HomeStandard Blog Whole Post (Page 247)

Uroczyste nabożeństwo w mińskiej Archikatedrze Najświętszej Maryi Panny w intencji ofiar tragicznych wydarzeń wiosny 1940 roku oraz spotkanie z badaczami zbrodni komunistycznych na Białorusi – tak wyglądały w Mińsku obchody 80. rocznicy podjęcia przez władze  ZSRR 5 marca 1940 roku decyzji o rozstrzelaniu przebywających w sowieckich obozach polskich jeńców wojennych.

Z okazji nabożeństwa w intencji ofiar zbrodni katyńskiej w archikatedrze wystawiono obraz Matki Bożej Katyńskiej

Mszę świętą  w intencji ofiar zbrodni katyńskiej celebrował biskup pomocniczy Archidiecezji Mińsko-Mohylewskiej Jerzy Kasabucki. Na wspólną modlitwę za dusze rozstrzelanych bez wyroku sądowego  obrońców II Rzeczypospolitej Polskiej, wiarołomnie napadniętych przez ZSRR we wrześniu 1939 roku i osadzonych w sowieckich obozach przybyli przedstawiciele większości tradycyjnych dla Białorusi wyznań religijnych, akredytowani w Mińsku polscy dyplomaci oraz działacze Związku Polaków na Białorusi.

Mszę św. celebrował biskup pomocniczy Archidiecezji Mińsko-Mohylewskiej Jerzy Kasabucki

Za ofiary zbrodni katyńskiej modlili się przedstawiciele tradycyjnych dla Białorusi wyznań religijnych

Po nabożeństwie do obecnych w świątyni przemówił Nadzwyczajny i Pełnomocny Ambasador RP na Białorusi Artur Michalski. Dyplomata przypomniał, że zbrodnia katyńska jest wspólną tragedią nie tylko dla Polaków, lecz także dla Białorusinów, którzy, jako obywatele II Rzeczypospolitej, zostali uznani przez zbrodniczy reżim komunistyczny za ludzi, podlegających unicestwieniu. Według ambasadora Michalskiego, pamięć o strasznych wydarzeniach sprzed 80. lat jest wciąż żywa w rodzinach, które straciły swoich bliskich w ramach zbrodni, dokonanej na polskich obywatelach.

Przemawia Nadzwyczajny i Pełnomocny Ambasador RP na Białorusi Artur Michalski

Ambasador podziękował wszystkim przybyłym do świątyni za wspólną modlitwę za dusze ofiar  zbrodni katyńskiej.

Po nabożeństwie wywiadu Polskiemu Radiu udziela prezes Oddziału ZPB w Mińsku Helena Marczukiewicz

Wieczorem tegoż dnia w siedzibie Press Club Belarus odbyło się spotkanie z historykami, badającymi zbrodnie komunistyczne z okresu ZSRR. W spotkaniu, które zgromadziło liczną publiczność, wzięli udział historycy Ihar Kuzniacou, Ihar Mielnikau oraz działacz ZPB Igor Stankiewicz, będący autorem naszego portalu i jednym z aktywistów kampanii społecznej „Zabici, ale nie zapomniani”.

W spotkaniu w charakterze ekspertów wzięli udział: Igor Stankiewicz, Ihar Mielnikau oraz Ihar Kuzniacou

Największą niewiadomą dla badaczy zbrodni katyńskiej wciąż pozostaje tzw. Białoruska Lista Katyńska, a także miejsce w którym spoczęły szczątki ofiar, rozstrzelanych na terenie Białorusi.

Historycy przypuszczają, że wiele ofiar z Białoruskiej Listy Katyńskiej może być pogrzebanych w uroczysku Kuropaty, będącym największym i najbardziej znanym miejscem straceń z okresu stalinowskiego. Według różnych szacunków w Kuropatach mogło być pogrzebanych nawet 200-250 tysięcy ofiar represji z lat 1937-1941.

Miejsca masowych rozstrzeliwań i pochówków ofiar zbrodni stalinowskich w Mińsku

Według historyka Ihara Kuzniacowa tylko na terenie Mińska i okolic jest co najmniej 19 miejsc,  w których NKWD mogło rozstrzeliwać Polaków. Badacz uważa, że jednym z największych miejsc straceń polskich obywateli jest podmińskie uroczysko Błagowszczyna.  W 1956 toku, w celu ukrycia miejsca pochówku ofiar represji stalinowskich, władze utworzyły tutaj wysypisko śmieci. – Miejscem straceń może być także uroczysko Drozdy, na którego terenie  znajdowały się dacze NKWD. Na terenie dacz NKWD rozstrzeliwano przecież polskich oficerów w Charkowie, Katyniu i Miednoje – mówił ekspert. Według Kuzniacowa Kuropaty mogą być miejscem, do którego mogli przywozić zwłoki ofiar egzekucji, dokonywanych w innych miejscach.

Ihar Kuzniacou jest tym człowiekiem, który ufundował w Kuropatach tablicę, poświęconą rozstrzelanym przez NKWD polskim żołnierzom, jej treść brzmi: „Pamięci urodzonych na Białorusi żołnierzy polskiej armii, zabitych przez NKWD w latach 1939-41”. Badacz wmurował w Kuropatach także kamień węgielny, na którym ma stanąć pomnik polskich oficerów, zamordowanych na Białorusi przez NKWD oraz postawił krzyż, upamiętniający polskie ofiary stalinizmu na Białorusi. Oba upamiętnienia zostały zniszczone przez „nieznanych sprawców”.

Historyk Ihar Kuzniacou

Biorący udział w spotkaniu historycy poinformowali publiczność, że nieujawniona do tej pory Białoruska Lista Katyńska może liczyć 3870 nazwisk polskich obywateli, którzy zostali wzięci do niewoli przez NKWD we wschodnich województwach II Rzeczypospolitej po agresji ZSRR na Polskę we wrześniu 1939 roku. Następnie na rozkaz Stalina ta grupa jeńców została rozstrzelana w kwietniu 1940 roku, prawdopodobnie na terenie więzienia NKWD w Mińsku.

Dane statystyczne o polskich oficerach rozstrzelanych na terenie Zachodniej Ukrainy i Zachodniej Białorusi

Podczas spotkania publiczność dowiedziała się także o liczbie więźniów, utrzymywanych w 33 więzieniach na terenie BSRR wiosną 1940 roku. Było ich wówczas 36 520 osób, przy limicie, wynoszącym 16 945. Ihar Kuzniacou opowiedział też o  sześciu deportacjach ludności, dokonanych na zajętych przez Sowietów  terenach II RP.

Historyk Ihar Mielnikau w swoim wystąpieniu stwierdził, że państwo białoruskie nie traktuje zbrodnię katyńską jako swoją tragedię, chociaż jest to tragedia nie tylko polska, lecz tragedia o wymiarze ogólnoeuropejskim. Ihar Mielnikau opowiedział zgromadzonym o swojej pracy w Archiwum Straży Granicznej w Warszawie i o podjętej przez niego próbie dotarcia do archiwów odpowiedniej służby w Rosji, która zakończyła się niepowodzeniem. – Rosja wykorzystuje temat Katynia i inne tematy związane ze zbrodniami komunistycznymi politycznie. Bardzo utrudnia to pracę niezależnych badaczy oznajmił historyk.

Ihar Mielnikau demonstruje album pt. „Wrzesień 1939 roku. Groby niewypowiedzianej wojny”

Ihar Mielnikau zaprezentował przy okazji spotkania historyków wynik swojej pięcioletniej pracy – album pt. „Wrzesień 1939 roku. Groby niewypowiedzianej wojny”. Publikacja ta opowiada m.in. o obronie Grodna, walkach w okolicach Baranowicz, Antopola oraz dramatycznej ewakuacji więzień  w 1941 roku (tzw. „marsze śmierci”). Album zawiera także opis  grobów personelu strażnic KOP. Skandalicznie w kontekście ustalonych przez historyków i badaczy faktów wygląda zapewnienie władz białoruskich, że na terenie Białorusi nie było rozstrzeliwań polskich oficerów  w ramach zbrodni katyńskiej.

Pod koniec spotkania, biorący w nim udział historycy ogłosili wspólną inicjatywę. Stwierdzili, że skoro nie ma zgody władz na postawienie pomnika katyńskiego na terenie memoriału w Kuropatach, to będą się starać o postawienie w Mińsku pomnika upamiętniającego tragiczne wydarzenia z 1940 roku w innym miejscu na terenie białoruskiej stolicy.

Z Mińska Paulina Juckiewicz i Agnieszka Wiśniewska, zdjęcia autorek i Andrzeja Gołojenki

Uroczyste nabożeństwo w mińskiej Archikatedrze Najświętszej Maryi Panny w intencji ofiar tragicznych wydarzeń wiosny 1940 roku oraz spotkanie z badaczami zbrodni komunistycznych na Białorusi - tak wyglądały w Mińsku obchody 80. rocznicy podjęcia przez władze  ZSRR 5 marca 1940 roku decyzji o rozstrzelaniu przebywających w

Doroczne święto rzemieślników, rękodzielników i artystów ludowych ku czci św. Kazimierza, patrona Polski i Litwy, zorganizował w niedzielę, 8 marca, Związek Polaków na Białorusi.

Święty Kazimierz jest otoczony w Grodnie szczególną czcią, gdyż właśnie w grodzie nad Niemnem 4 marca 1484 roku młody królewicz, szykujący się do objęcia tronu po ojcu – królu Kazimierzu IV Jegiellończyku – zakończył swój ziemski żywot.

Pierwszy święty litewski, którym został Kazimierz Jagiellończyk, jest uważany za patrona rzemieślników, rękodzielników i twórców ludowych, którzy każdego roku na początku marca zjeżdżają się na jarmarki, pierwotnie do Wilna, a współcześnie także do innych dużych miast naszego regionu, m.in. do Białegostoku i Grodna, aby ofiarować swoje wyroby miejskim mieszkańcom.

„Grodzieńskie Kaziuki 2020” zainaugurowało przybycie Kazimierza Królewicza z orszakiem tancerzy, będących zespołem „Sami swoi”, działającym przy Grodzieńskim Miejskim Oddziale ZPB. Królewicz oznajmił, że przybywa do Grodna z samego Wilna, aby patronować przybyłym na jarmark ludziom, utrzymującym się z handlu wyrobami własnoręcznej roboty.

Na straganach Jarmarku Kaziukowego grodnianie mogli spotkać wyroby rękodzieła dostarczone tutaj z różnych, najdalszych nawet zakątków Białorusi. Działające przy ZPB Towarzystwo Twórców Ludowych ściągnęło na jarmark mistrzów rękodzieła z Lidy, Wołkowyska, Oszmiany, Brzostowicy, Stołpców, Mozyrza oraz innych miejscowości, zarówno podgrodzieńskich, jak i leżących w regionach, oddalonych od Grodna.

Obecny na „Grodzieńskich Kaziukach 2020” konsul w Konsulacie Generalnym RP w Grodnie Stanisław Sadowy w imieniu szefa placówki Jarosława Książka przywitał artystów ludowych oraz gości jarmarku, wyrażając wdzięczność Związkowi Polaków na Białorusi za pielęgnowanie pięknej tradycji, stanowiącej ogromne wsparcie dla ludzi, fascynujących się tradycyjnym rękodziełem i sztuką ludową.

Do gości i uczestników święta rzemieślników zwróciła się także prezes ZPB Andżelika Borys. W swoim wystąpieniu podkreśliła, że partnerem ZPB przy organizacji „Grodzieńskich Kaziuków” od lat jest Konsulat Generalny RP w Grodnie, który ufundował upominki dla wszystkich przybyłych na jarmark artystów.

Podobnie, jak w latach poprzednich twórcy ludowi ofiarowali gościom jarmarku nie tylko wyroby rękodzieła, lecz także kulinaria regionalne oraz wypieki cukiernicze. Każdy oddział ZPB, który oddelegował na jarmark ekipę rękodzielników, przywiózł na święto także artystów obeznanych w śpiewie i graniu na instrumentach muzycznych. To dzięki nim w ramach jarmarku odbył się trwający kilka godzin koncert, w którym nie zabrakło tańców, piosenek ludowych i estradowych, a także polskich przebojów rockowych z lat 80. minionego stulecia, które wykonał zespół grodzieńskich muzykantów „Prawdziwi mężczyźni”. Przedstawiciele pokolenia współczesnych czterdziestolatków i pięćdziesięciolatków z nostalgią słuchali znane im z dzieciństwa i młodości przeboje Czesława Niemena, m.in. „Dziwny jest ten świat”, czy „Pod papugami”, a także największe hity zespołów „Kombi”, „Budka Suflera”, „Lombard”, „Lady Pank” oraz Tadeusza Nalepy.

Swoją grodzieńską premierę na „Grodzieńskich Kaziukach 2020” miał kabaret „50+”, który założyli niedawno działacze Oddziału ZPB w Lidzie. Kabareciarze rozegrali scenkę, której spontanicznym uczestnikiem został konsul Stanisław Sadowy. Dyplomata, demonstrując doskonałe poczucie humoru, okazał się świetnym improwizatorem i rezolutnie odpowiadał na podchwytliwe i prowokacyjne pytania lidzkich kabareciarzy.

Na zakończenie „Grodzieńskich Kaziuków 2020” prezes ZPB Andżelika Borys i konsul RP Stanisław Sadowy wręczyli wszystkim przybyłym na święto artystom pamiątkowe dyplomy uczestników jarmarku oraz ufundowane przez Konsulat Generalny RP w Grodnie upominki w postaci koszów delikatesowych.

Zapraszamy do obejrzenia Fotorelacji z Grodzieńskich Kaziuków:

Kazi

Znadniemna.pl

Doroczne święto rzemieślników, rękodzielników i artystów ludowych ku czci św. Kazimierza, patrona Polski i Litwy, zorganizował w niedzielę, 8 marca, Związek Polaków na Białorusi. Święty Kazimierz jest otoczony w Grodnie szczególną czcią, gdyż właśnie w grodzie nad Niemnem 4 marca 1484 roku młody królewicz, szykujący się

Od końca wojny, przez ponad 50 lat prace przedstawiające zbrodnie sowieckich okupantów były w PRL objęte oficjalnym zakazem rozpowszechniania. Przeczyły wszak „państwowej prawdzie” o ZSRS jako kraju dobrobytu, sojuszniku Polski i mocarstw sprzymierzonych w walce z faszystowskimi Niemcami.

Dopiero przemiany w polityce międzynarodowej pozwoliły na ukazanie się wydawnictw i produkcji filmowych mówiących o Rzeczypospolitej jako państwie zbudowanym między dwoma państwami totalitarnymi. Kraju, który po latach zaborów i krótkim, dwudziestoletnim okresie niepodległości przez kolejne dziesięciolecia zmagał się z imperialnymi dążeniami do podporządkowania przez wielkich sąsiadów ze wschodu i zachodu.

Polityka unicestwienia elit

Dominację obu okupantów miała ugruntować polityka unicestwienia wiodących warstw narodu polskiego, polskich patriotów niezależnie od narodowości, wyznania i wykonywanej profesji.

Stanisław Ozimek (fotografia z z albumu rodziny Ozimek – Mazurkiewicz udostępniona przez Jerzego Mazurkiewicza)

Decyzja podjęta przez Biuro Polityczne KC WKP(b) 5 marca 1940 r. mówiła o zastosowaniu najwyższego wymiaru kary, czyli rozstrzelania, wobec osób znajdujących się w trzech obozach specjalnych NKWD: Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie oraz w więzieniach na terenach tzw. Zachodniej Ukrainy i Zachodniej Białorusi. W jej wyniku zostali zgładzeni oficerowie Wojska Polskiego, policjanci, przedstawiciele innych służb mundurowych, tysiące rezerwistów reprezentujących polską inteligencję wezwaną do obrony Ojczyzny w 1939 r. oraz osoby aresztowane po zajęciu przez Armię Czerwoną ziem wschodnich II RP. W literaturze przedmiotu zbrodnię dokonaną przez NKWD, określa się słowami Katyń lub Zbrodnia Katyńska. Są to wyrazy-symbole wynikające z daty pierwszych prac ekshumacyjnych prowadzonych w Katyniu, które potwierdziły sowiecki mord na obywatelach Polski, nagłośniony przez Niemców już w kwietniu 1943 r. 

W licznych tekstach omawiających rozmaite aspekty zbrodni 1940 roku rzadko podnoszony jest fakt, że jej ofiarami byli także małoletni – chłopcy i dziewczęta – a także kobiety.

Dzieci-ofiary Katynia

Chłopcy – gimnazjaliści, a zwłaszcza harcerze – chcąc na miarę swoich sił i umiejętności pomóc w zmaganiach  z wrogiem podążali śladem ojców. Ujęci z czasem wraz z oddziałami wojska, dzielili losy dorosłych. Zgodnie z wytycznymi władz sowieckich z obozów rozdzielczych niektórzy z nich razem z ojcami trafiali do obozów specjalnych NKWD.

Rękawiczka damska wydobyta podczas prac ekshumacyjnych w Bykownii. Fot.: Adam Kuczyński
Pierścionek wydobyty podczas prac ekshumacyjnych w Bykownii. Fot.: Adam Kuczyński
But wydobyty podczas prac ekshumacyjnych w Bykownii. Fot.: Adam Kuczyński

Z ustalonej dotąd grupy 65 uwięzionych w wieku od 8-17 lat większość została zwolniona. Dotąd jednak nie został ustalony los wszystkich takich osób. Czy podzielili oni drogę 8- letniego Feliksa Mastalerza, którego los po odesłaniu do ostaszkowskiego domu dziecka pozostaje nieznany, czy raczej Stasia Ozimka, którego szczątki spoczywają w Miednoje. Być może to o jego ostatnich chwilach przed rozstrzelaniem mówi wstrząsający zapis wspomnień szefa NKWD w Kalininie Dmitrija Tokariewa:

„[…] był bez nakrycia głowy. Wszedł i uśmiechnął się, tak, chłopiec, zupełny chłopiec”.

Pomordowane kobiety

Mało znany jest także los kobiet zamordowanych zgodnie z decyzją 5 marca 1940 r. Jak dotąd, oprócz Janiny Lewandowskiej, której szczątki zostały odnalezione w 1943 r. w Katyniu, znane są nazwiska jeszcze 54 kobiet i dziewcząt umieszczonych na tzw. ukraińskiej liście katyńskiej. Są to spoczywające w Bykowni policjantki, funkcjonariuszki służby więziennej, tajne współpracownice polskich służb śledczych, wywiadu wojskowego, konspiratorki ZWZ oraz działaczki społeczne i polityczne oskarżone o terroryzm przeciw władzy sowieckiej. Zgodnie ze spisami, jako wrogowie systemu komunistycznego na śmierć zasłużyły także przedstawicielki ziemiaństwa, nauczycielki oraz kobiety wykładające na uczelniach wyższych.

Kobiety uwzględnione w spisach skazanych na rozstrzelanie były aresztowane przez NKWD w okresie od września 1939 roku do kwietnia 1940 roku. Ich wiek był rozmaity. Najmłodszą była aresztowana w wieku 17 lat Aniela Krotochwilówna, a najstarsze – Helena Lewczanowska i Nadieżda Stiepanowa – reprezentowały rocznik 1881. Status rodzinny tych więźniarek był bardzo różny. Są wśród nich panny, mężatki, wdowy i rozwódki. Z reguły przechodziły one śledztwo w lokalnych więzieniach m.in. Łucku, Równym, Lwowie, Tarnopolu, Stanisławowie i tam zostały uznane za „zatwardziałych wrogów władzy sowieckiej”. Następnie przewożono je do więzień w Kijowie, w Charkowie i Chersoniu. Część z nich miała dzieci. W wielu przypadkach ich rodziny również ucierpiały wskutek represji sowieckich. Na liście zamordowanych na Ukrainie są siostry, matka z córką oraz małżeństwa. Poza tym wiele rodzin aresztowanych kobiet zostało skazanych na pobyt w łagrach. Wielu ich bliskich zmarło w głębi sowieckiej Rosji.

Przedmioty znalezione podczas prac prowadzonych w dołach śmierci w Bykowni, w latach 2001, 2006, 2007, kryjących szczątki obywateli polskich zostały przekazane stronie polskiej i obecnie znajdują się w zbiorach Muzeum Katyńskiego w Warszawie. Około 1000 przedmiotów odnalezionych w 2011 i 2012 roku nadal jednak pozostaje po stronie ukraińskiej. 

Choć na kilku przedmiotach odczytano nazwiska ofiar znajdujące się na liście zamordowanych na terenie Ukrainy, na żadnym z obiektów nie odnaleziono nazwiska zlikwidowanych kobiet. Wśród artefaktów są jednak takie, które jednoznacznie można określić jako należące do kobiet. Są to elementy odzieży i obuwie, ozdoby, przedmioty użytku osobistego. Dzięki pracom ekshumacyjnym, a następnie badawczym prowadzonym przez Reginę Piątek, obecnie pracownika MKiDN oraz Dominikę Siemińską, obecnie zatrudnioną w BPiI IPN, ustalono, iż odnaleziona cygarniczka z wydrapanym napisem „Halina 1940” może być własnością Władysławy Raszplewicz, która  posługiwała się swoim drugim imieniem – Halina.

***

Choć zatem pewien etap dążenia do ukazania prawdy o zbrodni katyńskiej został zamknięty, to cel ostateczny – pełne jej poznanie – wciąż pozostaje odległy. A przecież na godny pochówek czekają nadal także obywatele polscy spoczywający poza obrębem Polskich Cmentarzy Wojennych, zamordowani w Chersoniu i spoczywający na Białorusi.

Znadniemna.pl za Ewa Kowalska/Przystanekhistoria.pl

Od końca wojny, przez ponad 50 lat prace przedstawiające zbrodnie sowieckich okupantów były w PRL objęte oficjalnym zakazem rozpowszechniania. Przeczyły wszak „państwowej prawdzie” o ZSRS jako kraju dobrobytu, sojuszniku Polski i mocarstw sprzymierzonych w walce z faszystowskimi Niemcami. Dopiero przemiany w polityce międzynarodowej pozwoliły na ukazanie

Wernisaż wystawy pt. „Eryk Lipiński – Karykatura”, prezentującej ponad sto rysunków i grafik, pochodzących ze zbiorów Muzeum Karykatury im. Eryka Lipińskiego w Warszawie, odbył się 4 marca w mińskiej galerii Uniwersytet Kultury. Współorganizatorem wydarzenia jest Instytut Polski w Mińsku.

Rysunki z cyklu „Przysłowia polskie”

Muzeum Karykatury w Warszawie jest jedną z pierwszych na świecie tego typu placówek muzealnych. Powstało w 1978 roku. Pomysłodawcą powstania placówki, a później jej wieloletnim dyrektorem był Eryk Lipiński (1908 – 1991) – polski karykaturzysta, satyryk, dziennikarz, grafik, autor plakatów i ilustracji książkowych, tekstów kabaretowych i felietonów, książek o karykaturze i satyrze, scenograf.

Zbiory muzeum liczą ponad 25 tysięcy rysunków, od XVIII-wiecznych po współczesne. Ekspozycja muzealna składa się z prac najwybitniejszych karykaturzystów. Najbogatszy jest zbiór polskiej karykatury współczesnej, na który złożyły się prace czołowych przedstawicieli gatunku, takich jak: Eryk Lipiński, Julian Bohdanowicz, Andrzej Czeczot, Jerzy Flisak, Zbigniew Lengren, Edward Lutczyn i Andrzej Mleczko.

Według rankingu brytyjskiego dziennika „The Guardian” Muzeum Karykatury im. Eryka Lipińskiego  w Warszawie plasuje się w pierwszej dziesiątce najbardziej unikatowych muzeów Europy.

Twórca muzeum Eryk Lipiński jest nazywany „księciem polskiej karykatury”. Wraz ze Zbigniewem Mitznerem w 1935 roku artysta założył tygodnik satyryczny „Szpilki”. Był jego redaktorem naczelnym w latach 1935-1937 i po wojnie –  od roku 1946 do 1953.

Później Eryk Lipiński współpracował także z „Przekrojem”, „Przeglądem Kulturalnym”, „Trybuną Ludu”  oraz „Zwierciadłem”.

Podczas II wojny światowej artysta-grafik współpracował z podziemiem – zajmował się fałszowaniem dokumentów i banknotów. Był więźniem niemieckiego obozu zagłady Auschwitz. Po zakończeniu wojny został oddelegowany jako korespondent prasy polskiej na procesy w Norymberdze. W 1991 roku został uhonorowany tytułem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata.

O znaczeniu osoby Eryka Lipińskiego dla kultury polskiej oraz o języku karykatury, który nie potrzebuje tłumaczenia i przekracza granice, zarówno polityczne, jak i mentalne, mówili podczas wernisażu: Ambasador RP w Mińsku Artur Michalski, przewodniczący Białoruskiej Fundacji Kultury Tadeusz Strużecki, prorektor Uniwersytetu Kultury Wiktor Jazykowicz, dyrektor galerii Maryna Tatarewicz oraz dyrektor Muzeum Karykatury Elżbieta Laskowska.

Po przemówieniach, zgodnie z tradycją Muzeum Karykatury, wysocy goście  dokonali uroczystego „pęknięcia wystawy”, przebijając nadmuchane  baloniki.

Przemawia ambasador RP na Białorusi Artur Michalski
Przemawia prorektor Uniwersytetu Kultury w Mińsku Wiktor Jazykowicz
Uroczyste „pęknięcie wystawy”

Jeszcze przed rozpoczęciem wydarzenia na pytania portalu Znadniemna.pl odpowiedziała Elżbieta Laskowska:

Przemawia dyrektor Muzeum Karykatury im. Eryka Lipińskiego w Warszawie Elżbieta Laskowska

Pani Dyrektor, czy w Polsce są muzea podobne do Muzeum Karykatury w Warszawie?

– Nie. Jest to jedyna tego typu placówka w Polsce, a na całym świecie podobnych miejsc znajdzie się zaledwie około pięćdziesięciu. Nasze muzeum powstało jako jedno z pierwszych, chyba – trzecie na świecie, po Domu Humoru i Satyry w Gabrowie (Bułgaria) i jeszcze jedną podobną instytucją.

Jak często muzeum organizuje wystawy wyjazdowe i czy wcześniej ekspozycja gościła na Białorusi?

– W swojej historii Muzeum zrealizowało ponad 200 wystaw na terenie Polski i za granicą – w niemal wszystkich krajach Europy oraz w USA. Na Białorusi jesteśmy po raz pierwszy.

Czy Muzeum prowadzi działalność edukacyjną?

 – Oczywiście. Popularnością cieszą warsztaty pt. „Rysuję z Mistrzami karykatury” oraz wykłady z historii karykatury dla młodzieży.

Jak dawno związała Pani życie z Muzeum Karykatury?

– Zaczęłam pracować w Muzeum w latach 90. Eryk Lipiński, niestety, już nie żył, ale w Muzeum pracowali wówczas jego koledzy, pasjonaci karykatury. Niektórzy z nich również teraz pracują w Muzeum. Dyrektorem placówki zostałam w 2016 roku.

W 2015 roku muzeum mogło przestać istnieć, bo pojawił się pomysł włączenia go do Muzeum Warszawy. Jak się udało zachować samodzielność instytucji?

– To zasługa wszystkich, ale w pierwszej kolejności syna Eryka Lipińskiego –  Tomasza, znanego polskiego muzyka rockowego, lidera i współzałożyciela zespołów Brygada Kryzys, Tilt i Fotoness. Wsparło nas także Stowarzyszenie Polskich Artystów Karykatury (SPAK), którego założycielem był Eryk Lipiński.

Muzeum ma świetną stronę na Facebook. Kto ją prowadzi?

– Bardzo dużo dla tej strony robi córka założyciela Muzeum Zuzanna Lipińska – grafik, ilustratorka, specjalistka od tworzenia stron WWW. Ona stworzyła też logo Muzeum.

W jednym z wywiadów powiedziała Pani, że karykatura szybko się starzeje. Co to znaczy?

Generalnie miałam na myśli karykaturę XIX wieku, bo żeby ją zrozumieć, trzeba zgłębić wiedzę o ówczesnych realiach. Naszym zadaniem jest zachowanie wiedzy o tym, czego w danym okresie historycznym dotykała. Na tej wystawie najstarsze karykatury Eryka Lipińskiego są datowane 1961 rokiem (słynny cykl pt. „Jak wyglądałaby Gioconda gdyby malowali ją…”) oraz rokiem 1965 na które wpłynęła postać Wojciecha Młynarskiego.

Nie ma tu karykatur z okresu międzywojennego, które mogą być niezrozumiałe dla wszystkich. Generalnie rzecz biorąc, ulubionym tematem karykaturzystów i rodzajem ich środowiska naturalnego jest polityka oraz sprawy społeczno-polityczne. Pojawia się również tzw. czysty żart, satyra, dowcip, anegdota. Na prezentowanej w Mińsku wystawie jest przedstawiona tematyka polityczna, historyczna, kulturalna i sportowa.

Jak wyglądałaby Gioconda gdyby namalował ją… Marc Chagall

Wystawa„Eryk Lipiński – Karykatura”,będzie dostępna dla zwiedzających w Mińsku do 18 marca. Wstęp wolny.

Potem wystawa zagości w Brześciu.

Paulina Juckiewicz z Mińska

Wernisaż wystawy pt. „Eryk Lipiński – Karykatura”, prezentującej ponad sto rysunków i grafik, pochodzących ze zbiorów Muzeum Karykatury im. Eryka Lipińskiego w Warszawie, odbył się 4 marca w mińskiej galerii Uniwersytet Kultury. Współorganizatorem wydarzenia jest Instytut Polski w Mińsku. Rysunki z cyklu "Przysłowia polskie" Muzeum Karykatury w

Białoruskie ministerstwo zdrowia potwierdziło wczoraj – 4 marca, że w kraju zarejestrowano dwa nowe przypadki zakażenia koronawirusem.

Na ulicach Grodna, fot.: Wasil Małczanau/belsat.eu

Już 3 marca resort zdrowia informował o czterech potwierdzonych przypadkach, zastrzegając, że wstępnie zdiagnozowano obecność koronawirusa w organizmach jeszcze dwóch osób. w środę te przypuszczenia zostały ostatecznie potwierdzone.

Na Białorusi zarejestrowano więc łącznie sześciu chorych – dwóch w stołecznym Mińsku i dwóch w obwodzie witebskim. W kraju przeprowadzono pięć tysięcy testów na obecność koronawirusa z Wuhan.

Pierwszy potwierdzony przypadek na Białorusi zarejestrowano 27 lutego. Wirus został wykryty u irańskiego studenta, który 22 lutego przyleciał z Baku. W kraju podjęte zostały szczególne środki ostrożności – przed częścią szpitali zakaźnych ustawiono polowe izby przyjęć, a w Witebsku zamknięto szkoły. Dzieci uczą się teraz za pośrednictwem internetu – oficjalnie z powodu sezonu grypowego.

Według danych WHO z 4 marca na całym świecie zarejestrowanych zostało 92 796 przypadków zarażenia, z czego 80 270 w Chinach. Zmarło 3 201 osób, z czego 2 981 w Chinach. Prawie 50 tysięcy osób wyleczono.

Poza Chinami najwięcej chorych jest w Korei Południowej (5 328 osób zostało zakażonych, 32 zmarło), Iranie (2 336 chorych, 77 zmarłych) oraz Włoszech (2 263 i 79).

Jak uniknąć koronawirusa? Instrukcja ilustrowana

Znadniemna.pl za belsat.eu

Białoruskie ministerstwo zdrowia potwierdziło wczoraj - 4 marca, że w kraju zarejestrowano dwa nowe przypadki zakażenia koronawirusem. Na ulicach Grodna, fot.: Wasil Małczanau/belsat.eu Już 3 marca resort zdrowia informował o czterech potwierdzonych przypadkach, zastrzegając, że wstępnie zdiagnozowano obecność koronawirusa w organizmach jeszcze dwóch osób. w środę

Narodowa Agencja Wymiany Akademickiej (NAWA) rozpoczyna nabór wniosków w programie stypendialnym dla młodzieży polonijnej z całego świata. Nabór wniosków trwa do 16 marca 2020 r.

Program stypendialny dla Polonii im. gen. Władysława Andersa realizuje założenia „Rządowego programu współpracy z Polonią i Polakami za granicą w latach 2015-2020”. Program stwarza możliwość młodzieży polskiego pochodzenia odbycia studiów w Polsce oraz poprawy znajomości języka polskiego. Program przyczynia się do promocji Polski jako kraju atrakcyjnych możliwości edukacyjnych i naukowych oraz wzmocnienia poziomu kwalifikacji w środowiskach polonijnych.

Program umożliwia młodzieży polskiego pochodzenia podjęcie studiów I stopnia lub jednolitych studiów magisterskich bądź studiów II stopnia rozpoczynających się w roku akademickim 2020/2021.

Szczegółowe informacje o zasadach naboru:

Program stypendialny dla Polonii im. gen. Władysława Andersa – studia I stopnia i jednolite studia magisterskie 

Program stypendialny dla Polonii im. gen. Władysława Andersa – studia II stopnia Program stypendialny dla Polonii im. gen. Władysława Andersa – studia II stopnia  Wnioski przyjmowane są w systemie elektronicznym. Złóż aplikację do programu

Wszelkie pytania związane z Programem należy kierować za pośrednictwem poczty elektronicznej na adres: [email protected].

Znadniemna.pl

Narodowa Agencja Wymiany Akademickiej (NAWA) rozpoczyna nabór wniosków w programie stypendialnym dla młodzieży polonijnej z całego świata. Nabór wniosków trwa do 16 marca 2020 r. Program stypendialny dla Polonii im. gen. Władysława Andersa realizuje założenia „Rządowego programu współpracy z Polonią i Polakami za granicą w latach

Blisko 300 Polaków z różnych zakątków Białorusi pobiegło w dniu 1 marca ku czci żołnierzy polskiego zbrojnego podziemia niepodległościowego w białoruskiej edycji VIII Biegu Pamięci Żołnierzy Wyklętych „Tropem Wilczym”.

Wydarzenie o charakterze sportowo-patriotycznym zorganizował w uroczysku pod Grodnem Związek Polaków na Białorusi i działający przy organizacji Polski Klub Sportowy „Sokół”, które zostały wsparte przez organizatora Biegu Pamięci Żołnierzy Wyklętych „Tropem Wilczym” w Polsce i na świecie – Fundację Wolność i Demokracja.

Z uwagi na zainteresowanie wydarzeniem wśród Polaków z Białorusi w różnym wieku organizatorzy podzielili biegaczy na kategorie wiekowe. Najmłodsi – dzieci do lat 14 – przebiegli dystans 300 metrów. Seniorom zaproponowano do pokonania dystans 1000 metrów, a pozostali mieli przebiec 2 kilometry.

Każdy zarejestrowany uczestnik Biegu otrzymał od organizatorów pakiet startowy z numerem i koszulkę z wizerunkiem konkretnego Żołnierza Niezłomnego.

Na mecie biegu na każdego z finiszujących  czekał pamiątkowy medal, który zawieszali na szyjach biegaczy goście honorowi wydarzenia – prezes ZPB Andżelika Borys oraz konsul w Konsulacie Generalnym RP w Grodnie Andrzej Raczkowski.

Goście honorowi wzięli także udział w dekoracji zwycięzców Biegu we wszystkich trzech kategoriach. Uwzględniając to, że medal należał się każdemu uczestnikowi Biegu, organizatorzy postanowili wyróżnić najlepszych pamiątkowymi statuetkami.

W kategorii dziewczyn do lat 14 statuetki wręczono:

Za I miejsce – Helenie Skobielcynej;

Za II miejsce – Ksenii Ławkiel;

Za III miejsce – Paulinie Pawłowej.

Wśród najmłodszych chłopców statuetki otrzymali:

 Za I miejsce – Nikita Stacenko;

Za II miejsce – Paweł Beleninik;

Za III miejsce – Eugeniusz Sandrakuła.

Najszybsza trójka biegaczek-seniorek wyglądała tak:

I miejsce – Maria Budra;

II miejsce – Helena Zdanowicz;

III miejsce – Maria Tiszkowska.

Najszybsi seniorzy natomiast to:

I miejsce – Gennadiusz Wielesicz;

II miejsce – Henryk Antuszewicz;

III miejsce – Walery Poczobut.

Miejsca w najliczniejszej kategorii biegaczy, mających do pokonania 2000 metrów zostały rozdzielone następująco:

Kobiety:

I miejsce – Alesia Gutnik;

II miejsce – Daria Wojczyk;

III miejsce – Helena Swołobowicz.

Mężczyźni:

I miejsce – Dymitr Dmitrewicz;

II miejsce – Tima Żylinski;

III miejsce – Kirył Żylinski.

Po rozdaniu trofeów najlepszym biegaczom przed zgromadzonymi przy podium uczestnikami Biegu wystąpili z krótkim koncertem harcerze  z działającej w Polskiej Szkole Społecznej przy ZPB w Wołkowysku 48.Wołkowyskiej Drużyny Harcerskiej ”Szare Wilki” im. 4. Pułku Ułanów Zaniemeńskich. Zaśpiewali kilka piosenek harcerskich i patriotycznych.

Pytany przez nas organizator białoruskiej edycji VIII Biegu Pamięci Żołnierzy Wyklętych „Tropem Wilczym” prezes Polskiego Klubu Sportowego „Sokół” Marek Zaniewski, jak ocenia zainteresowanie wydarzeniem wśród Polaków na Białorusi , zauważył, że aby  oddać hołd Żołnierzom Wyklętym na sportowo, do Grodna przyjechali Polacy nie tylko z miasta i okolic, lecz także z Lidy, Wołkowyska, Werenowa, Słonimia, a nawet Brześcia. – Tegoroczna edycja Biegu jest już czwarta, którą na Białorusi organizuje ZPB. Sądząc po szczęśliwych twarzach uczestników Biegu, idea i koncepcja oddania hołdu Żołnierzom Wyklętym na sportowo  im się  podoba. Wierzę, że z każdym rokiem ta inicjatywa będzie zdobywała kolejnych sympatyków na Białorusi – powiedział Marek Zaniewski.

Zapraszamy do obejrzenia fotoreportażu:

Znadniemna.pl

Blisko 300 Polaków z różnych zakątków Białorusi pobiegło w dniu 1 marca ku czci żołnierzy polskiego zbrojnego podziemia niepodległościowego w białoruskiej edycji VIII Biegu Pamięci Żołnierzy Wyklętych „Tropem Wilczym”. Wydarzenie o charakterze sportowo-patriotycznym zorganizował w uroczysku pod Grodnem Związek Polaków na Białorusi i działający przy organizacji Polski

Z okazji przypadającego na 1 marca Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych delegacja Związku Polaków na Białorusi na czele z Andżeliką Borys  i grupa uczniów z działającej  przy ZPB Polskiej Szkoły Społecznej im. Króla Stefana Batorego 29 lutego odbyła podróż po rozsianych po ziemi grodzieńskiej miejscach pochówku żołnierzy Armii Krajowej, walczących w okresie II wojny światowej z niemieckim i sowieckim okupantami o odrodzenie się wolnej Polski.

Tradycyjnie w podroż po miejscach ostatniego spoczynku Żołnierzy Niezłomnych, broniących polską ludność na Grodzieńszczyźnie ceną własnego życia, wybrała się wspólnie z działaczami  ZPB delegacja Konsulatu Generalnego RP w Grodnie na czele z konsulem RP Stanisławem Sadowym.

Działacze ZPB, uczniowie „Batorówki” i polscy dyplomaci z Grodna odwiedzili w ciągu dnia kilkanaście miejscowości, w których znajdują się groby akowskie, spotykając przy nich działaczy miejscowych oddziałów ZPB, które opiekują się na co dzień znajdującymi się w ich wsiach i miasteczkach  polskich miejscach pamięci.

Trasa objazdu, który prezes ZPB Andżelika Borys nazwała „pielgrzymką po miejscach ostatniego spoczynku Żołnierzy Niezłomnych”, prowadziła „pielgrzymów” przez rejony  grodzieński, werenowski, lidzki oraz szczuczyński. Każdy grób żołnierski, przy którym oddawali cześć bohaterowi uczestnicy wyprawy był wysprzątany i utrzymany w idealnym stanie. Doglądającym za żołnierskimi pochówkami działaczom terenowych oddziałów ZPB za trud i pamięć o bohaterach polskiego zbrojnego podziemia niepodległościowego dziękował w imieniu szefa Konsulatu Generalnego RP w Grodnie Jarosława Książka konsul Stanisław Sadowy. W końcowym punkcie objazdu dyplomata wyznał, że jest pod wrażeniem od tego, jak sprawną i autentyczną organizacją, posiadającą aktywnych i patriotycznych działaczy, jest Związek Polaków na Białorusi na czele z prezes Andżeliką Borys i jak rozgałęzioną ma strukturę.

Zapraszamy do obejrzenia fotorelacji z tegorocznej wyprawy po miejscach ostatniego spoczynku Żołnierzy Niezłomnych, którą ZPB zorganizował z okazji Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych:

Stryjówka

Ostryna

Zabłocie

Surkonty

Raduń

Osowo

Werenowo

Żyrmuny

Lida

Wawiórka

Wasiliszki

Szczuczyn

Znadniemna.pl

Z okazji przypadającego na 1 marca Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych delegacja Związku Polaków na Białorusi na czele z Andżeliką Borys  i grupa uczniów z działającej  przy ZPB Polskiej Szkoły Społecznej im. Króla Stefana Batorego 29 lutego odbyła podróż po rozsianych po ziemi grodzieńskiej miejscach

Wernisaż trzynastej wystawy personalnej w grodzieńskiej karierze malarskiej jednego z najbardziej znanych artystów Grodna o pochodzeniu angielskim – George’a Peddera-Smitha, odbył się 27 lutego w grodzieńskim Centrum Życia Miejskiego.

George Pedder-Smith

Wystawioną na osąd miłośników sztuki plastycznej ekspozycję swoich dzieł autor zatytułował Electro-Magnetic Fantasies („Fantazje Elektro-Magnetyczne”). Będąc aktywnym działaczem Towarzystwa Plastyków Polskich przy Związku Polaków na Białorusi (TPP przy ZPB) George Pedder-Smith zaprosił na wernisaż kolegów z TPP a także swoich grodzieńskich przyjaciół, reprezentujących różne niezależne środowiska twórcze grodu nad Niemnem.

Przemawia prezes Towarzystwa Plastyków Polskich przy ZPB Walentyna Brysacz

Laudację na cześć artysty z okazji otwarcia jego wystawy wygłosiły: prezes TPP przy ZPB Walentyna Brysacz, działaczka organizacji malarzy, znana w Grodnie i na Białorusi historyk sztuki Marina Zagidulina, a także inni przybyli na uroczystość goście.

Przemawia Janina Pilnik, żona George’a Peddera-Smitha

Przemawia Marina Zagidulina

Marina Zagidulina w swoim przemówieniu podkreśliła, że jednym z czołowych motywów w twórczości George’a Peddera-Smitha są turbulencje, rozumiane w wymiarze zarówno codziennego życia człowieka, jak i w wymiarze globalnym, a nawet kosmicznym. – Cieszy, że na tej wystawie z tych turbulencji wyłaniają się rozpoznawalne postacie, które posłużyły inspiracją do niektórych wystawionych obrazów. Na jednym z nich widzimy Marca Shagalla, na drugim Vincenta van Gogha, a na kolejnym Salvadora Dali – zwróciła uwagę zgromadzonych na wernisażu ekspertka w dziedzinie sztuki malarskiej.

George Pedder-Smith nie byłby sobą, gdyby nie przygotował dla swoich przyjaciół i miłośników swojej twórczości niespodzianki. Znany z pasji do muzyki rockowej Anglik zaprosił na wernisaż swoich przyjaciół-muzykantów z grodzieńskiego zespołu „X BY”, którzy zagrali dla publiczności koncert, składający się z przebojów muzyki rockowej, słuchanej w ZSRR przez zbuntowaną radziecką młodzież. Sam artysta zaśpiewał z zespołem kilka piosenek w języku angielskim, grając na przerobionej przez siebie w trzystrunową gitarę łopacie szuflowej, czym wprawił w zachwyt publiczność.

George Pedder-Smith jest z pochodzenia Anglikiem. Urodził się w Anglii, gdzie zdobywał edukację m.in. na Uniwersytecie w Sheffield. Studiował też w Białoruskiej Państwowej Akademii Sztuk Pięknych. O sobie George mówi, że kiedyś był nauczycielem, a teraz jest artystą. W Grodnie mieszka od piętnastu lat, będąc jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci grodzieńskiego życia artystycznego. Aktywnie uczestniczy w plenerach i wystawach zbiorowych, organizowanych przez Towarzystwo Plastyków Polskich przy ZPB.

Znadniemna.pl

Wernisaż trzynastej wystawy personalnej w grodzieńskiej karierze malarskiej jednego z najbardziej znanych artystów Grodna o pochodzeniu angielskim – George’a Peddera-Smitha, odbył się 27 lutego w grodzieńskim Centrum Życia Miejskiego. [caption id="attachment_44812" align="alignnone" width="480"] George Pedder-Smith[/caption] Wystawioną na osąd miłośników sztuki plastycznej ekspozycję swoich dzieł autor zatytułował Electro-Magnetic

Jest nam niezwykle miło przedstawić dzisiaj Państwu historię kolejnego bohatera z Kresów – Franciszka Goska, uczestnika wojny polsko-bolszewickiej i Bitwy Warszawskiej, ułana Szwadronu Kawalerii Korpusu Ochrony Pogranicza „Stołpce”, dowódcę plutonu w III batalionie 76. Pułku Piechoty Armii Krajowej.

Franciszek Gosk

Swojego bohaterskiego ojca zgłosił do akcji „Dziadek w polskim mundurze”, mieszkający w Białymstoku syn naszego bohatera – Józef Waldemar Gosk.

Nasz czytelnik dostarczył do redakcji nie tylko zdjęcia ojca w polskim mundurze, lecz także kilka opracowań biografii bohatera. Jedno z nich, napisane przez współpracownika Instytutu Pamięci Narodowej dr. Marcina Zwolskiego i zatytułowane „Historia żołnierza ze Stołpców”, wzięliśmy za podstawę do przygotowania niniejszej publikacji.

Autor biogramu Franciszka Goska na samym wstępie zaznacza, że historia życia bohatera jest historią całego pokolenia Polaków, które przyszło na świat w niewoli i wywalczyło wolność. „Nie dane im jednak było długo cieszyć się zwycięstwem i ponownie musieli podjąć walkę. Poległo wielu, Franciszek Gosk także poległ, ale nie przegrał. Jego dzieci i wnuki żyją w wolnej Polsce dzięki niemu i jemu podobnym” – pisze dr Marcin Zwolski.

Ale przejdźmy do streszczenia historii życia naszego dzisiejszego bohatera:

FRANCISZEK GOSK urodził się 15 stycznia 1904 roku w chłopskiej rodzinie Józefa i Aleksandry z Zarębów, w miejscowości Goski-Pełki (gmina Andrzejewo, powiat Ostrów Mazowiecka) niedaleko Zambrowa. Mały Franek miał liczne rodzeństwo – trzech braci Wincentego, Wacława i Stanisława oraz dwie siostry Marię i Annę.

Rodzice zadbali, aby nasz bohater zdobył wykształcenie i wysłali go do szkoły powszechnej w miejscowości Rosochate koło Czyżewa. Franciszek ukończył szkołę w 1918 roku, czyli w roku odrodzenia się Państwa Polskiego. Miał 14 lat. Rodzice prosili syna, aby pozostał w rodzinnym domu i pomagał w prowadzeniu rodzinnego gospodarstwa rolnego. Jednak młody człowiek postanowił opuścić rodzinny dom i wyjechał „za chlebem do Warszawy. W stolicy podejmował różną pracę – pracował u fryzjera, piekarza, szewca i krawca. Oporządzał także konie, które bardzo lubił jeszcze z czasów swojego wiejskiego dzieciństwa.

Rok 1920 i groźba najazdu bolszewickiego zastały naszego bohatera w stolicy. Wobec nieuniknionej bitwy o Warszawę z Armią Czerwoną w stolicy ogłoszono mobilizację. Szesnastoletni Franciszek, wiekowo nie pasował na żołnierza. Zgłosił się jednak do punktu rekrutacyjnego i, podając nieprawdziwy rok urodzenia, zaciągnął się do wojska. Szesnastolatek był zapewne jednym z najmłodszych żołnierzy polskich, który brał udział w Bitwie Warszawskiej i walczył w wojnie polsko-bolszewickiej, za udział w której został odznaczony Medalem Pamiątkowym za Wojnę 1918-1921.

Po wojnie nasz bohater już nie rozstał się z mundurem. W archiwum rodzinnym naszego czytelnika Józefa Waldemara Goska zachowało się niewiele pamiątek, na podstawie których można by było prześledzić dokładny przebieg służby naszego bohatera w okresie międzywojennym. Zamiłowanie Franciszka Goska do koni pozwala stwierdzić, że trafił do którejś z jednostek ułańskich Wojska Polskiego. Wiadomo, że co najmniej od 1926 roku służył w 26. Pułku Ułanów Wielkopolskich im. hetmana Jana Karola Chodkiewicza. Pułk ten stacjonował w Baranowiczach. Nasz bohater musiał być ułanem, wysoko cenionym przez dowództwo. W 1926 roku leżący niedaleko Baranowicz Nieśwież odwiedził Józef Piłsudski. Młodego ułana włączono w skład straży honorowej pełniącej służbę przy Marszałku. Według przekazów rodzinnych, od chwili spotkania z Józefem Piłsudskim postać Marszałka była dla Franciszka Goska postacią niezwykle ważną. Żołnierz stale nosił na mundurze plakietkę z jego wizerunkiem.

Baranowicze, 1926 rok. Franciszek Gosk jako ułan 26. Pułku Ułanów

Rok 1930 stał się rokiem, kiedy zawodowego ułana Franciszka Goska skierowano do Stołpców, gdzie podjął służbę w Korpusie Ochrony Pogranicza (KOP). Nasz bohater otrzymał przydział do Szwadronu Kawalerii KOP „Stołpce”, wchodzącego w skład Pułku KOP „Snów”, i na długo związał się z kresowym miasteczkiem Stołpce, leżącym wówczas w województwie nowogródzkim II RP, a współcześnie w obwodzie mińskim Republiki Białoruś.

W 1931 roku przystojny ułan ożenił się. Jego wybranką została Genowefa z Tabeńskich, która w 1935 roku urodziła naszemu bohaterowi synka Józefa Waldemara, czyli naszego czytelnika z Białegostoku. Do 1939 roku Franciszek Gosk dosłużył się stopnia wachmistrza (odpowiednik stopnia sierżanta) i objął dowództwo plutonem. Ponadto powierzono mu funkcję szefa zaopatrzenia całego szwadronu. W tym samym okresie nasz bohater za dobre wyniki sportowe i wzorową sprawność fizyczną został odznaczony Państwową Odznaką Sportową. Otrzymał też Odznakę KOP. W marcu 1939 roku zawodowego podoficera KOP Franciszka Goska było stać na kupienie własnego domu w Stołpcach. Większy nabyty na własność lokal był potrzebny, gdyż rodzina Gosków miała się powiększyć. Genowefa bowiem zaszła ponownie w ciążę. Plany kochającej się rodziny przekreślił, niestety, wybuch wojny.

Franciszek Gosk z żoną Genowefą Goskową z Tabeńskich (siedzi po prawej) i siostrą Anną Goskówną (siedzi po lewej)

Franciszek Gosk nie zdążył opowiedzieć żonie i synowi o swoim udziale w kampanii wrześniowej. Prawdopodobnie wraz ze swoim szwadronem „Stołpce” został włączony w skład kawalerii dywizyjnej 38. Dywizji Piechoty. Po walkach na przyczółku rumuńskim w składzie zgrupowania generała Kazimierza Sosnkowskiego, dywizja została okrążona w lasach janowskich pod Lwowem, gdzie w dniach 17-19 września została rozbita. Część żołnierzy przedostała się do Lwowa, a inni usiłowali przekroczyć granicę i ukryć się w Rumunii. Wśród tych drugich musiał znaleźć się wachmistrz Franciszek Gosk. Żołnierzom nie udało się jednak przedostać się do Rumunii. Na początku października nasz bohater znalazł się więc na Lubelszczyźnie. Tam postanowił złożyć broń ukryć mundur i wrócić do rodziny.

Żołnierz cudem uniknął niewoli. 8 października udało mu się uzyskać fałszywe zaświadczenie o tożsamości od władz cywilnych w Bystrzycy (powiat Janów Podlaski). Posługując się tym dokumentem po około miesiącu dotarł do Stołpców, gdzie zastał ciężarną żonę i synka. Dla Genowefy zbliżał się termin rozwiązania. W Stołpcach „instalowała się” władza sowiecka i żołnierz niewiele mógł pomóc małżonce, jeśli chodzi o zapewnienie jej właściwej opieki lekarskiej. Pozbawiona opieki lekarskiej Genowefa zmarła podczas porodu w dniu 15 listopada 1939 roku. Żołnierzowi nie udało się uratować także dziecka. W jednej chwili Franciszek Gosk stracił prawie wszystko – wolną Ojczyznę, żonę, oczekiwane dziecko, a także dom. Byłym polskim wojskowym wkrótce zainteresowało się NKWD i nasz bohater musiał uciekać ze Stołpców.

Stołpce, wiosna 1939 roku. Odprawa dowódstwa Batalionu Korpusu Ochrony Pogranicza „Stołpce” na placu koszar. Franciszek Gosk – trzeci z lewej

Został mu jedynie czteroletni synek Waldemar i szwagierka Anna. Razem z nimi i przy pomocy miejscowych Żydów, którzy ostrzegli go o niebezpieczeństwie (jako szef zaopatrzenia szwadronu współpracował z Gminą Żydowską i był bardzo ceniony wśród żydowskiej społeczności), Franciszek opuścił Stołpce i wyruszył w rodzinne strony. W Bieńkach Nowych koło Czyżewa bratowa naszego bohatera samotnie prowadziła gospodarstwo (jej mąż – brat Franciszka – trafił do niewoli niemieckiej). Wraz z synem i szwagierką Franciszek zamieszkał w domu brata i podjął pracę na roli u szwagierki.

Stołpce. Grób pierwszej żony Franciszka Goska Genowefy Goskowej z Tabeńskich, 10.IV.1910r. – 15.XI.1939r., z inskrypcją na pomniku: Najukochańszej Żonie i Matce/Mąż i 4-letni syn Waldeczek

Będąc stosunkowo młodym wdowcem Franciszek podjął próbę ułożenia sobie życia. Związał się z siostrą zmarłej żony – szwagierką Anną, która w 1940 roku urodziła mu syna Antoniego.

Franciszek nie mógł jednak żyć spokojnie, widząc jak jego Ojczyzna jest szargana przez okupantów. Jesienią 1941 roku nadarzyła się okazja i były zawodowy żołnierz wstąpił w szeregi Związku Walki Zbrojnej (przekształconego później w Armię Krajową). Franciszek Gosk przybrał pseudonim „Sęk”. Konspirator zaczął organizować ludzi i wkrótce sformował pluton na placówce Czyżew, którego został dowódcą. „Sęk” poprzez akcje rozbrojeniowe i kupowanie broni od strażników kolejowych zaopatrzył swoich żołnierzy w broń i amunicję. Doświadczenie i zdolności kwatermisztrzowskie naszego bohatera doceniło dowództwo i w lipcu 1944 roku objął on funkcję referenta żywnościowego Komendy Obwodu Wysokie Mazowieckie AK.

Latem 1944 roku Armia Czerwona zajmowała Białostocczyznę, a na tyłach sił niemieckich działania zbrojne w ramach akcji „Burza” prowadziła Armia Krajowa. Franciszek Gosk dowodził działaniami plutonu, walczącego w składzie III batalionu 76. Pułku Piechoty AK.

Najpoważniejszą akcją, w jakiej dowódca plutonu wziął udział ze swoimi żołnierzami, była zasadzka na Niemców nad rzeką Nurzec w okolicach wsi Wyszonki-Nagórki i bój stoczony ze zorganizowanym przez Niemców pościgiem.

Dla większości żołnierzy AK wojna nie skończyła się z chwilą wypędzenia okupanta hitlerowskiego z ojczystych terenów. Nie mogli zaakceptować nowej, narzuconej władzy i wszechobecności nowych okupantów – Sowietów. Franciszek Gosk pozostał w konspiracji i podjął walkę w szeregach utworzonej przez ppłk. Władysława Liniarskiego „Mścisława” Armii Krajowej Obywatelskiej (AKO). Latem 1945 roku nasz bohater objął dowództwo 11. kompanii AKO Obwodu Wysokie Mazowieckie (kompania Czyżew). Jesienią został zastępcą dowódcy 4. batalionu (Czyżew) Obwodu Wysokie Mazowieckie Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość” (WiN), w którego skład weszła AKO. Wtedy podjął też pracę w Rejonowej Spółdzielni Rolniczo-Handlowej „Samopomoc Chłopska” jako członek Zarządu Gminnego i dostawca towarów.

Mając legalną pracę Franciszek próbował odnaleźć się w powojennej rzeczywistości. Zalegalizował swój związek z Anną, która urodziła mu kolejnych synów Romualda i Kazimierza.

W 1946 roku urodził się jemu najmłodszy syn – Janusz. Temu dziecku nie było jednak dane zapamiętać tatusia, gdyż w grudniu tegoż roku funkcjonariusze Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Wysokiem Mazowieckiem aresztowali żołnierza WiN, który w trakcie śledztwa zeznał, że jego szefem w konspiracyjnej organizacji, a zarazem dowódcą miejscowego batalionu WiN jest Franciszek Gosk.

21 grudnia oficer UB Antoni Kisielewski zatrzymał w Czyżewie naszego bohatera. Przez trzy dni przesłuchań Franciszek nie przyznawał się do działalności w konspiracji zbrojnej. Jednak 24 grudnia, w wigilię Bożego Narodzenia, bity i torturowany przez ubeków pod przewodnictwem Kisielewskiego, nie wytrzymał tortur i przyznał się, że należy do konspiracji. Wskazał także miejsce, w którym ukrył swój pistolet. Sprawę Goska przekazano prokuratorowi Wojskowej Prokuratury Rejonowej w Białymstoku Ireneuszowi Bolińskiemu, który był znany z tego, że zawsze, kiedy tylko miał taką możliwość, żądał przed sądem kary śmierci dla oskarżonego (z oskarżenia prokuratora Bolińskiego skazano na śmierć co najmniej 88 osób). Od razu po otrzymaniu akt sprawy Franciszka Goska prokurator wydał postanowienie o jego tymczasowym aresztowaniu, a w ostatnim dniu roku sporządził akt oskarżenia.

Władza komunistyczna w tym okresie szybko i krwawo rozprawiała się z żołnierzami podziemia niepodległościowego. Już 14 stycznia 1947 roku do Czyżewa przybył Wojskowy Sąd Rejonowy z Białegostoku. 14 stycznia był dniem targowym, więc do miasteczka zjechało się dużo ludzi z całej okolicy. Wojsko spędziło, kogo się dało, do Domu Ludowego i na plac wokół niego. W sumie zgromadzić udało się około siedemset osób. Po wysłuchaniu przez obecnych przemówienia zastępcy starosty powiatu Wysokie Mazowieckie odbyła się pokazowa rozprawa sądowa.

Oskarżał prokurator Boliński, obrońcą z urzędu był plutonowy Ministerstwa Obrony Eugeniusz Dorosiński. Składowi sędziowskiemu przewodniczył owiany niedobrą sławą ppłk Włodzimierz Ostapowicz, znany z przydomku „sędzia-śmierć”. „Sędzia-śmierć” zasłużył na taki przydomek tym, że w swojej karierze orzekł ponad dwieście wyroków śmierci, z których większość została wykonana. Ławnikami przy takim monstrum byli: chorąży Stanisław Woźniak i sierżant Stanisław Gąsiorek.

Gdy oskarżał Boliński, a sądził Ostapowicz, wynik mógł być tylko jeden – kara śmierci. Franciszkowi Goskowi nie udowodniono udziału w jakiejkolwiek akcji zbrojnej, ale fakt przynależności do Zrzeszenia „WiN”, pełnienia w nim funkcji kierowniczej i nielegalnego posiadania broni wystarczyły, by zapadł taki a nie inny wyrok.

Po rozprawie żonie Franciszka Annie pozwolono na widzenie się z mężem. Opowiadała potem, że na jego butach i ubraniu widziała krew, co dowodziło, że był torturowany.

Najstarszy syn Franciszka Waldek miał wówczas dwanaście lat i nie został wpuszczony na rozprawę. Stał przy gmachu Domu Ludowego i od wychodzących z niego ludzi usłyszał: „Walduś, nie masz już ojca”. Oszołomiony, wbiegł do środka, odszukał sędziego i prokuratora, i rzucił się im do nóg… Odtrącili chłopaka. Kilka dni później Anna z pięciorgiem dzieci, z których najmłodsze miało zaledwie 9 miesięcy, dostała się do domu sędzi Ostapowicza, aby błagać o łaskę dla męża. „Sędzia-śmierć” bezlitośnie wyrzucił matkę z dziećmi za drzwi, niemal zrzucając ich ze schodów.

Rodzina nie traciła nadziei na ułaskawienie skazańca przez prezydenta Bolesława Bieruta. Franciszkowi nie udowodniono przecież zbrojnej walki przeciwko władzy. Żona i dzieci nie wiedziały jednak, że sędzia Ostapowicz w dołączonej do wyroku opinii domagał się od Bieruta niestosowania prawa łaski ze względu na fakt działalności Goska na terenie, jak napisał, „szczególnie zagrożonym działalnością band”.

24 stycznia do więzienia w Białymstoku, gdzie przebywał skazaniec, dotarł szyfrogram, informujący o nieskorzystaniu przez prezydenta z prawa łaski. Wyrok wykonano na miejscu, w więzieniu, trzy dni później. Franciszek Gosk został prawdopodobnie zastrzelony w piwnicy budynku więzienia, przez kata, którym był jeden z więziennych strażników. Rodzinie nie wydano zwłok straconego, nie ujawniono też miejsca ich pochówku. Rodzina, która wkrótce po egzekucji przybyła do więzienia, aby otrzymać widzenie, dowiedziała się, że widzeń już nigdy nie będzie…

Bliscy Franciszka Goska nigdy nie zaprzestali walki o jego dobre imię. Próbowali wnieść rewizję nadzwyczajną, najpierw w 1958 roku, a potem w roku 1971. Próby kończyły się jednak niepowodzeniem. Franciszek Gosk został zrehabilitowany dopiero w wolnej Polsce, 22 października 1990 roku, po 43 latach od śmierci. W 2006 roku bohater został pośmiertnie odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski.

Do dzisiaj jednak nie jest znane miejsce jego ostatniego spoczynku.

Cześć Jego Pamięci!

Znadniemna.pl na podstawie opracowań i materiałów, udostępnionych przez syna bohatera – Józefa Waldemara Goska

Jest nam niezwykle miło przedstawić dzisiaj Państwu historię kolejnego bohatera z Kresów - Franciszka Goska, uczestnika wojny polsko-bolszewickiej i Bitwy Warszawskiej, ułana Szwadronu Kawalerii Korpusu Ochrony Pogranicza „Stołpce”, dowódcę plutonu w III batalionie 76. Pułku Piechoty Armii Krajowej. [caption id="attachment_44801" align="alignnone" width="480"] Franciszek Gosk[/caption] Swojego bohaterskiego ojca

Skip to content