HomeStandard Blog Whole Post (Page 451)

Nawiedzeniem grobów mieszkańców Wołkowyska, zasłużonych dla przetrwania i odrodzenia oświaty polskiej w tym mieście, uczcili Dzień Edukacji Narodowej członkowie Oddziału Związku Polaków na Białorusi w Wołkowysku.

Wolkowysk_Dzien_Edukacji_01

Przy grobie śp. Aliny Jurewicz

Podczas nawiedzania miejsc pochówku tych, którym Wołkowysk zawdzięcza to, że język polski jest językiem nauczania dla młodego pokolenia wołkowyszczan, miejscowi Polacy nie mogli ominąć mogiły śp. Aliny Jurewicz, nauczycielki, do 2009 roku wicedyrektor Szkoły Polskiej w Wołkowysku, która poświęciła życie odrodzeniu polskiej oświaty w swoim rodzinnym mieście i wychowała na polskich patriotów dziesiątki młodych ludzi.

Wolkowysk_Dzien_Edukacji_Alina_Jurewicz

Grób śp. Aliny Jurewicz, wicedyrektor Szkoły Polskiej w Wołkowysku

Śp. Alina Jurewicz zmarła w sierpniu 2009 roku po ciężkiej chorobie nowotworowej. Była aktywną działaczką miejscowego oddziału ZPB, jako wicedyrektor Polskiej Szkoły miała dużo planów doskonalenia procesu nauczania i wychowania patriotycznego w polskiej placówce oświatowej, działającej w białoruskim państwowym systemie edukacji. Koledzy śp. Aliny Jurewicz z oddziału ZPB, część z których była jej uczniami, w Dniu Edukacji Narodowej odmówili przy grobie polskiej nauczycielki modlitwę „Anioł Pański”, złożyli na mogile kwiaty i zapalili znicze.

Wolkowysk_Dzien_Edukacji_03

Mogiła nauczycieli, przedstawicieli wołkowyskiej inteligencji polskiej i członków ich rodzin, poległych 15 czerwca 1943 roku z rąk okupantów niemieckich

Wolkowysk_Dzien_Edukacji_04

W tym dniu znicze zapłonęły także na innym wołkowyskim grobie nauczycielskim, a mianowicie na zbiorowej mogile nauczycieli, przedstawicieli wołkowyskiej inteligencji polskiej i członków ich rodzin, poległych 15 czerwca 1943 roku z rąk okupantów niemieckich, w ramach akcji zwalczania polskiego ruchu oporu na ziemi wołkowyskiej.

Wolkowysk_Dzien_Edukacji_05

– Niewinni ludzie podczas wojny polegli za naszą wolność, a śp. Alinę Jurewicz postrzegamy, jako kontynuatorkę sprawy, której nie dokończyli zabici przez nazistów polscy nauczyciele. Naszym obowiązkiem jest czcić ich pamięć, dbać o miejsca ich wiecznego spoczynku i przekazywać pamięć o nich oraz wartościach, którym hołdowali, młodemu pokoleniu – mówi prezes Oddziału ZPB w Wołkowysku Maria Tiszkowska o idei przeprowadzonej przez jej oddział akcji pamięci w Dniu Edukacji Narodowej.

Wolkowysk_Dzien_Edukacji_02

Znadniemna.pl, zdjęcia Jerzego Czuprety

Nawiedzeniem grobów mieszkańców Wołkowyska, zasłużonych dla przetrwania i odrodzenia oświaty polskiej w tym mieście, uczcili Dzień Edukacji Narodowej członkowie Oddziału Związku Polaków na Białorusi w Wołkowysku. [caption id="attachment_12423" align="alignnone" width="480"] Przy grobie śp. Aliny Jurewicz[/caption] Podczas nawiedzania miejsc pochówku tych, którym Wołkowysk zawdzięcza to, że język polski

Zeznania rtm. Narcyza Łopianowskiego z dnia 13 października 1942 roku, spisane przez kpt. Narcyza Giedronowicza w kancelarii Oddziału II-go, Dowództwa I-go Korpusu Pancerno-Motorowego /Referat Wywiadu Obronnego/ w Londynie.

Rtm. Narcyz Łopianowski w Armi Andersa. Grudzień 1941r.

Rtm. Narcyz Łopianowski w Armii Andersa. Grudzień 1941r.

Szanowni Czytelnicy,

dzięki uprzejmości naszego czytelnika z Kanady – Narcyza Marka Łopianowskiego, będącego synem legendarnego zwycięzcy bitwy pod Kodziowcami we wrześniu 1939 roku – rotmistrza Narcyza Łopianowskiego, mamy możliwość zapoznać Państwa, z treścią niezwykle ciekawego dokumentu, świadczącego o niezłomnej postawie patriotycznej legendarnego dowódcy szwadronu 101. Pułku Ułanów w składzie Brygady Rezerwowej Kawalerii Wołkowysk, który po klęsce wojny obronnej 1939 roku trafił w ręce NKWD i razem z innymi oficerami polskimi był nakłaniany do złamania przysięgi i zdrady Ojczyzny.

O tym, jak zachował się, przebywając w bolszewickiej niewoli, jak opierał się kuszącym propozycjom współpracy z wrogami Polski, ale także o tym, jak tym propozycjom ulegali inni polscy oficerowie, sam rtm. Narcyz Łopianowski opowiedział po tym, jak z Armią Andersa opuścił terytorium ZSRR. Został przesłuchany przez oficera polskiego wywiadu kpt. Narcyza Giedronowicza w Londynie.

Protokół sporządzony przez kpt. Narcyza Giedronowicza po rozmowie z rtm. Narcyzem Łopianowskim, był objęty klauzulą „tajnego”, a jego oryginał, przechowywany w archiwum Londynie, niestety, zaginął.

Na szczęście Marek Łopianowski, syn legendarnego rotmistrza, odnalazł w zbiorach dokumentów wojennych ojca dosyć nikły – jak pisze – duplikat maszynowy zaginionego protokołu. Duplikat, spisany na cienkim, słabej jakości, papierze (każda kartka którego jest podpisana własnoręcznie przez rtm. Łopianowskiego, a na końcu – przez kpt. Giedronowicza) po skanowaniu okazał się słabo czytelny.

Wobec słabej jakości kopii protokołu Marek Łopianowski wraz z małżonką Ewą sporządzili jego odpis komputerowy, który uprzejmie udostępnili redakcji Znadniemna.pl.
Z wdzięcznością korzystamy z możliwości zapoznania naszych Szanownych Czytelników z treścią tego wielostronicowego (ale wartego przeczytania w całości), sporządzonego 73 lata temu, dokumentu.

Podobnie jak państwo Ewa i Marek Łopianowscy w korespondencji do redakcji, poprzedzimy publikację protokołu skanami dokumentów sztabowych, związanych z przekazaniem protokołu do „Sztabu Głównego Na Wygnaniu” w Londynie, Anglia. Zamieszczamy też wydany rtm. Narcyzowi Łopianowskiemu przez generała Wacława Przeździeckiego rozkaz złożenia zeznań, zawartych w protokole.

Raporty sztabowe

raporty_sztabowe

Odpis wydanego przez gen. W. Przeździeckiego rtm. N. Łopianowskiemu rozkazu złożenia meldunku

Rozkaz_gen_Przezdzieckiego

PROTOKÓŁ

(Przepisany dosłownie z oryginału, bez poprawek ortograficznych oprócz wyczyszczenia nieznacznych oczywistych znaczków.)

Spisany dnia 13. października 1942 w kancelarii O.II Dtwa I.Korpusu Panc.-Mot. /Referat Wywiadu Obronnego/ przez kpt.GIEDRONOWICZA Narcyza z rtm.ŁOPIANOWSKI Narcyza w sprawie „Małachówki”.

Rtm.ŁOPIANOWSKI Narcyz, ur.29.X.1898 w maj.Stoki pow.Wilno, syn Ignacego i Marii z d. Woronków, wyzn.Rzym.-kat., oficer sł.st.zeznaje:

Wybuch wojny polsko – niemieckiej zastał mnie w Augustowie w 1 p.uł.krechowieckich. W składzie tego pułkuwziąłem udział w walkach lotniczych, jako d-ca obrony p-lot., a następnie zgodnie z planem mobilizacyjnym odszedłem do 101 p.uł., któryrozpoczął się organizować w Białymstoku. Dnia 6.IX.1939 w walkach z lotnikami niemieckimi pod miejscowością Starosielce strąciłem Me 109 i jeden samolot uszkodziłem ze zdobycznego karabinu niemieckiego wzór 34. W nocy z 6 na 7-go w składzie pułku odszedłem do Wołkowyska, gdzie zostaliśmy wcieleni do grupy „Wołkowysk” gen.PRZEŹDZIECKIEGO.

Dnia 20.IX.1939 miała miejsce pierwsza potyczka z bolszewikami pod m.Dziębrowo. Piechota bolszewicka została zniszczona i jeńcy rozstrzelani. Czołgi wyszłybez szwanku. Była to szarża kawaleryjska. Dnia 21.IX.39 w nocy nastąpiłozajęcie Grodna przez nasze oddziały po uprzednim wyparciu bolszewików. Walki na przedmieściu Grodna trwały do południa dnia 21.9.39. W dniu 22.IX.39 miały miejsce walki z bolszewikami pod m.Kodziowce. Ze strony bolszewickiej brało udział 40 czołgów, z tego na polu walki zostało 17 i piechota została zniszczona. W walce tej brał udział cały 101 p.uł. Zginął d-ca pułku mjr.ŻUCHOWSKI Stanisław, dwóch d-ców szwadronu, jeden d-ca plutonu. Straty szwadronu 2-go którym ja dowodziłem – wynosiły 50% ludzi, 75% koni. W walce tej dowodziłem dywizjonem. Drugim dywizjonem dowodził d-ca pułku. Walka była rozstrzygnięta na nasza korzyść. Straty po stronie bolszewickiej wynosiły ok.800 ludzi. Pomimo mojego przeciwdziałania rannych i jeńców ulani wymordowali.

Dnia 23.IX. o godz.20-ej nastąpiło przekroczenie granicy litewskiej w ramach pułku na rozkaz d-cy grupy gen.Przeździeckiego. Przy przekraczaniu granicy nie posiadaliśmy prawie zupełnie amunicji. Na Litwie zostaliśmy osadzeni w obozach Rakiszki i Kalwaria.

Dnia 11.VI.1940 na skutek okupacji sowieckiej zostaliśmy przewiezieni do m.Kozielsk na Ukrainie do obozujeńców wojennych. 9.X.1940 na czele z gen.Przeździeckim w liczbie 21 osób zostałem przewieziony do więzienia „Butyrki” w Moskwie. W skład tej grupy m.in.wchodzili:

1. gen.PRZEŹDZIECKI,
2. ppłk.KOŃCZYC,
3. mjr.ZAORSKI Kazimierz
4. mjr.GUDAKOWSKI /obecnie ppłk./
5. mjr.STOCZKOWSKI,
6. kpt.art. ŚWIĘCICKI,
7. kpt.ZIOBROWSKI /obecnie mjr./
8. rtm.PRUSZYŃSKI Andrzej / brat Ksawerego/
9. por. TACIK,
10. „ SIEWIERSKI,
11. „ TOMALA,
12. „ SZUMIGALSKI.

Pozostałych nazwisk nie przypominam sobie.

Początkowo zostaliśmy umieszczeni w celi nr.94, następnie po krótkim przesłuchaniu gen.Przeździecki wraz z 10-cioma oficerami zostali przewiezieni na Łubiankę. Przesłuchiwał mnie jak się później dowiedziałem – szef sztabu N.K.W.D. ppłk.JEGOROW. Był to osobnik ok. lat 40, wzrostu wyżej średniego, dobrze zbudowany, jasny blondyn, twarz pociągła, bez zarostu. Ubrany elegancko w mundurze wojskowym N.K.W.D. Po krótkim zapytaniu o moje zdrowie i stan psychiczny interesował się o moja rodzinę, skądpochodzę, czy jestem żonaty, czy mam dzieci, czy jestem oficerem sł.st. i czy zaniechałem myśli o walce z Niemcami. Rozmowa trwała ok.10 – 15 min. W nocy, pomiędzy godz. 12 – 1. Wróciłem z powrotem do celi.

Po upływie dwóch dni zostaliśmy przeniesieni na Łubiankęj.w. i umieszczeni w celi nr. 62 b.małej, ciemnej, wiecznie oświetlonej jedną lampka elektryczną zawieszoną u góry. Po załatwieniu wstępnych formalności, jak sprawdzaniedanych personalnych, fotografowanie w różnych pozach i zjedzeniu kolacji udaliśmy się wszyscy na spoczynek. O godz. 24-ej generał Przeździecki został wezwany na przesłuchanie. Po upływie 10 minut ja też z kolei zostałem wezwany i w towarzystwie podpułkownika N.K.W.D. i dwóch strażników przechodząc przez różne korytarze doszedłem do żelaznych drzwi w ścianie. Było to przejście łączące więzienie Łubianki z N.K.W.D. Za tymi drzwiami znaleźliśmy się na szerokim korytarzu zasłanym dywanem kokosowym, w drugim końcu tego korytarza była tablica z napisem „IV piętro – wejście główne” oraz marmurowa tablica z napisem „Enkawudzisto bierz przykład z Czekistów jak należy tępićwrogów ludu”. Na dole nazwiska tych, którzy zginęli w walce „o wolność”. Na pierwszym miejscu złotymi literami nazwisko „Feliks Dzierżyński”. Po przejściu całego szeregu korytarzy i schodówstanęliśmy przed drzwiami nr. 523. Towarzyszący mi podpułkownikzdjąłczapkę przed tymi drzwiami i usiłował zajrzeć przez dziurkę od klucza. Następnie otworzył drzwi i wszedł sam. Za chwile kazał mi wejść. Wszedłem do pokoju b. dużego, o szarym obiciu, o luksusowym urządzeniu biurowym. Na prawo tuż przy wejściuzauważyłem jasną jesionowa szafę anormalnej wysokości. Szafa ta wyraźnie odbijała się na tle szarego obicia. Na słowa kancelistki „Można” – podpułkownik otworzył kluczykiem te szafę i zniknął we wnętrzu. W tej chwili strażnicy kazali mi się odwrócićtwarzą do ściany. Po pewnym czasie usłyszałem głos zapraszający mnie do wejścia do tej szafy. Wszedłem, zauważyłem przed sobą drzwi i ciemno czerwonąkotarę, odsunąłem ją i wszedłem do sąsiedniego pokoju. Podpułkownik sowiecki pozostał w pierwszym pokoju. Za biurkiem spostrzegłem podpułkownika JEGOROWA siedzącego w fotelu, z lewej strony obok niego stal mężczyznaw cywilnym ubraniu o martwym zupełnie wyrazie twarzy. Drugi mężczyzna w szarym ubraniu cywilnym szybkim krokiem spacerował po pokoju mającręcezałożone z tylu./ po czterech miesiącach na fotografii zobaczyłem tych dwóch ludzi i dowiedziałem się, ze człowiek „o martwej twarzy” nazywał się MERKUŁOW i był komisarzem bezpieczeństwa, a drugi nazywał się BERIA, komisarz N.K.W.D./ Na życzenie ppłk.JEGOROWA siadłem w jednym fotelu, który stal przed biurkiem. Po wstępnych pytaniach o zdrowie i tp. zapytał, dlaczego w 1939r. tak szybko ulegliśmy Niemcom. Odpowiedziałem, że nie tylko Niemcom, ale i bolszewikom,którzy nam wbili nóż w plecy. Czy walczyłem w 1939r. z bolszewikami? – Tak -. „Gdzie?” – na to odpowiedzi nie dałem, mówiąc, że jestem oficerem i na to pytanie odpowiedzieć nie mogę. Więcej o tym mowy nie było. „Co ja myślę o obecnej sytuacji?” – odpowiedziałem, że nic dotychczas się nie zmieniło, Polska jest w stanie wojny z bolszewikami. „Skąd ja o tym wiem?” – odpowiedziałem, że w październiku 1939 RządSikorskiego takądeklaracjęzłożył. Odpowiedź ppłk. Jegorowa: „Rząd Sikorskiego jest samozwańczy, nie ma nic do gadania o sprawach Polski. Rząd polski zostanie utworzony przez Naród Polski” I zapytał: „A jak mi się podoba ustrój sowiecki zaprowadzony na terenach przez Sowiety?” Odpowiedziałem, że rozumiem ich postepowanie w stosunku do żołnierzy i mężczyzn, którzy mogą walczyć z bolszewikami, lecz cóż wam zawiniły te niewinne dzieci i nieszczęśliwe kobiety, które wywozicie na Syberię i na północ żeby zginęły z głodu i zimna. Płk. Jegorow odpowiedział, że zmusimy im być za to wdzięczni, gdyż dzieci i kobiety sąwywożone dlatego, by ustrzec je przed zemstą ludności miejscowej.

MERKUŁOW tylko jedno pytanie mi zadał: „dlaczego ja jestem taki głupi, jestem dzielnym oficerem, a nie mogę zrozumieć wielkich rzeczy”.

Na tym przesłuchanie w pierwszym dniu zostało ukończone. Po powrocie do celi opowiedziałem gen.Przeździeckiemu i zgromadzonym kolegom o co byłem pytany i w jakiej formie. Gen.Przeździeckipoinformował nas, że do niego były skierowane podobne pytania z tąróżnicą, że zapytywany był na jakich warunkach zgodziłby się na tworzenie polskich jednostek w Związku Radzieckim. General odpowiedział, że jeśli otrzyma rozkaz z Londynu, to rozkaz ten wykona.

Nadmieniam jeszcze, że byłem zapytywany przez płk. Jegorowa czy mógłbymwspółpracować przy organizacji W.P. na terenie Z.S.R.R. odpowiedziałem, że jestem oficerem i na rozkaz Nacz. Wodza zawsze to zrobię. Usłyszałem ironiczny śmiech i następne pytanie: „A na rozkaz ktoregośkolwiek z generałów czy bym to zrobił” – odpowiedziałem, że rozkaz każdego człowieka, który będzie miał upoważnienie Rządu z Londynu wykonam.

Badania te powtarzały się często i trwałyaż do drugiej połowy grudnia 1940. Wszystkie przeprowadzone badania były mniej więcej w tym samym rodzaju.

W listopadzie wyłoniła się sprawa mojej żony i dwojga małych dzieci: 3 i 6 lat. Gdy na zapytanie płk.Jegorowa odpowiedziałem, że moja żona jest w Warszawie, otrzymałem odpowiedź, że „to są kpiny z mojej strony”/Moja żona wraz z dziećmi była w rękach N.K.W.D. od 6-ciu miesięcy i w pierwszych dniach maja 1940 uciekła z dziećmi do Warszawy przy pomocy moich ułanów/. Po upływie 2-ch tygodni zostałem wezwany ponownie i otrzymałem zezwolenie napisania listu do Warszawy do żony, przy tej okazji płk.Jegorow powiedział, że moja żona „gdzieśznikła”, że to jest prawda to comówiłem, tylko prosił żeby go poinformować, w jaki sposób mojażona potrafiła uciec. Odpowiedziałem, że b. jestem wdzięczny władzom N.K.W.D. za ułatwienie ucieczki mojej żonie, gdyż nie wierzę, żeby słaba kobieta z dwojgiem małych dzieci potrafiła uciec i na granicy przejść przez dwa rzędydrutów kolczastych i rowy – na stronęniemiecką. Około 20. grudnia 1940 gen. Przeździecki poraz już nie wiem któryponowił swoje żądanie, by nam dali większą cele, bo w tej małej celce 11 osób kompletnie dusiło się. Po większej awanturze generał został odprowadzony do szefa sztabu N.K.W.D. iwrócił z zapewnieniem, że będziemy pomieszczeni w lepszych warunkach. I rzeczywiście dnia 24.XII.1940 generał i 5-ciu innych oficerów zostali zabrani z celi. W celi pozostali: rtm.ŁOPIANOWSKI, por. SIEWIERSKI, por. SZUMIGALSKI, por. TOMALA i por. TACIK. Wieczorem złożyliśmy sobie wzajemne życzenia wigilijne. Około godz. 20-ejotworzyły się nagle drzwi celi i ujrzeliśmy wchodzącego pułkownika w mundurze polskim. Towarzyszył mu pan po cywilnemu. Pułkownik podał swoje nazwisko GORCZYŃSKI. Pan po cywilnemu przedstawiłsię jakoppłk.dypl.BERLING. Obaj byli bez płaszczy i bez czapek. Po krótkim powitaniu płk. Berling usiłowałzawiązaćpogawędkę wyłącznie na tematy polityczne. Nie chcąc rozmawiać z ludźmi nieznanymi odpowiadaliśmyb.niechętnie. W międzyczasie na żądanie płk.Berlinga została przyniesiona kolacja z restauracji dla 2-ch osób. Płk.Berling proponował, czy byśmy nie zjedli z nim razem kolacji restauracyjnej, która może być dostarczona na jego rozkaz. To pogłębiło jeszcze bardziej nasze podejrzenie, że nie są to więźniowie tak, jak my, lecz ludzie, którzy maja specjalne cele. Tymbardziej, że płk.Berling nie potrafił nam wyjaśnić, dlaczego oni tak dobrze wyglądają jeżelisą w więzieniu. Do dyskusji dał się wciągnąć por. TACIK, który w b.gorącysposóbzareagował na oskarżenie Polski i Narodu Polskiego wyrażone przez płk. Berlinga. Wizyta trwała około 2-ch godzin. Na pukanie płk. Berlinga drzwi celi zostały otwarte i goście nas opuścili z zapewnieniem, że jutro zobaczymy się. Następnego dnia, t.j.25.XII.40 zostałem wezwany poraz pierwszy w godzinach rannych na przesłuchanie. Płk.Jegorow doręczył mi list od mojej żony. List był zapieczętowany, lecz biorąc list z ręki pułkownika zauważyłem tłumaczenie listu na język rosyjski. List ten musiałem przeczytać w obecności płk. Jegorowa i jakiegoś osobnika w szarym ubraniu siedzącego na fotelu w cieniu tak, że twarzy jego widzieć nie mogłem. Ja zaś siedziałem na jednym fotelu przed biurkiem Jegorowa, twarzą do światła./Pokoj nr. 507/. Płk. Jegorowzadał mi pytanie oderwane: „Dlaczego ja walczyłem w 1939 przeciwko armii czerwonej”. Odpowiedziałem, że jestem oficerem, byłem d-cą i to był mój obowiązek. Pułkownik w brutalnej formie mi powiedział, że „zginęło w tej bitwie dużo dobrych żołnierzy sowieckich i jak ja ośmieliłem się to zrobić, zmuszając swoich ułanów do walki z bolszewikami”. Chciał się dowiedzieć, jakie metody stosowałem, żeby zmusićżołnierzy do tak zaciekłej walki. Odpowiedziałem, że to walczył polski żołnierz, spełniającswój obowiązek i broniąc swojego honoru.

Osobnik siedzący na fotelu powiedział cicho do pułkownikaJegorowa: „Zostawcie go, on spełnił swój obowiązek”.

Po powrocie do celi otrzymaliśmy rozkaz szybkiego zjedzenia obiadu i przygotowania się do wyjazdu. Około godz.2-giej tegoż dnia przyszedł do celi znany mi już podpułkownik / ten, który prowadził przedwstępne badania/ i kazał nam iść za sobą. Udaliśmy się za nim, nie dziwiąc się nawet, że idziemy bez strażników. Na dole w ogrodzonym podwórzu czekały dwa samochody osobowe. Do jednego wsiedliśmy w towarzystwie tego podpułkownika, do drugiego zostały położone nasze rzeczy. Ruszyliśmy wzdłuż rzeki Moskwy pułkownikpokazał nam wybudowane mosty na rzece, pokazał nam teatr i Kreml z daleka. Nie mogłem się zorientować, w którym kierunku jedziemy. Dopiero po przejechaniu ok. 30 klm. przejechaliśmy most nad torem kolejowym gdzie przy rozwidleniu szos był napis, że szosa, którą jedziemy prowadzi do Razania. Po przejechani ok.40 klm. licząc od Łubianki skręciliśmy na leśnądróżkę w rozkopanym śniegu. Dojechaliśmy do jakiegoś płotu. Bramęotworzyłżołnierz sowiecki. Samochódzatrzymał się przed willą. Na nasze spotkanie wyszła gromadka ludzi ubranych różnie: jedni w mundurach oficerów polskich, drudzy po cywilnemu, a niektórzy w stroju mieszanym. Ujrzałem tam płk.GORCZYŃSKIEGO. Płk.BERLING powitałnas jako oczekiwanych gości i zaprowadził do pokoju jadalnego na podwieczorek. Następnie wskazał nam pokój o 7-u łóżkach. W pokoju tym oprócz nas mieszkałpodch. KUKULIŃSKI i miał zamieszkaćppor.rez.SZCZYPIORSKI.

Krótka charakterystyka willi: była to willa urządzona nowocześnie, z centralnym ogrzewaniem, łazienką, z woda ciepłą i zimna o każdej porze. Składała się z 7 pokoi i kuchni. Jeden pokój był przeznaczony na jadalnię, gdzie teżodbywały się rozmaite odczyty i były wygłaszane referaty. Urządzenie pokoi mieszkalnychwydawało mi się wtedy luksusowe. Łóżkasprężynowe z materacami, kołdry watowne, poduszki puchowe, kanapy i nawet fotele miękkie. Obsługażeńska: dwie pokojówki młode, jedna kucharka o arystokratycznym wyglądzie i kucharz nazwiskiem FOMICZ /z Kremla/, stróż do froterowania podłóg i rąbania drzewa i paru żołnierzy sowieckich.

Regulamin: swoboda poruszania się w obrębie ogrodzenia była nieograniczona od godz.8 rano do godz. 9 wieczorem. W nocy nie można było wychodzić poza dom pod pozorem, że sązłe psy i mogą nas pokaleczyć. Jednego wieczoru chcąc sprawdzić wyszedłem i znalazłem jednego żołnierza sowieckiego siedzącego na drutach przeciągniętych pomiędzy dwoma drzwiami. Żołnierz ten spał, będączwróconytwarzą w kierunku naszych drzwi.

Dnia 31.XII.1940 przyjechałpłk. JEGOROW i złożyłżyczenia noworoczne na ręce płk.BERLINGA i zapowiedział nam, że zgodnie ze zwyczajem panującym w Polsce pragnie urządzić nam wieczór sylwestrowy. Szczegóły zostały ustalone z płk. Berlingiem i płk. Jegorowem. Do pokoju jadalnego nie wolno było wchodzić do godz.23-ej. O godz.23-ej na zaproszenie płk. Berlinga weszliśmy do pokoju jadalnego, gdzie stały już stoły nakryte białymi obrusami, na stołach tych różne owoce południowe, koniak, wino czerwone i białe, przekąski zimne mięsaitp. Usługa była kobieca. Po zakończeniu przygotowańsłużbaopuściła willę po wypiciu jednego kieliszka koniaku.

O godz. 24-ej przez radio rozległy się dźwiękiMiędzynarodówki. Na baczność stanęli polscy oficerowie, z małymi wyjątkami. Pierwszy, który stał na baczność to ppłk.dypl.TYSZYŃKI. Gdy zamilkłydźwiękiMiędzynarodówki ppor.SZCZYPIORSKI wzniósł okrzyk „Niechżyje partia komunistyczna!”.Kieliszek trzymany w ręku ja zgniotłem i wyszedłem z pokoju jadalnego. Za mną wyszli zaraz ci oficerowie, którzy ze mną przyjechali. Następnego dnia w godzinach rannych płk.BERLING miał dłuższą przemowę do nas /półtorej godziny/pragnąc nam złagodzić wczorajszy incydent i wyjaśnić, że to są wybryki komunistów i że on sam komunistą nie jest i nigdy nim nie będzie, jednakże musimy zrozumieć dużo rzeczy i po dłuższym pobycie na pewno je zrozumiemy. Pogadanka ta odbywała się w naszym pokoju i tylko dla nas. Nikt z dawnych mieszkańców willi nie był obecny.

Po 15.II.1941 płk.BERLING wystąpił z propozycja, by poprosić władze sowieckie o przysłanie portretu ludzi rządzącychZwiązkiem Sowieckim celem umieszczenia tych portretów w willi zajmowanej przez nas. Popatrzyłem na niego jak na wariata, twierdząc, że to jest niemożliwe, żeby on oficer polski znajdujący się w więzieniumógł wnieść takąprośbę do swoich wrogów. Kpt.ROSEN-ZAWADZKI zwrócił się do mnie z zapytaniem: „Jak ja to rozumiem? Nie jestem przecież w więzieniu teraz”. Odpowiedziałem, żewięzienie na Butyrkach, czy też na Łubiance, albo w tej willi jestem więźniem. Tutaj w lepszych trochę warunkach. Kpt. Rosen odpowiedział z rezygnacją: „Wobec tego trudno z panem gadać”. Płk.BERLING zapowiedział głosowanie nie pozwalając na żadną dyskusję na ten temat. Głosowanie miało się odbyć w ten sposób, że każdy miał się udać do pokoju płk. Berlinga, na kartce napisać „plus” t.zn. tak, „minus” t.zn.nie. ikartkę tęzwiniętąpołożyć na talerzyku stojącym na stole obok płk.BUKOJEMSKIEGO. Na żądanie płk. Berlinga wziąłemkartkęleżącą na stole, ostrym ołówkiemprzeciągnąłem robiąc dziurę na środku. Miało to oznaczaćminus. Kartkę tęnie zwiniętązłożyłem na talerzu. Sadziłem, że głosowanie tajne wykażewiększość, która rozumie, że zwracanie się z tego rodzaju prośbą jest hańbą nie tylko dla oficerów, lecz dla każdego Polaka. Sądziłem, że tak postąpią ci czterej, którzy ze mną przyjechali: podch.KUKULIŃSKI, liczyłem trochę na mjr.LISA, płk.GORCZYŃSKIEGO i na paru innych. Po przeliczeniu głosów przez płk. Berlinga i Bukojemskiego okazało się, żegłosów „za” było 12, dwa głosy przeciw t.zn. „minus” i jedna kartka czysta. Dowiedziałem się potem, żekartkę ze znakiem minus oddał mjr. LIS,a kartkę czystąpodch. KUKULIŃSKI. Reszta głosowała za wnioskiem. Portrety zostały wywieszone. Wieszając portret nad moim łóżkiem z wizerunkiem KAGANOWICZA płk. BERLING powiedział z przekąsem „Niech Pan Rotmistrz nie odrętwieje”. Odpowiedziałem, że to dla mnie nie ma znaczenia. Portretami może sobie wytapetować tę willę z chwilą, gdy oficer polski zwrócił się do władz sowieckich z tak hańbiącaprośbą.

W drugiej połowie marca 1941płk. Berling podczas obiaduzwrócił się do obecnych oficerów z żądaniem poparcia wniosku ppłk. DUDZIŃSKIEGO o wysłanie „deklaracji” treści następującej: „My, niżej podpisani oficerowie Armii Polskiej stwierdzamy, że Naród Polski dotychczas był oszukiwany i wyzyskiwany przez klasęposiadającą. Dopiero Związek Sowiecki wskazałwłaściwądrogę do uszczęśliwienia wszystkich ludzi!” Deklaracja ta została zakończonazwrotem: „Z dobrodziejstw konstytucjistalińskiej korzysta już znaczna część Narodu Polskiego. Oby jak najprędzej pozostałaczęśćweszław skład szczęśliwych narodówZwiązkuRadzieckiego”. Treść tej deklaracji podaję w krótkim streszczeniu, gdyż dokładnie odtworzyć jej nie mogę. Podana treść jest skromnym odzwierciedleniem tego, co było w niej zawarte i w niczym nie zmienia jej sensu jako adresu hołdowniczego i deklaracji wiernopoddańczej.

Płk. Berling powiedział, że to jest wniosek płk. Dudzińskiego, jego projekt i jego opracowanie i żeby natychmiast przystąpić do głosowania. Pamiętając smutne doświadczenie z portretami nie chciałem dopuścić do głosowania. Trzymałem się kurczowo obiema rękami za żelaznąwazę/prawdopodobnie z dawnychdomów arystokratycznych/, opanowałem się, żeby nie rzucić jej na głowępłk. Berlinga. Zażądałem, by głosowanie nad tym projektem zostało zaniechane przynajmniej w tej chwili. Płk. Berling odpowiedział: „A dlaczegóż to?” Moje wzburzenie zauważył ppor. IMACH zapytując mnie, „Czy ja nie jestem chory?” – odpowiedziałem „Ja nie – panowie prawdopodobnie”. Ppor. Imachpoparł mnie jednakże i zwrócił się do płk. Berlinga, że to jest b. ważna sprawa i dobrze byłoby zaczekać parę godzin z głosowaniem. Płk. Berling zgodził się i opuściłpokój. Udałem się za nim do jego pokoju prosząc o chwilę rozmowy. Następnie zapytałem się „czy Pan Pułkownik naprawdę zamierza przeprowadzić głosowanie nad tego rodzaju wnioskiem”. Odpowiedział, że tak. Próbowałem przekonać płk. Berlinga, że nic już gorszego być już nie może, jeżeli powstał taki projekt, że lepiej było przejść nad nim do porządku dziennego, gdyż już sama myśl o nim jest hańbą dla oficera polskiego. Płk. Berling starał się mnie przekonać, że podpisanie i wysłanie tego listu zwiększy zaufanie władz sowieckich do nas, o to nam najbardziej chodzi. Odpowiedziałem, że nie rozumiem tego i jak można starać się o zyskanie zaufania tych ludzi, którzy nam tyle złego zrobili i my jesteśmy w stanie wojny z nimi. Płk. Berlinguniósł się i powiedział, że ja nie rozumiem „wielkich rzeczy, a zresztą żebympowiedział co mi przeszkadza podpisać tego rodzaju papierek”. Odpowiedziałem, że nie chcę mieć nic wspólnego z katami Narodu Polskiego i nie chcęzdobywać ich zaufania. Płk. Berling jednak zapytał się mnie z gniewem: że nie wierzy mi, że te motywy nie pozwalają mi tego podpisaćżebym powiedział prawdę, jakie cele chcęosiągnąć. Odpowiedziałem, że za taką zniewagę on powinien mi zapłacić swoja krwią. Nie mam możności w tej chwili tak postąpić, jak powinienem wiec ograniczę się na opuszczeniu jego pokoju z prośbą o natychmiastowe wyjednanie u władz sowieckich, by mnie jak najprędzej stąd zabrali. Opuściłempokój. Dostałem silnego wstrząsu nerwowego i wieczorem gorączkiokoło 40֠, wieczorem odbyło się głosowanie nad wnioskiem płk. DUDZIŃSKIEGO. Przed rozpoczęciem dalszego głosowania płk. Berling wyjaśnił, że w głosowaniu nie biorą udziału płk. GORCZYŃSKI – boboi się represji ze strony władz niemieckich w stosunku do jego rodziny znajdującej się pod zaborem niemieckim. Rtm. ŁOPIANOWSKI – dlatego, że nie ufa Sowietom,

Muszę nadmienić, że płk. Gorczyńskizastrzegł się wcześniej, żegłosować nie będzie z wyż. podanych powodów. Głosowanie odbyło się. Wniosek przyjęto jednogłośnie. Dwa dni leżałem w łóżku z silnągorączką. Drugiego dnia/była to niedziela/ wyszedłem z willi przed godz.8-ą żeby się przejść. Zobaczył to mjr. LIS, podszedł do mnie i powiedział mi, że b.dobrze zrobiłem piętnującpostępowanie Berlinga i in. oficerów, on podziela moje zdanie i sam też nie podpisze tej deklaracji. Przed południem deklaracja ta została podpisana przez wszystkichwłącznie z mjr. Lisem.

Płk. Berling i kpt.ZAWADZKI, ppłk.BUKOJEMSKI – kilkakrotnie przychodzili do mnie do łóżka, nalegając bym zmienił swoje zdanie i tę deklaracjępodpisał. Mieszkańcy mojego pokoju też się zwracali do mnie, bym podpisał tędeklarację, podając motyw, że ja jako najstarszy z tej grupy, jeśli ich opuszczę, to nie będzie można przeciwdziałać reakcyjnemu postepowaniu dawnych mieszkańców willi. Gdy byłem w pokoju sam, na łóżku, odwiedził mnie Berling z kpt. Zawadzkim poraz ostatni dn.24.III.41 starając się dowieść, że to jest moim obowiązkiem, rysując obrazy świetnejprzyszłości jako d-cypułku stacjonowanego w Warszawie, który swój urlop spędza na Kaukazie lub gdzieindziej na polowaniu.

Pragnącskończyć te wszystkie rozmowy, poprosiłempłk. Berlinga, by wyświadczył mi wielkąprzysługę, t.j. wyjednał u władz sowieckich, aby ci mnie rozstrzelali tu, przed tą willą, a wtedy oni może się opamiętają. Płk. Berling odpowiedział, że „nie ma o czymgadać – w takim razie”. Była to ostatnia rozmowa. Deklaracja ta w pierwotnym brzmieniu nie została wysłana, gdyż cenzura „trzech komunistów” /kpt. Zawadzki ppor. Imach i ppor. Szczypiorski/ orzekła, że władze sowieckie mogą być dotknięte zwrotem „My niżej podpisani oficerowie Armii Polskiej”, winno być inaczej „My niżej podpisani oficerowie byłej Armii Polskiej”. Poprawka została uskuteczniona, lecz deklaracjęnależałoprzepisać. Zrobił to por. SZUMIGALSKI. Na tym nowym egzemplarzu podpisów nie złożyli: płk. GORCZYŃSKI, rtm. ŁOPIANOWSKIi mjr. LIS. Początkowo odmówił podpisania tej deklaracji por. SIEWIERSKI, lecz w niewytłumaczony dla mnie sposób został zmuszony do podpisania. Deklaracja została doręczonapłk. JEGOROWOWI, który po naradzie z płk. BERLINGIEM wezwał nas wszystkich do pokoju jadalnego i złożyłtakieoświadczenie:

„Niektórzy z was oskarżająZwiązek Radziecki, że źle się obchodzi z wywiezionymi kobietami i dziećmi. Oficjalnie oświadczam przeto, że wszystkie polskie rodziny żyją w b. dobrych warunkach, każda rodzina ma jeden pokój, a większe rodziny maja dwa pokoje. Czy to wystarczy?”

Ostatnie pytanie było zwrócone do mnie. Odpowiedziałem, że nie wierzę.

26.III.41 około godz.12-ej zajechałsamochód. Mjr. LIS i ja otrzymaliśmy rozkaz zajęcia miejsc w samochodzie obok strażnika. Przywieziono nas do N.K.W.D. i wprowadzono do pokoju nr. 523 przez znane już nam drzwi w szafie. Dwóch strażników na rozkaz płk. JEGOROWA siedzącego za biurkiemopuściłopokój. Płk. Jegorow tonem podniesionymzacząłmówić, że jesteśmy niewdzięczni, że nie potrafiliśmy ocenić dobroci rządu sowieckiego. Zwrócił się do mnie: „Wy, Łopianowski, kto wy jesteście. Wy taki, dzielny, bojowy oficer. Wasze imięmogłoby być w historię zapisane. Chcecie być bardziej mądrym, bardziej zasłużonymniźli Berling i Wanda WASILEWSKA”. Odpowiedziałem, że jestem oficerem. Płk. Jegorow długo mówił na ten temat. Nic nie odpowiadałem, więc zwrócił się do mnie: „Wy nic nie mówicie. Patrzcie, abyście nie zamilkli na wieki”. Odpowiedziałem wtedy: „Ponawiam swoja prośbę a mianowicie, żebyście mnie rozstrzelali. Płk. Jegorow zwrócił się jeszcze do mjr. Lisa z paroma słowami, powtarzając, że jesteśmy niewdzięczni. Na zakończenie wstał i stojąc na baczność powiedział, że decyzją naczelnego komisarza zostaniemy zamknięci w Butyrskimwięzieniu. Po naciśnięciu dzwonka weszło dwóch stróży i zostaliśmy odwiezieni do więzienia w Butyrkach do celi nr. 95. Zastaliśmy tam płk. dypl. KÜNSTLERA Stanisława, ppłk.dypl. w.st.sp. MORAWSKIEGO i por. TACIKA, którego z takąradością powitałem, gdyż to była jedyna osoba, którą znałem. Natychmiast opowiedziałem obecnym, zwracając się specjalnie do płk. Künstlera – historięMałachówki. Obawiałem się, żepłk. Künstler mi nie uwierzy, jednakże stało się inaczej i do końca starał się na mnie wpływać, bym jak najszybciej wrócił do równowagi. Jemu też zawdzięczam, że stan mój dość szybko poprawił się. Unikałem tylko ppłk. Morawskiego, o którym już słyszałem w willi, żezłożyłmemoriał o utworzenieRządu Polskiego i formowanie polskich strzelców czerwonych pod jego kierunkiem.

Dn.28.III.1941 około godz.15-ej zostałem wezwany na przesłuchanie. Wychodząc z mokrej, zimnej celi więziennej, znalazłem się na ogrzanym korytarzu, a następnie przez żelazne drzwi wszedłem do dużej sali, na której było dość dużo kobiet, które chodziły i paliły papierosy. Przez tę salę przeszedłem do ścianyprzeciwległej. Otrzymałem rozkaz zwrócenia się twarzą do ściany. Ściana w tym miejscu rozsunęła się na dwie strony, zostałem wepchnięty do studni okrągłej, o średnicy 3i pół kroku, zamkniętej kopułą o kształcie owalnym. Barwa ścian koloru stalowego, światłowydobywało się z głównej części tej studni, pozwalając rozróżnić co się wewnątrz znajdowało. Światło było koloru zielonkawego. Na środku tej studni stało wiedeńskie krzesło. Przy dokładniejszym oglądaniu zauważyłem, że oparcie krzesła musiało być często używane, gdyż farba w wielu miejscach była pościerana.

Spróbowałem krzesło poruszyć z miejsca. Było lekkie i nie przymocowane niczym do podłogi. Jednakże wahałem się, czy mam na nie usiąść. Po pewnym czasie pod wpływem ciepłaogarnęła mnie senność, usiadłem na krześle i zasnąłem. Zbudził mnie głos jakiś. Otworzyłem oczy i zobaczyłem przed sobą otwarte drzwi zawieszone kotarą i usłyszałem głos zapraszający do wejścia. Gdy wszedłem do pokoju dużego, z za biurkapodniósł się kapitan N.K.W.D. witając mnie i pytając o zdrowie. Wyciągniętej do powitania ręki nie przyjąłem. Poprosił mnie usiąść w jednym fotelu przy biurku. Po dłuższej rozmowie bez bliżej określonego celu, wyjaśnił mi, że jest wysłańcempłk. Jegorowa i zapytuje, czy nie zmieniłem zdania i czy nie mam nic do powiedzenia płk. Jegorowowi. Odpowiedziałem, że wszystko to, co miałem powiedzieć – powiedziałem już dawno, więcej nic dodać nie mogę. Pytanie to ponawiałtrzykrotnie, przeplatając rozmowągrzecznościową. Gdy na trzecie pytanie odpowiedziałem, że proszę podziękować za życzliwość, kapitan wstał, podszedł do mnie i powiedział: „Szkoda, szkoda, wy uczciwy człowiek” i wyciągnąłrękę do mnie. Podałem mu rękę i wyszedłem. Była to ostatnia rozmowa z przedstawicielem N.K.W.D.

Nadmieniam, że mjr. LIS w połowie lutego w ostrej bardzo formie zwrócił uwagę na wymazanie Polski z mapy sowieckiej, a pozostawienie Abisynii /nowe wydanie mapy/. Pokazałem mjr. Lisowi to przed tym na tej mapie. Płk. BERLING zareagował b. porywczo „Psiakrew Lis, zamilknąć”. Następnie miała miejsce burzliwa rozmowa w pokoju płk. Berlinga.

Dn.1.IV.1941 otrzymaliśmy rozkaz przygotowania się do wyjazdu. Od godz. 0.6 rano trwał przegląd i rewizje. Po południu zostaliśmy przerzuceni do dużej poczekalni. Drzwi się otworzyły i zobaczyłem wchodzącego gen. PRZEŹDZIECKIEGO i in. oficerów, którychpożegnałem w celi nr. 94 na Butyrkach. Po krótkim powitaniu i ponownej rewizji zostaliśmy wszyscy zapakowani do samochodów więziennych i zawiezieni na dworzec kolejowy do wagonu więziennego. Przywieziono nas pociągiem na st.kol.Putywel. Po wyładowaniu pojechaliśmy samochodami ciężarowymi do dawnego klasztoru prawosławnego zamienionego obecnie na obózizolacyjny. Nazwy tego klasztoru nie znam. Położony jest nad rzeka Sejm, niedaleko stacji kol. Werba na Ukrainie. Odzyskaliśmy tam utracone siły, gdyż warunki bytowania były dość dobre i korzystanie ze świeżego powietrza prawie nieograniczone w dzień. Naturalnie na przestrzeni otoczonej drutem kolczastym i strzeżonej przez wartowników.

Dnia 15.VI.1941 ponownie załadowano nas do wagonu więziennego na stacji kol.Putywel i przewieziono drogą przez Moskwę do st. kol.Grazowieckoło Wołogdy. Podczas podroży obserwowaliśmy przygotowania wojenne i cieszyliśmy się, że niedługo na pewno oczekiwana wojna rozpocznie się.

Dnia 22.VI.41 na stacji po przejechaniu Wołgi zatrzymani zostaliśmy na małej stacji kolejowej. Gen. Przeździecki stojąc przy oknie okratowanym usłyszał, jak jeden kolejarz drugiemu opowiadał, że Niemcy uderzyły na Rosję, została zajętaŁomża, Kolno, bombardowany był Leningrad i Sebastopol. Była to godzina 10 rano. Radości naszej nie było końca. W wagonie podniósł się krzyk, zbiegli się nasi wartownicy na czele z d-cą, który zjawił się w koszuli, zapytując się, „co to jest – bunt?” Stojąc najbliżej niego odpowiedziałem „Cieszymy się. Hitler złapał Stalina za gardło. Wojna.” Odpowiedział mi, że zwariowałem. W międzyczasie zaczęło się tworzyć zbiegowisko robotników. Pokazałemręką. D-ca konwoju pobiegł w koszuli do nich. Gdy wrócił, wogólewartowników już potem nie widzieliśmy. Stali spokojnie przy drzwiach. Zamiast rybek solonych dostaliśmykiełbasę. W godzinach popołudniowych zatrzymaliśmy się na st. kol. Grazowiec. Spotkał nas tam podpułkownik N.K.W.D. w towarzystwie lekarza kobiety. Pierwsze jego słowa były, „czy jest tutaj Pan General?” Odpowiedź była tak. Pułkownik powiedział, że chce mówić z generałem. General odpowiedział, „jeżeli pułkownik chce mówić ze mną, to niech przyjdzie do mnie”. Pierwsze pytanie pułkownika było, jak się czujemy, jak zdrowie, czy jakich życzeń nie mamy. Bardzo przeprasza, że nie jest w stanie zapewnić nam wygód, lecz zawiadomienie o naszym przyjeździe dopiero otrzymał. Zaraz przyjdą samochody. Zostaniemy odwiezieni na miejsce przeznaczenia. Po wyjściu z wagonu wsiedliśmy do dwóch samochodów ciężarowych i w towarzystwie licznego konwoju przywieziono nas do obozu jeńcówtejże nazwy. Zostaliśmy osadzeni w klatce zrobionej z drutu kolczastego obok tego obozu. W środku tej klatki był domek. Miejsce do spaceru było 8 kroków szerokości, długość tak, jak domek. Drzewo opałowe, wodę i żywność przynosili bolszewicy. Strawę przygotowaliśmy sami.

Dn.30.VII.1941 wpuszczono nas po długich oczekiwaniach do ogólnego obozu jeńców.

Dn.27.VIII.1941 przyjechał gen.ANDERS i gen.SZYSZKO-BOHUSZ i dokonali przejęcia obozu jeńców, wcielając jednocześnie do Armii Polskiej wszystkich oficerów i szeregowych, którzy pragnęli służyć w wojsku polskim. Tegoż dnia zostałem wezwany do gen. Andersa celem zdania sprawy z tego wszystkiego, co się działo w willi Małachówka. O tej willi gen. Anders wiedział od gen.Przeździeckiego, który mu o tym mówił. Gen. Przeździeckiemu opowiedziałem wszystkie szczegóły zaraz pierwszego dnia po spotkaniu, gdyż spotkanie to uważałem za przypadkowe, a pragnąłem, żeby pamięć o tej willi nie zaginęła razem ze mną. Jako podkomendny gen. Przeździeckiego miałem obowiązek meldować mu o wszystkich szczegółach. Gen. Anders odpowiedział mi, że wszystko to przyjmuje do wiadomości, lecz obecnie koniunktura polityczna jest tego rodzaju, że wszystkich ludzi, musi pociągnąćdo pracy nad organizacją armii, wobec tego rozkazuje mi, żeby tego tematu więcej nie poruszać. O tej sprawie z nikim więcej nie mówiłem wykonując powyższy rozkaz. Jednakże z chwilą opuszczenia granic Z.S.R.R. czułem się zwolniony od tego obowiązku milczenia.

Dn.7.IX.1941 wszedłem w skład V Dywizji Piech. Otrzymałemprzydział do Sztabu Dywizji; na stanowisko szefa oddziału operacyjnego zabrałem ze sobą por. sł. st. CHOMIŃSKIEGO. Zameldowałem się u płk. dypl. GROBICKIEGO, z-cy D-cy Dywizji. Podczas składania meldunku zjawił się płk. dypl. BERLING. Nastąpiłamała konsternacja. Po wyjściupłk. Berlinga, płk. Grobickiwprowadził mnie do swojego pokoju i zapytał: „Czy ja płk. Berlinga nigdzie nie spotykałem?” Odpowiedziałempytaniem: „Na jakiej podstawie Pan Pułkownikwnioskuje, że ja go znam”. Płk. Grobicki odpowiedział, że nie przypomina sobie, żeby widział kiedy człowieka tak przerażonego jak płk. Berlinga, który wpatrywał się we mnie, gdy ja stojąc tyłem do drzwi rozmawiałem z z-cą D-cy Dywizji. Odpowiedziałem, żespotykałemPłk. Berlinga w Moskwie dość często i łączą nas przykre wspomnienia. Po upływie dwóch dni zostałem usunięty ze sztabu Dywizji. Tego dnia noc spędzałem na werandzie razem z por. Chomińskim. Okna pokoju płk. Berlinga wychodziły na nasza werandę. Kładliśmy się do snu. Przez oświetlone okna widać było, żepłk. Berling jest już w łóżku. Nagle wchodzi D-ca Dywizji gen. BORUTA-SPIECHOWICZ i wydaje płk. Berlingowi jakieś rozkazy lub czyni uwagi, które są nie w smak szefowi sztabu Dywizji. D-ca Dywizji wychodzi szybko, drzwi się zamykają za nim. Płk. Berling siedzi na łóżku i wygraża pięściami za odchodzącym D-cą Dywizji. Por. Chomiński z twarząprzerażoną zwraca się do mnie: „Panie Rotmistrzu i to z takim człowiekiem mamy iść na wojnę? Który własnemu dowódcy Dywizji wygraża pięściami?” Odpowiedziałem, żeby był spokojny, ja wiem o tym, więc on nie ma obowiązku nikomu więcej o tym mówić. O tym wypadku wie szef O.II V Dyw. Piech. Kpt. WILCZEWSKI.

Dn.9.IX.1941 spotkałem ppor. IMACHA. Podszedł do mnie i powiedział: „No i cóż Panie Rotmistrzu. Co Pan na tym zyskał? Jesteśmy razem w polskiej armii, ale niech Pan nie myśli, żeśmy zaniechali naszej roboty”. Odpowiedziałemmu: „Jeżeli chce ze mną rozmawiać, niech przyjmie postawę, niech nie wymachuje mi ręką przed twarzą, wtedy mu odpowiem”. Wyrzekłem to głosem podniesionym. Ppor. Imachmój rozkaz wykonał. Wtedy powiedziałem: „Czy Pan myśli, że jakieśkolwiek państwo pozwoli, by w nim rządzili anarchiści, a Naród Polski dla takich ludzi będzie miał szubienice”. Ppor. Imach odpowiedział mi: „Chyba, że naród”. Więcej z nim nie rozmawiałem.

Około połowy września spotkałem poraz pierwszy kpt. ROSEN-ZAWADZKIEGO, który mi powiedział: „Widzi Pan. Jesteśmy razem. Najjaśniejsza Rzeczpospolita nam wybaczyła. Będziemy pracowali razem. Nie trzeba było robić tych awantur. Nikt by o tym nie wiedział”. Nie pamiętam co mu na to odpowiedziałem.

W końcu października przyszedł do mnie mjr. CHOROSZEWSKI mówiąc, że w osobie szefa sztabu ppłk. Berlinga mam wielkiego przyjaciela. Zapytałemsię dlaczego. Mjr. Choroszewski odpowiedział, że była rozpatrywana sprawa awansówkapitanów na majorów i wyżej. Ppłk. Berling b. szybko wysunął moja kandydaturę. Przykro mi bardzo, że mnie uprzedził. Odpowiedziałem, że jeżeli mnie ten awans ma spotykać przy pomocy ppłk. Berlinga, to bardzo za to dziękuję, gdyż nic nie chce od niego przyjmować. Mjr. Choroszewski powiedział: „Dziwny z Pana człowiek. W Polsce będzie Pan miał trudności. Będzie Pan musiałukończyć szkołę w Rembertowie itd.” Powiedziałem: „Wiem o tym dobrze, lecz z rąk ppłk. Berlinga nic przyjąć nie mogę”.

Dn. 6.XI.1941 płk. GROBICKI, ppłk.BUKOJEMSKI, por. SZYMANOWSKI /Korwin/, rtm. ŁOPIANOWSKI i jeszcze jeden oficer wyjechaliśmy jakozawiązki dywizji piechoty mającej się formować w Taszkiencie. Zameldowaliśmy się w Sztabie Armii w Buzułuku 14.XI.41 czekając na rozkaz wyjazdu na oznaczone miejsce. Wyjazd nastąpił dopiero 13.I.1942. W Sztabie Armii spotkałem płk. KORCZYŃSKIEGO, ppłk. TYSZYŃSKIEGO, którzy powitali mnie jak starego znajomego. Podczas pobytu w Buzułuku ppłk. BUKOJEMSKI starał się mnie dyskredytować i co mu się częściowo udało. Dawni koledzy, przyjaciele zaczęli się odsuwać odemnie. Gdy przychodziłem, robiła się pustka. Początkowo nie mogłem się zorientować, co się dzieje. Dopiero jeden z oficerówO.II zadając mi pytanie, czy ja byłem razem z płk. Bukojemskim, zorientował, że to jest sprawa ppłk. Bukojemskiego. Obserwując go w dalszym ciągu doszedłem też do przekonania, że rzeczywiście moje przypuszczenie jest słuszne. Stan ten wstrząsnąłmną psychicznie. Zwróciłem się z tą sprawa do ludzi wtajemniczonych, t.j. do gen. Przeździeckiego i płk. Künstlera, lecz nie było wyjścia. Doszedłem do wielkiego wyczerpania tak, że 6.I.1942 będąc na sali reprezentacyjnej sztabu podczas przedstawienia straciłem przytomność i zostałem wyniesiony z sali. Jednakże obserwacja płk. Bukojemskiego dała wyniki nieoczekiwane. Działał on w dalszym ciągu na szkodę naszej armii. Zeznanie przyjaciółki ppłk. Bukojemskiego /nazwisko zna płk. Künstler/: „Cóż to za armia marionetkowa. Ona musi się rozpaść. Dopiero my komuniści stworzymy armię silną. W takim sztabie jak ten nic niema – tylko chaos. Z jakąprzyjemnością odwiedzam kasyno lotników. Tam wszystko jest, wszystko można dostać, dla mnie zawsze otwarte.”

Dn.13.I.1942 wyjechałem jako zawiązek 8 Dyw. Piech. pod dtwem gen. RAKOWSKIEGO do m.p. nowej dywizji.

W maju 1942r. zostałem wezwany do O.II w Teheranie przez rtm. CUMPFTA z zadaniem złożenia szczegółowego oświadczenia w powyższej sprawie. Oświadczenie to potrzebne jest do przesłania do Londynu. Wykonałem to, składając moje oświadczenie własnoręcznym pismem na 16 stronach papieru kancelaryjnego. Przy sposobności rtm. Cumpft mnie zawiadomił, żepłk. BUKOJEMSKI za swoje sprawy w Buzułuku został skazany na półtoraroku więzienia, co równa się degradacji. Został on przekazany władzom sowieckim jako szpieg niemiecki.

Podczas pobytu w 5 Dyw.Piech. w Taciszczewie moje rzeczy w namiocie były dwukrotnie poddawane rewizji. Nie wiem przez kogo i kto to mógłrobić. Drugi raz przegląd moich rzeczy był robiony podczas biegu myśliwskiego prowadzonego przeze mnie i mjr. CHOROSZEWSKIEGO.

Charakterystyka osób wszystkich, które były w willi Małachówka i niektórych, jakie występują w powyższym protokole.

Willa Małachówka.

1. Ppłk. BERLING

Człowiek o wygórowanej ambicji osobistej. Zdolny, rzutki, pozbawiony wszelkich skrupułów. Dla dogodzenia własnej fantazji poświęciwszystko co posiada. W swoich planach razem z kpt. ZAWADZKIM bez zmrużenia oka wskazywał na wywiezienie w głąb Rosji całąpolską inteligencję, nie wyłączając dzieci i kobiet. Dotyczyło to tego obszaru, który był okupowany przez Niemców, a miał wejść w skład ZwiązkuRadzieckiego jako 17-ta republika. Może być wykorzystany, jeżeli będzie miał złudzenie całkowitej samodzielności. W przeciwnym wypadku jego brutalność i bezwzględność nie pozwala mu ulegaćkomuś innemu.

2. Ppłk.GORCZYŃSKI

Człowiek bezwzględnie uczciwy, o słabej woli, pragnący zachować siebie dla własnej rodziny. W normalnych warunkach mógłby pracować pożytecznie. Nie podpisał „listu hołdowniczego”.

3. Ppłk. BUKOJEMSKI

Usposobienie gwałtowne, nieopanowane, za wódkę i kobiety poświęci wszystko. Poza tym odważny, uparty, zdecydowany na wszystko, mściwy. W Buzułuku powiedział mi: „Do Pana nie mam pretensji. Pan przyszedł do nas od razu jakowróg. I takim pozostał do końca. Natomiast mjr. LIS wkradł się do nas jako kolega Berlinga, potem poszedł za Panem. Po opuszczeniu granic Z.S.R.R. zastrzelę go. Pan przez cały czas milczy, a on rozsiewa nieprawdziwe pogłoski. Ponawiam swoje zapewnienie, że go zastrzelę jak tylko będziemy zagranicą”. Słowa te wypowiadał kilkakrotnie i o tym O.II Szt. Armii w Z.S.R.R. wie.

4. Ppłk. TYSZYŃSKI

Człowiek zdolny, inteligentny, umiejący pracować. Do przesady dbały o własne wygody. Chorobliwie bał się, by zamienić dobrobyt na nędzęwięzienia. Polak tylko z nazwiska.
Uwaga: Wszyscy czterej tworzyli komitet wyznaczony przez władze N.K.W.D. do regulowania spraw wewnętrznych kolektywu. Prezesem był ppłk. Berling.

5. Mjr. LIS

Człowiek sprytny, ruchliwy, nerwowy, lubił wszędzie zajrzeć, wydawał mi się postacią zagadkową. Odnosiłem się do niego podejrzliwie, gdyż w naszym pokoju wygłaszał mowy patriotyczne gdyśmy byli sami. Z chwilą gdy wszyscy oficerowie byli zgromadzeni razem – stawał się innym człowiekiem. Pierwsze wydanie deklaracji podpisał pomimo zapewnienia, że tego nie zrobi. Drugiego wydania nie podpisał. I poszedł za mną. Opracowałszczegółowo na podstawie źródeł sowieckich zaludnienie Z.S.R.R., rozmieszczenie poszczególnych narodowości i rozwój przemysłu sowieckiego, szczególnie przemysłu ciężkiego. Jego opracowanie ocalało pomimo rewizji.

6. Ppłk. DUDZIŃSKI

Umysł ograniczony, z dużym tupetem, ślepo idący za wskazaniami ppłk. Berlinga. Używany przez niego tam, gdzie trzeba było wystąpić w roli inicjatora. Poza tym odważny i zdecydowany na wszystko, bez żadnychkompromisówuzasadniał konieczność pozbycia się całej inteligencji z przyszłej 17-ej republiki radzieckiej.

7. Kpt. ROSEN-ZAWADZKI

Człowiek bezwzględnie zdolny, świadomiezdążający do swojego celu. Sprawował obowiązki „szefa sztabu” ppłk. Berlinga. Z jego inicjatywy odbywały się referaty na tematy komunistyczne, gloryfikując ideologię leninizmu i marksizmu oraz konstytucję Stalina. Wiedząc o tym, żewalczyłem z bolszewikami w 1939r. przytoczył przykład swój własny, gdzie będąc d-cą batalionu wyjechał na spotkanie bolszewików, by zameldować, że jego batalion nie będzie strzelał do armii czerwonej. Razem z ppor. IMACHEM, ppor. SZCZYPIORSKIM i dokooptowanym ppor. WICHERKIEWICZEM tworzyli grupę komunistyczną, która wyrokowała co można zrobić, czego nie można, a co wypada, lub też nie, zgodnie z nauka Engelsa i Marxa. Stale wygłaszali referaty z dziedziny komunistycznej radząc, by wszyscy wiedzieli o tym, co najmniej tyle, co i oni.

8. Ppor. WICHERKIEWICZ

Człowiek, który własnym pomysłem nic zrobić nie potrafi. Umysł ograniczony, chorobliwa mania dorównania trzem kolegom „komunistom”. Wygłosił jeden referat b. długi na temat powstania rodziny. Referat ten nadawałby się do najbardziej pornograficznego pisemka.

9. Por. SIEWIERSKI

Człowiek młody, śmiały, o gwałtownym usposobieniu, dbały o własne wygody. Twierdził wciąż, że gdy znajdzie się z batalionem w Polsce i zobaczy wojsko polskie, to od razu ucieknie od Sowietów. Odmówił podpisania drugiej edycji „deklaracji hołdowniczej”, lecz po długich targach został zmuszony do podpisania.

10. Por. SZUMIGALSKI

Człowiek spokojny, zrównoważony i rozsądny. Pragnący zachować swoje siły „dla Polski”.

11. Por. TOMALA

Umysł ograniczony, myślał tylko o własnych wygodach i dobrobycie, nie orientujący się, gdzie się rozpoczyna droga hańby.

12. Podch. KUKULIŃSKI

Człowiek uczciwy, patriota, wykształcenie otrzymał w seminarium duchownym. Podkomendny ppłk. Berlinga z Polski wykonujący jego rozkazy. Wychowanie domowe żadne. Nie orientował się gdzie się kończy dobro, a rozpoczyna zło. Odważny.

U w a g a: Wymienieni od 9/ – 12/ w normalnych warunkach byliby dobrymi oficerami i spełnialiby swoje obowiązki dobrze, lecz w tych warunkach, gdy przyszłowybierać pomiędzy dobrobytem a nędząwięzienia – wybrali dobrobyt.

13. Por./ppor./IMACH.

Człowiek pracujący dla idei komunistycznej. Prace swoja rozpoczął jeszcze w Polsce i jej nie porzucił do ostatnich czasów. Wierzy, że ludzkość będzie szczęśliwa tyko wtedy, gdy komunizm będzie rządziłświatem. Ideowy pracownik komunistyczny.

14. Ppor. SZCZYPIORSKI

Czynny socjalista polski. Gorliwy współpracownik Berlinga i całej grupy komunistycznej. Człowiek gwałtowny, bez żadnychzasad etyki, skazujący bez zmrużenia oka na wygnanie polską inteligencję, nie wyłączając kobiet i dzieci z przyszłej 17-ej republiki radzieckiej.

Uwagi ogólne.

Powyższe wydarzenia miały miejsce w okresie najbardziej krytycznym podczas obecnej wojny. Koniec roku 1940 i początek 1941 nie pozwalał przypuszczać, by jakaśkolwiek siłapotrafiła w przyszłości zmusićZwiązek Radziecki do zwolnienia z obozów koncentracyjnych, więzieńmieszczących tam Polaków. Wszyscy wierzyli w zwycięstwo nad Niemcami i odbudowę Polski. W tym okresie potęgaZwiązkuRadzieckiego wciąż wzrastałamającspełnić zadanie opanowania Polski i całej Europy zachodniej. Kierownicy Związku Sowieckiego twierdzą, że z chwilą upadku Niemiec armia czerwona wkroczy na tereny Polskie na czele czerwonej armii będą szły polskie czerwone oddziały, więc wszyscy będą witani kwiatami, jako ci, którzy przynoszą wyzwolenie. Wkroczenie armii sowieckiej do Niemiec wg. Programu III-ej Międzynarodówki miało być połączone z wielkimi uroczystościami w Niemczech. Na moją uwagę, że Niemcy nawet pokonane będą miały dość broni i amunicji żeby skutecznie przeciwstawić się armii sowieckiej, płk. JEGOROW odpowiedział: że jestem bardzo naiwny, jeżeli tak myślę. W Niemczech jest bardzo dużo komunistów, którzy to powitanie już należycie przygotują. Obecnie największym wrogiem Związku Sowieckiego jest Anglia.

Ludzie przewidujący zaczęliszukać innych drógwejścia, nie bacząc na to, że wchodzą na drogęhańby. Dzisiaj przypominam słowa ppłk. BERLINGA, w których nakłaniając mnie do podpisania znanej już deklaracji, użył wyrażenia, że gdyby jakimś cudem Polska powstała, to będzie amnestia, gdyż takich jak my, to będą tysiące, a wszystkich skazać nie będzie można. Myślałem wtedy, że to jest bardzo przewidujący sposób mówienia. Po tej rozmowie, gdy mieszkańcy mojego pokoju usiłowaliwpłynąć na zmianę moich poglądów, odpowiedziałem, że nie chcę, by mój syn, albo moja żona mogła powiedzieć, żeojciec, albo teżmąż był zdrajcą. W owym czasie nie miałem złudzeńżadnych co do szczęśliwego zakończenia tej sprawy. To, co się stało wygląda jak bajka z „Tysiąca i jednej nocy”, byłem bowiem pewny, żewolności nigdy nie odzyskam.

Na zakończenie charakterystyka osób, które żadnego związku z willąMałachówką nie mają:

Ppłk.dypl.MORAWSKI.

Człowiek pragnący być wielkim. Lubi pic wódkę. Wyróżnił się złożeniem dwóch memoriałów do N.K.W.D. z propozycją utworzenia rządu polskiego i tworzenia „strzelców czerwonych” pod jego kierownictwem. Był d-cąOśrodka Zapas. V.Dyw.Piech.w Taciszczewie. Przez parę dni był w willi Małachówka w październiku 1940, lecz został usunięty, prawdopodobnie przez płk. Berlinga.

Ppłk.GUDAKOWSKI.

Starał się być usłużnym dla wszystkich bez wyjątku przedstawicieli władz sowieckich. Kiedyśwyraził się, że woli być „traktorzystą sowieckim, niźli polskim oficerem”. Sprawę te zna dobrze gen.PRZEŹDZIECKI.

Nadmieniam, że najlepsze naświetlenie tych wszystkich spraw może przeprowadzić gen. PRZEŹDZIECKI Wacław, który stale czuwał nad wszystkimi oficerami i interesował się ich życiem, mając odpowiednie środki, bo organizacja, która na wszystko zwracała uwagę.

Odnośnieppłk.dypl.MORAWSKIEGO szczegółowe dane dotyczące złożonychmemoriałów mogą daćpłk.dypl.KÜNSTLER Stanisław i mjr. LIS Józef.

Całyzespól/kolektyw/w Małachówce był przewidywany i urabiany tak przez władze N.K.W.D. /płk. JEGOROWA/ jak i ppłk.BERLINGA z grupą „komunistów” znajdujących się w tej willi, do spełnienia wielkich zadań przy budowie Polski czerwonej jako 17 republiki radzieckiej.

Z członków tego zespołu miał powstać zawiązek przyszłego rządu czerwonej Polski i Armii, która maszerowała by na czele wojsk radzieckichułatwiając im zadanie opanowania Polski okupowanej przez Niemców.

O celach tych jawnie wspominałpłk. BERLING z grupą swoich współpracowników. Niedwuznacznie o tym wspominał i ppłk. N.K.W.D. JEGOROW.

Nadmieniam, że w tej samej willi urabiany był rząd czerwony fiński, który na początku 1940 r. zjawił się w Finlandii. Ustaliliśmy to znajdując ustniki od papierosów i gazety pochodzenia fińskiego/z fińskimi napisami/, oraz w rozmowie z nasząobsługążeńską. Wspominał i o tem kpt. ROSEN-ZAWADZKI.

Co to są Kodziowce:

Kodziowce jest to wioskaodległa około 7 klm. nazachód od m. Sopockinie. Obok tej wsi znajduje się folwark tej samej nazwy. W walce dnia 22.IX.1939.r. z bolszewikami brał udział jeden tylko 101 p.uł. wzmocniony 1 plut. pionierów i szwadr. łączności. Broni p-panc. nie było. W poczcie D-cypułku był jeden kb. p-panc. z 4-ma nabojami.

Bolszewicy posiadali dwa zgrupowania czołgów z piechotą na samochodach. Każde zgrupowanie składało się z 18 czołgów ciężkich/średn.Krestianów/ plus dwa czołgi lekkie. Razem udział brało w tej akcji 40 czołgów bolszewickich. O godz.20-tej dnia 21.IX.1939.r. wysunięte patrole nasze stwierdziły obecność czołgów. Wysłałem patrol oficerski a sam udałem się do D-cypułku do folwarku. Po półgodzinnej rozmowie z D-ca pułkuwróciłem do wsi by wykonać jego rozkazy. O godz. 01,20 siedem wozównplaprzejechało nasze linie ubezpieczeń i rozdzieliło folwark z wsią. Noc była ciemna, mżył deszcz. Łączność z D-cąpułku była utrzymana. O godz. 3-ej D-ca pułku, z-cą d-cypułku i adiutant zjawili się na moim stanowisku. D-ca pułkuzapytał jaki jest stan moralny ludzi, a gdy odpowiedziałem że bez zastrzeżeń powiedział „Co będziemy robili walka czy wycofanie się”. Nie czekając na moją odpowiedź dodał „wiem co mi Pan odpowie, więc będziemy się bili”. Pod moimi rozkazami we wsi pozostał mój szwadron 2-gi, szwadron 1-szy, pluton pionierów i półszwadronukarabinów maszynowych z d-cąszwadronu – jako dywizjon kawalerii. Drugim dywizjonem opartym of folwark dowodził d-ca pułku. Łączność była tylko ogniowa po rozpoczęciu akcji. Mieliśmy rozpocząć akcję zaczepną o godz. 04,00 uderzeniem na piechotę npla, która zatrzymała się bez ubezpieczenia. O godz. oznaczonej uderzenie d-cypułkuwyszło o tej zaś samej godzinie bolszewicy uderzyli na wieśwprowadzając do akcji 12 czołgów z piechotą. Dwanaście razy bolszewicy nacierali na wieś, przyczym unieruchomionych zostało za pomocą butelek z benzyną 11 czołgów. Z punktu obserwacyjnego widziałem 6 czołgów unieruchomionych przez dywizjon d-cypułku – razem 17 czołgów. Walka zakończyła się dla nas pomyślnie o godz. 8.20. Straty ponieśliśmy duże. Drugi szwadron, który wytrzymałgłówne uderzenie stracił 50 procent stanu ludzi i 70 procent stanu koni. Żołnierze zachowywali się jak bohaterowie, m.inn. kpr. CHOROSZUCHA, uł. POŁOCZANIN wskoczyli na czołgi i kolbą własnego karabinu uszkodzili karabiny maszynowe na czołgach, tłukąc kolbą lufy karabinów maszynowych.

W walce tej zginął d-ca pułku, dwóch dowódców szwadronu, jeden dowódca plutonu;dowódca 2-go szwadronu ranny i kontuzjowany, dowódca plutonu pionierów ranny.

Straty bolszewików wg źródeł sowieckich 12 czołgów i około 800 ludzi.

Według danych posiadanych przez dowódcę grupy /Wołkowysk/ zostało zniszczonych 22 czołgi. Grupądowodził Pan gen. PRZEŹDZIECKI Wacław.

Powyższe dane złożone w niniejszym protokole zostały podane tak, jak one miały miejsce w rzeczywistości nie są przejaskrawione, raczej są umiarkowane i zgodne z prawdą, co własnoręcznym podpisem stwierdzam.

Rtm.
– podpis –
/LOPIANOWSKI Narcyz/

Przesłuchiwał:
– podpis –
/Giedronowicz Narcyz/,kpt,

Za zgodność odpisu:

podpis_kpt_Giedronowicza

 

Specjalnie dla Znadniemna.pl – Narcyz Marek Łopianowski, syn płk./rtm./ ŁOPIANOWSKI Narcyza

Zeznania rtm. Narcyza Łopianowskiego z dnia 13 października 1942 roku, spisane przez kpt. Narcyza Giedronowicza w kancelarii Oddziału II-go, Dowództwa I-go Korpusu Pancerno-Motorowego /Referat Wywiadu Obronnego/ w Londynie. [caption id="attachment_10673" align="alignnone" width="480"] Rtm. Narcyz Łopianowski w Armii Andersa. Grudzień 1941r.[/caption] Szanowni Czytelnicy, dzięki uprzejmości naszego czytelnika z

14 października przypada Dzień Edukacji Narodowej – święto nauczycieli, wychowawców, pedagogów. Obchodzony jest w rocznicę powstania w 1773 r. Komisji Edukacji Narodowej – pierwszego w Europie ministerstwa oświaty – która zajęła się reformowaniem szkolnictwa w Polsce.

Para_prezydencka_Duda

Andrzej Duda i Agata Kornhauser-Duda, fot.: tvn24.pl

Z okazji tego pięknego święta Para Prezydencka przesyła nauczycielom życzenia.

Szanowni Pedagodzy!

Z okazji Dnia Edukacji Narodowej – dorocznego święta polskich nauczycieli składamy wszystkim Państwu wyrazy głębokiego szacunku. Dziękujemy za Państwa codzienną pracę i życzymy wielu sukcesów w tej pięknej i odpowiedzialnej służbie. Niech postępy i dokonania uczniów będą dla Państwa powodem dumy, a wdzięczność rodziców i wychowanków – zachętą do dalszych wysiłków.

Praca nauczycielska przynosi ogromną satysfakcję i wiele radości. Zawód pedagoga jest nie tylko jedną z profesji, lecz – prawdziwym powołaniem. Dobrze znamy jednak także problemy i bolączki, z jakimi Państwo się borykają. Misja pełniona przez nauczycieli bywa trudna i zbyt często jest niedoceniana. Należy to zmienić. Polscy pedagodzy powinni mieć zapewnione coraz lepsze warunki do pełnienia swoich obowiązków. Zawód nauczyciela ze wszech miar zasługuje, by cieszyć się prestiżem i uznaniem. W dobie rewolucji informatycznej i budowania gospodarki opartej na wiedzy nie sposób przecenić Państwa roli w kształceniu i przygotowywaniu młodych Polaków do dorosłego życia. Sprawy środowiska pedagogicznego muszą więc być przedmiotem szczególnej troski władz. Polskie państwo i samorządy powinny z pełną determinacją wspierać nauczycieli i szkolnictwo.

Zdajemy sobie sprawę, jak wielkie wyzwania stoją przed polską szkołą. Zajmuje ona miejsce wyjątkowe w życiu naszej wspólnoty narodowej. Tutaj dzieci i młodzież nie tylko zdobywają wiedzę, ale też uczą się praktycznej miłości Ojczyzny, postaw obywatelskich, szacunku dla każdego człowieka, tradycji patriotycznych. Szkoła formuje osobowość i pomaga rozumieć świat. Stąd już 232 lat temu Komisja Edukacji Narodowej pisała w swoich ustawach: „Nauczyciel każdy powinien być o tem przekonany, że przymioty jego rozumu i serca wpłyną w rozum i serce uczniów”. W znacznej mierze to od dzisiejszych pedagogów zależy bowiem, jacy będą Polacy jutro i pojutrze. Powierzając Państwu edukację młodego pokolenia, naród składa w Państwa ręce swoją przyszłość.

W tym wyjątkowym dniu pragniemy podziękować Państwu za oddanie swojej pracy oraz wrażliwość i otwartość wobec każdego ucznia. Dziękujemy za to, że towarzyszą Państwo swoim wychowankom we wzrastaniu i rozwoju. Że z powodzeniem wprowadzają ich Państwo w przestrzeń nowoczesnej wiedzy i technologii, czerpiąc jednocześnie z dorobku i mądrości poprzedników oraz ciągle doskonaląc własne umiejętności. Że pomagają Państwo najmłodszym w adaptacji, dbają o współpracę z rodzinami, pamiętają o potrzebach najsłabszych, angażują się na rzecz integracji społecznej i przeciwdziałają zjawiskom wykluczenia. To dzięki Państwu szkoła jest miejscem życzliwym, bezpiecznym i przyjaznym dla wszystkich. Bardzo wysoko cenimy te zasługi.

Raz jeszcze serdecznie gratulując nauczycielom i wszystkim pracownikom oświaty, życzymy Państwu licznych osiągnięć i zadowolenia z pracy w szkole oraz wszelkiej pomyślności.

Andrzej Duda i Agata Kornhauser-Duda

14 października przypada Dzień Edukacji Narodowej - święto nauczycieli, wychowawców, pedagogów. Obchodzony jest w rocznicę powstania w 1773 r. Komisji Edukacji Narodowej - pierwszego w Europie ministerstwa oświaty - która zajęła się reformowaniem szkolnictwa w Polsce. [caption id="attachment_12404" align="alignnone" width="480"] Andrzej Duda i Agata Kornhauser-Duda, fot.:

Wrocławskie Stowarzyszenie ODRA-NIEMEN zorganizowało w ramach V edycji zadania „Jesień z Polską” dla weteranów Armii Krajowej z Litwy, Białorusi i Ukrainy wypoczynek w Polsce, połączony ze zwiedzaniem miejsc pamięci oraz spotkaniami ze środowiskami patriotycznymi.

Kombatanci_z_Grodzienszczyzny_i_Lwowa_w_Lublinie_spotkania_z_mlodzieza_ i_organizatorami

Kombatanci z Grodzieńszczyzny i Lwowa w Lublinie

Jak pisze w sprawozdaniu z V edycji „Jesieni z Polską ” prezes Stowarzyszenia ODRA-NIEMEN Ilona Gosiewska, zorganizowane przez jej Stowarzyszenie pobyty kombatantów z Kresów Wschodnich w Polsce „łączyły odpoczynek, badania lekarskie oraz możliwość odwiedzania ważnych historycznie miejsc, a przede wszystkim możliwość spotkań z Rodakami, głownie z młodzieżą szkolną i studencką”.

Kombatanci_z_Grodzienszczyzny_i_Lwowa_w_Lublinie_spotkania_z_mlodzieza_ i_organizatorami_03

Kombatanci z Grodzieńszczyzny i Lwowa  z młodzieżą i organizatorami akcji Rodacy – Bohaterom na Lubelszczyźnie

Kombatanci_z_Grodzienszczyzny_i_Lwowa_w_Lublinie_spotkania_z_mlodzieza_ i_organizatorami_02

Jozef_Nowik_zolnierz_dowodcy_Jana_Borysewicza_KRYSIA

Józef Nowik z Lidy, żołnierz dowódcy Jana Borysewicza ps. Krysia

Do Polski kombatanci z Kresów, potrzebujący stałej obecności opiekuna, przyjeżdżają wraz z członkami rodzin, co sprawia, iż niedoceniani, a często nawet poniżani w kraju zamieszkania (jak dzieje się to na przykład na Białorusi, nie uznającej ich za uczestników II wojny światowej i nazywającej „bandytami”) podczas licznych spotkań, przyjmując należne im honory, dowodzą swoim dzieciom i wnukom, że w Ojczyźnie, na wierność której przysięgali, są Bohaterami.

Spotkania_z_goscmi_i_uczniami_wydarzenia_Tygodnia_Niepokornych_w_Lublinie_02

Naleczow_2015

Spotkania_z_goscmi_i_uczniami_wydarzenia_Tygodnia_Niepokornych_w_Lublinie

Kombatanci z Grodzieńszczyzny i Lwowa w Lublinie

Spotkania_z_goscmi_i_uczniami_wydarzenia_Tygodnia_Niepokornych_w_Lublinie_01

W tym roku pobyt kombatantów oparty był o wspomnienie wrześniowych bitew kampanii 1939 roku, obrony Wilna, Grodna i Lwowa. Kanwą tego pomysłu jest powstały film dokumentalny pt. „Krew na bruku. Grodno 1939.”, który to dokument był pokazywany podczas pobytów kombatantów, włączając ich w historyczną, międzypokoleniową dyskusję.

Przemawia_kpt_Weronika_Sebastianowicz

Przemawia kpt Weronika Sebastianowicz

Pierwsza grupa weteranów z Litwy przebywała w drugiej połowie września w ośrodku szkoleniowym Najwyższej Izby Kontroli w Goławicach pod Warszawą, a także była obecna w Gdyni, uczestnicząc jako goście honorowi w festiwalu filmowym „Niepokorni, Niezłomni, Wyklęci”.

Kombatanci_z_Grodzienszczyzny_z_przyjaciolmi_w_Naleczowie

Kombatanci z Grodzieńszczyzny z przyjaciółmi w Nałęczowie

Wystawa_Sciezkami_powstancow

Wystawa pt. „Ścieżkami powstańców” w Nałęczowie

Goscie_z_Grodzienszczyzny_i_Lwowa_ogladaja_wystawe_Sciezkami_powstancow_i_szukaja_swoich_zdjec

Goście z Grodzieńszczyzny i Lwowa oglądają wystawę pt. „Ścieżkami powstańców” i szukają swoich zdjęć

Szamrej_i_Rodziewicz_opiekunowie_miejsc_pamieci_na_Grodzienszczyznie

Por. Franciszek Szamrej i por. Alfons Rodziewicz, żołnierze dowódcy „Krysi”. To także opiekunowie miejsc pamięci na Grodzieńszczyźnie. Od lat 90-tych tworzą nagrobki, stawiają krzyże, porządkują miejsca gdzie zginęli ich koledzy i dowódcy

Alfons_Rodziewicz _opowiada_gosciom_swoje_losy_w_Naleczowie_01

Por. Alfons Rodziewicz opowiada gościom swoje losy

Alfons_Rodziewicz _opowiada_gosciom_swoje_losy_w_Naleczowie

Franciszek_Szamrej_zolnierz_Jana_Borysewicza_KRYSI_pokazuje_na_zdjeciach_swoich_braci_i_przyjaciol

Por. Franciszek Szamrej, żołnierz Jana Borysewicza ps. Krysia pokazuje na zdjęciach swoich braci i przyjaciół

Weronika_Sebastianowicz_wskazuje_siebie_na_zdjeciu_podczas_pobytu_w_lagrach

Kpt. Weronika Sebastianowicz wskazuje siebie na zdjęciu, które było wykonane podczas pobytu w łagrach

Alfons_Rodziewicz_Edward_Akuszewicz_ogladaja_swoje_zdjecie_w_ksiazce_i_wspominaja

Por. Alfons Rodziewicz, żołnierz Jana Borysewicza ps. Krysia oraz por. Edward Akuszewicz oglądają swoje zdjęcie w książce

Edward_Akuszewicz_zolnierz_RAGNERA_podpisuje_sie_w_ksiazce

Por. Edward Akuszewicz, żołnierz „Ragnera” podpisuje się w książce „Ścieżkami powstańców”, na stronie na której jest jego zdjęcie zrobione po wyjściu z łagrów stalinowskich

Ksiazka_wydana_przez_Stowarzyszenie_Odra_Niemen

Książka, którą wydało Stowarzyszenie ODRA-NIEMEN, przy współpracy z wieloma przyjaciółmi i instytucjami. Zdjęcia pochodzą z prywatnych archiwów kombatantów kresowych, u których od lat bywamy z akcją Rodacy-Bohaterom

Ksiazka

Ksiazka_Sciezkami_powstancow

Weronika_Sebastianowicz_podpisuje_ksiazke_Sciezkami_pamieci

Kpt. Weronika Sebastianowicz podpisuje książkę „Ścieżkami pamięci”

Druga grupa, to byli Kombatanci AK z Białorusi, głównie z Grodzieńszczyzny. W dniach 3 – 9 października odpoczywali wspólnie z grupą Sybiraków ze Lwowa na Lubelszczyźnie w Zakładzie Leczniczym „Uzdrowisko Nałęczów” w Nałęczowie. W chwilach, wolnych od zabiegów lekarskich, Weterani AK i Sybiracy mieli okazję spotykać się z młodzieżą w lubelskich szkołach, w ramach odbywającego się w tym czasie w Lublinie Tygodnia Niepokornych.

Kombatanci_z_Grodzienszczyzny_z_zolnierzami_Strazy_Granicznej_w_Naleczowie

Kombatanci z Grodzieńszczyzny z żołnierzami Straży Granicznej w Nałęczowie

Kombatanci mieli też spotkania integracyjne w Nałęczowie, podczas których mogli się wykazać, przed zaproszonymi gośćmi między innymi talentami artystycznymi, jak zrobili to na przykład Stanisław Kawałek z Mościsk (Ukraina) i Alfons Rodziewicz z Lidy (Białoruś), razem wykonując, w przerwie występu zespołu Straży Granicznej „Zieloni” z Chełma, partyzanckie piosenki.

Spotkanie_integracyjne_kombatanci_z_Lidy_Bialorus_i_Moscisk_Ukraina

Podczas spotkania integracyjnego

Stanislaw_Kawalek_z_Mosciska_i_Alfons_Rodziewicz_z _Lidy_razem_spiewaja_partyzanckie_piosenki

Stanisław Kawałek (Ukraina) i Alfons Rodziewicz (Białoruś) śpiewają partyzanckie piosenki

Kombatanci z Białorusi i Ukrainy poza spotkaniami z młodzieżą szkolną i studencką Lublina mieli też okazję poznać uczestników lubelskich środowisk, związanych z organizowaną przez Stowarzyszenie ODRA-NIEMEN akcją „Rodacy – Bohaterom”, polegającą na zbieraniu i dostarczaniu mieszkającym na Kresach Wschodnich polskim kombatantom i Sybirakom paczek żywnościowych i kartek świątecznych.

Jan_Nowik_w_Domy_Zdrojowym_w_Naleczowie

Por. Józef Nowik z Lidy w Domu Zdrojowym w Nałęczowie

Kombatanci_z_Grodzienszczyzny_w_Parku_Zdrojowym_w_Naleczowie

Kombatanci w Parku Zdrojowym w Nałęczowie

Kombatanci_z_Grodzienszczyzny_w_Naleczowie_spotkania_z_goscmi_z_NIK_BBN_SG_01

Kombatanci z Grodzieńszczyzny w Nałęczowie – spotkania z gośćmi z NIK, BBN, SG.

W sprawozdaniu dla członków, wolontariuszy, sympatyków i partnerów Stowarzyszenia ODRA-NIEMEN jego prezes Ilona Gosiewska pisze: „Kombatanci, którym wozimy wspólnie z Państwem paczki i kartki z życzeniami, po raz kolejny mieli wspaniały, komfortowy i profesjonalny pobyt w Ojczyźnie. Odpoczęli, podreperowali zdrowie, pospotykali się z Rodakami. Dla nich też powstała wystawa i książka «Ścieżkami powstańców»”.

Leczenie_w_Naleczowie_wszyscy_korzystali_z_wielu_zabiegow

Leczenie w Nałęczowie – wszyscy korzystali z wielu zabiegów

Leczenie_w_Naleczowie_wszyscy_korzystali_z_wielu_zabiegow_01

Kombatanci_z_Grodzienszczyzny_i_Lwowa_w_Naleczowie

Kombatanci z Grodzieńszczyzny i Lwowa w Nałęczowie

Zapraszając do udziału w kolejnej edycji akcji „Rodacy – Bohaterom” Ilona Gosiewska podkreśla, że kombatanci z Kresów „za naszym pośrednictwem życzą wszystkim Rodakom wszelkiej pomyślności i czekają na nas przy okazji kolejnej akcji «Rodacy – Bohaterom»”.

Rozdanie_prezentOw_goSciom_podczas_pobytu_01

Rozdanie prezentów gościom podczas pobytu w Polsce – prezenty to torby z logo akcji Rodacy-Bohaterom

Rozdanie_prezentOw_goSciom_podczas_pobytu

Przemawia Ilona Gosiewska, prezes Stowarzyszenia ODRA-NIEMEN

Za pomoc w organizacji pobytu Weteranów AK i Sybiraków z Kresów Wschodnich w Ojczyźnie, w ramach zadania „Jesień z Polską” oraz za wsparcie akcji „Rodacy – Bohaterom”, Stowarzyszenie ODRA-NIEMEN dziękuje, między innymi Kancelarii Prezydenta RP, Narodowej Izbie Kontroli, Straży Granicznej oraz innym instytucjom państwowym, środowiskom patriotycznym i prywatnym darczyńcom, którzy co roku wspierają wrocławskie Stowarzyszenie w niesieniu pomocy polskim bohaterom za wschodnią granicą Polski.

Znadniemna.pl na podstawie materiałów witryny Odraniemen.org

Wrocławskie Stowarzyszenie ODRA-NIEMEN zorganizowało w ramach V edycji zadania „Jesień z Polską” dla weteranów Armii Krajowej z Litwy, Białorusi i Ukrainy wypoczynek w Polsce, połączony ze zwiedzaniem miejsc pamięci oraz spotkaniami ze środowiskami patriotycznymi. [caption id="attachment_12362" align="alignnone" width="480"] Kombatanci z Grodzieńszczyzny i Lwowa w Lublinie[/caption] Jak pisze

Krzyż, upamiętniający łączniczkę IV batalionu 77. Pułku Piechoty Armii Krajowej (dowódca – ppor. Czesław Zajączkowski ps. „Ragner”) Aleksandrę Woźniczko ps. „Ola”, poległą w 1943 roku z rąk sowieckich partyzantów, ustanowili na cmentarzu w Niecieczy, przy kwaterze „ragnerowców”, poległych w latach 1943-44, por. Alfons Rodziewicz i por. Franciszek Szamrej z Lidy – członkowie działającego przy ZPB Stowarzyszenia Żołnierzy Armii Krajowej na Białorusi.

Nieciecz_praca

Por. Alfons Rodziewicz i por. Franciszek Szamrej

Krzyż, który wykonał własnoręcznie por. Franciszek Szamrej, jest identyczny tym, które stoją w nekropolii „ragnerowców”. Porucznik Szamrej postanowił upamiętnić zamordowaną przez sowieckich partyzantów łączniczkę AK po naradzie z kolegą – porucznikiem Rodziewiczem. Wiedzieli, że, jak potwierdzają źródła badaczy historii Armii Krajowej, szczątki śp. Aleksandry Woźniczko „Oli” leżą na cmentarzu w Niecieczy wśród innych żołnierzy „Ragnera”. Stwierdzili jednak, że łączniczka „Ola” powinna mieć imienny pomnik.

Nieciecz_przed_odnowieniem

Żelazny krzyż (po lewej), który wcześniej stał na grobie Aleksandry Woźniczko „Oli”

Wiadomo, że za życia ta dzielna dziewczyna i patriotka polska była z zawodu nauczycielką. Właśnie jej zawód podali Alfons Rodziewicz i Franciszek Szamrej na tabliczce, przymocowanej do krzyża, upamiętniającego dzielną łączniczkę „Ragnera”.

Nieciecz

Por. Franciszek Szamrej i por. Alfons Rodziewicz z wnuczką Andżelą

– To zupełnie prywatna inicjatywa moich kolegów. Zresztą nie jest to ani pierwszy, ani ostatni pomnik, wykonany i postawiony siłami członków Stowarzyszenia Żołnierzy AK na Białorusi, którzy w większości mają już po około 90 lat. Są słabi i schorowani, ale upamiętnianie towarzyszy broni jest dla nich sensem życia, zwłaszcza u jego schyłku – mówi kpt. Weronika Sebastianowicz, prezes Stowarzyszenia Żołnierzy AK na Białorusi.

Znadniemna.pl, zdjęcia Stowarzyszenia Żołnierzy AK na Białorusi

Krzyż, upamiętniający łączniczkę IV batalionu 77. Pułku Piechoty Armii Krajowej (dowódca – ppor. Czesław Zajączkowski ps. „Ragner”) Aleksandrę Woźniczko ps. „Ola”, poległą w 1943 roku z rąk sowieckich partyzantów, ustanowili na cmentarzu w Niecieczy, przy kwaterze „ragnerowców”, poległych w latach 1943-44, por. Alfons Rodziewicz i

Andżelika Borys, przewodnicząca Rady Naczelnej Związku Polaków na Białorusi oraz założyciel organizacji i jej wieloletni prezes dr Tadeusz Gawin reprezentowali społeczność polską z Białorusi na VII Festiwalu Niezależnej Kultury Białoruskiej, który odbył się we Wrocławiu w dniach 6-12 października.

Konferencja_Wroclaw_01

Tadeusz Gawin, Mikołaj Iwanow i Andżelika Borys

Nasi reprezentanci wzięli między innymi udział w debacie na temat „Czy Polacy na Białorusi mają przyszłość?”, która tradycyjnie odbywa się w ramach wrocławskiego festiwalu.
Podczas debaty, którą poprowadził organizator imprezy Mikołaj Iwanow, prezes Fundacji „Za Wolność Waszą i Naszą”, dr Tadeusz Gawin przybliżył zainteresowanym tematem debaty początki odrodzenia polskości na Białorusi, poczynając z przełomu lat 80. i 90. minionego stulecia. Opowiedział o osiągnięciach społeczności polskiej, między innymi o budowie z inicjatywy ZPB przez Polskę dwóch Szkół Polskich w Grodnie i Wołkowysku, które, mimo niesprzyjającej polityki władz białoruskich, prosperują względnie dobrze i co roku otwierają po, co najmniej, dwie pierwsze klasy.

Konferencja_Wroclaw_Gawin

Przemawia dr Tadeusz Gawin

O trwającym już od dziesięciu lat okresie kryzysu w stosunkach między ZPB, a władzami Białorusi opowiedziała zgromadzonym Andżelika Borys. Zaznaczyła, że 10 lat działalności Związku Polaków w warunkach nieuznawania przez rząd Białorusi były latami przetrwania dla organizacji, będącej organizacją największą i najbardziej reprezentacyjną dla mniejszości polskiej na Białorusi. – Dostrzegając atmosferę ocieplenia w stosunkach między Białorusią, a Europą, żywimy nadzieję, iż kwestia ZPB będzie podnoszona w rozmowach dwustronnych między Mińskiem, a Warszawą, na przykład. Może to, jak sądzimy, otworzyć możliwość do zalegalizowania działalności nieuznawanego przez rząd Białorusi ZPB w tej czy innej formie organizacyjnej, która, rzecz jasna, jest do wynegocjowania ze stroną białoruską – mówiła przewodnicząca Rady Naczelnej Związku Polaków.

Konferencja_Wroclaw

Zaznaczyła ona, iż wbrew niektórym opiniom, Polacy na Białorusi, jako największe zagrożenie dla zachowania swojej tożsamości postrzegają wcale nie białorutenizację, gdyż białoruskie język i kultura same walczą o przetrwanie. – Na Białorusi wspólnym zagrożeniem zarówno dla Polaków, jak i dla Białorusinów jest przede wszystkim rusyfikacja społeczeństwa – podkreśliła Borys.

Konferencja_Wroclaw_Winnicki

Profesor Zdzisław Julian Winnicki

W dyskusji, po wystąpieniach uczestników debaty, głos zabrał między innymi doskonale znający środowisko Polaków na Białorusi profesor Zdzisław Julian Winnicki. Zdaniem profesora smutne jest to, że współczesne pokolenie Polaków na Białorusi, czyli pokolenie, które działa w ruchu polskim i ma za sobą studia w Polsce, nie dorównuje entuzjazmem pokoleniu, które na przełomie lat 80. i 90. minionego stulecia podjęło ciężar odradzania polskości na Białorusi.

Konferencja_Wroclaw_Grzelczyk

Przemawia Krzysztof Grzelczyk

Kolejnym mówcą, który zabrał głos w dyskusji był wieloletni przyjaciel ZPB Krzysztof Grzelczyk, były wojewoda dolnośląski, kandydujący w obecnych wyborach parlamentarnych do Senatu RP, jako kandydat partii Prawo i Sprawiedliwość. Polityk PiS zauważył, że współczesne pokolenie działaczy polskich na Białorusi wcale nie ma łatwego zadania w podtrzymywaniu swojej tożsamości. – Polacy na Wschodzie, zresztą, generalnie nie mają łatwo – oświadczył kandydat na senatora. – Może i powinno Polaków na Wschodzie, w tym na Białorusi, bardzo, jeszcze mocniej niż obecnie, wspierać państwo polskie. To wsparcie powinno być nie tylko większe, musi być konsekwentne – mówił Krzysztof Grzelczyk.

W ramach VII Festiwalu Niezależnej Kultury Białoruskiej we Wrocławiu, jego goście i uczestnicy mogli także podziwiać wystawę fotograficzną pt. „Związek Polaków na Białorusi: lata wypróbowań”. Ekspozycja została rozmieszczona w Biurze Informacyjnym Parlamentu Europejskiego we Wrocławiu, które stało się jedną ze stałych placówek dla odbywających się w ramach festiwalu imprez.

Znadniemna.pl, zdjęcia Marka Zaniewskiego

Andżelika Borys, przewodnicząca Rady Naczelnej Związku Polaków na Białorusi oraz założyciel organizacji i jej wieloletni prezes dr Tadeusz Gawin reprezentowali społeczność polską z Białorusi na VII Festiwalu Niezależnej Kultury Białoruskiej, który odbył się we Wrocławiu w dniach 6-12 października. [caption id="attachment_12346" align="alignnone" width="480"] Tadeusz Gawin, Mikołaj

Pierwsze miejsce zdobyła grodzieńska drużyna oldbojów z działającego przy Związku Polaków na Białorusi Polskiego Klubu Sportowego „Sokół” w turnieju z okazji 15-lecia Klubu Sportowego „Galve”(Troki, Litwa).

Sokol_Grodno

Zwycięzcy turnieju – drużyna koszykarska oldbojów PKS „Sokół” (Grodno)

W zawodach, które odbyły się w Trokach 9 października, wystartowało sześć drużyn. Z nich aż trzy reprezentowały polski klub Sportowy „Sokół”. Były to drużyny, składające się z zawodników w wieku ponad 40 lat z Brześcia, Lidy i Grodna. Koszykarze „Sokoła” rywalizowali na parkiecie ze swoimi dawnymi przyjaciółmi, z którymi spotykają się regularnie na różnych turniejach oldbojów: gospodarzami z KS „Galve”, drużyną Daugavpils (Łotwa) oraz zawodnikami z drużyny Wilkasy (gmina Giżycko, Polska).

Ci ostatni zdobyli w turnieju, rozegranym wedle systemu ligowego (każdy gra z każdym), drugie miejsce, a gospodarze z KS „Galve” uplasowali się na trzecim stopniu podium.
Jak zapewnił nas kapitan drużyny oldbojów „Sokół” (Grodno) Andrzej Dziedziewicz: „Zwycięstwo oczywiście cieszy, ale nie ono jest najważniejsze w takich turniejach. Wychodzimy na parkiet, rywalizujemy, czasem nawet dosyć ostro, ale to, co jest najważniejsze – to podtrzymywanie przyjacielskich więzi z rówieśnikami z różnych miast i krajów, którzy mają podobne do twoich zainteresowania, między innymi – zamiłowanie do sportu”.

Właśnie po to, aby spotkać się z przyjaciółmi i przy okazji złożyć kolegom z KS „Galve” życzenia z okazji jubileuszu istnienia ich klubu sportowego przyjechały z Białorusi do Trok aż trzy koszykarskie drużyny. Gospodarze turnieju, mimo tego, że nie zdobyli najwyższego stopnia podium na domowych zawodach – szczerze się cieszyli z sukcesu gości z Grodna.

Znadniemna.pl

Pierwsze miejsce zdobyła grodzieńska drużyna oldbojów z działającego przy Związku Polaków na Białorusi Polskiego Klubu Sportowego „Sokół” w turnieju z okazji 15-lecia Klubu Sportowego „Galve”(Troki, Litwa). [caption id="attachment_12340" align="alignnone" width="500"] Zwycięzcy turnieju - drużyna koszykarska oldbojów PKS "Sokół" (Grodno)[/caption] W zawodach, które odbyły się w Trokach 9

Warszawska Fundacja Joachima Lelewela na prośby zainteresowanych do dnia 25 października przedłużyła termin składania prac do Konkursu o Tadziku Jasińskim, ogłoszonego w ramach realizowanego przez fundację projektu „Grodno 1939”.

Symboliczny grób trzynastoletniego Tadka Jasinskiego, obrońcy Grodna

Symboliczny grób trzynastoletniego obrońcy Grodna Tadka Jasinskiego na cmentarzu pobernardyńskim w Grodnie

Organizator konkursu przypomina, że jest to konkurs dla polskiej młodzieży z Białorusi. „Oczekujemy na prace dziennikarskie lub literackie oraz filmowe na temat obrony przed sowiecką agresją we wrześniu 1939 r., choćby o Tadziku Jasińskim” – czytamy na stronie projektu „Grodno 1939”.

Regulamin konkursu przewiduje, że do pracy konkursowej kwalifikują się: krótkie (do 2 stron) opowiadanie, artykuł czy rozmowa (wywiad), a także krótki (do 5 minut) filmu, nakręcony kamerą czy telefonem komórkowym.

Zdobywca I miejsca w konkursie otrzyma – tablet, za drugie miejsce przewidziana jest nagroda w postaci czytnika e-booków (Kindle), a za kolejne miejsca – historyczne gry planszowe.

Regulamin konkursu znajdziecie Państwo tutaj.

Znadniemna.pl

Warszawska Fundacja Joachima Lelewela na prośby zainteresowanych do dnia 25 października przedłużyła termin składania prac do Konkursu o Tadziku Jasińskim, ogłoszonego w ramach realizowanego przez fundację projektu „Grodno 1939”. [caption id="attachment_1480" align="alignnone" width="500"] Symboliczny grób trzynastoletniego obrońcy Grodna Tadka Jasinskiego na cmentarzu pobernardyńskim w Grodnie[/caption] Organizator konkursu

Już jutro, 9 października, w Sali Senatorskiej Nowego Zamku w Grodnie odbędzie się wernisaż wystawy pt. „Turbulencja”, autorstwa członka Towarzystwa Plastyków Polskich przy Związku Polaków na Białorusi George’a Pedder-Smitha.

George Pedder Smith na tle jednego z obrazów z cyklu "Turbulencja"

George Pedder Smith na tle jednego z obrazów z cyklu „Turbulencja”

Na wystawę złożą się dzieła artysty, wykonane w różnych technikach sztuki plastycznej, poczynając od obrazów olejnych poprzez instalacje i na umownie plastycznych kompozycjach kończąc.

„Priorytety estetyczne twórcy skierowane są na światopoglądowe uświadomienie światowych procesów dialektycznych z ich rozwojem wewnętrznym, globalną harmonią i nieuniknionymi sprzecznościami ” – czytamy w zapowiedzi wystawy „Turbulencja”, opublikowanej na stronie mieszczącego się na Nowym Zamku Muzeum Historyczno-Archeologicznego w Grodnie, które będzie gościło wystawę.

Artysta ze swoją muzą i małżonką Janiną Pilnik, prezes Towarzystwa Plastyków Polskich przy ZPB

Artysta ze swoją muzą i małżonką Janiną Pilnik, prezes Towarzystwa Plastyków Polskich przy ZPB

Dlaczego malarz nazwał prezentowany zbiór dzieł sztuki „Turbulencja”? Jak czytamy w cytowanym wyżej anonsie prezentowane przez autora formy artystyczne „prezentują sobą odwieczny ruch, swego rodzaju plastykę cyklicznie powtórzonych elementów, symboliczną turbulencję, przypominającą niezmienne rytmy natury – energię fal”.

Podczas wernisażu wystawy "Turbulencja" w Rydze, w lipcu 2015 roku

Podczas wernisażu wystawy „Turbulencja” w Rydze, w lipcu 2015 roku

Turbulencja_Ryga_1

Turbulencja_Ryga_2

W lipcu tego roku twórca z dużym powodzeniem prezentował już wystawę „Turbulencja” między innymi w stolicy Łotwy – Rydze.

George Pedder-Smith jest z pochodzenia Anglikiem. Urodził się w Anglii, gdzie – między innymi na Uniwersytecie w Sheffield – zdobywał edukację. Studiował też w Białoruskiej Państwowej Akademii Sztuk Pięknych. O sobie George mówi, że kiedyś był nauczycielem, a teraz jest artystą. W Grodnie mieszka od dziesięciu lat, aktywnie uczestnicząc w plenerach i wystawach zbiorowych, organizowanych przez Towarzystwo Plastyków Polskich przy ZPB.

Obraz z wystawy zbiorowej Towarzystwa Plastyków Polskich przy ZPB poświęconej rocznicy agresji ZSRR przeciwko Polsce we wrześniu 1939 roku

Obraz George’a Pedder-Smitha z wystawy zbiorowej Towarzystwa Plastyków Polskich przy ZPB, poświęconej rocznicy agresji ZSRR przeciwko Polsce we wrześniu 1939 roku

Na bieżąco twórczość malarza można śledzić na jego blogu art-work-sss.tumblr.com.

Znadniemna.pl, zdjęcia pochodzą z art-work-sss.tumblr.com

Już jutro, 9 października, w Sali Senatorskiej Nowego Zamku w Grodnie odbędzie się wernisaż wystawy pt. „Turbulencja”, autorstwa członka Towarzystwa Plastyków Polskich przy Związku Polaków na Białorusi George’a Pedder-Smitha. [caption id="attachment_12323" align="alignnone" width="500"] George Pedder Smith na tle jednego z obrazów z cyklu "Turbulencja"[/caption] Na wystawę złożą

„9-35-50” te trzy liczby stały się mottem IX Międzynarodowego Festiwalu Sztuki Choreograficznej „Białe Skrzydła” , który odbył się 3 października w Mołodecznie.

Molodeczno_Biale_Skrzydla_01

Zespół Taneczny „Białe Skrzydła” z Mołodeczna

Molodeczno_Biale_Skrzydla

Molodeczno_Biale_Skrzydla_02

Molodeczno_Biale_Skrzydla_03

Molodeczno_Biale_Skrzydla_04

Intryga, związana z liczbowym mottem festiwalu, dotyczyła zarówno samej imprezy, jak i jej pomysłodawcy i niezmiennego organizatora – kierownika zespołu, który użyczył nazwę festiwalowi, Wiktora Baranowicza, wieloletniego działacza Związku Polaków na Białorusi, pedagoga tanecznego i prezesa Oddziału ZPB w Mołodecznie.

Molodeczno_Pedzich_Baranowicz

Radca Ambasady RP w Mińsku Marek Pędzich składa gratulacje Wiktorowi Baranowiczowi

Molodeczno_Biale_Skrzydla_05

Molodeczno_Biale_Skrzydla_06

Molodeczno_Biale_Skrzydla_zyczenia

Życzenia Jubilatowi składają jego wychowankowie z zespołu „Białe Skrzydła”

Liczba „9 oznacza kolejność festiwalu, który mimo trudności jego pomysłodawca stara się organizować cyklicznie, co rok, goszcząc w Mołodecznie zaprzyjaźnione zespoły taneczne z Ukrainy, Rosji, Litwy i Polski. Niestety, w tym roku na Festiwal „Białe Skrzydła” zza granicy udało się dotrzeć tylko artystom z leżącego na Ukrainie miasta Sambor – Zespołom Tańca Towarzyskiego „Orchidea” i Tańca Ludowego o tej samej nazwie pod kierownictwem Anatola Szpaka.

Molodeczno_Zespol_Tanca_Ludowego_Sambor_Ukraina

Zespół Tańca Ludowego z Ukrainy

Molodeczno_Zespol_Tanca_Ludowego_Sambor_Ukraina_01

Molodeczno_Zespol_Tanca_Towarzyskiego_Orchidea_Sambor_Ukraina_01

Molodeczno_Zespol_Tanca_Towarzyskiego_Orchidea_Sambor_Ukraina_02

Zespół Tańca Towarzyskiego z Ukrainy

Molodeczno_Zespol_Tanca_Towarzyskiego_Orchidea_Sambor_Ukraina_zyczenia

Życzenia składa kolega i przyjaciel Wiktora Baranowicza z Ukrainy – Anatol Szpak

„35” odpowiada liczbie lat twórczej aktywności Wiktora Baranowicza, który karierę artystyczną poświęcił nauczaniu tańcom mołodeczańskiej młodzieży i dzieci, głównie pochodzenia polskiego. Niektórzy uczniowie Mistrza już sami mają dzieci i realizują się w życiu, jako profesjonalni tancerze, bądź nauczyciele tańca.

Molodeczno_Biale_Skrzydla_pierwsi_wychowankowie

Tańczą najstarsi wychowankowie Wiktora Baranowicza

Molodeczno_Biale_Skrzydla_pierwsi_wychowankowie_01

Molodeczno_Biale_Skrzydla_pierwsi_wychowankowie_02

Molodeczno_Wiktor_Baranowicz_02

Wreszcie liczba „50” – najbardziej osobista dla Wiktora Baranowicza, gdyż odpowiada liczbie przeżytych przez niego lat.

Molodeczno_Wiktor_Baranowicz

Wiktor Baranowicz

Tegoroczny Festiwal „Białe Skrzydła” stał się, zatem także świętem z okazji Jubileuszu urodzin pomysłodawcy i organizatora międzynarodowej imprezy tanecznej, wybitnego wychowawcy dzieci i młodzieży, będącego prywatnie niezwykle skromnym człowiekiem.

Molodeczno_Studium_Wokalne_Nuty_Zycia_zakonczenie

Grupa starsza studium wokalnego „Nuty Życia”

Molodeczno_Studium_Wokalne_Nuty_Zycia_Tatiana_Audustynowicz

Tatiana Augustynowicz, kierownik studium wokalnego „Nuty Życia”

Molodeczno_Studium_Wokalne_Nuty_Zycia_najmlodsza_grupa

Śpiewa najmłodsza grupa studium wokalnego „Nuty Życia”

Poza licznie obecnymi i biorącymi udział w programie koncertowym wychowankami Wiktora Baranowicza, złożyć mu życzenia z okazji Jubileuszów urodzin i aktywności twórczej przybyli do Mołodeczna przedstawiciele Ambasady RP w Mińsku na czele z kierownikiem Wydziału Konsularnego placówki, radcą Markiem Pędzichem. Od władz Związku Polaków na Białorusi życzenia złożyła członkini Rady Naczelnej ZPB Renata Dziemiańczuk.

Molodeczno_wreczenie

Członkini Rady Naczelnej ZPB Renata Dziemiańczuk wręcza dyplom

Najbardziej wzruszającym momentem podczas składania życzeń Jubilatowi była jednak chwila, w której Wiktor Baranowicz przyjmował życzenia od swojej mamy.

Molodeczno_Wiktor_Baranowicz_03

Helena Baranowicz czyta wiersz dla swojego syna – Wiktora Baranowicza

Molodeczno_Wiktor_Baranowicz_04

Wiktor Baranowicz dziekuje swojej mamie

Na program koncertowy IX Międzynarodowego Festiwalu Sztuki Choreograficznej „Białe Skrzydła” złożyły się występy samego, kierowanego przez Wiktora Baranowicza Zespołu Tanecznego „Białe Skrzydła”, jak i tańce w wykonaniu gości festiwalu. Program koncertu śpiewem upiększyły natomiast występy wychowanków studium wokalnego „Nuty Życia”, działającego przy zespole „Białe Skrzydła”, pod kierownictwem Tatiany Augustynowicz.

Molodeczno_wreczenie_01

Renata Dziemiańczuk i Wiktor Baranowicz wreczają dyplomy i upominki

Wszyscy uczestnicy festiwalu otrzymali ufundowane przez Radę Naczelną ZPB dyplomy, nagrody i upominki.

Molodeczno_zakonczenie

Na zakończenie wszyscy śpiewają piosenkę „Razem My”

Znadniemna.pl

"9-35-50" te trzy liczby stały się mottem IX Międzynarodowego Festiwalu Sztuki Choreograficznej "Białe Skrzydła" , który odbył się 3 października w Mołodecznie. [caption id="attachment_12289" align="alignnone" width="480"] Zespół Taneczny „Białe Skrzydła” z Mołodeczna[/caption] Intryga, związana z liczbowym mottem festiwalu, dotyczyła zarówno samej imprezy, jak i jej pomysłodawcy i

Skip to content