Grodzieński historyk odpowiada prof. Winnickiemu
Wasyl Gerasimczyk, grodzieński historyk i badacz powstania styczniowego, napisał do nas polemikę z prof. Zdzisławem Julianem Winnickim, który na naszym portalu wypowiedział się krytycznie o metodach upamiętniania przez aktywistów białoruskich powstańców styczniowych na Grodzieńszczyźnie. Proponujemy Państwu tekst Wasyla Gerasimczyka, w którym autor dowodzi, że w miejscach pamięci powstania styczniowego na Grodzieńszczyźnie potrzebne są wspólne białorusko-polskie upamiętnienia.
„Za wolność naszą i waszą!” Mianowicie pod takim wezwaniem rozpoczynało się powstanie styczniowe (1863-1864) na terenie byłej Rzeczypospolitej, gdzie w szeregach powstańców walczyło około 200 tysięcy ludzi. Przy tym tylko na terenie współczesnej Białorusi i Litwy działało około 220 oddziałów, liczących ogółem 67957 osób, z czego jedna trzecią składu osobowego stanowili chłopi. Jednak w celach ideologicznych z inicjatywy dusiciela powstania na terenie Białorusi i Litwy Michaiła Murawjowa-Wieszatiela tym wydarzeniom nadano określenie „polskiej księdzowsko-szlacheckiej rebelii”.
Robiło się to, przede wszystkim, w celu uzasadnienia represji i podjęcia zdecydowanych działań uniemożliwiających w przyszłości wszelki opór, wynikający z pojawiania się sprzeczności międzyetnicznych i międzywyznaniowych. Narzucony przez rosyjskie władze wizerunek powstania podtrzymywali w swoich wspomnieniach także byli powstańcy, należący do stronnictwa „białych”, tacy jak Jakub Gieysztor, którzy próbowali przełożyć winę za klęskę powstania na „czerwonych” na czele z Konstantym Kalinowskim i dopatrywali się przyczyn porażki w braku szerokiego poparcia działań powstańców ze strony chłopów, przede wszystkim prawosławnych.
Powyższe myślenie, korzystne dla tzw. „ruskiego świata” jest obecne także dzisiaj w pracach tzw. „zachodniorusistów”, którzy kwestionują Białoruś, jako samoistne zjawisko historyczne. Wobec tego głoszenie podobnych tez przez historyków polskich wywołuje autentyczne zdziwienie. W danym przypadku mam na myśli profesora Zdzisława Juliana Winnickiego, który wypowiedział się kategorycznie w związku z ustawieniem na Grodzieńszczyźnie obok polskich pomników kilku stel z napisem po białorusku „Aйчына абаронцам сваім. Беларусь перадусім” („Ojczyzna obrońcom swoim. Białoruś przede wszystkim” – tłum. red.) w miejscach bitew z czasów powstania.
Argumentując przekonanie, że są to wyłącznie polskie miejsca pamięci narodowej, którym grozi „białoruska depolonizacja”, profesor Winnicki pisze: „Pomijając fakt, że polskie powstanie narodowe 1863–64 roku nie miało nic wspólnego z „walką o wolność Białorusi” lecz, jak świadczą powszechnie dostępne źródła, tutejsi prawosławni chłopi nie tylko nie mieli wówczas białoruskiej świadomości narodowej, ale też masowo zwalczali polskie powstanie, donosząc władzom carskim o ruchach powstańczych partii, wyłapując powstańców i tworząc przeciwpowstańcze tzw. „straże chłopskie”.
Z całym szacunkiem do pana profesora muszę zaznaczyć, że cytowana wypowiedź jest nie tylko błędna, lecz także (ze względu na to, że należy do polskiego naukowca) może doprowadzić do napięć tam, gdzie nie są one potrzebne, ani Polakom, ani Białorusinom. Tym bardziej, że wypowiedź ta została opublikowana niedługo przed kolejną rocznicą wydarzeń 17 września – wydarzeń bardzo niejednoznacznych w naszej wspólnej historii. Spróbujmy jednak przeanalizować tezy polskiego profesora odzwierciedlające jego osobisty stosunek i rozumienie wydarzeń z czasów powstania styczniowego na terenie Grodzieńszczyzny.
- Pan Winnicki nie ma racji, kiedy mówi, że „Polskie powstanie narodowe 1863-1864 nie miało niczego wspólnego z walką narodowowyzwoleńczą Białorusinów”.
„…tradycyjnym hasłem naszym jest wolność i braterstwo Ludów…”- zaświadczał Manifest Komitetu Centralnego Narodowego jako Tymczasowego Rządu Narodowego z dnia 22 stycznia 1863 roku, nawołujący do rozpoczęcia walki. Było w nim podkreślone: „W pierwszym zaraz dniu jawnego wystąpienia, Komitet ogłasza wszystkich synów Polski, bez różnicy wiary i rodu, pochodzenia i stanu, wolnymi i równymi obywatelami kraju. Z kontekstu treści Manifestu wynika niezbicie, że wyraz „Polska” był używany przez autorów Manifestu jako synonim dawnej Rzeczypospolitej, wzywającej „Narody Polski, Litwy i Rusi do broni”.
Nieprzypadkowo Manifest został wydany i rozpowszechniony w „Północno-Zachodnim Kraju” Imperium Rosyjskiego w imieniu Litewskiego Komitetu jako Tymczasowego Rządu Prowincjonalnego na Litwe i Białorusi.
Powstanie zostało wywołane w celu wyzwolenia nie tylko narodów byłej Rzeczypospolitej. Pozostawiało ono szansę także na wyzwolenie „narodu moskiewskiego”. Co się zaś tyczy nazwy „Białoruś”, to pojawia się ona w dokumentach powstańczych, na przykład w „PRYKAZIE AD RĄDU POLSKAHO NAD CEŁYM KRAJEM LITOUSKIM I BIEŁORUSKIM DA Narodu ziemli Litouskoj i Biełoruskoj”.
„Białoruś” została utrwalona także w zeznaniach zdrajcy Parfianowicza, który wydał Konstantego Kalinowskiego i pozostawił wzmiankę o haśle: „Kogo lubisz? – Lubię Białoruś! – To wzajemnie!”
- „Tutejsi prawosławni chłopi nie mieli wówczas białoruskiej świadomości narodowej” – pisze Julian Winnicki. W tym stwierdzeniu profesor Winnicki ma rację, nie wspomina tylko o tym, że: Polscy chłopi, niezależnie od wyznania, także nie mieli „świadomości narodowej”. „Świadomość narodowa” w tamtym czasie dopiero zaczynała się kształtować, i znaczenie powstania z lat 1863-1864 dla historii Białorusi polega na tym właśnie, że po nim wyrosło „pokolenie 1863 roku” (F. Bohuszewicz, A. Obuchowicz, Z. Czechowicz, K. Kostrowicki i inni), pokolenie które tę świadomość kształtowało i przyczyniło się do powstania białoruskiego modernowego narodu.
Przeczucie tego jest obecne już w „Listach spod szubienicy” Konstantego Kalinowskiego, który zwracał się do „chłopów Białorusinów” i ufał w sumienie polskiego rządu w przypadku zwycięstwa powstania w kwestiach pomocy bratnim narodom, przede wszystkim, w uzyskaniu autonomii i otrzymywaniu edukacji w swoim języku: „Kiedy polski rząd wszystkim bratnim narodom daje samorządność, Moskal mało tego, że tak nie robi, ale jeszcze tam gdzie mieszkali Polacy, Litwini i Białorusini, zakłada moskiewskie szkoły, a w szkołach tych uczą po moskiewsku, gdzie nigdy nie usłyszysz nawet jednego słowa po polsku, po litewsku i również po białorusku, jak lud tego chce, a do tych szkół jedynie z drugiego końca świata Moskali przysyłają, którzy umieją tylko kraść, ludzi babować i służyć za pieniądze wstrętnej sprawie znęcania się nad ludem”.
- Wśród białoruskich prawosławnych chłopów na Grodzieńszczyźnie było wielu takich, którzy pomagali powstaniu.
Pułkownik Aleksander Gejns, który walczył przeciwko powstańcom w bojach pod Kockiem, pod Kaliszem i Siemiatyczami, w liście prywatnym do swojego przyjaciela Konstantina von Kaufmana, jednego z następców Michaiła Murawjowa na posadzie generał-gubernatora „Zachodnio-Północnego Kraju” Imperium Rosyjskiego, pisał, że w doniesieniach oficjalnych przemilczane są fakty „upartej obojętności wobec nas chłopów przez cały okres prowadzonej przez nas walki” i że „to niedowierzanie zaszło tak daleko, że z całym szacunkiem do oficjalnych doniesień, wielu ruskich chłopów brało udział w powstaniu”. A w maju 1863 roku, przed bitwą pod Mołowidami w powiecie słonimskim „chłopi całymi stanami składali prawosławną przysięgę na wierność rebelii”.
Prawosławni chłopi od samego początku powstania w styczniu 1863 roku byli szeroko reprezentowani w oddziałach powiatów białostockiego, bielskiego i sokólskiego, brali udział w zajęciu miasta Suraż (23 stycznia) i w bitwie pod Siemiatyczami (6-7 lutego). Na przykład w oddziale naczelnika wojskowego Województwa Mazowieckiego Kajetana Wiktora Starżyńskiego walczył 18-letni Szymon Jakubowicz (syn Jakuba –red.) Kozłowski ze wsi Żółtki powiatu białostockiego. Kosynierem w oddziale Świetlińskiego (Pioruna) był 25-letni Seweryn Augustinowicz (syn Augustyna – red.) Tołoczko ze wsi Czechy, w oddziale Dzikowskiego przez dwa miesiące walczył 17-letni Marcel Iljicz (syn Ilji – red.) Dziemiańczyk ze wsi Łysy (obaj z powiatu bielskiego). Ze wsi Studniaki powiatu sokólskiego od razu kilku prawosławnych chłopów zaciągnęło się do oddziału Onufrego Duchińskiego, wśród nich był 18-letni Wasyl Matwiejewicz (syn Matwieja, czyli Mateusza – red.) Sinkiewicz, który walczył także pod dowództwem Feliksa Włodka i Walerego Wróblewskiego.
Kilkudziesięciu prawosławnych walczyło w oddziale podpułkownika Aleksandra Lenkiewicza (Landera), który dokonał skutecznego napadu na kwaterę leśnictwa w miasteczku Jeziory powiatu grodzieńskiego. Wśród nich – 17-letni pański parobek Michał Aleksiejewicz (syn Aleksego – red.) Kuczyński ze wsi Tołoczki. W swoich zeznaniach, po prawie pięciu miesiącach walk, zaznaczył on: „Celem mojego przystąpienia do oddziału było tylko to, że obiecano dawać pieniądze i wolność”. Trzon oddziału Lenkiewicza składał się z prawie samych młodych ludzi w wieku 16-30 lat, niezadowolonych ze swojego stanu społecznego, jak, na przykład, prawosławni 16-letni Adam Osipowicz (syn Osipa, czyli Józefa – red.) Kaszatuk ze wsi Gliniany i 17-letni Michaił Augustinowicz (syn Augustyna – red.) Awsiejnikow ze wsi Hołowacze.
Ponad sto prawosławnych powstańców z okolic Monasteru Żyrowickiego walczyło w słonimskim oddziale rotmistrza Jundziłły w bitwie pod Mołowidami w dniu 3 czerwca 1863 roku. Czterech przedstawicieli kleru, m.in. 19-letni Iwan Szyszko ze wsi Dobra Wola powiatu wołkowyskiego, który służył u żyrowickiego archimandryty. Ogółem za wspieranie powstania na terytorium Białorusi zostało zesłanych 14 prawosławnych duchownych. Oczywiście, nie można tego porównać z liczbą zesłanych katolickich księży, ale nie zmienia to faktu, że o nich także trzeba pamiętać.
Trzeba pamiętać i o tym, że wśród katolików byli również tacy, którzy pomagali władzy carskiej. Przykładem służy chłop Jan Rabiczka ze wsi Wojnowce powiatu sokólskiego, na podstawie donosów którego na Syberię zesłanych zostało kilkudziesięciu innych chłopów, w tym i prawosławnych, a 6 (18) czerwca 1863 roku w Sokółce został skazany na karę śmierci chłop Maciej Ciuchno. Rabiczka groźbą politycznych donosów i wymuszeniem pieniędzy zastraszał całą okolicę.
Takich przypadków podczas powstania 1863-1864 nie brakowało, świadczą o tym materiały Narodowego Historycznego Archiwum Białorusi w Grodnie.
Najważniejsze w tym wszystkim jest to, że wcale nie religijny aspekt był dla mieszkańców Grodzieńszczyzny decydujący przy wyborze: po jakiej stronie walczyć. Wszystko było znacznie bardziej złożone. Podobnie jak tzw. „straże chłopskie” inicjowane przez Michaiła Murawjowa i które na Grodzieńszczyźnie nie otrzymały oczekiwanego wsparcia ze strony chłopów. Materiały archiwalne świadczą o tym, że chłopi odmawiali się od służby wskutek czego„straże chłopskie” zaczęto tworzyć głównie z kozaków, którzy stacjonowali się we wsiach Grodzieńszczyzny. W wymiarze ideologicznym zjawisko „straże chłopskie” miało wpływać jedynie na tworzenie obrazu powstania jako sprawy, na której zależy wyłącznie szlachcie.
Pomniki, które zostały postawione obok miejsc, w których w 1863 roku odbywały się boje powstańców, są przypomnieniem potomkom o ich poległych przodkach. Byli wśród nich przedstawiciele różnych stanów społecznych i grup wyznaniowych. Te miejsca są naszym wspólnych dziedzictwem o „ostatnim powstaniu idei Rzeczpospolitej” i pierwszym zrywie, który ujawnił aspiracje narodowo-wyzwoleńcze Białorusinów. Nie na próżno w środowisku powstańców na Grodzieńszczyźnie popularne były pieśni śpiewane w języku białoruskim, co potwierdza Ignacy Aramowicz w swoich „Marach” (Giller A. Historia powstania narodu polskiego w 1861-1864 r. 4 t. Paryż, 1867 r. s.194). I w tych pieśniach powstańcy wierzą w „Polskę”, albo, jak podawane jest w źródłach białoruskich, po prostu „Polsz” – jako pojęcie, oznaczające wspólne dziedzictwo byłej Rzeczypospolitej Obojga Narodów – zidealizowany obraz, z odrodzeniem którego wiązano nadejście prawdziwej wolności i podjęcia decyzji o losach Białorusi i Litwy.
Przykre jest, że w sytuacji, jaka zaistniała wokół upamiętnień powstańców i stawiania przez białoruskich aktywistów swoich pomników ku ich czci, okazało się, iż te miejsca nas dzisiaj nie jednoczą, lecz dzielą.
Mam jednak nadzieję na to, że kompromis w tej sprawie zostanie znaleziony i polska strona zrozumie, że Białorusini mają prawo na stawianie swoich pomników obok polskich we wszystkich znanych miejscach. Żadna „depolonizacja” w ten sposób się nie odbywa, gdyż pomniki stoją obok, a nie zamiast.
Dlatego apeluję o przyłożenie wszelkich starań, aby w innych miejscach, związanych z tragicznymi wydarzeniami powstania styczniowego na terytorium Grodzieńszczyzny, pojawiały się wspólne białorusko-polskie upamiętnienia. W przeciwnym przypadku wcześniej bądź później sprawa upamiętnień powstańców styczniowych może stać się wielkim problemem.
Wasyl Gerasimczyk dla Znadniemna.pl, illustracje zostały udostępnione przez autora
Wasyl Gerasimczyk, grodzieński historyk i badacz powstania styczniowego, napisał do nas polemikę z prof. Zdzisławem Julianem Winnickim, który na naszym portalu wypowiedział się krytycznie o metodach upamiętniania przez aktywistów białoruskich powstańców styczniowych na Grodzieńszczyźnie. Proponujemy Państwu tekst Wasyla Gerasimczyka, w którym autor dowodzi, że w