HomeStandard Blog Whole Post (Page 452)

Informacja dotycząca ubiegania się o stypendium Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” z dotacji Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP w ramach konkursu „Współpraca z Polonią i Polakami za Granicą w 2015 roku”.

Logo_Wspolnota_Polska

Uprzejmie informujemy, iż wnioski stypendialne na I semestr roku akademickiego 2015/2016 (semestr zimowy) należy złożyć w sekretariacie  Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” lub przesłać pocztą na adres:

Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”
ul. Krakowskie Przedmieście 64
00-322 Warszawa
z dopiskiem: Komisja Stypendialna

w nieprzekraczalnym terminie do 23 października 2015 r. (obowiązuje data wpływu).

Szczegółowe informacje dotyczące zasad, warunków i trybu przyznawania stypendiów zamieszczone są w Regulaminie Stypendialnym Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”.

WAŻNE

Wnioski niekompletne, na nieaktualnym formularzu i złożone po terminie NIE BĘDĄ ROZPATRYWANE.

Dokumenty do pobrania:

Regulamin Stypendialny Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” (Regulamin_stypendialny)

Wniosek stypendialny (Wniosek_stypendialny_2015)

Znadniemna.pl za wspolnota-polska.org.pl

Informacja dotycząca ubiegania się o stypendium Stowarzyszenia "Wspólnota Polska" z dotacji Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP w ramach konkursu „Współpraca z Polonią i Polakami za Granicą w 2015 roku”. Uprzejmie informujemy, iż wnioski stypendialne na I semestr roku akademickiego 2015/2016 (semestr zimowy) należy złożyć w sekretariacie  Stowarzyszenia

Były Ambasador Rzeczypospolitej Polskiej na Białorusi Leszek Szerepka opublikował w „Rzeczpospolitej” artykuł, który, zdaniem redakcji Znadniemna.pl, będzie interesujący dla naszych czytelników. Poniżej, za portalem www.rp.pl, zamieszczamy artykuł pana ambasadora.

Romans z Łukaszenką

Jeśli nawet przez pewien czas polscy politycy będą iść ramię w ramię z białoruskim prezydentem, to ostatecznie nie jest im z nim po drodze – pisze były ambasador RP na Białorusi.

Leszek Szerepka, ambasador RP

Leszek Szerepka, ambasador RP, przemawia podczas III Forum Oświaty Polskiej na Białorusi w Grodnie

Polska z nadzieją obserwowała odradzanie się Białorusi, widząc w niej pożądanego partnera, państwo o zbieżnych interesach w regionie. Sprzyjała temu procesowi i słowem, i czynem, o czym świadczą m.in. polskie deklaracje z tego okresu, dość wczesne uznanie suwerenności państwowej Białorusi (27 grudnia 1991 r.) i nawiązanie z nią stosunków dyplomatycznych (2 marca 1992 r.), intensywna wymiana wizyt na wysokim szczeblu oraz podpisanie całego pakietu umów (na czele z traktatem o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy z czerwca 1992 r.), które stanowią obecnie podstawę prawną stosunków dwustronnych.

Pozytywna dynamika wzajemnych stosunków zaczęła się zmieniać wraz z dojściem do władzy Aleksandra Łukaszenki. I wynikało to bynajmniej nie z polskiej niechęci do nowego białoruskiego lidera, lecz z celów jego polityki skierowanej na umocnienie za wszelką cenę osobistej władzy i „wyciągnięcie” maksymalnych korzyści z propagowania haseł integracji z Rosją.

Skandal dyplomatyczny

Początkowo reakcja Warszawy na prowokacyjne zachowania prezydenta Białorusi była dość powściągliwa, podyktowana troską o podtrzymanie dobrosąsiedzkich stosunków. Najpewniej tym kierował się Aleksander Kwaśniewski, godząc się na spotkanie z Łukaszenką 30 marca 1996 r. w sławetnych Wiskulach w Puszczy Białowieskiej. Rozmowy obu prezydentów musiały przebiegać w miłej atmosferze, o czym świadczy wychwycone przez media zachowanie prezydenta RP, który po ich zakończeniu próbował wsiadać do swojej limuzyny od strony bagażnika. Nie wydaje się jednak, aby dobra atmosfera rozmów choć w małej części wpłynęła na polityczne plany Łukaszenki i jego zachowanie. Sam Kwaśniewski miał po tym spotkaniu na tyle dużego kaca, że nie palił się do kolejnych biesiad, a i wypowiadał się o swoim białoruskim koledze z większą dozą krytycyzmu.

Łukaszenko nie ustawał w wysiłkach, aby dostarczyć kolejnych powodów do krytyki. Trudno było bowiem nie zauważyć, iż białoruska konstytucja została zmieniona w sposób urągający wszelkim normom prawa, w ten sam sposób postąpiono, rozpędzając parlament, na Białorusi zaczęli znikać niewygodni dla władzy politycy opozycji, a głosowania zaczęły coraz bardziej przypominać sowiecki wzorzec. Trudno było zignorować skandal dyplomatyczny, kiedy to ambasadorzy wielu państw zostali wygnani ze swoich rezydencji w Drozdach. Trudno było nie usłyszeć tego, co białoruski lider miał do powiedzenia na temat demokracji, praw człowieka, NATO (i członkostwa Polski w tej organizacji), USA czy wydarzeń na Bałkanach. Coraz częściej zaczęło się pojawiać pytanie o wiarygodność Łukaszenki jako partnera w polityce. Większość testów na wiarygodność białoruski lider oblewał, co prowadziło do coraz większej jego izolacji poza obszarem byłego ZSRR.

Spotkanie Kwaśniewski–Łukaszenko przez wiele lat pozostawało ostatnim na tym poziomie, a jego zakończenie nabrało symbolicznego znaczenia. Nie znaczy to wcale, że nie było żadnych kontaktów między politykami obu państw. Były, i to na wysokim szczeblu. W październiku 2003 r. w związku z 60. rocznicą bitwy pod Lenino wizytę na Białorusi złożył ówczesny premier polskiego rządu Leszek Miller. Szef MSZ Włodzimierz Cimoszewicz kilkakrotnie przy różnych okazjach spotykał się ze swoim białoruskim odpowiednikiem (m.in. w lutym 2004 r. w Białowieży). Co ciekawe, polscy politycy zazwyczaj z dużą sympatią wspominają swoich białoruskich rozmówców i serdeczną atmosferę spotkań. Ocena wypada gorzej, jeżeli spytać o konkretne ustalenia, szczególnie w niewygodnych dla strony białoruskiej kwestiach.

W tym czasie Łukaszenko borykał się z ważnym dla siebie problemem – jak pozostać u władzy? Z jednej strony nawet przeforsowana przez niego konstytucja przewidywała, iż jego panowanie skończy się w 2006 r. (po dwóch kadencjach), a z drugiej – obszar postsowiecki wkroczył w epokę tzw. kolorowych rewolucji. Białoruski lider, który zawsze myślał w kategoriach spiskowej teorii dziejów, był przekonany, iż wraże siły wykorzystają wszelkie nadarzające się preteksty, by odsunąć go od władzy. Łukaszenko przystąpił do działań wyprzedzających. Najłatwiej było uporać się z problemem prawnym. W 2004 r. „wola ludu”, wyrażona w referendum, zdecydowała o usunięciu z konstytucji zapisu o dwóch kadencjach. Na aktualnych i potencjalnych oponentów reżimu spadły represje. Celem była maksymalna atomizacja społeczeństwa. Ucierpiał także Związek Polaków na Białorusi, jedna z największych niezależnych organizacji społecznych, którego działalność w 2005 r. została skutecznie sparaliżowana. Wydaje się, iż był to pośredni rezultat wystawionej przez Mińsk negatywnej oceny roli polskich polityków i społeczeństwa w pomarańczowej rewolucji na Ukrainie.

Cienka czerwona linia

Wybory prezydenckie w marcu 2006 r. Łukaszenko wygrał w swoim stylu – z ogromną przewagą nad konkurentami. Powyborcze protesty w Mińsku zostały rozpędzone przez milicję. Jeden z poważnych pretendentów do władzy, Aleksander Kazulin, uważany wówczas za polityka prorosyjskiego, został skazany na kilka lat więzienia. Epoka lodowcowa w stosunkach z Zachodem wkroczyła w nową – wydawało się, iż długotrwałą – fazę. I wówczas „z pomocą” przyszła niezawodna Moskwa, która postanowiła wykorzystać problemy białoruskiego lidera.

Zaczęło się od sporów na temat cen i wielkości dostaw rosyjskich gazu i ropy. Łukaszenko nie chciał płacić wyższych niż dotychczas cen za surowce energetyczne. Za utrzymanie preferencji w tej dziedzinie Moskwa zaczęła żądać ustępstw w innych (m.in. sprzedaż białoruskich aktywów). W sierpniu 2008 r. doszło do wojny Rosji z Gruzją, która nie na żarty przestraszyła białoruskiego prezydenta, gdyż ten zrozumiał, iż cienka czerwona linia została przekroczona i że Moskwa może stanowić realne zagrożenie dla jego władzy. Stąd przyjazne gesty pod adresem Zachodu. Główny białoruski więzień polityczny, Kazulin, już 16 sierpnia wyszedł na wolność.

Łukaszenko szybko znalazł w Europie adwokatów, aż dziw, jak różnych, kierujących się zarówno ideowymi, jak i merkantylnymi przesłankami. Do najaktywniejszych należeli prezydent Litwy Dalia Grybauskaite i premier Włoch Silvio Berlusconi. W 2009 r. Łukaszenko zdążył odwiedzić i Litwę, i Włochy. W Watykanie na prywatnej audiencji przyjął go papież Benedykt XVI. MFW przyznał Białorusi kredyt stabilizacyjny, który miał kluczowe znaczenie dla stymulowania gospodarki w okresie przedwyborczym. UE zamroziła sankcje i zaczęła przygotowywać program intensywnej współpracy z Białorusią. W Unii coraz częściej można było usłyszeć opinię, że ten „ostatni dyktator w Europie” nie jest wcale taki straszny i że da się go ucywilizować.

W tych warunkach w Warszawie zapadła decyzja o rozpoczęciu bezpośrednich rozmów z Łukaszenką. Podjął ją osobiście minister Radosław Sikorski na tle kolejnej odsłony konfliktu wokół ZPB (Dom Polski w Iwieńcu). I jeżeli wychodzimy z założenia, iż z sąsiadami należy rozmawiać, to decyzja była słuszna. Trudno bowiem wyobrazić sobie rozmowy z Białorusią bez Łukaszenki, jedynej osoby w tym kraju władnej podejmować wiążące decyzje. Zastrzeżenia można natomiast mieć co do trybu jej przyjęcia i sposobu realizacji.

Z pewnym typem polityków, do których zalicza się także Łukaszenka, należy zawsze rozmawiać, mając w tyle głowy zasadę „primum non nocere”. Spotkanie powinny poprzedzić szczegółowe zdiagnozowanie sytuacji, precyzyjne określenie celów i argumentów pomocnych do ich osiągnięcia. Wydaje się, że w tym wypadku było inaczej. Wychodzono z założenia, iż rezultat starcia intelektualnego absolwenta Pembroke College Uniwersytetu w Oksfordzie z absolwentem Fakultetu Historii Mohylewskiego Instytutu Pedagogicznego jest z góry przesądzony. Należy więc tylko wstąpić w bój i sukces murowany. Było to dość romantyczne podejście.

Ciekaw jestem, jakimi założeniami kierował się Sikorski, rozpoczynając bezpośredni dialog z Łukaszenką.

Z różnych enuncjacji ówczesnego szefa polskiej dyplomacji wynika, iż szczerze wierzył, że uda się przekonać białoruskiego lidera do rozpoczęcia procesu przemian demokratycznych. Sam dawał mu rady, aby skorzystał z polskich doświadczeń transformacji. Jeżeli to prawda, to brzmi trochę naiwnie. Od dawna było bowiem wiadomo, że Łukaszenko należy do tych polityków, którzy wyznają zasadę, iż władzy raz zdobytej nie należy oddawać. A na pewno nie w drodze jakichś tam wyborów i za darmo. Prezydent Łukaszenko jest przekonany, że stanowi najlepszą opcję dla swojego kraju. A tych, którzy namawiają go do przyjęcia zachodnich wzorców rządzenia, uważa za oszustów.

Jeżeli celem rozmów z Łukaszenką było rozwiązanie problemów mniejszości polskiej, to nawiązywanie podczas nich do kwestii demokratyzacji Białorusi tylko utwierdzało lidera tego kraju, że dobrze zrobił, paraliżując działalność ZPB. Przykład litewski pokazuje także, iż demokracja nie musi być panaceum na wszelkie bolączki związane z funkcjonowaniem mniejszości narodowych.

Są tacy, którzy utrzymują, że rzeczywistym inicjatorem otwarcia na Białoruś był śp. Jan Kulczyk, który chciał zbudować w Zelwie (obwód grodzieński) elektrownię opalaną polskim węglem. Przekonywał rządzących, głównie w Polsce, iż tak duża inwestycja (ponad 1 mld dolarów) musi doprowadzić do zacieśnienia współpracy także i w innych dziedzinach. Przy czym, jak się okazało, schemat funkcjonowania elektrowni został opracowany w ten sposób, że w zasadzie jedynym beneficjentem miał być sam Kulczyk. Białorusini policzyli i wybrali energetykę jądrową.

Pierwsze spotkanie Łukaszenko–Sikorski odbyło się 25 lutego 2010 r. w Kijowie przy okazji uroczystości inauguracyjnych prezydenturę Wiktora Janukowycza. Sikorski przyjechał tam specjalnie, gdyż na uroczystościach reprezentował Polskę prezydent Lech Kaczyński. Polska strona nie zadbała o uzgodnienie podstawowych kwestii technicznych dotyczących rozmów, m.in. udziału mediów. Miejsce spotkania było przez nas trzymane w tajemnicy, podczas gdy Białorusini zaprosili na nie swoją telewizję i trzeba było na gwałt ściągać polskich dziennikarzy. A i tak główny przekaz sformułował Łukaszenko, który stwierdził, że w stosunkach polsko-białoruskich nie ma żadnych poważnych problemów (co było nieprawdą), a Polacy na Białorusi to jego wyborcy, o których dobrobyt stale zabiega. W kwestii ZPB wyraźnie grał na czas. Mimo iż miał takie kompetencje, aby nakreślić ramy możliwego porozumienia, to łaskawie zgodził się jedynie na spotkanie ekspertów, co polska strona musiała wziąć za dobrą monetę.

Drugie spotkanie odbyło się w dość niefortunnym terminie – 2 listopada 2010 r. w Mińsku w trakcie kampanii wyborczej. Sikorskiemu udało się namówić na wspólny wyjazd szefa niemieckiej dyplomacji Guida Westerwellego. Dla każdego, kto znał białoruskie uwarunkowania polityczne, nie ulegało wątpliwości, że niezależnie od tego, co będą mówili szanowni goście, ich wizyta zostanie pokazana i odebrana jako wyraz poparcia dla urzędującego prezydenta.

Sikorski spotkał się ze znacznym oporem nawet we własnym ministerstwie. Łukaszenkę wizyta ta musiała wprawić w dość dobry nastrój. Do historii dyplomacji przejdzie dłuższa tyrada, jaką pozwolił sobie wygłosić w obecności obu ministrów, na temat wyższości lesbijek nad gejami. Na prośby gości, aby grudniowe wybory odbyły się zgodnie z zasadami demokracji, uczciwie, białoruski lider odparł, iż wybory będą uczciwe, tak jak zawsze.

I rzeczywiście wybory przebiegły zgodnie z białoruską tradycją. Wygrał je, z ogromną przewagą, Łukaszenko. Powyborcze protesty zostały rozpędzone przez milicję, może trochę brutalniej niż zwykle. Prawie wszyscy konkurenci wyborczy Łukaszenki znaleźli się w więzieniu, a on sam przyznał szczerze, że zaczęło go już mdlić od tej demokracji.

Wspólna historia

Taki sposób zakończenia flirtu z Łukaszenką musiał być niemiłym zaskoczeniem dla niektórych polityków w Europie. Szczególnie zawiedzeni byli ci, którzy najwięcej zainwestowali w rozwój kontaktów z liderem Białorusi. W pierwszym szeregu krytyków powyborczej sytuacji w tym kraju znalazł się i Sikorski, który, powołując się na jakieś tajemnicze badania socjologiczne, stwierdził kategorycznie, że wybory zostały sfałszowane. W Warszawie w lutym 2011 r. zorganizowano z dużym rozmachem konferencję „Solidarni z Białorusią”. Ówczesny szef polskiej dyplomacji nie zawahał się poradzić Łukaszence, aby trzymał w pogotowiu samolot, bo może skończyć tak jak Muammar Kaddafi. Ciekawe, czy wyładowując w ten sposób swoje frustracje, minister spraw zagranicznych pomyślał, jak ten rodzaj jego aktywności wpłynie np. na bezpieczeństwo i efektywność pracy polskich dyplomatów na Białorusi?

Z pewnej perspektywy czasowej można stwierdzić, iż ówczesne nadzieje związane z rozpoczęciem bezpośrednich rozmów z Łukaszenką się nie spełniły. Demokracja w tym kraju jest chyba w jeszcze gorszym stanie niż wówczas. Nie wyjaśniono losu zaginionych polityków opozycji, ZPB tak jak był, tak i pozostał nielegalny, klimat do inwestycji także się pogorszył. I o tym wszystkim trzeba pamiętać, bo znów zbliżają się na Białorusi wybory (11 października), które, jak o tym świadczą wszystkie znaki na niebie i ziemi, powinien w swoim stylu wygrać Łukaszenko. I znów, także w kontekście wydarzeń na Ukrainie, pojawiają się głosy nawołujące do współpracy z Białorusią i jej liderem.

Z wielu względów – sąsiedztwo, wspólna historia, mniejszość polska – Białoruś jest dla nas zbyt ważnym krajem, aby uprawiać wobec niej politykę romansową. Wobec tego kraju i jego obywateli powinniśmy uprawiać politykę przemyślaną, uczciwą i konsekwentną. Nie należy także lekceważyć Łukaszenki, który jest bardzo sprawnym politykiem. I jestem głęboko przekonany, że nawet gdy przez pewien czas się zdarzy, że będziemy kroczyć obok siebie, to ostatecznie nie jest nam z nim po drodze.

Znadniemna.pl za Leszek Szerepka/WWW.RP.PL

Były Ambasador Rzeczypospolitej Polskiej na Białorusi Leszek Szerepka opublikował w "Rzeczpospolitej" artykuł, który, zdaniem redakcji Znadniemna.pl, będzie interesujący dla naszych czytelników. Poniżej, za portalem www.rp.pl, zamieszczamy artykuł pana ambasadora. Romans z Łukaszenką Jeśli nawet przez pewien czas polscy politycy będą iść ramię w ramię z białoruskim prezydentem, to

Kilkudziesięcioosobowa delegacja Związku Polaków na Białorusi, złożona z członków oddziałów ZPB z Mińska i polskiej społeczności Lidy, w dniach 2-3 października uczestniczyła w warszawskich obchodach Dnia Jedności Kresowian.

DJK

Program obchodzonego po raz pierwszy, w rocznicę Unii w Horodle (1413) – święta Polaków z Kresów Wschodnich Rzeczypospolitej, składał się z wielu przedsięwzięć. Jednym z najbardziej zauważalnych stała się zorganizowana w Sejmie RP debata, w której udział wzięli eksperci, politycy i reprezentanci organizacji pozarządowych. ZPB podczas debaty był reprezentowany przez prezesa organizacji Mieczysława Jaśkiewicza.

DJK_1

Mieczysław Jaśkiewicz udziela wywiadu telewizyjnego

Mieczysław Jaśkiewicz udziela wywiadu telewizyjnego

W najbardziej widowiskowej części obchodów, jaką stał się Marsz Godności Rzeczypospolitej uczestniczyli już wszyscy członkowie delegacji Polaków z Białorusi, którym przewodziła prezes Oddziału ZPB w Mińsku i członkini Zarządu Głównego organizacji Helena Marczukiewicz. Pochód uczestników Marszu zaczął się na pl. Zamkowym, a zakończył się na pl. Józefa Piłsudskiego. Tu organizatory i goście obchodów Dnia Jedności Kresowian złożyli w imieniu Polaków z Kresów wieńce i kwiaty przy Grobie Nieznanego Żołnierza, po czym wszyscy obecni na placu odśpiewali Rotę.

Zmiana warty przy Grobie Nieznanego Żołnierza

Zmiana warty przy Grobie Nieznanego Żołnierza

Organizatorzy i goście obchodów przygotowali się do złożenia wieńców i kwiatów na Grobie Nieznanego Żołnierza

Organizatorzy i goście obchodów przygotowali się do złożenia wieńców i kwiatów na Grobie Nieznanego Żołnierza

Przemawia Ewa Szakalicka, współorganizator obchodów Dnia Jedności Kresowian

Przemawia Ewa Szakalicka, współorganizator obchodów Dnia Jedności Kresowian

orkiestra_deta

Wspólne odśpiewanie pieśni patriotycznej stało się wstępem do oddania artystycznego hołdu patriotom polskim, poległym w obronie Ojczyzny. Tym hołdem stał się koncert „W każdym sercu bije Polska”z udziałem artystów, których twórczość jest ściśle związana z tematyką patriotyczną. Były to między innymi: zespół rockowy Contra Mundum (Warszawa), Zespół Pieśni i Tańca „Wileńszczyzna” (Wilno) oraz znane naszemu Czytelnikowi chóry: „Społem”, „Polonez” i „Tęcza” z Mińska. Przepięknym śpiewem wzruszyła publiczność wschodząca gwiazda polskiego środowiska muzycznego na Białorusi Olga Guczek.

Ostatnia próba przed koncertem chóru "Polonez"

Ostatnia próba przed koncertem chóru „Polonez”

Na scenie zespół Contra Mundum

Na scenie zespół Contra Mundum

Śpiewa chór "Polonez"

Śpiewa chór „Polonez”

Na scenie chór "Społem"

Na scenie chór „Społem”

Chór "Tęcza"

Chór „Tęcza”

Wspólny występ artystów z Mińska

Wspólny występ chórów z Mińska

Śpiewa Olga Guczek

Śpiewa Olga Guczek

Olga_Guczek_1

Olga Guczek

Zespół Pieśni i Tańca "Wileńszczyzna"

Zespół Pieśni i Tańca „Wileńszczyzna”

Po zakończeniu koncertu kierowniczka delegacji z Mińska Helena Marczukiewicz złożyła na ręce jednej z organizatorek Dnia Jedności Kresowian Ewy Szakalickiej podziękowanie i przywieziony z Kresów chleb. Bochenek został przekazany publiczności, która z wdzięcznością delektowała się kresowym wypiekiem.

Marczukiewicz_i_chleb

Helena Marczukiewicz sklada podziękowanie organizatorom obchodów i przekazuje bochenek kresowego chleba

Helena Marczukiewicz częstuje chlebem kresowym publiczność

Helena Marczukiewicz częstuje chlebem kresowym publiczność

W warszawskich uroczystościach Dnia Jedności Kresowian Polacy z Białorusi wzięli udział dzięki zaproszeniu między innymi Artura Kondrata, prezesa Stowarzyszenia Łagierników Żołnierzy Armii Krajowej. Z nim też zjedli wspólną kolację, podczas której Artur Konrad dziękował gościom i osobiście kierowniczce delegacji pani Helenie Marczukiewicz za pielęgnowanie polskich tradycji i kultury na Białorusi.

Artur Konrad dziękuje Polakom z Białorusi za przybycie na obchody Dnia Jedności Kresowian

Artur Kondrat dziękuje Polakom z Białorusi za przybycie na obchody Dnia Jedności Kresowian

Przy okazji pobytu na warszawskich uroczystościach Dnia Jedności Kresowian artyści z Mińska zawitali do podwarszawskiego miasta Kobyłka, z którym Oddział ZPB w Mińsku wiąże dawna i owocna współpraca. W Kobyłce przyjaciół z Białorusi powitał osobiście burmistrz Robert Rogulski, któremu towarzyszyły jego podwładne z Urzędu Miejskiego Anna Bielińska i Monika Kalicka oraz dyrektor miejscowego Domu Kultury Małgorzata Głębicka. Po wspólnie skonsumowanym posiłku na artystów z Mińska czekała niespodzianka w postaci zorganizowanych specjalnie dla nich przez kierowniczkę miejscowego chóru Alinę Stefaniak ćwiczeń chóralnych.

Podczsas wspólnego posiłku z burmistrzem Kobyłki Robertem Rogulskim (w centrum)

Podczas wspólnego posiłku z burmistrzem Kobyłki Robertem Rogulskim

Doskonała współpraca chórzystów z Mińska i Kobyłki zaowocowała pomysłem zorganizowania w przyszłym roku dla gości z Białorusi dłuższych warsztatów chóralnych. Idea ta spodobała się zarówno kierowniczce mińskiej delegacji Helenie Marczukiewicz, jak i burmistrzowi Kobyłki Robertowi Rogulskiemu, którzy zadeklarowali chęć zrealizowania spontanicznie powstałego pomysłu.

W drodze powrotnej do domu, Polacy z Mińska zatrzymali się w Białymstoku, aby pójść na zorganizowany specjalnie dla członków ZPB koncert zespołu „Lombard” pt. „Solidarni z Białorusią i Polakami na Białorusi”.

Ludmiła Burlewicz z Warszawy, Kobyłki i Białegostoku, zdjęcia Aleksandra Wasilenki i Jerzego Czabana

Kilkudziesięcioosobowa delegacja Związku Polaków na Białorusi, złożona z członków oddziałów ZPB z Mińska i polskiej społeczności Lidy, w dniach 2-3 października uczestniczyła w warszawskich obchodach Dnia Jedności Kresowian. Program obchodzonego po raz pierwszy, w rocznicę Unii w Horodle (1413) - święta Polaków z Kresów Wschodnich Rzeczypospolitej,

Członkowie Oddziału Związku Polaków na Białorusi w Wołkowysku z okazji zbliżającego się Dnia Edukacji Narodowej posprzątali teren wokół pomnika wołkowyskich nauczycieli i przedstawicieli miejscowej inteligencji poległych w 1943 roku z rąk okupantów niemieckich.

Renowacja_Wolkowysk_01

Opieka członków Oddziału ZPB w Wołkowysku nad mogiłą miejscowych nauczycieli i członków ich rodzin to tradycja, która bierze początek w 1995 roku, kiedy to z inicjatywy ówczesnej prezes oddziału Anny Sadowskiej w uroczysku Porochownia na tzw. Mysich Górach – miejscu masowego mordu inteligencji polskiej mieszkającej w Wołkowysku – pochowano szczątki ofiar tragedii z czasów wojny i wzniesiono ku ich czci pomnik.

Renowacja_Wolkowysk_04

Już od dwudziestu lat, w przededniu Dnia Edukacji Narodowej, wołkowyscy Polacy sprzątają w tej, symbolizującej ofiarę nauczycieli polskich, nekropolii, a 14 października przychodzą, aby pomodlić się za dusze ofiar mordu.

Renowacja_Wolkowysk_03

Maria Tiszkowska, prezes Oddziału ZPB w Wołkowysku

Do masowego mordu mieszkających w Wołkowysku polskich nauczycieli, przedstawicieli polskiej inteligencji i członków polskiego podziemia doszło 15 czerwca 1943 roku. W tym dniu nad ranem, kiedy miasto było pogrążone w sen, samochody Gestapo podjechały do domów, w których mieszkali Polacy wyznaczeni przez władze okupacyjne do likwidacji. Jak pisze w swojej książce „Niemiecka okupacja Wołkowyszczyzny 1941-1944” wołkowyski historyk i krajoznawca Mikołaj Bychowcew, gestapowcy wsadzali do samochodów całe rodziny, włącznie z małymi dziećmi.

Renowacja_Wolkowysk

Nie oszczędzali też przypadkowych gości, którzy nocowali u wyznaczonych do zagłady znajomych. Wszystkie ofiary gestapowskiej łapanki zawieziono do lasu i rozstrzelano. Wśród ofiar zbrodni znaleźli się najbardziej szanowani przedstawiciele polskiej inteligencji Wołkowyska, między innymi Natalia Tomkiewicz, nauczycielka, potajemnie ucząca polskie dzieci, była profesor seminarium dla nauczycieli Jadwiga Tymińska- Chomiczewa z małżonkiem, matką i trzyletnim synkiem oraz dziesiątki innych powszechnie szanowanych obywateli.

Renowacja_Wolkowysk_02

Dzisiaj o tragedii sprzed 72 lat przypomina współczesnym mieszkańcom Wołkowyska pomnik, wzniesiony 20 lat temu w miejscu masowego mordu.

Maria Tiszkowska z Wołkowyska, zdjęcia Jerzego Czuprety

Członkowie Oddziału Związku Polaków na Białorusi w Wołkowysku z okazji zbliżającego się Dnia Edukacji Narodowej posprzątali teren wokół pomnika wołkowyskich nauczycieli i przedstawicieli miejscowej inteligencji poległych w 1943 roku z rąk okupantów niemieckich. Opieka członków Oddziału ZPB w Wołkowysku nad mogiłą miejscowych nauczycieli i członków ich

Ponad trzystu Polaków z Grodna, Lidy, Wołkowyska, Mińska i innych miejscowości, leżących na terenie Białorusi, wymieszało się w sobotę, 3 października, z dwutysięcznym tłumem białostockich miłośników rocka na Rynku Kościuszki w stolicy Podlasia.

Koncert_Lombardu_wspolne_01

Wspólne zdjęcie z zespołem „Lombard”

Powodem, dla którego do Białegostoku przybyło siedem autokarów z mieszkającymi na Białorusi Polakami, był koncert solidarności z nimi i z Białorusią, zagrany przez legendę polskiego rocka zespół „Lombard”.

Koncert_Lombardu_Andzelika_Borys_Tadeusz_Truskolaski_02

Prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski i przewodnicząca Rady Naczelnej ZPB Andżelika Borys

Koncert_Lombardu_Andzelika_Borys

Przemawia Andżelika Borys

Koncert_Lombardu_Andzelika_Borys_Tadeusz_Truskolaski

Przemawia Tadeusz Truskolaski

Koncert_Lombardu_publicznosc_05

Poznański zespół na czele z Grzegorzem Stróżniakiem, autorem nieśmiertelnego „Przeżyj to sam” i charyzmatyczną wokalistką Martą Cugier od wielu lat przyjaźni się z Polakami na Białorusi. Miał zagrać dla Polaków Grodna w ich rodzinnym mieście, w lipcu.

Koncert_Lombardu_023

Koncert_Lombardu_022

Koncert_Lombardu_020

Koncert_Lombardu_039

Zespół „Lombard”

Na tydzień przed koncertem władze białoruskie cofnęły jednak zgodę na występ zespołu, choć, jak mówi Grzegorz Stróżniak „chcieliśmy tylko zagrać koncert dla Białorusinów i Polaków na Białorusi, to miał być tylko koncert”.

Koncert_Lombardu_03

Grzegorz Stróżniak

Koncert_Lombardu_02

Koncert_Lombardu_publicznosc_06

– To, że koncert został zabroniony, oznacza, iż ktoś się przestraszył przekazu artystycznego i tego, jak ów przekaz wpłynie na wrażliwość odbiorców. To bardzo niedobrze – ocenił decyzję białoruskich władz artysta.

Koncert_Lombardu_04

Grzegorz Stróżniak

„Lombard”, znany z hołdowania ideałom „Solidarności”, której zawdzięczamy przemiany demokratyczne w Europie Środkowej i Wschodniej, między innymi – wybicie się na niepodległość Białorusi, postanowił, że nie ugnie się przed paranoidalnym zachowaniem panującego na Białorusi reżimu dyktatorskiego i zagra koncert Solidarności z Białorusią i Polakami na Białorusi, na terenie Polski, w miejscu, które Rodacy z Białorusi wskażą. Organizator i pomysłodawca koncertu, przewodnicząca Rady Naczelnej ZPB Andżelika Borys, wsparta przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP, Urząd Miasta Białegostoku i osobiście prezydenta Tadeusza Truskolaskiego, a także przez Podlaski Oddział Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”, Fundację „Pomoc Polakom na Wschodzie” i Białostocki Ośrodek Kultury, poprosiła przyjaciół z Poznania, aby zagrali koncert dla Polaków i Białorusinów w stolicy Podlasia.

Koncert_Lombardu_01

Koncert_Lombardu

Koncert_Lombardu_05

 

 

Koncert_Lombardu_09

Marta Cugier

Koncert_Lombardu_026

Koncert_Lombardu_publicznosc_03

„Lombard” przywiózł do Białegostoku jeden ze swoich najlepiej przyjmowanych w Polsce i poza jej granicami programów – „W hołdzie Solidarności – Drogi do Wolności”.
Okazując solidarność z Białorusią i Polakami na Białorusi legenda polskiego rocka postanowiła wesprzeć początkujący zespół rockowy z Białorusi.

Koncert_Lombardu_010

Grzegorz Stróżniak i Marta Cugier

Koncert_Lombardu_011

Koncert_Lombardu_08

Marta Cugier i Daniel Gola Patalas (gitara)

Koncert_Lombardu_06

Michał Kwapisz GUMA (gitara basowa) i Marta Cugier

Koncert_Lombardu_016

Koncert_Lombardu_041

Koncert_Lombardu_042

Michał Kwapisz GUMA (gitara basowa), Marek Kamiński (perkusista) i Daniel Gola Patalas (gitara)

Zaszczytu „rozgrzania” publiczności przed pojawieniem się na scenie „Lombardu” dostąpił białoruskojęzyczny zespół punk-rockowy z Grodna „Tłusta Łusta”.

Koncert_Lombardu_Tlusta_Lusta_02

Zespół punk-rockowy z Grodna „Tłusta Łusta”

Koncert_Lombardu_Tlusta_Lusta_01

Kirył Bogusz, lider zespołu „Tłusta Łusta”

Koncert_Lombardu_Tlusta_Lusta

Młodzi białoruscy rockandrollowcy, wyrażając wdzięczność swoim bardziej doświadczonym polskim kolegom za zaproszenie do występu w jednym koncercie, oświadczyli, iż jest dla nich zaszczytem zagrać w Polsce na znak solidarności z krajem, z którego pochodzą i z mieszkającymi w nim Polakami. Okazując wdzięczność „Lombardowi”, białoruscy muzycy zaprezentowali publiczności własną białoruskojęzyczną interpretację przeboju polskich kolegów – piosenki „Kryształowa”. – Wiemy, że solidarność z walczącymi o wolność Polakami okazywał w swoim czasie cały wolny świat. Jesteśmy wdzięczni Polsce i Polakom za okazywaną obecnie solidarność z Białorusią, która przeżywa nie najlepsze czasy – mówił ze sceny lider zespołu „Tłusta Łusta” Kirył Bogusz.

Koncert_Lombardu_i_Tlusta_Lusta

Zespół „Lombard” i zespół „Tłusta Łusta”

Koncert_Lombardu_i_Tlusta_Lusta_01

Koncert_Lombardu_i_Tlusta_Lusta_02

Podczas występu „Lombardu” Kirył Bogusz wraz z kolegami został zaproszony przez Grzegorza Stróżniaka na scenę do wspólnego wykonania utworu „Road to Freedom”.

Koncert_Lombardu_i_Tlusta_Lusta_03

Koncert_Lombardu_i_Tlusta_Lusta_04

Koncert_Lombardu_i_Tlusta_Lusta_05

Koncert_Lombardu_i_Tlusta_Lusta_06

Koncert_Lombardu_i_Tlusta_Lusta_07

Spontanicznie zorganizowany wspólny występ ujawnił, że w białoruskim zespole „potrafi zaśpiewać nawet perkusista”. – Zawsze myślałem, że perkusiści nie śpiewają! – żartował Grzegorz Stróżniak. – Przecież nasz Mirek też śpiewa! – zareagowała z udawanym oburzeniem Marta Cugier, prosząc Mirosława Kamińskiego – perkusistę „Lombardu” – aby zawstydził lidera zespołu. – Road, road to freedom… – doniosło się zza zestawu perkusyjnego, wywołując owację wśród publiczności, która świetnie się bawiła, prosząc „Lombard” o wykonanie kolejnych, lubianych po obie strony granicy od dziesięcioleci, przebojów.

Koncert_Lombardu_038

Koncert_Lombardu_037

Grzegorz Stróżniak i Daniel Gola Patalas

Koncert_Lombardu_032

Grzegorz Stróżniak i Marta Cugier

Koncert_Lombardu_031

Koncert_Lombardu_028

Koncert_Lombardu_027

Koncert_Lombardu_07

Marta Cugier i Daniel Gola Patalas

Koncert_Lombardu_014

Marta Cugier

Koncert_Lombardu_018

Zdobywająca szczyty list przebojów w Polsce w latach 80. ubiegłego stulecia „Szklana pogoda” i kultowy „Przeżyj to sam” zabrzmiały na końcu koncertu, wprawiając w nostalgicznie-refleksyjny nastrój wszystkich obecnych na Rynku Kościuszki w Białymstoku.

Koncert_Lombardu_024

Grzegorz Stróżniak i Marta Cugier

Koncert_Lombardu_Grzegorz_Strozniak

Grzegorz Stróżniak

Koncert_Lombardu_029

Legenda polskiego rocka zespół „Lombard” żegna się z publicznością

Koncert_Lombardu_publicznosc

Zakończyło się spotkanie „Lombardu” z białostoczanami i przyjaciółmi z Białorusi wspólnym zdjęciem pamiątkowym, o którego zrobienie Grzegorz Stróżniak poprosił naszą redakcyjną koleżankę – Iness Todryk-Pisalnik.

Koncert_Lombardu_wspolne_01

Znadniemna.pl

Ponad trzystu Polaków z Grodna, Lidy, Wołkowyska, Mińska i innych miejscowości, leżących na terenie Białorusi, wymieszało się w sobotę, 3 października, z dwutysięcznym tłumem białostockich miłośników rocka na Rynku Kościuszki w stolicy Podlasia. [caption id="attachment_12170" align="alignnone" width="480"] Wspólne zdjęcie z zespołem "Lombard"[/caption] Powodem, dla którego do Białegostoku

Niezwykle miło jest nam zaprezentować Państwu kolejnego bohatera rubryki – ułana 1. Pułku Ułanów Krechowieckich, żołnierza Armii Krajowej, więźnia GUŁAG-u Józefa Matusiewicza.

Jozef_Matusiewicz_02

Józef Matusiewicz

Józefa Matusiewicza zgłosił do akcji „Dziadek w polskim mundurze” wnuk bohatera Jerzy. Najpierw zostawił komentarz pod jednym z wpisów rubryki, a potem wysłał do redakcji znane mu dane biograficzne dziadka oraz zdjęcia, przechowywane w rodzinnym albumie. Zainspirowało Jerzego do zgłoszenia swojego dziadka do naszej akcji zdjęcie Józefa Matusiewicza w okresie odbywania przez Niego zasadniczej służby wojskowej w 1. Pułku Ułanów Krechowieckich im. płk. Bolesława Mościckiego w Augustowie w latach 1922-1923.

Jozef_Matusiewicz_01

Ale o wszystkim po kolei. Oto, co nam wiadomo o Józefie Matusiewiczu:

JÓZEF MATUSIEWICZ urodził się w 1899 roku, niestety nie wiemy, w jakiej miejscowości, ale prawdopodobnie na ziemi sokólskiej. W powiecie sokólskim, we wsi Jurowlany mieszkał, bowiem w okresie międzywojennym i do końca II wojny światowej.

Jak już wspomnieliśmy, w latach 1922-23 Józef Matusiewicz został powołany do wojska. Trafił do legendarnego 1. Pułku Ułanów Krechowieckich.

Po odbyciu wojskowej służby zasadniczej nasz bohater wrócił do domu, założył rodzinę i osiedlił się w Jurowlanach.

Niestety nie wiemy, czy Józef Matusiewicz brał udział w wojnie obronnej 1939 roku. Jego wnuk pisze tylko, że po zajęciu województwa białostockiego przez Sowietów i wybuchu wojny między ZSRR, a Niemcami, Józef Matusiewicz nie został zmobilizowany do Armii Czerwonej i pozostał w domu. Podczas okupacji niemieckiej nasz bohater przystąpił do szeregów obrońców swojej prawdziwej Ojczyzny – Polski, czyli do Armii Krajowej. Musiał walczyć pod komendą między innymi kpt. Józefa Kłopotowskiego, komendanta Obwodu Sokółka AK. Z tego co wie wnuk bohatera oddział, w którym walczył jego dziadek, działał w okolicy Jurowlan i Krynek.

Jozef_Matusiewicz

Józef Matusiewicz. Zdjęcie zrobione w łagrach stalinowskich

Jak wspominała babcia naszego czytelnika i żona Józefa Matusiewicza mianowicie za przynależność do AK jej mąż został po wojnie schwytany przez NKWD i skazany na, jak przypuszczamy, 25 łagrów.

W łagrach Kazachstanu Józef Matusiewicz spędził 14 lat. Został wypuszczony w 1959 roku na mocy amnestii. Wycieńczony i schorowany nasz bohater wrócił w rodzinne strony. Mimo tego, że Jurowlany wówczas znalazły się już na terenie Polski Ludowej, rodzina bohatera po jego aresztowaniu przeniosła się do Grodna, które znalazło się na terenie ZSRR. Do Grodna też wrócił z GUŁAG-u nasz bohater.

Wnuk Józefa Matusiewicza nie pisze, czym się zajmował dziadek po wyjściu z GUŁAG-u i po połączeniu z rodziną. Jerzy wspomina tylko, że nie lubił opowiadać o swojej wojskowej przeszłości.

Jozef_Matusiewicz_uroczystosci

Podczas obchodów 100-lecia sformowania 1. Pułku Ułanów Krechowieckich im. płk. Bolesława Mościckiego

Dopiero dwa lata temu Jerzy odnalazł w albumie rodzinnym zdjęcie dziadka w ułańskim mundurze i późniejsze – wysłane do rodziny z łagru w Kazachstanie.

Jozef_Matusiewicz_uroczystosci_02

Na podstawie zdjęcia Józefa Matusiewicza w ułańskim mundurze jego wnuk zidentyfikował jednostkę, w której dziadek odbywał wojskową służbę zasadniczą – 1. Pułk Ułanów Krechowieckich im. płk. Bolesława Mościckiego. Jerzy, kiedy posiadł tę wiedzę, skontaktował się z miłośnikami kawalerii polskiej w Augustowie, pielęgnującymi pamięć o legendarnej jednostce ułańskiej, która stacjonowała w ich mieście. Dzięki nawiązanym znajomościom, wnuk „krechowiaka” Józefa Matusiewicza z rodziną, w lipcu tego roku został zaproszony do Augustowa na obchody 100-lecia sformowania 1. Pułku Krechowieckich im. płk. Bolesława Mościckiego. Zdjęcia z tych uroczystości też otrzymaliśmy od pana Jerzego – wnuka „krechowiaka”, AK-owca, łagiernika Józefa Matusiewicza, który skończył żywot w Grodnie w 1971 roku.

Jozef_Matusiewicz_uroczystosci_01

Jozef_Matusiewicz_uroczystosci_03

Część Jego Pamięci!

Znadniemna.pl na podstawie materiałów, dostarczonych przez wnuka Józefa Matusiewicza – Jerzego

Niezwykle miło jest nam zaprezentować Państwu kolejnego bohatera rubryki – ułana 1. Pułku Ułanów Krechowieckich, żołnierza Armii Krajowej, więźnia GUŁAG-u Józefa Matusiewicza. [caption id="attachment_12155" align="alignnone" width="480"] Józef Matusiewicz[/caption] Józefa Matusiewicza zgłosił do akcji „Dziadek w polskim mundurze” wnuk bohatera Jerzy. Najpierw zostawił komentarz pod jednym z wpisów

W grodzieńskiej galerii „Kryga” trwa wystawa malarska pt. „Rodacy-2” autorstwa członka Towarzystwa Plastyków Polskich przy Związku Polaków na Białorusi Walerego Stratowicza.

Wystawa_Walerego_Stratowicza_01

Ałła Matuk opowiada o twórczości Walerego Stratowicza

Wystawa_Walerego_Stratowicza_09

Janina Pilnik, prezes Towarzystwa Plastyków Polskich przy ZPB, Maria Macko, dyrektorka galerii i Walery Stratowicz

„Rodacy – 2” to kontynuacja tematu, który Walery Stratowicz prezentował już grodzieńskim miłośnikom malarstwa trzy lata temu. Na płótnach artysty rozmaite postacie i charaktery ludzkie, ich zachowanie zamieniają się w grę i przedstawienie teatralne. Akcja nasycona jest wyrazistym, czystym kolorem, który stwarza poczucie karnawału.

Wystawa_Walerego_Stratowicza_03

Walery Stratowicz

Według autora prezentowana trzy lata temu i obecnie tematyka była stale obecna w jego świadomości, myślał o niej, wprowadzał motywy biblijne. – Ciekaw byłem, jak postać biblijna odnajdzie się we współczesnym otoczeniu – mówi twórca.

Wystawa_Walerego_Stratowicza_02

Wystawa_Walerego_Stratowicza

Ekspozycja wystawy jest umownie podzielona na dwie części: „sala sakralna” oraz „sala zabaw”. W tej drugiej można napotkać na nawiązujące do wspomnień z lat 90. przesiąknięte ironią i sarkazmem kompozycje, których bohaterom nadano cechy groteskowe.

Wystawa_Walerego_Stratowicza_08

Męka św. Sebastiana

Wystawa_Walerego_Stratowicza_07

Klucze do raju

Wystawa_Walerego_Stratowicza_06

Sprzedawca kawonów

Podczas wernisażu wystawy, który odbył się 22 września, kulturoznawca Ałła Matuk podzieliła się z obecnymi swoimi ocenami twórczości Walerego Stratowicza. Powiedziała, że ten twórca jest malarzem niezwykle wielostronnym. Każdy jego projekt zaskakuje i intryguje. – Liryczne pejzaże, martwa natura, kompozycje rodzajowe, motywy sakralne. W każdej pracy odczuwalny jest wysoki kunszt malarski twórcy i jego niezwykła osobowość – mówiła ekspert.

Wystawa_Walerego_Stratowicza_05

Stary patefon

Wystawa_Walerego_Stratowicza_04

Ucieczka do Egiptu

Podziwiać wystawę „Rodacy-2” Walerego Stratowicza w galerii „Kryga” można do 6 października.

Natalia Klimowicz

W grodzieńskiej galerii „Kryga” trwa wystawa malarska pt. „Rodacy-2” autorstwa członka Towarzystwa Plastyków Polskich przy Związku Polaków na Białorusi Walerego Stratowicza. [caption id="attachment_12138" align="alignnone" width="480"] Ałła Matuk opowiada o twórczości Walerego Stratowicza[/caption] [caption id="attachment_12139" align="alignnone" width="480"] Janina Pilnik, prezes Towarzystwa Plastyków Polskich przy ZPB, Maria Macko, dyrektorka galerii

Premierowym spektaklem pt. „Co robić z Tygrysem?” na podstawie sztuk Sławomira Mrożka w interpretacji polskiego reżysera Dariusza Jezierskiego rozpoczął 28 września sezon teatralny Białoruski Niezależny „Teatr Cz”.

Spektakl_Co_robic_z_tygrysem_025

Spektakl_Co_robic_z_tygrysem_024

Przedstawienie, o którym reżyser Dariusz Jezierski już opowiadał na portalu Znadniemna.pl, odbyło się na scenie mińskiego Pałacu Kultury Weteranów i stało się znaczącym wydarzeniem w życiu teatralnym białoruskiej stolicy.

Spektakl_Co_robic_z_tygrysem_010

Reżyser Dariusz Jezierski

Nie dość, że „Teatr Cz” jest jedynym prywatnym teatrem białoruskojęzycznym na Białorusi, to jeszcze regularnie sięga po twórczość polskich autorów. Spektaklem na motywach „Dziadów” Adama Mickiewicza ten niezwykły teatr zadebiutował w białoruskim środowisku teatralnym w 2013 roku.

Spektakl_Co_robic_z_tygrysem_023

Spektakl_Co_robic_z_tygrysem_022

Spektakl_Co_robic_z_tygrysem_021

Obecnie, ambicje aktorów skierowały się do jednego z najtrudniejszych gatunków w dramaturgii – teatru absurdu. Właśnie do tego gatunku należą, bowiem sztuki literackiego mistrza absurdu, groteski i ironii, jakim był Sławomir Mrożek, a więc także spektakl na podstawie jego „Męczeństwa Piotra O’Heya” i „Letniego dnia” – „Co robić z Tygrysem?” w reżyserii Dariusza Jezierskiego.

Spektakl_Co_robic_z_tygrysem_020

Spektakl_Co_robic_z_tygrysem_019

Spektakl_Co_robic_z_tygrysem_018

Na nasze pytanie, czy repertuar, dobierany dla „Teatru Cz”, ma związek z jego nazwą, odpowiedziała producentka teatru Katarzyna Saładucha. Jak wyjaśniła „Cz” w nazwie teatru jest skrótem od białoruskiego wyrazu, „czamu” („dlaczego”, bądź, „czemu” po polsku – przyp. aut.).

Spektakl_Co_robic_z_tygrysem_017

Ten wyraz, zdaniem naszej rozmówczyni, symbolizuje pytanie o sens życia, bliskie „Teatrowi Cz”, pytanie, na które artyści pragną szukać i znajdywać odpowiedzi za pomocą swojej twórczości.

Spektakl_Co_robic_z_tygrysem_016

Spektakl_Co_robic_z_tygrysem_015

Według reżysera wystawionego spektaklu, tytułowy „Tygrys” symbolizuje dwa rodzaje absurdu (zewnętrzny i wewnętrzny), z którymi styka się człowiek i stara się je oswoić, żeby żyć i funkcjonować. – Teatr jest miejscem idealnym, żeby te absurdy pokazać, ostrzec widza przed ich istnieniem i przygotować do konieczności oswajania – mówi Dariusz Jezierski.

Spektakl_Co_robic_z_tygrysem_014

Spektakl_Co_robic_z_tygrysem_013

Czy przesłanie spektaklu trafiło do białoruskiego widza, do jakiej refleksji zmusiło? Zapytaliśmy się o to obecnych na premierze. Oto, co usłyszeliśmy:

Spektakl_Co_robic_z_tygrysem_09

Spektakl_Co_robic_z_tygrysem_08

Spektakl_Co_robic_z_tygrysem_06

„Spektakl w pewnym sensie odzwierciedla sytuację na Białorusi. Na przykład podatek, który trzeba płacić za tygrysa przypomina mi konieczność płacenia na Białorusi podatku za to, że się jest bezrobotnym. A podział społeczeństwa na Udów i Nieudów? To przecież też ilustracja naszej rzeczywistości! ”

Spektakl_Co_robic_z_tygrysem_05

Spektakl_Co_robic_z_tygrysem_04

Spektakl_Co_robic_z_tygrysem_03

„Dama – bohaterka Julii Szpilewskiej, mówi ważne dla mnie słowa: Dlaczego muszę wybierać – ty albo on, on albo ty… Wybieram siebie samą i tego, z kim będę szczęśliwa. To, być może, podejście egoistyczne, ale taka też jest prawda – nie możemy przecież kogoś kochać tylko z poczucia żalu do niego. Nie możemy kochać też wtedy, kiedy czujemy, że dla innej osoby nie jesteśmy jedynym wybrańcem, czyli kimś wyjątkowym”.

Spektakl_Co_robic_z_tygrysem_02

Spektakl_Co_robic_z_tygrysem_01

„Spektakl mi się spodobał, choć zakończenie mnie zaskoczyło – raz i zgasło światło! Tym nie mniej w spektaklu było wszystko, co lubię w sztuce teatralnej, a mianowicie, żeby tworzyła podstawę do przemyśleń, do refleksji”.

Spektakl_Co_robic_z_tygrysem

„Obejrzałem spektakl wysoko filozoficzny, choć niezrozumiały dla takich prostych ludzi jak ja. W pierwszej części spektaklu, na przykład, niczego nie zrozumiałem”.

Spektakl_Co_robic_z_tygrysem_012

Na premierze byli obecni białoruscy politycy – Mikołaj Statkiewicz i Uładzimir Nieklajeu

„Jest to spektakl niezwykle aktualny dla współczesnych realiów białoruskich”.

Spektakl_Co_robic_z_tygrysem_011

Ludmiła Burlewicz rozmawia z Katarzyną Saładuchą, producentką Teatru „Cz”

– Przyjmujemy z wdzięcznością wszystkie opinie, zarówno te pochlebne, jak i negatywne. Chodzi nam przede wszystkim o to, aby spektakl budził emocje, aby widz nie mówił, że przedstawienie okazało się dla niego nudne i pozostał wobec niego obojętny – mówi Katarzyna Saładucha.

Ludmiła Burlewicz z Mińska, zdjęcia Wiktora Wiedzienia

Premierowym spektaklem pt. „Co robić z Tygrysem?” na podstawie sztuk Sławomira Mrożka w interpretacji polskiego reżysera Dariusza Jezierskiego rozpoczął 28 września sezon teatralny Białoruski Niezależny „Teatr Cz”. Przedstawienie, o którym reżyser Dariusz Jezierski już opowiadał na portalu Znadniemna.pl, odbyło się na scenie mińskiego Pałacu Kultury Weteranów

Spotkanie kulturalno-artystyczne zorganizował 26 września dla Polaków Wołkowyska, Zelwy, Werejek, Szydłowic i innych miejscowości Oddział Związku Polaków na Białorusi w Wołkowysku.

Wolkowysk_Festiwal_Kultury_02

Festyn odbył się w jednym z gospodarstw agroturystycznych pod Wołkowyskiem.

Wolkowysk_Festiwal_Kultury_019

Wzięło w nim udział ponad stu członków ZPB, którzy zaczęli spotkanie z polską kulturą od udziału we Mszy świętej, którą celebrował ksiądz Andrzej Radziewicz z Rosi. Wśród honorowych gości festynu byli: konsulowie w Konsulacie Generalnym RP w Grodnie Marzena i Jan Demczukowie oraz prezes ZPB Mieczysław Jaśkiewicz.

Wolkowysk_Festiwal_Kultury_07

Wolkowysk_Festiwal_Kultury

W ramach Festynu została zorganizowana wystawa wyrobów miejscowych rękodzielników.

Wolkowysk_Festiwal_Kultury_04

Wolkowysk_Festiwal_Kultury_010

Wolkowysk_Festiwal_Kultury_018

Wolkowysk_Festiwal_Kultury_016

Wolkowysk_Festiwal_Kultury_015

Wolkowysk_Festiwal_Kultury_014

Wolkowysk_Festiwal_Kultury_013

Obrazy, przedstawiające przepiękne pejzaże ziemi wołkowyskiej, użyczył na potrzeby ekspozycji wołkowyski malarz Stanisław Timoszko i inni uzdolnieni plastycznie miejscowi twórcy.

Wolkowysk_Festiwal_Kultury_011

Wolkowysk_Festiwal_Kultury_012

Festyn kultury polskiej nie mógł się obejść bez polskiej piosenki i poezji, która brzmiała w wykonaniu utalentowanej muzycznie wołkowyskiej młodzieży i dzieciaków, przepięknie recytujących wiersze polskich poetów.

Wolkowysk_Festiwal_Kultury_01

Wolkowysk_Festiwal_Kultury_06

Wszystkich obecnych wprawił w zachwyt występ obecnej na Festynie drużyny harcerskiej z Rosi, a wykonanie polskich przebojów estradowych, w tym piosenek Czesława Niemena, przez gitarzystę i wokalistę Piotra Grzymajłę z Werejek stało się prawdziwym odkryciem muzycznym wydarzenia.

Wolkowysk_Festiwal_Kultury_05

Wolkowysk_Festiwal_Kultury_08

Jako wielką promocję polskości scharakteryzował inicjatywę Oddziału ZPB w Wołkowysku konsul Jan Demczuk, dziękując wszystkim zgromadzonym na Festynie Polakom za pielęgnowanie polskich tradycji i sięganie w rozwoju swoich uzdolnień artystycznych do najlepszych wzorców polskiej kultury.

Wolkowysk_Festiwal_Kultury_017

Festyn kultury polskiej w Wołkowysku stał się okazją do nawiązywania znajomości i współpracy między rozsianymi po ziemi wołkowyskiej Polakami oraz do planowania przez nich kolejnych przedsięwzięć kulturalnych.

Wolkowysk_Festiwal_Kultury_09

Wolkowysk_Festiwal_Kultury_03

Maria Tiszkowska z Wołkowyska, zdjęcia Jerzego Czuprety

Spotkanie kulturalno-artystyczne zorganizował 26 września dla Polaków Wołkowyska, Zelwy, Werejek, Szydłowic i innych miejscowości Oddział Związku Polaków na Białorusi w Wołkowysku. Festyn odbył się w jednym z gospodarstw agroturystycznych pod Wołkowyskiem. Wzięło w nim udział ponad stu członków ZPB, którzy zaczęli spotkanie z polską kulturą od udziału

13 września, z Grodna do Sopoćkiń przeszła procesja pod rosyjskimi flagami z czasów Imperium Rosyjskiego. Wierni prawosławni uczcili rocznicę cudownego objawienia Matki Bożej rosyjskim żołnierzom w czasie pierwszej wojny światowej w lasach pod Augustowem.

Pochod_Sopockinie

W procesie wzięło udział około 70 osób, w tym funkcjonariusze Straży Granicznej. Wydawać by się mogło – ot, nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że jej uczestnicy – wierni prawosławni szli trzymając flagi z czasów Imperium Rosyjskiego – czarno-żółto-białe.

Pochod_Sopockinie_01

„Nasza Niwa” próbowała dowiedzieć się, komu przyszło do głowy, żeby imperialne sztandary zabierać na procesję. Pierwsza myśl redaktorów – „Niemeńscy Kozacy”. Zmicier Pankowiec i Artiom Gorbacewicz zadzwonili do atamana Władimira Adamowa.

„Nie, to nie są nasze flagi. My nieśliśmy cerkiewne chorągwie. Najwyraźniej któryś z przyjezdnych je przywiózł” – usłyszeli w odpowiedzi.

Batiuszka z Sopoćkiń, Wasilij Tatarczuk stwierdził, że niektórzy chcieli upolitycznić uroczystość cerkiewną.

„Zrozumcie, ja muszę się przygotować do mszy, ugotować obiad, nie jestem w stanie prześledzić, kto urządza prowokacje. Wcześniej tez zdarzały się takie incydenty upolitycznienia spraw cerkiewnych, rozmawiałem o tym z ludźmi. Ale tak naprawdę, to nie jest ważne, pod jakimi flagami idą ludzie w cerkiewnych marszach, najważniejsze, żeby byli prawdziwymi chrześcijanami” – stwierdził.

Batiuszka Tatarczuk powiedział, że na swoim domu wywiesił flagi Białorusi i Ukrainy, a formację kapłańską otrzymał w Kijowie.

„I nawet kilku Kozaków pytało mnie: co to jest? Powiedziałem im, że swoich poglądów nie zmienię”.

Tatarczuk uważa, że flagi najprawdopodobniej przywiózł ktoś z Mińska. Rzeczywiście, w procesji szli przedstawiciele znanej organizacji „Kozaczyj Spas”. Ataman Piotr Szapko przyznał, że flagi rzeczywiście nieśli ludzi z jego organizacji.

„My z Mińska przyjechaliśmy. Co dostaliśmy do rąk, to nieśliśmy”.

Pikanterii sytuacji dodaje fakt, że w procesji udział wzięli przedstawiciele grodzieńskiej Straży Granicznej. Pogranicznicy podtrzymują zadzierzgnięte przed laty relacje z Kościołem Prawosławnym. Ale nie mieli nic przeciwko temu, by maszerować w kolumnie pod imperatorskimi sztandarami.

„Zrozumcie, kiedy przychodzicie do kogoś w gości, a tam się upijają i awanturują, to nie jest wasza wina, – tłumaczy Naszej Niwie rzecznik Komitetu Granicznego RB Aleksander Tiszczenko.

– Funkcjonariusze Straży Granicznej nie nieśli tych flag, skupiali się na sprawach duchowych, a wszczynanie bójek na takiej uroczystości, nie byłby dobrze widziane.

Jest strona zapraszająca na uroczystość, ona powinna odpowiadać za wykorzystywanie symboliki. Dla straży granicznej jest tylko jedna flaga – państwowa – białoruska” – Mówi Tiszczenko i zapewnia, że jego podwładni nie zawierali żadnego porozumienia z kozakami.

Dziennikarze Naszej Niwy poprosili o komentarz rzecznika grodzieńskiej eparchii. W odpowiedzi na pytanie: Jak Cerkiew odebrała tę prowokację, odpowiedzialny za kontakty z Siłami Zbrojnymi RB ojciec Jewgienij Pawełczuk odpowiedział:

„Flaga pojawiła się dlatego, że marsz odbywał się w celu upamiętniania wydarzeń związanych z pierwszą wojną światową, kiedy to ziemie białoruskie były częścią Imperium Rosyjskiego. To jest flaga dawno nieistniejącego imperium” – powiedział Pawełczuk.

Na pytanie, czy organizatorzy, czy cerkiew przyniosła flagi, duchowny odparł:

„Myślcie głową – przynieśliśmy tylko cerkiewne chorągwie”. – A kto je przyniósł? – „Pytajcie tych, kto przyniósł” – odparł batiuszka i rzucił słuchawką.

Należy zauważyć, że czarno-żółto-białe flagi używane były w XIX wieku, jako flagi herbowe Imperium Rosyjskiego. Dziś używają tej symboliki rosyjscy szowiniści – ci, którzy chcieliby połączenia Białorusi do Rosji.

Znadniemna.pl za Kresy24.pl/nn.by

13 września, z Grodna do Sopoćkiń przeszła procesja pod rosyjskimi flagami z czasów Imperium Rosyjskiego. Wierni prawosławni uczcili rocznicę cudownego objawienia Matki Bożej rosyjskim żołnierzom w czasie pierwszej wojny światowej w lasach pod Augustowem. W procesie wzięło udział około 70 osób, w tym funkcjonariusze Straży Granicznej.

Skip to content