HomeStandard Blog Whole Post (Page 134)

Jeden z najbardziej znanych protest songów okresu PRL zabrzmiał po raz pierwszy 1 kwietnia 1983 roku na antenie Programu III Polskiego Radia. Utwór  nie tylko stał się nieformalnym hymnem opozycji z lat 80. w Polsce.  „Przeżyj to sam” to piosenka niezwykle bliska także Polakom na Białorusi. Dali temu świadectwo, śpiewając ją wraz z liderem Lombardu Grzegorzem Stróżniakiem podczas nielegalnego koncertu legendarnego zespołu w Grodnie w 2008 roku.

Muzykę do piosenki, będącej wizytówką zespołu Lombard, Grzegorz Stróżniak skomponował do własnego tekstu pt. „Ciche marzenia”, na pianinie podarowanym mu przez rodziców, kiedy miał zaledwie 16 lat. Wiele lat później Andrzej Sobczak, ułożył do melodii, skomponowanej przez nastolatka, tekst, który sprawił, iż piosenka poruszyła dusze milionów Polaków, którzy odebrali ją jako odzwierciedlenie własnych przeżyć i dążeń.

Jak odzwierciedlenie swoich doznań w kraju, rządzonym przez dyktatora, potraktowali kultowy utwór Lombardu także Polacy na Białorusi. „Czuliśmy się jakby ktoś wsadził nas do wehikułu czasu i przeniósł nas z powrotem do czasów realnego socjalizmu” – wspominała koncert z 2008 roku w Grodnie wokalistka Lombardu Marta Cugier. „Kiedy nad głowami powiewały biało-czerwone flagi ze łzami w oczach śpiewaliśmy wspólnie „Przeżyj to sam” czy „Mury” Jacka Kaczmarskiego, z nadzieją, że kiedy spotkamy się następnym razem, „murów” już nie będzie” – opisywała atmosferę wokalistka atmosferę koncertu, który muzycy Lombardu opuszczali w atmosferze zagrożenia aresztowaniem przez milicję białoruską.

Polacy Grodna masowo stawili się na nielegalnym koncercie Lombardu w Grodnie w 2008 roku

W 2008 roku, po nielegalnym występie w Grodnie, Lombardowi udało się bezpiecznie wrócić do Polski. Szykany i prześladowania zaczęły się nazajutrz. Dotyczyły grodzieńskich Polaków, którzy tłumnie manifestowali swój sprzeciw wobec tyranii, śpiewając z Lombardem przeboje z czasów PRL „Kto mi zapłaci za łzy”, „Nasz ostatni taniec”, „Śmierć dyskotece”, „Droga Pani z telewizji” i inne, wciąż aktualne w białoruskiej codzienności.

Siedem lat później,  w 2015 roku, zaprzyjaźniony z Polakami na Białorusi zespół Lombard chciał znowu odwiedzić ich z koncertem. Tym razem wszystko miało być jak najbardziej legalnie. Muzycy wybierali się do miasta nad Niemnem na zaproszenie prezes ZPB Andżeliki Borys i Konsulatu Generalnego RP w Grodnie. W ostatniej chwili władze białoruskie jednak zablokowały wizytę artystów.

Związek Polaków na Białorusi nie mógł dopuścić do tego, że oczekujący na swoich idoli fani z Grodna poczują się zawiedzeni. Zorganizowania koncertu Lombardu dla Polaków z Białorusi podjęły się współpracujący ze Związkiem Polaków na Białorusi władze Białegostoku. Widowisko, na którym Lombard wystąpił pod hasłem „Solidarni z Białorusią i Polakami na Białorusi” odbyło się na Placu Kościuszki w stolicy Podlasia i zgromadziło tysiące miłośników twórczości Lombardu. Z Białorusi przyjechało na koncert siedem autokarów, wypełnionych fanami zespołu z Grodna, Lidy, Wołkowyska i innych miast.

Wspólne zdjęcie Lombardu z Polakami z Białorusi po koncercie w Białymstoku w 2015 roku

Piosenkę „Przeżyj to sam” Grzegorz Stróżniak musiał wówczas wykonywać na bis.

Zespół Lombard nie zapominał o swoich przyjaciołach z Białorusi w chwilach najtrudniejszych dla polskiej mniejszości narodowej w tym kraju. W sierpniu 2021 roku podczas występu Lombardu  na Festiwalu Top of the Top Sopot Festival w Operze Leśnej Marta Cugier wygłosiła ze sceny słowa otuchy i wsparcia dla więzionej wówczas przez reżim Łukaszenki prezes Związku Polaków na Białorusi Andżeliki Borys. Grzegorz Stróżniak zaś zademonstrował sopockiej widowni i milionom telewidzów, oglądających Festiwal w swoich domach, otrzymany z sali plakat, wzywający do uwolnienia polskiej działaczki.

Lider zespołu Lombard Grzegorz Stróżniak demonsruje ze sceny Opery Leśnej w Sopocie portret Andżeliki Borys, z żądaniem uwolnienia jej z więzienia

Polacy na Białorusi do dzisiaj wspominają chwile wspólnie przeżyte z zespołem Lombard i są wdzięczni jego liderom Marcie Cugier i Grzegorzowi Stróżniakowi za okazywaną przez nich solidarność!

Znadniemna.pl, fot,: facebook.com/zespol.lombard

Jeden z najbardziej znanych protest songów okresu PRL zabrzmiał po raz pierwszy 1 kwietnia 1983 roku na antenie Programu III Polskiego Radia. Utwór  nie tylko stał się nieformalnym hymnem opozycji z lat 80. w Polsce.  „Przeżyj to sam” to piosenka niezwykle bliska także Polakom na

Białoruski dyktator Aleksander Łukaszenka ujawnił pod jakim warunkiem odda Polsce Andrzeja Poczobuta. W zamian za dziennikarza zażądał wydania mu skazanych zaocznie na długie wyroki więzienia ukrywających się w Polsce i na Litwie liderów białoruskiej opozycji.

Swój warunek wydania przedstawiciela polskiej mniejszości narodowej Polsce dyktator ujawnił dzisiaj, po wygłoszeniu orędzia do narodu i parlamentu. Odpowiadał na pytanie byłego opozycjonisty Jurija Woskriesienskiego, świadczącego usługi dyktatorskiemu reżimowi w charakterze pośrednika w kontaktach z więźniami politycznymi.

Woskriesienski zadał Łukaszence pytanie na temat warunków wydania Andrzeja Poczobuta stronie polskiej.

– Oni proponują nam oddanie im Poczobuta w zamian za odcinek granicy – stwierdził dyktator, uściślając, że chodzi o odblokowanie przez Polskę ruchu przez przejście graniczne w Bobrownikach. – Kiedy usłyszałem o tej propozycji, byłem przerażony. Jak można wymieniać człowieka na przejście graniczne?! – prawił morały dyktator. – Jak nie potrzebujecie tego przejścia – dobrze, zamykajcie – oświadczył, dodając, że dla Białorusi przejście w Bobrownikach nie ma znaczenia ani gospodarczego, ani z punktu widzenia interesów państwa.

– Ale, jak wymiana, to wymiana – ciągnął dalej samozwańczy władca Białorusi i ujawnił, co tak naprawdę przekonałoby go do wypuszczenia polskiego zakładnika.

– Nie mówiłem tego jeszcze, ale powiem dzisiaj publicznie: jeśli chcą na coś tego Poczobuta wymienić, to my mamy w Polsce różne Łachuszki ( tak Łukaszenka obraźliwie zniekształca nazwisko jednego z  ukrywających się nad Wisłą liderów białoruskiej opozycji, byłego dyplomatę i ministra kultury Białorusi Pawła Łatuszkę – red.). Ale wymieniać Łachuszkę na Poczobuta jeden za jednego nie zgodzę się, całą grupę niech tutaj dostarczą! – grzmiał  dyktator, dodając, że chodzi o wydanie członków struktur opozycyjnych, takich jak utworzony przez Pawła Łatuszkę Narodowy Zarząd Antykryzysowy, czy utworzony przez liderkę opozycji Swietłanę Cichanouską rząd na uchodźstwie. – Oni nam ten zarząd na czele z Łachuszką, i ja oddaję Poczobuta – oznajmił Łukaszenka, zapewniając, że jest zdolny do końca dnia przygotować się do wymiany.

Mówiąc o tym, jaki los czeka na opozycjonistów, gdyby wrócili na Białoruś, Łukaszenka posłużył się przykładem Swiatłany Cichanouskiej:

– Swiatłanie trzeba jechać do domu. No, na ile tam ją skazano, na 10-12 lat za działalność antyrządową? (W rzeczywistości Cichanouska została zaocznie skazana na 15 lat łagru – red.). No, posiedzi póki co z Siarhiejem w jednej celi (męża Swiatłany, Siarhieja Cichanouskiego, skazano na 18 lat łagru – red.). Popracowałaby jako szwaczka, dzieci by ich odwiedzały, stworzylibyśmy jakieś warunki. Ze swoim facetem by żyła – kusił dyktator liderkę opozycji, która według niezależnych obserwatorów wygrała z nim w wyborach prezydenckich w 2020 roku.

Znadniemna.pl na podstawie Nashaniva.com, fot.: Belta.by

Białoruski dyktator Aleksander Łukaszenka ujawnił pod jakim warunkiem odda Polsce Andrzeja Poczobuta. W zamian za dziennikarza zażądał wydania mu skazanych zaocznie na długie wyroki więzienia ukrywających się w Polsce i na Litwie liderów białoruskiej opozycji. Swój warunek wydania przedstawiciela polskiej mniejszości narodowej Polsce dyktator ujawnił dzisiaj,

Białoruski dyktator, wygłaszający dzisiaj orędzie do narodu i parlamentu, postanowił skrytykować księży katolickich za bezdzietność.

– Co to ma być, wychodzi kapłan – oni przecież nie mogą mieć dzieci – i agituje mnie żebym miał dzieci. To absurd zupełny, no dlaczego oni nie mogą mieć dzieci? I wtedy zaczyna się i pedofilia, i homoseksualizm. No przecież oni są żywymi ludźmi, czemu nie mogą mieć dzieci? – oburzał się Łukaszenka, zwracając się do siedzących na sali parlamentarzystów i przedstawicieli rożnych grup społecznych, w tym – religijnych.

Potem dyktator postanowił zrównoważyć krytykę pod adresem katolików uwagami, które skierował do organizacji nabożeństw w Kościele Prawosławnym.

– Stoją po 2-3 godziny, ktoś się modli, a ktoś myśli: niech to się już skończy. No, postawcie wy już te ławki w cerkwi prawosławnej, niech ludzie usiądą, zwłaszcza ci starsi – troszczył o wiernych prawosławnych dyktator, mówiący o sobie, że jest prawosławnym ateistą.

Znadniemna.pl  na podstawie nashaniva.com, fot.: president.gov.by

Białoruski dyktator, wygłaszający dzisiaj orędzie do narodu i parlamentu, postanowił skrytykować księży katolickich za bezdzietność. - Co to ma być, wychodzi kapłan – oni przecież nie mogą mieć dzieci – i agituje mnie żebym miał dzieci. To absurd zupełny, no dlaczego oni nie mogą mieć dzieci?

W sobotę papież Franciszek ma opuścić klinikę Gemelli, w której przechodzi kurację z powodu zapalenia oskrzeli- podał dziennik “Il Messaggero”. Papież stopniowo wraca do zdrowia, ale nie wyklucza się, że będzie zmuszony do rezygnacji z przewodniczenia uroczystościom Wielkiego Tygodnia. W wielkanocną niedzielę wygłosi orędzie i udzieli błogosławieństwa Urbi et Orbi.

Watykan informował w czwartek, że 86-letni Franciszek zapewne w najbliższych dniach wyjdzie ze szpitala, bo zastosowana dożylna kuracja antybiotykowa przynosi oczekiwane rezultaty.

Jak podkreśla w piątek “Corriere della Sera”, papież jak najszybciej chce wrócić do Domu Świętej Marty w Watykanie, gdzie mieszka i pokazać się wiernym.

W mediach zaznacza się zarazem, że mało prawdopodobne jest to, by od razu mógł wziąć udział w wymagających sił uroczystościach bogatego i intensywnego kalendarium Wielkiego Tygodnia.

Nie lekceważy się także istotnego zdrowotnego faktu, że Franciszek w młodości przeszedł bardzo ciężkie zapalenie płuc, w wyniku którego konieczne było usunięcie fragmentu jednego z nich.

Biorąc pod uwagę zarówno to, jak i wiek papieża obecnie mniej możliwe wydaje się powtórzenie już wcześniejszej utrwalonej praktyki, gdy przewodniczył mszom i nabożeństwom, a przy ołtarzu odprawiał je jeden z kardynałów. Dzięki temu Franciszek, mający problemy z kolanem, siedział w fotelu i czytał homilie.

Taki właśnie plan przygotowano już w Watykanie zanim papież zaczął się uskarżać na problemy z oddychaniem i został zawieziony karetką do szpitala. Jak ujawnił argentyński kardynał Leonardo Sandri, od kilku dni było wiadomo, że wyznaczeni kardynałowie odprawią kolejne msze. Kardynał Sandri jako subdziekan Kolegium Kardynalskiego odprawi mszę w Niedzielę Palmową i to przypuszczalnie on odczyta przygotowaną papieską homilię.

W Wielki Czwartek poranną Mszę Krzyża Świętego odprawi wikariusz generalny Rzymu kardynał Angelo De Donatis, a popołudniową – Wieczerzy Pańskiej – archiprezbiter bazyliki Świętego Piotra kardynał Mauro Gambetti. Mszę w Niedzielę Zmartwychwstania Pańskiego odprawi dziekan Kolegium Kardynalskiego kardynał Giovanni Battista Re. Jak powiedział, cytowany przez “Il Messaggero”, w południe papież ma pojawić się na balkonie bazyliki watykańskiej, by odczytać wielkanocne orędzie, poświęcone pokojowi i udzielić błogosławieństwa Urbi et Orbi.

Nie wiadomo, jaka decyzja zapadnie w sprawie Drogi Krzyżowej w Koloseum, której papież przewodniczył ze specjalnego miejsca. To, jak się zaznacza bardzo delikatna kwestia, bo zaledwie kilka dni po chorobie musiałby spędzić kilkadziesiąt minut na powietrzu w chłodny jeszcze rzymski wieczór. Nie wskazano żadnego nazwiska dostojnika, który miałby go zastąpić.

Wszystko stoi pod znakiem zapytania, bo nie należy wykluczyć, że gdy Franciszek powróci szybko do Watykanu, otrzyma od lekarzy zalecenie dalszego wypoczynku.

Znadniemna.pl za PAP/Sylwia Wysocka z Rzymu, fot.: Massimo Valicchia/NurPhoto via Getty Images/TVP.info

W sobotę papież Franciszek ma opuścić klinikę Gemelli, w której przechodzi kurację z powodu zapalenia oskrzeli- podał dziennik “Il Messaggero”. Papież stopniowo wraca do zdrowia, ale nie wyklucza się, że będzie zmuszony do rezygnacji z przewodniczenia uroczystościom Wielkiego Tygodnia. W wielkanocną niedzielę wygłosi orędzie i

Papież ustanowił administrację apostolską dla wiernych obrządku bizantyjskiego na Białorusi. Administratorem apostolskim pontyfik mianował archimandrytę Jana Sergiusza Gajka MIC, dotychczasowego wizytatora apostolskiego dla tychże wiernych.

Archimandryta Jan Sergiusz Gajek, urodził się w Polsce, w Łyszkowicach w 1949 roku. Należy do Zgromadzenia Księży Marianów Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. Studiował na KUL i Papieskim Instytucie Orientalnym w Rzymie. W latach 1983-1999 wykładał teologię Kościołów wschodnich w Instytucie Ekumenicznym KUL. W 1993 r. Jan Paweł II mianował go wizytatorem apostolskim dla wiernych greckokatolickich na Białorusi. W 1996 roku został wyniesiony do rangi archimandryty.

Wspólnota katolicka obrządku bizantyjskiego na Białorusi jest spadkobiercą unii brzeskiej z 1596 roku. Obecnie liczy około 5 tys. wiernych, zorganizowanych w 16 parafiach, w których posługuje 16 kapłanów i 3 diakonów. Do kapłaństwa przygotowuje się 4 seminarzystów.

 Znadniemna.pl za Radio Watykańskie, na zdjęciu: Archimandryta Jan Sergiusz Gajek na audiencji generalnej 15.02.2023 r.  fot.: Vatican Media

Papież ustanowił administrację apostolską dla wiernych obrządku bizantyjskiego na Białorusi. Administratorem apostolskim pontyfik mianował archimandrytę Jana Sergiusza Gajka MIC, dotychczasowego wizytatora apostolskiego dla tychże wiernych. Archimandryta Jan Sergiusz Gajek, urodził się w Polsce, w Łyszkowicach w 1949 roku. Należy do Zgromadzenia Księży Marianów Niepokalanego Poczęcia Najświętszej

Ponad czterdziestu uczestników tegorocznej  nowozelandzkiej edycji Biegu „Tropem Wilczym” w Christchurrch  podpisało się pod petycją z żądaniem uwolnienia naszego kolegi Andrzeja Poczobuta, dziennikarza polskich mediów i jednego z liderów polskiej mniejszości narodowej na Białorusi.

Petycja, której treść publikujemy niżej, trafiła do Ministerstwa Spraw Zagranicznych Nowej Zelandii oraz do przedstawicielstwa Unii Europejskiej w tym kraju.

Podpisy pod Petycją o uwolnienie Andrzeja Poczobuta, fot.: facebook.com

Oto treść Petycji:

W dniu 8 lutego 2023 roku  Sąd Obwodowy w Grodnie na Białorusi wydał haniebny wyrok ośmiu lat pobytu w kolonii karnej dla Pana Andrzeja Poczobuta, dziennikarza i działacza polonijnego na Białorusi.

Proces Pana Andrzeja Poczobuta, członka zarządu Związku Polaków na Białorusi, rozpoczął się prawie dwa lata po jego aresztowaniu w marcu 2021. Pan Poczobut został postawiony przed obwodowym sądem w Grodnie w dniu 16 stycznia 2023 roku. Sprawa sądowa odbyła się za zamkniętymi drzwiami pod przewodnictwem sędziego Dźmitra Bubieńczyka. Pan Andrzej Poczobut był oskarżany o wzniecanie nienawiści oraz o wzywanie do sankcji i działań na szkodę Białorusi. W kontekście wzniecania nienawiści białoruska prokuratura zarzucała mu rehabilitację nazizmu. W istocie rzeczy wina Pana Poczobuta polega na pisaniu artykułów na temat polskiego podziemia niepodległościowego walczącego przeciwko hitlerowskiej III Rzeszy oraz za nazywanie agresją napaści Związku Radzieckiego na Polskę we września 1939, oraz opisywanie niedawnych protestów na Białorusi.

Niewątpliwie najważniejszą z jego zbrodni jest stawanie w obronie polskiej mniejszości, prześladowanej przez białoruski reżim. My, niżej podpisani Nowozelandzczycy, protestujemy przeciwko skandalicznemu wyrokowi na Pana Andrzeja Poczobuta i apelujemy o podjęcie działań na arenie międzynarodowej zmierzających do uwolnienia Pana Poczobuta i innych więźniów sumienia białoruskiego reżimu.

Christchurch, 5.03.2023 r.

Petycja nowozelandzkiej Polonii została sporządzona z inicjatywy działającego w tym kraju Stowarzyszenia Polskich Kombatantów, a konkretnie Koła Stowarzyszenia Kombatantów na Wyspę Południową Nowej Zelandii.

Specjalnie dla Znadniemna.pl Piotr Sawicki z Christchurch

Ponad czterdziestu uczestników tegorocznej  nowozelandzkiej edycji Biegu „Tropem Wilczym” w Christchurrch  podpisało się pod petycją z żądaniem uwolnienia naszego kolegi Andrzeja Poczobuta, dziennikarza polskich mediów i jednego z liderów polskiej mniejszości narodowej na Białorusi. Petycja, której treść publikujemy niżej, trafiła do Ministerstwa Spraw Zagranicznych Nowej Zelandii

Premier RP Mateusz Morawiecki zapewnił, że Polska będzie działać na rzecz wprowadzenia kolejnego pakietu sankcji dla Białorusi.

Kolejny pakiet sankcji miałby zostać wprowadzony w związku z deklaracją Władimira Putina o rozmieszczeniu taktycznej broni nuklearnej na terenach Białorusi.

Szef rządu podczas konferencji prasowej w Bukareszcie powiedział, że tego typu decyzje muszą spotkać się ze zdecydowaną reakcją Unii Europejskiej. „Ta decyzja Rosji na pewno doprowadzi do objęcia Białorusi dodatkowymi sankcjami, których poziom będzie dużo bardziej dotkliwy dla reżimu Łukaszenki” – mówił premier.

Mateusz Morawiecki dodał, że jest w nieustającym kontakcie z szefami rządów unijnych krajów w sprawie 11 pakietu sankcji i dodał, że Polska rozważa zaostrzenie polityki wobec Białorusi w ramach relacji bilateralnych, w związku z tym, że dzielimy granicę. „Zastanawiamy się, czy nie zaostrzyć wszystkich parametrów ruchu towarowego i osobowego, który się odbywa” – podkreślił szef rządu. Jego zdaniem, będzie to wyraźny sygnał dla Aleksandra Łukaszenki, że nie akceptujemy działań, które służą Rosji w jej agresywnych działaniach na Ukrainie, ale też wobec Polski i innych krajów Unii Europejskiej.

Od sierpnia 2020 roku Unia Europejska nakłada kolejne pakiety sankcji na osoby i podmioty odpowiedzialne za wewnętrzne represje i naruszenia praw człowieka na Białorusi, a także w odpowiedzi na zaangażowanie tego kraju w wojnę Rosji przeciwko Ukrainie. Sankcje polegają na zakazie wjazdu do Unii i zamrożeniu aktywów osób z listy sankcyjnej, obecnie dotyczą 195 osób w tym Aleksandra Łukaszenki oraz na zamrożeniu aktywów 34 podmiotów.

9 lutego Polska zapowiedziała zamknięcie „z uwagi na interes bezpieczeństwa państwa” przejścia granicznego w Bobrownikach, ostatniego działającego w obwodzie grodzieńskim. Była to reakcja na skazanie przez białoruski sąd w Grodnie na 8 lat kolonii karnej działacza polskiej mniejszości i dziennikarza Andrzeja Poczobuta.

Na zdjeciu: Premier RP Mateusz Morawiecki, fot.: gov.pl

Znadniemna.pl za IAR

Premier RP Mateusz Morawiecki zapewnił, że Polska będzie działać na rzecz wprowadzenia kolejnego pakietu sankcji dla Białorusi. Kolejny pakiet sankcji miałby zostać wprowadzony w związku z deklaracją Władimira Putina o rozmieszczeniu taktycznej broni nuklearnej na terenach Białorusi. Szef rządu podczas konferencji prasowej w Bukareszcie powiedział, że tego

Międzynarodowy Komitet Olimpijski przywrócił możliwość startów Rosjan i Białorusinów w sportach indywidualnych pod flagą neutralną pod warunkiem, że nie wspierali oni aktywnie wojny na Ukrainie oraz nie są związani z wojskiem i klubami wojskowymi. Decyzja w sprawie ich udziału w igrzyskach zapadnie później.

Przewodniczący MKOl Thomas Bach oznajmił na konferencji prasowej w Lozannie, że na razie nie ma zgody na uczestnictwo rosyjskich i białoruskich sportowców w przyszłorocznych igrzyskach olimpijskich w Paryżu. „MKOl podejmie tę decyzję we właściwym czasie, według własnego uznania” – stwierdził Niemiec.

Przewodniczący MKOl dodał, że Ukraina, Polska, Estonia, Łotwa i Litwa grożą bojkotem imprezy w przypadku dopuszczenia do rywalizacji sportowców z Rosji i Białorusi.

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski oczekiwał od MKOl mocnego stanowiska i bezwzględnego wykluczenia Rosjan i Białorusinów z rywalizacji sportowej do momentu zakończenia działań wojennych przed Federację Rosyjską. MKOl rekomenduje jednak, aby związki w każdej olimpijskiej dyscyplinie sportu podjęły autonomiczną decyzję w tej sprawie. MKOl utrzymał natomiast zakaz organizacji międzynarodowych imprez sportowych w Rosji i Białorusi.

Bach podkreślił, że zalecenia obejmują tylko sporty indywidualne, a reprezentacje drużynowe Rosji i Białorusi nie powinny uczestniczyć w międzynarodowych rozgrywkach.

Zaznaczył jednak, że sytuacja wygląda inaczej, gdy sportowcy nie reprezentują bezpośrednio swojego kraju. „Rosjanie i Ukraińcy rywalizują ze sobą w tenisie, w hokeju na lodzie czy piłce ręcznej (w rozgrywkach klubowych – PAP). Dlaczego nie miałoby to być możliwe również w pływaniu? Gdzie jest różnica?” – spytał Bach.

„Możemy otworzyć drzwi do dialogu i pokoju. Jeśli polityka decydowałaby o tym, kto weźmie udział w igrzyskach olimpijskich, to byłby koniec sportu na świecie” – kontynuował niemiecki działacz sportowy.

Od momentu rozpoczęcia rosyjskiej inwazji na Ukrainę 24 lutego 2022 roku, zgodnie z zaleceniem MKOl z 28 lutego, większość związków sportowych wykluczyła lub ograniczyła możliwość startu Rosjan i Białorusinów w zawodach.

Na zdjęciu: Przewodniczący Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego (MKOl) Thomas Bach podczas otwarcia posiedzenia zarządu MKOl w Domu Olimpijskim w Lozannie. Fot.: PAP/EPA/LAURENT GILLIERON

Znadniemna.pl za PAP

Międzynarodowy Komitet Olimpijski przywrócił możliwość startów Rosjan i Białorusinów w sportach indywidualnych pod flagą neutralną pod warunkiem, że nie wspierali oni aktywnie wojny na Ukrainie oraz nie są związani z wojskiem i klubami wojskowymi. Decyzja w sprawie ich udziału w igrzyskach zapadnie później. Przewodniczący MKOl Thomas

Inicjatywa Chrześcijańska Wizja informuje o tym, że oddanie przez władze wiernym Czerwonego Kościoła zostało uzależnione od zwolnienia z funkcji jego proboszcza Władysława Zawalniuka. Proponowano mu parafię w Rakowie, lecz proboszcz odpowiedział, że to „byłoby nieładne wobec naszej parafii – zostawić ją w trudnym momencie”. Dlaczego ksiądz kanonik tak nie podoba się władzom?

Gdy ponad dwadzieścia lat temu poznałam tego człowieka, pomyślałam, że właśnie o takich ludziach mówiono kiedyś „człowiek renesansu”. Szybkim krokiem wszedł podczas próby polonijnego chóru „Polonez” do stworzonej przez niego w kościele biblioteki imienia Adama Mickiewicza – i wszyscy zaczęli się uśmiechać. Ksiądz kanonik miał wówczas pięćdziesiąt parę lat, ale duszę miał dużo młodszą. Z czasem zrozumiałam, dlaczego nazywają go generatorem pomysłów, dyplomatą. Poznałam, jak szeroki jest obszar wiedzy proboszcza, a koło jego zainteresowań – jeszcze szersze. Dowiedziałam się też o tym, jak niezwykłą drogę do świątyni musiał pokonać.

Władysław Zawalniuk urodził się 8 września 1949 roku w obwodzie winnickim na Ukrainie. Ukończył seminarium duchowe w Rydze w 1974 roku, był kapłanem w Mołdowie, gdzie praktycznie od podstaw odnawiał Kościół. W latach 1976—1977 we wsi Slobozia-Raşcov bez oficjalnego pozwolenia władzy, z inicjatywy  księdza Zawalniuka wybudowany został kościół.

Świątynię zburzono 25 listopada 1977 roku,  a inicjator „samowoli budowlanej” został aresztowany i wysłany do Kazachstanu. Później był przeniesiony do Krasnojarska, a w 1980 roku – na Łotwę. W 1984 roku, skierowano go do miejscowości Głębokie na Białorusi, a w roku 1990 roku ksiądz Władysław objął parafię św. Szymona i św. Heleny w Mińsku. W 1990 roku białoruska stolica była prawdziwą duchową pustynią. Ks. Władysław Zawalniuk postanowił odzyskać dla swoich parafian ich kościół parafialny – dawną świątynię, podzielona na piętra, w której znajdował się Dom Kina. To nie było proste. Przez kilkanaście miesięcy na placu przed kościołem proboszcz codziennie organizował modlitwy wiernych. Ludzie wspominają, że po odzyskaniu kościoła, obwiązany linami, ksiądz Władysław sam instalował krzyże na wieżach świątyni. Odzyskany przez wiernych Czerwony Kościół  szybko stał się jednym z głównych ośrodków religijnych i kulturalnych stolicy. Powstała w nim sala teatralna, na scenie której występował teatr „Znicz”. Założona została biblioteka z kilkudziesięcioma tysiącami tomów. Przy kościele działało dziewięć chórów. Prowadzona była szkoła niedzielna, odbywała się katechizacja. Tu organizowano niezwykle popularne wśród stołecznej inteligencji prezentacje książek i wieczory autorskie, w tym klasyka literatury białoruskiej – poety Ryhora Baradulina. Czerwony Kościół wydał kilka tomów jego poezji. Kiedy poeta zmarł, cały Mińsk żegnał go w tym kościele.

Po utworzeniu diecezji mińsko-mohylewskiej ksiądz Zawalniuk rozpoczął starania o pozyskanie dla diecezji budynku katedry, dzisiejszej Archikatedry Najświętszego Imienia Najświętszej Maryi Panny na placu Wolności w Mińsku. Historia się powtórzyła. Przez dwa lata codziennie wierni modlili się przy wejściu, zabytkowego barokowego kościoła jezuitów, w którym mieściły się sale sportowe i którego władze nie chciały oddawać katolikom. W okresie zimowym wierni stali za katedrę pomimo mrozów, które zamieniały w lód wino w kielichu. Wówczas kobiety zrobiły swojemu proboszczowi na drutach specjalne rękawiczki, żeby ks. Władysław mógł celebrować nabożeństwo przy minus 20 stopni według skali Celsjusza.

Kolejną inicjatywą Ks. Zawalniuka było tłumaczenie Biblii i kościelnych ksiąg liturgicznych na współczesny język białoruski.  Do wykonania tego zadania proboszcz Czerwonego Kościoła zaangażował grono uniwersyteckich filologów. Przy parafii zaczęło działać wydawnictwo. Jego nakładem ukazało się ponad 40 książek, w tym „Wspomnienia” fundatora kościoła św. Szymona i św. Heleny – Edwarda Woyniłłowicza. Memuary fundatora tłumaczył z języka polskiego na białoruski osobiście ks. Władysław Zawalniuk. Do niego należała też inicjatywa ekshumowania w Bydgoszczy szczątków  Edwarda Woyniłłowicza, przywiezienia ich do Mińska i pochowania przy ścianie kościoła. Dziesięć lat później, w 2016 roku, zainaugurowany został proces beatyfikacji tego niezwykłego Polaka.

Uroczystość powrotu Woyniłłowicza do rodzinnego Mińska była tak wzruszająca, że będę pamiętała ją do końca życia. Prawdopodobnie to właśnie osoba Woyniłłowicza zainspirowała proboszcza Czerwonego Kościoła – magistra teologii i doktora nauk historycznych – do zorganizowania w białoruskiej stolicy cyklu konferencji naukowych pt. „Znakomici Mińszczanie przełomu XIX i XX wieku”. Ostatnia  konferencja tego cyklu, w której brali udział naukowcy z Polski i Białorusi, odbyła się jesienią 2019 roku.

O niezwykle zserokim spektrum zainteresowań i kompetencji posiadanych przez ks. Władysława Zawalniuka świadczy fakt, że udało mu się  zorganizować i zarejestrować Ogólnobiałoruskie Zjednoczenie Pszczelarzy „BelApiUnion”. Jako pszczelarz ksiądz proboszcz zainteresował się europejskim ruchem „Miejskie pszczoły”,  i postawił ule z pszczołami na dachu kościoła. Czasem na sutannie ks. Zawalniuka można było zauważyć pszczółki. Owady nie były agresywne, ale władze zmusiły księdza do usunięcia uli z dachu kościoła. Pomimo to miód z białoruskich pasiek zawsze był obecny w gabinecie proboszcza, który częstował nim wszystkich, kto go odwiedzał, a szczególnie dzieci.

Jako historyk  ks. Zawalniuk badał represje wobec osób duchownych w ZSRR w  latach 20-30 XX wieku. Napisał też kilkadziesiąt książek, m.in. o praktykach postu w historiografii kościelnej. Ksiądz był także prowadzącym audycji „Głos Duszy”, którą nadawano w radiu państwowym. Parafia wydawała także gazetę pod tym samym tytułem. Dzięki inicjatywie księdza po raz pierwszy w historii Białorusi Mszę świętą transmitowano na falach radiowych.

Kolejnym osiągnięciem proboszcza stało się sprowadzenie do świątyni 3 maja 2002 roku repliki całunu turyńskiego. Relikwia została przekazana z Turynu jako „symbol przyjaźni, misji pokoju”. Przez dwadzieścia lat całun jest jedną z najważniejszych relikwii Kościoła Katolickiego na Białorusi. Dzięki jego obecności przy Czerwonym Kościele działał nawet ośrodek naukowo-badawczy „Święty Całun Turyński”.

W czerwcu 2021 roku księdzu proboszczowi udało się realizować jeszcze jedną inicjatywę – zorganizować pielgrzymkę po Białorusi z replikami najbardziej znanych obrazów NMP wykonanych przez malarkę z Mołodeczna Jadwigę Sieńko.

W 1996 roku obok kościoła wzniesiona została rzeźba o nazwie „Św. Michał Archanioł pokonuje Zło”, a w 2000 roku ustanowiono „Dzwon Nagasaki”, przypominający o tragedii mieszkańców japońskiego miasta, zaatakowanego bronią atomową w sierpniu 1945 roku.

Ksiądz Władysław Zawalniuk był bardzo troskliwym synem. Jego mama, cicha, pogodna kobieta, często bywała w kościele. Stosunek proboszcza do matki miał wymiar wychowawczy dla obserwującej ich relacje młodzieży.

Zainteresowania i problemy młodzieży zawsze były w centrum uwagi proboszcza  Ksiądz zapraszał młodych ludzi na młodzieżowe czuwania, cieszył się z obecności ich w kosciele. A jakie cudowne święta, konkursy, festiwale organizowane były w kościele! Proboszcz często śpiewał razem z wiernymi, starał się uczestniczyć we wszystkich spotkaniach i inicjatywach. Chodziło przy tym nie tylko o katolików – w kościele wielokrotnie odprawiano pokojowe nabożeństwa z udziałem przedstawicieli innych wyznań. A w ogóle msze w Czerwonym Kościele odbywały się nie tylko w językach polskim i białoruskim. Tutaj można było modlić się do Boga także i w innych językach, m.in. włoskim, angielskim, litewskim, łacińskim, niemieckim, ukraińskim. W kościele prowadzono nawet kursy z różnych języków.

Wierni z Czerwonego Kościoła pielgrzymowali po świątyniach na terenie całej Białorusi. Najważniejsza i najliczniejsza pielgrzymka odbywała się zawsze latem. Była to pielgrzymka do Sanktuarium Matki Boskiej Budsławskiej. Proboszcz zawsze był wśród swoich wiernych. Towarzyszył im na rowerze, czy pieszo – zawsze uśmiechnięty i pogodny.

Tak się cieszył, kiedy na wieże kościoła udało się przywrócić dzwony, odlane w zamian zniszczonych przez komunistów. Niestety śpiew tych dzwonów ciężko znosili przedstawiciele białoruskiej władzy, więc korzystanie z nich zostało zakazane.

Nie wszyscy wiedzą, że ksiądz Władysław Zawalniuk zadbał o kościół na Kalwarii w Mińsku. To dzięki niemu powstał kościół Matki Boskiej Budsławskiej przy ul. Prytyckiego. Jego inicjatywą było nadanie  skwerowi przylegającemu do Czerwonego Kościoła imienia Edwarda Woyniłłowicza. On też inicjował postawienie przy kościele pomnika św. Jana Pawła II.

Ks. Władysław jest prawdziwym gospodarzem. Osobiście pilnował wszystkich spraw. Sprawdzał, czy trawa jest skoszona, czy w klasach lekcyjnych jest czysto. Nieraz można było zobaczyć jak osobiście sprząta teren wokół kościoła. Wieczorami proboszcz chodził po całym kościele i sprawdzał, czy wszystko jest w porządku.

Dla mnie Czerwony Kościół zawsze będzie kojarzyć się z osobą księdza proboszcza Władysława Zawalniuka, który jest człowiekiem, dla którego nie ma cudzego nieszczęścia. Kiedy nasza wspólna i wieloletnia koleżanka, fotoreporterka Ałła Niewierowicz, zachorowała na raka, ksiądz Zawalniuk robił wszystko, żeby ratować jej życie. Choroba, niestety, okazała się zbyt zaawansowana.

Znam ludzi, którzy przez cały rok czekali na spotkanie opłatkowe, które co roku organizował przy pomniku Adama Mickiewicza, w dniu urodzin Wieszcza – 24 grudnia, proboszcz Władysław Zwawalniuk.

Ksiądz jest nie tylko urodzonym liderem. Umie łączyć ludzi, szczerze interesuje się nimi, a jego kazania  nigdy nie były formalne. Ludzie chcą iść za nim. Dla wielu właśnie dzięki ks. Zawalniukowi kościół stał się domem, miejscem, z którego wieczorem czasami nie chciało mi się wychodzić.

W ostatnich latach wierni przychodzili do kościoła na Sylwestra, o północy, żeby wspólną modlitwą przywitać nowy rok, i wtedy świątynia była wypełniona po brzegi.

Dla wiernych stało się tragedią zamknięcie kościoła jesienią zeszłego roku. Ten dramat miał kilka wymiarów. Była to bowiem rozłąka nie tylko ze świątynią, ale też z proboszczem, z jego słowami i czynami. Nie jedna ze znajomych dzwoniła wtedy do mnie i płakała w rozpaczy. Nie jedna osoba obecnie, na wieść o żądaniu władz, aby zwolnić księdza Zawalniuka z funkcji proboszcza, mówi, że bez Władysława Zawalniuka to będzie już zupełnie inny kościół.

Ludzie są zgodni co do tego, że kościół ma być zwrócony wiernym za każdą cenę…

Czy w tym konkretnym przypadku cena ta nie jest jednak zbyt wysoka?

Marta Tyszkiewicz,  foto autorki

Inicjatywa Chrześcijańska Wizja informuje o tym, że oddanie przez władze wiernym Czerwonego Kościoła zostało uzależnione od zwolnienia z funkcji jego proboszcza Władysława Zawalniuka. Proponowano mu parafię w Rakowie, lecz proboszcz odpowiedział, że to „byłoby nieładne wobec naszej parafii – zostawić ją w trudnym momencie”. Dlaczego

Od czerwca Białorusinom mieszkającym w Polsce będzie łatwiej ubiegać się o polski dokument podróży dla cudzoziemca. Nie będą też płacić za jego wydanie. To wyraz wsparcia dla demokratycznej Białorusi i efekt rozmów szefa MSWiA ze Swiatłaną Cichanouską – podkreślił wiceszef MSWiA Bartosz Grodecki.

Wiceminister Grodecki wyjaśnił PAP, że nowelizacja ustawy o cudzoziemcach od 1 czerwca br. pozwoli na uproszczenie procedury wydawania polskiego dokumentu podróży dla cudzoziemca obywatelom Białorusi, którzy posiadają tytuł pobytowy w Polsce, a z uwagi na sytuację w ich kraju nie mają ważnego paszportu.

„Minister Mariusz Kamiński, po rozmowach ze środowiskiem Białorusinów w Polsce, jak również ze Swiatłaną Cichanouską (liderką białoruskiej opozycji – PAP), zdecydował, że dokument ten będzie wydawany nieodpłatnie. Minister podjął taką decyzję, mając na uwadze specyficzną sytuację społeczności białoruskiej, a także w ramach wsparcia, którego udzielamy demokratycznej Białorusi” – powiedział wiceszef MSWiA. Opłata za wydanie takiego dokumentu to obecnie 350 złotych.

Liczba Białorusinów mieszkających w Polsce wzrasta od czasu masowych protestów przeciwko sfałszowaniu wyborów prezydenckich na Białorusi w 2020 roku. Tylko od początku 2022 roku wnioski o legalizację pobytu złożyło 80 tysięcy obywateli tego kraju. Jak wyjaśnił Grodecki, nowa procedura wydawania im polskiego dokumentu podróży to wyjście naprzeciw sytuacji tych osób, których paszport na przykład utracił ważność. To istotna zmiana także ze względu na dzieci Białorusinów, które urodziły się już w Polsce i nigdy go nie miały.

„Te osoby prowadzą w Polsce normalne życie, chcą podróżować, ale mogą mieć uzasadnione obawy, co do tego, żeby stawić się w przedstawicielstwie dyplomatyczno-konsularnym swojego kraju lub powrócić do Mińska i wyrobić odpowiedni dokument” – podkreślił wiceminister.

Zwrócił też uwagę, że część Białorusinów może nawet nie wiedzieć, jaki będzie ich status w kraju, co związane jest ze zmianą prawa białoruskiego, które pozwoli pozbawiać ich obywatelstwa. „To pokazuje, że reżim nie cofnie się przed niczym. Jest w stanie odebrać to fundamentalne prawo, jakim jest posiadanie obywatelstwa praktycznie każdemu” – ocenił wiceszef MSWiA.

W grudniu białoruski parlament uchwalił przepisy umożliwiające reżimowi Alaksandra Łukaszenki pozbawianie obywatelstwa osób skazanych za „udział w organizacji ekstremistycznej” lub za wyrządzenie poważnej szkody interesom państwa, a przebywających za granicą. Jak informował OSW, nowelizacja została podpisana przez Łukaszenkę i opublikowana w styczniu, a w czerwcu wejdzie w życie.

Wiceminister dodał też, że nie wszyscy Białorusini chcą się ubiegać o ochronę międzynarodową, po której udzieleniu otrzymuje się genewski dokument podróży. „Motywacje są różne. Niektórzy ciągle mają nadzieję, że wrócą do kraju, inni nie chcą zaszkodzić swojej rodzinie, która nadal przebywa na Białorusi” – tłumaczył.

„Polski dokument podróży jest ważny przez rok, więc umożliwi czasowe wyjazdy – wypoczynkowe lub zawodowe. Przyjęte przez nas rozwiązanie to prawnie najszybsza droga, która jest możliwa. Ważne też, że udało nam się to zrealizować przed okresem wakacyjnym” – stwierdził Bartosz Grodecki.

Zgodnie z przepisami, które znalazły się w ostatniej nowelizacji ustawy o cudzoziemcach i wejdą w życie 1 czerwca, z uproszczonej procedury wydawania polskiego dokumentu podróży dla cudzoziemca będą mogli korzystać obywatele państwa wskazanego w rozporządzeniu, które wyda szef MSWiA. Pod koniec kwietnia wejdą zaś w życie przepisy, na mocy których minister – również w drodze rozporządzenia – będzie mógł określić, że obywatele danego państwa będą zwolnieni z opłaty za ten dokument. Minister, wydając te rozporządzenia, ma uwzględniać m.in. sytuację cudzoziemców, którzy nie mogą uzyskać dokumentów w swoim państwie, a także znaczenie tych rozwiązań dla interesu RP.

 Znadniemna.pl za PAP/msn.com, fot.: jakiwniosek.pl

Od czerwca Białorusinom mieszkającym w Polsce będzie łatwiej ubiegać się o polski dokument podróży dla cudzoziemca. Nie będą też płacić za jego wydanie. To wyraz wsparcia dla demokratycznej Białorusi i efekt rozmów szefa MSWiA ze Swiatłaną Cichanouską - podkreślił wiceszef MSWiA Bartosz Grodecki. Wiceminister Grodecki wyjaśnił

Przejdź do treści