HomeStandard Blog Whole Post (Page 429)

Działające od marca na Białorusi polskie centra wizowe przejęły obsługę ponad połowy wpływających wniosków. Dzięki temu znacząco zmniejszyły się kolejki pod polskimi konsulatami w tym kraju.

Marcin_Wojciechowski_2

I Radca Ambasady RP w Mińsku Marcin Wojciechowski

Marcin Wojciechowski, rzecznik prasowy ambasady Polski na Białorusi powiedział Polskiemu Radiu, że w marcu centra wizowe przyjęły niemal 16 tysięcy wniosków wizowych. To około 60 procent aplikacji składanych o wjazd do Polski na terenie Białorusi. – Chcemy by ta liczba zwiększała się w następnych miesiącach. Centra wizowe dobrze działają i ułatwiają obywatelom Białorusi dostęp do polskich wiz – powiedział dyplomata.

Zauważył, że obecnie na Białorusi jest 12 miejsc w których można ubiegać się o polską wizę. To polskie konsulaty w Mińsku, Brześciu i Grodnie oraz 8 centrów wizowych, a także konsulat Łotwy w Witebsku, z którym mamy podpisaną umowę o reprezentacji wizowej.

W roku ubiegłym Białorusinom wydano około 400 tysięcy pozwoleń na wjazd do naszego kraju. To ponad połowa wszystkich wiz Schengen otrzymanych przez Białorusinów.

Przypomnijmy adresy polskich centrów wizowych na Białorusi:

Mińsk: ul. Bobrujska 6 (Centrum Handlowe Galileo)

Brześć: ul. Moskovskaya 208A-1

Grodno: ul. Gorkogo 89

Lida: ul. Radiuka 2A

Pińsk: ul. Pervomaiskaya 176A

Baranowicze: ul. Kirova 101/1

Mohylew: Pushkinskiy prospekt 35B-1

Homel: ul. Pushkina 2

Dodatkowe informacje o działalności centrów wizowych udzielane są za pomocą specjalnej infolinii:
+375 17 3880246

lub na stronie internetowej: www.vfsglobal.com/Poland/Belarus

Znadniemna.pl za IAR/agkm

Działające od marca na Białorusi polskie centra wizowe przejęły obsługę ponad połowy wpływających wniosków. Dzięki temu znacząco zmniejszyły się kolejki pod polskimi konsulatami w tym kraju. [caption id="attachment_15969" align="alignnone" width="480"] I Radca Ambasady RP w Mińsku Marcin Wojciechowski[/caption] Marcin Wojciechowski, rzecznik prasowy ambasady Polski na Białorusi powiedział

W ramach wychowania kulturalnego młodego pokolenia Polaków 17 kwietnia Oddział Związku Polaków na Białorusi w Lidzie zorganizował spotkanie dla dzieci, uczących się języka polskiego i religii w miejscowych szkółkach parafialnych, ich rodziców i dziadków.

Lida_spotkanie_dzieci2

Starsi uczestnicy spotkania przygotowali na tę okazję smaczne ciasta i inne wypieki. Dzieciaki zaś zapewnili dorosłym przedstawienie artystyczne, recytując i inscenizując wiersze o tematyce religijnej. Nie zabrakło śpiewania polskich piosenek, które chętnie nucili wraz z najmłodszymi starsi uczestnicy spotkania.

Lida_spotkanie_dzieci1

Po części artystycznej dzieciaki zaprosiły swoich rodziców, babcie i dziadków do wspólnej zabawy – do udziału w konkursach, które same przygotowały. Starsi uczniowie szkółek parafialnych zademonstrowali obecnym przedstawienie teatralne o problemach ludzi, uzależnionych od nałogów, o sposobach ich przezwyciężenia i korzyści, jaką przynosi uwolnienie się od szkodliwych zwyczajów i nawyków.

Lida_spotkanie_dzieci

W celu zmotywowania uczestników spotkania do udziału w kolejnych tego typu przedsięwzięciach, zarząd Oddziału ZPB w Lidzie wręczył każdemu dorosłemu uczestnikowi spotkania upominek, a najmłodsi otrzymali dyplomy pamiątkowe za prezentację zdolności artystycznych.

Z uwagi na to, że cały scenariusz spotkania różnych pokoleń Polaków Lidy bazował na wartościach, których naucza Kościół Rzymskokatolicki, zakończenie spotkania zwieńczyła wspólna modlitwa obecnych na spotkaniu.

Irena Biernacka z Lidy, zdjęcia Aleksego Gila

W ramach wychowania kulturalnego młodego pokolenia Polaków 17 kwietnia Oddział Związku Polaków na Białorusi w Lidzie zorganizował spotkanie dla dzieci, uczących się języka polskiego i religii w miejscowych szkółkach parafialnych, ich rodziców i dziadków. Starsi uczestnicy spotkania przygotowali na tę okazję smaczne ciasta i inne wypieki.

Przewodnicząca Rady Naczelnej Związku Polaków na Białorusi Andżelika Borys dostąpiła honoru reprezentowania, mieszkających na Białorusi Polaków podczas państwowych obchodów 1050. rocznicy Chrztu Polski i powstania Państwa Polskiego.

Hala Międzynarodowych Targów Poznańskich, w której odbyło się posiedzenie Zgromadzenia Narodowego

Hala Międzynarodowych Targów Poznańskich, w której odbyło się posiedzenie Zgromadzenia Narodowego

15 kwietnia nasza reprezentantka była obecna między innymi na uroczystym posiedzeniu Zgromadzenia Narodowego, które po raz pierwszy odbyło się poza Warszawą – w Poznaniu i miała okazję wysłuchać orędzia Prezydenta RP Andrzeja Dudy, wygłoszonego przed zgromadzonymi w Poznaniu z okazji doniosłej rocznicy polskimi parlamentarzystami, członkami Rządu RP, członkami Konferencji Episkopatu Polski, przedstawicielami parlamentów europejskich, korpusem dyplomatycznym i przedstawicielami Polonii i Polaków, mieszkających za granicą.

Prezydent RP Andrzej Duda wygłasza orędzie do Zgromadzenia Narodowego

Prezydent RP Andrzej Duda wygłasza orędzie do Zgromadzenia Narodowego

Andżelika Borys, jako reprezentantka wspólnoty Polaków na Białorusi, została zaproszona na obchody 1050. rocznicy Chrztu Polski i powstania Państwa Polskiego przez Senat RP i znalazła się w składzie delegacji Polonii i Polaków za granicą obok prezydenta Europejskiej Unii Wspólnot Polonijnych Tadeusza Pilata, prezes Federacji Organizacji Polskich na Ukrainie Emilii Chmielowej oraz innych reprezentantów środowisk polonijnych i polskich z całego świata.

W kuluarach posiedzenia Zgromadzenia Narodowego Andżelice Borys udało się odbyć szereg spotkań z polskimi politykami. Spotkała się ona między innymi z prezes Rady Ministrów RP Beatą Szydło oraz z pełnomocniczką prezesa Rady Ministrów RP do spraw dialogu międzynarodowego, senator Anną Marią Anders, będącą córką legendarnego twórcy 2. Korpusu Polskiego w okresie II wojny światowej generała broni Władysława Andersa.

Przed wyjazdem na obchody 1050. rocznicy Chrztu Polski Andżelika Borys obiecała, że po powrocie na Białoruś podzieli się wrażeniami z uroczystości z portalem Znadniemna.pl.
Zanim wróci i udzieli redakcji wywiadu, z jej pozwolenia publikujemy zdjęcia z obchodów 1050. rocznicy chrztu Polski, które Andżelika Borys zamieściła na swojej stronie na Facebooku.

Premier RP Beata Szydło i Andżelika Borys

Premier RP Beata Szydło i Andżelika Borys

Anna Maria Anders i Andżelika Borys

Anna Maria Anders i Andżelika Borys

Andżelika Borys na wśród reprezentantów Polonii i Polaków za granicą

Andżelika Borys wśród reprezentantów Polonii i Polaków za granicą

Znadniemna.pl

Przewodnicząca Rady Naczelnej Związku Polaków na Białorusi Andżelika Borys dostąpiła honoru reprezentowania, mieszkających na Białorusi Polaków podczas państwowych obchodów 1050. rocznicy Chrztu Polski i powstania Państwa Polskiego. [caption id="attachment_15952" align="alignnone" width="500"] Hala Międzynarodowych Targów Poznańskich, w której odbyło się posiedzenie Zgromadzenia Narodowego[/caption] 15 kwietnia nasza reprezentantka była

Wernisaż wystawy pt. „Symboliczne” Walentyny Szoby, jednej z najbardziej cenionych graficzek grodzieńskich i białoruskich, członkini Białoruskiego Związku Malarzy oraz Towarzystwa Plastyków Polskich przy Związku Polaków na Białorusi, odbył się 14 kwietnia w grodzieńskiej galerii „Tyzenhauz”.

Wystawa_Walentyny_Szoba_Olga_Babinska

Olga Babińska, dyrektor galerii „Tyzenhauz” wręcza kwiaty Walentynie Szobie

Wystawa_Walentyny_Szoba_Marina_Zagidulina

Przemawia Marina Zagidulina, historyk sztuki

Na otwarcie wystawy licznie przybyli koledzy malarki z towarzystw twórców, w których działa artystka, jej przyjaciele i miłośnicy jej twórczości oraz przedstawiciele akredytowanego w Grodnie korpusu dyplomatycznego: Konsul Generalny Republiki Litewskiej w Grodnie Genadius Mackelis oraz konsul w Konsulacie Generalnym RP w Grodnie Leszek Wanat.

Wystawa_Walentyny_Szoba_Konsul_Litwy

Walentyna Szoba i konsul Generalny Republiki Litewskiej w Grodnie Genadius Mackelis

Wystawa_Walentyny_Szoba_Leszek_Wanat

Przemawia konsul w Konsulacie Generalnym RP w Grodnie Leszek Wanat

W wygłaszanych na cześć Walentyny Szoby laudacjach, mówcy podkreślali wyjątkowość twórczości graficzki z Grodna, której wartość została doceniona nie tylko w skali Białorusi, lecz także – międzynarodowej.

Wystawa_Walentyny_Szoba_Mikolaj_Bondarczuk

Przemawia Mikołaj Bandarczuk, prezes grodzieńskiego obwodowego Oddziału Białoruskiego Związku Malarzy

Wystawa_Walentyny_Szoba_Weronika_Szarejko

Weronika Szarejko, kierownik Działu Kultury ZPB składa gratulacje Walentynie Szobie

Wystawa_Walentyny_Szoba_Gennadiusz_Picko1

Przemawia wiceprezes Towarzystwa Plastyków Polskich przy ZPB Gennadiusz Picko

Wystawa_Walentyny_Szoba_gosci5

W listopadzie ubiegłego roku podczas międzynarodowej wystawy plastycznej Art Capital w paryskim Grand Palais Walentyna Szoba została laureatką prestiżowej nagrody Taylora, przyznawanej przez renomowaną francuską organizację twórców „Taylor. Zjednoczenie malarzy, rzeźbiarzy, architektów, grawerów i designerów”.

Wystawa_Walentyny_Szoba

Wystawa_Walentyny_Szoba_gosci

Wśród życzeń składanych na rzecz artystki nie zabrakło dedykacji muzyczno-poetyckich. Znakomity bard grodzieński Wiktor Szałkiewicz zaśpiewał na cześć Walentyny Szoby dwie piosenki własnego autorstwa – w języku białoruskim i w języku polskim, oddając w ten sposób symboliczny hołd aktywności twórczej graficzki zarówno w białoruskim, jak i w polskim środowiskach artystycznych.

Wystawa_Walentyny_Szoba_Wiktor_Szalkiewicz1

Wiktor Szałkiewicz i Walentyna Szoba

Wystawa_Walentyny_Szoba_Wiktor_Szalkiewicz

Śpiewa Wiktor Szałkiewicz

Walentyna Szoba urodziła się w 1964 roku w Mozyrzu. W 1982 roku ukończyła Republikańską Szkolę Artystyczną im. Iwana Achremczyka, a siedem lat później – wydział grafiki na Białoruskiej Akademii Sztuk Pięknych.

Wystawa_Walentyny_Szoba1

Walentyna Szoba

W Grodnie Walentyna Szoba mieszka i tworzy od 1989 roku. Stała się prawdziwą grodnianką i swoimi pracami, wystawianymi nie tylko na Białorusi, lecz także w Polsce, Francji, Włoszech, Portugalii, Szwajcarii i innych krajach świata, przynosi chwałę nie tylko grodzieńskiej, lecz całej białoruskiej szkole plastycznej.

Wystawa_Walentyny_Szoba_gosci3

Wystawa_Walentyny_Szoba_gosci1

Wystawa_Walentyny_Szoba_gosci2

Wystawa_Walentyny_Szoba_gosci4

Wystawa_Walentyny_Szoba_Konsul_Litwy1

Walentyna Szoba opowiada o swojej wystawie Genadiusowi Mackelisowi, konsulowi generalnemu RL w Grodnie

Wystawa prac Walentyny Szoby pt. „Symboliczne” potrwa w galerii „Tyzenhauz” do 25 kwietnia.

Wystawa_Walentyny_Szoba_prace1

Wystawa_Walentyny_Szoba_prace3

Wystawa_Walentyny_Szoba_prace4

Wystawa_Walentyny_Szoba_prace14

Wystawa_Walentyny_Szoba_prace

Wystawa_Walentyny_Szoba_prace5

Wystawa_Walentyny_Szoba_prace6

Wystawa_Walentyny_Szoba_prace7

Wystawa_Walentyny_Szoba_prace8

Wystawa_Walentyny_Szoba_prace9

Wystawa_Walentyny_Szoba_prace10

Wystawa_Walentyny_Szoba_prace11

Wystawa_Walentyny_Szoba_prace15

Znadniemna.pl

Wernisaż wystawy pt. „Symboliczne” Walentyny Szoby, jednej z najbardziej cenionych graficzek grodzieńskich i białoruskich, członkini Białoruskiego Związku Malarzy oraz Towarzystwa Plastyków Polskich przy Związku Polaków na Białorusi, odbył się 14 kwietnia w grodzieńskiej galerii „Tyzenhauz”. [caption id="attachment_15915" align="alignnone" width="480"] Olga Babińska, dyrektor galerii "Tyzenhauz" wręcza kwiaty

Na Białorusi 14 kwietnia weszły w życie zaostrzone przepisy celne, które zasadniczo ograniczą wwóz towarów zza granicy. Zgodnie z nowymi zasadami obywatele, którzy przekraczają granicę częściej niż raz na trzy miesiące, będą musieli płacić cło za rzeczy o wadze przekraczającej 20 kg i o wartości wyższej niż 300 euro.

przejscie_graniczne

Dotychczas można było wwozić towary o łącznej wartości 1500 euro, o wadze do 50 kilogramów. Poza cłem będą zmuszeni zapłacić jeszcze specjalną opłatę celną. Na tym jednak nie koniec, bowiem dodatkowo będą musieli białoruskim służbom oddać kwotę podatku VAT, którą mogą odzyskać po zakupach w Polsce.

Wprowadzono też przepis, że bez płacenia cła Białorusini mogą otrzymywać raz w miesiącu przesyłki pocztowe z zagranicy na sumę do 22 euro i o wadze do 10 kilogramów.

W 2015 roku z zagranicy drogą pocztową przysłano towary o wartości 12 milionów dolarów.

Nowe prawo uderza w handel na polsko – białoruskim pograniczu. Aleksander Łukaszenka wielokrotnie potępiał białoruskich obywateli kupujących dobra konsumpcyjne za granicą, bo jak mówi uderza to w rodzimą produkcję. Oczywiście nie dotyczy to sklepów w Rosji, która należy wraz z Białorusią do Eurazjatyckiej Unii Gospodarczej.

Obywateli Białorusi jeździli chętnie na zakupy do Polski, szczególnie, mieszkający w przygranicznym obwodzie grodzieńskim etniczni Polacy, którzy łatwo mogą uzyskać roczną wizę uprawniającą do wielokrotnego wjazdu na terytorium Polski na podstawie Karty Polaka.

Znadniemna.pl za Kresy24.pl

Na Białorusi 14 kwietnia weszły w życie zaostrzone przepisy celne, które zasadniczo ograniczą wwóz towarów zza granicy. Zgodnie z nowymi zasadami obywatele, którzy przekraczają granicę częściej niż raz na trzy miesiące, będą musieli płacić cło za rzeczy o wadze przekraczającej 20 kg i o wartości wyższej

Publikujemy tłumaczenie na język polski z białoruskiego wywiadu biskupa grodzieńskiego Aleksandra Kaszkiewicza, którego udzielił portalowi Catholic.by z okazji 25-lecia erygowania przez papieża Jana Pawła II 13 kwietnia 1991 roku Diecezji Grodzieńskiej.

Biskup_Aleksander_Kaszkiewicz_9

Ksiądz biskup Aleksander Kaszkiewicz

Z Ekscelencją księdzem biskupem Aleksandrem Kaszkiewiczem w siedzibie biskupa grodzieńskiego – kurii diecezjalnej w Grodnie – rozmawiał reporter portalu Catholic.by Ilja Łapato. We wstępie do wywiadu zaznaczył, że już teraz po kurii można oprowadzać wycieczki turystyczne, gdyż oprowadzający reportera po swojej siedzibie biskup grodzieński zna tutaj każdy zakątek, z którym wiąże się ciekawe wspomnienie z ćwierćwiecza funkcjonowania Diecezji Grodzieńskie, którymi Ekscelencja podzielił się w wywiadzie:

Biskup i historia

Biskup_Aleksander_Kaszkiewicz_4

Wasza Ekscelencjo, co odczuwaliście 25 lat temu, kiedy dowiedzieliście się o wyznaczeniu na biskupa grodzieńskiego i o tym, że powinniście stworzyć nową diecezję?

– Uczucia miałem mieszane. Z jednej strony powołanie nowej diecezji dawało nadzieję na odrodzenie się Kościoła na Białorusi. Z innej zaś strony zasmucał wyjazd arcybiskupa Tadeusza Kondrusiewicza, bo akurat w tym czasie został on oddelegowany przez Ojca Świętego do pracy w Rosji.
Denerwowałem się też z powodu wątpliwości, czy poradzę sobie z nowymi, bardzo złożonymi i odpowiedzialnymi wyzwaniami.

Wraz ze mną nominację biskupią otrzymał przyszły kardynał, 77-letni Kazimierz Świątek. Pamiętam, jak on zwrócił się wówczas do mnie w sprawie biskupiego herbu: zapytał, co sądzę o tym, żeby wziął do herbu słowa „Mater Misericordiae” (Matka Miłosierdzia).

Pracowałem wówczas w Wilnie, którego patronką jest Ostrobramska Matka Boża Miłosierdzia.

Oczywiście, bardzo się ucieszyłem, że mianowicie słowa „Matka Miłosierdzia” staną się mottem biskupa Kazimierza, który został pierwszym Metropolitą nowo powołanej Metropolii Mińsko-Mohylewskiej i administratorem apostolskim Diecezji Pińskiej.

Biskup_Aleksander_Kaszkiewicz_8

Mottem herbu Ekscelencji zostały słowa „Jesu in Te cohfido” (Jezu, ufam Tobie) z obrazu Jezusa Miłosiernego. Wydaje się, że ten wybór również nie był przypadkowy?

– Obraz Jezusa Miłosiernego ma długą historię. Namalowany w 1934 roku przez Eugeniusza Kazimirowskiego na prośbę siostry Faustyny, w listopadzie 1956 roku obraz został przewieziony z Wilna na Białoruś.

Zawieszono go w kościele pw. św. Jerzego w Nowej Rudzie na prośbę tamtejszego proboszcza ks. Józefa Grasiewicza, który darzył wielkim szacunkiem kult Miłosierdzia Bożego i przyjaźnił się z księdzem Michałem Sopoćko, który zezwolił na przewiezienie obrazu.

Ale potem księdza Józefa przeniesiono do Krzemienicy, później do Kamionki, a obraz wciąż pozostawał w Nowej Rudzie – już bez kapłana. Tak było do roku 1986, kiedy obraz zdecydowano zwrócić do Wilna. Już wtedy był otaczany czcią zarówno na Białorusi, jak i na Litwie.

Ksiądz Józef Grasiewicz umówił się na robienie kopii obrazu, która by zastąpiła oryginał w Nowej Rudzie.

Wszystko to było robione w wielkiej tajemnicy. O zamianie oryginału na kopię oprócz księdza Józefa wiedziały dwie siostry zakonne.

Odbywało się to wszystko w listopadzie 1986 roku. Umówiliśmy się, że obraz zostanie przywieziony do Wilna. Pamiętam, że siedziałem w konfesjonale, kiedy siostra zakonna w cywilnym przebraniu podeszła i mówi: „Przywiozłam obraz”.

– Gdzie on jest?

– Tutaj.

– Proszę postawić zwój obok konfesjonału.

Siostra zostawiła zwój z obrazem przy konfesjonale i poszła. Później wziąłem go i przeniosłem do zakrystii. Myśleliśmy wówczas o tym, gdzie zawiesić obraz i zdecydowaliśmy, że zawiesimy naprzeciw ambony.

W tym miejscu najpierw wisiał obraz św. Wincentego Ferreriusz, później – wielki krzyż, i tu zamieściliśmy obraz Jezusa Miłosiernego.

Działo się to już po nowym roku, na początku roku 1987. Akurat przygotowana została pozłacana rama do obrazu. Kiedy obraz zawisł w kościele, widać było, że ludzie z radością idą do niego. Bo to nie był obraz obcy. Kult Miłosierdzia Bożego wówczas jeszcze bardziej się poszerzał.

Dzisiejszy arcybiskup Tadeusz Kondrusiewicz w tamtym czasie również pracował w Wilnie, tylko w innej parafii. Czy prawdą jest, że przez pewien czas był on Waszym wikariuszem?

– To prawda. Nie spotkałem arcybiskupa Tadeusza w seminarium, gdyż ukończyłem go w 1976 roku, kiedy arcybiskup dopiero rozpoczął naukę w seminarium. Po jego zakończeniu otrzymał święcenia prezbiterskie i w 1981 roku, jako wikariusz przyjechał do Ostrej Bramy.

Pod koniec 1987 roku arcybiskup Tadeusz został skierowany na wikariusza parafii Ducha Świętego w Wilnie, w której wówczas byłem proboszczem.

Arcybiskup był praktycznym i pracowitym kapłanem. Już wtedy wykazał się zdolnościami i zarekomendował siebie, jako dobry kaznodzieja. Obronił licencjat i dysertację w Kownie. Już wtedy mówili o nim, jako o przyszłym biskupie.

Takim oto sposobem, dzisiejszy arcybiskup był wówczas moim wikariuszem, ale to trwało niedługo, tylko trzy, czy cztery miesiące, gdyż w lutym 1988 roku został wyznaczony na proboszcza do kościoła franciszkańskiego w Grodnie. W tym samym czasie władze miejscowe pozwoliły na odprawianie Mszy również w farnym kościele.

„Zostać biskupem nowej diecezji w czasach odradzania się Kościoła – to ogromna odpowiedzialność”

Jakie oczekiwania wiązaliście wraz zresztą ówczesnego duchowieństwa w związku z powstaniem nowej diecezji?

– To była niespodzianka dla każdego biskupa. Wiedząc, że zostanę pierwszym biskupem tej diecezji, czułem wielką odpowiedzialność. Nawet mając doświadczenie duszpasterskie rozumiałem, że łatwo nie będzie.

Trzeba było brać krzyż i dźwigać go: zostać biskupem nowej diecezji w czasach odradzania się Kościoła – to ogromna odpowiedzialność.

Za minione 25 lat udało się niemało dokonać. Należy z pokorą dziękować Bogu za to, co udało się zrobić z Jego pomocą. Żeby zrobić coś dobrego, zawsze bardzo potrzebna jest modlitwa. Modlitwa wiernych pomagała mi wówczas i pomaga dzisiaj.

Należy zawsze być mocnym nie tracić ducha, starać się iść do przodu. Kościół się rozwija i mnie to cieszy. W większości rejonów dzisiaj są budowane nowe kościoły. A jednak najważniejszym wyzwaniem nawet po 25 latach wysiłków pozostaje katechizacja.

Biskup_Aleksander_Kaszkiewicz_archiwum1

Na ile istotne, zdaniem Ekscelencji, byłoby podpisanie konkordatu? Między Cerkwią Prawosławną a państwem już istnieją pewne porozumienia, w niektórych szkołach został już wprowadzony kurs nauczania podstaw prawosławia. Dzieci katolików natomiast na razie są pozbawione możliwości uczenia się podstaw swojego wyznania w szkole…

– To sprawa niezwykle istotna. Rzeczywiście pewien plan w tej kwestii był już opracowany, ale rozmowy pozostały rozmowami. Dzisiaj, wydaje mi się, dobry moment, aby do tej kwestii powrócić.

Biskup_Aleksander_Kaszkiewicz_archiwum8

Kościół Katolicki dzisiaj nie ma możliwości wstępu do szkół.

Czasem dyrektor szkoły może zaprosić kapłana. Raz do roku w niektórych szkołach kapłan katolicki odwiedza uczniów razem kapłanem prawosławnym, ale dzieje się tak nie zawsze i nie wszędzie.

Gdyby program nauczania w szkole można było dopracować i dodać lekcje z religii, to te lekcje mógłby prowadzić ksiądz, albo siostra zakonna. Problem katechizacji bowiem jest obecnie jednym z ważniejszych w Kościele Katolickim. Dzieci i młodzież mają niedostateczną wiedzę o Bogu.

Na razie zajęcia z religii są prowadzone tylko przy parafiach. Ale dzieci, przychodzące na te zajęcia po szkole, są już zmęczone. Na dodatek na zajęcia te przychodzą dzieci z katolickich rodzin praktykujących.

Gdyby księża mogli przychodzić do szkół, dzieci z rodzin niepraktykujących katolików mogłyby dowiedzieć się o Bogu więcej…

Biskup_Aleksander_Kaszkiewicz_archiwum3

Biskup Aleksander Kaszkiewicz (w pierszym rzędzie drugi od prawej) w seminarium duchownym w Kownie

A jak to wyglądało w dzieciństwie Ekscelencji? Być może, w dzieciństwie właśnie tkwi źródło Waszego powołania?

– Urodziłem się na granicy Litwy i Białorusi, w parafii w Ejszyszkach. Dzisiaj około 80 procent tej parafii znajduje się na terenie Litwy, a reszta – na Białorusi. Co się tyczy katechizacji to w moim dzieciństwie dzieci miały z nią łatwiej: obok był kościół parafialny, a otaczające środowisko było przeważnie katolickie. Nauczyciele w szkole byli ludźmi wierzącymi, również w naszej rodzinie każdy dzień zaczynał się od modlitwy.

Dorastałem w wierzącej rodzinie, od małego fascynując się kapłaństwem. Bardzo lubiłem słuchać homilii, wygłaszanych przez mojego proboszcza…

Biskup_Aleksander_Kaszkiewicz_archiwum4

Myśl o kapłaństwie pojawiła się u mnie jeszcze w szkole. Rozważałem na ten temat, idąc do wojska. W wojsku służyłem w latach 1968-70. Po powrocie z armii przez pół roku pracowałem na poczcie, po czym wyjechałem z domu, aby dostać się do seminarium duchownego w Kownie.

30 maja 1976 roku w Poniewieżu otrzymałem święcenie prezbiterskie. Przez pięć lat byłem wikariuszem w katedrze w Poniewieżu. W 1981 roku biskup Romualdas Krikščiūnas pozwolił mi wrócić do rodzimej Diecezji Wileńskiej.

Pamiętam, jako seminarzysta przyjechałem do kościoła w Bieniakoniach. Świątynia tam byłą już nieczynna, okna kościoła były okratowane, ale przez kraty można było zobaczyć, co jest wewnątrz. W kościele leżała kupa brykietów, gdyż kościół był wykorzystywany jako magazyn…

Biskup_Aleksander_Kaszkiewicz_archiwum5

Pomyślałem wówczas: „Panie Boże, czy przyjdzie czas, kiedy to wszystko się odrodzi?!”

A jednak Litwa, chociaż również była republiką radziecką, nieco się różniła od Białorusi w kwestii religijnej. Na Białorusi było trudniej, dużo świątyń stało zamkniętych, brakowało kapłanów. Katolicy białoruscy musieli jeździć do Wilna, żeby zawrzeć ślub kościelny, albo ochrzcić dziecko.

Biskup_Aleksander_Kaszkiewicz_archiwum6

Jeśli na zachodzie Białorusi księża jakoś jeszcze mogli przyjeżdżać do innych parafii, to w obwodach homelskim, czy mohylewskim było to o wiele trudniejsze – kiedy ksiądz umierał, zamykany był też kościół.

Biskup_Aleksander_Kaszkiewicz_archiwum7

W Grodnie, na przykład kościół farny stał bez księdza przez 27 lat, ale nie został zamknięty. Świątynia obroniła się dzięki wiernym, którzy modlili się, zbierali datki na kościół i płacili z nich podatki, aby kościół nie został zamknięty. Trzeba było mieć wielkie przekonanie i wiarę, któż mógł bowiem przewidzieć, że za 30 lat wszystko się zmieni?

Biskup_Aleksander_Kaszkiewicz_archiwum

Biskup_Aleksander_Kaszkiewicz_archiwum2

Jakie kwestie pozostają aktualne w Diecezji Grodzieńskiej po 25 latach jej istnienia?

– Jak już mówiłem – katechizacja. We współczesnym świecie kultury masowej wszystko się wymieszało, więc chrześcijanie muszą się uczyć odróżniać dobro od zła, żeby się nie zagubić w ogromie informacji i nie zapomnieć o prawdziwych wartościach.

Biskup_Aleksander_Kaszkiewicz_archiwum12

Wiarę trzeba uświadamiać, gdyż wiara nie jest jakąś formułą matematyczną, której można się nauczyć…

Biskup_Aleksander_Kaszkiewicz_archiwum11

Kiedy w rodzinie brak wiary, praktyki i świadomości religijnej, to pozostanie tylko formuła. Dlatego bardzo ważne jest, żeby dzieci chodziły do kościoła razem z rodzicami. Lepiej od rodziców nikt je nie nauczy.

W 1988 roku do Grodna przyjechał kardynał Józef Glemp. Park na placu Sowieckim cały był wypełniony przez ludzi. Euforia!

Ale we współczesnej sytuacji nie euforia jest potrzebna, lecz gruntowna praca u podstaw, żeby ludzie pozostawali w Kościele nie pod wpływem emocji, tylko z głębokiego przekonania i prawdziwej potrzeby serca. Dlatego zdrowa atmosfera i nauka są we współczesnym Kościele bardzo istotne.

Każdy z nas się różni od drugiego i potrzebuje indywidualnego podejścia intelektualnego. Trzeba mieć siłę i cierpliwość, aby dotrzeć ze Słowem Bożym do ludzi. I, co jest najważniejsze, trzeba się modlić, aby łaska Boża działała w nas.

Syn powinien modlić się za matkę, matka – za syna, proboszcz – za swoich parafian, a parafia – za proboszcza. A Pan Bóg będzie działać dalej. A jeszcze trzeba umieć z radością patrzeć w jutro.

Biskup_Aleksander_Kaszkiewicz_archiwum14

Biskup_Aleksander_Kaszkiewicz_archiwum10

Biskup_Aleksander_Kaszkiewicz_archiwum9

Czego Ekscelencja życzyłby kapłanom Grodzieńszczyzny na 25-lecie diecezji?

– Chcę im życzyć, aby byli jednością. Chrystus prosił Ojca, aby Jego uczniowie byli jedno. To jest aktualne dzisiaj zarówno dla zwykłej rodziny, jak i dla rodziny kapłanów.

Żeby nie było podziałów, żebyśmy się spotykali ze sobą i rozmawiali, dzielili się radością, wiedzą i modlitwą. Żeby jednoczyła nas miłość, bo jesteśmy – braćmi w kapłaństwie.

Rozmawiał Ilja Łapato, zdjęcia Witalija Paliniewskiego oraz z prywatnego archiwum biskupa
Znadniemna.pl za Catholic.by

Publikujemy tłumaczenie na język polski z białoruskiego wywiadu biskupa grodzieńskiego Aleksandra Kaszkiewicza, którego udzielił portalowi Catholic.by z okazji 25-lecia erygowania przez papieża Jana Pawła II 13 kwietnia 1991 roku Diecezji Grodzieńskiej. [caption id="attachment_15878" align="alignnone" width="480"] Ksiądz biskup Aleksander Kaszkiewicz[/caption] Z Ekscelencją księdzem biskupem Aleksandrem Kaszkiewiczem w siedzibie

Druja ma nie tylko długą i ciekawą historię, ale także wiele mało znanych kart takich jak fakt, że była niegdyś ważnym portem na Dźwinie – pisze lokalny historyk Witold Jermalonak.

Druja._Друя_(1936)

Druja w 1936 roku

Położona w dogodnym miejscu nad Dźwiną przy ujściu rzeki Drujki w przeciągu stuleci Druja była ważnym ośrodkiem handlowym i rzemieślniczym Brasławszczyzny. Prawdopodobnie już od XI w., a dokładnie wiadomo, że od XIV w. do połowy XVII w.

Druja._Друя_(J._Bułhak,_1929)

Druja w 1929 roku

Druja pełniła ważne funkcje w systemie obronnym kraju. Istotny wpływ na rozwój Drui miał przywilej Aleksandra Jagiellończyka z 22 marca 1506 r., gdy jej właściciele Massalscy otrzymali prawo wolnego handlu na Dźwinie. Szczególnie szybko Druja rozwijała się jako ośrodek handlowy i rzemieślniczy po przywileju Jana Sapiehy 1618 r., zgodnie z którym miejscowość otrzymała prawo do samorządu.

Plan_Drui

Plan miasta

Herb Drui z wizerunkiem statku pod pełnymi żaglami na falach rzeki świadczył o znaczeniu handlu w życiu miejscowości. W inwentarzu 1643 r. zanotowano 306 domów, 63 karczmy. Mimo że Druja mocno ucierpiała podczas wojen XVII – początku XVIII w. miejscowość nadal się rozwijała. Dokumenty XVIII w. świadczą o kontaktach handlowych Drui z Rygą, Toropcem, Królewcem, Połockiem, Witebskiem, Smoleńskiem. Przez Druję dostarczano przeważnie następujące towary: len, wełna, tytoń, wosk, potaż, drewno i in. W 1799 r. Druję zamieszkiwało 3400 osób, w 1841 r. – 3100, a na początku XIX w. co roku przyjmowała do 10250 barek і 11600 tratw z drewnem spławianym do Rygi, a następnie wywożonym statkami do krajów Europy Zachodniej.

Druja_Kosciol

Kościół Dominikanów w 1909 roku

Od drugiej połowy ХІХ w. w związku z budową linii kolejowych rola Dźwiny jako szlaku komunikacyjnego zaczęła się zmniejszać, mniej ważne stało się również znaczenie Drui dla handlu. Nie sprzyjała zachowaniu znaczenia handlowego rzeki sytuacja polityczna, między innymi rozpad Imperium Rosyjskiego. Po traktacie ryskim Druja została miastem przygranicznym Rzeczypospolitej Polskiej. Stacjonował tu garnizon Korpusu Ochrony Pogranicza, a handel na Dźwinie prawie zanikł. Jednak na początku lat 30. powstały warunki, które mogłyby istotnie zmienić nienajlepszy stan niegdyś ważnego ośrodka handlowego powiatu brasławskiego. Po pierwsze zbudowano linię kolejową Woropajewo – Druja, po drugie oprócz podpisanego wcześniej traktatu polsko-łotewskiego w 1933 r. podpisano konwencję z ZSRR o eksploatacji gospodarczej granicznego odcinka Dźwiny i Dzisny.

druja_1936_polonia_pl

Druja w 1936 roku

W polskiej prasie od 1934 r. toczyły się głośne dyskusje o budowie portu w Drui. Takie artykuły zamieściły „Słowo”, „Kurjer Wileński”, „Kurjer Warszawski”, „Gazeta Polska”, „Kurjer Powszechny” i in. W 1936 r. o możliwościach rozwoju Drui pisała nawet gazeta „Kurjer Filmowy”. W 1938 r. ukazały się badania М. Wykowskiego „Dźwina i Dzisna: Uwagi i materiały do wstępnych badań problemu eksploatacji rzek Polski Północno-Wschodniej”. Konkretne badania zagadnienia budowy portu w Drui zapoczątkowano w czerwcu 1933 r., gdy Wileńska Izba Przemysłowo-Handlowa zgodnie z decyzją podpisaną w kwietniu pod kierownictwem Oddziału Wodnego Wileńskiego Urzędu Wojewódzkiego w sprawie wyzyskania dróg wodnych dla celów gospodarczych wystąpiła z projektem budowy portu w Drui. Od tego czasu rusza aktywna działalność, badania i promowanie projektu przez instytucje gospodarcze, reprezentantów nauki, oświaty, środków masowego przekazu. Na czele tych działań stał patriota naszego kraju prof. Mieczysław Limanowski, inżynier Barański, wiceprezydent Wilna T. Nagórski, dr Wanda Reweńska. W 1934 r. Uniwersytet Wileński im. Stefana Batorego zorganizował cykl wykładów na ten temat. W Dziśnie powstał Kresowy Związek Ziemian, który w maju 1934 r. wystąpił do Ministerstwa Komunikacji z memoriałem domagającym się budowy linii kolejowej do Dzisny. Ze względu na trudności finansowe realizacja projektu była niemożliwa w najbliższych latach. Wówczas związek rozpoczął walkę o otwarcie żeglugi wodnej na rzekach Dzisna i Dźwina, ponieważ prace te były znacznie tańsze.

druja_ruiny_kosciola

W sierpniu 1934 r. z inicjatywy Wileńskiej Izby Handlowej zorganizowano wyprawę kajakową szlakiem Druja – Ryga pod kierownictwem T. Nagórskiego i prof. Stanisława Świaniewicza. Podczas wyprawy prowadzono badania dotyczące możliwości żeglugi od Drui do Rygi.

druja1

Druja

Od lipca 1934 r. w Drui zaczęła działać Komisja gospodarcza, która na miejscu badała możliwość budowy portu. Ważne znaczenie dla realizacji projektu miał Międzynarodowy Kongres Geograficzny w Warszawie. Znaczenie Dźwiny dla Polski podczas kongresu stwierdził prof. M. Limanowski. Artykuł na ten temat zamieściła na swoich łamach gazeta „Słowo” z 19.11.1934 r. Uczestnicy kongresu zorganizowali wyprawę przez Grodno i Wilno do Drui. Jej uczestnicy wypowiedzieli się za budową portu jako drugiego po Gdyni punktu dostępu do morza. W lipcu 1936 r. zorganizowano wyprawę turystyczno-krajoznawczą Druja – Ryga drużyny harcerskiej Błękitna Jedynka Żeglarska pod kierownictwem dr Ludwika Kohutka. Podczas wyprawy również przeprowadzono pewne badania Dźwiny. W 1937 r. odbyła się druga podobna wyprawa. Ogrom pracy na rzecz realizacji projektu przeprowadziła prądówka w Drui, nauczyciele gimnazjum im. Stefana Batorego w Drui na czele z Karczewskim. Oddział Wodny Wileńskiego Urzędu Wojewódzkiego przeprowadził pomiary Dźwiny, opracował projekt portu drzewnego. W 1935 r. na rzece Dzisna zbudowano dwie nowe prądówki do oczyszczenia koryta rzeki. Ruszyły prace w zakresie budowy linii kolejowej od stacji Druja do przyszłego portu rzecznego. W latach 1935-1937 od kamieni i bali oczyszczano rzekę Dryświacicę.

druja2

Ułani 18. szwadronu Korpusu Ochrony Pogranicza nieopodal zamku w Drui

Sprawę budowy portu w Drui przedyskutowano podczas sesji budżetowej Sejmu. 30 stycznia 1936 r. podczas sesji na rzecz wsparcia projektu wystąpiła posłanka Wanda Pełczyńska. Co prawda odmówiono sfinansowania tego projektu, ale stwierdzono, że zagadnienie należy przestudiować. 19 stycznia 1937 r. w Wileńskim Urzędzie Wojewódzkim pod kierownictwem wojewody Bociańskiego odbyła się konferencja przedstawicieli urzędów, przedsiębiorstw i organizacji zainteresowanych budową portu. Rezolucja konferencji potwierdziła konieczność rozszerzenia zakresu prac. Z budową portu wiązano perspektywy rozwoju gospodarczego kraju wileńskiego, szczególnie powiatu brasławskiego i dziśnieńskiego. Realizacja projektu sprzyjałaby ożywieniu żeglugi na rzekach Dzisna i Dźwina, która mogłaby objąć również Jeziora Brasławskie, sprzyjałaby budowie nowych zakładów w Drui, Leonpolu, Dziśnie, Połowie, Szarkowszczyźnie, Hermanowiczach, Mikołajewie, Kozianach, Pletarowie, zwiększeniu objętości uprawy lnu, zbóż, innych roślin uprawnych, bardziej intensywnej eksploatacji złoży torfu, żwiru, gliny. Wszystko to pozwoliłoby niwelować problem bezrobocia, poprawiłoby sytuację ludności.

Druja_N_Orda_1875

Napoleon Orda, Druja i Przydrujsk

Niestety plany, projekty i marzenia zwolenników budowy portu nigdy się nie spełniły. W 1937 r. uchwalono rozporządzenie o strefie nadgranicznej. Na odległości 50 km od granicy wprowadzano system przepustek i kontroli granicznej. Uniemożliwiało to realizację projektu, ponieważ w takich warunkach trudno prowadzić działalność gospodarczą i handlową. Lecz nie są to jedyne przyczyny i nawet nie trudności finansowe państwa w tym okresie, przede wszystkim zanosiło się na II wojnę światową, która położyła kres nadziejom na rozwój gospodarczy. W okresie sowieckim oraz w latach niepodległości Białorusi nic nie zrobiono na rzecz odrodzenia miasta Druja. Liczba ludności w stosunku do przedwojennej jest pięciokrotnie mniejsza.

Witold Jermalonak – ur. 28.07.1954, wieś Żejmiany, powiat brasławski, obwód witebski; nauczyciel historii, krajoznawca, dyrektor zrzeszenia muzealnego. Skończył Uniwersytet Pedagogiczny w Grodnie w 1976 r. Uhonorowany wyróżnieniem Stowarzyszenia Pedagogicznego „Za Aktywną Pracę” (1996 r.), Nagrodą Prezydenta RB „Za Odrodzenie Duchowe” (1999 r.), medalem „60 Lat Zwycięstwa w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej” (2005 r.), „70 Lat Zwycięstwa w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej” (2015 r.), „Człowiek Roku Witebszczyzny” (2009 r.), wyróżnieniem Ministerstwa Edukacji „Przodownik Edukacji” (2011 r.). Pracuje jako nauczyciel historii w Miorach. Bada zabytki archeologiczne, toponimię, genealogię, historię miejscowości, życie i działalność wybitnych osobistości powiatu miorskiego oraz sąsiednich powiatów. Organizator i kierownik Muzeum Historii, któremu w 1996 r. nadano miano „Ludowego”, Muzeum Książki i Druku (2009 r.), Muzeum Edukacji (2013 r.), Muzeum Etnograficznego „Chłopska Chata” (2015 r.). Jeden z autorów książki „Pamięć” – kronik historyczno-dokumentalnych powiatu miorskiego (1998 r.), powiatu brasławskiego (1999 r.), autor ponad 350 artykułów w wydaniach naukowych, czasopismach, gazetach. Organizator międzynarodowej konferencji historycznej „Cykl Dzisienski”. Opracował sześć tras krajoznawczych powiatu miorskiego, wydanych w postaci zestawów pocztówek.

Bibliografia:
1. Hedemann O. Historia powiatu brasławskiego. Wilno 1930.
2. Hedemann O. Dzisna i Druja, magdeburskie miasta. Wilno 1934.
3. Wykowski M. Dźwina i Dzisna: Uwagi i materiały do wstępnych badań problemu eksploatacji rzek Polski Północno-Wschodniej. Wilno 1938.
4. Wykowski M. Tradycje i przyszłość bandery polskiej na Dźwinie. Wilno 1938.
5. Limanowski M. Druja może być pomocna Gdyni. Słowo, 7.02.1934.
6. Reweńska W. Port w Drui. Kurjer Warszawski, 10.02.1934.
7. Reweńska W.Projekt i możliwości portu w Drui. Kurjer Wileński, 03.03.1934.
8. Reweńska W. Port w Drui a rzemiosło wileńskie. Kurjer Wileński, Nr 66, 1934.
9. Fedorowicz M. Port w Drui. Kurjer Wileński, 20.01.1935.
10. Limanowski M. Druja i Wisła. Gazeta Polska, 19.03.1934.

Znadniemna.pl za minsk.msz.gov.pl

Druja ma nie tylko długą i ciekawą historię, ale także wiele mało znanych kart takich jak fakt, że była niegdyś ważnym portem na Dźwinie – pisze lokalny historyk Witold Jermalonak. [caption id="attachment_15866" align="alignnone" width="480"] Druja w 1936 roku[/caption] Położona w dogodnym miejscu nad Dźwiną przy ujściu rzeki

Według spisu z 2009 roku, na Białorusi mieszka 294 tys. obywateli polskiego pochodzenia. 60 tys. spośród nich już otrzymało Kartę Polaka. Według białoruskich obserwatorów, istnieje duże prawdopodobieństwo, że skorzystają oni z możliwości jakie daje nowelizacja ustawy o Karcie Polaka i wyjadą do Polski. Tymczasem władze białoruskie nie robią nic, żeby odwieźć etnicznych Polaków od tego pomysłu.

repatriacja

Sejm RP zatwierdził na początku kwietnia poprawki do przyjętej w 2008 roku ustawy o Karcie Polaka. Żeby stać się posiadaczem Karty Polaka mieszkańcy byłego ZSRR musieli spełnić kilka warunków; między innymi wykazać się znajomością języka polskiego oraz przedstawić dokumenty świadczące o tym, że ich przodkowie byli obywatelami II RP. Dotychczas jednak Karta Polaka nie dawała gwarancji uzyskania obywatelstwa polskiego.

Od 1 stycznia 2017 roku jej posiadacze, którzy wyrażą chęć zamieszkania na stałe w Polsce, otrzymają w okresie adaptacyjnym miesięczny dodatek w wysokości 140 euro oraz wsparcie finansowe na pokrycie kosztów wynajmu mieszkania, nauki języka i szkolenia zawodowego. A po roku zamieszkiwania w Polsce automatycznie otrzymają polskie obywatelstwo. Warszawa przygotowuje także zmiany do ustawy o repatriacji.

Według białoruskich ekspertów, Polska prowadzi właściwą politykę demograficzną w celu przyciągnięcia ludzi w wieku produkcyjnym. Jednak ich zdaniem, przyjęte poprawki polskiego ustawodawstwa mogą doprowadzić do pogorszenia się sytuacji demograficznej i zmniejszenie liczby pracowników na Białorusi.

Według spisu z 2009 roku, na Białorusi żyje 294 tys. obywateli polskiego pochodzenia. Spośród nich 60 tys. już otrzymało Kartę Polaka. Według białoruskich obserwatorów istnieje duże prawdopodobieństwo, że skorzystają oni z możliwości jakie daje im nowelizacja ustawy o Karcie Polaka i po prostu wyjadą do Polski. Tym bardziej, że białoruskie władze nie robią nic, żeby odwieźć etnicznych Polaków od tego pomysłu – pisze Deutsche Welle.

Polska liczy na rodaków

Demografowie ostrzegają, że Polskie społeczeństwo od 2022 roku gwałtownie się zestarzeje. Według Związku Przedsiębiorców i Pracodawców (ZPP), do roku 2050 w Polsce zabraknie około 5 milionów pracowników.

„Bez imigracji nasza gospodarka nie będzie się rozwijać dynamicznie. Nawet, jeśli wskaźnik urodzeń wzrósłby z 1,3 do 1,9, to ludzie ci wejdą na rynek pracy dopiero za 20-25 lat” – mówi w rozmowie z DW wiceminister Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej Bartosz Marczuk podczas debaty publicznej zorganizowanej przez ZPP.

Andrej_Jelesiejew_politolog

Andriej Jelisiejew, fot.: tut.by

„Polska umiejętnie wykorzystuje możliwości jakie daje Karta Polaka, by zmniejszyć deficyt specjalistów na rynku pracy wynikających z niekorzystnej sytuacji demograficznej i emigracji Polaków do Europy Zachodniej” – takie działania Warszawy ocenia w rozmowie z Deutsche Welle politolog i autor opracowań w zakresu polityki demograficznej i migracyjnej na Białorusi Andriej Jelisiejew.

Przypomniał on, że osiem lat temu, ustawa o Karcie Polaka została podjęta przez Warszawę wyłącznie z zamysłem wsparcia rodaków zamieszkałych w przestrzeni postradzieckiej. Teraz, uważa Jelisiejew, atrakcyjne warunki jakie oferuje Polska i beznadziejny stan białoruskiej gospodarki zwiększy odpływ Polaków z Białorusi – nie tylko w celu wykonywania pracy tymczasowej w Polsce, ale także na pobyt stały.

Statystyki nie są korzystne dla Białorusi

Według badań przeprowadzonych przez Andrieja Jelisiejewa, zapytania w wyszukiwarce internetowej Yandex, odzwierciedlają reakcję Białorusinów na spadek poziomu ich życia i brak miejsc pracy w kraju. Liczba zapytań o pracę w Polsce wzrosła 5-krotnie. Jeśli w 2014 roku było to 1,5-2 tysięcy miesięcznie, w lutym 2016 roku – prawie 11 tys. Tendencja ta, – wskazuje analityk, dowodzi reorientacji białoruskich emigrantów zarobkowych z kierunku rosyjskiego na polski rynek pracy.

„Przede wszystkim, z szansy na pracę i pobyt w Polsce skorzystają posiadacze Karty Polaka, z których większość ma od 20 do 30 lat” – twierdzi Jelisiejew.

Tadeusz_Gawin

Dr Tadeusz Gawin

Przyszłość obywateli Białorusi polskiego pochodzenia martwi Tadeusza Gawina – założyciela i pierwszego prezesa Związku Polaków na Białorusi (ZPB).

„Ludzie urodzili się tutaj, uczyli się, pracują, płacą podatki, i nie powinni opuszczać Białorusi”, – powiedział Gawin w rozmowie z Deutsche Welle. Jednak – jak powiedział, wielu jego przyjaciół radzi swoim dzieciom przenieść się na stałe do Polski.

Jaki jest powód? Miejscowi Polacy nie widzą dla siebie żadnych perspektyw na Białorusi:

„Nie ma rozwoju polskich szkół, obserwujemy konsekwentne ograniczanie nauczania języka polskiego, nie możemy oglądać programów polskiej telewizji, i najważniejsze – władze pozbawiły rejestracji nasz ZPB i stworzyły swój „związek” – lojalną organizację. Białoruscy Polacy mają coraz mniej możliwości kultywowania polskiej kultury”.

Według Tadeusza Gawina, takie przeszkody, w tym uniemożliwianie posiadaczom Karty Polaka objęcie kierowniczych stanowiskach na Białorusi, a także zła sytuacja ekonomiczna, zmuszą ich do opuszczenia Białorusi, żeby znaleźć normalną pracę i żyć w demokratycznym kraju”.

„Wyjadą młodzi i najbardziej aktywni, czy władze tego nie zauważają? A jeśli to widzą, dlaczego nie robią nic, by poprawić sytuację miejscowych Polaków”- pyta Gawin.

Z kolei Andriej Jelisiejew, odpowiadając na pytanie Deutsche Welle, czy nowelizacja w polskim prawie wpłynie jakoś na sytuacji Białorusi, powiedział, że wzrost emigracji ludzi w wieku reprodukcyjnym doprowadzi do tego, że kraj będzie tracić cenny kapitał ludzki.

„Wszystko, co Białoruś zainwestowała w edukację tych osób zostanie utracone na rzecz Polski” – ostrzegł politolog.

Uważa on, że Mińsk, podobnie jak Warszawa, mógłby współpracować z diasporą i prowadzić poważną politykę wobec Polaków na Białorusi. Dwa lata temu została uchwalona ustawa „O Białorusinach za granicą”, ale nawet ceny wiz na Białoruś nie zostały obniżone dla przedstawicieli białoruskiej diaspory”, ubolewa Jelisiejew.

„Potrzebujemy reform, a im bardzie opóźniamy ich wdrożenie, tym większy będzie odpływ obywateli Białorusi na rzecz gospodarek innych krajów. Sąsiednia Polska jest dobrym przykładem tego, jak działać”- stwierdził Andriej Jelisiejew.

Znadniemna.pl za Kresy24.pl

Według spisu z 2009 roku, na Białorusi mieszka 294 tys. obywateli polskiego pochodzenia. 60 tys. spośród nich już otrzymało Kartę Polaka. Według białoruskich obserwatorów, istnieje duże prawdopodobieństwo, że skorzystają oni z możliwości jakie daje nowelizacja ustawy o Karcie Polaka i wyjadą do Polski. Tymczasem władze

„W 1050. rocznicę przyjęcia chrześcijaństwa na naszych ziemiach wyrażamy wdzięczność twórcom państwowości i wszystkim pokoleniom Polaków, którzy wiernie trwali przy zasadach wyznaczających naszą tożsamość” – głosi uchwała, którą przez aklamację podjął 13 kwietnia Sejm. Analogiczny dokument przyjął 7 kwietnia Senat. W ramach obchodów jubileuszu chrztu Polski, w piątek, 15 kwietnia w Poznaniu odbędzie się uroczyste posiedzenie Zgromadzenia Narodowego, podczas którego orędzie wygłosi Prezydent RP. W uroczystościach weźmie udział przewodnicząca Rady Naczelnej Związku Polaków na Białorusi Andżelika Borys.

Chrzest_Polski

Chrzest_Polski_Sejm

Foto: Krzysztof Białoskórski/sejm.gov.pl

W podjętej jednogłośnie uchwale Sejm przypomniał, że „dziejowa decyzja księcia Mieszka I, który dzięki czeskiej księżnej Dobrawie przyjął chrzest w roku 966, włączyła nas w krąg cywilizacyjny Europy Zachodniej, co zostało rychło potwierdzone na Zjeździe Gnieźnieńskim w 1000 roku”.

Chrzest_Polski_1

„Wspólnota łacińskiej Europy dzięki Polsce poszerzała swój zasięg, gdy pochodząca z Węgier św. Jadwiga, królowa, pojęła za męża Władysława Jagiełłę, pierwszego z wielkiej dynastii, za czasów której powstała Rzeczpospolita Obojga Narodów, państwo tolerancji i wielu kultur, stanowiące ewenement ustrojowy na skalę ówczesnego świata” – napisano w uchwale.

Autorzy uchwały podkreślili w dokumencie, że chrześcijaństwo przyniosło zbiór wartości, a także wyznaczyło kanon kultury duchowej i materialnej.

„Pod jego znakami broniliśmy europejskiego dziedzictwa w roku 1683 – roku Wiktorii Wiedeńskiej, i w roku 1920 – roku zwycięskiej Bitwy Warszawskiej” – przypomnieli posłowie.

Jak zaznaczono w uchwale, „w długich dziejach chwały, ale i upadku Rzeczypospolitej, Naród Polski trwał dzięki sile ducha, dzięki przykładowi męczenników, od św. biskupa Wojciecha do bł. księdza Jerzego Popiełuszki”.

„Wyrazem tego trwania było milenijne zwycięstwo 1966 roku, poprzedzone Jasnogórskimi Ślubami Narodu i Wielką Nowenną ks. kard. Stefana Wyszyńskiego, Prymasa Tysiąclecia” – głosi uchwała.

Sejm podkreślił, że „wielki przełom historyczny współczesnego czasu, jakim było powstanie ruchu „Solidarności”, nie byłby możliwy bez inspiracji duchowej, jaką przyniósł Polsce święty papież Jan Paweł II”. „Jego wybór na Stolicę Piotrową i pierwsza wizyta w Ojczyźnie pozwoliły narodowi poczuć się wspólnotą” – napisali posłowie. Przypomnieli też, że „to pod znakami i symbolami chrześcijańskimi, jak Krzyż i otoczony czcią obraz Matki Bożej Częstochowskiej, odbyła się wielka przemiana zniewolonego narodu, która pozwoliła odzyskać upragnioną wolność i odbudować niepodległe państwo”.

Posłowie i Senatorowie Rzeczypospolitej Polskiej na Zgromadzeniu Narodowym apelują o uczczenie Jubileuszu 1050. rocznicy Chrztu Polski: niech to źródło, z którego czerpały pokolenia, pozostanie obecne w naszych czasach i w przyszłości czytamy w uchwale.

Znadniemna.pl za niezależna.pl

"W 1050. rocznicę przyjęcia chrześcijaństwa na naszych ziemiach wyrażamy wdzięczność twórcom państwowości i wszystkim pokoleniom Polaków, którzy wiernie trwali przy zasadach wyznaczających naszą tożsamość" – głosi uchwała, którą przez aklamację podjął 13 kwietnia Sejm. Analogiczny dokument przyjął 7 kwietnia Senat. W ramach obchodów jubileuszu chrztu

W lipcu 1945 r. na terenie Polski północno-wschodniej (powiaty: suwalski, augustowski i północna część sokólskiego), a także na przyległych do granicy obszarach republik litewskiej i białoruskiej przeprowadzono największą akcję przeciwpartyzancką, nieporównywalną z działaniami podejmowanymi zarówno w latach II wojny światowej, jak i po 1945 r.

oblawa_augustowska

W tym czasie dokonywano różnych akcji pacyfikacyjnych, skierowanych przeciwko partyzantce poakowskiej i osobom związanym z konspiracją niepodległościową, ale w odniesieniu do jednej lub kilku miejscowości. Ta obława, nazwana augustowską, bo objęła głównie Puszczę Augustowską i tereny przyległe, dotyczyła obszaru kilku tysięcy km kw., a to, co ją szczególnie różniło od innych, to fakt, że z osób ostatecznie aresztowanych po dokonaniu filtracji, nikt nie powrócił.

Przepadli jak kamień w wodzie. Na podjęcie decyzji o jej przeprowadzeniu wpłynęło szereg różnych czynników. Wiosną 1945 r., po przesunięciu się formacji sowieckich na zachód, nastąpiła niebywała aktywizacja polskiego podziemia, głównie jako reakcja na zachowanie się czerwonoarmistów, którzy dopuszczali się rabunków, gwałtów i morderstw oraz działań władz komunistycznych. Wicewojewoda białostocki Wacław Białkowski w piśmie do ministra spraw zagranicznych, zwracając uwagę na te fakty, podkreślał dalej, że taki stan podkopuje zaufanie do rządu i budzi nienawiść do Armii Czerwonej.

Z pisma wicewojewody Wacława Białkowskiego

«Powołując się na poprzednie swoje meldunki o grabieżach, niszczeniu mienia, gwałtach i zabójstwach, dokonywanych przez żołnierzy i całe oddziały Czerwonej Armii na obywatelach polskich, komunikuję, że niedopuszczalne te wybryki ze strony Czerwonej Armii przybrały charakter masowy, przechodzący niejednokrotnie – i coraz częściej – w pogromy i niszczenie równe akcji frontowej w stosunku do nieprzyjaciela».

oblawa_augustowska1

Uczestnicy obchodów rocznicowych podążają do Krzyża, upamiętniającego ofiary «małego Katynia». Giby. 2010 r

Przez woj. białostockie przebiegały szlaki komunikacyjne, którymi transportowano różne zdobycze z obszaru Niemiec (głównie Prus Wschodnich) na wschód, w tym pędzono stada bydła. Kolumny ze zdobyczami stawały się niekiedy obiektem ataków polskiej partyzantki. Ludowy komisarz spraw wewnętrznych ZSRR Ławrentij Beria meldował 29 maja 1945 r. Józefowi Stalinowi o działaniach, podjętych w celu zapewnienia bezpieczeństwa konwojom stad bydła: zorganizowano specjalne trasy i wzmocniono ich ochronę, pomiędzy posterunkami i placówkami zorganizowano całodobowe patrole, w rejonach niebezpiecznych ze względu na «bandytyzm», na każde 10-15 kilometrów ustawiono placówki w sile do plutonu strzelców.

Ławrentij Beria do Józefa Stalina

«W związku z napaściami band akowskich na Grajewo i w rejonie Augustowa na kołchoźników, konwojujących stada bydła na Białoruś, a także w związku z innymi przejawami bandytyzmu, doradca przy Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego Polski tow. Sieliwanowski, wspólnie z organami bezpieczeństwa publicznego Polski podjął kilka działań w zakresie likwidacji band akowskich w województwie białostockim. W celu wzmożenia walki z bandami akowskimi do dyspozycji tow. Sieliwanowskiego skierowano dodatkowo dwa pułki wojsk NKWD, do posiadanych siedmiu pułków wojsk NKWD i samodzielnego pułku strzelców zmotoryzowanych».

Ponadto miano podjąć inne niezbędne kroki w celu wzmożenia walki przez organy, podległe polskiemu Ministerstwu Bezpieczeństwa Publicznego, z «bandami» na trasie przepędzania bydła z wykorzystaniem, o ile to konieczne, wojsk NKWD. Równocześnie władze sowieckie uzyska- ły nieprawdziwe, zawyżone dane na temat liczebności oddziałów Armii Krajowej w Puszczy Augustowskiej, które jakoby miały liczyć około ośmiu tysięcy osób i być wyposażone w artylerię oraz 10 czołgów.

W celu rozbicia tych oddziałów i zatrzymania wszystkich współpracowników podziemia niepodległościowego postanowiono przeprowadzić akcję «przeczesania lasów augustowskich». Została ona wykonana głównie siłami 50. armii 3. Frontu Białoruskiego – razem było to 11 dywizji strzeleckich wraz z dywizyjnymi pułkami artylerii, korpus pancerny i inne mniejsze jednostki. Tak więc łącznie mogło to być około 40 tys. żołnierzy, którą to liczbę podważałem w swoich wcześniejszych publikacjach. Niedowierzanie wynikało z faktu, że tych wojsk jeszcze na początku lipca w rejonie Puszczy Augustowskiej nie było.

Zostały one przerzucone z Prus Wschodnich tuż przed rozpoczęciem operacji – większość z nich w ciągu kilku dni dokonała około 200-kilometrowego przemarszu. W operacji uczestniczyły też dwie kompanie wojska polskiego z 1. praskiego pułku piechoty, które zostały wykorzystane marginalnie. Za to bardzo daleko idącą pomoc wykazali funkcjonariusze Urzędów Bezpieczeństwa Publicznego i Milicji Obywatelskiej – była to pomoc głównie o charakterze logistycznym: sporządzanie list osób związanych z konspiracją, wskazywanie ich miejsca zamieszkania, pełnienie roli przewodników, czasami także aresztowanie.

oblawa_augustowska2

Widowisko historyczne «Obława Augustowska. Lipiec 1945». 2015 r.

12 lipca rozpoczęła się wielka operacja – jak ostatnio udało się ustalić – na północy od linii Zielonka – Wiejsieje – Szadziuny – Lejpuny – Druskienniki (Litewska SRR), skąd działał w kierunku południowo-zachodnim 2. gwardyjski korpus pancerny. Na wschodzie 271. samodzielny specjalny batalion zmotoryzowany zorganizował blokadę na prawym brzegu Niemna na linii: Druskienniki – Przewałka – Łukawica (Białoruska SRR). Na południu linia blokady biegła od Niemnowa wzdłuż Kanału Augustowskiego, przez Brzozówkę, południowo-wschodni brzeg rzeki Wołkuszanka, Lipsk i rzekę Biebrza.

Do 20 lipca zatrzymano, według szyfrogramu szefa «Smiersza» gen. Wiktora Abakumowa, ponad 7 tys. osób, z których po przesłuchaniach aresztowano 592 jako związane z polskim podziemiem, 828 osób nie było jeszcze przesłuchiwanych i jeśli «wydajność» funkcjonariuszy sowieckich była na poziomie wcześniejszym, to powinno być z nich aresztowanych około 10 proc. tj. 80 osób. Wśród zatrzymanych było 1685 Litwinów (w strefie działania 2. gwardyjskiego korpusu pancernego), z których aresztowano 252. Aresztowani Litwini i grupa jeszcze nieprzesłuchanych (262) zostali przekazani do dyspozycji organów NKWD – NKGB Litwy, a resztę zwolniono do domów.

Po 19 lipca była druga fala przeczesywania lasów i aresztowań, będących głównie konsekwencją informacji uzyskanych podczas brutalnych przesłuchań osób wcześniej zatrzymanych – w dniach 20-28 lipca aresztowano dalsze co najmniej 80 osób, które zaginęły. Spośród Polaków zostało zamordowanych zatem około 750 osób. Zbrodnia ta czasami porównywana jest z Katyniem – używane jest nawet określenie «mały Katyń» – ale tak naprawdę była ona mniejsza tylko pod względem ilości ofiar.

Z innych względów była bardziej dramatyczna, bo miała miejsce w kilka tygodni po zakończeniu wojny w Europie, a jej ofiarami były głównie osoby cywilne, w tym co najmniej 27 kobiet i około 15 osób młodocianych (poniżej 18 lat). Szczególnie boleśnie tragedia ta dotknęła niektóre rodziny: zaginęło czterech braci Mieczkowskich z Gruszek, po trzech braci Bobrukiewiczów z Karolina (lat: 22, 24 i 26), Myszczyńskich z Dworczyska, Wasilewskich z Osowych Grądów i Kasperowiczów z Kalet, trzy Łazarskie z Nowinki (matka i dwie córki), trzy osoby z rodziny Wysockich z Białej Wody (ojciec i dwie córki w wieku 22 i 17 lat).

Niektórzy z aresztowanych i zaginionych ledwie wrócili z niewoli niemieckiej lub robót przymusowych, inni – nie zdążyli spotkać się z rodzinami, deportowanymi w czasie okupacji sowieckiej na Syberię, które powróciły dopiero w 1946 r. Nikomu jednak wówczas, w 1945 r., a także w kilku następnych latach, nie przychodziło do głowy, że wszystkie osoby zaginione mogły zostać zamordowane.

Po doświadczeniach ze Zbrodnią Katyńską wydawało się wręcz nieprawdopodobne, że władze sowieckie zdecydują się, kilka tygodni po zakończeniu wojny w Europie, na zgładzenie kilkuset aresztowanych członków polskiego podziemia i osób w jakiś sposób z nim związanych. Rozmawiałem kilkanaście lat temu na ten temat z prof. Natalią Lebiediewą – nie wierzy- ła, że taka zbrodnia mogłaby być dokonana. Nie wydawała się ona realna także Nikicie Pietrowowi – historykowi, związanemu ze Stowarzyszeniem «Memoriał», który w pierwszej połowie lat 90. pracował w powołanej przez prezydenta Borysa Jelcyna komisji, badającej zbrodnie komunistyczne.

To wówczas sporządził on notatki z odnalezionego w archiwum FSB w 1992 r. szyfrogramu gen. Abakumowa do Ławrentija Berii z 21 lipca 1945 r., proszącego o akceptację «zlikwidowania» 592 osób. Sporzą- dzając notatkę, nie przypuszczał, że kilkaset osób, o których pisano w szyfrogramie, faktycznie zostało zgładzonych. Przekonał się o tym dopiero po kilkunastu latach, kiedy dowiedział się od Aleksandra Gurjanowa o polskich badaniach, dotyczących obławy augustowskiej.

Dokumenty, opublikowane przez Pietrowa w ostatnich latach, pokazują z jaką starannością przygotowywano się do popełnienia tej zbrodni. Zgodnie z zaleceniami gen. Abakumowa, w tym celu wydzielono grupę operacyjną i batalion wojsk Zarządu «Smiersza» 3. Frontu Białoruskiego («sprawdzonych w praktyce podczas szeregu akcji kontrwywiadowczych»), a do kierowania akcją wyznaczono dwóch generałów (naczelnika Wydziału I Głównego Zarządu «Smiersza» gen. Iwana Gorgonowa i szefa Zarządu Kontrwywiadu 3. Frontu Białoruskiego gen. Pawła Zielenina).

Pracownicy operacyjni i żołnierze batalionu otrzymali precyzyjne instrukcje, co do trybu likwidacji «bandytów». W trakcie operacji podjęto niezbędne działania, aby nie dopuścić do ucieczki którejkolwiek z aresztowanych osób. W tym celu oprócz przeprowadzenia dokładnego instruktażu dla pracowników operacyjnych i żoł- nierzy, rejony lasu, gdzie została przeprowadzona operacja, zostały okrążone, a następnie przeczesane.

Okrążenie nie mogło jednak trwać wiecznie, dlatego miejsce egzekucji tak było wybrane, żeby także później ludność cywilna nie miała do niego dostępu. Ponieważ takich miejsc nie było w rejonie operacji po polskiej stronie, od dawna wśród historyków panuje przekonanie, że zbrodnia została dokonana po białoruskiej stronie granicy i w bezpośredniej bliskości. Dawniej wskazywano na Naumowicze, ostatnio zaczyna dominować teza, że stało się to w strefie granicznej na wysokości Kalet, w pobliżu leśniczówki Giedź.

Potwierdzają to pośrednio zarówno relacje świadków, jak i badania teledetekcyjne. Ponieważ do tej pory nie udało się odnaleźć jakiegokolwiek śladu ofiar, można stwierdzić, że to swego rodzaju zbrodnia doskonała. Doskonała głównie dlatego, że spadkobiercy państwa, które ją popełniło, nadal ukrywają prawdę. Poszukiwania zaginionych już od pierwszych dni, przy wsparciu lokalnych władz samorządowych, rozpoczęły ich rodziny. Potem pisano do Polskiego Czerwonego Krzyża, Bolesława Bieruta, a nawet Józefa Stalina i ONZ.

Wkrótce jednak przypominanie komunistycznym władzom sprawy zaginionych stało się dla członków rodzin niebezpieczne. Sytuacja zmieniła się dopiero latem 1987 r. od ekshumacji nieznanych szczątków ludzkich w uroczysku pod Gibami, o których myślano, że są to szczątki ofiar obławy, a okazało się, że to kości żołnierzy niemieckich, choć mało kto w to wtedy wierzył. W konsekwencji tego wydarzenia działacze nielegalnej wówczas «Solidarności» utworzyli Obywatelski Komitet Poszukiwań Mieszkańców Suwalszczyzny Zaginionych w Lipcu 1945 roku. Doprowadził on w 1989 r., w zmienionej sytuacji politycznej, do powtórnej ekshumacji, która jednak potwierdziła wyniki pierwszej.

Podczas powtórnej ekshumacji grobu w uroczysku Wielki Bór pod Gibami (sierpień 1989 r.), wyłożona była swego rodzaju «Księga pamiątkowa» («Notes pamiątkowy odwiedzających»). Emocje, towarzyszące tej ekshumacji, oddaje treść wpisów. Oto dwa z nich: «Ja, żona Puczyłowskiego Tadeusza przyjechałam zobaczyć tak straszne miejsce z nadzieją zobaczenia szczątków mojego męża zabranego dnia 18 lipca 1945 r., Puczyłowska St.»; «Pamięci ojca Albina i stryja Dominika Wnukowskich, których mogił wciąż szukam. Stanisław Wnukowski».

W ciągu ostatniego ponad ćwierćwiecza było jednak kilka okazji, żeby sprawę obławy podnieść w relacjach polsko-rosyjskich. Pierwsza była na początku lat 90., kiedy to prezydentowi Jelcynowi zależało na ujawnianiu zbrodni komunistycznych. Strona rosyjska przekazała wtedy Polsce część materiałów dotyczących Zbrodni Katyńskiej oraz ujawniła miejsce pochówku polskich oficerów i funkcjonariuszy różnych służb z obozów w Ostaszkowie i Starobielsku.

W Polsce panowało jednak wówczas nieprawdziwe przekonanie, że zbrodnia zostanie wyja- śniona, kiedy tylko «przyciśnie się» dawnych funkcjonariuszy urzędów bezpieczeństwa. Co prawda wystąpiono w tej sprawie na początku 1992 r. o pomoc prawną do Rosji, ale ze względu na brak odpowiedzi bardzo szybko śledztwo zawieszono. Nie wyciągnięto żadnych wniosków nawet z odpowiedzi Głównej Prokuratury Wojskowej Federacji Rosyjskiej z 4 stycznia 1995 r., w której informowano, że w wyniku obławy 592 obywateli polskich zostało aresztowanych przez organy «Smiersz» 3. Frontu Białoruskiego».

Główna Prokuratura Wojskowa Federacji Rosyjskiej stwierdzała dalej: «Wymienionym obywatelom polskim nie przedstawiono zarzutów, sprawy karne nie zostały przekazane do sądów, a dalsze losy aresztowanych nie są znane». Władze rosyjskie przyzna- ły więc, że 592 ofiary obławy augustowskiej znalazły się w rękach organów sowieckich, choć nie zdecydowały się, na ujawnienie do końca mechanizmu zbrodni.

Dodam, że był to okres, kiedy jeszcze panował klimat sprzyjający jej wyjaśnieniu – zupełnie niedawno prezydent Rosji Borys Jelcyn klękał przed Krzyżem Katyńskim na Powązkach. Także w latach następnych nie wykorzystano faktu, iż sama Główna Prokuratura Wojskowa Federacji Rosyjskiej potwierdziła fakt, aresztowania kilkuset obywateli polskich, którzy następnie «zaginęli». W minionej dekadzie wielkie nadzieje na wyjaśnienie tajemnicy obławy augustowskiej wiązano z działalnością Polsko-Rosyjskiej Komisji do Spraw Trudnych, niestety w ciągu kilku lat swojej działalności, w zasadzie nie podjęła ona tej sprawy.

Wynika z tego, że polscy członkowie komisji nie zdawali sobie sprawy z kalibru tej zbrodni. Podobnie było z politykami. Od kilkunastu lat przedstawiciele kolejnych prezydentów i premierów z różnych opcji politycznych uczestniczą na początku drugiej połowy lipca w rocznicowych uroczystościach w Gibach: wygłaszają przemówienia, odczytują listy od swoich mocodawców, w których są zapewnienia o pamięci, pomocy i wsparciu.

Na najwyższym szczeblu nie podjęto jednak żadnych działań, poza uznaniem 12 lipca za «Dzień Pamięci Ofiar Obławy Augustowskiej». W ostatnich latach, dzięki współpracy IPN ze Stowarzyszeniem «Memoriał», nastąpił istotny przełom jeśli chodzi o upowszechnienie wiedzy o tej zbrodni – wymienia się ją teraz tuż po Zbrodni Katyńskiej. Poznali- śmy jej wymiar i przebieg od strony wojskowej.

Ale nadal niewiele wiemy o działaniach formacji specjalnych «Smiersza» i NKWD, któ- re odegrały kluczową rolę w realizacji zbrodni. Rodziny ciągle mają nadzieję, że będą mogły zapalić znicz i odmówić modlitwę na miejscu wiecznego spoczynku swoich bliskich. W tym także rodziny zaginionych z terenu obecnej Republiki Białorusi: z Kalet (pisałem o braciach Kasperowiczach), ze wsi Czortek pod Soniczami (aresztowano tamtejszego mieszkańca Kmitę, który ukrywał się w zaroślach 200 m od domu) i innych miejscowości.

Znadniemna.pl za Kresy24.pl/Jan Jerzy MILEWSKI Magazyn Polski/NR 3 (123) MARZEC 2016

W lipcu 1945 r. na terenie Polski północno-wschodniej (powiaty: suwalski, augustowski i północna część sokólskiego), a także na przyległych do granicy obszarach republik litewskiej i białoruskiej przeprowadzono największą akcję przeciwpartyzancką, nieporównywalną z działaniami podejmowanymi zarówno w latach II wojny światowej, jak i po 1945 r. W

Skip to content