HomeStandard Blog Whole Post (Page 307)

Około 150-ciu członków Związku Polaków na Białorusi w Mołodecznie przybyło 14 października na walne zebranie miejscowego oddziału ZPB, aby wybrać władze oddziału na kolejną dwuletnią kadencję.

Wiktor Baranowicz

Oddział ZPB w Mołodecznie liczy około 270-ciu członków, więc kworum walnego zebrania zostało stwierdzone, jako dostateczne do przeprowadzenia wyborów prezesa. W wyborach o reelekcję ubiegał się Wiktor Baranowicz, otrzymując absolutną większość głosów poparcia. Jego kontrkandydatem w wyborach, z kilkoma głosami zwolenników była Tatiana Augustynowicz, kierowniczka studium wokalnego „Nuty Życia”, działającego przy oddziale. Do kandydowania na prezesa oddziału była zgłaszana także pierwsza i wieloletnia (w latach 1995-2005) prezes oddziału Irena Tokarska, ale wycofała ona swoją kandydaturę.

Tatiana Augustynowicz

Irena Tokarska

Zebranie sprawozdawczo-wyborcze w Mołodecznie zaszczyciła obecnością prezes ZPB Andżelika Borys. Przemawiając do zgromadzonych szefowa Związku Polaków dziękowała Wiktorowi Baranowiczowi za wieloletnią działalność na stanowisku prezesa oddziału i za wyróżniającą Oddział ZPB w Mołodecznie aktywność kulturalną. – Związek Polaków nie jest organizacją polityczną, lecz kulturalno-oświatową. Oznacza to, że powinniśmy chociażby na poziomie podstawowym znać język ojczysty – mówiła Borys, prosząc zgromadzonych i prezesa oddziału o zwiększenie aktywności w zakresie organizacji nauczania języka polskiego w Mołodecznie.

Przemawia prezes ZPB Andżelika Borys

– Prowadzimy naukę języka polskiego w oddziale. Zajęcia odbywają się trzy razy w tygodniu, a dzięki temu, że przy wsparciu pani prezes i Zarządu Głównego ZPB od niedawna możemy wynajmować własne pomieszczenie, będziemy ten kierunek naszej działalności rozwijać jeszcze mocniej – mówił Wiktor Baranowicz, zapraszając zgromadzonych na sali do uczęszczania na organizowane w oddziale zajęcia z języka polskiego.

W chwili obecnej na naukę języka polskiego w Oddziale ZPB w Mołodecznie uczęszcza ponad 70 osób. Są to głównie dzieci i młodzież, należąca do zespołów „Białe Skrzydła” i „Nuty Życia”, które po zebraniu przedstawiły zgromadzonym prawie dwugodzinny, podzielony na dwie części koncert.

Pierwsza część koncertu była poświęcona obchodzonemu w tym roku 100-leciu odzyskania przez Polskę Niepodległości. W tej części tancerze „Białych Skrzydeł” zaprezentowały publiczności polskie tańce narodowe i ludowe, a „Nuty Życia” śpiewały pieśni legionowe, wojenne i inne utwory o tematyce patriotycznej. W drugiej części koncertu Polacy Mołodeczna uczcili obchodzony na Białorusi w połowie października Dzień Matki, prezentując tańce polskie, białoruskie, a nawet cygańskie i śpiewając piosenki poświęcone Mamom.

Zapraszamy Państwa do obejrzenia fotorelacji z koncertu w Mołodecznie:

I cześć koncertu

II cześć koncertu

Znadniemna.pl

Około 150-ciu członków Związku Polaków na Białorusi w Mołodecznie przybyło 14 października na walne zebranie miejscowego oddziału ZPB, aby wybrać władze oddziału na kolejną dwuletnią kadencję. [caption id="attachment_33885" align="alignnone" width="480"] Wiktor Baranowicz[/caption] Oddział ZPB w Mołodecznie liczy około 270-ciu członków, więc kworum walnego zebrania zostało stwierdzone, jako

Andżelice Panasewicz, Agnieszce Komincz i Artiomowi Glebikowi, uczniom Polskiej Szkoły Społecznej przy ZPB im. Króla Stefana Batorego, wręczono 13 października nagrodę główną – wycieczkę do Parlamentu Europejskiego w Brukseli, ufundowaną przez Annę Fotygę, poseł do Parlamentu Europejskiego – za zajęcie pierwszych miejsc w konkursie pt. „Serca dla Niepodległej”.

Zwycięzcy konkursu Andżelika Panasewicz i Artiom Glebik

Konkurs został zorganizowany przez Związek Polaków na Białorusi i Polską Szkołę Społeczną przy ZPB im. Króla Stefana Batorego, przy wsparciu Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”. Jak zaznaczyła pomysłodawczyni konkursu i prezes Związku Polaków na Białorusi Andżelika Borys, konkurs ma na celu „umacnianie tożsamości narodowej młodych Polaków, uczęszczających do grodzieńskiej Polskiej Szkoły Społecznej przy ZPB im. Króla Stefana Batorego”.

– Temat konkursu, nawiązujący do 100-lecia odzyskania przez Polskę Niepodległości, miał za zadanie pobudzenie żywego zainteresowania naszych uczniów historią Polski, a także walką Polaków o wolność i niepodległość – zaznaczyła prezes ZPB.

Konkurs „Serca dla Niepodległej”, ogłoszony na początku roku szkolnego w Polskiej Szkole Społecznej przy ZPB im. Króla Stefana Batorego, odbywał się w trzech wymiarach: literackim, polegającym na napisaniu pracy, wyrażającej poczucie więzi autora z Polską, plastycznym, polegającym na wykonaniu plakatu, promującego Polskę na arenie międzynarodowej, a także w wymiarze historyczno-informatycznym, który zakładał wykonanie prezentacji multimedialnej pt. „Bohater Niepodległej” (należało opowiedzieć o dowolnie wybranym bohaterze narodowym z okresu od 1918 do 2018 roku). Do konkursu dopuszczeni zostali uczniowie w trzech kategoriach wiekowych: I – 5-10 lat, II – 11-14 lat i III najstarsza – od 15 lat i więcej.

Przemawia Swietłana Timoszko, p.o. dyrektora Polskiej Szkoły Społecznej przy ZPB im. Króla Stefana Batorego

Do sprawdzenia prac została powołana specjalna komisja w składzie: Swietłana Timoszko, p.o. dyrektora PSS przy ZPB im. Króla Stefana Batorego (przewodnicząca), Alicja Matuk, historyk sztuki i członkini Towarzystwa Plastyków Polskich, Paweł Kasprzyk, nauczyciel historii, a także Anna Mieniuk i Małgorzata Krasowska – skierowane przez ORPEG metodycy-konsultanci – oraz nauczyciel języka polskiego Danuta Karpowicz.

Anna Mieniuk, metodyk-konsultant, skierowany przez ORPEG ogłasza wyniki konkursu

Łącznie w konkursie, poświęconym 100-leciu niepodległości Polski, wzięło udział około dwudziestu uczniów PSS przy ZPB im. Króla Stefana Batorego. Autorzy najlepszych prac zostali nagrodzeni dyplomami i prezentami.

Oto lista laureatów konkursu:

Konkurs literacki

III grupa – (15 lat…): I miejsce – Agnieszka Komincz, II miejsce – Dymitr Sieliło, III miejsce – Gleb Siach i Robert Łukoszko.

Konkurs plastyczny

I grupa – (8-10 lat): I miejsce – Daniel Kulikow, II miejsce – Karina Mieleszko, III miejsce – Angelina Szyszko;

Anna Mieniuk wręcza dyplom Danielowi Kulikowowi za zajęcie I miejsca

II grupa – (11-14 lat): I miejsce – Lija Kisielowa, II miejsce – Aleksandra Oracz, III miejsce – Ksenia Cechijewa;

Wyróżnienia – Nadzieja Zienkiewicz i Aleksandra Ławruszko;

III grupa – (15 lat…): I miejsce – Andżelika Panasewicz, II miejsce – Krystyna Iwanowa, III miejsce – Włodzimierz Mieszczerakow;

Swietłana Timoszko i Anna Mieniuk wręczają dyplom Andżelice Panasewicz za zajęcie I miejsca

Wyróżnienia – Dymitr Sieliło i Karina Mikłasz.

Wystawa prac plastycznych uczestników konkursu

Konkurs historyczno-informatyczny

II grupa – (11-14 lat): I miejsce – Milena Prokopienko;

III grupa – (15 lat…): I miejsce: Artiom Glebik, II miejsce – Robert Łukoszko.

Anna Mieniuk wręcza dyplom Artiomowi Glebikowi za zajęcie I miejsca

Uroczystość wręczenia nagród laureatom w obecności zaproszonych gości poprzedził uroczysty koncert, przygotowany przez uczniów szkoły dla grona pedagogicznego z okazji Dnia Nauczycieli.

 

Znadniemna.pl

Andżelice Panasewicz, Agnieszce Komincz i Artiomowi Glebikowi, uczniom Polskiej Szkoły Społecznej przy ZPB im. Króla Stefana Batorego, wręczono 13 października nagrodę główną – wycieczkę do Parlamentu Europejskiego w Brukseli, ufundowaną przez Annę Fotygę, poseł do Parlamentu Europejskiego – za zajęcie pierwszych miejsc w konkursie pt.

Kopiec Piłsudskiego w Krakowie powstał z ziemi przyniesionej z różnych pobojowisk. Z Grodna ziemię niósł Wincenty Kołban, ojciec tyskiego artysty malarza, Witolda Kołbana.

Witold Kołban

Widok na kopiec, 1938r.

4 lipca 1935, z ziemią na Kopiec Piłsudskiego w Krakowie ruszył na rowerze 32-letni Witold Kołban, mieszkaniec Grodna. W drodze spędził 6 dni, do 10 lipca.

Wincenty Kołban

Nie on jeden. Do trumny „Wodza odrodzonej Polski” zmarłego trzy miesiące wcześniej pielgrzymowali wówczas ludzie z różnych stron Polski, a także spoza jej granic. Wszyscy nieśli ziemi z różnych pobojowisk. Każdy miał stosowne zaświadczenie z organizacji, którą reprezentował. Wincenty Kołban miał glejt grodzieńskiego koła Stowarzyszenia Kulturalno-Oświatowego Pracowników Fizycznych Administracji Wojskowej: „Zaświadczamy, że p. Kołban Wincenty jest członkiem w/w „Spawu” i udaje się z delegacją do Krakowa z ziemią z grobów poległych żołnierzy m. Grodna na kopiec św. marszałka Józefa Piłsudskiego w Słowińcu. Taką notkę podpisał prezes, niejaki B. Woleński.

Dowód osobisty Wincentego Kołbana

Po Wincentym Kołbanie zostały pieczątki i adnotacje różnych policji i urzędów znaczące drogę, jaką przebywał. Z nich wiadomo, że 4 lipca o godz. 15 był na posterunku policji państwowej w Sokole, 7 lipca o 12.30 w Tarczynie, o 13.30 w Grójcu, natomiast o godz.15 – dotarł do Białobrzegów. 8 lipca o 14.45 był w Kielcach, następnego dnia w Chęcinach. Kolejne etapy to Jędrzejów, Miechów i Słomniki, gdzie dotarł 10 lipca. Tego samego dnia o 13.35 był w Krakowie. Swoje zadanie wykonał jednak dopiero 11 lipca. „Potwierdzam dokonanie czynności złożenia ziemi w myśl postanowień zawartych w protokole Stow. Kultur.-Ośw. Prac. Fiz. Adm. Wojsk. Koła w Grodnie z dn. 3 bm.”, czytamy w adnotacji Komitetu Budowy Kopca Józefa Piłsudskiego.

W domu Kołbanów był wielki kult Józefa Piłsudskiego.

Przestrzelony portfel Wincentego Kołbana, z wizerunkiem Piłsudskiego

Witold Kołban, dziś artysta malarz, już wówczas jako kilkuletnie dziecko na swój sposób artystycznie przetwarzał zasłyszane historie. A ponieważ ich bohaterem często był właśnie Naczelnik, nic dziwnego, że właśnie jego malował.

– Pamiętam portret, który kredą namalowałem na… podłodze. Drewnianej podłodze pomalowanej na czerwono – wspomina dziś Witold Kołban.

Nie za bardzo ojca pamięta. Miał zaledwie cztery lata, kiedy ojciec zginął w pierwszym dniu wojny, ale do dziś przechowuje jego skórzany portfel, oczywiście, z wizerunkiem Piłsudskiego.

– Mama wyjęła ten portfel z ojca kieszeni. Jest przestrzelony – mówi pan Witold.

Wyniesiona z domu miłość do Piłsudskiego towarzyszyła jego starszemu bratu, który mieszkał i zmarł w Szczecinie, i towarzyszy jemu. Brat był tym, który pojechał do Zulowa, rodzinnej miejscowości Piłsudskiego, by stamtąd przywieźć ziemię pod pomnik Naczelnika w Szczecinie, który został odsłonięty w roku 2000. W mieszkaniu Witolda Kołbana wisi namalowany przez niego samego portret Naczelnika i jest popiersie .

– To był wielki człowiek, świetny dowódca. Gdyby żył, Polska zdołałaby się oprzeć hitleryzmowi – twierdzi.

Kiedy na Sowiniec ściągali pielgrzymi z urnami z ziemią, ciało zmarłego trzy miesiące wczesniej naczelnika spoczywało w oszklonej trumnie w krypcie św. Leonarda na Wawelu. Pewnie żaden przybysz nie wyruszył w drogę powrotną, bez wizyty w tym miejscu. Pewnie wielu miało takie same odczucia, jak Aleksander Tokarzewski, ojciec innego tyszanina, który w drogę do Krakowa wyruszył pieszo, też 4 lipca 1935 r..

Aleksander Tokarzewski zapisał w swoim dzienniku: Gdy stanąłem u Trumny i spojrzałem na nieruchomą Twarz Tego, któremu tak wiele Polska zawdzięcza odczułem jakąś tajemniczą, nie dającą się opisać błogość i ukojenie. Marszałek Piłsudski nawet z grobu oddziaływa na swoich obywateli swoją Wielkością. Ten nadziemski czar Jego to źródło nieprzebrane sił i mocy naszego i następnych pokoleń do pokonywania przeciwności, jakie na drodze Potęgi Naszej Rzeczypospolitej Jej Obywateli czekają. Tak oto, co miałem najdroższego, mianowicie trud, poświęciłem Wielkiemu Budowniczemu Polski.

Jolanta Pierończyk

Znadniemna.pl za tychy.naszemiasto.pl

Kopiec Piłsudskiego w Krakowie powstał z ziemi przyniesionej z różnych pobojowisk. Z Grodna ziemię niósł Wincenty Kołban, ojciec tyskiego artysty malarza, Witolda Kołbana. [caption id="attachment_33834" align="alignnone" width="480"] Witold Kołban[/caption] [caption id="attachment_33835" align="alignnone" width="480"] Widok na kopiec, 1938r.[/caption] 4 lipca 1935, z ziemią na Kopiec Piłsudskiego w Krakowie ruszył

Czytelnik Znadniemna.pl Jan Sokołowski  odpowiada Wasylowi  Gerasimczykowi w sprawie jego polemiki z profesorem Zdzisławem Julianem Winnickim.

 

Pomnik powstańców styczniowych w Miniewiczach

Szanowny Panie Wasylu, odnosząc się do opublikowanej na portalu Znadniemna.pl pańskiej  polemiki z profesorem Zdzisławem Julianem Winnickim na temat tego, że Białorusini mogą (a według pana nawet powinni) traktować powstanie styczniowe 1863-1864 jako białoruski zryw narodowy, pragnę podzielić się  z Panem i Czytelnikami kilkoma sceptycznymi uwagami na temat, przytaczanych przez pana argumentów.

Zacznijmy od tego, że  fakt, iż nazwy „Białoruś i Litwa” występują w dokumentach powstańców oznacza tyle, że te prowincje dawnej Rzeczypospolitej Polskiej (czyli – Polski) traktowane były regionalnie jak, na przykład, Mazowsze czy Małopolska albo Wielkopolska. W swojej polemice nie odniósł się pan Gerasimczyk do faktu, że powstanie styczniowe objęło swoim zasięgiem nie tylko ziemie białoruskie, lecz  także ukraińskie. Czy powstańcy na Ukrainie walczyli o narodowe, niezależnie państwo ukraińskie?

Kalinowski w swych odezwach pisze o rządzie polskim, a  w cytowanej pieśni jest mowa o „świętej Polsce”. Używanie przez przywódców powstania języka białoruskiego, o czym wspomina pan polemista, było po prostu zastosowaniem miejscowej gwary (tzw. języka „prostego”), zrozumiałej dla większości mieszkańców kraju, jako mowy potocznej. Absolutnie nie może to jednak świadczyć o tym, że w czasie powstania walczono o państwowość białoruską. O taką nie zabiegali nawet „homonowcy” petersburscy, proponując co najwyżej autonomię w ramach Rosji.

Uwaga, że znaczna większość chłopów w centralnej Polsce nie posiadała świadomości narodowej jest prawdziwa, ale należy też przyznać, że tym bardziej białoruskiej świadomości narodowej nie posiadali chłopi na ziemiach „litewsko-ruskich” dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego, zwłaszcza na Grodzieńszczyźnie.

Załączona w polemice pana Gerasimczyka odezwa Rządu Narodowego wzywa: „…Za nią więc Narodzie Polski” – nie wspomina ona jednak ani słowem o narodowości, czy państwowości białoruskiej. Eksponowany w polemice  sztandar z hasłem  „Za naszą i waszą wolność” (po polsku) skierowane były do „Narodu Moskiewskiego”, a na pewno nie do białoruskiego czy ukraińskiego, bo takich wówczas nie było.

Przytoczony zaś „Prykaz Rądu Polskaho nad całym Krajem Litouskim i Biełaruskim”, napisany łacinką w tzw. języku prostym, skierowany jest do ludności „Krajów”, czyli części wspólnej Rzeczypospolitej, rozumianej tutaj jako całość, czyli jako Polska, a „Kraje” – jako jej części o swoistej odrębności etno-kulturowej. W żadnym razie nie ma w „Prykazie” mowy o państwowości litewskiej czy białoruskiej, rozumianych jako odrębne byty narodowo-państwowe.

Hasło Kalinowskiego o tym, kto kogo „lubi” – również ma charakter regionalny, a nie narodowo-państwowy. Wyciąganie z użycia tego hasła wniosku, iż Kalinowski dążył do budowy państwa narodowo-białoruskiego nie jest zatem uprawnione.

Wspominana przez pana polemistę aktywność pro-powstańcza części chłopów prawosławnych na Grodzieńszczyźnie związana jest z faktem, że w większości byli to zapędzeni do prawosławia unici. Sam Kalinowski domagał się dla nich sprawiedliwości,  a cerkiew prawosławną uznawał za część rusyfikatorskiej władzy moskiewskiej. Dlatego m.in., o czym pisze pan Gerasimczyk, „straże chłopskie” na Grodzieńszczyźnie w przeciwieństwie do, na przykład,  ziemi mińskiej, nie zdały się na wiele Moskalom, gdyż na Grodzieńszczyźnie chłopi pamiętali o swym unityzmie, a zatem o przynależności do katolicyzmu w wersji greko-katolickiej.

„Daszcz na jeje Polsz swiataja” … „hu – ha wierniem Polszcze. Niechaj ceły świet paznaje: jakie dzietki Polszcza maje …” cytuje pan Gierasimczyk i uzasadnia, że „Polsz” to dawna Rzeczpospolita. Tak, ale „rzeczpospolita”  jest pojęciem odnoszącym się do ustroju republikańskiego, zaś państwo, we wszystkich odezwach władz Powstania oznacza „Polska”, to samo oznacza wyraz „Polsz”.

Rzecz w tym, że Powstanie Styczniowe było ostatnim akordem romantycznego zrywu o Polskę w rozumieniu „Rzeczpospolita”. Po Powstaniu drogi „ludów – narodów Rzeczypospolitej” całkowicie się rozeszły.

Litwini zaczęli jako pierwsi walkę o narodową tożsamość i  państwowość, Ukraińcy zdecydowanie nie myśleli o jakiejkolwiek Rzeczypospolitej, a na Białej Rusi  stopniowo zaczęła się tworzyć grupa budzicieli nowoczesnej świadomości narodowo-białoruskiej. Odtąd poza niezrealizowanymi pomysłami politycznymi – raczej sojuszami – nie było już mowy o „naszej i waszej wolności” wspólnej. A późniejsze próby federalizacji  Polski – Litwy – Białorusi i sojuszu z Ukrainą, o jakiej marzył Józef Piłsudski, skazane były na fiasko. Polski, jako Rzeczypospolitej, na Litwie, Białorusi i Ukrainie nikt już nie chciał. Z kolei, poza ówczesną Litwą, większość Białorusinów i Ukraińców wsparła bolszewików, a nie proklamowane, niezależne przecież: Ukraińską i Białoruską Republiki Ludowe.

Co do pomników powstańców styczniowych – szanujmy je i opisujmy zgodnie z duchem tamtych czasów. Nie są bowiem znane przypadki, aby na przykład w dwudziestoleciu międzywojennym prawosławni Białorusini i prawosławni, bądź uniccy, Ukraińcy uznawali ustawione wówczas upamiętnienia Powstania Styczniowego za znaki pamięci walk o wolną Białoruś czy Ukrainę.

Jan Sokołowski specjalnie dla Znadniemna.pl

Czytelnik Znadniemna.pl Jan Sokołowski  odpowiada Wasylowi  Gerasimczykowi w sprawie jego polemiki z profesorem Zdzisławem Julianem Winnickim.   [caption id="attachment_26280" align="alignnone" width="500"] Pomnik powstańców styczniowych w Miniewiczach[/caption] Szanowny Panie Wasylu, odnosząc się do opublikowanej na portalu Znadniemna.pl pańskiej  polemiki z profesorem Zdzisławem Julianem Winnickim na temat tego, że Białorusini

75 lat temu, 12 października 1943 r., nieopodal wsi Lenino, na Białorusi rozpoczęła się krwawa bitwa pomiędzy polską 1 Dywizją Piechoty im. Tadeusza Kościuszki w składzie sowieckiej 33. Armii a Wehrmachtem. W walkach, których rocznica obchodzona była w PRL jako Dzień Ludowego Wojska Polskiego, straty polskie stanowiły około 20 proc. stanu dywizji.

Żołnierze 1 Dywizji Piechoty im. T. Kosciuszki. Fot. CAW

Po ataku III Rzeszy na Związek Sowiecki w 1941 roku wznowione zostały kontakty dyplomatyczne pomiędzy Związkiem Sowieckim a rządem polskim na uchodźstwie. Dzięki zawartemu 30 lipca 1941 roku układowi Sikorski-Majski, możliwe stało się utworzenie armii polskiej w ZSRS. Jej szeregi wypełnili Polacy uwolnieni z więzień i łagrów sowieckich. Armia tworzona przez gen. Władysława Andersa, licząca 78 tys. żołnierzy, napotykała wiele trudności ze strony władz sowieckich i została między sierpniem a listopadem 1942 roku ewakuowana do Iranu.

Założony przez komunistów Związek Patriotów Polskich w kwietniu 1943 roku, za zgodą władz sowieckich, ogłosił komunikat o tworzeniu 1 Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki. Zaczęła ona powstawać w Sielcach nad Oką, a jej dowódcą został ppłk Zygmunt Berling, który odmówił opuszczenia Związku Sowieckiego w szeregach armii Andersa. Rozkaz o tworzeniu dywizji wydał 14 maja 1943 roku. Strukturę dywizji oparto na wzorcach sowieckich gwardyjskich dywizji piechoty uzupełnionych o oddziały czołgowe.

Do ośrodka tworzenia dywizji w Sielcach przybywali przede wszystkim Polacy, którzy w latach 1939-1941 zostali deportowani z okupowanych przez ZSRS województw wschodnich Rzeczpospolitej oraz zwolnieni z więzień i łagrów. Ludzie ci z różnych przyczyn, głównie z powodu stawianych im przez urzędników i pracodawców przeszkód, nie dotarli do ośrodków formującej się w latach 1941-1942 armii Andersa. Ponadto, w szeregach dywizji im. Kościuszki znaleźli się Polacy zmobilizowani do Armii Czerwonej, którzy po wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej zostali skierowani do batalionów budowlanych.

Powstająca dywizja cierpiała na braki kadrowe. Znakomita większość polskich oficerów została bowiem albo zamordowana w Katyniu i Charkowie w 1940 roku albo opuściła ZSRS w szeregach armii Andersa. Do dywizji skierowano więc oficerów z Armii Czerwonej, na ogół nie znających języka polskiego. Część spośród tych oficerów miała pochodzenie polskie. Tworzenie 1 Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki zakończyło się w lipcu 1943 roku. Liczyła wówczas 16 tys. żołnierzy.

Podczas bitwy pod Lenino Niemcy stracili blisko 1,4 tys. żołnierzy, a ponad 320 dostało się do niewoli. Straty 1. Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki to 510 zabitych, 1776 rannych, 652 zaginionych ( w większości dostali się do niewoli). Straty te stanowiło około 20 proc. stanu dywizji.

Żołnierze 1 Dywizji Piechoty im. T. Kosciuszki. Fot. CAW

Po porażce wojsk niemieckich w bitwie pancernej na Łuku Kurskim, Hitler zarządził odwrót ku pozycjom na linii Lenino-Drybin-Sławgorod, które były ostatnią linią obronną przed Dnieprem. W przełamywaniu zajętych tam przez Niemców pozycji Armię Czerwoną miała wspierać 1 Dywizja Piechoty im. Tadeusza Kościuszki.

Dywizja, wchodząca w skład 33 Armii, miała za zadanie przełamać niemiecką obronę na odcinku od wsi Sysojewo do wsi Lenino, rozbić nieprzyjaciela w okolicy wsi Połzuchy i Trygubowa oraz przygotować przeprawę na Dnieprze w pobliżu Orszy. Atak polskiej dywizji miały wspierać radzieckie oddziały – 42 Dywizja Piechoty na prawym i 290 Dywizja Piechoty na lewym skrzydle oraz 67 brygada artylerii haubic.

Położenie było korzystniejsze dla Niemców. Chroniły ich rzeka Miereja, bagna wokół niej, a także gęste zalesienie. Główne stanowiska obronne oparli na wzgórzach 215,5 oraz 217,6.

Plan opracowany przez generała Zygmunta Berlinga (stopień generalski nadały mu władze sowieckie) zakładał, że bitwę rozpoczną 1 i 2 pułk piechoty, zaś trzeci ruszy w drugim natarciu. Atak miał poprzedzić ostrzał artyleryjski, a zadaniem oddziałów saperskich było przygotowanie na rzece przeprawy dla czołgów, które stanowiły rezerwę wraz z kompanią rusznic przeciwpancernych i CKM-ów.

Atak rozpoczął się 12 października o godz. 6.00. 1 batalion przeszedł przez rzekę do pierwszych okopów nieprzyjaciela, który powitał go silnym ogniem, co spowodowało odwrót. O godz. 9.20 rozpoczął się kolejny atak, który spotkał się z dużym odporem Niemców. Atakujący po dotarciu do pierwszej linii okopów odpalili race sygnalizując przeniesienie ostrzału artyleryjskiego dalej. Po przegrupowaniu podjęto udany szturm na niemieckie okopy. Jednak Niemcy nadal zachowali przewagę liczebną. Następnie 2 batalion podszedł pod silnie bronioną wieś Połzuchy, którą zdobyto dzięki ostrzałowi artylerii i manewrowi okrążającemu.

Żołnierze 1 Dywizji Piechoty im. T. Kosciuszki. Fot. CAW

Wywalczona przez Polaków pozycja pozostała jednak odsłonięta w związku z zatrzymaniem się oddziałów sowieckich, znajdujących się na skrzydłach, na pierwszych niemieckich liniach obrony. Zwłaszcza ostrzał niemiecki prowadzony ze wsi Trygubowa dawał się Polakom we znaki, dlatego musieli temu przeciwdziałać. Wieś została zdobyta, jednak Niemcy podjęli udany kontratak. Później wieś raz jeszcze dostała się w ręce polskie, ale stałe ataki ze strony Wehrmachtu po raz kolejny odrzuciły polskie oddziały na 350 metrów od wsi.

Niemcy starali się wówczas odsunąć Polaków jeszcze dalej, by odbudować swoją linię obrony, jednak artyleria sowiecka uratowała osłabione polskie oddziały, wymuszając odwrót wroga. Kolejne dwa ataki Wehrmachtu w rejonie wsi Połzuchy ponownie zostały odparte.

Po zapadnięciu zmroku Niemcy ponawiali ataki, jednak bezskutecznie. Sukces odniósł natomiast polski zwiad, który zaatakował sztab na tyłach nieprzyjaciela i zdobył mapy z planami niemieckich linii obronnych. Resztę nocy strony wykorzystały na umocnienie swoich pozycji, uzupełnienie zapasów i ewakuację rannych.

Plan na drugi dzień bitwy zakładał ostrzał artyleryjski i atak piechoty wspieranej czołgami. Pomimo początkowych sukcesów sił polsko-sowieckich, powietrzne ataki niemieckich bombowców Ju-87 i Ju-88 unieruchomiły większość czołgów, żołnierzy zaś zmusiły do zaprzestania natarcia. Dowódca dywizji zarządził wówczas przejście do obrony i umacnianie osiągniętych pozycji. Pod wieczór Polacy podjęli jeszcze raz próbę zdobycia Połzuch i po ciężkiej potyczce udało im się zająć i okopać na stanowiskach w rejonie wsi.

2 i 3 pułk został w nocy zastąpiony przez siły sowieckie, które niebawem rozpoczęły atak, jednak udało im jedynie zdobyć wzgórze 217,6. Podczas kolejnych dni natarcie kontynuowano, jednak brak rezultatów skłonił 33 Armię do skupienia się na umacnianiu zdobytych pozycji. Ten fragment frontu nie zmienił się aż do czerwca 1944 roku, kiedy na Białorusi rozpoczęła się nowa sowiecka ofensywa.

Podczas bitwy pod Lenino Niemcy stracili blisko 1,4 tys. żołnierzy, a ponad 320 dostało się do niewoli. Straty 1 Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki to 510 zabitych, 1776 rannych, 652 zaginionych (w większości dostali się do niewoli). Straty te stanowiły około 20 proc. stanu dywizji. Na taki rozmiar strat wpłynęło nieostateczne wyszkolenie, nieumiejętne dowodzenie, decyzja o rozpoznaniu bojem, skrócenie przez dowódcę armii, w skład której wchodziła dywizja, przygotowania artyleryjskiego.

Komunistyczna propaganda uczyniła z bitwy pod Lenino wielki triumf. Polityka historyczna PRL przekuła ją w mit założycielski Ludowego Wojska Polskiego i wplotła w antyniemiecką opowieść o polskich zwycięstwach nad prącymi na wschód Germanami. Dlatego bitwę pod Lenino zestawiano z takimi zwycięstwami polskiego oręża, jak Grunwald, czy Cedynia.

12 października, rocznica rozpoczęcia bitwy, był w PRL Dniem Ludowego Wojska Polskiego.

Znadniemna.pl za PAP

75 lat temu, 12 października 1943 r., nieopodal wsi Lenino, na Białorusi rozpoczęła się krwawa bitwa pomiędzy polską 1 Dywizją Piechoty im. Tadeusza Kościuszki w składzie sowieckiej 33. Armii a Wehrmachtem. W walkach, których rocznica obchodzona była w PRL jako Dzień Ludowego Wojska Polskiego, straty

Jesteś uczniem szkoły polskiej, działającej poza granicami Polski, mieszkasz na Kresach Wschodnich, bądź z Kresami jest związana historia Twojej rodziny? To znaczy, że masz szansę na wygraną  w międzynarodowym konkursie pt. „Polska we wspomnieniach, rodzinie i tradycji. Kresy Wschodnie”, ogłoszonym przez  Zespół Szkół Plastycznych w Gdyni!

„Konkurs zawiera w sobie cele patriotyczne i rodzinne, ale przede wszystkim zależy nam na zebraniu, opracowaniu i utrwaleniu wspomnień, związanych z życiem na Kresach Wschodnich na przestrzeni 100 lat (1918-2018)” – piszą w materiałach promocyjnych konkursu jego organizatorzy.

Uważają oni, że dzisiejsza świadomość młodzieży w Polsce na temat Kresów Wschodnich jest zbyt mała.  „I bardzo chcielibyśmy to zmienić” – dodają.

Apelując o zachowanie pamięci o Polakach, którzy na skutek zawieruchy dziejowej znaleźli się poza granicami Polski organizatorzy konkursu zaznaczają, że chcą usłyszeć opowieść samych mieszkających poza Polską Polaków. Ich zdaniem najlepiej by było, gdyby była to opowieść  napisana przez przedstawicieli młodego pokolenia, czyli młodych Polaków w wieku od 13 do 19 lat, pobierających naukę języka polskiego w ośrodkach nauczania, funkcjonujących poza granicami Polski i mieszkających na Kresach Wschodnich.

Zgodnie z regulaminem konkursu (jest do pobrania niżej) zdobywcy pierwszych trzech miejsc i ich opiekunowie zostaną nagrodzeni przez organizatorów 4-dniową wycieczką do Trójmiasta.

Do udziału w konkursie  w osobnej kategorii zostaną dopuszczeni także uczniowie  Zespołu Szkół Plastycznych w Gdyni, których historia rodzinna związana jest z Kresami Wschodnimi. Nagrodą dla nich będzie z kolei ufundowana przez organizatorów 4-dniowa wyprawa z opiekunem na Kresy Wschodnie.

Zainteresowani udziałem w konkursie pt. „Polska we wspomnieniach, rodzinie i tradycji. Kresy Wschodnie” powinni jak najszybciej zapoznać się z jego regulaminem i przystąpić do przygotowania prac konkursowych. Termin ich składania upływa bowiem z dniem 9 listopada 2018 roku!

 Do pobrania:

 Regulamin Konkursu

 Zgłoszenie uczestnika Konkursu

 Formularz uczestnika Konkursu

Znadniemna.pl na podstawie zsplast.gdynia.pl 

Jesteś uczniem szkoły polskiej, działającej poza granicami Polski, mieszkasz na Kresach Wschodnich, bądź z Kresami jest związana historia Twojej rodziny? To znaczy, że masz szansę na wygraną  w międzynarodowym konkursie pt. „Polska we wspomnieniach, rodzinie i tradycji. Kresy Wschodnie”, ogłoszonym przez  Zespół Szkół Plastycznych w

Otwarcie roku szkolnego, połączone z inauguracją projektu pt. „Urodziny Biało-Czerwonej”, mającego na celu celebrowanie 100-lecia odzyskania przez Polskę Niepodległości, odbyło się 10 października w działającym przy Oddziale Związku Polaków na Białorusi w Stołpcach ośrodku nauczania języka polskiego.

Na uroczystość przybyli liczni goście i partnerzy Oddziału ZPB w Stołpcach oraz działającego przy nim ośrodka nauczania. Byli wśród nich: radca Ambasady RP w Mińsku i kierownik działającego przy niej Wydziału Konsularnego Marek Pędzich wraz z konsul Izabelą Choińską, prezes Związku Polaków na Białorusi Andżelika Borys, dyrektor współpracującej ze stołpcowskim ośrodkiem nauczania języka polskiego Polskiej Szkoły Społecznej im. Tadeusza Rejtana w Baranowiczach Eleonora Raczkowska-Jarmolicz wraz z prezes tamtejszego Oddziału ZPB Elżbietą Gołosunową, a także grono nauczycielskie, uczniowie oraz miejscowi działacze ZPB.

Przemawia Marek Pędzich, radca Ambasady RP w Mińsku i kierownik działającego przy niej Wydziału Konsularnego

Przemawia konsul Izabela Choińska

Przemawia prezes ZPB Andżelika Borys

Zwracając się do zgromadzonych prezes Oddziału ZPB w Stołpcach Jana Predka opowiedziała o działalności kierowanego przez nią oddziału ZPB i działającego przy nim ośrodka nauczania języka polskiego. Według niej środowisko aktywnie działających w oddziale miejscowych Polaków liczy ponad sto osób i do oddziału regularnie zgłaszają się nowi kandydaci na członków. Około stu osób pobiera też naukę w prowadzonym przez oddział ośrodku nauczania języka polskiego, który przygotowuje uczniów w wieku przedmaturalnym do egzaminów na studia w Polsce we współpracy z Polską Szkołą Społeczną im. Tadeusza Rejtana w Baranowiczach. Jana Predka, witając Polaków z Baranowicz, przypomniała, że sama jest absolwentką tamtejszej szkoły społecznej. Opowiadając o działalności Oddziału ZPB w Stołpcach prezes oddziału podkreślała, że dzięki stale powiększającej się liczebności środowiska Polaków w tej miejscowości oddział regularnie organizuje wycieczki krajoznawczo-edukacyjne nie tylko po Białorusi, lecz także do Polski. W przypadku tych drugich wsparcia wizowego Oddziałowi ZPB w Stołpcach udziela Wydział Konsularny Ambasady RP w Mińsku, za co w imieniu stołpeckich Polaków Jana Predka złożyła podziękowanie reprezentantom placówki konsularnej.

Przemawia Jana Predka, prezes Oddziału ZPB w Stołpcach

Dzięki nauczaniu języka polskiego, zorganizowanemu przez Oddział ZPB w Stołpcach, co raz więcej Polaków z tej miejscowości może doskonalić język ojczysty, aby pomyślnie zdać egzamin na Kartę Polaka. Obecnie do rozmowy z konsulem w sprawie przyznania Karty Polaka przygotowuje się w Stołpcach ponad dwudziestu kandydatów do otrzymania dokumentu, potwierdzającego przynależność do Narodu Polskiego.

Uroczystość rozpoczęcia roku szkolnego w Stołpcach stała się także okazją do zaprezentowania projektów edukacyjnych, realizowanych wspólnie z centralą Związku Polaków na Białorusi w Grodnie oraz ze Stowarzyszeniem „Wspólnota Polska”.
O projektach tych opowiedziała nauczycielka ze Słonimia Julia Aleksandrowicz, będąca obok Jany Predka kandydatką na doradcę i trenera Lokalnego Ośrodka Metodycznego (LOM) na Białorusi przy ZPB, powstającego z inspiracji i we współpracy z Ośrodkiem Doskonalenia Nauczycieli Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”.

Poza budowaniem LOM przy ZPB Julia Aleksandrowicz ogłosiła rozpoczęcie projektu edukacyjnego pt. „Urodziny Biało-Czerwonej”, realizowanego we współpracy ze Stowarzyszeniem „Wspólnota Polska” i centralą ZPB, dofinansowywanego przez Ministerstwo Edukacji Narodowej RP. W ramach tego projektu zaplanowany jest cykl warsztatów edukacyjnych, które będą się odbywały w ciągu najbliższych dwóch miesięcy na bazie działających przy Oddziałach ZPB ośrodków nauczania języka polskiego.

Warsztaty, w ramach których uczniowie działających przy ZPB placówek edukacyjnych przygotują prezenty artystyczne z okazji 100-lecia odzyskania przez Polskę Niepodległości, zainauguruje zaplanowane na 13 października spotkanie na bazie Szkoły Społecznej Języka Polskiego przy Oddziale ZPB w Mińsku. Potem podobne spotkania zostaną zorganizowane w innych znajdujących się na terenie Białorusi polskich okręgach konsularnych, a ich podsumowaniem stanie się zaplanowany na listopad wernisaż wystawy prac uczniowskich, wykonanych dla Niepodległej, który odbędzie się w Grodnie.

Projekt „Urodziny Biało-Czerwonej” jest projektem, który obejmuje 79 szkół i ośrodków nauczania języka polskiego na całym świecie. W szkołach tych w ramach projektu odbywać będą się koncerty, konkursy literackie, recytatorskie i plastyczne, quizy, gry miejskie, wycieczki, festiwale i festyny.

Urodziny Biało- Czerwonej razem z polskimi dziećmi z Białorusi obchodzić będzie ponad 10 000 dzieci z Australii, Stanów Zjednoczonych, Kanady, Wielkiej Brytanii, Irlandii, Hiszpanii, Włoch, Holandii, Francji, Litwy, Hiszpanii, Ukrainy, Białorusi, Czech, Węgier, Norwegii, Belgii, Szwecji, Chorwacji, Austrii, Grecji, Nowej Zelandii.

Znadniemna.pl, zdjęcia Elżbiety Gołosunowej

Otwarcie roku szkolnego, połączone z inauguracją projektu pt. „Urodziny Biało-Czerwonej”, mającego na celu celebrowanie 100-lecia odzyskania przez Polskę Niepodległości, odbyło się 10 października w działającym przy Oddziale Związku Polaków na Białorusi w Stołpcach ośrodku nauczania języka polskiego. Na uroczystość przybyli liczni goście i partnerzy Oddziału ZPB

11 października 1896 roku w Kozłowie koło Mińska na Białorusi urodził się Stefan Pawlikowski – generał brygady, pilot Wojska Polskiego.

Generał Stefan Pawlikowski

Edukację rozpoczął w Szkole Realnej w Smoleńsku, kontynuował ją w Wilnie. Od 1915 roku uczył się w Szkole Handlowej Zybina w stolicy Imperium Rosyjskiego, tam zdał maturę. We wrześniu 1916 roku został przyjęty do moskiewskiej Wojskowej Szkoły Technicznej. Stosunkowo szybko zrezygnował i 1 listopada jako ochotnik wstąpił do armii rosyjskiej.

Stefan Pawlikowski odbył teoretyczne szkolenie lotnicze na kursie profesora Żukowskiego przy Lotniczej Szkole Technicznej w Moskwie. Pierwszego dnia 1917 roku pomyślnie zdał egzaminy i ukończył kurs. Otrzymał stopień chorążego inżyniera.

Po kursie rozpoczął szkolenie w pilotażu w Wojskowej Szkole Pilotów w Moskwie. 10 lutego wysłano go do Francji, gdzie kontynuował naukę. Od 1 marca do 1 maja 1917 roku znajdował się w Szkole Motorniczych Samolotów w Bron pod Lyonem.

Następnie skierowano go do Szkoły Pilotów w Avord. 12 lipca zdał tam egzaminy stając się pilotem wojskowym. 28 lipca został ranny w wypadku lotniczym, po którym 8 miesięcy spędził w szpitalu. Po rekonwalescencji, 1 lutego 1918 roku trafił do Wyższej Szkole Pilotów w Dijon. Równo po pięciu miesiącach ukończył kurs i w stopniu adiutanta (pierwszy stopień oficerski) znalazł się w składzie eskadry Spa 96 (96. eskadra myśliwska Spadów). 15 listopada został przeniesiony do rezerwy lotnictwa Armii Polskiej we Francji w Pau. Przeszkolił się też w lotach na samolotach dwumiejscowych, służył później w eskadrze Br 59. (59. eskadrze wywiadowczej Bréguetów). 1 lutego 1919 roku awansowano go na podporucznika. 8 maja w składzie tzw. „Błękitnej Armii” przybył na ziemie polskie. Dwa dni później ponownie skierowano go do eskadry Br 59. 15 sierpnia został oblatywaczem w Centralnych Warsztatach Lotniczych. Po kilku miesiącach, 8 kwietnia 1920 roku trafił do linii, został pilotem 19. eskadry myśliwskiej, która uczestniczyła w walkach na Froncie Litewsko-Białoruskim. Służbę w jednostce frontowej zakończył w lipcu 1920 roku. Do tego czasu Pawlikowski wykonał 27 lotów bojowych, w czasie których zestrzelił samolot i dwa balony obserwacyjne. Za wojnę polsko-radziecką otrzymał Virtuti Militari V klasy. 25 lipca 1920 roku został wysłany do Włoch, skąd przyprowadził samolot myśliwski Ansaldo A.1 Balilla.

5 lutego 1921 roku Stefan Pawlikowski został zatwierdzony w stopniu porucznika. 1 marca ponownie objął funkcję pilota-oblatywacza w Centralnych Warsztatach Lotniczych. Po wojnie został pilotem komunikacyjnym na trasie Warszawa-Paryż i w związku z tym bezterminowo urlopowano go z wojska.

15 marca 1922 roku powrócił do czynnej służby, trafił do 18. eskadry myśliwskiej wchodzącej w skład 1. pułku lotniczego w Warszawie. 8 czerwca awansował na kapitana. W tym samym miesiącu rozpoczął czasowe pełnienie obowiązków dowódcy eskadry. 31 sierpnia skierowano go do Wyższej Szkoły Pilotów w Grudziądzu. We wrześniu zwyciężył w I. Locie Okrężnym Dookoła Polski. 11 listopada powrócił do 18. eskadry myśliwskiej.

2 maja 1924 roku został dowódcą 7. eskadry myśliwskiej im. Tadeusza Kościuszki. 6 lipca został wysłany do Francji po odbiór pierwszej partii samolotów wywiadowczych Potez XV (maszyny zostały przyprowadzone drogą powietrzną). Od 1 września do 30 grudnia pełnił obowiązki dowódcy III. dywizjonu myśliwskiego 1. pułku lotniczego, później powrócił na stanowisko dowódcy 7. eskadry myśliwskiej. W kwietniu 1925 roku jako boczny trójki myśliwskiej (Ansaldo A.1 Balilla) uczestniczył w pokazie akrobacji dla przedstawicieli władz wojskowych jugosłowiańskich i rumuńskich. Od 15 czerwca do 14 września uczestniczył w kursie dowódców eskadr organizowanym przez Centrum Wyszkolenia Piechoty w Rembertowie. W międzyczasie, w sierpniu wziął udział w transporcie drogą powietrzną samolotów Potez XV i Bréguet XIX z Francji do Polski.

11 stycznia 1926 roku został skierowany do 22. eskadry lotniczej krakowskiego 2. pułku lotniczego. W Krakowie Pawlikowski był instruktorem i oblatywaczem pułku. 7 czerwca powrócił do Warszawy, by po 4 dniach objąć dowodzenie nad III. dywizjonem myśliwskim 1. pułku lotniczego. W tym samym miesiącu zastrzelił szofera Henryka Stróżyka za obrazę honoru oficera Wojska Polskiego. Wielomiesięczne śledztwo zakończyło się wyrokiem skazującym. Stefan Pawlikowski został wydalony z wojska i utracił wszystkie odznaczenia (w tym Virtuti Militari). Postanowieniem sądu pilot myśliwski został skazany na trzy lata pozbawienia wolności. Ostatecznie jednak wypuszczono go z twierdzy 30 czerwca 1928 roku, a przez okres kary był zaliczony do korpusu oficerów lotnictwa znajdując się w dyspozycji Departamentu IV Lotnictwa Ministerstwa Spraw Wojskowych. 7 lipca trafił do 2. Pułku Lotniczego jako dowódca 122. eskadry myśliwskiej. Przewodniczył komisji odbioru parku lotniczego. 9 października został skierowany na czteromiesięczny kurs dowódców eskadr w Centrum Wyszkolenia Oficerów Lotnictwa w Dęblinie. 8 marca powrócił do Krakowa, latał w 121. eskadrze myśliwskiej. 12 lipca 1929 roku został przeniesiony do Poznania, gdzie dowodził III. dywizjonem myśliwskim 3. pułku lotniczego.

W 1930 roku awansowano go na majora. W 1933 roku prowadził polską ekipę myśliwską na popisach lotniczych w Bukareszcie. 2 czerwca 1934 roku powrócił z Poznania do Warszawy i objął IV. dywizjon myśliwski 1. Pułku Lotniczego. Jeszcze w tym samym roku mianowano go zastępcą dowódcy 1. Pułku Lotniczego. 1 stycznia 1936 roku otrzymał awans na podpułkownika. W sierpniu 1938 roku przejął z rąk płk. Władysława Hellera dowodzenie nad 1. Pułkiem Lotniczym. 19 marca 1939 otrzymał awans na pułkownika. Po mobilizacji sierpniowej w 1939 roku objął dowodzenie nad utworzoną Brygadą Pościgową. Jego jednostka broniła Warszawy do 7 września, a później przeniosła się na lotniska we wschodniej Polsce, gdzie z braku paliwa znacznie ograniczyła swoje działania.

18 września Pawlikowski przekroczył granicę z Rumunią i udał się do Francji. Od grudnia 1939 roku dowodził Centrum Wyszkolenia Lotnictwa w Bron pod Lyonem. W maju następnego roku otrzymał przydział do lotnictwa francuskiego. Po klęsce Francji, w czerwcu 1940 roku przedostał się do Wielkiej Brytanii. Był tam polskim dowódcą bazy lotniczej w Blackpool. Od 6 listopada 1940 roku był oficerem łącznikowym Polskich Sił Powietrznych przy Fighter Command. Stefan Pawlikowski zginął nad Francją w wyniku walki powietrznej. Leciał na myśliwcu Spitfire Mk. IX 1. Polskiego Skrzydła Myśliwskiego. 1 stycznia 1964 roku Prezydent RP na uchodźstwie August Zaleski awansował go pośmiertnie na generała brygady.

Stefan Pawlikowski to jeden z pilotów, którzy w największym stopniu przyczynili się do powstania tzw. „polskiej szkoły myśliwskiej”. Przez lata służył w oddziałach myśliwskich, współpracował z innymi wybitnymi pilotami – Jerzym Kossowskim, czy Jerzym Bajanem. Spod ręki Pawlikowskiego wyszli znakomici polscy myśliwcy, np. Mieczysław Mümler i Eugeniusz Wyrwicki. Stefan Pawlikowski poszczycić się mógł ogromnym doświadczeniem. W charakterze pilota myśliwskiego latał w pierwszej wojnie światowej, wojnie polsko-bolszewickiej i drugiej wojnie światowej. W okresie pokoju przeszedł od szczebla oficera-pilota aż do szczebla dowódcy pułku. Na imponującej karierze Pawlikowskiego cieniem kładzie się jednak morderstwo jakiego dopuścił się w 1926 roku. Niezbyt długi wymiar kary i szybki powrót po jej odbyciu do wojska wskazują z jednej strony na szczególne miejsce oficerów w strukturach społecznych II Rzeczypospolitej, a z drugiej – na to, że Pawlikowski był potrzebny polskiej armii.

Znadniemna.pl za infolotnicze.pl

11 października 1896 roku w Kozłowie koło Mińska na Białorusi urodził się Stefan Pawlikowski - generał brygady, pilot Wojska Polskiego. [caption id="attachment_33792" align="alignnone" width="480"] Generał Stefan Pawlikowski[/caption] Edukację rozpoczął w Szkole Realnej w Smoleńsku, kontynuował ją w Wilnie. Od 1915 roku uczył się w Szkole Handlowej Zybina

Zabytkowa rezydencja słynnego rodu mieści się we wsi Połoneczka pod Baranowiczami. Zarząd Mienia Komunalnego w Brześciu próbuje sprzedać ją już po raz piąty.

Pałac w Poloneczce – współczesny wygląd

Nabywca musi musi spełnić jeden podstawowy warunek – odnowić pałac. W 2014 roku wydawało się już, że wszystko jest na dobrej drodze: budynek z terenem kupiła prywatna firma. Wkrótce okazało się jednak, że nie jest ona w stanie wyremontować zabytku i urządzić w nim – zgodnie z zamierzeniami – obiektu turystycznego. Nabywca zwrócił więc pałac państwu.

Od tego czasu wszystkie kolejne próby wystawienia go na sprzedaż kończyły się niepowodzeniem. Teraz podjęto kolejną. Cena początkowa pałacu wynosi 19 200 rubli, czyli niespełna 35 000 zł. Wraz z budynkiem nabywca dostanie w dzierżawę na 50 lat działkę o powierzchni 3,5 ha. Aukcja ma się odbyć 4 grudnia.

Pierwsze wiadomości o Połoneczce pochodzą z 1428 roku. Należała ona wówczas do księżnej Juliany Holszańskiej, trzeciej żony wielkiego księcia litewskiego Witolda. W wieku XVI majątek znalazł się w posiadaniu rodu Rudominów-Dusiackich. Jego najbardziej znanym przedstawicielem był kasztelan nowogródzki, Jan Rudomina-Dusiacki, który na czele 720 rycerzy walczył w 1621 roku pod Chocimiem. Pod koniec XVII wieku Połoneczka stała się własnością Radziwiłłów.

Pałac w Poloneczce na rysunku Napoleona Ordy z 1876 roku

Nie wiadomo dokładnie, kiedy wzniesiono samą znajdującą się tam rezydencję. Być może Połoneczka zawdzięcza ją księciu Maciejowi Radziwiłłowi. a może tylko przebudował on w stylu klasycystycznym istniejący już wcześniej pałac.

– W każdym bądź razie za jego w nim bytności zasłynął on „gustem wykwintnym i bogactwem”, co mogli stwierdzić właściciele leżących po sąsiedzku majątków, zapraszani przez księcia na organizowane przez niego towarzyskie imprezy – piszą o pałacu autorzy strony dworypogranicza.pl. – Zaprojektował go nieznany włoski architekt, wzorując się na pałacu usytuowanym w pobliżu miejscowości Bellaggio nad jeziorem Como, a należącym do słynnej we Włoszech arystokratycznej rodziny Trivulzio.

Oprócz pałacu Połoneczka znana jest też z innych zabytków – pochodzącego z XVIII wieku kościoła pw. św. Jerzego oraz ruin młyna z początku XIX wieku.

W r. 2012 Połoneczkę odwiedził Maciej Radziwiłł, brat późniejszego ministra zdrowia – Konstantego i obecny prezes Fundacji Czartoryskich. Przybył na uroczystość poświęcenia ufundowanych przez niego nowych dzwonów przy kościele.
– Ten pałac został wystawiony oficjalnie na sprzedaż przez władze Białorusi, ale myślę, że jest w takim stanie, że nikt już nie będzie w stanie temu zadaniu podołać. Inwestowanie w niego przekracza moje możliwości. Poza tym nie wiem, czy bym tu mieszkał, bo już od trzech pokoleń mieszkamy w Polsce – powiedział wówczas, zapytany czy nie chciałby związać z tą rezydencją własnej przyszłości.
Znadniemna.pl za Belsat.eu

Zabytkowa rezydencja słynnego rodu mieści się we wsi Połoneczka pod Baranowiczami. Zarząd Mienia Komunalnego w Brześciu próbuje sprzedać ją już po raz piąty. [caption id="attachment_33786" align="alignnone" width="500"] Pałac w Poloneczce - współczesny wygląd[/caption] Nabywca musi musi spełnić jeden podstawowy warunek – odnowić pałac. W 2014 roku wydawało

Wystawa fotografii wybitnej polskiej fotograf okresu międzywojennego Zofii Chomętowskiej została otwarta 4 października w Narodowym Muzeum Historycznym w Mińsku. Na oryginalnych zdjęciach widać przede wszystkim mieszkańców i krajobrazy jej rodzinnego Polesia.

Afisz wystawy

Zofia Chomętowska urodziła się w rodzinie arystokratów Druckich-Lubeckich w Porochońsku na Polesiu w okolicach Pińska, dzisiaj znajdującego się na terytorium Białorusi. W okresie międzywojennym Polesie znajdowało się w granicach II RP.

„Z majątkiem w Porochońsku i Polesiu wiąże się bardzo ważna część jej twórczości fotograficznej” – mówiła w czasie wernisażu Anna Hornik z warszawskiej Fundacji Archeologii Fotografii, która udostępniła ze swoich zbiorów oryginały poleskich zdjęć Chomętowskiej.

Na zdjęciach, często bardzo małego formatu (duże fotografie nie zachowały się), artystka uwieczniła przedwojenne Polesie i jego mieszkańców, zarówno z kręgów ziemiańskich, jak i chłopskich. Podczas wernisażu wystawy, zorganizowanej wspólnie przez Instytut Polski w Mińsku, Narodowe Muzeum Historyczne Białorusi i Fundację Archeologii Fotografii, podkreślano, że zdjęcia Chomętowskiej są unikalne.

Tomasz Adamski, p.o. dyrektora Instytutu Polskiego w Mińsku, wskazał, że „artystka pozostawiła niezwykłą dokumentację epoki i życia przedwojennego Polesia”. „Przedstawiają one (zdjęcia) ogromną wartość zarówno dla Polski, jak i dla Białorusi, stąd duże zainteresowanie wystawą w Mińsku” – podkreślił.

Nadzieja Sauczenka z Narodowego Muzeum Historii podkreśliła, że zdjęcia artystki są bardzo wartościowe. „Cieszymy się, że możemy gościć tę wystawę, która ma niezwykłą, cudowną atmosferę. To dla nas także okazja, by nauczyć się od polskich kolegów sposobu prezentacji oryginalnych fotografii” – powiedziała.

Na wystawie prezentowany jest również film dokumentalny zmontowany z nagrań Chomętowskiej „Ja kinuję”.

Chomętowska była wybitną polską fotografką okresu międzywojennego. W latach 30. XX wieku przeniosła się do Warszawy, gdzie rozwijała swoją karierę, była członkinią Polskiego Towarzystwa Fotograficznego, Fotoklubu Polskiego i Warszawskiego. Robiła zdjęcia Warszawy przedwojennej i w czasie wojny (nie zachowały się zdjęcia z tego okresu). Była również współautorką wystawy dokumentującej zniszczoną przez wojnę stolicy „Warszawa oskarża”.

Po wojnie wyemigrowała do Argentyny, gdzie zarzuciła swoją pasję fotograficzną.

Wystawę zorganizowano w ramach obchodów stulecia odzyskania przez Polskę niepodległości, a także Mińskiego Miesiąca Fotografii.

Zdjęcia prezentowane w Narodowym Muzeum Historii są na Białorusi po raz pierwszy. Jest to jednak już druga wystawa prac Chomętowskiej w tej placówce – poprzednia odbyła się w 2011 r. podczas polskiej prezydencji w UE.

Znadniemna.pl za Justyna Prus/PAP

Wystawa fotografii wybitnej polskiej fotograf okresu międzywojennego Zofii Chomętowskiej została otwarta 4 października w Narodowym Muzeum Historycznym w Mińsku. Na oryginalnych zdjęciach widać przede wszystkim mieszkańców i krajobrazy jej rodzinnego Polesia. [caption id="attachment_33781" align="alignnone" width="500"] Afisz wystawy[/caption] Zofia Chomętowska urodziła się w rodzinie arystokratów Druckich-Lubeckich w Porochońsku

Skip to content