HomeStandard Blog Whole Post (Page 469)

Uroczystość z okazji zakończenia roku szkolnego 2014-2015 dla stu dwudziestu sześciu dzieciaków, uczących się języka polskiego i religii w dwóch szkółkach społecznych, działających przy parafiach miasta Lida, zorganizował w ostatnich dniach maja miejscowy oddział Związku Polaków na Białorusi.

Występ uczniów szkółek społecznych przy lidzkich parafiach

Występ uczniów szkółek społecznych przy lidzkich parafiach

Na powitanie przez młodych Polaków Lidy wakacji tłumnie przybyli do miejscowego kościoła Świętej Rodziny ich nauczyciele, rodzice oraz działacze ZPB.

Lida

Z okazji uroczystości pożegnania roku szkolnego uczniowie przygotowali program artystyczny, na który złożyło się recytowanie przez młodych artystów wierszy polskich poetów oraz śpiewanie polskich piosenek. W koncercie wzięło udział około trzydziestu wychowanków parafialnych szkółek społecznych Lidy.

Lida_dorosli

Debiut zespółu wokalnego dorosłych Polaków Lidy

Niespodzianką dla wszystkich zgromadzonych w świątyni okazało się, że zdolnościami muzycznymi zechcieli popisać się także dorośli. Podczas koncertu z okazji zakończenia roku szkolnego zadebiutował zespół wokalny, składający się z działaczy Oddziału ZPB w Lidzie, który powstał z inicjatywy Leokadii Sachoń, Anatola Szumskiego oraz Walentego Anacko – Polaków z Lidy, znanych miejscowej społeczności polskiej z talentów muzycznych. Dorośli Polacy zaprezentowali publiczności polskie pieśni religijne i patriotyczne.

Dzieciaki, uczące się języka polskiego otrzymały Dyplomy Uznania i prezenty

Dzieciaki, uczące się języka polskiego otrzymały Dyplomy Uznania i prezenty

Dzieciaki pozują z prezentami do zdjęcia pamiątkowego

Radosna uroczystość powitania wakacji zakończyła się wręczeniem dzieciakom, uczącym się języka polskiego, Dyplomów Uznania za dobre wyniki w nauce języka polskiego oraz słodkich prezentów, przekazanych na tę okazję do Lidy przez przewodniczącą Rady Naczelnej ZPB Andżelikę Borys.

Irena Biernacka z Lidy

Uroczystość z okazji zakończenia roku szkolnego 2014-2015 dla stu dwudziestu sześciu dzieciaków, uczących się języka polskiego i religii w dwóch szkółkach społecznych, działających przy parafiach miasta Lida, zorganizował w ostatnich dniach maja miejscowy oddział Związku Polaków na Białorusi. [caption id="attachment_10323" align="alignnone" width="480"] Występ uczniów szkółek społecznych

Kilkudziesięcioosobowa grupa 12-14-letnich Polaków z Białorusi, uczących się języka polskiego w Witebsku, Baranowiczach, Brześciu, Mińsku i Grodnie, wspólnie ze swoimi nauczycielami zwiedziła w pierwszych dniach czerwca dawną stolicę Polski – Kraków.

Polska młodzież z Białorusi przed Bazyliką Mariacką w Krakowie

Polska młodzież z Białorusi przed Bazyliką Mariacką w Krakowie

Wycieczkę, która miała charakter wyjazdu edukacyjnego, zorganizowała, we współpracy z Urzędem Miasta Krakowa i osobiście Prezydentem Miasta Krakowa Jackiem Majchrowskim, przewodnicząca Rady Naczelnej Związku Polaków na Białorusi Andżelika Borys.

 

W programie dwudniowego pobytu polskich dzieci z Białorusi w Krakowie było zwiedzanie samego miasta, Wawelu oraz kopalni soli w Wieliczce.

Na Wawelu

Na Wawelu

zwiedzanie

zwiedzanie_1

Kluczem do rekrutacji uczestników wycieczki do Krakowa była aktywność społeczna młodzieży i dobre wyniki w nauce języka polskiego. – Typowali kandydatów do ich nauczyciele. Poza tym w grupie znalazły się dzieciaki, które wykazały się dobrym wynikiem podczas konkursu Mistrz Ortografii 2015 i otrzymały wyróżnienie od jury konkursu – tłumaczy Andżelika Borys. Jej zdaniem wyjazdy edukacyjne do Polski młodzieży, uczącej się języka polskiego, są niezwykle skuteczną formą motywacji uczniów do zgłębiania wiedzy o Polsce i osiągania lepszych wyników w nauce języka polskiego.

W Sali Portretowej w Urzędzie Miasta Krakowa

W Sali Portretowej w Urzędzie Miasta Krakowa

w_UMK_1

Podczas pobytu w Krakowie uczniowie i ich opiekunowie zostali przyjęci w Urzędzie Miasta Krakowa, gdzie mieli okazję porozmawiać z krakowskimi samorządowcami.

Podczas przyjęcia w Urzędzie Miasta Krakowa. Delegację z Białorusi wita Anna Okońska Wilkowicz, doradca Prezydenta Miasta Krakowa

Podczas przyjęcia w Urzędzie Miasta Krakowa. Delegację z Białorusi wita Anna Okońska-Walkowicz, doradca Prezydenta Miasta Krakowa

Andżelika Borys i Anna Okońska-Walkowicz

Andżelika Borys i Anna Okońska-Walkowicz

Uczestnicy spotkania w Urzędzie Miasta Krakowa

Uczestnicy spotkania w Urzędzie Miasta Krakowa

Andżelika Borys, biorąca udział w wycieczce, jako jej organizator, usłyszała od władz Krakowa zapewnienie, iż współpraca z ZPB w zakresie organizowania wyjazdów edukacyjnych do Krakowa dzieci i nauczycieli z Białorusi będzie kontynuowana.

Znadniemna.pl, zdjęcia Aleksandry Gwozdowskiej

Kilkudziesięcioosobowa grupa 12-14-letnich Polaków z Białorusi, uczących się języka polskiego w Witebsku, Baranowiczach, Brześciu, Mińsku i Grodnie, wspólnie ze swoimi nauczycielami zwiedziła w pierwszych dniach czerwca dawną stolicę Polski – Kraków. [caption id="attachment_10310" align="alignnone" width="480"] Polska młodzież z Białorusi przed Bazyliką Mariacką w Krakowie[/caption] Wycieczkę, która miała

Mogli o tym się przekonać we wtorek, 9 czerwca, grodzieńscy dziennikarze, dla których polska placówka konsularna zorganizowała konferencję prasową poświęconą wprowadzonemu przez Komisję Europejską wymogowi pobierania od 23 czerwca od obywateli, ubiegających się o wizę Schengen, danych biometrycznych, czyli – odcisków palców.

Skaner do pobierania odcisków palców, zainstalowanmy przy okienku w Konsulacie Generalnym RP w Grodnie

Skaner do pobierania odcisków palców, zainstalowany przy okienku w Konsulacie Generalnym RP w Grodnie

O nowej procedurze wydawania wiz Schengen opowiedzieli dziennikarzom Konsul Generalny RP w Grodnie Andrzej Chodkiewicz i szef sekcji wizowej Konsulatu Generalnego RP w Grodnie konsul Piotr Lewczuk.

Piotr Lewczuk, szef sekcji wizowej w Konsulacie Generalnym RP w Grodnie i szef placówki Konsul Generalny RP Andrzej Chodkiewicz

Konsul Piotr Lewczuk, szef sekcji wizowej w Konsulacie Generalnym RP w Grodnie i Konsul Generalny RP Andrzej Chodkiewicz, szef placówki

Obaj dyplomaci podkreślali, że wymóg pobierania odcisków palców dla ubiegających się o wizę Schengen, nie wydłuży dotychczas obowiązującego w polskich placówkach konsularnych czasu (10 dni roboczych) oczekiwania na wizę. – Nieco się wydłuży czas składania wniosku, gdyż wnioskodawca będzie musiał za pomocą urządzeń, które widzicie państwo przy okienkach, oddać odciski palców – tłumaczył dziennikarzom Andrzej Chodkiewicz.

Piotr Lewczuk zaznaczył z kolei, iż odciski palców, pobrane podczas składania wniosku na wizę Schengen, będą przechowywane w Wizowym Systemie Informacyjnym Schengen (VIS) przez okres 59 miesięcy, czyli przez pięć lat. – W tym okresie, przy składaniu wniosku na każdą kolejną wizę, każdego kraju, wchodzącego w strefę Schengen, wnioskodawca będzie zwolniony z obowiązku oddawania odcisków palców – mówił szef sekcji wizowej konsulatu. Podkreślił, że podczas ubiegania się o kolejną wizę Schengen wnioskodawca będzie musiał okazać oryginał wizy biometrycznej (będzie zawierała napis „VIS”, oznaczający, że dane biometryczne osobnika znajdują się w systemie VIS), wydanej w okresie nieprzekraczającym 59 miesięcy do momentu złożenia kolejnego wniosku wizowego. W przypadku braku takiej wizy wnioskodawca będzie musiał poddać się procedurze skanowania palców.

Jak zaznaczył Andrzej Chodkiewicz, rozpowszechniony przez podległą mu placówkę komunikat o jednodniowej przerwie w przyjmowaniu wniosków wizowych przed 23 czerwca nie powinien budzić obaw. – Przerwa nie oznacza, że nastąpią jakieś dodatkowe utrudnienia w uzyskaniu wizy poza prostą procedurą skanowania palców wnioskodawcy, którego zapozna z nią współpracownik konsulatu, przyjmujący wniosek wizowy – mówił konsul generalny.

Procedura oddawania odcisków palców przewiduje skanowanie na specjalnym urządzeniu wszystkich, posiadanych przez ubiegającą się o wizę osobę, palców na dłoniach obu rąk. Skaner zeskanuje najpierw cztery palce na jednej dłoni, potem – na drugiej, a na samym końcu wnioskodawca położy na urządzeniu oba kciuki. Zwolnieni z oddawania odcisków palców zostaną tylko dzieci w wieku do 12 lat. Otrzymana przez nie, na przykład, wiza pięcioletnia nie utraci ważności po osiągnięciu wieku, w którym muszą być poddane procedurze skanowania palców przy składaniu wniosku wizowego.

Ważna informacja dla posiadaczy Karty Polaka, ubiegających się o polską wizę krajową: jej uzyskanie nie wymaga oddawania odcisków palców!

Uczestniczący w konferencji prasowej dziennikarzy interesowało zapowiadane przez polską dyplomację na Białorusi otwarcie Centrów Wizowych między innymi w Grodnie i Lidzie.

Według Andrzeja Chodkiewicza obecnie trwa przetarg na świadczenie usług pośredniczenia w przyjmowaniu wniosków wizowych na zlecenie polskich placówek konsularnych na Białorusi. Otwarcie Centrów Wizowych, których zadaniem będzie przyjmowanie paszportu i wniosku wizowego, pobranie od wnioskodawcy odcisków palców, dostarczenie wszystkich uzyskanych danych do konsulatu oraz odebranie i przekazanie zainteresowanemu paszportu z ważną wizą, odbędzie się prawdopodobnie w listopadzie tego roku.

– Nie wiemy ile będzie kosztowała ta usługa. Zasadą przetargu jest, iż prawo do świadczenia usługi zostanie przyznane podmiotowi, który przedstawi najkorzystniejszą, także dla wnioskodawców, ofertę – mówił Andrzej Chodkiewicz.

Niedogodnościądla zainteresowanych, wynikającą z nowej procedury składania wniosków wizowych,  będzie to, że wobec wymogu pobierania danych biometrycznych, wnioskodawcy będą musieli osobiście składać wniosek w konsulacie, bądź w Centrum Wizowym (po ich otwarciu). Wyjątek dotyczy dzieci do 12 lat oraz obywateli, ubiegających się o wizę krajową, między innymi – posiadaczy Karty Polaka.

18 czerwca Konsulat Generalny RP w Grodnie wspólnie ze Strażą Graniczną RP zorganizuje dla dziennikarzy grodzieńskich wyjazd na przejście graniczne w Kuźnicy Białostockiej, aby pokazać, jak po 23 czerwca będzie wyglądała procedura odprawy paszportowej dla posiadaczy wiz biometrycznych.

Znadniemna.pl

Mogli o tym się przekonać we wtorek, 9 czerwca, grodzieńscy dziennikarze, dla których polska placówka konsularna zorganizowała konferencję prasową poświęconą wprowadzonemu przez Komisję Europejską wymogowi pobierania od 23 czerwca od obywateli, ubiegających się o wizę Schengen, danych biometrycznych, czyli – odcisków palców. [caption id="attachment_10302" align="alignnone" width="480"]

Publikujemy kolejny, przedostatni, odcinek relacji naszego czytelnika Mikołaja Sienkiewicza z Berezy o jego wycieczce etnograficznej na mało znane Polesie w okolice Zielonej Góry. Początek relacji opublikowaliśmy 30 maja.

Zapraszamy do lektury:

Waclaw_Towpik_Jan Powchowicz_Karol_Peterleiner

Repatrianci z Polesia do Ochli: Wacław Towpik, Jan Powchowicz, Karol Peterleiner

„Moi rozmówcy dowiadują się, że pochodzę z Błudenia, i od razu przypominają o swoich relacjach z błudnianami.

Peterleiter: – Miejsce za klasztorem nazywało się Kodziłowo. Błudnianie mieli większe pastwiska, ale ludzie z Berezy na nich podpasywali. Zawiązywały się bójki na kije. Kiedy błudnianie chcieli zaopatrzyć się w klasztorze amunicją, tam po wojnie był magazyn wojskowy, wypędzaliśmy ich z kijami.

Powchowicz: -Wówczas byliśmy pastuszkami, a błudnianie nie puszczali nas na swoje pastwisko koło Kreczetu (rzeczka koło Berezy- red.)No to z kijami w rękach toczyliśmy boje za pastwisko.

Byli mieszkańcy Berezy, są z reguły ludźmi pracowitymi, i na nowym miejscu, zapewniając sobie byt – kontynuowali pracę jako rolnicy. Rodzaj zajęć każdego następnego pokolenia jednak się zmieniał.

Towpik: – Byliśmy nieco rozczarowani, kiedy w latach 50. w Polsce zaczęto tworzyć kołchozy (PGR-y –red.). Po co nam te kołchozy?Przecież przed nimi uciekaliśmy. Wyuczyłem się więc na księgowego, Jan – na mechanika, a Karol – na elektryka.

Peterleiner: – Chleba już sami nie pieczemy, kupujemy w sklepach. Dzieci i wnukowie mają już taki temp życia, że Bereza ich prawie nie interesuje.

Jak układaliście relacje z miejscowymi Polakami?

– My, wschodniacy, jesteśmy zadziorni, trzymamy się jeden drugiego i nie pozwalamy się krzywdzić. Więc nas się nawet obawiali.

Obecnie czuje cie się już jako miejscowi, czy wciąż jako przyjezdni?

Powchowicz: – Generalnie się już przyzwyczailiśmy i zadomowiliśmy, ale duszą i sercem wciąż jesteśmy tam.

I pyta mnie: – W Nowosiołkach już położyli asfalt?

Tak. Tam są domy, ulice.

Peterleiner: – No to możesz wracać na swoją ojczyznę (śmieje się).

Powchowicz: -Nie mogę nawet jej odwiedzić, bo lata, a i zdrowie nie dopisuje. Pięć razy tam byłem…

Rozmawiać z nimi można w nieskończoność, ale czas mam limitowany.

Tęsknicie za Berezą?

Peterleiner: – Aż do dzisiaj. W Berezie żyliśmy biednie, ale było wesoło.

Z Wacławem Towpikiem jeszcze długo przeglądamy stertę zdjęć Berezy z 1968 roku, wykonanych przez jego brata. Niektóre ulice i miejsca znacznie się zmieniły od tamtej pory i z trudem można je zidentyfikować. Następnie wyjmuje kilka rodzinnych zdjęć z początku XX stulecia. Są na nich przystojni wojskowi i wystrojone panienki. Pan Wacław nazywa ich po imieniu. Zadziwiającą rzeczą jest ludzka pamięć.

Maria i Włodzimierz Małeccy

Maria i Włodzimierz Małeccy

Włodzimierz i Maria Małeccy mieszkają obok zabytkowego kościoła, wzniesionego pod koniec XIII stulecia. Cała chłopska rodzina Maleckich – matka, dziadek, babcia i czworo dzieci, w tym mały Włodek – mieszkała w Berezie przy ulicy Tatarskiej. Do Ochli wyjechali w 1945 roku. Ojciec Włodzimierza zmarł jeszcze w 1936 roku.

Już w Ochli Włodzimierz poznał Marię Weremiejczyk ze wsi Jastrąb i ożenił się z nią.

Najbardziej trwałe wspomnienia Włodzimierz ma z okresu wojny:

– Niemcy wieszali partyzantów na słupach w Berezie i spędzali wszystkich ludzi, aby zobaczyli. Dwa razy spędzali nas do czerwonych koszar, bo gdzieś w piekarni partyzanci podłożyli ładunek wybuchowy. Wszystkich ludzi – mężczyzn, kobiety, dzieci – spędzono na plac przed koszarami i nie pozwalano się rozejść, słychać było tylko lament i płacz. Tak ludzi trzymano przez cały dzień.

Włodzimierz pamięta dwa takie przypadki. Jego żona potwierdza, że tak samo było w Jastrąbiu. Partyzanci coś robili – całą wieś spędzano przed dom sołtysa i ludzie stali tam boso.

Włodzimierz i Maria chętnie, ze szczegółami, opowiadają o swoim życiu pod okupacją niemiecką. Kiedy dochodzimy do okresu powojennego, to okazuje się, iż obaj wyjechali do Polski tuż po kapitulacji Niemiec.

Włodzimierz po wojnie przyjeżdżał do Berezy, ale nie do rodzinnego domu, który spłonął, kiedy Niemcy wycofywali się z miasta paląc prawie całe centrum.

Maria wspomina, że wraz z rodzicami i czterema braćmi opuściła rodzinne strony ostatnim pociągiem, który wiózł ich z Błudenia do Ochli przez cały miesiąć.

Z Jastrąbia wyjechało wówczas pięć polskich rodzin. Repatriować się chcieli też Białorusini, ale ich nie wypuszczano.

Maria: – My też tęskniliśmy za domem. Chciało się wrócić. Wyjeżdżając, nie sądziliśmy, że to na zawsze. Liczyliśmy na powrót. Potem ośmiokrotnie jeździliśmy na Białoruś: do rodzinnej wsi i do Mińska, do krewnych. Do dzisiaj otrzymuję od nich listy z Mińska.

Na pytanie, czy pamięta kogoś, z kim przyjechali do Ochli, Włodzimierz wymienia nazwiska: Powchowicz, Priłucki, a z Błufenia – Chadrysiak, Ciuszkiewicz, Łopurko, Czyż.

Założone w 2002 roku Stowarzyszenie Przyjaciół Wsi Ochla jednoczy ludzi, którzy nawiązują kontakty i organizują wyjazdy do ojczyzn przodków – na Białoruś, do krajów bałtyckich, na Ukrainę i nawet już współpracują z Niemcami – byłymi tutejszymi mieszkańcami. W Stowarzyszeniu działają Polacy z Berezy, Ukrainy i innych regionów Polski, a także Serbowie łużyccy. Prezes organizacji – Tadeusz Chrystowicz – jest jedyny, kto się urodził na Kresach, w Szczuczynie. Reszta działaczy to dzieci repatriantów.

Kiedy docieramy do domu Tadeusza Chrystowicza na spotkanie działaczy Stowarzyszenia, gospodarz przyjmuje nas w swoim ogrodzie w przytulnej altance z zastawionym jedzeniem stołem.

– Jerzy Poźniak z Berezy – przedstawia tęgiego mężczyznę, siedzącego przy stole.

– Nie Bereza, tylko Nowosiołki – poprawia gospodarza pan Jerzy, nieźle, choć z akcentem, mówiący po rosyjsku. – Mieszkaliśmy niedaleko wsi na chutorze, teraz tamtędy biegnie droga. Ja już tutaj się urodziłem, podobnie jak moja siostra i brat. O Berezie słyszałem od rodziców, wiele razy do niej jeździłem. Znamy Berezę tak samo dobrze, jak Ochlę. Rodzice wyjechali w 1945roku: ojciec Józef, mama Ewa, tata ojca – Gabriel i dziadek mamy – Adam. Do Ochli z nazwiskiem Poźniak przyjechało osiem rodzin. Kuzyni mojego taty zostali na Białorusi. Dla mnie są już obcy. W Nowosiołkach mieszka jeszcze ciocia, też z Poźniaków…

Kolejny berezianin Czesław Smoliński:

– Moja mama Józefa miała panieńskie nazwisko Małecka, teraz jest Smolińska, jak i ja. Ojciec pochodzi z Ternopolszczyzny. Ja urodziłem się już tutaj w 1946 roku. Nasz dom stał na ulicy Tatarskiej za uniwermagiem ( duży sklep wielobranżowy – red.). To była mała niebieska chatka niedaleko cmentarza.

Zwracam się do Jerzego Poźniaka:

Gdzie tak dobrze nauczył się pan rozmawiać po rosyjsku, rodzice nauczyli?

– Nie, w szkole. Przez półtora roku mieliśmy niemiecki, a potem przyjechał nauczyciel z Rosji i zaczęliśmy się uczyć rosyjskiego. Przez wiele lat uczenie się rosyjskiego było w Polsce obowiązkowe.

Ma pan może jakąś pamiątkę rodzinną z Berezy?

– Nie, podczas wojny w nasz dom trafił pocisk i dom, wybudowany jeszcze przez pradziadka spłonął. Mama, wówczas jako 14 -latka, pracowała w niemieckiej komendaturze, dzięki temu udało się dogadać w sprawie wyrębu drzew w lesie, aby zbudować nowy dom. Tym zajmował się już dziadek. Pracował nawet za konia, sam targając z lasu bierwiona. Moja babcia przywiozła ze sobą typowy strój nowosiołkowski, potem jednak pożyczyła go komuś ze szkoły i strój zaginął.

Sześcioro mężczyzn głośno gadają, przerywając jeden drugiemu, każdy, włącznie z Serbami łużyckimi, chce opowiedzieć własną historię i co jakiś czas wznoszą toasty: za spotkanie, za nowych znajomych i za przyjaźń.

Też wyjmuję butelkę pieskowskiej wódki. Na twarzach dostrzegam zdziwienie i ciekawość. Zasypują mnie pytaniami o naszej gorzelni.

Życie czasem sprawia niespodziewane figle. Niemcy, wysiedleni z Ochli i innych okolicznych miejscowości, odczuwając nostalgię, też zaczęli tu przyjeżdżać, żeby zobaczyć swoje domy i ziemię, żeby się smucić i powspominać.

– Na pierwsze spotkanie byłych mieszkańców Ochli z nami przyjechało około 200 ludzi – opowiada Tadeusz Chrystowicz. – Nawet potrafiliśmy się z nimi zaprzyjaźnić. Przecież oni, podobnie jak my, musieli opuścić rodzinne strony. Jesteśmy więc w podobnej sytuacji. Raz do roku na miejscowym cmentarzu, gdzie znajdują się groby ich przodków, organizujemy ekumeniczne spotkania. Ekumeniczne, gdyż są protestantami, a my – katolikami.

Cmentarz w Ochli. Nazwiska na nagrobkach są takie same jakie mają współcześni mieszkańcy Berezy

Cmentarz w Ochli. Nazwiska na nagrobkach są takie same, jakie mają współcześni mieszkańcy Berezy i Prużany

Dopiero z nadejściem wieczoru udało nam się opuścić gościnną altankę. Zdążyliśmy jeszcze na miejscowy cmentarz. Jest on podzielony na dwie części. Jedna to łąka, w centrum której stoi obelisk otoczony kilkoma ocalałymi nagrobkami niemieckimi. Ocalałymi, gdyż w latach 1960-80 ten cmentarz został zburzony. Do obelisku, upamiętniającego byłą nekropolię, dzisiaj przyjeżdżają potomkowie Niemców z Ochli. Druga część cmentarza jest nowa – otwarta przez repatriantów po wojnie. Około 80. proc. nazwisk na nagrobkach – takie same, jakie noszą ludzie w Berezie i Prużanie: Bortnowski, Uglik, Olichwier, Radczyc, Miziewicz, Malecki, Stacewicz, Bielewicz, Jakuszyk, Marczenia, Bilibuch, Radziwonski, Szydłowski, Powchowicz, Wojciechowski, Witkowski, Czyż, Brodko, Chocianowski, Bogusz, Towpik, Jankowski, Poźniak…

Późnym wieczorem, pokonując 70 kilometrów, docieramy do wsi Białków, jemy kolację u farmera, a jednocześnie miejscowego sołtysa Eugeniusza Niparki. Pan Eugeniusz jawi się nam w porządnym białym kożuchu dawnej roboty. Specjalnie go włożył, żeby się pochwalić. Kożuch dostał w spadku od ojca. Jest to autentyczny wyrób, pochodzący z dalekiej małej ojczyzny i będący teraz relikwią rodzinną. W czasie, gdy pani Joanna, żona pana Eugeniusza, nakrywa do stołu, mamy czas na rozmowę.

Sołtys Białkowa Eugeniusz Niparko w kożuchu poleskim odziedziczonym po ojcu

Sołtys Białkowa Eugeniusz Niparko w kożuchu poleskim, który dostał w spadku po ojcu

– Moi rodzice mieszkali na chutorze koło wsi Michnowicze – opowiada gospodarz. – Mieli około 20 hektarów ziemi. Dziadek dwa razy jeździł do Ameryki i na zarobione tam pieniądze kupował ziemię. Zaledwie przez kilka lat mieszkali na tym chutorze do 1939 roku. Kiedy z ojcem odwiedzaliśmy rodzinne strony, on pokazywał mi miejsce, gdzie stał dom. Wówczas było tam kołchozowe pole z żytem.

A jak tutaj przydzielano wam domy?

– Sami wybieraliśmy, kto gdzie chciał się osiedlić. Jechaliśmy pociągiem przez Warszawę, Poznań. Z Poznania można było jechać prosto, albo skręcić w prawo bądź w lewo.
W pociągu był leśniczy, który miał niemieckie mapy. Spojrzał na mapę – zielonym kolorem w kierunku prostym zaznaczony był las. Pojedziemy do lasu – tam przeżyjemy. Dojechali do dużej stacji Rzepin, a stamtąd do Cybinki. W Cybince skończyły się tory i wszystkim kazano wysiadać z pociągu. Odczepiono parowóz. Ludzie jednak jeszcze przez kilka dni siedzieli w wagonach, nie chcieli tu wysiadać. Spodziewali się, że do wagonów doczepią jakiś inny parowóz, który zaciągnie je w lepsze miejsce. Tam gdzie stali było pustkowie, ale w końcu musieli wysiąść. Okazało się, że ziemia tutaj jest lepsza, niż w Michnowiczach.

Tablica przy Domu Poleskim w Białkowie, przypominająca o pochodzeniu miejscowych mieszkańców.

Tablica przy Domu Poleskim w Białkowie, przypominająca o pochodzeniu miejscowych mieszkańców.

Nocowaliśmy w Domu Poleskim – odpowiednik wiejskiego domu kultury na Białorusi – ale skoro wszyscy w Białkowie są z Polesia, to i dom się nazywa „Poleski”. Na piętrze w budynku są pokoje hotelowe, na parterze – Muzeum Polesia i kilka pomieszczeń, przeznaczonych do różnych celów. Z jednego z pomieszczeń donosi się dyskotekowa muzyka – ktoś z miejscowej młodzieży hucznie świętuje ukończenie osiemnastu lat.

Po obudzeniu się udajemy się do Muzeum Polesia. Jest z nami pan Eugeniusz oraz prezes miejscowego Stowarzyszenia Miłośników Polesia i Białkowa Maria Dobryniewska z domu Weriszko, której rodzice pochodzą ze wsi Petelewo.

muzeum_w_Bialkowie_1

W Muzeum Poleskim w Białkowie

W muzeum robi wrażenie zbiór książek o Polesiu, dokumentów, zdjęć i eksponatów, z których wiele nie spotykałem nawet w naszych białoruskich muzeach. Oto kalosze, wykonane przez jakiegoś „złotą rączkę” z opony autobusa – w trudnych powojennych czasach wielu miało takie. Oto garnuszek odlany przez innego mistrza z metalu, pochodzącego z zestrzelonego samolotu! Gilotyna do cięcia tytoniu. Dwa egzemplarze prawa jazdy – do kierowania autem i rowerem (!), wydane w Brześciu Litewskim na początku lat 30.minionego stulecia na imię Romana Sienkiewicza. Szczegółowy plan działek ziemi we wsi Petelewo. Tutaj znajduję też galerię portretową sołtysów Białkowa z okresu powojennego, wszyscy byli nasi – z Berezy.

IMG_8016

Zdjęcia Poleszuków – obecnie mieszkańców Białkowa – w miejscowym muzeum

Przy Domu Poleskim jest zbudowana drewniana scena, ogromna stodoła i mniejszy chlew. W obu budynkach jest zgromadzona kolekcja narzędzi rolnych, poczynając od trzepaczek do lnu i na furmankach kończąc – wszystko przywieziono tu z Berezy i okolic. Trochę dalej leży kamień młyński od wiatraka.

Chcę tu przywieźć jeszcze autentyczną chatę z Polesia, – dzieli się planami pan Eugeniusz.

Może spod Białegostoku pan sprowadzi, bo podobne są i prościej by było – proponuję mu prostsze rozwiązanie.

– Przecież Poleszczucy jesteśmy i nie szukamy łatwych dróg, – chytrze mruży oko rozmówca.

Cóż zgodzę się z nim.

tablica informująca, że tu znajduje się rodzinne gospodarstwo rolne małżeństwa Niparko

tablica informująca, że tu znajduje się rodzinne gospodarstwo rolne małżeństwa Niparko i mieszka sołtys Białkowa

Eugeniusz mieszka w solidnym domu niemieckim (stąd także obecnie – zaledwie 7 kilometrów do granicy z Niemcami) z kamienia, dekorowanym wymyślnymi elementami architektonicznymi. Ma 200 hektarów ziemi. Na ulicy przy bramie stoi tablica informująca, że tu znajduje się „Gospodarstwo rolne Joanny i Eugeniusza Niparko”, a obok – tabliczka „Sołtys”. Na bramie wisi napis z ostrzeżeniem, świadczący o poczuciu humoru gospodarza: „Uwaga! Osobom niepożądanym (inspektorom i kontrolerom wszelakim) wstęp na teren rodzinnego gospodarstwa rolnego bez mojej zgody jest kategorycznie zabroniony. Art.23 Konstytucji RP. Eugeniusz Niparko”.

Na pamiątkę o gościnnym Białkowie bierzemy ze sobą płytkę z nagraniem miejscowego zespołu folklorystycznego „Kryniczeńka” z piosenkami poleskimi, szalik kibiców miejscowej drużyny piłkarskiej „Polesie” i dwie butelki poleskiego bimbru.”

cdn.

Mikołaj Sienkiewicz, Bereza – Zielona Góra

Publikujemy kolejny, przedostatni, odcinek relacji naszego czytelnika Mikołaja Sienkiewicza z Berezy o jego wycieczce etnograficznej na mało znane Polesie w okolice Zielonej Góry. Początek relacji opublikowaliśmy 30 maja. Zapraszamy do lektury: [caption id="attachment_10290" align="alignnone" width="480"] Repatrianci z Polesia do Ochli: Wacław Towpik, Jan Powchowicz, Karol Peterleiner[/caption] „Moi rozmówcy

Trzynastu absolwentów na zawsze opuściło w tym roku progi Polskiej Szkoły w Wołkowysku. Na uroczystości zakończenia roku szkolnego, która odbyła się 30 maja, pojawił się potencjalny kandydat na prezydenta Białorusi hrabia Aleksander Pruszyński.

Goście honorowi apelu szkolnego. Trzeci od lewej - Aleksander Pruszyński, potencjalny kandydat na prezydenta Białorusi

Goście honorowi apelu szkolnego. Trzeci od lewej – Aleksander Pruszyński, potencjalny kandydat na prezydenta Białorusi

Na apelu szkolnym z okazji zakończenia roku szkolnego pojawili się także konsulowie z Konsulatu Generalnego RP w Grodnie Zbigniew Pruchniak i Antoni Koroluk. Sukcesów na egzaminach maturalnych oraz wstępnych na studia życzyła trzynastce absolwentów administracja Polskiej Szkoły w Wołkowysku na czele z dyrektor Haliną Bułaj. Władze rejonu wołkowyskiego reprezentował osobiście przewodniczący Wołkowyskiego Rejonowego Komitetu Wykonawczego Michaił Sitko, któremu towarzyszył wice naczelnik miejscowego kuratorium oświaty Piotr Kraśko.

Ostatni szkolny dzwonek dla absolwentów

Ostatni szkolny dzwonek dla absolwentów

Obecność na apelu działacza polonijnego z Kanady, członka Związku Polaków na Białorusi, a od niedawna – obywatela Białorusi, aspirującego do najwyższego urzędu w państwie, Aleksandra Pruszyńskiego była niespodzianką dla organizatorów uroczystości. Nie wiemy, czy polityk pojawił się na zakończeniu roku szkolnego w Polskiej Szkole w Wołkowysku w celu pozyskania sympatii miejscowych Polaków przed rozpoczęciem tegorocznej kampanii prezydenckiej.
Jak widać na zdjęciu, stał wśród gości honorowych apelu szkolnego tuż obok dyrektor polskiej placówki edukacyjnej.

Taniec w wykonaniu szczęśliwej "trzynastki" absolwentów

Taniec w wykonaniu szczęśliwej „trzynastki” absolwentów

Absolwenci Polskiej Szkoły w Wołkowysku pożegnali dzieciństwo radosnym żywiołowym tańcem, który był zaprzeczeniem przesądnego przypisywania liczbie tegorocznych maturzystów niefortunnych właściwości, czyli postarali się przekonać wszystkich obecnych, że są szczęśliwą „trzynastką”.

Maria Tiszkowska z Wołkowyska, zdjęcia Jerzego Czuprety

Trzynastu absolwentów na zawsze opuściło w tym roku progi Polskiej Szkoły w Wołkowysku. Na uroczystości zakończenia roku szkolnego, która odbyła się 30 maja, pojawił się potencjalny kandydat na prezydenta Białorusi hrabia Aleksander Pruszyński. [caption id="attachment_10284" align="alignnone" width="480"] Goście honorowi apelu szkolnego. Trzeci od lewej - Aleksander

Wacław i Aleksy Sporscy, ojciec i syn, będący członkami Towarzystwa Plastyków Polskich przy ZPB, otworzyli 4 czerwca w grodzieńskiej galerii „Kryga” wspólną wystawę pt. „55×32”. Liczby zawarte w nazwie wystawy odpowiadają wiekowi twórców.

Aleksy i Wacław Sporscy

Aleksy i Wacław Sporscy

W wystawionych w galerii „Kryga” obrazach malarzy Sporskich, mimo różnicy pokoleń artystów, dostrzegalne jest pokrewieństwo i podobny sposób postrzegania rzeczywistości przez obojga malarzy. Można powiedzieć, że ich wystawa przypomina ciepłą rodzinną rozmowę.

Maria Macko, dyrektorka galerii "Kryga", wita gości wernisażu

Maria Macko, dyrektorka galerii „Kryga”, wita gości wernisażu

Zarówno Wacław, jak i Aleksy Sporscy są artystami, których twórczość jest doskonale znana miłośnikom malarstwa zarówno na Białorusi, jak i w Polsce.

Przemawia historyk sztuki Maryna Zagidulina

Przemawia historyk sztuki Maryna Zagidulina

Podczas wernisażu kwestia podobieństw i różnic warsztatu twórczego ojca i syna była podnoszona niejednokrotnie. Czy doświadczenie i postrzeganie siebie we współczesnym świecie przekłada się na warsztat twórczy malarza?
Aleksemu, jako młodemu artyście właściwe jest spojrzenie współczesne oraz dążenie do większej lokalności, prostoty kształtu i treści.

Janina Pilnik, prezes Towarzysatwa Plastyków Polskich przy ZPB składa gratulacje artystom Sporskim

Janina Pilnik, prezes Towarzystwa Plastyków Polskich przy ZPB składa gratulacje Wacławowi Sporskiemu i jego synowi – Aleksemu

Dzieła Wacława są nasycone symbolami, szczegółami i emanują swoim niepowtarzalnym klimatem. Każdy obraz jest głębokim przemyśleniem rzeczywistości, które odzwierciedla niewielką, ale z bogatą treścią, historię. Autorski styl Wacława Sporskiego jest wyrazisty i rozpoznawalny.

Koledzy artystów z TPP przy ZPB Wacław Romaszko i Walentyna Brysacz

Koledzy artystów z TPP przy ZPB Wacław Romaszko i Walentyna Brysacz

Goście wernisażu

Goście wernisażu

wernisaz_1

Wybrane obrazy Aleksego Sporskiego:

Aleksy_Sporski

Aleksy_Sporski_1

Aleksy_Sporski_2

Wybrane obrazy Wacława Sporskiego:

Waclaw_Sporski

Waclaw_Sporski_1

Jak zaznaczyły podczas wernisażu wystawy „55×32” historyk sztuki Marina Zagidulina oraz prezes Towarzystwa Plastyków Polskich przy ZPB Janina Pilnik, rodzina Sporskich – to przede wszystkim ciekawi, otwarci i dobrzy ludzie, dlatego właśnie ich dzieła są bardzo ciepłe i przyciągają uwagę, emanują niewiarygodnie pozytywną energią.

I taka właśnie atmosfera panowała podczas wernisażu, na który licznie stawili się przyjaciele i koledzy ojca i syna Sporskich z Towarzystwa Plastyków Polskich, składając serdeczne gratulacje obu twórcom.

Wystawa „55×32” potrwa w galerii „Kryga” do 30 czerwca.

Natalia Klimowicz, zdjęcia autorki

Wacław i Aleksy Sporscy, ojciec i syn, będący członkami Towarzystwa Plastyków Polskich przy ZPB, otworzyli 4 czerwca w grodzieńskiej galerii „Kryga” wspólną wystawę pt. „55x32”. Liczby zawarte w nazwie wystawy odpowiadają wiekowi twórców. [caption id="attachment_10264" align="alignnone" width="480"] Aleksy i Wacław Sporscy[/caption] W wystawionych w galerii „Kryga” obrazach

Starsze i młodsze pokolenie malarzy z działającego przy Związku Polaków na Białorusi Towarzystwa Plastyków Polskich prezentuje swoją twórczość na wystawie w Bibliotece Głównej Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku, która się mieści w zabytkowym Pałacu Branickich.

Janina Pilnik, prezes TPP przy ZPB i Danuta Dąbrowska-Charytoniuk, dyrektor Biblioteki Głównej Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku otwierają wystawę, fot.:  Biblioteki Głównej Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku

Janina Pilnik, prezes TPP przy ZPB i Danuta Dąbrowska-Charytoniuk, dyrektor Biblioteki Głównej Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku otwierają wystawę

Miłośnicy malarstwa ze stolicy Podlasia już od ponad tygodnia mogą podziwiać twórczość polskich malarzy z Białorusi, którzy prezentują na wystawie różnorodność, nie tylko pod kątem wiekowym, biorących w niej udział artystów. Prace są zróżnicowane także pod względem tematyki, gatunku oraz techniki wykonania dzieł malarskich. Klasyczny pejzaż i martwa natura sąsiadują z kompozycją abstrakcyjną. Subtelny liryczny witraż wisi obok filigranowej grafiki nasyconej głębokimi motywami filozoficznymi. Na wystawie każdy może zobaczyć pracę odpowiadającą jego gustowi i upodobaniom artystycznym.

Goście wernisażu,  fot.: Biblioteka Główna Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku

Goście wernisażu

Janina Pilnik rozmawia z jednym z gości wernisażu

Janina Pilnik rozmawia z jednym z gości wernisażu

wernisaz_1

Podczas wernisażu, który odbył się 27 maja, obecna na nim prezes Towarzystwa Plastyków Polskich przy ZPB Janina Pilnik opowiedziała zgromadzonym o działalności kierowanej przez nią organizacji twórczej. Działaczka polska podkreśliła, iż duże miejsce w twórczości polskich malarzy z Białorusi zajmuje polska tematyka patriotyczna, czego wyraz twórcy dawali niejednokrotnie, przygotowując cieszące się dużą popularnością w Polsce wystawy tematyczne, jak choćby wystawa poświęcona bohaterom Armii Krajowej, walczącym o wolną i niepodległą Polskę na ziemiach współczesnej Białorusi, czy wystawa poświęcona obronie Grodna przed Armią Czerwoną we wrześniu 1939 roku. – Nas, starsze pokolenie malarzy, cieszy, że w zbiorowych przedsięwzięciach artystycznych Towarzystwa Plastyków Polskich aktywnie uczestniczy najmłodsze pokolenie artystów – mówiła prezes TPP przy ZPB.

twórczość Walentyny Brysacz,  fot.: Biblioteka Główna Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku

Twórczość Walentyny Brysacz

ceramika Arsenija Martyńczuka,  fot.: Biblioteka Główna Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku

Ceramika Arsenija Martyńczuka

Grafika Anny Zabłockiej,  fot.: Biblioteka Główna Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku

Grafika Anny Zabłockiej

Obraz Olgi Buchowki,  fot.: Biblioteka Główna Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku

Obraz Olgi Buchowki

Witraż Olgi Kukalewicz,  fot.: Biblioteka Główna Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku

Witraż Olgi Kukalewicz

Obraz Andrzeja Sturejki,  fot.: Biblioteka Główna Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku

Obraz Andrzeja Sturejki

Grafika Jegora Szokoładowa,  fot.: Biblioteka Główna Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku

Grafika Jegora Szokoładowa

Według Janiny Pilnik prezentowana na wystawie sztafeta pokoleń polskich malarzy z Białorusi pozwala optymistycznie oceniać przyszłość kierowanej przez nią organizacji twórczej.

Trwająca wystawa w Pałacu Branickich nie jest pierwszym wspólnym przedsięwzięciem TPP przy ZPB i Biblioteki Głównej Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku. Wcześniej odbywały się tu wystawy doświadczonych i cenionych artystów z Grodna – między innymi Andrzeja Filipowicza i Gennadiusza Picki.

Obecna wystawa zbiorowa twórców z TPP przy ZPB potrwa w Pałacu Branickich do końca czerwca.

Natalia Klimowicz z Białegostoku, zdjęcia – Biblioteka Główna Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku

Starsze i młodsze pokolenie malarzy z działającego przy Związku Polaków na Białorusi Towarzystwa Plastyków Polskich prezentuje swoją twórczość na wystawie w Bibliotece Głównej Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku, która się mieści w zabytkowym Pałacu Branickich. [caption id="attachment_10232" align="alignnone" width="480"] Janina Pilnik, prezes TPP przy ZPB i Danuta

Uczniowie Szkoły Społecznej Języka Polskiego przy Oddziale Związku Polaków w Mińsku w ostatnią niedzielę wiosny, 31 maja, pożegnali rok szkolny i przywitali wakacje. Uroczystość, zorganizowana przez stołeczny oddział ZPB na czele z prezes Heleną Marczukiewicz, odbyła się w gościnnych murach kościoła pw. św. Szymona i Heleny, zwanego Czerwonym Kościołem, dzięki życzliwości proboszcza ks. Władysława Zawalniuka.

Dzien_Dziecka_w_Minsku

Poprzedził zabawę przedwakacyjną młodych i dorosłych Polaków Mińska ich wspólny udział w procesji Bożego Ciała, która w tym roku zgromadziła w stolicy Białorusi ponad trzy tysiące wiernych.

Po procesji uczniowie Szkoły Społecznej Języka Polskiego (SSJP) przy ZPB w Mińsku, ich rodzice i nauczyciele placówki oświatowej zebrali się razem, aby obejrzeć program artystyczny przygotowany siłami uczniów przy wsparciu pedagogów i przedstawicieli polskiego środowiska artystycznego białoruskiej stolicy.

Miłą niespodzianką podczas koncertu z okazji pożegnania wiosny i powitania lata stała się premiera dwóch piosenki znanej mińskiej autorki Heleny Abramowicz, która skomponowała muzykę do wierszy znanej polskiej poetki nauczycielki i działaczki patriotycznej Anny Rudawcowej, związanej z przedwojennym Grodnem. Pierwszy z premierowych utworów pt. „Dzień Dziecka” wykonała uczennica SSJP przy ZPB w Mińsku i córka autorki muzyki Ania Abramowicz. Drugi zaś utwór, opowiadający dowcipnie o życiu szkolnym pt. „Dziwy w szkole” zaśpiewała sama Helena Abramowicz.

W wykonaniu uczniów zabrzmiało podczas koncertu dużo przepięknej polskiej poezji dla dzieci: wiersz Marii Konopnickiej pt. „Wiosna”, „Abecadło” Juliana Tuwima w teatralizowanym wykonaniu najmłodszych oraz inne utwory wybitnego poety – „Warszawa”, „Okulary”. Bardzo emocjonalnie recytowała wiersz Danuty Wawiłow pt. „A jak będę dorosła” młodziutka Polka z Mińska Elżbieta Protasiewicz. Wcześniej z tym wierszem Elżbieta odniosła sukces w konkursie recytatorskim.

Starsi uczniowie pod kierownictwem nauczycielki Larysy Krywonosowej zaprezentowali publiczności piosenkę turystyczną pt. „Kiedy w piątek słońce świeci”, którą dopingowali obecnych na koncercie do planowania wyjazdów i wycieczek letnich na łono natury.

Nie zabrakło też przedstawień teatralnych na wiersze polskich poetów w wykonaniu nastolatków. Widzowie byli zachwyceni scenkami rozegranymi na podstawie wiersza Jana Brzechwy pt. „Mrówka”.

Dzien_Dziecka_w_Minsku_02

Zwierzęta z wierszyków dla dzieci praktycznie nie schodziły ze sceny. Spotkały się na niej lis i dzik z „ZOO” Jana Brzechwy. Zaprezentował się „Taki wielki pies” Danuty Wawiłow, „wskoczyła” na scenę bardzo wesoła rozśpiewana „Żabka”, pojawiła się nawet „Żyrafa u fotografa” Ludwika Jerzego Kerna w inscenizacji braci Sławka i Eugeniusza Jarmolenków.

Przepiękną grą na fortepianie zauroczył publiczność i kolegów ze szkoły Jan Filipowicz, laureat międzynarodowych konkursów muzycznych.

Na zakończenie koncertu niesamowity popis tańca integracyjnego (taniec, w którym przynajmniej jeden z partnerów jest na wózku dla niepełnosprawnych – red.) przedstawił publiczności duet taneczny „Magic Girls”. Tancerki – 10-letnia Zofia Prazdnowa i 12-letnia Zofia Breńko – są laureatkami wielu konkursów, a ostatni zdobyły dwa złote medale na mistrzostwach w Holandii.

Zamykając część artystyczną obchodów Dnia Dziecka młodzi artyści wspólnie z publicznością zaśpiewali piosenkę „Oto jest dzień”.

Dzien_Dziecka_w_Minsku_01

Z zakończeniem koncertu nie zakończyły się atrakcje przygotowane przez organizatorów z okazji Dnia Dziecka i nadejścia lata. Przy kościele pod otwartym niebem można było bawić się z piłkami, brać udział w zabawach, prowadzonych przez harcerki z Borysowa Alinę Karatczenię i Nadzieję Niechajczyk. Uwadze uczestników uroczystości została zaprezentowana wystawa rysunków uczniów SSJP przy ZPB w Mińsku. Dzieci częstowały się słodyczami i sokiem i otrzymały prezenty w postaci książek z literaturą dziecięcą w języku polskim, ufundowanych przez Ambasadę RP w Mińsku. Z okazji Dnia Dziecka organizacja humanitarna UNICEF ufundowała z kolei książki w języku białoruskim i angielskim o prawach dziecka.

Dzien_Dziecka_w_Minsku_03

Uczestnicy uroczystości z okazji Dnia Dziecka w Czerwonym Kościele niezależnie od wieku emanowali dobrym humorem i wzajemną życzliwością, życząc najmłodszym dużo zdrowia, szczęścia i wspaniałych wakacji!

Polina Juckiewicz z Mińska

Uczniowie Szkoły Społecznej Języka Polskiego przy Oddziale Związku Polaków w Mińsku w ostatnią niedzielę wiosny, 31 maja, pożegnali rok szkolny i przywitali wakacje. Uroczystość, zorganizowana przez stołeczny oddział ZPB na czele z prezes Heleną Marczukiewicz, odbyła się w gościnnych murach kościoła pw. św. Szymona i

Wydział Konsularny RP w Mińsku oraz Konsulaty Generalne RP w Grodnie i Brześciu nie będą dnia 22 czerwca 2015 roku przyjmowały wniosków wizowych. Rzecznik Ambasady RP w Mińsku uspokaja, że chwilowy zastój wynika z potrzeby przeprowadzenia prac organizacyjno-technicznych, w związku z przejściem na system biometryczny.

Odciski_palcow_str_slider

Od 23 czerwca 2015 r. w Wydziale Konsularnym Ambasady RP w Mińsku uruchomiony zostanie system informacji wizowej (ang. Visa Information System – VIS).

Jest to system informatyczny, który pozwala państwom strefy Schengen na wymianę informacji wizowych. Głównym celem VIS jest uproszczenie procesu wydawania wiz, przyśpieszenie kontroli granicznej oraz zwiększenie bezpieczeństwa zarówno państw strefy Schengen, jak i osób ubiegających się o wizę. VIS działa dzięki połączeniu centralnej bazy danych systemu z urzędami konsularnymi państw strefy Schengen oraz punktami kontroli granicznej.

Główne zmiany w procedurze aplikowania o wizę od 23 czerwca 2015 r.:

• Osoby po raz pierwszy ubiegające się o wizę po wprowadzeniu VIS będą zobowiązane do osobistego stawiennictwa w urzędzie konsularnym w celu pobrania danych biometrycznych – wszystkich odcisków palców oraz zdjęcia.

• Skany odcisków palców będą przechowywane w systemie przez 59 kolejnych miesięcy w celu ponownego wykorzystania przy rozpatrywaniu kolejnych wniosków wizowych.

• Bezpośrednio na granicy, służby graniczne będą mogły zweryfikować tożsamość osób wjeżdżających do strefy Schengen dzięki informacjom wprowadzonym do systemu.

Z obowiązku składania odcisków palców zwalnia się następujące kategorie osób ubiegających się o wizę (Art. 13 pkt. 7 Kodeksu wizowego):

• Dzieci poniżej 12 roku życia.

• Osoby, od których pobranie odcisków palców jest fizycznie niemożliwe. (Jeżeli można pobrać odciski palców w liczbie mniejszej niż 10, to należy pobrać ich tyle, ile jest możliwe. Przy chwilowej niemożności pobrania odcisków palców od osoby ubiegającej się o wizę wymaga się, aby złożyła odciski palców wraz z kolejnym wnioskiem wizowym).

• Przywódcy państw lub rządów, członkowie rządów oraz członkowie ich oficjalnych delegacji, gdy są zapraszani przez rządy państw członkowskich lub organizacje międzynarodowe w celach oficjalnych.

• Monarchowie i ważni rangą członkowie rodziny królewskiej, gdy są zapraszani przez rządy państw członkowskich lub organizacje międzynarodowe w celach oficjalnych.

Więcej informacji o VIS można otrzymać na stronie Komisji Europejskiej:

Znadniemna.pl

Wydział Konsularny RP w Mińsku oraz Konsulaty Generalne RP w Grodnie i Brześciu nie będą dnia 22 czerwca 2015 roku przyjmowały wniosków wizowych. Rzecznik Ambasady RP w Mińsku uspokaja, że chwilowy zastój wynika z potrzeby przeprowadzenia prac organizacyjno-technicznych, w związku z przejściem na system biometryczny. Od

Polacy z Grodna, Mińska, Brześcia, Wołkowyska i Szczuczyna – największych oddziałów Związku Polaków na Białorusi – spotkali się w niedzielę, 31 maja, nad malowniczym brzegiem Niemna we wsi Miniewicze, aby wspólnie się bawić na zorganizowanym przez Zarząd Główny ZPB, spotkaniu integracyjnym.

Nad_Niemnem_7

Zdjęcie przy Krzyżu Powstańców 1863 roku w Miniewiczach

Cały dzień Polacy z największych oddziałów ZPB spędzili, zwiedzając miejsca polskiej pamięci narodowej na Grodzieńszczyźnie i w samym Grodnie.

Pięćdziesięcioosobowa grupa Polaków z Grodna wyruszyła z rana autokarem w podróż po obwodzie grodzieńskim, odwiedzając groby polskich żołnierzy i powstańców styczniowych oraz zwiedzając zabytki polskiej historii i kultury.

Na trasie podróży grodnian znalazły się pomniki i cmentarze żołnierzy Armii Krajowej w Stryjówce, Raduniu, Surkontach, Wiewiórce oraz w Szczuczynie.

Stryjówka

Stryjowka_3

Stryjowka_4

Stryjowka_2

Stryjowka

W Jeziorach grodnianie oddali hołd powstańcom styczniowym, przy Krzyżach Powstańców na Jeziorskim cmentarzu.

Jeziory

Jeziory_06

Jeziory_05

Jeziory_03

Jeziory_01

Jeziory_02

 Surkonty

Surkonty_4

Surkonty_3

Surkonty_6

Surkonty_7

Surkonty_5

Surkonty

Surkonty_2

Surkonty_1

 Wiewiórka

Wewiorka

Wewiorka_3

Wewiorka_1

Wewiorka_2

Za dusze Polaków, poległych w walce o wolną i niepodległą Polskę grupa z Grodna modliła się na cmentarzu byłej okolicy szlacheckiej Stankiewicze (koło Gołdowa w rejonie lidzkim), zniszczonej przez Sowietów po drugiej wojnie światowej za współpracę miejscowej ludności polskiej z działającymi na tym terenie oddziałami AK. W Stankiewiczach wycieczkowicze mieli okazję zwiedzić odnowioną wysiłkiem członków ZPB zabytkową kapliczkę cmentarną, będącą miejscem niedzielnych nabożeństw między innymi dla powstańców styczniowych, a w czasach drugiej wojny światowej – dla żołnierzy Czesława Zajączkowskiego „Ragnera” oraz Anatola Radziwonika „Olecha”.

Stankiewicze

Stankiewicze

Stankiewicze_1

Stankiewicze_8

Stankiewicze_7

Stankiewicze_6

Stankiewicze_4

Stankiewicze_3

Stankiewicze_2

W Szczuczynie, poza kwaterą żołnierzy AK na miejscowym cmentarzu, grodnianie zwiedzili zabytkowy kościół św. Teresy, przylegający do niego zespół architektoniczny byłego Kolegium Pijarów oraz pałac Druckich-Lubeckich.

Szczuczyn

Szczuczyn

Szczuczyn_3

Szczuczyn_1

Szczuczyn_2

Szczuczyn_miasto_6

Szczuczyn_miasto_5

Szczuczyn_miasto_3

Szczuczyn_miasto_4

Szczuczyn_miasto_1

O historii, zwiedzanych na terenie Grodzieńszczyzny polskich miejsc pamięci narodowej, opowiadał grodnianom znany krajoznawca i publicysta Witold Iwanowski.

W tym samym czasie, gdy grodnianie zwiedzali obwód, w jego stolicy historię polskiego Grodna poznawali Polacy z Mińska Brześcia i Wołkowyska. W trakcie zwiedzania, wszyscy uczestniczyli w Mszy świętej w grodzieńskiej katedrze. Przy czym działacze Oddziału ZPB w Mińsku, będący jednocześnie uczestnikami działających w białoruskiej stolicy polskich zespołów muzycznych, uświetnili niedzielne nabożeństwo przepięknym śpiewem.

Minsk_Grodno_8

Minsk_Grodno_11

Minsk_Grodno_7

Podczas zwiedzania Grodna goście miasta nad Niemnem podzieliły się na dwie około 50-osobowe grupy. Polaków z Mińska w charakterze przewodnika oprowadzał po mieście działacz ZPB Tadeusz Malewicz. Grupę, składającą się z działaczy ZPB z Brześcia i Wołkowyska, poprowadził po Grodnie prezes działającego przy ZPB Komitetu Ochrony Polskich Miejsc Pamięci Narodowej Józef Porzecki.

Minsk_Grodno_10

Minsk_Grodno_9

Minsk_Grodno_6

Minsk_Grodno_5

Minsk_Grodno_4

Minsk_Grodno_3

Bohatyrowicze

Minsk_Grodno_2

Minsk_Grodno_1

Po ciekawym, choć niełatwym, zwłaszcza dla osób starszych, dniu zwiedzania wszystkie trzy grupy spotkały się w Miniewiczach, upamiętnionych przez wielką Polkę, grodniankę i pisarkę Elizę Orzeszkową.

Miniewicze

Nad_Niemnem_9

Nad_Niemnem_10

Nad_Niemnem_8

Tu Polacy zgromadzili się przy grobie czterdziestu powstańców styczniowych, którym oddali hołd, odmawiając za ich dusze modlitwę Anioł Pański i śpiewając „Rotę”.

Nad_Niemnem_4

Nad_Niemnem_5

Nad_Niemnem_6

Nad_Niemnem_3

Nad_Niemnem_1

Nad_Niemnem

Po wspólnej modlitwie blisko dwustuosobowa grupa Polaków z różnych stron Białorusi udała się nad malowniczy brzeg Niemna, aby się posilić zupą, kiełbaskami oraz pośpiewać i potańczyć pod polską muzykę na łonie natury.

Minsk_Grodno

Znadniemna.pl, fot.: Iness Todryk-Pisalnik i Aleksander Wasilenko

Polacy z Grodna, Mińska, Brześcia, Wołkowyska i Szczuczyna – największych oddziałów Związku Polaków na Białorusi - spotkali się w niedzielę, 31 maja, nad malowniczym brzegiem Niemna we wsi Miniewicze, aby wspólnie się bawić na zorganizowanym przez Zarząd Główny ZPB, spotkaniu integracyjnym. [caption id="attachment_10145" align="alignnone" width="480"] Zdjęcie

Skip to content