskiego.

– Jestem pełen uznania dla organizatorów festiwalu i dziękuję za promowanie polskiej kultury na Białorusi – tak ocenił występ Białorusinów Tadeusz Samborski. – Wykonane przez artystów piosenki Anny German wywołują niezwykle czyste i podniosłe uczucia. Dużą zasługą sztuki jest to, że sprzyja ona przezwyciężeniu wszystkich barier politycznych między narodami. Cieszę się, że po odejściu wielkiej polskiej piosenkarki jej twórczość cieszy się tak dużym zainteresowaniem, zorganizowano konkurs piosenki, zobaczyliśmy również wspaniały wynik, którym jest ta trasa koncertowa.

Festiwal_Anny_German_01

Podczas jednego z koncertów na scenie pojawiła się kobieta w podeszłym wieku, pani Krystyna, z bukietem z kwitnącego lnu i rumianku i na znak wdzięczności za niezapomniane wrażenia, które podarowali jej artyści, zarecytowała wiersz w języku białoruskim „Mój rodny kut”. Teraz muzycy mieli łzy w oczach.

Pod koniec trasy koncertowej sława o białoruskim muzykach wyprzedzała ich. Ostatni występ odbył się w college’u w Biedrzychowicach. Artyści bardzo się denerwowali – mieli wystąpić w ogromnej sali ośrodka sportowego. Jak sobie poradzić z echem? Reżyser dźwięku Witalij Oleszkiewicz zrobił wszystko, by słuchacze – przedstawiciele administracji i miejscowej inteligencji, kierownicy uczelni na czele z dyrektorem Wydziału Edukacji i Nauki Departamentu Spraw Społecznych Jerzym Więcławskim mogli w pełni nacieszyć się koncertem. Wszystko się udało. Po koncercie dyrektor college’u Zofia Rak przyznała się: „Po prostu zaniemówiłam, gdy usłyszałam, jak śpiewają artyści. Byłam też pod wrażeniem jak roznosił się dźwięk. Pracuję tu od 25 lat i nigdy nie słyszałam, by dźwięk był tak wyrazisty!”

Festiwal_Anny_German_06

– Wzruszyły mnie słowa jednej ze słuchaczek – opowiedziała po zakończeniu trasy koncertowej jej organizatorka Maryna Towarnicka – „Anna German wróciła do nas w najtrudniejszych czasach, jest jak wysłanniczka pokoju, jak lekarz dusz, jak łyk czystego powietrza. Wasz koncert to kawałek miłości, który należy przewieźć przez całą Europę, a świat stanie się odrobinę lepszy”. Moim zdaniem to najwyższa ocena naszej skromnej pracy.

Polska trasa koncertowa pozostawiła niezapomniane wrażenie w sercach wszystkich obcujących z twórczością wielkiej śpiewaczki.

Helena Litwinka

Kilka lat temu na Białorusi powstała idea zorganizowania konkursu piosenki im. Anny German, pierwszego na obszarze poradzieckim. Wówczas organizatorka festiwalu „Eurydyka” Maryna Towarnicka, należąca do Związku Działaczy Muzycznych Białorusi i Związku Polaków na Białorusi, nie myślała, że koncerty pamięci Anny German, które organizowała wspólnie z Nadzieją Bronnikową (pseudonim twórczy

Andrzej Chodkiewicz, od pięciu lat – konsul generalny RP w Grodnie, we wrześniu kończy swoją pracę na stanowisku szefa polskiej placówki konsularnej w stolicy polskości na Białorusi. Czego udało się dokonać w ciągu pięciu lat kierowania konsulatem? Jakie wrażenia zabiera ze sobą o miejscowych Polakach, samym Grodnie i Białorusi? Czym powinien być polski konsulat dla miejscowej społeczności? Na te i inne pytania Andrzej Chodkiewicz odpowiedział w wywiadzie pożegnalnym dla naszego portalu i nadającego z Białegostoku Radia Racja.

Andrzej_Chodkiewicz_konsul_generalny_RP_w_Grodnie (35)

Andrzej Chodkiewicz, konsul generalny RP w Grodnie

Jakie były najważniejsze rzeczy, których udało się dokonać w ciągu pięciu lat Pana pracy na placówce w Grodnie?

– Najważniejszą rzeczą była przebudowa konsulatu. Nie powiem, że była to wielka budowa. Ale była ona ważna i dla placówki, i, może powiem przesadnie, nawet dla Polski. Dlaczego? Udało nam się, bowiem stworzyć konsulat, który jest przystosowany do obsługi dużej ilości osób. Znacznie polepszyliśmy warunki pracy konsulów i pracowników miejscowych, którzy pracują przy okienkach wizowych, czy na zapleczu. Myślę, że nasi białoruscy klienci, też czują się tu bardziej komfortowo, niż przedtem. Jedyną rzeczą, o jakiej żałuję, jest to, że nie udało się ukończyć drugiego etapu przebudowy, czyli wykończyć sali kinowej. Takiej sali, w której można by było organizować w bardzo dobrych warunkach spotkania z mieszkańcami Grodna, z Polakami i nie tylko, bo przecież tutaj się odbywały najprzeróżniejsze imprezy. Myślę, że polska placówka powinna mieć pomieszczenia, które pełnią wiele funkcji – są miejscem spotkań, wyświetlania filmów, nawet zorganizowania niedużego koncertu. To jest bardzo ważne, bo na Białorusi polskie placówki zawsze miały kłopoty z uzyskaniem lokali, wynajęciem sal, z możliwością realizacji wielu zadań kulturalnych.

Wiadomo, że od wielu lat władze białoruskie nie dają zgody na zwiększenie liczby konsulów w Konsulacie Generalnym RP w Grodnie. Czy mimo tego udało się zwiększyć ilość wydawanych wiz?

– Udało się. Wobec tego, że władze białoruskie nie pozwalają na zwiększenie liczby konsulów, zmuszeni jesteśmy do pracy tą samą liczebnie grupą konsulów. Ale ta grupa potrafiła podwoić ilość wydawanych wiz. Pięć lat temu wydawano w Grodnie około 60 tysięcy wiz rocznie, a obecnie wydajemy rocznie około 110 – 115 tysięcy wiz. To pokazuje zwiększenie wysiłku ekipy, ale jest to także skutek zmiany organizacji pracy załogi placówki – poprawienia warunków pracy, przemyślenia sposobów organizacji wydawania wiz. W ciągu pięciu lat mieliśmy kilka ciekawych inicjatyw, akceptowanych przez naszą centralę, czyli Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Myślę, chociażby o wizach „na zakupy”, które były pomysłem konsulatu grodzieńskiego i które przyjęły się na Białorusi.

Jedną ze zmian, jaka zaszła w okresie kierowania przez Pana konsulatem, jest elektroniczna rejestracja ankiet wizowych. Budzi ona wiele narzekań. W związku z czym została wprowadzona?

– Elektroniczna rejestracja ankiet wizowych jest zasadą, obowiązującą we wszystkich polskich placówkach konsularnych, ale też we wszystkich placówkach konsularnych państw europejskich. Generalnie jest to bardzo dobry pomysł, pozwalający na to, aby każdy sobie z domu, z pracy, czy kawiarenki internetowej mógł zarejestrować ankietę i otrzymać termin złożenia jej w konsulacie. W przypadku białoruskim pomysł elektronicznej rejestracji się nie powiódł z jednego prostego powodu. Zakłada ona bowiem, że konsulat jest w stanie sprostać oczekiwaniom pod względem liczby wydawanych wiz. Jeśli nie jesteśmy w stanie sprostać tym oczekiwaniom, dlatego że nie mamy odpowiedniej liczby konsulów, to wtedy ta elektroniczna rejestracja staje się swojego rodzaju loterią. Czyli – chętnych na uzyskanie wizy jest więcej, niż możemy zarejestrować i przyjąć do obróbki ankiet wizowych. To jest nasza bolączka, zresztą – bolączka nie tylko konsulatu w Grodnie, lecz wszystkich konsulatów polskich na Białorusi.

Czy widzi Pan wyjście z tej problematycznej sytuacji?

– Moim zdaniem bez dobrej woli władz białoruskich nic się nie zmieni. Nawet jeśli jesienią tego roku otworzymy centra wizowe, to one ułatwią obywatelom Białorusi tylko jedną rzecz – pozwolą na złożenie dokumentów, zwłaszcza odcisków palców, potrzebnych do uzyskania wizy schengeńskiej, bliżej swojego miejsca zamieszkania. Jeżeli otworzymy, na przykład, centrum w Lidzie, to mieszkańcy Lidy, wschodniej części obwodu grodzieńskiego będą mogli tam złożyć ankiety i odciski palców. Nie będą musieli jechać dodatkowych stu kilometrów do Grodna. Ale to nie będzie oznaczało, że zwiększymy ilość wydawanych wiz. W najbliższym czasie tego problemu, chyba jednak nie da się rozwiązać.

23 czerwca Komisja Unii Europejskiej wprowadziła nową procedurę oddawania odcisków palców przewidującą skanowanie na specjalnym urządzeniu wszystkich, posiadanych przez ubiegająca się osobę, palców na dłoniach obu rąk. Czy ta procedura w jakiś sposób obciążyła pracę placówki konsularnej?

– Ta procedura przede wszystkim wydłużyła czas obsługi naszego klienta. Średnio składanie odcisków palców trwa około dwóch minut, a więc oznacza to wydłużenie o dwie minuty procedury złożenia ankiety wizowej, której przejrzenie i sprawdzenie trwa około minuty. Nowa procedura oznacza też wykonanie o wiele więcej czynności już w komputerze konsula, wydającego wizę. To także mniej więcej podwoiło czas potrzebny na wydanie wizy. Na razie nie jestem w stanie powiedzieć, czy wpłynie to w znaczny sposób na zmniejszenie ilości wydawanych wiz. Z doświadczeń innych krajów, które wprowadzały biometrie wcześniej, wiemy, że w pierwszym okresie sprawiało to spadek ilości wydawanych wiz o połowę. Ale później sytuacja stopniowo wracała do normy, bo ludzie nabierali wprawy i klienci już nie denerwowali się przy składaniu odcisków palców.

VI Zjazd Zwiazku Polakow na Bialorusi (4)

Andrzej Chodkiewicz, przemawia podczas VI Zjazdu Związku Polaków na Białorusi, który odbył się w dniach 12-13 marca 2005 roku

Pan konsul przybył pięć lat temu na placówkę do Grodna, mając rozeznanie, jeśli chodzi o środowisko miejscowych Polaków i w ogóle Polaków na Białorusi, gdyż przez wiele lat był Pan dyrektorem Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” – najważniejszego partnera środowisk polskich na całym świecie. Czy oczekiwania, dotyczące środowiska Polaków na Grodzieńszczyźnie sprawdziły się, kiedy poznał Pan to środowisko bliżej? A może poczuł się Pan rozczarowany?

– To jest trudne pytanie. Kiedy wybierałem się na placówkę do Grodna o aktualnej sytuacji w tutejszym środowisku polskim wiedziałem z przekazów pośrednich, gdyż miałem pięcioletnią przerwie bywania na Białorusi. Ostatnia przed przyjazdem moja wizyta na Białorusi była związana z udziałem w Zjeździe ZPB w 2005 roku. Potem już nie udawało mi się wjechać na Białoruś. A więc ta wiedzę o Białorusi i mieszkających tu Polakach czerpałem przede wszystkim z ustnych przekazów działaczy Związku. Osób, które wówczas podróżowały na Białoruś było mało.

VI Zjazd Zwiazku Polakow na Bialorusi (2)

Pozostawali, oczywiście, polscy dyplomaci, z którymi rozmawialiśmy. Po latach trudno mi ocenić, z jakim nastawieniem jechałem do Grodna. Chyba miałem wyobrażenie, że konflikt wokół ZPB w środowisku polskim jest bardzo ostry, że środowisko to jest rzeczywiście mocno podzielone, że istnieją dwa Związki. Po przyjeździe na Białoruś, po pierwszych kontaktach, zrozumiałem, że nie ma dwóch Związków. Bo jednego z nich de facto nie ma. Prorządowy Związek, wówczas pod kierownictwem Stanisława Siemaszki, po prostu nie istniał. Wydawał wprawdzie gazetę, ale znalezienie członków tego Związku rodziło pewne problemy. To pokazało, że mamy do czynienia z sytuacją, w której organizacja społeczna, która istnieje formalnie w świetle prawa białoruskiego – nie działa, natomiast organizacja, formalnie nieistniejąca, działa, mimo ograniczonych możliwości. Było wyraźnie widać, że ludzie w terenie darzą Związek Polaków szacunkiem, że jest to twór, z którym identyfikuje się bardzo wiele osób. Ma się poczucie, że Związek Polaków, działający od końca lat 80. minionego stulecia, jest odbierany przez wielu ludzi, jako coś własnego, coś, co społeczność polska stworzyła sama i co się darzy szacunkiem, jako własny polski twór, którego działalność jest niestety ograniczona. Wiele osób chciało działać w tej organizacji, część się bała, ale, generalnie rzecz biorąc, było poczucie istnienia w środowisku polskim autorytetu Związku i potrzeby takiego suwerennego polskiego Związku. Czy Związek – tzw. nielegalny, czyli Związek pod kierownictwem Andżeliki Borys, Anżeliki Orechwo i teraz Mieczysława Jaśkiewicza, sprostał oczekiwaniom polskiej społeczności na Białorusi? Trudno jest mi to ocenić. Na pewno nie na wszystkich polach. Ale przez pięć lat mojej pracy w Grodnie było wyraźnie widać, że ten „nielegalny” i jedyny, tak naprawdę istniejący, Związek robi dużo, żeby być tam gdzie społeczność polska oczekuje pomocy i wsparcia. Myślę tu przede wszystkim o akcji, jeszcze przed moim przyjazdem, w obronie Domu Polskiego w Iwieńcu, a także o późniejszej aktywności, między innymi w zakresie utrzymania polskości w Szkole Polskiej w Grodnie. Widać, że Związek swoim działaniem odpowiada na zapotrzebowania polskiej społeczności. Niestety, nie udały się w pełni działania Związku w zakresie odrodzenia działalność kulturalnej i osiągnięcia jej stanu sprzed kryzysu 2005 roku. To się, niestety, nie udawało, gdyż nie było możliwości zdobycia pomieszczeń, sal. Namiastką działalności kulturalnej z wykorzystaniem normalnej infrastruktury stały się organizowane przez Związek festyny ludowe, odbywające się w plenerze, w gospodarstwach agroturystycznych. Są podczas nich i występy zespołów, i wernisaże malarskie. To pokazuje, że Związek nie chce utracić tego pola działalności.

Wszędzie, także na Białorusi, najpoważniejszym polem walki o utrzymanie polskości jest szkolnictwo. Tu aktywność Związku tradycyjnie była bardzo duża. Zwiększyła się zwłaszcza w okresie dwóch ostatnich lat. Jest w tym duża zasługa Andżeliki Borys, która po przerwie, związaną z rezygnacją z funkcji prezesa, wróciła do spraw oświatowych z dużą aktywnością. Najważniejszym zadaniem w zakresie oświaty – jest utrzymanie dwóch szkół polskich w białoruskim systemie edukacji, czyli szkół w Grodnie i Wołkowysku, które są nie tylko pewnym symbolem, ale rzeczywiście są polskimi szkołami, uczącymi coraz większą liczbę młodych ludzi języka polskiego. Są one symbolem, gdyż Polacy mają przyszłość na tej ziemi, dopóki mają własne szkoły. Dlatego utrzymanie w tych szkołach języka polskiego jest bardzo istotne. Z drugiej strony trzeba stworzyć alternatywny system nauczania języka polskiego, czyli rozwijać szkolnictwo społeczne, które może objąć nauką języka polskiego mniejsze ośrodki. To kierunek działalności, mający duży potencjał, zwłaszcza, że zainteresowanie nauką języka polskiego na Białorusi nie maleje.

Jest jeszcze jedna dziedzina, w której Związek Polaków odniósł sukces, i tu pochwalę pana redaktora, gdyż myślę o działalności informacyjnej. Zmiany, jakie zaszły w okresie ostatnich dwóch lat, przede wszystkim uruchomienie portalu internetowego Znadniemna.pl, to rzecz niezwykle ważna. Przecież bez informacji o tym, co robi Związek, co się dzieje w społeczności polskiej i to informacji, aktualnej, dobrze podanej – Związek by nie miał szans na zdobywanie sympatii w Polsce i na świecie oraz byłby prawie nieobecny w świadomości społeczeństwa białoruskiego. Przecież ludzie na całym świecie, także na Białorusi coraz więcej aktualnej informacji czerpią z Internetu. To, że Związek potrafi się skutecznie promować w globalnej sieci jest niewątpliwym sukcesem pracujących w nim redaktorów.

Andrzej_Chodkiewicz_konsul_generalny_RP_w_Grodnie (27)

W imieniu swoim i kolegów dziękuję za komplement i zmieniam temat, choć nie do końca. Otóż, chcę nawiązać do obrazowej wypowiedzi Pana Ambasadora Leszka Szerepki podczas spotkania z Sybirakami, w której zauważył, że nieprzerwanie, także na Białorusi, toczy się wojna o pamięć. Ta konfrontacja odbywa się też w znacznym stopniu w przestrzeni informacyjnej. Czy Polacy na Grodzieńszczyźnie, zdaniem Pana konsula, w tej konfrontacji chociażby remisują? Chodzi mi o odporność Polaków na podejmowane, często nawet na szczeblu państwowym, próby wybielania kart historii radzieckiej, niezwykle tragicznych i dramatycznych dla Narodu Polskiego.

– Trudno jest mi ocenić, jaka jest świadomość historyczna tutejszej społeczności polskiej, bo zbyt mało mam kontaktów z ludźmi, którzy są odbiorcami przesłania, niesionego przez chociażby media Związku Polaków. Nie wiem, w jaki sposób ludzie odbierają to przesłanie. Muszę powiedzieć natomiast, że w okresie ostatnich pięciu lat nasze uczestnictwo w tej wojnie o zachowanie polskiej pamięci narodowej było, niestety, potrzebne. Pierwszy, taki najbardziej prosty przykład uczestniczenia w tej wojnie o pamięć, i tu znowu ukłon pod adresem portalu Znadniemna.pl i gazety „Głos znad Niemna na uchodźstwie”, to prowadzona przez Państwa akcja „Dziadek w polskim mundurze”, czy regularne przypominanie o ważnych polskich rocznicach historycznych. To są rzeczy niezwykle ważne.

Niemniej istotną rzeczą jest popularyzacja historii, zwłaszcza najnowszej, we współpracy z partnerami zarówno w kraju, jak i tu, na Białorusi. Myślę między innymi o zrealizowanym, nie bez udziału ZPB przecież, filmie dokumentalnym o obronie Grodna we wrześniu 1939 roku, jak również organizowanych przy udziale konsulatu spotkaniach z historykami białoruskimi i polskimi, prezentacjach w naszej konsularnej galerii „Na Płocie” różnych wystaw historycznych.

Andrzej_Chodkiewicz_konsul_generalny_RP_w_Grodnie (13)

Myślę również, że ważnym obszarem walki o pamięć jest opieka nad polskimi miejscami pamięci, mogiłami i kwaterami wojskowymi. Przez te pięć lat odnawialiśmy wszystko, co się dało i mam wrażenie, że mniej więcej 99 procent miejsc pamięci narodowej nie tylko sam odwiedziłem i znam, ale, że są one w stanie takim, jaki gwarantuje ich przetrwanie na okres, co najmniej, najbliższego ćwierćwiecza. Robimy to właśnie po to, żeby każdy Polak miał możliwość odwołania się do przykładu polskiego pomnika w pobliskiej wiosce, czy do grobów wojskowych, dobrze zachowanych i zabezpieczonych, na pobliskim cmentarzu. Ostatnia „Ostra Brama”( wspólna doroczna akcja nawiedzania grobów i cmentarzy żołnierzy Armii Krajowej, realizowana przez Konsulat Generalny RP w Grodnie i ZPB – red.) pokazała, że te objazdy grobów, przynoszą skutek społeczny, bo w wielu miejscach zastaliśmy mogiły partyzanckie nie tylko uporządkowane, a wręcz wzorowo zadbane, widzieliśmy posadzone kwiaty, odnowione ogrodzenia. To pokazuje, że pamięć, zwłaszcza o bohaterach ostatnich dwóch wojen – wojny polsko-bolszewickiej i II wojny światowej – zaczęła pobudzać oddolną aktywność społeczną. Daj Boże, żeby w następnych latach dalej się ona rozwijała. W wielu miejscach spotykałem ludzi starszych z dziećmi, nawet z małymi, którzy mówili, że przychodzą na groby z wnukami i uczą je, że tu jest polska wojskowa mogiła, którą trzeba opiekować się. To jest niezwykle ważne świadectwo żywej pamięci. Wiem, że jak mnie nie będzie na tej placówce, to następni konsulowie i prezesi Związku będą mieli świadomość tego, jak ważne jest zachowanie polskich miejsc pamięci narodowej i, jak ważne jest dokumentowanie historii. Czasami możemy mieć wrażenie, że Polacy są narodem, który żyje tylko historią, ale z drugiej strony powinniśmy zdawać sobie sprawę, że bez historii nie ukształtujemy świadomości narodowej. Jeśli chcemy zachować świadomość narodową, to jesteśmy skazani na życie historią.

W ostatnich latach w środowiskach polskiej młodzieży jest dostrzegana moda na Żołnierzy Niezłomnych, albo tak zwanych „Wyklętych” przez władzę komunistyczną. Ta moda przerzuciła się także za wschodnią granicę Polski, czyli również na teren współczesnej Białorusi. Czy Pan zaobserwował wśród tutejszej młodzieży tego typu fascynacje?

– Moda na historię, może nie tylko na „Żołnierzy Wyklętych”, ale w ogóle na historię, która rozwinęła się w okresie ostatnich dziesięciu lat w Polsce, czego dowodem są chociażby liczne dodatki historyczne we wszystkich w zasadzie popularnych w Polsce tygodnikach wysokonakładowych, rzeczywiście przyszła tutaj, i stała się częścią życia wielu ludzi. Myślę, przede wszystkim o środowisku młodych ludzi z Lidy, które zorganizowało się nieoczekiwanie dla nas wszystkich. Nie spodziewaliśmy się, że siedemnastolatkowie nagle zaczną opiekować się weteranami wojny, kombatantami AK, będą ich regularnie odwiedzać, składać się na paczki żywnościowe i jeździć po cmentarzach, żeby je porządkować. Mówiąc językiem telewizyjnym – jest to sukces mody na historię.

Lidzkie środowisko patriotycznej młodzieży polskiej wywodzi się ze środowiska kibicowskiego, a właśnie w polskich środowiskach kibicowskich ten temat także jest bardzo nośny, co możemy obserwować chociażby podczas meczów piłkarskich, kiedy kibice organizują manifestacje w hołdzie zapomnianym bohaterom.

– To prawda. Sam nie jestem kibicem, wobec czego ciężko mi ocenić, jak wyglądają polskie środowiska kibicowskie. Dobrze jest, że mamy na Białorusi pierwszy przykład bardzo młodych ludzi, którzy weszli, może chcąc nie chcąc, w historię i tą historią się zafascynowali i daj Boże, żeby im te pasje nie przeminęły.

Pan jest jedynym konsulem, który mocno interesował się białoruskimi sprawami i bardzo je wspierał, na przykład, organizując spotkania historyków, którzy omawiali zagadnienia wspólnej dla Polaków i Białorusinów historii. Dzięki Pana pomocy wydano na ten temat kilka książek. Dlaczego poświęcił Pan tyle czasu białoruskiej społeczności w Grodnie, choć jest ona zaniedbywana przez władze białoruskie?

– Wydaje mi się, że pytanie zawiera odpowiedź. Ale powiem, że interesuje mnie to, dlatego, że jest to nasza wspólna – Polaków i Białorusinów – historia. Jestem historykiem nie tylko z wykształcenia, ale też z zamiłowania. Wobec tego uważam, że jeżeli mamy za sobą i przed sobą duży okres wspólnej historii, powinniśmy ją wspólnie w jakiś sposób pielęgnować, propagować i dyskutować o niej. Polacy i Białorusini mogą mieć różne spojrzenie na różne sprawy, ale historia powinna nas tak naprawdę nie dzielić, lecz łączyć. Wobec tego z jednej strony musimy w tych wzajemnych dyskusjach szukać wspólnych wątków, w których się zgadzamy. A jeśli się nie zgadzamy w jakichś ocenach – dyskutować o przyczynach i następstwach oraz zastanawiać się jak nie dopuścić do tego, żeby historia nas dzieliła. Dlatego z wielką przyjemnością organizowałem w konsulacie spotkania historyków polskich i białoruskich. Chciałem, żeby oni wspólnie spróbowali ocenić na przykład wojnę 1920 roku, czy wrzesień 1939 roku, żeby spróbowali wspólnie odpowiedzieć na takie na przykład pytania: Czy 17 września jest dniem zjednoczenia Białorusi, czy też dniem klęski białoruskiego narodu, który znalazł się nagle w jednym więzieniu z innymi narodami? Czy wojna 1920 roku była polską wojną o opanowanie tzw. Kresów Wschodnich, czy była wojną o niepodległość i suwerenność, o inny byt, niż ten, który panował w Związku Sowieckim, prowadząc do wynaradawiania przedstawicieli setek narodowości? Jeżeli Pan uznaje, że swoją aktywnością przyniosłem korzyść narodowi białoruskiemu, to bardzo się cieszę.

Andrzej_Chodkiewicz_konsul_generalny_RP_w_Grodnie (10)

Pan piastuje stanowisko konsula generalnego RP w Grodnie od pięciu lat i tyle samo toczą się rozmowy w sprawie małego ruchu granicznego pomiędzy Białorusią a Polską. Wiadomo, że strona białoruska robi wszystko, żeby to porozumienie nie weszło w życie. Czego, według Pana, obawiają się białoruskie władze, blokując porozumienie?

– Z Polską umowa została podpisana pięć lat temu, a z Litwą – trzy lata temu i również nie została wprowadzona w życie. Najpoważniejszym straszakiem dla władz białoruskich jest, według mnie, czynnik ekonomiczny. Władze się boją, że obywatele Białorusi będą robili zakupy w krajach sąsiednich, wywożąc tym samym dewizy. Nie jest przecież dla nikogo tajemnicą, że większość towarów w Polsce i na Litwie jest tańsza niż tutaj.

Przez te pięć lat na stanowisku konsula generalnego RP w Grodnie zrobił Pan dużo. Czy jest coś, co by Pan jeszcze chciał zrobić, ale nie zdążył?

– Im bardziej rozpoznawałem sytuację na Białorusi, tym bardziej zdawałem sobie sprawę z tego, jak ważna jest rola polskiego konsulatu, jako pewnego rodzaju ośrodka kultury, wręcz – Domu Kultury Polskiej. Nie udało mi się, niestety, tej wizji zrealizować. Wciąż, jako konsulat, nie posiadamy, dobrze wyposażonej, komfortowej sali kinowej, w której moglibyśmy swobodnie organizować przeróżne spotkania. Nie udało się mi wypracować dla społeczności zarówno polskiej, jak i białoruskiej atrakcyjnej sprecyzowanej oferty, prezentującej kulturę polską, regularnych seansów filmu polskiego, spotkań z interesującymi gośćmi z Polski. Uważam, że ze względu na bliskość Polski zbudowanie szerokiej oferty kulturalnej dla społeczeństwa Grodna jest niezbędne. Tę rzecz zacząłem robić w ostatnich latach, ale nie dokończyłem. Żałuję.

Jakie wspomnienia zabierze Pan ze sobą, wyjeżdżając z królewskiego miasta Grodna?

– Grodno mnie będzie zawsze fascynowało. Każda osoba, która tu przyjeżdża przekonuje, że jest to miasto, do którego warto wracać. Pamiętam swój przyjazd w 2010 roku. Pamiętałem Grodno z 2005 roku, jako szare i, przepraszam, zapyziałe miasto. W 2010 roku zobaczyłem miasto odnowione, miasto, które cały czas się rekonstruuje, czasami, niestety, ze stratą dla starej infrastruktury. Ale generalnie – staje się coraz bardziej wygodne dla życia. Jest przepięknie położone, ma znakomite zabytki. Myślę, że wielu Polaków nie ma pojęcia, że jest tu dobrze zachowany zamek królewski, i że z tych królewskich zamków autentycznych mamy tak naprawdę zamki na Wawelu i w Grodnie. Warto, więc tą jedną z czterech stolic Rzeczypospolitej odwiedzać. Z Grodna będę jednak pamiętał nie tylko zabytki, ale też ludzi, których tu poznałem, przede wszystkim – środowiska polskie, ale również przyjaciół – Białorusinów. I o jeszcze jednej rzeczy będę zawsze pamiętał – o otwartości mieszkańców Grodzieńszczyzny na Polskę, Polaków i polskość.

Funkcjonuje przeświadczenie, że Grodnianie są fanatykami na punkcie tego, że są Grodnianami. Czy Pan dostrzegł cos takiego w mentalności mieszkańców Grodna?

– Coś w tym jest. Mało gdzie, nawet w Polsce, można spotkać tak wiele osób, zainteresowanych historią własnego miasta. Takich, powiedziałbym, samozwańczych krajoznawców, maniaków historii szczegółu historycznego, snujących opowieści o jakichś drobiazgach, czyli – osób po prostu zakochanych w swoim mieście, czasami niepochodzących z Grodna. Czyli, poznałem ludzi, którzy przyjechali tu, zafascynowali się Grodnem i zaczęli zajmować się historią tego miasta. Jak to można wytłumaczyć? Odpowiedź, jak sądzę, zawiera tytuł książki o historii Grodna, napisanej trochę z mojej inicjatywy przez historyków polskich i białoruskich. Jest to książka, której Aleś Smolańczuk dał ładny i niezwykle trafny tytuł: „Grodno – prowincjonalne miasto z królewską przeszłością”. Myślę, że to jest klucz do zrozumienia fanatyzmu Grodnian, którzy pamiętają o tym, że mieszkają w królewskim mieście i nie muszą czuć się prowincjuszami.

Andrzej_Chodkiewicz_konsul_generalny_RP_w_Grodnie (19)

Czy sam Pan poczuł się już Grodnianinem?

– Poczułem się. Odpowiada mi to miasto, poprzez ludzi, poprzez swoją historię. Czuje się z nim bardzo związany, w końcu jakiś tam kawałek swojego życia tu przemieszkałem. Jakieś drobne rzeczy dla tego miasta udało mi się zrobić. Mam nadzieje, że ktoś będzie pamiętał o pewnych wydarzeniach, robionych z myślą o Grodnie i wspólnym dobrze jego mieszkańców, na przykład o tablicy Batorego w Katedrze, o uroczystościach w rocznicę Bitwy pod Orszą. Moja żona powiedziała: „Ty chyba na tym Wschodzie zostaniesz”.

Jakie wskazówki i rady przekaże Pan swojemu następcy?

– Poradzę mu, aby zadbał o rozwój działalności kulturalnej polskiego konsulatu. Żeby ten konsulat, żartobliwie mówiąc, przekształcił się w Dom Polskiej Kultury. Chciałbym, żeby to, czego nie zdążyłem zrobić, było kontynuowane. Jestem przekonany, że nasza oferta kulturalna, na którą jest ogromne zapotrzebowanie w Grodnie, powinna być rozwijana bardzo szeroko, nie tylko, jako prezentacja kultury polskiej, ale jako prezentacja ciekawych rzeczy, dotyczących Europy Środkowo-Wschodniej. Uważam także, że nie tylko mój następca, ale i kolejni szefowie grodzieńskiej placówki powinni dbać o sprawę przetrwania tutaj polskiej pamięci narodowej. To zadanie dla nas konsuli jest nie tylko zadaniem statutowym, ale pewnego rodzaju powinnością narodową. Mamy tu kilkadziesiąt ważnych miejsc pamięci dla całego Narodu Polskiego, chociażby najbardziej znane nam Surkonty, które są wymieniane w każdym podręczniku historii Polski. Wszystkie miejsca, od Zamku Batorego po grób majora Kalenkiewicza, powinny być pod stosowną opieką Państwa Polskiego i jego przedstawicieli tutaj.

Dziękujemy za rozmowę i zapraszamy do częstych odwiedzin Grodna!

Rozmawiali Andrzej Pisalnik (Znadniemna.pl) i Jan Roman (Radio Racja)

Andrzej Chodkiewicz, od pięciu lat – konsul generalny RP w Grodnie, we wrześniu kończy swoją pracę na stanowisku szefa polskiej placówki konsularnej w stolicy polskości na Białorusi. Czego udało się dokonać w ciągu pięciu lat kierowania konsulatem? Jakie wrażenia zabiera ze sobą o miejscowych Polakach,

Licząca około sto osób grupa działaczy Związku Polaków na Białorusi z Grodna, Obuchowa, Skidla, Wołkowyska, Mińska i Brześcia zwiedzała w niedzielę, 26 lipca, miejsca polskiej pamięci narodowej w obwodzie brzeskim.

Rozana_09

Różana. Wyremontowana brama główna i odbudowane kordegardy pałacu rodu Sapiehów

Pierwszym punktem zwiedzania stała się Różana i pięknie restaurowany, jeden z najokazalszych w Wielkim Księstwie Litewskim, siedemnastowieczny pałac Sapiehów, będący rezydencją najwybitniejszego przedstawiciela rodu – hetmana i kanclerza wielkiego litewskiego Lwa Sapiehy.

Rozana_012

Mimo tego, że korpus główny pałacu wciąż przebywa w ruinie, władze białoruskie w ramach programu „Zamki Białorusi” przepięknie odremontowały bramę główną rezydencji i kordegardy po obu jej stronach, w których mieści się Muzeum „Różański Kompleks Pałacowy Sapiehów”.

Rozana_014

Zrujnowany korpus główny pałacu, galerie arkadowe, prawa oficyna mieszcząca niegdyś teatr

Rozana_010

Rozana_011

Przewodnik wycieczki, znany krajoznawca i publicysta Witold Iwanowski, przy okazji zwiedzania pałacu Sapiehów przypomniał zwiedzającym o barwnej i bogatej historii niezwykle zasłużonego dla Rzeczypospolitej Obojga Narodów książęcego rodu.

Rozana_01

Rozana_03

Rozana_08

Ruiny korpusu głównego pałacu (bez sklepień) z mocno wysuniętym ryzalitem ozdobionym dwiema parami doryckich kolumn na potężnych cokołach, pilastrami i trójkątnym frontonem

Rozana_02

Rozana_07

Lewa galeria arkadowa na parach kolumn toskańskich

Opowiedział też o osobistym spotkaniu z ostatnim żyjącym potomkiem magnackiej dynastii, który odwiedzał rodzinne strony swoich przodków na przełomie minionego i bieżącego stuleci.

Rozana_06

Rozana_04

Rozana

Prawa oficyna mieszcząca niegdyś teatr

Rozana_016

Z Różany trasa wycieczki poprowadziła do znanej każdemu polskiemu patriocie na Białorusi, miejscowości Kosów Poleski. W tej niedużej miejscowości mieści się odnowiona staraniami rządów Stanów Zjednoczonych Ameryki i Rzeczypospolitej Polskiej siedziba rodu Kościuszków, i najwybitniejszego syna tej zasłużonej dla Polski dynastii Andrzeja Tadeusza Bonawentury Kościuszki, który jest bohaterem narodowym Polski i USA, honorowym obywatelem Francji, a od niedawno, jak wynika z napisu na kamieniu z tablicą pamiątkową w dworku Kościuszków, także „synem ziemi białoruskiej”.

Kosow_014

Mereczowszczyzna (Kosów). Dwór Kościuszków

 

Kosow_011

Kosow_013

Kosow_010

Kosow_012

Kosow_06

Budynek, w którym Naczelnik powstania spędził tylko pierwsze 12 lat życia, spłonął w 1942 r. Na początku XXI w. podjęto decyzję o jego odbudowie przy finansowym wsparciu ambasady amerykańskiej w Mińsku

Kosow_08

Kosow_09

– Po prawie dwustu latach zapomnienia Białoruś wreszcie usynowiła postać, będącą jedną z najwybitniejszych w historii nie tylko Polski, czy USA, lecz Europy i świata – zjadliwie komentował napis na tablicy pamiątkowej Witold Iwanowski.

Kosow_05

Kosow_04

Kosow_01

Kosow_07

Kosow_02

Kosow

Widok z dworu

W Kosowie wycieczkowicze mieli okazję obejrzeć odnawiany, największy z zachowanych na terenie współczesnej Białorusi we względnie nienaruszonym stanie, pałac rodu Pusłowskich.

Kosow_palac_Puslowskich_06

Pałac Pusłowskich

Kosow_palac_Puslowskich_04

Neogotycki pałac zbudowany w 1838 roku przez hrabiego Wandalina Pusłowskiego według projektu zdolnego architekta Franciszka Jaszczołda, jednego z prekursorów neogotyku na ziemiach polskich. W budowie brał udział także inny znany architekt – Władysław Marconi

Kosow_palac_Puslowskich

Widok fasady głównej

Kosow_palac_Puslowskich_05

Kosow_palac_Puslowskich_03

Kosow_palac_Puslowskich_02

Kolejnym punktem wyprawy Polaków stał się Kobryń, gdzie działacze ZPB nawiedzili polskie nekropolie wojskowe – kwatery wojskowe z 1920 i 1939 roku przy kościele Zaśnięcia Najświętszej Marii Panny, oraz cmentarz przy świątyni prawosławnej na ulicy Pierwszomajskiej, gdzie także spoczywają żołnierze walczący w wojnie polsko-bolszewickiej oraz znajduje się grób rodziny Mickiewiczów.

Kobryn_06

Kościół Zaśnięcia NMP w Kobryniu

Kobryn_09

Kobryn_013

Mały cmentarz wojskowy z grobami żołnierzy polskich poległych w latach I wojny światowej, polsko-bolszewickiej w 1920 oraz w latach 1939-45

Kobryn_012

Kwatera żołnierzy polskich poległych w wojnie 1920 r. Nagrobki wydobyte z ziemi i odrestaurowane w 2000 r. staraniem proboszcza kościoła

Kobryn_011

Kobryn_010

Kobryn_07

Cmentarz żołnierzy polskich poległych w latach 1914-1920

Kobryn_08

Kobryn_05

Grób prof. Aleksandra Mickiewicza i jego rodziny

Kobryn_04

Kobryn_03

Kobryn_02

Kobryn

Kobryn_01

Ostatnim punktem trasy zwiedzania miejsc polskiej pamięci narodowej na ziemi brzeskiej stał się Wołczyn – miejscowość, w której się urodził ostatni król Rzeczypospolitej Polskiej Stanisław August Poniatowski.

Wolczyn_012

Kościół Św. Trójcy w Wołczynie

Wolczyn_09

Wolczyn_011

Wolczyn_010

W Wołczynie Polacy obejrzeli pięknie odnawiany między innymi przez Fundację Polska Miedź, ufundowany jeszcze przez ojca króla – Stanisława Poniatowskiego kościół Najświętszej Trójcy.

Wolczyn_01

Wolczyn

Wolczyn_03

Wolczyn_02

W kościele Najświętszej Trójcy przez kilka dziesięcioleci w minionym stuleciu spoczywały szczątki ostatniego króla Polski. O perypetiach, związanych z ich transportem z Leningradu, złożeniem w krypcie kościoła i przekazaniem do Polski w szczegółach opowiedział uczestnikom wycieczki Witold Iwanowski.

Wolczyn_06

Ksiądz proboszcz Andrzej Borodzicz

Wolczyn_05

Niedzielna podróż Polaków nie mogła się obejść bez udziału w Mszy świętej, którą na schodach przy wejściu głównym do świątyni, w której środku trwa renowacja, odprawił miejscowy proboszcz ksiądz Andrzej Borodzicz. Po nabożeństwie kapłan otworzył kościół, zapraszając wiernych, aby obejrzeli, na jakim etapie są prace renowacyjne jego wnętrza. Ksiądz Andrzej zapewnił, że zgodnie z założeniem już we wrześniu ma odbyć się rekonsekracja kościoła w Wołczynie, którego odbudowa i oddanie do użytku było marzeniem jeszcze śp. kardynała Kazimierza Świątka.

Wolczyn_08

Wolczyn_04

Po zakończeniu zwiedzania miejsc polskiej pamięci narodowej na ziemi brzeskiej działacze ZPB udali się nad malowniczy brzeg stawu w leżącej koło Wołczyna miejscowości Katery.

Zabawa_03

Zabawa_06

Zabawa_04

Zabawa_05

Zabawa_02

Zabawa

Zabawa_01

Na łonie natury odbył się improwizowany koncert polskiej piosenki w wykonaniu artystów z Oddziału ZPB w Mińsku, wyróżniającego się bogactwem talentów muzycznych. Z zaproszenia prezesa ZPB Mieczysława Jaśkiewicza do udziału we wspólnej z działaczami organizacji zabawie nad jeziorem, wieńczącej nasyconą wrażeniami i przeżyciami podróż, skorzystał ks. Andrzej Borodzicz.

Znadniemna.pl

Licząca około sto osób grupa działaczy Związku Polaków na Białorusi z Grodna, Obuchowa, Skidla, Wołkowyska, Mińska i Brześcia zwiedzała w niedzielę, 26 lipca, miejsca polskiej pamięci narodowej w obwodzie brzeskim. [caption id="attachment_10984" align="alignnone" width="480"] Różana. Wyremontowana brama główna i odbudowane kordegardy pałacu rodu Sapiehów[/caption] Pierwszym punktem zwiedzania

Dowiedz się, jak uzyskać wizę narodową do Polski w Wydziale Konsularnym Ambasady RP w Mińsku. To proste i nic nie kosztuje.

Polska_str

Wiza krajowa typu „D” uprawnia do przebywania na terytorium Polski powyżej 90 dni w ciągu każdego 180-dniowego okresu liczonego od daty pierwszego wjazdu należy.

Wiza krajowa typu D upoważnia do przebywania:

  • na terytorium Polski na czas pobytu oraz okres ważności, na jaki została wydana;
  • oraz dodatkowo do poruszania się po terytorium pozostałych państw Schengen do 90 dni w ciągu każdego 180-dniowego okresu.

Bez rejestracji:

Dla złożenia dokumentów o wizę krajową przez mieszkańców Mińskiego Okręgu Konsularnego (Obwód Miński, Homelski, Mohylewski, Witebski) nie jest wymagana rejestracja. Dokumenty można złożyć w okienku numer 1 w Wydziale Konsularnym Ambasady RP w Mińsku przy ul. Krapotkina 91 A.

Uwaga: Osoby zameldowane poza Mińskim Okręgiem Konsularnym są zobowiązane do dokonania rejestracji w systemie internetowym na stronie https://by.e-konsulat.gov.pl/

Bez opłat:

Zgodnie z decyzją Ministra Spraw Zagranicznych od 1 stycznia 2011 roku od obywateli Białorusi nie jest pobierana opłata za złożenie i rozpatrzenie wniosku o wizę krajową typu D.

Bez biometrii:

Od osób ubiegających się wydanie wizy krajowej typu „D” nie są pobierane odciski palców.

W celu otrzymania wizy krajowej typu D należy złożyć komplet wymaganych dokumentów w Wydziale Konsularnym Ambasady RP w Mińsku:

  • Dokument podróży (np. paszport) razem z fotokopią strony z danymi personalnymi

Dokument podróży powinien być ważny minimum 3 miesiące po planowanej dacie wyjazdu ze Strefy Schengen, zawierać minimum dwie wolne strony oraz być wydany w ciągu ostatnich 10 lat (dokumenty podróży o dłuższej ważności, nawet jeżeli są akceptowane przez miejscowe prawo, nie będą przyjmowane).

  • Aktualną, kolorową fotografię o wymiarach 4.5 cm x 3.5 cm, wykonaną zgodnie z rekomendacjami ICAO;
  • Podróżne ubezpieczenie medyczne dla osób wyjeżdżających za granicę.

Ubezpieczenie powinno pokrywać wszelkie wydatki, jakie mogą wyniknąć w związku z nagłym powrotem z powodów medycznych, potrzebą pilnej pomocy medycznej, nagłym leczeniem szpitalnym lub śmiercią podczas pobytu. Ubezpieczenie powinno być ważne we wszystkich państwach członkowskich Układu z Schengen przez cały okres zaplanowanego pobytu lub tranzytu. Minimalna kwota pokrycia ubezpieczenia powinna wynosić 30 000 EUR;

  • Dokumentację potwierdzającą zgodność deklarowanego celu podróży z celem faktycznym – szczegółowy wykaz dokumentów znajduje się w zakładce „Wykaz dokumentów”

W wyjątkowych przypadkach konsul ma prawo wezwać do uzupełnienia wniosku o dodatkowe dokumenty nie wymienione powyżej, bądź zaprosić na rozmowę.

Znadniemna.pl za minsk.msz.gov.pl

Dowiedz się, jak uzyskać wizę narodową do Polski w Wydziale Konsularnym Ambasady RP w Mińsku. To proste i nic nie kosztuje. Wiza krajowa typu „D” uprawnia do przebywania na terytorium Polski powyżej 90 dni w ciągu każdego 180-dniowego okresu liczonego od daty pierwszego wjazdu należy. Wiza krajowa

Ambasada Rzeczypospolitej Polskiej w Mińsku oraz duet „WitaM” – Maryna Towarnicka i Witalij Oleszkiewicz, serdecznie zapraszają do udziału w IV Festiwalu Piosenki im. Anny German «Eurydyka» – Mińsk 2015, który odbędzie się w dniach 26-27 września 2015 r. Adresatami konkursu są wokaliści i grupy muzyczne z terenu całej Republiki Białorusi.

Festiwal_Anny_German

Konkurs odbywa się w trzech kategoriach:

I. Soliści w wieku 15 – 25 lat

II. Soliści powyżej 25. roku życia

III. Grupy muzyczne do 10 uczestników (których członkowie ukończyli 15 lat)

Każdy uczestnik zobowiązany jest do wykonania dwóch utworów – jednego w języku polskim, drugiego w innym wybranym języku.

Ważne daty!

  • zgłoszenia uczestników przyjmowane są do 15 września br. pod adresem [email protected]
  • przesłuchania konkursowe w Mińsku odbędą się dnia 26 września br. (sobota)
  • koncert galowy laureatów Festiwalu i zaproszonych gości odbędzie się 27 września br. (niedziela).

Formularz zgłoszeniowy (w rosyjskiej wersji językowej) można pobrać zayavka15.

Więcej informacji o konkursie na stronie www.annagerman.by

Serdecznie zapraszamy do udziału!

Festiwal Anny German odbywa się w Mińsku przy wsparciu Ambasady Polski na Białorusi od 2012 roku. Jego celem jest popularyzacja dorobku Anny German, wsparcie utalentowanych wokalistów oraz integracja środowiska artystycznego. Konkurs z roku na rok cieszy się coraz większą popularnością, uznaniem i prestiżem. Laureaci ubiegłorocznej edycji odbyli trasę koncertową po Polsce, w ramach której mieli okazję zaprezentować swój talent polskiej publiczności podczas 12 koncertów w 6 miastach.  

Znadniemna.pl za minsk.msz.gov.pl

Ambasada Rzeczypospolitej Polskiej w Mińsku oraz duet „WitaM” – Maryna Towarnicka i Witalij Oleszkiewicz, serdecznie zapraszają do udziału w IV Festiwalu Piosenki im. Anny German «Eurydyka» - Mińsk 2015, który odbędzie się w dniach 26-27 września 2015 r. Adresatami konkursu są wokaliści i grupy muzyczne z

Ponad tysiąc turystów, w większości Polaków, skorzystało dotąd z możliwości odwiedzenia białoruskiego parku narodowego Puszcza Białowieska bez wizy – poinformował PAP dyrektor generalny parku Alaksandr Bury.

puszcza_04

– Indywidualnie odwiedziło nasz park około 900 osób, a w grupach 140. Około 90 proc. z nich to Polacy – powiedział Bury.

puszcza_07

Jego zdaniem program bezwizowego wjazdu do parku, który uruchomiono 12 czerwca, działa nieźle, choć niektóre kwestie wymagają jeszcze dopracowania, np. wymiana waluty na granicy. – Mamy tam terminale, ale nie ma jeszcze połączenia. Tą kwestią zajmuje się Ministerstwo Łączności i myślę, że w najbliższym czasie kwestia zostanie rozwiązana – powiedział.

puszcza_01

Jak podkreślił, większość turystów wjeżdża do parku na rowerach. – Mamy kilka tras rowerowych, turyści odwiedzają Muzeum Przyrody, siedzibę Dziadka Mroza, Muzeum Kultury i Tradycyjnych Technologii, a także wybiegi dla zwierząt.

puszcza_03

Mamy żubry, jelenie, jenoty, rysie, wilki, dziki – wymienił.

puszcza_06

Dodał, że turystom, którzy przyjadą bez własnego pojazdu, park może zapewnić „dowolną liczbę wszelkiego rodzaju rowerów, i dla dorosłych, i dla dzieci”. – Wszystkich możemy zadowolić – zapewnił.

Według dyrektora park narodowy współpracuje z polskimi firmami turystycznymi. Osoby, które zdecydują się skorzystać z takiego sposobu zwiedzania puszczy, mają zagwarantowane wyżywienie, zakwaterowanie i inną obsługę turystyczną.

Bez wizy można przebywać na terenie parku nie dłużej niż 3 dni. Ruch bezwizowy jest możliwy jedynie przez przejście Białowieża-Piererow. Zostało ono otwarte dla ruchu międzynarodowego w 2005 roku. W związku z tym, że przylegające do niego tereny są parkiem narodowym, nie można go przekraczać samochodem, a tylko rowerem lub pieszo.

puszcza_08

Według Burego od początku roku park odwiedziło 158 tys. turystów, w tym 88 tys. zagranicznych.

Trzeba wydrukować specjalny dokument i kupić ubezpieczenie.

puszcza_02

Podstawą do bezwizowego wjazdu i wyjazdu z Białorusi, jak również przebywania na terenie Puszczy Białowieskiej, jest dokument przyznający cudzoziemcowi prawo do odwiedzenia parku narodowego. Aby go otrzymać, należy zarejestrować się na stronie parku http://npbp.brest.by. Odpowiedź, która nadejdzie na adres elektroniczny podany podczas rejestracji, trzeba wydrukować i w zadeklarowany dzień wjazdu zjawić się z nią, a także z paszportem oraz ubezpieczeniem na przejściu granicznym.

puszcza

W czerwcu 2014 roku Komitet Światowego Dziedzictwa przyjął zgłoszony przez Polskę i Białoruś wspólny wniosek o wpisanie obszaru Puszczy Białowieskiej leżącej po obu stronach granicy jako obiektu światowego dziedzictwa UNESCO.

Transgraniczny Obiekt Światowego Dziedzictwa otrzymał nazwę „Bialowieza Forest”. Obejmuje powierzchnię ok. 141 tys. ha terenów po stronie polskiej i białoruskiej, a całkowita powierzchnia – włączając w to strefę buforową – wynosi ponad 308 tys. ha.

Znadniemna.pl za PAP/agkm

Ponad tysiąc turystów, w większości Polaków, skorzystało dotąd z możliwości odwiedzenia białoruskiego parku narodowego Puszcza Białowieska bez wizy - poinformował PAP dyrektor generalny parku Alaksandr Bury. - Indywidualnie odwiedziło nasz park około 900 osób, a w grupach 140. Około 90 proc. z nich to Polacy -

Wolontariusze z UE, Białorusi i Rosji pomagają restaurować pałac Sapiehów w Różanie w obwodzie brzeskim na zachodzie Białorusi – powiedział dyrektor Muzeum Różańskiego Pałacu Sapiehów Rusłan Kniha.

Palac_Sapiehow_Ruzany_Orda

Zespół pałacowy na obrazie Napoleona Ordy

– Mamy 20 wolontariuszy: Holender, Czech, Słowak, Białorusini i Rosjanie. Inicjatorem tego obozu o nazwie Dziedzictwo Sapiehów jest Białoruskie Stowarzyszenie Klubów UNESCO przy wsparciu władz rejonu (powiatu) prużańskiego – powiedział Kniha.

Palac_Sapiehow_Ruzany

Jak podkreślił, obóz, który potrwa do soboty, jest organizowany już piąty raz. W tym roku nie uczestniczą w nim Polacy, ale w roku ubiegłym byli także wolontariusze z Polski.

Palac_Sapiehow_Ruzany_04

Od 2011 r. zwiedzający mogą zobaczyć dwie odnowione kordegardy pałacu w Różanie: wschodnią i zachodnią oraz bramę wjazdową. We wschodniej kordegardzie znajduje się muzeum z ekspozycją poświęconą rodowi Sapiehów.

Palac_Sapiehow_Ruzany_02

– W ramach programu Zamki Białorusi od 2012 r. trwa restauracja wschodniego skrzydła pałacu. Zakończy się w 2018 r. Będzie się tam znajdował teatr i sale wystawiennicze – powiedział dyrektor.

Palac_Sapiehow_Ruzany_01

Wolontariusze pomagają na przykład w restauracji fasady. – Robią to, co jest w stanie zrobić każdy student, nikt im nie pozwoli kłaść sztukaterii. Noszą kamienie, sortują cegły z XIII w., porządkują drugie piętro pałacu – powiedział dyrektor.

Palac_Sapiehow_Ruzany_03

Podkreślił, że choć skrzydła pałacu są w ruinie, to dla prac wolontariuszy wybrano takie pomieszczenia, które nie stwarzają dla nich zagrożenia. – Wszyscy są w kaskach – zaznaczył.

Ruiny pałacu, który gościł królów

Palac_Sapiehow_Ruzany_05

Pałac w Różanie został zbudowany na początku XVII w. przez Lwa Sapiehę, a w XVIII w. gruntownie go przebudowano. Gościł m.in. króla Władysława IV i Stanisława Augusta Poniatowskiego. Na początku XX w. spłonął, a po częściowej restauracji ponownie został zniszczony w 1944 r. i od tego czasu pozostaje w ruinie.

Palac_Sapiehow_Ruzany_06

Dyrektor powiedział, że muzeum kompleksu pałacowego jest odwiedzane rocznie przez 25 tys. turystów, z czego 2,5 tys. to Polacy.

Znadniemna.pl za PAP/agkm, fot.: radzima.org

Wolontariusze z UE, Białorusi i Rosji pomagają restaurować pałac Sapiehów w Różanie w obwodzie brzeskim na zachodzie Białorusi - powiedział dyrektor Muzeum Różańskiego Pałacu Sapiehów Rusłan Kniha. [caption id="attachment_10945" align="alignnone" width="480"] Zespół pałacowy na obrazie Napoleona Ordy[/caption] - Mamy 20 wolontariuszy: Holender, Czech, Słowak, Białorusini i Rosjanie.

Kilkaset kilometrów pokonała na motorze w dniach 17-19 lipca 84-letnia kapitan Weronika Sebastianowicz, prezes działającego przy Związku Polaków na Białorusi Stowarzyszenia Żołnierzy Armii Krajowej.

Rysak_i_Sebasatianowicz_na_motorze

Weronika Sebastianowicz jako pasażer komandora rajdu Leszka Rysaka

Żywa legenda polskiego podziemia antykomunistycznego na Białorusi wzięła udział w V Rajdzie Motocyklowym „Żołnierze Niezłomni – PAMIĘTAMY. PAMIĘTAJ I TY!”, zorganizowanym przez Stowarzyszenie Międzynarodowy Motocyklowy Rajd Katyński. Trasa rajdu przebiegała po Lubelszczyźnie, po miejscach związanych z działaniami legendarnych braci, żołnierzy Armii Krajowej oraz Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość – por. Leona Taraszkiewicza ps. „Jastrząb” oraz ppor. Edwarda Taraszkiewicza ps. „Żelazny”.

Na krótkim postoju

Na krótkim postoju

Przy ognisku z rajdowcami

Przy ognisku z rajdowcami

Jak przyznaje pani kapitan, zwiedzanie miejsc pamięci żołnierzy polskiego podziemia antykomunistycznego traktuje ona, jako obowiązek i dług, który powinna spłacać do końca życia swoim, poległym w młodym wieku, towarzyszom broni. – Właśnie dlatego nie mogłam odmówić komandorowi rajdu Leszkowi Rysakowi, kiedy zaproponował mi przejechać się z nim i innymi rajdowcami na motorze oddając hołd poległym w walkach o wolną Polskę chłopaków – mówi Weronika Sebastianowicz.

Weronika Sebastianowicz we Włodawie, przy pomniku AK-owców, poległych z rąk komunistów

przy_pomniku_KOP

Przy pomniku poległych w 1939 roku żołnierzy KOP we wsi Zbereże

Komandor V Rajdu Motocyklowego „Żołnierze Niezłomni – PAMIĘTAMY. PAMIĘTAJ I TY!” Leszek Rysak odebrał panią kapitan w piątek, 17 lipca, w Sokółce. Pasażerka komandorskiego motocykla otrzymała ekwipunek motocyklisty (buty, rękawice, kombinezon i kask) i na tylnym siedzeniu motocykla Leszka Rysaka, wyruszyła do wsi Hanna, gdzie zbierali się uczestnicy rajdu.

Przy muralu Żołnierzy Niezłomnych

Przy muralu Żołnierzy Niezłomnych

Z uczestnikami rajdu

Z uczestnikami rajdu

Weronika_i_motor

84-letnia kpt. Weronika Sebastianowicz „Różyczka” pokonała na motorze całą trasę rajdu

Wraz z rajdowcami pani kapitan przejechała całą trasę, aktywnie uczestnicząc we wszystkich wydarzeniach, przewidzianych przez program rajdu.

Znadniemna.pl

Kilkaset kilometrów pokonała na motorze w dniach 17-19 lipca 84-letnia kapitan Weronika Sebastianowicz, prezes działającego przy Związku Polaków na Białorusi Stowarzyszenia Żołnierzy Armii Krajowej. [caption id="attachment_10931" align="alignnone" width="480"] Weronika Sebastianowicz jako pasażer komandora rajdu Leszka Rysaka[/caption] Żywa legenda polskiego podziemia antykomunistycznego na Białorusi wzięła udział w V Rajdzie

Skip to content