HomeStandard Blog Whole Post (Page 514)

Całe podium zajęły drużyny, działającego przy Związku Polaków na Białorusi Klubu Sportowego „Sokół”, w rozegranych w miniony weekend Międzynarodowych Otwartych Mistrzostwach Polski Oldboyów o Puchar Burmistrza Miasta Sochaczew.

Mistrzami Polski, po trzydniowych (turniej trwał od 20 po 22 czerwca) zmaganiach w Sochaczewie zostali oldboje z „Sokoła” Brześć.

Zawodnicy z miasta nad Bugiem w protokole turnieju figurowali wprawdzie pod nazwą RTI Brześć. Być może stało się tak dlatego, że w składzie drużyny grał były reprezentant Białorusi w koszykówce, grający niegdyś w barwach mińskiego klubu RTI, a obecnie – asystent trenera grających w Eurolidze mistrzów Białorusi „Smoków” Mińsk, Aleksander Werenicz.

W akcji drużyna "Sokoła" Brześć, fot.: mosir.sochaczew.pl

W akcji drużyna „Sokoła” Brześć, fot.: mosir.sochaczew.pl

O przynależności do polskiego Klubu Sportowego „Sokół” zawodników z Brześcia świadczyły jednak stroje w których wychodzili oni na mecze.

Żadnych wątpliwości, co do przynależności klubowej, nie budzili natomiast zdobywcy drugiego i trzeciego miejsca w Mistrzostwach Polski Oldboyów o Puchar Burmistrza Sochaczewa. Były to drużyny „Sokoła” Lida (wicemistrzowie) i „Sokoła” Grodno (zdobywcy trzeciego miejsca).

O piłkę walczą zawodnicy z Lidy i Grodna, fot.: mosir.sochaczew.pl

O piłkę walczą zawodnicy z Lidy i Grodna, fot.: mosir.sochaczew.pl

W ataku  "Sokół" Lida, fot.: mosir.sochaczew.pl

Fot.: mosir.sochaczew.pl

– Taki wynik w międzynarodowych zmaganiach to niewątpliwy sukces nie tylko dla naszego Klubu Sportowego, ale także dla ZPB – mówi Marek Zaniewski, wiceprezes KS „Sokół”. Działacz związkowy podkreśla, że w turniejach polonijnych nasi koszykarze tradycyjnie ustępują palmę pierwszeństwa tylko sportowcom z Litwy, gdzie koszykówka jest narodową dyscypliną sportową. Na turniej w Sochaczewie była, co prawda, zgłoszona drużyna oldboyów z litewskiego KS Galve Troki, ale z jakichś powodów do turnieju nie przystąpiła.

Za najlepszych zawodników turnieju w drużynach z Białorusi uznano: Aleksego Rutenko („Sokół” Brześć), Olega Belika („Sokół” Lida) oraz Pawła Koczcienkowa z grodzieńskiego „Sokoła”.

Znadniemna.pl/Anna Adamczyk z Brześcia/Mosir.sochaczew.pl

Całe podium zajęły drużyny, działającego przy Związku Polaków na Białorusi Klubu Sportowego „Sokół”, w rozegranych w miniony weekend Międzynarodowych Otwartych Mistrzostwach Polski Oldboyów o Puchar Burmistrza Miasta Sochaczew. Mistrzami Polski, po trzydniowych (turniej trwał od 20 po 22 czerwca) zmaganiach w Sochaczewie zostali oldboje z „Sokoła”

Dobiega końca V edycja Europejskich Dni Dziedzictwa Chrześcijańskiego „Noce Kościołów” we Wrocławiu i na Dolnym Śląsku. W tym niezwykłym, cieszącym się ogromną popularnością, wydarzeniu religijno-kulturalnym tradycyjnie biorą udział Polacy z Kresów, w tym z Białorusi.

Kresowiacy_03

Wspólne zdjęcie gości „Nocy Kościołów” z Jego Eminencją kardynałem Henrykiem Gulbinowiczem

W tym roku w świątyniach Wrocławia i okolic obecność Polaków z Białorusi zawdzięczamy koncertom zespołów artystycznych, między innymi robiącemu furorę na Dolnym Śląsku zespołowi „Głos Duszy”, liturgicznemu chórowi kościoła św. Szymona i Heleny w Mińsku. W świątyniach podwrocławskiego Dzierżoniowa, Ziębic i samego Wrocławia odbyły się panele dyskusyjne na temat „Kresy Wschodnie i dziedzictwo Dolnego Śląska”, w których Związek Polaków na Białorusi reprezentował redaktor portalu Znadniemna.pl i rzecznik ZPB Andrzej Pisalnik.

Chor_z_Minska

Występ chóru „Głos Duszy” w Dzierżoniowie

Chor_z_Minska_01

Poprosiliśmy naszego kolegę Andrzeja Pisalnika opowiedzieć o „Nocach Kościołów” i kresowym wymiarze tego wydarzenia.

 Czym są „Noce Kościołów”?

– To jest zakrojone na niezwykle szeroką skalę, w tym międzynarodową, wydarzenie kulturalno-religijne, w którym udział biorą parafie archidiecezji wrocławskiej i sąsiednich diecezji. W kościołach parafialnych w ramach „Nocy Kościołów” odbywają się koncerty, wystawy, dyskusje panelowe na różne tematy, w tym na tematy związane z Kresami Wschodnimi. Dzięki tym spotkaniom mieszkańcy Dolnego Śląska mają okazję zapoznać się z aktualną sytuacją Polaków, mieszkających za wschodnią granicą Polski.

Reprezentowałeś podczas dyskusji Związek Polaków na Białorusi, kto jeszcze był wśród panelistów?

– Miałem zaszczyt opowiadać o sytuacji Polaków na Białorusi w towarzystwie konsula generalnego RP w Winnicy, doskonale znanego Polakom na Białorusi, pana doktora Krzysztofa Świderka, reprezentującego Ukrainę oraz pani prezes Ireny Bejnar, wiceprzewodniczącej Związku Polaków na Litwie, prezes Oddziału Święciańskiego ZPL. Dyskusje panelowe prowadził Eugeniusz Gosiewski, wiceprezes i sekretarz Zarządu Stowarzyszenia ODRA-NIEMEN, które organizowało te nasze spotkania z mieszkańcami Dolnego Śląska.

Co interesowało naszych Rodaków?

– Pan konsul Świderek opowiadał o bieżącej sytuacji na Ukrainie, której wschodnie tereny są objęte niestety konfliktem, który zbiera śmiertelne żniwo. Na szczęście tereny Ukrainy, zamieszkałe przez większe skupiska Polaków są obecnie względnie bezpieczne i życie się tam toczy w normalnym trybie. Działają wszystkie instytucje państwowe. Rodacy nie odczuwają większych problemów w swojej działalności i w życiu codziennym. Rodacy na Litwie, mimo tego, że mieszkają w Unii Europejskiej, wciąż są zmuszeni do codziennej walki o swoje prawa, między innymi o prawo do dwujęzycznego nazewnictwa w miejscowościach i powiatach, w których stanowią większość. Mimo dużej liczby szkół polskich na Litwie władze tego kraju zmieniają program nauczania w sposób szkodliwy dla uczniów tychże szkół. Jak podkreślała pani prezes Irena Bejnar, większość problemów Polaków na Litwie wynika z braku ustawy o mniejszości polskiej w tym kraju, której uchwalenie, w korzystnym dla Polaków brzmieniu, mógłby wymusić poprzez struktury Unii Europejskiej na rządzie litewskim rząd Rzeczypospolitej Polskiej.

Odra_Niemen_walne_zebranie

Walne zebranie Stowarzyszenia ODRA-NIEMEN

Co opowiadałeś o sytuacji Polaków na Białorusi?

– Muszę powiedzieć, że mieszkańcy Dolnego Śląska, a prawie połowa z nich ma korzenie kresowe i pochodzi również z naszych terenów, są dosyć dobrze zorientowani w naszej sytuacji. Przypominałem, więc tylko, że ZPB, będący największą organizacją Polaków na Białorusi, już od dziewięciu lat jest zmuszony do działalności w podziemiu, co powoduje, iż każda aktywność ZPB jest zagrożona szykanami i represjami ze strony białoruskich władz. Tłumacząc, jak to jest możliwe działać w takich warunkach, odwoływałem się do przykładów z historii Polski, która przecież też miała okresy braku podmiotowości państwowej na arenie międzynarodowej, a mimo to Polacy potrafili się organizować w warunkach zaborów i okupacji, tworząc sprawnie działające struktury państwa w podziemiu. Te analogie okazały się zrozumiałe dla Rodaków, którzy w kuluarach naszych spotkań podchodzili do mnie i prosili o pozdrowienie wszystkich Polaków na Białorusi, wyrażając podziw dla naszej postawy i zapewniając o całkowitym poparciu dla naszej działalności.

Byłeś na „Nocach Kościołów” wówczas, jak w Grodnie odbywało się kolejne posiedzenie sądowe przeciwko pani kapitan Weronice Sebastianowicz.

– Ten temat rzeczywiście budził ogromne zainteresowanie. Poza panelami dyskusyjnymi o sytuacji wokół pani kapitan miałem okazję opowiedzieć uczestnikom Walnego Zebrania Stowarzyszenia ODRA-NIEMEN, które zbierało dla kombatantów Armii Krajowej na Białorusi, paczki z żywnością, za dostarczenie, których na Białoruś pani Weronika została postawiona przed sądem. Opowiadałem o tym także na antenie Radia Rodzina, rozgłośni archidiecezji wrocławskiej.

Odra_Niemen_walne_zebranie_02

Przemawia Ilona Gosiewska, prezes Stowarzyszenia ODRA-NIEMEN

Odra_Niemen_mlodziez

Członkowie i sympatycy Stowarzyszenia ODRA-NIEMEN ze środowisk młodzieżowych podczas wycieczki po Wrocławiu zabytkowym tramwajem

Kim są członkowie i sympatycy Stowarzyszenia ODRA-NIEMEN?

– Są to reprezentanci różnych środowisk, głównie młodzieżowych, w tym środowisk kibiców klubów piłkarskich z różnych miast Polski. Muszę powiedzieć, że jestem pod ogromnym wrażeniem od kontaktów z tymi młodymi ludźmi, którzy autentycznie interesują się historią Polski, w tym historią Kresów. Pani kapitan Weronika Sebastianowicz jest dla tych młodych ludzi można powiedzieć idolem, symbolem polskiego patriotyzmu, który dzięki takim ludziom jak ona przetrwał na Białorusi. Wielu z tych młodych ludzi przy różnych okazjach mieli możliwość poznać panią Weronikę osobiście, niektórzy z nich odwiedzali na Białorusi żyjących jeszcze kombatantów Armii Krajowej, zwiedzali polskie nekropolie i wszyscy oni podkreślają, że odkrywanie również na naszych ziemiach przemilczanej w latach komunizmu historii, związanej z AK i Żołnierzami Wyklętymi jest dla nich niezwykle fascynujące, a każdy bezpośredni kontakt z Polakami na Białorusi jest dla nich bezcenną lekcją patriotyzmu. Jak to młodzi ludzie, gorący i emocjonalni, pytali mnie, jak konkretnie mogliby wesprzeć panią kapitan w trudnej dla niej sytuacji. Nie raz starałem się wyperswadować im, aby powstrzymali się od radykalnych form manifestowania solidarności w formie, nie daj Boże, jakichkolwiek form odwetu na Białorusinach, za krzywdę, jaką wyrządza pani Weronice i kombatantom AK na Białorusi państwo białoruskie. Tłumaczyłem, że społeczeństwo białoruskie w zdecydowanej większości nie ma negatywnego nastawienia do Polaków i polskiego dziedzictwa w swoim kraju, w tym dziedzictwa związanego z Armią Krajową. Nieprzyjemności zaś, które nas spotykają, wynikają tylko i wyłącznie z despotycznej i represyjnej istoty panującego na Białorusi reżimu politycznego, opierającego swoją ideologię na zbitkach ideologicznych rodem z ZSRR.

Kresowiacy_04

Kardynał Henryk Gulbinowicz wita gości zaproszonych na śniadanie

Jakie jeszcze ciekawe wrażenia masz po odwiedzeniu „Nocy Kościołów”?

– Dostąpiłem zaszczytu w gronie innych gości tego wydarzenia, być zaproszonym przez żyjącą legendę archidiecezji wrocławskiej, pochodzącego z Wileńszczyzny Jego Eminencję kardynała Henryka Gulbinowicza na wspólne śniadanie. Uczestniczył w nim między innymi także inny hierarcha kościelny, gość „Nocy Kościołów” z Republiki Środkowej Afryki, Jego Ekscelencja arcybiskup Dieudonné Nzapalainga. Poznanie tak zasłużonych, niezwykle ciepłych w obcowaniu, hierarchów kościelnych stało się dla mnie jednym z największych przeżyć podczas obecności na „Nocach Kościołów”.

Kresowiacy_02

Andrzej Pisalnik, kardynał Henryk Gulbinowicz i Irena Bejnar

Kresowiacy

Zdjęcie pamiatkowe z abp. Dieudonné Nzapalainga

Znadniemna.pl/Rozmawiała Iness Todryk-Pisalnik

Dobiega końca V edycja Europejskich Dni Dziedzictwa Chrześcijańskiego „Noce Kościołów” we Wrocławiu i na Dolnym Śląsku. W tym niezwykłym, cieszącym się ogromną popularnością, wydarzeniu religijno-kulturalnym tradycyjnie biorą udział Polacy z Kresów, w tym z Białorusi. [caption id="attachment_4879" align="alignnone" width="480"] Wspólne zdjęcie gości "Nocy Kościołów" z Jego

21 czerwca odbyła się uroczystość wręczenia nagrody „Za swobodę myśli” im. Wasyla Bykowa. W tym roku laureatem został aktor, poeta i bard, wyrosły na pograniczu kultur białoruskiej, polskiej i żydowskiej – Wiktor Szałkiewicz. Nagrodę wręczył mu lider ruchu „O Wolność!” Aleksander Milinkiewicz.

Wiktor_Szalkiewicz

Pochodzący z Grodna Wiktor Szałkiewicz pisze i wykonuje piosenki, w których często odwołuje się do polskich spraw i do polskich wykonawców. Koncertuje na Białorusi, w Polsce, Litwie i innych krajach europejskich.

Piosenki jego autorstwa pełne są sarkazmu, ironii i żalu po niespełnionych nadziejach. Często poruszają wzniosłe tematy, ale jednocześnie nie ma w nich patosu. Wychowanie na pograniczu kultur sprawiło, że Szałkiewicz często porusza tematykę życia codziennego ludzi, którzy czują więź z ojczystą ziemią, ale uważają życie − miłość, śpiew, taniec, wychowanie dzieci − za ważniejsze od niekończących się wojen, zmieniających się okupacji i następujących po sobie kolejno władz.

Nagrodę „Za swobodę myśli” imienia Wasyla Bykowa ustanowił w 2008 roku lider ruchu „O Wolność!” Aleksander Milinkiewicz. Jej laureatami byli w latach poprzednich muzyk Lawon Wolski, malarz Aleksandr Puszkin, poeta Uładzimir Nieklajew, bard Dmitrij Wojciuszkiewicz i artysta Aleś Maroczkin.

Uroczystość zorganizowana przez obwodową radę Towarzystwa Języka Białoruskiego odbyła się we wsi Byczki pod Witebskiem. Udział wzięło w niej ponad 200 osób.

Jak podkreśla gazeta „Nasza Niwa”, warto zauważyć, że już kolejny rok z rzędu, imprezę wspierają lokalne władze.

Znadniemna.pl za Kresy24.pl/wikipedia.org/nn.by

21 czerwca odbyła się uroczystość wręczenia nagrody „Za swobodę myśli” im. Wasyla Bykowa. W tym roku laureatem został aktor, poeta i bard, wyrosły na pograniczu kultur białoruskiej, polskiej i żydowskiej – Wiktor Szałkiewicz. Nagrodę wręczył mu lider ruchu „O Wolność!” Aleksander Milinkiewicz. Pochodzący z Grodna Wiktor

Związek Polaków na Białorusi przy wsparciu finansowym Konsulatu Generalnego RP w Grodnie już po raz kolejny zorganizował w sobotę 21 czerwca XVI Festiwal Polskiej Piosenki Estradowej „Malwy”, w którym udział wzięło 17 uczestników. Młodzież przybyła nie tylko z Grodna, ale i z Dzięcioła, Wołkowyska, Werenowa, Porzecza, Oszmiany, Lidy i Piesków. Grand Prix tegorocznego festiwalu zdobyła Natalia Kaspierowicz, studentka Grodzieńskiej Akademii Medycznej z Oszmiany.

Malwy_gala_03

Tegoroczna zwyciężczyni Grand Prix Natalia Kaspierowicz i uczestnicy festiwalu „Malwy”

– Nasz festiwal cieszy się powodzeniem nie tylko wśród młodzieży, ale także wśród rodziców i nauczycieli, którzy bardzo chętnie pomagają w przygotowaniach. Śpiewając rozwijamy u siebie wrażliwość na piękno, a z piosenką żyć, pracować i pokonywać różnego rodzaju trudności jest o wiele łatwiej – powiedziała Weronika Szarejko, szefowa Działu Kultury Związku Polaków na Białorusi.

Malwy_wystep_07

„Troszeczkę ziemi, troszeczkę słońca” z repertuaru Eleni śpiewa Bożena Worono

W tym roku uczestnicy festiwalu byli podzieleni na dwie kategorie wiekowe: młodzież od lat 15 do 18 i młodzież od 18 lat do 28. Każdy uczestnik mógł zgłosić na konkurs dwie piosenki w języku polskim. Przeważnie były to znane polskie piosenki z repertuaru m.in. Maryli Rodowicz, Czesława Niemena, Edyty Górniak, Ewy Farny, Anny German, Urszuli Sipińskiej, Eleni, Wojciecha Młyarskiego, Seweryna Krajewskiego, Dody, Sylwii Grzeszczak i innych.

Malwy_wystep_018

Katarzyna Bolszaja z Dzięcioła

Malwy_wystep_016

Karolina Siłkina z Grodna

Malwy_wystep_017

Irena Rachmańko z Piesków

Malwy_wystep_013

Daria Doroszewa z Werenowa

Malwy_wystep

Daria Siergiej z Grodna

Festiwal przebiegał pod czułym okiem jury w składzie: przewodnicząca Dorota Pękacka, dyrygent, wykładowczyni akademicka przedmiotów związanych z kształceniem muzycznym w Białymstoku oraz członkowie konsul generalny RP w Grodnie Andrzej Chodkiewicz, Irena Szawiel sopranistka, wykładowczyni akademicka przedmiotów związanych z kształceniem muzycznym z Białegostoku, i Andżelika Borys, przewodnicząca Rady Naczelnej ZPB.

Malwy_jury_01

Jury festiwalu

Malwy_jury

Jury niełatwo było dokonać wyboru, gdyż soliści bardzo dobrze wystąpili

Na sali panowała cisza i powaga. Tylko po każdym występie rozbrzmiewały głośne oklaski, a następnie znowu nastawała cisza. Uczestnicy do tego konkursu przygotowali się bardzo dobrze i pięknie zaśpiewali przygotowane przez siebie utwory. Nauczyciele i rodzice byli dumni z osiągnięć swoich dzieci. Można było usłyszeć szepty rodziców, którzy mówili: „Teraz śpiewa moja córeczka, a teraz mój syn”. Każdy występ dawał widzom dużo satysfakcji. Nauczyciele podczas występów swoich wychowanków uważnie śledzili każdą nutkę i skupiali się jedynie na występie, a po zakończeniu oddychali z ulgą i satysfakcją.

Malwy_publicznosc_01

Publiczności spodobały się występy

Malwy_publicznosc

– Bardzo cieszę się, że ten festiwal już tyle lat przebiega w Grodnie. I mimo różnych perypetii, w tym naszym polskim środowisku, ta tradycja nie zamarła. Podziękować przede wszystkim Związkowi Polaków oraz szefowej Działu Kultury Weronice Szarejko, że ten festiwal zorganizowano. Również chciałbym podziękować po pierwsze rodzicom, gdyż to oni są największymi kibicami swoich dzieci, po drugie – nauczycielom muzyki i wychowawcom, którzy zachęcili Was, żeby przyjść i zaśpiewać. To jest niezwykle ważne, że zdecydowaliście się wystąpić i zaprezentować swoje umiejętności wokalne – powiedział Andrzej Chodkiewicz, konsul generalny RP w Grodnie.

Malwy_wreczenie_07

Przemawia konsul generalny RP w Grodnie Andrzej Chodkiewicz

Przewodnicząca Rady Naczelnej ZPB Andżelika Borys zaznaczyła, że festiwal pozwala na rozbudowanie aktywności muzycznej u młodzieży oraz rozwijanie języka ojczystego za pomocą polskiej piosenki, jak również i odkrywanie talentów muzycznych u naszej młodzieży.

Malwy_wystep_01

Śpiewa Natalia Kaspierowicz z Oszmiany

Rewelacją festiwalu był występ utalentowanej Natalii Kasperowicz z Oszmiany, studentki Akademii Medycznej w Grodnie, która zdobyła Grand Prix tegorocznego festiwalu i otrzymała główną nagrodę – e-book, ramkę elektroniczną i wyjazd młodzieżowy do ośrodka „Stawiska” koło Gdańska.

Na zakończenie festiwalu jury wyłoniło laureatów:

Kategoria I:

I miejsce – Bożena Worono z Lidy i Irena Kutuzowa z Grodna;

II miejsce – Andrzej Woroncow z Grodna;

III miejsce – Daria Doroszewa z Werenowa i Helena Jodel z Grodna.

Malwy_wystep_09

Irena Kutuzowa śpiewa piosenkę „Tyle słońca w całym mieście” z repertuaru Anny Jantar

Malwy_wystep_015

Bożena Worono śpiewa piosenkę „Nie można żyć bez światła” z repertuaru Eleni

Malwy_wystep_012

Hymn wszystkich wagabundów, znany lepiej jako „Wsiąść do pociągu byle jakiego” z repertuaru Maryli Rodowicz śpiewa Andrzej Woroncow

Kategoria II:

I miejsce zdobył Andrzej Aniśko, reprezentant z Grodna, który jest studentem wydziału muzycznego Państwowego Uniwersytetu im. Janki Kupały w Grodnie.

Andrzej Aniśko śpiewa piosenkę "Chodź, przytul, przebacz"z repertuaru Andrzeja Piasecznego

Andrzej Aniśko śpiewa piosenkę „Chodź, przytul, przebacz” z repertuaru Andrzeja Piasecznego

Wyróżnienia:

Katarzyna Bolszaja z Dzięcioła, Daria Siergiej i Karolina Siłkina z Grodna.

Za udział w festiwalu każdy z uczestników otrzymał dyplom oraz upominek.

Malwy_wreczenie_01

Andrzej Chodkiewicz wręcza dyplom Andrzejowi Aniśko

Malwy_wreczenie_02

Andrzej Chodkiewicz i Irena Kutuzowa

Malwy_wreczenie_05

Andrzej Chodkiewicz wręcza dyplom Helenie Jodel

Malwy_wreczenie_04

Weronika Szarejko i Andrzej Chopdkiewicz wręczają dyplom Bożenie Worono

 O Festiwalu „Malwy” powiedziała Irena Szawiel sopranistka, wykładowczyni akademicka przedmiotów związanych z kształceniem muzycznym z Białegostoku, jury festiwalu:

– Jestem zachwycona. Sama prowadzę klasę wokalną w białostockiej muzycznej szkole średniej i wszystkich uczestników chętnie bym widziała w mojej klasie. Poziom dosyć wyrównany. Oczywiście, jak zawsze, są troszkę słabsze ogniwa, ale generalnie jest to poziom wysoki. Piękne głosy, fantastyczna inteligencja wokalna, to się słyszy w wyrafinowanej linii melodycznej w dysponowaniu dynamiką od piano do forte i fortissimo, piękne kreszenda. Jestem bardzo uwrażliwiona na wszystkie elementy dzieła muzycznego i u wielu osób dało się słyszeć. Jestem po raz pierwszy u Was i jestem zachwycona.

Rozmowa z Natalią Kaspierowicz, zwyciężczynią festiwalu:

Malwy_wystep_02

Natalia Kaspierowicz

Co czułaś, jak się dowiedziałaś, że muzyczne autorytety ocenili bardzo wysoko twój występ?

– Zdziwienie. Nie oczekiwałam, gdyż nie byłam tak bardzo przygotowana do tego konkursu. Myślałam, że tylko wezmę udział oraz posłucham innych uczestników. Otrzymując tę nagrodę, wspominałam swoją mamę. Jak byłam małą dziewczynką, to właśnie moja mama grała mi na gitarze i śpiewała piosenki z repertuaru Anny German, i to było dla mnie inspiracją. Jestem wdzięczna Weronice Szarejko, że zaprosiła mnie na festiwal i zaufała.

Jakie piosenki wykonałaś?

– „Nasze słowa, nasze dni” z repertuaru polskiego zespołu Feel i „Wkręceni – Nie ufaj mi” z repertuaru zespołu LemON.

Ile trzeba pracować na taki sukces, jaki odniosłaś tu na festiwalu?

– Jestem dyletantką w muzyce, ale wiem, że obdarzył mnie Bóg, czymś więcej niż po prostu śpiewanie. Nie ukończyłam żadnej szkoły muzycznej. Nigdy nie pobierałam lekcji śpiewu. Śpiewam w katolickim zespole „Ryby”, którą założyła młodzież z Orszy.

Jakie masz plany muzyczne?

– Dzisiaj zrozumiałam, że muszę rozwijać się w tym kierunku. Może tylko nie w estradowej piosence polskiej, a w ewangelizacyjnych projektach. Potrzebuję więcej doświadczeń, żeby śpiewać dla ludzi całym swoim sercem. Nie lubię śpiewać na scenie, ale gdzieś w środku czuję, że właśnie tego potrzebuję.

Malwy_gala

Znadniemna.pl

Związek Polaków na Białorusi przy wsparciu finansowym Konsulatu Generalnego RP w Grodnie już po raz kolejny zorganizował w sobotę 21 czerwca XVI Festiwal Polskiej Piosenki Estradowej „Malwy”, w którym udział wzięło 17 uczestników. Młodzież przybyła nie tylko z Grodna, ale i z Dzięcioła, Wołkowyska, Werenowa,

W procesie prezes Stowarzyszenia Żołnierzy Armii Krajowej na Białorusi kpt. Weroniki Sebastianowicz o rzekomy przemyt żywności, grodzieński sąd odesłał w piątek, 20 czerwca, do Urzędu Celnego przedstawiony przez ten urząd protokół.

Sad_Weroniki_Sebastianowicz_03

Prezes Stowarzyszenia Żołnierzy Armii Krajowej na Białorusi kpt. Weronika Sebastianowicz uważa odesłanie protokołu do Urzędu Celnego w Grodnie jako „małe zwycięstwo”.

2 kwietnia funkcjonariusze Urzędu Celnego w Grodnie skonfiskowali około 70 paczek z podstawowymi produktami, jak: mąka, cukier, makarony, kaszy, czekolada, kawa, herbata, olej roślinny i temu podobne, w domu Weroniki Sebastianowicz w Skidlu.

Żywność ta została zebrana w ramach wielkanocnej akcji charytatywnej „Rodacy Bohaterom”, organizowanej od kilku lat dwa razy do roku na Wielkanoc i Boże Narodzenie przez wrocławskie Stowarzyszenie ODRA-NIEMEN w celu niesienia pomocy potrzebującym, żyjącym na Kresach – w tym na Białorusi, żołnierzom Armii Krajowej i ich rodzinom.

Podczas procesu sędzia Tatiana Giergiel pogubiła się w materiałach sprawy, gdyż różne dokumenty, dostarczone do sądu przez Urząd Celny, poświadczające rzekome przewożenie transportem konsularnym paczek z żywnością przez granicę, wskazywały na różne daty.

Giergiel także zwróciła uwagę na fakt, że według materiałów sprawy, decyzja nakazu rywizji u Weroniki Sebastianowicz została przyjęta 27 marca. Lecz sami celnicy nie mogli wyjasnić podczas procesu, czy dostali nakaz rewizji w tym samym dniu, czy dopiero 2 kwietnia.

Według wersji Urzędu Celnego niezidentyfikowana osoba z Polski nabyła i rozdawała niezidentyfikowanym osobom w Polsce partię produktów żywności i upominków, ocenionych przez celników na łączną kwotę równowartości blisko 4 tys. złotych. Potem ta, najpierw rozproszona wśród niezidentyfikowanych osób i przemycana drobnymi partiami na Białoruś, partia towaru znalazła się w domu Weroniki Sebastianowicz w Skidlu.

Zdaniem Urzędu Celnego Sebastianowicz miała koordynować cały ten przemyt, popełniając wykroczenie administracyjne, zagrożone karą grzywny wysokości od 5 do 30 tzw. stawek bazowych (od ok. 250 do 1400 złotych) w przypadku osoby fizycznej.

Konsul generalny RP w Grodnie Andrzej Chodkiewicz przyznał, że „trudno powiedzieć, jakie będzie dalsze postępowanie Urzędu Celnego w Grodnie, ale wygląda na to, że chyba sprawa zostanie zakończona”.

– Proces pokazał, że paczki zostały dostarczone przez Konsulat Generalny RP w Grodnie, nie zaś przez jakąś zorganizowaną grupę przestępczą. A więc ten zarzut został, jak rozumiem, podważony” – zaznaczył Andrzej Chodkiewicz.

Sąd nie wyznaczył daty następnej rozprawy i nie okreslił, w jakim czasie Urząd Celny w Grodnie ma zweryfikować odesłany protokół.

Sędzia Tatiana Giergel zaznaczyła pod koniec rozprawy, że Stowarzyszenie Żołnierzy Armii Krajowej na Białorusi, którego przewodniczącą jest kpt. Weronika Sebastianowicz nie jest zarejestrowane na terenie Białorusi. Natomiast Weronika Sebastianowicz poinformowała ją, że organizacja została zarejestrowana jeszcze w 1993 roku.

Znadniemna.pl

W procesie prezes Stowarzyszenia Żołnierzy Armii Krajowej na Białorusi kpt. Weroniki Sebastianowicz o rzekomy przemyt żywności, grodzieński sąd odesłał w piątek, 20 czerwca, do Urzędu Celnego przedstawiony przez ten urząd protokół. [caption id="attachment_4837" align="alignnone" width="480"] Prezes Stowarzyszenia Żołnierzy Armii Krajowej na Białorusi kpt. Weronika Sebastianowicz uważa

Członkowie oddziałów Związku Polaków na Białorusi z podgrodzieńskich Weircieliszek i Jezior wspólnymi siłami postrzątali na początku czerwca kwaterę żołnierzy Armii Krajowej, poległych we wrześniu 1943 roku w boju z Niemcami pod wsią Stryjówka.

Gennadiusz Picko (stoi) podczas wycinania grożącej nekropolii uszkodzeniem roślinności

Gennadiusz Picko (stoi) pomaga wycinać grożącą nekropolii uszkodzeniem roślinność

– Dla Polaków, mieszkających w Jeziorach, Wiercieliszkach i okolicznych wsiach ta nekropolia jest bardzo ważna. Staramy się nią opiekować i utrzymywać w dobrym stanie, gdyż kwatera ta jest symbolem polskiej walki z faszyzmem niemieckim na tej ziemi. Jest to pomnik, będący jednym z fundamentów, na którym opiera się polska tożsamość okolicznych mieszkańców oraz ich poczucie lokalnego patriotyzmu – mówi prezes oddziału ZPB w Wiercieliszkach Gennadiusz Picko. Polski działacz mówi, że ostatnio w kwaterze i wokół niej zaczęła bujnie rosnąć różnoraka roślinność, co groziło uszkodzeniem ogrodzenia nekropolii i pomnika, upamiętniającego poległych żołnierzy.

Picko_krzaki

Wobec zagrożenia ze strony sił natury Polacy z Wiercieliszek i Jezior postanowili poświęcić jeden z wolnych od pracy dni czerwcowych na doprowadzenie kwatery poległych obrońców Ojczyzny do porządku. – Byłoby wstyd, gdyby w czasie objazdu grobów AK-owskich z okazji zbliżającej się 70. rocznicy operacji „Ostra Brama”, delegacje Konsulatu Generalnego RP w Grodnie i gości z Polski zastały tę kwaterę w zaniedbanym stanie – podkreśla Gennadiusz Picko. Działacz mówi, że wraz z kolegami ze swojego oraz jeziorskiego oddziału ZPB uzbroili się w pilarki benzynowe, topory, łopaty, miotły, pędzle oraz inny sprzęt i wycięli zarosty, grożące nekropolii uszkodzeniem. Krzyż wieńczący pomnik został pofarbowany, tak samo jak otaczające nekropolię betonowe słupki i zawieszony na nich łańcuch.

Picko_krzyz

farbowanie

sprzatanie

Kwatera w Stryjówce jest zbiorową mogiłą 32 partyzantów z oddziału podchorążego Zbigniewa Czarnockiego „Czarnego”. Byli żołnierzami VIII Uderzeniowego Batalionu Kadrowego (UBK) warszawskiej organizacji konspiracyjnej Konfederacja Narodu, scalonej jesienią 1943 roku z Armią Krajową. W składzie batalionu walczyli żołnierze AK, między innymi z okolic Białegostoku i Sokółki.

Podczas przemarszu oddziałów UBK z białostocczyzny na nowogródczyznę na przełomie lata i jesieni 1943 roku, dochodziło do częstych bitew i potyczek z oddziałami niemieckimi. 20 września 1943 roku, żołnierze z oddziału pchor. Zbigniewa Czarnockiego „Czarnego”, zostali – na skutek donosu – otoczeni przez Niemców we wsi Stryjówka. W walce poległo 32 żołnierzy, ocalało jedynie 3 partyzantów.

Znadniemna.pl

Członkowie oddziałów Związku Polaków na Białorusi z podgrodzieńskich Weircieliszek i Jezior wspólnymi siłami postrzątali na początku czerwca kwaterę żołnierzy Armii Krajowej, poległych we wrześniu 1943 roku w boju z Niemcami pod wsią Stryjówka. [caption id="attachment_4826" align="alignnone" width="480"] Gennadiusz Picko (stoi) pomaga wycinać grożącą nekropolii uszkodzeniem roślinność[/caption] -

Grodzieński Urząd Celny wnioskował o przesłuchanie chronionego immunitetem konsula generalnego RP w Grodnie w rozpoczętym dzisiaj  procesie o rzekomy przemyt żywności przeciwko kapitan Weronice Sebastianowicz, prezes Stowarzyszenia Żołnierzy AK na Białorusi . Sąd wniosek oddalił, powołując się na brak uprawnień.

Weronika Sebastianowicz komentuje posiedzenie sądu

Weronika Sebastianowicz komentuje posiedzenie sądu

W rozpoczętym dzisiaj w Grodnie procesie przeciwko 83-letniej kapitan Weronice Sebastianowicz ps. „Różyczka”, prezes Stowarzyszenia Żołnierzy Armii Krajowej przy Związku Polaków na Białorusi, o współudział w organizacji kanału przemytu żywności z Polski na Białoruś została ogłoszona przerwa do piątku 20 czerwca.

W toku dzisiejszego posiedzenia sąd przesłuchał kilku świadków: funkcjonariusza Urzędu Celnego w Grodnie, który 2 kwietnia dokonywał konfiskaty paczek z żywnością w domu Weroniki Sebastianowicz w Skidlu, dwóch świadków tej czynności, jednego z sąsiadów oskarżonej oraz kierowcy Konsulatu Generalnego RP w Grodnie, który do domu pani kapitan paczki z żywnością dostarczył.

Na sali sądowej

Na sali sądowej

Z zeznań przesłuchanych świadków wynika, iż nie ma pewności, jeśli chodzi o los i jakość, a więc także wartość,  skonfiskowanej 2 kwietnia żywności. Urząd Celny w Grodnie twierdzi, bowiem, iż część skonfiskowanych produktów miała przekroczony termin przydatności do spożycia. – Czy pani chciała rozdawać ludziom przeterminowaną żywność? – zapytała Weronikę Sebastianowicz sędzia Tatiana Giergiel. – Nie prawda, że produkty były przeterminowane. Niektóre miały termin spożycia do końca tego roku, a niektóre do końca roku 2015, a nawet 2016 roku – odparła zarzut prezes Stowarzyszenia ŻAK, tłumacząc, iż produkty zostały zebrane przez mieszkańców Polski w tym roku w ramach wielkanocnej akcji charytatywnej, mającej na celu wsparcie mieszkających na Białorusi w trudnych warunkach i potrzebujących pomocy kombatantów Armii Krajowej i ich rodzin.

Faktu należytego zabezpieczenia i opieczętowania skonfiskowanej żywności nie potrafili w sądzie jednoznacznie potwierdzić ani, przesłuchiwany przez obrończynię kombatantki AK Julię Jurgielewicz, celnik, ani inni świadkowie. Wiadomo tylko, że znalezione w domu Weroniki Sebastianowicz paczki zostały rozpakowane, wyjęte z nich produkty posortowane wedle rodzajów, złożone do pudeł i wywiezione z domu Weroniki Sebastianowicz samochodem Urzędu Celnego.

Poza prawidłowością procedury konfiskaty paczek, w sądzie próbowano ustalić, w jaki sposób i w jakim stopniu oskarżona była zaangażowana w proceder przemytu żywności z Polski na Białoruś. W tej kwestii sędzia oraz reprezentujący w sądzie Urząd Celny inspektor wydziału dochodzeń Wadim Dmitrijew bardzo szczegółowo przesłuchali kierowcę w Konsulacie Generalnym RP w Grodnie, który 2 kwietnia dostarczył pojazdem konsularnym świąteczne paczki z żywnością do Skidla, do domu Weroniki Sebastianowicz. Odpowiadając na niektóre pytania, świadek zasłaniał się tym, że nie może ujawniać szczegółów, dotyczących pełnienia obowiązków służbowych w zagranicznej placówce dyplomatycznej. Sąd konfrontował zeznania kierowcy z danymi z kamer wideo, rejestrującymi czas przekraczania przez niego autem konsularnym przejścia granicznego między Polską, a Białorusią w dniu, w którym miał nastąpić przemyt paczek z żywnością dla kombatantów Armii Krajowej.

W wyniku szczegółowych dociekań sędzia pogubił się jednak w materiałach sprawy, gdyż różne dokumenty, dostarczone do sądu przez Urząd Celny, poświadczające rzekome przewożenie transportem konsularnym paczek z żywnością przez granicę, wskazywały na różne daty.

Wobec rozbieżności w datach, sędzia Tatiana Giergiel zdecydowała zażądać od celników dostarczenia danych z wideo monitoringu przejścia granicznego po stronie białoruskiej za okres kilku dni. Sędzia zdecydowała się też wezwać dodatkowo na świadka celnika, którego zeznania chciałaby skonfrontować z zeznaniami kierowcy konsulatu i który miałby poświadczyć, iż procedury konfiskaty paczek w domu Weroniki Sebastianowicz dokonano zgodnie z przepisami.

Konsul generalny RP w Grodnie Andrzej Chodkiewicz

Konsul generalny RP w Grodnie Andrzej Chodkiewicz

Obawiający się najwyraźniej tego, że zarzut postawiony prezes Stowarzyszenia ŻAK o jej współudział w organizacji kanału przemytu paczek z żywnością z Polski na Białoruś okaże się mało przekonujący dla sądu inspektor Wadim Dmitrijew wnioskował o przesłuchanie w procesie w charakterze świadka konsula generalnego RP w Grodnie Andrzeja Chodkiewicza. Zdaniem reprezentanta Urzędu Celnego polski dyplomata mógłby opowiedzieć, jakie polecenia wydawał pracującemu w kierowanej przez niego placówce kierowcy. Sędzia oddaliła wniosek, powołując się na to, iż polski konsul jest chroniony immunitetem dyplomatycznym i nie może zostać wezwany na świadka. Sam Andrzej Chodkiewicz ocenił, iż kierowca kierowanej przez niego placówki zeznawał w sądzie rozsądnie i w stopniu dopuszczalnie wyczerpującym zadowolił ciekawość  sądu.

Termin kolejnego posiedzenia w procesie przeciwko Weronice Sebastianowicz sąd wyznaczył na najbliższy piątek 20 czerwca na godzinę 12.00.

– Może sztucznie rozciągają w czasie ten proces, żeby niektórym ze skonfiskowanych produktów rzeczywiście skończył się termin ważności? – zastanawiała się po zakończeniu posiedzenia sądu Weronika Sebastianowicz. Pani kapitan nie ma złudzeń co do tego, iż skonfiskowane paczki da się odzyskać. Obawia się jednak o swoje dobre imię, gdyż zarzucono jej, iż mogłaby rozdawać potrzebującym kolegom ze Stowarzyszenia ŻAK zepsute produkty.

Przypomnijmy, iż Urząd Celny w Grodnie 2 kwietnia skonfiskował w domu Weroniki Sebastianowicz w Skidlu około 70 paczek z podstawowymi produktami, jak: mąka, cukier, kaszy, czekolada, kawa, herbata, olej roślinny i temu podobne. Żywność ta została zebrana w ramach wielkanocnej akcji charytatywnej „Rodacy Bohaterom”, organizowanej od kilku lat dwa razy do roku na Wielkanoc i Boże Narodzenie przez wrocławskie Stowarzyszenie ODRA-NIEMEN w celu niesienia pomocy potrzebującym, żyjącym na Kresach – w tym na Białorusi, żołnierzom Armii Krajowej i ich rodzinom.

Postawienie przed sądem Weroniki Sebastianowicz za rzekomą koordynację przemytu tych paczek na Białoruś jest zdaniem niej samej przejawem niechęci państwa białoruskiego do Armii Krajowej, której żołnierze nie mają na Białorusi statusu weteranów drugiej wojny światowej, nie otrzymują z tego tytułu żadnej pomocy, a przez propagandę oficjalną nazywani są bandytami.

Weronice Sebastianowicz za rzekomo popełnione wykroczenie administracyjne grozi kara grzywny równowartości do 1400 złotych.

Znadniemna.pl

Grodzieński Urząd Celny wnioskował o przesłuchanie chronionego immunitetem konsula generalnego RP w Grodnie w rozpoczętym dzisiaj  procesie o rzekomy przemyt żywności przeciwko kapitan Weronice Sebastianowicz, prezes Stowarzyszenia Żołnierzy AK na Białorusi . Sąd wniosek oddalił, powołując się na brak uprawnień. [caption id="attachment_4818" align="alignnone" width="480"] Weronika Sebastianowicz

„Przegraliśmy kolejną rozprawę sądową w Kijowie o zwrot kościoła św. Marii Magdaleny we Lwowie. Tak Ukraińcy podziękowali Polakom, którzy często narażając dobro własnego kraju, zaangażowali się w pomoc w walce o lepsze jutro Ukrainy” – pisze Halina Makowska w tekście opublikowanym przez „Kurier Galicyjski”.

Kosciol_we_Lwowie

Kościół św. Marii Magdaleny we Lwowie

„Nam, obywatelom Ukrainy, mieszkańcom miasta, parafianom kościoła, należy się zagwarantowany przez konstytucję Ukrainy zwrot świątyni. Ale w naszym mieście prawa obywateli, niestety, nie są równe. Trzeba też jasno powiedzieć, że jest to policzek wymierzony nie tylko nam, ale i wielu polskim politykom, którzy starali się nam pomóc. W Kijowie, na Majdanie, za wolność Ukrainy ginęli zwykli ludzie chcąc zmienić rzeczywistość i walcząc o lepsze jutro dla swoich dzieci, a ci u władzy, w tym samym czasie stawiali rusztowanie na kościele Marii Magdaleny. I tak rusztowania stoją już od kilku miesięcy, nietrudno się domyślić dlaczego.

Dziwię się, że ktoś w ogóle chce przychodzić do tego kościoła na koncerty. Już któryś rok z rzędu kościół obciągnięty jest sznurkiem z napisem „spadają kamienie”. W przedsionku kościoła – wątpliwej jakości zdjęcia na wygiętych ramkach z patyczków, nieco dalej, wgłębi wnęki, zobaczymy przyklejony do ściany plastrem portret kardynała Josypa Slipyja. Kardynał miał na swoim koncie wiele lat lagrów sowieckich za wiarę i przekonania, a teraz powieszony przez dyrektora „sali organowej” pilnuje chyba, żeby katolikom nie oddali kościoła?

W środku, w kościele jest scena, która blokuje główne wejście do kościoła, w prawej nawie – przedpotopowa gaśnica pomalowana na czerwono z wiadrem i piaskiem, na organach wisi sztandar, a pod nim portret Szewczenki. Na samej scenie sztuczne kwiaty i regał z reklamą.

W takiej scenerii, tyłem do ołtarza, słuchają muzyki organowej miłośnicy muzyki poważnej – komentarz jest w tym miejscu zbędny. Zresztą, rzadko kto przychodzić tu dobrowolnie – dzieci na ogół są spędzane ze szkół. Natomiast chętnie przychodzą tu księża greckokatoliccy z klerykami – śpiewają ładnie, ale stoją tyłem do ołtarza i wtedy Najświętszy Sakrament trzeba wynieść do pancernej szafy w pokoiku o wielkości 8 m2. Stajenka w Betlejem była większa, w naszej nawet osiołek by się nie zmieścił.

Zwykle jest tak, jak powiada mądrość ludowa: zrobisz komuś dobrze, to kara cię nie minie. Więc nieuchronnie nasuwa się myśl, że w taki sposób odpłacają nam z nawiązką za pomoc w czasach komunistycznych prześladowań kościoła greckokatolickiego. Wówczas i duchowni, i wierni prześladowanej cerkwi znaleźli wsparcie w kościele rzymskokatolickim.

Wydawałoby się, że jesteśmy przegrani

Ale chcę w tym miejscu przytoczyć urywek z kazania, wygłoszonego w niedzielę wielkanocną przez naszego proboszcza, o. Pawła Tomysa: „W powieści Quo Vadis Henryk Sienkiewicz opisuje taką wzruszającą scenę: przygotowano arenę by stracić chrześcijan. Wpuszczono dzikie zwierzęta pantery, lwy i tygrysy. Kilka dni nie dawano im jeść, aby były jeszcze bardziej agresywne. Więźniów ogarnęła trwoga. Ci natomiast, którzy byli wolni, zbierali się potajemnie. Był wśród nich Piotr. Zewsząd słyszało się wiele skarg i narzekań. Było słychać płacz dzieci i kobiet. Wtedy apostoł Piotr, aby pocieszyć wszystkich zebranych, zwrócił się do nich takimi słowami: nawet jakby piasek w Rzymie wypił całą waszą krew, nawet, gdyby kamienie byłe mokre od waszych łez, nawet gdyby cała ziemia była pokryta waszymi ciałami, nie martwcie się jesteście zwycięzcami”.

Mimo wszystko, cały czas mamy nadzieję…

W ciągu 10 dni musimy złożyć apelację od wyroku sądowego, koszt opłat budżetowych wynosi 38 tys. hrywien. Trudno nam będzie w tak krótkim czasie uzbierać potrzebna sumę. Prosimy o pomoc. Wpłaty można dokonać na konto parafii:

РЕЛІГІЙНА ГРОМАДА РИМСЬКО-КАТОЛИЦЬКОЇ ЦЕРКВИ СВЯТОЇ МАРІЇ МАГДАЛЕНИ

Україна, 79013 м. Львів, вул. С. Бандери 8

Розрахунковий рахунок 26001053815707

ПриватБанк

ОКПО (ЗКПО) 26094889

МФО 325321

Halina Makowska, Kurier Galicyjski

O walce polskiej społeczności o kościół św. Marii Magdaleny we Lwowie pisaliśmy m.in. tu: „Polacy ze Lwowa walczą o kościół św. Marii Magdaleny„.

Znadniemna.pl

„Przegraliśmy kolejną rozprawę sądową w Kijowie o zwrot kościoła św. Marii Magdaleny we Lwowie. Tak Ukraińcy podziękowali Polakom, którzy często narażając dobro własnego kraju, zaangażowali się w pomoc w walce o lepsze jutro Ukrainy” – pisze Halina Makowska w tekście opublikowanym przez „Kurier Galicyjski”. [caption id="attachment_4812"

16 czerwca 1944 r. w Jewłaszach nad Niemnem w walce z Niemcami zginął Jan Piwnik „Ponury” – cichociemny, szef Kedywu Okręgu Radomsko-Kieleckiego AK; legendarny dowódca partyzanckich zgrupowań w Górach Świętokrzyskich i oddziału dywersyjnego na Nowogródczyźnie.

Ponury

Jan Piwnik „Ponury”

W opinii Wojciecha Koenigsberga, autora książki „Droga „Ponurego”. Rys biograficzny majora Jana Piwnika”, legendarny partyzant był jedną z najbarwniejszych postaci polskiego podziemia niepodległościowego w czasie II wojny światowej.

„Osoba „Ponurego” już za życia otoczona została nimbem legendy porównywalnej z Hubalową. Dla społeczeństwa Kielecczyzny oraz Nowogródczyzny stała się symbolem niestrudzonej walki ze znienawidzonym okupantem” – pisał o „Ponurym” Koenigsberg.

Jan Piwnik urodził 31 sierpnia 1912 r. w rodzinie chłopskiej w Janowicach niedaleko Opatowa. Po maturze wstąpił do Szkoły Podchorążych Artylerii we Włodzimierzu Wołyńskim. Ukończył ją w 1933 r. W latach 1935-1939 był funkcjonariuszem policji. Skończył Szkołę Oficerów Policji Państwowej w Mostach Wielkich.

W wojnie obronnej 1939 r. uczestniczył jako dowódca kompanii w zmotoryzowanym batalionie polowym policji.

Internowany na Węgrzech, zdołał uciec i dotrzeć do Francji, gdzie w 1940 r. służył w 4. Pułku Artylerii Ciężkiej. Po klęsce Francji przedostał się do Wielkiej Brytanii. W listopadzie 1941 r., jako jeden z pierwszych cichociemnych, został zrzucony do kraju. Początkowo otrzymał przydział do V Oddziału Komendy Głównej AK, zajmującego się zrzutami lotniczymi.

Od maja 1942 r. wchodził w skład „Wachlarza” – elitarnej organizacji ZWZ-AK działającej głównie na terenach położonych poza wschodnią granicą Rzeczypospolitej, która zajmowała się wywiadem i dywersją. W czerwcu 1942 roku objął w niej dowództwo II odcinka w Równem. Aresztowany przez Niemców w Zwiahlu, zdołał uciec z więzienia i przedostać się do Warszawy. 18 stycznia 1943 r. wsławił się brawurową akcją rozbicia więzienia w Pińsku, skąd uwolnił m.in. cichociemnego – Alfreda Paczkowskiego „Wanię”.

Od czerwca 1943 r. pełnił funkcję szefa Kedywu Okręgu Radomsko-Kieleckiego AK, gdzie został dowódcą Zgrupowań Partyzanckich, które przybrały jego pseudonim „Ponury”. To właśnie on założył partyzanckie obozowisko na Wykusie w Górach Świętokrzyskich. Dowodzone przez niego zgrupowanie było wówczas największą zwartą jednostką Armii Krajowej.

Ponury_02

Stoją od lewej: drugi (w głębi) ppor. Bojomir Tworzyański ps. „Ostoja”, trzeci ppłk Jan Szulc vel Janusz Szlaski ps. „Prawdzic”, piąty (z mapnikiem) por. Jan Piwnik ps. „Ponury”. 

W lutym 1944 r. „Ponury” został przeniesiony na obszar Nowogródzkiego Okręgu AK, gdzie w maju 1944 r. powierzono mu dowództwo VII batalionu 77 pułku piechoty AK. Poległ 16 czerwca 1944 r. pod Jewłaszami nad Niemnem w ataku na niemieckie bunkry. Został pochowany na wiejskim cmentarzu we wsi Wawiórka. Jego mogiłą opiekowała się miejscowa ludność polska.

O „Ponurym” nie można było mówić i pisać przez wiele lat po wojnie. Nawet po 1956 r. nie brakowało takich, którzy starali się nie dopuścić do popularyzacji tej postaci. Byli żołnierze „Ponurego” przez długi czas daremnie zabiegali o sprowadzenie jego prochów z Białorusi do kraju i godne ich pochowanie na ojczystej ziemi. Udało się to dopiero w 1987 r. Prochy „Ponurego” ekshumowano z cmentarza w Wawiórce i złożono w klasztorze w Wąchocku.

Uroczysty pogrzeb jednego z najsłynniejszych polskich partyzantów odbył się między 10 a 12 czerwca 1988 r. Urna z jego prochami została najpierw przewieziona z klasztoru w Wąchocku do rodzinnej wioski Janowice. Potem trafiła do wioski Michniów, która w latach wojny była bazą oddziałów partyzanckich. Za pomoc udzielaną żołnierzom „Ponurego” Niemcy doszczętnie ją spalili, a ponad 200 jej mieszkańców zamordowali (12-13 lipca 1943 r.).

W pogrzebie prochów „Ponurego” uczestniczyli jego dawni podkomendni, a także byli żołnierze Armii Krajowej z innych części Rzeczypospolitej. Stawiło się wtedy 70 pocztów sztandarowych różnych formacji AK. Urna ze szczątkami legendarnego dowódcy, umieszczona została na chłopskim wozie wymoszczonym jedliną, przykryta czerwono-czarną tradycyjną zapaską świętokrzyską i przewieziona na Wykus, w samo serce Puszczy Jodłowej, gdzie znajduje się sanktuarium partyzanckich oddziałów Armii Krajowej.

12 czerwca 1988 r. umieszczono prochy Jana Piwnika w murach średniowiecznego klasztoru cystersów w Wąchocku. Jan Piwnik „Ponury” odznaczony był Orderem Virtuti Militari kl. V oraz dwukrotnie Krzyżem Walecznych.

Ponury_03

Skan dokumentu pochodzi z archiwum londyńskiego Studium Polski Podziemnej

W 2012 r., w związku z obchodami 100-lecia urodzin „Ponurego” minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak awansował go do stopnia pułkownika. Z tej samej okazji prezydent Bronisław Komorowski nadał pośmiertnie legendarnemu partyzantowi Krzyż Wielki Orderu Odrodzenia Polski.

PAP

16 czerwca 1944 r. w Jewłaszach nad Niemnem w walce z Niemcami zginął Jan Piwnik "Ponury" - cichociemny, szef Kedywu Okręgu Radomsko-Kieleckiego AK; legendarny dowódca partyzanckich zgrupowań w Górach Świętokrzyskich i oddziału dywersyjnego na Nowogródczyźnie. [caption id="attachment_4807" align="alignnone" width="480"] Jan Piwnik "Ponury"[/caption] W opinii Wojciecha Koenigsberga, autora

Nadniemeńska Grodzieńszczyzna, Ziemia Dobrych Ludzi zapewne ukształtowała tutejsze charaktery nie tylko swymi niezwykłymi dziejami, ale także pięknem krajobrazu. Magiczny Niemen, lidzkie bory, dolina Czarnej Hańczy, Marychy i Mołczadki, cudne północne niebo i przestrzenie pól zawsze inspirowały twórczo dusze tutejszych Artystów.

Winnicki_Julian

Autor artykułu prof. Zdzisław Julian Winnicki podczas konferencji naukowej w Grodnie w 2002 roku

Miałem i mam to szczęście, że z kilkoma z Nich się zaprzyjaźniłem. Gdzieś około roku 1994-95, gdy rankiem zdawałem klucze od pokoju w hotelu Turist, recepcjonistka przekazała: «K Wam zwanili, Was żdut na Sowietskoj tri!». Nie trzeba było pytać o to, Kto dzwonił. Na Dominikańskiej 3 w pracowni Mistrza Stanisława czekali On sam oraz nieodłączni Rysio Dalkiewicz i Wacek Danowski. Do Grodna przybyłem wraz z kolegami późną nocą, a Oni już z samego rana wiedzieli i zapraszali!

U Stasia w uporządkowanej pracowni pełnej większych i mniejszych obrazów, grafik, szkiców, pędzli, farb, kartonów i bristoli siedzieli Trzej Wspaniali Muszkieterowie Pędzla i jeszcze dwu innych grodzieńskich Artystów członków Towarzystwa Polskich Plastyków na Białorusi. Było piękne lato, Dominikańska już żyła, na niebie płynęły wspaniałe grodzieńskie cumulusy, jakby wprost z obrazów Ferdynanda Ruszczyca. Po serdecznym powitaniu Staszek poprosił o chwilę ciszy, a mnie usadził na jednym z solidniejszych krzeseł swojej artystycznej kwatery. Znaliśmy się już nieco ponad dwa lata i dotąd takiej ceremonii nie pamiętałem? Staszek z Ryśkiem, który wtedy prezesował Towarzystwu, wstali i wygłosili laudację … dla mnie!

artysci

Ryszard Dalkiewicz, Wasyl Martyńczuk i Stanisław Kiczko

W kilku poważnych (na Nich!) słowach – zawsze żartowali, śmiali się i w ogóle mieli świetny nastrój, oświadczyli, iż doceniają moją pracę oświatową na rzecz polskich środowisk Grodzieńszczyzny, teksty w «Głosie znad Niemna» i «Magazynie Polskim», zaś nade wszystko działalność «Straży Mogił Polskich» – na Wschodzie i wręczyli mi: legitymację nr 3 (!!! Nr 1. Tadeusz Gawin, nr 2. docent Paweł Zworski mąż, ojciec i teść znakomitych Artystów z Wrocławia, z którego żartowaliśmy, że jest najlepszym inżynierem wśród Artystów i najlepszym Artystą wśród inżynierów) Honorowego Członka TPPnB, a w chwilę po tym … mój portret, namalowany przez Mistrza Dalkiewicza.

Na portrecie, mimo iż wówczas byłem skromnym doktorem nauk, widniałem w purpurze i w rektorskich gronostajach z berłem dumnie spoglądając w Przyszłość… oświadczyli przy tym czytając napis na odwrocie obrazu, że w uznaniu zasług oświatowych oraz kierowania upamiętnieniami polskiej martyrologii na Grodzieńszczyźnie i Nowogródczyźnie – mianują mnie Rektorem Akademii Kresowej! Kochani Koledzy, zamurowało mnie, wzruszyło, a później było tylko wesoło. Jak zawsze na Dominikańskiej 3. Legitymację do dzisiaj przechowuję z pietyzmem (i podaję jako wyróżnienie w różnych ankietach zawodowych), zaś portret «rektorski » wisi na honorowym miejscu w moim profesorskim gabinecie na Uniwersytecie Wrocławskim.

Obok portretu dwie Rysiowe wizje, rapsodie niemeńskie, a w domu galeria Staszkowych grafik świątyń Grodzieńszczyzny i jeszcze trzy niemeńskie dalkiewicze. Nie mam tylko akwarel Wacława. Porozbierano mi je we Wrocławiu. Miałem nadzieję na kolejne, ale kochany dobry Wacek tak szybko odszedł…

artysci_01

Wacław Danowski (drugi z lewej) podczas posiedzenia założycielskiego Towarzystwa Plastyków Polskich na Białorusi w 1992 roku. Fot.: Jarosław Waniukiewicz

Wybiegając nieco naprzód w tej krótkiej opowieści – obrazy niemeńskie i świątynie Grodzieńskie otrzymałem od obu Przyjaciół także wiele lat później, gdy po tragicznym wypadku, jakiego doznałem, Obaj – Staszek i Rysio specjalnie przyjechali do mnie do szpitala w tak dalekim Wrocławiu i podarowali mi wizerunki tego czego jak sądziłem, już nie zobaczę. Staszek, nieco strapiony sytuacją, ale mimo wszystko z tym swoim nieodłącznym przyjaznym uśmiechem, powiedział: «Nie bój się, my Polacy mamy szczególne względy u Pana Boga» (i dodał ciszej: «Przecież wiadomo, że Pan Bóg jest… Polakiem! »). Trochę racji miał, ale nie całkiem. Odwiedzili mnie wówczas także zacny ks. Stanisław Pacyno z Lidy i niezawodny Tadek Gawin, no i oczywiście Tereska Sobol z Iwieńca. Tadzio Malewicz (też Artysta, bo rzeźbi w drewnie!) przysłał serdeczny list (Pani Bronia z Nieświeża – zioła, a ciocia Albina ze Starzynek – zaświadczenie o Mszy świętej).

Tacy tutaj Ludzie, a wśród Nich Staszek Kiczko i Rysio Dalkiewicz. W każdym razie z trudem, ale Grodno i ukochany Niemen oraz Świteź znowu zobaczyłem! Lidę, Wołkowysk, Nowogródek, Rubieżewicze, Nowogródek, Iwieniec i Mińsk także. Teraz znów nie mogę, ale to nie sprawa zdrowia lecz … i tu znów dygresja: gdy nie mogąc nawiedzać i badać naukowo umiłowanych zakątków Grodzieńszczyzny, Nowogródczyzny i Mińszczyzny, przeniosłem swoje peregrynacje za miedzę, na litewską Wileńszczyznę, Staszek i Rysiek szybko mnie namierzyli i odnaleźli w … Solecznikach, gdzie sami artystycznie od lat współpracują z Grażyną Zaborowską dyrektorką Rejonowego Centrum Kultury.

Wynajęli auto, znaleźli kierowcę jechali prawie dwieście kilometrów przez granicę i mnie odnaleźli! Prawda Mickiewiczowskiego poematu spod Oszmiany – «przysłowia niedźwiedziego», o tym, że prawdziwych «Przyjaciół poznajemy w biedzie», okazała się w pełni prawdziwa. Wspaniała Stasiowa pracowania zawsze mi imponowała. Lubiłem oglądać, dotykać dzieł skończonych i zaczętych, wypytywać o tematy i techniki sztuki. Wiele dzieł Staszka ma żółtawy odcień albo tło – żartowałem, że zapewne w tej pracowni krąży duch Marca Chagalla (też żółte tła), gdyż Staszek ukończył Akademię Sztuk Pięknych właśnie w chagallowskim Witebsku. Dopiero po co najmniej trzeciej wizycie nauczyłem się pytać, ale nie zachwycać obrazami bo każdy, którym szczególnie się cieszyłem, Stanisław (przecież Polak, nie Gruzin!) natychmiast zdejmował z ściany i z uśmiechem wręczał mi w podarunku! Tak niechcący zostałem obdarowany miniaturką – obrazkiem Fary Grodzieńskiej, obrazkiem niewielkim, ale wyraźnie dla Mistrza Staszka wiele znaczącym. Podobnie było z grafi ką Zamku Stanisławowskiego. Niech mi to Staszek wybaczy – a wybaczy jak Go znam na pewno, bo to mój szczery Przyjaciel. Rysio z kolei wręczał mi swoje oleje z Rzeką i krajobrazami bohatyrowickimi. Od tamtego czasu aż do roku 2005, ilekroć byłem w Grodnie, raczej przejazdem, zawsze nawiedzałem tę małą świątyńkę sztuki, która była domem wszystkich polskich Artystów Grodna. Nie tylko Ich, bo Staszek zawsze serdecznie przyjmował wszelkich innych gości zwłaszcza z Polski – Korony. W pewnym momencie miał gościa niezwykle interesującego, bo warszawianina, urodzonego w Grodnie na… Dominikańskiej 3 – w Jego Pracowni!

Pracownia na pierwszym piętrze (po sowiecku – drugim) zajmowała jasny pokój z balkonikiem od ulicy, przedpokój i pomieszczenie – składzik na farby, płótna, stelaże i jakieś butelki. Wchodziło się po schodach, których nie remontowano zapewne od 17 września 1939 roku. Obok mieszkali dziwni ludzie. Stan budynku odpowiadał ówczesnej nazwie ulicy: sowietskaja, ale w Pracowni, zawsze byliśmy na Dominikańskiej! Zwłaszcza do czasu, gdy uliczne krawężniki odznaczały się półkolistym wytłoczonym napisem Magistrat Miasta Grodna. Położone w historycznym centrum miasta obiekty wraz z urynkowieniem stały się cenne. Podniesiono czynsze, na które Staszka nie było stać. Kto dzisiaj użytkuje lokal przy Dominikańskiej 3? – nie wiem. Wiem jednak, że wspomnienia o tym miejscu nie tylko w mojej pamięci pozostaną bardzo długo. Zapewne na zawsze.

Jak wspomniałem Staszek przyjeżdżał (niestety rzadko) do Wrocławia i Obornik Śląskich gdzie jako Oddział «Wspólnoty Polskiej» organizowaliśmy Plenery Polonijne. Ryszard z kolei w Obornikach prawie się rozpanoszył! Widywałem Ich obu na kolejnych Zjazdach ZPB. Objeżdżaliśmy naszą starą nyską Straży Mogił Polskich okolice Kanału Augustowskiego. Wraz z Ryśkiem i Wackiem aranżował nasze wystawy w ramach akcji Wszechnica Polska na Wschodzie. Ale przede wszystkim każdy z Nich zawsze był przemiłym Kompanem, Kolegą, Przyjacielem. Staszka cechowała niezwykła skromność, a to przecież Artysta, którego obrazy znają wszystkie ośrodki polonijne na świecie z skarbcem prywatnym, dziś świętego Jana Pawła II na czele, któremu dar od Polaków z Białorusi wręczał osobiście. Zawsze też pamiętał, Kim jest: POLAKIEM.

Ryś jest inny, ale … taki sam! Nie ma, niestety, Wacka – ciepłego Człowieka o sercu gołębia. Często o Nim myślę – jak tylko nieco wyzdrowiałem, odwiedziłem Go na cmentarzyku w Łunnie. Obaj moi Przyjaciele obchodzili niedawno swe Jubileusze. Nie byłem na nich, ale widziałem fotografie w polskiej prasie grodzieńskiej. Ich uśmiechnięte twarze gdy stali otoczeni Przyjaciółmi i znajomymi. Byli/są w świetnej kondycji. Będą nadal żyli dla Piękna, które odtwarzają i tworzą. Są częścią polskiej Grodzieńszczyzny. Bez Nich też byłaby piękna, ale z Nimi jest piękniejsza. PS. Rysiu, Staszku, we wrześniu znów będę w Solecznikach…

Zdzisław Julian Winnicki/”Magazyn Polski”

Nadniemeńska Grodzieńszczyzna, Ziemia Dobrych Ludzi zapewne ukształtowała tutejsze charaktery nie tylko swymi niezwykłymi dziejami, ale także pięknem krajobrazu. Magiczny Niemen, lidzkie bory, dolina Czarnej Hańczy, Marychy i Mołczadki, cudne północne niebo i przestrzenie pól zawsze inspirowały twórczo dusze tutejszych Artystów. [caption id="attachment_4798" align="alignnone" width="480"] Autor artykułu

Skip to content