HomeStandard Blog Whole Post (Page 491)

Piękne połówki polskich dyplomatów wzięły udział w tradycyjnym Świątecznym Jarmarku Charytatywnym, który odbył się w białoruskiej stolicy 13 grudnia z inicjatywy Mińskiego Międzynarodowego Żeńskiego Klubu, zrzeszającego małżonki, akredytowanych na Białorusi przedstawicieli zagranicznych misji dyplomatycznych.

Bazar_charytatywny_w Minsku_01

Na stoiskach poszczególnych krajów zwiedzający jarmark mieszkańcy stolicy Białorusi mogli nabyć ozdoby świąteczne, narodowe potrawy, wyroby ręczne, biżuterię, obrazy oraz inne towary pochodzące z różnych państw świata.

Bazar_charytatywny_w Minsku_06

Małżonki dyplomatów znad Wisły sprzedawały na swoim stoisku polskie słodkości oraz wypieki domowe własnej roboty. Poza tym Polki proponowały zwiedzającym jarmark nabyć wyroby z gliny, książki oraz inne pamiątki z Polski.

Bazar_charytatywny_w Minsku_04

Stoisko polskie

Bazar_charytatywny_w Minsku_05

Podczas jarmarku nie zabrakło też części artystycznej, w której akcent polski zawdzięczamy działającemu przy Czerwonym Kościele chórowi Cantus Cordis, bawiącemu gości jarmarku wykonaniem polskich piosenek. Oprawę muzyczną części koncertowej jarmarku zapewniała też znana w Polsce, dzięki wielokrotnym występom w festiwalach i przeglądach, Orkiestra Dęta „Gelikon” Dziecięcej Szkoły Muzycznej w Mińsku.

Bazar_charytatywny_w Minsku_02

Chór „Cantus Cordis”

Środki, które utargowały podczas jarmarku członkinie Mińskiego Międzynarodowego Żeńskiego Klubu zostaną przeznaczone na prezenty świąteczne dla stałych podopiecznych żon dyplomatów – wychowanków mińskich sierocińców nr1 i nr 2. Pomoc otrzymają też pensjonariusze internatu dla osób niepełnosprawnych i emerytów w miejscowości Drażnia oraz innych instytucji opiekujących się ludźmi w potrzebie.

Bazar_charytatywny_w Minsku_03

Orkiestra Dęta „Gelikon” Dziecięcej Szkoły Muzycznej w Mińsku

Jak zaznaczyła przewodnicząca Mińskiego Międzynarodowego Żeńskiego Klubu, małżonka ambasadora Indii Anamika Bharti, zgromadzone podczas jarmarku środki zostaną przeznaczone też na pomoc dla dzieci niepełnosprawnych oraz organizację spotkania świątecznego dla dzieci z chorobami nowotworowymi.

Ludmiła Burlewicz z Mińska

Piękne połówki polskich dyplomatów wzięły udział w tradycyjnym Świątecznym Jarmarku Charytatywnym, który odbył się w białoruskiej stolicy 13 grudnia z inicjatywy Mińskiego Międzynarodowego Żeńskiego Klubu, zrzeszającego małżonki, akredytowanych na Białorusi przedstawicieli zagranicznych misji dyplomatycznych. Na stoiskach poszczególnych krajów zwiedzający jarmark mieszkańcy stolicy Białorusi mogli nabyć ozdoby

„Podarujmy Dzieciom Święta” – akcję pod taką nazwą już piętnasty rok z rzędu realizuje białostocka Fundacja na rzecz Pomocy Dzieciom z Grodzieńszczyzny. 13 grudnia stolicę województwa podlaskiego odwiedziła 40-osobowa grupa młodzieży z działającej przy Związku Polaków na Białorusi Polskiej Szkoły Społecznej w Grodnie.

Mikolajki_w_Fundacji_01

Przemawia Rafał Cierniak, prezes Fundacji na rzecz Pomocy Dzieciom z Grodzieńszczyzny

Na program pobytu młodzieży złożyło się obejrzenie filmu o dawnym Białymstoku w Galerii im. Slendzińskich, w której uczniowie obejrzeli też wystawę prac malarza Jana Szewczyka. Kolejną atrakcją stało się spotkanie grodzieńskiej młodzieży z tradycją polskiej wojskowości, zwłaszcza o kawalerii, o której opowiedział młodym Polakom z Grodna uczestnik Grupy Historycznej Rekonstrukcji im. Brygady Kawalerii Plis Krzysztof Ejsmont. Opowieść znawcy historii polskiej konnej jazdy wojskowej była ciekawa i niezwykle przekonująca, gdyż sam on wystąpił w mundurze ułana z okresu II Rzeczypospolitej.

Mikolajki_w_Fundacji_02

W roli Mikołajów – Rafał Cierniak i Krzysztof Ejsmont

Podczas pobytu w Białymstoku młodzi Polacy z Grodna mieli także okazję pójść do kina i zrobić zakupy. Kulminacyjnym momentem ich wizyty w stolicy Podlasia stało się spotkanie z władzami Fundacji na rzecz Pomocy Dzieciom z Grodzieńszczyzny. Goście zostali obdarowani przez gospodarzy prezentami, ufundowanymi przez mieszkańców Białegostoku oraz miejscowe firmy i instytucję. Oddział Instytutu Pamięci Narodowej w Białymstoku, na przykład, przekazał polskiej młodzieży z Grodna gry edukacyjne i puzzle o tematyce historycznej.

Mikolajki_w_Fundacji_03

O wizycie dzieci polskich z Grodna w Białymstoku opowiedziały najważniejsze miejscowe media. – Realizujemy cele i założenia fundacji, czyli podtrzymywanie więzi z krajem dla Polaków, którzy tam zostali, nie wyjechali, tylko zostali przez kaprys historii – wyjaśniał w jednym z wywiadów sens akcji „Podarujmy Dzieciom Święta,” realizowanej przez Fundację na rzecz Pomocy Dzieciom z Grodzieńszczyzny, jej prezes Rafał Cierniak. Z kolei opiekunka grupy grodzieńskiej młodzieży z Polskiej Szkoły Społecznej przy ZPB Grażyna Abramienko zaznaczyła, iż z około trzystu uczniów szkoły do wyjazdu zostali zakwalifikowani najlepsi. – Ci, którzy wykazali się postępami w nauce, otrzymali możliwość udziału w tym wyjeździe w ramach nagrody – mówiła.

Mikolajki_w_Fundacji_04

Zdjęcie pamiątkowe uczestników akcji

Tegoroczna edycja akcji „Podarujmy Dzieciom Święta” jest już piętnastą z rzędu. W jej ramach Fundacja na rzecz Pomocy Dzieciom z Grodzieńszczyzny obdarowuje z okazji Świąt Bożego Narodzenia polskie dzieci i rodziny nie tylko z Grodzieńszczyzny, lecz także z innych regionów Białorusi. W tym roku w ramach akcji do polskich rodzin na Białorusi trafi ponad 1500 paczek świątecznych.

Znadniemna.pl, fot.: facebook.com

„Podarujmy Dzieciom Święta” – akcję pod taką nazwą już piętnasty rok z rzędu realizuje białostocka Fundacja na rzecz Pomocy Dzieciom z Grodzieńszczyzny. 13 grudnia stolicę województwa podlaskiego odwiedziła 40-osobowa grupa młodzieży z działającej przy Związku Polaków na Białorusi Polskiej Szkoły Społecznej w Grodnie. [caption id="attachment_7427" align="alignnone" width="480"]

Stefan Batory, z Bożej łaski król Polski, wielki książę litewski, ruski, pruski, mazowiecki, żmudzki, kijowski, wołyński, podlaski, inflancki, a także książę siedmiogrodzki był za życia mocno związany z Grodnem i bardzo się przyczynił do rozkwitu grodu nad Niemnem.

Stefan Batory, portret pędzla Jana Matejki

Stefan Batory, portret pędzla Jana Matejki

Zasługi króla, który skonał w Grodnie 12 grudnia 1586 roku, do dzisiaj pamiętają wdzięczni grodnianie i pielęgnują pamięć o jednym z najwybitniejszych władców w XVI-wiecznej Europie.

Oto jakie wyznanie miłości do króla Stefana Batorego zamieszcza na swoim profilu na Facebooku znany białoruski działacz społeczny, urodzony w Grodnie Aleksander Fiaduta:

„Za życia ten wielki władca stworzył w Rzeczypospolitej Obojga Narodów współczesny system edukacji (włącznie z powołaniem Akademii Wileńskiej), ustabilizował polski grosz, ogłaszając go jedynym środkiem płatniczym na terenie królestwa i wielkiego księstwa, zrezygnował ze szlacheckiego pospolitego ruszenia, zastępując je zawodową armią najemników. Pskowa, co prawda, zdobyć nie potrafił, ale Smoleńsk i Czernihów przyłączył na długo – pisze Fiaduta.

Obraz Jana Matejki „Batory pod Pskowem”,upamiętniający sukces Polski w wojnie z Rosją o Inflanty w 1582 r.

Obraz Jana Matejki „Batory pod Pskowem”,upamiętniający sukces Polski w wojnie z Rosją o Inflanty w 1582 r.

„Może zabierzmy Smoleńsk?” – żartobliwie prowokuje autor wpisu i dodaje, że za życia Stefana Batorego Grodno zaczęło się stopniowo przekształcać w stolicę, ale król nie dożył czasu, kiedy mógłby to oficjalnie ogłosić.

Aleksander Fiaduta przypomina, że zgodnie z testamentem Stefana Batorego, jego ciało po śmierci zostało poddane sekcji, a wyniki autopsji zostały zadokumentowane. „Była to pierwsza zadokumentowana sekcja zwłok na terenie Europy Wschodniej” – przypomina autor wpisu i dodaje:

„Jak każdy grodnianin, kocham Batorego”.

Jako grodnianie podpisujemy się pod tym wyznaniem miłości do Wielkiego Władcy Rzeczypospolitej Obojga Narodów i, żeby nie było nazbyt patetycznie (gdyż wierzymy, że król miał doskonałe poczucie humoru) zamieszczamy żart internautów z wykorzystaniem wizerunku Wielkiego Władcy:

Illustracja: Kresy24.pl

Illustracja: Kresy24.pl

Znadniemna.pl

Stefan Batory, z Bożej łaski król Polski, wielki książę litewski, ruski, pruski, mazowiecki, żmudzki, kijowski, wołyński, podlaski, inflancki, a także książę siedmiogrodzki był za życia mocno związany z Grodnem i bardzo się przyczynił do rozkwitu grodu nad Niemnem. [caption id="attachment_7417" align="alignnone" width="480"] Stefan Batory, portret pędzla

Niezwykle nas cieszy, że w naszej rubryce pojawiają się bohaterzy, należący do różnych formacji mundurowych II RP. Dzisiaj prezentujemy Państwu działacza Federacji Polskich Związków Obrońców Ojczyzny – Michała Uglanicę. Zdjęcie bohatera dostarczyła do redakcji jego prawnuczka Olga Uglanica i jej tata, wnuk Michała, Aleksander Uglanica .

Michal_Uglanica

Michał Uglanica

Potomkowie Michała Uglanicy, działacza Federacji Polskich Związków Obrońców Ojczyzny prawdopodobnie z Komendy Powiatowej w Pińsku, niestety, niewiele wiedzą o swoim przodku. Cieszymy się jednak, że zachowują jego zdjęcie w mundurze, które dobitnie świadczy o polskim patriotyzmie Michala Uglanicy oraz pozwala przypuszczać z wysokim stopniem prawdopodobieństwa, że mógł walczyć o niepodległość Polski na przykład podczas wojny polsko-bolszewickiej.

Ale o wszystkim, co wiemy i do czego się domyślamy, po kolei:

MICHAŁ UGLANICA (ew. UGLIANICA), urodził się w 1901 roku we wsi Górka obok miejscowości Zakoziel (w II RP w powiecie drohiczyńskim w województwie poleskim, obecnie – w rejonie drohiczyńskim w obwodzie brzeskim).

Ojciec Michała, Cyryl Uglanica, w 1914 roku wyjechał na zarobki do USA, zostawiając w Górce żonę Pelagię i dzieci. Fakt pozostawienia rodziny przez Cyryla Uglanicę pozwala przypuszczać, iż 13-letni wówczas Michał, był wystarczająco samodzielny, aby opiekować się matką i gospodarstwem.

Nasze kolejne przypuszczenie jest takie, iż osiągając wiek 19 lat Michał Uglanica mógł zaciągnąć się do polskiego wojska i brać udział w wojnie polsko-bolszewickiej, na przykład pod dowództwem generała Stanisława Bułak-Bałachowicza (od 1928 roku też działacz Federacji Polskich Związków Obrońców Ojczyzny). Po wojnie Michał Uglanica wrócił do rodzinnej wsi, gdzie się ożenił z Olgą z domu Łapajczyk.

Prowadząc wiejskie życie i pracując na własnym, odziedziczonym po ojcu, gospodarstwie rolnym Michał Uglanica utrzymywał kontakty ze swoimi kolegami broni, żeby po roku 1927 zacząć działać w powołanej właśnie Federacji Polskich Związków Obrońców Ojczyzny (FPZOO).

Korpusowka_F-Federacja_Polskich_Związków_Obrońców_Ojczyzny_str

Korpusówka Federacji Polskich Związków Obrońców Ojczyzny, fot.: www.odkrywca.pl

Nie wiemy, jaką funkcję piastował Michał Uglanica w organizacji, skupiającej na zasadach federacyjnych związki byłych wojskowych o charakterze piłsudczykowskim. Tego jednak, że działał w niej, dowodzi zachowane przez jego potomków i przekazane nam zdjęcie naszego bohatera. Widzimy na nim Michała Uglanicę w mundurze, prawdopodobnie wzoru rosyjskiego, z korpusówkami na kołnierzu w kształcie koła z literą „F” w środku. Takimi korpusówkami zdobili swoje mundury właśnie działacze FPZOO.

Przynależność Michała Uglanicy do FPZOO oznacza, że działał w najbliższej do miejsca jego stałego zamieszkania Komendzie Powiatowej Federacji, czyli w Komendzie Powiatowej FPZOO w Pińsku.

Kolo_portowe_Zwiazku_Rezerwistow_RP_na_zbiorce_w_Pinsku_lata_1931-1939_ NAC

Zbiórka koła portowego Związku Rezerwistów RP (organizacji członkowskiej FPZOO) w Pińsku. Lata 1931-1939, fot.: Narodowe Archiwum Cyfrowe

Jako działacz FPZOO, zgodnie ze Statutem organizacji, Michał Uglanica musiał realizować najważniejsze zadanie Federacji w myśl zasady: „Wszystko dla Państwa, jego rozwoju i bezpieczeństwa”. W tym celu nie tylko sam szkolił się ideowo-obywatelsko oraz wojskowo, jako polski patriota i żołnierz rezerwy, lecz także dbał o wychowanie patriotyczno-wojskowe młodego pokolenia oraz swojego otoczenia.

Czytelników, którzy chcą zgłębić wiedzę na temat tego czym była, jakie cele stawiała i realizowała Federacja Polskich Związków Obrońców Ojczyzny odsyłamy do artykułu autorstwa Władysława Kołopoleskiego na witrynie www.jpilsudski.org.

Tyle możemy przypuszczać na temat tego, czym zajmował się Michał Uglanica w okresie II Rzeczypospolitej.

A teraz przedstawmy, jakie fakty jego biografii pozostały w pamięci jego potomków:

Olga Uglanica opowiada, że jej dziadek mieszkał na chutorze, posiadał własne gospodarstwo rolne i był budowniczym dróg, czyli, prawdopodobnie – inżynierem drogowym.
Po wybuchu II wojny światowej i zajęciu ziemi pińskiej przez Sowietów Michał Uglanica został aresztowany przez NKWD. Przypuszczamy, że jako przedstawiciel polskiej inteligencji, a na dodatek działacz FPZOO, stał się jedną z tysięcy ofiar zbrodni katyńskiej. Być może jego imię figuruje na wciąż nie odnalezionej i nieujawnionej Białoruskiej Liście Katyńskiej.

Rodzona siostra Michała Uglanicy Daria opowiadała jego wnukowi Aleksandrowi, że podczas aresztu Sowieci znaleźli w domu naszego bohatera między innymi odbiornik radiowy oraz pistolet.

Żonę Olgę i dzieci Michała Uglanicy – Nilę, Konstantego oraz Gennadiusza – Sowieci zesłali do Kazachstanu.

Olga Uglanica i jej tata marzą o tym, żeby dowiedzieć się o miejscu pochówku swojego przodka i pomodlić się nad jego grobem.

Cześć Jego Pamięci!

Znadniemna.pl na podstawie relacji Aleksandra Uglanicy i jego córki Olgi, potomków bohatera

Niezwykle nas cieszy, że w naszej rubryce pojawiają się bohaterzy, należący do różnych formacji mundurowych II RP. Dzisiaj prezentujemy Państwu działacza Federacji Polskich Związków Obrońców Ojczyzny - Michała Uglanicę. Zdjęcie bohatera dostarczyła do redakcji jego prawnuczka Olga Uglanica i jej tata, wnuk Michała, Aleksander Uglanica

Andżelika Borys, przewodnicząca Rady Naczelnej Związku Polaków na Białorusi, w dniach 10-11 grudnia uczestniczyła w Wilnie w konferencji, podsumowującej realizację programu „Wsparcie Metodyczne Nauczycieli Polonijnych 2014”.

Konferencja metodyczna w Wilnie 05

Józef Kwiatkowski, prezes Polskiej Macierzy Szkolnej na Litwie i Dariusz Piotr Bonisławski, wiceprezes Zarządu Krajowego Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”

Konferencja, której organizatorem był Ośrodek Doskonalenia Nauczycieli Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” (ODNSWP), koordynujący program wspierania metodycznego nauczycieli, zgromadziła polskich i polonijnych działaczy oświatowych między innymi z Białorusi, Litwy, USA, Rosji, Włoch i Niemiec.

Konferencja metodyczna w Wilnie

Andżelika Borys wygłasza referat

Andżelika Borys, jako reprezentant ZPB – oficjalnego partnera ODNSWP na Białorusi, wygłosiła referat na temat sytuacji szkolnictwa polskiego na Białorusi, akcentując uwagę uczestników konferencji na specyficznych uwarunkowaniach, w jakich działają na Białorusi organizacje, wspierające oświatę polską. Jednym z postulatów, sformułowanych przez Andżelikę Borys było stwierdzenie, iż po zauważalnym spadku zainteresowania nauką języka polskiego, jaki nastąpił w latach 2005-2007, tendencję tę udało się odwrócić po wejściu w życie Ustawy „O Karcie Polaka”. Specyfiką obecnej sytuacji w szkolnictwie polskim na Białorusi jest, jak podkreśliła Borys, dynamiczny rozwój punktów nauczania języka polskiego w sektorze niepaństwowym.

Konferencja metodyczna w Wilnie 01

O różnorodnym podejściu do potrzeb nauczycieli polonijnych w poszczególnych krajach mówił w rozmowie z portalem Wilnoteka.lt, organizator konferencji Dariusz Piotr Bonisławski, wiceprezes Zarządu Krajowego Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”. „Oczywiście zupełnie inne oczekiwania mają nauczyciele pracujący w szkołach, które są częścią systemu oświatowego państwa, na terenie którego mieszkają (Litwa, Czechy), inne – nauczyciele uczący w szkołach polonijnych. Przy pomocy świetnych specjalistów, mających w swej ofercie nowoczesne formy doskonalenia zawodowego nauczycieli, staramy się sprostać tym zróżnicowanym oczekiwaniom” – powiedział Wilnotece Dariusz Piotr Bonisławski.

Konferencja metodyczna w Wilnie 04

Podczas konferencji

Podczas dwudniowego spotkania w Wilnie omówione zostały wyniki współpracy Ośrodka Doskonalenia Nauczycieli ze środowiskami pedagogicznymi na Litwie, Białorusi, w Rosji (obwód kaliningradzki), w Irlandii oraz Stanach Zjednoczonych. Zostały również przedyskutowane plany na 2015 r. Uczestnicy konferencji złożyli też wizytę w Gimnazjum im. A. Mickiewicza w Wilnie.

Konferencja metodyczna w Wilnie 02

Zdjęcie pamiątkowe uczestników konferencji

Znadniemna.pl

Andżelika Borys, przewodnicząca Rady Naczelnej Związku Polaków na Białorusi, w dniach 10-11 grudnia uczestniczyła w Wilnie w konferencji, podsumowującej realizację programu „Wsparcie Metodyczne Nauczycieli Polonijnych 2014”. [caption id="attachment_7402" align="alignnone" width="480"] Józef Kwiatkowski, prezes Polskiej Macierzy Szkolnej na Litwie i Dariusz Piotr Bonisławski, wiceprezes Zarządu Krajowego Stowarzyszenia

Połock i Nowopołock, będące odpowiednio najstarszym i najmłodszym miastami Białorusi, odwiedził 7 grudnia z koncertami działający przy Oddziale Związku Polaków na Białorusi w Mińsku chór „Polonez’’.

Polonez_w_Polocku_i_Nowopolocku_04

Występ chóru „Polonez” w Nowopołocku

Artyści z Mińska śpiewali w miejscowych kościołach. W Nowopołocku dali koncert pieśni religijnych i ludowych w świątyni katolickiej pw. Najświętszego Serca Jezusa po Mszy świętej. Publiczność, składająca się z miejscowych parafian, licznie przybyłych na niedzielne nabożeństwo, niezwykle ciepło witała polskich artystów ze stolicy Białorusi. Oni sami zaś byli pod wrażeniem nie tylko od serdecznego przyjęcia.

Polonez_w_Polocku_i_Nowopolocku_03

Goście z Mińska z zachwytem podziwiali piękno wystroju wewnętrznego nowopołockiej świątyni, zwłaszcza głównego ołtarza, który zdobią, przedstawiający Ostatnią Wieczerzę oraz Trójcę Świętą, płaskorzeźby autorstwa znakomitego białoruskiego rzeźbiarza i malarza Walerego Januszkiewicza (autora m.in. pomników Adama Mickiewicza w Lidzie i Nowogródku – red.).

Polonez_w_Polocku_i_Nowopolocku_01

Chórzyści przed światynią w Połocku

W starożytnej, liczącej 1150 lat stolicy Białorusi – Połocku, chórzyści „Poloneza” nawiedzili miejscowy kościół pw. Św. Andrzeja Boboli. Stojąca na lewym brzegu Zachodniej Dźwiny świątynia katolicka, mieści się w byłym gmachu kina, wzniesionego tu w czasach sowieckich, i przekazanym miejscowej wspólnocie katolickiej po zaniku zainteresowania kinematografią ze strony mieszkańców Połocka. Wnętrza tej świątyni również zdobione są przepięknymi rzeźbami wspomnianego Walerego Januszkiewicza.

Polonez_w_Polocku_i_Nowopolocku

W kościele pw. Św. Andrzeja Boboli chór „Polonez” także uczestniczył we Mszy św., po której wyszedł do ołtarza, by zaprezentować miejscowym parafianom swój repertuar. Reakcja publiczności na występ polskich artystów ze stolicy Białorusi była niezwykle żywiołowa. Dotyczyło to zwłaszcza najmłodszych widzów, z których jeden, siedząc obok mamy w pierwszej ławce, energicznie pomagał w dyrygowaniu chórem jego kierowniczce Natalii Krywoszejewej, powtarzając jej ruchy.

Po zakończeniu wystąpienia parafianie nagrodzili artystów gorącymi brawami, nie kryjąc wzruszenia, jaki przeżyli podczas słuchania polskich piosenek.
Podczas pobytu w Połocku chórzyści „Poloneza” zwiedzili najważniejsze zabytki tego miasta, między innymi Sobór św. Zofii – jedną z pierwszych murowanych świątyń chrześcijańskich na terenie Białorusi oraz XII-wieczny klasztor św. Eufrozyny Połockiej, jednej z patronek ziemi białoruskiej.

Leon Mielnicki i Jerzy Czaban z Nowopołocka i Połocka, zdjęcia Aleksandra Wasilenki

Połock i Nowopołock, będące odpowiednio najstarszym i najmłodszym miastami Białorusi, odwiedził 7 grudnia z koncertami działający przy Oddziale Związku Polaków na Białorusi w Mińsku chór „Polonez’’. [caption id="attachment_7394" align="alignnone" width="480"] Występ chóru "Polonez" w Nowopołocku[/caption] Artyści z Mińska śpiewali w miejscowych kościołach. W Nowopołocku dali koncert pieśni

Białoruska tłumaczka Maryna Szoda prezentowała 9 grudnia w stołecznej galerii “Ў” tłumaczenie na język białoruski debiutanckiej powieści polskiego pisarza Pawła Hullego – „Weiser Dawidek”.

Prezentacja_powiesci_Weiser_Dawidek_02

Sam autor nie mógł być obecny na prezentacji białoruskiego tłumaczenia książki, która przyniosła mu sławę i uznanie w Polsce. Wobec tego zarówno o powieści „Weiser Dawidek”, jak i o przygotowaniach do jej tłumaczenia oraz jego specyfice opowiedziała zgromadzonym na prezentacji Maryna Szoda.

Prezentacja_powiesci_Weiser_Dawidek_01

Jak wyznała, debiutancką powieść Pawła Hullego, która została wydana jeszcze w Polsce Ludowej w listopadzie 1987 roku, cechuje przede wszystkim realizm opisanych w niej zdarzeń. Akcja powieści toczy się w rodzinnym mieście autora – Gdańsku. A jeden z nieistniejących już gdańskich wiaduktów, nosił nazwę Mostu Weisera właśnie od imienia tytułowego bohatera powieści.

W czasie tłumaczenia „Weisera Dawidka” Maryna Szoda, aby lepiej wczuć się w klimat powieści, odwiedziła w Gdańsku jej autora Pawła Hullego. Pisarz z ochotą pokazał białoruskiej tłumaczce miasto i jego okolice, zwłaszcza te miejsca, które są opisane w powieści.

Maryna Szoda przyznała, że bez wyjazdu do autora tłumaczenie powieści na język białoruski byłoby mniej doskonałe. Opowiadając o trudnościach w pracy, tłumaczka mówiła, że kłopoty sprawiała jej barwność utworu, jego „soczystość” oraz używanie przez autora fachowego słownictwa. – Ale bez tej specyficznej leksyki „Weiser Dawidek” nie byłby tym, czym jest – przyznała.

Prezentacja_powiesci_Weiser_Dawidek

Maryna Szoda

Żeby zgromadzona na prezentacji publiczność miała wyobrażenie o przetłumaczonym na język białoruski dziele literackim, fragment „Weisera Dawidka”, opisujący grę w piłkę nożną, przeczytał aktor Narodowego Teatru Akademicznego im. Janki Kupały Roman Padalaka. – Miało się wrażenie, że jesteś obecny na tym meczu – opisał swoje odczucia od wysłuchanego fragmentu „Weisera Dawidka” jeden z obecnych na prezentacji widzów.

Jerzy Czaban z Mińska, zdjęcia autora

Białoruska tłumaczka Maryna Szoda prezentowała 9 grudnia w stołecznej galerii “Ў” tłumaczenie na język białoruski debiutanckiej powieści polskiego pisarza Pawła Hullego - „Weiser Dawidek”. Sam autor nie mógł być obecny na prezentacji białoruskiego tłumaczenia książki, która przyniosła mu sławę i uznanie w Polsce. Wobec tego zarówno

Za portalem Kresy24.pl publikujemy tekst, który się ukazał na portalu Belaruspartisan.org o tym, jakie błędy popełnili krewni i koledzy Aleksandra Alesina, dziennikarza i analityka wojskowego, oskarżonego przez KGB o popełnienie zbrodni szpiegostwa.

Aleksander Alesin, fot.: nn.by

Aleksander Alesin, fot.: nn.by

Niech poniższe opinie będą przypomnieniem działaczom ZPB i innym działaczom demokratycznym na Białorusi o tym, że szukający kontaktu z wami funkcjonariusze różnych białoruskich organów ścigania nie zawsze chcą dla was dobrze, a wy nie powinniście tracić czujności w rozmowach z nimi i wykonywać ich zaleceń bez konsultacji z adwokatem, gdyż najczęściej ci ludzie nie są wobec was uczciwi.

Dziennikarzowi grozi 15 lat za szpiegostwo. Rodzina i koledzy zostawili go na łasce KGB

Zatrzymany 25 listopada dziennikarz gazety „Biełarusy i Rynok” Aleksandr Alesin usłyszał zarzuty. Będzie odpowiadał z dwóch artykułów Kodeksu Karnego : za zazdradę państwa i przekazywanie tajemnicy państwowej przedstawicielom obcego państwa. Grozi mu do 15 lat więzienia.

O losie dziennikarza krążyły do poniedziałku sprzeczne informacje. Rodzina nie chciała odpowiadać na pytania dziennikarzy, zasłaniając się dobrem ojca, teraz okazuje się, że najbliżsi Aleksandra Alesina posłuchali naiwnie rady śledczych KGB i przez 10 dni nie zrobili nic, żeby zapewnić ojcu niezależnego adwokata. Tym samym – jak pisze internetowe wydanie gazety „Biełarusskij Partizan”, – krewni zdradzili ojca, oddając go bez walki w ręce funkcjonariuszy bezpieczeństwa, pozwalając im robić swoje.

„Przeczytałam materiały o historii Alesina i nadal jestem w szoku. Adwokata nie zatrudnili, ponieważ śledzczy powiedział im: „To do niczego nie potrzebne, ponieważ waszego ojca prawdopodobnie wypuszczą… On jest tylko świadkiem. A nas interesuje dyplomata, z którym się spotykał …”, napisała na Facebooku oburzona dziennikarka Swietłana Kalinkina z „Narodnej Woli”. – Tymczasem tata od 10 dni w areszcie, przedstawiono mu zarzut zdrady państwa. I w taki sposób tłumaczą się inteligentni, wykształceni, rozsądni, zdrowomyślący, świadomi ludzie, itd !!!! Załomotali do ich drzwi, ojca zabrali, a oni nadal naiwnie pełni entuzjazmu” – pisze redaktorka „NW”.

„Mój Boże, co za naiwni ludzie!!! Od pierwszego dnia, od pierwszej chwili, trzeba było żądać nowego, niezależnego adwokata, któremu ufa rodzina. Wyprowadzili rodzinę w pole – jak kocięta, 10 dni ojca torturują w „Amerykance”, naciskają na niego, żeby jakiekolwiek zeznania złożył. Boże, tylu Białorusinów przeszło przez więzienia i nadal nie nauczyli się, jak się zachowywać, przecież nie można wierzyć ani w jedno słowo KGB!” – oświadczył dziennikarz Paweł Szeremet.

Jak pisze „Biełarusskij Partizan”, tak jak rodzina, podobnie – bardzo dziwnie zachowywali się koledzy Alesina z gazety „Białarusy i Rynok”. Wiedzieli dobrze o aresztowaniu, ale milczeli kilka dni, najwidoczniej zastraszeni przez KGB. Ale tak zachowywać się nie można.

„Biełarusskij Partizan” podkreśla: tylko maksymalne nagłośnienie sprawy jest szansą na ratunek!

Przypomnijmy, dziennikarz i analityk wojskowy Aleksandr Alesin został oskarżony o szpiegostwo. Grozi mu do 15 lat więzienia.

Białoruskie KGB nie po raz pierwszy próbuje oskarżać dziennikarzy o szpiegostwo. 18 lat temu KGB próbowało wrobić w szpiegostwo dwóch pracowników agencji informacyjnej Belta tylko dlatego, że pisali analizy na temat rozwoju sytuacji na Białorusi dla ambasady Turcji. Z Mińska chciano wydalić wówczas dwóch tureckich dyplomatów. Sprawa rozeszła się szybko po kościach, ponieważ okazało się, że w analizach nie ma żadnych tajemnych informacji.

Z ostatniej chwili: Jak informują białoruskie media, Aleksander Alesin został wypuszczony z aresztu KGB, ale został też zobowiązany do nie opuszczania miejsca zamieszkania. W sprawie o szpiegostwie wciąż jest głównym figurantem.

Wypuszczenie dziennikarza z aresztu, jak przypuszczamy, może być skutkiem nagłośnienia jego sprawy w mediach.

Znadniemna.pl na podstawie Kresy24.pl/belaruspartisan.org

Za portalem Kresy24.pl publikujemy tekst, który się ukazał na portalu Belaruspartisan.org o tym, jakie błędy popełnili krewni i koledzy Aleksandra Alesina, dziennikarza i analityka wojskowego, oskarżonego przez KGB o popełnienie zbrodni szpiegostwa. [caption id="attachment_7379" align="alignnone" width="480"] Aleksander Alesin, fot.: nn.by[/caption] Niech poniższe opinie będą przypomnieniem działaczom ZPB

Z przyjemnością pragniemy zaprezentować Państwu kolejnego bohatera naszej rubryki – Kazimierza Sacharczuka, żołnierza 76. Lidzkiego Pułku Piechoty im. Ludwika Narbutta. O swoim bohaterskim ojcu opowiedziała redakcji działaczka ZPB Teresa Kowgan.

Kazimierz Sacharczuk

Kazimierz Sacharczuk

Oto, co wiemy o bohaterze:

KAZIMIERZ SACHARCZUK, syn Włodzimierza i Emilii, urodził się 15 stycznia 1900 roku we wsi Wielkie Bobrowniki, parafii Porozów (obecnie w rejonie świsłockim obwodu grodzieńskiego). Zasadniczą służbę nasz bohater odbył w Grodnie, w stacjonującym tu 76. Lidzkim Pułku Piechoty im. Ludwika Narbutta. O przynależności Kazimierza Sacharczuka do tej jednostki wnioskujemy na podstawie zdjęcia, przechowywanego przez jego córkę Teresę. Na zdjęciu z dedykacją dla naszego bohatera, pochodzącym z 1931 roku, uwieczniony jest jego kolega z wojska w stopniu kaprala o nazwisku Stankiewicz, jak spekulujemy (spekulujemy, gdyż podpis pod dedykacją nie jest do końca czytelny –red.). Otóż kapral Stankiewicz prezentuje się na zdjęciu w mundurze z odznaką macierzystej jednostki, czyli – 76. Lidzkiego Pułku Piechoty im. Ludwika Narbutta.

Kolega Kazimierza Sacharczuka z wojska (przypuszczalnie miał nazwisko Stankiewicz) z odznaką 76.Lidzkiego Pułku Piechoty na lewej piersi

Przyjaciel Kazimierza Sacharczuka z wojska (przypuszczalnie miał nazwisko Stankiewicz) z odznaką 76. Lidzkiego Pułku Piechoty im. Ludwika Narbutta na lewej piersi

Dedykacja dla Kazimierza Sacharczuka od jego kolegi z wojska na odwrotnej stronie prezentowanego wyżej zdjęcia

Dedykacja dla Kazimierza Sacharczuka od jego przyjaciela z wojska na odwrotnej stronie prezentowanego wyżej zdjęcia

Na wojnę nasz bohater został zmobilizowany w punkcie poborowym w Wołkowysku, skąd trafił do macierzystej jednostki, która w kampanii wrześniowej walczyła w składzie 29. Dywizji Piechoty.

Kazimierz Sacharczuk (po prawej) podczas postoju jego jednostki w lesie

Po prawej – Kazimierz Sacharczuk

Z dostępnych opisów szlaku bojowego 76 pp wynika, że Kazimierz Sacharczuk musiał brać udział w bojach pod Milejowem, gdzie 2 baon jego pułku gwałtownym natarciem wyparł ze wsi sztab niemieckiej 1. Dywizji Pancernej. Z kolei 2 baon pułku brawurowo zaatakował inne oddziały niemieckie, powodując duże straty wśród Niemców (ok. 200 zabitych i rannych, około 40 zniszczonych czołgów).

Ciekawe jest, że żołnierze 76 pp byli doskonale wyszkoleni w walce na bagnety, gdyż w taki właśnie sposób najczęściej rozstrzygali na swoją korzyść potyczki z wrogiem.

Żołnierze 76. Lidzkiego Pułku Piechoty

Żołnierze 76. Lidzkiego Pułku Piechoty im. Ludwika Narbutta

Żołnierze 76. Lidzkiego Pułku Piechoty im. Ludwika Narbutta podczas posiłku

Żołnierze 76. Lidzkiego Pułku Piechoty im. Ludwika Narbutta podczas posiłku

Niestety epopeja bojowa 29. Dywizji Piechoty i wchodzących w jej skład jednostek nie trwała długo. Podczas walk o wieś Longinówka (w województwie łódzkim, powiecie piotrkowskim, gminie Rozprza) polscy żołnierze zostali okrążeni i rozbici przez przewyższające siły wroga, który rzucił przeciwko polskim obrońcom czołgi i piechotę. W tym momencie żołnierze polscy nie mieli już żadnej armatki przeciwpancernej, więc nie mogli stawić pancernym oddziałom niemieckim skutecznego oporu.

29. Dywizja Piechoty przestała istnieć 7 września, tracąc dowództwo, gdyż sztab dywizji został rozbity przez niemiecką 13. Dywizję Zmotoryzowaną. Mimo ciężkich, poniesionych przez dywizję i jej oddziały strat, nasz bohater uszedł z życiem z najkrwawszych bojów. W dniach 11-13 września wraz z kolegami broni przeprawił się przez rzekę w rejonie Dęblina, po czym rozbitkowie dywizji zebrali się w rejonie Rejowca i zreorganizowali się pod dowództwem płka Jana Bratry w 29. Brygadę Piechoty, która weszła w skład dywizji generała Wołkowickiego. Skapitulowała 29. Brygada po bitwie pod Tomaszowem Lubelskim 27 września.

Nie jesteśmy pewni, czy nasz bohater po przeprawie pod Dęblinem walczył w składzie 29. Brygady. Z tego, co opowiadał swojej córce Teresie wynika, że po rozbiciu dywizji wraz z częścią kolegów cofał się na południowy wschód i dotarł aż do Lwowa, którego bronił w ostatniej fazie obrony miasta przed Niemcami.

Po kapitulacji Lwowa i zajęciu miasta przez Sowietów wojna dla naszego bohatera się skończyła. Kazimierz Sacharczuk postanowił wracać do rodzinnych Wielkich Bobrowników. Pieszo dotarł aż do zajętych przez Sowietów Baranowicz, gdzie został ujęty i wsadzony do pociągu. Pociąg jechał w kierunku Wołkowyska, co naszemu bohaterowi pasowało, gdyż był to kierunek do domu. Jednak, kiedy skład pociągu zatrzymał się w Wołkowysku, a stojący na peronie czerwonoarmiści zabronili wysiadać z wagonów, nasz bohater zrozumiał, że coś nie jest w porządku.

Pociąg ruszył, jak powiedzieli czerwonoarmiści, w kierunku Grodna, ale tak naprawdę pojechał na wschód. Kazimierz Sacharczuk przekonał się o tym, gdy skład przyhamował na stacji Szyłowicze (obecnie – Wielkie Szyłowicze w rejonie słonimskim). Zaniepokojony, nasz bohater zdecydował się zakończyć podróż pociągiem, wyskoczył z wagonu i ratował się ucieczką.

Kazimierz Sacharczuk po wojnie, zdjęcie z sowieckiego paszportu

Kazimierz Sacharczuk po wojnie, zdjęcie z sowieckiego paszportu

Szczęśliwie dotarł do rodzinnej wsi, w której spędził z rodziną całą wojnę, nie dając się zaciągnąć do Armii Czerwonej i pracując na gospodarstwie.

W 1949 roku nastąpiła kolektywizacja i nasz bohater musiał oddać dobytek do kołchozu, stając się zwykłym kołchoźnikiem. W Białoruskiej Sowieckiej Republice Socjalistycznej nie zrobił żadnej kariery. Nie był też, oczywiście, uznawany za weterana wojny. Ostatnie lata życia spędził z rodziną w Indurze.

Zmarł Kazimierz Sacharczuk 2 sierpnia 1995 roku. Został pochowany na indurskim cmentarzu.

Cześć Jego Pamięci!

Znadniemna.pl na podstawie relacji córki bohatera Teresy Kowgan

Z przyjemnością pragniemy zaprezentować Państwu kolejnego bohatera naszej rubryki – Kazimierza Sacharczuka, żołnierza 76. Lidzkiego Pułku Piechoty im. Ludwika Narbutta. O swoim bohaterskim ojcu opowiedziała redakcji działaczka ZPB Teresa Kowgan. [caption id="attachment_7372" align="alignnone" width="480"] Kazimierz Sacharczuk[/caption] Oto, co wiemy o bohaterze: KAZIMIERZ SACHARCZUK, syn Włodzimierza i Emilii, urodził

Obrazy twórców grodzieńskich, zrzeszonych w Towarzystwie Plastyków Polskich przy Związku Polaków na Białorusi, mogą podziwiać od 5 grudnia w Galerii i Ośrodku Plastycznej Twórczości Dziecka w Toruniu mieszkańcy tego miasta.

Anna Kosicka, prezes Kujawsko-Pomorskiego Oddziału Stowarzyszenia "Wspólnota Polska" i Dariusz Delik,dyrektor Galerii i Ośrodka Plastycznej Twórczości Dziecka w Toruniu -otwierają wystawę

Anna Kosicka, prezes Kujawsko-Pomorskiego Oddziału Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” i Dariusz Delik,dyrektor Galerii i Ośrodka Plastycznej Twórczości Dziecka w Toruniu – otwierają wystawę

Wystawa, której wernisaż odbył się w ubiegły piątek, została zorganizowana przy wsparciu Kujawsko-Pomorskiego Oddziału Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”. Prezes oddziału Anna Kosicka i dyrektor goszczącej wystawę galerii Dariusz Delik, otwierając wystawę podkreślali, że torunianie już trzeci raz mają okazję poznawać w swoim mieście twórczość plastyków polskich z Białorusi. Na wernisażu była zresztą obecna delegacja TPP przy ZPB na czele z prezes Janiną Pilnik. Poza nią zwiedzający wystawę mieli okazję poznać osobiście także innych polskich malarzy z Grodna: Igora Kiebieca, Walerego Stratowicza, Andrzeja Filipowicza oraz Natalię Klimowicz.

Walery Stratowicz opowiada gościom wernisażu o wystawionych obrazach

Walery Stratowicz opowiada gościom wernisażu o wystawionych obrazach

Janina Pilnik, prezentując twórczość swoich kolegów z TPP oraz członków delegacji Towarzystwa, opowiedziała zgromadzonej na wernisażu publiczności o działalności organizacji, o tym gdzie jeszcze w Polsce są wystawiane prace polskich malarzy z Białorusi. Z całego serca dziękowała też Stowarzyszeniu „Wspólnota Polska” za zainteresowanie sztuką plastyczną na Białorusi i za pomoc w organizowaniu wystaw polskich malarzy zza wschodniej granicy RP.

Wystawa w Toruniu prezentuje głównie obrazy olejne, wykonane przez artystów z Grodna. Co się tyczy tematyki i kompozycji prezentowanych dzieł, to na wystawie zostały przedstawione krajobrazy, fantazje autorskie, martwa natura, abstrakcja i inne.

Podczas wystawy

Podczas wystawy

Zwiedzanie_wystawy_1

Rozmowa o sztuce z Janiną Pilnik

Rozmowa o sztuce z Janiną Pilnik

Goście wernisażu żywiołowo dzielili się wrażeniami na temat tego, co zaprezentowali im polscy twórcy z Grodna. Dla niektórych spotkanie ze sztuką z Kresów stało się inspiracją do podzielenia się wspomnieniami o swoich, pochodzących z terenów obecnej Białorusi, przodkach.

JAnna Kosicka, Andrzej Filipowicz i Janina Pilnik podczas wycieczki po galeriach Torunia zwiedzają wystawę grafiki toruńskiego artysty Wojcecha Jakubowskiego

Anna Kosicka, Andrzej Filipowicz i Janina Pilnik podczas wycieczki po galeriach Torunia zwiedzają wystawę grafiki toruńskiego artysty Wojcecha Jakubowskiego

Podczas wycieczki po Toruniu: Igor Kiebiec, Anna Kosicka i Janina Pilnik

Podczas wycieczki po Toruniu: Igor Kiebiec, Anna Kosicka i Janina Pilnik

Dla delegacji TPP przy ZPB pobyt w Toruniu stał się okazją do zwiedzenia wspaniałych zabytków tego miasta. Wycieczkę poprowadziła osobiście prezes miejscowego oddziału Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” Anna Kosicka.

Natalia Klimowicz z Torunia

Obrazy twórców grodzieńskich, zrzeszonych w Towarzystwie Plastyków Polskich przy Związku Polaków na Białorusi, mogą podziwiać od 5 grudnia w Galerii i Ośrodku Plastycznej Twórczości Dziecka w Toruniu mieszkańcy tego miasta. [caption id="attachment_7352" align="alignnone" width="480"] Anna Kosicka, prezes Kujawsko-Pomorskiego Oddziału Stowarzyszenia "Wspólnota Polska" i Dariusz Delik,dyrektor Galerii

Skip to content