HomeStandard Blog Whole Post (Page 241)

Zdecydowaliśmy się na wprowadzenie stanu zagrożenia epidemicznego – powiedział w piątek , 13 marca, premier Mateusz Morawiecki. Zaznaczył, że przywrócone zostaną pełne kontrole na wszystkich polskich granicach.

Mateusz Morawiecki, fot.: Sylwia Krassowska

W obliczu światowej epidemii, czy ogłoszonej pandemii najważniejsze słowa to bezpieczeństwo i odpowiedzialność. Jesteśmy zobowiązani do (…) wykonania wszystkich możliwych kroków, żeby bezpieczeństwo Polaków, zdrowotne i pod wszelkimi możliwymi względami było utrzymane. Do tego potrzebne jest odpowiedzialność; odpowiedzialne działanie, które może doprowadzić do tego, że zminimalizujemy skutki pandemii” – oświadczył szef rządu.

 Śledź rozwój wydarzeń na żywo

 Znadniemna.pl za radio.bialystok.pl oraz rp.pl

Zdecydowaliśmy się na wprowadzenie stanu zagrożenia epidemicznego - powiedział w piątek , 13 marca, premier Mateusz Morawiecki. Zaznaczył, że przywrócone zostaną pełne kontrole na wszystkich polskich granicach. [caption id="attachment_45192" align="alignnone" width="500"] Mateusz Morawiecki, fot.: Sylwia Krassowska[/caption] W obliczu światowej epidemii, czy ogłoszonej pandemii najważniejsze słowa to bezpieczeństwo

Szanowni Czytelnicy, działacze i sympatycy Związku Polaków na Białorusi oraz uczniowie działającej przy ZPB w Grodnie Polskiej Szkoły Społecznej im. Króla Stefana Batorego!

W związku z  pandemią koronawirusa i skomplikowaną sytuacją epidemiologiczną na Białorusi oraz w krajach graniczących z Republiką Białoruś, kierownictwo Związku Polaków na Białorusi, w trosce o zdrowie swoich działaczy, sympatyków ZPB, uczącej się w „Batorówce” młodzieży i dzieci, a także członków ich rodzin, ogłasza zawieszenie zaplanowanych na najbliższe tygodnie imprez masowych, pracę biura ZPB oraz naukę w działającej przy ZPB w Grodnie  Polskiej Szkole Społecznej im. Króla Stefana Batorego.

KWARANTANNA POTRWA

od poniedziałku 16 marca

i do odwołania!

Znadniemna.pl

Szanowni Czytelnicy, działacze i sympatycy Związku Polaków na Białorusi oraz uczniowie działającej przy ZPB w Grodnie Polskiej Szkoły Społecznej im. Króla Stefana Batorego! W związku z  pandemią koronawirusa i skomplikowaną sytuacją epidemiologiczną na Białorusi oraz w krajach graniczących z Republiką Białoruś, kierownictwo Związku Polaków na Białorusi,

Szanowani kapłani, osoby życia konsekrowanego, drodzy wierni!

Arcybiskup Tadeusz Kondrusiewicz, Metropolita Mińsko-Mohylewski, przewodniczący Konferencji Biskupów Katolickich na Białorusi

Zaistniała w świecie, w związku z pandemią koronawirusa skomplikowana sytuacja epidemiologiczna nawołuje nas do odpowiedzialnego stanowienia się do tego problemu.

Jako wierzący, najpierw powinniśmy zwracać się do Boga, bez którego nic nie możemy uczynić (por. J 15, 5), a wiara w Niego uzdrawia (por. Łk 17, 19). Dlatego wzywam wszystkich wierzących do modlitwy w intencji zapobiegania pandemii koronawirusa. Wykorzystajmy dany nam przez Opatrzność Bożą czas, zwłaszcza Wielki Post, aby poprzez modlitwę, wstrzemięźliwość, dobroczynność, spowiedź, udział w Eucharystii, nabożeństwa Drogi Krzyżowej, Gorzkie żale, Różaniec, Koronkę do Miłosierdzia Bożego, zaproponowaną przez Papieża Franciszka „Modlitwę 24 godziny dla Pana” 29-30 marca 2020 r., Litanie, Suplikacje itd. aby Miłoserny Bóg zachował nas od tej klęski.

Po konsultacji z biskupami diecezji katolickich na Białorusi, nakazuję co następuje.

Biorąc pod uwagę ciągłe rozprzestrzenianie się tej niebezpiecznej choroby, z wiarą w Opatrzność Bożą i z troską o zdrowie wszystkich naszych obywateli, w Kościele Katolickim na Białorusi, który dba o duchowe i fizyczne dobro swoich wiernych i całego narodu, wprowadzane są następujące prewencyjne środki sanitarne.

  1. 1. Uszanowanie Krzyża Świętego, obrazów i relikwii odbywa się poprzez przyklęknięcie lub głęboki ukłon bez dotykania i całowania.
  2. 2. Nie napełniać kropielnic kościelnych wodą święconą i wyjaśnić wiernym o potrzebie na określony czas powstrzymania się od ich używania. Zaleca się mieć wodę święconą w domu i z tej korzystać.
  3. 3. Na okienkach (kratkach) konfesjonału należy założyć folie ochronne, które trzeba regularnie dezynfekować i zmieniać z zachowaniem ostrożności.
  4. 4. Znak pokoju jest przekazywany przez skinienie głowy, bez podawania rąk.
  5. 5. Przed odprawianiem Eucharystii osoby duchowne i ministranci powinni dokładnie umyć ręce i podczas niej ściśle przestrzegać norm higienicznych.

To Zarządzenie obowiązuje aż do odwołania.

Wszechmogący Boże, poprzez wstawiennictwo patronki Białorusi Matki Bożej Budsławskiej i patrona od chorób zakaźnych Świętego Rocha, uwolnij nas od plagi koronawirusa, obdarz zdrowiem chorych i wesprzyj swoją pomocą pracowników służby zdrowia, którzy nimi się opiekują.

Z błogosławieństwem,

Arcybiskup Tadeusz Kondrusiewicz

Metropolita Mińsko-Mohylewski

Przewodniczący Konferencji Biskupów Katolickich na Białorusi

Mińsk, 13 marca 2020 r.

rocznica wyboru papieża Franciszka

P.S. Wielebni kapłani niech przeczytają to Zarządzenie wiernym w trzecią niedzielę Wielkiego Postu 15 marca 2020 r.

Szanowani kapłani, osoby życia konsekrowanego, drodzy wierni! [caption id="attachment_23303" align="alignnone" width="500"] Arcybiskup Tadeusz Kondrusiewicz, Metropolita Mińsko-Mohylewski, przewodniczący Konferencji Biskupów Katolickich na Białorusi[/caption] Zaistniała w świecie, w związku z pandemią koronawirusa skomplikowana sytuacja epidemiologiczna nawołuje nas do odpowiedzialnego stanowienia się do tego problemu. Jako wierzący, najpierw powinniśmy zwracać się

Liczba osób zarażonych koronawirusem na Białorusi wzrosła do 21, poinformował w czwartek wieczorem resort zdrowia, a jeszcze kilkanaście godzin temu prezydent Łukaszenko mówił w świetle kamer, że nie należy siać paniki bo sytuacja jest opanowana.

W czwartek po południu w oficjalnych komunikatach ministerstwa zdrowia informowano, że zarażonych było 12 osób, z których cztery zostały wyleczone, a stan wszystkich pacjentów był zadowalający, z wyjątkiem jednego chorego, który trafił do szpitala w stanie średnio ciężkim.

Białoruś jako jedyny kraj w regionie nie wprowadza szczególnych środków bezpieczeństwa na czas epidemii.W czwartek minister zdrowia poinformował o możliwości odwołania imprez masowych, ale decyzje będą podejmowane w trybie indywidualnym.

Resort zdrowia poinformował, że ze względu na sytuację z koronawirusem na świecie odwołane zostają do 6 kwietnia wszystkie imprezy masowe z udziałem zagranicznych gości.

Ponadto w oficjalnych komunikatach czytamy, że Białoruś monitoruje miejsca gromadzenia się obywateli pod kątem prawidłowo działających szybów wentylacyjnych, obecności środków antyseptycznych i zgodności z innymi normami sanitarnymi.

Ministerstwo Zdrowia zwraca się do wszystkich obywateli powracających do kraju o poinformowanie specjalistów pracujących w strefach kontroli granicznej, że odwiedzili obszary zagrożone epidemią.

Znadniemna.pl za Kresy24.pl

Liczba osób zarażonych koronawirusem na Białorusi wzrosła do 21, poinformował w czwartek wieczorem resort zdrowia, a jeszcze kilkanaście godzin temu prezydent Łukaszenko mówił w świetle kamer, że nie należy siać paniki bo sytuacja jest opanowana. W czwartek po południu w oficjalnych komunikatach ministerstwa zdrowia informowano, że

110 lat temu, 12 marca 1910 r., urodził się Zygmunt Szendzielarz – przyszły legendarny dowódca 5. Wileńskiej Brygady AK. W 1951 r. sąd kontrolowany przez reżim komunistyczny skazał go na karę śmierci, a jego postać przez dziesięciolecia była oczerniana w propagandzie PRL.

Zygmunt Szendzielarz jako podporucznik WP. Fot.: Wikipedia Commons

Zygmunt Szendzielarz urodził się w galicyjskim Stryju koło Stanisławowa. Pochodził ze skromnej rodziny pracownika kolei. Praca zawodowa ojca sprawiła, że rodzina przeniosła się do Lwowa. Znaczący wpływ na jego patriotyczne poglądy miała postawa jego najstarszych braci – Rudolfa i Mariana. Obaj walczyli w obronie Lwowa w latach 1918–1919. Ten pierwszy zginął, drugi na resztę życia związał się z wojskiem, był m.in. w szeregach 1. Dywizji Pancernej dowodzonej przez gen. Stanisława Maczka. Adam, trzeci, starszy brat Zygmunta, walczył w Armii Krajowej i został rozstrzelany przez Niemców w 1943 r.

Po śmierci ojca rodzina powróciła do Stryja. Tam Zygmunt Szendzielarz ukończył gimnazjum matematyczno-przyrodnicze. W listopadzie 1931 r. wstąpił jako ochotnik na kurs Szkoły Podchorążych Piechoty w Ostrowi Mazowieckiej, który zakończył w sierpniu następnego roku. Kolejnym etapem jego wojskowej edukacji była Szkoła Podchorążych Kawalerii w Grudziądzu. Po jej ukończeniu w 1934 r. w stopniu podporucznika został skierowany do 4. Pułku Ułanów Zaniemeńskich w Wilnie. Wykładowcy i przełożeni doceniali jego ogromny talent do dowodzenia na linii frontu. Znacznie słabiej postrzegano jego umiejętności sztabowe. „Nie tkwił nosem w regulaminach i książkach. Był natomiast świetny w takich dziedzinach jak służba polowa, wyszkolenie bojowe. Był typem żołnierza w każdym calu, był urodzonym kandydatem na dowódcę” – oceniał jeden z jego dowódców. Negatywnie oceniano jego nadmierną nerwowość, nazywano go „raptusem”.

Tuż przed wojną por. Szendzielarz założył rodzinę. Już w czasie wojny na świat przyszła jego córka Barbara. Żona „Łupaszki”, Anna, została aresztowana w 1943 r. za działalność kurierską i wywieziona do pracy przymusowej w głąb Rzeszy. Zginęła w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach w lutym 1945 r.

We wrześniu 1939 r. walczył jako dowódca 2. Szwadronu 4. Pułku Ułanów w składzie Wileńskiej Brygady Kawalerii, będącej częścią Armii „Prusy”. Pod koniec walk, po zupełnym rozbiciu jego jednostki, dołączył do improwizowanej Grupy Operacyjnej Kawalerii dowodzonej przez gen. Władysława Andersa. Złożona z resztek rozbitych pułków grupa zmierzała w kierunku ostatniej linii obrony na tzw. przedmościu rumuńskim. Walczył w drugiej bitwie pod Tomaszowem Lubelskim. Za udział w kampanii odznaczony został Krzyżem Virtuti Militari V klasy.

Pod koniec września 1939 r. dostał się do sowieckiej lub niemieckiej niewoli. Źródła dotyczące tego epizodu z jego szlaku bojowego są sprzeczne. Po kilku dniach uciekł i dotarł do Lwowa. Po nieudanych próbach przedostania się na Węgry, w listopadzie 1939 r., powrócił do Wilna. Udało mu się zdobyć fałszywe dokumenty i związał się ze środowiskiem 4. Pułku Ułanów, przyjmując pseudonim Łupaszka. Celem działalności „grup środowiskowych” było tworzenie struktur pozwalających w sprzyjających okolicznościach na odtworzenie rozbitych we wrześniu 1939 r. oddziałów Wojska Polskiego. Nieznana jest data przystąpienia „Łupaszki” do Związku Walki Zbrojnej.

Pod koniec 1941 r., już pod okupacją niemiecką, rozpoczął organizację siatki wywiadowczej na linii Wilno–Podbrodzie–Ryga i Łyntupy–Kiemieliszki–Świr. W sierpniu 1943 r. z rozkazu przyszłej legendy wileńskiej konspiracji, ppłk. Aleksandra Krzyżanowskiego „Wilka”, został skierowany na stanowisko dowódcy oddziału partyzanckiego AK działającego na Pojezierzu Wileńskim pod dowództwem ppor. Antoniego Burzyńskiego „Kmicica”. Po dotarciu do jego bazy dowiedział się, iż oddział został podstępnie rozbrojony przez sowiecką brygadę partyzancką Fiodora Markowa, a „Kmicic” wraz z osiemdziesięcioma żołnierzami Armii Krajowej zamordowany.

Szendzielarz z resztek oddziału utworzył nową jednostkę, od listopada 1943 r. noszącą nazwę 5. Brygady Wileńskiej AK, określanej również jako „Brygada Łupaszki”. Walczyła ona z okupacyjnymi wojskami niemieckimi i z litewskimi jednostkami, które z nimi kolaborowały, a także z wrogo nastawioną sowiecką partyzantką. Jesienią 1943 r. oddział liczył około stu żołnierzy. Wraz z powiększaniem oddziałów wileńskich przyjęto zasadę, że pozostaną one w rozproszeniu, tak aby przeciwnik nie miał szans na ich całkowite wyeliminowanie w jednej dużej bitwie. Koncentracja następowała jedynie przed podjęciem większych działań.

Zimą 1944 r. oddział „Łupaszki” zyskał nowe miano – „Brygady Śmierci”. W starciu z Niemcami pod Worzianami 31 stycznia 1944 r. brygada straciła około dwudziestu żołnierzy, a Szendzielarz został ranny. Do Krzyżanowskiego dotarły przesadzone informacje o całkowitej zagładzie oddziału i określił go jako „Brygadę Śmierci”. Wkrótce okazało się, że przydomek może nabrać innego znaczenia. Brygada zadała Niemcom poważne straty. Zginęło blisko czterdziestu Niemców, udało się także zdobyć znaczące zapasy broni i amunicji. „Niemcy zasypali nas gęstym ogniem z broni zwykłej i maszynowej. […] Ostry nasz atak wyparł Niemców z obejścia gospodarskiego na gładkie pole przed wsią. Do walki wkroczyli nasi kawalerzyści. Gdyby nie ich pomoc, byłoby nam bardzo ciężko dać radę Niemcom, przeważającym nas liczebnie i nieporównywalną techniką uzbrojenia. Mając osłonę z płotów, strzelaliśmy do nich jak do kaczek, bo byli odsłonięci. Na linię przybył Łupaszka i objął dowództwo nad całością. Przez grzmot strzałów słychać było jego komendę” – wspominał jeden z żołnierzy.

Parę dni przed bitwą „Łupaszka” i kilku innych dowódców wileńskiej Armii Krajowej brało udział w nieudanych rozmowach z oficerami Wehrmachtu. Ich celem miało być zawieszenie broni. W czasie spotkania „Wilk” przedstawił warunki zawarcia porozumienia: uznanie niepodległości Polski w granicach z 1939 r., pokrycie wszystkich strat wojennych, zwolnienie wszystkich jeńców i więźniów obozów oraz przekazanie broni pancernej i artylerii dla 30 tys. partyzantów. Propagandowy charakter żądań pokazuje, że dowódcy AK zdawali sobie sprawę, iż rzeczywistym celem Niemców jest uczynienie z wileńskich brygad własnych formacji pomocniczych na wzór litewskich oddziałów kolaboracyjnych. Dla komunistycznej propagandy po 1945 r. rozmowy były „dowodem” na kolaborację wileńskiej Armii Krajowej z Niemcami. Rozmowy ze stycznia 1944 r. były ostatnim kontaktem z okupantem niemieckim. Po ich fiasku wileńskie oddziały AK uznały za konieczne kontynuowanie jednoczesnej walki z wieloma wrogami – sowiecką partyzantką, litewskimi kolaborantami i oddziałami niemieckimi. 2 lutego 5. Brygada pod wsią Radziusze stoczyła bój z oddziałem sowieckim.

Kilka miesięcy później, w kwietniu 1944 r., podczas pobytu w Wilnie, gdzie spotkał się z teściową i córką, „Łupaszka” został aresztowany przez policję litewską i przekazany Niemcom. Odmówił wysuwanym przez okupantom propozycjom współpracy. Uzasadnił, że nie ma upoważnienia dowództwa do prowadzenia jakichkolwiek rozmów. Niemcy licząc na zmianę jego opinii i pamiętając o jego skuteczności w walkach z Sowietami, wypuścili dowódcę 5. Brygady.

20 czerwca 1944 r. oddział policjantów litewskich z Podbrzezia wkroczył do Glinciszek i zamordował 39 Polaków, nie oszczędzając kobiet ani dzieci. Była to zemsta za śmierć czterech litewskich policjantów z garnizonu w pobliskim Podbrzeziu. Według jednej z wersji zginęli, chcąc zatrzymać żołnierzy 5. Wileńskiej Brygady AK, którzy dokonali rekwizycji w poddanym niemieckiemu zarządowi majątku w Glinciszkach. Według drugiej rekwizycja dokonana przez oddział AK miała sprowokować policjantów litewskich do wyjścia z Podbrzezia w zastawioną pułapkę.

Zbrodnia w Glinciszkach spotkała się z natychmiastową odpowiedzią „Wilka”. „Wobec tej niesłychanej i ohydnej zbrodni i wobec tego, że ostrzeżenie moje nie poskutkowało, poleciłem podległym mi oddziałom Armii Krajowej wykonanie odwetu na oddziałach litewskich. Ponadto komunikuję, że moralni sprawcy mordu będą ukarani na mocy wyroków Sądu Specjalnego” – stwierdzał w rozkazie z 24 czerwca.

23 czerwca 1944 r. oddziały 5. Brygady dowodzone przez por. Jana Więcka „Rakoczego” i wachm. Antoniego Rymszę „Maksa” zajęły miejscowość Dubinki na terenie Litwy Kowieńskiej. Według informacji przekazanych przez wywiad Armii Krajowej w miejscowości mieli znajdować się sprawcy mordu w Glinciszkach. W wyniku akcji odwetowej zginęło 27 osób, wśród nich kobiety i dzieci. Odpowiedzialność „Łupaszki” za skalę przeprowadzonej akcji do dziś wzbudza dyskusje historyków. „Nie mamy żadnego potwierdzenia, że Zygmunt Szendzielarz wydał rozkaz – ustny czy pisemny – mordowania kobiet i dzieci. Wydał natomiast rozkaz przeprowadzenia odwetu na litewskich sprawcach mordu na Polakach” – powiedział w rozmowie z PAP badacz dziejów 5. Brygady dr Tomasz Łabuszewski z IPN. Dodał również, że działania tego rodzaju zasługują na potępienie, ale „należy je widzieć w szerszym kontekście całej wojny – jej okrutnych pozbawionych zasad mechanizmów”. W jego opinii konieczne jest także branie pod uwagę kontekstu wcześniejszych działań kolaborantów litewskich. „Nigdy nie zdarzyło się tak, że strona polska jako pierwsza zaczynała likwidować ludność cywilną. Nie, zawsze był to mechanizm reakcyjny na coś, co nastąpiło wcześniej” – podkreślił w rozmowie z PAP.

Nieco inny punkt widzenia przedstawia dr Paweł Rokicki, autor wydanej w 2015 r. monografii „Glinciszki i Dubinki. Zbrodnie wojenne na Wileńszczyźnie w połowie 1944 roku i ich konsekwencje we współczesnych relacjach polsko-litewskich”. Jego zdaniem w Glinciszkach zginęło 68 cywilów. „Stwierdzam, że ofiarami akcji 5. Brygady AK padły przede wszystkim kobiety i dzieci (ok. 75 proc. wszystkich zabitych). Negatywnie weryfikuję zaś wcześniejszą obiegową wersję o tym, że cywile byli jedynie dodatkowymi, czy też nawet przypadkowymi ofiarami walki. Udowadniam, że zostali oni zastrzeleni na skutek celowego działania podkomendnych rtm. Łupaszki. W czasie zaś akcji w Dubinkach nie doszło do żadnej walki, w szczególności z litewską policją, której tam po prostu nie było. Ustalenia te nie pozostawiają wątpliwości, że akcja odwetowa 5. Brygady AK była zbrodnią wojenną na ludności cywilnej” – zaznacza w opinii opublikowanej na stronie IPN.

5. Brygada Wileńska, zgodnie ze wcześniejszymi ustaleniami z komendantem okręgu, nie brała udziału w operacji wileńskiej. Zadecydowała o tym również osobista opinia jej dowódcy na temat sensowności współpracy z Sowietami: „Niech mnie historia osądzi, ale nie chcę, żeby kiedykolwiek nasi żołnierze byli wieszani na murach i bramach Wilna”. Żołnierze Brygady walcząc z niemieckimi jednostkami, wycofywali się na zachód. 23 lipca 1944 r. Brygada została częściowo rozbrojona przez Armię Czerwoną w Puszczy Grodzieńskiej. Wielu jej żołnierzy przedzierało się jednak nadal na zachód w małych grupach w kierunku Puszczy Augustowskiej. W sierpniu 1944 r. część z nich ponownie znalazła się pod dowództwem Szendzielarza w rejonie Bielska Podlaskiego. Po podporządkowaniu się Komendzie Białostockiego Okręgu AK „Łupaszka” na czele niewielkiego oddziału przeszedł do Puszczy Różańskiej.

W listopadzie 1944 r. awansowany został na stopień majora. Odbudowana 5. Brygada Wileńska weszła do akcji na wiosnę 1945 r., podlegając Komendzie Białostockiego Okręgu AKO (Armii Krajowej Obywatelskiej). W połowie tego roku oddział liczył ok. 250 żołnierzy, w tym wielu nowych. Wśród nich byli m.in. młoda sanitariuszka Danuta Siedzikówna „Inka” oraz por. Leon Beynar (Paweł Jasienica), który został adiutantem dowódcy.

Brygada przeprowadziła kilkadziesiąt akcji przeciwko NKWD, UBP, MO i KBW. We wrześniu 1945 r., na rozkaz Komendy Białostockiego Okręgu AKO, Szendzielarz rozformował 5. Brygadę Wileńską. Jesienią tego roku wyjechał na Pomorze, gdzie po nawiązaniu kontaktu z konspiracyjnymi strukturami podporządkował się komendantowi eksterytorialnego Wileńskiego Okręgu AK. Ppłk. Antoniemu Olechnowiczowi „Pohoreckiemu”. Na początku 1946 r. wrócił do walki, rozpoczynając działalność dywersyjną. „Łupaszka” wydał specjalną odezwę do miejscowej ludności: „Nie jesteśmy żadną bandą, tak jak nas nazywają zdrajcy i wyrodni synowie naszej Ojczyzny. My jesteśmy z miast i wiosek polskich. Niejeden z waszych ojców, braci i kolegów jest z nami. My walczymy za świętą sprawę, za wolną, niezależną, sprawiedliwą i prawdziwie demokratyczną Polskę”. Zaapelował również do żołnierzy LWP o niewykonywanie rozkazów komunistycznych dowódców i przechodzenie na stronę jego oddziału. W kwietniu tego roku odtworzył w Borach Tucholskich 5. Brygadę Wileńską i stanął na jej czele. Jej liczebność wynosiła w tym czasie ok. 70 ludzi. Działała na terenie województwa zachodniopomorskiego, gdańskiego i olsztyńskiego. Dzięki stosowaniu taktyki głębokich i szybkich rajdów jej żołnierze byli niemal nieuchwytni dla oddziałów komunistycznych i NKWD.

Jesienią 1946 r. Szendzielarz razem z niewielką grupą żołnierzy przeniósł się na teren Białostocczyzny, gdzie dołączył do 6. Brygady Wileńskiej, dowodzonej przez ppor. Lucjana Minkiewicza „Wiktora”. W marcu 1947 r. opuścił oddział. Początkowo przebywał w Warszawie, później w okolicach Głubczyc, a następnie ukrywał się w Osielcu koło Makowa Podhalańskiego. Tam 30 czerwca 1948 r. został aresztowany przez funkcjonariuszy bezpieki. Był przesłuchiwany przez najwyższych rangą funkcjonariuszy MBP – Józefa Różańskiego i Stanisława Radkiewicza.

W trakcie śledztwa trwającego blisko dwa i pół roku zachował godną postawę, biorąc na siebie całkowitą odpowiedzialność za działania podległych mu oddziałów. „Zarzucają mi między innymi, że na mój rozkaz zginęło czterystu funkcjonariuszy bezpieczeństwa lub MSW [MBP – przyp. red.] i dwa tysiące ruskich. Tych ubeków to mi dorzucili. Tyle to ich nie rozstrzelałem. Ale ruskich to mi sporo odjęli” – powiedział do jednego z kolegów w celi.

Proces był szeroko relacjonowany w komunistycznych mediach. Nakreślony wówczas wizerunek zbrodniarza i zdrajcy obowiązywał w propagandzie komunistycznej przez kolejne dziesięciolecia. 2 listopada 1950 r. „Łupaszka” skazany został przez Wojskowy Sąd Rejonowy w Warszawie na karę śmierci. Wyrok wykonano 8 lutego 1951 r. w warszawskim więzieniu na Mokotowie.

Dopiero 1 października 1993 r. orzeczeniem Wojskowego Sądu Rejonowego w Warszawie została unieważniona większość ciążących na „Łupaszce” wyroków śmierci, a 10 grudnia w wyniku apelacji do Sądu Najwyższego reszta wyroków komunistycznego „wymiaru sprawiedliwości”. Miejsce pochówku mjr. Zygmunta Szendzielarza przez kilkadziesiąt lat nie było znane. Jego szczątki zidentyfikowano dopiero w 2013 r. w wyniku ekshumacji przeprowadzonych przez IPN na tzw. Łączce Cmentarza Wojskowego na Powązkach. Pośmiertnie awansowany do stopnia pułkownika w 2016 r. został pochowany z wojskowym ceremoniałem na Wojskowych Powązkach. „Dziś po 65 latach poprzez odnalezienie doczesnych szczątków pana pułkownika, poprzez pamięć o bohaterstwie Żołnierzy Niezłomnych, poprzez te państwowe uroczystości pogrzebowe przywracamy godność Polsce. Godność, którą kiedyś ci, którzy katowali i zamordowali wtedy majora Zygmunta Łupaszkę, podeptali. Godność, którą przez zacieranie pamięci, razem z Żołnierzami Niezłomnymi wrzucili do bezimiennych dołów. Dziś ta godność wraca wraz z dumną Rzeczpospolitą, wraz z dumną Polską, która pochyla nisko głowę i oddaje hołd swojemu wielkiemu synowi, bohaterowi niezłomnemu do samego końca” – podkreślił prezydent Andrzej Duda w przemówieniu podczas uroczystości pogrzebowych.

Znadniemna.pl za Michał Szukała/PAP

110 lat temu, 12 marca 1910 r., urodził się Zygmunt Szendzielarz – przyszły legendarny dowódca 5. Wileńskiej Brygady AK. W 1951 r. sąd kontrolowany przez reżim komunistyczny skazał go na karę śmierci, a jego postać przez dziesięciolecia była oczerniana w propagandzie PRL. [caption id="attachment_45171" align="alignnone" width="480"]

– Kontrola obejmie granicę polsko-ukraińską, polsko-białoruską oraz polsko-litewską. Punkty sanitarne są także na południowej i zachodniej granicy – poinformował minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Kamiński.

– W 100 proc. wszyscy przekraczający granice będą poddani procedurom sanitarnym. Punkty kontroli sanitarnej zostaną otworzone na granicy polsko-litewskiej. Również dzisiaj punkty takie będą rozciągnięte na całość granicy polsko-niemieckiej, przy wszystkich przejściach kołowych, będą punkty sanitarne – zapowiedział.

Szef MSWiA dodał, że od poniedziałku funkcjonują w pięciu miejscach, przy przejazdach autostradowych punkty kontroli sanitarnej. – Wszystko przebiega bardzo sprawnie. Osoby, które są poddawane procedurom działają w pełnym porozumieniu z funkcjonariuszami – zaznaczył.

„Odpowiednie osoby zostały objęte opieką”

Jak powiedział podczas kontroli stwierdzono kilka przypadków niepokojących, gdzie podróżni mieli powyżej 38 stopni gorączki. – Te osoby zostały objęte opieką i przewiezione przygotowanymi ambulansami do szpitali – zaznaczył.

– Mamy również kontrolę sanitarną w odniesieniu do pasażerów promów, jak również pasażerów pociągów Intercity – dodał. – Wszystko jest uruchomione – zapewnił.

Mariusz Kamiński podkreślił, że jeśli chodzi o odwoływanie imprez masowych, wojewodowie w porozumieniu z organizatorami będą wydawali decyzje administracyjne dotyczące zakazu odbywania się takich imprez. – Aczkolwiek jeśli organizatorzy uznają, że impreza dalej będzie miała sens bez udziału publiczności, to wojewodowie w tym zakresie będą elastyczni – powiedział.

Znadniemna.pl za PAP

- Kontrola obejmie granicę polsko-ukraińską, polsko-białoruską oraz polsko-litewską. Punkty sanitarne są także na południowej i zachodniej granicy - poinformował minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Kamiński. - W 100 proc. wszyscy przekraczający granice będą poddani procedurom sanitarnym. Punkty kontroli sanitarnej zostaną otworzone na granicy polsko-litewskiej. Również

Uroczyste nabożeństwo w mińskiej Archikatedrze Najświętszej Maryi Panny w intencji ofiar tragicznych wydarzeń wiosny 1940 roku oraz spotkanie z badaczami zbrodni komunistycznych na Białorusi – tak wyglądały w Mińsku obchody 80. rocznicy podjęcia przez władze  ZSRR 5 marca 1940 roku decyzji o rozstrzelaniu przebywających w sowieckich obozach polskich jeńców wojennych.

Z okazji nabożeństwa w intencji ofiar zbrodni katyńskiej w archikatedrze wystawiono obraz Matki Bożej Katyńskiej

Mszę świętą  w intencji ofiar zbrodni katyńskiej celebrował biskup pomocniczy Archidiecezji Mińsko-Mohylewskiej Jerzy Kasabucki. Na wspólną modlitwę za dusze rozstrzelanych bez wyroku sądowego  obrońców II Rzeczypospolitej Polskiej, wiarołomnie napadniętych przez ZSRR we wrześniu 1939 roku i osadzonych w sowieckich obozach przybyli przedstawiciele większości tradycyjnych dla Białorusi wyznań religijnych, akredytowani w Mińsku polscy dyplomaci oraz działacze Związku Polaków na Białorusi.

Mszę św. celebrował biskup pomocniczy Archidiecezji Mińsko-Mohylewskiej Jerzy Kasabucki

Za ofiary zbrodni katyńskiej modlili się przedstawiciele tradycyjnych dla Białorusi wyznań religijnych

Po nabożeństwie do obecnych w świątyni przemówił Nadzwyczajny i Pełnomocny Ambasador RP na Białorusi Artur Michalski. Dyplomata przypomniał, że zbrodnia katyńska jest wspólną tragedią nie tylko dla Polaków, lecz także dla Białorusinów, którzy, jako obywatele II Rzeczypospolitej, zostali uznani przez zbrodniczy reżim komunistyczny za ludzi, podlegających unicestwieniu. Według ambasadora Michalskiego, pamięć o strasznych wydarzeniach sprzed 80. lat jest wciąż żywa w rodzinach, które straciły swoich bliskich w ramach zbrodni, dokonanej na polskich obywatelach.

Przemawia Nadzwyczajny i Pełnomocny Ambasador RP na Białorusi Artur Michalski

Ambasador podziękował wszystkim przybyłym do świątyni za wspólną modlitwę za dusze ofiar  zbrodni katyńskiej.

Po nabożeństwie wywiadu Polskiemu Radiu udziela prezes Oddziału ZPB w Mińsku Helena Marczukiewicz

Wieczorem tegoż dnia w siedzibie Press Club Belarus odbyło się spotkanie z historykami, badającymi zbrodnie komunistyczne z okresu ZSRR. W spotkaniu, które zgromadziło liczną publiczność, wzięli udział historycy Ihar Kuzniacou, Ihar Mielnikau oraz działacz ZPB Igor Stankiewicz, będący autorem naszego portalu i jednym z aktywistów kampanii społecznej „Zabici, ale nie zapomniani”.

W spotkaniu w charakterze ekspertów wzięli udział: Igor Stankiewicz, Ihar Mielnikau oraz Ihar Kuzniacou

Największą niewiadomą dla badaczy zbrodni katyńskiej wciąż pozostaje tzw. Białoruska Lista Katyńska, a także miejsce w którym spoczęły szczątki ofiar, rozstrzelanych na terenie Białorusi.

Historycy przypuszczają, że wiele ofiar z Białoruskiej Listy Katyńskiej może być pogrzebanych w uroczysku Kuropaty, będącym największym i najbardziej znanym miejscem straceń z okresu stalinowskiego. Według różnych szacunków w Kuropatach mogło być pogrzebanych nawet 200-250 tysięcy ofiar represji z lat 1937-1941.

Miejsca masowych rozstrzeliwań i pochówków ofiar zbrodni stalinowskich w Mińsku

Według historyka Ihara Kuzniacowa tylko na terenie Mińska i okolic jest co najmniej 19 miejsc,  w których NKWD mogło rozstrzeliwać Polaków. Badacz uważa, że jednym z największych miejsc straceń polskich obywateli jest podmińskie uroczysko Błagowszczyna.  W 1956 toku, w celu ukrycia miejsca pochówku ofiar represji stalinowskich, władze utworzyły tutaj wysypisko śmieci. – Miejscem straceń może być także uroczysko Drozdy, na którego terenie  znajdowały się dacze NKWD. Na terenie dacz NKWD rozstrzeliwano przecież polskich oficerów w Charkowie, Katyniu i Miednoje – mówił ekspert. Według Kuzniacowa Kuropaty mogą być miejscem, do którego mogli przywozić zwłoki ofiar egzekucji, dokonywanych w innych miejscach.

Ihar Kuzniacou jest tym człowiekiem, który ufundował w Kuropatach tablicę, poświęconą rozstrzelanym przez NKWD polskim żołnierzom, jej treść brzmi: „Pamięci urodzonych na Białorusi żołnierzy polskiej armii, zabitych przez NKWD w latach 1939-41”. Badacz wmurował w Kuropatach także kamień węgielny, na którym ma stanąć pomnik polskich oficerów, zamordowanych na Białorusi przez NKWD oraz postawił krzyż, upamiętniający polskie ofiary stalinizmu na Białorusi. Oba upamiętnienia zostały zniszczone przez „nieznanych sprawców”.

Historyk Ihar Kuzniacou

Biorący udział w spotkaniu historycy poinformowali publiczność, że nieujawniona do tej pory Białoruska Lista Katyńska może liczyć 3870 nazwisk polskich obywateli, którzy zostali wzięci do niewoli przez NKWD we wschodnich województwach II Rzeczypospolitej po agresji ZSRR na Polskę we wrześniu 1939 roku. Następnie na rozkaz Stalina ta grupa jeńców została rozstrzelana w kwietniu 1940 roku, prawdopodobnie na terenie więzienia NKWD w Mińsku.

Dane statystyczne o polskich oficerach rozstrzelanych na terenie Zachodniej Ukrainy i Zachodniej Białorusi

Podczas spotkania publiczność dowiedziała się także o liczbie więźniów, utrzymywanych w 33 więzieniach na terenie BSRR wiosną 1940 roku. Było ich wówczas 36 520 osób, przy limicie, wynoszącym 16 945. Ihar Kuzniacou opowiedział też o  sześciu deportacjach ludności, dokonanych na zajętych przez Sowietów  terenach II RP.

Historyk Ihar Mielnikau w swoim wystąpieniu stwierdził, że państwo białoruskie nie traktuje zbrodnię katyńską jako swoją tragedię, chociaż jest to tragedia nie tylko polska, lecz tragedia o wymiarze ogólnoeuropejskim. Ihar Mielnikau opowiedział zgromadzonym o swojej pracy w Archiwum Straży Granicznej w Warszawie i o podjętej przez niego próbie dotarcia do archiwów odpowiedniej służby w Rosji, która zakończyła się niepowodzeniem. – Rosja wykorzystuje temat Katynia i inne tematy związane ze zbrodniami komunistycznymi politycznie. Bardzo utrudnia to pracę niezależnych badaczy oznajmił historyk.

Ihar Mielnikau demonstruje album pt. „Wrzesień 1939 roku. Groby niewypowiedzianej wojny”

Ihar Mielnikau zaprezentował przy okazji spotkania historyków wynik swojej pięcioletniej pracy – album pt. „Wrzesień 1939 roku. Groby niewypowiedzianej wojny”. Publikacja ta opowiada m.in. o obronie Grodna, walkach w okolicach Baranowicz, Antopola oraz dramatycznej ewakuacji więzień  w 1941 roku (tzw. „marsze śmierci”). Album zawiera także opis  grobów personelu strażnic KOP. Skandalicznie w kontekście ustalonych przez historyków i badaczy faktów wygląda zapewnienie władz białoruskich, że na terenie Białorusi nie było rozstrzeliwań polskich oficerów  w ramach zbrodni katyńskiej.

Pod koniec spotkania, biorący w nim udział historycy ogłosili wspólną inicjatywę. Stwierdzili, że skoro nie ma zgody władz na postawienie pomnika katyńskiego na terenie memoriału w Kuropatach, to będą się starać o postawienie w Mińsku pomnika upamiętniającego tragiczne wydarzenia z 1940 roku w innym miejscu na terenie białoruskiej stolicy.

Z Mińska Paulina Juckiewicz i Agnieszka Wiśniewska, zdjęcia autorek i Andrzeja Gołojenki

Uroczyste nabożeństwo w mińskiej Archikatedrze Najświętszej Maryi Panny w intencji ofiar tragicznych wydarzeń wiosny 1940 roku oraz spotkanie z badaczami zbrodni komunistycznych na Białorusi - tak wyglądały w Mińsku obchody 80. rocznicy podjęcia przez władze  ZSRR 5 marca 1940 roku decyzji o rozstrzelaniu przebywających w

Doroczne święto rzemieślników, rękodzielników i artystów ludowych ku czci św. Kazimierza, patrona Polski i Litwy, zorganizował w niedzielę, 8 marca, Związek Polaków na Białorusi.

Święty Kazimierz jest otoczony w Grodnie szczególną czcią, gdyż właśnie w grodzie nad Niemnem 4 marca 1484 roku młody królewicz, szykujący się do objęcia tronu po ojcu – królu Kazimierzu IV Jegiellończyku – zakończył swój ziemski żywot.

Pierwszy święty litewski, którym został Kazimierz Jagiellończyk, jest uważany za patrona rzemieślników, rękodzielników i twórców ludowych, którzy każdego roku na początku marca zjeżdżają się na jarmarki, pierwotnie do Wilna, a współcześnie także do innych dużych miast naszego regionu, m.in. do Białegostoku i Grodna, aby ofiarować swoje wyroby miejskim mieszkańcom.

„Grodzieńskie Kaziuki 2020” zainaugurowało przybycie Kazimierza Królewicza z orszakiem tancerzy, będących zespołem „Sami swoi”, działającym przy Grodzieńskim Miejskim Oddziale ZPB. Królewicz oznajmił, że przybywa do Grodna z samego Wilna, aby patronować przybyłym na jarmark ludziom, utrzymującym się z handlu wyrobami własnoręcznej roboty.

Na straganach Jarmarku Kaziukowego grodnianie mogli spotkać wyroby rękodzieła dostarczone tutaj z różnych, najdalszych nawet zakątków Białorusi. Działające przy ZPB Towarzystwo Twórców Ludowych ściągnęło na jarmark mistrzów rękodzieła z Lidy, Wołkowyska, Oszmiany, Brzostowicy, Stołpców, Mozyrza oraz innych miejscowości, zarówno podgrodzieńskich, jak i leżących w regionach, oddalonych od Grodna.

Obecny na „Grodzieńskich Kaziukach 2020” konsul w Konsulacie Generalnym RP w Grodnie Stanisław Sadowy w imieniu szefa placówki Jarosława Książka przywitał artystów ludowych oraz gości jarmarku, wyrażając wdzięczność Związkowi Polaków na Białorusi za pielęgnowanie pięknej tradycji, stanowiącej ogromne wsparcie dla ludzi, fascynujących się tradycyjnym rękodziełem i sztuką ludową.

Do gości i uczestników święta rzemieślników zwróciła się także prezes ZPB Andżelika Borys. W swoim wystąpieniu podkreśliła, że partnerem ZPB przy organizacji „Grodzieńskich Kaziuków” od lat jest Konsulat Generalny RP w Grodnie, który ufundował upominki dla wszystkich przybyłych na jarmark artystów.

Podobnie, jak w latach poprzednich twórcy ludowi ofiarowali gościom jarmarku nie tylko wyroby rękodzieła, lecz także kulinaria regionalne oraz wypieki cukiernicze. Każdy oddział ZPB, który oddelegował na jarmark ekipę rękodzielników, przywiózł na święto także artystów obeznanych w śpiewie i graniu na instrumentach muzycznych. To dzięki nim w ramach jarmarku odbył się trwający kilka godzin koncert, w którym nie zabrakło tańców, piosenek ludowych i estradowych, a także polskich przebojów rockowych z lat 80. minionego stulecia, które wykonał zespół grodzieńskich muzykantów „Prawdziwi mężczyźni”. Przedstawiciele pokolenia współczesnych czterdziestolatków i pięćdziesięciolatków z nostalgią słuchali znane im z dzieciństwa i młodości przeboje Czesława Niemena, m.in. „Dziwny jest ten świat”, czy „Pod papugami”, a także największe hity zespołów „Kombi”, „Budka Suflera”, „Lombard”, „Lady Pank” oraz Tadeusza Nalepy.

Swoją grodzieńską premierę na „Grodzieńskich Kaziukach 2020” miał kabaret „50+”, który założyli niedawno działacze Oddziału ZPB w Lidzie. Kabareciarze rozegrali scenkę, której spontanicznym uczestnikiem został konsul Stanisław Sadowy. Dyplomata, demonstrując doskonałe poczucie humoru, okazał się świetnym improwizatorem i rezolutnie odpowiadał na podchwytliwe i prowokacyjne pytania lidzkich kabareciarzy.

Na zakończenie „Grodzieńskich Kaziuków 2020” prezes ZPB Andżelika Borys i konsul RP Stanisław Sadowy wręczyli wszystkim przybyłym na święto artystom pamiątkowe dyplomy uczestników jarmarku oraz ufundowane przez Konsulat Generalny RP w Grodnie upominki w postaci koszów delikatesowych.

Zapraszamy do obejrzenia Fotorelacji z Grodzieńskich Kaziuków:

Kazi

Znadniemna.pl

Doroczne święto rzemieślników, rękodzielników i artystów ludowych ku czci św. Kazimierza, patrona Polski i Litwy, zorganizował w niedzielę, 8 marca, Związek Polaków na Białorusi. Święty Kazimierz jest otoczony w Grodnie szczególną czcią, gdyż właśnie w grodzie nad Niemnem 4 marca 1484 roku młody królewicz, szykujący się

Od końca wojny, przez ponad 50 lat prace przedstawiające zbrodnie sowieckich okupantów były w PRL objęte oficjalnym zakazem rozpowszechniania. Przeczyły wszak „państwowej prawdzie” o ZSRS jako kraju dobrobytu, sojuszniku Polski i mocarstw sprzymierzonych w walce z faszystowskimi Niemcami.

Dopiero przemiany w polityce międzynarodowej pozwoliły na ukazanie się wydawnictw i produkcji filmowych mówiących o Rzeczypospolitej jako państwie zbudowanym między dwoma państwami totalitarnymi. Kraju, który po latach zaborów i krótkim, dwudziestoletnim okresie niepodległości przez kolejne dziesięciolecia zmagał się z imperialnymi dążeniami do podporządkowania przez wielkich sąsiadów ze wschodu i zachodu.

Polityka unicestwienia elit

Dominację obu okupantów miała ugruntować polityka unicestwienia wiodących warstw narodu polskiego, polskich patriotów niezależnie od narodowości, wyznania i wykonywanej profesji.

Stanisław Ozimek (fotografia z z albumu rodziny Ozimek – Mazurkiewicz udostępniona przez Jerzego Mazurkiewicza)

Decyzja podjęta przez Biuro Polityczne KC WKP(b) 5 marca 1940 r. mówiła o zastosowaniu najwyższego wymiaru kary, czyli rozstrzelania, wobec osób znajdujących się w trzech obozach specjalnych NKWD: Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie oraz w więzieniach na terenach tzw. Zachodniej Ukrainy i Zachodniej Białorusi. W jej wyniku zostali zgładzeni oficerowie Wojska Polskiego, policjanci, przedstawiciele innych służb mundurowych, tysiące rezerwistów reprezentujących polską inteligencję wezwaną do obrony Ojczyzny w 1939 r. oraz osoby aresztowane po zajęciu przez Armię Czerwoną ziem wschodnich II RP. W literaturze przedmiotu zbrodnię dokonaną przez NKWD, określa się słowami Katyń lub Zbrodnia Katyńska. Są to wyrazy-symbole wynikające z daty pierwszych prac ekshumacyjnych prowadzonych w Katyniu, które potwierdziły sowiecki mord na obywatelach Polski, nagłośniony przez Niemców już w kwietniu 1943 r. 

W licznych tekstach omawiających rozmaite aspekty zbrodni 1940 roku rzadko podnoszony jest fakt, że jej ofiarami byli także małoletni – chłopcy i dziewczęta – a także kobiety.

Dzieci-ofiary Katynia

Chłopcy – gimnazjaliści, a zwłaszcza harcerze – chcąc na miarę swoich sił i umiejętności pomóc w zmaganiach  z wrogiem podążali śladem ojców. Ujęci z czasem wraz z oddziałami wojska, dzielili losy dorosłych. Zgodnie z wytycznymi władz sowieckich z obozów rozdzielczych niektórzy z nich razem z ojcami trafiali do obozów specjalnych NKWD.

Rękawiczka damska wydobyta podczas prac ekshumacyjnych w Bykownii. Fot.: Adam Kuczyński
Pierścionek wydobyty podczas prac ekshumacyjnych w Bykownii. Fot.: Adam Kuczyński
But wydobyty podczas prac ekshumacyjnych w Bykownii. Fot.: Adam Kuczyński

Z ustalonej dotąd grupy 65 uwięzionych w wieku od 8-17 lat większość została zwolniona. Dotąd jednak nie został ustalony los wszystkich takich osób. Czy podzielili oni drogę 8- letniego Feliksa Mastalerza, którego los po odesłaniu do ostaszkowskiego domu dziecka pozostaje nieznany, czy raczej Stasia Ozimka, którego szczątki spoczywają w Miednoje. Być może to o jego ostatnich chwilach przed rozstrzelaniem mówi wstrząsający zapis wspomnień szefa NKWD w Kalininie Dmitrija Tokariewa:

„[…] był bez nakrycia głowy. Wszedł i uśmiechnął się, tak, chłopiec, zupełny chłopiec”.

Pomordowane kobiety

Mało znany jest także los kobiet zamordowanych zgodnie z decyzją 5 marca 1940 r. Jak dotąd, oprócz Janiny Lewandowskiej, której szczątki zostały odnalezione w 1943 r. w Katyniu, znane są nazwiska jeszcze 54 kobiet i dziewcząt umieszczonych na tzw. ukraińskiej liście katyńskiej. Są to spoczywające w Bykowni policjantki, funkcjonariuszki służby więziennej, tajne współpracownice polskich służb śledczych, wywiadu wojskowego, konspiratorki ZWZ oraz działaczki społeczne i polityczne oskarżone o terroryzm przeciw władzy sowieckiej. Zgodnie ze spisami, jako wrogowie systemu komunistycznego na śmierć zasłużyły także przedstawicielki ziemiaństwa, nauczycielki oraz kobiety wykładające na uczelniach wyższych.

Kobiety uwzględnione w spisach skazanych na rozstrzelanie były aresztowane przez NKWD w okresie od września 1939 roku do kwietnia 1940 roku. Ich wiek był rozmaity. Najmłodszą była aresztowana w wieku 17 lat Aniela Krotochwilówna, a najstarsze – Helena Lewczanowska i Nadieżda Stiepanowa – reprezentowały rocznik 1881. Status rodzinny tych więźniarek był bardzo różny. Są wśród nich panny, mężatki, wdowy i rozwódki. Z reguły przechodziły one śledztwo w lokalnych więzieniach m.in. Łucku, Równym, Lwowie, Tarnopolu, Stanisławowie i tam zostały uznane za „zatwardziałych wrogów władzy sowieckiej”. Następnie przewożono je do więzień w Kijowie, w Charkowie i Chersoniu. Część z nich miała dzieci. W wielu przypadkach ich rodziny również ucierpiały wskutek represji sowieckich. Na liście zamordowanych na Ukrainie są siostry, matka z córką oraz małżeństwa. Poza tym wiele rodzin aresztowanych kobiet zostało skazanych na pobyt w łagrach. Wielu ich bliskich zmarło w głębi sowieckiej Rosji.

Przedmioty znalezione podczas prac prowadzonych w dołach śmierci w Bykowni, w latach 2001, 2006, 2007, kryjących szczątki obywateli polskich zostały przekazane stronie polskiej i obecnie znajdują się w zbiorach Muzeum Katyńskiego w Warszawie. Około 1000 przedmiotów odnalezionych w 2011 i 2012 roku nadal jednak pozostaje po stronie ukraińskiej. 

Choć na kilku przedmiotach odczytano nazwiska ofiar znajdujące się na liście zamordowanych na terenie Ukrainy, na żadnym z obiektów nie odnaleziono nazwiska zlikwidowanych kobiet. Wśród artefaktów są jednak takie, które jednoznacznie można określić jako należące do kobiet. Są to elementy odzieży i obuwie, ozdoby, przedmioty użytku osobistego. Dzięki pracom ekshumacyjnym, a następnie badawczym prowadzonym przez Reginę Piątek, obecnie pracownika MKiDN oraz Dominikę Siemińską, obecnie zatrudnioną w BPiI IPN, ustalono, iż odnaleziona cygarniczka z wydrapanym napisem „Halina 1940” może być własnością Władysławy Raszplewicz, która  posługiwała się swoim drugim imieniem – Halina.

***

Choć zatem pewien etap dążenia do ukazania prawdy o zbrodni katyńskiej został zamknięty, to cel ostateczny – pełne jej poznanie – wciąż pozostaje odległy. A przecież na godny pochówek czekają nadal także obywatele polscy spoczywający poza obrębem Polskich Cmentarzy Wojennych, zamordowani w Chersoniu i spoczywający na Białorusi.

Znadniemna.pl za Ewa Kowalska/Przystanekhistoria.pl

Od końca wojny, przez ponad 50 lat prace przedstawiające zbrodnie sowieckich okupantów były w PRL objęte oficjalnym zakazem rozpowszechniania. Przeczyły wszak „państwowej prawdzie” o ZSRS jako kraju dobrobytu, sojuszniku Polski i mocarstw sprzymierzonych w walce z faszystowskimi Niemcami. Dopiero przemiany w polityce międzynarodowej pozwoliły na ukazanie

Wernisaż wystawy pt. „Eryk Lipiński – Karykatura”, prezentującej ponad sto rysunków i grafik, pochodzących ze zbiorów Muzeum Karykatury im. Eryka Lipińskiego w Warszawie, odbył się 4 marca w mińskiej galerii Uniwersytet Kultury. Współorganizatorem wydarzenia jest Instytut Polski w Mińsku.

Rysunki z cyklu „Przysłowia polskie”

Muzeum Karykatury w Warszawie jest jedną z pierwszych na świecie tego typu placówek muzealnych. Powstało w 1978 roku. Pomysłodawcą powstania placówki, a później jej wieloletnim dyrektorem był Eryk Lipiński (1908 – 1991) – polski karykaturzysta, satyryk, dziennikarz, grafik, autor plakatów i ilustracji książkowych, tekstów kabaretowych i felietonów, książek o karykaturze i satyrze, scenograf.

Zbiory muzeum liczą ponad 25 tysięcy rysunków, od XVIII-wiecznych po współczesne. Ekspozycja muzealna składa się z prac najwybitniejszych karykaturzystów. Najbogatszy jest zbiór polskiej karykatury współczesnej, na który złożyły się prace czołowych przedstawicieli gatunku, takich jak: Eryk Lipiński, Julian Bohdanowicz, Andrzej Czeczot, Jerzy Flisak, Zbigniew Lengren, Edward Lutczyn i Andrzej Mleczko.

Według rankingu brytyjskiego dziennika „The Guardian” Muzeum Karykatury im. Eryka Lipińskiego  w Warszawie plasuje się w pierwszej dziesiątce najbardziej unikatowych muzeów Europy.

Twórca muzeum Eryk Lipiński jest nazywany „księciem polskiej karykatury”. Wraz ze Zbigniewem Mitznerem w 1935 roku artysta założył tygodnik satyryczny „Szpilki”. Był jego redaktorem naczelnym w latach 1935-1937 i po wojnie –  od roku 1946 do 1953.

Później Eryk Lipiński współpracował także z „Przekrojem”, „Przeglądem Kulturalnym”, „Trybuną Ludu”  oraz „Zwierciadłem”.

Podczas II wojny światowej artysta-grafik współpracował z podziemiem – zajmował się fałszowaniem dokumentów i banknotów. Był więźniem niemieckiego obozu zagłady Auschwitz. Po zakończeniu wojny został oddelegowany jako korespondent prasy polskiej na procesy w Norymberdze. W 1991 roku został uhonorowany tytułem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata.

O znaczeniu osoby Eryka Lipińskiego dla kultury polskiej oraz o języku karykatury, który nie potrzebuje tłumaczenia i przekracza granice, zarówno polityczne, jak i mentalne, mówili podczas wernisażu: Ambasador RP w Mińsku Artur Michalski, przewodniczący Białoruskiej Fundacji Kultury Tadeusz Strużecki, prorektor Uniwersytetu Kultury Wiktor Jazykowicz, dyrektor galerii Maryna Tatarewicz oraz dyrektor Muzeum Karykatury Elżbieta Laskowska.

Po przemówieniach, zgodnie z tradycją Muzeum Karykatury, wysocy goście  dokonali uroczystego „pęknięcia wystawy”, przebijając nadmuchane  baloniki.

Przemawia ambasador RP na Białorusi Artur Michalski
Przemawia prorektor Uniwersytetu Kultury w Mińsku Wiktor Jazykowicz
Uroczyste „pęknięcie wystawy”

Jeszcze przed rozpoczęciem wydarzenia na pytania portalu Znadniemna.pl odpowiedziała Elżbieta Laskowska:

Przemawia dyrektor Muzeum Karykatury im. Eryka Lipińskiego w Warszawie Elżbieta Laskowska

Pani Dyrektor, czy w Polsce są muzea podobne do Muzeum Karykatury w Warszawie?

– Nie. Jest to jedyna tego typu placówka w Polsce, a na całym świecie podobnych miejsc znajdzie się zaledwie około pięćdziesięciu. Nasze muzeum powstało jako jedno z pierwszych, chyba – trzecie na świecie, po Domu Humoru i Satyry w Gabrowie (Bułgaria) i jeszcze jedną podobną instytucją.

Jak często muzeum organizuje wystawy wyjazdowe i czy wcześniej ekspozycja gościła na Białorusi?

– W swojej historii Muzeum zrealizowało ponad 200 wystaw na terenie Polski i za granicą – w niemal wszystkich krajach Europy oraz w USA. Na Białorusi jesteśmy po raz pierwszy.

Czy Muzeum prowadzi działalność edukacyjną?

 – Oczywiście. Popularnością cieszą warsztaty pt. „Rysuję z Mistrzami karykatury” oraz wykłady z historii karykatury dla młodzieży.

Jak dawno związała Pani życie z Muzeum Karykatury?

– Zaczęłam pracować w Muzeum w latach 90. Eryk Lipiński, niestety, już nie żył, ale w Muzeum pracowali wówczas jego koledzy, pasjonaci karykatury. Niektórzy z nich również teraz pracują w Muzeum. Dyrektorem placówki zostałam w 2016 roku.

W 2015 roku muzeum mogło przestać istnieć, bo pojawił się pomysł włączenia go do Muzeum Warszawy. Jak się udało zachować samodzielność instytucji?

– To zasługa wszystkich, ale w pierwszej kolejności syna Eryka Lipińskiego –  Tomasza, znanego polskiego muzyka rockowego, lidera i współzałożyciela zespołów Brygada Kryzys, Tilt i Fotoness. Wsparło nas także Stowarzyszenie Polskich Artystów Karykatury (SPAK), którego założycielem był Eryk Lipiński.

Muzeum ma świetną stronę na Facebook. Kto ją prowadzi?

– Bardzo dużo dla tej strony robi córka założyciela Muzeum Zuzanna Lipińska – grafik, ilustratorka, specjalistka od tworzenia stron WWW. Ona stworzyła też logo Muzeum.

W jednym z wywiadów powiedziała Pani, że karykatura szybko się starzeje. Co to znaczy?

Generalnie miałam na myśli karykaturę XIX wieku, bo żeby ją zrozumieć, trzeba zgłębić wiedzę o ówczesnych realiach. Naszym zadaniem jest zachowanie wiedzy o tym, czego w danym okresie historycznym dotykała. Na tej wystawie najstarsze karykatury Eryka Lipińskiego są datowane 1961 rokiem (słynny cykl pt. „Jak wyglądałaby Gioconda gdyby malowali ją…”) oraz rokiem 1965 na które wpłynęła postać Wojciecha Młynarskiego.

Nie ma tu karykatur z okresu międzywojennego, które mogą być niezrozumiałe dla wszystkich. Generalnie rzecz biorąc, ulubionym tematem karykaturzystów i rodzajem ich środowiska naturalnego jest polityka oraz sprawy społeczno-polityczne. Pojawia się również tzw. czysty żart, satyra, dowcip, anegdota. Na prezentowanej w Mińsku wystawie jest przedstawiona tematyka polityczna, historyczna, kulturalna i sportowa.

Jak wyglądałaby Gioconda gdyby namalował ją… Marc Chagall

Wystawa„Eryk Lipiński – Karykatura”,będzie dostępna dla zwiedzających w Mińsku do 18 marca. Wstęp wolny.

Potem wystawa zagości w Brześciu.

Paulina Juckiewicz z Mińska

Wernisaż wystawy pt. „Eryk Lipiński – Karykatura”, prezentującej ponad sto rysunków i grafik, pochodzących ze zbiorów Muzeum Karykatury im. Eryka Lipińskiego w Warszawie, odbył się 4 marca w mińskiej galerii Uniwersytet Kultury. Współorganizatorem wydarzenia jest Instytut Polski w Mińsku. Rysunki z cyklu "Przysłowia polskie" Muzeum Karykatury w

Skip to content