HomeStandard Blog Whole Post (Page 92)

Polska powinna rozważyć wypowiedzenie umowy z Białorusią o pomocy prawnej z 1994 roku w zakresie spraw karnych – uważa rzecznik praw obywatelskich (RPO) Marcin Wiącek.

Piszący o inicjatywie portal rp.pl  informuje, że Marcin Wiącek już wystąpił w sprawie wypowiedzenia polsko-białoruskiej umowy do ministra sprawiedliwości, prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry. Autor publikacji wyjaśnia, że  chodzi o ewentualne zaproponowanie przez Zbigniewa Ziobrę odpowiednich działań Ministrowi Spraw Zagranicznych.

Z analiz Biura Rzecznika Praw Obywatelskich wynika, że na Białorusi stale pogarsza się poziom ochrony praw i podstawowych wolności człowieka. „Władze tego kraju m.in. nadużywają instytucji ekstradycji do prób sprowadzania przeciwników politycznych” – czytamy w artykule.

RPO uściśla z kolei, że praktyka ostatnich lat pokazuje, iż współpraca międzynarodowa z Białorusią obarczona jest coraz większą dozą ryzyka. Jego zdaniem rozważenia wymaga, czy umowa bilateralna powinna zostać przez Polskę wypowiedziana, przynajmniej w zakresie pomocy prawnej w sprawach karnych. Marcin Wiącek przypomina, że zgodnie z art. 107 polsko-białoruskiej umowy, odnoszącym się do jej wypowiedzenia, jest to możliwe co 5 lat, na drodze notyfikacji złożonej z sześciomiesięcznym wyprzedzeniem.

„Nowa sytuacja geopolityczna, związana z wojną na Ukrainie, kryzysem imigracyjnym na granicy polsko-białoruskiej, czy ogólniej – w relacjach dwustronnych Polski i Białorusi – powinna wymuszać zmianę aksjologiczną (aksjologia – nauka o wartościach -red.) w stosowaniu prawa, w tym umowy międzynarodowej” – wskazuje RPO. Podkreśla przy tym, że „chodzi przede wszystkim o wywiązywanie się polskich władz z obowiązku poszanowania aksjologii naszego systemu prawnego i zawartych w nim standardów ochrony praw człowieka i obywatela”.

Znadniemna.pl na podstawie rp.pl, na zdjęciu: Manifestacja na rzecz wolnej Białorusi, fot.: facebook.com/BiuroRPO

Polska powinna rozważyć wypowiedzenie umowy z Białorusią o pomocy prawnej z 1994 roku w zakresie spraw karnych - uważa rzecznik praw obywatelskich (RPO) Marcin Wiącek. Piszący o inicjatywie portal rp.pl  informuje, że Marcin Wiącek już wystąpił w sprawie wypowiedzenia polsko-białoruskiej umowy do ministra sprawiedliwości, prokuratora generalnego

Wykład o białoruskiej idei narodowej wygłosił 30  kwietnia w auli Wydziału Biologii Uniwersytetu Wrocławskiego jeden z ojców białoruskiego odrodzenia narodowego, lider Ruchu Narodowo-Wyzwoleńczego „Wolna Białoruś” Zianon Paźniak.

Z uwagi na to, że spotkanie odbywało się kilka dni po 37. rocznicy katastrofy, spowodowanej przez awarię na elektrowni atomowej w Czarnobylu, polityk dużo uwagi poświęcił w swoim wystąpieniu kwestii odczuwanych do dzisiaj przez naród białoruski następstw tragedii.

Nawet w niedzielę studenci licznie wypełnili aulę Wydziału Biologii Uniwersytetu Wrocławskiego, żeby posłuchać jednego z ojców białoruskiej niepodległości Zianona Paźniaka. fot.: Marta Tyszkiewicz

W opinii mówcy panujący na Białorusi reżim Łukaszenki, podobnie jak władze sowieckie, ukrywają przed społeczeństwem prawdziwą skalę negatywnych następstw katastrofy w Czarnobylu dla zdrowia ludzi i kłamią w kwestii przydatności do wykorzystania w ekonomice kraju, w tym w rolnictwie, gruntów, skażonych przez promieniowanie.

– Warto przypominać o tej tragedii całej ludzkości – apelował polityk do zgromadzonej na wykładzie młodzieży. Jego zdaniem dwulicowość reżimu Łukaszenki i jego gotowość ofiarować zdrowie współobywateli w celu osiągnięcia doraźnych celów politycznych, powinna uświadomić ludziom na świecie, jak niebezpieczne konsekwencje może mieć, oczekiwane przekazanie przez Rosję części swojego arsenału nuklearnego Łukaszence. Dyktator jest człowiekiem głęboko zaburzonym, a jako polityk – zupełnie nieprzewidywalnym, czyli bardzo niebezpiecznym.

Rozważając o sytuacji geopolitycznej Białorusi i jej miejscu w Europie opozycyjny polityk musiał przyznać, że kraj z którego pochodzi przeżywa de facto katastrofę narodową, a od początku 2022 roku jest po prostu okupowany przez imperialną Rosję. Według niego właśnie bliskie relacje zbrodniczego reżimu Łukaszenki z takim samym zbrodniczym reżimem Putina są przyczyną zakrojonych na bezprecedensową skalę prześladowań Białorusinów, którzy, ratując się przed represjami, szukają schronienia za granicą, najczęściej w Polsce.

– Myślę, że większość z was nie planowała mieszkać za granicą. Ale tak się złożyło, że nie ma nas na Białorusi, która znalazła się w niebezpieczeństwie. Panujący reżim prawie doszczętnie zniszczył w naszym kraju wspólnotę obywatelską, a najlepsza część społeczeństwa musiała opuścić ojczyznę – konstatował polityk.

W trakcie prawie trzygodzinnego wykładu Zianon Paźniak opowiadał słuchaczom o przyczynach, które doprowadziły do tak trudnej sytuacji na Białorusi, przywoływał historię Wielkiego Księstwa Litewskiego, jako państwa będącego dawną formą białoruskiej państwowości, o czym nie wolno było nawet wspominać w czasach ZSRR. Prelegent opowiadał o geopolityce, prowadzonej przez Związek Radziecki i jego spadkobierców zbrodniczej ideologii komunistycznej, której uosobieniem są bliźniacze reżimy Łukaszenki i Putina, panujące odpowiednio na Białorusi i w Rosji. To właśnie ci, na kim starają się wzorować współcześni dyktatorzy, sprawili, że całe pokolenia Białorusinów żyły w kłamstwie, nawet nie zdając sobie sprawy ze skali zbrodni popełnianych na współobywatelach przez komunistyczną władzę. Jednym z białoruskich symboli tych zbrodni są masowe groby ofiar NKWD, odkryte w Kuropatach pod Mińskiem przez Zianona Paźniaka w 1988 roku.

– W tych masowych grobach spoczywają ofiary egzekucji dokonywanych przez NKWD. Liczba niewinnych ofiar komunistycznych zbrodni, spoczywających w Kuropatach, może się wahać w przedziale od 100 do 250 tysięcy. Są wśród nich zarówno Białorusini, jak też Polacy – oznajmił demaskator komunistycznych zbrodni na Białorusi.

Tematem, który nie mógł zostać pominięty przez prelegenta była tocząca się już drugi rok wojna na Ukrainie. Białoruski polityk w zimie odwiedził linię frontu w ukraińskim Bachmucie, gdzie spotkał się z żołnierzami Pułku Kalinowskiego – jednostki składającej się z Białorusinów, walczących po stronie Ukrainy.

Oceniając przebieg wojny, prowadzonej przez Ukraińców, Zianon Paźniak stwierdził, że Naród ukraiński wykazuje w tym konflikcie ogromne męstwo. – W Ukrainie de facto toczy się obecnie III wojna światowa – oznajmił prelegent. Podkreślił, że wielu Białorusinów zaciąga się do jednostek ukraińskich po to, aby walczyć przeciwko Rosji.

– Białorusini rozumieją bowiem, że od wyniku tej wojny zależy także los ich kraju. Kiedy Rosja tę wojnę przegra pojawi się szansa na wyzwolenie Białorusi spod reżimu Łukaszenki, który jest marionetkowy względem reżimu putinowskiego – podsumował Zianon Paźniak.

Po zakończeniu wystąpienia, polityk, będący postacią kultową w kręgach białoruskich nacjonalistów, odpowiedział na pytania z sali.

Jedno z nich dotyczyło stosunków polsko-białoruskich. Ku zaskoczeniu i rozczarowaniu zwolenników teorii, że Białorusini historycznie byli narodem wyzyskiwanym przez Polaków i mogą mieć wiele pretensji do zachodniego sąsiada, Zianon Paźniak wolał mówić o wielowiekowej przyjaźni między Polakami i Białorusinami:

– Polacy i Białorusini mają wspólną historię, zawsze razem walczyli przeciwko Moskwie. – oznajmił polityk, będący ikoną białoruskich nacjonalistów, i dodał, że „obecnie żaden kraj nie pomaga tak obywatelom Białorusi, jak robi to Polska”. – Jako historyk powiem, że Wielkie Księstwo Litewskie i Polska nigdy nie prowadziły między sobą wojny. Stosunki polsko-białoruskie można określić jako historię wielowiekowej przyjaźni – zapewnił prelegent.

Podczas spotkania z opozycyjnym politykiem białoruskim padło też pytanie dotyczące prześladowań przez reżim Łukaszenki polskiej, a ostatnio także litewskiej, mniejszości narodowych

Według Zianona Paźniaka  Łukaszenka prześladując Polaków i Litwinów w swoim kraju realizuje politykę, wymuszaną na nim przez Moskwę, która wyznaczyła na swoich wrogów nie tylko Ukrainę i Ukrainców, lecz także Polskę i Litwę, a zatem – odpowiednio Polaków i Litwinów.

– Prowadząc w ten sposób politykę Moskwy Łukaszenka niszczy w swoim kraju demokrację, która jest zagrożeniem dla jego opresyjnej dyktatury. Prawa mniejszości narodowych są pojęciami ze słownika państwa demokratycznego, a więc podlegają niszczeniu przez reżim – tłumaczył jeden z ojców białoruskiego odrodzenia narodowego po rozpadzie ZSRR .

– Za co siedzi Poczobut? – retorycznie zapytał zgromadzonych Zianon Paźniak natychmiast dając jedyną możliwą odpowiedź na zadane pytanie: – Nie zrobił nic złego, nie złamał prawa. Ale będzie siedział. Trzeba rozumieć, że mamy do czynienia z polityką ciągłej prowokacji, polityką sztucznego wywoływania konfliktów i napięcia. To jest polityka agresora, w której rola Łukaszenki sprowadza się głownie do wykonywania rozkazów Moskwy.

Marta Tyszkiewicz z Wrocławia

Wykład o białoruskiej idei narodowej wygłosił 30  kwietnia w auli Wydziału Biologii Uniwersytetu Wrocławskiego jeden z ojców białoruskiego odrodzenia narodowego, lider Ruchu Narodowo-Wyzwoleńczego „Wolna Białoruś” Zianon Paźniak. Z uwagi na to, że spotkanie odbywało się kilka dni po 37. rocznicy katastrofy, spowodowanej przez awarię na elektrowni

Rzecznik MSZ Łukasz Jasina był w piątek, 5 maja, gościem radia RMF FM, które zapytało go o stan zdrowia Andrzeja Poczobuta, dziennikarza i działacza polskiej mniejszości na Białorusi,  przebywającego w areszcie w Grodnie.

– Andrzej Poczobut jest w nienajlepszym stanie zdrowia, cierpi w więzieniu, ale jest bardzo dzielnym człowiekiem. Nasza dyplomacja ma niestety bardzo ograniczony kontakt z nim z uwagi na wykorzystywanie przez władze białoruskie bardzo ściśle tamtejszego prawa, czyli przypominanie, że jest on jednak białoruskim obywatelem – odpowiedział na zadane pytanie rzecznik MSZ.

Dyplomata przypomniał,  że jego resort robi wszystko w sprawie wyzwolenia uwięzionego Polaka, „ale to jest ciągle za mało, bo nie jesteśmy w stanie go z tego więzienia wydobyć.” Według Jasiny to właśnie dla Andrzeja Poczobuta Polska nie zamyka kanałów kontaktowych z Mińskiem.

– Mówimy o nim bardzo dużo na arenie międzynarodowej. Trochę ciężej jest szkodzić komuś, o kim wie cały świat, kto nie jest zapomniany w więzieniu – wytłumaczył Jasina powody rozgłosu wokół  sytuacji więźnia politycznego

Dopytywany, czy MSZ spodziewa się, że w jakiś sposób może powtórzyć się scenariusz, który władze Białorusi zastosowały w przypadku Andżeliki Borys (chodzi o dość nagłe jej uwolnienie i oczyszczenie z zarzutów) rzecznik resortu spraw zagranicznych odparł, że „w przypadku Andżeliki Borys, nie zdradzając żadnych tajemnic, to był trochę dłuższy proces”.

– Natomiast nie chciałbym nikomu tutaj w tym momencie budować zbędnych nadziei w przypadku Andrzeja Poczobuta. Wolę, aby jego ewentualne uwolnienie zostało zakomunikowane dopiero wtedy, kiedy nastąpi, bo powiększanie tych nadziei byłoby taką trochę też zdradą Andrzeja Poczobuta i krzywdzeniem jego bliskich – zaznaczył  rozmówca RMF FM.

W lutym białoruskie władze w procesie politycznym zarzuciły Poczobutowi „wzniecanie nienawiści” i  „nawoływanie do sankcji”, skazując na osiem lat kolonii karnej o zaostrzonym rygorze.

Czekając na rozprawę w sądzie Poczobut był namawiany do zwrócenia się do Aleksandra Łukaszenki z prośbą o ułaskawienie, jednak kategorycznie tego odmówił. Obecnie dziennikarz przebywa w areszcie więzienia nr 1 w Grodnie, gdzie oczekuje na rozpatrzenie skargi apelacyjnej od wyroku, ogłoszonego 8 lutego. Sąd Najwyższy Białorusi wyznaczył termin rozpatrzenia apelacji na 26 maja.

Strona polska domaga się uwolnienia Poczobuta i zdjęcia z niego politycznie motywowanych, nieprawdziwych zarzutów. W dzień po skazaniu Polaka władze RP podjęły decyzję o zamknięciu przejścia granicznego w Bobrownikach ze względu „na ważny interes bezpieczeństwa państwa”, później wprowadzono kolejne ograniczenia na granicy z Białorusią.

MSWiA oświadczyło następnie, że jeśli Poczobut zostanie uwolniony, to przejścia zostaną otwarte. MSZ zapewnia, że stale prowadzi działania na rzecz uwolnienia Poczobuta.

Znadniemna.pl na podstawie rmf.fm/PAP, fot.: belta.by

Rzecznik MSZ Łukasz Jasina był w piątek, 5 maja, gościem radia RMF FM, które zapytało go o stan zdrowia Andrzeja Poczobuta, dziennikarza i działacza polskiej mniejszości na Białorusi,  przebywającego w areszcie w Grodnie. - Andrzej Poczobut jest w nienajlepszym stanie zdrowia, cierpi w więzieniu, ale jest

„Dulce est pro patria mori” (O jak słodko umierać za Ojczyznę) – z tymi słowami na ustach  skonał 4 maja 1963 roku śmiertelnie ranny w bitwie pod Dubiczami Ludwik Narbutt, najwaleczniejszy z walecznych i najodważniejszy z odważnych. Był jednym z głównych bohaterów powstania styczniowego na Litwie, który swe niedługie życie złożył w ofierze Ojczyźnie.

Ludwik Narbutt urodził się w 26 sierpnia 1832 roku w majątku Szawry w powiecie lidzkim. Jego ojciec – Teodor Narbutt – był znanym i cenionym historykiem. Wywodził się z bardzo starego wielkoksiążęcego rodu litewskiego Dowszprungów. Matką była Krystyna, z domu Podewska. Ludwik był pierwszym synem, małżeństwa Narbuttów, potem w rodzinie pojawiło się jeszcze kilkoro dzieci.

Teodor Narbutt wszystkim synom dawał wychowanie staranne, na Ludwika jednak zwracał pilniejszą uwagę. Działo się tak przyczyny tego, że rodzice kochali pierwszego syna najbardziej, widząc w nim przyczynę swego domowego szczęścia.

 Staropolskie wychowanie

Wychowanie  w rodzinie było ściśle staropolskie, ponieważ stary historyk był rozmiłowany w naszej przeszłości i podnosił do ideału polityczne zasady Rzeczypospolitej, nad wszystko ubóstwiając obyczajową stronę dawnego bytu. Rygor zatem  był w domu bardzo wielki, dziatki musiały nie tylko dla rodzeństwa, lecz i dla starszych należny okazać szacunek, i nawykać niewolniczo do dawnych zwyczajów i obyczajów.  Z nauk w domu Narbuttów uczono: religii, łaciny, historii krajowej, prawa polskiego oraz języka narodowego. Sam stary historyk z największym zapałem opowiadał dziatwie żywoty bohaterów starożytności, malując w przesadnych obrazach ich olbrzymie postacie, i świetnie dokonywane czyny. W ten sposób, mniemał, iż wznieca w potomstwie żarliwą chęć do naśladowania wielkości. W nauce Teodor Narbutt wymagał ze zbytnią może surowością gruntownej znajomości przedmiotu.

Tak kształciło się potomstwo, aż Ludwik począł wchodzić w lata, gdy pora było pomyśleć o szkolnej nauce i torowaniu drogi w dorosły świat.

Tajny Związek „Orzeł i Krzyż”

Do szkoły Ludwik Narbutt uczęszczał w Lidzie. Była to szkoła popijarska. W domu, tak jak większość młodzieży, wychowywany był w duchu patriotycznym. Następstwem tego była podjęta  przez Ludwika próba założenia w 1850 roku w swojej klasie – oczywiście tajnego – związku patriotycznego. Młody konspirator nazwał tajną organizację „Orzeł i Krzyż”. Związek nie przetrwał długo – zaledwie kilka miesięcy – do wiosny 1851 roku. Wtedy to Narbutt po raz pierwszy w swoim życiu został zdradzony. O działalności patriotycznej związku donieśli władzom carskim jego dwaj koledzy. Podczas rewizji znaleziono u Narbutta obciążające go dowody. Został aresztowany. Podczas przesłuchania przyznał się do winy i tym samym umożliwił wybronienie się swoim współtowarzyszom ze związku. Wyznaczoną młodzieńcowi karą za działalność spiskową była publiczna chłosta. Na oczach kolegów z klasy i sprowadzonych rodziców wymierzono mu 25 rózeg. Władze carskie nie pozwoliły Ludwikowi na dalszą naukę w szkole. Został karnie wcielony do wojska.

W sołdaty został wzięty prosto z gimnazjum. Do rodzinnych Szawrów nasz bohater wrócił z wojska na początku kwietnia 1860 roku już będąc wypróbowanym bojownikiem w stopniu oficera. Rok później Ludwik ożenił się z młodą wdową Amelią z Kuncewiczów Siedlikowską i osiadł na roli swej żony w Sierbieniszkach, niedaleko rodzinnych Szawr. Tutaj oddał się pracy ideowej, patriotycznej . Z wielkim zasobem wiedzy i doświadczenia, zdobywał szacunek i podziw wśród sąsiadów oraz okolicznych włościan. Niedługo jednak trwał ten szczęśliwy i beztroski wypoczynek.

Wybuch powstania i założenie partii

Na wieść o wybuchu powstania, Ludwik Narbutt, jeden z pierwszych na ziemi lidzkiej natychmiast zorganizował partię. Wraz z młodszym bratem Bolesławem i sześcioma włościanami z najbliższych swoich sąsiadów, dnia 14 lutego 1863 roku wyruszył z majątku Sierbieniszki do lasów w okolicach Ejszyszek. Tegoż dnia, po drodze przyłączył się do niego Leon Kraiński z kilkunastu ludźmi. Był to początek partii Narbutta. Zwiększała się ona bardzo szybko. Bo imię Ludwika było niezwykle popularne wśród zwykłego ludu. Idąc od wsi do wsi, nocując w dworach lub okolicach szlacheckich, Ludwik Narbutt ogłaszał ludowi wiejskiemu manifest Rządu Narodowego i werbował do partii coraz to nowych ochotników.

W Ejszyszkach przyłączył się do partii Narbutta dość znaczny oddział księdza Horbaczewskiego, wikariusza partii ejszyskiej, który pozostał przy Ludwiku w charakterze kapelana jego partii. Nieco później do formacji przybyło kilkudziesięciu ochotników z młodzieży wileńskiej pod dowództwem znanego artysty-malarza Andriollego.

Tak powstała pierwsza w powiecie lidzkim partia powstańcza, na czele której Ludwik Narbutt rozpoczął nierówną walkę z rosyjskim zaborcą. Oddział liczył około 300 ludzi. Uzbrojeni byli przeważnie w broń myśliwską, w kosy oraz w niewielką ilość zakupionych, a później zdobytych sztucerów oraz karabinów wojskowych. Partia Ludwika Narbutta była jednym z najsławniejszych i najlepiej zorganizowanych oddziałów powstańczych na Litwie.

Prowadzeni przez doskonałego znawcę walk partyzanckich powstańcy zadawali dotkliwe porażki gwardii rosyjskiej, której kilka batalionów przybyło na teren powiatu lidzkiego, specjalnie do stłumienia „buntowszczyków”.

Postrach wojsk moskiewskich

Narbutt był wodzem niezwykle energicznym. Jego nieugięta wola, wiara i zapał połączone z szaloną odwagą, porywały serca powstańców. W chwilach niebezpiecznych  wódz umiał błyskawicznie się orientować. Posiadał ponadto nadzwyczajne zdolności organizacyjne i wybitną znajomość spraw wojskowych, którą posiadł podczas walk z czerkiesami. Rzuty jego oddziału były zawsze szybkie i celowe, czujne i zręczne. Nie mając taboru, oddział mógł szybko przenosić się z miejsca na miejsce. Dobrze oznajmiony z terenem zajmował Narbutt w lesie miejsca trudno dostępne. Prócz tego zawsze pilnie przestrzegał zasadę zacierania za sobą śladów. W celu zmylenia pościgu cofał się nieraz, bądź też używał innych forteli znanych mu z walk kaukaskich. Poza karnością wojskową w partii Narbutta dbano o dobrą organizację dostaw żywności i amunicji, a także o utrzymywanie stałej łączności z cywilnymi władzami powstania.

Czynności te najbardziej czynnie załatwiała siostra wodza – Teodora Monczuńska, która z męską odwagą w różnych przebraniach, narażając się na wielkie nieraz niebezpieczeństwa, przemycała różne rozkazy i informacje,  żywność i ubrania, a nawet i amunicję. W ciągu trzech miesięcy partia Ludwika Narbutta była prawdziwym postrachem wojsk moskiewskich, których dowódcy niejednokrotnie po prostu wpadali w rozpacz od bezsilności i niemożności podjęcia skutecznej walki z powstańcami. Narbutt tymczasem, gdzie tylko mógł, tam starał się szkodzić wrogowi. Przytrzymywał urzędników, po drogach odbijał partie rekrutów, zatrzymywał poczty, wieszał zdrajców sprawy narodowej, zbierał broń u leśników itp. Przy zetknięciu się z większymi oddziałami moskiewskimi zawsze starał się ich rozbić.

Z większych bitew zwycięskich nad moskalami Narbutt stoczył dziewięć, z których najbardziej znanymi są boje: pod Rudnikami, nad Mereczanką, potem w puszczy grodzieńskiej, pod Dubiczami, pod Piłownią i wreszcie pod Kowalkami (uroczysko Laksztuć) nad jeziorem Dumbla.

Odnoszone przez Narbutta zwycięstwa spowodowały, że generał-gubernator Nazimów wydał specjalny rozkaz ściągnięcia silnych oddziałów lejb-gwardii pułku pawłowskiego z trzech pozycji naraz: z Wilna, Grodna i Lidy. Oddziały te otrzymały rozkaz otoczenia i rozbicia za wszelką cenę nieuchwytnego dotąd „buntowszczyka” Narbutta i jego towarzyszów.

Zdrada Bazylewicza

Ostatnią walkę z moskalami stoczył Ludwik Narbutt dnia 5 maja w puszczy koło miasteczka Dubicze, gdzie zdrajca, miejscowy włościanin Bazylewicz, znany w okolicy pod przezwiskiem „Saładuszka” naprowadził wroga na obozowisko powstańców. W dniu tym przybył z Lidy do Dubicz silny oddział gwardii wraz z kozakami pod ogólnym dowództwem kapitana Timofiejewa. Na skutek zdrady Bazylewicza moskale dokładnie zapoznali się z rozmieszczeniem i pozycją, oraz siłą oddziału powstańczego. Gdy Narbutt w ostatniej chwili dowiedział się o tak bliskiej obecności wroga, w celu zmylenia nieprzyjaciela, rozkazał wzniecić ognisko w upozorowanym miejscu obozu, sam zaś niezwłocznie przystąpił do przeprowadzenia oddziału w bezpieczniejsze miejsce. Kapitan Timofiejew zawiadomiony przez swego szpiega o manewrze Narbutta, zaatakował powstańców z przeciwnej strony. Wówczas Narbutt starał się przeprowadzić swój oddział do pobliskiego brzeźniaka, ale w czasie gdy powstańcy przechodzili przez trzęsawiska, poczęły ich razić kule nieprzyjaciół, którzy okrążywszy powstańców dokoła siedzieli zaczajeni w zaroślach.

Śmierć patrioty: „Dulce est pro patria mori”

Bój był zażarty. Narbutt,  ciężko ranny w nogę i  podtrzymywany przez sześciu wiernych towarzyszy, kierował bitwą do ostatniej chwili i nie tracąc równowagi, zagrzewał powstańców słowami: „Tylko z godnością panowie”. Ugodzony powtórnie kulą w pierś – zawołał: „zostawcie mnie, już umieram, ratujcie się kto może!”. W tym czasie po raz trzeci śmiertelnie ugodzony kulą w szyję usunął się na ręce Leona Kraińskiego, który też tu zginął od kuli wroga.

Krwią zbroczony wódz zaczął tracić przytomność. Złożony na mchu leśnym skonał ze słowami na ustach: „Dulce est pro patria mori” (O jak słodko umierać za Ojczyznę).

 Znadniemna.pl na podstawie Pawet.net/ Szlakiemnarbutta.pl, ilustracja: Litografia pt. „Śmierć Ludwika Narbutta w Dubiczach” autorstwa walczącego u boku Ludwika Narbutta malarza Michała Elwiro Andriollego, źródło: Wikipedia.org

„Dulce est pro patria mori” (O jak słodko umierać za Ojczyznę) – z tymi słowami na ustach  skonał 4 maja 1963 roku śmiertelnie ranny w bitwie pod Dubiczami Ludwik Narbutt, najwaleczniejszy z walecznych i najodważniejszy z odważnych. Był jednym z głównych bohaterów powstania styczniowego na

Sąd Najwyższy w Mińsku na 26 maja wyznaczył termin rozpatrzenia apelacji od wyroku złożoną  przez naszego kolegę i działacza polskiej mniejszości narodowej na Białorusi Andrzeja Poczobuta,  skazanego przez Grodzieński Sąd Obwodowy na 8 lat kolonii karnej o zaostrzonym rygorze.

Informację  o terminie  rozpatrzenia apelacji Andrzeja Poczobuta przekazało Białoruskie Stowarzyszenie Dziennikarzy:

Znadniemna.pl za t.me/bajby, fot.: Belta.by

Sąd Najwyższy w Mińsku na 26 maja wyznaczył termin rozpatrzenia apelacji od wyroku złożoną  przez naszego kolegę i działacza polskiej mniejszości narodowej na Białorusi Andrzeja Poczobuta,  skazanego przez Grodzieński Sąd Obwodowy na 8 lat kolonii karnej o zaostrzonym rygorze. Informację  o terminie  rozpatrzenia apelacji Andrzeja Poczobuta

Na prośbę naszej Czytelniczki Anety Skuzy zwracamy się do Państwa z zapytaniem o pomoc w odnalezieniu informacji o urodzonym w Grodnie w 1925 roku wykładowcy  Uniwersytetu Warszawskiego twórcy warszawskiej szkoły resocjalizacji oraz Instytutu Profilaktyki Społecznej i Resocjalizacji Czesławie Czapówie.

Oto co o grodnianinie wiadomo pani Annie, szukającej  informacji o nim:

Czesław Czapów urodził się 25.10.1925r. w Grodnie. Zmarł 27.03.1980r. w Warszawie.

Szukam przede wszystkim informacji, kiedy Czesław Czapów opuścił Grodno – być może ta informacja odnajdzie się w archiwum Urzędu Miasta (meldunki) – gdzie był zameldowany i do kiedy jako dziecko?

Jednocześnie przesyłam dane rodziców:

Wiem, że ojciec Czesława – Benedykt Czapów (syn Benedykta) urodził się 18.02.1894r. w Pilwiszkach. Są to tereny Litwy Kowieńskiej. Miał wykształcenie wyższe – inżynier. Zmarł już w Kielcach. Był żonaty z Lidią z domu Hlebowicz – nie wiem kiedy się ożenił. Wiem, że się rozwiedli – ale nie znam daty. No i kiedy opuścili Grodno?

Wiadomo natomiast, że w 1940 r. Czesław Czapów wraz z ojcem miał już meldunek w Sandomierzu.

Jednocześnie nadmieniam, iż ciotką Czesława Czapówa była znana przed II wojną światową w Grodnie Wiktoria Czapów – Dyrektor Seminarium Pedagogicznego.

Proszę o pomoc, może ktoś z Państwa pamięta historię tej rodziny.

Mój adres e-mail [email protected]

Dziękuję za jakąkolwiek informację!

Znadniemna.pl na prośbę Anety Skuzy, ilustracja: wizerunek Prof. Czesława Czapówa utworzony akwarelą na podstawie miniatury zdjęcia E. Ciołka, które zamieszczono w książce „Czesław Czapów 1925-1980. Świadectwa trzech pokoleń”, pod. red. W. Kaczyńskiej, Warszawa 2003, s. 387., Źródło: Wikipedia.org

Na prośbę naszej Czytelniczki Anety Skuzy zwracamy się do Państwa z zapytaniem o pomoc w odnalezieniu informacji o urodzonym w Grodnie w 1925 roku wykładowcy  Uniwersytetu Warszawskiego twórcy warszawskiej szkoły resocjalizacji oraz Instytutu Profilaktyki Społecznej i Resocjalizacji Czesławie Czapówie. Oto co o grodnianinie wiadomo pani Annie,

Władze rejonu lidzkiego zaczęły stosować represje wobec  posiadaczy Karty Polaka – informuje białoruski portal opozycyjny Nashaniva.com. Dziennikarze wskazują, że dowiedzieli się o traktowaniu Polaków, potwierdzającym słowa sekretarza Kancelarii Prezydenta RP Andrzeja Dery, który podczas uroczystości z okazji Dnia Polonii i Polaków za Granicą wyznał, że wśród rozsianych po świecie Polaków w najgorszej sytuacji jest obecnie mniejszość polska na Białorusi.

Według portalu Nashaniva.com w rejonie lidzkim posiadaczy Kart Polaka w miejscu pracy kierownictwo zaczęło wzywać na tak zwane „rozmowy profilaktyczne”. W ich trakcie ludzie są poddawani szantażowi i presji psychologicznej. Konkretnie są zmuszani do rezygnacji z Karty Polaka pod groźbą zwolnienia z pracy. Ci z nich, którym się kończy umowa o pracy, są ostrzegani, iż nie zostanie przedłużona i znajdą się na bruku bez większych szans na godne zatrudnienie.

Dziennikarzom udało się porozmawiać z kobietą, która już odbyła „rozmowę profilaktyczną”. Ujawniła ona, że kierownictwo placówki edukacyjnej w której pracuje, typuje rozmówców na podstawie listy, wskazującej na to, że konkretna osoba posiada polski dokument. Według kobiety, warunkiem dalszej współpracy między pracodawcą i wzywaną osobą jest rezygnacja pracownika z Karty Polaka i jej oddanie z powrotem do placówki konsularnej, która dokument wydała.

Posiadacz Karty Polaka, którego z jakichś przyczyn nie da się zwolnić, jeśli zostanie w pracy, nie powinien nawet marzyć o awansie na kolejny szczebel kariery. – Osoba z Kartą Polaka właściwie nie może liczyć na awans – podkreśla rozmówczyni opozycyjnego portalu.

Inny rozmówca twierdzi, że władze zmuszają pracodawców do takiego stopnia czujności, iż obecnie przed awansem kandydat jest jak najdokładniej sprawdzany pod kątem lojalności wobec reżimu.

Znane są przypadki, kiedy personalna decyzja pracodawcy nie jest realizowana do momentu, aż uzyska akceptację służb specjalnych reżimu, czyli KGB.

Na awans i zajmowanie nawet najniższego stanowiska kierowniczego w instytucjach państwowych nie mogą liczyć zarówno posiadacze Kart Polaka, jak też osoby, które mają w życiorysie epizod współpracy ze strukturami opozycyjnymi, nawet jeśli był to jedynie podpis, złożony na listach poparcia dla opozycyjnego kandydata w wyborach.

Według spisu ludności z 2019 roku Polacy stanowią 32,4 proc. mieszkańców rejonu lidzkiego, w którym mieszka ogółem 135 298 osób. W skali całej Białorusi Polacy stanowią 3,1 proc. ogółu ludności, czyli nieco ponad 287 tys. osób. Zdecydowana większość przedstawicieli polskiej mniejszości narodowej, czyli 2/3 ogółu Polaków, mieszka na terenie obwodu grodzieńskiego. Ich udział w ludności regionu wynosi około 21,5 proc. Są jednak rejony, jak choćby rejon werenowski, w których  Polacy stanowią ponad 75 proc. ludności.

Od 2008 roku konsulowie na Białorusi wydali obywatelom tego kraju ponad 160 000 Kart Polaka. Polacy z Białorusi, posiadający dokument, potwierdzający ich przynależność do Narodu Polskiego, są od momentu pojawienia się  Karty Polaka z podejrzliwością traktowani przez reżim białoruski.

 Znadniemna.pl na podstawie Nashaniva.com, zdjęcie ilustracyjne, źródło: twitter.com

Władze rejonu lidzkiego zaczęły stosować represje wobec  posiadaczy Karty Polaka – informuje białoruski portal opozycyjny Nashaniva.com. Dziennikarze wskazują, że dowiedzieli się o traktowaniu Polaków, potwierdzającym słowa sekretarza Kancelarii Prezydenta RP Andrzeja Dery, który podczas uroczystości z okazji Dnia Polonii i Polaków za Granicą wyznał, że

Rok temu, 3 maja 2022 roku, zmarł wybitny radziecki i białoruski naukowiec i polityk polskiego pochodzenia, doktor nauk fizyczno-matematycznych, członek korespondent Narodowej Akademii Nauk Białorusi Stanisław Szuszkiewicz.

Śp. Stanisław Szuszkiewicz w latach 1991–1994 był przewodniczącym Rady Najwyższej Białoruskiej SRR, potem – Rady Najwyższej Republiki Białorusi XII kadencji. Pełniąc funkcję przewodniczącego parlamentu, od  chwili ogłoszenia niepodległości Białorusi aż do dymisji ze stanowiska przewodniczącego Rady Najwyższej był głową państwa i przywódcą niepodległej Białorusi.

Polityk był synem pisarki polskiej narodowości Heleny Romanowskiej i represjonowanego przez władze ZSRR białoruskiego poety Stanisława Szuszkiewicza. Oboje rodzice pochodzili ze zbiedniałej szlachty. Według słów Stanisława Szuszkiewicza, stan szlachecki jego dziadka ze strony matki był mu nieznany do 1997 roku, kiedy odnalazło się carskie poświadczenie jego „dziedzicznej godności szlacheckiej”. Matka przyszłego przywódcy państwa pracowała w radiu, w swojej pracy i twórczości posługiwała się wyłącznie językami białoruskim i polskim. Pod koniec 1936 roku ojciec dwuletniego Stasia został aresztowany jako „wróg narodu”. Zaraz potem matka straciła pracę w Komitecie Radiowym, została usunięta ze Związku Pisarzy ZSRR i z Komsomołu oraz pozbawiona możliwości pracy jako pisarka. W 1954 roku mąż Heleny Romanowskiej został zrehabilitowany, a w 1956 roku wrócił z Syberii do Mińska.

Polskość odgrywała ważną rolę w rodzinie Szuszkiewiczów. Siostra Stanisława Irena wspomina: „W domu mówiliśmy po polsku. Babcia zawsze dawała jedyną polską książkę jaką miała – modlitewnik. Babcia ze wszystkimi swoimi przyjaciółkami rozmawiała wyłącznie po polsku. Na Kalwarię (Mińsk) jeździliśmy na grób dziadka (Ludwika Romanowskiego).”

Podczas wojny rodzina Szuszkiewiczów ukrywała sąsiedzkiego chłopca żydowskiego pochodzenia, co groziło śmiercią. Głównym wspomnieniem Stanisława Szuszkiewicza o dzieciństwie był głód, dlatego polityk nie znosił, jeśli ktoś pozostawiał jedzenie na talerzu po ukończeniu posiłku. Po katastrofie w Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej Stanisław  Szuszkiewicz, jako uczony fizyk zasiadał w państwowej komisji, która miała zbadać następstwa katastrofy. Z  jego udziału w tej pracy jednak wkrótce zrezygnowano, ponieważ uczony nie zgadzał się z fałszywym raportem komisji.

Wielu naukowców i polityków świadczy, że gdyby zamiast Stanisława Szuszkiewicza u sterów parlamentu stał inny człowiek, to historycznych wydarzeń 1991 roku mogłoby i nie być. W 2007 roku Stanisław Szuszkiewicz, jako twórca białoruskiej państwowości, został przez Lecha Wałęsę nominowany do Pokojowej Nagrody Nobla.

Historyk Mikołaj Iwanow uważa, że gdyby Stanisław Szuszkiewicz nie zrobił nic oprócz likwidacji Związku Radzieckiego, to i tak zostałby wybitną postacią historyczną. – Łukaszenka nie pozwolił pochować tego wielkiego człowieka jako działacza państwowego, choć jest on ojcem niepodległości Białorusi. Wierzę, że przyjdzie czas, kiedy w Mińsku pojawi się ulica imienia Stanisława Szuszkiewicza, i stanie jego pomnik” – uważa historyk

Ci, którzy znali Stanisława Szuszkiewicza, podkreślają, że był bardzo szczerym, skromnym i ciepłym człowiekiem.

Mieszkał w bloku nazywanym „uniwersyteckim”, bo został wybudowany dla wykładowców Białoruskiego Uniwersytetu Państwowego,. Ten blok stał obok mojego domu. Spotykałam go w spożywczym, w komunikacji miejskiej, nawet kiedy już był głową państwa. Dla mnie na zawsze pozostanie ideałem polityka, nauczyciela, mężczyzny. I nie tylko dla mnie.

Pożegnanie z tym wybitnym człowiekiem odbyło się 6-7 maja 2022 r. w Mińsku w Katedrze NMP. Został pochowany na cmentarzu Północnym pod biało-czerwono-białą flagą.

Marta Tyszkiewicz, na zdjęciu: Stanisław Szuszkiewicz, fot.: Viktor Drachev/TASS

Rok temu, 3 maja 2022 roku, zmarł wybitny radziecki i białoruski naukowiec i polityk polskiego pochodzenia, doktor nauk fizyczno-matematycznych, członek korespondent Narodowej Akademii Nauk Białorusi Stanisław Szuszkiewicz. Śp. Stanisław Szuszkiewicz w latach 1991–1994 był przewodniczącym Rady Najwyższej Białoruskiej SRR, potem - Rady Najwyższej Republiki Białorusi XII

Dzisiaj, 3 maja br., sąd obwodowy w Mińsku skazał na 8 lat więzienia współredaktora opozycyjnego kanału Nexta Ramana Pratasiewicza. Opozycjonista został zatrzymany dwa lata temu, kiedy białoruski myśliwiec zmusił do lądowania w Mińsku samolot linii Ryanair. Dwaj inni redaktorzy Sciapan Puciła i Jan Rudzik otrzymali  zaoczne wyroki 20 oraz 19 lat więzienia.

Proces redaktorów Nexty rozpoczął się 16 lutego. Obecny był na nim tylko jeden z oskarżonych – Raman Pratasiewicz. Dwaj pozostali przebywają poza Białorusią i byli sądzeni zaocznie, w ramach tzw. postępowania nadzwyczajnego.

Władze oskarżyły całą trójkę o złamanie szeregu artykułów Kodeksu karnego, w tym wzniecanie nienawiści, organizację protestów i działań naruszających porządek publiczny, wezwania do przejęcia władzy, utworzenie formacji ekstremistycznej, znieważenie Alaksandra Łukaszenki itd.

Pucile i Rudzikowi zarzucono m.in. także zmowę w celu nielegalnego przejęcia władzy, finansowanie działalności ekstremistycznej a także dyskredytację Białorusi.

Raman Pratasiewicz był jednym z redaktorów, prowadzących projekt Nexta – grupę profili na mediach społecznościowych przekazujących informacje i występujących przeciw władzom Białorusi. Szczególne znaczenie opozycyjny projekt miał w sierpniu 2020 roku, gdy kanał Nexta na Telegramie stał się głównym źródłem informacji dla licznie wychodzących wówczas na ulicę Białorusinów, kwestionujących oficjalne wyniki wyborów prezydenckich, w których według propagandowego przekazu miał zwyciężyć białoruski dyktator Aleksander Łukaszenka.

W maju 2021 roku samolot pasażerski, którym Pratasiewicz, wraz ze swoją ówczesną partnerką, Rosjanką Sofią Sapiegą, wracali z wakacji z Aten do Wilna, został w przestrzeni powietrznej Białorusi zmuszony przez jej władze do lądowania w Mińsku. Młodzi ludzie zostali zatrzymani.

W trakcie postępowania oboje poszli na współpracę ze śledztwem. Pratasiewicz w licznych wywiadach białoruskim mediom reżimowym, mocno krytykował działalność białoruskiej opozycji oraz władz Polski i Litwy, które dały schronienie opozycjonistom.  W tych publicznych zeznaniach były redaktor Nexty częściowo obwiniał także siebie, zapewniając wszakże, że żałuje dawnej działalności. Sofia Sapiega  z kolei przyznała się do prowadzenia jednego z kanałów informacyjnych i już w ubiegłym roku usłyszała wyrok sześciu lat kolonii karnej.

Po wyroku była partnerka Pratasiewicza zwróciła się z wnioskiem o ułaskawienie do Łukaszenki. Dyktator nie skorzystał  jednak z prawa łaski. W kwietniu tego roku władze Białorusi zezwoliły Sofii na odbywanie reszty wyroku w Rosji, której jest obywatelką.

Znadniemna.pl, na zdjęciach: Raman Pratasiewicz, Sciapan Puciła i Jan Rudzik, fot.: spring96.org

Dzisiaj, 3 maja br., sąd obwodowy w Mińsku skazał na 8 lat więzienia współredaktora opozycyjnego kanału Nexta Ramana Pratasiewicza. Opozycjonista został zatrzymany dwa lata temu, kiedy białoruski myśliwiec zmusił do lądowania w Mińsku samolot linii Ryanair. Dwaj inni redaktorzy Sciapan Puciła i Jan Rudzik otrzymali

Laureat Nagrody Nobla i szef białoruskiej organizacji praw człowieka „Wiasna” Aleś Bialacki oraz dwaj jego współpracownicy Walancin Stefanowicz i Uładzimir Łabkowicz zostali przewiezieni z aresztu do kolonii karnych. Więźniowie polityczni zostali w marcu skazani na kary pozbawienia wolności.
Wyrok w sprawie „Wiasny zapadł 3 marca. Bialacki został skazany na dziesięć lat więzienia, Stefanowicz – na dziewięć, a Łabkowicz – na siedem.
W głośnym procesie politycznym władze zarzuciły działaczom „Wiasny” początkowo „niepłacenie podatków”. Potem zarzuty zmieniono na „kontrabandę” i „finansowanie protestów”. Aktywiści „Wiasny” zostali zatrzymani w lipcu 2021 roku i od tamtej pory przebywają za kratami.
 Znadniemna.pl na podstawie PAP, Źrodło ilustracji: spring96.org

Laureat Nagrody Nobla i szef białoruskiej organizacji praw człowieka "Wiasna" Aleś Bialacki oraz dwaj jego współpracownicy Walancin Stefanowicz i Uładzimir Łabkowicz zostali przewiezieni z aresztu do kolonii karnych. Więźniowie polityczni zostali w marcu skazani na kary pozbawienia wolności. Według informacji centrum praw człowieka "Wiasna "aktywiści tej

Skip to content