HomeStandard Blog Whole Post (Page 446)

Trzej liderzy Związku Polaków na Białorusi – prezes Mieczysław Jaśkiewicz, przewodnicząca Rady Naczelnej Andżelika Borys oraz prezes Stowarzyszenia Żołnierzy Armii Krajowej na Białorusi Weronika Sebastianowicz – napisali list do Ministra Spraw Zagranicznych RP Witolda Waszczykowskiego z prośbą o interwencję w obronie honoru Żołnierzy Armii Krajowej przed oszczerstwami, zawartymi w białoruskim podręczniku historii oraz w filmie, którego premiera jest planowana na 100-lecie białoruskiej milicji.

andzelika_borys2

O inicjatywie poinformowała wczoraj na zebraniu członków Oddziału ZPB w Grodnie jedna z sygnatariuszek listu do ministra Waszczykowskiego Andżelika Borys.

andzelika_borys1

Andżelika Borys

Jak ujawniła, sprawa dotyczy dwóch skandalicznych spraw.

Pierwsza to stwierdzenia, zawarte w podręczniku historii dla 10 klasy pt. „Historia Białorusi 1917-1945”, uczenie się treści którego obowiązuje we wszystkich szkołach na Białorusi, również Polskich Szkołach w Grodnie i Wołkowysku.

We wspomnianym podręczniku, w rozdziale, charakteryzującym rodzaje formacji partyzanckich, walczących podczas wojny na terenie okupowanej przez Niemców Białorusi, aktywność Armii Krajowej została opisana w sposób następujący:

„W latach 1943-1944 prowadzili oni działania przeciwko sowieckiemu podziemiu i partyzantom oraz Armii Czerwonej i wszystkim tym, którzy nie popierali idei odnowienia państwa polskiego w granicach 1939 roku.

W 1944 roku oddział akowców spalił razem z mieszkańcami wieś Łukasze, w tym samym roku były zniszczone wsie Turejsk i Zaborje(…). Ofiarami akowskiego terroru stało się 10 tysięcy obywateli Białoruskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej. Przede wszystkim byli to cywile, rodziny partyzantów oraz przedstawiciele narodowej białoruskiej inteligencji.”

Zacytowany fragment, zdaniem Andżeliki Borys i jej kolegów z ZPB – Mieczysława Jaśkiewicza i Weroniki Sebastianowicz, godzi w dobre imię żołnierzy Armii Krajowej, którzy nigdy nie dokonywali masowych mordów na cywilach, zwłaszcza ze względu na ich narodowość. Niepoparta żadnymi rzetelnymi dochodzeniami historycznymi jest także przypisana w podręczniku akowcom liczba ich ofiar. – Mamy do czynienia z ewidentną i świadomą manipulacją – mówi nam Andżelika Borys, podkreślając, iż manipulacja ta jest elementem antypolskiej polityki historycznej prowadzonej przez władze Białorusi.

Kolejnym przejawem nieżyczliwej względem Żołnierzy Armii Krajowej polityki historycznej prowadzonej przez władze Białorusi jest, zdaniem sygnatariuszy listu do ministra Waszczykowskiego, premiera filmu pt. „Ślady na wodzie”, planowana na marzec 2017 roku z okazji 100-lecia białoruskiej milicji. Nakręcony prze państwową wytwórnię Belarusfilm obraz fabularny opowiada o powojennej walce NKWD z polskim podziemiem niepodległościowym na Grodzieńszczyźnie. Zdaniem Andżeliki Borys i jej kolegów z ZPB również ten film może okazać się oszczerczy względem Żołnierzy Armii Krajowej i jej legendarnych dowódców, którzy czczeni są w Polsce jako bohaterzy narodowi.

Na kontrowersyjny charakter filmu „Ślady na wodzie” jeszcze w roku ubiegłym zwrócił uwagę działacz ZPB, korespondent Gazety Wyborczej w Grodnie Andrzej Poczobut. Dziennikarz zwracał uwagę na zmanipulowany i sfałszowany przez autorów filmu opis postaci między innymi kawalera Virtuti Militari, majora Jana Piwnika „Ponurego”, czczonego przez Polaków zarówno w Polsce, jak i na Białorusi jako jednego z największych polskich bohaterów wojennych.

andzelika_borys6

Jak ujawniła w rozmowie ze Znadniemna.pl Andżelika Borys w liście do ministra Waszczykowskiego ona wraz z Mieczysławem Jaśkiewiczem i Weroniką Sebastianowicz prosi o podjęcie zdecydowanych działań dyplomatycznych, potrafiących zatrzymać falę oszczerstw pod adresem Żołnierzy Armii Krajowej.

Polska działaczka zapowiada, że w najbliższym czasie zainicjuje zbieranie podpisów pod żądaniem do ministra edukacji Republiki Białoruś o usunięcie ze szkolnego podręcznika fragmentów oczerniających Żołnierzy Armii Krajowej.

Znadniemna.pl

Trzej liderzy Związku Polaków na Białorusi - prezes Mieczysław Jaśkiewicz, przewodnicząca Rady Naczelnej Andżelika Borys oraz prezes Stowarzyszenia Żołnierzy Armii Krajowej na Białorusi Weronika Sebastianowicz - napisali list do Ministra Spraw Zagranicznych RP Witolda Waszczykowskiego z prośbą o interwencję w obronie honoru Żołnierzy Armii Krajowej

Jedenaście zespołów z różnych regionów Białorusi wzięło udział w I Festiwalu Pieśni Patriotycznej „Polskie Serce”, który się odbył 20 listopada w Mińsku. To druga część programu o nazwie „Wspólne Dobro. Polska Kultura na Białorusi”.

polskieserca_9
Celem festiwalu było przekazanie młodemu pokoleniu kulturowego wzorca do naśladowania, kultywowanie języka polskiego i kultury.

polskieserca_1

polskieserca_2

Na widowni wśród około 200 widzów obecny był Ambasador RP na Białorusi Konrad Pawlik. „Takie wydarzenia pomagają kultywować i rozwijać język polski wśród polskiej mniejszości, zwłaszcza młodych ludzi” – podkreślił.

polskieserca_4

polskieserca_7

Festiwal „Polskie Serce” został zorganizowany przez Zjednoczenie Społeczne Polska Macierz Szkolna, Fundację na rzecz Pomocy Dzieciom z Grodzieńszczyzny, Senat RP oraz Ambasadę RP w Mińsku.

W niedzielę popołudniu odbył się również koncert pieśni patriotycznych zorganizowany przez miński oddział Związku Polaków na Białorusi. W uroczystym spotkaniu wziął udział Marek Pędzich – szef wydziału konsularnego ambasady Polski na Białorusi.

Znadniemna.pl za minsk.msz.gov.pl

Jedenaście zespołów z różnych regionów Białorusi wzięło udział w I Festiwalu Pieśni Patriotycznej „Polskie Serce”, który się odbył 20 listopada w Mińsku. To druga część programu o nazwie "Wspólne Dobro. Polska Kultura na Białorusi". Celem festiwalu było przekazanie młodemu pokoleniu kulturowego wzorca do naśladowania, kultywowanie języka

Założone  we wrześniu tego roku przy ZPB Stowarzyszenie Nauczycieli Polskich w minioną niedzielę wybrało Radę Programową, na czele której stanęła Andżelika Borys, będąca jednocześnie szefową Rady Naczelnej ZPB.

Grodno_Zakonczenie_Roku_Borys_01

Andżelika Borys

Nowa organizacja nauczycielska zrzesza działaczy oświatowych, reprezentujących blisko 100 lokalnych ośrodków nauczania języka polskiego i polskiej historii z całej Białorusi. Przyłączyła się do niej część lokalnych oddziałów ZPB, jak również organizacje Polaków z Obwodu Brzeskiego, które w ubiegłych latach oddzieliły się od ZPB.

Akces do organizacji zgłosili m.in. polscy nauczyciele i działacze z Grodna, Brześcia, Mińska, Mohylewa, Wołkowyska, Baranowicz, Borysowa i dziesiątków innych miejscowości, zarówno z Grodzieńszczyzny, Polesia, Brasławszczyzny, jak i z innych regionów Białorusi.

„Nasze Stowarzyszenie nie zamierza rywalizować ze Związkiem Polaków na Białorusi, gdyż będzie działać przy ZPB, tak jak inne niezależne polskie stowarzyszenia w tym kraju – lekarzy, artystów, muzyków, Sybiraków” – wyjaśnia wybrana w niedzielę przewodnicząca Stowarzyszenia Andżelika Borys, która jest jednocześnie szefową Rady Naczelnej ZPB.

„Naszym celem jest skonsolidowanie nauki języka polskiego na Białorusi, pomoc polskim szkołom i nauczycielom, często w małych odległych ośrodkach. Chcemy pomagać im w zaopatrzeniu w polskie podręczniki, programy nauczania, ułatwić pozyskiwanie środków i pomocy dydaktycznych z Polski” – wylicza Andżelika Borys, która od lat odpowiada m.in. za działalność oświatową ZPB.

„Nie chcemy tworzyć silnie scentralizowanej struktury, każdy z ośrodków zachowa swoją autonomię, ale razem będą skuteczniej walczyć o rozwój nauczania języka polskiego na Białorusi i wsparcie finansowe na ich lokalne inicjatywy” – zastrzega szefowa nowej organizacji.

Wiadomo już, że do kierownictwa Stowarzyszenia wejdzie też Alina Jaroszewicz – od lat czołowa działaczka ZPB w Obwodzie Brzeskim, wokół której skupia się wiele działających tam dziś polskich inicjatyw. W najbliższym czasie zostanie też ostatecznie dopracowany statut Stowarzyszenia.

Nie ulega wątpliwości, że powstanie Stowarzyszenia Nauczycieli Polskich jest największą od wielu lat niezależną inicjatywą na Białorusi ponad podziałami, integrującą wszystkie środowiska, nauczycieli i społeczne placówki działające w tym kraju na rzecz krzewienia polskiej oświaty – języka, kultury i historii.

Pozostaje mieć nadzieję, że na fali obecnej odwilży w stosunkach Polski z Białorusią władze Aleksandra Łukaszenki nie tylko zalegalizują ZPB, które od 2005 r. jest zmuszone działać nielegalnie, ale przychylnie odniosą się też do nowej inicjatywy edukacyjnej Polaków, a przynajmniej nie będą tych działań utrudniać.

Znadniemna.pl za Reporters.pl

Założone  we wrześniu tego roku przy ZPB Stowarzyszenie Nauczycieli Polskich w minioną niedzielę wybrało Radę Programową, na czele której stanęła Andżelika Borys, będąca jednocześnie szefową Rady Naczelnej ZPB. [caption id="attachment_10120" align="alignnone" width="480"] Andżelika Borys[/caption] Nowa organizacja nauczycielska zrzesza działaczy oświatowych, reprezentujących blisko 100 lokalnych ośrodków nauczania

Wernisaż wystawy jednego obrazu pt. „SALE -50” autorstwa Igora Kiebieca, członka działającego przy Związku Polaków na Białorusi Towarzystwa Plastyków Polskich, odbył się 16 listopada w grodzieńskiej galerii „U Majstra”.

Obraz "SALE -50" Igora Kiebieca

Obraz „SALE -50” Igora Kiebieca

Jak wynika z nazwy najnowszego obrazu Igora Kiebieca, inspiracją do jego namalowania stało się zjawisko, znane wszystkim członkom społeczeństwa konsumpcyjnego, w którym żyjemy, a mianowicie – wyprzedaże. Twórca sam skorzystał niedawno z wyprzedaży, na której nabył kawę ze zniżką. Z tą kawą zawitał w gości do znajomych, których jak się okazało bardzo zainteresowała wyprzedaż, na której kupił kawę i tylko o niej rozmawiali przy stole. – Kiedyś mężczyźni lubili rozmawiać o polowaniach, przygodach, a dzisiaj interesują ich wyprzedaże – ta, oparta na rzeczywistym zdarzeniu, refleksja zainspirowała Igora Kiebieca do namalowania obrazu „SALE -50”. Głównymi bohaterami w przedstawionej na obrazie scenie kolejki w supermarkecie, oferującym zniżki, są idole współczesnej kultury masowej: Clint Eastwood, Bruce Willis, Sylwester Stallone, Arnold Schwarzenegger i naśmiewający się z nich Mick Jagger.

Igor Kiebiec

Igor Kiebiec

Wysokość zniżki „-50”, wykorzystana w tytule obrazu, nie jest przypadkowa – właśnie tyle lat ukończył bowiem Igor Kiebiec.

Złożyć gratulacje solenizantowi z okazji jubileuszu urodzin i wernisażu przybyli do galerii „U Majstra” jego przyjaciele i koledzy z Towarzystwa Plastyków Polskich. Historyk sztuki Alicja Matuk, składając życzenia solenizantowi, podkreśliła, że jest nie tylko zdolnym malarzem lecz także niezwykle interesującym rozmówcą, człowiekiem niezwykłej skromności, postrzegającym siebie i swoją twórczość z ironią i poczuciem humoru, nazywającym siebie malarzem-rzemieślnikiem.

Alicja Matuk

Alicja Matuk składa życzenia Igorowi Kiebiecowi

Obraz „SALE -50”, zdaniem Alicji Matuk, należy postrzegać jako refleksję autora z zakresu filozofii i psychologii społecznej. – Nie jest to jednak próba moralizatorstwa, lecz próba żartobliwego potraktowania pewnego zjawiska. Wśród przedstawionych postaci intencję autora najlepiej odzwierciedla roześmiany Mick Jagger – mówiła historyk sztuki.

Przyjaciele i koledzy Igora Kiebieca, obecni na wernisażu

Przyjaciele i koledzy Igora Kiebieca, obecni na wernisażu

Wystawa obrazu „SALE -50” autorstwa Igora Kiebieca w galerii „U Majstra” potrwa do 30 listopada.

Natalia Klimowicz

Wernisaż wystawy jednego obrazu pt. „SALE -50” autorstwa Igora Kiebieca, członka działającego przy Związku Polaków na Białorusi Towarzystwa Plastyków Polskich, odbył się 16 listopada w grodzieńskiej galerii „U Majstra”. [caption id="attachment_19662" align="alignnone" width="500"] Obraz "SALE -50" Igora Kiebieca[/caption] Jak wynika z nazwy najnowszego obrazu Igora Kiebieca, inspiracją

Służba Celna RP wprowadza nowe przepisy dotyczące importu paliw na terytorium Unii Europejskiej. Od 14 listopada 2016 z pełnym bakiem do Polski można będzie wjechać tylko raz na 3 doby. Strona polska wzmocniła kontrole na granicach.

paliwo

I tak, wjazd do Polski pojazdów z pełnym zbiornikami paliwa będzie możliwy na zasadach bezcłowych co 72 godziny (3 doby). Jeżeli chcemy wjeżdżać częściej, to bez konieczności uiszczania cła możemy mieć w baku nie więcej niż 20 litrów paliwa.

Jeśli limit zostanie przekroczony, kierowca będzie musiał zapłacić cło, lub pojazd zostanie zawrócony na terytorium Białorusi.

Czas pomiędzy kolejnymi wjazdami odliczany jest dla każdego obywatela indywidualnie, i naliczany jest na podstawie godziny, w której granica została przekroczona, a nie daty. A więc między wjazdem do Polski z pełnym bakiem muszą minąć 72 godziny, a nie 3 dni kalendarzowe.

Przypomnijmy, od 1 września zniesione zostały ograniczenia w sprawie wywozu paliwa z Białorusi. Do niedawna, wyjeżdżając tym samym samochodem z Białorusi, czyli z terytorium Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej częściej niż raz na 8 dni, trzeba było zapłacić cło na paliwo (wysokość zależna była od ciągle zmieniających się stawek na cła eksportowe na ropy naftową i produkty ropopochodne).

Pod koniec października, polski rząd zapowiedział zastosowanie środków, mających na celu ograniczenie nielegalnego dopływu paliwa do kraju. Według polskich urzędników, za kontrabandę odpowiedzialni są przede wszystkim przygraniczni handlarze i kierowcy ciężarówek.

Według szacunków Polskiej Organizacja Przemysłu i Handlu Naftowego, czarny rynek benzyny w Polsce wynosi 7-8 proc., diesla – 10 proc. Budżet RP ponosi straty wynoszące miliardy złotych (ok. 3,5 do 4 mld rocznie). Najprawdopodobniej bezcłowy wwóz paliwa nie częściej niż raz na trzy dni – to jeden ze środków zwalczania czarnego rynku.

Znadniemna.pl za Kresy24.pl

Służba Celna RP wprowadza nowe przepisy dotyczące importu paliw na terytorium Unii Europejskiej. Od 14 listopada 2016 z pełnym bakiem do Polski można będzie wjechać tylko raz na 3 doby. Strona polska wzmocniła kontrole na granicach. I tak, wjazd do Polski pojazdów z pełnym zbiornikami paliwa

Prezentacja książki „Usypać góry. Historie z Polesia” polskiej pisarki Małgorzaty Szejnert, współzałożycielki „Gazety Wyborczej i wieloletniej szefowej działu reportażu w tym dzienniku, odbyła się 17 listopada w Mińsku.

malgorzata_szejnert_prez_ks_o_polesiu6

Małgorzata Szejnert

Przetłumaczona na język białoruski przez tłumaczkę Marię Puszkinę książka polskiej reportażystki, to zbiór autonomicznych reportaży, każdy z których ma swojego bohatera bądź bohaterów, żyjących obecnie lub w przeszłości. Wśród nich jest między innymi amerykańska podróżniczka Louise Boyd, która w latach 30. minionego stulecia podróżowała po poleskim bezdrożu, fotografując ten mało znany wówczas region Europy i ukazując życie i obyczaje, panujące wśród jego mieszkańców. Bohaterem kolejnego reportażu jest na przykład Poleszuk Fiodor Klimczuk, który przetłumaczył na gwarę, którą mówiono w jego wsi, Nowy Testament. Jedna z historii książki opowiada natomiast o Poleszukach, którzy z krakowskiej kiełbasy ułożyli kopię arcydzieła Leonarda da Vinci – portret Mony Lisy.

malgorzata_szejnert_prez_ks_o_polesiu

Maria Puszkina i Małgorzata Szejnert

W Polsce opowiedziane przez Małgorzatę Szejnert „Historie z Polesia” ukazały się w ubiegłym roku, a już rok później zostały przetłumaczone na język białoruski i wydane książkowo.

malgorzata_szejnert_prez_ks_o_polesiu4

Prezentacja białoruskiego wydania zbioru reportaży „Usypać góry. Historie z Polesia” odbyła się w ramach trwającego w białoruskiej stolicy Miesiąca Polskiej Literatury, współorganizowanego przez Instytut Polski w Mińsku. To właśnie dzięki staraniom tej instytucji na prezentacji białoruskiego wydania swojej książki w Mińsku była obecna jej autorka, która planuje odbyć spotkania z czytelnikami obu wersji językowych swoich reportaży także w Pińsku i Brześciu.

malgorzata_szejnert_prez_ks_o_polesiu5

Mateusz Adamski, dyrektor Instytutu Polskiego w Mińsku

Mińską prezentację zbioru reportaży polskiej pisarki o Polesiu zaszczyciła swoją obecnością białoruska noblistka w dziedzinie literatury Swietłana Aleksijewicz, podobnie jak Małgorzata Szejnert w literaturze uprawiająca formy, zaliczane do literatury faktu.

malgorzata_szejnert_prez_ks_o_polesiu7

Przemawia Swietłana Aleksijewicz

Gratulując polskiej koleżance świetnych reportaży i chwaląc profesjonalizm Małgorzaty Szejnert Swietłana Aleksijewicz powiedziała: – Do 17 roku życia mieszkałam na Polesiu, ale nie widziałam tego, ani nie słyszałam o tym, co potrafiła na Polesiu odnaleźć Małgorzata. Nawet znane nam rzeczy pokazała ona z absolutnie nieoczekiwanej perspektywy – mówiła białoruska noblistka.

malgorzata_szejnert_prez_ks_o_polesiu1

Andrej Chadanowicz rozmawia z Marią Puszkiną i Małgorzatą Szejnert

O przyczyny zainteresowania się Polesiem pytał polską pisarkę obecny na prezentacji białoruski poeta, szef Białoruskiego Pen-Centrum Andrej Chadanowicz. Mówiąc o jednym z powodów Małgorzata Szejnert powołała się na Ryszarda Kapuścińskiego, który miał zamiar napisać o swoim rodzinnym poleskim mieście Pińsku, ale nie zdążył tego zrobić.

– W jednym ze swoich tekstów Kapuściński napisał coś, co zrobiło na mnie duże wrażenie – mówiła Małgorzata Szejnert. – Napisał mianowicie, że jeżeli w Pińsku siąść do kajaku, to tym kajakiem można dopłynąć albo do Morza Bałtyckiego, albo do Morza Czarnego. Ta okoliczność sprawiała, iż Pińsk jest miastem otwartym na świat. Natomiast pochodzący z Pińska Ryszard sam otworzył sobie świat i stał się jego obywatelem – rozważała polska pisarka.

malgorzata_szejnert_prez_ks_o_polesiu2

Kolejną przyczyną, dla której Małgorzata Szejnert zainteresowała się Polesiem, okazała się niezwykle popularna w Polsce w okresie międzywojennym piosenka „Polesia czar”. Właśnie poznać na czym ten „czar” polega pragnęła polska reportażystka.

Pytana o nazwę książki autorka przyznała się, że zainspirował ją wiersz białoruskiego autora Uładzimira Liankiewicza pod tytułem „Usypać góry”.
Zbierając materiał do książki pisarka dwukrotnie na dłuższe okresy przyjeżdżała na Białoruś. W pracy pomagało jej wielu Białorusinów. Poznając ich i ich historie Małgorzata Szejnert nauczyła się dobrze rozumieć język białoruski.

W Polsce książka „Usypać góry. Historie z Polesia” została odebrana bardzo dobrze. Małgorzata Szejnert nie potrafiła przypomnieć żadnej negatywnej opinii Mówiąc zaś o zainteresowaniu książką ze strony czytelników, pisarka zaznaczyła, że książką się zainteresowali najbardziej ludzie, którzy w jakiś sposób już byli związani z Białorusią, bądź interesowali się Polesiem.

Ludmiła Burlewicz i Julia Baryło z Mińska, zdjęcia Julii Baryło

Prezentacja książki „Usypać góry. Historie z Polesia” polskiej pisarki Małgorzaty Szejnert, współzałożycielki „Gazety Wyborczej i wieloletniej szefowej działu reportażu w tym dzienniku, odbyła się 17 listopada w Mińsku. [caption id="attachment_19644" align="alignnone" width="480"] Małgorzata Szejnert[/caption] Przetłumaczona na język białoruski przez tłumaczkę Marię Puszkinę książka polskiej reportażystki, to zbiór

Wystawą obrazów autorstwa śp. Stanisława Kiczki w białostockim Domu Kultury „Śródmieście”, kończy się tegoroczny, memorialny cykl wystaw malarstwa grodzieńskiego artysty, założyciela działającego przy ZPB Towarzystwa Plastyków Polskich.

wystawa_kiczki_bialystok

śp. Stanisław Kiczko

Pomysłodawcą i organizatorem wystaw malarstwa Stanisława Kiczki, odbywających się na Podlasiu rok po śmierci artysty, jest jego wieloletnia przyjaciółka – do niedawna dyrektor Domu Kultury „Śródmieście” w Białymstoku – Ewa Piętka.

wystawa_kiczki_bialystok_plakat

Podróż zbioru obrazów Stanisława Kiczki, prezentowanego obecnie w sali wystawowej Domu Kultury „Śródmieście”, zaczęła się we wrześniu od wystawy w Wyższym Seminarium Duchownym w Drohiczynie. W murach katolickiej uczelni odbywała się wówczas XIII Międzynarodowa Konferencja Naukowa „Bezpieczeństwo człowieka a miłosierdzie. Opieka i ochrona”. Siedemdziesięciu, biorących udział w konferencji, wykładowców i pracowników naukowych z ośrodków akademickich Polski, Słowacji, Niemiec, Austrii, Białorusi i Ukrainy miało okazję podziwiać unikalny zbiór malarstwa i grafik artysty z Grodna, który za swoją pracę społeczną na niwie odrodzenia polskiej kultury na Białorusi jeszcze za życia został uhonorowany medalem „Zasłużony dla Kultury Polskiej”.

wystawa_kiczki_bialystok_drohiczyn_konf

Podczas wystawy w Wyższym Seminarium Duchownym w Drohiczynie

Od 22 września i do połowy października zbiór obrazów gościł w podlaskich Siemiatyczach. Był wystawiony w galerii „Odrobina kultury”, mieszczącej się w miejscowej Bibliotece Publicznej.

wystawa_kiczki_bialystok_semiatycze1

wystawa_kiczki_bialystok_semiatycze

Podczas wystawy w Bibliotece Publicznej w Siemiatyczach

????????????????????????????????????

Wreszcie, od 26 października i do dnia dzisiejszego obrazy Stanisława Kiczki goszczą w Białymstoku, w Domu Kultury „Śródmieście”, który od lat organizuje w swoich murach zarówno zbiorowe, jak i indywidualne wystawy polskich artystów z Białorusi.

wystawa_kiczki_bialystok_ewa_piatka

Przemawia Ewa Piętka, organizatorka memorialnej wystawy malarstwa Stanisława Kiczki w Białymstoku

Trwająca w DK „Śródmieście” obecnie wystawa ma jednak znaczenie nie tylko artystyczne, lecz – może przede wszystkim – memorialne. Jest bowiem przypomnieniem o artyście, którego twórczość i działalność społeczna przyczyniły się do rozwoju środowisk twórczych mieszkających na Białorusi Polaków, zwłaszcza do rozwoju środowiska malarskiego zrzeszonego w TPP przy ZPB.

wystawa_kiczki_bialystok_zagidulina

Przemawia Marina Zagidulina, historyk sztuki z Grodna

Podczas wernisażu wystawy malarstwa Stanisława Kiczki o autorze wspominali ludzie, którzy mieli szczęście się z nim przyjaźnić. Profesor Politechniki Białostockiej Jakub Dawidziuk wspominał na przykład o swoim pierwszym spotkaniu ze Stanisławem Kiczko w gronie członków-założycieli Towarzystwa Plastyków Polskich, mających ambitne plany odrodzenia poprzez sztukę świadomości narodowej mieszkających na Białorusi Polaków.

wystawa_kiczki_bialystok_2

Jak zaznaczył mówca, wiele z tych planów zostało, dzięki zaangażowaniu Stanisława Kiczki, zrealizowanych poprzez tematyczne cykle malarskie, inspirowane przez polską historię i literaturę.

wystawa_kiczki_bialystok_1

Organizatorka memorialnej wystawy malarstwa Stanisława Kiczki Ewa Piętka w swoim wystąpieniu podkreśliła wkład Stanisława Kiczki w promocję młodych talentów malarskich z Białorusi, dzięki czemu stworzona przez niego organizacja malarzy stała się jednym z najprężniej rozwijających się za wschodnią granicą Polski stowarzyszeń artystów polskich. Zdaniem przyjaciółki Stanisława Kiczki, za życia, często ze szkodą dla własnych planów twórczych, niezwykle mocno angażował się on w promocję kolegów. Dbał, aby regularnie wyjeżdżali na plenery, nawiązywali kontakty z kolegami w Polsce, wymieniali się z nimi doświadczeniami, realizowali wspólne przedsięwzięcia. Ewa Piątka przyznała się, że dzięki opowieściom Stanisława pokochała Grodno, Grodzieńszczyznę i środowisko polskich malarzy na Białorusi.

wystawa_kiczki_bialystok_4

Tych ostatnich nie zabrakło na wernisażu. Wspomnieniami o koledze, któremu tak wiele zawdzięczają, podzieliły się członkinie TPP przy ZPB: Walentyna Brysacz, Maryna Zagidulina oraz Janina Pilnik.

wystawa_kiczki_bialystok_rodzina

Na pytania gości i dziennikarzy odpowiedziały wdowa po artyście Helena Kiczko oraz jego córka Irena.

wystawa_kiczki_bialystok_rodzina1

Helena Kiczko i córka Irena

Wystawa w białostockim DK „Śródmieście” stała się już szóstą pośmiertną wystawą śp. Stanisława Kiczki, organizowaną przez jego przyjaciół i kolegów, zarówno tych z Białorusi, zrzeszonych w stworzonym przez niego TPP przy ZPB, jak i tych z Polski, z którymi się przyjaźnił i współpracował.

wystawa_kiczki_bialystok_brysacz

wystawa_kiczki_bialystok_3

Janina Pilnik z Białegostoku

Wystawą obrazów autorstwa śp. Stanisława Kiczki w białostockim Domu Kultury „Śródmieście”, kończy się tegoroczny, memorialny cykl wystaw malarstwa grodzieńskiego artysty, założyciela działającego przy ZPB Towarzystwa Plastyków Polskich. [caption id="attachment_19623" align="alignnone" width="480"] śp. Stanisław Kiczko[/caption] Pomysłodawcą i organizatorem wystaw malarstwa Stanisława Kiczki, odbywających się na Podlasiu rok po

Odznaką „Pro Patria” uhonorowano m.in. księży Jana Pugaczowa i Michała Tatarenkę, a także Denisa Krawczenkę, braci Jana i Stefana Łopackich oraz Czesława Remizowicza. Odznaka „Bene Merito” została przyznana Waleremu Kalinouskiemu i Adamowi Maldzisowi. Wśród nagrodzonych byli Białorusini i Polacy, obywatele Białorusi.

pro_memoria

Uroczystość wręczenia odznaczeń za dbanie o polskie miejsca pamięci na Białorusi odbyła się 17 listopada w ambasadzie RP w Mińsku. Odznaczenia wręczyli: p.o. szef Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych Jan Józef Kasprzyk i ambasador Konrad Pawlik.

pro_memoria5

Przemawia Jan Józef Kasprzyk

– Honorujemy tych, którzy dbają, aby polskie miejsca pamięci przetrwały – mówił Kasprzyk, wręczając medale „Pro Patria”. Przypomniał, że na medalu znajdują się dwie daty, które wyznaczają polską drogę do niepodległości. – To 1768 r. – zawiązanie konfederacji barskiej i 1989 r. – ponowne odzyskanie suwerenności. W nich zawiera się doświadczenie polskich zmagań o niepodległość. Wyznaczają ją tysiące mogił, tysiące miejsc, w których Polacy przelewali krew – powiedział Kasprzyk.

pro_memoria4

Jan Józef Kasprzyk dekoruje medalem „Pro Patria” Denisa Krawczenkę

pro_memoria6

Jan Józef Kasprzyk dekoruje medalem „Pro Patria” Czesława Remizowicza

pro_memoria3

Jan Józef Kasprzyk dekoruje medalem „Pro Patria” Jana Łopackiego

– Jesteśmy wam niezmiernie wdzięczni, że pamięć o polskim doświadczeniu historycznym jest nadal żywa – zapewnił, dziękując osobom zaangażowanym w rekonstrukcje grobów polskich żołnierzy na Białorusi.

pro_memoria1

Przemawia Konrad Pawlik

Pawlik, w imieniu ministra spraw zagranicznych Witolda Waszczykowskiego, wręczył odznakę „Bene Merito” dziennikarzowi białoruskiego „Radia Svaboda” Waleremu Kalinouskiemu i profesorowi Adamowi Maldzisowi, znanemu tłumaczowi i poloniście.

Cieszę się, że mogę wręczyć tę najważniejszą odznakę MSZ dwóm przedstawicielom narodu białoruskiego, którzy nie tylko, jak głosi to oficjalne uzasadnienie, „wzmacniali pozycję Polski”, ale przede wszystkim przez wiele lat budowali mosty pomiędzy Polską i Białorusią, pomiędzy Polakami i Białorusinami – mówił ambasador.

pro_memoria2

17 listopada członkowie delegacji Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych wraz z przedstawicielami ambasady RP złożyli wieńce na symbolicznych mogiłach w miejscu masowych grobów ofiar represji stalinowskiego NKWD w mińskim uroczysku w Kuropatach.

– To miejsce niezwykle przejmujące i dzisiejsza uroczystość złożenia kwiatów, zapalenia zniczy i modlitwy w tym miejscu masowej zbrodni z lat 1937-1941 pozostanie w mojej pamięci na długo – mówił Kasprzyk. Zaznaczył, że ci, „którzy spoczywają w Kuropatach, zginęli za to, że byli Polakami i nie mieli możliwości obrony. O ich ofierze powinien pamiętać każdy Polak i Białorusin” – dodał.

Trzeba to miejsce przywrócić świadomości nie tylko białoruskiej, ale również polskiej. To jest zadanie dla historyków i polityków, aby pamiętali o tym miejscu i by stało się ono pomostem łączącym narody polski i białoruski, bo oba złożyły tu daninę krwi – dodał Kasprzyk.

Znadniemna.pl za PAP/IAR/agkm

Odznaką "Pro Patria" uhonorowano m.in. księży Jana Pugaczowa i Michała Tatarenkę, a także Denisa Krawczenkę, braci Jana i Stefana Łopackich oraz Czesława Remizowicza. Odznaka "Bene Merito" została przyznana Waleremu Kalinouskiemu i Adamowi Maldzisowi. Wśród nagrodzonych byli Białorusini i Polacy, obywatele Białorusi. Uroczystość wręczenia odznaczeń za dbanie

A oto druga część wspomnień Alfredy Olszyna-Wilczyńskiej, żony dowódcy DOK III Grodno, gen. Józefa Olszyny-Wilczyńskiego, zamordowanego przez Sowietów. Jak już pisaliśmy, duży zbiór relacji z obrony Kresów ukaże się wkrótce w książce „Sowiecki najazd na Polskę w 1939 r. w relacjach”. Ten materiał ukazuje się dzięki uprzejmości prof. Czesława Grzelaka.

jozef_olszyna_wilczynski

Generał Józef Olszyna-Wilczyński

Zaczęłam gorączkowo szukać jakiegoś drobiazgu, jakiejś pamiątki, lecz w kieszeniach męża nie było nic. Zrabowali nawet Virtuti Militari i ryngraf z Matką Boską, który mu włożyłam do kieszeni w pierwszym dniu wojny.

Stałam oniemiała, bez myśli, bez słowa… Na ranie pod kolanem siedziały muchy, czarne, potworne muchy… Spędziłam je, przykryłam ranę ze słowami:

Śpij kochanie w zimnym grobie,

Niech się Polska przyśni Tobie.

Legło martwe dziś przy drodze

Serce, co nie znało trwogi.

Koledzy Cię opuścili,

A ja sama gołą ręką

Nie usypię Ci mogiły,

Choć mi serce z bólu pęka…

Żołnierski wiodłeś żywot i żołnierską jest Twoja śmierć. Zostałeś na tej ziemi, z którą rozstać się nie mogłeś, z którą się rozstać nie chciałeś. Mawiałeś zwykle, że dom i rodzina, to 4 kompania. Teraz z kompanii został jeden maruder – ja.

Czy może być coś tragiczniejszego?!… W jednej godzinie straciłam Ojczyznę i Ciebie!… Czemuż mnie ci bandyci nie zamordowali razem z Tobą?… O Boże, Boże!!!

Widocznie taka jest wola nieba. Proszę nie rozpaczać. Polka nie ma prawa płakać! Czy pani wie, ilu ich legło pod Warszawą? – powiedział wtedy mężczyzna ze stodoły. – Tu pani nic już nie pomoże. Mąż pani zginął śmiercią żołnierza, powinna być pani z tego dumna. Proszę, niech pani idzie z nami.

Spojrzałam na niego bezradnie. Więc mam go tak zostawić? Tak leżącego na ziemi?!!… Trudno… Nie mamy czym kopać mogiły. Jego tu pochowają miejscowi mieszkańcy, a pani tu pozostawać nie może. Chodźmy.

Lecz dokąd mam iść, i po co? Dokąd i po co sama jeszcze nie wiem, ale stąd musimy odejść.

Wziął mnie za ramię i pociągnął naprzód, a ja… poszłam. Poszłam do wsi leżącej o pięćdziesiąt metrów od miejsca zbrodni i błagałam wieśniaków, żeby wykopali mężowi mogiłę. Dałam im walizkę i garderobę męża. Obiecali, że zrobią to na pewno. Płakali razem ze mną. Potem w Kownie mówiono mi, że pogrzebem męża zajęła się jedna z nauczycielek ze szkoły w Sopoćkiniach, gdyż wieśniacy bali się. Nauczycielkę tę znam. Była to ukryta zakonnica.

Moi towarzysze ze stodoły przynaglali, bym szła naprzód, więc szłam razem z nimi bez myśli, bez woli, zmiażdżona, sparaliżowana. Pod każdym krzakiem widziałam leżącego męża i chciałam biec tam z powrotem, lecz mi nie pozwolono.

obrona_grodna_sopockinie

Kwatera oficerów i żołnierzy Wojska Polskiego z 1939 r. w Sopoćkiniach

Tak doszliśmy do Kanału Augustowskiego, a za nami biegły wciąż ślady czołgów sowieckich. Przed kanałem urywały się i biegły z powrotem. Wieśniacy mówili, że czołgi przechodziły tędy nocą, po czym zawróciły i zatrzymały się przed Sopoćkiniami.

Most na kanale był podniesiony, więc przeszliśmy bokiem po wąskiej belce. Po przeciwnej stronie było jeszcze nasze wojsko. Podeszłam do pierwszej placówki, powiedziałam kim jestem i co się stało. Żołnierze zaprowadzili mnie do dowódcy, ten zaś zatelefonował dalej o zajściu i w jakieś piętnaście minut przyjechał po mnie samochód. Kierowca samochodu, podoficer ze Lwowa, przyjechał po mnie na ochotnika, gdyż w tę stronę nikt już nie chciał jechać. Powiedział mi, że jest do mojej dyspozycji i zawiezie mnie dokąd zechcę.

Wsadził mnie do samochodu pełnego amunicji i pojechaliśmy naprzód. Wkrótce dojechaliśmy do wsi, gdzie zastaliśmy kilku oficerów i bardzo dużo taborów, te same, które przechodziły przez Sopoćkinie. Oficerowie, składając mi kondolencje, radzili, bym jechała naprzód razem z wojskiem. Wobec tego pojechaliśmy naprzód. Jechaliśmy długo wśród setek wozów, wyminęliśmy je wszystkie i dość długo jechaliśmy sami. Wreszcie zamajaczyły przed nami samochody osobowe i ciężarowe, cała kolumna. Była to kolumna DOK III. Gdy powiedziałam kpt. Dzięgielowskiemu, co się stało, zaopiekował się mną serdecznie mówiąc, że jego świętym obowiązkiem jest wywieźć mnie z piekła bolszewickiego tam, gdzie on pojedzie z całą kolumną.

obrona_grodna_sopockinie1

Tablica z napisem: GEN.BRYG. JÓZEF OLSZYNA-WILCZYŃSKI 27.XI.1890 – 22.IX.1939 R. DOW. III D.O.K GRODNO

Podziękowałam mu serdecznie za okazane współczucie, wsiadłam z powrotem do samochodu i tak dojechałam z nimi aż do Olity, nie pytając nawet, dokąd mnie wiozą.

Gdyśmy zatrzymali się przed granicą, wielu podoficerów oświadczyło, że wolą pozostać w Polsce. Wszyscy przyszli się ze mną pożegnać i wielu z nich, którzy męża znali, ściskali mnie, żałowali i płakali wraz ze mną, mówiąc, że pomszczą śmierć gen. Olszyny. Byłam na wpół żywa i słaniając się na nogach starałam się stłumić szloch, który rwał mi serce na strzępy.

22 września wieczorem byłam w Olicie. Tam musiałam się rozstać z wojskiem. Oni poszli do obozów, a mnie komendant garnizon odwiózł 23 września rano swoim samochodem do starostwa w Olicie, gdzie dostałam przepustkę do Kowna. Władze litewskie okazywały mi wszędzie tyle współczucia i tak mi wszystko ułatwiały, że wprost ogarniało mnie zdumienie. Nigdy i nigdzie nie spotkałam ludzi tak uprzejmych i dobrych jak na Litwie.

W Kownie byłam przez trzy tygodnie. Odnalazłam tam w szpitalu wojskowym brata męża, majora Wilhelma Wilczyńskiego. Miał złamaną nogę. Często odwiedzałam szpital, nosząc oficerom swetry, które sama w Kownie robiłam, owoce, listy i legitymacje, przerobione z wojskowych na cywilne.

W Kownie spotkałam także por. Ryszarda Cieśniewskiego z 3. p.uł., który był z nami w Sopoćkiniach i który mi powiedział, że krytycznej nocy, tj. 22 września o godz. 4.30, razem z mjr. Czuczełowiczem wyszli przypadkiem przed dom i zobaczyli dwa czołgi bolszewickie, przejeżdżające z rynku do wsi. Poczęli więc, jak twierdził porucznik, budzić oficerów, a więc szefa sztabu, płk. Chłusewicza, mjr. Sokołowskiego i innych (podobno spali w piżamach). Panowie ci ubrali się i… odjechali. Mężowi zaś dano znać o godz. 6.00, że czas jechać, tzn. o godz. 6.00 zapukał­ do pokoju męża adiutant i powiedział te słowa: „Panie Generale, czas już jechać”.­

obrona_grodna_nowiki2

Nowiki. Miejsce rozstrzelania generała Józefa Olszyny-Wilczyńskiego i jego adiutanta M. Strzemieskiego

Według twierdzenia por. Cieśniewskiego wyjechali oni dużo wcześniej, ukryli się w bezpiecznym miejscu i tam czekali na resztę oficerów. Gdy ci przybyli bez męża, por. C. miał się zapytać, gdzie jest generał, na co mjr Sokołowski jakoby odpowiedział, że ma czyste sumienie, bo uprzedził o wszystkim generała, a generał miał powiedzieć: „dobrze, tylko nie róbcie popłochu, ja za wami przyjadę”.

Wszyscy ci panowie są w obozach na Litwie, muszę jednak zaznaczyć, że żadnego z nich, oprócz adiutanta, który również zginął o godz. 6.00, przed szkołą w Sopoćkiniach nie widziałam.

Znadniemna.pl za grodno1939.pl

A oto druga część wspomnień Alfredy Olszyna-Wilczyńskiej, żony dowódcy DOK III Grodno, gen. Józefa Olszyny-Wilczyńskiego, zamordowanego przez Sowietów. Jak już pisaliśmy, duży zbiór relacji z obrony Kresów ukaże się wkrótce w książce „Sowiecki najazd na Polskę w 1939 r. w relacjach”. Ten materiał ukazuje się

Zbigniew Banaszek, wieloletni przyjaciel Związku Polaków na Białorusi, przedsiębiorca, który od lat pomaga w zachowaniu polskiego dziedzictwa na Białorusi, finansując renowację istniejących tu miejsc polskiej pamięci narodowej i polskich cmentarzy – od 2013 roku prowadzi w Ostrowi Mazowieckiej stworzone przez siebie unikatowe w skali Polski prywatne Muzeum Kresów i Ziemi Ostrowskiej.

muzeum_banaszka_zbigniew

Zbigniew Banaszek

Będąc w Ostrowi Mazowieckiej, zwiedziliśmy Muzeum Kresów i Ziemi Ostrowskiej, w którym porozmawialiśmy z jego twórcą.

muzeum_banaszka_grodno

Muzeum Kresów i Ziemi Ostrowskiej powstało w 2013 roku, jako Muzeum Garnizonu i Ziemi Ostrowskiej. Kresowe akcenty, jak chociażby ekspozycja, poświęcona obronie Grodna przed Armią Czerwoną w 1939 roku, były w nim jednak od samego początku. Teraz, jak wynika ze zmodyfikowanej nazwy muzeum, tematyka kresowa jest w nim dominująca. Skąd ta transformacja? Dlaczego w Ostrowi Mazowieckiej stworzyłeś muzeum, poświęcone Kresom? Czy to skutek jakichś rodzinnych powiązań?

– Nie mam żadnych rodzinnych powiązań z Kresami. Urodziłem się w małej miejscowości Wąsewo koło Ostrowi Mazowieckiej w rodzinie inteligenckiej. Rodzice także nie mieli związku z Kresami. Ale mimo tego w historiach, które opowiadali, czasem pojawiały się wątki kresowe. W rozmowach przewijały się nazwy naszych, leżących za wschodnią granicą, polskich miast. Historia od dzieciństwa była moją pasją, więc zwracałem uwagę na takie szczegóły i poznając historię Polski – pokochałem Kresy.

muzeum_banaszka_grodno1

Miłość do Kresów nie przekładała się na moją aktywność zawodową do czasu, aż jako przedsiębiorca, zajmujący się turystyką, zacząłem regularnie wyjeżdżać na Białoruś.

muzeum_banaszka_grodno2

Jako firma dwa razy w roku wystawiamy się na targach biznesowych w Mińsku. Promując w ten sposób swoje usługi turystyczne, promujemy jednocześnie nasze Muzeum Kresów, wcześniej – Muzeum Garnizonu i Ziemi Ostrowskiej. Obecnie moja, niegdyś zaoczna, miłość do Kresów ma całkiem konkretny wymiar, gdyż mam tam dobrych przyjaciół, z którymi utrzymuje stały kontakt. Wspomnę chociażby o historyku z Grodna – Józefie Porzeckim. To właśnie razem z nim często odwiedzamy ciekawe miejsca na Białorusi. Najczęściej są to miejsca związane z polskością. Jeśli trafiamy po raz pierwszy do jakiejś miejscowości, to jej zwiedzanie rozpoczynamy od cmentarza, na którym widać polskość, wyrytą w kamieniu na pomnikach. Obserwując polskość na cmentarnych pomnikach często odczuwam smutek i rozczarowanie, zwłaszcza wtedy, kiedy widzę, że te polskie groby są zaniedbane i ulegają zniszczeniu.

muzeum_banaszka_grodno3

W miarę możliwości staram się dołożyć swoją małą cegiełkę do renowacji niektórych mogił. Apeluję do ludzi dobrego serca, aby zainteresowali się tymi polskimi cmentarzami na Kresach, gdyż to na nich najlepiej widać polskość.

Jakie mogiły i gdzie zostały dzięki Panu odnowione?

– Odnowiliśmy trzy miejsca pamięci – w Jeziorach, Szczuczynie i Kosowie Poleskim. Włożyłem się organizacyjnie i finansowo w te renowacje tak, żeby te miejsca wyglądały godnie.

muzeum_banaszka_marszalek

Nie ukrywam, że w najbliższym czasie będę chciał pomóc w renowacji grobów członków rodziny rotmistrza Witolda Pileckiego, pochowanych na cmentarzu we wsi Krupa, leżącej obok nieistniejącego dziś, należącego do Pileckich, majątku Sukurcze w rejonie lidzkim.

Wiem, że o te pochówki starają się, w miarę swoich skromnych możliwości, dbać Polacy mieszkający na Ziemi Lidzkiej i chwała im za to. Ale osobiście uważam, że sprawa opieki nad mogiłami rodziny Pileckich wymaga większego zaangażowania. Na tych grobach rodziny Pileckich już widać duże zaniedbania. Wymagają one gruntownej odnowy. Najbardziej boli mnie jednak, że obok grobów rodziny Pileckich są pochówki rosyjskie. W moim wyobrażeniu groby Pileckich powinny stanowić na tym cmentarzu miejsce kultowe, często odwiedzane przez miejscowych Polaków i turystów z Polski, powinny być pomnikiem polskiego patriotyzmu na Ziemi Lidzkiej.

muzeum_banaszka_pilecki1

Kiedy byliśmy na cmentarzu w Krupie przy grobach rodziny Pileckich razem z moją przyjaciółką Swietłaną Worono, obok nagrobków Pileckich zauważyłem przewróconą kamienną płytę. Chusteczką razem ze Swietłaną oczyściliśmy tę płytę i przeczytaliśmy napis „Salomea Mińska”. Wieczorem, tegoż dnia w hotelu, otworzyłem książkę o rotmistrzu Witoldzie Pileckim i traf albo przeznaczenie sprawiło, że książka otworzyła się akurat na stronie, gdzie jest mowa o Salomei Mińskiej, ochmistrzyni dworu Pileckich, a zarazem wychowawczyni Witolda, najwierniejszej ze służących tej rodziny, która po śmierci – spoczęła obok rodziny, której służyła. To zdarzenie z książką potraktowałem jako nakaz, iż powinienem zająć się uhonorowaniem Salomei Mińskiej, że powinienem przywrócić do świetności jej grób i groby Pileckich, którymi ona prawdopodobnie opiekowała się, dopóki żyła.

muzeum_banaszka_pilecki

Mam zamiar wystąpić do różnych instytucji i osób z prośbą o pomoc w renowacji grobowca Pileckich i mogiły Salomei Mińskiej na cmentarzu w Krupie. Mam prawie mistyczne odczucie, że muszę tym się zająć. Mistyczne, bo dziwne, zdarzenie z książką się powtórzyło, kiedy wracając samochodem z Lidy do Grodna, znowu otworzyłem książkę o Pileckim i trafiłem na stronę, na której była mowa o miejscowości Iszczołna, w której urodziła się Salomea Mińska.

muzeum_banaszka_eks2

Mieszkańcy Białorusi, na której znajdujesz polskość i starasz się pomagać w zachowaniu miejsc polskiej pamięci, są bardzo zrusyfikowani. Czy uważa Pan, że ten problem dotyczy także środowisk polskich na Białorusi?

– Wszystkie moje spotkania z Polakami na Białorusi i współpraca z nimi przy okazji odnawiania miejsc pamięci narodowej pozostawia we mnie pozytywne odczucia. Mam czasem wrażenie, że Polacy na Białorusi mają w sobie więcej polskiego patriotyzmu niż wielu Polaków, mieszkających w Polsce. Ci ostatni powinni brać przykład ze środowisk polskich, które działają na Białorusi.

muzeum_banaszka_eks

Mówi Pan, że istniejące na Białorusi miejsca pamięci, jak chociażby grobowiec rodziny Pileckich, powinny się stać miejscami kultowymi dla miejscowych i przyjezdnych Polaków. A przecież może to się nie podobać części tutejszych mieszkańców – Białorusinom, Rosjanom, którzy taką aktywność mogą zacząć postrzegać jako przejaw polonizacji.

– Wydaje mi się, że w dzisiejszych czasach sytuacja nie wygląda tak źle, jak w latach 60-80 minionego stulecia, kiedy to polskie cmentarze rzeczywiście były niszczone w sposób barbarzyński.

Uważam, że jeśli zadbamy dobrze o polskie groby, to niczyich uczuć w ten sposób nie obrazimy i nikt nie powinien poczuć się tym dotknięty. Wręcz przeciwnie, jeśli grób będzie wyglądał jako regularnie odwiedzany i doglądany, to próby jego zniszczenia będą rzadsze. Jeśli chodzi o codzienną opiekę nad polskimi grobami i miejscami pamięci, to myślę, że dużo w tym zakresie mogłyby zrobić działające przecież na Białorusi polskie szkoły społeczne. Opieka nad grobami może być niezwykle skutecznym sposobem na wychowanie miejscowej młodzieży polskiej, może umotywować ją do zgłębiania wiedzy o historii i tradycji ziemi, na której mieszka, polskiej historii i tradycji na tej ziemi.

muzeum_banaszka_eks1

Powróćmy jeszcze do muzeum. Dlaczego jednak jest o Kresach? Skąd w nim tyle eksponatów zwłaszcza z Grodna i Grodzieńszczyzny?

– Po wielu wycieczkach, które odbyłem na terenie Białorusi, po wielu spotkaniach ze społecznością polską, doszedłem do wniosku, że w Polsce nie ma właściwie Muzeum Kresów z prawdziwego zdarzenia. Postanowiłem więc tę pustkę wypełnić.

Co się tyczy Grodna – miałem taką niesamowitą okazję w życiu, że mój przyjaciel Józek Porzecki podpowiedział mi, że są niesamowite zbiory, związane z Grodnem i Kresami, które przez całe życie gromadził w Toruniu śp. Bohdan Horbaczewski. Nabyłem te zbiory i dzięki nim na dzień dzisiejszy w Polsce nasze Muzeum posiada chyba największe zbiory poświęcone Grodnu, Grodzieńszczyźnie oraz ogólnie – Kresom.

Może masz jakieś wyjątkowe eksponaty w swoim Muzeum?

– Muszę się pochwalić, że my jako Muzeum Garnizonu Ziemi Ostrowskiej mamy jedyny eksponat, związany z Apelem Polskiej Rady Naczelnej Ziemi Grodzieńskiej o przyłączenie Grodna i Grodzieńszczyzny do II Rzeczypospolitej. Jest to jedyny oryginalny eksponat na świecie.

muzeum_banaszka_akt1

muzeum_banaszka_akt

Oprócz tego posiadamy oryginalny Statut Wielkiego Księstwa Litewskiego z 1744 roku z komentarzem. Następnie mamy wiele starodruków z 1700 roku.

muzeum_banaszka_statut1

Mając tyle dokumentów, chciałbym podkreślić, że Grodno zawsze było miastem polskim, tak samo jak i język polski. Na podstawie tych starodruków w swoim muzeum… Mam taką piękną odezwę; „My szlachta Ziemi Grodzieńskiej”. Mam również oryginalne zdjęcie Elizy Orzeszkowej i wiele, wiele eksponatów związanych z Grodno. Są to z pewnością niepowtarzalne zdjęcia. Np. mamy dużo zdjęć poświęconych sądowi okręgowemu, sądowi rejonowemu, szkołom oświatowym z okresu międzywojennego. Mamy nawet machorkę z Polskiej Fabryki z 1937 roku.

muzeum_banaszka_statut

muzeum_banaszka_statut3

muzeum_banaszka_statut4

Czy Muzeum Kresów i Ziemi Ostrowskiej może ulec dalszej transformacji?

– Dzięki temu, że mam budynek o powierzchni 2.700 metrów kwadratowych, w trzech poziomach po 900 metrów – marzy mi się, żeby zrobić tutaj ośrodek, w którym byłoby nie tylko Muzeum Kresów, ale także na przykład – kuchnia kresowa. W związku z tym, że wspólnie z żoną Marzeną prowadzimy działalność hotelową, gastronomiczną i szkoleniową, chciałbym w przyszłości z tego mojego obiektu hotelowo-muzealnego zrobić bardzo porządne Centrum Kresowe, w którym można by było organizować konferencje oraz jakieś imprezy okolicznościowe o zabarwieniu kresowym.

muzeum_banaszka_eks8

muzeum_banaszka_eliza_orzeszko

Kto pomaga Panu w prowadzeniu muzeum?

– Na etacie mam jednego młodego człowieka – Tomasza, który jest wielkim pasjonatem i wielkim patriotą. Pomaga mi również, jako wolontariusz, jego ojciec Dariusz. Darek i Tomasz Wardaszko są spokrewnieni z rodziną rotmistrza Pileckiego, a mówiąc dokładniej, z jego małżonką – pochodzącą z Ostrowi Mazowieckiej Marią Ostrowską. Babcia Darka była rodzoną siostrą Marii Ostrowskiej.

muzeum_banaszka_goscie

Dzięki Tomkowi i Darkowi mam niesamowite eksponaty, związane z tą rodziną. Pochwalę się, że na dzień dzisiejszy nasze muzeum ma największe zbiory związane z rotmistrzem Pileckim i rodziną jego małżonki.

muzeum_banaszka_zbigniew3

Te nasze historie i tradycje, związane z Pileckim, w sposób szczególny łączą Kresy (z których pochodzi rodzina Pileckich) z Ziemią Ostrowską. Tematyka kresowa i ostrowska dzięki Pileckiemu, przenikają się nawzajem. Przypomnę, że 7 kwietnia 1931 roku w Ostrowi Mazowieckiej odbyło się wyjątkowe wydarzenie – rotmistrz Witold Pilecki wziął ślub z Maria Ostrowską.

muzeum_banaszka_foto

muzeum_banaszka_foto4

muzeum_banaszka_foto4

Czy zwiedzających, zwłaszcza tych z Polski, nie dziwi tematyka muzeum, jak je oceniają?

– Bardzo dużo ludzi z Polski, którzy do nas trafiają, są mile zaskoczeni, zwiedzając nasze muzeum. Mamy bowiem dużo oryginalnych eksponatów i nie jesteśmy muzeum wirtualnym, lecz muzeum z prawdziwego zdarzenia. Pod względem liczby wystawionych eksponatów – możemy śmiało konkurować z największymi muzeami w Polsce. Powiem nieskromnie, że nasze Muzeum Kresów i Ziemi Ostrowskiej wygląda nie gorzej, a może i lepiej niż słynne Muzeum Wojska Polskiego w Białymstoku, mające 49 lat tradycji, 40 etatów i budżet wynoszący kilkadziesiąt milionów złotych.

muzeum_banaszka_eks4

Czy często pojawia się tu młodzież?

– Traktujemy nasze Muzeum, jako edukacyjno-historyczne i w szczególności – miejsce do wychowania patriotycznego. Odwiedza nas wiele wycieczek ze szkół, dla których organizujemy w muzeum specjalną lekcję z historii i patriotyzmu. Każdy uczestnik wycieczki dostaje od nas broszurę z dekalogiem zasad, którymi powinien się kierować w życiu. Jest w broszurze także piękna „Ballada o rotmistrzu Pileckim”, której uczymy się na końcu lekcji i wspólnie śpiewamy.

muzeum_banaszka_eks5

muzeum_banaszka_adwokaci

muzeum_banaszka_liceum

Od ludzi starszego pokolenia w Polsce słyszeliśmy, że współczesna polska młodzież w co raz mniejszym stopniu kojarzy Kresy z Polską i jej historią. Czy dostrzega Pan tego typu problem?

– To, że wśród polskiej młodzieży jest bardzo słaba znajomość historii – to, niestety, prawda. Z wielkim żalem muszę opowiedzieć, że na pytanie, gdzie leży Grodno, niedawno młoda osoba odpowiedziała mi, że chyba gdzieś około Grudziądza.

Na temat Kresów nasza dzisiejsza polska młodzież rzeczywiście nie wie prawie niczego. W szkole tej wiedzy nie dostaną, gdyż lekcji historii jest w szkole katastroficznie mało. Naprawić tę sytuację może jakaś gruntowna reforma systemu edukacji. Dopóki taka reforma nie nastąpi, ratować sytuację muszą takie placówki, jak nasze muzeum. Żeby robić to jeszcze skuteczniej marzę o stworzeniu Centrum Kresowego, w którym można by było organizować festiwale, imprezy, przedsięwzięcia edukacyjne.

muzeum_banaszka_zbigniew4

Starasz się dotrzeć do młodzieży także w sposób dla niej zrozumiały, czyli przez Internet. Niedawno w sieci powstało wirtualne Muzeum Kresów i Ziemi Ostrowskiej.

W Internecie rzeczywiście można zobaczyć nasze eksponaty, dokładnie przybliżyć każdy z nich. Jako założyciel, zachęcam jednak do realnego odwiedzania muzeum. Po pierwsze dlatego, że na żywo każdy eksponat wygląda inaczej, a po drugie dlatego, że przewodnicy w muzeum potrafią opowiedzieć o każdym eksponacie i ogólnie o Kresach o wiele więcej, niż można się dowiedzieć na stronie internetowej (http://www.muzeumostrowmaz.pl).

muzeum_banaszka_szyld1

muzeum_banaszka_szyld3

muzeum_banaszka_szyld2

Czy eksponaty do muzeum musiał Pan kupować za własne pieniądze, czy też trafiali się darczyńcy?

– Większość eksponatów kupiłem za własne pieniądze. W ostatnim czasie coraz częściej pojawiają się, na szczęście, darczyńcy. My ze swojej strony, każdego darczyńcę honorujemy z imienia i nazwiska. Przy każdym eksponacie, będącym darem, jest tabliczka, mówiąca o darczyńcy. Apeluję, przy okazji rozmowy z portalem, czytanym przez Polaków na Białorusi: jeżeli ktoś posiada pamiątki, które mogą wzbogacić muzealną ekspozycję, to bardzo prosimy o przekazywanie je naszemu muzeum.

muzeum_banaszka_zbigniew1

Który z eksponatów ocenia Pan jako najdroższy?

– Na dzień dzisiejszy jest nim chyba „Odezwa Polskiej Rady Ziemi Grodzieńskiej”. Jest to unikatowy dokument – jedyny egzemplarz na całym świecie. No i, oczywiście, oryginalny Statut Wielkiego Księstwa Litewskiego z 1744 roku. Mamy wiele eksponatów, których nie posiada żadne inne muzeum, np. oryginalne zdjęcie generała Olszyny-Wilczyńskiego, który został w sposób bestialski zamordowany podczas kampanii wrześniowej w 1939 roku niedaleko Sopoćkiń.

Rozmawiali w Ostrowi Mazowieckiej Iness Todryk-Pisalnik i Andrzej Pisalnik

Zbigniew Banaszek, wieloletni przyjaciel Związku Polaków na Białorusi, przedsiębiorca, który od lat pomaga w zachowaniu polskiego dziedzictwa na Białorusi, finansując renowację istniejących tu miejsc polskiej pamięci narodowej i polskich cmentarzy – od 2013 roku prowadzi w Ostrowi Mazowieckiej stworzone przez siebie unikatowe w skali Polski

Przejdź do treści