Milicja udaremnia wszystkie próby zorganizowania modlitwy przed kościołem, podejmowane przez wiernych parafii św. Szymona i Heleny w Mińsku w intencji odzyskania odebranej im przez władze świątyni parafialnej, zwanej potocznie Czerwonym Kościołem. Na stronie internetowej parafii opublikowany został list otwarty do białoruskiego dyktatora Aleksandra Łukaszenki, opowiadający o problemach wspólnoty katolickiej.
Wczoraj po południu katolicy, pragnący się modlić przy wejściu do odebranej im świątyni zostali rozpędzeni przez milicję. Mundurowi usiłowali zakłócić także modlitwę proboszcza parafii księdza Władysława Zawalniuka. Ten jednak, zachowując stoicki spokój, nie zważał na żądania milicjantów i odmawiał modlitwę klęcząc na schodach przy wejściu do świątyni, dostępu do której katolicy Mińska domagają się już ponad dwa tygodnie od chwili budzącego liczne kontrowersje niewielkiego, szybko ugaszonego zresztą, pożaru który zdarzył się w nocy 26 września na terenie kościelnej zakrystii.
Proboszcz parafii św. Szymona i Heleny ks. Władysław Zawalniuk wbrew żądaniom milicji modlił się o odzyskanie świątyni przez wiernych, klęcząc na jej schodach wejściowych i zachowując stoicki spokój, fot.: Katolik.life
Po „pożarze”, który nosi oznaki prowokacji w celu uprzykrzenia życia katolickiej wspólnocie, władze nie pozwalają wiernym i kapłanom wejść do kościoła „ze względów bezpieczeństwa”. Z kolei Miejskie Przedsiębiorstwo Komunalne „Mińska Spadczyna” wymówiło parafii dzierżawę budynku i usunięcie z niego wyposażenia. Formalnie jest to związane z naliczonym wspólnocie ogromnym podatkiem od gruntu, którego parafianie jest w stanie spłacić.
O swoich problemach parafia pw. św. Szymona i św. Heleny napisała w liście otwartym do samozwańczego prezydenta Białorusi Aleksandra Łukaszenki, który opublikowany został na stronie parafii. Wierni proszą dyktatora o zwrócenie wiernym kościoła, zamkniętego po „pożarze” w świątyni.
Przypomnijmy, pod koniec września nieznani sprawcy włamali się do budynku i podpalili jedno z pomieszczeń. Zniszczenia były śladowe, ale i tak władze zerwały współpracę z parafią.
„Czerwony Kościół” otrzymał także pismo z żądaniem opuszczenia plebanii, czyli budynku przylegającego do świątyni, w którym mieszkają księża.
Wspólnota zauważa, że od czasu „pożaru” nie miała dostępu do Czerwonego Kościoła, aby zbadać zniszczone konstrukcje i przeprowadzić inwentaryzację mienia.
W liście do dyktatora proboszcz kościoła, ksiądz Władysław Zawalniuk w imieniu wspólnoty zaznacza, że po pożarze konieczna jest inspekcja i oględziny pomieszczeń z udziałem przedstawicieli wspólnoty parafialnej.
„Oględziny lokalu, identyfikacja ewentualnych szkód w mieniu, mogły i powinny być przeprowadzone z udziałem upoważnionych przedstawicieli wspólnoty (zarząd i służby techniczne odpowiedzialne za działanie). Ścisłe przestrzeganie takiej procedury, określonej prawem, jest obowiązkowe i zapewnia zarówno interesy wspólnoty, jak i państwa jako właściciela nieruchomości” – czytamy w liście.
Wspólnota podkreśla, że pożar w odosobnionym pomieszczeniu nie może doprowadzić do zaprzestania działalności w całym obiekcie.
Parafia zwróciła uwagę, że otrzymała ultimatum na opróżnienie budynku kościoła z mienia ruchomego do 12 października. Wierni wskazują, że to żądanie jest nieuzasadnione. Tak samo, jak nieuzasadnioną i nieadekwatną reakcją na tzw. „pożar” jest m.in. zamiar usunięcia ze świątyni świętych relikwii.
W liście do dyktatora, nazywanego z szacunkiem Aleksandrem Ryhorawiczem, wspólnota parafialna zauważa, że Kościół rzymskokatolicki ma wielowiekowe doświadczenie w prowadzeniu prac remontowych i renowacyjnych bez zamykania kościoła. Autorzy listu wyrażają zatem nadzieję, że razem ze specjalistami z „Fundacji Mińska Spadczyna” będą mogli dokonać oględzin mienia w kościele i kontynuować nabożeństwa.
Przypomnimy, że 26 września w nocy doszło do włamania i niewielkiego pożaru w kościele. Tego samego dnia Administracja rejonu Moskiewskiego w Mińsku podjęła decyzję o czasowym zakazie korzystania ze świątyni.
Miejski Komitet Wykonawczy w Mińsku stwierdził, że właściciel budynku, „Fundacja Mińska Spadczyna”, nie może wywiązać się ze swoich zobowiązań umownych i zażądał od wspólnoty opróżnienia budynku z mienia ruchomego w celu przeprowadzenia prac remontowych i renowacyjnych.
Czerwony Kościół był duchowym sercem dla społeczności katolickiej białoruskiej stolicy. Codziennie odbywało się w nim 6-8 Mszy świętych, funkcjonowała szkoła niedzielna, odbywały się spotkania młodzieżowe.
Czerwony Kościół jest jedną z najważniejszych świątyń katolickich na Białorusi, jak też symbolem oporu wobec reżimu Aleksandra Łukaszenki. Stoi on przy Placu Niepodległości (dawny Plac Lenina) w bezpośrednim sąsiedztwie Domu Rządu, siedziby władz miasta, Białoruskiego Uniwersytetu Państwowego i Białoruskiego Państwowego Uniwersytetu Pedagogicznego.
Podczas antyreżimowych protestów w 2020 roku demonstranci wielokrotnie chronili się w nim przed OMON-em. To także tam odprawiane były Msze za ojczyznę i demonstrantów, zabitych przez milicję.
Znadniemna.pl na podstawie Belsat.eu, Chyrvony.by, Kresy24.pl
Milicja udaremnia wszystkie próby zorganizowania modlitwy przed kościołem, podejmowane przez wiernych parafii św. Szymona i Heleny w Mińsku w intencji odzyskania odebranej im przez władze świątyni parafialnej, zwanej potocznie Czerwonym Kościołem. Na stronie internetowej parafii opublikowany został list otwarty do białoruskiego dyktatora Aleksandra Łukaszenki, opowiadający