HomeStandard Blog Whole Post (Page 106)

„Niezapomniana aktorka filmowa, teatralna i estradowa. W początkach kariery była solistką Zespołu Pieśni i Tańca „Mazowsze”. Po przebojowym debiucie w pierwszym powojennym kolorowym fabularnym filmie muzycznym, którym była „Przygoda na Mariensztacie” z 1953 roku, kino, teatr i estrada porwały ją z zespołu i już nie oddały” – napisano we wspomnieniu ZASP o artystce.

Lidia Korsakówna urodziła się 17 stycznia 1934 roku w miejscowości Baranowicze. Jej matka była Rosjanką, ojciec – Polakiem. Jako dziecko uczęszczała na lekcje baletu i gry na fortepianie. Podczas wojny przebywała w niemieckim obozie, gdzie jako ośmiolatka zmuszana była do pracy ponad siły. Gwiazda zespołu „Mazowsze” i filmu „Przygoda na Mariensztacie” miała 5 lat kiedy wybuchła wojna. Rozpoczął się wielki koszmar małej dziewczynki – zanim jej rodzina wpadła w ręce Niemców, zajęli się nią Rosjanie.

Lidia Korsakówna wspominała…

Ktoś doniósł na moją mamę, że jest szpiegiem. Mama znała obce języki i podobno w nocy słuchała wrogich stacji. Myślę, że mama naraziła się komuś, bo miała niewyparzony język. Zabrało ją NKWD, dostała wyrok śmierci. Ojciec szalał, robił wszystko, by tylko ją wydostać. W końcu udało mu się przekonać jakiegoś lekarza, że moja mama jest chora psychicznie. Zrobiono z niej wariatkę i zamieniono wyrok na 15 lat katorgi na Sybirze.

Jakiś anioł czuwał nad nami…

Kiedy Niemcy weszli do Charkowa, ojciec wykorzystał zamieszanie, zgarnął wszystko do jednej walizki i zaczęliśmy uciekać. Do Polski. Ojciec był Polakiem, ale przez 25 lat nie mógł się wydostać ze Związku Radzieckiego. Wsiedliśmy do wagonu towarowego, ale Niemcy zaplombowali go i wysłali do Rzeszy.

Na miejscu kazali utworzyć szeregi, a potem rozsyłali: ty do Auschwitz, ty do ciężkich robót. Jakiś anioł czuwał nad nami, bo tato ustawił nas rządkiem i wszyscy trafiliśmy w jedno miejsce. Był 1942, gdy wysłano nas na roboty w głąb Niemiec. Bardzo ciężko pracowaliśmy od świtu, na polu, w oborach. Miałam 8 lat i 30 krów do wyczyszczenia. Nie boję się tego powiedzieć, ale tam zniszczono mi zdrowie.

Po wyzwoleniu trafiliśmy do Wałbrzycha. Ojciec zelówki zdarł, zanim po trzech tygodniach szukania dostał posadę głównego księgowego w kopalni. A ja… ciągle szukałam szkoły baletowej. I nagle któregoś dnia w ciemnym podwórku znalazłam szyld: Szkoła tańców salonowych.

– Salonowe, znaczy ładne, a jak ładne, znaczy balet – pomyślałam. Nauczycielką okazała się „tancerka akrobatyczna mającą podstawy tańca klasycznego”. Kurs był bardzo drogi, ale wpadłam na pomysł, by namówić jeszcze siedem koleżanek, to wtedy wyjdzie taniej. Nauczycielka stworzyła z nas zespół, obtańczyłyśmy wszystkie akademie w urzędzie miasta, w sądzie rejonowym. Ale mnie wciąż było za mało.

„Mazowsze” i „Przygoda na Mariensztacie”

Przeczytałam, że gazeta „Film” robi akcję: „Piękne dziewczyny na ekrany”. Zrobiłam sobie zdjęcia, ale odzewu nie było. Spakowałam więc manatki i uciekłam do baletu w operze we Wrocławiu. A stamtąd do „Mazowsza”.

Z „Przygodą na Mariensztacie” to miałam przygodę. „Mazowsze” dawało koncerty w Pradze, a akurat pod Pragą była polska ekipa filmowa. Przyglądali się tam, jak robi się kolorowy film. Polska jeszcze takiego nie wypróbowała. Któregoś dnia ekipa w ramach rozrywki przyszła na nasz koncert. Jak później się dowiedziałam, reżyser wodził po naszych buziach, a dodam, że nie wolno nam było się malować. Wreszcie powiedział: – Chyba to będzie ta albo żadna – wskazując na mnie.

Zaproszono mnie na próbne zdjęcia do Łodzi. Cała szczęśliwa zjawiłam się tam, a na miejscu zobaczyłam… że jestem jedną z 600 kandydatek! Po próbnych zdjęciach wylądowałam w szpitalu, zapalenie wyrostka robaczkowego. Zoperowano mnie, rano jest obchód. – Czy ty czytałaś dzisiejsze gazety? Nie, to zejdź do kiosku i kup sobie… – doktor powiedział. Czytam, a tam wielkimi literami na pierwszej stronie stoi: Dziewczyna z „Mazowsza” zagra główną rolę w filmie. Z wrażenia dostałam gorączki.

Tydzień po operacji już kręciłam „Przygodę”. Była tam taka dość ciężka fizycznie scena. Rusztowanie, ja biegnę z góry. I niestety… szew mi się rozpruł i znów musieli mnie wieźć do szpitala.

Filmografia

W następnych latach Korsakówna grała m.in. w filmach: „Nikodem Dyzma: (1956, reż. Jan Rybkowski), „Zerwany most” (1962, reż. Jerzy Passendorfer), „Klub kawalerów” (1962, reż. Jerzy Zarzycki), „Zakochani są między nami” (1964, reż. Jan Rutkiewicz), „Ziemia obiecana” (1974, reż. Andrzej Wajda), „Dziewczęta z Nowolipek” (1985, reż. Barbara Sass). Aktorka występowała także w spektaklach telewizyjnych, np. w „Granicy” (1970, reż. Janusz Warmiński) i „Kartotece” (1979, reż. Krzysztof Kieślowski).

W stołecznym Teatrze Syrena można ją było oglądać m.in. w przedstawieniach: „Mąż Fołtasiówny” (1959, reż. Marian Wyrzykowski), „Arka nowego” (1961, reż. Adam Hanuszkiewicz), „Latające dziewczęta” (1976, reż. Kazimierz Brusikiewicz)

O życiu prywatnym

Lidia Korsakówna miała w życiu dwie wielkie miłości. Obaj ukochani byli niestety żonaci. Gdy miała 19 lat zatrudniła się w katowickim Teatrze Satyryków. Tam zakochała się w dyrektorze teatru – żonatym i starszym od niej o 21 lat Kazimierzu Pawłowskim. Później na jej drodze stanął znany komik, Kazimierz Brusikiewicz – on również był żonaty. Para wzięła ślub dopiero po siedmiu latach związku – żona aktora nie chciała zgodzić się na rozwód.

Gdy już wydawało się, że życie zaczyna się aktorce układać, Służba Bezpieczeństwa szantażowała aktorkę kompromitującym zdjęciem, domagając się od niej, by donosiła na znajomych z artystycznego środowiska. Po napisaniu kilku raportów przyznała się do wszystkiego mężowi, a SB uznała ją za zdekonspirowaną i zrezygnowała z jej usług.

Mąż aktorki bardzo chorował, musiał przejść operację amputacji ręki i zmarł na cukrzycę w 1989 roku. Niestety, nie była to ostatnia tragedia w życiu Korsakówny.

Gdy została babcią okazało się, że jej wnuk cierpi z powodu wady genetycznej. Aby sfinansować jego leczenie aktorka sprzedała dom i przeniosła do małego mieszkania. Kiedy pogorszył się jej stan zdrowia (cierpiała na rozedmę płuc) i nie miał się kto nią opiekować (córka Lucyna Brusikiewicz wyjechała do USA), musiała przenieść się do Domu Aktora Weterana w Skolimowie. Tam zmarła 6 sierpnia 2013 roku. W 2011 roku otrzymała też tytuł Honorowego Obywatela Warszawy.

Znadniemna.pl/Opr. IT-P/Fot.: Magazyn „Film”/domena publiczna/Wikimedia.org

"Niezapomniana aktorka filmowa, teatralna i estradowa. W początkach kariery była solistką Zespołu Pieśni i Tańca "Mazowsze". Po przebojowym debiucie w pierwszym powojennym kolorowym fabularnym filmie muzycznym, którym była "Przygoda na Mariensztacie" z 1953 roku, kino, teatr i estrada porwały ją z zespołu i już

Prześladowani na Białorusi Polacy, a także uchodźcy polityczni z tego kraju oraz z Ukrainy znaleźli się w centrum uwagi znanej polskiej rodziny muzykującej Pospieszalskich. W tym roku styczniowy cykl  koncertów kolęd Pospieszalscy zakończyli w Białymstoku, w kościele pw. Św. Kazimierza Królewicza koncertem, który odbył się pod hasłem „Pokój Ludziom Dobrej Woli”.

Koncert zainicjowała Fundacja „Pomoc Polakom na Wschodzie”, kierowana przez prezesa Mikołaja Falkowskiego w partnerstwie z Podlaskim Oddziałem Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” i przebywającą na uchodźstwie w Polsce reprezentacją Związku Polaków na Białorusi. Gospodarzem miejsca, w którym doszło do wydarzenia był ksiądz Wojciech Łazewski.

Rodzinne kolędowanie to tradycja, która gości w wielu polskich domach, choć ostatnio czasem się o niej zapomina. Ten koncert był okazją do takich śpiewów.

Rodzina Pospieszalskich w minionych latach niejednokrotnie występowała na Białorusi. A lider zespołu Jan Pospieszalski przez wiele lat prowadził w podmińskim Iwieńcu warsztaty muzyczne, na które się zjeżdżali  pasjonaci muzykowania z całej Białorusi.

Lider zespołu Jan Pospieszalski przez wiele lat organizował warsztaty muzyczne w podmińskim Iwieńcu na Białorusi

Obecnie 15-osobową orkiestrę Pospieszalskich tworzą dwa pokolenia muzyków noszących to samo nazwisko. Kiedy na początku lat 90. Pospieszalscy nagrali swoją pierwszą płytę z kolędami, niektórych członków obecnego składu zespołu  nie było jeszcze na świecie. Program z pierwszego albumu kilkakrotnie rejestrowała TVP, a zaśpiewane w nim kolędy weszły na stałe do repertuaru rozgłośni radiowych.

Dzisiaj Pospieszalscy nadal grają z dziećmi, ale chłopaki z lat 90. to dzisiaj już zawodowi muzycy, współpracujący z takimi artystami i zespołami, jak: Michał Urbaniak, „Voo Voo”, „2TM,23”, „Zakopower”, „Arka Noego”, „Raz Dwa Trzy”, Anna Maria Jopek itd.

Wykonywane przez Pospieszalskich polskie pastorałki i kolędy brzmią w autorskich opracowaniach, od wysmakowanych klasycznych wersji, przez folkowe klimaty, do żywiołowych aranżacji jazzowych i rokowych. Swoimi koncertami muzycy dają przykład tego, jak językiem muzyki współczesnej, osadzonej w narodowej kulturze, można atrakcyjnie wyrazić uniwersalne chrześcijańskie treści. Dają też świadectwo temu, że najlepszym miejscem przekazu tradycji polskiej i religijnej, jest rodzina.

 Oprac. Marta Tyszkiewicz, fot.: Władysław Tokarski

 

Prześladowani na Białorusi Polacy, a także uchodźcy polityczni z tego kraju oraz z Ukrainy znaleźli się w centrum uwagi znanej polskiej rodziny muzykującej Pospieszalskich. W tym roku styczniowy cykl  koncertów kolęd Pospieszalscy zakończyli w Białymstoku, w kościele pw. Św. Kazimierza Królewicza koncertem, który odbył się

Przy ulicy Wolnej Białorusi, przed konsulatem Republiki Białorusi w Białymstoku przedstawiciele mniejszości polskiej na Białorusi, organizacji działających w Białymstoku, diaspory białoruskiej i mniejszości białoruskiej w Białymstoku domagali się w poniedziałek wieczorem wolności dla więźniów politycznych podczas akcji solidarności z Andrzejem Poczobutem.

Przemawia poseł na Sejm RP Robert Tyszkiewicz

Przy zamkniętych drzwiach, przed sądem w Grodnie rozpoczął się w poniedziałek proces Poczobuta, działacza mniejszości polskiej na Białorusi, dziennikarza. Jest oskarżony o „wzniecanie nienawiści” oraz wzywanie do sankcji i działań na szkodę Białorusi. Grozi mu kara 12 lat więzienia.

Poczobut został początkowo oskarżony o „podżeganie do nienawiści”, w tym, jak twierdziła białoruska prokuratura, „rehabilitację nazizmu”, a potem także o wzywanie do sankcji i działań na szkodę Białorusi. W październiku 2022 roku został przez władze wpisany na białoruską listę „osób zaangażowanych w działalność terrorystyczną”. Poczobut przebywa w więzieniu od dwóch lat.

Obrońcy praw człowieka podkreślają, że zarzuty wobec Andrzeja Poczobuta są absurdalne, nieuzasadnione, a jego sprawa ma charakter polityczny.

„Wolność dla Poczobuta”, „Żywie Biełaruś” – takie hasła wznosili uczestnicy manifestacji przed białoruskim konsulatem w Białymstoku. Uczestnicy akcji mieli koszuli z wizerunkiem Andrzeja Poczobuta i słowem „Wolność”. Mieli też flagi polskie oraz biało-czerwono-białe używane przez białoruską opozycję. „Wolność dla więźniów politycznych/ Swabody palitycznym wiazniam” – widniało na głównym transparencie.

Wśród uczestników manifestacji był obecny podlaski poseł na Sejm RP, przewodniczący sejmowej Komisji Łączności z Polakami za Granicą Robert Tyszkiewicz. Przemawiając do zgromadzonych parlamentarzysta oświadczył, że jako przewodniczący komisji łączności z Polakami za granicą Sejmu wraz ze swoim kolegą z Senatu senatorem Kazimierzem Ujazdowskim, zwrócił się do rządu polskiego i instytucji europejskich „o nowe pakiety sankcji, żeby białoruski reżim wiedział, że wolny świat nie będzie bezczynnie przyglądał się temu, co dzieje się za naszą wschodnią granicą”.

Znadniemna.pl na podstawie PAP/Radio.bialystok.pl

Przy ulicy Wolnej Białorusi, przed konsulatem Republiki Białorusi w Białymstoku przedstawiciele mniejszości polskiej na Białorusi, organizacji działających w Białymstoku, diaspory białoruskiej i mniejszości białoruskiej w Białymstoku domagali się w poniedziałek wieczorem wolności dla więźniów politycznych podczas akcji solidarności z Andrzejem Poczobutem. [caption id="attachment_59514" align="alignnone" width="480"] Przemawia

Romuald Traugutt urodził się 16 stycznia 1826 r. w Szostakowie, wsi położonej w guberni grodzieńskiej, w rodzinie Ludwika i Alojzy z Błockich. Patriotyzm zaszczepiła w nim babka Justyna Błocka.

Gimnazjum w Świsłoczy ukończył z bardzo dobrymi wynikami, jednak nie dostał się na wymarzone studia w Instytucie Inżynierów Dróg Komunikacyjnych w Petersburgu. Wybrał karierę wojskową. W 1845 r. rozpoczął naukę w szkole oficerskiej w Żelechowie.

Kariera Traugutta w armii rosyjskiej

Podczas Wiosny Ludów, w 1849 r. już, jako oficer armii rosyjskiej dowodzonej przez generała Iwana Paskiewicza wspomagał Austrię w tłumieniu powstania węgierskiego. Walczył przeciw powstańcom wspieranym m.in. przez Legiony Polskie. Za udział w węgierskiej batalii Traugutt otrzymał Order św. Anny, mieszkanie i gratyfikację finansową.

W 1852 r., po powrocie do Królestwa Polskiego, ożenił się z córką jubilera Anną Pikiel. Młodzi zamieszkali w Żelechowie. Podczas wojny rosyjsko-tureckiej w 1853 r. Traugutt służył na Krymie, gdzie m.in. fortyfikował twierdzę Silistra i brał udział w walkach o Sewastopol. W trzy lata później został skierowany do Charkowa, a następnie do Petersburga. Tam wykładał w wyższej szkole wojskowej.

Śmierć żony i dwójki dzieci na przełomie lat 1859 i 1860 skończyła się dla niego załamaniem nerwowym. W roku 1862 r. Traugutt w stopniu podpułkownika odszedł z wojska. Ożenił się z krewną Tadeusza Kościuszki, Antoniną Kościuszkówną.

Traugutt i Powstanie Styczniowe

W okresie poprzedzającym Powstanie Styczniowe, a nawet w jego początkach, Traugutt wypowiadał się przeciw walce zbrojnej forsowanej przez tzw. czerwonych. Podobnie jak członkowie stronnictwa „białych” był za pokojowymi działaniami zmierzającymi do przywróceniem autonomii Królestwa Polskiego oraz rozszerzeniem go o ziemie Rzeczypospolitej znajdujące się w granicach zaboru rosyjskiego.

Po wybuchu powstania na Litwie w marcu 1863 r., odmawiał przyjęcia dowództwa nad lokalnymi oddziałami. Do powstańców dołączył dopiero w kwietniu. Stanął na czele oddziału kobryńskiego. Wtedy też przebywał w majątku Elizy Orzeszkowej k. Kobrynia. Na pisarce zrobił wielkie wrażenie. Tak o nim pisała w opowiadaniu „Oni”: „W powierzchowności tej uderzał przede wszystkim wyraz myśli surowej, skupionej, małomównej. Nic miękkiego, giętkiego, ugrzecznionego, nic z łatwością wylewającego się na zewnątrz. Tylko myśl jakaś panująca, przeogromna (…) i pod jej pokładem jakiś tajemny upał uczuć”.

W sierpniu 1863 r. Traugutt opuścił swoje zgrupowanie i udał się do Warszawy, gdzie oddał się do dyspozycji Wydziału Wojny Rządu Narodowego. 15 sierpnia mianowano go generałem i wysłano do Paryża, gdzie bez powodzenia poszukiwał wsparcia dla powstania. Po powrocie 17 października 1863 r. przyjął funkcję dyktatora powstania. Ukrywał się pod pseudonimem Michał Czarnecki.

Traugutt – dyktator zrywu

Podjął zdecydowane działania – odsunął grupę nieudolnych polityków i dowódców, zreorganizował struktury administracyjne i wojskowe podziemnego państwa. Starał się przekształcić luźne oddziały partyzanckie w regularne wojsko. Wprowadził jednolitą organizację wojska tworząc 5 korpusów. Dekretem z 27 grudnia 1863 r. powołał specjalny organ administracyjno-sądowy mający nadzorować wcielanie w życie wcześniejszych postanowień Rządu Narodowego o uwłaszczeniu chłopów. Przygotował koncepcję powołania pospolitego ruszenia i mobilizacji całego społeczeństwa do walki z Rosją. Zaktywizował działalność dyplomatyczną – szukając poparcia dla sprawy polskiej.

W nocy z 10 na 11 kwietnia 1864 r. na skutek denuncjacji rosyjska policja aresztowała Traugutta w jego warszawskiej kwaterze. Najpierw więziono go na Pawiaku, a następnie przewieziono do X Pawilonu Cytadeli Warszawskiej. Podczas śledztwa nie zdradził towarzyszy. To w czasie jednego z przesłuchań miał powiedzieć: „Idea narodowości jest tak potężną i czyni tak wielkie postępy w Europie, że ją nic nie pokona”.

Kult Traugutta

19 lipca 1864 r. rosyjski sąd wojskowy skazał Romualda Traugutta na śmierć przez powieszenie. Wyrok wykonano na stokach Cytadeli Warszawskiej 5 sierpnia 1864 r. o godz. 10. Tuż przed egzekucją, której towarzyszył 30-tysięczny tłum, dyktator ucałował krzyż. Razem z Trauguttem stracono innych uczestników powstania – Rafała Krajewskiego, Józefa Toczyskiego, Romana Żulińskiego i Jana Jeziorańskiego.

Niedługo po śmierci Traugutta zaczął się rozwijać jego swoisty kult. Przedstawiano go jako osobę niezłomną, niezwykle religijną. W II RP propagatorem legendy Traugutta był Józef Piłsudski. Zainicjowano nawet działania zmierzające do beatyfikacji Traugutta, które przerwał wybuch II wojny światowej.

Znadniemna.pl za Wojciech Kamiński/PAP

Romuald Traugutt urodził się 16 stycznia 1826 r. w Szostakowie, wsi położonej w guberni grodzieńskiej, w rodzinie Ludwika i Alojzy z Błockich. Patriotyzm zaszczepiła w nim babka Justyna Błocka. Gimnazjum w Świsłoczy ukończył z bardzo dobrymi wynikami, jednak nie dostał się na wymarzone studia w Instytucie

Polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych z rozczarowaniem przyjmuje informację o rozpoczęciu procesu Andrzeja Poczobuta przed białoruskim sądem i ponownie apeluje do władz Białorusi o jego uwolnienie oraz wycofanie politycznie motywowanych zarzutów – oświadczył polski resort dyplomacji.

– Ministerstwo Spraw Zagranicznych z rozczarowaniem przyjmuje informację o rozpoczęciu procesu Andrzeja Poczobuta przed białoruskim sądem w dniu 16 stycznia br. Andrzej Poczobut przebywa w areszcie od marca 2021 roku, a zarzuty formułowane wobec niego są nieprawdziwe i motywowane politycznie – oświadczył resort spraw zagranicznych.

MSZ podkreśliło, że aresztowanie oraz proces Andrzeja Poczobuta stanowi „kolejny przejaw instrumentalnego wykorzystywania wymiaru sprawiedliwości wbrew wszelkim standardom demokratycznym oraz jeden z elementów antypolskiej kampanii prowadzonej przez władze Białorusi”.

– Ministerstwo Spraw Zagranicznych ponownie apeluje do władz Białorusi o uwolnienie Andrzeja Poczobuta oraz wycofanie politycznie motywowanych zarzutów wobec Andrzeja Poczobuta i Andżeliki Borys – głosi oświadczenie.

Resort spraw zagranicznych upomniał się także o uwolnienie Alesia Bialackiego, obrońcy praw człowieka, lidera Centrum Obrony Praw Człowieka „Wiasna”, laureata Pokojowej Nagrody Nobla w 2022 roku oraz „wszystkich innych osób działających na rzecz budowy demokratycznej, suwerennej i niezależnej Białorusi”.

– Oczekujemy zaprzestania represji wobec społeczeństwa obywatelskiego, a także rozpoczęcia procesu demokratyzacji kraju we współpracy ze wszystkimi środowiskami politycznymi – oświadczył resort dyplomacji.

Podkreślono jednocześnie, że „suwerenna i demokratyczna Białoruś może na powrót stać się partnerem i wiarygodnym członkiem społeczności międzynarodowej”.

Pytany o sprawę Poczobuta rzecznik rządu Piotr Müller wskazał, że Warszawa obecnie nie ma dodatkowych narzędzi, które mogłyby pomoc w zakresie uwolnienia więźniów politycznych.

– Wszystkie przejawy wolności politycznej są tam ograniczane. I my, pomimo wielokrotnych naszych zabiegów dyplomatycznych, niestety nie mamy w tej chwili dodatkowych narzędzi, które mogłyby pomóc w tym obszarze – powiedział Müller.

Oczywiście – dodał – „to jest skandaliczna sytuacja” i zaznaczył, że więźniów politycznych na terenie Białorusi jest wielu, „w tym niestety też powiązanych z Polską”.

Dzisiaj w Grodnie rozpoczął się proces Andrzeja Poczobuta, członka zarządu zdelegalizowanego przez białoruskie władze Związku Polaków na Białorusi i znanego dziennikarza, który przebywa w areszcie od 25 marca 2021 roku. Na salę sądu, jak poinformował w rzecznik MSZ Łukasz Jasina, nie wpuszczono polskiego charge d’affair w Mińsku Marcina Wojciechowskiego.

Wraz z Poczobutem aresztowane zostały także Andżelika Borys, Irena Biernacka i Maria Tiszkowska ze Związku Polaków na Białorusi, a także Anna Paniszewa, działaczka mniejszości z Brześcia. Borys została w marcu 2022 roku wypuszczona z aresztu, lecz wciąż jest objęta sprawą karną, a jej status nie jest jasny – według niezależnych mediów może być objęta aresztem domowym.

Biernacka, Tiszkowska i Paniszewa zdołały w ubiegłym roku opuścić Białoruś dzięki staraniom polskich władz. Nie mają jednak możliwości powrotu do kraju, którego są obywatelkami.

Znadniemna.pl/belsat.eu wg PAP

Polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych z rozczarowaniem przyjmuje informację o rozpoczęciu procesu Andrzeja Poczobuta przed białoruskim sądem i ponownie apeluje do władz Białorusi o jego uwolnienie oraz wycofanie politycznie motywowanych zarzutów – oświadczył polski resort dyplomacji. – Ministerstwo Spraw Zagranicznych z rozczarowaniem przyjmuje informację o rozpoczęciu procesu

Wybory prezydenckie 9 sierpnia 2020 r. na Białorusi miały dramatyczne następstwa. Wg. oficjalnych danych, urzędujący prezydent Aleksander Łukaszenko zdobył ponad 80 proc. głosów, gdy jego oponentka Swiatłana Cichanauska zaledwie 9,9 proc. Jednak ogromna część białoruskiego społeczeństwa uznała wyniki głosowania za sfałszowane. W efekcie, doszło do ostrych protestów społecznych. Przez pierwsze miesiące organizowane były demonstracje, gromadzące w Mińsku ponad 100 tysięcy osób.

Piotr Kościński i Andrzej Poczobut

Mimo stopniowego spadku liczby protestujących gniew społeczny nie słabł. W reakcji na bunt znacznej części obywateli władze wybrały taktykę represji i zastraszania. Represje spadły też na działaczy nieuznawanego przez władze Związku Polaków na Białorusi. Jednym z aresztowanych był Andrzej Poczobut, czołowy działacz ZPB, dziennikarz, współpracujący m.in. z „Gazetą Wyborczą”.

Nieuznawany Związek Polaków

Związek Polaków na Białorusi powstał w 1990 r. na bazie istniejącego od 1988 r. Polskiego Stowarzyszenia Kulturalno-Oświatowego im. Adama Mickiewicza. Jego pierwszym prezesem był Tadeusz Gawin. W 2000 r. prezesem wybrano doc. Tadeusza Kruczkowskiego, pracownika naukowego Uniwersytetu Grodzieńskiego.

ZPB był jedną z największych organizacji pozarządowych na Białorusi. I to stało się jednym z kluczowych powodów, dla których budził zainteresowanie władz. Po objęciu urzędu prezydenta przez Aleksandra Łukaszenkę i stopniowego przejmowania całej władzy przez jego zwolenników, w kraju zaczęła narastać tendencja do objęcia kontrolą organizacji społecznych. Dotyczyło to również Związku Polaków. Przez dłuższy czas białoruskie władze dyskretnie kontrolowały ZPB. Jednak w 2005 r. uznały, że organizacja będzie im posłuszna jeśli na jej czele pozostanie dotychczasowy prezes Tadeusza Kruczkowski. Jednak Kruczkowski wybory na prezesa przegrał, a funkcję tę objęła Andżelika Borys, dotąd kierująca działem oświatowym. Białoruskie Ministerstwo Sprawiedliwości anulowało wyniki zjazdu ZPB. Zarząd związku jednak tego nie uznał.

Jesienią 2005 r. doszło do ataku milicji na Dom Polski w Grodnie, a przewodził mu Tadeusz Kruczkowski. Władze zorganizowały też nowy zjazd ZPB w Wołkowysku, z udziałem osób nierzadko niepotrafiących mówić po polsku. Prezesem lojalnego związku, nazywanego potocznie „łukaszenkowskim” został zasłużony działacz Józef Łucznik, zapewne do tego zmuszony. Większość członków ZPB uznało te działania za atak na związek. Także władze RP w dalszym ciągu za prezesa związku uznawały Andżelikę Borys. Efektem były represje, jakie spadły na demokratycznie wybrane kierownictwo ZPB: zatrzymania, przesłuchania, kary grzywny lub aresztu.

W miarę upływu czasu aktywność łukaszenkowskiego ZPB stawała się nikła lub pozorowana, by na przełomie 2020 i 2021 r. całkowicie zaniknąć. Przejęte przez niego Domy Polskie wynajęte zostały firmom komercyjnym. Związek nieuznawany przez białoruskie władze działał natomiast aktywnie, tolerowany – ale tylko do czasu po wyborach prezydenckich 2020 r.

Uderzenie w Polaków

Rozwój wydarzeń po wyborach bardzo dobrze ukazuje aktywność Andrzeja Poczobuta na Twitterze. Tweety Poczobuta (wszystkie cytowane twitty z konta https://twitter.com/poczobut). Oto przykłady postów Andrzeja Poczobuta, w większości ilustrowanych zdjęciami lub filmami.

  • 1 stycznia 2021 r.: „Baranowicze. Pierwszy dzień 2021.Lokalna akcja protestu”.
  • 3 stycznia: „Mińsk. Ulica Marusiewicza. Lokalna akcja protestu skandują ludzie”.
  • 4 stycznia: „Mińsk. Łańcuch Solidarności emerytów. W poniedziałek zazwyczaj organizowano Marsze emerytów, jednak z powodu aresztów teraz szukają nowej formy protestów. Łańcuchy były w kilku miejscach w Mińsku”.
  • 5 stycznia: „Centrum Obrony Praw Człowieka Wiosna: figurantami spraw karnych w związku z protestami jest 651 osoba, skazanych zostało 75 osób, 169 uznano za więźniów politycznych. Dane nie są pełne, gdyż nie wszystkie sprawy są w stanie zbadać obrońcy praw człowieka”.
  • 9 stycznia: „W Mińsku MSW walczy z bałwanami. Na nagraniu funkcjonariusze z komisariatu w dzielnicy Październikowej. Często bałwany mają biało-czerwono-białe symbole, bądź napisy, które się kojarzą z akcjami protestu. By uniknąć rozgłosu milicjanci niszczą je w nocy, ale jest monitoring :)”.

Stopniowo wśród tych twittów pojawiało się coraz więcej informacji o pogarszającej się sytuacji Polaków na Białorusi i rosnących napięciach w stosunkach polsko-białoruskich.

  • 15 lutego Poczobut pisał: „Pogróżki dla Polskiej Szkoły Społecznej w Lidzie. Anonimowy list z wyzywaniem od zdrajców ziemi ojczystej, kłamców, którzy istnieją za pieniądze z Polski dostała dyrekcja działającej przy ZPB szkoły społecznej. Anonim obieca, że szkoła ”. Tego samego dnia Poczobut pisał: „Reżimowa BY CTV prosi Pana Boga o ukaranie premiera RP. Wyemitowano tam teledysk ze słowami: . Chodziło o opozycjonistów, ale tak że premiera RP Mateusza Morawieckiego, Merkel i Macrona”.
  • I 16 lutego: „Grodno-Warszawa. Posiedzenie Komisji Łączności z Polakami za Granicą. Senat RP. Prezes #ZPB Andżelika Borys referowała sytuacje oświaty polskiej w BY i zagrożenia jakie niesie nowelizacja Kodeksu o edukacji. Nowelizacja – krok do rusyfikacji 2 polskich szkół w BY”.
  • Natomiast 24 lutego Poczobut nawiązał do idei nowego święta narodowego, proponowanego przez białoruskie władze: „W reżimowych białoruskich mediach lansowana jest idea ustanowienia nowego święta państwowego – Dnia Jedności Narodowej. Popularną i wśród łukaszenkowskiego betonu i wśród łukaszenkowskich liberałów jest bardzo wymowna data – 17 września”.
    A późniejsze wpisy ukazują coraz większe zaostrzanie się sytuacji.
  • 5 marca: „Najwyraźniej reżim Łukaszenki uznał, że nadszedł czas uderzyć w mniejszość polską na Białorusi: zarzuty krzewią pamięć wyklętych, przygotowują polską okupacje zachodnich obwodów BY. Z takich publikacji rozpoczynała się antypolska kompania w 2005”. Dwa dni później: „Konsul RP Jerzy Timofejuk z Brzescia ma opuścić Białoruś. Żąda tego białoruski MSZ. Powód udział w imprezie harcerskiej poświęconej Narodowemu Dniu Pamięci Żołnierzy Wyklętych w Brześciu. MSZ BY: ”. I tego samego dnia: „Wydalenie konsula RP z Brześcia to zapowiedź ataku na polskie szkoły społeczne. W ciągu ostatnich 5 lat władze zniszczyły naukę języka polskiego w państwowym systemie edukacji, teraz zabierają się z szkolnictwo społeczne. Formalny powód – historia, cel ten sam – rusyfikacja”.

Poczobut sporo miejsca poświęcił represjom, jakie spotkały szkołę w Brześciu.

  • 13 marca: „Nieoficjalnie: aresztowana dyrektor Polskiej Szkoły w Brześciu Anna Paniszewa, która w trakcie zatrzymania została przewrócona na ziemie i skuta kajdankami, prowadzi w areszcie strajk głodowy. Jest podejrzana o rozpalanie waśni na tle narodowym. Grozi od 5 do 12 lat więzienia”.
  • 18 marca: „Prokuratura Brześcia złożyła w sądzie pozew o likwidacji Polskiej Szkoły Społecznej w Brześciu. Jej dyrektorka Anna Paniszewa przebywa w więzieniu śledczym oskarżona o rozpalanie waśni narodowościowych. Grozi jej do 12 lat pozbawienia wolności”. I dwa dni później wpis, będący w pewnym sensie podsumowaniem sytuacji: „Naczelny dziennika Administracji prezydenta <Biełaruś siegodnia>: Polska to hiena Europy…Dokonywała ludobójstwa. Będziemy drukować to w Internecie”.

Wszystkie te twitty ukazują rozwój wydarzeń na początku 2021 r. Aleksander Łukaszenko i władze Białorusi uznały Polskę za swojego wroga. Wynikało to przede wszystkim z zachowania władz RP, ostro krytykujących przebieg i następstwa wyborów prezydenckich i wspierających białoruską opozycję. Zarazem, reżim w Mińsku uznał polską mniejszość za niebezpieczną i postanowił zlikwidować organizację, którą dotychczas tolerował, czyli nielegalny Związek Polaków na Białorusi. Jak się miało później okazać, władze zdecydowały o likwidacji wszystkich instytucji i organizacji polskich.

Represje wobec polskich działaczy

Związek Polaków na Białorusi nigdy nie zajmował się kwestiami politycznymi. Tym razem jednak jego liderzy zdecydowanie krytykowali działanie Łukaszenki. Najbardziej wyrazistym określeniem stosunku działaczy ZPB do sytuacji na Białorusi było wystąpienie Andżeliki Borys na antyłukaszenkowskim wiecu w Grodnie 16 sierpnia 2020 r. Trzymając w ręku polską flagę oświadczyła, że Polacy wyrażają solidarność z narodem białoruskim.

To stanowisko wyjaśnił jeszcze dobitniej inny działacz ZPB i dziennikarz Znadniemna.pl, Andrzej Pisalnik. W swym artykule dla portalu Niezależna.pl napisał m.in.: „Upadający reżim Łukaszenki nienawidzi narodu, którym rządził przez długie 26 lat, czego dowodem stała się brutalna, z użyciem broni, pacyfikacja pokojowych protestów przeciwko sfałszowaniu przez podwładnych dyktatora wyników wyborów prezydenckich. Częścią narodu białoruskiego, który dzisiaj stanął do walki o swoją ludzką i obywatelską godność, jest także polska mniejszość narodowa na Białorusi (…). W chorej wyobraźni białoruskiego satrapy Polska to kraj wrogi, czyhający tylko na okazję, aby zaszkodzić jego niepodzielnym rządom, a Polacy na Białorusi to polscy agenci, przeszkoleni w zachodnich ośrodkach dla dywersantów i buntowników”.

Wielu Polaków włączyło się do akcji protestu przeciwko sfałszowaniu wyborów prezydenckich. Efekty były dramatyczne – według Andżeliki Borys, do końca października 2020 r. represje dotknęły około stu działaczy ZPB. Niekoniecznie wynikało to z ich narodowości, bo jak mówiła, „kiedy OMON-owcy pałowali, nie pytali o pochodzenie.

Szczególną aktywność wykazywali Polacy w Lidzie, stanowiący tam znaczącą grupę. Prezes miejscowego oddziału ZPB Irena Biernacka wzięła udział w modlitwie, którą katolicy Lidy odprawiali obok kościoła farnego. Władze uznały to za działanie sprzeczne z prawem i skierowały sprawę do sądu. Biernacką skazano na karę grzywny. Niewiele później działacz ZPB w Lidzie Aleksander Zaletow został ukarany grzywną za to, że trafił w obiektyw kamery milicyjnej podczas akcji zastraszania Polaków, modlących się obok fary. Kolejna działaczka ZPB Olga Lisica trafiła do aresztu pod zarzutem obrazy sądu. W styczniu 2021 r. działaczka ZPB Maria Rewucka została ukarana za parasolkę z napisem „Polska”.

W marcu białoruska Prokuratura Generalna poleciła prokuratorom „sprawdzenie ośrodków nauczania języka polskiego”. 16 marca do Polskiej Szkoły Społecznej im. Króla Stefana Batorego przy ZPB w Grodnie („Batorówka”) wkroczyli prokuratorzy. A niedługo potem prokuratura skierowała do sądu pozew o likwidację Polskiej Harcerskiej Szkoły Społecznej im. Romualda Traugutta w Brześciu.

W marcu zatrzymano też Andżelikę Borys. 24 marca została skazana na 15 dni aresztu za organizację „nielegalnej imprezy masowej” czyli tradycyjny doroczny jarmark Grodzieńskie Kaziuki, organizowany na terenie należącym do Konsulatu Generalnego RP w Grodnie. Zatrzymany został też Andrzej Poczobut. Jak podano w oficjalnym komunikacie, „Prokuratura Generalna wszczęła postępowanie karne wobec przewodniczącej tzw. niezarejestrowanego Związku Polaków i innych osób na podstawie art. 130 ust. 3 Kodeksu karnego Republiki Białoruś (celowe działania mające na celu podżeganie do nienawiści narodowej i religijnej oraz siania niezgody na gruncie przynależności narodowej, religijnej, językowej, a także rehabilitacji nazizmu dokonane przez grupę osób). Obywatele ci, pozycjonujący się jako członkowie powyższego związku, od 2018 roku do chwili obecnej, na terenie miasta Grodna i innych miejscowości tego obwodu, z udziałem nieletnich, zorganizowali i przeprowadzili szereg nielegalnych imprez masowych na cześć uczestników antyradzieckich formacji zbrodniczych działających w czasie Wielkiej Wojny Ojczyźnianej i po jej zakończeniu, dokonujących rabunków, mordów na ludności cywilnej Białorusi i niszczenia mienia. Ich działania miały na celu rehabilitację nazizmu i usprawiedliwianie ludobójstwa narodu białoruskiego”.

Ostatecznie, w czerwcu 2021 r. do Polski przewiezione zostały trzy pozostające wcześniej w areszcie polskie działaczki Irena Biernacka, Maria Tiszkowska i Anna Paniszewa. W marcu 2022 r. Andżelika Borys została przeniesiona do aresztu domowego. Andrzej Poczobut natomiast pozostał w areszcie w Żodino. Mnożyły się zarzuty przeciwko niemu – w październiku 2022 r. KGB wpisało go na listę osób prowadzących działalność terrorystyczną.

Dlaczego właśnie stał się głównym obiektem ataku białoruskiego reżimu? Można sądzić, iż było ku temu kilka powodów. Podobno obiecywano mu ułaskawienie, a przynajmniej wywiezienie do Polski, w zamian za prośbę skierowano do władz – a Poczobut miał odmówić. Jest osobą bardzo znaną i na Białorusi, i w Polsce, zwłaszcza jako dziennikarz, piszący nie tylko do mediów białoruskich, ale i polskich (był korespondentem „Gazety Wyborczej”). W przeszłości był kilkakrotnie aresztowany i oskarżany m.in. o znieważenie Łukaszenki. Znany jest z upamiętniania polskiej historii i tradycji Grodzieńszczyzny, m.in. działań Armii Krajowej, która przez władze uznana została za organizację „nazistowską” i „wrogą wobec narodu białoruskiego”. Stąd też oskarżenie Poczobuta o „rehabilitację nazizmu”.

Andrzej Poczobut stał się więc dla reżimu symbolem wroga: Polaka, podtrzymującego polskie tradycje i historię, pielęgnującego polskość na Białorusi i wyraziście sprzeciwiającego się Aleksandrowi Łukaszence. A to wszystko z punktu widzenia oficjalnego Mińska jest złem.

Piotr Kosciński, autor jest dziennikarzem i wykładowcą, adiunktem na AFiB Vistula

Znadniemna.pl

Wybory prezydenckie 9 sierpnia 2020 r. na Białorusi miały dramatyczne następstwa. Wg. oficjalnych danych, urzędujący prezydent Aleksander Łukaszenko zdobył ponad 80 proc. głosów, gdy jego oponentka Swiatłana Cichanauska zaledwie 9,9 proc. Jednak ogromna część białoruskiego społeczeństwa uznała wyniki głosowania za sfałszowane. W efekcie, doszło do

Dzisiaj, 16 stycznia, po kilkakrotnych przeniesieniach, w Sądzie Obwodowym Grodna ruszył proces dziennikarza i działacza polskiej mniejszości narodowej na Białorusi – Andrzeja Poczobuta.

Naszemu koledze grozi do 12 lat pozbawienia wolności za działalność dziennikarską oraz społeczną, prowadzoną w interesach polskiej mniejszości narodowej na Białorusi.

W działalności tej reżim Aleksandra Łukaszenki dopatruje się między innymi takich „zbrodni”, jak nazywanie przez Andrzeja napadu ZSRR na Polskę w 1939 roku agresją. Reżim nie może darować dziennikarzowi także publicznych wystąpień w obronie prześladowanej na Białorusi polskiej mniejszości narodowej, artykułów, opisujących antyreżimowe protesty powyborcze z 2020 roku, a nawet tekstu, opublikowanego przez Andrzeja Poczobuta siedem lat temu w  czasopiśmie Związku Polaków na Białorusi „Magazyn Polski” i opowiadającego o Anatolu Radziwoniku „Olechu”, jednym z przywódców polskiego podziemia antykomunistycznego na powojennej Grodzieńszczyźnie.

Żeby ukryć absurdalność stawianych Andrzejowi Poczobutowi oskarżeń władze postanowiły zrobić jego proces niedostępnym dla publiczności.

Wszystko, o co reżim Łukaszenki oskarża Andrzeja Poczobuta tak czy inaczej wiąże się z jego działalnością jako polskiego dziennikarza i patrioty.

A była to działalność niezwykle obszerna i obfita. Jej przeglądu dokonali, oczekując na proces swojego kolegi, redaktorzy gazety „Głos znad Niemna na uchodźstwie” Iness Todryk-Pisalnik oraz portalu Znadniemna.pl Andrzej Pisalnik. W tym celu we współpracy z Fundacją „Wolność i Demokracja” przygotowali oni wystawę fotograficzną pt. „Andrzej Poczobut. Prześladowany za POLSKOŚĆ”.

Wystawę tę  w postaci pliku PDF udostępniamy wszystkim zainteresowanym w celu zapoznania się, a jeśli ktoś posiada odpowiednie możliwości poligraficzne – także do wydrukowania i pokazania na planszach w lokalnych społecznościach, które zaniepokojone są tematem prześladowania Polaków  przez reżim Aleksandra Łukaszenki.

Przygotowując tę wystawę myśleliśmy  w sposób szczególny o środowiskach polonijnych, do których apelujemy o nagłośnienie sprawy prześladowania Andrzeja Poczobuta w krajach ich zamieszkania.

 

Pobierz wystawę w PDF

Iness Todryk-Pisalnik i Andrzej Pisalnik

Dzisiaj, 16 stycznia, po kilkakrotnych przeniesieniach, w Sądzie Obwodowym Grodna ruszył proces dziennikarza i działacza polskiej mniejszości narodowej na Białorusi – Andrzeja Poczobuta. Naszemu koledze grozi do 12 lat pozbawienia wolności za działalność dziennikarską oraz społeczną, prowadzoną w interesach polskiej mniejszości narodowej na Białorusi. W działalności tej

10 stycznia opublikowano podpisaną przez Aleksandra Łukaszenkę nowelizację ustawy „O obywatelstwie Republiki Białorusi”. Wprowadza ona m.in. możliwość odebrania obywatelstwa osobie zamieszkującej za granicą i skazanej prawomocnym wyrokiem za działalność „ekstremistyczną” lub inne czyny zagrażające bezpieczeństwu państwa. Nowe przepisy wejdą w życie 10 czerwca, a o pozbawieniu obywatelstwa będzie decydował osobiście Łukaszenka. Jak wyjaśniła inicjatorka poprawek – deputowana Lilia Ananicz –ustawodawca chciał w ten sposób prawnie napiętnować osoby prowadzące „działalność antypaństwową” poza granicami kraju.

Najprawdopodobniej 17 stycznia rozpocznie się zaoczny (tryb ten wprowadziła nowelizacja prawa karnego z lipca 2022 roku) proces liderów białoruskiej emigracji politycznej, m.in. Swiatłany Cichanouskiej i Pawła Łatuszki. W akcie oskarżenia znalazły się m.in. zarzuty dążenia do nielegalnego przejęcia władzy, organizowania masowych zamieszek oraz tworzenia struktur antypaństwowych i terrorystycznych. Z kolei 10 stycznia grupa kilkudziesięciu byłych białoruskich więźniów politycznych oraz członków rodzin osadzonych wystąpiła z publicznym apelem do społeczności międzynarodowej o bardziej zdecydowane kroki – włącznie z podjęciem dialogu z reżimem – na rzecz zwolnienia więźniów politycznych (obecnie jest ich ponad 1400).

Komentarz

  • Możliwość odebrania obywatelstwa ma przede wszystkim znaczenie propagandowe, a cel nowelizacji to dalsza dyskredytacja emigracji politycznej. Wszystko wskazuje na to, że w ciągu najbliższych miesięcy jej czołowi przedstawiciele zostaną skazani w trybie zaocznym na wieloletnie kary pozbawienia wolności, czemu towarzyszyć będzie zapewne – nagłośniona w państwowych mediach – decyzja Łukaszenki o pozbawieniu ich obywatelstwa. Reżim zademonstruje w ten sposób konsekwencję w zwalczaniu oponentów, prezentowanych w państwowych środkach masowego przekazu jako grupa sfrustrowanych i oderwanych od białoruskich realiów uciekinierów niezdolnych do uzyskania jakiegokolwiek wpływu na sytuację w kraju czy podważenia realnej władzy Łukaszenki. Zmiana w prawie to też kolejny sygnał świadczący o tym, że Mińsk w żadnym wypadku nie rozpatruje środowisk demokratycznych w kategoriach siły politycznej, z którą mógłby prowadzić jakiekolwiek negocjacje, również przy ewentualnym pośrednictwie Zachodu.
  • Mechanizm odbierania obywatelstwa może znacząco skomplikować sytuację prawną, a co za tym idzie – także bytową części białoruskich emigrantów, mieszkających m.in. w krajach UE. Staną oni bowiem przed koniecznością uregulowania na nowo swojego statusu prawnego, co w niektórych przypadkach (choć nie liderów opozycji) może prowadzić do składania wniosków o obywatelstwo państwa przyjmującego. Problem ten stanie się szczególnie zauważalny, jeśli reżim zastosuje znowelizowane przepisy szerzej i obejmie nimi nie tylko grupę kilkudziesięciu najbardziej rozpoznawalnych działaczy.
  • Nowelizacja kolejny raz pokazuje, że reżim zamierza nadal zaostrzać represje. W ostatnich tygodniach doszło m.in. do skazania na karę pozbawienia wolności od 13 do 23 lat grupy tzw. partyzantów kolejowych, czyli osób oskarżanych o niszczenie lub uszkadzanie infrastruktury kolejowej w reakcji na współudział Białorusi w agresji Rosji na Ukrainę. W miarę wprowadzania następnych radykalnych form szykanowania emigrantów politycznych i w przypadku kontynuowania polityki represji coraz częściej pojawiać się będą apele o podjęcie dialogu z Łukaszenką. Opublikowany 10 stycznia br. list otwarty w tej sprawie świadczy o frustracji przynajmniej części środowisk opozycyjnych, narastającej ze względu na niską – w ich ocenie – skuteczność zachodniej presji sankcyjnej oraz brak jakichkolwiek oznak normalizacji sytuacji wewnętrznej na Białorusi po sfałszowanych wyborach prezydenckich w 2020 r.

Znadniemna.pl za Kamil Kłysiński/Osrodek Studiów Wschodnich

10 stycznia opublikowano podpisaną przez Aleksandra Łukaszenkę nowelizację ustawy "O obywatelstwie Republiki Białorusi". Wprowadza ona m.in. możliwość odebrania obywatelstwa osobie zamieszkującej za granicą i skazanej prawomocnym wyrokiem za działalność "ekstremistyczną" lub inne czyny zagrażające bezpieczeństwu państwa. Nowe przepisy wejdą w życie 10 czerwca, a o

Obwodowa Rada Deputowanych Grodna wprowadza opłaty za przekraczanie granicy państwowej pojazdami na przejściach granicznych na Grodzieńszczyźnie.

Decyzja zapadła 29 grudnia, a 13 stycznia została opublikowana w Krajowym Portalu Prawnym.

Opłata za przekraczanie granicy państwowej została wprowadzona jeszcze w czerwcu 2021 roku, ale 1 stycznia 2023 roku poprzednia decyzja wygasła. Teraz deputowani uzgodnili, że stawka na myto będzie obowiązywała do stycznia 2025 roku. Decyzja wejdzie w życie 1 lutego. Oznacza to, że w styczniu z Grodzieńszczyzny będzie można wyjechać i wjechać za darmo.

Stawka opłaty to nadal równowartość jednej kwoty bazowej, teraz to 37 rubli, czyli ok. 64 zł. Opłata jest dokonywana za jeden pojazd, który ma co najmniej cztery koła i waży do pięciu ton, niezależnie od liczby pasażerów. Opłatę uiszcza kierowca.

Z opłat zwolnieni są:

  • wyżsi urzędnicy, deputowani, członkowie rady ministrów, delegacje rządowe;
  • zagraniczni politycy i urzędnicy, którzy przybyli na Białoruś na zaproszenie organów państwowych;
  • dyplomaci, pracownicy organizacji międzynarodowych i edukacji międzyrządowej oraz ich rodziny;
  • ludzie, którzy udają się na pogrzeb bliskich krewnych;
  • opiekunowie szczątków zmarłego;
  • kombatanci II wojny światowej;
  • osoby niepełnosprawne, inwalidzi I i II grupy oraz ich opiekunowie;
  • uczestnicy likwidacji skutków katastrofy w elektrowni jądrowej w Czarnobylu;
  • ci, którzy udają się na leczenie do sanatorium;
  • uczestnicy wydarzeń sportowych, kulturalnych, edukacyjnych.

Rada Obwodu Grodzieńskiego dodatkowo zwolniła z opłaty za wyjazd z kraju następujące kategorie:

  • przedstawiciele organów państwowych Białorusi podróżujący w celach służbowych;
  • cudzoziemcy i bezpaństwowcy, którzy przybyli na Białoruś na zaproszenie organów państwowych i organizacji państwowych;
  • Białorusini wyjeżdżający za granicę w celu uzyskania pomocy medycznej oraz osoby im towarzyszące – jeżeli istnieje decyzja komisji przy Ministerstwie Zdrowia o skierowaniu obywatela Białorusi na leczenie za granicę;
  • towarzyszący dzieciom udającym się na leczenie do sanatorium;
  • cudzoziemcy i bezpaństwowcy podróżujący na podstawie dokumentów potwierdzających stopień inwalidztwa;
  • cudzoziemcy, którzy przybyli na Białoruś na pogrzeb bliskich i wracają do domu (podobnie jak w innych przypadkach wymagane jest potwierdzenie w formie dokumentu);
  • deportowanych lub wydalonych.

Znadniemna.pl/Kresy24.pl za svaboda.org

Obwodowa Rada Deputowanych Grodna wprowadza opłaty za przekraczanie granicy państwowej pojazdami na przejściach granicznych na Grodzieńszczyźnie. Decyzja zapadła 29 grudnia, a 13 stycznia została opublikowana w Krajowym Portalu Prawnym. Opłata za przekraczanie granicy państwowej została wprowadzona jeszcze w czerwcu 2021 roku, ale 1 stycznia 2023 roku poprzednia

Na Białorusi aresztowanym Polakom przez Główny Zarząd do Walki z Przestępczością Zorganizowaną  odbierane są i niszczone Karty Polaka. Do masowych aresztowań dochodzi od dwóch lat. Oprawcy biją i torturują zatrzymanych. Do społeczności międzynarodowej wystosowano apel o zdecydowane działania w sprawie uwolnienia więźniów politycznych.

Zabrane Karty Polaka trafiają do niszczarek. Funkcjonariusze sprawdzają telefony komórkowe zatrzymanych i aresztują tych, którzy mają zdjęcia z akcji protestu. Świadectwa byłych więźniów politycznych publikuje Centrum Obrony Praw Człowieka „Wiasna”.

Pretekstem do represji stały się masowe protesty po sfałszowanych wyborach prezydenckich w 2020 roku. Do tej pory nieznana jest liczba represjonowanych Polaków, obywateli Białorusi.

Więźniowie polityczni na Białorusi

Portal Belsatu informuje, że krewni więźniów politycznych wystosowali do społeczności międzynarodowej apel o zdecydowane działania w sprawie ich uwolnienia. Podpisało się pod nim 29 osób, w tym byli więźniowie polityczni i bliscy aresztowanych.

Wśród autorów listu otwartego są m.in.: mąż Iryny Słaunikawej – Alaksandr Łojka, siostra Maryi Kalesnikawej – Tacciana Chomicz, żona Uładzimira Mackewicza – Swiatłana.

Według nich represje na Białorusi osiągnęły bezprecedensową skalę, a obrońcy praw człowieka uznało ok. 1,5 tys. osób za więźniów politycznych. Jak wynika z paragrafów politycznych, w białoruskim więzieniu może przebywać znacznie więcej osób.

„Obrońcy praw człowieka nie są w stanie zebrać całej informacji o represjach, a sami więźniowie i ich rodziny często nie chcą mówić o tym, co się z nimi dzieje, bo obawiają się zemsty służb mundurowych” – wskazują autorzy listu.

Białoruski reżim podał, że od 2020 roku wszczęto ponad 11,5 tys. spraw związanych z protestami i polityką.

„Za kratami więźniowie polityczni spotykają się ze znęcaniem się, poniżaniem i szantażem. Ogranicza się im korespondencję, pozbawia wizyt i paczek, wtrąca do karceru. Żółte metki na ubraniach i ciężka przymusowa praca w koloniach karnych to kara za niezgodę i chęć życia w wolnym społeczeństwie” – napisano w apelu.

Znadniemna.pl/IAR/Belsat

Na Białorusi aresztowanym Polakom przez Główny Zarząd do Walki z Przestępczością Zorganizowaną  odbierane są i niszczone Karty Polaka. Do masowych aresztowań dochodzi od dwóch lat. Oprawcy biją i torturują zatrzymanych. Do społeczności międzynarodowej wystosowano apel o zdecydowane działania w sprawie uwolnienia więźniów politycznych. Zabrane Karty Polaka

Skip to content