Wybory prezydenckie 9 sierpnia 2020 r. na Białorusi miały dramatyczne następstwa. Wg. oficjalnych danych, urzędujący prezydent Aleksander Łukaszenko zdobył ponad 80 proc. głosów, gdy jego oponentka Swiatłana Cichanauska zaledwie 9,9 proc. Jednak ogromna część białoruskiego społeczeństwa uznała wyniki głosowania za sfałszowane. W efekcie, doszło do ostrych protestów społecznych. Przez pierwsze miesiące organizowane były demonstracje, gromadzące w Mińsku ponad 100 tysięcy osób.
Piotr Kościński i Andrzej Poczobut
Mimo stopniowego spadku liczby protestujących gniew społeczny nie słabł. W reakcji na bunt znacznej części obywateli władze wybrały taktykę represji i zastraszania. Represje spadły też na działaczy nieuznawanego przez władze Związku Polaków na Białorusi. Jednym z aresztowanych był Andrzej Poczobut, czołowy działacz ZPB, dziennikarz, współpracujący m.in. z „Gazetą Wyborczą”.
Nieuznawany Związek Polaków
Związek Polaków na Białorusi powstał w 1990 r. na bazie istniejącego od 1988 r. Polskiego Stowarzyszenia Kulturalno-Oświatowego im. Adama Mickiewicza. Jego pierwszym prezesem był Tadeusz Gawin. W 2000 r. prezesem wybrano doc. Tadeusza Kruczkowskiego, pracownika naukowego Uniwersytetu Grodzieńskiego.
ZPB był jedną z największych organizacji pozarządowych na Białorusi. I to stało się jednym z kluczowych powodów, dla których budził zainteresowanie władz. Po objęciu urzędu prezydenta przez Aleksandra Łukaszenkę i stopniowego przejmowania całej władzy przez jego zwolenników, w kraju zaczęła narastać tendencja do objęcia kontrolą organizacji społecznych. Dotyczyło to również Związku Polaków. Przez dłuższy czas białoruskie władze dyskretnie kontrolowały ZPB. Jednak w 2005 r. uznały, że organizacja będzie im posłuszna jeśli na jej czele pozostanie dotychczasowy prezes Tadeusza Kruczkowski. Jednak Kruczkowski wybory na prezesa przegrał, a funkcję tę objęła Andżelika Borys, dotąd kierująca działem oświatowym. Białoruskie Ministerstwo Sprawiedliwości anulowało wyniki zjazdu ZPB. Zarząd związku jednak tego nie uznał.
Jesienią 2005 r. doszło do ataku milicji na Dom Polski w Grodnie, a przewodził mu Tadeusz Kruczkowski. Władze zorganizowały też nowy zjazd ZPB w Wołkowysku, z udziałem osób nierzadko niepotrafiących mówić po polsku. Prezesem lojalnego związku, nazywanego potocznie „łukaszenkowskim” został zasłużony działacz Józef Łucznik, zapewne do tego zmuszony. Większość członków ZPB uznało te działania za atak na związek. Także władze RP w dalszym ciągu za prezesa związku uznawały Andżelikę Borys. Efektem były represje, jakie spadły na demokratycznie wybrane kierownictwo ZPB: zatrzymania, przesłuchania, kary grzywny lub aresztu.
W miarę upływu czasu aktywność łukaszenkowskiego ZPB stawała się nikła lub pozorowana, by na przełomie 2020 i 2021 r. całkowicie zaniknąć. Przejęte przez niego Domy Polskie wynajęte zostały firmom komercyjnym. Związek nieuznawany przez białoruskie władze działał natomiast aktywnie, tolerowany – ale tylko do czasu po wyborach prezydenckich 2020 r.
Uderzenie w Polaków
Rozwój wydarzeń po wyborach bardzo dobrze ukazuje aktywność Andrzeja Poczobuta na Twitterze. Tweety Poczobuta (wszystkie cytowane twitty z konta https://twitter.com/poczobut). Oto przykłady postów Andrzeja Poczobuta, w większości ilustrowanych zdjęciami lub filmami.
- 1 stycznia 2021 r.: „Baranowicze. Pierwszy dzień 2021.Lokalna akcja protestu”.
- 3 stycznia: „Mińsk. Ulica Marusiewicza. Lokalna akcja protestu skandują ludzie”.
- 4 stycznia: „Mińsk. Łańcuch Solidarności emerytów. W poniedziałek zazwyczaj organizowano Marsze emerytów, jednak z powodu aresztów teraz szukają nowej formy protestów. Łańcuchy były w kilku miejscach w Mińsku”.
- 5 stycznia: „Centrum Obrony Praw Człowieka Wiosna: figurantami spraw karnych w związku z protestami jest 651 osoba, skazanych zostało 75 osób, 169 uznano za więźniów politycznych. Dane nie są pełne, gdyż nie wszystkie sprawy są w stanie zbadać obrońcy praw człowieka”.
- 9 stycznia: „W Mińsku MSW walczy z bałwanami. Na nagraniu funkcjonariusze z komisariatu w dzielnicy Październikowej. Często bałwany mają biało-czerwono-białe symbole, bądź napisy, które się kojarzą z akcjami protestu. By uniknąć rozgłosu milicjanci niszczą je w nocy, ale jest monitoring :)”.
Stopniowo wśród tych twittów pojawiało się coraz więcej informacji o pogarszającej się sytuacji Polaków na Białorusi i rosnących napięciach w stosunkach polsko-białoruskich.
- 15 lutego Poczobut pisał: „Pogróżki dla Polskiej Szkoły Społecznej w Lidzie. Anonimowy list z wyzywaniem od zdrajców ziemi ojczystej, kłamców, którzy istnieją za pieniądze z Polski dostała dyrekcja działającej przy ZPB szkoły społecznej. Anonim obieca, że szkoła ”. Tego samego dnia Poczobut pisał: „Reżimowa BY CTV prosi Pana Boga o ukaranie premiera RP. Wyemitowano tam teledysk ze słowami: . Chodziło o opozycjonistów, ale tak że premiera RP Mateusza Morawieckiego, Merkel i Macrona”.
- I 16 lutego: „Grodno-Warszawa. Posiedzenie Komisji Łączności z Polakami za Granicą. Senat RP. Prezes #ZPB Andżelika Borys referowała sytuacje oświaty polskiej w BY i zagrożenia jakie niesie nowelizacja Kodeksu o edukacji. Nowelizacja – krok do rusyfikacji 2 polskich szkół w BY”.
- Natomiast 24 lutego Poczobut nawiązał do idei nowego święta narodowego, proponowanego przez białoruskie władze: „W reżimowych białoruskich mediach lansowana jest idea ustanowienia nowego święta państwowego – Dnia Jedności Narodowej. Popularną i wśród łukaszenkowskiego betonu i wśród łukaszenkowskich liberałów jest bardzo wymowna data – 17 września”.
A późniejsze wpisy ukazują coraz większe zaostrzanie się sytuacji.
- 5 marca: „Najwyraźniej reżim Łukaszenki uznał, że nadszedł czas uderzyć w mniejszość polską na Białorusi: zarzuty krzewią pamięć wyklętych, przygotowują polską okupacje zachodnich obwodów BY. Z takich publikacji rozpoczynała się antypolska kompania w 2005”. Dwa dni później: „Konsul RP Jerzy Timofejuk z Brzescia ma opuścić Białoruś. Żąda tego białoruski MSZ. Powód udział w imprezie harcerskiej poświęconej Narodowemu Dniu Pamięci Żołnierzy Wyklętych w Brześciu. MSZ BY: ”. I tego samego dnia: „Wydalenie konsula RP z Brześcia to zapowiedź ataku na polskie szkoły społeczne. W ciągu ostatnich 5 lat władze zniszczyły naukę języka polskiego w państwowym systemie edukacji, teraz zabierają się z szkolnictwo społeczne. Formalny powód – historia, cel ten sam – rusyfikacja”.
Poczobut sporo miejsca poświęcił represjom, jakie spotkały szkołę w Brześciu.
- 13 marca: „Nieoficjalnie: aresztowana dyrektor Polskiej Szkoły w Brześciu Anna Paniszewa, która w trakcie zatrzymania została przewrócona na ziemie i skuta kajdankami, prowadzi w areszcie strajk głodowy. Jest podejrzana o rozpalanie waśni na tle narodowym. Grozi od 5 do 12 lat więzienia”.
- 18 marca: „Prokuratura Brześcia złożyła w sądzie pozew o likwidacji Polskiej Szkoły Społecznej w Brześciu. Jej dyrektorka Anna Paniszewa przebywa w więzieniu śledczym oskarżona o rozpalanie waśni narodowościowych. Grozi jej do 12 lat pozbawienia wolności”. I dwa dni później wpis, będący w pewnym sensie podsumowaniem sytuacji: „Naczelny dziennika Administracji prezydenta <Biełaruś siegodnia>: Polska to hiena Europy…Dokonywała ludobójstwa. Będziemy drukować to w Internecie”.
Wszystkie te twitty ukazują rozwój wydarzeń na początku 2021 r. Aleksander Łukaszenko i władze Białorusi uznały Polskę za swojego wroga. Wynikało to przede wszystkim z zachowania władz RP, ostro krytykujących przebieg i następstwa wyborów prezydenckich i wspierających białoruską opozycję. Zarazem, reżim w Mińsku uznał polską mniejszość za niebezpieczną i postanowił zlikwidować organizację, którą dotychczas tolerował, czyli nielegalny Związek Polaków na Białorusi. Jak się miało później okazać, władze zdecydowały o likwidacji wszystkich instytucji i organizacji polskich.
Represje wobec polskich działaczy
Związek Polaków na Białorusi nigdy nie zajmował się kwestiami politycznymi. Tym razem jednak jego liderzy zdecydowanie krytykowali działanie Łukaszenki. Najbardziej wyrazistym określeniem stosunku działaczy ZPB do sytuacji na Białorusi było wystąpienie Andżeliki Borys na antyłukaszenkowskim wiecu w Grodnie 16 sierpnia 2020 r. Trzymając w ręku polską flagę oświadczyła, że Polacy wyrażają solidarność z narodem białoruskim.
To stanowisko wyjaśnił jeszcze dobitniej inny działacz ZPB i dziennikarz Znadniemna.pl, Andrzej Pisalnik. W swym artykule dla portalu Niezależna.pl napisał m.in.: „Upadający reżim Łukaszenki nienawidzi narodu, którym rządził przez długie 26 lat, czego dowodem stała się brutalna, z użyciem broni, pacyfikacja pokojowych protestów przeciwko sfałszowaniu przez podwładnych dyktatora wyników wyborów prezydenckich. Częścią narodu białoruskiego, który dzisiaj stanął do walki o swoją ludzką i obywatelską godność, jest także polska mniejszość narodowa na Białorusi (…). W chorej wyobraźni białoruskiego satrapy Polska to kraj wrogi, czyhający tylko na okazję, aby zaszkodzić jego niepodzielnym rządom, a Polacy na Białorusi to polscy agenci, przeszkoleni w zachodnich ośrodkach dla dywersantów i buntowników”.
Wielu Polaków włączyło się do akcji protestu przeciwko sfałszowaniu wyborów prezydenckich. Efekty były dramatyczne – według Andżeliki Borys, do końca października 2020 r. represje dotknęły około stu działaczy ZPB. Niekoniecznie wynikało to z ich narodowości, bo jak mówiła, „kiedy OMON-owcy pałowali, nie pytali o pochodzenie.
Szczególną aktywność wykazywali Polacy w Lidzie, stanowiący tam znaczącą grupę. Prezes miejscowego oddziału ZPB Irena Biernacka wzięła udział w modlitwie, którą katolicy Lidy odprawiali obok kościoła farnego. Władze uznały to za działanie sprzeczne z prawem i skierowały sprawę do sądu. Biernacką skazano na karę grzywny. Niewiele później działacz ZPB w Lidzie Aleksander Zaletow został ukarany grzywną za to, że trafił w obiektyw kamery milicyjnej podczas akcji zastraszania Polaków, modlących się obok fary. Kolejna działaczka ZPB Olga Lisica trafiła do aresztu pod zarzutem obrazy sądu. W styczniu 2021 r. działaczka ZPB Maria Rewucka została ukarana za parasolkę z napisem „Polska”.
W marcu białoruska Prokuratura Generalna poleciła prokuratorom „sprawdzenie ośrodków nauczania języka polskiego”. 16 marca do Polskiej Szkoły Społecznej im. Króla Stefana Batorego przy ZPB w Grodnie („Batorówka”) wkroczyli prokuratorzy. A niedługo potem prokuratura skierowała do sądu pozew o likwidację Polskiej Harcerskiej Szkoły Społecznej im. Romualda Traugutta w Brześciu.
W marcu zatrzymano też Andżelikę Borys. 24 marca została skazana na 15 dni aresztu za organizację „nielegalnej imprezy masowej” czyli tradycyjny doroczny jarmark Grodzieńskie Kaziuki, organizowany na terenie należącym do Konsulatu Generalnego RP w Grodnie. Zatrzymany został też Andrzej Poczobut. Jak podano w oficjalnym komunikacie, „Prokuratura Generalna wszczęła postępowanie karne wobec przewodniczącej tzw. niezarejestrowanego Związku Polaków i innych osób na podstawie art. 130 ust. 3 Kodeksu karnego Republiki Białoruś (celowe działania mające na celu podżeganie do nienawiści narodowej i religijnej oraz siania niezgody na gruncie przynależności narodowej, religijnej, językowej, a także rehabilitacji nazizmu dokonane przez grupę osób). Obywatele ci, pozycjonujący się jako członkowie powyższego związku, od 2018 roku do chwili obecnej, na terenie miasta Grodna i innych miejscowości tego obwodu, z udziałem nieletnich, zorganizowali i przeprowadzili szereg nielegalnych imprez masowych na cześć uczestników antyradzieckich formacji zbrodniczych działających w czasie Wielkiej Wojny Ojczyźnianej i po jej zakończeniu, dokonujących rabunków, mordów na ludności cywilnej Białorusi i niszczenia mienia. Ich działania miały na celu rehabilitację nazizmu i usprawiedliwianie ludobójstwa narodu białoruskiego”.
Ostatecznie, w czerwcu 2021 r. do Polski przewiezione zostały trzy pozostające wcześniej w areszcie polskie działaczki Irena Biernacka, Maria Tiszkowska i Anna Paniszewa. W marcu 2022 r. Andżelika Borys została przeniesiona do aresztu domowego. Andrzej Poczobut natomiast pozostał w areszcie w Żodino. Mnożyły się zarzuty przeciwko niemu – w październiku 2022 r. KGB wpisało go na listę osób prowadzących działalność terrorystyczną.
Dlaczego właśnie stał się głównym obiektem ataku białoruskiego reżimu? Można sądzić, iż było ku temu kilka powodów. Podobno obiecywano mu ułaskawienie, a przynajmniej wywiezienie do Polski, w zamian za prośbę skierowano do władz – a Poczobut miał odmówić. Jest osobą bardzo znaną i na Białorusi, i w Polsce, zwłaszcza jako dziennikarz, piszący nie tylko do mediów białoruskich, ale i polskich (był korespondentem „Gazety Wyborczej”). W przeszłości był kilkakrotnie aresztowany i oskarżany m.in. o znieważenie Łukaszenki. Znany jest z upamiętniania polskiej historii i tradycji Grodzieńszczyzny, m.in. działań Armii Krajowej, która przez władze uznana została za organizację „nazistowską” i „wrogą wobec narodu białoruskiego”. Stąd też oskarżenie Poczobuta o „rehabilitację nazizmu”.
Andrzej Poczobut stał się więc dla reżimu symbolem wroga: Polaka, podtrzymującego polskie tradycje i historię, pielęgnującego polskość na Białorusi i wyraziście sprzeciwiającego się Aleksandrowi Łukaszence. A to wszystko z punktu widzenia oficjalnego Mińska jest złem.
Piotr Kosciński, autor jest dziennikarzem i wykładowcą, adiunktem na AFiB Vistula
Znadniemna.pl
Wybory prezydenckie 9 sierpnia 2020 r. na Białorusi miały dramatyczne następstwa. Wg. oficjalnych danych, urzędujący prezydent Aleksander Łukaszenko zdobył ponad 80 proc. głosów, gdy jego oponentka Swiatłana Cichanauska zaledwie 9,9 proc. Jednak ogromna część białoruskiego społeczeństwa uznała wyniki głosowania za sfałszowane. W efekcie, doszło do